i® Rok VI. Czerwiec 1889. Nr. 12. S)
M O H O
TRZECI EGO Z A K O N U
S w . €1. F r a n c is z k a .
: Wychodzi w zeszytach m i e s i ę c z n i e i koszluje m u i t :
w K rakow ie 5 0 centów;
| z przesyłką do Austryji 6 5 centów, do Niem iec 2 I m. 5 0 fen., do Francyi i W io ch 2 franki,
do Am eryki l/t dolara.
Pojedyńczy zeszyt w K rakow ie 5 centów.
■i p r z e s y ł k ą 7 ct. — 14 fe n .
: Redaktor I Wydawca: Dr. Władysław Mlfkowskl.
KKDA.KCY.I4 i ADMINISTRACJA
w K N I Ę C tA M I K A T O L IC K IE J
Dra W ładysław a Slilkowskiego w Krakowie. @)
i M M I U I I I I I I I I I I I I I | | | | | | I I I M l I 1 5-:| I I I I iluii,
1 1 » i » ł > i 11 fji i n t m i i i 11 i i
iii rn m
iiiiir n r * tv r r t i j
SPIS RZECZY.
0 4 Redakcyi 705
De profundis. Wiersz p. M. 0 . S. . . . ■ 707 Kilka uwag o rozpoznawaniu u nas duch* Bo
żego, szatańskiego i ludzkiego (Dok.) . . 709 Fioretti, czyli kwiateozki św. Franoiazka 1 Vs-
syżu (0. d . ) ...721 M yśli św. Franciszka z A s s y ż u ... 732 Rozmaitości. O wolności rei. w Rosyi . . . 741 K ro n io zk a ...749 B i b l i j o g r a f i j a ... ...
N e k r o l o g i j a ... ...7C2 Spis .rzeczy
Kalendarzyk.
W DliUKAKNI ZW IĄZKO W ĆJ w KRAKOW IE
pod zarządem A. SijjtwakitfO.
- 70fi
n
04 Rcdakcyi.
Zeszyt obecny kończy s z ó s t y rok naszego pisem ka.
W roczniku s i ó d m y m , zaczyna
jącym sie z dniem 1 lipca r. b. bę
dziemy się s ta ra li, obok ukończenia artykułów większych, których z p o wodu szczupłości ram naszego „E cha“
nie mogliśmy ukończyć w roczniku bieżący m , drukow ać zapowiedziane w roku zeszłym, a także nowe zaj
mujące prace, jak p rześliczn e: W ra
żenia z podróży do Jerozolimy i Ga
lilei, dalej nadesłaną nam pracę W«°
Sal. Jenknera, tłóm acza dziełka, ks.
Biskupa de la Bouillerie, p. n. „Prze
najśw iętszy Sakram ent i życie chrze
ścijańskie* pod ty tu łem : O wierze i łagodności św. Antoniego; n astę
pnie kilka prac znanego zaszczy-
« 23 f
P < --- =►#
706
r tnie w literaturze religijnej autora 0. Adryjana Osmółowskiego. Zgrom.
0 0 . B ernardynów , specyjalnie dla
„E cha“ napisanych i wiele innych, które już to m am y przygotowane do druku, już przyrzeczone.
Zastęp naszyć]? współpracowników powiększył sio, i starać się będziemy pisemko nasze ulepszać wciąż, nie podwyższając dotychczasowej n ad zwyczaj niskiej ceny prenum eracyj- nej. Dlatego niech nam wolno bo
dzie zakończyć p rośbą do Czytelni
ków o poparcie naszych usiłowań, przez zjednywanie nam Abonentów, aby, w myśl Ojca świętego, dobra p rasa mogła szerzyć zbawienną pro pagandę.
----
U
D e p r o fu n d is cla m a vi ad Te, D om ine. P sa lm 129.
Z serc głębokości, do Ciebie, Panie, Dziś ulatuje bolesny jęk,
Usłysz strapionych łzawe błaganie I cierpień ludu Twojego dźwięk.
Bo jeśli zechcesz toń naszych zbrodni Sprawiedliwością ogarnąć Twą, Zginiemy wszyscy, łaski niegodni, Więc spojrzyj na nas, litością swą.
Ty jesteś, Panie, Sędzią wszechświata, A chociaż ciemny win naszych zmrok, Jednak zwątpienie nas nie przygniata , I Ciebie szuka ufności wzrok.
W chwili, gdy ranna zorza zaświta Nadziei naszej wznosi się śpiew, Którym noc każdą naród nasz wita, Wstrzymując, Panie, Twój słuszny gniew.
Boże! Ty rzekłeś, że zmiłowania W sercu Twem płynie łask cały zdrój,
\! ---
--- --- --- --- --- --- --- --- - --- --- ;--- -
- 708
Że chociaż winien Twego karania, Wybawisz z nędzy ten naród Swój.
Więc wspomnij, Panie, na słowo Twoje, I nie pogardzaj dziełem Swych rijk, Lecz miłosierdzia otwórz nam zdroje I z głębokości wybaw nas mijk.
M . O. S.
H
v
#-<r
v
r - 709 -
K I L K A U W A G
o rozpoznawaniu w nas ducha Bożego, szatańskiego i ludzkiego.
Z tego, cośmy powiedzieli o wpływie na iiaszij, duszę ducha Bożego i ducha szatań
skiego, wniosek zrobić możemy, iż te dwa duchy działają we wręcz przeciwnym sobie kierunku. Pierwszy podnosi nas, uszlache
tnia i do Pana Boga zbliża; drugi stara się poniżyć, zepsuć i od Pana Boga odwrócić.
