? Rok V. Czerwiec 1888. Nr. 12. <
BOH©
TRZECIEGO ZA K ON U
£w. O. Franciszka.
Wychodzi w zeszytach m i e s i ę c z n i e i kosztuje rocznie:
w Krakowie 50 centów;
z przesyłką do Austryji 65 centów, do Niemiec I m. 50 fen., do Francyi i Wioch 2 franki,
do Ameryki */, dolara.
Pojedyńczy zeszyt w Krakowie 5 centów, z przesyłką 7 ct. ■= 14 fen.
Redaktor I Wyriawca: Dr. Władysław Mlłkowskl.
R K D A K C tJA i ADMINISTRACYJA
w K S I l ^ U t M K A T O L I C K I E J D ra W ładysław a Milkowakiego w Krakowie, gj
■HI
SPIS RZECZY.
Od R edakeyi... 705
Pobyt w Rzymie pielgrzymki Tow, św, Win centego a P a u l o ... 709
Śmierć i jej nauki w przykładaoh (C. d.) , . 737 R o z m a ito śc i... 749
Kroniczka...753
Biblijografija... 761
N e k ro ło g ija ...763
Odpowiedzi Redakcyi . ... 763
Spis rzeczy, zawartych w roczniku V. „Eoha“ . . 765
O g ło s z e n ie ... 768 Kalendarzyk.
W DRUKARNI Z W I^ Z K O W Ź J w KRAKOW IE pod r'.rządem A. Ssyjewsklogo.
jf<---
- 705 -
--- >
n
Od B ed a k cyi.
Kończymy piąty rok wydawni
ctwa „Echa“ .
Celem naszego pisma: ro%s{ćr{enie I I I Zakonu w Polsce. Liczy on dość członków, ale przewalanie z klasy mniej wykształconej, niezupełnie do
brze jego ducha i cel rozumiejącej;
stąd nieraz skrzywienie i przeina
czenie pojęć, które sprawia, {e wielu od Tercyjarstwa, zu>tas{c{a \e sfer wyższych, odstręcza się z góry. Te
mu uprzedzaniu się ku Tercyjarstwu dopomaga i ta okoliczność, (e owe sfery w ogóle bardzo mato dostar
czają członków korporacyjom ko
ścielnym na zewnątrz, jako takie wy
stępującym, jak np. bractwa. Wielu Znowu nie chce wstąpić do szeregów tercyjarskich , gdyż sądzą
>
t e P!'Ze{to zaciągają obowiązki nadzwyczaj
nych jakichś praktyk.
--- -1--- > ‘ftY
«Hg- « ► _ --- ^ Uprzedzenia sfer tych usunąć i w ten sposób utorować drogę I I I Zakonowi i u inteligencyi, jest na
ssem zadaniem. Środkiem: podawanie wiadomości, dotyczących Jego Świę
tego Patryjarchy, całej rodziny serafic
kiej, a szczególniej Tercyjarstwa i to w Polsce. Z uwagi zaś, {e Tercyja- rzów,jako wiernych synów Kościoła, obchodzi {rwo całe {ycie katolickie, nie zamykamy się ściśle w ramach I I I Zakonu i poruszamy rzeczy i sprawy ogólnie {ycia duchowego dotyczące. Obok za)PS\e wysokiej wartości
D z ie ł św . F ra n c isz
k a ,
obok tyle budującej pracy Znakomitego JezuityO. Schoup- p e ’go,
p. t.Ś m ierć i j e j n a
u k i w p r z y k ła d a c h ,
i wreszcie gorąco zalecanych przez wieko
pomnej pamięci Ojca św. Piusa I X i 'Biskupów
Z łotych zia rn ek ,
które w dalszym ciągu w roczniku szó
stym zakończyć mamy nadzieję
,
z pracwiększego rozmiaru podamy:
Fio-
--- ---
— 707 —
# < -
A A
r e tti
ą y liK w ia tk i św . F r a n c iszk a
ZAssy&U
(przekład { włoskiego);
A lw e r n ia i Ansy z,
święte miejsca galeonu serafickiego
,
przekład dziełka O. Filiberta See- bbck'a;
H is to r y c z n y o p is ko
ściołów fr a n c is z k a ń s k ic h k ra k o w sk ich ,
(ustępy z dzieła:„ K ra k ó w ś w i ę t y
którego część pierwsząW aw el
tak przychylnie przyjętą pr\e\ prasę katolicką i publiczność wydaliśmy w r. 1881),
JMie- sią c e u c h a ry sty c zn y ,
przepięknie napisany pr\e\ pewnego Tra
pistę i wiele innych prac, które ma
my bąd{ gotowe
,
bąd{ przyobiecane.Współpracownikami
„ K ch a “
sąduchowni i świeccy, znani z talentu i gorliwości w sprawach Bożych.
Uznanie ze strony ‘Dostojników Kościoła i czytelników, cena wresz
cie prenumeracyjna nadzwyczaj ni
ska, Icażą nam spodziewać, że liczba naszych prenumeratorów zwięk
szając się, dozwoli nam E c llO ulepszać.
r " \
---
*
N A JŚ W IĘ T S Z E S E R C E JE Z U S A . s
— 709 —
---
Pobyt w Rzym ie pielgrzymki Tow. św, Wincentego a Paulo,
Ustęp ton z opisu pielgrzymki Towarzystwu św. Wincentego a Paulo do Rzymu przetłuma
czonym został z czasopisma, wydawanego przez Radę główną tegoż Towarzystwa p. t. BuUctin dc la societe de S. Vincent dc Paul. Podajemy go w Echu z uwagi, że HI. Zakon św. Franciszka po
siada niejeden węzeł, łączący go z przerzeczonem Towarzystwem. Św. Wincenty a Paulo, Patron tego ostatniego, liył Tercyjarzem, a osoby, należące do III. Zakonu i wypełniające w ten sposób życzenie Ojca św. tyle słuszne, nie powinny na tein poprze
stać , ale iść dalćj w myśl Papieża, który również światu chrześcijańskiemu poleca wykonywanie uczyn
ków miłosierdzia w Tow. św. Wincentego u Paulo.
Należąc do tego Towarzystwa, Tercyjarze ułatwią sobie znakomicie wypełnienie przepisu §. 8. bulli Misericors Dei Filius, polecającego im „ćwiczenie się w dziełach pobożności i d o b r y c h u c z y n k a c h 1. M aryjan Bartynowslci.
V
Wieczorem d. 31 stycznia b. r. większa część pielgrzymów przybyła do Rzymu spe- cyjalnym pociągiem, zamówionym za stara
niem Rady Głównej. Między niemi znajdo-
— 710 —
--- i <,
wało się 24 wychowańców różnych dów, zostających pod opieką Towarzystwa.
Nazajutrz t. j. d. 1 lutego kard. Ricci-Parac- ciani, protektor Tow., odprawił w bazylice watykańskiej przed ołtarzem katedry św.
