’ Rok III. KwieoieA 1886. Nr. 10. ,
ECHO
TRZECIEGO ZAKONU
Św. O. Franciszka.
Wychodzi w zeszytach miesięcznie i kosztuje rocznie:
w Krakowie 50 centów;
z przesyłką dó Anstryji 65 centów, i Niemiec I m. 50 fen., do Ameryki */s dolara.
Pojedynczy zjeszyt w K rakowie 5 centów, z przesyłką 7 et. = 14 fen, Redaktor i Wydawca: Dr. Władysław Miłkowski.
i
REDAKCYJA i ADMINISTRACY JA
W K SIĘG A R N I KATOLICKIĆJ
D r a W ła d y s ła w a M iłk o w s k ie g o w K ra k o w ie .
# « •
*y
a s
SPIS RZECZY.
Cześć przenajświętszego sakramentu . . . . 545
Święty Franciszek z Asyżu . \ . . . . . . 555
K ron iczk a... . . . . 577
B iŁ lijo g ra flja... ... ... 602
N e k r o lo g ij a ... 605
Odpowiedzi Redakoyi . ...607
V
«Mr
V
— 545 —
-ShS) A
CZESG p r z e n a j ś w i ę t s z e g o s a k r a m e n t u.
O n o c n e j A d o r a c y i .
V. Obecny stan i rozwój Stow arzyszenia.—
Adoracyja nocna w rozm aitych krajach.—
Rzut oka na cześć Przenajświętszego Sa
kramentu w Polsce. — Zdanie o końcu świata. — Adoracyja Najświętszego Sakra
mentu w Polsce.
(D okończenie p atrz N r. 8 E c h a z r. b.).
Świat cały myślą, przeszedłszy, zwróćmy się do naszej biednej Polski. W niej m i
łość Najświętszego Sakramentu, równie jak prosta W iara, jak miłość Matki Najświętszej, są niejako wrodzone ludowi naszem u; ale rozwój uroczystego nabożeństw a do P rz e najświętszego Sakram entu je s t jeszcze ja k o by w kolebce.. . . Nieustająca Adoracyja, ja
ka się w Ezymie odbywa, u nas nie istnieje tylko na podobieństwo tej — ale tylko w dzień, w dyjecezyi chełm ińskiej, gdzie sędzi
wy A rcy p asterz, ksiądz Biskup Marwicz, od
®-<S-
— 546 —
l I
wielu już lat zaprowadził ją w ten sposob, źe przez rok cały nabożeństwo czterdziesto- g o d zin n et. j. w dzień kolejno wszystkie para- fłje przechodzi, zacząwszy od katedry. Bractwa Najśw. Sakram entu po rozmaitych miejscach istnieją. Bractwo ubogich kościołów oddawna kwitnące i bardzo czynne w Warszawie, ist
nieje również we Lwowie, w Krakowie i w Poznaniu zawiązało się niedawno. Klasztor Adoracyi nieustającej, ale bez ciągłego wy
stawienia Przenajświętszego Sakram entu, zdobi W arszawę i Lwów od czasów króla Sobieskiego. D rugi rok upływa, jak i w Krakowie, u P. P . Bernardynek i u P. P.
Felicyjanek, wzniesiony tron eucharystycz
ny ściąga u stóp Najświętszego Sakramentu ludność pobożną, a zakonnice tych zgro
madzeń, córki świętego Ojca Franciszka, nieustanną Adoraeyją, przy całodziennem wystawieniu, wielbią Boskiego więźnia m i
łości. Regularna Adoracyja nocna, którejby się poświęcali mężczyźni, zupełnie jest obcą w naszym kraju. Praktykuje się może w ja
kiem zaciszu zakonnem, lecz to nie jest światu wiadome. W iemy tylko, że od lat dwunastu są we Lwowie tak zwane F ra n ciszkanki Najświętszego Sakramentu, a w kościele, przy ich klasztorze, niedawno zbu
dowanym, niedokończonym jeszcze, odbywa się we dnie i w nocy uroczyste wystawie- m < --- Y
— 547 -
nie Przenajświętszego Sakram entu, pod któ
rym , bez przerwy, dniem i nocą, klęczą dwie adoratorki, mieniając się kolejno. W ogól
ności od lat kilkunastu ruch eucharystycz
ny zaczyna się wśród nas rozbudzać. Ozy przyjdzie do większego rozw oju? czy za
prowadzenie Adoracyi nocnej możliwe bę
dzie w jakiej stronie ziemi naszej ? Bóg wiedzieć raczy. Do nas należy modlić się, aby to być mogło, a do modlitwy czyn przydając, starać się, ile każdy potrafi, z po
mocą łaski Bożej, o rozkrzewienie czci P rz e najświętszego Sakramentu, o którym Pius IX. powiedział, jakoby dachem proroczym n atch n io n y :. „Eucharystyja to wielka, to największa dźwignia siły Kościoła w tych nieszczęsnych czasach. “ I zdaniem Jego było, że tylko przez Najświętszy Sakram ent upa
dła ludzkość podnieść się może.
W teraźniejszych czasach wiele chodzi pogłosek o zbliżającym się końcu świata.
Ze się to zbliża, nie ma wątpliwości, jak niewątliwem jest, że dla każdego z nas chwila śm ierci coraz bliższa; ale kiedy przyjdzie on dzień ostatni, czy lata, czy wieki dzielą nas od niego? To je s t Boska tajemnica, jed n a z najskrytszych przed ludźm i, a na
wet przed aniołam i Bożymi, ja k Zbawiciel uczy nas w E ucharystyi świętej. Bądź co . bądź, zbliżajacy się koniec świata zaciekawia
ł Ł '
--- ->.^)
- 548 -
X ---> f / wszystkich. Oto więc pod tym względem zajmujące zdanie, przytoczone przez księdza Biskupa Bourraet, A rcypasterza dyjecezyi Ko- dez we Francyi. Znajduje się ono w jego prześlicznym liście pasterskim , polecającym staranie się o cześć eucharystyczną. „Pewne-
„go razu, mówi ksiądz Biskup, rozprawiano
„w obecności naszej o znakach, zwiastujących
„koniec świata. Każdy wyrażał myśl swoję,
„i mniej lub więcej dowodził o bliskości
„tego ostatniego a tak ważnego wypadku.
„Nagle jeden z obecnych, który milczał
„dotąd, odezwał się następnem słowem:
„Co do mnie, ja nie wierzę, aby koniec
„świata miał być tak bliskim. Sądzę, że
„Pan Bóg nie zechce tak prędko przerwać
„cudów Eucharystyi Najświętszej, — nie
„zechce On ani ziemi, ani siebie samego
„pozbawiać tej chwały, tego dobra, jaka ,,z Przenajświętszego Sakram entu wypływa."
