• Nie Znaleziono Wyników

Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 6, nr 3 (1888)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 6, nr 3 (1888)"

Copied!
70
0
0

Pełen tekst

(1)

I 11 l l l l l l l I I I ( I I I i || I | I I I li| | | | || i; liii I M I I I I I I I l ^ ... ... ...^ i f i

Bok VI. Wrzesień 1888. Nr. 3. -

TRZECIEGO ZAKONU

\

Ś w . O . F r a i i c i N x k u .

Wychodzi w zeszytach m i e s i ę c z n i e i kosztuje rocznie: ;

w K ra k o w ie 50 centów ;

■i przesyłką do A ustry ji 65 centów , do N iem iec ; I m. 50 fen., do Francyi i W io c h 2 frank i, -

do A m e ryk i '/, dolara. Z P o jedyńczy zeszyt w K ra k o w ie 5 centów ,

z przesyłką 7 ct. => 14 fen. - uedaktor I Wydawca: Dr, W ładysław MHkowskl. ^

I t i i D A K C m t ADM INISTH ACYJA

_ w K 8I Ę » A H N ! K i m i G H I E J

§ Dra Władysława Miikowskiego w Krakowie. -

i k , -... ...;_____ i _________

(2)

SPIS RZECZY.

| Co jost wieczność ? Wiersz j>. II. 0. S. . ... 129

: Dzieła sw. Franciszka z Assyżu (C. d.). . ....131

Śmierć i jej nauki w przykładach (0. d,). ....146

Fioretti, ożyli kwiateczki św, Franciszka 'z As­ syżu. ... 157

Kongres Eucharystyczny w Paryżu . . . . 103

Rozmaitości... 173

K r o n ic z k a ... 177

Biblijografija . ...1891

N ekrolog ija...191

O g ło s z e n ie ... 192

Kalendarzyk.

W DRUKARNI Z W IĄ Z K O W E J w K R A K O W IE pod z;irz^(lera A. Szyjowskiego.

(3)

- 129 —

--- ---

CO JEST WIECZNOŚĆ?

Wieczność, to koniec pielgrzymki żywota, Znaczonej śladem krwawych ludzkich stóp,

Wieczność, to wieńcem ozdobiona cnota, Zdobyty w walce z wrogiem duszy łup.

Wieczność, to morze błękitne bez końca — Zwierciadło w życiu otrzymanych łask,

Wieczność, to światło Troistego Słońca, Zorzy niebiańskiej niewzruszony blask!

Wieczność, to duszy ojczyzna i życie, I cel jedyny jej westchnień lub łez,

Wieczność, to trwanie szczęścia w serc za- [chwycie, To uśmiech Boga i tęsknoty kres!

Wieczność, to miłość istotna, bezmierna, , Najczystszych uczuć niewygasły żar,

k ~ --- --- --- — ~d&

(4)

130

t

Oblubienica płonąca i wierna

Bóstwa wszechmocy najwznioślejszy dar!

Wieczność, to wonna w rozkwicie lilija, Od niej nas dzieli tylko śmierci próg',

Wieczność, to Niebo, święci i Maryja, O ! duszo moja — Wieczność, to sarn Bóg!

M . O. S.

--- S3t>

(5)

A

131

i <

D Z I E Ł A

świętego Franciszka z AssyZu.

(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 2 str. 78.) K o n f e r e n c j a cztćrnaHta.

Modlitwa czy milsza Bogu od kazywania?

Drodzy bracia, jestem pogrążony w wielkiej niepewności, potrzebuję rady waszej zasię­

gnąć i prosić, abyście za pomocą laski wa- chanie moje rozstrzygli. Go mi radzicie, co dla mnie wybierzecie: modlitwę czy kazno­

dziejstwo? Jestem człowiek prosty, nieumie- jący dobrze mówić; otrzymałem wyższy dar modlitwy, niż wymowy. Modlitwa jest źró­

dłem laski; kazanie jest kanałem, przez który przepływa to, cośmy otrzymali z nie­

ba. Modlitwa oczyszcza nasze serca i uczu­

cia, i z wielką mocą przywiązuje nas do jedynego dobra. Kazanie jest uciążliwćm dla ludzi duchownych, jestto urząd rozpra­

szający, powodujący roztargnienie, i często

f " v

--- --- -5-#

(6)

130

r t

Oblubienica płonąca i wierna

Bóstwa wszechmocy najwznioślejszy dar!

Wieczność, to wonna w rozkwicie lilija, Od niój nas dzieli tylko śmierci próg,

Wieczność, to Niebo, święci i Maryja, O ! duszo moja — Wieczność, io sam Bóg!

M . O. S.

---Z3S---

V

(7)

131

D Z I E Ł A

świętego F ranciszka z Assyżu.

(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 2 str. 78.) K o iilv r o n « ‘y j a c z t e r n a s t a .

Modlitwa czy milsza Bogu od kazywania?

Drodzy bracia, jestem pogrążony w wielkiej niepewności, potrzebuję rady waszej zasię­

gnąć i prosić, abyście za pomocą łaski wa- chanie moje rozstrzygli. Go mi radzicie, co dla mnie wybierzecie: modlitwę czy kazno­

dziejstwo ? Jestem człowiek prosty, nieumie- jący dobrze mówić; otrzymałem wyższy dar modlitwy, niż wymowy. Modlitwa jest źró­

dłem łaski; kazanie jest kanałem, przez który przepływa to, cośmy otrzymali z nie­

ba. Modlitwa oczyszcza nasze serca i uczu­

cia, i z wielką mocą przywiązuje nas do jedynego dobra. Kazanie jest uciążliwem dla ludzi duchownych, jestto urząd rozpra­

szający, powodujący roztargnienie, i często

\<

(8)

132

# c- - ->•*

ł . f

odwodzi od karności. W modlitwie mówimy do Boga, słuchamy Go i rozmawiamy z a- niołami, jakbyśmy prowadzili życie. Każąc, trzeba zachowywać wiele względów ludzkich, a żyjąc między nimi, czuć, myśleć, żyć, jak oni, czysto po ludzku. Ale jest jeden punkt, który przed Bogiem przeważa wszystkie inne; oto, że Syn jednorodzony Boga, mą­

drość przedwieczna, zszedł z nieba dla zba­

wienia dusz, nauczania ludzi słowem i przy­

kładem, odkupienia ich własną krwią, oczy­

szczenia i pokrzepienia niebieskim napojem.

Wszystko, co posiadał, wspaniałomyślnie oddał dla zbawienia naszego. Mając wszystko czynić podług podanego nam wzoru, myślę, że* zgodniej z wolą Bożą postąpimy, prze­

rywając nasz spoczynek kontemplacyjny, dla oddania się pracy na zewnątrz. Rozważcie to dobrze i oznajmijcie mi swoje przeko­

nanie J).

V

*) B racia i siostry, radzący się Boga w tćj nie­

pewności, tę otrzym ali o d p o w ie d ź : Idźcie i kaźcie.

