CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż T C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E O N D U — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S !
„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w s z y s tk ie narody. „ A lb o w iem nie w s ty d zą się za E w angelię C h rystu so chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Ś w iętego w ą, p o n iew a ż je s t m ocą Bożą k u zb a w ien iu ka żd em u
w ierzą cem u ".
Ew. Sw. Mat. 28. 19 Rzym. 1, 16
Rok założenia 1929 Warszawa, sierpień— wrzesień 1S69 Nr 8-9
T reść n u m e ru : P a n Jezu s a o p ę ta n ie — M usicie się ,na now o narodzić — U zdrow ienie iprzez w ia rę — Miłość b r a te rs k a — R efo rm a cja w P olsce — K ro n ik a —
Chrzest święty jest...
„... Jezus rzekł... Idąc tędy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc j e w Imię Ojca, i Syna, I Ducha Świętego...” (Mat. zs, w.) „Kto uwierzy a ochrzci się, zbawiony będzie” (Mar. ie, ie.)
„Pokutujcie a och rzcij się każdy z was w Im ieniu Jezusa Chrystusa na odpuszcze
nie grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego, albowiem wam ta obietnica należy i dziatkom waszym, i wszystkim, którzy daleko są, którebykolwiek pow ołał Panl Bóg nasz” (oz. Apost. 2, 3s. 39)
Chrzest w morzu na polskim Wybrzeżu
„...Otóż woda! cóż na przeszkodzie abym nie m iał być ochrzczony?... Jeśliż wie
rzysz z całego serca — wolnoć. A on odpowiedział: Wierzę, iż Jezus je s t Syn Boży”
(D z. A p . 8, 3ff. 37)
2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 8-9
PAN JEZUS A OPĘTANIE
„A lb o w ie m m u m ó w ił: w y n ijd ź d u c h u n ie c z y s ty z tego człow ieka... I p rzy szli do Je zu sa i u jr z e li onego, k tó r y b y ł o p ęta n y, i siedział obleczony, będąc p rzy d o b ry m baczeniu;
onego m ó w ię, w k tó r y m było w o jsk o diabłów ...”
Pan Jezus przyszedł na ten św iat do ludzi.
Przyszedł jako ucieleśnione Słowo Boże, pełne łaski i prawdy, i mocy Bożej. Przyszedł tylko dlatego, aby zbawić człowieka od mocy diabła, to jest piekła i grzechu. Przyszedł dla w yba
wienia człowieka od panow ania wszelkiego zła, jakie moc ciemności i grzech z sobą wnosi w ży
cie człowieka. A wnosi ona do duszy człowieka stan zaciemnienia, nie pozwalający widzieć i przyjąć Boga i Praw dy, praw dy o Bogu, o so
bie, o bliźnim, o ludzkości, o świecie...
P an Bóg „w te dni ostateczne mówił nam przez Syna S w e g o . ( Ż y d . 1, 2), mówił i mówi do nas i dziś przez P ana Jezusa: „Zaprawdę, zapraw dę powiadam wam: kto Słowa mego słu
cha i wierzy Onemu, który Mnie posłał — ma żywot wieczny i nie przyjdzie na sąd, ale prze
szedł z śmierci do żywota" (Jan 5, 24). A mówi to P an Jezus tu na ziemi do ludzi żyjących, wyraźnie wskazując, iż życie w ciele nie jest tym życiem, do którego jedynie człowiek został stworzony, gdyż żyjąc w ciele i ciesząc się siłą i zdrowiem, można być jednocześnie człowie
kiem m artw ym duchowo, którego czeka też i śmierć wieczna. Praw o Boże bowiem mówi, iż „zapłata za grzech jest śmierć", i dlatego też Pan Jezus ratując nas, um arł za nas biorąc grzechy nasze na Siebie, a w raz z nim i i bo
leści, które są skutkiem grzechu.
Ale, chwała Bogu naszemu, iż Pan Jezus, K tórem u „dana jest wszelka moc n a niebie i na ziemi", m a moc ulżyć ciężkiej niedoli czło
wieka grzesznego, będącego niewolnikiem złej mocy i jej objawów w postaci nieszczęścia, chorób i najstraszniejszego z nich: opętania.
Wiemy, że za życia Pana Jezusa wiele było chorych, cierpiących i nieszczęśliwych. Wiemy też, że Pan Jezus litow ał się nad nimi, uzdra
w iając wszelką niemoc.
Ryli też m iędzy nimi ludzie cierpiący w spe
cjalny, odrębny i najcięższy przy tym sposób — to ludzie opętani. Temu ich Stanow i towarzy
szyły często J objawy kalectwa (ślepota, nie-
M ar. 5,1— 20
m ota — Mat. 9, 32; 12, 22). ale zarówno źródłem tych objawów, jak i zasadniczego ich cierpie
nia — było opętanie.
Cóż to jest opętanie? opętaniem nazywam y opanowanie człowieka przez złego ducha, to jest owładnięcie przez niego duszy i ciała czło
wieka. Stan straszny; człowiek, stw orzenie Bo
że, w którym m a mieszkać D uch Boży i kie
rować nim, zostaje opanowany zupełnie przez złego ducha, diabła, który nim rządzi. Diabeł, przeciw nik Boży, czyni zaś wszystko tak, aby, sprzeciwiając się Bogu, zgubić człowieka, i to na wieki. On chce jeszcze tu na ziemi człowie
ka zupełnie opanować, stać się jego panem; to je st opętanie.
Ale chwała P an u naszemu, ponad wszystkim stoi jedynie Wszechmocny P an Bóg, który nie chce zguby człowieka. I o tej Jego litości i mi
łości do człowieka, objawionej w P an u Jezusie, mówimy i świadczymy!
Możnaby zadać pytanie, czy istnieje opętanie i dziś, współcześnie? Obecnie ludzkość bardzo zadufana w swoim rozumie, nie uznaje oczy
wiście na ogół takiego stanu duchowej choroby człowieka, a wszelkie objawy opętania przypi
suje różnym mniej lub więcej znanym m ate
rialnym przyczynom, i dlatego u siłuje je też i leczyć m aterialnym i lekarstw am i i zabiegami leczniczymi.
Weźmy na przykład spraw ę nałogów, a z nich najbardziej może powszechny i rzucający się w oczy, jakim jest alkoholizm. Ze względu na jego powszechność, często jest lekceważony, a do tego jakże często nie docenia się jego ni
szczącego oddziaływania i na otoczenie. Dopie
ro widok szalejącego pijanego człowieka, rzu cającego się na otoczenie, niszczącego sprzęty i wszystko dokoła, pozwala łatw iej zrozumieć, że ten stan upodlenia jest w strząsającym obra
zem opętania człowieka przez demony zła i zni
szczenia.
Zatrzym ując się nad tego rodzaju objawami opętania, należy stwierdzić, iż możemy spotkać
się z nimi nie koniecznie u alkoholików lub narkomanów. Czyż nie spotykam y się niejedno
krotnie z podobnymi atakam i szału (opętania) nie wywołanym i wcale działaniem widocznego nałogu? Oczywiście, że jest ich wiele, równie strasznych i groźnych, zarówno dla szalejącego, jak i dla otoczenia. N iejednokrotnie zdarza się, iż szaleniec gotów jest zabić człowieka, siebie lub bliźniego, i to bez widocznej przyczyny, lub inaczej mówiąc każda przyczyna wówczas jest dostateczna. Ileż krzywdy, łez i krw i, spowo
dowały takie opętania.
