Marian Kwaśny
Bezradna angelologia, czyli
brakujący komentarz do w. 35-38
"Prologu" w "Dziadów" cz. III
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 63/4, 179-181
1972
Pam iętnik Literacki LXIII, 1972, z. 4
M A R IA N K W A ŚN Y
BEZRADNA ANGELOLOGIA
CZYLI B R A K U JĄ C Y KO M ENTARZ DO W. 35— 38 „PRO LO GU”
W „D ZIAD Ó W ” CZ. III
W ydały się Juliuszow i K leinerow i „dziw ne, niczym n a pozór nie uza
sadnione słow a A nioła Stróża o m etodach ostrzegania K on rada” (a w łaści
w ie to jeszcze G ustaw a):
Ja, sy n ch w a ły n ieśm ierteln ej, P rzyb ierałem w ten cza s postać O brzydłej la rw y p iek ieln ej, B y cię straszyć, by cię ch łostać ; 1
„Je st to koncepcja obca zupełnie angelologii [...]” — dodał au to r w przy
pisie swej m onografii z ro k u 1948 2. W cześniej, w latach 1930 i 1931,
w dw u kolejnych rozpraw ach: Z zagadnień w a lki m ię d zy ziem a dobrem
w „D ziadów” części trzeciej oraz A n io ł p rzeciw n ikiem orla-Konrada w m a
lej im p r o w iz a c ji3, z k tó ry ch d ru g a b y ła rep lik ą na a rty k u ł S tanisław a
Pigonia polem izującego z pierw szą, ja k rów nież w e w spom nianej m ono
g rafii — K leiner w oparciu o zacytow any frag m en t Prologu w ysunął tezę,
że k ru k „m ałej im prow izacji” to w łaśnie Anioł Stróż, k tó ry przy b rał „po
stać obrzydłej larw y p iek ieln ej”, by „straszy ć” i „chłostać” swego pod
opiecznego.
Takie rozum ienie rzeczy m iałoby więc stanow ić zarów no m otyw ację
organiczną, ja k i k om entarz dla tam tych słów A nioła S tróża w Prologu.
K lein er pisał:
K om pozycja D z ia d ó w d rezdeńskich ta k jest organiczna, sło w o każde taką m a w nich w agę, że o zb ytecznym , n ieu zasad n ion ym w p ro w a d zen iu jak iegoś po
m ysłu m o w y być n ie m oże — zw ła szcza gdy d otyczy on św ia ta duchów . W sc e 1 C ytaty z D z i a d ó w — w ed łu g W yd an ia J u b ileu szo w eg o (t. 3).
2 J. K l e i n e r , M i c k ie w ic z . T. 2: D zie je K o n ra d a . Cz. 1. L u b lin 1948, s. 325 i przypis 1.
3 J. K l e i n e r : Z za g a d n i e ń w a l k i m i ę d z y z ł e m a d o b r e m w „D z i a d ó w ” częś ci tr zeciej. „ P am iętn ik W arszaw sk i” 1930, z. 8; A n io ł p r z e c i w n i k i e m o r ł a - K o n r a d a w m a ł e j i m p o w iz a c j i. „R uch L itera ck i” 1931, nr 5.
180
M A R I A N K W A Ś N Yn ie p isanej z in ten cją k om en tow an ia u tw oru, za w ierającej sy stem id eologii poety, n ie do p o m y ślen ia b yłb y ustęp o b ojętn y dla całości, w dod atk u ustęp, który m u si w zb u d zić p ew n e zd ziw ien ie, p e w ie n opór p sych iczn y. Skoro A n io ł m ów i 0 p rzyb ieran iu m ask i p iek ieln ej (w b rew w sz e lk im znanym p ogląd om te o logiczn ym ), skoro m ó w i o „chłoście B oga” w y w iera n ej w taki w ła śn ie sposób — n a leży przypuścić, że m o ty w ten w ak cji m a p e w n e z n a c z e n ie 4.
W polem icznym sw ym arty k u le Pigoń, broniący trad y cy jn eg o rozu
m ie n ia postaci k ru k a jako szatana, pisał w r. 1931 o przedstaw ionej przez
K lein era in te rp re ta c ji, co n a stę p u je:
K ażdy chyba przyzna, że od p ierw szego zaraz sp ojrzen ia w y d a ć się ona m oże 1 o w szem bardzo ponętna. I to n ie ty le m oże przez w zg lą d na sa m ą objaśnianą sc e n ę (ta się w y d a w a ła jasn ą i przy poprzednim rozu m ien iu ), ile d la ośw ietlen ia, ja k ie rzuca na przytoczon e z prologu sło w a anioła, tajem n icze, fa k ty czn ie przez żad n ego k om en tatora jeszcze n ie w y ja śn io n e, jak stw ierd za K lein er, „nie zn aj
d u ją ce n igd zie oparcia w poglądach teologiczn ych na duchy dobre”. Tutaj ty m cza sem rozu m ielib yśm y, po co poeta w p ro w a d ził ten n ie zn an y angelologom pogląd, że a n io ł m oże dla dobra grzesznika przybierać postać szatan a i dręczyć je g o d u s z ę 5.
