• Nie Znaleziono Wyników

Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 6, nr 12 (1889)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 6, nr 12 (1889)"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

i® Rok VI. Czerwiec 1889. Nr. 12. S)

M O H O

TRZECI EGO Z A K O N U

S w . €1. F r a n c is z k a .

: Wychodzi w zeszytach m i e s i ę c z n i e i koszluje m u i t :

w K rakow ie 5 0 centów;

| z przesyłką do Austryji 6 5 centów, do Niem iec 2 I m. 5 0 fen., do Francyi i W io ch 2 franki,

do Am eryki l/t dolara.

Pojedyńczy zeszyt w K rakow ie 5 centów.

■i p r z e s y ł k ą 7 ct. — 14 fe n .

: Redaktor I Wydawca: Dr. Władysław Mlfkowskl.

KKDA.KCY.I4 i ADMINISTRACJA

w K N I Ę C tA M I K A T O L IC K IE J

Dra W ładysław a Slilkowskiego w Krakowie. @)

i M M I U I I I I I I I I I I I I I | | | | | | I I I M l I 1 5-:| I I I I iluii,

1 1 » i » ł > i 11 fji i n t m i i i 11 i i

ii

i rn m

iiiii

r n r * tv r r t i j

(2)

SPIS RZECZY.

0 4 Redakcyi 705

De profundis. Wiersz p. M. 0 . S. . . . ■ 707 Kilka uwag o rozpoznawaniu u nas duch* Bo­

żego, szatańskiego i ludzkiego (Dok.) . . 709 Fioretti, czyli kwiateozki św. Franoiazka 1 Vs-

syżu (0. d . ) ...721 M yśli św. Franciszka z A s s y ż u ... 732 Rozmaitości. O wolności rei. w Rosyi . . . 741 K ro n io zk a ...749 B i b l i j o g r a f i j a ... ...

N e k r o l o g i j a ... ...7C2 Spis .rzeczy

Kalendarzyk.

W DliUKAKNI ZW IĄZKO W ĆJ w KRAKOW IE

pod zarządem A. SijjtwakitfO.

(3)

- 70fi

n

04 Rcdakcyi.

Zeszyt obecny kończy s z ó s t y rok naszego pisem ka.

W roczniku s i ó d m y m , zaczyna­

jącym sie z dniem 1 lipca r. b. bę­

dziemy się s ta ra li, obok ukończenia artykułów większych, których z p o ­ wodu szczupłości ram naszego „E cha“

nie mogliśmy ukończyć w roczniku bieżący m , drukow ać zapowiedziane w roku zeszłym, a także nowe zaj­

mujące prace, jak p rześliczn e: W ra­

żenia z podróży do Jerozolimy i Ga­

lilei, dalej nadesłaną nam pracę W«°

Sal. Jenknera, tłóm acza dziełka, ks.

Biskupa de la Bouillerie, p. n. „Prze­

najśw iętszy Sakram ent i życie chrze­

ścijańskie* pod ty tu łem : O wierze i łagodności św. Antoniego; n astę­

pnie kilka prac znanego zaszczy-

« 23 f

P < --- =►#

(4)

706

r tnie w literaturze religijnej autora 0. Adryjana Osmółowskiego. Zgrom.

0 0 . B ernardynów , specyjalnie dla

„E cha“ napisanych i wiele innych, które już to m am y przygotowane do druku, już przyrzeczone.

Zastęp naszyć]? współpracowników powiększył sio, i starać się będziemy pisemko nasze ulepszać wciąż, nie podwyższając dotychczasowej n ad ­ zwyczaj niskiej ceny prenum eracyj- nej. Dlatego niech nam wolno bo­

dzie zakończyć p rośbą do Czytelni­

ków o poparcie naszych usiłowań, przez zjednywanie nam Abonentów, aby, w myśl Ojca świętego, dobra p rasa mogła szerzyć zbawienną pro ­ pagandę.

----

U

(5)

D e p r o fu n d is cla m a vi ad Te, D om ine. P sa lm 129.

Z serc głębokości, do Ciebie, Panie, Dziś ulatuje bolesny jęk,

Usłysz strapionych łzawe błaganie I cierpień ludu Twojego dźwięk.

Bo jeśli zechcesz toń naszych zbrodni Sprawiedliwością ogarnąć Twą, Zginiemy wszyscy, łaski niegodni, Więc spojrzyj na nas, litością swą.

Ty jesteś, Panie, Sędzią wszechświata, A chociaż ciemny win naszych zmrok, Jednak zwątpienie nas nie przygniata , I Ciebie szuka ufności wzrok.

W chwili, gdy ranna zorza zaświta Nadziei naszej wznosi się śpiew, Którym noc każdą naród nasz wita, Wstrzymując, Panie, Twój słuszny gniew.

Boże! Ty rzekłeś, że zmiłowania W sercu Twem płynie łask cały zdrój,

\! ---

--- --- --- --- --- --- --- --- - --- --- ;--- -

(6)

- 708

Że chociaż winien Twego karania, Wybawisz z nędzy ten naród Swój.

Więc wspomnij, Panie, na słowo Twoje, I nie pogardzaj dziełem Swych rijk, Lecz miłosierdzia otwórz nam zdroje I z głębokości wybaw nas mijk.

M . O. S.

H

v

#-<r

v

(7)

r - 709 -

K I L K A U W A G

o rozpoznawaniu w nas ducha Bożego, szatańskiego i ludzkiego.

Z tego, cośmy powiedzieli o wpływie na iiaszij, duszę ducha Bożego i ducha szatań­

skiego, wniosek zrobić możemy, iż te dwa duchy działają we wręcz przeciwnym sobie kierunku. Pierwszy podnosi nas, uszlache­

tnia i do Pana Boga zbliża; drugi stara się poniżyć, zepsuć i od Pana Boga odwrócić.

Duch zaś ludzki, narażony na oba wpływy, a osłabiony przez grzech pierworodny, chwieje się, i to na jednę, to na drugą przychyla się stro n ę; a w miarę tego, ku której się bardziej przychyla, z tą jednoczy się duchem. Jeśli dusza ludzka, obdarzona przedziwnemi władzami rozumu i woli, i in- uemi jeszcze, będąceini następstwem połą­

czenia jej z ciałem, władz tych używa pra­

widłowo, współpracując wciąż z łaską Bożą, a walcząc ze ziemi pokusam i, natenczas

III.

t *

(8)

- 710 —

t działa pod wpływem ducha Bożego, z któ­

rym się mniej więcej ściśle jednoczy. Jeśli zaś władz swych nadużywa, wbrew woli Bożej, wynosi się w pysze po nad innych, gdy jij, duch światowy ogarnie, lub służy swym rozkiełznanym namiętnościom, gdy ją duch cielesny pochłonie; wówczas prze­

ciwko złemu wpływowi słabo lub wcale nie broniąc się, działa pod wpływem ducha szatańskiego, który stara się te żądze je ­ szcze bardziej rozżarzyć i z którym się wtedy mniej więcej ściśle jednoczy. Tak więc duch ludzki, w miarę tego, jakiemu wpływowi bardziej ulega, staje się sam mniej więcej Bożym lub szatańskim. Ale uie zawsze szatan jest źródłem złego, któ­

rego się człowiek dopuszcza; i bez jego wpływu mnóstwo się złego dzieje, w skutek osłabienia i zepsucia natury ludzkiej przez grzech pierworodny. Z tego źródła wy­

pływa mianowicie ów zwrot ustawiczny ku sobie samemu, ku dogodzeniu swej własnej korzyści lub własnemu upodobaniu, który nazywamy miłością własną. Miłość własna, to jakoby środkowy punkt, dookół którego obracają, się wszystkie poruszenia naszej zepsutej natury; a całe życie nasze, to ja­

koby ustawiczna walka, by się od tego punktu oderwać i dążyć tam, dokąd nas miłość Boża wiedzie. Kto zaś w tym wzglę­

9- < r

(9)

dzie nie walczy lub walczy niedbale, ten łatwo upadnie, i o wielką stratę moralną swą duszę przyprawi. Przypatrzmyż się te­

raz pokrótce, jak nasza natura, miłością własną pobudzana, stara się sobie dogodzić.