„Miał on słuszność, ciągnie dalej ksiądz Bi
skup : tajemnica eucharystyczna jest tak da
lece dobrem Boga i dobrem człowieka, że można słusznie zapytywać siebie: czy Pan Bóg zechce położyć koniec temu, w czem On sam tyle uwielbienia ,Jf a ludzkość tyle niewyczerpanych korzyści znajduje?" N iech
że nie m arnieją dla nas te przenajdroższe p o ży tk i! Jeszcze raz: czyńmy, co możemy!
a za kraj nasz biedny trwajm y w modltwie
y ł
---
- 549 —
MS--- 3M u stóp Najświętszego Sakramentu, i nie zapominajmy o tern, co już kiedyś w na- szem pokornem E ch u wspomniane było, że w każdą niedzielę, w Rzymie, nad wieczo
rem, odprawia się publiczna Adoracyja na
gradzająca w imieniu Polski, do której my, chociaż z daleka, starajm y się należeć, udział w niej biorąc duchem, ku czemu następny sposób modlitwy posłużyć może :
Adoracyja Przenajświętszego Sakramentu w imieniu całej Polski.
Inuitatorium : Wezwanie:
„C hrystusa króla uwiel
biajmy uarodom p an u ją
cego; tym, którzy Go po
żywają , słodkość ducha d a ją c e g o !“
I. Uwielbienie. Ze wszystkich stron Pol
ski duchem, pragnieniem , modlitwą, zbieraj lud wierny u stóp Tronu eucharystycznego.
Zbierz także wygnańców polskich, tułających się po wszystkich stronach świata, szcze
gólnie tych, którzy są bez dachu, bez Chle
ba, w nędzy, — i opuszczeniu od wszystkich.
Zbierz jeszcze tych braci naszych nieszczę
śliwych, którzy po kazamatach, więzieniach i wśród lodów sybirskich męczeńskie cią
gną życie, wszystkich pociech religijnych i rodzinnych pozbawieni. Zbierz i tych naj- M5---3*<§
„C hristum Regem ado-
„rcm us, dom inantem gen-
„tibus. Qui, sem anducan-
„tibus, dat spiritus pin-
„guedinem !“
- 550 -
# < r
nieszczęśliwszych, którzy bezbożnością za
rażeni, stracili wiarę i w szaleństwie rozpaczy buntują, się przeciwko Bogu. Wszystkich sprowadź do stóp Jezusa, w Hostyi Naj
świętszej utajonego, i w im ieniu całego na
rodu Boskiemu Jego majestatowi cześć od
dawaj. Uwielbiaj Jego wszechwładzę, która panuje nad nami, Jego sprawiedliwość, która nas karze, Jego Opatrzność, która nami rządzi. Jego miłosierdzie, które się zawsze nad nami lituje, miłość, która zawsze nas kocha! W tym duchu Adoracyi odmów pierw szy dziesiątek Różańca i „Ave verum “ . . . albo „O salutaris H o s t i a . . .
II. Dziękczynienie. Dziękuj w imieniu ca
łego narodu za wszystkie dobrodziejstwa Boskie przeszłe, teraźniejsze, i te, które w przyszłości jeszcze przez Najświętszy Sa
kram ent i przez wstawienie się Maryi Dzie
wicy na Polskę spłyną. Dziękuj szczegól
nie za przechowanie wśród nas W iary św.
katolickiej, pomimo wszystkch prześlado
wań, — za pomnożenie uroczystego nabo
żeństwa ku Boskiemu Sercu Jezusa i ku Przenajświętszem u Sakramentowi, wzmaga
jące się wśród ludu polskiego, za wytrwa
łość świątobliwych kapłanów i braci naszych, W iary świętej broniących przeciwko schiz
mie i herezyi, za śm ierć szczęśliwą naszych biednych wygnańców, z których prawie y --- ---
f ' każdy um iera w pocałowaniu P ańskiem ła
ski i miłości, za Opiekę Najświętszej P a n ny i świętych patronów Polski, zawsze nad nią czuwających. W tej dziękczynnej in- tencyi odmów drugi dziesiątek Bóżańca i p sa lm : „L audate D o m inum omnes genłes, “ albo „ M a g n ifc a t" . Wielbi dusza moja Pana.
III. Przebłaganie. W upokorzeniu ducha, staraj się przebłagać M ajestat Boży w Ho- styi Najświętszej ukryty za grzechy całej Polski. Szczególnie przepraszaj za ostygłą w tylu sercach w ia rę ! za rozpacz, zwątpie
nie i brak nadziei mocnej w Bogu, za oziębłość w miłości Boskiej, wyniszczonej u wielu przez źle zrozumianą miłość ziem
skiej ojczyzny, — za rozsterki, niezgody i zdrady fałszywych braci, za odstępstwa od świętej W iary katolickiej dla zysku mate- ryjalnego, — za zgorszenia i fałszywe nauki, rozsiewane przez zbłąkane umysły, za py
chę, zmysłowość, zbytki w strojach, jedze
niu i piciu, — za nieprzykładne i niechrze
ścijańskie życie tych, którzy z powołania swego być powinni „solą ziemi“ i „świa
tłością św iata".
W duchu nagradzania i pokuty złącz z przenajdroższą Męką P ana Jezusa, z bole
ściam i Najświętszej Maryi Panny wszystkie cierpienia jawne i skryte narodu polskiego:
m ęczeństw a poniesione za wiarę, prześlado-
— 552 -
ł ł
wania, ciężkie prace, nędze, głód, zimno wśród sybirskich lodów, tęsknotę, upoko
rzenia, tułactwo, niedolę wygnańców, opu
szczenie więźniów, łzy matek, wdów i sie
rót, krew niewinną, której tak wiele popły
nęło ! . . . Ofiaruj to wszystko Boskiemu Sercu Jezusa przez bolesne Serce Matki Najświętszej i odmów trzeci dziesiątek Ró
żańca i psalm 50: M iserere m ei D e u s . .. . Zmiłuj, się nadem ną Boże, albo modlitwę czyli akt, wynagradzający za zniewagi, N aj
świętszemu Sakramentowi wyrządzone.