N ietylko dla waszego zb aw ie nia B óg was p o w o ła ł, ale też i dla zb aw ienia ludzi, i sło w a swoje w łoży w usta wasze. O pie rając się na tych słow ach Boga, utw o rzo no życie pośrednie m iędzy je d n e m a dru- giem dla całego Zakonu.

--- ---M l

(9)

— 133 —

--- --- — — •>+»

K o i i l V r c m y j a p ię t n a s t a .

0 próżnej umiejętności.

Bracia moi, ci którzy przez ciekawość tylko szukają mądrości, w dzień próby i do­

świadczenia zaskoczeni będą z próżne mi rę­

kami. Lepiej byłoby dla nich pracować teraz nad pozyskaniem Boga, gdy nadejdzie ten czas, bo przyjdzie pora, w której niepotrze­

bne ich książki będą zdeptane. Nie chcę, by bracia moi w ten sposób byli chciwi próżnej wiedzy i umiejętności; chcę raczej, by dobrze byli ugruntowani w świętej po­

korze, i ćwiczyli się w prostocie, świętej modlitwie i ubóstwie, naszej wszechwład- cz^ni. Jestto jedyna droga, pewna dla nich i zbudowania bliźniego, bo Pan Jezus, któ­

rego mamy naśladować, słowem i przykła­

dem, tę tylko drogę nam wskazał. Niektó­

rzy odstąpią od swego powołania, zasadza­

jącego na świętej pokorze, gorącej modlitwie, prostocie, poświęceniu i ubóstwie, pod po­

zorami zbudowania bliźniego swoją umieję­

tnością. I stanie im się, że duch Pisma św., dla którego jedynie chcieli się oświecać, stanie się dla nich wewnątrz zimnym i pró­

żnym. Utraciwszy więc czas na próżnej i w

(10)

- 134 -

#r<S--- 5-S®

>\ i\

niepożytecznej nauce, odstępując od swego powołania, nie będą mogli do niego powrócić1).

K o n f e r e i i c y j a s z e s n a s t a .

0 zarozumiałych i próżnych kaznodziejach.

Niektórzy całą swoję dążność kierują ku nabycia nauki, odstępując od pokory, mo­

dlitwy swego powołania, rozpraszając się na wewnątrz i zewnątrz. Jeżeli się dowiedzą, że w skutek ich kazania kto się nawrócił, nadymają się i szczycą, jakby od nich za­

leżało to powodzenie; kiedy dla siebie ża­

dnego owocu nie otrzymali, gdyż byli tylko narzędziami miłosierdzia Boga, który przez nich łaskę tę zdziałał. Bo nawrócenie lub zbudowanie, które przypisują swej wymowie, było wyproszone gorącem i modlitwami i świętemi łzami jakich biednych braci, ży­

jących w odosobnieniu i pokorze, ale Bóg nie chce, by o tern wiedzieli i nie mieli przy-

ł ) N aukę tę nazywa fałszyw ą i p różną, jeżeli tylko je st nabyta w celu p opisyw ania się nią, i pod pozorem znalezienia w niej m ate ry jału do kazywa- nia, opuszczając sposobność na b yw a nia cnót, które są ź ró d łe m ow ocnego ap o stołow ania.

#K~

(11)

- 135 -

»h€—--- --- --- —---* ł§

żf i

czyny wzbijania się w pychę. Oto są, bracia moi, oto prawdziwi rycerze okrągłego stołu, którzy się ukrywają w samotnych miejscach dla czuwania na modlitwie i opłakiwania grzechów swoich i cudzych, skromni w życiu, pokorni w rozmowach, a ich świętość, dobrze znana Bogu, ukryta jest czasem nawet przed braćmi, zawsze przed ludźmi. Kiedyś dusze ich będą przez aniołów sławione przed Pa­

nem, który im ukaże owoc ich pracy, to jest znaczną liczbę dusz, zbawionych przez ich przykład, łzy i modlitwy. Wtedy się do nich odezwie: Ukochane moje dzieci! po­

liczcie te dusze, które winno zbawienie swoje waszemu przykładowi, łzom i modłom, a ponieważ wiernie strzegliście skarbu wam powierzonego, aczkolwiok małego, uczynię was teraz posiadaczami wielkich bogactw.

Bo inni przechwalali się w swych kazaniach, a to jedynie wasze zasługi skłoniły mnie do użyczenia im tych łask. Otrzymajcie więc nagrodę waszej pracy i zasługi, to jest niebo, które gwałtem zdobyliście waszą pokorą, modlitwą, łzami. Wejdą tak w posiadanie radości, z owocami cnót zapracowanemi, kiedy inni, którzy badali drogi Pańskie, li tylko w celu wskazywania ich drugim, ukażą się ogołoconemi ze wszystkiego przed trybunałem Jezusa Chrystusa z zastępem wstydu i rozpaczy. Wtedy będzie podwyż-

(12)

- 136 -

szona zasługa prawdziwej pokory, prostoty, modlitwy, ubóstwa, co stanowi nasze powo­

łanie. Teraz jest ono zwalczone czynami i słowami ludzi próżnych, nadętych fałszywą umiejętnością, którzy fałszem nazywają praw­

dę i prześladują, jak ślepi, idących drogą prawdy, — ale pokrzywione ich zdania, które chcą wskazywać za prawdziwe, oma- niając tym sposobem wiele ludzi, obrócą się na ich zawstydzenie i upokorzenie, a sami pogrążeni zostaną w ciemności zewnę­

trzne, wraz z piekielnemi duchami.

K o n l c r e n o y j i i Micilmuamta.

0 zaletach i zasługach dobrego kaznodziei.

Chcę, drodzy bracia, aby głoszący słowo Boże, pracując nad oświeceniem umysłu, nie zaniedbywali innych obowiązków. Bo przeznaczeni są przez wielkiego króla do roznoszenia wśród innych tego, czego się sami z ust jego wyuczyli. Kaznodzieja głó­

wnie zatapiać się powinien w modlitwie i z niej czerpać, co innym ogłasza. Wewnę­

trznie musi być rozgrzanym, aby inne serca słowem zagrzewać! Bezwątpienia jestto naj­

szczytniejsze powołanie, i przez innych po-

(13)

- 137 -

winno być uszanowane. Są oni oświeceniem ciała, przeciwnikami szatana, jasnością świata.

