• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1960, nr 6-7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1960, nr 6-7"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A - Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E - J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Id ź c ie te d y i c z y ń c ie u c z n ia m i w s z y s tk ie n a ro d y , c h rz c zą c je w im ię O jca, i S y n a , i D u c h a Ś w ię te g o

E w . S w . M a t. 28. 19

„ A lb o w ie m n ie w s ty d z ę się z a E w a n g e lię C h r y s tu s o ­ w ą , p o n ie w a ż j e s t m o c ą B o żą k u z b a w ie n iu k a ż d e m u w ie r z ą c e m u

R zym . 1, 18

Rok założenia 1829 Warszaw?, c z e r w i e c - l i p i e c 1860 flr 6 -7

T re ś ć n u m e r u : Iz a liś c ie w z ię li D u c h a Ś w ię te g o u w ie r z y w s z y — O czy szczajcie d u s z e w a s z e — C h r y s tu s u m iło w a ł K o śc ió ł — S a la m o d litw y b u d o w a n a d la je d n e j d u s z y — P o w o ła n ie i k w a lif i­

k a c je k a z n o d z ie ji — P ię ć d z ie s ią t la t p r a c y e w a n g e lic z n e j n a Ś lą s k u C ie s z y ń s k im — R o cz­

n ic a w Z b o rz e w a p ie n n ic k im — P ię t n a s t o le c i e Z b o ru o ls z ty ń s k ie g o — U ro c z y sto ść d z ie ­ cięc a w e W ro c ła w iu — Z ż a ło b n e j k a r t y — K r o n ik a — O d p o w ie d z i r e d a k c ji.

„IZALIŚCIE WZIĘLI DUCHA ŚWIĘTEGO UWIERZYWSZY?”

W ten sposób Apostoł Paw eł zapytał niegdyś wierzących w Efezie (Dz. Ap. 19,2)... Tenże Apostoł zapytuje i nas wszystkich obecnie w ie­

rzących: „...Izaliście wzięli Ducha Świętego uwierzywszy?“ Słowo Boże wskazuje nam g ru ­ pę ludzi, którzy byli wierzącymi, a jednak Du­

cha Świętego nie mieli, a naw et „ani słyszeli, jeśli jest Duch Święty..."

Widzimy, że ci ludzie byli ochrzczeni w wo­

dzie: „w chrzest Janow y", a jednak zrozumieli (w. 4) jaka była różnica pomiędzy chrztem J a ­ nowym i Chrystusowym. „A usłyszawszy to, ochrzczeni są w imię Pana Jezusowe..." To jest w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego... (Mat.

28,19).

R ezultatem posłuszeństwa Słowu Bożemu było to, że: „...zstąpił na nie Duch Święty..."

„A było wszystkich mężów około dwunastu..."

Moi drodzy bracia i siostry w Panu! Ja wiem, że jesteście wierzącymi, jesteście ochrzczeni, jako dorośli na zapieczętowanie wyznania w ia­

ry waszej. Jesteście członkami Zboru i uczestni­

kami Stołu Pańskiego, ale spytajm y samych siebie, czy jesteśmy napełnieni Duchem Świę­

tym?

To jest dla nas, jako dla oblubienicy Chrys­

tusowej bardzo ważne, konieczne i niezbędne.

Słowo Boże mówi wyraźnie do tych, którzy uwierzyli: „Jesteście zapieczętowani Duchem

Dz. Ap. 19,2 Św iętym obiecanym, który jest zadatkiem dzie­

dzictwa naszego, na w ykupienie nabytej w łas­

ności, ku chwale sławy Jego" (Efez. 1,13.14).

Owe niem ądre panny z przypowieści Pana Jezusa (Mat. 15, 1— 13) były odrzucone tylko dla tego, że nie m iały oleju, to jest Ducha Świętego. Wszystko poza tym miały, i do jed ­ nej spólnoty należały, lecz nie były godne wejść na wesele. Drzwi przed nim i zamknęły się na zawsze. Bo Pan rzekł: „Zaprawdę po­

w iadam wam, nie znam was..." Nie pomoże wołanie i pukanie, On rzecze: „Nie znam was...“

Apostoł Paw eł mówi: „Kto Ducha C hrystu­

sowego nie ma, ten. nie jest Jego..." Czy jesteśm y zapieczętowani Duchem Świętym?

„...Izaliście wzięli Ducha Świętego uw ie­

rzywszy?"

Pam iętajm y, że jesteśm y sami odpowiedzial­

ni: za nasze życie bezowocne, za nasze otocze­

nie, w którym znajdujem y się (Efez. 3, 7— 12), za nasz Zbór, za nasze rodziny. Bez Ducha Świętego jesteśmy jak owe kości suche. Mamy imię żyjących, z nazwy prawdziwych chrześci­

jan reprezentujem y, ale ludzie nie widzą w nas niejednokrotnie prawdziwego światła, skutecz­

nej w iary i czynnej miłości. „Masz imię, że

żyjesz, aleś jest umarły..."

(2)

Oswald Smith pisze na jednym miejscu: „Ja nigdy nie pójdę naprzód w moim życiu ducho­

wym, jeżeli nie przestanę szukać darów i owo­

ców pomimo, iż nie przyjąłem Ducha Świę­

tego. Duch Święty sam, gdy zamieszka w nas, uwidoczni dary i owoce.“

Duch Święty objawił się światu w dniu Pięć­

dziesiątnicy i pozostaje na ziemi do czasu zu­

pełnego przygotowania Oblubienicy C hrystuso­

wi, to jest do czasu całkowitego uzupełnienia Kościoła Bożego.

On Duch Święty powołuje Zbór do życia — On odradza, uświęca i rozdziela dary i upięk­

sza (obdarza) owocami swoich wiernych. (Gal.

5, 22).

Bez Ducha Świętego człowiek nie może wy­

konywać sprawiedliwości Bożej i żyć po Bo­

żemu. Nie może być praw dziw ym sługą Bo­

żym, a więc i przełożonym Zboru. Jeżeli ludzie obrali sobie za przełożonego człowieka, to lu­

dzie go odrzucą, gdy tylko nie wykona ludz­

kiej woli. Jeżeli przełożonych nie w ybrał Duch Święty, wówczas niejednokrotnie okazują się oni „...wilkami okrutnym i, którzy trzodzie fol­

gować nie będą" (Dz. Ap. 20, 29).

Bez Ducha Świętego nikt nie zdoła chodzić

z Bogiem, jak chodził Enoch, Noe, Symeon i im podobni w ierni słudzy. W dzień zły (w trudnościach) — nie dochowują wierności P a ­ nu, są słabi, gorszą się i odpadają od Zboru.

Więcej m iłują świat i światowe życie, niż P a­

na, którem u przyrzekli wierność, oglądają się za pożądliwością ciała, jak żona Lota za sta­

rym domem.

Do nas wszystkich Apostoł Paw eł apeluje:

„Izaliście wzięli Ducha Świętego uwierzywszy? “ Jeżeli otrzym aliśm y Ducha Świętego i zapie- czętowaniśmy Nim, to nie zasm ucajm y Go.

Tylko ci „...którzykolwiek Duchem Bożym p ro ­ wadzeni, ci są synami Bożymi."

Dla tych, którzy nie otrzym ali Ducha Św ię­

tego jest jedna rada: — niech proszą w pokor­

nej modlitwie: 1. o przebaczenie i oczyszczenie grzechów (1 Jan a 1, 8— 10); 2. o oddanie swego życia na ofiarę Bogu (Rzym. 12, 4); 3. o moc dla życia w edług wskazówek Słowa Bpżego, jak mówi Jezus: „Jeśli Mnie kto miłuje, Sło­

wo Moje zachowywać będzie i Ojciec Mój um i­

łuje go, i do niego przyjdziem y, a mieszkanie u niego uczynimy..." (Jan 14, 23).

K. Najmałowski

OCZYSZCZAJCIE DUSZE WASZE

„O c z y s z c z a ją c d u s z e w a sze w p o s łu s z e ń s tw ie p r a w d y p r z e z D u c h a Ś w ię te g o k u n ie o b łu d n e j b r a t e r s k i e j m iło ś c i, z c z y s te g o serca je d n i d r u g ic h m iłu jc ie u p r z e jm ie ...”

Słowa te — to apel Apostoła P iotra do dzieci Bożych, aby zwróciły baczną uw agę na swój duchowy stan! Jest to bodaj jedyne miejsce Słowa Bożego, w którym wspomina się o oczy­

szczaniu duszy. W ydaje się to dziwne, że Duch Święty pobudzał Apostoła P iotra do napisa­

nia takich słów, iż sami w ierzący powinni oczyszczać dusze swoje, a przecież oczyszcze­

nie nasze zależne jest od K rw i C hrystusa P a­

na, przez którą staliśmy się członkami Jego Ko­

ścioła! A jednak ta czynność, która sięga aż do duszy człowieka, uzależniona jest od samego człowieka!

