• Nie Znaleziono Wyników

Nl>. 35 (1625). Warszawa, dnia 27 sierpnia 1911 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nl>. 35 (1625). Warszawa, dnia 27 sierpnia 1911 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Nl>. 35 (1625). W arszaw a, dnia 27 sierpnia 1911 r. Tom X X X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".

W Warszawie.' r o c z n ie r b . 8, k w a r ta ln ie rb . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . rb . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W sze c h św ia ta " i w e w s z y s tk ic h k się g a r ­ n ia c h w kraju i za g ra n icą .

R e d a k to r „ W sze c h św ia ta * 4 p r z y jm u je z e sp raw am i r ed a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A JSTs. 37. T e le fo n u 83-14.

O S E I S M O G R A F A C H , C Z Y L I P R Z Y ­ R Z Ą D A C H D O B A D A N I A T R Z Ę ­

S I E Ń Z I EM I.

P rzez dłu gi s zereg wieków trzęsienia ziemi b y ły badane je d y n ie zapomocą zmysłów; oczywiście b adania tak ie nie m ogły dać re z u lta tó w ścisłych. Próby ob ­ m yślen ia p rzy rz ą d ó w s p ecy aln y ch, ozna­

czających ilościowo właściwości ruchu seism icznego, d ały r e z u lta ty zado w alają­

ce dopiero w końcu X I X stulecia, kiedy dzięki postępom fizyki i m ech anik i m o­

żna było w reszcie p rzy stą p ić do rozw ią­

za nia zadan ia wielce zawiłego, jak ie m j e s t zmierzenie d rg a ń nadzw yczaj s z y b ­ kich, przychodzących niespodziew anie i, co n ajw ażn iejsza, w p ra w ia ją c y ch w ruch w sz y stk ie przedm ioty, o taczające b a d a ­ cza, n ie d a ją c mu żadnego p u n k t u s ta łe ­ go, względem którego mógłby m ierzyć w a rto ść ru chów cząsteczki ziemi.

Poniżej p rze d s taw ię w ' najbardziej ogólnych za ry sa c h zasady, na jak ich opiera się te o r y a tych przyrządów i ich u ż ytko w an ie. P rz y rz ą d y te są to z j e ­ dnej s tr o n y seism oskopy, k tó ry c h dzia­

łanie ogranicza się do o s trz e g an ia nas o trzęsieniu ziemi, z dru giej s tro n y se- ism om etry, służące do m ierzenia i noto­

w ania różnych w a rto śc i r u c h u seismicz- nego; te o sta tn ie b y w a ją zaopatrzone zazwyczaj w przy rz ą d zapisujący a u to ­ m atycznie ru ch y i na z y w a ją się wówczas sejsm ografam i.

Seism oskopy w najlepszym razie no­

tu ją chwilę rozpoczęcia trzęsienia. Bu­

dowa ich może opierać się n a jed n e in z wielu zjaw isk, to w a rz y sz ą cyc h stale trzęsieniom ziemi, ja k o to r u c h y cieczy, kołysanie się przedm iotów zawieszonych, upadanie przedm iotu z n a jd u jąc e g o się w sta nie równowragi niestałej, z a m y k a ­ nie lub otw ieranie p rądu elek trycznego , r u ch y sprężyny i t. d. Jeżeli chodzi o zmierzenie ru ch u seismicznego., to za­

danie s ta je się znacznie tru dn iejszem . W samej rzeczy wszelki ruch jak ie g o ś p u n k tu może być z b a d an y i zmierzony je d y n ie w s to s u n k u do jak ie g o ś innego r u ch u nam znanego lub w sto su n k u do p u n k tu stałego. W seismologii zastoso­

wanie pierwszego sposobu j e s t niem ożli­

we, poniew aż w sz ystkie p rzedm ioty o ta ­

czające uczestniczą w ru ch u seismicz-

nym, któ ry w ła śn ie zbadać należy.™ Dla

(2)

W SZ E C H SW IA T 5.1 A "

ty c h sa m y c h p rzy czyn niem ożliw ością j e s t znalezienie bezpośrednio p u n k t u s t a ­

łego, nie m ożna bowiem n a w e t m yśleć 0 zuży tk o w an iu j a k ie g o ś p u n k tu stałeg o n a niebie,—gw iazdy, j a k to czyni a s t r o ­ nom, ponieważ ro z m ia ry r u c h u seismicz- nego są n iesko ńczenie małe w s to s u n k u do odległości między ciałami niebieskie- mi. Z p owyższego w y nik a , że ta k i p u n k t sta ły m usim y o trz y m a ć drog ą p o ś re d n ią przez utrzym an ie w spokoju p ew nego p u n k tu , ew en t. pewnej m asy, w y b ra ne j przez nas; innerni słowy n ależy wyna- leść sposób usunięcia pew nej m a s y w g r an ic ac h możliwości od w p ły w u r u ­ chu sejsmicznego, k tó ry p o ru sz a w s z y s t ­ ko dookoła.

O trzym aw szy ta k i p u n k t stały, pozo­

s ta je tylko z ao patrzy ć go w ind ek s, za­

pisujący n a powierzchni odpowiednio d o ­ b ranej i uczestniczącej w r u c h u seismicz- nym, r u c h tej o statn iej w s to s u n k u do naszego p u n k tu stałego. Poniew aż d r g a ­ nia seism iczne p o s ia d a ją am p litu d ę b a r ­ dzo m ałą i p o w ta rz a ją się o g ro m n ą ilość razy, więc k rzy w a w ten sposób o t r z y ­ m an a b yłaby nadzw yczaj zaw iła i n a jz u ­ pełniej niem ożliwa do o dczytania. D la­

tego też powierzchni zapisującej n a d a je się ruch w łasny, ale p rosty , postępow y lub obrotow y, o szybkości je d n o s ta jn e j 1 nam znanej; wówczas w artości k olejne k rzy w e j, w y rażającej ru ch seism iczny b ędą oddzielały się j e d n e od d ru g ic h na długość, e w e n tu a ln ie na kąt, k tó ry łatw o obliczyć dla je d n o s tk i czasu, np. dla s e ­ k u n d y . K rz y w ą w ten sposób o trz y m a n ą m ożna będzie teraz zbadać i w y m ierzy ć w sz ystkie jej szczegóły, biorąc oczy w i­

ście pod u w a g ę ruch , k tó ry ś m y dodali.

Jeżeli W T eszcie w sz y stk ie dane, d o ty c z ą ­ ce czasu: godziny, m in u ty i s e k u n d y są n o to w a n e przez p rzyrząd zegarowy, to wów czas seism og ram (ta k się nazywra k rzyw a z a p isa n a przez a p a ra t) d o s ta rc z y nam w sz y s tk ic h d anych, do ty cz ą c y ch r u c h u seism icznego, k tó ry wyobraża.

Ruch, k tó ry pewien p u n k t na p o w ie rz ­ chni ziemi o trz y m u je w s k u te k trzęsienia, b y w a często n a d zw yczaj mały, z w łasz­

cza dla m ikroseizm ów , czyli trz ę s ie ń ta k słab ych, że n iem ożna ich uc hw y c ić z m y ­

słami, i dla teleseizmów, t. j. d rg ań s e ­ jsm icznych, k tó re przycho d zą do nas z bardzo wielkiej odległości. To też se- ism o g ra m y b y ły b y często na d z w yc z aj m ałe, m ikroskopowe i błędy w m ie rze ­ niu b y ły b y nieuniknione; d latego to ów p u n k t sta ły zaopatrzony b yw a wr p rz y ­ r z ą d pow iększający zapomocą u k ła d u drążków , p a n to g ra fó w lub p rzy rządu optycznego. Są to ju ż tylko szczegóły tech niczne, w prak ty c e je d n a k n a d z w y ­

czaj ważne.

J a k widzim y, całe zadanie seism ografii polega n a o trz y m a n iu p u n k tu stałego, t. j. niepodlegającego ruchow i sejsm icz­

n e m u i obd arzeniu go zdolnością z a p is y ­ w ania na odpowiednio w y b ra n e j pow ierz­

chni r u c h u pew nego p u n k t u tejże po­

w ierzchni, czyli wogóle mówiąc r u c h u pewrnego p u n k tu powierzchni ziemi. P ie r ­ w sza część z a d an ia j e s t daleko t r u d n i e j ­ sza do rozwiązania, i w tym celu tylko dwie drogi są do w yboru: 1) n adanie d a ­ nem u punktow i w każdej chwili i to z a ­ pomocą sam ego r u c h u seismicznego, r u ­ chu je d n a k o w e j wielkości, ale w k ie r u n ­ ku przeciw ny m , niż im puls seism iczny;

2) zb udow anie w a h a d ła o bdarzonego b ez­

w ład no ścią ta k wielką, że będzie w s t a ­ nie oprzeć się w strząśnien iu, u dzielo n e­

mu jeg o m asie przez p u n k t zawieszenia.

M etoda p ierw sza pozwala o trzym ać, p rzy n a jm n ie j w teoryi, pew'ną masę n ie ­ ruchom ą, stałą, gd y tym czasem wr d r u ­ gim p rzy p a d k u o trz y m u je m y te n rezul­

t a t tylk o w przybliżeniu; a j e d n a k tem u o s ta tn ie m u zaw dzięczam y n ajw ię k sz ą ilość seism ografów . P rz y jrz y jm y się bliżej obu metodom.

Metoda pierwsza, poleg ająca na zobo­

j ę t n ie n i u r u c h u danego p u n k tu przez n a ­ danie mu w każdej chwili ru ch u j e d n a kowego co do wielkości, ale o k i e r u n k u przeciw nym , doprowadziła do budow ania w a h a d e ł podwójnych. J a k o typ, może posłużyć w ahadło podwójne Milnea (fig. l).