Godni są wszelkiej czci szczególniej ci ka­

znodzieje, którzy umieją się sami powstrzymy­

wać do czasu, aby smakować samym w boskich tajemnicach; ci którzy cały swój czas wyłącznie poświęcają kaznodziejstwu, z zaniedbaniem modlitwy, sami sobie krzywdę czynią. Ci także godni pożałowania, którzy pracę swą sprzedają za marność pochwał ludzkich. Powołanie' na kaznodzieję jest milsze Panu miłosiernemu nad wszelkie ofiary, jeżeli jest nacechowaae gorliwością, miłością, jeżeli kaznodzieja wię­

cej poucza przykładem, niż słowem, łzami i modlitwą, niż wymową. Opłakany jest stan kaznodziei, pozbawionego prawdziwej pobo­

żności, szukającego chwały swojej, nie zba­

wienia dusz, i zaprzeczającego swojem po­

stępowaniem własnym słowom. Biedny brat, prostaczek., zachęcający przykładem swoim innych do dobrego, powinien być nad niego przeniesionym, według tego, co mówi pro­

rokini Anna: Ta, która była niepłodna, stała się matką wielu dzieci, a ta, która ich miała wiele, stała się niepłodną: Niepłodna wyo­

braża tego biednego brata, który choć nie sprawuje urzędu, przysparzającego dzieci Ko­

ściołowi, jednak będzie mógł przedstawić pewną liczbę w dzień sądu, bo mu Sędzia najwyższy przyzna te wszystkie, które po-

Y X ---— — --- X #

(14)

- 138

«hs— ■— —— ■— — — --- !«~®

zyskał Panu Jezusowi łzami i modlitwą.

Ta zaś, „która, porodziwszy wiele dzieci, zo­

stała niepłodną, jest wyobrażeniem tego ka­

znodziei próżnego, który teraz się szczyci, że niejedno zrodzone przez jego cnotę, a wtedy się przekona, że żadnego nie posiada.

A

Kouferen cy ja oSmnasta.

0 obmowie.

Bracia moi, obmowa jest występkiem, niszczącym cnotę pobożności w samym za­

wiązku ; wysusza źródło łaski, i obrzydłą jest w obliczu dobrego Boga, bo potwarca karmi się krwią dusz, które zabija mieczem swego języka. Bezbożność potwarcy prze­

chodzi o tyle bezbożność łotra, o ile prawo Jezusa Chrystusa, które się wykonywa za­

chowaniem miłości bliźniego, przenosi zba­

wienie duszy nad ciała. Zakonnik obmawia- jący szczególniej braci i przełożonych, co czyni innego, jak napawa żółcią, hańbą, zdradą religiją, jego własną matkę?

Potwarcy są z pochodzenia Chama, który wyśmiał ojca swego, zamiast go przykryć;

tak i oni postępują, odkrywając przed świa­

tem błędy swych przełożonych i braci, które

i 1

i x --- -W]

(15)

- 139 -

ę < --- —— --- — — •—

przesadzają i ściągają na siebie przekleństwo t Boże. Podobni do zwierząt, tarzają się w bło­

cie i gnoju, lubią wynajdywać lub tworzyć winy braci, i napawają się w duszy najbru­

dniejszym zadowoleniem, i jak psy wściekłe żalą się na regułę, żądają reform, powstają przeciw braciom i przełożonym, wszystko szarpią. Oto jest rozumowanie potwarcy: Nie posiadam doskonałości, ani mądrości i laski miłej Bogu i ludziom, ale wiem, co pocznę:

zaskarbię sobie względy u wielkich. Prze­

łożony mój, w razie potrzeby, potrali się posługiwać takiemi wykrętami, obala 011 ce- dry, ma samemu być gałązką zieloną i wi­

doczną. Nikczemniku, karm się ciałem ludz- kiem, a kiedy nie możesz żyć inaczej, gryź wnętrzności twych braci! Ci ludzie usiłują uchodzić za dobrych, ale dbają jedynie o pozór, wywyższają tych, od których się czego spodziewają, niemi są względem tych, od których niczego nie oczekują. Chcą ściągać na siebie pochwały, posługując się obłudą, udają pobożność, sądzą wszystkich, żadnym sądom się nie poddając. Przyoblekają się w świętość, której nie posiadają; chcą na­

zwiska aniołów, nic posiadając ich cnoty.

---

(16)

-Ml IK

- 140 -

K o n 1’c r o n o jj a «1 *icit i ę 111 a n t a . Bracia nie mają się nazywać panami.

Strzeżcie się, bracia moi, przezywać pa­

nami, wiedząc, że ton tytuł przystoi tylko Jezusowi Chrystusowi, który wszystko uczy­

nił. I ja chciałbym umieć wszystko wyko­

nać, ale nie chciałbym się nazywać panem, bo ten ty tu ł' przynależy jedynie Jezusowi Chrystusowi, aby nie pomyślano, że sobie Jego godność chcę przywłaszczać, wbrew Jego zakazowi, uczynionemu w Ewangielii;

bo lepiej pozostać pokornym, niż działać najcudowniejsze rzeczy i być pysznym, wbrew pokorze P-ina Jezusa. Rzeczywiście, tytuł pana należy się tylko Jezusowi, któ­

rego dzieła są doskonałe, bo zakazał On komukolwiek tu na ziemi nazywać się pa­

nem, bo jeden jest tylko prawdziwy Pan bez zmazy, Chrystus u błogosławiony w nie­

bie, zarówno człowiek, Zbawca, Stwórca świata, godny chwały i pochwał po wszy­

stkie wieki. Amen.

(17)

- 141 -

<■--->■&>

li o u l'i> ren c j j a «1m ii <1 z i es< a . O korzyściach, spływających na Zakon,

przez posłuszeństwo Kościołowi.

Kościół rzymski, bracia moi, .jest matką i panią wszystkich kościołów i stowarzyszeń chrześcijańskich. Pójdę więc poruczyć braci moich świętemu Kościołowi, którego potężna rózga poskromi niechętnych, a dzieci Boże używać będą doskonałego pokoju i swobody, dla ich zbawienia wiecznego. Niech dzieci poznają w tein dobrodziejstwa ich matki i niech przyjmują z wdzięcznością wszelkie jej nauczanie. Dopóki Zakon będzie pod jej protekcyją, nie dozna niczego złego, i sy­

nowie Belijala nie będą bez karpie przecho­

dzić się wśród winnic Pańskich. Święty ten Kościół wywyższy nasze ubóstwo, i nie po­

zwoli, by pycha przyćmiła naszę pokorę.

Utrzyma w nas węzły miłości i pokoju, do­

sięgając przekleństwem siejących niezgodę.

To też, zakwitnie w Zakonie doskonałość ewangieliczna, a Kościół nie pozwoli, by wonność Jego świętości na chwilę zniknęła.

(18)

_ 142 -

I t

K o n feren cyja dwudziesta pierwsza.

0 cierpieniach Zakonu i jego członków.