Piotra mszę św., w czasie której pielgrzymi przyjęli Kom unijąśw. Wzruszający widok sprawiali bracia nasi różnej narodowości, ze
brani społem około katedry Piotrowej. An
glicy, Irlandczycy, Amerykanie, Włosi, Niem
cy, Szwajcarzy, Francuzi, przedstawiciele Konforoncyj w Egipcie, Stanach Zjednoczo
nych A m eryki, Brazylii, Chili i St Zj.
Kolumbii, — wszyscy stanowili jedno serce, jednym byli ożywieni duchem. We czwar
tek d. 2 lutego Ojciec św. pozwolił, by członkowie Rady Głównej i prezesowie oraz delegaci Rad Wyższych znajdowali się na mszy świętej, przezeń odprawionej i przy
jęli z jego ręki Komuniją św. Oto jak jeden z uczestników tego szczęścia opowiada tę chw ilę: „O godz. 3 kwadranse na 8 zebra
liśmy się w liczbie 19, w małym salonie czerwonym , gdzie już przygotowano dla nas stołki. Drzwi dębowe, prowadzące do kaplicy, były jeszcze zamknięte. O 8 godzi
nie otwarto je i w głębi, nawprost małego oratoryjum, ujrzeliśmy ołtarz, nad którym, wśród świec zapalouych, można było widzieć obraz, przedstawiający Najśw. Pannę, odda-
w
<---
-t
kła-- 711 -
---
i /
ją,cq, cześć Dzieciątku Bożemu. Szaty kapłań
skie przygotowano na ołtarzu od strony Ewangielii; dwaj kapelani, w sutannach fijo- letowych i rokietach, czynią, ostateczne przy
gotowania. Uklęknęliśmy wszyscy. Naraz we drzwiach ukazuje się Ojciec św., trzy
mając w ręku kropidło. Wielki płaszcz czer
wony uwydatnia tem lepiej jego szczupłą postać, odzianą w białą sutannę i bladość jego twarzy. Ojciec św. jest nieco pochylo
ny naprzód; rysy noszą wyraz zamyślenia oraz znużenia; drżącą ręką kropi obecnych, a twarz powoli się rozjaśnia. Ubiera się na
stępnie w szaty kapłańskie i zaczyna od
prawiać powoli mszę św., akcentując dobi
tnie każdą zgłoskę modłów śś. W chwili Komunii św. każdy z nas się zbliża i przyj
muje chwalebne Ciało Zbawiciela z rąk Na
miestnika Jezusa Chrystusa. Ktoż potrafi wy
powiedzieć uczucia tej chw ili! Po mszy pa
pieskiej odprawił drugą mszę św. jeden z kapelanów. Ojciec św. odchodząc, powie
dział: „Pojutrze zobaczę was w szystkich;
dziś was b ło g o sław ięW ie czo rem dnia tego zebrali się nasi bracia w kościele francuskim św. Ludwika, na błogosławieństwie Przen.
Sakramentem, dawanem przez kard. Schiaf- fiuo. Czcigodny Przełożony tego kościoła udzielił pomieszczenia naszemu sekretaryja- towi na czas pielgrzymki. W sobotę rano
» t< ---
- 712
! 4 lutego Msgr. Sebastiani, prezes rzymskiej Bady Wyższej ') odprawił dla naszych braci Mszę św. w kościele XX. Misyjonarzów, w cza
sie której przystąpiono do Komunii św. O 11 godzinie, przed południom w sali książęcej pałacu watykańskiego zebrało się półtora tysiąca osób. Członkowie Rady G łów nej2) oraz przedstawiciele Bad Wyższych, znajdu
jących się poza granicami Francy i i Rada Wyższa Rzymska zajęli miejsca rezerwowa
ne około stóp tronu J. Świątobliwości. Kil
ka minut po J 2 ukazał się Ojciec św. Grzmot wiwatów i oklasków powitał Go wchodzą
cego. Otoczenie papieskie składali: Msgr.
Maęchi i Della Volpe, którzy zajęli miejsca po prawej i lewej stronie tronu; za niemi postępowało 10 kardynałów, dziekan św.
kollegijum Sacconi, Ledóchowski, sekretarz stanu Rampolla, protektor Tow. Ricci -P a- racciani, Laurenzi, Melchers, Verga, Masella, Schiaffino, Parocchi i t. d. oraz Azarian, pa- tryjarcha carogrodzki ob. onn. Krótko przed audyjencyją kard. Ricci otrzymał i pokazał --- 3>-«
■) Ks. Waleryjan Sebastiani, kan. bazyl. ś\v.
Jana Later., protonotar. apost. i prałat dom. J. Ś.
2) Byli obecnymi: prezes, 2 vice - prezesów, vice-podskarbi, 1 z vice-sekretarzóvv, 4 członków re
zydujących w Paryżu, prezesowie Rad Wyższych w Rzymie, Gienewie, Bononii, Turynie, Medyjolanie,
Londynie, Fryburgu i La Haye.
— 713 —
|H S--- s - ł *
A Ojcu św. depeszę od Rady Wyż. z Quebec;
z nad brzegów rzeki św. Wawrzyńca serca naszych braci z Kanady zjednoczyły się z naszemi i pośpieszyły złożyć u stóp Jego Świątobliwości hołd swój Papiestwu i Ko
ściołowi. Następnie zbliża się p. Pages, pre
zes gieneralny Towarzystwa i odczytuje na
stępujący adres:
„Ojcze św.! Wielką to zuchwałością z na
szej strony, żeśmy prosili o łaskę udziele
nia nam jednej z tych audyjencyj, do któ
rych tylu pielgrzymów w zdycha; ośmielić nas do tego mogła tylko chyba dobroć oj
cowska, z jaką Wasza Świątobliwość raczyła łaskawie, przy rozpoczęciu swego panowa
nia, przyjąć nasze hołdy i dodać odwagi na
szej słabości. 33 lat temu, kiedy Pius IX raczył podobnie, jak dziś W. Świątobliwość, zebrać członków Towarz. św. Wincentego a Paulo, przybyłych do Rzymu, z powodu ogłoszenia uroczystego dogmatu Niep. Pocz.;
wszyscy oni, wychodząc z tego pałacu, gdzie głos Namiestnika Chrystusowego pasował ich na rycerzów miłości, wzięli Boga za świad
ka ich wierności. Czyż to nie było za wiele dla naszej ułomności, oraz na dnie próby, mające nawiedzić nasze Tow.? Nie! Kościół bowiem nie przestał nami się opiekować i zachęcać nas do wytrwałości. Konferencyje szybko powstawały, za działaniem widocz-
714 -MS
nem Opatrzności Bożej i wsparciem naszego św. P atrona; a gdy się spostrzeżono, że Tow. liczy już 50 lat bytu, ustaliło się w całem chrześcijaństwie. Chwilę tę Wasza Świątobliwość uznała za stosowną, by ogło
sić św. Wincentego a Paulo patronem po
wszechnym dzieł miłosierdzia, od niego po
chodzących. W tym samym czasie raczyła W. Świątobliwość udzielić audyjencyi kon- ferencyjom rzymskim. „Podobnie jak św.