J e s t to s y s te m dwu w ahadeł, z których

je d n o jest norm aln e (krąg ołow iany W

duże, zawieszony na nitkach), a d ru g ie

przew rócone (k rą g w małe), w s p a r ty na

s z ty w n y m słupku, opierający m się z a ­

o strzonym końcem o p odstaw ę. Oba

(3)

jSla 35 W SZ E C H SW IA T 54?

k r ę g i są połączone ze sobą w sposób r u ­ chomy, j a k to widać n a załączonym ry-

^ L e

p \

1__ 1

r

Ł

( F ig . 1).

su nku. Jeżeli teraz pod w pływ em wstrzą- śnienia p o d s ta w y obu w ahadeł jed n o c z e ­ śnie będą pc hn ię te np. na prawo, to k rąg W duże w a h a d ła norm alneg o będzie s t a ­ rał przesu n ąć się rówrnież n a prawo, prze­

ciwnie zaś k r ą g w małe w a h a d ła prze­

wróconego będzie sta ra ł przesunąć się na lewo, i jeżeli ciężary obu w a h a d e ł są t a k dobrane, że sto s u n e k m iędzy niemi ró w n a się stosun k ow i ich długości, to oba r u c h y z n e u tra liz u ją się w zajem nie i oba kręgi p ozostaną w spokoju. W ś r o d ­ ku k r ę g a W (dużego) um oco w an y j e s t p ręt /J na ru cho m em kolanku, zaopatrzo­

ny we w skazów kę z a p isującą d y a g ra m na płytce i, obdarzonej ru c h e m postępo­

w ym lub ob ro tow y m zapomocą m ec h a ­ nizmu zegarowego. Oprócz tego z p r ę ­ tem łączy się w O ramię B, podlegające ru ch ow i seism icznem u wraz z podstaw ą całego przyrządu, s k u tk ie m tego u rzą ­ dzenia d y a g ra m zostaje zapisan y n a p ły t­

ce t w powiększeniu.

W celu p r z e k o n a n ia się, w j a k i m s to ­ pniu r u c h y obu w ah ad eł zostały z n e u tr a ­ lizowane i p u n k t s ta ły osiągnięty, Milne u sta w ił p rzy rz ą d na stole, k tó re m u n a ­ dano w strz ą ś n ie n ie , mające przedstaw iać trzęsienie ziemi; z drugiej s tro n y p r z y ­ rząd s p e cy a ln y n o to w ał ruch rzeczyw i­

s ty stołu w s to s u n k u do podłogi, tym razem rzeczyw iście stałej. Obie krzywre, t. j. k rzy w a rzeczyw istego ru ch u stołu i krzyw7a notow ana przez seismograf, zgadzały się dość dobrze w ogólnym

przebiegu, choć ta o s ta tn ia okazała się b ardziej zawiłą, co dowodzi, że z n e u t r a ­ lizowanie r u ch ó w jed n e g o w a h a d ła przez drugie udało się ty lk o w części.

Od czasów Milnea (1888 r.) zbudowano wiele in n y ch a p a ra tó w na ty m sy ste m ie o partych, które dały w y n ik i znacznie lepsze. W now szych i n s tr u m e n ta c h (np.

se ism o g ra f Benndorffa 1910 r.) wahadło j e s t ta k urządzone, że p o ruszać się może

tylko w p e w n y m kierunku.

W ah ad ło zw yczajne daje również mo- żność o trz y m an ia p u n k t u stałego, pewnej m asy stałej, i pozwala zmierzyć w s to ­ s u n k u do niej ruch pewnego p u n k tu , podlegającego trz ę sie n iu ziemi. W samej rzeczy, jeżeli p u n k t zawieszenia w a had ła podlega pew nem u przesunięciu w sk u te k w strząśnienia, to m asa w a had ła ulegn ie pew nem u podniesieniu i pod wpływ em siły ciężkości przy jm ie ru ch w ahadłow y, k tóry, g d y b y w ahadło n ad al pozostawało w spokoju, doprowadziłby po pew ny m czasie m asę w a h a d ła do ró w no w a g i s t a ­ łej. Ponieważ j e d n a k r u c h seism iczny trw a w dalszym ciągu, coraz w inn ym k ie ru n k u przesu w ając p u n k t zawieszenia, więc coraz nowe r u c h y w ahadłowe k o m ­ b in u ją się z poprzedniem i, dopiero co za- czętemi i nieukończonemi. W s k u te k t e ­ go ruch m asy w a h a d ła j e s t daleko b a r ­ dziej złożony niż ruch p u n k tu z a w iesz e ­ nia, czyli, innem i słowy, r u c h cząsteczki ziemi podczas trzęsienia.

Na szczęście ruch y w a h a d ła są tem powolniejsze, im długość je g o i m asa są większe. Możemy zatem p rze d staw ić so­

bie wrahadło do statecznie długie i cięż­

kie, ażeby w a h a n ia były n a ty le powolne w s to s u n k u do r u c h u seism icznego, że w p rak ty c e m asę jeg o można uw ażać za stałą, albo raczej za masę, k tó ra z po- w'odu swojej wielkiej bezwładności opie­

ra się ruchow i seism icznem u. Jeżeli m asę ta k ą z a opatrzym y we w skazów kę i p ły tk ę z a p isu jąc ą r u c h o m ą — to o tr z y ­ m am y seism ograf.

Ten typ seismografówr j e s t n a jd a w n ie j­

szy, a i dotych c z a s jeszcze większość sejsmografów, u ż y w a n y c h we W łoszech, n ależy do tego typu, pomimo niedogod­

ności, j a k ą p r z e d s ta w ia ją podobne w a ­

(4)

W SZEC H SW IA T M 35 h a d ła z powodu swej długości, p rze n o ­

szącej często 20 m etrów , wagi, w y n o s z ą ­ cej setki kilogram ów , ton n ę lub n a w e t więcej, tudzież kosztów instalacyi. Mi­

mo w szystko, o trz y m u je się m asę s ta łą ty lk o w p rzyb liże niu i na d y a g ra m a c h widać w yraźn ie d w a rodzaje oscylacyj, z k tó ry c h j e d n e są seism icznem i, a d r u ­ gie—ru c h a m i w łasnem i wahadła. W p r a k ­ t y c e okazało się, że z a m ia s t s t a r a ć się o usunięcie, wogóle b ard zo u tru d n io n e , ty c h ru chó w w ła sn y ch w a h a d ła, lepiej j e s t uczynić j e j a k n a j b a r d z ie j w yra ź n e- mi i o dm iennem i od d r g a ń seism iczn y ch , ażeby ich oddzielenie uczynić łatw em . P o w sta ła je d n a k now a tru d no ść: p o n ie ­ waż d rg an ia seism iczne ró ż n ią się wielce m iędzy sobą pod w zględem p e ry o d u drgań, a w a ru n k ie m nieod zo w n y m j a s n o ­ ści s e ism o g ra m u j e s t n ie s y n c h ro n ic z n o ść ty ch d r g a ń z ru c h a m i w łasn em i w a h adła, więc każde o b se rw a to ry u m m u si być za­

opatrzo n e w w iększą liczbę p rzyrządów z a stoso w an ych do różnego rodzaju d rg a ń seism icznych.

W o sta tn ic h c z asa c h zaczęto j e d n a k znowu s ta r a ć się o u s u n ię c ie zupełne ruch ó w w łasnych w a h a d ła zapomocą urządzeń s p e cy a ln y ch i, o ile się zdaje, usiłow ania te uwieńczone zo stały n a d ­ spodziew anie p o m y śln y m re z u lta te m . O statn ie modele W ie e h e rta i R ebeur - E h l e r t - Boscha pod względem s ta ło ści m asy nie po zostaw iają nic do życzenia.

J e s t jesz c ze pew ien typ sejsm ografów, k tó ry o kazał się bardzo p r a k t y c z n y m w użyciu. J e s t to w ah a d ło o osi ob rotu pionowej, a raczej t a k mało n achy lo n ej, że za,sługuje n a nazwę w a h a d ła p o z io m e ­ go (zam iast konicznego, co byłoby ści- ślejszem). Pojęcie o niem d a ją n am pierw sze lepsze drzw i i wogóle wszelkie ciało w ah ające się około osi troszeczkę pochylonej. W sam ej rzeczy z a sa d a r ó ­ w n o w a g i takiego ciała w y m a g a , ażeb y znajdo w ało się w płaszczyźnie pionowej przech od zącej przez oś obrotu; za naj- m niejszem u chyleniem od tej p łaszczy ­ z n y s t a r a się ono do niej powrócić, c zy ­ niąc cały s z ere g w a h a ń , tem w o l n i e j ­ szych, im m n ie jsz y j e s t k ą t, k t ó r y oś o b ro tu daje z pionem. G dy b y oś o b ro tu

by ła doskonale pionowa, wówczas okres w a h a n ia byłby nieskończenie długi, czyli inn em i słowy, w ahadło byłoby zawsze w stanie ró w now agi obojętnej i nie m o­

głoby służyć za seismograf; m ożemy j e ­ d n a k uczynić te w a hania t a k powolne- mi, j a k chcem y, zm niejszając d o s ta te c z ­ nie ką t, k tó ry oś ob ro tu czyni z pionem i w te n sposób otrzym ać przyrząd , k t ó ­ rego w a h a n ia w łasn e będą w p ły w a ły na k r z y w ą r u c h u seism icznego w dowolnie m a ły m stopniu. D w a tak ie w a h a d ła um ieszczone pod k ą te m p ro sty m je d n o do d ru g ie g o dadzą n am dwie składow e r u c h u seismicznego. I s tn ie ją dw a ty p y w a h a d e ł poziomych, u ż y w a n y c h ja k o se- ism ografy: ciężkie i lekkie. P ierw sze s k ła d a ją się z m asy osadzonej n a pręcie poziom ym i s z ty w n y m , opierającym się o słup pionowy i p o d trz y m y w a n y m przez nić um ocow a ną u g ó ry słupa, tak, aby oś ob ro tu czyniła k ą t pewien z osią słupa.