Bracia moi, nadejdzie czas, w którym ta wiara, tak droga Jezusowi, będzie poniżona przez zły [przykład bezbożników, do tego stopnia, że dobrzy zakonnicy nie będą mo­

gli się pokazać publicznie. Ale ci, którzy wtedy przyjdą się przyoblec w habit nasze­

go zakonu, będą prawdziwie kierowani przez Ducha św., i ani krew, ani ciało najmniej­

szej zmazy na nieb nie wyryje; będą oni prawdziwie błogosławieni przez Pana, ale wystawieni na ciężkie próby, choć spełniać będą uczynki dobre, bo ostygnie wiara, która zagrzewa do gorącości, ci, którzy przetrwają te ciężkie próby, świętsi będą od swoich poprzedników. Biada tym, którzy zaufają jedynie pozornej doskonałości zakonnej i zwodniczej jej nauce i mądrości, bo ci zo­

staną zaskoczeni z próżnemi rękami, ogo­

łoceni z dobrych uczynków, nie wyćwiczeni w cierpieniach, w pokucie, odstępujący od obserwacyi Ewangielii, którą jesteśmy obo­

wiązani wykonywać z prostotą i czystością, przez naszę regułę nakazaną. Oi nie wy­

trzymają pokus, które Bóg dopuszcza na swych wybranych, dla ich wypróbowania.

(19)

- 143 -

» <--- --- -—

Ci zas, którzy wytrwają, w wierności, otrzy­

mają koronę żywota, którą zdobyli sobie, zwyciężając zasadzki złych i przewrotnych.

K o i t f e r c u c y j a iIiviiil/.iCMlu d n i^ i i.

0 sposobie zachowania się między nie­

wiernymi.

W imię Boga, chodźcie we dwóch skro­

mnie, pokornie, zachowując ściśle milczenie od rana do nocy, po Terćyi, modląc się do Pana w duszy. Żadne słowo próżne i nie- pożyteczne z ust waszych wyjść nie powin­

no. Będąc w drodze, powinniście być tak pokorni i powściągliwi w mowie, jak znaj­

dując się w eremie lub celi, bo gdziekol­

wiek się obrócimy, celę nasze wszędzie z sobą nosimy. Nasz brat ciało nią jest, dusza w niej przebywa dla kontemplacyi Boga i modlenia się; jeżeli zaś dusza za­

konna nie potrafi zachować się w spokoju wr celi swego ciała, wszystkie zewnętrzne nie na wiele się przydadzą. Zachowujcie się tak wśród świata, żeby wszyscy patrzący i słuchający was czuli się pobudzeni do chwa­

lenia Pana Wszechmocnego, do którego wszystko należy. Zwiastujcie wszystkim po- --- ^

(20)

-> -a kuj, mówiąc: Niech Pan wam da swój po­

kój. Alo pokój, którego życzycie ustami, niech będzie w głębi serc waszych. Nie bądźcie nikomu przyczyną gniewu i zgor­

szenia; przeciwnie, słodyczą waszą wszystkich skłaniajcie do zgody, jedności i pobłażania.

Ho jesteśmy powołani do uleczania, rannych, wzmacniania słabych, naprowadzania błądzą­

cych. Niektórzy, co wam się zdają człon­

kami szatana, przemienią się w uczniów Jezusa Chrystusa.

K o i i f e r e n o j j » (i w n d z i c s t a t r z e c i a ').

W jakiem usposobieniu trzeba się się udawać wśród niewiernych.

Dzieci moje, Bóg rozkazał mi posłać was wśród Saraeenów, dla nauczania i wyznania Jego wiary, a poniżenia wiary Mahometa.

I ja się udam wśiód niewiernych w inną stronę, i braci rozeszlę po całym świecie.

Dlatego, bracia moi, bądźcie gotowi do speł­

nienia woli Bożej, a dla lepszego spełniania

*) Ta konferencyja odnosi się do braci, którzy pod przewodnictwem brata Vital, pojechali do Hi­

szpanii, dla nawrócenia Maurów.

(21)

145

Bożych rozkazów, zachowujcie jedność, zgo­

dę i miłość, unikajcie zazdrości, początku naszej zguby. Bądźcie cierpliwi w przeci­

wnościach, pokorni w powodzeniu, a bę­

dziecie zwycięzcami w każdej waice. Naśla­

dujcie szczególniej pokorę Jezusa Chrystusa, jego czystość, ubóstwo, bo on się urodził ubogim, i ubogim umarł. Przyjście jego za­

powiedział poprzednik czysty i dziewiczy, zachęcał do dziewictwa, i umarł między dwoma dziewicami: Matką swoją i Janem św. Ubóstwo też zachował od żłóbka do krzyża, zarówno i posłuszeństwo. Połóż­

cie więc całe zaufanie wasze w Panu, On was strzedz będzie i szczęśliwie doprowadzi.

Miejcie przy sobie regułę i brewijarz, od­

mawiajcie z doskonaleni nabożeństwem ofi- cyjum, i bądźcie wszyscy posłuszni bratu Witałowi, waszemu przełożonemu. Jakkolwiek się cieszę, bracia moi, waszę dobrą wolą, smucę się jednak i boleję nad waszym wy­

jazdem i naszem rozłączeniem, ale musimy wolę Bożą przenieść nad naszą. Zaklinam was, abyście ciągle mieli obecną mękę na­

szego Pana: myśl o niej umocni was i u- sposobi do cierpienia dla Jego mili ści.

(0. d. u.)

I

(22)

146 -

Śmierć i jej nauki w przykładach

p r z e z O . F r . K g . S c l i o u p p e ’ g o T o w . J e z . (Z o ry g in a łu p rze ło ży ł Wł. M.)

(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 12 z r. z. str. 737).

§ 3. Prawo śmierci i jego nieprawi­

dłowości.

Śmierć, -jako wykonawczyni postanowień bożych, nie 'przestaje zabierać poszczegól­

nych osób i całych pokoleń. Wszyscy lu­

dzie, wielcy i mali, dobrzy i źli, są równi wobec niej: wszystko, co jej w drogę wcho­

dzi, uderza i powala, nie pozostawia niczego, wszakże nie wszystko wytraca naraz i w tych samych okolicznościach. Jeżeli jej działanie jest ogól nem, powszechnem, nigdy nie dzieje się według pewnych, raz na za­

wsze określonych prawideł. Jednych pory­

wa w starości, drugich czasu wiosny icli żywota, tych niespodzianie, Qwych, prowa­

dząc ich powoli do grobu ; nakoniec nie kro­

czy w żadnvm porządku i uderza na ślepo.

ł

(23)

- 147 -

K --- -?►*

Mimo to wszystko, nieprawidłowość owa ł jest poddaną boskiej Opatrzności i nic nie dzieje się przypadkowo. Bóg oznaczył dłu­

gość naszego życia — dla każdego z nas w innej mierze; śmierć posiada jej wymiar, liczy nasze chwile, t a kiedy ostatnia nadej­

dzie, zabiera nas. Życie nasze zatem upły­

nęło, czas nasz przeszedł, nie mamy go więcej; wchodzimy w progi wieczności. O jakże dobrą jest rzeczą mieć' tę prawdę przed oczami i pamiętać, że nasze chwile są policzone! Jestto potężnym bodźcem do użycia wszystkich pożytecznie i nieutrace- nia żadnej, według słów Apostoła: „A prze­

to, póki czas marny, czyńmy dobrze wszy­

stkim“ (l)o Gal. VI, 10).