A spójrzm y n a nałóg plotkarstw a i fałszy
wego sądu o bliźnim, powodowany przez de- mona nienawiści, jakże często ukryw ającego się pod pozorami anioła światłości, to jest pod pozorami dążenia do sprawiedliwości i czysto- ści (cudzej, nie własnej). Czyż nie jest to opę* tanie, gdy człowiek nie może naw et krótkiego czasu przeżyć, aby nie m yślał lub mówił o bliź
nim z niechęcią, a często z nienawiścią, gło
sząc przew ażnie rzeczy nieprawdziw e i opinie krzywdzące.
A weźmy jeszcze inny stan duszy ludzkiej, który zowie się zazdrością. Tylko opętaniem można wytłum aczyć te tragedie, w szczegól
ności małżeńskie, które w ynikają gdy któreś z małżonków opętane je st przez demona za
zdrości. Ile w ynaturzeń, bezpodstawnych a ob
rzydliwych oskarżeń, ile krzywdzących podej
rzeń i fałszywych a szkalujących sądów i opinii wypowiada się pod wpływem tego opętania.
Iluż to w ierzących naw et, cierpi osobiście, a z tym cierpi i ich służba Bogu, w łaśnie przez obecność w domu demona zazdrości, który opę
ta ł jedno z małżonków. A gdy opętał, to trap i i dręczy, podsuwając myśli, obrazy i osądze
nia, k tó re nie istniały i nie istnieją w rzeczy
wistości, ale przychodzą z piekła i są p rzyj
mowane przez opętaną duszę, i to nieraz z chci
wością.
Wiele jest innych dziedzin. opętania,.. gdyż wiele jest tych demonów, i w różny sposób chcą doprowadzić do zguby człowieka, ale nie będziemy się nim i zajmować, a zakończymy tę część rozważana jeszcze przytoczeniem najbardziej może nikczemnego działu w alki sza
tana przeciw Bogu, jakim jest zwodzenie czło
wieka pozorami naśladowania Bożych dróg:
działalność fałszywych proroków, fałszywych Chrystusów, działalność fałszywych cudotwór
ców, i to wszystko czynione jakoby w Imię Pańskie; cóż to jest innego, jak nie opętanie?
a przepowiedział to Sam P an Jezus, (Mat.
24, 24), każąc być czujnym.
A więc od m aterialnych przejaw ów niszczą
cego działania ducha ciemności, aż do szkód duchowej w yłącznie natury, poprzez ogromną ilość objawów i skutków opętania, Występuje zawsze jeden i ten sam ich powód i sprawca:
diabeł, szatan, przeciw nik Boży wszystkiego co Boże; to ten, k tó ry jest „kłamcą i ojcem kłam stw a" (Jan 8, 44), to ten, który jest „mężobój- cą od początku" (Jan 8, 44), i to jest ten, który
„tchnie okrucieństw em " (Ps. 27,12).
Czy m am y możność skutecznie walczyć sami, m y słabi, z taką straszną mocą zła? oczywiście nie. Ale dlatego właśnie, żeśmy słabi i niemocni, przysłał P an Bóg swego Syna na to, „...aby zepsował uczynki diabelskie" (1 Ja n 3, 8). A więc przypom nijm y sobie to Słowo Pańskie: „Szu
kajcie Pana, póki może być znaleziony, wzy
w ajcie, póki blisko jest" (Iz. 55, 6).
Dla w ielu ludzi obecność Pana Jezusa na ziemi, jest spraw ą zupełnie nieznaną; dla w ie
lu — niewiarygodną. I nic dziwnego: nie po
znali Go jako Żywego, Zm artw ychw stałego P a
na, nie poznali Go jako Ukrzyżowanego za ich grzechy, nie spotkali się z pełnym łaski i mi
łości Panem Jezusem, który „boleści nasze no
sił" (Iz. 53, 4). I dlatego właśnie, aby Go po
znać w tym charakterze, czyta się Słowo Boże.
Przypom nijm y sobie jak P an Jezus pomagał ludziom nieszczęśliwym, gdy chodził w ludzkim ciele wśród ludzi; przypom nijm y w szczególno
ści, jak odnosił się do opętanych. Bo podówczas ludzie byli jednak lepiej zorientow ani co do przyczyny niektórych chorób; wiedzieli mia
nowicie, iż ich przyczyną jest opętanie przez ducha ciemności, i dlatego też: „...gdy był wie
czór i słońce zachodziło, przynosili do Niego wszystkie, którzy się źle mieli, i o p ę t a n e "
(Mar. 1, 32), a wówczas Pan Jezus „...uzdrowił wiele z tych, co się źle mieli na rozmaite cho
roby i w y g n a ł w i e l e d i a b ł ó w "
(w. 34).
Ale Pan Jezus czynił dobrze nie tylko tym, którzy Doń przyniesieni lub przyprowadzeni byli; On i przychodził niejednokrotnie do tych nieszczęśliwych.
O takim w ypadku pisze nam Ewangelista Ma
rek. Przeczytajm y w rozdziale piątym , wiersze 1 do 20. Bardziej szczegółowe rozpatrzenie tego w ydarzenia zajęłoby zbyt wiele miejsca, ale zwrócimy uwagę na najbardziej może charak
terystyczne dla naszego tem atu miejsca.
4 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 8-9 Gdy tylko Pan Jezus wyszedł z łodzi na brzeg
krainy Gadareńczyków, zabiegł Mu drogę czło
wiek opętany. Czy te n opętany był zupełnie nieprzytom ny (jak może skłonni byśm y byli sądzić) i nie rozeznawający drogi Bożej, nie m ający również możliwości widzenia i zrozu- miewania niektórych spraw Bożych? okazuje się, że nie. Opętany bowiem G adareńczyk choć nie powiadomiony przez nikogo, poznaje Pana Jezusa, wymienia Jego Imię, w yznaje Jego Sy
nostwo Boże (diabeł tego przed nim nie zakrył), ale... właśnie dlatego chce Go odrzucić!
Objawiona nam została w ten sposób szcze
gólna cecha opętanego: J e z u s , S ł o w o B o ż e — j e s t u t r a p i e n i e m d l a o p ę t a n e g o . Mówi on bowiem do tego, K tóry go uw alnia od diabelskiej udręki:
„...przysięgam Cię przez Boga, a b y ś m n i e m i e d r ę c z y ł“. Opętany nie chce być z J e zusem, a naw et gdyby chciał — nie może; on jest opętany, jego panem jest diabeł, a on na pewno nie chce być z Jezusem; na pewno dla diabła Jezus jest utrapieniem . Gdzie Jezus — tam dla szatana miejsca nie ma.
Jakie są inne cechy opętanego, które mo
żemy wyczytać z miejsca przytoczonego? oto o p ę t a n y j e s t n i e b e z p i e c z n y d l a o t o c z e n i a . W spomnieliśmy po
przednio o opętanych i sianym przez nich zniszczeniu dokoła, m aterialnym i duchowym.
Opętany sam ma się źle, jest w mocy zła, k tó re chce, aby i inni też mieli się razem z nim źle.
