• Nie Znaleziono Wyników

Odnaleziony brat - Anton Bohuszewskyj - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odnaleziony brat - Anton Bohuszewskyj - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANTON BOHUSZEWSKYJ

ur. 1935 ?; Omelno

Tytuł fragmentu relacji Odnaleziony brat Zakres terytorialny i czasowy Głubczyce; PRL

Słowa kluczowe Głubczyce; PRL; Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943; rodzina

Odnaleziony brat

Nie wiem czemu mnie i brata wtedy banderowcy oszczędzili. Mój brat był głuchoniemy, starszy był ode mnie. On ukrywał się z Polakami, wtedy się rozjechali po wszystkich wsiach. U Ukraińców się też chowali. Bo byli i tacy Ukraińcy, co zapraszali ich i żyli w przyjaźni; w Chmielu na przykład, wszyscy Polacy jeździli też do Kupieli.

Ten głuchoniemy brat (on jest z 1929 roku), jak ci Polacy wyjeżdżali, to pojechał z nimi do Polski. Później, jak zacząłem do Polski jeździć, to ten mój kuzyn, Józyk, mówi: „Masz brata”. – „No, ale gdzie?” – okazało się, że aż w Głubczycach. Tam był taki szpital, w którym przebywają tacy troszkę niespełna rozumu. I mi mówi o tym bracie: „On – mówi – jak przyjechał do Polski, to wzięli go szewcy i on szył kapcie, pomagał im. Ale szewcy to są szewcy – szewcy i myśliwi to najwięksi łgarze – a on nie rozumie. On się też tam ożenił, znalazł jakąś kobitkę, nawet dziecko miał, ono wciąż jest, żyje to jego dziecko.

Później ja go do siebie zabrałem. Zajechałem tam, powiedzieli mi, że on tam jest, no to jedźmyż tam. Pojechałem, ale nie od razu go mogłem zabrać. Nikt nie pozwalał – to najważniejsze – i nie mogłem go zabrać.

On w tych Głubczycach u gospodarza robił pamiątki. Myślę sobie pojadę, zobaczę, jak on się miewa. Pokoik był malutki, a jedzenie – chleb i herbata – to wszystko jest na śniadanie, i od razu do pracy. Popracował, przychodzi, znowu herbatę pije, wyrobił swoje godziny i idzie na miasto. Popalił, popił w mieście.

Jak przyjechaliśmy, to już pokazaliśmy mu, że jesteśmy rodziną. Pojechali jeszcze z Równego do tego gospodarza dwaj mężczyźni. Jak zobaczyli, jak on tam mieszka, to wrócili, żeby mnie odnaleźć: „Jedź po brata, widzieliśmy, jak mu się trudno żyje, jedź, to go zabierzesz”. No dobra. Pojechałem. I ten gospodarz mnie trzymał ponad miesiąc, męczył, nie chciał go oddać, to tak, to siak, tak mną kręcił. Ale ja byłem cierpliwy. Zajeżdżamy do tego szpitala, do dyrektora. „Jemu tu jest dobrze, wszystko kontrolujemy, jest dobrze”.

Mówię: „Jakie dobrze?! Jeśli on by zjadł śniadanie, obiad, kolację, nic bym do tego nie

miał. Ale on jest tak karmiony, tak żyje...” A ten, jak stał, tak złapał dokumenty: „Zabieraj!”. I

(2)

ten gospodarz się przestraszył. W ten sposób go zabrałem. Wiozłem go pociągiem.

Mówili: „Ty nigdzie go nie dowieziesz, słaby jest, on tu umrze, co ty zrobisz?”. Ale jest u nas już 25 lat, ma 83 lata.

Data i miejsce nagrania 22.07.2012, Bilsk

Rozmawiał/a Jurij Matuszczak

Transkrypcja Aleksandra Cybulska

Redakcja Elżbieta Zasempa

Prawa Copyright © Stowarzyszenie Panorama Kultur; Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z siostrą razem, osiem lat starszą, rodzice wyjechali najpierw do Krakowa, tam dostali miejsce w Radzie Głównej Opiekuńczej, bo jeszcze była wojna, wyzwolenie to tylko tu,

[…] Było takie wierzenie, że kobiety mówiły: „Do chrztu to jak dziecko, a po chrzcie to się obraca w jakieś ciorta, tak się drze”. Bo jak były, na przykład chrzciny i

W każdym razie nie można tego przesądzić, czy [ludzie starego reżimu] byli tak pewni wygranej i tego, że wszystko się odwróci, podczas gdy nastroje społeczne, sytuacja

[…] No i potem dziecku dawano czy tam do roku czy później, żeby to dziecko próbowało tą pępowinę…[...] Znaczy jak opadł, jak opadł pępek dziecku matka go nie wyrzucała

Może być kuna, która po prostu próbuje się dobierać, jak pszczoły stoją gdzieś tam przy lesie, czy w lesie.. Czasami dzięcioły próbują zajrzeć do ula, czyli

Podrobić miód, to też jest sztuka, zresztą ja się tym nie trudniłem i nie trudnię, ale jak się z kimś rozmawia, to on uważa, że pszczelarz robi syrop cukrowy do miodu

Jak chodziłam do szkoły, byłam już dużą dziewczyną i w pewnym momencie słyszymy – leci samolot. Co to za

No i tu nie było przecież zabudowania tego, co teraz jest, były takie po prostu domki, budy takie różne, i tam mieszkali właśnie Żydzi.. No i najwięcej, jak mówię,