Pewien ojciec rodziny, mieszkającej przed kilku laty w Paryżu, przedstawił zręcznie tę prawdę, zapomocą kilku zegarów, które oznaczały nietylko godziny i minuty, ale nadto dnie, miesiące i lata. Zegary one w liczbie pięciu, okazywały wiek jego troj­

ga dzieci, żony i jego samego. W chwili urodzenia swego pierwszego dziecka, ojciec puścił w obieg zegar temuż przeznaczony;

to samo uczynił dla dwojga innych dzieci.

Następnie często zwracał ich uwagę na ów obraz ruchomy ich życia. Gdy jedno dziecko umarło, wstrzymał zegar, mierzący tegoż życie; czytało się na nim 15 lat, 8 miesię-

---

t

(24)

148 -

9 K --- 54»

A I

cy, .3 dni, 4 godziny i 6 minut. W jakiś czas potem zmarła mu żona; wstrzymał również jej zegar, który oznaczył 47 lat, 3 miesiące, 5 dni, 10 godzin i 24 minut. Ze­

gary te zatrzymano i milczące, jeszcze mó­

wiły. — Tu każdy winien sobie powiedzieć:

A dla mnie zegar mego życia jakiż czas już oznaczył? Kiedyż wstrzyma bieg?...

Jeżeli chcemy mieć obraz jaskrawszy onych spustoszeń, jakie śmierć wyrządza na naszej planecie, to rzućmy okiem na daty statystyczne. Liczne poszukiwania i wiele pracy podjęto, by podać ilość ludzi, długość przeciętną ich życia, liczbę tycli, których śmierć zabiera w jednym dniu, oraz w je­

dnej godzinie. Przekonano się, że niepodo­

bna tu dojść do wyniku dokładnego i pe­

wnego; wszakże, pomimo różnic i niedo­

kładności nieuniknionych, otrzymano wykaz statystyczny w przybliżeniu, a następującą tablicę można uważać za określenie położe­

nia rodzaju ludzkiego pod panowaniem śmierci.

Ludzkość obejmuje w przecięciu jeden milijard osobników.

Z tego umiera co roku 33 milijonów, t. j.

100.000 na dzień, 4000 na godzinę, (50 na minutę, 1 na sekundę.

Długość przeciętna życia wynosi 33 lat i t) miesięcy.

r \

--- -Ml

(25)

149

«KrA - x .«A

Czwarta część dzieci równocześnie ura­

dzonych umiera, nie doczekawszy 7 roku życia; połowa przed 17 laty.

Na 100 nowonarodzonych 6 dochodzi do 60 lat, i do 70; 80 lat doczekać zwykł I na 500.

Zastanawialiśmy się nad prawem śmierci jako powszechnem, i nad nieprawidłowo­

ściami w jego wykonaniu. Wyprowadzimy stąd wnioski, podane nam przez rozum i wiarę. Gdy śmierci uniknąć nie można, wi­

nien człowiek poddać; się postanowieniom Opatrzności i przyjąć je z rezygnacyją.

Prawdziwy chrześcijanin idzie dalej; przy- . gotowuje się, by śmierć uczynić świętą, sto­

sownie do widoków Opatrzności.

Pobożny Tomasz z Kempis, autor pięknego dzieła o Naśladowaniu Chrystusa, miał brata, który cieszył się bardzo wybudowawszy sobie piękny dom. Był z niego tak zadowolonym, iż pragnął go pokazać ze wszystkiemi szcze­

gółami jednemu ze swych najlepszych przy­

jaciół. „Oóż powiesz," zapytał go, „czyż to mieszkanie nie jest równie pięknem jak wygodnem?“ „Miłem jest,“ odrzekł przy­

jaciel, “ i chętnie powiedziałbym, żejest do- skonałem; wszakże znajduję tu jednę rzecz, która mi się nader niepodoba." „I cóż ta­

kiego ?“ „Oto ta brama.“ „Jakżeż? Ta bra­

ma ? Eh, wszakże ona lepiej jest umieszczo-

w ' V

m-<-

(26)

150

r --- r * i

na od innych." „Bardzo dobrze, ale tą bramą wyjdziesz." „Zadziwiasz ranie! Nie­

wątpliwie, że tą bramą będę wychodził ; cóż niestosownego w tera upatrujesz?" „Kocha­

ny przyjacielu ! tą bramą wyjdziesz z twego domu, by doń nigdy nie wrócić ; i opuścisz go z tem wszystkiem, co on zawiera." „Ro­

zumiem cię." „Tak jest, wyjdę nią, by iść do innego mieszkania. Ib it homo in domum aeternitatis suae.... „I właśnie, drogi przy­

jacielu, chcę zamieszkiwać ten dom w tym jedynym celu, by tu kiedyś umrzeć po

chrześcijańsku."

Powiedzieliśmy wyżej, że godziny nasze­

go życia są policzone. Uderzenie ostatniej zapowie śmierć naszę. Śmierć bynajmniej nie przychodzi odrazu, gdyż Bóg posługuje się przyczynami drugiemi, aby w'ykonać z niemnjejszą łagodnością, jak potęgą, za­

miary swej Opatrzności względem wszech­

świata. To też jest odwiecznem zdaniem, że ś m i e r ć ma z a w s z e powód, który ją poprzedza.

Wśród licznych przyczyn śmiertelności, jedna z nich panuje nad innemi; nic inne­

go, jak tylko niewstrzemięźliwość, pro­

wadzi największą liczbę ludzi do grobu.

Pewien autor duchowny, chcąc tę prawdę uwydatnić, przedstawił ją pod formą sceny allego rycznej.

(27)

151 —

-6--- 3*#

Śmierć, powiada on, usiadłszy na tronie, A chciała wybrać pierwszego ministra, a kan­

dydaci na tę godność zjawili się tłumnie.

Febra, gorączka, kolki i choroby wszelkiego rodzaju, wojna, głód i zaraza przedstawiały swe żądania i podawały przyczyny, na któ­

rych je opierały. Naraz, wśród narad, usły­

szano zmieszany odgłos muzyki, tańców, śmiechów rozpustnych; następnie na czele kucharzów, ujrzano kobietę otyłą, ubraną strojnie, okazującą swoim nieskromnym śmie­

chem rozwiozłość i żarłoczność. Byłato nie­

wstrzemięźliwość. „Zróbcie jej miejsce," za­

wołała śmierć, „ona was wszystkich prze­

wyższa. Niewstrzemięźliwość jest wasza matką i żywicielką; wy jej zawdzięczacie wszelkie wasze powodzenie i potęgę. Onato zasługuje, by usiadła przy mym boku.“

Niewstrzemięźliwość, jak również i nie­

czystość, córka niewstrzemięźliwości, są przy­

czynami gtównemi zgonów przedwczesnych w szczególności. Ileżto istot w samym kwie­

cie zatruło się, prowadząc życie nieczyste!

Na szczęście, nie brak wyjątków od tej smutnej reguły. Wielu ludzi, jeszcze mło­

dych, żyjąc w niewinności, zostało zerwanych, jako lilije, ze zmiłowania bożego i w ten sposób, nie dotknęła ich zaraza występku.