I dlatego opętany rozsiewa dokoła siebie to zło i nieszczęście, które w nim tkwi; dokucza oto
czeniu, ran i niesprawiedliwością, .zatruw a tru cizną tkw iącą w nim samym, sam nieszczęśli
wy — chce aby i inni byli też nieszczęśliwi;
sam opętany, chce aby i inni byli też opętani.
Chce, i dręczy się sam nieraz tym chceniem.
Jeszcze inną cechę opętanego widzimy w cy
towanym słowie Ewangelii, a mianowicie, iż o p ę t a n y o d o s o b n i ą s i ę o d s p o ł e c z n o ś c i . I tego biedaka duch ciem
ności wyprowadził z jego miasta, i z jego do
m u i rodziny {bo je m iał — w. 19), i gdzież go zaprowadził? — na cmentarz; kazał mu, żyją
cemu — mieszkać w grobach, pomiędzy um ar
łymi. Jest to obraz w strząsający: człowieka żyjącego i przeznaczonego dla życia wiecznego (jak każdy z nas), diabeł w yprowadził z m iasta jego (Kościół), z domu i rodziny (Zbór), i jego, znającego prawo Boże — wyprowadził między um arłych zewnętrznego świata. Cóż za trage
dia! A nie dzieje się tak czasem i teraz7
Ale pam iętajm y, na drodze zguby stanął Jezus;
nie diabeł ma ostatnie słowo, ale Bóg!
Spójrzm y na dwie jeszcze cechy opętania:
widzimy, że opętany (Gadareńczyk) j e s t n a g i l u b p ó ł n a g i ; odziany w resztki swych szat jakie m u przystoją. Chodził kiedyś boga- ciej lub biedniej odziany, ale odziany całko
wicie i w edług zasad obowiązujących człowie
ka znającego Zakon Boży. Diabeł opanowawszy w ew nętrznie człowieka, nie pozwala m u i zew
nętrznie w yglądać i zachowywać się, jak przy
stało n a stw orzenie Boże; on chce, aby i zew
nętrzny w ygląd był w yraźnym świadectwem, że panem tego człowieka jest nie Bóg (porzą
dek i ład), ale diabeł (nieporządek, obnażenie naturalnego, cielesnego człowieka).
W ierzymy i wiemy, że P an Jezus, gdy zbaw ia człowieka, odziewa Swe dziecko w białą szatę, nową i czystą, a okryw ającą c a ł e g o czło
wieka. Przeciw nik Boży chce obnażyć człowie
ka, aby nie mógł być zakryty przed spraw ie
dliwością Bożą, i aby został zohydzony w oczach otoczenia, a zwłaszcza najbliższych.
Na koniec tego pobieżnego tylko przygląda
nia się Słowu Bożemu, stwierdzam y, że jeszcze jedną a bardzo znam ienną cechą opętanego j e s t s t r a s z l i w a s i ł a z ł a m i e
s z k a j ą c e g o w n i m ; jest to moc nie do skrępowania, czy opanowania przez czło
wieka i jego ludzkie możliwości i wysiłki. Tego.
opętanego ilekroć związali łańcucham i i pęta
mi, zawsze je porw ał i nadal szalał niepohamo
w any i niebezpieczny dla siebie i otoczenia.
Nie leżało ( i nie leży) w ludzkiej możliwości związanie mocy ciemności, diabła. Tu koniecz
na jest większa moc i siła. I taka moc jest,, istnieje, żyje, działa i pragnie działać.
Ta moc — pokorny i cichy Jezus, przyszła do- nieszczęśliwego. A on zabiegł Jej drogę, aby J ą pozdrowić, oddać pokłon i... odepchnąć.
P an Jezus jest miłością, nie da odepchnąć się szatanowi, który uczynił z tego Gadareńczyka swą bezwolną ofiarę, aby go zabić na wieki.
Ale ostatnie słowo w decydowaniu o losie Jego stworzenia-człowieka, ma nie diabeł, lecz m a — Wszechmogący Bóg! Niewolnikowi ciemności, mieszkającemu wśród um arłych, nagiem u i strasznem u — posłał Syna Swego, i zbaw ił go od mocy szatana.
„...W ynijdź duchu nieczysty z tego człowie
ka" — krótkie słowo Mocy Bożej wystarczyło.
I popatrzm y, ten człowiek dotąd sam otny — siedzi u stóp swego W ybawiciela i w śród uczniów Pańskich, dotąd nagi — już całkowi-
cie odziany, dotąd utrapiony — już spokojny i szczęśliwy, dotąd straszny — teraz już mile w yglądający („o dobrym baczeniu11), dotąd nie
bezpieczny — teraz łagodny przyjaciel każde
go bliźniego. Oto jest moc miłości Bożej, która okazał się Gadareńczykowi (i nam)!
Cóż z Jezusem uczynili Gadareńczycy hodu
jący z upodobaniem świnie (grzech)? „...Poczęli Go prosić, aby odszedł z granic ich“. Pomimo, że widzieli cud i dobro uczynione ich pobliskie
mu, pomimo że usunął ich grzech (stado świń), a może właśnie dlatego, — nie chcieli przyjąć Jezusa-Zbawiciela; naw et cud ich nie naw ró
cił, jak to i dziś się dzieje, oni w ybrali życie bez Jezusa! Mniemali, że oni sami są zdrowi, że to tylko opętany był chory i potrzebował Jezu
sa-Zbawiciela, oni nie. Mieli możność dobro
wolnie wybrać, i w ybrali; zbawionego opętań
ca wyprowadził Zbawiciel spośród m artwych, z cmentarza; przed nim i pozostał grób czeka
jący, w ybrali sami cm entarz i ciemność. Dobro
wolnie! , ?
Pan Jezus zaraz odpłynął i ich krainy, zba
wiwszy j e d n e g o Gadareńczyka, który stał się, w edług nakazania Pańskiego, świadkiem opowiadającym, „jak w ielkie (mu) rzeczy Pan uczynił, a jako się nad nim zmiłował" (w. 19).
Rozpoczął od domu, rodziny, a dalej opowiadał po całej okolicy o Bogu-Żbawicielu, k tó ry wy
rw ał go z mocy opętania (grzechu i piekła); że Bóg jest Żywym Bogiem i chce każdego obda
rzyć życiem wiecznym!
Ta wieść dotarła i do nas; a co m y z nią uczyniliśmy, i co uczynimy? Powiedział prze
cież nasz Pan: „A znamiona tych, co uwierzą te naśladować będą: w Im ieniu Moim diabły wyganiać będą...“
W spomnijmy więc te słowa: „Szukajcie Pana póki może być znaleziony, wzywajcie Go póki blisko jest“.
Z.
„MUSICIE SIĘ NA NOWO NARODZIĆ1
„ O dpow iedział Jezu s i rz e k ł m u: Z apraw dę, zap ra w d ę pow iadam ci:
Jeśli się k to n ie naro d zi na norwo, n ie m o że w id zie ć kró lestw a Bożego.
R z e k ł do N iego N iko d em : J a k o ż się m o że c z ło w ie k narodzić, będąc sta rym ? izali p o w tó re m o że w n ijść w ż y w o t m a tk i sw o je j i narodzić się?