Wincenty it Paulo, wasz Protektor11, powie
działeś im Ojcze św., „bądźcie i wy także apostołami miłosierdzia, czyniąc dobrze braciom waszym i prowadząc ich na ścież
kę zbawienia drogą miłości. Oby świat, oświecony waszemi przykładami i waszemi dziełami, nauczył się cenić zasługi i miło
sierdzie chrześcijańskie". A w następnym roku, w pamiętnej encyklice, mówiąc o współ
zawodnictwie ludzi świeckich i sług Kościoła w sprawie obrony religii, rozszerzania Ewan- gieln i niesienia pomocy nędzy, raczyła W. Ś. publicznie wypowiedzieć pochwałę naszego Towarzystwa: „Całe (Tow.) po
święca się na to, aby nieść pomoc biednym i nieszczęśliwym, a to z dziwną przenikli
wością i niemniej godną podziwienia skrom nością. Ale im bardziej Tow. to ukrywa do
bre swe uczynki, tem lepiej służy sprawie miłości chrześcijańskiej, tem jest zdatuiei-
i
9Kr— 715 —
?
hs--- szem do niesienia ulgi w niedoli". Nie bez Apomieszania usłyszeliśmy, że W. 8. tak chwali nasze słabe i skromne usiłowania;
niech Bóg nas zachowa, byśmy się mieli chełpić z tego i pozwolili sobie kiedyś za
pomnieć, że prostota i pokora naszych za
łożycieli, obok wierności naszym ustawom, była źródłem wszystkich ła s k , jakie Bogu się podobało zesłać na nasze Tow., a które dają mu również ducha posłuszeństwa i silnego przywiązania do Stolicy Apost.
Ojcze św.! Ilekroć Najwyżsi Pasterze przemawiali w sprawie naszej, Tow. nasze doznawało zawsze szczęśliwych skutków te
go potężnego wstawiennictwa i z Ich bło
gosławieństwem wzrastała nasza pomyślność.
Racz więc i dziś jeszcze dodać odwagi na
szej ułomności. Z wzrostem liczby konfe- rencyj zwiększa się nasza odpowiedzialność, a zdać rachunek przed Bogiem z braku na
szej gorliwości przyjdzie nam tem trudniej.
Oto ci bracia, przybyli ze wszystkich stron świata, by obaczyć wzór stałości, wytrwa
łości, siły, sprawiedliwości oraz miłosierdzia ewangielicznego i w ten sposób skrzepić swą gorliwość: oto oczekujemy, jak z ust Namiestnika Chrystusowego zstąpią na to zebranie słowa zachęty; zaniesiemy je kon- ferencyjom, których tu jesteśmy przedsta
wicielami niegodnómi. Oby Bóg udzielić
r
JHŚ--- ^
— 716 —
# < r --- =>#
i , i
raczył W. Ś.„ długich lat jeszcze dla tryjum- fu Kościoła. Korząc się u stóp Twych, Oj
cze św., prosimy najpokorniej W. Ś. o ła
skawe udzielenie nam błogosławieństwa apostolskiego
Po przeczytaniu tego adresu, Ojciec św.
powstał i z wielką powagą i słodyczą ra
czył wygłosić następującą przemowę:
„Wielką to dla Nas przyjemnością, naj
drożsi synowie, kiedy dziś widzimy przed Nami Konferericyje św. Wincentego a Paulo, tak licznie reprezentowane i podzielamy z całego serca uczucia je ożywiające, życze
nia i pragnienia, w ich imieniu wyrażone.
Wielką to Nam także sprawia pociechę, że przy tej okazyi uroczystej Naszego Jubileu
szu kapłańskiego możemy do waszego po
bożnego Stowarzyszznia wypowiedzieć słowo pochwały i zachęty i potwierdzić te zaszczyt
ne wzmianki, tak często, jak to powiedziano przed chw ilą, a My dodajmy, tak sprawie
dliwie czynione. Wiemy, jak się powodzi wszędzie waszym konforencyjom, a w tej pomyślności radzi widzimy czyn opatrzno
ściowy. W naszych czasach w istocie, może prędzej niż kiedyindziej, społeczeństwo chore czuje potrzebę ulżenia sobie za po
średnictwem dzieł miłosierdzia. Miłosierdzie jest oznaką właściwą i odróżniającą pra
wdziwych uczniów Jezusa Chrystusa. To też
r i
# « r --- -H #
- 717 -
•--- --- 4v
nasi nieprzyjaciele, którzy sobie wzięli dziś za cel wykorzenić chrześcijaństwo z pośród narodów, usiłują, wszelkiemi sposoby usunąć z umysłów ideę i pojęcie tej cnoty i starają się z przezornością zdradliwą prawdziwe chrześcijańskie miłosierdzie zastąpić miło
sierdziem fałszywem i kłamanem. Nieodzo- wnem jest, byście pokusie tak śmiałej, a tak smutnej stawili silny opór, rozszerzając wa
sze dzieła miłosierne coraz bardziej, posłu
gując się przemyślnością prawdziwie św., któraby waszej działalności nadała moc wni
kania coraz głębiej i przokonywania tern silniej, rozszerzając zbawienny wpływ miło
sierdzia na ludzi wszelkich klas i używając jej jako lekarstwa najskuteczniejszego na wszystkie nieszczęścia, na wszystkie potrzeby społeczeństwa. A wszystko to winniście czy
nić z ufnością nieograniczoną w siłę boską tej cnoty, co potrafi zwyciężyć przeszkody najsilniejsze i ugłaskać naturę najmniej kar
ną. Oto, kochani synowie, macie pole dla waszej gorliwości. Wstąpiliście na nie pełni zapału i szlachetności, prowadzeni przykła
dem i kierunkiem Apostoła miłosierdzia wielkiego św. Wincentego a Paulo. Nie przestajcież na niem dalej waszego poświę
cenia, odważnie, bez obawy, nie oglądając się na wzgląd ludzki, równocześnie ze skrom
nością i bez ostentacyi. Wtedy okażecie lHJ--- i
718 —
o-:- : °
Ą ^
światu czem jest i co potrafi zdziałać duch Jezusa Chrystusa, na korzyść i dla dobra ludzkości. Duch ten, jak to wiecie, kochani synowie, nie radzi bynajmniej, by przycho
dzić tylko w pomoc potrzebom fizycznym, ani żeby dopomagać samym nędzom ciała;
miłosierdzie chrześcijańskie wyżej spogląda:
wzięło sobie za cel ostateczny i zadanie nędzę duchową, dusz, ich szczęście wieczne.
Jestto jego oznaką charakterystyczną, jego posłannictwem Szczytnem: wykonywanie i przedłużanie posłannictwa samego boskiego Odkupiciela. Z tego to ducha, pewni jesteś
my, kochani synowie, że wasze Tow. żyje i niem jest przejęte, o tym samym duchu św. i nadnaturalnego miłosierdzia żyją wa
sze serca i nim uderzają. Przechowujcież go w sobie starannie, w całej jego czysto
ści i usiłujcież go udzielić otaczającym was.
