• Nie Znaleziono Wyników

Z pracą po wojnie było ciężko, czepiałem się wszystkiego, aż trafiłem do wojska - Janusz Swinarski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z pracą po wojnie było ciężko, czepiałem się wszystkiego, aż trafiłem do wojska - Janusz Swinarski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JANUSZ SWINARSKI

ur. 1931; Bielsk Podlaski

Miejsce i czas wydarzeń Łuków, PRL

Słowa kluczowe praca, życie codzienne w PRL-u, kinomechanik, OZK, wojsko

Z pracą po wojnie było ciężko, czepiałem się wszystkiego, aż trafiłem do wojska

Z pracą również było ciężko, bo pracy nie można było dostać dla młodego chłopaka, więc ja czepiałem się wszystkiego, co można było. Nawet z kolegą ze spółdzielnią ogrodniczą zawarliśmy umowę i zbijaliśmy skrzynki. Oni przywozili nam gotowe elementy drzewa, dopasowane, a my zbijaliśmy skrzynki. Bo trzeba było coś robić, z czegoś trzeba żyć. Przecież nie mogłem patrzeć, że matka też nie miała z czego. I to tak trwało do 1952 roku, takie szarpanie. W 1950 roku poszedłem do wieczorówki. W wieczorówce była szkoła dla pracujących, trzeba było gdzieś pracować, więc zatrudniłem się za pomocą znajomości, jako uczeń kinomechanika w Łukowie.

Ważne było zaświadczenie, że się jest zatrudnionym. I skończyłem klasę dziewiątą i zacząłem w 1952 roku chodzić do klasy dziesiątej. I w 1952 roku wzięto mnie do wojska. W nagrodę za pochodzenie socjalne, zostałem przydzielony do jednostek górniczych. W jednostkach górniczych spotkałem wielu kolegów. Synów policjantów, jak mój tato, synów posiadaczy ziemskich większych i również tych, którzy pierwszy raz jechali pociągiem do wojska. Jak się rozmawiało, to przeważało: „Za coś siedział?

Za coś siedział? Za coś siedział?” W wojsku po okresie przeszkolenia odchodził stary rocznik i zaczęli szukać, kto coś umie. Przecież w okresie rekruckim dowódcy plutonu pisałem referaty, a szczególnie prasówkę opracowywałem. Dawał mi służbę w nocy, i mu pisałem. Przecież ci podoficerowie, to byli najczęściej szeregowcy, którzy też nie mieli wykształcenia. Przeszli wojnę, przeżyli, no –„nasz człowiek”się mówiło –no to niech idzie do tej armii, armii górniczej. A myśmy niektórzy więcej wiedzieli niż ten cały podoficer zawodowy. No i szukali, ja się wtedy zgłosiłem, bo akurat odchodził z radiowęzła technik do cywila i kinomechanik odchodził. No więc ja miałem uprawnienia i zaświadczenie z OZK [Okręgowy Zarząd Kin] z Lublina. Zatrudnili mnie jako kinooperatora, z tym, że nie na miejscu, tylko jeżdżenie po jednostkach. Akurat tak się później jakoś zdarzyło w bardzo krótkim czasie - dwa czy trzy tygodnie po przejęciu tego kina, dowiedziałem się, że jest kurs samochodowy dla kierowców

(2)

wojskowych. Zgłosiłem się. Po zdaniu na prawo jazdy zacząłem sam jeździć już z kinem, bo tak, to miałem kierowcę. Taką miałem renówkę trzy czwarte tony, i jeździłem po jednostkach. Zmieniło mi się bardzo dużo, gdy przeszedłem do zgrupowania. Co to było zgrupowanie? To było sztab cały wojsk górniczych w Chorzowie. Ich było dwustu jedenastu, a nas, szeregowców, tylko dziewiętnastu do obsługi. A tak, to tylko sam sztab. No i jak się zaczęło jeździć, to było różnie. Z kinem nieraz i w nocy ściągali. Spaliśmy u cywila, u krawca takiego w sąsiednim bloku, i jak coś, to ściągali, bo czasem trzeba było gdzieś jechać, czy wypadek, czy coś. I tam przebyłem do końca służby wojskowej. Po zakończeniu służby wojskowej jeszcze miałem pewne kłopoty, bo straszono mnie, że przedłużają mi służbę o sześć miesięcy z uwagi na to, że nie ma następcy. Ale jakoś znaleźli, że mogłem przekazać wszystko, bo aparat propagandy nie mógł być, jak to się mówi zamknięty. A filmy, to wyświetlano dwa razy dziennie w każdej jednostce. Repertuar dostawałem albo udało się coś przemycić z OZK w Katowicach, tam były takie fajne dziewczyny. Zawsze sobie kronikę filmową wymieniałem u nich. No bo te filmy były radzieckie czy sowieckie. Jeszcze jak były jakieś wojenne, to chętnie oglądali, ale filmy takie z życia PGR-u, znaczy kołchozu czy sowchozu, to kogo to interesowało? No, a program był, no niestety. Trzeba było realizować. Czasami mi się udało coś przemycić od nich, od tych z OZK, ale one też się bały. Jeszcze nim zaczęły dawać mi Kronikę Filmową, to musiałem mieć zaświadczenie, że mój aparat jest w porządku, nie pazurkuje. To znaczy w te krateczki pasuje i nie łamie. Bo to pazurkowanie, to [sprawdzali]

zwłaszcza jak w OZK dali, że można tam wypożyczać filmy, bo aparat nie pazurkuje, nie ma przeciwwskazań.

Data i miejsce nagrania 2018-07-26, Puławy

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Słowa kluczowe projekt Pożar Lublina - 298 rocznica ocalenia miasta z wielkiego pożaru, rodzina, warunki życia, praca.. Było ciężko,

Ja też akurat miałam to ułatwienie, że moja siostra chyba w latach 70., tak w [19]71 wyjechała na zachód i właściwie dolary przypływały do moich rodziców. Również

Generalnie dużych problemów nie było, chociaż stanowiło to pewną upierdliwość, bo cokolwiek się chciało zrobić, to trzeba było lecieć i dostać na to pieczątkę.. Repertuar

Jeszcze mieszkaliśmy cztery lata w Łukowie, i jak zaczęły się budować Zakłady Azotowe, to żona się zainteresowała, bo ja to miałem co innego w głowie.. Ja miałem szkolenia,

Jak rozwiązał się oddział zostałem komendantem placówki i później zostałem dalej prezesem koła Armii Krajowej.. Do dnia dzisiejszego mam pieczątkę, nazwiska i

Muszę powiedzieć, tym, którzy nie wiedzą, że wtedy nie kupowało się papieru, nie dostawało go się na zamówienie, tylko obowiązywały przydziały.. Papieru, jak