W a h a d ła ty p u lekkiego (fig. 2) s k ła ­ d a ją się z r a m y m etalow ej tró jk ą tn e j,

zaczepionej u g óry słupa i opierającej się u dołu; ciężarek um ieszczony j e s t na szczycie ram y , przeciw ległym do słupa.

Olbrzym ią dogodnością w posługiw aniu się tem i a p a ra ta m i j e s t okoliczność, że pow olność w ahań nie zależy od w ielko ­ ści przyrządu, j a k to dzieje się z w a ­ h adłam i pionowemi.

W s z y s tk ie wyżej opisane w a h a d ła s łu ­

żą w yłącznie do w yznaczenia skład o w y ch

poziom ych r u c h u seism icznego. Do oz n a ­

czenia składow ej pionowej używ a się

przyrządów o w a h a n ia c h w k ie r u n k u

pionowym . Są to albo sp rę ż y n y , albo

(5)

JV» 35 W SZECHSW IAT 549 p ręt e lastyczn y pochylony, p o d trz y m u ją ­

cy na końcu p ew ną masę, k tó rą należy uczynić możliwie stalą; ażeby przeszko­

dzić ruchom w ła sn y m tej m asy posłu­

g u ją się albo cieczami, albo dw iem a s p r ę ­ żynami, d z iałającem i w k ie r u n k a c h p rze­

ciw nych. P r z y rz ą d y te są naogół mniej czułe, niż poprzednie, i ru ch poniżej 1 m m a m p litu d y rzadko bardzo b yw a przez nie notow any.

P r z y jr z y jm y się teraz krzyw ym , zapi­

sy w a n y m przez a p a ra ty , t. zw. seismo- gram om i zobaczm y, co one p rze d s ta ­ wiają.

Ruch cząsteczki ziemi podczas trzęsie­

nia j e s t nadzwyczaj zawiły; (fig. 3) przed­

s ta w ia właśnie m odel części drogi, j a k ą c z ąstec z k a ziemi odbyła podczas pew ne­

go trzęsien ia ziemi w Tokio (podług Sei- kei Sekiya). P odczas za p isy w a n ia przez seism ografy r u c h ten sko m p lik o w a n y zo­

s ta je rozłożony na 3 s k łado w e p ro sto p a ­ dłe do siebie, innem i słowy ruch rzeczy ­ w isty w p rze strz e n i zostaje wyrażony zapomocą 3 spólrzędnych. W rzeczy s a ­ mej, dla z a n o to w an ia dwu s k ład o w ych poziomych r u c h u u ż y w a się dw u sejsm o­

grafów, um ieszczonych pod k ą te m pro­

s ty m i d a ją c y c h np. składow e N — S i W — E ruchu cząsteczki ziemi; trzeci a parat, odpowiednio przystoso w an y, no­

tu je sk ład o w ą pionową ruchu. Jeżeli t e ­ raz z w ró c im y u w a g ę n a to, że powierz­

c h n ia z a p is u jąc a (papier lub p ł y tk a czuła n a światło) j e s l obdarzona ru ch em prze­

nośnym pro stym , to zrozum iem y, że k a ż ­ dy d y a g ra m m usi p r ze d staw ia ć się w po­

staci sinusoidy, na której wysokości ł u ­ ków odpow iadają a m p litu d o m czyli wiel­

kości d rg ań c z ąstec z k i ziemi, a cięciwy odpowiednim p ery o d o m czyli okresom.

B a da nia nad właściwościami r u c h u se- ismicznego sprow adzają się w całości do b adań nad seism ogram am i; seism og ram y po zw alają n a m określić czas t rw a n ia trzęsienia ziemi, peryody i a m p litu d y d rg a ń poszczególnych, obliczyć długość fal seism icznych i siłę trz ę sie n ia ziemi, czyli m ax im u m przyspieszenia udzielone­

go cząsteczce ziemi. Dzięki seism ogra- fom udało się stw ierdzić, że podczas trz ę ­ sienia ziemi p o w sta ją fale d rg a ń różnych rodzajów (jak w każdem ciele spręży- stem), które rozchodzą się po całej kuli ziemskiej z szybkościam i n iejednakow e- mi. Ta różnorodność d r g a ń daje się ł a ­ two zau w ażyć na d y a g ra m a c h seizmów, p r z y b y w a ją c y ch zd aleka (teleseizmów), wówczas bowiem fale p r z y b y w a ją od ­ dzielnie, t. j. je d n e prędzej d rugie póź­

niej z powodu różnicy w szybkości roz­

chodzenia się.

Fig. 4 przedstaw ia s c h e m a t n o rm a ln e ­ go teleseizmu. J a k widzim y, nasam -

- i , - U D j - M i f . - i i j u - , - - 1

(Eig. 4).

przód p rz y b y w a ją d rg a n ia o nadzw yczaj małej amplitudzie i peryodach; j e s t to ta k z w a n a faza p rze d w stę p n a (21), w k tó ­ rej rozróżniają dw a sta d y a , / x i 13, m a ­ jące am plitu dę i peryody nieco większe.

N a s tę p u ją c a faza główna II, j e s t o dbi­

ciem w łaściwego trzęsien ia ziemi; sejsm o ­ logowie rozróżniają w niej różne części poszczególne, są to je d n a k szczegóły, w k tó re wchodzić nie możemy.

Wreszczie faza końcowa (I I I ), przed­

s ta w ia ruch, z a m ierający stopniowo i czu­

łość i n s tr u m e n tu w pły w a znacznie na przedłużenie tej części seism ogram u; fa­

zę tę, zarówno j a k peryodyczne w zm a­

g ania się d rg ań podczas fazy głównej, uważamy za odbicie fal, które w ra c ają do a p a r a tu od antyp o dów , o db yw szy p e ­ wną ilość razy drogę dookoła ziemi.

W rzeczyw istości seism ogram nie j e s t

(6)

550 W SZ E C H SW IA T JM® 35 ta k prosty, j a k to p rz e d s ta w ia po d an y

sch em at, n a k tó r y m p om inięte zostały d rg a n ia n a d zw y czaj drobne, uzębiające całą krzyw ą. Są to t. zw. „ rip p le s “ se- ismologów a n g ie ls k ic h , z właściw em t r z ę ­ sieniem ziemi n iem a ją c e nic w s p ó ln e ­ go, p o w s ta ją bow iem w miejscu, w któ- rem z n a jd u je się sta c y a pod w p ły w e m sa m y c h fal s e ism iczn y ch i w zależności od n a tu r y g r u n tu .

Co do n a t u r y fal seism icznych, to z godnie z b a d a n ia m i fizyków nad roz­

chodzeniem się d r g a ń w ciele elastycz- nem, p rzy jm u je m y , że p ierw sze d w a r o ­ dzaje fal fazy p rze d w stę p n e j ( /t i I 2) są falami elastycznem i, k tó re przychodzą do nas drogą n a jk ró tsz ą , przez ś ro d e k zie­

mi; pierwsze z nich są falam i podłużne- mi, d rug ie poprzecznem i; szy b ko ść p ie r­

wszych j e s t p raw ie d w a raz y ( po- d łu g W e rth eim a, —— podług Cauchego) v r w iększa od szybkości d r u g ic h , z resztą szybkości te są zm ienne (od 5 do 16 k i­

lom etrów dla fal podłużnych) i z w ięk sza­

j ą się w raz z odległością od t e a t r u t r z ę ­ sienia ziemi, czyli t. zw\ e p ic e n tru m , a l­

bow iem wówczas fale d rg a ń przechodzą przez głębsze w a r s tw y kuli ziemskiej i p rzen ikają do śro d o w is k a coraz to b a r ­ dziej sztyw nego.

Pale odpow iadające fazie głównej (II) są „falam i powierzchniow em i lorda Ray- le ig h a “ (elastyczno-grawiflczne); ro z c h o ­ dzą się tylko w warstwrach p o w ie rz c h n io ­ wych kuli ziem skiej z sz y b k o śc ią s ta lą nieco wyższą od 3 kilom etrów n a s e ­ kundę.

Poznanie w łasności i w y d zielenie tych trzech rodzajów fal s e ism ic z n y ch zostało uskutecznione na po d sta w ie b adań nad s e is m o g ra m am i p rzy rz ą d ó w t y p u d a w n ie j­

szego. T eorya ty c h fal j e s t w zgodzie z użnanem i teo ryam i m a te m a ty c z n e m i W e rth e im a , C au ch ego i lorda R a y leig h a i op iera się na wielkiej liczbie obserw a- cyj bardzo s ta r a n n y c h . Niemniej jed n a k b a d a n ia la t o s ta tn ic h n a d u doskonalone- mi przyrządam i W ie c h e r t a zda ją się w s k a z y w a ć jeszcze większą różnorodność

fal seism icznych. Seismologowie j a p o ń ­ scy d o p a tru ją się 8 rodzajów fal w se- ism o g ram a ch , poglądy ich nie są j e d n a k d o sta te cz n ie uzasadnione. N a to m ia st n a j­

now sze spostrzeżenia, dokonane n a sta- cyi seism ologicznej w G 5 ttingen s tw ie r ­ d z a ją stanowczo istnienie 4 rodzajów fal seism icznych. S postrzeżenia te m ają n a d ­ zwyczaj doniosłe znaczenie. Gdy W ert- heim w r. (1851) stw a rz a ł sw ą teo ryę fal podłużnych i poprzecznych, ro zc h o ­ dzących się w ciele sp rę ż y ste m pod w p ły ­ wem w strz ą śn ie n ia, i oznaczał sto s u n e k ich szybkości—nie mógł stw ierdzić swych w y w odów w sposób doświadczalny, wro- bec n iew ie lk ic h rozmiarów ciał, z które- mi e k sperym entow a ł; przepowiedział j e ­ d n a k możliwość s tw ie rd z en ia swej teoryi przez badania nad trz ę sie n ia m i ziemi, gdyż wielkie ro zm iary kuli ziemskiej po­

zwolą na wydzielenie ty c h dwu ro d za ­ j ó w fal, o k tó ry c h myślał, z powodu r ó ­ żnicy w ich szybkościach. J a k wiemy, poglądy je*go sp raw dziły się najzupełniej, dośw iadczenie utrw aliło teoryę, pogląd y W e r t h e i m a s ta ły się p o dstaw ą seismolo- gii in s tr u m e n ta ln e j. Obecnie m etod a do ­ św iadczalna odwdzięcza się teoryi. B a ­ d ania nad trz ę sie n ia m i ziemi w s kazują, że różnorodność fal w ciele elastycznem , jakiem jest kula ziemska, j e s t większa niż p rzypisuje teo ry a i będą bodźcem do now ych dociekań teoretyczny ch.