Miłosierdzie wtedy zrobi sobie z was i z nich apostołów. Przez nie na nowo zapa
licie w wielu duszach płomień wiary, za
ćmiony zwątpieniem ; przez nią wzbudzicie nadzieję tam , gdzie panuje rozpacz i znie
chęcenie. Miłością odżywicie w łonie rodzin życie chrześcijańskie, wykonywanie obowiąz
ków religijnych, miłość Kościoła św., posłu
szeństwo jego praw om , uszanowanie jego powagi. Oto są, kochani synowie, owoce ko
sztowne miłosierdzia chrześcijańskiego. Oby
i
V/719
V
<*
Bóg raczył je z całej Swej dobroci błogo- ' sławić i rozmnażać w waszych rękach, umacniając was w waszych pobożnych, a trudnych pracach. W oczekiwaniu i jako zadatek tych niebieskich ła s k , udzielamy wszystkim tutaj obecnym i przesyłamy wszystkim konferencyjom , które was wy
słały, jak niemniej licznym rodzinom ubo
gim, odwiedzanym i wspomaganym przez was, Naszego Apost. błogosławieństwa11.
Po tej mowie, w ciągu której niejedno oko było łzą zroszone, p. prezes gieneralny przed
stawił Ojcu św. subskrypcyją, otwartą przez Radę główną na Jubileusz kapłański Jego Świątobliwości. Bursa z materyi srebrzystej zawierała te ofiary w sumie 118.300 fr. ł).
Równocześnie p. Pages wręczył Papieżowi 2 księgi bogato oprawne: jedna z nich obej
mowała spis ofiarodawców, druga imienną listę konferencyj świata całego. Następnie każdy z członków Rady G łów nej, z dele
gatów Rad Wyższych, członków Rady Wyż
szej Rzymskiej, Prezesów Rad Centralnych oraz Prezes Rady Miejscowej Rzymskiej zo
stali dopuszczeni do Jego Świątobliwości i klęcząc usłyszeli z Jego ust kilka słów, peł
nych dobroci ojcowskiej, otrzymali party
kularne błogosławieństwo, oraz zaszczyt uca-
8) Wzrosły późniśj do 119.240 fr.
ĄKHg--- łowania pierścienia i ręki. Benodykcyja uro
czysta, dana przez Ojca św. całemu otocze
niu, zakończyła audyjencyją. Wszakże łaski, udzielone przez Papieża naszym braciom, nie były wyczerpane. Najwyższy Pasterz z wyszukaną uprzejmością, odkrywającą Je go dobroć i serce ojcowskie, postanowił, że wszyscy pielgrzymi przyjęci już w sobotę, będą do Niego dopuszczeni na nowo gru
pami w dniach następnych, t. j. w niedzielę, poniedziałek i wtorek, iżby każdy z nich miał szczęście widzieć Go zbliska i otrzy
mać od Niego błogosławieństwo. „Znużyło mię to wprawdzie nieco'1, mówił Ojciec św.,
„ale chciałem , by wszyscy odjechali zado
woleni".
P. Prezes gieneralny w mowie, mianej na zebraniu ogólnem w Paryżu, w pierwszą niedzielę postu, powiedział, że mając za
szczyt przedstawiać J. Świąt, braci naszych, oraz' ich rodziny, był przez trzy dni świad
kiem widoku niezrównanego; uw ażał, jak wszyscy ci pielgrzymi napróżno usiłowali ukryć swo wzruszenie. „Jestem ojcem lOga dzieci", mówił jeden, „proszę W. Świąt, o błogosławieństwo dla mej rodziny". „Opu
ścimy wnet naszych krewnych", mówili inni, „pobłogosław nasze powołanie". „ Je stem przemysłowcem i mam pod moim rozkazem 300 robotników, których racz W.
Świąt, pobłogosławić". Ojcze św. błogosław moję paraf i ją; błogosław dzieła, któremi kie
ruję; błogosław tych, któremi się opiekuję;
błogosław moję konferencyją; błogosław mych chorych krewnych. U innych wzru
szenie tamowało głos. Do jednej damy, której słowa łzy wstrzymały, rzekł Ojciec św.: „Czemuż płaczesz, wszak dzień dzisiej
szy winien być dla Ciebie dniem radości !8.
Nakoniec we wtorek, d. 7 lutego wieczorem, raczył Ojciec św. mota proprio przyjąć na audyjencyi prywatnej Prezesa gieneralnego i 2 wiceprezesów1), i wciągu rozmowy, trwają
cej 20 minut darować każdemu z nich, w do
wód swego zadowolenia, kosztowną kameę, z wyrytym na nim swym portretem. — P ro
gram pielgrzymki obejmował' także zebranie ogólne wszystkich członków Towarzystwa obe
cnych w Ezymie. Odbyło się ono w niedzielę dnia 5 lutego w sali Palestryny pałacu Do- ria-Pamphili na placu Navona. Zebrało się przeszło 500 braci. Przewodniczył Najprzew.
ks. Mennillod, biskup lozański i gienewski, w obecności Najprzew. ks. Koruma, bisk.
trowirskiego, oraz ks. Sebastianiego, prezesa rzymskiej Bady wyższej. Po modlitwie, bę
dącej otwarciem posiedzenia, jeden z wice
prezesów gieneralnych odczytał następną mo- A
4) PP. Thurcau-Dangin i Michała Cornudet.
w
f t i < - ---
- 722 -
#-<---~śMI wę : „Najprzewiel. Ks. Biskupie ! Pierw szeir/
naszem słowem winno być wyrażenie podzię
kowania i wdzięczności dla Waszej Paster
skiej M ości, któryś zaszczycił nas przyję
ciem przewodnictwa dzisiejszemu zebraniu.
Miło nam wspomnieć, żeś jest starym przy
jacielem, i to przyjacielem naszego Towa
rzystwa zarówno w jego dobrych, jak i złych czasach ; a pomiędzy niezliezonemi dziełami, jakie Opatrzność Twej trosce pasterskiej po
wierzyła, chcesz i nadal zostawić miejsce naszym skromnym pracom w Twem sercu ojcowskiem ; Ojciec św., przyjmując Cię przed kilku dniami, w y rzek ł, że po licznych, a twardych próbach rządzisz spokojnie, z mą
drością,, od kilku lat dyjecezyją św. F ra n ciszka Salezego. Ale te rządy spokojne nie obywają się bez nieustannej pracy. To też obecność Twa, mimo zm ęczenia, tutaj dzi
siejszego wieczoru jest dla nas tem cenniej
szą zachętą i tem słuszniejszym powodem naszej ku Tobie wdzięczności. Następnie, zwracając się do ks. Koruma, rzekł: „Naj
przewiel. ks. Biskupie! Pozwól mi i Tobie również złożyć podziękę, żeś raczył towa
rzyszyć ks. Biskupowi gienew skiem u, by zaszczycił naszą sesyją swą obecnością.