Pochwycon jest, mówi Duch św., aby złość i

Mt--- --- *M

(28)

nie odmieniła umysłu jego, albo ohłudność aby nie oszukała duszę jego.

Bardzo często także śmierć przedwczesna dzieci jest kani, nałożoną na rodziców win­

nych. Dzieci nierównie mniej należą do swego ojca, matki, jak do Boga. który jest pierwszym sprawcą ich bytu; są tylko de­

pozytem, powierzonym rodzicom przez Stwór­

cę, zachowującym nad dziećmi własność

i niepozbywalną. Często się zdarza, iż wzywa Bóg do Siebie te dusze niewinne, za pomocą daru pobożności szczególnej; kiedyindziój chce je mieć szczególnie oddanemi na swą służbę i wzywa je do życia zakonnego.

Otóż znajdują się rodzice tak niemądrzy, iż nie uznają praw bożych i chcą położyć za­

wadę działaniu Jego łaski. Miasto oddać swe dzieci Ojcu niebieskiemu, jak On tego żąda, wprowadzają je do świątyń świata, poświęcają jo djabłu, wedle tych słów : im­

molaverunt filios suos et filias suas dae­

moniis i ofiarowali syuy swoje i córki swoje czartom (Ps. 105).

Książę Aleksander Hohenlohe przytacza w swych Pamiętnikach, iż spotkał pewną damę w towarzystwie jej dwu synów ; jeden miał lat 10, drugi 18, obaj cieszyli się zdro­

wiem kwitnącem. Rozmawiano o pobożności, o częstem przystępowaniu do Sakramentów św., jako środku zachowania cnoty w latach

$ < < ?

(29)

- 153 -

młodości. Owa pani nie pochwalała uczę- I

szczania do Sakramentów św., u osób mło­

dych i nawet ośmieliła się wyrzec: „ Wo ­ l a ł a b y m p a t r z e ć na ś m i e r ć o b u s y n ó w , n iż ż e b y s i ę m i e 1 i k o m u n i ­ k o w a ć t a k c z ę s t o . " „ Ni e m ó w p a ­ ni t a k z u c h w a l e , " odparł świątobliwy kapłan: „ Sa k r a m e n t a s a m P a n B ó g u s t a n o w i ł . " Rozmowa ta miała miejsce w miesiącu czerwcu. „23 grudnia," dodaje książę, „widziałem syna starszego w trumnie;

młodszy umarł 2 stycznia."

§ 4. Nauki szczególne, dawane przez śmierć. Ułomność człowieka, wielkość Boga.

Śmierć daje człowiekowi poznać uło­

mność naszę i zależność bezwzględną od Bo­

ga, Stwórcy naszego. Czytamy w Piśmie św.

(Jer. X V III, 2), że Pan rzekł pewnego dnia do proroka Jeremijasza: Wstań, a wstąp do domu garncarzowego, a tam usłyszysz słowa moje. Prorok wstał i udał się na miejsce wskazane. Ujrzał lam garncarza, który w ruch wprawiał koło i robił naczy­

nie gliniane; atoli zaledwie naczynie było zrobione, stłukło się w rękach rzemieślnika.

L- --- — --- ---

(30)

Ten, wziąwszy miękką glinę z naczynia po­

tłuczonego, utrwalił je na nowo i uczynił z niej natychmiast inne naczynie. Wtedy rzekł Pan Bóg do proroka: Iz a li jako ten garncarz nić mogę wam uczynić, domie Izraelski? mówi l'a n : oto jako glina w rę­

kach garncarzowych, takeście wy w ręce mojej, domie Izraelski.

Przez słowa te chciał Pan Bóg nauczyć wszystkich i pokazać nam, jak jesteśmy bez­

warunkowo, na życie, na śmierć i na zmar­

twychwstanie, w rękach Jego wszechmo- cności.

Bóg uczynił stworzenie ludzkie juko na­

czynie gliniane ; człowiek jest dziełem rąk Jego. Naczynie gliniane, nawet gdy jest w ogniu utrwalone, zawsze jest wielce kru­

che ; a gdy raz stłuczone, nikt nie potrafi go przywrócić do stanu pierwotnego. Sam tylko garncarz to potrafi, lecz tylko w chwili, gdy formuje naczynie i gdy glina jest je­

szcze miękką. Obraz to nietrwałości naszego życia, które byle nic zniszczyć może; obraz to również naszego zmartwychwstania,, któ­

rego dokonać może sam Bóg, i którego do­

kona z równą łatwością, jak naszego pier­

wotnego stworzenia.

Śmierć okazujo miłość człowieka wobec swego Stwórcy. Czemże są najwięksi kró­

lowie, gdy chwila ich najwyższa przychodzi ?

--- ^ --- --- — “ -5*:

i

(31)

- 155

• Mg~--- —--- ) ł Wielkość ich cała znika, padają ]ak unice­ , f

stwieni przed Bogiem, który icli stworzył i który sam tylko ukazuje się wtedy wiel­

kim i nieśmiertelnym. Szczęśliwi ci, którzy to uznać umieją. Cesarz Otton I I był tak o tern przekonany, że uważał za obowiązek, dla zbudowania swego ludu, dać mu widok swej śmierci. Wielki ten książę udał się do Bawaryi, gdy, w drodze, śmiertelnej uległ chorobie. Nie mogąc jechać dalej, kazał się zawieść do sąsiedniej kaplicy, poświęconej św. Ottonowi, gdzie postanowił umrzeć, jak na prawego przystało chrześcijanina. Mie­

szkańcy kraju przybiegli zewsząd, przedarli się nawet aż do kaplicy, dla widzenia księ­

cia; atoli oficerowie jego zmusili ich do wyjścia i zamknęli drzwi, pragnąc, by cho­

ry odpoczął. Ten, spostrzegłszy to, rzekł:

P o z w ó l c i e w e j ś ć l u d o w i : n i e c h p a t r z y n a ś m i e r ć c o s a r z a.

Święty Ferdynand, król Kastylii, który umarł w r. 1252, czując zbliżający się ko niec dni swych, kazał się przenieść do ko­

ścioła. Tam, otoczony biskupami, opatami i mnóstwem kapłanów, wobec swych baronów i ludu niezliczonego, książę ten, prawdziwie wielki, kazał się przyodziać w strój królew­

ski ; następnie, padłszy na twarz przed oł­

tarzem Pana: „O Boże, rzekł głosem niemal gasnącym, najwyższy Twórco nieba i ziemi,

T I

<j :• - -> O

(32)

156

a

Tyś sam wielki, Tyś sam nieśmiertelny!

My zaś jesteśmy tylko popiołem i pyłem.