IV. Prośba. Przez Hostyją Najświętszą błagaj o miłosierdzie dla całej Polski, a szczególnie o zachowanie Wiary świętej ka
tolickiej, o wytrwałość dla jej obrońców przeciwko schizmie i h e re z y i, o nawróce
nie wszystkich zbłąkanych braci naszych, o wyzwolenie więźniów, o powrót wygnań
ców, o pociechę dla nich i ratunek Boskiej Opatrzności, o śm ierć szczęśliwą dla tych, którzy już u kresu dni ziemskich stanęli, o powołania kapłańskie w narodzie naszym gorące i czyste, o światło i męstwo dla Duchowieństwa, szczególnie dla Biskupów naszych, o rozbudzenie prawdziwej żarli
wości w zakonach, o Świętych dla Polski, o rozszerzenie czci i miłości Przenajśw ięt
szego Sakramentu, o nawrócenie naszych K--- •*(§y
553
#'«■A
nieprzyjaciół, którzy są równocześnie Ko
ścioła świętego nieprzyjaciółm i.
W szystkie te prośby składając w Boskiem Sercu Jezusowem przez Niepokalane Serce M aryi, odmów czwarty dziesiątek Różańca i suplikacyje, następnie hym n: „Pange lin gua. . . . “
Nareszcie odmów piąty dziesiątek Różań
ca za dusze w iernych zm arły c h , miano
wicie tych braci naszych, którzy na wy
gnaniu, albo w więzieniach, albo na woj
nie życie ziemskie zakończyli bez Sakra
mentów świętych.
Pozostaje nam jeszcze słowo powiedzieć o tem, czego potrzeba, ażeby w jakiejkol
wiek miejscowości zawiązać Stowarzyszenie Adoracyi nocnej i ufundować takowe.
N ajprzód należy zebrać przynajm niej dwu
dziestu pobożnych ludzi, którzyby miesię
cznie noc jednę razem poświęcić chcieli Ado
racyi Przenajświętszego Sakramentu. Cho
ciaż wprawdzie regularna liczba adoratorów na noc jednę wymaga tylko czternastu członków, jednak dobrze będzie ściągnąć więcej o só b , 'ażeby, w razie niemożności jednych, byli drudzy członkowie gotowi do zastępstwa. Następnie można organizować
l
554
r -S*®
tyle nocy Adoracyi, ile będzie seryj, z czter
nastu członków złożonych.
Gdy się już adoratorowie znajdą, w licz
bie dostatecznej, trzeba sobie upatrzyć ko
ściół, lub kaplicę, gdzieby raz na miesiąc członkowie stowarzyszenia na Adoracyją nocną, schodzić się mogli, a w tym celu wystarać się o wszyskie potrzebne pozwo
le n ia , a mianowicie o pozwolenie władzy duchow nej, aby Najświętszy Sakrament mógł być wystawiony tej nocy, która bę
dzie wyznaczona na Adoracyją.
Każde stowarzyszenie może mieć swe osobne ustawy, lub pożytecznie redagować je, według tego, co tak dawno praktykuje się tara, gdzie już istnieje nocna Adoracyja, mianowicie we Francyi. Trzeba więc, ażeby utworzona była Eada stow arzyszenia, a na jej czele postawiony kapłan, pod którego kierunkiem wszystko ułożyćby się mogło.
Trzeba też obmyśleć m ateryjalne urzą.- dzenie, to jest obmyślanie sypialni, łóżek, kupno książek potrzebnych i t. p.
Gdy się zamiar uskuteczni, a praktyka dowiedzie, że Adoracyja utrzym ać się mo
że, wtedy trzeba prosić Biskupa o kanonicz
ne zaprowadzenie, a dla korzystania z odpu
stów, trzeba ją. afilijować do arcybractwa Adoracyi nocnej w Rzymie.
®H«-
— 555 — Vr<r
Oby więc najprzód znaleść się mogli ci, którzy siebie samych poświęcić zechcą na utworzenie tej nocnej straży u stóp Króla niebios, na ziemi upokorzonego! Oby się znalazły kościoły, które im chętnie miejsce dadzą przed Ołtarzem P ań sk im ! Oby na
tchnienie ku temu w serce Pasterzów du
chownych rzucić raczył Pasterz B o sk i, którego Serce Najsłodsze tak pragnie hoł
dów miłości w Przenajświętszym Sakra
mencie ! To wszystko niech nam wyjedna Niepokalana Matka Dziewica i święci pa
tronowie nasi, a szczególnie święty Kazi
mierz, który był prawdziwym adoratorem nocnym, gdy u drzwi kościelnych klęczał całe noce, wielbiąc króla królów nieśm ier
telnego i niewidzialnego, którem u cześć i chw ała na wieki wieków. Amen.
(Z dzieła pani Hahn — Hahn p. t. „Miłośnicy Krzyża11).
I.
F ałsz zbity na jednym punkcie, zwykle odnawia walkę niezwłocznie pod nową ma-
y ° y
m < ~ —--- —--- --->«§
Święty Franciszek z Asyżu.
—**556 —
--- 5H Aską. W ykryty i wyjawiony światu przez świętego Bernarda i świętą Hiidegardę, nie śmie on już bawić się w oskarżyciela, i wy
krzykiwać na zgorszenie, lecz usiłuje dopiąć celu, oszukując tłum y pozorami prostoty i ubóstwa, zewnętrzą pogardą bogactw, (które jednak zaskarbia tam, gdzie się udać mo
że) i t. d.
lakierni to sposobami herezyja Albigień- czyków w błąd wprowadzić chciała ludność katolicką w drugiej połowie X II. stulecia.
Wtedy to Opatrzność obdarzyła ziemię i Kościół człowiekiem prawdziwie ubogim na duchu, prawym i prostym, w rzetelnem prostoty znaczeniu: mówimy o Franciszku, tak zwanym serafickim.
II.
Zycie tego przedziwnego człowieka, od ch w ili, kiedy się wyrzekł św iata, było jeno ustawicznym hym nem miłości do B o g a ; nieraz towarzysze Jego widzieli Go w gorącości modlitwy, unoszącego się w po
w ietrze od gruntu góry Alwernii, jakby ciało Jego nawet usiłowało się zbliżyć do przedmiotu upragnionego; potem zaś, gdy spuszczał się na ziemię, dusza Jego zosta
wała tak złączoną z Bogiem, że trw ał w nieustającej ekstazie, którą nie przerywały bynajmniej zajęcia zewnętrzne. Rodem z (
k* ---^
- 557 -
--- 3h@
A , I
Umbryi, tej uprzywilejowanej ojczyzny Pe- rużyna i R afaela, był on podobnym do współziomków swoich, to je s t: nam iętnym entuzyjastą. Lecz potrafił on użyć dla nieba tych skłonności, tak bujnych, które poddane rozropnem u religijnem u kierownictwu, zdol
ne są do wydania owoców wysokiej świą
tobliwości. Dowodem naszego tw ierd zen ia:
młodość świętego Franciszka z A sy żu ! Łaska opanowała go bez m ia ry ; podobna do pożerającego płomienia, wyniszczyła w nim wszelkie ludzkie uczucia, do tego sto
pnia, że wyglądał na Serafina, od Boga lu
dziom zesłanego, dla zwiastowania im cu
dów miłości Jego. Został on, tym sposobem, narzędziem nieoszacowanem uświątobliwie- nia dla wielu, i stał się jednym z tych żyjących niebiańskich dziwów, zwanych w Kościele i w pospolitej katolickiej m o w ie:
„ Ś w ię ty m ”.