Jezus Chrystus ostrzegał uczniów Swoich, aby nie zanieczyścili się „kwasem faryzejskim ", to jest „nauką Faryzeuszów i Saduceuszów"

(Mat. 16, 6.12), a Ewangelista Łukasz zanoto-

(1 P io tr a 1,22.23)

w ał w yjaśnienie Pana Jezusa, że kwasem tym jest obłuda (Łuk 12, 1). Otóż kwas ten jest, jak grzybek drożdżowy, który w „ciepłym" ser­

cu człowieka pomyślnie rozw ija się i zakwasza całe jego życie! Popatrzm y na faryzeuszów, jak kwas ten zakwasił cały ich w ew nętrzny stan, a przepisowa szata przykryw ała ich ciało, aby to co działo się w ew nątrz, nie było w i­

dzialne na zewnątrz! W tym właśnie jest moc obłudy! W ierzenie ich nie było szczere, modli­

tw y ich czynione były tylko n a pokaz na ro­

gach ulic i w miejscach ruchliwych, aby ich ludzie widzieli i przez to dobrze o nich myśleli!

Biedni zaś i nieświadomi ludzie wierzyli pozo­

rom i uważali ich za bardzo pobożnych i gor­

liwych służebników Bożych. A przecież w tym

samym czasie faryzeusze byli śm iertelnym i

(3)

wrogami Chrystusa Pana! Taka jest moc i re­

zultat obłudy!

W tekście przytoczonym na w stępie słyszy­

my, że Apostoł P iotr wzywa nas do posłuszeń­

stwa Duchowi Świętemu, nieobłudnej miłości, czystości serca i uprzejmości. Zechciejmy z Bo­

żą pomocą zastanowić się nad tym słowem Bożym, jakie ono ma znaczenie dla nas w ży­

ciu naszym.

Posłuszeństwo w Duchu Świętym. Bez posłu­

szeństwa służyć Bogu nie można! Pozorne po­

słuszeństwo nie jest posłuszeństwem, a zalicza się do obłudy. Źródłem posłuszeństwa jest ser­

ce odrodzone przez Ducha Świętego. Tylko ser­

ce napełnione Duchem Świętym potrafi być Bogu posłuszne całkowicie. Człowiek cielesny, nie odrodzony może być tylko bardzo religij­

ny, może być gorliwym czcicielem obrzędów, ale jeśli nie ma w sercu swoim prawdziwej miłości ku Bogu, to jego posłuszeństwo jest częściowe, a horyzont jego życia duchowego jest bardzo wąski! Przychodzi chwila, gdy za­

trzym uje się i nie idzie dalej, a dlaczego? dla­

tego, że jedynie Duch Boży oczyszcza duszę człowieka od wszelkiego oporu wewnętrznego!

Możemy zrozumieć jak wielkie znaczenie miały wskazówki Jezusa Chrystusa dla Niko­

dema: „Kto się nie narodzi na nowo, nie może oglądać królestwa Bożego." Rozumiemy też Apostoła Pawła, gdy mówi (w 1 Kor. 13, 3):

„...choćbym wynałożył na żywność ubogim wszystkę majętność moją i choćbym w ydał ciało moje, abym był spalony, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże..." Dziwne, że Apostoł Paw eł w liście swoim do wierzących mówi nie o nich, ale o sobie! On po prostu mierzy swój stan duchowy. Tak powinien czy­

nić przy czytaniu Słowa Bożego każdy czło­

wiek. Przyrów naj to do siebie.

Ale cóż z tych słów wynika? W ynika to, że można tak pięknie służyć bliźniem u lub Bo­

gu, ale czynić to bez prawdziwej miłości, jako

„obrządek" czy obowiązek, być religijnym człowiekiem, ale tylko na pozór. Takie życie wypływa z innego źródła, ale nie pochodzi ono od Ducha Świętego. Kto nie ma Bożej miłości, nie może być i posłusznym; jedno z drugim jest ściśle związane!

Sam Apostoł P iotr zanieczyścił się tym kw a­

sem, uległ ludziom, którym zaczął „dogadzać", ale niestety! nie mógł w tedy podobać się Bo­

gu! W liście do Galatów czytamy (w 2, 1— 16), że naw et i Barnabasz uległ tej obłudzie, i kwas ten zanieczyścił ich serca, ale napomnienie

Apostoła Paw ła poskutkowało i oczyścili oni dusze swoje od tego grzechu. Kto jest prze­

siąknięty tym kwasem, ten potrafi myśleć jed­

no, a mówić drugie! W oczy m iłuje i pochle­

bia, a za oczy potępia i posądza; dogadza i ży­

dom i poganom! Owszem wiemy, że Apostoł P io tr był w kłopocie, bo nie mógł pogodzić w życiu swoim Zakonu Mojżeszowego i Ewan­

gelii Chrystusowej, dlatego jakiś czas był w duchowej rozterce i niepewności, ale napom­

nienie Apostoła Paw ła było dostateczne dla nich, aby znowu zaczęli prosto chodzić drogą Bożą. Jakże miło i pouczająco brzm ią słowa Apostoła P iotra zwrócone do Apostoła Paw ła (w 2 liście 3, 15): „m iły b rat Paw eł". A jak my nazywam y tych braci, którzy zwracają nam uwagę na popełniane błędy? Jeśli b untu­

jem y się — jak to niektórzy nieraz czynią — i nie przyjm ujem y wcale żadnych uwag do serca dla popraw y (pokuty), rezultatem tego będzie upadek duchowy błądzącego!

Oczyśćmy dusze nasze od tego niedobrego uczucia i nie gniewajm y się na tych, którzy może przewrócili dzban serca naszego z tym płynem; uznajm y tych ludzi za najlepszych naszych przyjaciół i nabierzm y do naczynia naszego czystej, żywej wody! Niechaj obraz Syna Bożego odzwierciedla się w w ew nętrznym człowieku naszym; Jego skromność, posłuszeń­

stwo i czystość niech przejaw i się na twarz;/

naszej w pełnym szczęściu i zadowoleniu. M iej­

my tylko jedną szatę i jedną tw arz — i na codzień, i od święta! Życie nasze niechaj pły­

nie z czystego źródła Ducha Bożego; niechaj będzie przyjem ne Bogu, a nasze życie niechaj płynie w posłuszeństwie Jem u na każdy dzień!

Nieobłudna miłość. Jezus Chrystus umiłował grzeszników i chciał z nim i mieć społeczność;

miłością Swoją zdobywał ich i Jego błogosła­

wione słowa, wypowiedziane z miłością i miło­

sierdziem, tw orzyły cuda w sercu grzesznika;

człowiek, który słuchał, przyjął je do serca — decydował: „nie będą więcej grzeszył". Jak Zacheusz powiedział: „Oto połowę majętności moich dam ubogim, Panie, a jeślim kogo w czym podszedł, oddam w czwórnasób" (Łuk.

19, 8). I dlatego Jezusa Chrystusa nazywali:

„Przyjacielem grzeszników". A grzesznicy n aj­

więcej m iłują Jezusa Chrystusa właśnie za to, że On przebaczył im wszystko i przyjął ich do Siebie!

Kto nie ma miłości Bożej w sercu swoim,

ten nie może miłować; a jeśli i m iłuje to tylko

wybrańców, i w sposób cielesny; miłość taka

(4)

je st doczesna i często niewłaściwa, i jakże czę­

sto przy najm niejszym dotknięciu — znika bez śladu! Niewłaściwa miłość, którą można by nazwać nieuświęconą, jest doczesna i zmienna, wyrachowana i bez wszelkiego poświęcenia, a prawdziwa miłość, która jest przesiąknięta mocą Bożą, jest miłością wielkiego poświęcenia, silniejsza nad piekło i śmierć! Taką miłością nacechowani byli pierw si chrześcijanie i jej mocą zwyciężali moc ciemności i zła! Do takiej w łaśnie miłości powinien powrócić Kościół Bo­

ży, gdyż stracił ją na manowcach świeckiego życia bez Ducha Bożego! (Obj. 2, 4). Jedynie Bóg może ją wrócić człowiekowi, i wlać ją w serce przez Ducha Świętego! A kto ma taką miłość w sercu swoim, ten przejaw ia ją w swoim ustosunkowaniu się do bliźnich. Ozna­

ką jej jest to, że jeśli kto nie um ie i nie może przebaczać przew inień bliźnim swoim, ten i nie ma żadnej miłości Bożej w sobie, a kto prze­

bacza i pokrywa na zawsze, ten ma te dosko­

nale uczucia Boże w sercu swoim, uczucia do­

broci i łagodności Bożej. Miłość ta przychodzi tylko wraz z odrodzeniem, to jest ta tajem nica Boża, której nie znał Nikodem, poznał jednak później i zmieniła ona jego życie całkowicie!

Ta miłość oświeca oczy człowieka, podnosi opu­

szczoną tw arz a oczy jego patrzą prosto i jas­

no! Przyjem nie jest przebywać z nim i jemu :ze wszystkimi jest dobrze. Słońce spraw iedli­

wości oświeca całe jego życie; czuje się on szczęśliwy zawsze niezależnie od swojego m a­

terialnego stanu i położenia w tym świecie.