Duch zaś ludzki, narażony na oba wpływy, a osłabiony przez grzech pierworodny, chwieje się, i to na jednę, to na drugą przychyla się stro n ę; a w miarę tego, ku której się bardziej przychyla, z tą jednoczy się duchem. Jeśli dusza ludzka, obdarzona przedziwnemi władzami rozumu i woli, i in- uemi jeszcze, będąceini następstwem połą
czenia jej z ciałem, władz tych używa pra
widłowo, współpracując wciąż z łaską Bożą, a walcząc ze ziemi pokusam i, natenczas
III.
t *
- 710 —
t działa pod wpływem ducha Bożego, z któ
rym się mniej więcej ściśle jednoczy. Jeśli zaś władz swych nadużywa, wbrew woli Bożej, wynosi się w pysze po nad innych, gdy jij, duch światowy ogarnie, lub służy swym rozkiełznanym namiętnościom, gdy ją duch cielesny pochłonie; wówczas prze
ciwko złemu wpływowi słabo lub wcale nie broniąc się, działa pod wpływem ducha szatańskiego, który stara się te żądze je szcze bardziej rozżarzyć i z którym się wtedy mniej więcej ściśle jednoczy. Tak więc duch ludzki, w miarę tego, jakiemu wpływowi bardziej ulega, staje się sam mniej więcej Bożym lub szatańskim. Ale uie zawsze szatan jest źródłem złego, któ
rego się człowiek dopuszcza; i bez jego wpływu mnóstwo się złego dzieje, w skutek osłabienia i zepsucia natury ludzkiej przez grzech pierworodny. Z tego źródła wy
pływa mianowicie ów zwrot ustawiczny ku sobie samemu, ku dogodzeniu swej własnej korzyści lub własnemu upodobaniu, który nazywamy miłością własną. Miłość własna, to jakoby środkowy punkt, dookół którego obracają, się wszystkie poruszenia naszej zepsutej natury; a całe życie nasze, to ja
koby ustawiczna walka, by się od tego punktu oderwać i dążyć tam, dokąd nas miłość Boża wiedzie. Kto zaś w tym wzglę
9- < r
dzie nie walczy lub walczy niedbale, ten łatwo upadnie, i o wielką stratę moralną swą duszę przyprawi. Przypatrzmyż się te
raz pokrótce, jak nasza natura, miłością własną pobudzana, stara się sobie dogodzić.
Więc najprzód dogadza sobie co do swych własnych upodobań •• lubi pewne wygódki, dłuższy wypoczynek, pod pozorem słabego zdrowia, lubi dogadzać swemu podniebieniu, szuka nowinek, bawi się błahemi lub nie- dorzecznemi nawet rozmowami, goni wciąż za rozmaitemi przyjemnostkami, bojąc się tego wszystkiego, coby ich pozbawić mo
gło. Gdy zaś z konieczności trzeba sobie czegoś odmówić, czyni to z przykrością, i ze wstrętem jakiebądź, choćby niezbyt gnio
tące, jarzmo przyjmuje. A zdarza się to wszystko nawet osobom dość zacnym i po
bożnym, lecz nie dość umartwionym. Po- wtóre: natura ma przyjemność w dostatkach i zbytkach, lubi piękne pomieszkanie, stroje, powozy, pragnie zysków co najwięcej, by sobie w tym względzie dogodzić, a gdy w skutek jakichś nieprzewidzianych okoli
czności i poniesionych strat swym zaclice- niom zadośćuczynić nie jest w stanie, skar
ży się wciąż i narzeka. A to upodobanie do błyszczenia na świocie tak nieraz po
chłania całą duszę, że wówczas o życiu
i y
->•»
«H g-
wyższem, duchowem, nadprzyrodzonem i mowy być nie może.
Po trzecie: natura lubi poważanie i cześć u ludzi; lęka się zaś wszelkiego lekceważe
nia, a tembardziej pogardy. Sama chętnie pochlebia i kłania się potężnym tego świata, lubi, by się jej także kłaniano i po
chlebiano i długo chowa w sercu urazę za doznaną zniewagę.
Po czwarte: natura lubi się chełpić. Cheł
pi się ze swego urodzenia, ze swych sto
sunków, ze swego stanowiska i znaczenia na świecie, chełpi się ze swej umiejętności, a nawet z powierzchowności sam ej; gdyby zaś tych zalet nie umiał ktoś dość cenić i uznawać, obraża się i gniewa.
N atura wreszcie we wzajemnych stosun
kach przyjaźni szuka więcej swego upodo
bania, niż dobra bliźnich; nie jest dla nich ofiarną, a jeśli coś w tym względzie czyni, to albo dla dogodzenia swemu naturalnemu dobremu popędowi, albo dla oka ludzkiego.
Wiele jest jeszcze innych objawów dzia
łania naszej, przez miłość własną zepsutej natury. Niekiedy przybiera ona jednak bar
wę cnoty. Ktoś naprzykład skory jest bar
dzo do usłużenia bliźniemu, do podania mu pomocy w pewnej okoliczności, przemyśl
nym w wynalezieniu potrzebnych ku temu środków. Sądziłbyś, że to jest wzór po-
<--- ^
- 713 -
N«--- ---— --- - X 8
l
święcenia i miłości bliźniego; tymczasem to może być popęd żywej, czynnej, potrze
bującej ciągłego ruchu i działania natury, która, służąc w ten sposób bliźniemu, i so
bie samej dogadza. Ktoś znowu trudnym jest do gniew u: nawet przykrości, dozna
wane od ludzi, cierpliwie znosi. Sądziłbyś, żo to jest wzór łagodności i dobroci; tym czasem to może być natura ciężka i flegma
tyczna, trudna do zewnętrznego poruszenia, choć wewnątrz niezadowolniona. Ktoś wre
szcie wydaje się być pobożnym, na modli
twie obfite łzy wylewa. Sądziłbyś, że to jest dusza nadzwyczajnemi przez Pana Bo
ga łaskami nawiedzana; tymczasem to mo
że być natura tkliwa, nerwowa, która w sku
tek jakiejś szczęśliwej okoliczności lub miłej nowiny rozrzewniła się i rozpłakała. Niech się tylko zmienią okoliczności lub inna ja
kaś przykra nadejdzie wiadomość, to i uspo
sobienie się zmieni i łzy gdzieś przepadną.
Te rozmaite objawy działania naszej na
tury, o których była mowa i na dnie któ
rych zawsze jest miłość własna, nazywamy działaniem w nas ducha ludzkiego. Nie
bezpieczny to jest nieprzyjaciel, gdyż go zawsze ze sobą nosimy i w sobie mamy.