III.
Dnia pewnego, usłyszawszy, z ust Zbawi
ciela, trzykrotnie powtórzony rozkaz : „ F ran ciszku, odbuduj dom mój, który się rozpada I w gruzy” , wziął się natychm iast do dzie- j ła, nie domyślając się wcale, że, w przy-
| szłości, powołanym będzie do posłannictw a
J wyższego, niż odrestaurowanie w Asyżu I kościoła świętego Damijana. Pomimo oj-
i !
— 558 —
--- > ę
ł cowskiego gniewu, pomimo życzenia tegoż,ł
aby syn na świecie zajął stanowisko, — przed
sięwziął Franciszek usłuchać wyraźnego roz
kazu Boskiego Mistrza.
W tym celu, wyrzekł się wszelkiej pre- tensyi do dziedzictwa po ojcu, zdjął szaty swoje, przywdział ubranie chłopskie, do
starczone mu przez Biskupa m iejscow ego;
znak krzyża świętego narysow ał kredą na tej nowej odzieży, i tak przyobleczony w ukrzyżowanego swego Oblubieńca, szedł od progu do progu, żebrząc i prosząc o wszel
kie zasoby, potrzebne do odbudowania sta
rego, od dawien dawna czczonego Kościoła, w rodzinnym swoim grodzie. Zebrawszy odpowiednią sumę, począł robotnikom do
pomagać.
W yśmiany, okpiwany, za szaleńca poczy
tany, przyjm ował z rozkoszą obelgi, pam ię
tając, że człowiek, bez pomocy ła s k i— jest występnym nędznikiem , a że łaska je st nie
zasłużonym darem, wypływającym, po prostu, z miłosierdzia Bożego. Dlatego żadne upo
korzenie nie d ziw iło, ani nie przerażało g o : powtarzał zawsze, z nieopisaną ufno
ścią, przecudną modlitwę, od Boga d a n ą :
„Ojcze nasz“, — zdając się, w każdej ko
nieczności materyjalnej, na wyłączną dobroć B oską; pewien będąc, że kto tak postępuje, może odmawiać rzetelnie te słow a: „Święć k: --- -S-iV
r - - - - -=-°
s,ę Im ię Twoje“ i spoczywać jedynie na troskliwości P a n a , tego Pana, który daje porost kwiatom polnym, i raczy przyjmo
wać dla Siebie chwałę z ich piękności. Tak to miłość Boża wystarczała duszy J e g o ; i cóż ma to szkodzić mogło, że na ziemi za żebraka uchodził ?!
IV.
Przejęty na wskroś przecudnem szaleń
stwem Krzyża, pojął sobie za cechę uko
chaną: święte ubóstwo bez granic. Jej to zawdzięczył całkowite i niezakłócone zjed
noczenie z Bogiem. Serce jego, oswobodzone i odarte z wszelkiego przywiązania ziem
skiego, stało się dziedziną ogołocenia zu
pełnego, którem przesiąkł on cały, aż do najskrytszych głębin swego jestestw a; na
maszczony się widząc równocześnie zdrojem łask i miłości, tak wielkich, że go wznio
sły do stopnia doskonałości, jaki bardzo rzadko dopiętym bywa przez najlepsze na
wet sługi Boże.
V.
Wszystko, co mija, stało się niczem, i go
rzej, jak niczem dla Franciszka, zatopione
go i przekształconego w Bogu, w edług te
go, co sprawiać umie życie eucharystyczne u człowieka wiernego. Stał się świętym __
odbierał też spuściznę świętych. Czytał w przyszłości; okiem pokornem przebijał ta
jem nice Boskie; dzieło odkupienia objawia
ło mu się na każdem miejscu, a szczegól
nie w zewnętrznej przyrodzie.
Zwał braćmi baranki, a jaskółki miał so
bie za najdroższe siostrzyczki; nie lękał się więcej trędowatych, ani chorych, ani ubo
gich, niż trawki zielonej, lub kwiatka, ką
panego w prom ieniu słonecznym ; czyż nie zarówno wszyscy i wszystkie, stworzeniami jesteśm y P an a?
Czyż wszyscy nie nosimy na sobie je
dnego piętna Jego m iło śc i? ... A wiemy, że, dla Niego, miłość ta była w szystkiem !!!
Zawsze złączony będąc z B ogiem ... ja kiekolwiek były Jego czyny, zamiary i sło
wa , można pow iedzieć, że zaiste nigdy szczęśliwsze serce nie tętniło w piersi ludz
kiej.
Zapraw dę, nigdy to serce żadną nie zaszło c h m u rą ; żadnem brzem ieniem nie ociężałe, nigdy w ciemnościach nie zabłą
kane, błyszczało ono światłem Boskiem, odźwierciadlając je, tak samo, jak planety odźwierciadlają słońce; podobne wreszcie do lutni o brzmiących strunach, powtarza
jących echo pieśni anielskich. Franciszek z Asyżu, był wąjdelotą chrześcijańskim ; po
dobny do współczesnych „M inne— Sange- HŚ--- 5*®V
- 561 -
Arów “, głosił on płonące pożary ognistej m iło ści; ale kochanką jego i królową było dobrowolne ubóstw o; one jedno na świę
cie zdawało mu się drogocennem, gdyż one jedno nie staje pomiędzy Bogiem a człowiekiem, przeciwnie: prowadzi człowieka do Boga. U łożył on też hym ny pochwalne dla Stworzyciela, w którym zaprasza cały przestwór do łączenia się z nim w uwiel
bieniu ; wyrazy jego ukazują taką pełność radości, że myślałbyś raczej, iż spływają z ust błogosławionej is to ty , uwolnionej od ciężaru ciała, a tonącej w rozkoszach wiekuistej światłości, niźli z wiary człowie
czej, żyjącego na tej łez d o lin ie; całe zaś istnienie jego ubarwione było nieopisanym odblaskiem Ju trzn i tego Żywota, w którym panuje szczęśliwość doskonała.
VI.
