• Nie Znaleziono Wyników

Warszawa, dnia 12 listopada 1911 r. Tom X X X .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Warszawa, dnia 12 listopada 1911 r. Tom X X X ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jsf6. 4 6 (1536). W arszaw a, dnia 12 listopada 1911 r. Tom X X X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECH ŚW IATA".

W Warszawie: ro c z n ic r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową ro c z n ic r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d ak cy i „W sz e c h św ia ta " i w c w sz y stk ic h k się g a r­

niach w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szechśw iata'* p rz y jm u je ze sp raw am i red a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k alu re d a k c y i.

A d r es R ed a k cyi: W S P Ó L N A .Nk 37. T elefonu 83-14.

Z A L E Ż N O Ś Ć C E C H Y DOiMINUJĄ- C E J O D O T O C Z E N I A I W A R U N ­ K Ó W Z E W N Ę T R Z N Y C H , P A N U J Ą ­ C Y C H P O D C Z A S Z A P Ł O D N I E N I A .

Zwolennicy teoryi Mendla przyjmują istnienie pewnych cech zasadniczych, których kompleks stanowi to, co nazy­

wamy organizmem. Podobnie ja k granit zależny je st od własności składających go: skalenia, kwarcu i miki, tak też i or­

ganizm jest ostatecznym wynikiem cech części, z których się składa. Cechy te, odznaczają się nierówną siłą, co objawia się w tem, że przez skrzyżowanie dwu organizmów, z. których każdy opatrzony był cechą inną, w całej 1-szej generacyi mieszanego potomstwa wystąpi tylko j e ­ dna z cech, z zupełnem usunięciem ce­

chy drugiej, tak np. krzyżując myszy szare z białemi, otrzym ujem y w pierw­

szej generacyi jedynie myszy szare, z zupełnem, pozornie, wyeliminowaniem cechy białej. Cechę zwycięską, ja k wie­

my, Mendłiści nazywają cechą dominu­

jącą, pozostawiając dla zwyciężonej mia­

no cechy recesyjnej.

W dalszych pokoleniach mieszańców następuje t. zw. segregacya cech, a mia­

nowicie 3 części potomstwa obdarzone zostaje cechą dominującą, kiedy u 4-ej części powraca cecha recesyjna. Po­

tomstwo obdarzone cechą recesyjną pod­

czas dalszego rozmnażania się zachowu­

je tę cechę, gdy tymczasem z 3-ch czę­

ści potomstwa, opatrzonego cechą domi­

nującą, jedna część tylko zatrzymuje j ą stale we wszystkich następnych pokole­

niach, wśród potomstwa zaś dwu pozo­

stałych części występuje znowu jed n a część, obdarzona cechą recesyjną i trzy części z cechą dominującą, przyczem zno­

wu następna generacya wskazuje, żo z tych 3-ch części, tylko jed n a je s t czy- stem pokoleniem dominantów. W szyscy Mendłiści zgadzają się na jedno, że do­

minowanie pewnych cech nad innemi, zależne je st jedynie od warunków w e­

wnętrznych ja ja i plemnika. Zdaje się, żadnemu badaczowi nie nasunęła się myśl, że i czynniki zewnętrzne, t. j. oto­

czenie, mogą tu odgrywać pewną rolę, i że, co za tem idzie, należy się starać o usunięcie pewnych czynników w wa­

runkach zewnętrznych, aby się przeko­

nać, czy ta zmiana nie wpłynie na zmia*

(2)

722 WSZECHS WIAT JMe 46

nę samego zjawiska. 0 ile zgadzamy się na założenie, że substancya żywa je s t masą chemiczno-fizyczną, samo przez się nasuwa się przypuszczenie, że, jako t a ­ ka, musi podlegać w arunkom otoczenia.

W nowszych czasach przypuszczenie to zostało potwierdzone przez badania To­

wera x). Jako m ateryału do doświadczeń używał on trzech gatunków chrząszczy z rodzaju Złotków (Chrysomellidae), ro­

dzaju Leptinotarsa, a mianowicie: L. un- decimlineata, L. signaticollis, L. diversa.

Gatunki te żyją w obszarach odrębnych.

L. signaticollis na zachodniem wybrzeżu płaskowzgórza meksykańskiego, L. unde- cimlineata w okolicach Costa-Rica i P a ­ namy, L. diversa na stepach m ek sy k ań ­ skich nieco wyżej położonych. Różnią się one przytem ubarwieniem j a k owadu dojrzałego ta k i larwy. L. undecimline- ata ma na białem tle pokryw czarno-zie- lone paski, obwiedzione podwójnym sze­

regiem punkcików, u L. signaticollis na szarem tle w ystępują tylko podwójne sze­

regi punkcików, wreszcie paski L. diver- sa otoczone są punkcikami niejednostaj­

nie. Pierwsze stad y a larw u wszystkich trzech gatunków są do siebie podobne, lecz w drugiem stadyum larwa L. signa­

ticollis je s t żółta i ma na bokach czarne plamy, kiedy larw a L. undecimlineata obok tych samych plam posiada jednak tło perłowo-białe. W stadyum 3-iem u L.

signaticollis obok plam bocznych w y stę­

pują także i n a grzbiecie plamy, u L. u n ­ decimlineata zaś brak tych ostatnich.

Larwy L. diversa są podobne do larw L. signaticollis.

Te cechy w połączeniu z łatwością krzyżowania między sobą, czynią z trzech gatunków Leptinotarsa bardzo dogodny óbjekt do badań nad prawem Mendla.

Prążki na pokrywach i plamy grzbietne

U

la rw y należy uważać za cechę dodat­

nią, kiedy brak prążków u owadu a plam u larwy będzie cechą ujemną.

i) W illiam L aw rence Tow er. The D eterm i- nation o f D om inance and th e M odification of Behavior in A lternative Inheritance b y Condi- tions Surrounding or In cid en t tipon th e Germ Cells at Fertilization (B iologioal B u lletiii. Tom

XVIII, Ms 6, 1910).

Krzyżując opisane trzy gatunki pomię­

dzy sobą, Tower zauważył, że potomstwo otrzymane raz stosuje się idealnie do praw a Mendla, innym razem natomiast bardzo od tego praw a odbiega. Nasu­

nęło mu to myśl, że, oprócz przyczyn wewnętrznych, na rozwój potomstwa mu­

szą wpływać także warunki otoczenia, i w cela sprawdzenia swego założenia, przeprowadził szereg doświadczeń. Do­

świadczenia te dzieli na dwie grupy:

„dośw. analityczne1', gdzie potomstwo skrzyżowanych rodziców pozostawało odo­

sobnione i łączyło się tylko między so­

bą, i „dośw. s y n te ty c z n e j gdzie potom­

stwo różnych par pozostawało na wolno­

ści i krzyżowało się znów między sobą.

Doświadczenia analityczne podzielił znowu na dwie grupy. W jednej grupie prowadził kultury w stałych warunkach zewnętrznych, a mianowicie trzym ając owady zawsze w tej samej temperaturze i wilgotności i podając im ten sam po­

karm w stałych ilościach. W drugiej zaś grupie, owady, obok tego samego pożywienia, poddawane były zmiennej tem peraturze i wilgotności, a mianowi­

cie tem peratura nocy była niższa, a wil­

gotność znaczniejsza niżeli dzienne. Ko­

ja rz y ł zawsze osobniki młode i silne, aby usunąć możliwość wpływu różnicy wieku.

Oto kilka danych, otrzymanych z jego licznych kultur:

D oświadczenie

1. Kojarząc 2 L. signa­

ticollis z d71 L. diversa w w arunkach s ta ­ łych pożywienia, te m p eratu ry i wilgot­

ności otrzymał w generacyi l-szej (F,) 50$ typu 9 i 50$ typu mieszanego; w ge­

neracyi 2-iej (F2) typ m atki zachował się nadal czystym, z typu zaś mieszanego rozwinęło się trojakie potomstwo: typu matki, typu ojca i typu pośredniego we­

dług formuły 1 : 2 : l.

Doświadczenie I I .