Tc szczęście, które on posiada w sercu swoim promieniować będzie na innych, którzy odczu­

ją to i zapragną społeczności z nim, natom iast od ludzi ponurych, z opuszczonymi tw arzam i ku ziemi, uciekać będą jak od chłodu i słoty!

Tacy ludzie wyglądają, jakby stracili skarb i wiecznie szukają a nie mogą odnaleźć. P raw ­ dziwe dziecko Boże odnalazło czego pragnęło i serce jego zaspokojone zostało na zawsze!

Ono przebywa w gospodzie, a nie leży już na rozdrożu; nie b łą k a-się bez końca, gdyż ma dobrego Opiekuna — Jezusa, i dobry, bogaty dom — Kościół Boży!

Dalszą oznaką miłości Bożej jest praw idło­

w e zrozumienie innego człowieka w świetle Słowa Bożego. Niektórzy rozum ieją miłość Bo­

żą jako „lulanie" płaczącego dziecka, którem u jakoby wszystko trzeba dać, aby tylko nie p ła ­ kało! Boża miłość jest zupełnie inna; trzeba powiedzieć człowiekowi praw dę i czasami gorz­

ką prawdę, ale w tonie i uczuciu miłości Bo­

żej; i nie jest to zaprzestanie miłowania go!

Właśnie taka jest doskonała, ćwicząca i nau­

czająca nas miłość Boża-! Chrystus Pan uczy nas: „...powiedz jem u ... a gdy nie usłucha ciebie weź świadków i znowu powiedz jem u ...

a gdy nie usłucha ciebie, w tedy powinien po­

nieść konsekwencje nieposłuszeństwa! To jest charakter miłości Chrystusowej!

Apostoł Paweł, mąż pełen miłości Bożej, pi­

sze w listach swoich do podobnych nam w ie­

rzących, że „jeśli kto nie chce pracować, nie- chajże też nie je “ (2 Tess. 3, 10— 12); czy zn a­

czy to, że on nie m iał miłości Bożej do tych, co próżnowali? Wcale nie, on w łaśnie miał praw dziw ą miłość Bożą i nie chciał, aby na lud Boży w kładane było niepotrzebne jarzm o i ciężar, ale aby każdy człowiek poczuwał się do obowiązków i nie był ciężarem dla społe­

czeństwa! O! na pewno h u ltaje i próżniaki moc­

no się na niego obrazili i na pewno posądzili go, że nie ma on miłości Bożej, i może nie chcieli słuchać jego nauczania! Zdrowa m i­

łość jest pracow ita i nie pozwoli sobie na w y ­ korzystanie cudzej pracy, szczerości i dobrotli­

wości, bo jest to grzechem równoznacznym z kradzieżą cudzego mienia!

Miłość Boża jest również i skromna; nie lubi rozgłosu i reklam y swojej świętości, doskona­

łości i ofiarności; Duch Chrystusowy jest w łaś­

nie taki, bo tylko co fałszywe potrzebuje wiel­

kich reklam i zachęt, ale co prawdziwie Boże jest zawsze ubrane w skrom ne szaty, utkane pracow itym i rękom a od góry aż do dołu! Wie­

my i to, że Jezus Chrystus w wielu wypadkach nie chciał odpowiadać na postawione Mu py­

tania, ale gdy odpowiadał — mówił prawdę!

Będziemy się uczyć tej wielkiej sztuki dosko­

nałości w praw dziw ej, skromnej miłości Bo­

żej; żyć między sobą w takim duchu i takim zrozumieniu!

Czyste i uprzejm e serce. Jest to fundam ent życia naszego duchowego. Jeśli źródło w ydaje m ętną wodę, to przyczyna jest nie w wodzie, ale w dnie, które jest zanieczyszczone, zamu­

lone, i zanieczyszcza wodę czystą! Wiemy, że jedynie K rew Jezusa Chrystusa oczyszcza ser­

ce człowieka (Żyd. 9, 14); oczyszczone sumie­

nie, to jasne oczy człowieka; w tedy człowiek czuje się bardzo dobrze wśród innych, nic nie odpycha od tej społeczności, jest wolny od cię­

żaru swego serca, sumienie jego jest w po­

rządku, winy jego pokryte i życie uregulo­

wane i przed Bogiem, i przed ludźmi! Ale nim

(5)

K rew Jezusa Chrystusa zgładzi ten grzech i zdejmie ciężar, człowiek musi nawrócić się!

Pierwsze jest — słuchanie Słowa Bożego (Jan 15, 3; Efez. 5, 26). Kto nie przyjm uje Słowa Bożego, które porusza jego sumienie, nigdy nie dozna na sobie tej odradzającej i oczyszczającej mocy, i nie odczuje w życiu swoim tej prawdziwej duchowej wolności i szczęścia! I dlatego Apostoł Paw eł pisze:

„Przetoż jako mówi Duch Święty: Dziś jeśli­

byście głos Jego usłyszeli, nie zatwardzajcie serc waszych..." (Żyd. 3, 7.8.15; 4 7); błogosła­

wiony człowiek, który zrozumiał tę tajem nicę życia duchowego i przyjm uje Słowo Boże! Ten zwycięży wszystko i odziedziczy wszystko!

A jeśliby życie jego poszło drogą tru d u i bo­

leści, i w tedy nie straci Bożego pokoju i rów ­ nowagi, i ostoi się!

Niektórzy chowają na dnie życia swojego wiele rzeczy niepożądanych, a gdy ktoś do ich źródła wrzuci kam ień — w ypływ ają w tedy na wierzch różne spory, nieporozumienia, rozcza­

rowania, gorycze i smutek, który jak mgła za­

słania oczy wszystkim. W tedy zaczynają mi­

łować wszystkich inaczej, zaczynają unikać społeczności, a naw et zaczynają ich uważać za swoich wrogów!

Co się stało? Oto co od dawna ukryw ało się w sercu na dnie i pokryte było mułem, wy­

płynęło na powierzchnię, kam ień poruszył to z dna! Pan dopuścił, aby to przeżycie otwo­

rzyło tobie oczy, że powinieneś oczyścić serce swoje od kwasu. Zamulone życie pełne nie­

snasek i goryczy. Trzeba wielkiego wysiłku dla zwycięstwa. Apostoł Paw eł mówi o tej pracy: „...znowu z boleścią rodzę" (Gal. 4, 19), Bez wewnętrznego w strząsu duchowego nie można zwyciężyć siebie samego! Mówimy i mo­

dlimy się „odpuść nam winy nasze, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom", tak nam, jak i my im!

Jest w niemieckim języku pieśń o takiej mniej więcej treści: „Daj nam serce podobne do Twojego". O! jakież to wielkie bogactwo mieć takie serce, jakie miał Jezus Chrystus, a przecież takie serce obiecał Bóg dać ludowi Swemu. (Jer. 24, 7; 31, 33; Żyd. 10, 16). I Bóg czyni te cuda, ale tylko tym, którzy o to pro­

szą! Żadne ludzkie wysiłki uczynić tego nie mogą!

Otrzymaliśmy od pierwszego Adama i m atki naszej Ewy, zepsuty charakter; powinniśmy

otrzymać i od drugiego Adama — Jezusa Chrystusa, nowy charakter, nazyw any w Bi­

blii „sercem". Nowe serce otrzym ywali wszys­

cy grzesznicy, którzy przychodzili do Niego, gdy Pan mieczem Słowa Swojego przeciął ich pierś i dokonał tej operacji: — dał im nowe, uprzejm e serce! To samo czyni On i dzisiaj tym, którzy do Niego przychodzą z taką go­

rącą potrzebą duszy!

W tedy ci odrodzeni, z nowym sercem, mówią wraz z Apostołem Pawłem : „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie posila" (Gal. 4, 13).

Nie jest dla nich przeszkodą żaden człowiek w postępowaniu za Panem ; widzą w każdym takiego samego człowieku, życzyć mu będą, jak sobie, wszystkiego najlepszego M iłują bliź­

nich ze wszystkim i ich słabościami, a miłość ku nim jest tak wielka, jak sługi Bożego — Mojżesza, który wolał cierpieć z narodem Bo­

żym, niż korzystać z egipskich rozkoszy i sła­

wy.

A więc? a więc będziemy sługami Jezusa Chrystusa i z zadowoleniem przepaszemy się i będziemy służyć braciom naszym!

I S. Waszkiewicz

Moc z Wysokości

U ka zała się ju ż w p rze k ła d z ie p o lsk im , k sią żk a p o d p o w y ż s z y m t y t u ł e m , znan ego e w a n g e lis ty k a n a d y js k ie g o , dra O sw alda J. S m i t h a . ,T łu m a c ze n ia z j ę z y k a a n g ie ls k ie ­ go d o ko n a ł dr W ito ld B e n e d y k to w ic z , p a ­ sto r K ościoła M e to d y s ty c z n e g o w W arszaw ie.