Stasburg nie zapomniał o sympatyi, zawsze okazywanej naszym konferencyjom, a wie
my, że i w Trewirze nie zbywa nam na
'
--- H
- 723 -
<--- — ---
t Twej życzliwości. Szanowni Panowie i ko
chani B racia! Nie chcąc was długo wstrzy
mywać od posłyszenia słów wymownych, których oczekujemy wszyscy, krótko się sprawię. Wszakże, gdy się znajdujemy ra
zem, nazajutrz po onym wczorajszym nie
zapomnianym o wzruszającym d n iu , jakżeż się nie cieszyć wspólnie z owej niezrówna
nej życzliwości, jaką nasz ukochany Papież Leon X III raczył udzielić Towarzystwu, przyjmując je u siebie i wygłaszając doń mowę pełną ojcowskiej dobroci i rad wzma
cniających. Jakże nie wznieść razem okrzy
ku miłości i wdzięczności! 43 lat temu, jak Papież Grzegorz XVI raczył uroczyście za
twierdzić nasze młode konferencyje, wyda
jąc jedno breve, udzielające nam cennych odpustów ze skarbu Kościoła św. 10 lat później chwalebnej pamięci Pius IX prze
wodniczył sam zebraniu ogólnemu naszego Towarzystwa w Ezymie, nazajutrz po ogło
szeniu uroczystem dogmatu Niep. Poczęcia N. Panny, naszej głównej Patronki. Naj
starsi z pośród nas nie zapomnieli tej wzru
szającej sceny. Odkąd zasiadł na Stolicy Piotrowej nasz Najwyższy Pasterz, trzyma
jący ręką tak silną i tak wprawną rządy Kościoła, nie przestał wylewać na nas swych łask i błogosławieństw. Uczcił wT najznako
mitszy sposób św. Wincentego a Paulo.
A wczoraj szczyt, że tak powiem, swój łaski okazał nam w swej przemowie, tak pełnej powagi, siły i zapału, co tak głęboko poru
szyła serca nasze i pozostawiła w każdem z nich jakoby szlak świetlany, mający nas prowadzić na drodze naszych skromnych usiłowań. Za wzorem swego Pasterza nasi biskupi i pasterze udzielają nam zachęty i błogosławieństwa. Jesteśm y niemi obsypani, szan. Panowie i kocham Bracia. A jakże owe błogosławieństwa Kościoła użyźniły pole naszej pracy! W r. 1854 było 1500 kon
ferencyj. Mimo prób i trudności czasów późniejszych, Bada główna, składając Ojcu św. dary szlachetne naszych konferencyj w sumie blisko 120.000 fr., mogła Mu oiia- rować złotą księgę, zawierającą listę 4.200 konferencyj, liczących 82.511 członków.
Nasza stara Europa sama jedna liczy 2.525 konferencyj, wszakże nie jej tylko jest sprawą, że ubodzy błogosławią religiją Chry
stusową i imię św. W incentego a Paulo.
Ameryka posiada 594 konferencyj, nie u w a
żając swego dzieła za dokonane, Azyja 59, Oceanija 14 i Afryka 9. Wczoraj, na audy- jencyi watykańskiej prawie wszystkie na
rody ziemi otaczały tron Najw. Pasterza i mogliśmy bez przesady zaśpiewać: L audate D om inum omnes gentes, chwalcie Pana wszystkie ludy. Ale, szan. Panowie i kocha-
J
- 725 —
--- i
ni Bracia, jeźli nie jest nam wzbronionem rozważać z radością tak wielkie łaski i tak pocieszające rezultaty, to prawda zmusza nas wyznać, że nie zawdzięczamy ich ani naszym tylko siłom, ani przedewszystkióm naszym własnym zasługom. Po Bogu i po opiece naszych duchownych zwierzchników tylko pokorze i wiernemu zachowywaniu naszych ustaw zawdzięczamy rozszerzenie się naszego Towaraystwa. Radujmy się więc z pociech, jakie Bóg raczył nam udzielić, ale usiłujmyż stać się ich godnemi, pozo
stając pokornemi i wiernemi. Wczoraj otrzy
maliśmy zaszczyt, pozwólcież nam powie
dzieć dziś, że zaszczyt jest ciężarem : Ilonor- onus: Jeden z naszych prezesów opowia
dał m i, iż chciał niedawno nałożyć na je dnego z braci obowiązek przewodniczenia konfereneyi, a gdy się tenże wymawiał, przypominając, że stał niedawno temu na czele dzieła, które się nie powiodło, odpo
wiedział mu ów prezes: „Otóż właśnie d la
tego, że uznajesz teraz twoje niepowodze
nie, uważam cię za zupełnie zdatnego na dobrego prezesa; posiadasz bowiem pokorę".
Miejmy więc pokorę, moi kochani bracia;
nic dobrego nie zdziałamy, jeżeli nie uzna
my z całą prostotą, że sami przez się jesteś
my zupełnie niezdolni. Wierność naszym prawom! O gdybyśmy zbadali szczerze na- -> ó
«HSr 726 -3**>
i > sze sumienie, o jakże łatwo byłoby stwier
dzić, że nie mamy z czego się chełpić.
Okólniki, zapełniające Przewodnik, wskazują nam nawiedzanie ubogich w mieszkaniu, jako dzieło zasadnicze, a odkąd nasz dzielny i czcigodny Prezes gieneralny jest na czele nas, niejednokrotnie powracał do uwag w tej kwesty i. A przecież jakżeż my odwiedzamy ubogich? Ozy odwiedzamy ich wszyscy?
Ozy odwiedzamy ich regularnie każdego ty
godnia? Czy idziemy sami do mieszkania ubogiego? Czy siadamy przy jego ognisku?
Czy odkrywamy głowę, wchodząc do ubo
giego, jak to czynił i polecał Fryderyk Oza- narn, który sądził, że ten szczegół, pozornie nieznaczny, nie pozostaje bez pożytku? Ozyż nie ma konferencyj, odwiedzających zamało rodzin? Niektóre z nich nawet nie odwie
dzają zupełnie, pod pozorem , że ubogich nie masz w ich miejscowości. Nie prowa
dzę dalej tego rachunku. Wszakże, któżby się ośmielił tw ierdzić, że 011 koniecznym nie jest? Gdyby każdy z nas chciał go na prawdę uczynić, otrzymałby z pewnością w rezultacie nieporównany wzrost dobra, zdziałanego przez nasze konferencyje. Czyż nie były skądinąd poleceniem słowa, wy
szło wczoraj z dostojnych ust Leona X III, gdy mówił nam, iż winniśmy się poświęcać
„z odwagą, bez obawy, nie oglądając się na w
— 727 —
r
->■ «
wzgląd ludzki, równocześnie ze skromnością i bez ostentacyi“; gdy dodał, że ducli J e zusa Chrystusa „nie radzi przychodzie w po
moc tylko potrzebom fizycznym, ani żeby dopomagać samym nędzom ciała", ale że
„miłosierdzie chrześcijańskie wyżej spoglą
da", że „wzięło sobie za cel ostateczny i zadanie nędzę duchową dusz, ich szczęście wieczno11. „Starajcie się więc, powiedział jeszcze Ojciec św., zachować w całej czysto
ści tego ducha św. i nadnaturalnego miło
sierdzia, który ożywia i którym uderzają wasze serca". Odczytajmy, szan. Panowie i kochani Bracia, tę podziwienia godną mowę, której nie mogliśmy wysłuchać bez wzru
szenia, połączonego z łzami. Będzie ona naj- lepszem objaśnieniem naszych praw, a od dnia tego pięknego rozpocznie się dla na
szego Towarzystwa nowa era żarliwości, po
święcenia i dobrych uczynków11.