Kojarząc tak samo podobne osobniki, wobec zmiennej tem ­ peratury i wilgotności, otrzymał w 1-ej generacyi ( P j typ pośredni, który w ge­

neracyi 2-ej (P2) rozpadł się, ja k powy­

żej, według formuły 1 : 2 : 1 . Z tej seryi doświadczeń wynikało, że jedno z proto­

plastów tej kultury, musiało być hetero-

zygotem.

(3)

JM» 46 WSZECHSWIAT 723

Doświadczenie,

III. W innym przypadku, łącząc 9 L. signaticollis X <? L- diversa wobec stałych warunków zewnętrznych, otrzymał w generacyi l-ej (PO 50% ty­

pu 9 i 50% typu pośredniego, a w ge­

neracyi 2-iej (F2) typ pośredni rozpadł się według formuły 1 : 2 : 1 .

Jeżeli jed n ak ta sama para osobników łączyła się ze sobą wobec zmiennej tem­

peratury i wilgotności, a ja jk a ich roz­

wijały się w tych samych warunkach, w jakich nastąpiło zapłodnienie, to we wszystkich generacyach, poczynając od pierwszej, utrzym ywał się czysty typ matki. Chcąc uniknąć zarzutu zestarze­

nia się elementów płciowych, Tower prze­

rabiał to doświadczenie kilkakrotnie, przyczem najpierw umieszczał osobniki w zmiennych warunkach otoczenia, a po­

tem w stałych i odwrotnie, zawsze otrzy­

mując powyżej podane wyniki.

Jeszcze ciekawsze wyniki, wykazujące zależność kierunku rozwoju od w arun­

ków otoczenia, dały kultury, wynikłe ze skojarzenia L. undecimlineata z L. si­

gnaticollis. W yniki te były tem cieka­

wsze, że tu różnica zachodziła nietylko między osobnikami dojrzałemi, ale także i między ich larwami. Przypominamy, że larwy L. signaticollis są żółte i w sta- dyum drugiem prócz plam bocznych mają jeszcze i grzbietne plamy czarne; larwy L. undecimlineata są perłowo - białe i plam grzbietnych nie mają. Krzyżując:

ę L. undecimlineata X cT L. signati­

collis w zmiennej temperaturze i wilgot­

ności, otrzymywał stale w przeciągu 6 ge- neracyj potomstwo typu matki. Mogłoby zachodzić tu podejrzenie, że ja ja rozwi­

jały się partenogenetycznie, ale dotych­

czas żadnemi znanemi sposobami parte- nogenezy u tych owadów wywołać niko­

mu się nie udało. Zgoła inne wyniki otrzymał, łącząc ze sobą:

9. L. undecimlineata X d* L. signati­

collis w stałych warunkach otoczenia.

Uzyskiwał wówczas w l-ej generacyi (F,) larwy typu macierzystego, formy doj­

rzałe zaś—typu pośredniego. W drugiej generacyi drugie stadyum larw różniło się od siebie kolorem. Otrzymał miano­

wicie 245 larw białych i 190 żółtych.

W III stadyum larwy wykazały segre- gacyę jeszcze dalej idącą, a mianowicie można je było podzielić na larw y o tle żóttem, opatrzone ciemnemi plamami grzbietowemi, które Tower oznacza (Y1S);

było ich w całej kulturze 58, dalej szły larwy żółte bez plam grzbietnych (Yls—

132); larw białych z plamami grzbietne- mi (WhS) było 75, wreszcie białych bez plam grzbietnych (Whs) znajdowało się w kulturze 170. Zauważyć należy przy- tem, że przejścia od postaci żółtych z pla­

mami — do postaci białych, plam pozba­

wionych, były bardzo łagodne, istniało mianowicie wiele form pośrednich, które można było odnieść bądź do jednej, bądź do drugiej grupy. Każda jednak z grup larw dała formy dojrzałe trojakiego t y ­ pu według formuły przewidzianej przez Mendla 1 : 2 : 1 .

Innym razem, krzyżując L. undecimli­

neata 9 z L. signaticollis $ w zmien­

nych w arunkach tem peratury i wilgotno­

ści dnia i nocy, otrzymał w generacyi Px I stadyum larw jednolite; w II-iem sta­

dyum larwy rozpadły się na białe i żółte w stosunku 1 : 1. W stadyum III-iem lar­

wy białe stadyum poprzedzającego za­

mieniły się na białe i żółte bez plam, larwy zaś żółte dały Y1S i Yls, t, j. żół­

te z plamami grzbietnemi i takież bez plam. Formy dojrzałe wykazały typ mieszany. Generacya F 2 powtórzyła tę samę kombinacyę z larwami, formy zaś dojrzałe odpowiadały ściśle formule Men­

dla. Widzimy pewną różnicę w przebie­

gu obu ostatnich doświadczeń, wywoła­

ną, być może jak ąś cechą utajoną (la- tent), której jed n ak Tower określić nie zdołał.

Kilka przytoczonych powyżej doświad­

czeń Towera świadczy niezbicie o zna­

czeniu warunków zewnętrznych dla uksz­

tałtowania generacyj następnych. Kiedy potomstwo, otrzymane ze skrzyżowania L. signaticollis z L. diversa w stałych warunkach zewnętrznych, zdaje się w y­

kazywać mieszane pochodzenie rodziców, potomstwo otrzymane z tych samych ga­

tunków jako rodziców, żyjących jednak

w warunkach stałych, zachowuje się j a k ­

by pochodzące od rasy czystej. Kiedy

(4)

721 W SZECHŚW IAT JMo 46

dwom pierwszym z opisanych przeze mnie doświadczeń można zarzucić, że przypadkowo rzeczywiście w przypadku I-ym użyto do doświadczeń mieszańców, w doświadczeniu zaś Il-em miano z czy­

stą rasą do czynienia, to doświadczenie opisane przeze mnie ja k o trzecie (III), w ykazuje niezbicie, że tu jedynie tylko w arunki zewnętrzne, działające podczas zapłodnienia i w pierw szych chwilach rozwoju zarodka, wpłynęły na odmienne ukształtowanie n astępnych pokoleń. Ina­

czej nie można wytłum aczyć takiej ró­

żnorodności u zwierząt, pochodzących od tej samej pary rodziców.

Znaczenie wpływu warunków zew nętrz­

nych n a kierunek rozwoju widoczny jest w bardzo wielu badaniach uczonych, stu- dyujących krzyżowanie zwierząt i roślin.

Tak np. Vernon zauważył, że w lecie przeważają pluteusy ty p u matki, w zimie zaś typu ojcowskiego. Przypisuje to ró­

żnicy w dojrzałości elementów płciowych, elementy płciowe żeńskie dojrzewają, zdaniem jego wcześniej, stąd w lecie przewaga ty p u matki. Doncaster, nato ­ miast, to samo zjawisko uzależnia od zmian tem peratury; Tennent, krzyżując Hipponoe esculenta z Toxopneustes va- riegatus, otrzymał larw y typu Hipponoe, o ile woda morska miała ch arak ter za­

sadowy, tymczasem w wodzie kwaśnej rozwijały się larwy ty p u Toxopneustes.

Niezaprzeczoną zasługą Towera pozo­

stanie jednak, że na znaczenie w arunków zewnętrznych, działających podczas za­

płodnienia i w pierwszym okresie roz­

woju, położył większy nacisk i, że nie zadowolił się wykazaniem, ja k te w a ru n ­ ki odbijają się na pierwszem pokoleniu, a-le jeszcze pokazał n am te n wpływ na pokolenia następne. Szczególnie ciekawe w tym kierunku są te doświadczenia, które zalicza do rzędu syntetycznych.

Doświadczenia te odbywały się w ten sposób, że na znacznym obszarze ziemi, niedaleko od Cuernavaca, posadzono ro­

śliny, któremi żywi się zarówno L. si­

gnaticollis ja k L. undecimlineata i spro­

wadzono oba te g atu n k i w dużej ilości, wybierając osobniki młode, silne, obojej pici. Pomimo, że system aty cy u tr z y ­

mują, iż osobniki, należące do odmien­

nych gatunków, nie kopulują pomiędzy sobą, owady, obserwowane przez Towera, łączyły się ze sobą swobodnie.