O dpow iedział Jezus: Z apraw dę, za p ra w d ę pow ia d a m ci: J e ślib y się kto nie na ro d ził z w o d y i ż D ucha, n ie m o że w n ijś ć do k ró le stw a Bożego; co się narodziło z ciała — ciałem je st, a co się narodziło z D ucha — d u c h e m je st. N ie d ziw się, ż e m ci po/wiedział: M usicie się z n o w u narodzić".
Ew . Jana 3, 3—7
Tymi słowy sam Pan Jezus wskazuje, iż k aż
dy człowiek musi się narodzić na nowo, aby w ejść do Królestw a Bożego, aby być zbawio
nym. Pismo Święte uczy, że człowiek z n atu ry swojej jest grzeszny, i skłonny do grzechu.
Grzech odłącza bowiem od Boga i n ie tylko od
łącza, ale czyni przegrodę pomiędzy Bogiem a, człowiekiem.
Człowiek odłączony od Boga, staje się m artw y duchowo i stąd konieczność pow stania do no
wego, lepszego życia, do życia z Bogiem.
Nasze pierw sze narodzenie się, jest n atu ra l
nym narodzeniem, w n atu raln y m świeicie i do naturalnego, to jest doczesnego, przemijającego życia. Nowonarodzenie się m a ch arakter d u chowy i je st w ynikiem działania Ducha Świę
tego: „Co się narodziło z ciała — ciałem jest, co się narodziło z Ducha — duchem jest“.
Przez pierwsze narodzenie, przychodzi dzie
cię :na ten świat, a przez pow tórne narodzenie, nowe dziecię Boże rozpoczyna życie w Kró
lestw ie Bożym...
„Kto się inie narodzi z wody i z Ducha, ten nie może w ejść do K rólestw a Bożego11. Niko
dem wiedział co oznacza narodzenie naturalne, lecz nie rozum iał zupełnie, co oznacza n aro dzić się n a nowo, lub inaczej — narodzić się z Ducha Świętego. I dlatego Jezus w yjaśnia mu tę tajem nicę w tych prostych słowach: „Co się narodziło z ciała — ciałem jest, a co isię naro
dziło z Ducha — duchem jest11. Nikodem był niew ątpliw ie uczciwym faryzeuszem; znaki to
warzyszące działalności P ana Jezusa w yw arły na nim głębokie wrażenie, i dlatego uważał, że posłannictwo Jezusowe nie jest ludzikie, ale iż pochodzi od Boga.
6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr, 8-3 Nikodem sam był „m istrzem P raw a“ i jed
nocześnie członkiem Sanhedrynu. Zajmowane stanowisko nakazywało m u ostrożność i praw dopodobnie dlatego do nieznanego bliżej n au czyciela, przychodzi w nocy. P rzy świetle lampki można rozmawiać uważnie, a jedno
cześnie pozostać n ie znanym . Rozmowa być mo
że trw ała długo i Jezus itraktuje go ja k ucznia, który w ielu rzeczy może się dopiero nauczyć, a przede Wszystkim tego, co najważniejsze:
bez duchowego odrodzenia, i bez świadomości, że się jest nowym stworzeniem — n ik t nie mo
że być dzieckiem Bożym.
Przez, pow tórne narodzenie stajem y się dzieć
mi Bożymi. Stajem y się Chrystusowymi. Chrze
ścijanin to człowiek, który całym sw ym ży
ciem, swym postępowaniem upodabnia się do Jezusa Chrystusa. Człowiek grzeszny, Jezusowi podobać się nie może; najp ierw m usi nastąpić u niego odrodzenie duchowe, k tó re uczyni go zupełnie now ym człowiekiem. Jest to przem ia
na realna, rzeczywista.
Narodzenie n a nowo, to odrodzenie duchowe, to w arunek, który m usi być dopełniony, aby być zbawionym. I dziś wielu ludzi, podobnie zresztą jak Nikodem, nie rozumie, i naw et nie wie o konieczności narodzenia się na nowo.
W raz z urodzeniem się n a nowo, człowiek otrzym uje nowe życie, gdyż przed tym był du
chowo m artw y. Narodzony z Ducha przez moc Bożą, staje się nową istotą, członkiem w iel
kiej rodziny Bożej, odzyskuje życie utracone przez grzech. Pojednanie, harm onia pomiędzy synem m arnotraw nym a niebiańskim Ojcem, zostaje przywrócona. Jakże cudowną sprawą, dziełem Bożym — je st narodzenie się na nowo.
Wielu z tych, którzy nie przeżyli narodzenia się na nowo a m ianuje się praw dziw ym i chrze
ścijanami, uważa że do K rólestw a Bożego moż
na wejść przez swoje dobre uczynki, liczy na przestrzeganie form zewnętrznych, n a rytuał, itp. Ale przecież i Nikodem był dobrym zew
nętrznie i pobożnym człowiekiem, a jednak w łaśnie tem u pobożnemu człowiekowi P an Je
zus wyjaśnił, że m usi się narodzić n a nowo, jeśli chce wejść do K rólestw a Bożego. Stąd też pewność, że Wszechmocny Bóg nie przyjm ie nikogo z grzesznych do nieba — bez pokuty i nowo-narodzenia się.
To co człowiek posiada i to co osiągnąć może we w łasnym zakresie, jest nie w ystarczające dla uratow ania się od grzechu. I dlatego aby posiąść życie duchowe, konieczne jest urodze
nie się na nowo. Bez życia duchowego n ik t nie
może mieć udziału w K rólestw ie Bożym, po
nieważ jest ono K rólestw em Ducha.
Uczeni w Piśmie i faryzeusze za czasów P a
na Jezusa chętnie opierali się na swojej spra
wiedliwości. Jezus jednak ta k mówił do słu
chających Go: „Albowiem powiadam wam:
Jeżeli nie będzie obfitsza sprawiedliwość w a
sza, niż nauczonych w Piśm ie i faryzeuszów,, nie w nijdziecie do K rólestw a Niebieskiego11.
U m ierającem u człowiekowi, żaden żyjący — swego życia użyczyć nie może. Tak je st i w ży
ciu duchowym. Człowiek je st m artw y w swych grzechach, i sam sobie dać życia nie może. Może stać się lepszym i rozpocząć bardziej m oralne życie, może uczynić dobre i w ielkie rzeczy, i tym zasłonić przed ludźmi swe dotychczaso
we grzeszne życie. Lecz now o-narodzonym czło
w iekiem nie może n ik t stać się bez pomocy Bożej. Stać się dzieckiem Bożym bez duchowe
go odrodzenia, jest całkowicie i zupełnie n ie
możliwe. Zgubiony przez grzech człowiek, zba
wić się sam nie może; w ybaw ienie m usi przyjść
„z góry11, a to jest dziełem łaski Bożej.
Można dokładnie obrobić i wypolerować ka
mień. Po obróbce kam ień będzie błyszczał i ład niej wyglądał. Ale pomiędzy błyszczącym k a
m ieniem a lilią polną, pozostanie w ielka róż
nica. Lilia żyje, kam ień pozostaje m artw y. Przez staranną obróbkę, kam ień stał się gładki i błysz
czący, ale żywa i w onna lilia je st piękniejsza, w łaśnie przez swą woń i życie, których sama sobie nie zawdzięcza. Możemy porównać błysz
czący kam ień z porządnym człowiekiem, ale prawdziwego chrześcijanina porów nam y raczej z lilią.