Po odczytaniu tych słów na zaproszenie ks. Mermilloda, zabrał głos w języku nie
mieckim ks. Korum, jakoby dla stwierdze
nia jedności, panującej we wszystkich sercach:
„Najprzew. ks. Biskupie, szan. Panowie i kochani Bracia! Może się będzie zdawało dziwnem, że zamierzam do was przemówić kilku słowami w języku, dla większej części obcym. Wytłómaczy mnie niepodobieństwo oparcia się nader uprzejmemu zaproszeniu
— 728 —
®-s--- A ks. Biskupa fryburgskiego, oraz chęć powin
szowania konferencyjom św. W incentego a Paulo, że przybyły do Rzymu na uro
czystość Jubileuszu Leona X III. Cóż to za pociecha dla serca kapłana widzieć, jak uczniowie św. Wincentego a Paulo zbiegają się ze wszystkich stron świata, by okazać swe przywiązanie do katedry Piotrowej i złożyć hołd swego uczucia synowskiego wspólnemu Ojcu chrześcijaństwa! Zebraliśmy się tutaj, Panowie! na konferencyją między
narodową, a jakkolwiek z różnych krajów i różnego języka, znaleźliśmy się wszyscy, ja
ko członkowie jednej rodziny, w podziwie- nia godnej wspólności zamiarów i uczuć.
Różnemi językami mówimy, ale jeden język od wszystkich zrozumiany nas wiąże, język serca i miłosierdzia.
Pozwólcie mi, drodzy Panowie, wyjawić uczucia, jakiemi byłem przejęty, widząc tłumy braci Towarzystwa św. Wincentego a Paulo idących do Watykanu na posłuchanie u Oj
ca św. Ci uczniowie miłosierdzia zebrani zdała i zbliska, by usłyszeć następcę Pio
tra i zastępcę Chrystusa tu na ziemi i usły
szeć z ust Jego naukę wiary i jakoby wska
zówkę dla miłosierdzia w czasach dzisiej
szych, zdawali urzeczywistniać proroctwo syna Amosowego: „1 będzie w ostateczne dni przygotowana góra domu Pańskiego na
|U
---w ®Krr --- wierzchu gór i wywyższy się nad pagórki, a popłyną do niej wszyscy narodowie. Pój
dą też wiele ludzi i rzekną: Chodźmy a wstąpmy na górę Pańską, i domu Boga Ja- kóbowego, a nauczy nas dróg swoich, i bę
dziemy chodzić ścieszkami, bo z Syjonu winijdzie zakon, a słowo Pańskie z Jeruza- lem “. Niewątpliwie, mówi Izajasz o założe
niu Kościoła Chrystusowego, lecz widok przezeń opisany odnawia się we wszystkich epokach opatrznościowych historyi i Ko
ścioła. Rzym jest Jerozolimą Nowego Za
konu, a z Ezymu wychodzi głos Najwyż
szego Pasterza dla nauczania świata słowa Bożego.
Słuchaliście, Panowie, wczoraj tego głosu P apieża, który wam oznaczył te ścieszki, jakiem i macie kroczyć, dla zastosowania apo
stolstwa miłości do potrzeb naszej opoki.
Wielki to zaszczyt dla naszych konferencyj odebrać publicznie pochwałę od Namiestnika Chrystusowego, ale dla waszych serc, jako chrześcijan i uczniów św. Wincentego a Paulo, jeszcze większą radość i pociechę sprawia otr/.ymać, w kwestyjach wiary, nauki od na
szego Ojca, usłyszeć zachętę do pracy bez ustanku dla zbawienia naszych braci nie
szczęśliwych; „z ufnością w siłę Boska tej cnoty, co potrafi zwyciężyć przeszkody naj
silniejsze i ugłaskać naturę najmniej karną".
y
- - - r- - - :- - - S - t !
- 729 -
— 730 -
ę^Sr---5^
Wspomnienie tego zebrania pam iętnego, wspomnienie onych słodkich wzruszeń, któ
rych doświadczyliście u stóp Papieża, nie wyjdzie nigdy z waszej pamięci. Pozosta
niecie im nadewszystko wiernymi, pracując z nowym zapadem nad utrzymaniem, wzmo
cnieniem i rozszerzeniem dzieł waszych.
Konferencyje św. Wincentego a Paulo do
czekały się godziny, oznaczonej przez Opa
trzność, epoki, pełnej głębokich wstrząśnień, gdzie wiara osłabła w wielu duszach i gdzie sądzą, że środki, leżące poza przepisami Ewangielii i miłosierdzia chrześcijańskiego, uleczą rany społeczeństwa chorego. Fryde
ryk Ozanam opowiadał to w jednej mowie, wygłoszonej we Florencyi, o początkach To
warzystwa. Mówił nam, że kilku młodych przyjaciół zjednoczyło się dnia pewnego, by okazać, co potrafi miłosierdzie, natchnione i prowadzone wiarą chrześcijańską. Ucząc się historyi Kościoła, podziwiali dzieła cudo
wnego miłosierdzia i powiedzieli sobie, że ta sama wiara jednakie skutki wydaje. Było ich 7, a pierwsza ich konferencyja przy
pominała owo ziarno gorczyczne w Ewan
gielii. Pokorny on zaczątek ściągnął na młode latorośle miłosierdzia żarty ze strony ich kolegów, napojonych doktrynami komuni- styczneini owej epoki. Wszakże w 20 lat później, ziarno gorczyczne, ożywione i zwil- SM;--- --- --- X
- 731 —
SK.--- ne-®
n n
żone rosą miłosierdzia, przeobraziło się w drzewo potężne, udzielające w swóm cie
niu schronienia tysiącom nieszczęśliwych.
Pozwólcie mi, Panowie, powiedzieć, byście się wczytywali w listy i przemowy Oza- nama, tego gorliwego apostoła miłosierdzia, a zobaczycie, jaki św. zapał ożywiał człon
ków Towarzystwa, by zaprowadzić ubogiego do Jezusa Chrystusa, by dopomódz jego nieszczęściu, a przedewszystkiem uleczyć jego rany moralne. „Miłosierdzie, mówił on, jestto ogień, gasnący w braku żywiołów, a żywiołem miłosierdzia są dobre uczynki."