W yniki tej kopulacyi przedstawiają się ja k następuje: W I generacyi Px otrzymał osobniki:

I gen. Fj typu

signatic.

typu pośredniego

t. undecim ­ lineata

4 518 11 744 5 091

I generacya pojawiła się w sierpniu.

Osobniki tej generacyi przezimowały i w następnym roku znowu kopulowały między sobą. W czerwcu Tower otrzy­

mał generacyę II (Fa), w której stosunek różnych typów przedstawiał się tak, ja k to wskazuje załączona tabliczka:

II generacya F , t. sign ati­

collis

t. pośred­

niego

t. undecim ­ lineata

1027 1 744 478

Widać więc już w tej generacyi zna­

czny u bytek typu pośredniego i u nde­

cimlineata. Osobniki, pochodzące z tej generacyi, kopulowały jeszcze w ty m s a ­ mym roku.

Wśród otrzymanych z tego skrzyżo­

wania larw III generacyi wystąpił po­

dział na larwy białe i żółte, które zno- w'u dzieliły się na białe z plamami grzbietnemi (WhS) i białe bez tych plam (Whs) oraz na żółte z plamami (Y1S) i żółte bez plam (Yls). Osobniki dojrzałe rozpadły się na trzy grupy:

I I I generacya (F3) t. signatic. * __!t. uńdecim-t. posredn. ; Hneata

1 244 1 192 367

Z każdej grupy wzięto po kilka oso­

bników i przeprowadzono ich czystą kul­

turę, z której okazało się, że L. unde­

cimlineata była już rasą czystą, pomię­

dzy osobnikami ty p u L. signaticollis by­

ły indywidua rasy czystej i mieszańce.

W generacyi czwartej, obok czwora­

kich larw, otrzymano;

(5)

JSfo 46 WSZECHSWIAT 725

IV generacya (F 4)

t. signatic. t. pośredn. t. undecim- lineata

2 452 827 218

G eneracja V i VI wykazują szybko postępującą eliminacyę t. pośredniego i undecimlineata:

V generacya (I\,)

t. signatic. t. pośredn. t. undecim ­ lineata

1 823 6 0

V I generacya (T2)

t. signatic. t. pośredn. t. undecim ­ lineata

2 255 2 0

Wszystkie zaś następne dały już czy­

sty typ L. signaticollis.

W innym przypadku swobodnej kopu- lacyi, skoro Solanum zostało wyparte przez inne rośliny, nastąpił zupełny za­

nik typu L. signaticollis, utrzym ał się natomiast typ L. undecimlineata, dowo­

dząc tem swej większej odporności na zmianę pokarmu, ewentualnie na głód.

Inny szereg obserwacyj Tower prze­

prowadził nad trzema gatunkami: Lepti- notarsa decemlineata o tle czerwonem z podwójnemi szeregami punkcików, któ­

rą oznacza literą A- L. oblongata—żółta z podwójnym szeregiem punktów —ozna­

czona literą B; wreszcie L. multitoenia- ta — żółta, opatrzona dwoma szeregami punkcików, która otrzymała znak C.

Pierwszy z tych gatunków A — żyje w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie;

gatunek B w Meksyku; ojczyzną zaś g a­

tun k u C są brzegi Basal River. Gatunki te umieszczone zostały na wysepce na Basal River, jako pokarm dla nich posa­

dzono tam Solanum rostratum. Zaraz w pierwszej generacyi, obok czystych typów A , B i C Tower otrzymał mieszań­

ce powstałe ze skrzyżowania A X C = U i A x B = E. W następnych ge- neracyach, zwłaszcza jeżeli zima była ostra, utrzym ywała się tylko forma, po­

wstała ze skrzyżowania D X E. Forma

ta występowała także stale w doświad­

czeniach laboratoryjnych, dając tylko niekiedy mutanty, z czego Tower wycią­

ga wniosek, że m u tan ty wogóle muszą być wynikiem skomplikowanego krzyżo­

wania.

Jeżeli te same trzy gatunki hodował w Orizabie, leżącej bardzo wysoko i po-^

siadającej w skutek tego całkiem od­

mienne warunki zewnętrzne, tak, że np.

obok tem peratury dziennej 40°C, nocy były bardzo chłodne, opadów atmosfe­

rycznych było dużo i średnia wilgotno­

ści była wysoka, to wyhodował się tyl­

ko czysty gatunek L. decemlineata (A) z zupełnym zanikiem dwu pozostałych gatunków. W obszarze pustynnym ró­

wnież przetrwała inne gatunki L. decem­

lineata, ale już nieco zmieniona. Tower wierzy, że w ten sposób, w zależności od zmienionych warunków zewnętrznych, mogą powstawać nowe gatunki.

Z pracy Towera można wyciągnąć no­

we przyczynki do kwestyi dziedziczności, która zyskała wiele dzięki pracom zwo­

lenników Mendla.

Zasadnicze pojęcie teoryi Mendla po­

lega na tem, że elementy płciowe, łącząc się z sobą podczas zapłodnienia, wnoszą każdy swoje cechy, które następnie pod­

czas rozwoju ulegają segregacyi i od­

miennemu ugrupowaniu. Jednakowoż mię­

dzy Neo-Mendlistami istnieją zasadnicze różnice poglądu na znaczenie plazmy elementów płciowych. Według Daven- porta w plazmie elem. płciowych istnieje pewna zdolność segregowania składni­

ków w ten a nie inny sposób. J e s t to pogląd zbyt śmiały, bo przypuszczający istnienie pewnej świadomości komórko­

wej, pewnego czynnika, kierującego roz­

wojem. Słuszniejszym wydaje się po­

gląd, że oba czynniki, połączone podczas kopulacyi, zachowują się tak, ja k atomy pewnych substancyj: od ich obecności i ugrupowania zależy wystąpienie pe­

wnych cech, brak zaś cech innych. Słu­

sznym zwłaszcza okazuje się ten pogląd o ile chodzi o ubarwienie mieszańców.

Przekonano się, że melanina zależna je st

od utleniającej tyrozynazy i dającej się

utlenić tyrozyny.

(6)

726 W SZECHSW IAT Ala 46

Zastanawiając się nad czynnikami, kie- rującemi rozwojem osobnika, Tower do­

chodzi do wniosku, że można je podzie­

lić na czynniki wewnętrzne, k tó re p o ­ w stały w pokoleniach poprzedzających i zostały odziedziczone, i na czynniki, uwarunkowane przez otoczenie. W p ro ­ wadzone przez Neo-Mendlistów pojęcia cechy „dominującej" i „recesyjnej" i okre­

ślenie tej ostatniej jak o cechy, której brak pewnych własności, aby stała się cechą dominującą, uważa za zanadto wi- talistyczne i dlatego odrzuca, sądząc, że protoplazmę elementów płciowych należy rozważać tylko ze stanow iska chemicz­

nego i tworzeniem się pew nych określo­

nych związków trzeba tłumaczyć p o w sta­

wanie cech tych raczej, a nie innych.

Jak przebieg reakcyi chemicznej zależy od tem peratury, wilgotności otoczenia i t. p. warunków, od tychże samych wa­

runków, obecnych w chwili zapłodnienia i w pierwszych chwilach rozwoju, zależ­

ny j e s t wynik tego rozwoju.

D r . J . M łodow ska.

W O L F R A M 1 J E G O Z N A C Z E N I E W P R Z E M Y Ś L E .

(D okończenie).

Wogóle fabrykacya lamp elektrycznych z n itk ą wolframową je s t mimo niesły­

chanej wprost zręczności i w praw y ro ­ botników, pracą n ader żmudną i prze- dewszystkiem subtelną. Nienależy bo­

wiem zapominać, że n itka wolframowa pospolicie nie przekracza 0,02 mm g ru ­ bości i je st stosunkowo łatwo łamliwa, wobec czego staje się zrozumiałem, że uszkodzenie takiej nitki o ja k ie 2 do 3°/0, t. j. o 0 ,0 0 0 4 — 0 ,0006 m m , co zmie­

nia już ogromnie efekt świetlny lampy, nie przedstawia zbyt wielkiej trudności.