Więc najprzód dogadza sobie co do swych własnych upodobań •• lubi pewne wygódki, dłuższy wypoczynek, pod pozorem słabego zdrowia, lubi dogadzać swemu podniebieniu, szuka nowinek, bawi się błahemi lub nie- dorzecznemi nawet rozmowami, goni wciąż za rozmaitemi przyjemnostkami, bojąc się tego wszystkiego, coby ich pozbawić mo­

gło. Gdy zaś z konieczności trzeba sobie czegoś odmówić, czyni to z przykrością, i ze wstrętem jakiebądź, choćby niezbyt gnio­

tące, jarzmo przyjmuje. A zdarza się to wszystko nawet osobom dość zacnym i po­

bożnym, lecz nie dość umartwionym. Po- wtóre: natura ma przyjemność w dostatkach i zbytkach, lubi piękne pomieszkanie, stroje, powozy, pragnie zysków co najwięcej, by sobie w tym względzie dogodzić, a gdy w skutek jakichś nieprzewidzianych okoli­

czności i poniesionych strat swym zaclice- niom zadośćuczynić nie jest w stanie, skar­

ży się wciąż i narzeka. A to upodobanie do błyszczenia na świocie tak nieraz po­

chłania całą duszę, że wówczas o życiu

i y

->•»

(10)

«H g-

wyższem, duchowem, nadprzyrodzonem i mowy być nie może.

Po trzecie: natura lubi poważanie i cześć u ludzi; lęka się zaś wszelkiego lekceważe­

nia, a tembardziej pogardy. Sama chętnie pochlebia i kłania się potężnym tego świata, lubi, by się jej także kłaniano i po­

chlebiano i długo chowa w sercu urazę za doznaną zniewagę.

Po czwarte: natura lubi się chełpić. Cheł­

pi się ze swego urodzenia, ze swych sto­

sunków, ze swego stanowiska i znaczenia na świecie, chełpi się ze swej umiejętności, a nawet z powierzchowności sam ej; gdyby zaś tych zalet nie umiał ktoś dość cenić i uznawać, obraża się i gniewa.

N atura wreszcie we wzajemnych stosun­

kach przyjaźni szuka więcej swego upodo­

bania, niż dobra bliźnich; nie jest dla nich ofiarną, a jeśli coś w tym względzie czyni, to albo dla dogodzenia swemu naturalnemu dobremu popędowi, albo dla oka ludzkiego.

Wiele jest jeszcze innych objawów dzia­

łania naszej, przez miłość własną zepsutej natury. Niekiedy przybiera ona jednak bar­

wę cnoty. Ktoś naprzykład skory jest bar­

dzo do usłużenia bliźniemu, do podania mu pomocy w pewnej okoliczności, przemyśl­

nym w wynalezieniu potrzebnych ku temu środków. Sądziłbyś, że to jest wzór po-

<--- ^

(11)

- 713 -

N«--- ---— --- - X 8

l

święcenia i miłości bliźniego; tymczasem to może być popęd żywej, czynnej, potrze­

bującej ciągłego ruchu i działania natury, która, służąc w ten sposób bliźniemu, i so­

bie samej dogadza. Ktoś znowu trudnym jest do gniew u: nawet przykrości, dozna­

wane od ludzi, cierpliwie znosi. Sądziłbyś, żo to jest wzór łagodności i dobroci; tym ­ czasem to może być natura ciężka i flegma­

tyczna, trudna do zewnętrznego poruszenia, choć wewnątrz niezadowolniona. Ktoś wre­

szcie wydaje się być pobożnym, na modli­

twie obfite łzy wylewa. Sądziłbyś, że to jest dusza nadzwyczajnemi przez Pana Bo­

ga łaskami nawiedzana; tymczasem to mo­

że być natura tkliwa, nerwowa, która w sku­

tek jakiejś szczęśliwej okoliczności lub miłej nowiny rozrzewniła się i rozpłakała. Niech się tylko zmienią okoliczności lub inna ja­

kaś przykra nadejdzie wiadomość, to i uspo­

sobienie się zmieni i łzy gdzieś przepadną.

Te rozmaite objawy działania naszej na­

tury, o których była mowa i na dnie któ­

rych zawsze jest miłość własna, nazywamy działaniem w nas ducha ludzkiego. Nie­

bezpieczny to jest nieprzyjaciel, gdyż go zawsze ze sobą nosimy i w sobie mamy.

Szatan z zewnątrz i nieustawicznie na nas uderza; miłość zaś własna wewnątrz nas mieszka i ani na chwilę spokoju nam nie

f \

$*<r--- ^4«

(12)

--- >*# 714

/ 1 _ &

daje. Dlatego musimy wciąż czuwać nad sobą i bezprzerwnie ją zwalczać duchem zaparcia się, który nam Pan Bóg, jako la­

skę, do duszy wlewa. W tym mianowicie względzie słowa Pana Jezusa: „Kto się nie zaprze siebie samego, nie jest mnie go­

dzien", mają dla nas żywotne znaczenie.

Wszakże musimy i to zauważyć, iż natura, jakkolwiek pragnie sobie zawsze dogodzić, wymaga od nas niekiedy rzeczy godziwej.

Tak pewne stanowisko społeczne, stosunki z ludźmi, zresztą samo wychowanie i przy­

zwyczajenie, zniewala do jakiegoś wyróżnie­

nia się w rzeczach zewnętrznych, a nawet do pewnego blasku, odpowiedniego stano­

wisku. Ale zadośćczyniąc tej społecznej po­

trzebie, powinniśmy strzedz serce nasze od zbytniego przeceniania i przywiązania do owych rzeczy zewnętrznych, gdyż za­

wsze i na każdem stanowisku są nieomylną prawdą słowa Zbawiciela: „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest króle­

stwo niebieskie" *).

Nakoniec: miłość własna, jako pokusa, na­

pastuje ludzi najzacniejszych i całkowicie Panu Bogu oddanych. „Nie ma wątpliwo­

ści, powiada kard. B o n a2), że w naszem

*) S. Mat. 5, 3. 2) W swćrn piśmie „O rozpo­

znaniu duchów", wydanem jeszcze w XVII w. po

9*0--- 5*®

(13)

715 P “

postępowaniu i wewnętrznem usposobieniu odbywa się ustawiczne krążenie, bezprzer- wny zwrot od nas ku nam samym, który niekiedy zaledwie dostrzedz możemy. Za­

wsze pozostaje w naszem sercu jakiś ko­

rzeń miłości własnej, tak niekiedy delika­

tny i trudny do ujęcia, że go nawet nie przeczuwamy, i zdaje się nam, iż coś do­

skonale czynimy, wówczas, gdy jeszcze da­

lecy jesteśmy od tego, by duch Boży i zu­

pełnie bezinteresowny kierował każdym kro­

kiem naszym.11

Wszakże co innego jest rządzić się w swem postępowaniu miłością własną, a co innego być na tę pokusę narażonym. Dwie są szczególnie cechy, po których się po­

znaje, iż dusza nie rządzi się miłością wła­

sną, nie poddaje się jej niewolniczo, lecz walczy z nią i odpycha, jako szkodliwą po­

kusę : 1) jestto czystość intencyi. Kto bo­

wiem wszystkie prace swoje składa w ofie­

rze Panu Bogu, kto nie zrobi żadnego kro­

ku, tak w życiu zewnętrznem jako i we­

wnętrznem, by go wprzód nie polecić Te­

mu, od którego wszelkie źródło łaski na nas spływa, a podszepty miłości własnej, które pomimo to wciąż go napastują, od-

łacinie. Cytujemy z przekładu niem ieckiego, gdyż nie posiadamy oryginału. (Roz. lii).