Żebraczek z Asyżu nie marzył o niczem, jeno o służbie Bożej i bliźniego w osobie ubogich i chorych ; o odbudowaniu kościo
łów i błaganiu ludzi, by chcieli się dać namówić do pokuty za grzechy; poczem, gdy mu się udało umknąć na puszczę, m o
dlił się, płakał, poszcząc dniem i nocą.
Lecz w tern życiu tak wyniszczonem z w szyst
kiego, co świat szacuje, przebijał promień cudownego wpływu, oddziaływającego mniej i
<§'r-g--- _£H!
więcej na każdego, do kogo się zbliżał. Dnia jednego podróżował, śpiewając według zwy
czaju sw ego; rabusie przytrzymali g o ; zdzi
wieni spokojem tego człowieka, zapytali z podziwem, kto on ta k i: „Jestem heroldem, zwiastującym Wielkiego Króla". Złodzieje urągali temu posłowi królewskiemu, podró
żującemu boso, w łachm anach ubóstwa, wspartem na kiju pielgrzymim ;. .. i nąjnie- litościwiej się z nim obeszli. Daleki od za
wiści, Franciszek ucieszył się. tem zdarze
niem.
Z a iste , był to dowód posłannictwa od wielkiego ukrzyżowanego Króla, a jeśli roz
bójnicy na tem się nie poznali, inaczej by
ło z wiernymi. Pierwszym uczniem i towa
rzyszem jego, był Bernard de Quintavalle, bogacz poważany w Asyżu. Eaz, przez noc całą przypatryw ał się Franciszkowi, klę
czącemu z rozkrzyżowanemi rękami, powta
rzającemu nieustannie jedne i te same sło
w a: „Bóg mój i wszystko". Były one go
dłem, streszczającem życie jego. Bernard z Quintavallu osądził, że najpożądańszym losem na świecie byłby los żebraka, dzie
lącego z tym żebrakiem skarb, większy od całego przestworza. Rozdał więc dobra swoje ubogim, i poszedł za Franciszkiem . Kilku innych cnotliwych ludzi naśladowało wkrótce nrzykład jego, i Franciszek, na wzór Boskie-
- 563 -
--- >m
A , A
go Mislrza, dw unastu przyjął uczniów. Żyli oni w najściślejszym ubóstwie, przy kaplicy tak zwanej P orciunkula, pod wezwaniem Matki Boskiej Anielskiej poświęconej, — stojącej w cieniu w spaniałych drzew, po
śród doliny, dzielącej Asyż od Perużyi. Po
rzucali ją oni czasem, dla nauczania ludzi, i zachęcania tłum ów okolicznych do pokuty.
Kazania ich odnosiły zawsze obfity owoc błogosławieństwa, gdyż postacie tych um ar
twionych apostołów przemawiały do serca, żywym przykładem tego, czego od drugich żądali.
VII.
Liczni towarzysze zaczęli pomnażać ich g ro n o : gdyż, w widokach Opatrzności, no
wy zakon miał się wtedy narodzić, by od
nowić św iętą gorliwość w stanie ducho
wnym. W ielka rodzina Benedyktyńska za
grożona była właśnie upadkiem ; gasła chwi
lowo w miękkości i rozkoszy, samobójczą ręką się dobijając.
Śm ierć jej byłaby cios zabójczy zadała życiu zgromadzeń pobożnych.
Potrzeba było żywiołu nowego dla od
świeżenia soków duchownych i odrodzenia zakonności; takiem było posłannictwo, ta
kiem dzieło Franciszka świętego. Postąpił on ku ubóstwu, •— o krok więcej — od i
— 564 -
« ---
pierwszych zakonodawców; chciał, aby się rozciągało ono nietylko do inwidualności mnichów, ale do całości rodziny duchownej;
pragnąc naśladować dokładnie żywot Zba
wiciela na ziemi, Zbawiciela, który literal
nie nie miał gdzie głowy złożyć. Pragnął równocześnie osłabić w sercach ludzkich królestwo pychy żywota, pożądliwości oczu i ciała.
Zaparcie się siebie, życie twarde, upoko
rzenie, które nieodstępnie towarzyszy ubó
stwu, — zaporę stawiać miały chciwości, zazdrości, i występnej miłości świata. Du
mę i wyniosłość zastępowały posłuszeństwo i prostota; taki był c e l, taki kierunek usiłowań Franciszka. W odrestaurowaniu zrujnowanej budowli religijnego życia po
partym był łaską, która w nim napotkała człowieka, odpowiedniego usposobieniu cza
sów ; umiał pogodzić stanowczość niezłom
ną z wielką słodyczą nam ow y; była w nim rów nocześnie: stal nieugięta, z miękkością wosku, lub giętkością rozżarzonego żelaza.
Szedł on za powiewem miłości Bożej, — jak łódka za wolą w ia tru ; a gruntow nie wsparty na łonie Kościoła, rzucił kotwicę bezpieczną na niezachwianej skale Pio- trowej.
- 565 -
5--- gn, A
VIII.
Eoku 1210, Franciszek, 28 lat m ający—
w trzy lata mniej więcej po opuszczeniu świata, odebrał od Papieża Innocentego III. potw ierdzenie swojej re g u ły , i upo
ważnienie do ustanowienia swego zgroma
dzenia w formie i prawach zakonu. — F ra n ciszek nazwał towarzyszów sw o ich : „Braćmi M niejszymi11, aby mieli ustawicznie przed oczyma i w pamięci p rz e k o n a n ie , iż są ostatnimi z ludzi. Praca ich zew nętrzna polegać miała na wzywaniu ludności chrze
ścijańskiej, niepomnej na obowiązki swoje, do pokuty i poprawy życia.
Z drugiej strony zaś, zależała ona na podróżach w dalekie kraje, dla nauczania i naw racania ludów niew iernych; — praca ich wew nętrzna miała zaś być następna:
milczenie wśród życia wspólnego, — odda
wanie się modlitwie, rozmyślaniu i wszel
kiemu rodzaju umartwienia.
Klasztory, kościoły, kaplice ich, miały być w najbiedniejszych i najszczuplejszych rozm iarach utrzymywane, a opatrzone tem tylko, co niezbędnie konieczne do życia i do obrządku. Zakonowi nie wolno było n i
gdy gromadzić pieniędzy, ani posiadać zie
mi, lecz spuszczać się z potrzebam i swemi na litość dusz, w miłosierdziu zakochanych;
---
- 566 —
jMr--->
miał on być, w całem istnieniu swojem dowodem żywym, iż nie ma nie innego na celu, jak żyć przez krzyż,— dla Krzyża, opie
rając się wyłącznie na krzyżu.