Duchowe życie jest Bożym życiem, ponieważ od Boga pochodzi. Apostoł Paw eł tak pisze do Efezian: „I was którzyście byli um arłym i w upadkach i grzechach, ożywił razem z Chry
stusem..11. Efezianie przez narodzenie się na no
wo, stali się żywymi w duchowym sensie tego słowa. Tylko w ięc narodzenie się na nowo, może uczynić cię dzieckiem Bożym!
„Kto m a Syna, m a żywot wieczny...11 Jak do
żyć urodzenia się na nowo? Co czynić, ab y u ro dzić się na nowo? Łącznie z tym, co było już powiedziane uprzednio i w świetle Słowa Boże
go, można odpowiedzieć prosto: by narodzić się na nowo, należy pokutować, grzechy swoje uznać i wyznać, uw ierzyć w P ana Jezusa Chrys
tusa, jako swojego osobistego w ybaw cę i Zba
wiciela.
Już przez proroka Izajasza mówi Bóg: „Szu
kajcie P an a póki może być znaleziony, wzy
wajcie Go, póki blisko jest. Niech opuści nie- pobożny drogę swoją a człowiek niepraw y m yśli swoje, i niech nawróci się do Pana, a zm iłuje się; i do Boga naszego, gdyż je st hojnym w od
puszczaniu" (Izaj. 55,6.7). W łaśnie Pismo Świę
te poucza nas, że kiedy człowiek swoje grzechy i grzeszną drogę pozostawi i ukorzy się przed Bogiem w szczerej pokucie, i ze skruszonym sercem wyzna swoje grzechy, wierząc w Pana Jezusa Chrystusa, jako swego w ybaw cę — wówczas z pewnością przebaczenie otrzyma.
Bóg m u nie tylko przebaczy i od w iny i kary uwolni, lecz da m u nowe serce i nowego du
cha, i powoła go do życia jako nową istotę w Chrystusie Jezusie.
O takich nowo-narodzonych mówi Pan Jezus (mówiąc o uczniach Swoich): „...nie są ze świa
ta, jako i Ja nie jestem ze św iata11 (Jan 17, 14).
Co oznaczają słowa mówiące, iż Jezus nie był z tego świata? Jego duch, Jego natura, Jego charakter i usposobienie, Jego postępowa
nie — było całkowicie inne, niż ludzi na tym świecie. N atom iast obraz ludzi tego świata, to jest nie odrodzonych, pełnych niew iary i nie
posłuszeństwa Bogu, mamy opisany m.inn. w 2 rozdziale listu Ap. Paw ła do Efezian. Jezus na
tom iast nigdy tak nie postępował, i zostawił
nam wzór do naśladowania, jak to wskazuje nam Ap. Piotr: „Albowiem na to powołani jesteście, ponieważ i Chrystus cierpiał za was, zostawiwszy w am przykład, abyście wstępo
w ali w ślady Jego; K tóry grzechu nie popełnił i nie znaleziono zdrady w ustach Jego11 (I Pio
tra 2, 21.22).
Z chwilą narodzenia się na nowo, stajem y się uczniami P ana Jezusa, pragnącym i naśladować swego M istrza. S tare grzeszne życie przestaje istnieć, otrzym ujem y nową naturę, idziemy w nowym życiu z Jezusem Chrystusem.
Jezus C hrystus uczy jasno i zdecydowanie, iż kto chce w ejść n a now ą drogę życia, musi narodzić się na nowo. K to nie narodzi się na nowo, pozostaje m artw y duchowo, nie m a i nie będzie m iał społeczności z Bogiem.
Narodzenie się n a nowo, jest w ielkim i w spa
niałym dziełem Bożym, jest koniecznym i ab
solutnym ratunkiem dla grzesznika, który chce posiąść żywot wieczny. P an Jezus w yraził to najlepiej: „...MUSICIE SIĘ NA NOWO NARO
DZIĆ11. -
Czy już narodziłeś się na nowo?
Kazimierz M urań ty
UZDROWIENIE PRZEZ WIARĘ
,,B łogosław duszo m o ja Panu... K tó r y odpuszcza w s z y s tk ie n iep ra w o ści tw oje;... K tó r y u zd ra w ia w s z y s tk ie choroby tw o je...”
Ps. 103,1— 4
Już mężowie Starego Przym ierza, którzy Duchem Bożym prowadzeni byli, znali tę praw dę, że Pan Bóg uzdraw ia w szystkie choroby.
O ile więcej powinna być ona znana nam, dzie
ciom Nowego Przymierza, zapieczętowanego krw ią nie baranków i kozłów, lecz krw ią nie
winnego B aranka Bożego — Chrystusa. P ro
rokował o Nim Izajasz, będąc napełniony Du
chem: „Zaiste On niemoce nasze wziął na się a boleści nasze własne nosił... On zraniony jest dla występków naszych, starty jest dla niepra
wości naszych; kaźń pokoju naszego jest na Nim, a sinością Jego jesteśm y uzdrow ieni11 (Iz. 53, 4.5). I od chwili gdy to proroctwo wy
pełniło się w Jezusie Chrystusie, każdy w ie
dzący Słowu Bożemu i Bogu samemu, może
doświadczać i czynić pełny użytek z tego kosz
townego daru, jakim jest uzdrowienie.
Nic tak nie trap i ludzkości od chwili sprze-^
niewierzenia się Bogu przez pierwszego czło
wieka i opuszczenia raju, jak właśnie niemoc i choroba w najróżniejszej jej postaci. W iemy, że pomimo w ielkich postępów wiedzy lekar
skiej, nie zdołano uwolnić ludzkości od tej strasznej p lagi, jaką jest choroba.
Ogólnie rzecz ujm ując i zasadniczo, źródłem i przyczyną chorób jest grzech, to jest oddzie
lenie człowieka od Boga, źródła żywota, zdro
wia i wszelkiego dobra. Lecz cud miłosierdzia Bożego polega na tym, że i to zło jakim jest choroba, może użyć Pan Bóg dla dobra czło
wieka. Twierdzenie bowiem i nauczanie, iż ja
8 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 8-9 koby każdą chorobę zsyłał na człowieka sza
tan — je st nie ścisłe i nie odpowiada rzeczy
wistości. Wszelką naukę o tym temacie, ta k skwapliwie nieraz pow tarzaną wśród w ierzą
cych, trzeba poddać gruntow nej rewizji.
Należy tego dokonać dlatego choćby, iż po
m ija się w ten sposób tę praw dę, że tylko Pan Bóg jest suw erennym Panem całego Wszech
świata, a człowieka w szczególności. Jakże by więc w ydał Bóg bez zastrzeżeń ludzkość na pastwę diabłu.
Trzeba wziąć pod uwagę słowo Apostoła, gdy mówi o proroctwach, jednym z błogosławio
nych darów: „...wszystkiego doświadczajcie, a co jest dobrego, tego się trzym ajcie" (1 Tess.
5, 19—21). Niebezpieczną niezm iernie rzeczą jest, gdy ktokolwiek w yjąw szy z całości praw dy Bożej cząstkę tylko, czyni z niej całą nau
k ę a naw et i praktykę, która aczkolwiek z praw dy wzięta, może ta k całość spaczyć, że zam iast błogosławieństwa, w yjdzie z tego na koniec szkoda.