Szatan z zewnątrz i nieustawicznie na nas uderza; miłość zaś własna wewnątrz nas mieszka i ani na chwilę spokoju nam nie
f \
$*<r--- ^4«
--- >*# 714
/ 1 _ &
daje. Dlatego musimy wciąż czuwać nad sobą i bezprzerwnie ją zwalczać duchem zaparcia się, który nam Pan Bóg, jako la
skę, do duszy wlewa. W tym mianowicie względzie słowa Pana Jezusa: „Kto się nie zaprze siebie samego, nie jest mnie go
dzien", mają dla nas żywotne znaczenie.
Wszakże musimy i to zauważyć, iż natura, jakkolwiek pragnie sobie zawsze dogodzić, wymaga od nas niekiedy rzeczy godziwej.
Tak pewne stanowisko społeczne, stosunki z ludźmi, zresztą samo wychowanie i przy
zwyczajenie, zniewala do jakiegoś wyróżnie
nia się w rzeczach zewnętrznych, a nawet do pewnego blasku, odpowiedniego stano
wisku. Ale zadośćczyniąc tej społecznej po
trzebie, powinniśmy strzedz serce nasze od zbytniego przeceniania i przywiązania do owych rzeczy zewnętrznych, gdyż za
wsze i na każdem stanowisku są nieomylną prawdą słowa Zbawiciela: „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest króle
stwo niebieskie" *).
Nakoniec: miłość własna, jako pokusa, na
pastuje ludzi najzacniejszych i całkowicie Panu Bogu oddanych. „Nie ma wątpliwo
ści, powiada kard. B o n a2), że w naszem
*) S. Mat. 5, 3. 2) W swćrn piśmie „O rozpo
znaniu duchów", wydanem jeszcze w XVII w. po
9*0--- 5*®
715 P “
postępowaniu i wewnętrznem usposobieniu odbywa się ustawiczne krążenie, bezprzer- wny zwrot od nas ku nam samym, który niekiedy zaledwie dostrzedz możemy. Za
wsze pozostaje w naszem sercu jakiś ko
rzeń miłości własnej, tak niekiedy delika
tny i trudny do ujęcia, że go nawet nie przeczuwamy, i zdaje się nam, iż coś do
skonale czynimy, wówczas, gdy jeszcze da
lecy jesteśmy od tego, by duch Boży i zu
pełnie bezinteresowny kierował każdym kro
kiem naszym.11
Wszakże co innego jest rządzić się w swem postępowaniu miłością własną, a co innego być na tę pokusę narażonym. Dwie są szczególnie cechy, po których się po
znaje, iż dusza nie rządzi się miłością wła
sną, nie poddaje się jej niewolniczo, lecz walczy z nią i odpycha, jako szkodliwą po
kusę : 1) jestto czystość intencyi. Kto bo
wiem wszystkie prace swoje składa w ofie
rze Panu Bogu, kto nie zrobi żadnego kro
ku, tak w życiu zewnętrznem jako i we
wnętrznem, by go wprzód nie polecić Te
mu, od którego wszelkie źródło łaski na nas spływa, a podszepty miłości własnej, które pomimo to wciąż go napastują, od-
łacinie. Cytujemy z przekładu niem ieckiego, gdyż nie posiadamy oryginału. (Roz. lii).
Ł -
-
716
*»*«- —---S-ł#
/ V i
dala od siebie i stanowczo odpycha, — ten ma intencyją czystą, a walka z miłością własną nietylko mu nie zaszkodzi, lecz je
szcze za zasługę może mu być poczytana.
Kto zaś, przeciwnie, powodowany miłością własną, jak to się często na świecie zdarza, rozpoczyna jakiś krok w życiu, ten snadź jej ulega i nią się rządzi, z wielką swej duszy szkodą. 2) jestto prędkie i łatwe po
słuszeństwo. Przypuśćmy, że pewna osobfl, oddana Panu Bogu w życiu zakonnem, ma jakiś naturalny popęd do jakiejś pracy, a przynajmniej do sposobu jej wykonania.
Jeśli przełożeni użyją ją do innej pracy lub każą tamtę inaczej wykonać, a ona odrazu chętnie stosuje się do ich woli, starając się przytem w sobie przełamać pewien opór, czy niezadowolenie, które pomimo jej chęci w sercu zjawić się mogło; wówczas powie
dzieć możemy, iż ta osoba skutecznie, a z pożytkiem dla swej duszy z miłością wła
sną walczy. Gdyby zaś słuchała niechę
tnie, chciała pozostać przy swem zajęciu lub przynajmniej koniecznie po swojemu je wykonywać; wówczas byłoby to znakiem pewnym, że się poddaje naturze i ulega podszeptom miłości własnej, tak bardzo dla duszy szkodliwym. Jeśli więc duch ludzki, pod postacią miłości własnej, tak jest nawet dla dusz pobożnych niebezpiecznym ; to cóż
---
dopiero mówić o duszach, wylanych na ży
cie zewnętrzne, niedbałych o swój postęp duchowy, nieumartwionych, nieczujących na
wet potrzeby powściągania swych złych żądz i upodobań ? O ileż to spustoszeń mo
ralnych, ile klęsk i nieszczęść w skutek tego dzieje się na świecie ! . . .
Sw. Jan powiedział: «Najmilsi, nie każ
demu duchowi wierzcie, ale doświadczajcie duchów, jeśli z Boga są" ł). Stąd wynika, że tylko takiemu człowiekowi można dać wiarę, i tak pod względem nauki jako i mo
ralności całkowicie zaufać, którego ożywia duch Boży, jedynie dobry i prawdziwy, wówczas, gdy inne dwa na manowce błędu lub na bezdroże zepsucia zwykle prowa
dzą. Po wtóre: z tych słów wynika także, iż powinniśmy „doświadczać duchów", t. j. sta
rać się rozeznawać jakie są i jakie jest ich źródło: czy od Pana Boga, czy skądinąd płyną. To więc rozpoznanie duchów, ku ułatwieniu którego bodajby choć w części przyczyniła się niniejsza książeczka, jest na
szym obowiązkiem, a przytem nie jest za
wsze rzeczą dość łatwą. Niekiedy Pan Bóg może z łaski ten dar rozpoznania duchów
*) Ś. Jan, 4, 1.