A u to r k sią żk i, s ę d z iw y sług a E w a n g elii, d zie ­ li się z c z y te ln ik ie m p r ze ż y c ia m i o so b isty m i i in n y c h ch rześcija n , oraz s w o im i po gląd am i na p o d sta w o w ą s p ra w ę d u ch o w eg o życia i p ra cy słu g i B ożego, ja k ą je s t n a p ełn ien ie D u c h e m Ś w ię ty m . D r O sw a łd S m ith p o d k r e ­ śla w ag ę te j s p r a w y i k o n ie c zn o ść o so b iste­

go d o życia p r z e z ka żd e dziecko B oże, n a p e ł­

n ie n ia M ocą z W y so k o śc i, ja k o w a r u n k u s k u ­ teczn e g o opo w ia da nia E w a n g elii C h ry stu so ­ w e j i ży c ia z B o g iem . K sią żk a ta zo sta n ie ro zesła na do Z b o ró w Kościoła., po c z y m za ­ m ó w ie n ia n a w ię k sz ą ilość e g z e m p la r zy n a ­ le ż y n a d syła ć do P r e z y d iu m R a d y Kościoła.

C ena k s ią ż k i 10 zl.

(6)

CHRYSTUS UMIŁOWAŁ KOŚCIÓŁ

Zarys zasad Kościoła tu Noiitjm Testam encie DUCH ŚWIĘTY W KOŚCIELE

Po czwarte, miejscowy Zbór w inien zacho­

wywać poprzez słowo i czyn tę żywą praw ­ dę, że:

(D.) Duch Święty jest zastępcą Chrystusa w Kościele.

Na pierwszy rzut oka stwierdzenie to wy­

daje się być sprzeczne z tym, o czym mówiliśmy w poprzednim rozdziale, a mia­

nowicie, że Chrystus jest Głową Kościoła.

Niemniej, oba stw ierdzenia są prawdziwe.

Chrystus jest Głową Kościoła, lecz przy­

słał Ducha Świętego, jako Swego P rzed­

stawiciela na ziemi. Dlatego też każdy Zbór powinien dać Duchowi Bożemu na­

leżne Mu miejsce.

Jak to może być wykonane w praktyce?

1. Przede wszystkim Zbór powinien prosić Go o wskazywanie drogi we wszystkich sprawach, czy to:

a. w wyborze miejsca na wydawanie publicznego świadectwa,

b. w ustalaniu rodzajów zebrań, które m ają tam się odbywać,

c. w doborze ludzi, którzy m ają być Jego narzędziami w pracy opowia­

dania Słowa Bożego,

d. w sposobie w ydatkowania fundu­

szów zborowych, i wreszcie

e. w przestrzeganiu zgodnej z wolą Bo­

żą dyscypliny zborowej, itd.

2. Po drugie, Zbór powinien zawsze da­

wać miejsce zwierzchniej działalności Ducha Świętego. Tutaj mamy na myśli to, że Duch Święty, w działaniu Swym nigdy nie będzie niezgodny ze Słowem, jakkolwiek działając według Swej woli, nie zawsze będzie czynił to w sposób szablonowy. Nawet symbole użyte w Słowie Bożym dla określenia Ducha, takie jak ogień, olej, woda i w iatr, my- wią o płynności, o zachowaniu się, któ­

rego nie można' z góry przewidzieć.

A zatem m ądrzy chrześcijanie będą do­

statecznie poddani, by przyznać Mu te Jego Boże uprawnienia.

Tak było na początku w Kościele, ale ludzie rychło zostali zaniepokojeni zebraniami, które były „wolne i społeczne, z m inim alnym prze­

strzeganiem sztyw nych form". Tak więc zaczę­

to dodawać pew ne kontrole, aż wreszcie for­

malizm i obrzędowość wzięły górę i Kościół utracił swoją duchową siłę. To przejście od wolności w Duchu do kontroli ludzkiej (cie­

lesnej), zostało opisane w wzruszający sposób przez Jam esa D enney’a. Pisze on dosyć ob­

szernie, lecz każdy czytelnik będzie mógł stwierdzić, że staranne przestudiowanie tego artykułu obficie się opłaci.

K om entując w erset „Nie zagaszajcie Ducha", pisze: „Gdy Duch Św ięty zstąpił na Kościół w dzień Pięćdziesiąty, ukazały się im rozdzie­

lone języki na kształt ognia, który usiadł na każdym z nich"; wówczas usta ich zostały ot­

w arte, dla opowiadania wielkich spraw Bo­

żych. Człowiek, który został obdarzony takim darem, określony jest na innym miejscu jako pałający, tj. dosłownie, kipiący Duchem. Nowo- narodzenie było rzeczywiście w onych dniach urodzeniem się na nowo; zapalało ono w duszy myśli i uczucia, które dotąd jej były obce;

przynosiło ono świadomość nowych mocy, no­

wą wizję Boga, nowe umiłowanie świątobli­

wości, nowe spojrzenie na Pismo Święte i na sens życia ludzkiego, często nową moc dla żar­

liwego i dobitnego przem awiania. W pierwszym liście do K oryntian Paw eł opisuje pierw otny Zbór chrześcijański. N ikt nie był milczący po­

między nimi, ani jeden! Gdy się schodzili, jeden miał psalm, inny objawienie, proroctwo, tłu ­ maczenie. Objawienie Ducha dane bywało każ­

demu ku pożytkowi i we wszystkim płomień duchowego ognia był gotów rozgorzeć. Nawró­

cenie się do chrześcijańskiej w iary i przyjęcie apostolskiej Ewangelii, nie było dla ludzi rze­

czą małej wagi; oznaczało ono głęboki przew rót w całej ich naturze; nigdy już więcej nie byli tym i co dawniej; byli nowym stworzeniem, z nowym życiem w sobie, pełni zapału i ognia.

Stan taki, tak bardzo różniący się od natu­

ralnego w zwykłym tego słowa znaczeniu, z ko­

nieczności pociągał za sobą także i pewne tru d ­

ności. A chrześcijanin, pomimo iż otrzym ał dar

(7)

Ducha Świętego, pozostawał nadal jeszcze czło­

wiekiem; i niewątpliwie, człowiekiem, który musiał walczyć z marnością, głupotą, ambicją i samolubstwem wszelkiego rodzaju. Na pierw ­ szy rzu t oka, jego entuzjazm wydawać by się mógł czymś, co zajątrzałoby raczej, aniżeli usu­

wało jego naturalne wady. Mógłby spowodo­

wać to, że zacząłby przemawiać — jako że w pierw otnym Kościele każdy mógł mówić — gdy może byłoby lepiej, gdyby milczał. Może rozpocząłby się głośno modlić i uwielbiać albo nauczać, i to w taki sposób, że m ądrzy musie­

liby westchnąć!... I dla tej przyczyny owi m ą­

drzy, albo też tacy, którzy mniemają, że są mą­

drzy, byliby raczej skłonni, aby odradzać uży­

wania darów duchowych: „W strzymaj się“ — poradziliby oni człowiekowi, którego serce pała w nim i który nie mógłby się uspokoić, dopóki by płomień ten nie znalazł ujścia na zewnątrz;

„wstrzymaj się; opanuj się trochę; nie godzi się rozumnej istocie dać się ponieść w te n spo­

sób".

Niewątpliwie podobne sytuacje pow tarzały się niejednokrotnie w Zborze w Tesalonikach.

W ynikają one z różnic wieku i tem peram entu wierzących. Starsi i flegmatyczni są n atu ral­

ną — i niewątpliw ie od Pana daną przeciw­

wagą dla młodszych i krewkich. Lecz mądrość, która przychodzi z doświadczeniem ma swo­

je ujem ne strony w porównaniu z pała­

niem ducha. Jest ona zimna i pozbawio­

na entuzjazmu; nie umie się uzewnętrznić;

nie um ie niczego zapalić ani rozszerzyć się.

A ponieważ znajduje się ona w stanie niezdol­

ności do rozpalenia entuzjazm u w duszach ludz­

kich, jest rzeczą wzbronioną lać zimną wodę na taki entuzjazm, gdy wybuchnie w słowach pełnych ognia. Takie jest znaczenie słów „Nie zagaszajcie Ducha". Rozkaz ten oparty jest na założeniu, że Ducha można zagasić. Zimne spojrzenia, pogardliwe słowa, milczenie, um yśl­

ne lekceważenie, to wszystko jest drogą do za­

gaszania Ducha. Czyni to również bezwiednie krytyka.