Ł -

(14)

-

716

*»*«- —---S-ł#

/ V i

dala od siebie i stanowczo odpycha, — ten ma intencyją czystą, a walka z miłością własną nietylko mu nie zaszkodzi, lecz je­

szcze za zasługę może mu być poczytana.

Kto zaś, przeciwnie, powodowany miłością własną, jak to się często na świecie zdarza, rozpoczyna jakiś krok w życiu, ten snadź jej ulega i nią się rządzi, z wielką swej duszy szkodą. 2) jestto prędkie i łatwe po­

słuszeństwo. Przypuśćmy, że pewna osobfl, oddana Panu Bogu w życiu zakonnem, ma jakiś naturalny popęd do jakiejś pracy, a przynajmniej do sposobu jej wykonania.

Jeśli przełożeni użyją ją do innej pracy lub każą tamtę inaczej wykonać, a ona odrazu chętnie stosuje się do ich woli, starając się przytem w sobie przełamać pewien opór, czy niezadowolenie, które pomimo jej chęci w sercu zjawić się mogło; wówczas powie­

dzieć możemy, iż ta osoba skutecznie, a z pożytkiem dla swej duszy z miłością wła­

sną walczy. Gdyby zaś słuchała niechę­

tnie, chciała pozostać przy swem zajęciu lub przynajmniej koniecznie po swojemu je wykonywać; wówczas byłoby to znakiem pewnym, że się poddaje naturze i ulega podszeptom miłości własnej, tak bardzo dla duszy szkodliwym. Jeśli więc duch ludzki, pod postacią miłości własnej, tak jest nawet dla dusz pobożnych niebezpiecznym ; to cóż

---

(15)

dopiero mówić o duszach, wylanych na ży­

cie zewnętrzne, niedbałych o swój postęp duchowy, nieumartwionych, nieczujących na­

wet potrzeby powściągania swych złych żądz i upodobań ? O ileż to spustoszeń mo­

ralnych, ile klęsk i nieszczęść w skutek tego dzieje się na świecie ! . . .

Sw. Jan powiedział: «Najmilsi, nie każ­

demu duchowi wierzcie, ale doświadczajcie duchów, jeśli z Boga są" ł). Stąd wynika, że tylko takiemu człowiekowi można dać wiarę, i tak pod względem nauki jako i mo­

ralności całkowicie zaufać, którego ożywia duch Boży, jedynie dobry i prawdziwy, wówczas, gdy inne dwa na manowce błędu lub na bezdroże zepsucia zwykle prowa­

dzą. Po wtóre: z tych słów wynika także, iż powinniśmy „doświadczać duchów", t. j. sta­

rać się rozeznawać jakie są i jakie jest ich źródło: czy od Pana Boga, czy skądinąd płyną. To więc rozpoznanie duchów, ku ułatwieniu którego bodajby choć w części przyczyniła się niniejsza książeczka, jest na­

szym obowiązkiem, a przytem nie jest za­

wsze rzeczą dość łatwą. Niekiedy Pan Bóg może z łaski ten dar rozpoznania duchów

*) Ś. Jan, 4, 1.

»<

Ł<r---

(16)

— 718 —

udzielić, gdyż św. Paweł, wyliczając rozma­

ite dary Boże, powiada: „Drugiemu dane bywa czynienie cudów, drugiemu proro­

ctwo, drugiemu rozeznanie duchów i t. d.“ r ).

Ależ dar taki bywa nadzwyczajną, łaską i zdarza się zbyt rzadko; najczęściej zaś umiejętność rozeznania duchów musi być nabytą. Do jej nabycia potrzeba stosownej nauki, szczególnie gruntownej znajomości prawd Bożych; potrzeba niemałego do­

świadczenia w kierowaniu dusz, świadomego dobrze rozmaitych słabości serca ludzkiego;

potrzeba przytem gorącej a pokornej mo­

dlitwy o światło w tym względzie, gdyż je­

śli nic nie możemy bez pomocy Bożej, to tembardziej ona jest nieodzowną w tak wa­

żnej rzeczy. W ogóle naprzykład wiemy, iż duch Boży, to duch pokory, zaparcia się, miłości, — a duch szatański, to duch prze­

wrotności i niepokoju, — duch zaś ludzki to duch miłości własnej, wciąż w naszem sercu czynnej, wskutek zepsucia naszej na­

tury przez grzech pierworodny; w szcze­

gólnym jednak wypadku nieraz dość tru­

dno bywa o rzec: czy działa w nas jedynie duch ludzki, czy też i szatański razem, lub też czy więcej duch B»ży, czy też ludzki, tylko w pewnej danej wpływa czynności.

>) 1 Kor. 12, 10.

I K ---

V

(17)

Zapewne znamiona tych duchów, któreśmy w krótkości podali, mogą nam poniekąd to zadanie ułatwić; jednak bez łaski Bożej nie mogliśmy ich z całą stanowczością rozstrzy­

gnąć, a stosownej i skutecznej podać bli­

źniemu rady.

W końcu dodajmy, że jeśli umiejętność rozpoznania duchów \d la wszystkich zasta­

nawiających się nad sobą, a dbałych o swe zbawienie ludzi, jest rzeczą pożyteczną; to dla przewodników dusz, dla sędziów su­

mienia ludzkiego, ona jest konieczną. Więc nadewszystko do jej nabycia obowiązani są przewodnicy dusz, by mogli sumiennie za­

dośćuczynić: swym obowiązkom, a duszom sobie powierzonym prawdziwie zbawienną nieść pomoc.

K s. J. Sowiński.

W<-

V Y

(18)

/

> I

«HS-

(19)

- '721 —

*><---

FIORETTI

czyli

Kwiateczki świętego F r a n c i s z k a z Assyżu.

Kronika średniowieczna.

(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 11, str. 6 6 t).

R O Z D Z I A Ł XV.

Święta Klara na uczcie w klasztorze Ma­

tki Boskiej Anielskiej.

Podczas pobytu iw . Franciszka w .A ssy­

żu, święta Klara miała zaszczyt widzieć go często w swoim klasztorze, i, co więcej otrzymywać niejednokrotnie rady z ust świę­

tego P atry jarc h y .J) Nie poprzestając jednak

') Chwalebna ta dziewica pochodziła ze szla­

chetnej i zamożnej rodziny Asyskiój. W ośm na-

stym roku sw ego życia (r. 1212) będąc w kościele

M. B. Anielskiej na nabożeńsw ie pasyjnem, po raz

pierwszy u słyszała św iętego Franciszka, który w ła ­

śnie do ludu p rzem a w ia ł; słow a św iętego tak jej

do serca trafiły, że odtąd postanow iła świat, opu-

V

(20)

. ł na tern, pragnęła usilnie zasiąść, by raz je­

den przynajmniej, do uczty ze św. Franci­

szkiem ; ale święty odmawiał ustawicznie jej prośbie. Tymczasem towarzysze naszego świętego, którym nie było obcem życzenie św. Klary, jednego dnia tak zagadnęli świę­

tego Patryjarchę: „Ojcze, nam się wydaje, że twoje postępowanie (z siostrą Klarą) jest nieco za ostre i wcale nie pochodzi z natchnienia Bożego. Ta świątobliwa i Pana Boga tak miłująca dziewica, pragnie razem z Tobą, Ojcze, spożyć wieczerzę, i ty jej chcesz odmówić takiej drobnostki ? Chyba zapomniałeś, że ona, posłuszna twoim sło­

wom, wyzuła się natychmiast ze wszystkich swych bogactw i zaszczytów światowych ?...

ścić i całkow icie p ośw ięcić się Bogu. Za nią wkrót­

ce poszła jej siostra Agnieszka, która również do końca w ytrw ała w sw em pow ołaniu, mimo cięż­

kich pokus, usiłujących ją odw ieść od zam ierzo­

nego celu. Św. Franciszek zaraz obie siostry osa­

dził w jednym domu, w bliskości k ościoła św. Da- m ija n a ; a kiedy niedługo potem w iele innych p o ­ bożnych dziewic przyłączyło się do nich, wtedy św. Patryjarcha założył now y klasztor, zamiano­

wawszy jego opatką św . Klarę. T o zgromadzenie św iętej Klary, k tó re "b yło zarazem d r u g i m zako­

nem św. Franciszka ( „ Z a k o n B r a c i m n i e j ­ s z y c h “ b y ł bow iem p i e r w s z y m), zostało na­

zwane zgrom adzeniem „Damijanek“, także „Sióstr

ub ogich ”, albo wreszcie „Klarysek.“ P a tr z św. B o ­

naw entu ra.