Okoliczność, że fale seismiczne ro zcho ­ dzą się z różnemi szybkościam i, pozwala na podstawie d y a g ra m u oznaczyć w p rzy ­ bliżeniu odległość stacyi od t e a t r u t r z ę ­ s ienia ziemi; w samej rzeczy odległość ta będzie f u n k c y ą różnicy w czasie p rz y ­ b y c ia różnych fal seism icznych. W tym celu seism ologow ie po słu g u ją się pew ną ilością wzorów m ate m a ty cz n y c h , mniej lub więcej zawiłych i oprócz tego p ew ną ilością reguł p rak ty c zn y c h , d a ją c y c h r ó ­ wnie dobre lub lepsze r e z u lta ty od po­

przednich. T a k np. „czas trwrania p ie r­

w sz y c h d rg ań p rze d w stę p n y c h (It ) w y­

rażony w m inutach, mniej 1 — w y raża od­

ległość od te a tru trzęsien ia ziemi w me-

g a m e tra c h (1 000 k ilo m etró w )11 albo „czas

t r w a n i a całej fazy p rze d w stę p n e j, w y r a ­

żony w m inutach, mniej i — ró w n a się

(7)

JSfó 35 W SZECHSW IAT 551 3 raz y odległości od m iejsca trzęsienia,

wyrażonej w m e g a m e t r a c h “.

W te n sposób, jeżeli z n a n a n a m b ę ­ dzie odległość od t e a tru trz ę s ie n ia ziemi 3-ch stacy j, b yleb y nie z b y t blizko sie ­ bie leżących, będziem y mogli oznaczyć rów nież m iejsce trz ę sie n ia ziemi: będzie ono znajdow ało się na przecięciu trzech kół, m ają cy c h za środki owe trzy stacye, a za prom ienie — odległości ty ch że s t a ­ cyj od t e a t r u trz ę sie n ia ziemi. W ten sposób sta c y e seism ologiczne oznaczają pochodzenie seizmu, nie czekając na p rzy ­ bycie wiadomości z sam ego m iejsca k a ­ tastrofy.

Z astosow anie seism ografów nie o g ra ­ nicza się wyłącznie tylk o do b a d a ń nad trzęsien iam i ziemi. P rz y rz ą d y te m ogą oddać w y ją tk o w e u słu gi wszędzie, gdzie chodzi o zbadanie ja k ic h ś d rg ań , ruchów szy bk ich i peryodycznych. W przyszło­

ści z n a jd ą szerokie zastosow anie, jak o s ta ła k o n tro la s ta n u dróg żelaznych, m o ­ stów, i stopnia ich zużycia, a m ianow i­

cie przez porów nanie d y a g ra m u o trz y ­ m anego po przejściu osta tn ie g o pociągu z ta k ie m iż d yagi’am am i otrz y m an e m i po­

przednio, ew ent. gdy m ost był jeszcze zupełnie nowy. P o d o b n a k o n tro la w c h o ­ dzi ju ż w użycie w Japonii, w E uropie zaś zastosow ano j ą w Lublanie; pow in n a zaś znaleść zastosow anie wszędzie, gdyż nie u leg a w ątpliwości, że w te n sposób możnaby u n ik n ą ć wielu k a ta stro f, b ę d ą ­ cych s k u tk ie m złego s t a n u dróg żela­

znych i mostów.

Możnaby w yliczy ć o lbrzym ią ilość w y ­ padków, w k tó ry c h zastosow anie seism o­

grafów mogłoby oddać nieocenione u s łu ­ gi zarówno na polu techniki j a k i badań naukow ych. Do rzęd u tych ostatn ich należą bad an ia uczonych Honda i T e rad a nad gejzeram i jap o ń s k ie m i z Atam i. W ia ­ domo, że zjaw isko gejzerów dało pole do stw o rz e n ia m n ó stw a hypotez, m ający ch objaśnić ich fun kcyonow anie; w o lbrz y ­ miej większości p rzyp a d k ó w sp ra w d ze ­ nie p r a w d o p o d o b ie ń s tw a tych teoryj o k a ­ zało się niemożliwem. Wyżej w y m ien ie ­ ni uczeni poszli zupełnie nową drogą.

Obmyślili p rzy rz ą d sztuczny, im itu ją c y gejzer, i n a stę p n ie w prowadzali doń ró ­

żne zmiany dopóty, dopóki d y a g ra m w y ­ obraż a ją c y jeg o działalność nie okazał się id en ty c zn y m z d y a g ra m e m o trz y m a ­ n y m w blizkości rzeczy w istego gejzera.

Był to dowód, że p rzy rz ą d ich rze c z y w i­

ście p rze d s taw ia g ejzer w m iniaturze.

Czesław Ł o p u ski.

Z B I O L O G I I P O R O S T Ó W S K A L N Y C H .

(D okończenie).

Y . Wielkie prawo ekologiczne.

Chociaż g ra n ity i k w a r c y ty są skalam i różnego ty p u — to je d n a k nie udało mi się znaleść różnicy w zam ieszkującej j e florze. Na g r a n ita c h w y s tę p u ją te same g a tu n k i co i na k w a rc y ta c h . Jed n o i to samo zbiorowisko sp o ty k a m y więc na s kałach pierw szego i n a s kałach d r u g ie ­ go typu. N a w e t pospolitość g a tu n k ó w j e s t taka s a m a n a g r a n ita c h j a k na k w a r ­

cytach.

Mimo to, skały g ran ito w e i k w arcy to- we T a t r są zam ieszkałe przez dwie b a r ­ dzo różne form acye. J e d n a z nich s k ła ­ da się z g a tu n k ó w n a stę p u jąc y c h :

A carospora chlorophana,

* Rhizocarpon viridia tru m , Lecidea tum ida,

L e c an o ra glaucoma, S p o ra sta tia cinerea.

W skład d ru g ie j, znacznie bogatszej, wrchodzą n a stę p u jąc e gatunki:

Rhizocarpon g e o g ra p h icu m , • Catillaria H ochstetteri,

L ecid ea iuscoatra, Buellia coracina, Lecidella Mosigii, Aspicilia cinerea, L ecidea confluens, L ecidea p latycarpa, L ecanora badia,

H a e m ato m m a ven tosu m ,

S p o ra sta tia te s tu d in e a ,

L e c a n o ra cenisea,

(8)

552 W SZEC H ŚW IA T •Na 35 P i e rw sz a w y s t ęp u je n a g r a n i t a c h i kwar-

cytach n iezwietr załych —d r u g a —n a z wi e­

trzałych. Gdy się schodzi na Halę Gą­

sienicową od s t r o n y Kopy Magóry — wi­

dać na lewo n a s t r o m y c h s k ał ac h Żółtej Tur ni j asno-żółte pl amy. Są to kolonie g a t u n k u Aca rosp or a chlor ophana, poro­

s tu o jasno-żółtej, p rawie j a s k r a w e j barwie.

Acarospora chlor oph a na osiada p i e r w ­ sza n a świeżo obnażonej skale i zaj muj e znaczne przestrzenie. W pobliżu kolonii Acar ospor a chlorophana, czy to n a Żół­

tej T ur ni czy n a pobliskim Kościelcu, rzadko w y s t ę p u j ą inne ga tu n ki . Nie wi ­ dać też glonów ani mchów. S k a ł a j e s t zupełnie świeża, j a k b y wczoraj dopie­

ro rozłupana. Jeżeli j e d n a k zwi edzi my wszystkie kolonie Ac ar ospo r y to liczba g at un kó w, w y s t ę p u j ą c y c h obok t y c h ko- lonij, okaże się dość zna cz ną (pierwsza z wyżej wy mi en io ny ch formacyj).

J a k tylko skała po wi erz chu zwietszeje, osiada n a niej Rhizocarpon g e o g r a p h i ­ cum, a za nim cały s zer eg porostów' c h a r a k t e r y s t y c z n y dla f ormacyi drugiej.

Poczynając od tej chwili, g a t u n k i p i er w ­ szej formacyi j uż nie wys tę pu j ą.

Często te dwie f orma cy e s ąsi ad u ją z sobą, oddzielone w y r a ź n ą linią g r a n i ­ czną. Dzieje się to wt edy , g d y od ścia­

ny pokrytej f o rm ac yą d r u g ą odłupie się głaz i obnaży świeże w a r s t w y . Osiadają wt edy na tem miejscu g a t u n k i pierwszej formacyi. Że to stopień z wi etszeni a skały powoduje w y st ę po wa n ie pierwszej lub drugiej formacyi,—ś wiadczy o t em fakt, że, po odpadnięciu ś r odk o w yc h części plechy porostów d rugie j formacyi , osia­

d ają zwykle n a obnażonej w ten sposób skale: Rhizocarpon g e og ra ph i cu m, Ca- tillaria Hochstetteri, Lecidella Mosigii, k tóre wchodzą, j a k wiemy; w s kł ad d r u ­ giej formacyi.

Gdy te porosty zacz yna ją się u k a z y ­ w a ć — to znaczy, że skala j e s t j u ż p r z y ­ g o t o w a n a na przyjęcie całej formacyi.