Każdy wie, że najbardziej dymi nowo zapa­

lony ogień; ale aby się pozbyć dymu nie bę­

dziemy lać n a ten ogień zimnej wody, lecz da­

my mu możność rozpalenia się, aż będzie pło­

nął jasnym czystym płomieniem. Jeśli jesteś mądrym, możesz naw et dopomóc, aby rozpalił się należycie; możesz przełożyć paliwo, lub też postarać się o lepszy ciąg powietrza; lecz n aj­

mądrzejszą rzeczą, jaką przeważnie ludzie ro­

bią, gdy ogień się zaczął palić, to jest pozosta­

wienie go w spokoju; to też jest najm ądrzejszy sposób obchodzenia się z uczniem Pana Jezusa, którego gorliwość płonie jak ogień. Jest rze­

czą prawdopodobną, że oczy niejednego będzie szczypał dym; ale dym w net przeminie; i na­

leżałoby raczej tolerować go w międzyczasie, mając na uwadze ciepło. To zalecenie apostol­

skie ma bowiem opierać się na założeniu, że istnieje gorliwość ducha, chrześcijański entu­

zjazm dla tego, co dobre, i że to to właśnie jest najlepszą rzeczą na świecie. Entuzjazm ten mo­

że być niewyszkolony i niedoświadczony; może jeszcze popełniać wszelakiego rodzaju pomyłki;

może być cudownie ślepy na te wszystkie ogra­

niczenia, którym i tw arde konieczności życiowe ograniczają szlachetne nadzieje człowieka: lecz jest on dany od Boga; jest ekspansyw ny; udzie­

la się innym ; w art jest więcej jako siła ducho­

wa, aniżeli wszystka mądrość świata!

Wspomniałem już, w jaki sposób bywa za­

gaszany Duch; sm utek ogarnia tego, który ba­

dając historię Kościoła widzi, że jest ona jed­

nym pasmem przekroczeń tego właśnie rodza­

ju, pow strzym yw anych przez równie długą se­

rię buntów Ducha. „Gdzie Duch Pański", mó­

wi Apostoł na innym miejscu, „tam wolność".

Ale w społeczności ludzi, wolność przynosi ze sobą też pewne niebezpieczeństwa; jest ona w pew nym stopniu w w ojnie z porządkiem;

a stróżowie porządku nie bardzo lubią jej po­

błażać. A tak stało się ju ż .b a rd z o wcześnie w dziejach Kościoła, że w interesie dobrego porządku, wolność Ducha została niem al zupeł­

nie wyrugowana. „D ar rządzenia" ktoś powie­

dział „na podobieństwo laski aaronowej, połknął jakoby wszystkie inne dary". Kierownicy Ko­

ścioła stali się kastą zupełnie wyodrębnioną od jego zwykłych członków, i wyłącznie do nich ograniczyło się używ anie wszelkich duchowych darów dla budowania Kościoła. I więcej jeszcze, powstała taka potw orna myśl, a naw et zaczęto ją podawać jako dogmat, że oni wyłącznie są szafarzami, albo jak to niekiedy powiadają, stróżami łaski i praw dy Ewangelii; tylko przez nich ludzie mogą wejść w kontakt z Duchem Świętym. Mówiąc prostym językiem, Duch zo­

stał zagaszony, gdy ludzie zbierali się dla uw iel­

biania Boga. Nad sercami wszystkich wierzą­

cych, nad płomieniem, który gorzał w sercach braci, umieszczono niejako przyrząd do gasze­

nia; tem u płomieniowi nie wolno się pokazać;

nie może przeszkadzać, poprzez w ybuchy uwiel­

biania, modlitwy, .albo pełne ognia nawo­

ływania i naruszać godność i porządek naibo-

(8)

żeństwaL. Powiedziałem, że stan, do którego został zredukowany chrześcijański porządek nabożeństw, miał miejsce już w bardzo wczes­

nym okresie i niestety, po większej części, po­

został takim do dziś. Czy przypuszczacie, żeśmy przez to coś zyskali? Ja w to nie wierzę. I przez całe wieki stan ten stawał się okresami nie do zniesienia. Konsekwencją tego było powsta­

nie takich ruchów religijnych jak M ontani- stów w drugim stuleciu, pow stanie „heretyc­

kich sekt“ w średniowieczu, Niezależnych i Kwakrów w B rytyjskiej Wspólnocie Naro­

dów, kaznodziejów-laików Wesleyanizmu, A r­

mii Zbawienia, Braci z Plym outh i Ewange­

licznych stowarzyszeń naszej doby, — było to i jest w rozmaitym stopniu protestem Ducha, i to słusznym i koniecznym protestem Ducha, przeciwko władzy kościelnej, która by Go chciała zagasić, a poprzez to zagaszenie zubo­

żyć Kościół.“ (James Denney, „The Epistles to the Thessałonians“ w „The Expositors Bi­

bie" London, Hodder i Stoughton, 1902, str.

233—238).

3. Zbór zatem nigdy nie powinien więzić Ducha Świętego, ani przez jakieś przepisy nie­

zgodne z Pismem, przez niezmienne progra­

my, rytuały lub liturgie. Jakże często jest On tym zasmucony, gdy my podejm ujem y jakieś sztywne postanowienia, że zebranie musi się zakończyć o jakim ś ściśle określonym czasie, że nabożeństwo musi mieć jakiś ściśle określo­

ny porządek, że usługiwanie słowem w pew­

nym momencie nabożeństwa ku uwielbieniu, jest całkiem nie do przyjęcia!... Takie zarzą­

dzenia mogą prowadzić li tylko do u traty du­

chowej mocy.

4. Dobrze by było, gdybyśmy się na chwilę zastanowili nad tym, jakby to wyglądało w na­

szych Zborach, gdyby napraw dę spolegano na Duchu Świętym jako na Kierowniku. C. H. Mac- kintosh daje w swoim dziele „The Assem- bly of God" (Miscellaneous Writings, New York : Loizeaux Bro., Tom III, str. 36, bardzo żywy opis takiej idealnej sytuacji, który tutaj zamieszczamy:

„My mamy zapewne zaledwie m ałe w yobra­

żenie o tym, czym byłby Zbór, gdyby każdy członek był wyraźnie kierowany Duchem Świę­

tym i zgromadzał się wyłącznie dla Jezusa.

Nie musielibyśmy wówczas narzekać na nud­

ne, ciężkie, bez pożytku przechodzące, męczące nabożeństwa. Nie balibyśmy się w targnięcia nieduchowych (cielesnych) elementów i w yni­

kającego z tego nerwowego czynienia czegoś—•

jakiejś form alnej modlitwy, mówienia dla sa­

mego mówienia, jakiegoś chw ytania za śpiew­

nik, tylko dla w ypełnienia czasu. W bezpo­

średniej obecności P ana każdy znałby swoje miejsce, każde udarow ane naczynie byłoby na­

pełnione, przygotow ane i użyte przez rękę Pańską, każde oko byłoby zwrócone na Pana Jezusa, każde serce Nim zajęte. Gdy czytanoby rozdział (Pisma), byłby to głos Boży. Gdy po- wiedzianoby słowo, to poruszyłoby ono ^serce mocą. Gdy wzniesionoby modlitwę, prowadzi­

łaby ona przed sam Tron Boży. Gdy śpiewa- noby hymn, podniósłby on ducha w górę do>

Boga i byłby on jakby poruszeniem strun nie­

biańskich harf. Czulibyśmy, że jesteśmy praw ­ dziwie w samej św iątyni Bożej i radowalibyśmy się przedsmakiem tego czasu, gdy będziemy wielbić Pana w onych pałacach w górze, skąd- byśmy już nigdy nie musieli wychodzić."

DYSCYPLINA W KOŚCIELE

Jeśli miejscowy Zbór ma być w iernym od­

biciem całego Kościoła Bożego, to musi rów ­ nież świadczyć o szóstej, bardzo ważnej praw ­ dzie, a mianowicie, że:

(E.) Kościół Boży jest święty.

Ale w jaki sposób może tem u dawać wyraz w praktycznym życiu?

1. Przede wszystkim może to czynić poprzez bogobojne życie tych, którzy m ają w nim spo­

łeczność. To jest podstawą. Bóg życzy sobie praktycznego uświęcania (I. Tes. 4:3). To jest przyczyną, dlaczego praw dy dotyczące Kościo­

ła nie zostały umieszczone w jednym tylko, wyczerpującym rozdziale, czy odcinku Słowa Bożego, ale raczej rozsiane są w wielu miej­

scach Nowego Testam entu i są poprzedzielane praktycznym i pouczeniami, dotyczącymi świą­

tobliwego chrześcijańskiego życia. Pan nie ży­

czy sobie, aby Jego lud był nienaganny w za­

chowaniu li tylko pewnych zewnętrznych form kościelnego życia, ale aby żył jako żywe świa­

dectwo praw dy Bożej.

2. Dla osiągnięcia tego celu Zbór winien dbać o staranny dobór i podawanie nauk bi­

blijnych. To nauczanie nie powinno się ogra­

niczać do podawania jakichś oderwanych myśli,

zaczerpniętych z tego czy innego miejsca, lecz

powinno być konsekwentnym i systematycz­

(9)

nym nauczaniem Słowa Bożego. Tylko w ten sposób święci otrzym ają w s z y s t k o Słowo i w tym h a r m o n i j n y m u k ł a d z i e , w którym Bóg nam je dał. Jakkolw iek syste­

matyczne i zdrowe nauczanie będzie miało du­

że znaczenie dla zapobiegania rozpleniania się grzechu w Zborze, to jednak jest rzeczą nieu­

niknioną, że w pewnych wypadkach należy od­

wołać się do działania dyscypliny. K iedykol­

wiek bowiem wchodzi do Zboru grzech i grozi zniweczeniem pokoju zborowego i podważe­

niem jego świadectwa, muszą być wszczęte kroki zapobiegawcze. „Albowiem czas jest, aby się sąd począł od domu Bożego" (I. Piotra 4:17).