(21)

-

m

-

fcK---“M l I Przecież ty, Ojcze, zażądałeś czegoś więk­

szego od niej, a nie odmówiła ci, — jest następnie twoją córką duchowną, a więc nie powinieneś jej sobie zrażać."

„A więc wy sądzicie", odpowiedział św.

Franciszek, „że dla tych przyczyn powinie­

nem już się jej zupełnie oddać na usługi ?“

„Tak ojcze11, „odpowiedzieli bracia11 „siostra ta zasługuje na to, ażebyś jej uczynił to, czego żąda?11 „Więc dobrze, odpowie święty, zgadzam się najzupełniej z waszem zda­

niem, ale ażeby naszej siostrze sprawić je ­ szcze większą przyjemność,' urządźmy tę ucztę w klasztorze M. 15. Anielskiej. — Od dłuższego już bowiem czasu pozostaje cią­

gle zamknięta u św. Damijana, dlatego też nieopisanem będzie dla niej szczęścienl, gdy znowu ujrzy ton klasztor, w którym, zrzekłszy się tego świata honorów, poślu­

biła Jezusa Chrystusa; oto tu właśnie zbie­

rzemy się na ucztę.11

Zatem w dniu oznaczonym na ucztę, św.

Klara, wraz z jedną ze swych Sióstr zakon­

nych, udała się z klasztoru św. Damijana, do M. B. Anielskiej, przyczem towarzyszyło jej także kilku innych braci. Skoro tylko na miejsce przybyła, padła natychmiast na kolana u stóp ołtarza, przed którym nieda­

wno jej włosy obcięto i welon zakonny za­

łożono. Lecz zanim jeszcze nadeszła pora

A V

i g j Q > - o ---o - # #

(22)

- 724 -

# « r ❖i®

A

uczty, oprowadzali św. Klarę jej bracia za­

konni po całym klasztorze, co było dla niej miłą niespodzianką. Tymczasem św. F ran ­ ciszek kazał wszystko przyrządzić, co było potrzeba, i jak zazwyczaj, aby potrawy po­

dawano na ziemi. Nareszcie, o oznaczonej godzinie on sam wraz z jednym ze swych towarzyszów, tudzież święta ze swą siostrą, zasiedli do przygotowanych nakryć; a inni bracia w koło nich zajęli z pokorą swe miejsca...

Zaraz przy pierwszóm daniu, zaczął mó­

wić nasz święty o Panu Bogu, a mówił tak łagodnie, z taką głębokością i wymową, iż łaska Boża wkrótce zaczęła zstępować na jego słuchaczów, i wszyscy, wzniósłszy oczy i ręce w górę, wpadli w zachwycenie.

I właśnie w tej chwili mieszkańcy Assyżu, Bettony i okolicy kościoła Matki Boskiej Anielskiej, widzieli cały klasztor, rzucony na pastwę płomieniom ognistym, które swą zdobycz szybko pożerały. Mieszkańcy Assy­

żu, ujrzawszy ogień, pobiegli natychmiast na ratunek, ale jakże się zdziwili, gdy, przy­

bywszy na miejsce, przekonali się, że to

było złudzenie; weszli więc do klasztoru,

i tu zobaczyli św. Franciszka i św. Klarę

wraz z całem otoczeniem na kontemplacyi

w Bogu zatopionych i siedzących na ziemi

nrzy ubożuchnych potrawach. . . W tedy do-

(23)

7-25

pióro zrozumieli pobożni Assyżanie, że był to ogień boski, a nie materyjalny, którym Pan Bóg ogarnął klasztor, chcąc przez to pokazać niezmierną miłość, jaką gorzały ku niemu serca świątobliwych dusz w zakonie.

Odeszli tedy zbudowani na duchu, a serca I ich napełniły się pociechą.

Skoro po tej długiej ekstazie św. F ran c i­

szek, św. Klara i inni bracia znowu przy­

szli do siebie, czuli się tym razem tak na­

syceni duchownem pożywieniem, które otrzymali, że nawet nie pomyśleli już o po­

trawach, które przed nimi zastawiono. Wstali więc od tego niebiańskiego bankietu, a św.

Klara, w towarzystwie swej siostry, znowu wróciła do swego klasztoru. — Ucieszyły się też bardzo siostry zakonne św. Klary, zo­

baczywszy ją znowu u siebie, albowiem pierwotnie obawiały się tego, aby św. F ran ­ ciszek nie przeniósł jej znowu do innego konwentu, (jak to już zresztą uczynił ze sio­

strą św. Klarą Agnieszką, którą wysłał na opatkę do Monasteru w „M onticelli di Firance. “) Zwłaszcza, że ciągle miały w pa­

mięci słowa św. Franciszka, wyrzeczone do

św. K lary: „Siostro! bądź zawsze gotową,

albowiem być może, że cię wyszlę do in ­

nego klasztoru, skoro tylko tego potrzeba

będzie wymagać." Na co znowu odrzekła

św. Klara, zawsze posłuszna św. Patryjarsze:

(24)

- 726 -

<

„Ojcze, zawszem gotowa iść tam, dokąd mi r o z k a ż e s z .T o też towarzyszki świętej nie posiadały się z radości, gdy znowu ujrzały swą matkę, która, od owej niebiańskiej uczty, już nigdy na przyszłość nie straciła we­

wnętrznej pociechy.

R O Z D Z I A Ł X V I.

Święty Franciszek dowiaduje się od św.

Klary i brata Sylw estra, iż ma nawracać bliźnich opowiadaniem Ew angielii; nastę­

pnie zakłada swój III zakon, a na glos jego kazań jaskółki i wszelkie ptactwo

przestaje śpiewać.

Niewiele czasu upłynęło od nawrócenia się św. Franciszka, a iuż wzrastała z dnia na dzień liczba jego towarzyszów; tymczasem nasz święty zastanawiał się nad celem, jaki ma wytknąć swemu zakonowi. I tak my­

ślał: co byłoby dla jego braci odpowiedniej- szern, — czy ażeby się zupełnie modlitwom oddali, czy też, aby głoszeniem słowa Bo­

żego pracowali nad zbawieniem bliźnich ? W tej niepewności, pragnął poznać, jaka jest wola Boża w tym w zględzie; ale przy swej wielkiej pokorze, sam się nie odważył prosić Stwórcy o objawienie mu Swej woli,

#*<---> «

(25)

lecz postanowił to uczynić za pośredni­

ctwem dusz innych. — Woła więc święty brata Masseo i mówi doń: „Idź, bracie, po­

szukać siostry Klary i powiedz jej, aby trwając na wspólnej modlitwie ze swemi pobożnemi towarzyszkami prosiła Pana liti­

ga, aby mię oświecił, którą cząstkę mam obrać; — gdyż nie wiem czy mam moich braci przeznaczyć do opowiadania Ewangie- lii, czy też jedynie do wspólnej modlitwy?

Perzem udaj się do brata Sylwestra, i za­

pytaj go również o tę kwestyją."

Brat Sylwester, będąc jeszcze świeckim, widział raz, jak z ust św. Franciszka krzyż złoty wychodził: górna jogo część zdawała się niebios dosięgać, ramiona zaś dotykały ostatnich kończyn widnokręgu. (I 011 to właśnie) od chwili wstąpienia do zakonu, okazał tak wielki postęp w cnocie i świą­

tobliwości, iż odtąd od Pana Boga otrzy­

mywał wszelkie łaski, o jakiekolwiek pro­

sił, a nawet dano 11111 było czasem rozma­

wiać* z samym Stwórcą. To też i św. F ran ­ ciszek przejęty był najgłębszą czcią dla tego brata.