Po trzech latach od założenia, liczył za
kon 60 domów, a w roku 1219, gdy F ra n ciszek zwołał przy Porciunkule, pierwszą kapitułę gieneralną, 5.000 zakonników sta
wiło się na wezwanie jego.
IX.
Kobiety odebrały od Franciszka regułę równie krzyżem napiętnowaną, jak mężczy
źni, a w pewnej m ierze dużo nawet ostrzej
szą, gdyż, związane ścisłą klauzurą, nie mo
gły, na wzór braci swoich zakonnych, cho
dzić i prosić o jałmużnę. Górka hrabiego Scefi, Klara, 18 lat mająca, pierwsza przy
ję ła z rąk Franciszka ubogi habit F ra n ciszkanek.
Umknęła z rodzicielskiego domu, opu
szczając przepych i wygody, by się poświę
cić na rodzaj życia, za męczeństwo przez świat uważane, lecz w którem ona upatry
wała pocieszające podobieństwo z życiem Zbawiciela. Tak ustawicznie zatopioną była w obecności Bożej, że zdawała się nie wi
dzieć wcale rzeczy zewnętrznych ; podanie donosi nawet, że raz tylko w życiu oczy podniosła, a to wtedy, gdy miała szczęście iM -~--- M l
567
k ujrzeć Ojca świętego, dla uproszenia Go o błogosławieństwo.
Nowy zakon poryw ał wszystkie umysły wdziękiem n iezw ykłym : urok jego dawał się czuć naw et w tych sferach społeczeń
stwa, gdzie wszystko się sprzeciwia życiu zakonnemu. Mężczyźni i kobiety, związane wśród świata węzłami obowiązku, ojcowie i matki rodzin, następcy tronu, wszyscy chcieli zostać duchowemi kwiatkami że- braczka z Asyżu. Lecz on, pełen mądrej przezorności, chcąc w granicach sprawiedli
wości powstrzymać te n zapał nieroztropny, ustanow ił trzeci zakon, pozwalający ludziom świeckim; prowadzić poniekąd życie za
konne, pomimo przeszkód stanu, powołania i obowiązków osobistych. Święta Elżbieta T u ry n g sk a , ta dusza, którą nazwaćby mo
żna siostrą duszy Franciszka, (tyle jest po
winowactwa między ich cnotam i)... wcią
gnęła się w szeregi tercyjarstwa, którego stała się jednym z pierwszych, i cenniejszych klejnotów.
On zaś, on błogosławiony, posiadający dar dziwny ubarwienia blaskiem boskości t.p.j bied y , którą ziemia się b rzy d z i; —• on,
X.
XI.
- 568 - A
co chciał ugruntować panowanie ubóstwa na świecie, dla zabezpieczenia władzy Zba
wiciela, Króla u b ó stw a; — on, którego dal
sze wieki, w chorobliwej rozwiązłości swych obyczajów i zapatrywań, — przezwać śmiały marzycielem i utopistą; stał się jednym z potężnych filarów Kościoła. N ajpierw wpły
wem swoim ustalił uczniów w praktyce cnót potrzebnych, dla okazania światu wzoru doskonałego życia apostolskiego.— by udowo
dnić mu raz jeszcze, że pragnienie rzeczy
w iste nieba prowadzi do wyrzeczenia się zie m i, i zwycięża p ie k ło ; dalej rozesłał wszędzie członków wielkiej rodziny swojej, którzy z tak dziwną szybkością rozpostarli się po świecie, że w krótkim czasie wzbu
dzili na nowo powszechną cześć dla du
chowieństwa regularnego, którem u wielki czynili zaszczyt, szerząc zbudowanie wła
snych przykładów, i nieskazitelnego postę
powania. Rozciągnęli oni przez misyje, na
ukę doktryny zdrowej i prawdziwie kato
lickiej, i rozpalili ponownie w sercach ogó
łu , przez różne herezyje podkopywane, przywiązanie dla Kościoła, którego ducho
wieństwo utrzymać i przechować dotąd nie potrafiło. Mogli wtedy, bez szkody dla nas, występować heretycy, wychwalając: ci, oder
wanie swej od wszechrzeczy; — tamci, oby
czaje n ie n ag a n n e; — inni skromność i upo-
— 569 -
»h$---$H«
rządkowanie swego ży c ia; jeden biedny zakonnik wystarczał, aby w sobie łączyć te wszystkie cnoty,— a miał nad niemi wyższość:
należenia do katolickiej jedności, i słucha
nia jej przykazań.
XII.
Ale jakież było życie człowieka, wywie
rającego wpływ tak u ro cz y ?— Uciekał czę
sto na puszczę góry Alwerni, w pobliżu Vallombrosy, a tam, w szczupłej celce, bła
gał o pomoc Boga, który sam jeden uzbra
jać go mógł w zasoby, wystarczające do tak wysokiej misyi.
M odlił się i płakał, a tym to cudownie j prostym środkom zawdzięczał wykonanie [ dzieł tak wzniosłych. Ale też co to była za
* modlitwa, która się wznosiła z tego serca, trawionego gorliwością chwały Bożej i zba
wienia braci! Nie troszczył się ani o głód, ani o p ra g n ie n ie ; nie lękał się żadnych ostrości p o k u ty , żadnej bezsennej n o c y ; obelgi i pogardy były dla niego ochłodą;
męczeństwo, dziesięć razy odnowione, byłby sobie za zysk poczytywał. Zapał jego w sprawie W iary świętej poniósł go raz do Egiptu, kędy się, udał celem wyzwania Suł
tana do wystawienia go na próbę ognia, równocześnie z jak najgorliwszym muzuł
manem; lecz ten dziwny pojedynek, mający - M l
- 570 -
ł na celu udowodnienie prawdziwości wiary chrześcijańskiej, nie doszedł do skutku, bo żaden z niew iernych nie śm iał stanąć do zapasu z tak bohaterską świętością.
F ranciszek zawsze był gotów na wszyst
ko, co przyczynić mogło chwały najmilsze
mu Mistrzowi Zbawicielowi; to też Jezus wynagrodził go ju ż w tem życiu najprze- dziwniejszym zaszczytem. W tejże samej jaskini góry Alw erni otrzym ał Franciszek znamiona Męki P a ń sk ie j; on, który nic nie m iał w sercu i na sercu wyrytego, prócz Krzyża, stał się zew nętrznie jakoby żywym obrazem ukrzyżowanego. Po przy
jęciu tej łaski nadzwyczajnej świętych sty- gmatów, żył jeszcze dwa lata, cierpiąc niewypowiedziane boleści na ciele. Lecz po 45-ciu latach życia, dusza jego nareszcie wyzwoloną została z więzów ciała, i ulecia
ła bez przeszkód na łono Ojca niebieskiego.