K lein er tezy sw ojej w ystarczająco nie udow odnił i w pogląd jego nikt
c h y b a nie uw ierzył. Zdaw ałoby się więc, że ty m sam ym przepadła osta
tecznie i bezpow rotnie okazja do uzyskania owego upragnionego kom en
ta rz a dla w. 35— 38 Prologu, zaw ierających w swej treści „koncepcję obcą
zupełnie angelologii” .
Tym czasem jed n ak kom entarz ów istn ieje w sam ym tekście D ziadów
części III, ty le tylko że nie tam , gdzie się go dopatryw ano. Co więcej —
został on bardzo szeroko w yeksponow any dzięki wielorpówności diabel
skiej. W scenie 6 Belzebub, ham ując zbyt k rew kich diabłów, któ rzy dręczą
śpiącego Senatora, ta k pow iada (w. 12, 15— 20, 26— 29, 37— 42):
Z w ierzyn y m i n ie płosz.
[ 1 .
Jak u jrzy noc i żar, Srogość i m nogość kar, Z lęk n ie s ię n aszych scen ; P rzyp om n i jutro sen, M oże p op raw ić się, Jeszcze d alek o zgon.
I... ]
J a k zb yt nastraszysz raz, G otów p rzyp om n ieć sen, G otów oszukać nas, W ypuścisz ptaka z rąk.[... 1
4 K l e i n e r , A n io ł p r z e c iw n ik ie m o rła -K o n ra d a w m a łe j im p r o w iz a c ji, s. 132.
5 S. P i g o ń , O rze ł i k ru k w im p r o w iz a c ji K o n ra d a . „ P a m iętn ik . W a rsza w sk i”
B E Z R A D N A A N G E L O L O G I A
181
M ożesz na duszę w p aść, M ożesz ją w p ych ę w zdąć, A p otem w h ań b ę pchnąć, M ożesz w pogardzie w le c I szy d erstw a m i siec, A le o p iek le cyt!
Otóż podług Prologu A nioł Stróż — ja k n a A nioła S tróża przystało —
postępow ał w łaśnie odw rotnie, niż radzi Belzebub: p rzy bierał „postać
obrzydłej larw y p iek ie ln e j” , aby „straszyć” b o h atera i w te n sposób spro
w adzić go n a drogę popraw y, oszczędzając m u ty m sam ym n a przyszłość
m ąk piekielnych.
Późniejsze w chronologii k ształtow ania się M ickiewiczowskiego d ra
m a tu echo przytoczonych frag m en tów sc. 6, istniejącej już w dochow anym
b rulion ie paryskim , zn ajd u jem y zresztą i w sam ym Prologu. W czystopisie
kórnickim dopisał poeta dopiero n a m arginesie w. 87— 88, w ygłaszane przez
D uchy nocne:
P u ch czarny, p u ch m ięk k i pod g ło w ę podłóżm y, Ś p iew a jm y , a cich o — n ie trw óżm y, n ie trw óżm y.
I
Zbieżność treści drugiego z nich z przytoczonym i frag m entam i sc. 6
ty m bardziej stanie się w yraźna, jeśli się zważy, że w autografie kórnickim
obecny Prolog — jeszcze jako sc. 4 — n astęp u je bezpośrednio tu ż po scenie
snu S enatora oznaczonej jako scena 3.
Przytoczone fra g m en ty sc. 6, ja k rów nież i w ers 88 Prologu sp ełn iają
ponadto isto tn y w arun ek , którego, zdaniem Pigonia polem izującego z K lei
nerem , nie spełniała d ru g a połow a „m ałej im prow izacji” 6: rów nież i tu ta j
rzecz, podobnie ja k w cytow anych słow ach A nioła Stróża, rozgryw a się
n a płaszczyźnie snu.
1931, z. 2, s. 28. Przedruk, z n iezn aczn ym ty lk o retu szem sty listy czn y m , w : N a w y ż y n a c h ro m a n ty zm u . S tu d ia h isto ry c z n o lite ra c k ie . K rak ów 1936, s. 103.
6 Zob. S. P i g o ń : op. cit., s. 29— 30 (w przedruku — s. 105); O s y m b o lik ę m a le j im p r o w iz a c ji i o p o ję c ie o d p o w ie d zia ln o ś c i K o n ra d a . „Ruch L iterack i” 1931, nr 10, s. 297—298.