Jest też niedobrą rzeczą pow tarzać za kimś pewne nauki, chociażby i biblijne praw dy, nie doświadczywszy ich przed Bogiem tak, aby to było świadectwem osobistego przeżycia. Aby zaś poznać, jaka jest wola Boża, dobra, przyjem na i doskonała, trzeba złożyć całego siebie na ofiarę Bogu (Rzym. 12,1.2). A o tym mało kto myśli z całą powagą. „Proszę was tedy bracia przez litości Boże, abyście staw iali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjem ną Bogu...“
W racając do tem atu zasadniczego, należy stw ierdzić, iż uzdrow ienie przez w iarę w Chry
stusa Pana jest taką samą sprawą, jak odpu
szczenie grzechów, zbawienie. Tak jak pozna
wszy swój stan zatracenia w grzechu, przyjm u
jem y poselstwo Boże o odpuszczeniu grzechów i pojednaniu z Bogiem, a jak je przyjm ujem y?
przez w iarę i pokutę, to jest przez uznanie faktu, iż bez Chrystusa jesteśm y zgubieni na wieki i przez w yznanie w iny przed Bogiem, W taki sposób, jak dostępujem y zbawienia, tak samo przyjm ujem y uzdrowienie wiarą. Mamy na to wiele dowodów w Piśmie Świętym. Jeden z nich zapisany jest w Ewangelii wedł. Ma
teusza (9, 2—7). Opisane jest tam wydarzenie, gdy przyniesiono do P ana Jezusa pow ietrzem ruszonego, aby go uzdrowił. Cóż czyni P an Je
zus? najpierw odpuszcza m u grzechy i przy
prowadza do zdrowia duszę jego, a dopiero potem uzdraw ia i ciało jego.
Przy uzdrowieniu przez w iarę, zasadniczą spraw ą jest to, aby człowiek w iarą przyjął po
jednanie z Bogiem przez ofiarę Syna Bożego, a w dodatku do tego i zdrowie ciała. Cudow
nym przyw ilejem Bożym jest to, że wierzący, dzieci Boże, śmią zawsze przychodzić do P ana swego ze w szystkim i swoimi słabościami i nie
mocami, bo w łaśnie On ich w ykupił z mocy grzechu i władzy diabła i śmierci; przychodzą, aby wziąć z Jego ręki i zdrowie ciała. Wyku
pienie bowiem przez krew Jezusa Chrystusa, odnosi się do całej istoty ludzkiej, to jest du
cha, duszy i ciała. Lecz tylko wszechmocny nasz Pan, jedynie suw erenny Bóg, m a praw o decydować o człowieku, zwłaszcza — gdy cho
dzi o uzdrow ienie ciała.
Choroba jest sama w sobie złą rzeczą; jest następstw em grzechu. Lecz Bóg zastrzega sobie praw o i to zło użyć niekiedy, i we właściwym czasie, dla Swojego celu, to je st gdy posłuży to ku większem u błogosławieństwu (dobru) człowieka, i objawi większą chwałę Bożą. Przy
kład: „A mimo idąc u jrzał człowieka ślepego od narodzenia. I p ytali Go uczniowie Jego, mówiąc: M istrzu, któż zgrzeszył, ten czyli ro
dzice jego, iż się ślepym narodził? Odpowie
dział Jezus: ani ten zgrzeszył, ani rodzice jego, ale żeby się okazały spraw y Boże na nim “ (Jan 9, 1—7).
Lata żebrał ów ślepy, lata można było myśleć 0 przyczynie jego ślepoty i przypisyw ać ją n a
w et grzechowi, ale n ik t nie dociekł by przy
czyny jego kalectwa, tak jak i dziś nie do
cieknie przyczyny w ielu chorób. Jedno jednak jest pewne, że Pan Bóg n ad wieloma chorymi chce okazać spraw y Swe, objawić moc i chwałę Swoją.
Zam iast więc pow tarzać nieuzasadnione tw ierdzenia lub nauki czyjeś, choćby to był na przykład tak szeroko sławiony ewangelista Osborn, trzeba się n ajpierw samemu uciszyć, upokorzyć, aby słyszeć głos pomazania Onego Świętego w sercu swoim (1 Jan a 2, 20.27), i móc być użytecznym narzędziem w ręku Pana; a to bez rozgłosu, bez reklam y, z wdzięczną rado
ścią, że P an nasz j est Ten sam, K tóry był wczo
raj (przed wieki), K tóry jest dziś (od czasu przyjścia Swego na świat, aż do objęcia w ła
dzy nad światem, jako Król Pokoju), a Tenże pozostanie na wieki, wieczny i niezm ienny Bóg 1 Pan.
Ew angelista Osborn ta k tw ierdzi: „Ja sam kazałem Ewangelię od siedmiu lat, nim usły
szałem (od ewangelisty Branham a), że choroba jest od diabła. To odkrycie nadało nowy kie
run ek moim myślom; zacząłem szukać w Piś
mie. O dkryłem niektóre fakty, o których nigdy przedtem nie kazałem. N ajpierw zwróciło m oją uwagę to miejsce: „Wyszedłszy tedy szatan od oblicza Pańskiego, zaraził Ijoba w rzodem złym od stopy nogi jego, aż do w ierzchu głowy jego"
(Ijob 2, 7). A więc tu taj choroba była skutkiem działania szatana..."
Tak, rzeczywiście spraw ił to szatan osobi
ście, a naw et więcej jeszcze złego uczynił w ży
ciu Ijoba, lecz czy uczynił to z tego powodu, że choroba jest skutkiem grzechu? czy uczynił to samowolnie? Nigdy! Ponad tym wszystkim stoi wszechwładny Bóg, bez Jego przyzwolenia szatan nie może czynić co by chciał. Już dawno czyhał na Ijoba, lecz ten był ogrodzony, wszyst
ko co miał, było pod pieczą Bożą; szatan nie m iał żadnego przystępu do niego, aż do czasu, gdy Wszechmocny Pan pozwolił (dopuścił) na takie doświadczenie Ijoba, a uczynił to dla chw ały Swego Imienia, a też i dla upokorzenia szatana (jeśli w ogóle można myśleć o upoko
rzeniu szatana).
M I Ł O Ś Ć B
„A o mi.łości braterskiej nie trzeiba w am p i
sać, boście w y sami od Boga nauczeni, abyście miłowali jedni drugich" i(l Tesis. 4,9).
Każdy człowiek wie, iż istnieją różne rodza
je uczucia, które nazywa się miłością, a więc jest miłość rodzicielska, małżeńska, młodzień
cza i inne. Istnieje też wiole określeń, czym jest miłość. Może najbardziej trafn e byłoby określenie, iż miłość je st chęcią przysporzenia bliźniem u szczęścia i korzyści. Bo ta praw dzi
wa miłość nie szuka swoich rzeczy..."
(1 Kor. 13,5).