Mało komu danem było uczcić na ziemi swego Boga, tak, jak to potrafił uczynić ten wcielony Serafin; modlitwy jego tak dro:
gie były Panu, że w życiu doczesnem na
wet otrzymywał niezwłocznie to , o co prosił.
I tak na krótki czas przed śmiercią ule
czył cudownie cztero-letnie dziecko, niebez
piecznie chore. Dziecko jego modlitwy mia
ło później stać się dzieckiem jego ducho-
f
aM---
— 571 —
w n e m : był to święty Bonaw entura, który został z czasem Gienerałem zakonu, i opi
sał żywot świętego fundatora.
X III.
Chociaż dziedzina wiedzy nie była p ier
wotnie tak szczególnie w ytknięta F rancisz
kanom, jak nauka praktyczna i kierownic
two dusz, znajdują się jednak w ich szere
gach ludzie znakomici, których przydomki dostatecznie dowodzą, jak wysoko byli sza
cowani w swoich czasach. A leksander de Hales „Doctor irrefragabilis", Święty Bo
naw entura „Doctor Seraphicus“ , Ja n Duns Scotus „Doctor Subtilis", Eoger Bacon
„Doctor A dm irabilis“ , przekonują nas, iż umieli rów nie chlubnie zajmować katedrę umiejętności, jak trybunał pokuty, i że ich zakon był zdolny zarówno do wydania owoców wiedzy — jak owoców cnoty. Co więcej: w osobie Jacobusa de Benedictus, (Jacopone di Todi), zakwitł zakon wdzięcz
nym plonem poezyi n a j tk liw s z e jr z e k łb y ś , że iskra, pożerająca serce m istrza jego, świę
tego Franciszka, paść m usiała w serce jego;
ślady bowiem tego świętego ognia pozosta
wił po sobie w Kantykach o świętem ubó
stwie, a szczególnie w prozie, chwalebnej nad wszelkie pochw ały: „Stabat M ater“.
P ięciu papieżów, między którem i Sykstus IV.
V
572
-5h§ A
i V, nosili sukienkę franciszkańską przed wywyższeniem swoim. Surowi reformatoro- wie zjawiali się niezwłocznie ,w zakonie, jak tylko takowy groził zwolnieniem się z ry g o ru ; Franciszek z Paoli ustanowił M inim ów ; Piotr z Alkantary, Alkantarzy- stów, Matteo Baschi, słynnych Kapucynów.
E eguła takowych zatwierdzoną została przez Stolicę Apostolską w roku 1528, a najznakomitszym owocem ich błogosławień
stwa było to, że w czasie herezyi XVI. wie
ku stali się dźwignią i niezachwianą pod
porą dusz wiecznych. Dziś, gdy anarchija m oralna zgubnie panuje w polityce, i w pojęciach relig ijn y ch , potomstwo duchowe serafickiego Ojca Franciszka prowadzi coraz dalej swe cnotliwe posłannnictw o, szcze
gólnie w te m Państw ie niemieckiem, które, mimo uczonych ludzi i akademij swoich, trwa w omdlewaniu duchownem, i w bra
ku zalet potężnych, utrzym ujących narody w pierwotnej wielkości.
Franciszkanie, Tercyjarze, Kapucyni, Ał- kantarzyści, wszyscy usiłują wlać w te kra
iny życie czynne i życie w n ę trz n e ; dzia
łalność ich szerzy się powoli, bez rozgłosu i bez chwały,—lecz dzięki B o g u ! nie prze
stają d ziałać!
Podobna do wędrowcy zbłąkanego w no
cy, witającego radośnie pierwsze promie- Y
- 573 -
nie jutrzenki, tak samo dusza błogosławi pracującym braciszkom — bo niech tylko żywioł duchowny odżyje w epoce naszej, a wzrośnip zarazem niechybnie wpływ do
broczynny Kościoła,. . . te n wpływ, który zawiera w sobie pełnię życia doczesnego, i szczęśliwość w ieczną!
XIV.
Zakon franciszkański wzrósł i rozwinął się pod wpływem wspaniałomyślnej miło
ści, gotowej na wszelkie cierpienie dla uko
chanego Zbawiciela. Po Krucyjatach, Ziemia święta straconą była dla Chrześcijan; kró
lowie, książęta, rycerze nawet ją opuścili;
Ew angielija ustąpiła miejsca Koranowi, — Krzyż — półksiężycow i! — Synowie tylko świętego Franciszka dotrzymali gruntu, i od przeszło pięciu wieków zachowują w im ie
niu chrześcijaństwa ciasną odrobinę ziemi poświęconej. Dlatego to Stolica Apostolska udzieliła;im przywileju strzeżenia i zamieszki
w ania wszystkich klasztorów Ziemi św ię te j;
z Damaszku do K a iru , jeden tylko kon
went góry Karmelu nie je st poddanym ich bronzowej su k n i; wyjątek ten oparty jest na tradycyjnem pochodzeniu całego zakonu karmelitańskiego od skalistej kolebki Góry świętej.
— 574 —
A XV.
Oprócz chwały fundatorskiej, reformator
skiej i misyjonarskiej, zakoa franciszkański, tak bogaty w wielkich ludzi, posiada jedne więcej rękojmę nieśm iertelności:
Święty Franciszek znalazł malarza, godne
go sie b ie ; tysiączni wprawdzie malarze brali sobie za tem at tego najpopularniej
szego ze świętych, — ale Murillo przewyższył ich wszystkich, ilością, i doskonałością swych arey-dzieł. W celee kapucyńskiego klasztoru w Kadyksie, (klasztoru dziś zwiniętego), znaj
dywało się płótno, na którym malarz uchwy
cił zaiste wyraz te n właśnie, który oświe
cać m usiał oblicze serafickiego Ojca, w chwilach, kiedy miłość wszechmocna odry
wała go od ziemi, i zachwyconego unosiła, ciałem i duszą, ku Temu, kogo nazywał „Bo
giem swoim i wszystkiem “ . M urillo upo
sażył także katedrę Sewillską sceną wi
dzenia świętego Antoniego Padewskiego, w chwili, gdy tenże upatruje Dzieciątko J e zus, spływające z nieba ku niemu, wśród orszaku aniołów. Druga wizyja, w której tenże błogosławioy podziwia postać Dzie
ciątka Jezus, rysującą się na stronnicach brewijarza jego, natchnęła też M urilla do ślicznego malowidła. Znajduje się ona w galeryi obrazów w Sewilli, podobnie jak ir>-
ne arcydzieło jego, przedstawiające świętego F eliksa z Cantalicyi, przyjmującego Boskie Dzieciątko z rąk Najświętszej Panny. W szyst
kie te cudne twory, wykonane są z taką pro
stotą. naiwnością i zapałem, że malują do
skonale gorącą duszę hiszpańskiego artysty, na wskroś przejętą przedziwnem i przed
miotami idealnej sztuki jego.