»<
Ł<r---
— 718 —
udzielić, gdyż św. Paweł, wyliczając rozma
ite dary Boże, powiada: „Drugiemu dane bywa czynienie cudów, drugiemu proro
ctwo, drugiemu rozeznanie duchów i t. d.“ r ).
Ależ dar taki bywa nadzwyczajną, łaską i zdarza się zbyt rzadko; najczęściej zaś umiejętność rozeznania duchów musi być nabytą. Do jej nabycia potrzeba stosownej nauki, szczególnie gruntownej znajomości prawd Bożych; potrzeba niemałego do
świadczenia w kierowaniu dusz, świadomego dobrze rozmaitych słabości serca ludzkiego;
potrzeba przytem gorącej a pokornej mo
dlitwy o światło w tym względzie, gdyż je
śli nic nie możemy bez pomocy Bożej, to tembardziej ona jest nieodzowną w tak wa
żnej rzeczy. W ogóle naprzykład wiemy, iż duch Boży, to duch pokory, zaparcia się, miłości, — a duch szatański, to duch prze
wrotności i niepokoju, — duch zaś ludzki to duch miłości własnej, wciąż w naszem sercu czynnej, wskutek zepsucia naszej na
tury przez grzech pierworodny; w szcze
gólnym jednak wypadku nieraz dość tru
dno bywa o rzec: czy działa w nas jedynie duch ludzki, czy też i szatański razem, lub też czy więcej duch B»ży, czy też ludzki, tylko w pewnej danej wpływa czynności.
>) 1 Kor. 12, 10.
I K ---
V
Zapewne znamiona tych duchów, któreśmy w krótkości podali, mogą nam poniekąd to zadanie ułatwić; jednak bez łaski Bożej nie mogliśmy ich z całą stanowczością rozstrzy
gnąć, a stosownej i skutecznej podać bli
źniemu rady.
W końcu dodajmy, że jeśli umiejętność rozpoznania duchów \d la wszystkich zasta
nawiających się nad sobą, a dbałych o swe zbawienie ludzi, jest rzeczą pożyteczną; to dla przewodników dusz, dla sędziów su
mienia ludzkiego, ona jest konieczną. Więc nadewszystko do jej nabycia obowiązani są przewodnicy dusz, by mogli sumiennie za
dośćuczynić: swym obowiązkom, a duszom sobie powierzonym prawdziwie zbawienną nieść pomoc.
K s. J. Sowiński.
W<-
V Y
/
> I
«HS-
- '721 —
*><---
FIORETTI
czyli
Kwiateczki świętego F r a n c i s z k a z Assyżu.
Kronika średniowieczna.
(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 11, str. 6 6 t).
R O Z D Z I A Ł XV.
Święta Klara na uczcie w klasztorze Ma
tki Boskiej Anielskiej.
Podczas pobytu iw . Franciszka w .A ssy
żu, święta Klara miała zaszczyt widzieć go często w swoim klasztorze, i, co więcej otrzymywać niejednokrotnie rady z ust świę
tego P atry jarc h y .J) Nie poprzestając jednak
') Chwalebna ta dziewica pochodziła ze szla
chetnej i zamożnej rodziny Asyskiój. W ośm na-
stym roku sw ego życia (r. 1212) będąc w kościele
M. B. Anielskiej na nabożeńsw ie pasyjnem, po raz
pierwszy u słyszała św iętego Franciszka, który w ła
śnie do ludu p rzem a w ia ł; słow a św iętego tak jej
do serca trafiły, że odtąd postanow iła świat, opu-
V
. ł na tern, pragnęła usilnie zasiąść, by raz je
den przynajmniej, do uczty ze św. Franci
szkiem ; ale święty odmawiał ustawicznie jej prośbie. Tymczasem towarzysze naszego świętego, którym nie było obcem życzenie św. Klary, jednego dnia tak zagadnęli świę
tego Patryjarchę: „Ojcze, nam się wydaje, że twoje postępowanie (z siostrą Klarą) jest nieco za ostre i wcale nie pochodzi z natchnienia Bożego. Ta świątobliwa i Pana Boga tak miłująca dziewica, pragnie razem z Tobą, Ojcze, spożyć wieczerzę, i ty jej chcesz odmówić takiej drobnostki ? Chyba zapomniałeś, że ona, posłuszna twoim sło
wom, wyzuła się natychmiast ze wszystkich swych bogactw i zaszczytów światowych ?...
ścić i całkow icie p ośw ięcić się Bogu. Za nią wkrót
ce poszła jej siostra Agnieszka, która również do końca w ytrw ała w sw em pow ołaniu, mimo cięż
kich pokus, usiłujących ją odw ieść od zam ierzo
nego celu. Św. Franciszek zaraz obie siostry osa
dził w jednym domu, w bliskości k ościoła św. Da- m ija n a ; a kiedy niedługo potem w iele innych p o bożnych dziewic przyłączyło się do nich, wtedy św. Patryjarcha założył now y klasztor, zamiano
wawszy jego opatką św . Klarę. T o zgromadzenie św iętej Klary, k tó re "b yło zarazem d r u g i m zako
nem św. Franciszka ( „ Z a k o n B r a c i m n i e j s z y c h “ b y ł bow iem p i e r w s z y m), zostało na
zwane zgrom adzeniem „Damijanek“, także „Sióstr
ub ogich ”, albo wreszcie „Klarysek.“ P a tr z św. B o
naw entu ra.
-
m
-fcK---“M l I Przecież ty, Ojcze, zażądałeś czegoś więk
szego od niej, a nie odmówiła ci, — jest następnie twoją córką duchowną, a więc nie powinieneś jej sobie zrażać."
„A więc wy sądzicie", odpowiedział św.