W przytoczonym na w stępie Słowie, pisze Apostoł Paw eł do Tessaloniczan o miłości b ra
terskiej, iż naw et uczyć ich o niej nie potrzeba, gdyż ich sam Pan Bóg nauczył jak żyć w praw dziwej, braterskiej miłości. Czy mógłby Apostoł w podobny sposób zwrócić się do wszystkich wierzących naszych dni i wydać takież świa
dectwo, naw et o takich, którzy jakby starali się podobać • Bogu przez uczęszczanie na nabo
żeństwa, ofiarność m aterialną i inne uczynki?
Takich przykładów m am y w Piśmie Świę
tym dużo. Chodzi tu o m ajestat Boży, o Jego kompetencję. Jeżeli więc w swojej krótko
wzroczności pozwolimy sobie na takie tw ier
dzenie, że „wszelka choroba jest od diabła", wielce tym uwłaczamy wszechwładzy Bożej. Od tego niech nas łaska Jego zachowa. A poselstwo Ewangelii, która przynosi i zdrowie dla ciała ludzkiego, nie powinno być w yjęte z całości Słowa, ale odwrotnie, powinno być podawane w całości, w raz z całą Ewangelią. Dlatego też z całą powagą i naciskiem musi podkreślać się przede wszystkim w ykupienie człowieka z mo
cy zła, i to w ykupienie całego człowieka, a więc:
ducha, duszy i ciała.
Chwała Bogu Najwyższemu za ten dar łaski — uzdrowienie przez w iarę w Jezusa Chrystusa. Ja sam zawdzięczam tem u darowi łaski Bożej, przedłużenie żywota mojego o 37 lat. H alleluja! A na koniec dodam, że śmiałem być świadkiem uzdrow ień przez w iarę i modli
tw ę w bardzo w ielu wypadkach.
K. K.
R A T E R S K A
Można było kiedyś widzieć w pewnej miejscowości zaledwie dwóch braci, a i to nie możliwe było niestety choćby o jednym z nich powiedzieć, aby był nauczony przez Boga miło
wać b rata swego. Niestety. Jest też i na świećie niemało rodzin w których widzieć można jak dzieci tych samych rodziców — nienawidzą się w zajem nie i ito tak, że starają się wzajem
nie sobie szkodzić. Aż do zbrodni niejedno
krotnie.
Pierwsza rodzina ludzka na świecie, nie była pod tym względem w yjątkiem . Bardzo też często i dziś, widzi się w w ielu rodzinach brak miłości. Jakże w ygląda ta spraw a wśród dzieci Bożych i jak wygląda w 'dobie dzisiejszej? a mowa jest przecież o rodzinie, która m a składać się wyłącznie z iludzi po
chodzących od jednego Ojca (Mat. 23, 9; Efez.
3, 14.15).
Czy Apostoł Paw eł mógłby wydać podobną opinię, jak o Tessalończykach, również o wszyst
kich innych wierzących jego czasów? Apo
stoł P io tr w swoim drugim liście powszech
10 C H R Z E Ś C I J A N I N N r 8-91 nym pisząc do wszystkich tych, którym Bo
ska moc wszystko co do żywota i do poboż
ności należy d a r o w a ł a . . (2 P iotra 1, 3) — a więc do dzieci Bożych, nie mógł powiedzieć jednak, iż nie potrzeba im pisać o miłości bra
terskiej. Raczej przeciwnie, gdyż pisząc o róż
nych cnotach chrześcijanina, m usiał pod dzia
łaniem Ducha Świętego napisać, by do poboż
ności p r z y d a l i b raterską miłość. Musiał więc widzieć jej niedostatek.
Nie o wszytkich też członkach zboru w Ko
ryncie, mógł Apostoł Paw eł powiedzieć ja k o Tessalończykach. Były więc wówczas, a może i dziś, tu i ówdzie, zbory nie mogące cieszyć się — jak Tessalończycy — tak ą piękną opi
nią: „Boście wy sami od Boga nauczeni, abyś
cie miłowali jedni drugich".
Na świecie, dzieci tych samych rodziców, zdolne są do zupełnej obojętności wzajemnej, a naw et do strasznej nienawiści. Czy podobna sytuacja może mieć miejsce w rodzinie Bożej?
Nie daj tego Boże. Wśród dzieci Bożych nie może mieć miejsca nie tylko nienawiść bra
terska, ale naw et brak miłości. Każdy bowiem narodzony z Ducha Świętego (Jan 3,5; Tyt.
3.5) — jest praw dziw ym dzieckiem Bożym, bywa też prowadzony Duchems Bożym (Rzym.
8.14) i dany jest m u d ar miłości Bożej (Rzym.
5.5), a je st to najwyższy i wieczny rodzaj mi
łości (1 Kor. 13,13). Taki wierzący jest uzdol
niony do wykonania przykazania P ana Jezusa:
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się spo
łecznie miłowali..." (Jan 13,34).
Jak więc możnaby w ytłum aczyć powód po
w stania takiej sytuacji w zborze dzieci Bo
żych, w którym wśród jego członków możnaby widzieć brak braterskiej i wzajemnej miłości?
Jeśliby więc taki sm utny stan dał się gdzie
kolwiek zauważyć, to znaczy, gdzie możnaby zobaczyć b rak tej miłości, która nigdy nie ustaje — tam widocznie wydarzyło się to, iż członkami Zboru stali się ludzie nieodrodzeni;
w takim1 bowiem stanie nie mogą być prow a
dzeni Duchem Bożym, i są — jak ich Apostoł Paweł nazywał — „cielesnymi" (1 Kor. 3,1—3)
Narodzony z Boga bowiem „nie m iłuje świa
ta ani tych rzeczy, które są na świecie" (1 Jan a 2.15), ale „Duchem spraw y ciało um artw ia", aby żyć. (Rzym. 8,13). Umartwia więc „...człon
ki swe, któ re są na ziemi: wszeteczeństwo, nie
czystość, namiętność, złą pożądliwość i łakom
stwo, które jest bałwochwalstwem" (Kol. 3,5).
Nieodrodzonego zaś w abi ten , świat z jego przyjemnościami, którym on oprzeć się nie może, i uspraw iedliw ia w takim stanie swą miłość do rzeczy świeckich, że to są rzeczy mo
dne," naukowe, nieszkodliwe, historyczne, że jest to kw estia gustu, postępowości itp. itp.
Między odrodzonym z Ducha Świętego a nieodrodzonym — istnieje zasadnicza różni
ca w pojm owaniu spraw y naśladowania Pana i Zbawiciela naszego — Jezusa Chrystusa.
Pierw szy stara się jak najwięcej i najczęściej myśleć o tym, co je st w górze, rozmiłowany jest w Słowie Bożym, w którym znajduje sło
dycz i gotów jest o nim rozmyślać we dnie i iw nocy (Ps. 2,2; Kol. 3,2). Drugi zaś myśli przede wszystkim o tym , co ziemskie (Rzym. 8,.
5 — pierwsza połowa wiersza; 1 Kor. 2,14) i nie zrozumiewa treści Słowa Bożego. Taki często powiada; „czytam w prawdzie Biblię, ale nic szczególnego dla siebie w niej nie znajduję (albo zbyt mało)" i raczej szuka innych ksią
żek, które uważa za bardziej dla siebie odpo
w iednie i mądrzejsze. I nic dziwnego, iż tak się dzieje, gdyż jak mówi Słowo: „...ciało po
żąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału; a te rzeczy są sobie przeciwne-..“
(Gal. 5,17). Dlatego też z takim stanem nie może się pogodzić dziecko Boże, bo i Bóg jest tem u przeciwny (Rzym. 8, 7). Stąd też cielesny, to jest z nazw y tylko chrześcijanin, nie mo
że praw dziw ie miłować tych, którzy narodze
ni są z Ducha Świętego (Gal. 4,29).