Tymczasem brat Masseo poszedł wypeł­

nić rozkaz św. Franciszka, tak, jak mu ów polecił. Najpierw więc udał się do św. Kla­

ry, a potem do brata Sylwestra. Jednakże brat Sylwester, który już z góry wiedział

--- >

(26)

- 728 —

» « - --- HM 'o życzeniu swego świętego Patryjarehy, za­

nim zobaczył brata Masseo, sam zaczął się modlić, a wkrótce otrzymawszy od Pana to, o co prosił, zawołał do siebie brata Masseo, i tak mu powiedział; „Oświadcz bratu Franciszkowi, że jest wolą Bożą, aby zakon, przezeń do życia powołany, nie tylko pracował nad własnem uświęceniem, ale nadto nad zbawieniem bliźnich."

Idzie więc tedy brat Masseo do św. Kla­

ry, w celu dowiedzenia się, co Jej znów Pan Bóg objawi; tymczasem święta odraza odpowiada, że Jej Samej i całemu zgroma­

dzeniu to samo Pan Bóg objawił, co bratu Sylwestrowi.

Ucieszony , brat Masseo powraca do św.

Franciszka. Święty Patryjarcha z nieopisaną

radością przyjmuje swego brata: najpierw

umywa mu nogi, następnie przygotowuje

dlań posiłek, i dopiero, kiedy już br. Masseo

pokrzepił swe siły, zaprowadził go nasz

święty do drzewa, i tutaj rzuca mu się do

nóg, naciąga kaptur na głowę i rozkrzyżo-

wawszy ręce, woła: „Czego żąda odemnie

Pan nasz Jezus Chrystus ?“ A na to brat

Masseo: „Posłuchaj, a powiem ci to, co

Pan Bóg objawił bratu Sylwestrowi, tudzież

świętej Klarze i Jej towarzyszkom; Pan Bóg

chce, abyś szedł opowiadać Ewangeliją na

cały świat, albowiem nie wybrał cię tylko

(27)

729

•M*

dla własnego uświętobliwienia, ale abyś także pracował nad zbawieniem bliźnich.“

W ten sposól) dopiero poznawszy wolę Bożą, zawołał św. Franciszek: „A zatem, idźmy w Imię Pańskie" i wziął zaraz ze swoich towarzyszów: brata Masseo i brata Anioła z Bietty, obydwu bardzo świątobli­

wych. Z nadzwyczajnym entuzyjazmem pu­

ścili się tedy w drogę nasi misyjonarze, i nie bacząc nawet w którą stronę poje­

chali , przybyli wreszcie gorliwi głosiciele Ewangielii, do zamku zwanego „Savurnien“, i tutaj zaraz rozpoczął św. Franciszek dzieło nawracania bliźnich swojem kazaniem. Tym­

czasem jaskółki jak zaczęły świegotać, tak sobie dalej świegoczą i głuszą mowę św.

Franciszka; ale zaledwie nasz .święty roz­

kazał im się uciszyć aż ;do’ końca kazania, natychmiast umilkły Święty Patryjarcha

’) Św. Bonawentura opow iada następujące zda - rżenie. B yło to w Paryżu. Pew ien chłopczyk, do­

brych obyczajów, uozył się spokojnie le k c y i; wtem przyleciała jaskółka, i zaczęła mu sw em św ićgota- niem przeszkadzać w nauce. Na to m ały chłop- czyna tak rzecze do sw ego towarzysza: „Patrz, oto w łaśnie jedna z tych jaskółek, która przeszkadzała podczas kazania św iętem u Franciszkowi, i której tenże kazał zaraz się uciszyć." — A skoro ów chłopczyk z całą wiarą zaw ołał „w imię sługi Bo żego św. Franciszka, rozkazuję ci, ucisz się, i przyjdź do mnie", natychm iast jaskółka przestała św iego­

tać, przybiegła do ow ego studencika, który ją je-

U •M p

(28)

-

730

-

r ;- - - ^

mówił dalej, a słowa jego były tak cudo­

wne, iż wszyscy, Zamieszkujący zamek, za­

chwyceni jego słowy, odrazu chcieli wszy­

stko porzucić i iść za nim. Ale święty od­

radził mi to, mówiąc: „Nie traćcie nadziei, ani zamku nie opuszczajcie, a ja wam przy­

rzekam nauczyć was tego, co macie czynić, aby siebie zbawić." I właśnie przy tej oka- zyi zamierzył święty Patryjarcha założyć T r z e c i zakon ’).

Pożegnawszy się ze wszystkimi, którzy zamieszkiwali zamek, zostawił ich pocieszo-

dnak znowu na w olność w yp uścił, a wdzięczna ona za powtórne obdarzenie wolnością, już więcej nie przeszkadzała mu w nauce. L egen da S. 7lonareii- turae.

') Ten zakon nazywa się także zakonem ter- cyjarzów, albo zakonem braci pokutników, albo je ­ szcze tercyjarskim zakonem. W szyscy wierni obo- jej pici m ogą do niego należeć, naw et w stanie małżeńskim ; poznać ich m ożna po habicie koloru popielatego, i po białym sznurze, o kilku w ęzeł­

kach, który służy im do przepaski. Św. Franciszek założył go w Poggi-Bonzi w r. 1221, nie zaś w zaniku Camerio, jak m ówi ks. Helyot w swojej hi- storyji zakonów religijnych. Niektórzy sądzili, ż.e regu łę Trzeciego zakonu napisał papież Mikołaj IV;

jednak W adding jasno wykazuje, że założycielem jego b ył św. Franciszek, a św. Bonaw entura w swojej legiendzie wyraźnie zaznacza, że Mikołńj IV tylko regułę nieco zmodyfikował.

P atrz: W addin g, in lie g u l. T ertia A rgu m . —

S. B on aven tu rae, cap. I V , ks. C halippe, lib. IV .

i < ---:--- ^ *

(29)

nych na duchu i przygotowanych do po­

kuty. Poczem udał się do krainy położonej między Canvaio i Bevagno.

W czasie podobnych podróży missyjnych zobaczył raz święty patryjarcha liczne stada ptaków, na drzewach stojących wzdłuż dro­

gi , którą przechodził. „Zachwycony podo- bnem zjawiskiem, rzekł święty do swych towarzyszów: „Zatrzymajcie się moi bracia, albowiem trzeba ażebym także i moim bra­

ciom ptakom kazanie powiedział," i zwró­

ciwszy ku miejscu, na które ni owe ptastwo spoczęło, zaczął mówić do tych, które sia­

dły na ziemi. Na głos świętego wszystkie inne siedzące na drzewach, pozlatywały na ziemię, kołem otoczyły św. Franciszka i nie- ruchomie słuchały całego kazania. — Na­

wet gdy przestał mówić, pozostały na miejscu, i nie rozlatywały się wpierw, za­

nim otrzymały błogosławieństwo od swego kaznodziei.

(d. c. 11 .)

— =■ —=---- - 731 -

©t<- « K r

(30)

- 732 -

$><r---

Myśli św. Franciszka z Assyżu,

n a k a ż d y d z ie ń ro k u rozłożone.

Miesiąc Czerwiec.

1.

Oblubienicami jesteśmy, ponieważ dusze święte są złączone z Duchem świętym.

II. List do W iernych.

II.

Duch św. spocznie nad tymi, i, jak w świą­

tyni swojej, zamieszka w tych, którzy w <loj brych uczynkach aż do końca wytrwają.

II. List do W iernych.

III.

Szczęśliwi i błogosławieni ci, którzy tak, jak należy się, wielbią Boga, w duchu i pra-

wc,/'le - II. List do W iernych.

« ---

(31)

- 733 — •

»•

IV.

Powinniśmy prawo Hożo nad własną wolę przenosić. K(mf x m [

V.