Franciszek, „że dla tych przyczyn powinie
nem już się jej zupełnie oddać na usługi ?“
„Tak ojcze11, „odpowiedzieli bracia11 „siostra ta zasługuje na to, ażebyś jej uczynił to, czego żąda?11 „Więc dobrze, odpowie święty, zgadzam się najzupełniej z waszem zda
niem, ale ażeby naszej siostrze sprawić je szcze większą przyjemność,' urządźmy tę ucztę w klasztorze M. 15. Anielskiej. — Od dłuższego już bowiem czasu pozostaje cią
gle zamknięta u św. Damijana, dlatego też nieopisanem będzie dla niej szczęścienl, gdy znowu ujrzy ton klasztor, w którym, zrzekłszy się tego świata honorów, poślu
biła Jezusa Chrystusa; oto tu właśnie zbie
rzemy się na ucztę.11
Zatem w dniu oznaczonym na ucztę, św.
Klara, wraz z jedną ze swych Sióstr zakon
nych, udała się z klasztoru św. Damijana, do M. B. Anielskiej, przyczem towarzyszyło jej także kilku innych braci. Skoro tylko na miejsce przybyła, padła natychmiast na kolana u stóp ołtarza, przed którym nieda
wno jej włosy obcięto i welon zakonny za
łożono. Lecz zanim jeszcze nadeszła pora
A V
i g j Q > - o ---o - # #
- 724 -
# « r ❖i®
A
uczty, oprowadzali św. Klarę jej bracia za
konni po całym klasztorze, co było dla niej miłą niespodzianką. Tymczasem św. F ran ciszek kazał wszystko przyrządzić, co było potrzeba, i jak zazwyczaj, aby potrawy po
dawano na ziemi. Nareszcie, o oznaczonej godzinie on sam wraz z jednym ze swych towarzyszów, tudzież święta ze swą siostrą, zasiedli do przygotowanych nakryć; a inni bracia w koło nich zajęli z pokorą swe miejsca...
Zaraz przy pierwszóm daniu, zaczął mó
wić nasz święty o Panu Bogu, a mówił tak łagodnie, z taką głębokością i wymową, iż łaska Boża wkrótce zaczęła zstępować na jego słuchaczów, i wszyscy, wzniósłszy oczy i ręce w górę, wpadli w zachwycenie.
I właśnie w tej chwili mieszkańcy Assyżu, Bettony i okolicy kościoła Matki Boskiej Anielskiej, widzieli cały klasztor, rzucony na pastwę płomieniom ognistym, które swą zdobycz szybko pożerały. Mieszkańcy Assy
żu, ujrzawszy ogień, pobiegli natychmiast na ratunek, ale jakże się zdziwili, gdy, przy
bywszy na miejsce, przekonali się, że to
było złudzenie; weszli więc do klasztoru,
i tu zobaczyli św. Franciszka i św. Klarę
wraz z całem otoczeniem na kontemplacyi
w Bogu zatopionych i siedzących na ziemi
nrzy ubożuchnych potrawach. . . W tedy do-
7-25
pióro zrozumieli pobożni Assyżanie, że był to ogień boski, a nie materyjalny, którym Pan Bóg ogarnął klasztor, chcąc przez to pokazać niezmierną miłość, jaką gorzały ku niemu serca świątobliwych dusz w zakonie.
Odeszli tedy zbudowani na duchu, a serca I ich napełniły się pociechą.
Skoro po tej długiej ekstazie św. F ran c i
szek, św. Klara i inni bracia znowu przy
szli do siebie, czuli się tym razem tak na
syceni duchownem pożywieniem, które otrzymali, że nawet nie pomyśleli już o po
trawach, które przed nimi zastawiono. Wstali więc od tego niebiańskiego bankietu, a św.
Klara, w towarzystwie swej siostry, znowu wróciła do swego klasztoru. — Ucieszyły się też bardzo siostry zakonne św. Klary, zo
baczywszy ją znowu u siebie, albowiem pierwotnie obawiały się tego, aby św. F ran ciszek nie przeniósł jej znowu do innego konwentu, (jak to już zresztą uczynił ze sio
strą św. Klarą Agnieszką, którą wysłał na opatkę do Monasteru w „M onticelli di Firance. “) Zwłaszcza, że ciągle miały w pa
mięci słowa św. Franciszka, wyrzeczone do
św. K lary: „Siostro! bądź zawsze gotową,
albowiem być może, że cię wyszlę do in
nego klasztoru, skoro tylko tego potrzeba
będzie wymagać." Na co znowu odrzekła
św. Klara, zawsze posłuszna św. Patryjarsze:
- 726 -
<
„Ojcze, zawszem gotowa iść tam, dokąd mi r o z k a ż e s z .T o też towarzyszki świętej nie posiadały się z radości, gdy znowu ujrzały swą matkę, która, od owej niebiańskiej uczty, już nigdy na przyszłość nie straciła we
wnętrznej pociechy.
R O Z D Z I A Ł X V I.
Święty Franciszek dowiaduje się od św.
Klary i brata Sylw estra, iż ma nawracać bliźnich opowiadaniem Ew angielii; nastę
pnie zakłada swój III zakon, a na glos jego kazań jaskółki i wszelkie ptactwo
przestaje śpiewać.
Niewiele czasu upłynęło od nawrócenia się św. Franciszka, a iuż wzrastała z dnia na dzień liczba jego towarzyszów; tymczasem nasz święty zastanawiał się nad celem, jaki ma wytknąć swemu zakonowi. I tak my
ślał: co byłoby dla jego braci odpowiedniej- szern, — czy ażeby się zupełnie modlitwom oddali, czy też, aby głoszeniem słowa Bo
żego pracowali nad zbawieniem bliźnich ? W tej niepewności, pragnął poznać, jaka jest wola Boża w tym w zględzie; ale przy swej wielkiej pokorze, sam się nie odważył prosić Stwórcy o objawienie mu Swej woli,
#*<---> «
lecz postanowił to uczynić za pośredni
ctwem dusz innych. — Woła więc święty brata Masseo i mówi doń: „Idź, bracie, po
szukać siostry Klary i powiedz jej, aby trwając na wspólnej modlitwie ze swemi pobożnemi towarzyszkami prosiła Pana liti
ga, aby mię oświecił, którą cząstkę mam obrać; — gdyż nie wiem czy mam moich braci przeznaczyć do opowiadania Ewangie- lii, czy też jedynie do wspólnej modlitwy?