4. Działanie dyscypliny zborowej ma dwa zasadnicze cele:

a) ujaw nienie i usunięcie nieodrodzonego człowieka ze Zboru, jakkolwiek by wy­

znawał on, że jest chrześcijaninem (wy­

padek opisany w I. Jana 2:19);

b) ukaranie w taki sposób wierzącego, który zbłądził, aby osiągnąć jego nawrócenie się do Pana i do Zboru. Środki dyscypli­

narnej natu ry nigdy nie są celem same w sobie, lecz zawsze służą jako sposób dla osiągnięcia duchowego wyzdrowie­

nia;

5. w Nowym Testamencie opisane są różne stopnie i rodzaje kar, co stwierdzimy studiu­

jąc poniższą listę.

a) W w ypadku gdy jeden b rat zgrzeszy prze­

ciw drugiemu, należy z nim tę sprawę załatwić najpierw na osobności. Gdyby nie chciał posłuchać, wówczas dwie lub trzy dalsze osoby w inny pójść do niego.

Jeśliby i tego zbiorowego świadectwa nie zechciał usłuchać, wówczas ta spraw a po­

w inna się znaleźć na zgromadzeniu Zbo­

ru. Gdyby i to usiłowanie nie odniosło skutku, wówczas należy go uważać za

„poganina i celnika" (Mat. 18:15— 17);

b) inną formą działania dyscyplinarnego jest n a p o m i n a n i e (I. Tes. 5:14). To po­

winno mieć miejsce wtedy, gdy jakiś b rat

„nie stoi w rzędzie" i nie chce się podpo­

rządkować tym, którzy są jego przełożo­

nymi w Panu;

c) dalej czytamy o dwóch kategoriach ludzi, których należy u n i k a ć ; są nimi: lu ­ dzie nieporządni (II. Tes. 3,11,14,15), oraz ci, którzy czynią rozerw ania (Rzym. 16:17).

Nieporządną osobą jest ten, który nie chce pracować, podczas gdy ci drudzy powo­

dują powstawanie podziałów pomiędzy lu ­

dem Bożym, a czynią to w tym celu, aby pozyskać zwolenników dla siebie i przy tej sposobności zdobyć m aterialne zyski;

d) heretyka należy się s t r z e c po pierw ­ szym i drugim napom nieniu (Tyt. 3:10).

(Tutaj zachodzi jeszcze pytanie, czy ozna- to jakąś mniej surową karę, czy też Apo­

stoł m iał na myśli wyłączenie.);

e) wreszcie jest najsurowsza form a kary — wyłączenie ze Zboru (I. Kor. 5:11,13). Ta kara jest zastrzeżona dla cudzołożników, chciwców, bałwochwalców, potwarców, pijaków albo zdzierców.

6. Ważną rzeczą w spraw ach dotyczących dyscypliny zborowej jest to, aby jak najsta­

ranniej przestrzegać opierania się tylko na do­

kładnie sprawdzonych dowodach. Ogólne zasa­

dy, które obowiązują, przedstawia w sposób zwięzły br. C. H. Mackintosh, w „Notes on Deutoronomy" (New York: Loizeaux Bro., Inc.

Tom II, str. 263—265):

„Nie powinniśmy nigdy pozwolić sobie na sformułowanie opinii, a tym bardziej na dzia­

łanie według tej opinii, bez oświadczenia dwóch lub trzech świadków. Jakkolw iek godnym zau­

fania i m oralnie na wysokim poziomie stoją­

cym byłby jeden świadek, jego świadectwo nie jest w ystarczającą podstawą do wydania sądu. Możemy czuć się przekonanym i w na­

szym umyśle, że dana sprawa istotnie tak się miała, ponieważ mamy zaufanie do osoby, któ­

ra nam o niej zakomunikowała, ale Bóg jest mądrzejszy od nas. Może być, iż dany świa­

dek może być osobą jak najbardziej praw ą i prawdomówną, tak, że za skarby świata by nie skłamał, lub w ydał nieprawdziwe świadec­

two przeciwko komukolwiek — to wszystko może być prawdą, niemniej mamy obowiązek zastosować się do Bożego praw a: „w ustach dwóch albo trzech świadków stanie każde sło­

wo". Oby na to zwracano bardziej baczną uwa­

gę w Kościele Bożym! Wartość tego przepisu w odniesieniu do wszelkich spraw związanych z dyscypliną, a we wszystkich wypadkach, gdzie chodzi o opinię czy dobrą sławę kogo­

kolwiek — jest w prost nieoceniona! Zanim Zbór w jakiejkolw iek sprawie poweźmie de­

cyzję, albo wym ierzy karę w jakimś konkret­

nym wypadku, powinien bezwzględnie starać

się o wystarczająco jasne dowody. Jeśli znikąd

takich dowodów nie otrzym ujem y, czekajmy

cierpliwie na Pana — ufając, że On na pewno

da to wszystko, co jest potrzebne.

(10)

Na przykład, jeśli w jakim ś Zborze istnieje jakieś m oralne zło, lub też jakiś błąd w nauce, lecz rzecz ta wiadoma jest tylko jednej oso­

bie, która jest tego najzupełniej pew na — o tym fakcie głęboko i całkowicie przekonana. Co na­

leży w takim przypadku robić? Czekać, aż Bóg da wyraźne świadectwo. Działanie w inny spo­

sób byłoby naruszeniem Bożej zasady, ustano­

wionej i danej w sposób zupełnie oczywisty i to po wielokroć w Słowie Bożym. Czy dany świadek miałby się czuć rozżalonym lub znie­

ważonym, dlatego, że nie podjęto żadnych kro­

ków n a podstawie jego świadectwa? Oczywi­

ście, że nie; raczej nie powinien się spodzie­

wać takiej rzeczy, i więcej jeszcze, nie po­

winien on występować jako świadek, dopóki to, co ma do powiedzenia, nie może być uzgod­

nione z świadectwem dalszych — jednej lub dwóch osób. Czyż można posądzać Zbór o obo­

jętność lub lekceważenie, dlatego, że nie zga­

dza się na działanie w myśl świadectwa poje­

dynczego człowieka? Nie, ale raczej byłoby to rażącym łamaniem Bożego przykazania, jeśliby

tak postąpił. i >

Należy też pamiętać, że ta zasada o tak wiel­

kim praktycznym znaczeniu nie ogranicza się w swym zastosowaniu tylko do wypadków dyscyplinarnej n atu ry i zagadnień związanych ze Zborem ludu Bożego; ma zastosowanie pow­

szechne. Nie powinniśmy nigdy pozwolić sobie na sformułowanie jakiegoś sądu, lub przycho­

dzić do jakiegoś wniosku bez posiadania m a­

teriału dowodowego w m ierze przez Boga okreś­

lonej; jeśli takiego m ateriału nie mamy, a za­

chodzi konieczność, abyśmy w ydali sąd w ja­

kiejś sprawie, Sam Pan, we właściwym czasie dostarczy nam potrzebnych danych. Znanym nam jest wypadek, że ktoś został oskarżony fałszywie dlatego, że oskarżyciel oparł swoje oskarżenie na dowodach dostarczonych przez jeden jego zmysł tylko; gdyby był się potru- dził, aby uzyskać dowody poprzez użycie jeszcze jednego, lub dwóch dalszych zmysłów — nie byłby oskarżał!“

7. Dalszym aspektem tej sprawy, który za­

sługuje na baczną rozwagę, to sposób, w jaki należy wymierzać karę.

a) Powinno to być czynione w duchu łagod­

ności, dając baczenie na samego siebie, abyśmy sami nie byli kuszeni (Gal. 6:1);

b) powinien on być ściśle bezstronny. Taki fakt, na przykład, że winowajca jest nam bliski ze względu na pokrewieństwo, nie powinien w żadnym w ypadku wpłynąć

na zmianę naszej decyzji w tej sprawie.

Nie wolno mieć względu na osoby! (Deut.

1:17; Jak. 2:1);

c) w w ypadku wyłączenia kogoś ze Zboru, powinno to być zrobione przez cały Zbór, a nie przez jedną tylko osobę (II. Kor.

2:6). Jeszcze raz cytujem y z pism br.

C. H. M ackintosha („The discipline of the Assem bly“ w Miscellaneous W ritings — New York: Loizeaux Bro., tom Y, str.

31, 32): „Nie ma rzeczy bardziej poważ­

nej, albo poruszającej serce, jak usuwa­

nie kogoś od Stołu Pańskiego. Je st to ostatni czyn — nieunikniony czyn, całego Zboru i winien on być dokonany ze zła­

m anym i sercami i oczami pełnym i łez.