Zwykle j e d n a k g a t u n k i drugiej f o r m a ­ cyi n a s t ę p u j ą po sobie we dł ug dającej j

się u ch wy c ić kolei, k t ó r ą w przybliżeniu p r z e d s t a w i a os ta tn ia z zamieszczonych j

t u list. P r z e d s t a w i a ona to, co zachodzi i

najczęściej. Zdarza się j ed n a k , że n a skale zajętej przez gatunki: Rhizocarpon g e ogr ap hi cu m i Lecidella Mosigii w y s t ę ­ puj e Lecidea confluens albo n a we t Le- c anora cenisea, a więc g a t u n k i f igur u­

j ą c e na końcu powyższej listy.

Stopień z wi etszeni a s ka ły nie wpł ywa więc n a ich wczesne lub późne u k a z y ­ wani e się na skale, na wys tę powa nie ich w p i er ws zych czy też ost at ni ch s t a d y a c h r ozwoju formacyi. P r z y cz y ny tego s z u ­ k ać należy najprawdopodobni ej w m ni ej ­ szej lub większej zdolności rozsi ewania się, j a k ą m aj ą różne porosty. Naj łatwiej widocznie rozsiewa się Rhizocarpon g e ­ o gr aphi cum, gdyż na k a ż dy m k r ok u w górach spotkać go można. Gdy k t ó­

r yk ol wi ek z później osiadaj ących p or o­

s tów odpadnie od s kały — na j e g o miej­

sce przychodzi nap rz ód Rhizocarpon, a za nim dopiero Cat illaria Hoc hs tet ter i, L e c id e a f uscoci nerea i t a k dalej, rośnie liczba g at un k ów. Dzieje się więc tutaj podobnie j a k w świecie roślin wyższych.

Wiemy, że każda f ormacya rozpoczyna swe istnienie od u k az an ia się na d a ny m t er enie k ilku gatu nk ów. Z biegiem cza­

su liczba t a wrciąż rośnie, dochodzi p e ­ wnego ma ks ym um, poczem znowu z a ­ czyna się z mni ejszać x).

J e s t to j edno z t a k zwa ny c h p r a w e k o ­ logicznych. Zasługuje ono na miano

„wielkiego", gdyż daje się zastosować do rozwoju każdej formacyi (zbiorowiska).

Stosuje się też i do porostów.

Liczba g a t u n k ó w w mowie będącej f ormacyi porostów dochodzi pewnego m a k s ym u m, poczem pod wpł ywe m cia­

snoty j e d n e g a t u n k i zaczynają wypi erać inne, i część ich znika 2). Często olbrzy­

mie przestrzenie skalne zajęte są wył ąc z­

nie przez t ak ie zwycięskie g a tunki . Gdzie­

niegdzie tylko wi dać j eszcze resztki z wyci ężanych i w y p i e ra n yc h osobników.

Taki emi zwycięscami w naszej formacyi

1) W a rm in g E . Z biorow iska roślin n e, tłu m a ­ czenie S tru m p fa i T rzebińskiego.

C lem e n ts. R esearch m eth o d s in ekologie.

L incoln.

2) M alinow ski. S ur la biologie e t ecol. lichens

ep ilith . B uli. Ac. Sc. C r. 1911.

(9)

Ns 35 W SZEC H SW IA T 553 porostów są n a s tę p u ją c e gatun k i: Leci­

dea confluens, L e c an o ra b adia i L e c a n o ­ r a cenisea. Szczególnie ten o sta tn i g a ­ tu n e k wielkie czyni spustoszenia.

D r. E d m u n d M alinowski.

O K O M Ó R K A C H B A R W N I K O ­ W Y C H W S K Ó R Z E R Y B .

Z jaw isk a r u c h u czarn y c h kom órek barw n ik o w y c h czyli t. zw. melanoforów, j a k wiadomo, u niższych kręgow ców od­

b y w a ją się pod w pły w em s y s te m u n e r ­ wowego: stan k o n tra k c y i ty ch kom órek odpow iada sta n o w i ich podrażnienia.

W iad om o również, że u ry b w łókna n e r ­ wowe b arw n iko w o - ruch ow e p rze b ieg a ją w obrębie s y s te m u współezulnego, po­

nieważ zburzenie je g o pow oduje bezpo­

ś re d n ią e k s p a n s y ę melanoforów. P r z e ­ cięcie n e rw u trójdzielnego n a głowie po­

ciąga za sobą e k s p a n s y ę melanoforów w m iejscu przez ten n e rw unerw ianem .

D o tychczas zaś o d o kład n ym przebiegu w łókien nerw ow y ch barw nikow o - ru ch o ­ w ych i o obecności odpowiednich cen­

trów w mózgu lub w rdzeniu kręg ow ym p raw ie że nic nie było wiadomo. Do piero F ris c h w sw y c h rozpraw ach :) w y ­ kazuje zapomocą ro zm aity ch podrażnień i p r z e k r a w a ń w mózgu, rdzeniu i u k ła ­ dzie sy m p a ty c z n y m , że u P hoxinus laevis z n a jd u je się c e n tru m k o n trakcy i m ela ­ noforów n a przedn im końcu rdzenia p r z e ­ dłużonego; podrażnienie tego ośrodka w yw ołuje w y ja ś n ie n ie całego ciała ryby, zniszęzenie zaś je g o — m ak s y m a ln e ście­

m nienie. Od tego c e n tru m b ieg n ą włó­

k n a n e rw o w e b a rw n ik o w c -ru c h o w e przez rdzeń pacierzow y aż do okolicy piętna-

*) K . v. F risch . B e itra g e z u r P h y sio lo g ie d e r P ig m e n tz e lle n in d er F isch b a u t. P fltig e rs A rohiv f. d. ges. P h y sio lo g ie . Tom 138. Str.

319—387. 1911.

K. v. F risch . U e b e r den E in flu ss d er T em pe­

r a tu r auf die sc h w a rz en P ig m e n tz e lle n in d er F isc h h a u t. Biolog. Centr.ilbl, Tom XXXI . !Str.

336. 1911,

stego kręga. T utaj znów p raw d o p o d o b ­ nie leży drugie centrum , c e n tr u m rdze­

nia pacierzow ego, gdyż po śm ierci r y b y zapewne s tą d wychodzą podrażnienia, które doprow adzają m ełanofory całego ciała r y b y do m aksym aln ej k o ntrakcy i.

W obrębie 15 k r ę g a włókna barw nikow o ru ch o w e opuszczają rd zeń pacierzowy, p rzechodząc do n e rw u współezulnego, ażeby tu znów rozejść się w k ie ru n k u głowy, oraz ogona. Zapomocą nerw ów g rzb ie to w y ch (spinalnych), a na głowie zapomocą n e rw u trójdzielnego w łókna te zdążają ku kom órkom b a rw n ik o w y m skó ry. Komórki te zależą w sw ych zmia­

nach postaci nie w yłącznie od s y s te m u n erw ow ego, lecz również w p ro st od roz­

m aity c h podrażnień. Obfitość tle n u po­

woduje ich ekspansyę, b rak zaś tego g a ­ zu — k o n tra k c y ę bez współudziału, albo bez p o śre d n ic tw a c e n traln e g o czy obw o­

dowego s y ste m u nerw owego. Gdy część ciała P h o x in u s a zostanie pozbawiona do­

pływ u krwi, to w sk u te k braku tlenu me- lanoiory ulegną k o n tra k c y i. P odobna k o n tra k e y a zachodzi na całem ciele w kil­

ka godzin po śmierci.

Na mełanofory bardzo szybko i d o b it­

nie re a g u ją różnice tem p e ra tu ry : podno­

szenie te m p e ra tu ry powoduje ściem nie­

nie, obniżenie zaś — w yja śnie nie skóry.

Działanie j e s t czysto miejscowe, n iez a ­ leżne od obiegu krwi i ne rw ó w mózgo- grzbietow ych; je d n a k ż e może tu w grę wchodzić odruch za p ośredn ictw em s y ­ s te m u współezulnego lub działanie zmian te m p e ra tu ry na n e rw y obwodowe,

W szystk ie te środki, zapomocą których w śród sztu czn ych w a ru n k ó w ubarw ienie r y b y łatw o u leg a zmianie, są w w a r u n ­ kach n a tu r a ln y c h praw ie bez znaczenia.' Być może, że w te d y przeważa wpływ s y s t e ­ mu c e n traln e g o nerw ow ego j a k również p ośredniczy tu przystosow anie do podło­

ża. Gdy pstrągo w i oczy zalepim y c z ar­

ną m as ą lub całe zwierzę um ieścim y w ciemności, to p rz y jm u je on zaraz p r a ­ wie ciem ną barw ę; j e d n a k ż e jeszcze b a r ­ dziej ciemnieje zwierzę, k tó re m u zostaną zaklejone tylko dolne połówki oczu, g ó r­

ne zaś części są oświetlone; zaklejenie

g ó rn y ch połówek oczu nie ma znaczenia

(10)

554 W SZ E C H SW IA T JNfo 35 dla z mi any ub arwi eni a, r y b a w t e d y ma

możność og ląd an ia i p r z ys t os o wa n ia się do podłoża. Gdy zaklei się dolna połów­

k a j e d n e g o oka lub całe oko; to ciemnieje cała pr ze c iw na s t r o n a ciała p s tr ąg a . P o ­ dobny s ku te k, j a k zaklejani e oczu, wy­

wołuje ich usunięcie. Całkiem oślepione p s tr ą gi p r z y j m u j ą p r aw ie c iemną b a rwę , ponieważ u s t a j e postrzegani e j a s n e g o podłoża. Ta k p s t r ą g o w a t e j a k i karpio- wate, g d y się j e pozbawi oczu lub tylko zniszczy się s ia t k ó w k ę lub pr ze tn i e n e r ­ wy wzrokowe albo chiazmę, po ki lku m in u t a c h zacz yna ją znacznie ciemnieć.