Zycie wasze pośród świata powinno być takiem, aby każdy, kto widzi lub słyszy was, wielbił pobożnie chwalebnego Ojca

waszego, który jest w Niebie.

Konf. Zakonne, XVII.

VI.

Cała nadzieja wasza niech w Bogu spo­

czywa: On wam pomoże i kierować będzie

w a m l- Kont'. Zakonne XXIII..

XII.

Powinniśmy posty zachowywać, wstrzy­

mując się od wszystkiego, co do grzechu prow adzi, i odmawiając sobie wszelkiego zbytku surowo. TT t • , j

J II. List do Wiernych.

V III.

Niech Ojciec wspomaga was Wszoch- mocnością swoją, Syn, niech prowadzi was swoją mądrością, a Duch św. niech was miłością swoją otoczy.

JBłogosł. św. Franciszku, 1)1.

*

(32)

IX.

. Jeść z drzewa wiadomości dobrego i złego, znaczy działać według własnej woli naszej, lub chlubić się z darów, od Boga pocho­

dzących, i za pomocą których On działa.

Tym sposobem, według prawa Bożego, znaj­

dujemy drzewo wiadomości dobrego i złego;

w skutek czego, narażamy się na karę, grze-

W każdej sprawie, mającej związek z du­

szą naszą, a nie będącej w sprzeczności z roligiją, powinniśmy uznawać władzę wszy­

stkich duchownych i zakonników, szanując w Bogu ich zakon, urząd i rozporządzenia.

Bóg Ojciec zamieszkuje światłość nie­

dostępną; Bóg jest duchem, a nikt Boga nie w idział; w duchu tylko może On być widzianym, albowiem duch jest ożywczym jedynie, a ciało do niczego służyć niezdolne.

Jedynie pod postacią Ciała i Krwi Zba­

wiciela, lub tajemniczem Słowem, które nas chem wywołaną.

Pism a rozmaite, III.

X.

I. R eguła B raci Mniejszych, XIX.

XI.

Pism a rozmaite, I.

XII.

(33)

j * - --- ;--- stworzyło i od śmierci do życia odkup możemy na tym świecie zmysłami Najwyż­

szego oglądać.

List do w szystkich kleryków.

X III.

Niech trwoga ogarnie człowieka, nie­

chaj drży świat cały, a niebo odda się ra­

dości, gdy na 0 ltarV .11 w rękach kapłańskich jest Chrystus, Syn Boga żywego.

List do kapłanów zakonu.

XIV.

Poświęcenie jest działaniem Słowa Bo­

żego, mocą którego Przenajświętszy Sakra­

ment staje się obecnym na ołtarzu.

List do Kapituły giener.

XV.

Syn Boży upokarza się każdego dni a; , a pokornie, jak dawniej, opuścił tron kró­

lewski, aby zstąpić do łona Maryi Dziewicy, tak teraz, codziennie, przez ręce kapłana, zło- na Ojca na ołtarz zstępuje.

Pisma rozmaite, II.

XVI.

Bądźmy niewątpliwie przekonani, że

nikt inaczej zbawionym być nie może, tyl-

(34)

730

« --- 7--- -— --- -$»

ko słow am i P ana naszego, które w ym a­

wiają i powtarzają kapłani, i K rwią Jego, którą oni poświęcają i rozdają.

II. Ltst do W iernych.

X V II.

C hcę, aby najdostojniejsze Tajem nice (Ciała i Krwi Syna B ożego) nadew szystko czczone i szanowane, a w najgodniejszych m iejscach przechow ane były. Co do Ń ajśw . Im ienia Bożego, lub innych im ion św iętych, znalezionych w miejscach b ezecn ych lub nieprzyzw oitych, pragnę, aby zebrane zo­

sta ły ; proszę w ięc o zebranie i u m ieszcze­

nie ich w m iejscach odpow iednich.

T estam ent św. Franciszka.

X V III.

Czemu nie p ragniem y przystępow ać co­

dziennie do tego stołu i pożyw ać m anny najw yśm ienitszej, która tam rozdawaną jest, jeśli to Boskie Ciało jest pokarm em duszy, bez którego ona słah nie i om d lew a?

Krótkie kazanie.

X IX .

Błagam w szystkich braci m oich, z całą

m ożliwą m iłością całując ich nogi, aby w szelką

cześć i szacunek okazywali Ciału i Krwi

(35)

r Pana N aszego Jezusa Chrystusa, w którym wszystko, co istniało w N ieb ie i na ziemi, zgodę i pojednanie z Ojcem W szechm o­

cnym znalazło. T. . , , , . _ .

J List do kapłanów Zakonu.

XX.

T y jesteś, o B o ż e! naszą w ielką słody­

czą, niezm ierną, w ielką i zadziwiającą do­

brocią, w szechm ocnym , pobożnym i m iło­

siernym Panem i Zbawicielem .

P o ch w a ły Najwyższego.

X X I.

Syn, będąc w spółistotnym Ojcu, nie m o­

że być inaczej widzianym , niżeli Ojciec i Duch św .

-

737

-

Pisma rozmaite I.

X X II.

Dusza, która zrobiła ofiarę z przywiązali sw oich, poddaje się z pokorą kierow nictw u D ucha św . On działa w niej w ed łu g upo­

dobania sw ego, jak najlepszy M istrz niezró­

wnanej nauki, którą nam Zbawiciel w k się­

gach pokory, cierpliw ości i M ęki swojej zo­

staw ił; tych trzech dróg do chrześcijańskiej doskonałości najpew niej wiodących.

Koiif. Zakonne, XXIV.

21

# h €~--- --- ---9

9 * --- --- --- --- --- --- --- -— --- ;---

(36)

- 738 -

*---

X X III.

W szystkie stw orzenia pod niebem oczy­

wiście lepiej od ciebie znają., wielbią i służą S tw o rzy cielo w i; szatani Go nie ukrzyżo­

w ali; lecz ty ukrzyżow ałeś Go z nimi i krzy­

żujesz Go codziennie dotąd, kiedy w grze­

chach i w ystępkach swoich upodobanie znajdujesz. Pisma rozmaite, V.

X X IV .

S zczęśliw y sługa, który ujarzmił ciało swoje, tego nieprzyjaciela, którego Pan B óg w ydał w ręce j e g o ; a który postępując roz­

tropnie, ma się na baczności przed nim, bo żaden w idom y nieprzyjaciel zaszkodzić mu nie zdoła, dokąd w ten sposób prowa­

dzić się będzie. pisma rozmaitei IX.

X XV.

W dziw nem jesteście złudzeniu, spodzie­

wając się używ ać długo próżności świata tego; przyjdzie jed en dzień, przyjdzie pe­

w na chwila, o której nie m yślicie, i której naprzód poznać nie będziecie m ogli.

II. List do Wiernych.

X X V I.

N ie trzeba nigdy chw alić człow ieka przed śmiercią, nie wiedząc, jakim koniec jego bę-

i

(37)

— 739 —

# h S--- --->

A

cizie. Cóż zostałoby mi, prócz ciała i duszy, to jest tego, co każdy poganin na rów ni z chrześcijaninem posiada, w chw ili, kiedy Pan Iióg odebrałby mi skarby łaski Swojej, której mi dotąd u d ziela ł? Wyrocznie, XXXVI.

. X X V II.

S zczęśliw y słu ga Boży, którego nic na św iecie zaniepokoić lub rozgniew ać nie m o­

że, a który w oln y od w szelk iego przywią­

zania, życie św iątobliw e prowadzi.

Pism a rozmaite, X.

X X V III.

Każdemu jest zabroniona ta szalona ufność w siebie, która ch w ali się z tego, co jest w mocy grzeszn ika; m oże on bo­

wiem poście, m odlić się i ciało sw oje umar­

twiać, ale jed n o jest, czego uczynić nie zd oła: być w iernym Bogu.

W yrocznie i zdania, XXI.

X X IX .