Jeżeli rozwodzimy się szerzej nad f'a- brykacyą i metodami tej fabrykacyi lamp elektrycznych, to nie dowodzi bynajmniej, aby na niej znaczenie wolframu w prze­

myśle już s!} wyczerpać miało. Przeci­

wnie, naw et sama wysokość punktu to ­ pliwości tego metalu wskazuje w nim również cenny materyał do konstrukcyi pieców elektrycznych, które obecnie w celach naukowych tak szerokie znaj­

dują zastosowanie.

Wprawdzie, ja k powszechnie wiadomo, przez wyładowanie łukowe między elek­

trodami węglowemi można osięgać tem ­ p eratury, dochodzące naw et do 4 000°C, a zatem znacznie wyższe od tem p eratu ­ ry, ja k ą wolfram znieść może, lecz nie należy zapominać, że produkty, w ten sposób otrzymane są prawie zawsze za­

nieczyszczone cząsteczkami łatwo subli- mującego się węgla, lub zawierają wę­

gliki, co obserwowano nieraz na m eta­

lach, stapianych w piecu Moissana.

E lektryczne piece wolframowe pozwa­

lałyby zatem w temperaturach do 2 700°

przeprowadzać różne reakcye chemiczne czysto i gładko. Dotychczas, mimo usi­

łowań W artenberga, możemy tu jednak mówić tylko o projektach.

C harakterystyczną także własnością wolframu, o której zresztą już wspomi­

naliśmy, je s t jego wielki ciężar właści­

wy. Roztwory wodne soli wolframu w y­

kazują najwyższy c. wł. płynów wogóle, że wymienimy tu roztwory soli niklowej lub kobaltowej kw asu wolframoborowego o c. wł. 3,34, 3,37. Ciężar wolframu, ja ­ ko m etalu wynosi również aż 18,7; po- osmie, irydzie, platynie i złocie zajmuje zatem miejsce piąte z kolei.

Ten znaczny ciężar wolframu obok j e ­ go taniości może przyczynić się również w niemałym stopniu do szerszego zasto­

sowania tego m etalu w technice; weźmy tu dla przykładu choćby fabrykacyę na­

bojów do broni palnej. Dotychczas kule fabrykuje się z ołowiu, który aczkolwiek ciężki, je st ta k miękki, że dla nadania twardości kulom powleka się je płasz­

czem niklowym, grubości 0,6

m m .

Otóż wobec znacznego c. wł. wolframu i jego ogromnej twardości, równej prawie tw a r­

dości- topazu, metal ten nadawałby się

doskonale do fabrykacyi nabojów, a kule

o tej samej sile uderzenia, mogłyby być

o 50% mniejsze od ołowianych. Tem

samem zmniejszyłby się i kaliber broni,

(7)

J\l° 46 WSZECHS WIAT 727

co oszczędziłoby znacznych wydatków energii, zużywanych dotychczas na po­

ruszanie i przesuwanie z miejsca na miej­

sce ciężkiej broni lub dział.

Z drugiej strony właśnie z powodu tej twardości wolfram, oraz jego stopy z że­

lazem, które ry su ją z łatwością kwarc i szkło, mogłyby napewno znaleść zasto­

sowanie obok dyamentu.

Są to, rzecz prosta, dotychczas tylko projekty, ale trudno zaprzeczyć, że wo­

bec wyżej wymienionych zalet, zastoso­

wanie techniczne wolframu i w tych za­

kresach je s t rzeczą zapewne niedalekiej przyszłości.

Ale przejdźmy teraz do konkretnych faktów, które wskazują, że wolfram już i obecnie zajmuje w pewnym dziale prze­

mysłu bardzo poważne stanowisko. Dzia­

łem tym je s t przemysł żelazny. Już w r. 1900, t. j. w roku, który dla prze­

mysłu wolframowego zaznaczył się tak wybitnie, Barett, Brown i Hadfield wy­

kazali, że wolfram, lubo sam niemagne­

tyczny, zwiększa zdolność przechowywa­

nia własności magnetycznych w stali.

Stąd też stal wolframowa, od czasu w y­

stawy paryskiej ciesząca się tak po- wszechnem uznaniem, bywają obecnie prawie wyłącznie używane jako m agne­

sy trwale, bądźto w telefonach, bądź w maszynach indukcyjnych i t. p.

Ale nie na tem koniec. Wolfram na­

daje bowiem stali wiele innych jeszcze a ta k cennych własności, że warto się tu nad niemi bliżej nieco zastanowić.

Jak wiadomo, dawniej hartowano stal, t. j. nadawano jej pożądaną moc i tw ar­

dość przez prosty proces termiczny, któ­

ry polegał na przemianie układu mikro- strukturalnego: żelazo -f- węgiel. Stal bowiem zawiera zawsze pewną ilość wę­

gla (1 — 2°/0), dającego z żelazem dwa główne m ikrostrukturalne ugrupowania:

m arten sy t i perlit. Pierwszy związek je s t twardy, drugi miękki, obiedwie zaś modyfikacye łatwo mogą przechodzić j e ­ dna w drugą; powyżej 786°C następuje zwolna przemiana miękkiego składnika w twardy. Przez powolne zaś ostyganie rozgrzanej stali odmiana twardsza prze­

chodzi w miękką.

Proces hartowania stali polega więc na tem, aby przemianie m artensytu w perlit zapobiedz i korzysta z tej oko­

liczności, że szybkość przemiany obu modyfikacyj je st skończona, a sam pro­

ces wymaga pewnego czasu. Jeżeli za­

tem stal, ogrzaną do punktu k rytyczne­

go, zanurzymy nagle w zimniejszej wo­

dzie, wówczas m artensyt nie zdąży się przeistoczyć w perlit i trw a w tempera­

turze zwykłej, aczkolwiek w stanie ró­

wnowagi niestałej. Tak otrzymujemy twardą stal z jednym tylko mikrostru- kturalnym układem: martensyt. Przez

„odpuszczanie", t. j. ogrzewanie takiej zahartowanej stali m artensyt, jako bę­

dący w równowadze niestałej, łatwo się zmienia w perlit i skutkiem tego otrzy­

mujemy sta] o większej lub mniejszej twardości zupełnie dowolnie.

Właśnie jed nak ta okoliczność je st dla stali, procesem termicznym hartowanej, bardzo nieprzyjazna. Jak wiadomo bo­

wiem przez szybki obrót kół, nożów (w sieczkarniach) lub innych żelaznych części maszyn, wytwarza się znaczna ilość ciepła, skutkiem którego stal m ię­

knie, m artensyt zwolna przechodzi w per­

lit i wartość maszyn ogromnie się zmniej­

sza.

Otóż tu właśnie dodatek wolframu do stali oddaje niepospolite usługi. Wol­

fram bowiem, tworząc z węglem stali węgliki wolframu, zwiększa moc stali, nadaje jej twardość, odporność na wyso­

kie tem peratury oraz wytrzymałość na działanie kwasów.

Dla otrzymania prawdziwie dobrej i twardej stali obok wolframu i węgla należy dodawać do żelaza jeszcze innych metali, np. chromu w ilości do 6% lub też ogrzewać wpierw żelazo do tempera­

tury białego żaru. W ten sposób daje się uzyskać stal doskonałą t. zw. wol­

framową, która znosi tem peratury 700 do 800°C, nietracąc zupełnie swej pier­

wotnej twardości. Skutkiem tego bywa

ona obecnie bardzo używana do kon-

strukcyi różnych maszyn, które przez

szybki obrót i inne ruchy w ytwarzają

znaczniejszą ilość ciepła.

(8)

728 WSZECHŚWIAT JMs 46

Optimum zaw artości wolframu w stali obok dodatku m anganu (0,25) przypada na 18,28%, przytem mimo ta k znacznych dodatków obcego metalu, żelazo nie staje się kruchem. Obecnie zużytkowuje się rocznie do 3 milionów

kg

wolframu do wytworzenia 20—25 milionów

kg

najlep­

szej stali. Do wolframowania stali u ży ­ wa się najczęściej połączeń wolframu z żelazem, które, j a k wiadomo, w y stę ­ p u ją naw et w przyrodzie.