Przed przy s tą pi en i em do a na li zy d a­

n yc h zjawisk t r z e ba nadmienić, że ście­

mnienie, wywoła ne u s u ni ęc i em oczu nie j e s t t rwałe. P e wn e z wi erz ęta owszem pozostają ciemno-zabarwionemi, n a w e t w najbliższych miesiącach jeszcze b a r ­ dziej ciemnieją i wreszcie zupełnie s t a j ą się czarnemi; inne znów p r z y j m u j ą po­

woli n o r m a l n ą barwę, inne jeszcze s ta j ą się anormalni e j a sn e mi . Do t ak i ch r ó ­ żnic d a j ą z apewne po b ud k ę p r z y p a d k o ­ we usposobieni a zwierzęcia. Dla w y t ł u ­ maczenia t ych różnic Fr is ch powoł uj e się n a hypot ezę Keebl ea i Gamblea, k t ó ­ rzy przyj mują, że t worzenie p i g m e n t u przyśpi esza się s k u t k i e m t rwał ej ekspan- syi komórek b a rw ni kow yc h, a zwalnia się przez ich k o n t ra k cy ę. Dla s p r a w d z e ­ nia tej h ypot ez y młode p s t r ą g i z os ta ły oślepione z j ednej t ylko str ony, j a k w ia ­ domo za bar wi ły się one ciemniej n a od­

powiedniej str oni e przeciwnej, melano- fory zaś o budwu st ro n ciała zna jdo wał y się w r o zm ai ty m st an i e eks pans yi . Po ki l­

k u t ygodniach p st rą g i te zostały u t r w a ­ lone i ba danie wyk a za ło p o wi ęk s ze ni e ilości b a r w n i k a w odpowiedniej str oni e ciała.

Re zul ta ty p r ze m a w ia j ą za h y p o t e z ą Keeblea i Gamblea, choć one jej nie ud o ­ wadni ają. Z p rzyj ęci em h y p o t e z y tej z y s k u j e m y wyj aś nieni e dla n i ek t ó r y c h i nn ych zjawisk, np. dla faktu, że u roz­

m a i t y c h r yb w y s t ę p u j e c zar ny b a r w n i k n a b r zu ch u n i eu b a r wi o ny m, g dy mela- not ory silnie są rozszerzone, jak ró wni eż dla f ak tu w ys t ę p o w a n i a u p s t r ą g ó w cie­

mn ych pl am bocznych, s po wo do wa ny c h

począt kowo u młodych okazów przez sil­

ną e k sp an s yę komórek b ar wn ik o wy c h, a później również przez powiększenie ich liczby.

W j a k i sposób i j a k ą d rogą światło i ciemność w y w i e r a j ą wpł yw na k o m ór ­ ki b ar wn ik ow e okazów oślepionych?

0 bezpośr edniem działaniu ś wiatła m o ­ wy być nie może, ponieważ próby, m a ­ j ąc e n a celu wywołać u r y b s k u t e k m ie j ­ scowy przez miejscowe oświetlanie s k ó ­ ry, pozostają w zupełności bez r ez u l t a ­ tów. Reagowani e na p odni et y ś wi etl ne j e s t raczej zależne u P h ox i nu s laevis od oświ etl ania i zaciemniania głowy, gdzie znajduj e się epifyza, co j u ż naze- w ną t rz uwidocznia się przez słabe u b a r ­ wi enie j a k o s k u t e k e k sp an s yi melanofo- rów.

Przyjęcie, że u P ho xi nu s laevis m a ­ my do czynienia z f u nkc yo nu j ą cy m o r ­ g a n e m c iemieni owym, zn ajd uj e się w z g o ­ dzie z f akt em, że komórki zmysłowe 1 wł ókna nerwowe nie tylko z n aj du j ą się w ogólnie z na nem oku ciemieniowem Sph en od on a (Hatteria), lecz zostały opi­

sa ne i w organi e ciemieniowym ryb.

Komórki te zmysłowe łączą się za po ­ ś re dn ic tw em włókien n er wo wy ch z cen- t ra ln emi częściami mózgu. J ed n ak ż e zni­

szczenie o rg an u ciemieniowego u Pho- xi nu s laevis nie p rze sz ka dza całkowicie r eakcyi, podobnież usunięcie hypofyzy, k t ó rą można uważać za pośredniczkę w r eakcyi, nie wył ąc za jej w ys t ęp o wa ­ nia.

Z drugiej s t r o n y znów można po ek- s ty r p a c y i epifyzy wywołać r ea k cy ę t y l ­ ko z tego miejsca, gdzie znajdował się or gan ciemieniowy, k t ó ry p rz ed s ta wi a wy pu kl en ie międzymóżdża, poni eważ k o ­ mórki zmysłowe, wr ażli we n a światło, ilościowo być może p rzeważają w o r g a ­ nie ciemieniowym, ale ich nie brak i w n a b ło n ku samej k omo ry mi ęd zy ­ móżdża.

D r. W ł, M ajew ski.

(11)

Afo 35 W SZECH SW IA T 555

F I Z Y O L O G I A S N U x).

P. R. L e g e n d re w odczycie, wygłoszo­

n ym w p a ry s k ie m Muzeum narodow em Historyi n a tu ra ln e j, zajął się wyłącznie snem no rm a ln y m . P raw da, że nie b rak w tej dziedzinie różn y ch badań i teoryj, lecz d o k ład n y c h tw ierd z eń j e s t mało, choćby dlatego, że sform ułow ać je nie t a k łatw o. J a k ż e tu czynić d ośw iadcze­

nia podczas sn u isto ty żyjącej, nie b u ­ dząc jej? J a k w zbudzić praw dziw y sen?

J a k rozróżnić se n n a tu r a ln y od tych ró­

żnych sta n ó w do niego podobnych, tak c z ę s ty c h podczas dośw iadczeń?

P rz e d e w sz y s tk ie m zaś — co nazy w am y snem? Nie j e s t to ani hypnoza, ani le­

targ , ani ty m podobne s ta n y . W ła ś c i­

wie o k reśle ń nie brak, ale zupełnie z a ­ d ow alającego niem a i lepiej może opisać naprzód m ec ha niz m snu, aniżeli się w y ­ silać na ścisłą formułę.

W b re w tem u, coby się zdawać mogło, nie dlatego zasypiam y, że j e s te ś m y zm ę­

czeni, a n a w e t wielkie zmęczenie może wyw ołać bezsenność. Z asypiam y czy to w s k u te k przyzw yczajenia, czy to z n u ­ dów. W s k u te k przyzw yczajenia k ład z ie ­ my się codziennie sp ać i zasypiamy.

Lecz przyzw yczajenie to nie j e s t j e d n a ­ kowe u w s z y s tk ic h osób: je d n i z a sy p ia ją wcześniej, inni później; je d n i śpią przy świetle, inni nie m ogą zasnąć, gdy j e s t widno w pokoju. Możemy również r e g u ­ lować długość naszego snu. W iększość ludzi sypia osiem godzin na dobę, lecz m o głab y się łatw o przyzw yczaić do dłuż­

szego snu, lub w razie p otrzeb y sypiać krócej. Napoleon sypiał trz y do czterech godzin n a dobę. Są też ludzie, k tó rzy j e ­ dynie w pewnej pozycyi zasnąć mogą.

Lecz n ie ty lk o przyzwyczajenie skłania nas do snu. Widok osób śpiących, m o ­ noton ny dźwięk spraw iają, że zasyp iam y z łatw ością. Traw ienie, zmęczenie r ó ­ wnież w y w ołują w nas senność, ale nic może na n ią t a k nie wpływa, j a k znu-

J) P o d łu g odkzy lu li, L e g e iiJfea ,

dzenie. Ziewanie, sen, są o znak ą znu­

dzenia.

P r z ed e w sz y s tk ie m j e d n a k sen j e s t po­

trz e b ą i nie m og lib y śm y się go p ozba­

wić bez z g u b n y c h s k u tk ó w dla naszeg o zdrowia. Zwierzę, k tó re m u p rzeszk adza­

my spać, z m arnieje daleko prędzej, a n i­

żeli w tedy, g d y nie ma dosyć pokarm u.

Sen j e s t odpoczynkiem , odnowieniem i jeżeli n a w e t j e s t n a stę p stw e m i n s t y n ­ k tu i przyzw yczajenia, j e s t czemś zb yt dobroczynnem , aby się go pozbawiać.

Znane są oznaki zapow iad ające sen. N a ­ przód odczuw am y pewne kłucie w oczach, n a stę p n ie ziewam y, głow a zaczyna nam ciężyć, całe ciało j e s t coraz bardziej zm ę­

czone, oczy się zam y kają, p rze staje m y uw ażać na z ja w is k a ś w ia ta z e w n ę tr z n e ­ go i wreszcie zasypiamy.

Długość sn u j e s t rozmaita: noworodki śpią 18 — 20 godzin, dorośli — 8, sta rc y ty lko 5 — 6 godzin. N atężenie sn u też b y w a różne. Niekiedy śpim y t a k mocno, że „i w y strz a ł a rm a tn ib y nas nie obu- dz ił‘% innym razem budzim y się za n a j ­ m niejszym szelestem . M a tk a czuw ająca przy łóżku chorego dziecka, g d y zaśnie, budzi się, skoro ty lk o dziecko się p o ru ­ szy, a może zupełnie nie słyszeć np. h a ­ łasów ulicznych. Żołnierz zrywra się na głos trą b k i bojowej, a śpi smacznie po­

mimo głośnych rozm ów kolegów. Nie­

kied y może n a w e t obudzić cisza, naprzy- kład m łynarza, zasy piająceg o wśród s z u ­ mu wody i obrotu kół m łyńskich.

Sen nie j e s t też jed n a k o w y od począt­

ku do końca. Stwierdzono, że j e s t na- Ogół najsilniejszy mniej więcej do go ­ dziny drugiej, a n a s tę p n ie coraz słabszy.