Perzem udaj się do brata Sylwestra, i za
pytaj go również o tę kwestyją."
Brat Sylwester, będąc jeszcze świeckim, widział raz, jak z ust św. Franciszka krzyż złoty wychodził: górna jogo część zdawała się niebios dosięgać, ramiona zaś dotykały ostatnich kończyn widnokręgu. (I 011 to właśnie) od chwili wstąpienia do zakonu, okazał tak wielki postęp w cnocie i świą
tobliwości, iż odtąd od Pana Boga otrzy
mywał wszelkie łaski, o jakiekolwiek pro
sił, a nawet dano 11111 było czasem rozma
wiać* z samym Stwórcą. To też i św. F ran ciszek przejęty był najgłębszą czcią dla tego brata.
Tymczasem brat Masseo poszedł wypeł
nić rozkaz św. Franciszka, tak, jak mu ów polecił. Najpierw więc udał się do św. Kla
ry, a potem do brata Sylwestra. Jednakże brat Sylwester, który już z góry wiedział
--- >
- 728 —
» « - --- HM 'o życzeniu swego świętego Patryjarehy, za
nim zobaczył brata Masseo, sam zaczął się modlić, a wkrótce otrzymawszy od Pana to, o co prosił, zawołał do siebie brata Masseo, i tak mu powiedział; „Oświadcz bratu Franciszkowi, że jest wolą Bożą, aby zakon, przezeń do życia powołany, nie tylko pracował nad własnem uświęceniem, ale nadto nad zbawieniem bliźnich."
Idzie więc tedy brat Masseo do św. Kla
ry, w celu dowiedzenia się, co Jej znów Pan Bóg objawi; tymczasem święta odraza odpowiada, że Jej Samej i całemu zgroma
dzeniu to samo Pan Bóg objawił, co bratu Sylwestrowi.
Ucieszony , brat Masseo powraca do św.
Franciszka. Święty Patryjarcha z nieopisaną
radością przyjmuje swego brata: najpierw
umywa mu nogi, następnie przygotowuje
dlań posiłek, i dopiero, kiedy już br. Masseo
pokrzepił swe siły, zaprowadził go nasz
święty do drzewa, i tutaj rzuca mu się do
nóg, naciąga kaptur na głowę i rozkrzyżo-
wawszy ręce, woła: „Czego żąda odemnie
Pan nasz Jezus Chrystus ?“ A na to brat
Masseo: „Posłuchaj, a powiem ci to, co
Pan Bóg objawił bratu Sylwestrowi, tudzież
świętej Klarze i Jej towarzyszkom; Pan Bóg
chce, abyś szedł opowiadać Ewangeliją na
cały świat, albowiem nie wybrał cię tylko
729
•M*
dla własnego uświętobliwienia, ale abyś także pracował nad zbawieniem bliźnich.“
W ten sposól) dopiero poznawszy wolę Bożą, zawołał św. Franciszek: „A zatem, idźmy w Imię Pańskie" i wziął zaraz ze swoich towarzyszów: brata Masseo i brata Anioła z Bietty, obydwu bardzo świątobli
wych. Z nadzwyczajnym entuzyjazmem pu
ścili się tedy w drogę nasi misyjonarze, i nie bacząc nawet w którą stronę poje
chali , przybyli wreszcie gorliwi głosiciele Ewangielii, do zamku zwanego „Savurnien“, i tutaj zaraz rozpoczął św. Franciszek dzieło nawracania bliźnich swojem kazaniem. Tym
czasem jaskółki jak zaczęły świegotać, tak sobie dalej świegoczą i głuszą mowę św.
Franciszka; ale zaledwie nasz .święty roz
kazał im się uciszyć aż ;do’ końca kazania, natychmiast umilkły Święty Patryjarcha
’) Św. Bonawentura opow iada następujące zda - rżenie. B yło to w Paryżu. Pew ien chłopczyk, do
brych obyczajów, uozył się spokojnie le k c y i; wtem przyleciała jaskółka, i zaczęła mu sw em św ićgota- niem przeszkadzać w nauce. Na to m ały chłop- czyna tak rzecze do sw ego towarzysza: „Patrz, oto w łaśnie jedna z tych jaskółek, która przeszkadzała podczas kazania św iętem u Franciszkowi, i której tenże kazał zaraz się uciszyć." — A skoro ów chłopczyk z całą wiarą zaw ołał „w imię sługi Bo żego św. Franciszka, rozkazuję ci, ucisz się, i przyjdź do mnie", natychm iast jaskółka przestała św iego
tać, przybiegła do ow ego studencika, który ją je-
U •M p
-
730
-r — ;- - - ^
mówił dalej, a słowa jego były tak cudo
wne, iż wszyscy, Zamieszkujący zamek, za
chwyceni jego słowy, odrazu chcieli wszy
stko porzucić i iść za nim. Ale święty od
radził mi to, mówiąc: „Nie traćcie nadziei, ani zamku nie opuszczajcie, a ja wam przy
rzekam nauczyć was tego, co macie czynić, aby siebie zbawić." I właśnie przy tej oka- zyi zamierzył święty Patryjarcha założyć T r z e c i zakon ’).
Pożegnawszy się ze wszystkimi, którzy zamieszkiwali zamek, zostawił ich pocieszo-
dnak znowu na w olność w yp uścił, a wdzięczna ona za powtórne obdarzenie wolnością, już więcej nie przeszkadzała mu w nauce. L egen da S. 7lonareii- turae.