Dodatek wolframu do stali zwiększa również jej ciągliwość i moc; wprawdzie wytrzymałości stali na ciśnienie nie zmie­

nia zbytnio, w każdym razie nadaje jej tyle ważnych własności, że słusznie T ay ­ lor widzi w stali wolframowej jeden z najważniejszych postępów lat ostatnich w dziedzinie metalurgii. .

Zdolność wolframu uszlachetniania me­

tali przez zwiększenie ich twardości i wszystkich z niej wynikających funk- cyj, jako też przez podniesienie ich w y ­ trzymałości na kwasy, pozwala nam ta k ­ że żywić piękne nadzieje w kw estyi sto­

pów wolframu z innemi metalami, k tó ra dotychczas słabo je s t je d n a k opracowana.

Przedewszystkiem glin, jak o najlżejszy z metali, mógłby przez połączenie z tw a r­

dym, ciężkim wolframem pozyskać wiele zalet. Znamy ju ż n aw et aliaż glinu z miedzią i wolframem, k tó ry nadaje się znakomicie, jako metal kowalny, do me­

chanicznej obróbki. Również stop „par- tin iu m “ zwany, dotąd bliżej nieznanego składu, chociaż zawiera niewątpliwie glin i wolfram, z powodu małego c. wł. i nie­

zwykłej twardości bywa używ any wre Prancyi do budowy automobilów.

Oto są mniej więcej wszystkie dane co do stanowiska, jak ie wolfram zajmuje obecnie w przemyśle. Sądzę, że są one wystarczające, aby zrozumieć, że metal ten może i powinien stać się podstawą szerokiej gałęzi nowego przemysłu.

D r . L u d o m ira Biegańska.

Profesor A. G. NATHOBST.

O Z N A C Z E N I U F L O R Y K O P A L N E J O K O L IC P O D B I E G U N O W Y C H J A ­

K O W S K A Ź N I K A K L I M A T Ó W G E O L O G I C Z N Y C H .

(Dokończenie).

Najstarsze pokłady ju rajsk ie na Spitz- bergu są morskiego pochodzenia i należą do piętra „seąuanien^. Była więc tu długa przerw a w sedymentacyi po utwo­

rzeniu się pokładów retyckich. Serya piaskowców ze szczątkami roślinnemi, pokłady węgla i w arstw y niewątpliwie słodkowodnego pochodzenia, zawierające skójki (Unio) i Lioplax polaris są ogra­

niczone tylko do wyższego poziomu sy ­ stem u jurajskiegó (portland). Szczątki kopalne roślin należą tu do dwu różnych flor: jednej starszej cechującej się obec­

nością Gingko digitata Brongn. i dru ­ giej młodszej, z Eladites curvifolia Dur.

Obiedwie flory w ystępują w to w arzy st­

wie pokładów węgla, a to i tu także uza­

sadnia pogląd, że rośliny, o których mo­

wa, żyły w tem samem miejscu, w któ- rem je znajdujemy. Jeden z pokładów węgla w Cap Boheman zawiera bardzo wiele szczątków Podoramites i Pityophyl- lum; powierzchnia w arstw je s t tu nie­

kiedy zupełnie pokryta liśćmi Gingko di­

gitata, tak ja k w jesieni ziemia pod dziś żyjącemi drzewami Gingko. Ponieważ znajdują się tu także gałązki i nasiona tej rośliny, stąd pro sty wniosek, że lasy gingkowe znajdowały się niezbyt daleko od tego miejsca. To samo ściąga się także do Eladites curvifolia z młodszej flory, która w ystępuje lokalnie w utw o­

rach słodkowodnych z Unio i Lio'plax.

Równoczesne i o tym samym składzie flory znamy także z kraju króla Karola, z wysp Nowej Syberyi, z północnej Sy- beryi i z Alaski północnej.

Serya w arstw dolno kredowych (neo-

komskich) w kraju króla Karola je st

przykryta pokrywami bazaltów, często

(9)

M 46 WSZECHS W IAT 729

migdałowcowych, zawierających chalce­

dony i agaty. Tutaj znajdują się także niniejsze i większe ułamki skamieniałego drzewa, które swe skamienienie niewąt­

pliwie zawdzięczają procesom wulkanicz­

nym. Niekiedy te pnie są bardzo duże, a ja sam mierzyłem jeden, który, choć niezupełny, miał średnicę 70 — 80 cm i ukazyw ał 210 pierścieni rocznych. Nie­

które z tych szczątków przedstawiają dolną część pnia i pierwotne rozgałęzie­

nia korzeni. Mikroskopowe badania tych pni, przeprowadzone przez dr. W. Gotha- ua wykazały, że pierścienie roczne ko­

palnych pni z kraju króla Karola są da­

leko silniej zaznaczone niż na pniach znajdowanych w odpowiednich warstwach na kontynencie europejskim, co świad­

czy o tem, że drzewa te żyły w okolicy, gdzie różnica między porami roku w y­

stępowała niezwykle silnie. Więc te drzewa nie mogły być przyniesione przez prądy morskie z południa, a ponieważ pnie znajdowane w odpowiednich warstwach na Spitzbergu okazują te same właści­

wości, więc je s t uzasadniony wniosek, że mamy tu do czynienia z dużemi drze­

wami, które rzeczywiście rosły w tych okolicach, a nie zostały tu przyniesione z bardziej południowych.

System kredowy, o ile go znamy, je st przedstawiany w zachodniej Grenlandyi przez potężny kompleks w arstw zawie­

rających rośliny kopalne, a należących do urgonu, cenomanu i senonu; dwa pierw­

sze piętra zawierają pokłady węgla. Na podstawie moich studyów prowadzonych w Grenlandyi w roku 1883 mogę stw ier­

dzić fakt, że u spągu warstw, zawiera­

jących rośliny, tak w Unastoarsuk ja k i w Igdiokunguak leżą warstwy przepeł­

nione korzeniami. Nie ulega więc w ą t­

pliwości, że flora urgońska i cenomań- ska składa się z roślin, które niegdyś żyły w tych miejscach, w których je te ­ raz znajdujemy. Natomiast flora senoń- ska albo z Patoot, znajduje się w części wśród w arstw pochodzenia morskiego, z Inoceramami i t. d., mogła więc być przyniesiona z pewnej odległości. Plora urgońska albo flora z Kome składa się z palm, sagowców i drzew iglastych, gdy

tymczasem cenomańska albo z Atane prócz palm drzewiastych (Dicksonia) i sa­

gowców (Pseudocycas) je s t niezmiernie bogata w liście drzew dwuliściennych, wśród których znajdujemy liście plata­

nów, drzew tulipanowych i chlebowców;

te ostatnie ogromnie przypominają liście dziś żyjących drzew chlebowych (Arto- carpus incisa) z wysp mórz południo­

wych.

W skutek bardzo krótkiego czasu, któ­

ry mam do rozporządzenia, muszę się za­

dowolić tylko krótkiem streszczeniem wiadomości o pokładach zawierających florę kopalną epoki paleozoicznej i me- zozoicznej. Lecz już z tego, com powie­

dział, wynika, że mamy wszelkie prawo flory z dewonu, kulmu, ju r y i kredy uważać za autochtoniczne. Co zaś doty­

czę flory tryasowej, to wprawdzie nie wykazano niezbicie, że została przynie­

siona przez prądy morskie z mórz połu­

dniowych, lecz co do jej pochodzenia mamy jeszcze pewne wątpliwości.

Dla zajmujących nas zagadnień bez­

sprzecznie najważniejsza je st flora trze­

ciorzędowa i dlatego chcę się zająć kil­

ku szczegółami tego przedmiotu. Lecz m ateryał faktów je st tu tak niezwykle bogaty, że będę musiał ograniczyć się tylko do podania kilku przykładów, k tó ­ re wykażą właściwości pokładów zawie­

rających rolliny trzeciorzędowe ze Spitz­

bergu, Islandyi i Grenlandyi. Najpierw przypomnę, że na Spitzbergu znajdujemy je około 79° szer. półn.; na wschodniem wybrzeżu Grenlandyi między 74 a 75°, a na zachódniem pomiędzy 69 a 73°;

w Lady Franklin Bay, w Grinnel Land i Ełlesmere Land między 77 a 78"; nad rzeką Mackenzie około 65°; na Alasce na południe od 60°, więc już nazewnątrz kola biegunowego i wreszcie w Nowej Syberyi. Isłandya, co prawda, leży już poza obrębem koła polarnego, mimo to jednak jej flora trzeciorzędowa może być rozpatrywana w tym wykładzie.