Ale niestety, często byw a inaczej! Jak często te n tak bardzo poważny i święty obowiązek przybiera form ę krótkiego for­

malnego kom unikatu, że taka a taka oso­

ba przestała być członkiem społeczności.

Czy trzeba tu podkreślać, że w ten spo­

sób stosowana dyscyplina zborowa m ija się zupełnie z celem, że bez mocy prze­

chodzi obok serca tego, który zbłądził, jak i członków Zboru? Jak zatem winno odbyć się ukaranie? Tak jak jest ono opisane w 5-tym rozdziale listu do Ko­

ryntian. Gdy dany w ypadek jest tak oczy­

wisty, że wszelka dyskusja i wszelkie za­

stanaw ianie się jest nie potrzebne, wów­

czas cały Zbór w inien być wezwany na specjalne zebranie, gdy spraw a taka jest rzeczywiście dostatecznie ważna, aby zwo­

łać specjalne zebranie członków. Wszyscy powinni, w m iarę możliwości być obecni i prosić o łaskę, aby umieć grzech ten wziąć na siebie, upaść przed Panem w osądzeniu samych siebie i niejako spo­

żyć ofiarę za grzech. Zbór w takiej chwili nie zbiera się, aby rozważać cokolwiek, lub dyskutować. Dany wypadek winien być już pierw ej jak najdokładniej zbada­

ny i wszystkie fakty zebrane przez tych, którzy są powołani do czuwania nad spra­

wami dotyczącymi Chrystusa i Jego Ko­

ścioła; a gdy rzecz jest całkowicie usta­

lona, i wszystkie dowody niezbicie stw ier­

dzające fakt przew inienia danego członka, wówczas cały Zbór ma za zadanie doko­

nać w najgłębszym żalu i upokorzeniu aktu usunięcia złoczyńcy spośród siebie.

Jest to akt posłuszeństwa świętemu roz-

. kazowi Pańskiem u.11

(11)

8. Nie trzeba chyba podkreślać, że chrześci­

janie nie powinni rozgłaszać przew inień swoich bliźnich, ale raczej przykryć je szatą uprzej­

mego milczenia, co również odnosi się do kary (Gen. 9:23), tak dalece, na ile obcy nie są za­

interesowani. Tylko w tej mierze, w jakiej Zbór przedsiębierze stanowczą akcję w walce z grzechem, może on mieć nadzieję zachowa­

nia swego prawdziwego charakteru jako mi­

niatury świętego przybytku Bożego.

Może należałoby dodać na tym miejscu, że Nowy Testam ent zakłada, iż każdy wierzący jest członkiem jakiegoś Zboru; w przeciwnym w ypadku byłby wolny od podlegania dyscypli­

nie któregokolwiek Zboru, a taka wolność by­

łaby pełna wielkich niebezpieczeństw dla jed­

nostki.

i William Mac Donald

z ang. tłu m . J. P r o w e r

SALA MODLITWY BUDOWANA DLA JEDNEJ DUSZY

W pewnej górskiej okolicy upodobało się Bo­

gu łaskawem u powionąć kiedyś Duchem Swoim i w w yniku Jego działania obudziło się wiele dusz uśpionych przez grzech. Ci obudzeni du­

chowo przez zew Ewangelii, przyjęli Pana Je­

zusa jako swego osobistego Zbawiciela. Na­

wrócili się do nowego życia. Ponieważ pomię­

dzy owymi wierzącymi znaleźli się i tacy lu­

dzie, którzy byli niegdyś postrachem okolicy, pijakami, a i niebezpiecznymi dla mienia i ży­

cia obywateli, naw rócenie ich sprawiło w iel­

kie poruszenie tak, że wielu innych przycho­

dziło do zgromadzenia chcąc się przekonać, co to za nowa nauka czyni takie sprawy. Tam mocno na nich oddziaływało Słowo Boże, tak iż się rzesze wierzących pomnażały.

Z początku odbywały się zebrania (godziny biblijne) w pryw atnych domach tych, którzy oddali życie swoje Bogu i staw ili się do służby bliźnim. W końcu małe grono wierzących po­

stanowiło kupić dom, który był w tam tych stro­

nach na sprzedaż. W owym domu był pokój, który mógł pomieścić 60—80 osób. Ponieważ liczba uczestników tych zebrań rosła, musiano w sąsiednim pokoiku i kuchni przestawiać sprzęty w każdą niedzielę, aby jak najwięcej słuchaczy wejść mogło; w końcu i to nie star­

czało, tak że poza oknami urządzono na drew ­ nianej w erandzie siedzenia, aby było miejsce dla pragnących słuchania Słowa Bożego. Miej­

sca jednak coraz bardziej brakowało.

Nadszedł rok 1936; miejscowa Rada Braci zaczęła poważnie rozmyślać co czynić, aby dla braku miejsca nie zaszkodzić spraw ie Bożej.

Myślano miejsce zebrań rozszerzyć, lecz jak to

zrobić skoro konstrukcja domu na to nie po­

zwala w żaden sposób. Pozostało jedyne w yj­

ście przez wzniesienie sali modlitwy, jako przy­

budówki do istniejącego już domu. Lecz o zgro­

zo, przyszedł już czas, w którym można było wyczuć powiew i groźbę wojny. Wszystko na to wskazywało, że coś bardzo niedobrego dzieje się na świecie.

Bracia brali sprawę poważnie. K apitału nie było żadnego. W stępne zaś obliczenia kosztów budowy szły w tysiące...

Przy pew nym zejściu się Rady Braci w tej sprawie, podniósł się głos, a było to pytanie:

,,Co myślicie bracia, gdyby ta projektowana salka posłużyła ku zbawieniu jednej duszy ludzkiej, byłoby w arto podjąć się tej budo­

wy?". Milczenie. Nastąpiło więc uzasadnienie Słowem Bożym tego pytania. Pan Jezus po­

„ P o zo sta ło je d y n e w y jśc ie p rzez w z n ie sie n ie n o w e j sa li jako p rzy b u d ó w k i do istn ieją ceg o ju ż d om u “

(12)

wiedział: „Cóż pomoże człowiekowi, gdyby i ca­

ły świat pozyskał, a szkodę poniósł na duszy swej. Cóż da człowiek za duszę swoją?" (Mat.

16, 26). Wtenczas, po krótkim nam yśle zostało uzgodnione, że podejmie się pracę budowy sal­

ki dla jednej duszy. W w yniku tego postano­

wienia, mówiło się o nim również i w szer-

W nętrze sa li m o d litw y dla jed n e j duszy. K ażdej n ie d z ie li sala p ełn a . M iejsc sie d z ą c y c h 250

szym gronie starszych braci i z innych zbo­

rów tego samego kierunku w wierze.

Wspólnymi siłami z innymi zborami, zdo­

łano wybudować w 1937 roku piękną salę mod­

litwy, która do dziś służy rzeszom wierzących całej okolicy.

Jakże cudownie Pan przyznał się do wiary tych, którzy mieli powierzone sprawę tę prze­

prowadzić. Cała praca od początku aż do jej ukończenia, była w ręku laików; prowadzona

wspólnym wysiłkiem w czasie wolnym od co­

dziennej pracy zarobkowej.

W każdy ranek przed rozpoczęciem pracy, zeszło się kilku czy kilkunastu ochotniczych robotników, zaśpiewano jeden lub dwa wiersze pieśni, przeczytano krótki odcinek (kilkanaście nieraz) wierszy z Pisma Świętego, pomodlono się, i tak rozpoczynano każdy dzień pracy przy budowie. Między innym i był jeden robotnik- m urarz, niewierzący, który przez łaskę Bożą i słuchanie Słowa Bożego oddał swe serce Panu Jezusowi jeszcze w czasie budowy, a tak mie­

liśm y jaw ny dowód łaski Bożej, że ta jedna dusza, dla której zdecydowano się na budowę, była pozyskana dla Pana. Dziś z tej jednej du­

szy wzrosło liczne grono braci i sióstr, którzy są chlubą dla Imienia Pana, który ich przepro­

wadził ze śmierci do żywota; w wieczności zaś objawi się pełny owoc wiary, która zadecy­

dowała o budowie salki modlitwy dla jednej duszy.

Ku czemu posłużyć ma ta historia sali mod­

litw y dla jednej duszy? Niech każdy to wie, że ku dziełu, które Pan spraw uje na świecie, po­

trzebuje On serc wierzących „do pomocy"

(1 Kor. 3, 6, 9). Nigdy Jezus nie zawiedzie tych, którzy Mu zaufają. Uczyni więcej niżeli p ro ­ szą, albo zrozumieć mogą" (Efez. 3, 20).

Dla Boga nie jest żadna rzecz tak mała, żeby jej nie wziął pod uwagę; ani żadna tak wielka, aby j ej n ie mógł przeprowadzić. Co u ludzi niemożliwe, jest możliwe u Boga.