Ty sam posiadasz dobra nieginące nigdy, a my, ze wszystkiemi naszemi majętnościa­

mi, jesteśmy skazani na łup śmierci. Śmierć przyszła po mnie : ogołaca mnie ze wszy­

stkich wielkości majestatu królewskiego. Ach!

przez najdroższy Krew Jezusa Chrystusa błagam Cię o przebaczenie mych grzechów i o przyjęcie mnie do królestwa wiecznego.11 Po tej modlitwie zdjął płaszcz królewski, odział się we Włosienicę, głowę posypał po­

piołem i przyjął święte Sakramenta z pobo­

żności;^ która za przykład posłużyła całemu ludowi. W dwa dni potem oddał swą świętą

duszę Bogu. (1). c. n.).

-->-'t&SSS§£>-c--

-s*#

(33)

157

1

FIORETTI

czyli

Kwiateczki świętego F r a n c is z k a z Assyźu,

K r o n i k a ś r e d n i o w i e c z n a .

W S T Ę P .

Kiedy, sześćset lat temu, już po całej Europie rozeszła wieść, podziw wzbudza­

jąca o cnotach i cudach św. Franciszka z Assyżu, jeden ze synów zakonnych tego świętego postanowił zebrać je w całość, dla zbudowania swoich współbraci. Byłato dla niego praca nader łatwa, a wdzięczna, gdyż zaledwie dopiero pół wieku minęło od owej chwili, kiedy błogosławiony jego zakono- dawca opuścił ziemię, by wieniec chwały otrzymać w niebiesiech; a ci z jego towa­

rzyszów, którzy mieli to szczęście żyć w je­

go otoczeniu w ostatnich latach jego ziem­

skiego żywota, niewypowiedzianym żalem przejęei, głosili bez przestanku wszystko, co

(34)

- 158 -

---

A

tylko wiedzieli o oudownem życiu św. Pa- tryjarchy. Nadto gorliwemu zakonnikowi udzieli! Stwórca wszystkich niemal warun­

ków, jakich potrzeba było do wykonania powziętego zamiaru; a więc nadzwyczajną

•łatwość wysłowienia, niezrównany wdzięk, prostotę gołębią, a ponad to wszystko pobo­

żność prawdziwie aniejską. Wziął się tedy do dzieła.

Przedewszystkiem przedstawił sobie życie św. Franciszka i pierwszych jego towarzy­

szów, jako obszerny ogród. Zbiera w nim z każdego gatunku cnoty po jednej, zbiera cud, który się tu jego oczom nawinie i czyni z tego wszystkiego wiązankę, którą wdzię­

cznie nazywa Fioretti czyli Kwiateczkami św. Franciszka.

Lecz jeden był kwiat, który swoją wonią i pięknością pośród innych celował. Zmie­

szać go z innemi, znaczyło dlań tyle, co utracić całą jego świetność i wspaniałość;

trzeba go było zatem umieścić osobno, a w ten sposób przedstawić go w całej pełni jogo wdzięku. Pojął to dobrze pobożny Fran­

ciszkanin i dlatego drugiej części swego dzieła dał tytuł: „Rozważania o poświęce­

niu się i o św. Stygmatach św. Franciszka.“

Następnie dwaj towarzysze świętego zwró­

cili na siebie uwagę autora. Charakter ich zrazu, jedynie z pozoru sądząc, tak żywo

\

* - - ■ ■■■■.. ..i. — --- . ^

(35)

159 -

r --- t

go zajął, iż powziął zamiar przynajmniej w głównych konturach skreślić żywoty tych braci. Zaczął od żywotu brata .Junipera.

Żywot, który miał przedstawić, był wr swym rodzaju osobliwym, dlatego też chciał autor, aby i zewnętrzna jego forma odpowiadała treści. A pod tym względem powiodło mu się tak świetnie, że w istocie niemożliwem było, by jego praca lepiej wypadła.

Wziąwszy do ręki pierwszy rozdział życia brata Junipera, napróżnobyś szukał, miły czytelniku, szczegółów o jego pochodzeniu i powołaniu do zakonu... nic tu podobnego kie znajdziesz, ale, przeciwnie, to ci zresztą już tytuł tego dziełka wskazuje; oto masz historyją, ale historyją tak dziwną i nie­

zwykłą, że będzie ona dla ciebie prawdziwą niespodzianką, (idy bliżej badaliśmy, prze­

konaliśmy się, że nadzieje, jakieśmy żywili o tym ustępie „Kwiateczków,“ zupełnie nas zawiodły. Gdy znów chcieliśmy zdać sobie sprawę ze wszystkich szczegółów tego ży­

ciorysu, opierając na zasadach, jakie nam wiara podaje, wtedy zdało się nam, jakoby (o życie pałało jeszcze czemś większem, niż żądzą umartwień. Nakoniec wreszcie zna­

leźliśmy jedyny i prawdziwy powód, dla którego to życie tak niezwykłem nam się wydało. Mianowicie w trzecim rozdziale ży­

wota brata Junipera czytamy, że uciążliwe U --- ' .+.1

(36)

160 •-

I prace, jakiemi go obarczono w domu pe­

wnego pana, imieniem Mikołaja, niezmier­

nie go przygnębiły, a nadto dowiadujemy się, że biednego brata Junipera tak okropnie zbito po głowie, że już od tego czasu nigdy zupełnie do zdrowia nie wrócił. Nakoniee wyznać musimy, że całe to życie jest pełne przykładów cnoty, na widok których milkną drwiące usta mędrków; a kiedy już pozna­

my przyczynę, która była sprężyną tych świętych wyskoków jego gorliwości, wtedy zachwycamy się tym obrazkiem życia lu­

dzkiego, skreślonym z taką prostotą i wdzię­

kiem.

Po żywocie brata Junipera następuje ży­

ciorys brata Idziego. Z łatwością poznajemy w nim ucznia św. Franciszka, a zarazem podziwiamy jego wierność w naśladowaniu cnót tego, którego sobie za wzór obrał.

Nareszcie kończy się dziełko „Fiorettiu naukami brata Idziego. Wcale nie są one uczonemi rozprawkami, ani nie zamykają w sobie abstrakcyjnej teoryi o cnotach, al­

bowiem świątobliwy brat Idzi roztropnie osądził, że lepiej mniej rozprawiać o cno­

tach, a więcej je wykonywać.

Tą zasadą żył i oddycha,! św. Franciszek i jego pierwsi towarzysze i ona to zniewoliła go do praktykowania jedynie cnót, a nie troszczenia się o resztę. Z tego wszystkiego

M

(37)

- 161 -

---- --- 5*#

/j> wydaje się, jakoby autor „Kwiatecekówu chciał nam w końcu powiedzieć: „Podzi­

wialiście świętych, których cuda wam opi­

sałem, ale to nie wystarcza. Przedewszy- stkiem trzeba wam naśladować cnoty; — oto macie cnoty, do wykonywania których weź­

cie się gorąco, oto sposoby, jak się do nich zabrać macie. Następnie przedstawia nam autor w sposób pełen prostoty owoce, jakie odniesiemy z wiernego praktykowania tych cnót, a z drugiej strony zaślepienie łych, którzy je zaniedbują. Oto w ten sposób kończą się „F io re tti11 na c h w a ł ę Jezusa Chrystusa i J e g o u b o g i e g o s ł u ż k i św. F r a n c i s z k a .