Utwory trzeciorzędowe na Spitzbergu, dochodzące około 1200 m miąższości, za­

wierają rośliny kopalne i pokłady węgla

w górnym i dolnym poziomie, warstwy

zaś poziomu środkowego są pochodzenia

(10)

730 WSZECHS WIAT M 46

morskiego. Jako przykład w arstw z ro ­ ślinami kopalnemi mogą posłużyć łupki występujące u spągu całego system u w Cap Staratschin, t. zw. łupki takso- dyowe. Są to drobnoziarniste, czarne, cienkie łupki, które tworzą strop niedu­

żego pokładu węgla. W śród ty ch łupków w ystępują w ogromnej ilości ulistnione gałązki, kwiaty i nasiona cyprysu b ło t­

nego (Taxodium distichum miocenum), ulistnione gałązki Seąuoia Nordenskiol- di Hr. i Librocedrus Sabiniana Hr. W raz z niemi występuje także wielka liczba szczątków roślin traw iastych (Gramineae), Cyperaceae, różne g a tu n k i sosen i św ier­

ków, Potamogeton, i liście rozmaitych drzew dwuliściennych. W ięc spotykam y tu, ja k to już Heer wykazał, osady wód słodkich, w których sąsiedztwie cyprysy błotne tworzyły lasy, ja k dziś na bagnach (Swamps) południowych okolic Stanów Zjedn. Wniosek ten popiera także w y­

stępowanie szczątków dość licznych owa­

dów, pomiędzy którem i znajduje się kil­

kanaście gatunków chrząszczy, a dwa z nich są chrząszczami wodnemi (Hydro- bius i Laccophilus).

Te w arstw y z roślinami kopalnemi, u spągu trzeciorzędu na Spitzbergu, po­

kryw a gruby kompleks utworów pocho­

dzenia morskiego, k tó ry w górnych po­

ziomach w ykazuje ślady cofania się oce­

anu, a powrotu warunków wód słodkich.

J e s t rzeczą możliwą, że liście znajdowane w niższych partyach tego wyższego po­

ziomu, zawierającego rośliny kopalne, zostały tu przyniesione zdaleka przez rzeki i osadzone w pobliżu ich ujścia;

lecz co dotyczę górnych części, to sedy- mentacya musiała się odbywać na ol­

brzymich bagnach, na których żyła w ię­

ksza część roślin tu taj znajdowanych.

W śród tych w arstw, widać cienkie żyłki węgla, wiele gałązek z liśćmi, a także szyszki Sequoia Langsdorfii Brongn, k tó ­ ra przypomina Czerwone drzewo z Kali­

fornii, Seq. sempervirens Endl., i cy pry ­ sy błotne (Taxodium distichum mioce­

num). Gdzieniegdzie olbrzymie skrzypy (Equisites Nordenskioldi Nath) w ystępu­

j ą w takiej ilości, ja k b y niegdyś two­

rzyły małe lasy; tu także znajdują się

ich łodygi podziemne (rhizomy) z zacho- wanemi korzeniami i gruzłami. Mimo­

chodem wspomnę, że Eąuisetum arcti- cum Hr. występuje w ten sam sposób w niższym poziomie warstw zawierają­

cych rośliny. Tu także występuje bar­

dzo obficie Osmunda Spitzbergensis Nath, a występujące w tym poziomie bryły ilastej rudy żelaznej są przepełnione liść­

mi i łodyżkami tej rośliny, której tkanki zostały tak dokładnie zachowane, że mo­

żna na nich studyować budowę m ikro­

skopową w najdrobniejszych szczegółach, j a k na żyjącej osmundzie. W warstwach węgla widzimy kłącza i zarodniki papro­

ci, ułamki gałązek i t. d.; można j e słu ­ sznie nazwać torfem skamieniałym. Z po­

śród drzew dwuliściennych, których li­

ście w ystępują tu w wielkiej ilości, znaj­

dują się różnych wymiarów liście nale­

żące do pospolitszych gatunków. Mam np. między innemi, liście Ulmiphyllum asperrimum Nath, które się w ahają od 1 do 17 cm długości. To wszystko w sk a­

zuje, że mamy tu osad utworzony w del­

cie rzeki przepływającej przez bagnisko, na którem rosły drzewa wymagające wil­

goci; szczątki zaś innych roślin, które żyły w pewnej odległości stąd, zostały przyniesione tutaj przez w iatr lub przez wodę i pomieszały się tu z roślinami bagiennemi.

Odkryte koło Cape Lyelł w ąrstw y n a ­ leżące do tego samego poziomu odzna­

czają się niezwykłem bogactwem ulist- nionych gałązek Seąuoia Langsdorfiii, liści Grewia crenata Hr. i Acer arcticum Hr.; owoce tego ostatniego znajdujemy tu także. Spotkano tu również warstwę przepełnioną korzeniami, co dowodzi au- tochtoniezności roślin. Wśród roślin b a­

giennych występuje także Alisma. Z po­

śród drzew dwuliściennych tego pozio­

mu widzimy topole, wierzby, olsze, brzo­

zy, grab, leszczynę, buki, dęby, wiązy, platany, magnolie, lipy, klony i t. d. Wi­

dzimy więc, że podczas trzeciorzędu wszystkie te rośliny żyły około 78° albo 79° szer. półn. Na Grinnel Land znajdu­

je m y cyprysy błotne, jodły, świerki, so­

sny, topole, brzozy, wiązy i lipy naw et

w pobliżu 82°-go stopnia szer. półn. Na

(11)

Ns 46 WSZECHS WIAT 731

Islandyi można znaleść florę trzeciorzę­

dową wśród tufów wulkanicznych albo też wśród powstałych z nich utworów spółczesnych (aluwialnych), a koło Brjam- slaekur np., w osadach, które możnaby nazwać torfem warstwowanym. Więc, ja k to już Heer przypuszczał a Thorodd- sen dowiódł, spotykamy tu utwór, który z pewnością został osadzony nad pozio­

mem morza, a potem przykryty grubą pokrywą bazaltową. Rzut oka na ska­

mieniałości mięczaków z Brjamslaekur wystarczy, by poznać, że mamy tu utwo­

ry słodkowodne. I rzeczywiście badania mikroskopowe, przeprowadzone przez M.

Óstrupa nad okrzemkami (Diatomeae), znalezionemi wśród warstw zawierają­

cych florę kopalną, potwierdzają to p rzy ­ puszczenie, gdyż są to gatunki słodko­

wodne.

Z pośród tak licznych w Grenlandyi warstw, zawierających florę trzeciorzędo­

wą, wspomnę tylko o warstwach z Ha- ron obok W aigattet, gdzie rośliny znaj­

dują się pod pokrywą bazaltową, albo wśród prawdziwych łupków wulkanicz­

nych, albo wśród osadów z nich powsta­

łych.

Badania dwu warstw, które przepro­

wadziłem w roku 1883, wykazują, że nie może to być żaden inny utwór, ja k ty l­

ko powstały nad poziomem morza. W j e ­ dnym z tych osadów flora kopalna skła­

da się prawie wyłącznie z liści klonu (Acer), zgniecionych tak ja k te, które je- sienią pokrywają ziemię.

W drugiej warstwie tuf składa się z popiołu i małych lapilli, a sposób, w j a ­ ki szczątki roślinne zostały tu ułożone nasuwa przypuszczenie, że popiół i lapilli zerwały z drzew gałązki, liście i owoce.

Znajduje się tu również mieszanina skrze- mieniałych gałązek różnej wielkości, a wśród nich szyszki świerka (Picea), orze­

chy (Juglans), Carya i liście Gingko.

W bardziej miałkim tufie spotykamy liście orzecha, liście i owoce jesiona (Fra- xinus macrophylla Hr.) i liście gatunków pospolitych w trzeciorzędzie Grenlandyi, ja k płatana, dębu, kasztana, buku itd.