Należał on tylko sercem do rodziny fran
ciszkańskiej, lecz ślubami związanym z nią nie b y ł ; przeciwnie zaś: zakon kaznodziej
ski świętego Dominika posiadał rzeczywi- cie wielkiego malarza w łonie swojem.
Murillo umiał ziemię do nieba ponieść;
dom inikanin F ra Angelico, przezwany Be
ato, zdał się sprowadzać z nieba na ziemię postacie anielskie — by je uwięzić na swem płótnie.
XVI.
Nie malował inaczej, jak klęcząco, słodkiej postaci Maryi Dziewicy, Matki B oskiej; je śli w dziełach jego upatrywano błąd jaki, odpowiadał z dziecięcą niew innością: „O!
to dlatego, że nie dość się m odliłem ! “ Obrazy jego na tle złotem, powtarzają wi
dzowi m arzenia niebiańskie duszy do dna c z y ste j; — twarze jego tchną raje m : rzekł
byś, że”nic złego, żadna skłonność ziemska, nigdy ich nie dotknęła. Otoczone są aurec- I M ---
\ i
A A lą głębokiego pokoju, niczem nienaruszo
nego-, a nawet m ęczennicy jego niezakłóceni są, w uroczystej swobodzie wyrązu, chociaż krew purpurow a ich zalewa. F ra Angelico maluje człowieka takim, jakim być musiał przed grzechem , Murillo oddaje człowieka odkupionego, odrodzonego siłą Sakramentów, oddającego się na ofiarę, gotowego wylać ostatnią kroplę krwi swojej, dla jednej kro
pelki krwi swojego Zbawcy; człowieka chę
tnie w cierpieniach konającego, aby zmar
twychwstać w rozkoszach wieczności; czło
wieka, który dobrowolnie własne krzyżuje serce, aby je uczynić podobnem do Boskie
go wzoru! Maluje on nadprzyrodzonego człowieka, którego dziedziną stała się łaska zrządzeniem nadprzyroazonem ; on je st ma
larzem dogmatycznym, katolickim, w całem słowa tego znaczeniu; chcąc się o tem przekonać, wystarcza rzucić okiem na współ
czesnych artystów włoskich i niemieckich, na Cinąuecentystów, *) na Lucasa Orana- cha, i A lbrechta Dtirera.
Po Rafaelu, szkłoła włoska oddała się tak zapamiętale naśladowaniu antyków, że wszystkie dzieła ówczesne przedstawiają greckie figury bogów i bogiń w szatach i
*) C in ą u e c e n tisti: m alarze, artyści i pisarze od roku 1500 do 1G00.
ł
- 577 -
przyborach świętych. Dlatego mają one coś nienaturalnego i dziwnego, czego zarzu
cić nie możemy Fidyjaszom i Seopasom, którzy otw artem i byli poganami. Malarze niemieccy, przejęci duchem herezyi, odry
wającej duszę od wszystkiego, co nadnatu
ralne, przedstawili doskonałość ludzką w sposób tak suchy, że patrząc, na ich dzieła, nie można nigdy stracić z pamięci drzewa czy płótna, służącego im za podstawę. I tak dowodzą mimowolnie, że, bez ideału reli
gijnego, nie ma sztuka owego tajemniczego wdzięku, który stanowi łącznię między tern, co mija, a tem, co nie ma końca; — arcy
dzieła ich pokazują nam niezaprzeczenie piękne i szlachetne rysy, ale rysy żyjące łaską niebiańską,—tem życiem w ewnętrznem duszy !
Kroniczka.
R zym . 1. ( O j c i e c ś w i ę t y ) . O zdrowia Ojca świętego obiegały tem i czasy zatrw ażające w ie ś c i: na szczęście wszakże pokazały się one zu
pełnie fałszywemi. Jak o dowód na to możemy p rz y toczyć, że w ostatnich czasach Leon X III daw ał liczne i ważne posłuchania, a na wszystkich d a ł poznać, jak zwykle : głębokość um ysłu, troskliwość o dobro Kościoła i całego społeczeństw a, znajomość
Y 19 Y
---
— 578 -
»-<--- --- 'iczasu i ludzi, co wszystko św iat zw ykł w nim po
dziwiać.
2. ( P r z e ś l a d o w a n i e z a k o n ó w w Rz y - m i e). Podczas kiedy rząd wioski bierze w opiekę Misyjonarzów włoskich, pracujących w odległych krajach, podczas kiedy m inister Robilant przyjmuje z pochlebstwam i i obietnicam i niezmordowanego ks.
Sogan, w ikaryjusza apostolskiego w Afryce środko
wej i daje mu bilet wolnej jazdy do Kairu, zobacz
my, jak tenże sam rząd obchodzi się z zakonnikami w Rzymie. Zakonnice od świętego U rbana pomie
szczono niedaw no wraz z innem i zakonnicam i w klasztorze świętej Pudencyjanny, gdzie są ściśnięte w sposób zupełnie antihigieniezny. K apucynki z M ontecarallo opuściły dom swój, który burzą, dla otwarcia nowej ulicy. Augustyjanom i Kamillijanom odebrano m ieszkania, służące dla Grienerałów z a konów ; a Rochetini i Kanonicy regularni latera- neńscy, przy kościele świętego P io tra w okowach, otrzymali rozkaz natychm iastow ego opuszczenia mie
szkania, zajmowanego przy bazylice eudoksyjańskiój.
Czyż to wszystko nie utrudnia W łochom w ysyła
nia Misyjonarzów, którzy pod opieką rządu m ają w spierać politykę kolonijalną ?
3. (O p r z y w i l e j u „ a l t a r i s ,‘ d l a k a p ł a n ó w, k t ó r y do t r z e c i e g o z a k o n u ś w i ę t e g o F r a n c i s z k a w s t ę p u j ą w c z a s i e r o k u p r ó b y ) . O rdynaryjat dyjecezyi świętego H ipolita ud ał się do Stolicy świętej z prośbą o roztrzygnienie kwe- styi, ażali kapłanom , wstępującym do trzeciego za
konu świętego Franciszka, już w czasie roku próby owe przywileje ołtarza przysługują, o którym wspo- Y*<r