Kto zajmuje pierw sze m iejsce, mając po­

wierzony urząd kierownictw a i prow adzenie drugich, pow inien być jak najm niejszy ze w szystk ich i słu ga braci sw o ich ; postępu­

jąc w zględem każdego z nich z taką po-

« --- ^

(38)

- 7 4 0 -

--- »

• * •

błażliwością, jakiej pragnąłby dla siebie, będąc podw ładnym . IL List do Wiernych.

X X X .

Boże m ó j! spraw, abym Cię poznał, po­

stępując w każdej rzeczy, stosow nie do pra­

wdziwej i świętej w oli Twojej.

Modlitwy, II.

O— «&>— c----

i

(39)

- 741 -

->-m n

R ozm aitości.

0 wolności religijne/ w Rosyi.

Pod pow yższym tytułom zam ieścił zna­

ny liberalny pisarz Leroy-Beaulieu w B em c des dcux mondes nadzwyczaj ciekawą roz­

prawę o położeniu U nitów pod rządem ro­

syjskim , z której w yjm ujem y za Czasem na­

stępujący u s tę p :

op rócz katolików, których rząd uznaje jako takich, są jeszcze inni, których uważa jako praw osław nych, w brew ich woli. P oło­

żenie ich jest rozpaczliw e. W zbronionem im jest b ezw zględ n ie w ykonyw anie ich religii.

Ozem jest dla katolików brak księdza, który w iąże i ro zw ięzu je! T ych pseudopraw osła- w nych znajduje się dziesiątkam i tysięcy na L itw ie, na Białej Rusi i w K rólestw ie Pol- skiem . K atolicy z przekonania z o s ta li, jak się w yraża oberprokurator synodu, poddani prawosław iu. P. P obied onoscew skarży się co roku na upór ofiar prozelityzm u u rzę-j

* - -

---5-*

(40)

-

742

Hf--- --- i dow ego. P om iędzy chłopam i nawróconym i m iędzy 1 8 6 3 a 1 8 7 0 r. — m ówi raport ober- prokuratora — w iola pragnie pow rócić do latynizm u. ja k się tem u dziw ić — skoro na­

w rócenie nastąpiło podstępem lub postra­

chem , a całe pa raf i je przyłączono zostały do cerkwi na żądanie kilku indyw iduów . Najczęściej misyjonarzam i byli czynow nicy, ajenci policyjni, niekiedy żołdactwo. Dzien­

niki rosyjskie przytaczały jako najgorliw szego z tych apostołów komisarza - m uzułm anina.

W ystarczało być obecnym podczas nabożeń­

stw a praw osław nego za akt przystąpienia do schizm y — tak, że w ielu nie w iedziało w ca­

le, że zm ieniło re ligi ją. Po tern w szystkiem , w prow incyjach zachodnich, lud w łaściw ie nie wie, do jakiego n ależy wyznania. W e­

d łu g sprawozdania obcr-prokuratora synodu, zdarza się często, że w łościjanio praw osła­

wni byw ają tajem nie na m szach łacińskich.

Znajdują się oni w położeniu m iędzy dwom a kościołami, przypom inającym i te prowincyje pograniczne, które kilkakrotnie po wojnach przechodziły z jed n eg o p aństw a do innego.

Znajdują się tacy, których przodkowie przed p ółw iekiem zm uszeni zostali do schizm y, ale, po dw óch lub trzech gieneracyjach. nio zapom nieli jeszcze religii przodków. Pada­

jąc rzecz bliżej, przekonać się można, że w iększość tych, co są w „bireligii" — prak-

-<& >4

(41)

- 743 -

ę < --- tykuje praw osław ie z przym usu, a katoli­

cyzm z uczucia. To jest prawdą, do tego stopnia, że w parafijach, o w iększości pra­

wosław nej podług rządowych wykazów — cerkiew popa jest pustą — kościół katolicki przepełniony. W ielu urzędników nie tai, że lud ten biało- i mało-ruski, gd yby miał w ol­

ność wyboru, powróciłby do Rzym u. Jestto nawet argum ent, używ any przez patryjotów.

którym oni dowodzą, dlaczego braciom za­

chodnim nie m ożna dać w olności religijnej.

A by ratować lud ten od pociągu do laty- nizmu, najskuteczniejszym środkiem bywa zamykanie kościołów sąsiednich. W ten spo­

sób gienerał-gubernator warszawski w r. 1887 zabronił nabożeństw w kościele w T eres­

polu, aby łacińska nic przyciągała dawnych unitów. A leksander III. posunął się tak daleko, że rozporządził, aby nie otwierano kościołów katolickich bez zezw o­

lenia duchow ieństw a p ra w osła w n ego!

W prowincyjach zabranych za Katarzyny II., znajdowało się dw óch do trzech mi- lijonów unitów na Białej Rusi i w Ma- łorosyi, którzy uznawali zw ierzchnictwo Pa­

pieża, a zachowali obrządek g r e c k o -s ło ­ wiański (około 6 m ilijonów unitów w tych prowincyjach. Przyp. red. Cg.) Unija zawartą została na synodzie brzeskim 1 5 9 5 r. Było ..to arcydzieło Rzymu i Jezuitów . Był to

atr^r---

/

(42)

— 744 —

--- ---- --- --- ----

ł A

jakby most, rzucony m ięd zy dwom a Kościo­

łam i. B y ł to środek zbliżenia Słow ian w sch o­

dnich z zachod n im i, dążność zjednoczenia świata słow iań sk iego, rozdzielonego na dwoje od w ieków w yznaniem . M ożnaby p ow ie­

dzieć, że to b y ł praktyczny panslawizm , ale panslaw izm na korzyść R zym u i Za­

chodu. To nie m ogło się podobać M o­

skw ie. W U nii P olacy w idzieli w ęzeł m ię­

dzy poddanym i greckim i a łacińskim i R ze­

czypospolitej. Moskale, przeciw nie, upatry­

wali w niej zaporę m iędzy praw osław iem W ie lk o r o sy i, a w spółplem ień cam i na Za­

chodzie. To, czego dokonała polityka p ol­

ska — to niszczy polityka rosyjska. Pracuje ona nad tern od stu lat. Katarzyna i M iko­

łaj zm usili do połączenia z praw osław iem unitów w c e sa r stw ie ; A lek san der II i III unitów w P olsce. Jestto m oże jedyny kraj, w którym panow anie duchow e Papieża ście­

śniło się od czasów refonnacyi.

Cesarz Mikołaj i jeg o ober-prokurator Protasow, dawny uczeń Jezuitów , oderw ali od Rzym u w r. 1 8 3 9 d w a m ilijony podda­

n ych d uchow nych. „Jesteście Rosyjanam i — m ówiono unitom — trzeba, abyście należeli do Kościoła greckiego." N a czele unitów postaw iono arcybiskupa, który, w ed łu g w ła­

sn ych pam iętników , przyjął tę god ność z za­

miarem zniszczenia Kościoła. Mimo w spół-..

§t<--- ---

(43)

— 745

nictw a w yższego d uchow ieństw a, przez rząd t

d o b ie r a n e g o — od łączenie to, przez 12 lat przygotow yw ane, nie odbyło się bez oporu.

K nut i Syberyja przew ażyły. Rosyjanie na sw ą obronę mają jed en argu m en t: jakoby środki przeprow adzenia U n ii nie b yły le p ­ sze. Gdyby to było naw et praw dą — pra­

ktyki z przed trzech set i dw óchset lat nie byłyby stosow ne w X IX wieku. P om iędzy m etodą dawnej P o ls k i, a nowożytnej Ro- syi, jest jednak różnica. Jakkolwiek wielką b yła jej gorliw ość dla Unii — Polska pozo­

staw iła w sw obodzie u siebie greków -dyzu- nitów z ich cerk w iam i, bractwami i k le­

rem — gd y Kosyja zniosła do szczętu Uniją.

Z ukazu cara n ie m a być już unitów.

K ościoły ich zostały w ed łu g ukazu znie­

siono, jak gd yb y ch odziło o prefektury.

Unija w ykreśloną została z obrębu car­

stwa : zostaw ało jeszcze za A leksandra II 2 6 0 .0 0 0 unitów w K rólestw ie Polskiem , za- chow ującem jeszcze osobną administracyją.