Przebudzenie, podobnie j a k sen może być rozmaicie wywołane. B udzim y się, albo dlatego, żeśm y t a k chcieli, albo dla­

tego, żeśmy się wyspali, albo też w re s z ­ cie budzi n a s ja k a ś podnieta. Wiele osób budzi się o godzinie, j a k ą sobie po ­ przednio w yznaczyły. Przew ażnie chwila p rze b u d z e n ia j e s t s k u tk ie m przy zw y cza­

jen ia . Często też budzi głód, zimno, lub p rag n ie n ie , lub też niepraw idłow e odd y­

chanie, w y n ik a ją c e z wadliwego położe­

nia ciała, a w yw ołujące widziadła, przy-

1.re sny i t. p. g w a łto w n ie nas ze snu

(12)

-556 W SZEC H SW IA T M 35 wyr ywa ją ce . Ni ezwykł y hałas, lub n a ­

głe silne światło też w p ł y wa j ą na p r ze ­ budzenie.

Przechodzimy w t e dy przez te s ame mniej więcej stany, co w chwili z a s y ­ piania. Stopniowo wr a ca n a m ś wi ad o ­ mość i w r a c a m y do n o r m a l n y c h wrażeń.

Spostrzeżenia powyższe, przy s tę pn e dla każdego, pozwolą n a m t e r a z pomyśleć o definicyi snu.

Możemy zatem powiedzieć, że sen j e s t f unk cyą życiową, n a s t ę p u j ą c ą po c zu wa niu; możemy u znać wr az z Sergueyeffem, że sen j e s t pożyteczny i że wr a c a w ozna­

c zonym czasie, lub też, że j e s t czasem odpoczynku naszej świadomości; może­

my przyjąć wraz z Ber gs onem, że j e s t to r ea k cy a znudzenia, lub z Cl apa re de m, że j e s t to i n st yn kt , lub przyzwyczajeni e.

Wszystkie te o kr eś lenia są dosyć w ł a ­ ściwe i nieźle c h a r a k t e r y z u j ą s a mo z ja ­ wisko. Lecz chcąc się dowiedzieć, dl a­

czego śpimy, m usi my nie t ylko b a da ć człowieka śpiącego, lecz i sprawdzić, co się dzieje z różnemi j ego f u nk c y a m i p od ­ czas spania.

Pr awda , że nie j e s t to rzeczą ł atwą, ale nie j e s t też i n iemożebną i wi elu fi- zyologom udało się stwier dzić ciekawe o b j a w y podczas s nu ba da n eg o człowieka.

Zr eszt ą ni ekt óre ba da ni a nie w y m a ­ g a j ą ż ądnych przyr zą dów, j a k naprzy- kład oznaczenie l iczby oddechów, lub n a ­ we t bicia serca; można też się p r zy z w y ­ czaić do za sy p i ania z p r z y r z ą d e m s t w i e r ­ d zającym j a k i ś r uch. Wre sz ci e d o s k o ­ nałym m a t e r y a ł e m do b a da ń są osoby, które w s ku t ek j a k i e g o ś wy pa d ku , lub operacyi m aj ą w głowie otwór, p ozwal a­

j ą c y n a b ad an ie mózgu.

Tr awi eni e znakomicie się o d b y w a pod­

czas snu. Wieczorny posiłek t r awi on y j e s t w nocy, poł udniowy — p o b u d z a do senności, zwłaszcza, j eś l i j e s t bardzo ob­

fity. U osób u m i e r aj ą cy c h w nocy pod­

czas sekcyi zwł ok znajduj e się o tyle dalej posunięt ą prze mi an ę pok a rmu , o ile ś mi e rć n a s t ą p i ł a później po spożyciu ostat niego posiłku. L e k a rz e z wr ac aj ą na to u wa gę , s t w i e r d z a j ą c i oznaczając czas n a s tą p i e n i a nagłej śmierci.

W y d z i e l i n y t r w a j ą w czasie snu.

W nocy pot wydziela się znacznie obfi­

ciej. P r a wd a , że wp ł ywa n a to i ciepło łóżka. Sanctor ius twierdzi, że ciało w y ­ dziela r ó w n ą ilość potu w przeciągu s i e ­ d miu godzin snu, j a k podczas c z t e rn a st u godzin czuwania. Nerki też pr ac uj ą w nocy i mocz wydzielony rano j e s t z wy kl e g ęstszy od dziennego. Po dł ug Boucharda, k tó ry badał własności t r u j ą ­ ce moczu, w s t r z y k u j ą c go zwierzętom, mocz dzienny b ył by bardziej odurzający, a zmieszane raz em — nocny i dzienny t ra c ił y by dużo ze swych własności t r u ­ j ąc yc h.

Oddyc ha ni e inne j e s t podczas snu, j a k to z resztą łatwo sprawdzić można u osób c hrapi ących, chociaż właściwie p rzy cz y­

n a c h r a p a n i a j e s t jeszcze nieznana. Zw y­

kle o ddychanie to j e s t wolniejsze, g ł ę b ­ sze i równiejsze. Mosso użył do t y c h badań pr zy r zą d u zwanego p n e u mo g r a - fem, kt óry przyłożony do piersi pozwala zarówno we śnie j a k i podczas czuwania z apis ywać r u c h y oddechowe, i sprawdził, że podczas s nu w d y ch a ni a s t a j ą się dł uż ­ sze, w y d y c h a n i a krótsze; r u c hy piersio­

we pr ze wa ża ją nad brzusznemi; zmienia się ich r y t m i niekiedy w d y c ha n i a te o d ­ b yw a j ą się seryami, pauzami.

Zmi an y oddechu zostały pr zedewszyst- k iem z b ad a n e przez P e t t e n k o f e r a i Voita, kt órz y przeprowadzili doświadczenia w izbie z b l ac hy żelaznej o 12 m3, w k t ó ­ rej człowiek może pozostawać przez ki l­

k a dni. P r z ew i e t r za n ie odbywał o się z a ­ pomocą d w u pomp, a gazy podlegały analizie po wy jś ci u z izby. S t w i e r ­ dzono, że ilość wydzielonego d w ut l e n k u wę gl a zmniejsza się podczas snu. De S a i n t Mart in powtórzył te doświadczenia na s y nog a rl ic y i o tr zy ma ł te same r e ­ zultaty. To zmniejszenie ilości wydzi e­

lanego bezwodni ka węgl owego j e s t może w związku z odpoczynkiem mózgu i mię­

śni. Rafael Dubois przypuszcza, że f a k t t en odpowi ada na groma dze ni u się b e z ­ wo dn ik a węglowego we krwi, co działa do pewn eg o s topni a znieczulająco, a n a ­ s t ęp ni e pobudzająco.

Zwykle t e m p e r a t u r a ciała obniża się

podczas snu. Pani M. de Manaceine

(13)

.Ne 35 W SZEC H SW IA T 557 stwierdziła, że t e m p e r a t u r a t a dochodzi

do 36,45° w iecie i do 36,05° w zimie;

n ajni żs za j e s t zaś pomiędzy północą a 3-ą godziną z ran a. T e m p e r a t u r a mózgu też j e s t niższa, j a k to stwierdził Mosso.

J uż sta ro ży tn i, b ad aj ąc puls, z a u w a ­ żyli, że bicie s erca zwalnia się podczas snu. Dzisiejsze doświadczenia to po ­ twierdziły, Mosso s tosując odpowiednie przyrządy, zbadał puls osób śpiących w pr ze dr ami en iu , w nodze i w mózgu.

Fr a nci s zek F r a n e k zauważył, że skurcze są słabsze i że puls j e s t wolniejszy od bicia s erca bardziej, aniżeli podczas czu­

wania. Ciśnienie w a r t e r y a c h zmniejsza się, ażeby się znów gwał townie po wi ęk ­ szyć w chwili przebudzenia. Brusch i F a y e r w e a t h e r stwierdzili obniżenie ci­

śnienia podczas pi er ws zy ch pięciu godzin sn u i podnoszenie się aż do przebudzenia.

Na p owi erzchni ciała za nadejściem snu można też zauważyć s k u tk i powol ­ niejszego kr ąż e ni a krwi, k tó ra ni ekiedy ude rz a do głowy. Mosso, a później F r a n e k zapisali rozszerzanie się na c zy ń na po­

wierzchni ciała; Howelł i L e h m a n n s t w i e r ­ dzili, że zjawisko to powiększa się do drugiej godziny sn u i zmni ejsza aż do przebudzenia.

W mózgu można było badać s t an k r ą ­ żenia k r w i n a osobnikach, kt óre s tr acił y część kości czaszkowych, lub też n a dzie­

ciach, u k t ó ry c h się jes zc ze nie zrosły sz wy czaszkowe. Pi erwsz y zauważył to Bl um en ba c h w r. 1795, u o siemnast olet ­ niego chłopca, k t ó r y przed pi ąt ym r o ­ kiem życia u p a d ł i pękła mu czaszka w t e n sposób, że w ył a ma ł się k a w ał e k kości. Kiedy go Bl um en ba c h zobaczył, r a n a była ju ż zamknięta, lecz wyczuwało się pod ni ą głęboki otwór, głębszy w cz a­

sie snu; w razie j ak ie go ko lwi ek wys iłku w t em s a me m miejscu wy st ęp owa ł guz.

Bl umen ba ch doszedł na tej p o ds ta wi e do wniosku, że podczas snu mniej j e s t krwi w mózgu. D u r h a m powtórzył te d o ś w i a d ­ czenia na z wi er zę ta ch u śpionych zapo­

mocą chloroformu po otworzeniu im cza­

szki i zauważył, że a r t e r y e i żyły mniej by ły nabrzmiałe, n i ż J d e d y zwierzę czu­

wa. Ha mmo n d potwierdził te ba d an ia i n a w e t j eszcze przed D u r h a m e m badał

człowieka, k t ó r y w s k u t e k w y p a d k u ko­

lejowego miał mózg obnażony. Tu r ó­

wnież widoczne było zmniejszenie ciśnie­

nia krwi w mózgu podczas s n u i po­

większenie po przebudzaniu. U małych dzieci powtórzyło się też to zjawisko.