N atom iast wszyscy ci, którzy ,,... przez je
dnego Ducha w jedno ciało ochrzczeni", gdzie by nie znajdowali się — zawsze potrafią je
den drugiego zrozumieć, szanować, a co n aj
ważniejsze potrafią wzajemnie miłować się.
Nie przeszkadza im przytem przynależność do różnych ugrupow ań religijnych, podobnie jak i P anu Jezusowi nie były przeszkodą ściany i drzwi, gdy pragnął obcować ze swymi umiło
w anym i uczniami po Swym zm artw ychw sta
niu.
Wszyscy, którzy niczego bardziej nie lękają się niż grzechu, i niczego bardziej nie m iłują niż P ana Boga i Zbawiciela swego, potrafią wzajem nie się miłować i razem chodzić pod sztandarem miłości Bożej. (Pieśń nad Pieśnia
mi 2,4)-
Karol Szałomski
„Stądci poznają wszyscy, żeście uczniami Moimi, je ś li m iłość m ieć będziecie jedni przeciw ko drugim” ( jan 13, 35)
REFORMACJA W POLSCE
Garść refleksji po w y s ta w ie pam iątek z dziejów reform acji u j P olsce
głosił kler katolicki; był to ruch odrotlzeńezy czysto polski, któremu potężna fala reformacyjna w krajach zachodnich usłużyła (pewną pomocą, ale w jaki sposób?
Oto uchodźcy z tych krajów, prześladowani za w iarę w ojczyźnie, znajdując schronienie n a gościnnej pol
skiej ziem i, zasilali szeregi niezbyt licznych polskich kaznodziejów. A i to byli to częściej Czesi, jak Niem cy.
I otóż obecnie, dla upam iętnienia 400-letniej rocz
nicy zgonu najw ybitniejszego bodaj przedstawiciela polskiej reformacji, i organizatora Kościoła Reformo
wanego — Jana Łaskiego, została w W arszawie urzą
dzona w ystaw a pod nazwą: Reformacja w Polsce.
Inicjatorem w ystaw y i jej gospodarzem był ks. Jan N iew ieczerzał, Superintendent K ościoła Reform owane
go. Autorem i realizatorem scenariusza w ystaw y był ks.
dr Witold Benedyktowiez. W ystawa była wydarzeniem w życiu kulturalnym stolicy i pożyteczną poglądową lekcją historii Kościoła — dla członków Kościołów pro
testanckich.
Sam fakt zorganizowania jej przez Kościół Refor
m owany, jest chlubnym podtrzymaniem długiej tra
dycji tego Kościoła, którego przedstawiciele zaliczali się do elity kulturalnej naszego kraju, i niem ały w kład do kultury polskiej w nieśli.
Ks. Jan N iew ieczerzał w taki sposób w ypow iedział się na tem at w ystaw y, w w yw iadzie zam ieszczonym w m ies. „Jednota“ (nr 5 1960): „Każdy jubileusz jest w łaściw ie pretekstem do rzeczy o w iele ważniejszej.
W tym przypadku chodzi o zagadnienie kontynuacji którzy na naszej ziem i (podnieśli sw ój głos w obronie j rozwoju m yśli reform acyjnej w naszym kraju, a w ięc ginącego w ciem nocie narodu, jak i w obronie Słowa
Bożego zamkniętego dla Polaków pod osłoną ludzkich, w ym yślnych obrzędów, dogm atów i nauk teologicz
nych, nie m ających z Panem Jezusem nic wspólnego, poza nazwą oczywiście, a i to n ie zawsze.
W ten sposób Iprzyszło do głosu przed czterystu laty, w ołanie o czystą Ewangelię i oczyszczenie Kościoła z narosłych, ludzkich, niezgodnych ze Słow em Bożym różnych naleciałości. Pow stał ruch duchowej natury, nazwany powszechnie Reformacją. Nie każdy też z na
szych braci i sióstr w ie o tym, że w naszym kraju sprawa głoszenia Ewangelii była podniesiona już przed czterema wiekam i; że była ruchem bardzo gorącym i poruszającym w iększą część ówczesnego w olnego spo
łeczeństw a, natom iast iż prawie n ie dotarła do nasze
go ludu. Jak pisze historyk, prof. dr O. Bartel: „W w ie
lu krajach zachodniej Europy reform acja była na ogół zjaw iskiem m asowym , objęła wszystkie klasy społecz
ne, w Polsce zaś znalazła ona zw olenników wśród m ieszczaństwa i szlachty, a prawie n ie poruszyła lu
du." (z art. „Reformacja w Polsce i jej w kład do na
szej kultury" — JEDNOTA, nr 7/1960). Pomimo, iż re
formacja nie zdołała dotrzeć do całego narodu nasze
go, siła i św iatło Ew angelii jest tak m ocne, i niesie z sobą tak w ielkie błogosław ieństw o Boże, że w łaśnie ten okres w naszych dziejach nazwano „złotym w ie
kiem".
Na koniec podkreślić jeszcze należy, iż reformacja w Polsce n ie była prądem niem ieckim , jak to chętnie
nie tyle o skw itow anie pew nych faktów historycznych uroczystą akademią, ile o zaznajom ienie w sposób przy
stępny społeczeństw a protestanckiego i nieprotestanc- kiego z w kładem i dorobkiem tego ruchu w życiu na
szego narodu".
A teraz co do sam ej w ystaw y. Jak wspomniano m ie
ściła się ona w lokalu w arszawskiej parafii ewang. re
form owanej (obok znanej nam w szystkim św iątyni Kość. Reform owanego, w której i my zgromadzamy
N a si b racia z ciek a w o ścią oglądają ek sp on aty.
P ie r w sz y z p raw ej br. St. K rak iew iez, drugi — br. J. H uk;
za n im i: br. J. Sacew icz i br. T. M aksym ow icz D la każdego chrześci
janina ewangelicznego nie jest sprawą oboję
tną zbaw ienie rodziny, życie w ieczne najbliż
szych. Sami zbawieni przez słuchanie Słowa Bożego, które przypro
wadziło nas do Krzyża, wiem y dobrze, że naj
w ażniejszą sprawą jest podanie człowiekowi czystej Ew angelii. W ie
my też, że naród polski w bardzo m ałym stop
niu poznał Słowo Boże, , jakkolw iek obchodzimy K s. Sup. 3. N iew iecz erza ł p rze
m aw ia n a o tw a rciu W y sta w y już M illenium, czyli 1000-lecie powstania Państwa Polskiego, jak m ówią jedni, a 1000-lecie katoli
cyzmu w Polsce, jak m ówi Kościół rzymsko-katolicki, utożsamiając fakt „chrztu Polski" z przyjęciem chrze
ścijaństw a i powstania państwa.
Łatwo jest powiedzieć: nasz naród jest katolicki.
Trudno jest powiedzieć: nasz naród jest chrześcijański.
A to n ie jest to samo, niestety!
Nie inaczej sądzili i czuli przed w iekam i m ężowie,