K. K.

P O W O Ł A N I E I KWALI F I KACJ E K AZ N ODZ I E JI

Największym kaznodzieją i ewangelistą przed Chrystusem, był Jan Chrzciciel, syn Zacharia- sza-kapłana. Sposób życia Jana Chrzciciela był bardzo skromny: odzienie miał z sierści wiel­

błądziej a pokarmem jego była szarańcza i miód leśny.

Kiedy nadszedł czas jego, objawił się przed Izraelem i począł kazać Ewangelię mówiąc:

„Pokutujcie albowiem przybliżyło się Króles­

two Boże... każdy padół będzie wypełniony o każda góra i pagórek będzie zniżony, i m iej­

sca krzywe w yprostują się a ostre drogi będą

„gładkie. I ogląda wszelkie ciało zbawienie Bo­

że" (Mat. 3; Łuk. 3,5).

Z przyjściem Jezusa C hrystusa — Zbawiciela na świat i przyjęciem Go do serc wykonywać zaczęło się wśród ludu Jego to wyrównanie (równouprawnienie): „...ale mieli wszystkie rze­

czy wspólne i nie było między nimi żadnego niedostatecznego" (Dz. Ap. 4, 32, 33); a gdy wspomnimy Zacheusza i jego świadectwo: „Pa­

nie! a jeśliżem kogo w czem podszedł, oddam w czwórnasób" (Łuk. 19, 8) — widzimy jak wy­

pełniają się słowa proroctwa, „...i miejsca krzy­

we w yprostują się", a przy tym wszystkim przychodzi posłuszeństwo nakazowi: „Niech od­

stąpi od niesprawiedliwości wszelki, który mia­

nuje Imię Chrystusowe" (2 Tym. 2, 19). Jakże

(13)

prędko dojrzały u Zacheusza owoce spraw ie­

dliwości —: pod mocą światła i łaski C hrystu­

sowej !

W krótkim czasie po Janie Chrzcicielu, ob­

jaw ia się kaznodzieja i ewangelista największy a nie mniej skromny — Syn Boży, Jezus Chrystus!

N ajpierw objawia się Janow i Chrzcicielowi w Betabarze za Jordanem ; potem w rzece Jo r­

danie, gdy przychodzi aby być ochrzczonym;

a gdy się Jan wzbraniał rzekł mu: „Zaniechaj teraz, bo tak przystoi na nas, abyśmy wypełnili wszelką sprawiedliwość" (Mat. 3, 15), a znaczy­

ło to: Tobie rozkazano od Mojego Ojca chrzcić, a Mnie jako posłusznemu Synowi — dać się ochrzcić. A gdy Jezus w ystąpił z wody, stało się, że niebiosa otw orzyły się i zstąpił Nań Duch Święty w kształcie gołębicy i stał się głos z n ie­

ba mówiący: „Tyś jest on Syn Mój miły, w To­

bie Mi się upodobało" (Łuk. 3, 22). Temi słowy Bóg zapieczętował Syna Swego.

Po chrzcie, Jezus będąc pełen Ducha Świę­

tego, „pędzony jest od Ducha na puszczę", aby był doświadczony, kuszony przez diabła. A gdy dokończył diabeł wszystkich pokus — wrócił się Jezus w mocy Ducha Świętego do Galilei

„i przyszedł do Nazaretu, gdzie był wychowa­

ny i wszedł według zwyczaju Swego w dzień sabatu do bożnicy...", aby czytać co o Nim pro­

rokował Izajasz mówiąc: „Duch Pański nade Mną, przeto Mię pomazał, abym opowiadał Ewangelię ubogim, abym zwiastował pojm a­

nym wyzwolenie i ślepym przejrzenie".

Przypominamy te wszystkie teksty Pisma Świętego na to, abyśmy sobie uprzytom nili ko­

lejność i porządek w usłudze według planu zbawienia Bożego, objawionego w przyjściu Pana Jezusa na ten świat. O Nim bowiem jest napisane: „Oto idę, abym czynił o Boże! wolę Twoją, znosi pierwsze, aby w tóre postanowił"

(Żyd. 10, 7—9). Potem wstąpił Jezus do K aper- naum i tam nauczał w takiej mocy, że wszyscy zdumieni byli; tam też w bożnicy był człowiek nieszczęśliwy, opętany duchem nieczystym, i zgromił tego ducha Jezus: „Umilknij a wy- nijdź z niego, i wyszedł z niego". Nic też dziw­

nego, że tegoż wieczoru przyniesiono do Je­

zusa wielu chorych i opętanych od diabła, a On ich uwalniał.

Potem powołał Jezus dw unastu uczniów z lu­

dzi skromnych i prostych. („A widząc tedy bez­

pieczność Piotrow a i Janową, i zrozumiawszy, iż ludźmi byli nieuczonymi i prostakam i, dzi­

wowali się, i poznali je, iż byli z Jezusem " —- Dz. Ap. 4, 13). Tych przez trzy lata nauczał a w końcu zgromadziwszy ich przykazał im,

„aby nie odchodzili z Jeruzalem u, ale iżby cze­

kali obietnicy ojcowskiej, o którejście mówić słyszeli ode Mnie. Albowiem Jan chrzcił wo­

dą, ale wy będziecie ochrzczeni Duchem Świę­

tym po niewielu tych dniach", „...ale wy przyj­

miecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was, i będziecie mi świadkami, aż do ostatniego kraju ziemi".

Ten Duch Święty, którego oni przyjęli, stał się dla nich, zgodnie ze słowami ich Mistrza, („Onci was nauczy wszystkiego" — Jan 14, 26), najwyższym nauczycielem i autorytetem w wy­

konyw aniu powierzonego im zadania. „A oni wyszedłszy kazali wszędy, a Pan pomagał i sło­

wa ich potw ierdzał przez cuda, które czynili".

„A tak zbory po wszystkiej Judzkiej ziemi i Ga­

lilei, i Sam arii miały pokój, budując się i cho­

dząc w bojaźni Pańskiej, a przez pociechę Du­

cha Świętego rozmnażały się" (Dz. Ap. 9, 31).

Jak długo Duch Święty był we Zborach uwzględniany, respektowany, nie zasmucany, tak długo Zbory trw ały i przynosiły godne owo­

ce królestwa Bożego. Lecz Apostoł Paweł, już przepowiedział, że po jego odejściu: „...wnij- dą do Zborów wilcy okrutni... a z was sa­

mych powstaną mężowie mówiący rzeczy przewrotne, aby za sobą pociągnęli uczniów"

(Dz. Ap. 20, 29—30). I tak z biegiem czasu chrześcijaństwo pozbawiło się Ducha Świętego, wskutek czego życie duchowe zamarło, a za­

miast Ducha Bożego wprowadzono studia i teo­

logię, a na miejsce darów Ducha Świętego —■

różne ceremonie.

W końcu jeszcze nieco na tem at kwalifikacji, jakie każdy kaznodzieja powinien posiadać.

Przede wszystkim najw ażniejszą sprawą jest być powołanym do tej służby przez samego P a­

„Albowiem nie baśni ja k ic h misternie w y m y ślo n y c h naśladując, uczyni­

liśmy wam znajomą Pana naszego Jezusa Chrystusa moc i prz yjście , ale jako ci, k t ó r z y ś m y oczami naszemi widzieli u ielmożność Jego“

1 . i if'i 1 , t 2 P io tra 1,16

Cytaty

Powiązane dokumenty

To tw ór Boży i dlatego niczym m aterialnym zaspokoić się nie da; ona zawsze do Boga tęskni, On tylko bowiem jest zaspokojeniem pełnym wszystkich potrzeb

Filozofia tego człow ieka nie w iele się różniła od filozofii naszych czasów.. Poczucie godności osobistej zbyt często zostaje skażone do stopnia bezbożnej

gdyż wiele jest tych demonów, i w różny sposób chcą doprowadzić do zguby człowieka, ale nie będziemy się nim i zajmować, a zakończymy tę część

go życia, zamykające się w Jego słowach: „Idę aby połączyć się z aniołam i”.. Mówiąc o tym wieczorze, pragniemy dać na tym miejscu jednocześnie wyraz

To cudow ne zaiste powołanie, zostało jed n a k zaprzepaszczone przez człow ieka i jego grzech — na rzecz diabła, przeciw nika Bożego (Rzym.. Lecz dobry Bóg

nego już Słowa (Efez. Oni wypełniali wszystkie te uczynki, które Pan Bóg przed tym zgotował.. Cała sprawa może stać się jeszcze jaśniej­.. sza, gdy zwrócimy

chyba żadne inne w yznanie chrześcijańskie nie zrozumiało pełniej obowiązku pójścia na drogi i rozdroża, by służyć zgubionym i cierpią­. cym, jak to

Podczas operacji usuw a się części ludzkiego ciała, lecz dotąd nie słyszano jeszcze, by udało się zoperować sum ienie.. N iektórzy z radością chcieliby je