') Ten zakon nazywa się także zakonem ter- cyjarzów, albo zakonem braci pokutników, albo je szcze tercyjarskim zakonem. W szyscy wierni obo- jej pici m ogą do niego należeć, naw et w stanie małżeńskim ; poznać ich m ożna po habicie koloru popielatego, i po białym sznurze, o kilku w ęzeł
kach, który służy im do przepaski. Św. Franciszek założył go w Poggi-Bonzi w r. 1221, nie zaś w zaniku Camerio, jak m ówi ks. Helyot w swojej hi- storyji zakonów religijnych. Niektórzy sądzili, ż.e regu łę Trzeciego zakonu napisał papież Mikołaj IV;
jednak W adding jasno wykazuje, że założycielem jego b ył św. Franciszek, a św. Bonaw entura w swojej legiendzie wyraźnie zaznacza, że Mikołńj IV tylko regułę nieco zmodyfikował.
P atrz: W addin g, in lie g u l. T ertia A rgu m . —
S. B on aven tu rae, cap. I V , ks. C halippe, lib. IV .
i < ---:--- ^ *
nych na duchu i przygotowanych do po
kuty. Poczem udał się do krainy położonej między Canvaio i Bevagno.
W czasie podobnych podróży missyjnych zobaczył raz święty patryjarcha liczne stada ptaków, na drzewach stojących wzdłuż dro
gi , którą przechodził. „Zachwycony podo- bnem zjawiskiem, rzekł święty do swych towarzyszów: „Zatrzymajcie się moi bracia, albowiem trzeba ażebym także i moim bra
ciom ptakom kazanie powiedział," i zwró
ciwszy ku miejscu, na które ni owe ptastwo spoczęło, zaczął mówić do tych, które sia
dły na ziemi. Na głos świętego wszystkie inne siedzące na drzewach, pozlatywały na ziemię, kołem otoczyły św. Franciszka i nie- ruchomie słuchały całego kazania. — Na
wet gdy przestał mówić, pozostały na miejscu, i nie rozlatywały się wpierw, za
nim otrzymały błogosławieństwo od swego kaznodziei.
(d. c. 11 .)
— =■ — —=---- - 731 -
©t<- « K r
- 732 -
$><r---
Myśli św. Franciszka z Assyżu,
n a k a ż d y d z ie ń ro k u rozłożone.
Miesiąc Czerwiec.
1.
Oblubienicami jesteśmy, ponieważ dusze święte są złączone z Duchem świętym.
II. List do W iernych.
II.
Duch św. spocznie nad tymi, i, jak w świą
tyni swojej, zamieszka w tych, którzy w <loj brych uczynkach aż do końca wytrwają.
II. List do W iernych.
III.
Szczęśliwi i błogosławieni ci, którzy tak, jak należy się, wielbią Boga, w duchu i pra-
wc,/'le - II. List do W iernych.
« ---
- 733 — •
»•
IV.
Powinniśmy prawo Hożo nad własną wolę przenosić. K(mf x m [
V.
Zycie wasze pośród świata powinno być takiem, aby każdy, kto widzi lub słyszy was, wielbił pobożnie chwalebnego Ojca
waszego, który jest w Niebie.
Konf. Zakonne, XVII.
VI.
Cała nadzieja wasza niech w Bogu spo
czywa: On wam pomoże i kierować będzie
w a m l- Kont'. Zakonne XXIII..
XII.
Powinniśmy posty zachowywać, wstrzy
mując się od wszystkiego, co do grzechu prow adzi, i odmawiając sobie wszelkiego zbytku surowo. TT t • , j
J II. List do Wiernych.
V III.
Niech Ojciec wspomaga was Wszoch- mocnością swoją, Syn, niech prowadzi was swoją mądrością, a Duch św. niech was miłością swoją otoczy.
JBłogosł. św. Franciszku, 1)1.
*
IX.
. Jeść z drzewa wiadomości dobrego i złego, znaczy działać według własnej woli naszej, lub chlubić się z darów, od Boga pocho
dzących, i za pomocą których On działa.
Tym sposobem, według prawa Bożego, znaj
dujemy drzewo wiadomości dobrego i złego;
w skutek czego, narażamy się na karę, grze-
W każdej sprawie, mającej związek z du
szą naszą, a nie będącej w sprzeczności z roligiją, powinniśmy uznawać władzę wszy
stkich duchownych i zakonników, szanując w Bogu ich zakon, urząd i rozporządzenia.
Bóg Ojciec zamieszkuje światłość nie
dostępną; Bóg jest duchem, a nikt Boga nie w idział; w duchu tylko może On być widzianym, albowiem duch jest ożywczym jedynie, a ciało do niczego służyć niezdolne.
Jedynie pod postacią Ciała i Krwi Zba
wiciela, lub tajemniczem Słowem, które nas chem wywołaną.
Pism a rozmaite, III.
X.
I. R eguła B raci Mniejszych, XIX.
XI.
Pism a rozmaite, I.
XII.
j * - --- ;--- stworzyło i od śmierci do życia odkup możemy na tym świecie zmysłami Najwyż
szego oglądać.
List do w szystkich kleryków.
X III.
Niech trwoga ogarnie człowieka, nie
chaj drży świat cały, a niebo odda się ra
dości, gdy na 0 ltarV .11 w rękach kapłańskich jest Chrystus, Syn Boga żywego.
List do kapłanów zakonu.
XIV.
Poświęcenie jest działaniem Słowa Bo
żego, mocą którego Przenajświętszy Sakra
ment staje się obecnym na ołtarzu.
List do Kapituły giener.
XV.
Syn Boży upokarza się każdego dni a; , a pokornie, jak dawniej, opuścił tron kró
lewski, aby zstąpić do łona Maryi Dziewicy, tak teraz, codziennie, przez ręce kapłana, zło- na Ojca na ołtarz zstępuje.
Pisma rozmaite, II.
XVI.
Bądźmy niewątpliwie przekonani, że
nikt inaczej zbawionym być nie może, tyl-
—
730
—« --- 7--- -— --- -$»
ko słow am i P ana naszego, które w ym a
wiają i powtarzają kapłani, i K rwią Jego, którą oni poświęcają i rozdają.
II. Ltst do W iernych.
X V II.