Badani a te j e d n a k zostały poddane pod d y sk u sy ę i pod k r y t y k ę r óżnych uczo­

ny ch i dopiero dane Mossa, Fr an ok a i Sa- lathego r ozwiązały zagadnienie. Sal at he stwierdził, że miejsca, na k t ór yc h się s chodzą s z w y czaszkowe u małych dzie­

ci u derzają silniej podczas snu, co do­

wodzi z mn ie js ze nia ciśnienia między- czaszkowego. Fr anci szek F r a n e k znalazł u chorej, dot kniętej silnem próchnieniem prawej kości skroniowej, te s ame r u c hy mózgu i to samo z mni ejs zenie ciśnienia.

Mosso wreszcie zapisał u kilku o s obni ­ ków o p r zy s t ę p n y m mózgu r u ch y wy­

t warzające się podczas snu; puls, r e g u ­ l ar n y i równy, niższy był niż przed z a ­ śnięciem. Br odman dodał do t y ch faktów spostrzeżenie, że zaśnięcie c h a r a k t e r y ­ zuje nagłe powiększenie objętości m ó ­ zgu, a pr zebudzenie—zmni ejszenie tejże objętości.

Na podstawie s twie rdz eni a anemii m ó ­ zgowej i rozszerzania się naczyń ze­

wn ęt rz ny ch podczas snu, uczeni przy­

puszczali, że odnaleźli częściowo w y t ł u ­ maczenie snu. Już na pięćset l at przed narodzeniem C h r y s t u s a Al kmeon z Kro- t on y mówił: „sen przychodzi dzięki od­

pływowi krwi z żył, obudzenie — dzięki jej przypływowi; j eżeli krew zupełnie pozostaje w żyłach, n a s t ę p u j e śmierć".

Pr awda , że i dziś j eszcze słys zymy n a j ­ rozmaitsze opinie: j edni t wi er dz ą z Alk- meonem, że sen j e s t wyn i ki em odpł ywu k r w i z mózgu, inni, przeciwnie, że j e st sk ut ki e m przypływu krwi, jeszcze inni n a ­ reszcie dochodzą do wniosku, że sen nie znajduj e się w ż a d ny m związku z k r ą ­ żeniem krwi w mózgu.

Wrażliwość podczas s n u j e s t z a c h o w a ­ na, ponieważ można śpiąc słyszeć, d o t y ­ kać i czuć. Działanie na rz ądów z m y s ł o ­ wych wy da je się j e d n a k zmienione. Oczy są zazwyczaj zamknięte, powieki opusz­

czone, łzy mniej obfite i to pewne k ł u ­

cie w oczach, j ak ie odczuwamy podcza?

(14)

558 W SZ E C H SW IA T M 35 senności, t łumaczą właśnie zmni ejszeniem

ilości wydzielin łzowrych. Pod p o w i e k a ­ mi oczy ski er owa ne są w górę i s t a j ą się rozbieżne. Źrenica j e s t zwężona i roz­

szerza się za przebudzeniem. Inne n a ­ r zą dy zmysł ów m aj ą zmni ejs zon ą w r a ż ­ liwość, lecz t r u d n o zbadać, czy to w y n i ­ ka ze zmi an y w s a my c h t y c h n a rz ąda ch , czy też z odpoczynku o ś rod k ów n e r w o ­ wych.

Mu sk uł y naogół nie są napięte, j e d n a k ­ że w y k o n y w a m y n ie ki e dy pewne r u c h y podczas s n u i widziano j uż ludzi ś p i ą ­ cych n a koniu, lub podczas chodzenia.

Ośrodki n erwowe też ul egaj ą zmi anom Odr uc hy od nich zależne nieco żywsze przed s a m y m snem, s ła b ną i wr eszcie znikają. I t ak n a pr z y k ł a d osobnik z a s y ­ piający, którego lekko d o t y k a m y czy to w nos, czy w rękę, czy w nogę, coraz mniej oddziaływa n a te dotknięcia, o ile nie są coraz silniejsze.

Badano również komórki ośrodków n e r ­ wowych u z wi er zą t z a bi tyc h przed uśnię- ciem i podczas ich snu, a żeby się p r z e ­ konać, czy maj ą o d m i e n n y w y g l ą d i czy w tej różnicy znaleść można histologicz­

n ą p r zy c zy nę snu. S t e f a n o w s k a nic nie z auważyła u myszy ś piących i nic dzi­

wnego, gdyż przez zabij ani e zwierzę zo­

s taj e przebudzone.

S t re ś ci ła H. G.

(Dok. nast.).

Korespondencya Wszechświata.

Kometa Brooksa (1911 c).

P o zniknięciu dla o b s e rw a to ró w naszej sz e ­ rokości geograficznej k o m e ty K iessa (1911 b), k t ó r a obecnie dosięga n a jw ię k sz e g o swego b la s k u na połu dniowej części sk le p ie n ia n ie ­ bieskiego, niebo p ó łn o cn e posiada now ego efe m e ry cz n e g o gościa, niem niej od p o p rz e d ­ niej p ię k n ą k o m e tę 1911 c, o d k r y t ą w dn.

20 lipca przez w ielo k ro tn e g o o d k r y w c ę k o ­ m et, p. B rooksa, w G enew ie ( S ta n y Z je d n o ­ czone). J e s t ona ob ecn ie w położeniu w p ro s t doskonałem dla dostrzeżeń, w g w iazd o zb io ­ rze Ł ab ęd zia, n a p ółnoc od g w ia z d y 1 w. a Ł a b ę d z ia (D eneb), i w raz z t y m g w ia z d o ­

zbiorem g ó ru je w ostatniej dekadzie s ie r ­ p n ia okołf) g. 10 wieczorem, wysoko na nie­

bie, w blizkości zenitu.

J u ż te ra z , widziana przez lo rn e tk ę , k o ­ m e ta 1911 c p rzed staw ia n a d e r in te re su ją c y p r z e d m io t dla dostrzeżeń. W idok k om ety, j a k o jasn ej m gław icy, rzuconej na św ietlisty szlak drogi mlecznej w gwiazdozbiorze Ł a ­ będzia, a zm ieniającej z dnia na dzień swe położenie w śród m n ó s tw a widzialnych przez l o r n e tk ę g w iazd, w k t ó r e obfituje ten pię­

k n y gwiazdozbiór, j e s t n iezw ykle piękny i z a jm u ją c y , zwłaszcza, że w y g lą d k o m e ty , pom im o b r a k u w arkocza, je s t n a d e r c h a r a k ­ te r y s t y c z n y i pozwala od pierw szego r z u t u oka odróżnić j ą wśród gwiazd o ta c z a jąc y c h . W b r e w efem erydzie, podanej przez p. E b el- la, a p rz e d ru k o w a n e j przez fra n c u sk ie „In- fo rm a tio n s rap id es des nouvelIes dócouver- t e s “ w c y r k u l a r z u J\° 18, w e d łu g k tó re j b lask k o m e t y od 4 do 24 sie rp n ia w z ra sta od 9,4 do 8,5 wielkości gwiazdowej, je s t on ju ż znacznie większy od obliczonego: dn. 12 b. m iesiąca, g d y efe m e ry d a p rz e w id y w a ła jasn o ść t e o r e ty c z n ą 9,1 wielkości gwiazd., znalazłam z ła tw o śc ią i obserw ow ałam k o ­ m e tę przez lo r n e tk ę i oceniłam blask jej na 6 ,2 — 6,3 w. gwiazd. N a s tę p n e g o ra n k a , dn.

13, widziałam ją dobrze pomimo silnego ś w ia tła k siężycow ego. W dn iu 19 i 20 około g. 9 m. 30 można było dojrzeć k o ­ m e tę okiem nieuzbrojonem , ja k o b ardzo s ła ­ bą m glistą plam kę, a p orów nania z sąsied- niem i gw iazdam i d a ły na jej wielkość 6,0 dn. 19, a 5,9 w. gw iazd, dn. 20.

W lu n e c ie (średnica o b j e k t y w u 81 m m ), w pow iększeniu 70 i 150 k o m e ta ma p o sta ć m g ła w ic y o ro zw iew n y m k o n tu r z e , słabo w ach larzo w atej, posiadającej zagęszczenie środkow a, k tó r e w c ią g u ty g o d n i a d o s trz e ­ żeń ( 1 2 —2 0 sierpnia) stało się znacznie wy- raźniejszem . Ś re d n ic a m glistej pow łoki k o ­ m e ty dosięga 5'. K o m e ta B rooksa przejdzie przez p u n k t przysłoneczny dopiero w listo- padzio. O becnie zbliża się do Słońca i Zie­

mi, a sz y b k o w z ra s ta ją cy blask jej pozwala spodziew ać się, że dosięgnie znacznej jasno- śoi w czasie p o b y tu swego na niebie pół- nocnem .

Stanisław a Kosińska dn. 21 /V I I I 1911.

Alt ksandrówlca, z. W arszaw sk a, s ta c y a D ębe-W ielkie dr. Terespolskiej.

L u n e t a firmy V io n a o śre d n ic y o b j e k t y ­

wu 81 m m i odległości ogniskowej 1,25 m ,

z pow iększeniam i 50 — 7 0 — 150. Pierścień

słoneczny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

Kości udowe

padkach uleczenie to je s t tylko pozor- nem, gdyż po pewnym czasie w jego krwi znów zjawiają się trypanosomy i mogą się tak rozmnożyć, że wkrótce naczynia

nych gatunków, nie kopulują pomiędzy sobą, owady, obserwowane przez Towera, łączyły się ze sobą swobodnie.. W yniki tej kopulacyi przedstawiają się ja k

Gatunek nie może się przesiedlić, póki niema pewnej zgodności między w aru n ­ kami ogólnemi, które stara się zająć, a jego barwami, określonemi przez

stwierdził, że były one opanowane przez grzyba, tego zapewne, który znajdował się w korze­. niach

bi. Najczęstszą postacią depresyi — podług niego — jest stała bezpłciowość pewnych osobników, k tórych niemożna zniewolić do wydania gruczołów rozrodczych,

Jeżeli bowiem utniem y kieliszek, nienarusza- ją c ciągłości stylika (wprawdzie z trudem , lecz może się udać), to stylik zadrażniony wykonywa jeszcze kilka