Obecność liści Potamogeton, jako też skorup słodkowodnej małży skójki (Unio)

wskazuje, że te osady są pochodzenia słodkowodnego. Niektóre gałązki drzew są slcrzemieniałe i wykazują pod m ikro­

skopem niezwykle dobrze zachowaną strukturę. M. J. Schuster, który podjął się tymczasowego zbadania tych szcząt­

ków, dochodzi do wniosku, że wszystkie one należą do jednego gatunku, prawdo­

podobnie drzewiastego reprezentanta Mo­

tylkowych lub Różowatych. To je s t j a ­ sne, że mamy tu szczątki roślin, zerwa­

ne przez nawałnicę popiołu i pogrzebane w nim, choć niektóre z nich mogły być wniesione do basenu wody słodkiej, za­

wierającej małże i rośliny wodne.

Trzeciorzędowe rośliny odkryte przez ekspedycyę norweską w Ellesinere Land zasługują na specyalną wzmiankę ze względu na ich stan zachowania. Są to prawie same gałązki Seąuoia Langsdor- fli, znajdujące się w bitumicznej, w ar­

stwowanej glinie, z której zdołałem je wydobyć przez wypłókiwanie z takim wynikiem, że teraz są od siebie oddzie­

lone, jakby rośliny zasuszone w zielniku.

Muszę na tem zakończyć przegląd po­

kładów zawierających dawne flory w oko­

licach arktycznych. Możemy dojść do wniosku, że w większej liczbie przypad­

ków mamy do czynienia z roślinami, k tó ­ re rzeczywiście żyły w zajmujących nas okolicach. Chociaż znamy szczątki ro ­ ślinne także wśród osadów morskich, np.

flora senońska z Grenlandyi, a może ta k ­ że i tryasowa ze Spitzbergu, to są j e ­ dnak wyjątki o mniejszem znaczeniu;

gdy tymczasem inne osady prawie tego samego wieku są pochodzenia słodko­

wodnego. A chociaż można przypuścić, że, tak ja k na Spitzbergu, część flory trzeciorzędowej mogła być przyniesiona przez rzeki z okolic mniej lub więcej odległych, to jednak inne osady prawie tego samego poziomu wykazują, że wię­

ksza część gatunków, a pomiędzy niemi form o pierwszorzędnem znaczeniu, rze­

czywiście żyła w okolicach polarnych.

Opierając się na faktach, które wyli­

czyłem, widzimy, że flory kopalne okolic biegunowych mogą. być uważane za pod­

stawę dla wszystkich dociekań, dotyczą­

cych dawnych klimatów wzmiankowa­

(12)

732 WSZECHSWIAT JMś 46

nych okolic. J a k można w ytłumaczyć tę łagodność klimatów? To j e s t pytanie, na które teraz odpowiedzieć nie możemy, a rozwiązanie jego należy do przyszło­

ści.

Tłum.

B . B u ja lsk i..

Akademia Umiejętności.

III. Wydział matematyczno-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia t y lipca t< )ti r.

P rz e w o d n ic z ą c y : C z ł. N . C y b u ls k i.

(D okończenie).

Czł. M. P. R udzki przedstaw ia rozprawę własną p. t.: „P aram etryczne przedstaw ienie fali sprężystej w ośrodkach nieizotropo- wych“.

Pow racając do tem atu , którym zajmował się ju ż przed dw unastu la ty , prof. R. po­

daje param etryczne przedstaw ienie krzywej południkow ej pow ierzchni falowej w ośrod­

ku poprzecznie izotropow ym . N astęp n ie s to ­ suje tę samę m etodę do ośrodka, posiadają­

cego trzy p łaszczyzn y sym etryi; jako p rzy­

kład podaje param etryczne przedstaw ienie pow ierzchni falowej Presnela. N a końcu rozprawy zajmuje się zastosow aniem n iek tó ­ rych rezultatów do seism ologii.

Ozł. H ugo Zapałow icz przesyła rozprawę własną p. t.: „K rytyczn y przegląd roślinno­

ści". Część X X II.

Część ta obejmuje opis gatu n k ów rodziny Papayeraceae i F um ariaceae. N o w y je st gatu n ek m aku górskiego z A lp Rodneń- skich, który p. Z. nazwał P apaver corona Sti Stephani.

Czł. S t. N iem en tow sk i przesyła rozprawę p. T. K u czyń sk iego p. t.: „M etody analizo­

wania w ysok op rocen tow ych aliaży wolfra- m ow ych ‘\

W ykazaw szy w ady m etod d otych czaso­

w ych, p. K. opisuje dwa now e sposoby roz­

kładania w ysok op rocen tow ych aliaży w o l­

framowych; jeden opiera na u ży ciu stru- m ania chloru (rozszerzenie m etody W ohlera r'o oznaczenia w ęgla w stali), drugi na u ż y ­ ciu m ieszaniny kw asu azotow ego i fluoro­

w odorowego. W sam ym zaś przebiegu ana­

lizy, w celu otrzym ania m ożliw ie czy ste g o kw asu wolfram owego, p. K. stosu je pow tór­

ne strącanie z roztw oru am oniakalnego; nad­

to w yjaśnia, jak z wolfrarnianu am onow ego można otrzym ać c z y sty trójtlenek wolframu.

Czł, E d. Janczew ski przedstaw ia rozpra­

w ę własną p. t.: „U zupełnienia Monografii porzeczek. IV . N ow e m ieszańce".

P . J. opisuje 5 now ych mieszańców: R.

vitreu m (grossularia X stenocarpum ), R.

australe (Gayanum X polyanthes), R. chry- santhum (integrifolium X polyanthes), R.

luteum (integrifolium X valdiviąnum ), Ii, W allichii (glaciale X luridum ), z k tórych dwa pierwsze pow stały przypadkowo, trzy inne przez sztu czn e zapylenie. Są one pło*

dne i mają c e c h y mniej w ięcej pośrednie pom iędzy rodzicami, z w yjątkiem jednej, a m ianow icie trw ałości liści. Matkami m ie­

szańców: 2, 3, 4 b yły gatunki o liściu trw a­

łym , skórkow atym , ojcami zaś — gatu n k i o liściu opadającym . Potom stw o ich odzna­

cza się liściem opadającym , tę cechę u w a ­ żać należy zatem za przeważającą. O ile zaś, te cech y będą się stosow ały do prawa Men­

dla, to pokaże dopiero pokolenie następne, które z ow oców m ieszańców 3 i 4 p. J. ma nadzieję w yhodow ać.

Ozł. A . W itkow ski przedstaw ia rozprawę p. K. Zakrzew skiego p. t.: „O zastosowaniu, interferom etru do pomiarów fqt.oinetrycz- n y c h “.

Interferom etru p ółcieniow ego polaryzacyj­

nego, w formie proponowanej przez Cotto- na, Skinnera i Tuckerm ana i innych, m o ­ żna używ ać także do pomiaru stosunku am ­ plitud dwu interferującycli wiązek św iatła.

Pom iar taki prowadzi do Oznaczenia spół- czynnika ek sty n k cy i zarówno w w idm ie wi- dzialnem , jak i pozafioletowem , z dokładno­

ścią, która teoretyczn ie jest w iększa od tej, jaką dają różne fotom etry.

Czł. Wład. N atanson przedstawia rozpra­

w ę p. Kamila Krafta p. t.: „O pewnej toż­

sam ości w wektoryalnej analizie czterow y- miarowej i o jej zastosow aniu do elek tro d y ­ nam iki “.

P. K. udowadnia pew ien tożsam ościow y związek m iędzy pew nem i różniczkow em i operacyam i na dowolnym w ektorze sześcio- składow ym . Tożsam ość ta, zastosowana do w ektora pola elektrom agnetyczn ego, pozw a­

la, na podstaw ie równań M axwella i L o ­ rentza, w yrazić związek różniczkow y m ię­

dzy owym w ektorem a wektorem gęstości elektrycznej w bardzo prostej postaci, k tó­

ra, bez pośrednictw a t. zw. p o ten cy a łu e le k ­ trodynam icznego, prowadzi do w yznaczenia pola elek trom agn etyczn ego w próżni w obec danego rozkładu elektryczności i jej pręd­

kości.