A dalej porównywując ludzkość z podróżnym, ranionym w przypowieści o Samarytanie, pisze: „W naszej drodze, słabi Samarytanie, odważmy się przybliżyć do tego wielkiego chorego, może się on nas uie przestraszy ; starajmy się zbadać jego rany i nalać w nie oliwy; niech dostaną się do jego uszu sło
wa pociechy i pokoju. A następnie, kiedy mu z oczu spadną łuski, powierzymy go w ręce tych, których Bóg ustanowił stró
żami i lekarzami dusz; którzy są do pe
wnego stopnia naszemi gospodarzami w piel
grzymce doczesnej, gdyż dają naszym du
szom, błądzącym i zgłodniałym, słowo św.
za pokarm i nadzieję świata lepszego na schronienie".
y W
«Kr 732
>\ Oto, Panowie, duch, co powinien ożywiać i kierować naszemi usiłowaniami i pracami.
Nie wystarczy zaradzać, w miarę sił naszych, potrzebom fizycznym biednych i chronić ich od głodu i chłodu; trzeba nadto przyjść w pomoc jego duchowi choremu, jego sercu owrzodziałemu. Dziś we wszystkich krajach społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy cale różne: dwie armije straszliwe stoją obecnie: ubogi, robotnik z jednej stro n y ; z drugiej r bogaty i właściciel. Duma i za
zdrość ich dzielą. Polityka czysto ludzka, obojętna, lub niechętna ideom chrześcijań
skim, pragnąca coraz bardziej wycofać Boga ze spraw tego świata, napróżno usiłuje usu
nąć tę przepaść. Tymczasem rozszerza ją tylko. Jeżeli nie chcemy zginąć, musimy ko
niecznie wstrzymać uderzenie na siebie tych dwóch armij. Kto zatem ma przyjść w pomoc społeczeństwu zagrożonemu? kto ugasi nie
nawiść i odrodzi zaufanie i miłość? Ucznio
wie św. Wincentego a Paulo. Im to, zdaje się, Opatrzność wydzieliła sprawę pojednania i pokoju. Oni skłonią serce bogatego ku ubo
giemu i wzniosą duszę ubogiego do boga
tego. Pierwszym przypomną, że są włoda
rzami Opatrzności na tym świecie, drugich nauczą, że Jezus Chrystus, stając się ubogim, z miłości dla nas, zbogacił nas dobrami ła
ski, za cenę swego krzyża i swej krwi. Ob-
733 —
■HE---
M A
fitość jednych wypełni niedostatek drugich, i w ten sposób utrwali się, według słów apostoła, prawdziwa równość chrześcijańska.
O. panowie, kiedy ubogi zobaczy, że go miłujemy, jak brata, kiedy pozna, że cenimy jego duszę, jako odkupioną Krwią Chrystu
sową, nie znajdzie już w jego sercu miejsca nieufność i zazdrość, a pojednanie nastąpi prędko. Mówiłem przed chwilą o Ozanamie;
pozwólcie mi jeszcze zacytować jego słowo:
„Ubogich, mówił, widzim oczami ciała, oni są obecni i możem włożyć rękę i palec w ich rany, a ślady korony cierniowej są widzialne na ich czole: niemożebne, by nie
wiara znalazła tu miejsce, a my winilibyśmy upaść im do nóg i powiedzieć: Wy jeste
ście naszemi panami, a my będziemy wa- szeini sługam i; wy jesteście dla nas obrazami świętemi Boga, którego nie widzimy, i nie umiejąc kochać Go inaczej, miłujemy Go w własnych osobach.
Obyśmy wszyscy, panow ie, mogli być ożywieni te mi uczuciami, obyśmy mogli za
wsze oglądać oczami wiary Jezusa Chrystusa w osobie ubogich — wtedy staniemy się uczniami prawdziwemi św. Wincentego a Paulo.
Św. Paweł opowiada, w liście swym do Galatów, że przyszedł do Jerozolimy, by zdać sprawę z prac swych przed temi, któ-
\<
---:---- w
® h «-
734 Arzy się zdali być filarami Kościoła: przed Piotrem, Jakóbem i Janem. „Ci, powiada, poznawszy łaskę mnie daną, dali mi i Bar
nabie prawicę społeczności, aby my między pogany, a oni między obrzezanemi przepo
wiadali. Tylko abyśmy pamiętali na ubogie ').
Tantum u t pauperum memores essemus. “ Przybyliśmy do Rzymu, panowie, by zdać sprawę z naszych prac księciu Apostołów, Namiestnikowi Chrystusowemu. Wczoraj ra
czył nas zachęcić i pobłogosławić. Dzisiej
szego wieczoru zebraliśmy się tutaj, by uści
snąć sobie nawzajem dłoń i stwierdzić na
szą jedność, jako dzieci św. Wincentego a Paulo. Niebawem rozłączymy się, by wró
cić do naszych ognisk. Pozwólcie mi, pano
wie, do was zastosować pożegnanie Apo
stołów. Dokądkolwiek mamy skierować swe kroki, choćbyśmy byli nie wiedzieć jak od
daleni nawzajem, pozostańmyż zawsze zje
dnoczeni w miłosierdziu, w miłości ubogich:
Pamiętajmy na ubogie. Tantum ut paupe
rum memores simus.
Wreszcie przemówił ks. Mermillod. Tłó- maczył się, iż przyjął przewodnictwo zebra
nia. Uczynił to, jak mówił, z posłuszeństwa.
Wszakże później znalazł do tego tytuł, mia
nowicie starszeństw a, gdyż znajdował się
*) Rozumie się : polecili nam.
-3~f>
<— — — .— --- A
już r. 1854 na zebraniu ogólnem w Rzymie, pod przewodnictwem Papieża Piusa IX.Opowiedziawszy kilka zajmujących szczegó
łów, dotyczących św. Franciszka Salezego i św. Wincentego a Paulo, zawołał: „Coście przybyli, zobaczyć do Rzymu? Przybyliście ujrzeć s iłę : Namiestnika Chrystusa. Mówi
liście, oglądając Go: oto ostatni szczebel w ludzkości. Nad nim nie masz nikogo, prócz Boga“. Ks. Mermillod, przedstawia
jąc następnie obraz wzruszający walk Ko
ścioła, wykazał, jak On zawsze zwyciężał prawdą. Miłosierdzie jednoczy serca i wi
dzimy teraz ludzi, należących do narodów najbardziej różnorodnych, zjednoczonych tem samem uczuciem. Radził wszystkim człon
kom odczytać wyraźnie nauki papieskie, zawarte w Jego encyklikach, gdzie znajdą rozwiązanie pytań, poruszających społeczeń
stwo. Kończąc, zachęcił ich do prowadzenia walki w sprawie dobrej, gdyż ludzie będą walczyli, a Bóg da zwycięstwo. Ks. Seba- stiaui, prezes rzymskiej Rady wyższej, prze
mówił nakoniec po włosku. Oto tłómaczenie mowy dostojnego p rałata: „Jedną z ozdób pontyfikatu Leona X III. jest manifestacyja powszechna, mająca miejsce obecnie, z po
wodu Jego jubileuszu kapłańskiego. Towarzy
stwo nasze, niebędące nigdy na końcu, gdy idzie o okazanie wiary i miłosierdzia, chciało
736
r
wyrazie swój hołd, swą wiarę i cześć, kilka ->*#dni temu, na grobie św. Piotra, a wczoraj u stóp tronu sławnego Papieża; obowiąz
kiem naszym jest prosić o pomyślność Ko
ścioła św. i za Głowę widzialną, nim rządzącą.