Przeglądając tę zajmującą kronikę, żałujemy tylko jednej rzeczy, t. j., że imię jej autora pozostało nieznane Ł). Pożądaną byłoby rze­

czą dowiedzieć się, komu zawdzięczamy ową

*) P o d łu g W a d in g a , auto re m K w i a t e c e k ó w

b y ł je d e n ze w spółczesnych św. Franciszkow i, im ie n ie m U golin z Góry N ajśw. Maryi P anny, ale, czyniąc U g olina s ły n n y m historykiem w s p ó łcze ­ snym b ł. Ja n o w i F irm in o w i, s ły nny nnnalista, sam nastręcza n a m sposobność do posądzenia go o nie ­ d o k ła d n o ś ć ; alb o w ie m na podstaw ie tej hypotezy, U golin nie m ó g łb y zacząć pisać swój historyi o bł.

F irm in ie ja k dopiero licząc przeszło sto lat swego życia. (Patrz B o lla n d y stó w : „ Ś w . F r a n c i s z e k z A s - s y z u“ pod d nie m 7 października).

8 w

$>•€--- —-- — ---- -5-i#

(38)

-- i GS -

#»«---

, n

radosc, jakiej doznajemy, podziękować mu serdecznie, a wreszcie powtórzyć tę podzię­

kę przed obliczem Boga. Dlaczego jednak zakrył swe imię przed ludźmi — niewia­

domo. Atoli na pewno możemy sądzić z te­

go dziełka, że autorem jego był zakonnik reguły św. Franciszka, który żył około koń­

ca X II I wieku, lecz długie poszukiwania, jakieśmy w tym kierunku poczynili, nie do­

prowadziły nas do żadnego pewnego rezul­

tatu.

A ch ! z pewnością, dobry zakonnik nie życzył sobie nieśmiertelności na ziemi, lecz, wraz ze swoim św. 0. Franciszkiem, w nie- biesiech. Jakąż bowTiem korzyść mogło przy­

nieść obcemu wędrowcowi na ziemi, pozo­

stawienie swego nazwiska potomności? Kie­

dy się jest prawdziwym chrześcijaninem, kiedy się czuje w sercu ogień miłości Bożej, a kiedy nadto człowiek nie wzdryga się przed tą szlachetną, a świętą żądzą cierpień, słusznie może uważać sobie za prawdziwe śzczęście, że w 500 lat potem napotyka te karty pełne słodyczy, że mogą jego znużo­

ne oczy spocząć na tych nKwiałeceTcach,u a wreszcie, że może się zachwycać tą roz­

koszną wonią, jaką ze siebie wydają. W nich bowiem przebija serdeczna pobożność z poe- zyją, pełną słodyczy, wdzięku i prostoty.

(39)

r

Również i Włochy zaliczają ten dawny utwór swego języka do najcenniejszych po­

mników swojej literatury, a i do dziś dnia nie przestają go lubieć i podziwiać.

(0. d. n.).

163

— —

Kongres Eucharystyczny w Paryżu.

od 2 do 6 lipca 1888.

Niejeden z nas, idąc ludnym szlakiem głównych ulic wielkiego miasta, w ślad za śpieszącym się tłumem, zboczył może nagle do stojącej otworem świątyni Pańskiej i do­

znał w pełni podniosłego wrażenia, płyną­

cego już z samejże sprzeczności gwaru ze­

wnętrznego, a uciszenia świętego miejsca.

Na ulicy rojno i gwarno, płynie ludzka fala, goniąc za marami szczęścia, wielkości, do­

statków, używania, zacieśnia się w ziemskich sprawach i troskach i zachodach, a tymcza­

sem w cichym kościołku, samotna lampka płonie przed odosobnionym, opuszczonym, za- ,<--- ©

----------------------------> ćr

(40)

- 164 -

--- pomnianym i obrażanym Panem, który, po­

wodowany miłością, zostaje i mieszka mię­

dzy ludźmi, i przebacza, i czeka, ażali się wśród tego tłumu nie znajdzie jaka dusza zbolała, zbiedzona, złamana nieszczęściem czy winą., zawodem czy rozczarowaniem życia, i skołatanej głowy nie złoży na stop­

niach ołtarza, skrwawionego serca nie przy­

niesie tam w łzawej o pocieszenie modli­

twie. A prócz smutnych i cierpiących, raz poraź zjawiają się i szlachetne i miłujące dusze, których rani opuszczenie Boskiego Mistrza, któro pałają żądzą zadośćuczynienia za grzechy i obojętność świata, które przy­

chodzą bezinteresownie: nie aby żebrać i prosić, lecz, aby chwalić Pana na niebie, utajonego w anielskim Chlebie, dziękczy­

nieniem Bogu za własną Jego chwałę, w podniosłej myśli, brzmiącej tak wspaniale w pieśni anielskiej, która przy każdej mszy świętej bywa powtarzaną, z kościelnem jej rozszerzeniem : „Laudamus te, benedicimus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus Tibi, propter magnam gloriam Tuam. “

Ta potrzeba uwolnienia i wynagrodzenia potęguje się w naszych mętnych, a smut­

nych czasach, a najżywsze on ej odbicie znajdujemy we Francyi, tej katolickiej, po­

bożnej, miłosiernej Francyi, o duszy na

A

Cytaty

Powiązane dokumenty

już na długie lata przedtem pochwalił dowód miłości, jaki złożyło kilku chrześcijan, którzy, ofiarując swe osoby w miejsce innych, poddali się pod jarzmo

dzę dalej tego rachunku. Wszakże, któżby się ośmielił tw ierdzić, że 011 koniecznym nie jest? Gdyby każdy z nas chciał go na prawdę uczynić, otrzymałby

dzieć, że jeżeli Ojciec św. Oto jest pomieszanie i naciąganie pojęć. d., które inaczej określa nauka, a inaczej profani. Dopóki ci ostatni nie poddadzą się

stających, zaopatrzonych w podwójny zamek i zawiasy, aby w nocy szczególniej były zamknięte na dwa k lu cze, z których jeden znajdować się będzie u

uszowa miała się odprawić przy zamkniętych drzwiach, których strzegły warty zewnątrz włoskie, wewnątrz papieskie, przeto Ojciec święty miał wejść do

cznie i hierarehija schizmatycka, mimo swej znanej nienawiści do Rzymu, albo się będzie m usiała p o d ­ dać, albo się ujrzy opuszczoną przez trzodę swoję. T

Stawamy do każdej uczciwej i rozsądnej pracy, która zdolna jest powstrzymać złe następstwa tego rozporządzenia, które z pewnością Najprzewieleb- niejszy

gólniejszej miłości, którem jesteśmy dla niej przejęci, tein większą napełnia Nas żałością na widok te g o , co się w niej, z krzywdą religii i