Czł. E m il Godlewski przedstawia tek st całk ow ity rozprawy własnej p. t.: „O roz­

kładzie m ateryj białkow atych w atmosferze bez tlen u i o oddychaniu śródcząsteczko- w em “, o której podał tym czasow ą wiado­

mość na posiedzeniu W ydziału w dniu 4

lipca 1910 roku.

(13)

Ale 46 WSZECHSWlAT 733

Sekretarz zawiadamia, że dnia 15 lipca b. r. odbyło się posiedzenie K om isyi Histo- ryi N auk m atem atyczn ych i przyrodniczych pod przew odnictw em czł. J. Rostafińskiego.

Sekretarz K om isyi zawiadomił o postępie jej prac, m ianow icie o przygotow yw anym do druku traktacie Marcina Biem a z O lku­

sza ( f 1540) p. t. „De reformatione Calen- darii R om aniK, skom ponowanym w r. 1516.

Czł. S. D ick stein mówił „O źródłach do monografii o Kochańskim ".

W tom ie X X X III Rozpraw W ydz. mat.- przyr. A kad Um . (1898) mówca podał wia­

domość o korespondenoyi Kochańskiego z L eibnizem . N astępnie samę korespondencyę w edług odpisów, sporządzonych przez E . Bodemanna z oryginałów , znajdujących się W B ib liotece królew skiej w H anowerze, m ó­

w ca ogłosił w tom ach XII i X III Prac m a­

te m a ty c z n o -fiz y c z n y c h (1901 i 1902). Od ow ego czasu p. D ick stein czynił dalsze po­

szukiw ania do zamierzonej monografii o Ko­

chańskim . Sprowadził z B iblioteki publicz­

nej w P etersb u rgu rękopisy nieznanych pism K ochańskiego, z najważniejszych z nich po­

czynił odpisy lub streszczenia. W roku 1903 rozpoczął starania, dotąd atoli bezskuteczne, celem zbadania puścizny po Kochańskim, znajdującej się, w edług jego przypuszczeń, w zam ku książąt Clary von A ldringen w C ie­

plicach w C zechach, gdzie Kochański prze­

byw ał jako gość, skąd pisyw ał do Leibniza i gdzie prawdopodobnie życie zakończył w roku 1700-ym . Od prof. Birkenmajera prelegent pozyskał odpisy dwu listów K o­

chańskiego, pisanych z Gdańska w r. 1686 do Y olckam era w Norym berdze, których oryginały znajdują się w B ibliotece u n iw er­

sy te tu w E rlangen. Dr. J. Korzeniowski znalazł w rękopism ach B iblioteki publicznej w P etersb u rgu 30 listów, pisanych do Ko­

chańskiego w latach 1669 — 1684 przez u czon ych ow ego czasu, m iędzy innym i przez R iccioliego, H ew eliusza, N iew ieskiego i t. d.

W reszcie w roku zeszłym , w Bibliotece N a ­ rodowej w Paryżu, w „Fonds la tin s“, m ia­

now icie w w olum inach obejm ujących kores­

pondencyę H ew eliusza, znalazł szereg cdpi- sów listów H ew eliusza do K ochańskiego i K ochańskiego do Heweliusza. Korespon- deneya ta je st dotychczas nieznana i nie- wydana. Tak przedstawia się stan obecny prac przygotow aw czych do monografii o K o­

chańskim. Osobistość tego uczonego, po ogłoszeniu korespondencyi jego z L eib n i­

z e m —nie m ówiąc ju ż o rzeczach drukow a­

n ych , ogłoszonych przeważnie w A cta Eru- ditorum —zarysow yw a się coraz znamienniej na tle dziejów nauki w X Y II-em stu leciu . Zbadanie obfitej jeg o puścizny^, tak w p i­

sm ach jak w korespondencyi, rzuci bezwąt*

pienia dużo św iatła na dzieje um ysłow ości w Polsce w tem sttileciu.

Czł. S. D ickstein mówi następnie „O riie- wydanej korespondencyi H ew eliusza11.

Jan Heweliusz, znakom ity astronom gdań­

ski, którego 300-a rocznica urodzin przy­

padła w roku bieżącym , prowadził rozległą korespondencyę z w ybitnym i uczonym i, z panującym i, z protektoram i nauki zagra­

nicą i w P olsce, między innym i np. z L e i­

bnizem, Huygensem , Ilalleyem , W allisem, Boulliau, Flam steedem , K om eniuszem , K o­

chańskim , Solskim , Głoskowskim, Lubienieo- kim, N iew ieskim , B urattinim , z królem J a ­ nem III, z Ludw ikiem X IV , z Krystyną kró­

lową szwedzką, z księciem Leopoldem Me- dycejskim , ze Stefanem W ydżgą, biskupem Warmijskim, z Piotrem des-N oyers, sekre­

tarzem królowej Polskiej i t. d. Szczegóło­

w y spis korespondencyi podaje L. 0 . Beziat w cennej rozprawie „La vie et les travaux de Jean H ev eliu s“ (Buli. Boncom pagni VIII, 1875). H ew eliusz przechow yw ał starannie w szystkie otrzym yw ane listy oraz m inuty listów przez siebie pisanych. Całą tę ko- lek cy ę chronologicznie uporządkowaną na­

był w roku 1725 astronom francuski Deli- sle w Gdańsku, w przejeździe z F ran cyi do Petersburga. Po śm ierci D elislea zbiór ten został złożony w M inisteryum marynarki francuskiej, skąd przeszedł do Obserwato- ryum astronom icznego paryskiego, gdzie wraz z rękopismem obserw acyj H ew eliusza obecnie się znajduje. Korespondenoya ta składała się z 2 700 sztuk listów , z których 570 zostało skradzionych. Mieści się ona w 15 vol. in folio i w jednym portfelu in folio. O bserwacye mieszczą się w pięciu wolum inach. H ew eliusz sam sporządził ko­

pie całkow itej swojej korespondencyi w 16 tom ach in folio. Z tych tom y I— IV, IX — X V i część X V I-go znajdują się w trzech wielkich wolum inach JMs 10347, 10348, 10349 działu „Fonds la tin s“ w B ibliotece Narodo­

wej w Paryżu. Zakupione one zostały do Biblioteki po śm ierci Lalandea, który prze­

jął je był od Godina. 66 listów H ew eliu ­ sza znajduje się pomiędzy rękopisami Biblio­

teki Tow. królew skiego w Londynie. Z ca­

łej tej korespondencyi ogłoszono tylk o 92 listy , m ianowicie 12 listów w L yon ie w r.

1658 (przedrukowanych we F lorencyi w r.

1729), 19 w Philosophical Transactions, 24 w Theatrum com eticum L ubienieckiego (1668, 1684), 10 w „A cta Eruditorum "; 13 listów ogłosił sam H ew eliusz w dziele swem

„A nnus clim actericus" (1685), pozostałych 14 ogłoszono w różnych czasach w XVIII i XIX stu leciu . R eszta korespondenoyi po­

została niewydana. Lalande i Bordier uznali

tę korespondencyę za bardzo ważną dla hi-

storyi nauki w X V II stuleciu. Lalande mó­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Arctowski zdołał niejednokrotnie schw ytać niejako na gorącym uczynku, je ­ żeli się tak wyrazić można, tworzenie się kryształów lodu. Na powierzchni płytki

d., bądź też, nie istniejąc pierwotnie w roślinie, pojawiają się pod wpływem działania fermentów na glukozydy; zarówno ferment, jak i glukozyd znajdują się

Ozł. w czasie, kiedy tylne odnóża widoczne są już na zewnątrz w postaci m ałych guzków. Rozwijają się one jako wypuklenia naczynia żylnego, vena vertebralis

Czł. Rostafiński przedstawia rozprawę własną p. Twierdzenie to jest zgoła nieprawdziwe. z Turcyi przez Wołosz­.

Co dotyczę grzybów, hodowanych przez te korniki, to zdaje się, że przystosowały się one już zupełnie do sposobu życia korników. Co więcej, należy naw et

ne i podziurawione — j a k się okazało, była to robota dzięciołów, które pojawiają się w ślad za mrówkami i dobierając się do nich, niszczą, roślinę.

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

Kości udowe