Szczęśliwym się czuję, że jestem obecnie pre
zesem Rady wyższej konferencyj rzymskich, ale szczęśliwszym jeszcze winien być p. Prezes gieneralny Towarzystwa i jego Rada, że urzą
dzili manifestacyją w sposób, przechodzący nasze oczekiwanie. To też w imieniu swojem i w imieniu konferencyj rzymskich, wyra
żam mu moje podziękowanie, oraz wyrazy radości prawdziwej. A teraz zwracam się do was, kochani Bracia; oto wasza wiara za
prowadziła was do stóp Namiestnika Chry
stusowego, by się w ten sposób okazać. Nie cofnęliście się przed uciążliwościami długiej podróży. Życzę wam szczęśliwego powrotu do waszych rodzin; starajcie się, by u was wiara zawsze się łączyła z uczynkami; żeby te uczynki was uświęciły i dały wam pokój serca, który sam jeden potrafi was zapro
wadzić do Nieba. “
Pod koniec p. Prezes gieneralny, będąc tłó- maczem uczuć wszystkich, podziękował tym wszystkim, zaczynając od Ojca św., którzy tylu pochwałami obsypali pielgrzymkę, i tyle radości wlali w serca pielgrzymów. Po prze
mówieniu jeszcze p. Lofari, sekretarza rzym-
v \<
--- ---><«
skiej Rady wyższo,j, modlitwa i błogosławień
stwo biskupów zakończyły sesyją.
Oto krótki przebieg pobytu w Rzymie pielgrzymki Towarzystwa św. Wincentego a Paulo.
■- 73? - / 1
Śmierć i jej nauki w przykładach
p r z e z O. F r. Km. S c lio u p p e ^ o T o w . J e z . (Z oryginału przełożył Wł. M.)
(Ciąg dalszy, patrz: „Echo" Nr. 9 z r. b.)
Część druga.
---
§ I. Los nasz tu na ziem śm ierci. i, pod praw em
Istnienie człowieka na ziemi jest i przej
ściem i pokutą zarazem. Przychodzimy na ten świat jako podróżni; atoli podróż nasza nie jest podróżą dla przyjemności. Życie na
sze, jakkolwiek tak krótkie, pełne jest nędz.
Los n asz.n a tej ziemi jest tego rodzaju," że śmierć, jeżeli na nią patrzymy okiem wia
ry, ukazuje go nam w świetle prawdziwem.
Czyliż nie widzimy jak ludzkość cała, jak człowiek każdy zstępuje do grobu ? Prawda, że ludzie nie umierają wszyscy naraz, ani n a g le ; są porywani pokoleniami po sobie następującemi, które giną jedne po drugich. I
--- --- ---M
- 738 -
r
i Ludy starożytne i ludy średniowieczne zni-| kuęły;*w kolei rzeczy świat nowożytny, mi
mo swych wynalazków i postępu, zniknie w pyle grobowym, jak wieki poprzednie.
Wobec tego faktu człowiek każdy winien sobie powiedzićć: istnienie moje na tej zie
mi jest jeno przejściem. Wczoraj nie było mnie, a jutro już mnie nie będzie. A b o- w i e m , jak mówi apostoł, n i e m a m y t u m i a s t a t r w a j ą c e g o : a l e p r z y s z ł e g o s z u k a m y (Do Żydów, X III, 14).
Z drugiej stro n y : jakaż jest przyczyna tej śmiertelności powszechnej i wszystkich nędz jej towarzyszących ? Czemu ludzkość jest wydaną na zagładę? B ó g ś m i e r c i n i e u c z y n i ł : a n i s i ę w e s e l i w z a t r a c e n i u ż y w y c h (Ks. Mądrości I, 13).
Czemuż więc najszlachetniejsze stworzenie ziemskie, człowiek, uczyniony na obraz Bo
ży, udarowany Jego łaskami i najdroższemi dary, skazany jest na śmierć ? Niestety ! śmierć jest karą, karą straszną za grzech, którego rodzaj ludzki od samego swego za
wiązku stał się winnym względem Stwórcy.
J a k o p r z e z j e d n e g o c z ł o w i e k a g r z ó c h n a t e n ś w i a t w s z e d ł , a p r z e z g r z e c h ś m ie r ć : i ta k n a w s z y s t k i e l u d z i e ś m i e r ć p r z e s z ł a , w k tó r y m w s z y s c y z g r z e s z y l i (Do Rzym.
V, 12).
-JH*
f*Sr
— 739 -
To mówi wiara. Wskazując na niezmier
ne spustoszenia, których ziemia jest widowi
skiem i na kości zmarłych, pokrywające jej po
wierzchnią, pokazuje nam przyczynę, mówiąc:.
Per peccatum mors, śmierć jest dziełem grzechu.
Lecz obok dzieła grzechu, wiara ukazuje nam także dzieło
Jezusa C hrystusa,
zwyciężające grzech i wielką naprawę, uczynio
ną przez Tego, który rzekł rodzajowi ludz
kiemu: Ego sum resurrectio et vita , ja je stem zmartwychwstaniem i życiem. Jest zmartwychwstaniem i życiem , albowiem, mówi apostoł, O n ś m i e r ć s k a z i ł a ż y w o t o ś w i e c i ł i n i e s k a z i t e l n o ś ć p r z e z E w a n g i e l i j ą (II, do Tym. 1, 10).
Jak rozumieć należy ten dogmat tak po
cieszający? Jeżeli śmierć jest zgładzona, skąd pochodzi, że my umieramy jeszcze?
Oto wyjaśnienie.
Jezus C hrystus
zniszczyłśmierć w jej przyczynie i w jej zasadzie, którą jest grzech. Odcierpiawszy za grzech na krzyżu, Zbawiciel przywrócił wszystkim tym, którzy wierzą w Niego, wraz z prze
baczeniem za zbrodnie popełnione, nieśmier
telność szczęśliwą. Prawda, że i oni tak sa
mo umierają i że wielkie prawo śmierci doczesnej zostało utrzymane, z powodów sprawiedliwości i miłosierdzia; atoli śmierć dla nich jest jeno przejściem do żywota
--- >K«I