,,:,PISMO CZ?ONKÓW 1 SYMPATYKÓW NSZZ
,ieAlTeLM61V1'
!IlE; ?2tt14J.rf4 ';) 1
, pleN/tt O"VAcf( .J
/'
..
,
"
-
,
...
-
\
? ,
•
'"
-
.- ..,
;. j
\
•
Rys. Henryk 5swks
Trójk?t w Krakowie
·a o'
Trójstronnyniedziel?, aleszczytju? wrozpocz??sobot? obrado-si? w
wali ministrowie spraw zagranicznych
W?gier, Czecho-S?owacji i Polski. Jacek
Ba?uch, ambasador Polski w Pradze, tak
podsumowa? efekty sobotnich rozmów:
"Zrobili?my bardzo du?y krok od cza-
sów Wyszehradu. Kiedy Vaclav Havel
mówi? w Budapeszcie, ?e chcia?by prze-
mawia? w Brukseli w imieniu ca?ej trój-
ki, nie byli do tego przekonani ani
Antall, ani Wa??sa. Podczas ostatniej
wizyty w Pradze polski prezydent po-
wiedzia?, ?e to by? b??d. ?e b??dem by?o
z jego strony niedocenianie wspó?pracy
z Czecho-S?owacj? i W?grami. Stwier-
dzenia tego, niestety, nie wyemitowa?a
czesko-s?owacka telewizja. Przestraszo-
no si?, ?e prezydent Wa??sa otwarcie
przyznaje si? do b??du. A wed?ug mnie
?wiadczy to o klasie polityka. W tej
chwili jest rzecz? naturaln?, ?e gdy
przemawia który? z przywódców »trój-
k?ta« to ma jakby automatycznie man-
dat na wyst?powanie w imieniu tr6jki.
Wed?ug mnie zrodzi?a si? nowa filozofia
w polsko-czech o-s?owackich stosun-
kach. Polega ona na wzajemnym popie-
raniu si? w sprawach, które nie dotycz?
bezpo?rednio ca?ej trójki. Przyk?adem
mo?e by? post?powanie Vaclava Havla,
który interweniowa? u prezydenta Mit-
terranda w zwi?zku z zastrze?eniami,
które mieli do polskich towarów Fran-
cuzi",
Wysoko oceni? rozmowy tak?e minis-
ter wspó?pracy gospodarczej z zagrani-
c? Dariusz Ledworowski: "Istotn? ró?-
nic?, która odró?nia spotkanie to od
wyszehradzkiego jest obecno??, obok
a
• •
.A J
Janusz M ichalczak
politycznej, tak?e bardzo silnej grupy
gospodarczej. To co nas najbardziej
absorbuje, to sprawa wej?cia »trójki«
do europejskich wspólnot gospodar-
czych, kwestia uregulowania pomi?dzy
naszymi pa?stwami stosunków gospo-
darczych" .
Równie du?e znaczenie odgrywa?y,
podczas sobotnich rozmów, które to-
czy?y si? w krakowskim hotelu "Fo-
rum", kwestie wzajemnego bezpiecze?-
stwa, stosunku do Sojuszu Pó?nocnoat-
lantyckiego i europejskiego bezpiecze?-
stwa.
- Blisko pó?torej godziny - powie-
-dzia? "Tygodnikowi Gda?skiemu" mi-
nister spraw zagranicznych Czecho-S?o-
wacji Jifi Dienstbier - rozmawiali?my
o Jugos?awii. Zgodzili?my si? co do
tego, ?e napi?cie w tym kraju nale?y
roz?adowa? ?rodkami pokojowymi. u-
wa?amy, ?e potrzebna jest do tego pe?na
koordynacja prac naszych pa?stw i
wspólnoty europejskiej. Jakiekolwiek
stanowisko jednostronne w tej sprawie
jest w tej sytuacji niewystarczaj?ce.
Wed?ug ministra Krzysztofa Skubisze-
wskiego sobotnie dyskusje sprzyja?y do-
konaniu bilansu, kt6rego efektem jest
o?wiadczenie ministrów spraw zagrani-
cznych w sprawie wspó?pracy z Soju-
szem Pó?nocnoatlantyckim oraz pro-
jekt "Deklaracji Krakowskiej".
SzczytW uroczystejrozpocz?? mszy si??w.wwniedziel?,katedrze
na Wawelu uczestniczy? prezydent Cze-
skiej i S?owackiej Republiki Federacyj-
.
"
e·
'f.
, ROK III 13 PA?DZIERNIKA 1991 CENA 2500
, . .t;
l[
•
..
• •
• •
, -str.3
I
?
.
J ,
(PKOL Kwa?niewskiego) - str. 4, 14
s
?
I
'MAClANY S
YS.' L -str.6
LAK
•
Prywatne ?ycie konspiratoróvv Barbara
Szczepu?a
.. • ,
ki
•
?Z • os • P'I
mnóstwo ludzi kr?ci?o si? tam i z po-
wrotem, znika?a wjakiej? dy?urce, prze-
biera?a si? i zrobiona na wampa (obcis?a
sp6dnica, wysokie obcasy, mocny ma-
kija?, peruka) wychodzi?a ze szpitala,
pogr??ona w konwersacji z którym? z
lekarzy. Razem wsiadali do auta i lekarz
wi6z? j? do wie?owca.
Z wie?owca wychodzi?a, na przyk?ad,
poplamiona kaszk? mama pchaj?ca
wózek. Gaworz?c z niemowl?ciem (o-
czywi?cie nie by?o ?adnego niemowl?-
cia) i potrz?saj?c grzechotk? kierowa?a
si? w stron? lasu na spacerek.
Zacznijmy od ?lubu. wni, albo ?amagi (nogi umy?lnie stawia?
do ?rodka. bo doszed? do wniosku, ?e
ch6d ciamajdy jest bezpieczny).
- Zauwa?y?em, ?e takich facet6w
milicja nie legitymuje. Ale najistotniej-
sza by?a fryzura. Nie chwal?c si? musz?
stwierdzi?, ?e trwa?a ondulacja to by?o
arcydzie?o. Taki Jimmi Hendrix dla
ubogich. Spotka?em si? kiedy? z Jac-
kiem Taylorem, na przyk?ad, i on nie
móg? uwierzy?, ?e to naprawd? ja.
Panna m?oda jecha?a z przesiadkami.
A wi?c najpierw do szpitala wojewódz-
kiego Vf Gda?sku. Ka?de spotkanie z
Janem Kluskiem zaczyna?a od szpitala.
Wchodzi?a w godzinach odwiedzin, gdy
Nie ma, niestety, ?adnych zdj?? z tej
uroczysto?ci, a szkoda, ho pan m?ody
wygl?da? naprawd? niezwykle. Przede
wszystkim mia? wspania?? fryzur? afro.
Nazywa? si? wtedy ... - Zaraz, zaraz,
jak ja si? w?a?ciwie nazywa?em? - za-
stanawia si? przez chwil?. --: Jako? tak,
ludowo ...
- Nazywa?e? si? Jan Klusek -'- pod-
powiada Alina.
Jan Klusek przyjecha? zatem na w?as-
ny ?lub w swetrze, wjesionce z laminatu
i z teczk?, w której przywióz? butelk?
szampana. By? to typ inkasenta z gazo-