C hcę, aby najdostojniejsze Tajem nice (Ciała i Krwi Syna B ożego) nadew szystko czczone i szanowane, a w najgodniejszych m iejscach przechow ane były. Co do Ń ajśw . Im ienia Bożego, lub innych im ion św iętych, znalezionych w miejscach b ezecn ych lub nieprzyzw oitych, pragnę, aby zebrane zo
sta ły ; proszę w ięc o zebranie i u m ieszcze
nie ich w m iejscach odpow iednich.
T estam ent św. Franciszka.
X V III.
Czemu nie p ragniem y przystępow ać co
dziennie do tego stołu i pożyw ać m anny najw yśm ienitszej, która tam rozdawaną jest, jeśli to Boskie Ciało jest pokarm em duszy, bez którego ona słah nie i om d lew a?
Krótkie kazanie.
X IX .
Błagam w szystkich braci m oich, z całą
m ożliwą m iłością całując ich nogi, aby w szelką
cześć i szacunek okazywali Ciału i Krwi
r Pana N aszego Jezusa Chrystusa, w którym wszystko, co istniało w N ieb ie i na ziemi, zgodę i pojednanie z Ojcem W szechm o
cnym znalazło. T. . , , , . _ .
J List do kapłanów Zakonu.
XX.
T y jesteś, o B o ż e! naszą w ielką słody
czą, niezm ierną, w ielką i zadziwiającą do
brocią, w szechm ocnym , pobożnym i m iło
siernym Panem i Zbawicielem .
P o ch w a ły Najwyższego.
X X I.
Syn, będąc w spółistotnym Ojcu, nie m o
że być inaczej widzianym , niżeli Ojciec i Duch św .
-
737
-Pisma rozmaite I.
X X II.
Dusza, która zrobiła ofiarę z przywiązali sw oich, poddaje się z pokorą kierow nictw u D ucha św . On działa w niej w ed łu g upo
dobania sw ego, jak najlepszy M istrz niezró
wnanej nauki, którą nam Zbawiciel w k się
gach pokory, cierpliw ości i M ęki swojej zo
staw ił; tych trzech dróg do chrześcijańskiej doskonałości najpew niej wiodących.
Koiif. Zakonne, XXIV.
21
# h €~--- --- ---9
9 * --- --- --- --- --- --- --- -— --- ;---
- 738 -
*---
X X III.
W szystkie stw orzenia pod niebem oczy
wiście lepiej od ciebie znają., wielbią i służą S tw o rzy cielo w i; szatani Go nie ukrzyżo
w ali; lecz ty ukrzyżow ałeś Go z nimi i krzy
żujesz Go codziennie dotąd, kiedy w grze
chach i w ystępkach swoich upodobanie znajdujesz. Pisma rozmaite, V.
X X IV .
S zczęśliw y sługa, który ujarzmił ciało swoje, tego nieprzyjaciela, którego Pan B óg w ydał w ręce j e g o ; a który postępując roz
tropnie, ma się na baczności przed nim, bo żaden w idom y nieprzyjaciel zaszkodzić mu nie zdoła, dokąd w ten sposób prowa
dzić się będzie. ‘ pisma rozmaitei IX.
X XV.
W dziw nem jesteście złudzeniu, spodzie
wając się używ ać długo próżności świata tego; przyjdzie jed en dzień, przyjdzie pe
w na chwila, o której nie m yślicie, i której naprzód poznać nie będziecie m ogli.
II. List do Wiernych.
X X V I.
N ie trzeba nigdy chw alić człow ieka przed śmiercią, nie wiedząc, jakim koniec jego bę-
i
— 739 —
# h S--- --->
A
cizie. Cóż zostałoby mi, prócz ciała i duszy, to jest tego, co każdy poganin na rów ni z chrześcijaninem posiada, w chw ili, kiedy Pan Iióg odebrałby mi skarby łaski Swojej, której mi dotąd u d ziela ł? Wyrocznie, XXXVI.
. X X V II.
S zczęśliw y słu ga Boży, którego nic na św iecie zaniepokoić lub rozgniew ać nie m o
że, a który w oln y od w szelk iego przywią
zania, życie św iątobliw e prowadzi.
Pism a rozmaite, X.
X X V III.
Każdemu jest zabroniona ta szalona ufność w siebie, która ch w ali się z tego, co jest w mocy grzeszn ika; m oże on bo
wiem poście, m odlić się i ciało sw oje umar
twiać, ale jed n o jest, czego uczynić nie zd oła: być w iernym Bogu.
W yrocznie i zdania, XXI.
X X IX .
Kto zajmuje pierw sze m iejsce, mając po
wierzony urząd kierownictw a i prow adzenie drugich, pow inien być jak najm niejszy ze w szystk ich i słu ga braci sw o ich ; postępu
jąc w zględem każdego z nich z taką po-
« --- ^
- 7 4 0 -
--- »
• * •
błażliwością, jakiej pragnąłby dla siebie, będąc podw ładnym . IL List do Wiernych.
X X X .
Boże m ó j! spraw, abym Cię poznał, po
stępując w każdej rzeczy, stosow nie do pra
wdziwej i świętej w oli Twojej.
Modlitwy, II.
O— «&>— c----
i
- 741 -
->-m n
R ozm aitości.
0 wolności religijne/ w Rosyi.
Pod pow yższym tytułom zam ieścił zna
ny liberalny pisarz Leroy-Beaulieu w B em c des dcux mondes nadzwyczaj ciekawą roz
prawę o położeniu U nitów pod rządem ro
syjskim , z której w yjm ujem y za Czasem na
stępujący u s tę p :
op rócz katolików, których rząd uznaje jako takich, są jeszcze inni, których uważa jako praw osław nych, w brew ich woli. P oło
żenie ich jest rozpaczliw e. W zbronionem im jest b ezw zględ n ie w ykonyw anie ich religii.
Ozem jest dla katolików brak księdza, który w iąże i ro zw ięzu je! T ych pseudopraw osła- w nych znajduje się dziesiątkam i tysięcy na L itw ie, na Białej Rusi i w K rólestw ie Pol- skiem . K atolicy z przekonania z o s ta li, jak się w yraża oberprokurator synodu, poddani prawosław iu. P. P obied onoscew skarży się co roku na upór ofiar prozelityzm u u rzę-j
* - -
---5-*
-