Po powstaniu 18 6 3 r. M ilutyn i Czerkaski uradowali się odkryciem w sam em sercu P olsk i lechickiej zarodu Rusinów greckiego obrządku. B y ł to punkt oparcia dla rusy- fikacyi. Ci unici, otoczeni łacinnikam i, byli przywiązani do Kościoła; nie zawahano się.

uderzyć na nich. Hr. Tołstoj podjął na no­

wo m etodę Protasowa. B y ł biskup unicki;

U v

(44)

— 746 -

#,<•--- ->f»

A usunięto go. Byli zakonnicy Bazylijauie, nie- przyjaźni schyzm io — zam knięto k laszto­

ry. — Z zetknięcia z łacinnikam i unici ch ełm ­ scy przyjęli niektóre obyczaje, p rzeciw n e obrządkowi greckiem u: m ieli organy, dzwonki przy konsekracyi, ławki dla w iernych, — nosili szkaplerze i różańce: w szystko to z o ­ stało zniesione, pod pozorem przyw rócenia obrządku do jeg o czystości. K ościołom uni­

ckim, gdy j e raz zrównano z cerkwiam i p raw osław n em i, p ow ied zia n o : m am y takie sam e cerkwie, tę sam ą liturgiją; trzeba, że­

byśm y m ieli tych sam ych księży i tę samą wiarę. N a to oczyszczenie obrządku przy­

wołano księży z Galicyi z tendencyją ru- sofilską. Lud niepokoił się tem i inowa- cyjami. „C hcem y zachow ać w'iarę ojców", m ówili w łościjanie gienerał-gubernatorow i hr.

Kotzebue. Odpowiadano, że im w łaśn ie przy­

wracają religiją ojców. Bicz kozaków zm u­

szał do m ilczenia opornych. W w ielu w siach użyto wojska do usunięcia organów i ła ­ wek, a w niektórych strzelano do kobiet, broniących przystępu do kościoła. D zieło asym ilacyi zew nętrznej gd y zostało doko­

nane, w yw ieziono najgorliw szych księży, i kazano podpisyw ać w r. 1 8 7 5 księżom i ludowi adres o przyłączen ie do m acierzy­

stej cerkwi. Podpisy w ym uszano siłą lub

podstępem . P ow rót do prawosławia, doko-

(45)

- 747 -

®-<--- --->■$

A . A

nany przez lir. Tołstoja i prałata Popiela, podobny b ył do oszukaristwa. J eśli chodziło 0 zniszczenie Unii, rząd m ógł dozwolić jej w yznaw com przejścia do latynizmu. Za­

m iast tego, o głosił ryczałtową anneksyją do prawosławia, i traktował tę anneksyją, jak podbój polityczny, nawet bez prawa woto- wania.

Tysiące unitów odm ów iło przyjęcia aktu, łączącego ich z religiją panującą. Użyto przeciw nim w szystkich środków, jakich używał Louvois przeciw protestantom, w łą­

czając do tego załogi kozaków, i to pod koniec X IX . wieku pod panowaniem księ­

cia, ch w alonego z ludzkości. Grzywny, w ię­

zienia, plagi, konfiskaty, deportacyja, tortu­

ry, wszystko, z wyjątkiem szafotu, było użyte. Księża oporni zostali w ygnani. De­

portowano także kilkuset świeckich, jed nych do gubernii chersońskiej, innych do oreu- burgskiej. Ci, którzy nie chcieli apostazyi, pozostali tam jeszcze. Rodziny rozłączano, ojea internowano w innych stronach, żonę 1 dzieci w innych. Ziemię tych opornych konfiskowano i sprzedawano na licytacyi.

Pozostałych w kraju unitów okładają grzy­

wnami, jeśli nie uczęszczają do cerkwi i nie komunikują z rąk popa. Ich kościoły są zburzone, a niedozw olony przystęp do ko­

ściołów łacińskich. M uszą łaknienie religijne

A *•<-

(46)

- 748 - --- --- --- :---(<--■

zaspakajać z fontanny rządowej. Cóż że ona się im wydaje zatrutą? N ie w olno im pić z innego źródła, które mają jed yn ie za czy­

ste. W ielu obywa się całkiem bez sakra­

m entów . Jed en z m oich przyjaciół, rosyja- nin praw osław ny, widział, jak matka no­

wonarodzonem u dziecku rozbiła g ło w ę o mur, nie chcąc go oddać do chrztu schyz- m a ty ck ieg o ! G dzieindziej rodzice się truli wraz z dzieckiem , które przem ocą chciano chrzcić w cerkwi. Chcąc uniknąć obrzędów sehyzm atyekich, wielu żyje w konkubinacie.

Idą daleko, aby otrzym ać sakram ent m ał­

żeństw a w G a lic y i; dzieci zostaną w obec rządu nieprawem i.

Oto jest tolerancyja Rosyi!

(47)

- 749 —

Kroniczka.

l t / > i i i . ( T a j n y k o n s y s t o r z). Ojciec św.

L eon XIII odb ył 2 4 maja r. b. rano w pałacu apo­

stolskim Watykanu, konsystorz tajny, w którym w ygłosiw szy przem owę, raczył mianować i ogłosić kardynałów św . K ościoła rzymskiego.

Z rzęd u kap ła n ó w :

Msgr. Franciszka Maryją-Benjamina Richarda, Arcybiskupa Paryża, urodzonego w Nantes, 9 marca Msgr. Józefa-Alfreda Foulon'a, Arcyb. lyjońskiego, urodzonego w Paryżu 23 kw ietnia 1827;

Msgr. Am atusa - Wiktora - Franciszka Guilberta, Arcybiskupa B ordeaux, urodzonego w Cersly-la- Foret w dyecezyi Coutances, 15 listopada 1812;

Msgr. Piotra-Lamberta G oossens’a, Arcybiskupa M echlińskiego, urodzonego w Park, w tój samej dyjecezyi, 18 lipca 1827;

Msgr. Franciszka de Paulo SchSnborna, Arcybi­

skupa P ragi, urodzonego w Pradze, 24 stycznia 1844;

i z rzę d u d y ja k o n ó w :

Msgr. Achillesa A p o llo n i, wice-Kamerlinga św.

Kościoła rzymskiego, urodzonego w Anagni, 3 maja 1823;

1819;

Cytaty

Powiązane dokumenty

niejszych, najpokorniejszych, najgodniejszych, dla posługi tamtych. Zastrzegam też, by, prócz prowincyjała i jego towarzyszów, nikt tu nie przychodził. Rozmawiać mogą

liczcie te dusze, które winno zbawienie swoje waszemu przykładowi, łzom i modłom, a ponieważ wiernie strzegliście skarbu wam powierzonego, aczkolwiok małego, uczynię

wieństwa. Ale kto poznać może, że jest rzeczywistym sługą Bożym? Jeżeli nie ma nic ponad służenie Bogu, nic też trudniejszem być nie może nad rozpoznanie,

już na długie lata przedtem pochwalił dowód miłości, jaki złożyło kilku chrześcijan, którzy, ofiarując swe osoby w miejsce innych, poddali się pod jarzmo

dzę dalej tego rachunku. Wszakże, któżby się ośmielił tw ierdzić, że 011 koniecznym nie jest? Gdyby każdy z nas chciał go na prawdę uczynić, otrzymałby

co się tyczy postu od T rzech Króli, trwającego dni czterdzieści, i przez post Zbawiciela uświęconego, niech nikt do niego nie bę­.. dzie zmuszony, ale Bracia,

parcia się Chrystusa nakłonił, albo zabił. Między ❖ chłopcami aresztowanymi znajdował się także syn kata. Ale tak on, jak wszyscy inni, woleli umrzeć, niż

miętności jego; w tym względzie, idąc za śladem Jacopona, lecz delikatniejszym powodując się gustem. Przechodząc utwory Pokutnika z Todi, dziwne spotykamy w nich