• Nie Znaleziono Wyników

Zabawy i spacery w Ogrodzie Saskim - Sara Grinfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zabawy i spacery w Ogrodzie Saskim - Sara Grinfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARA GRINFELD

ur. 1923; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, życie codzienne, dzieciństwo, Ogród Saski

Zabawy i spacery w Ogrodzie Saskim

Ja spędzałam jako dziecko większość czasu w Ogrodzie Saskim, to było zupełnie na wprost [od naszego domu]. Bawiłam się i z polskimi, i z żydowskimi [dziećmi].

Najbardziej śmieszne było, że ja siedziałam tam w piaskownicy i budowałam zamki, razem z dziećmi. Były już takie dzieci, które znałam, i były takie dzieci, których nie znałam. I matka moja siedziała razem z innymi matkami Polkami, i moja matka wyglądała na stu procentową Polkę. I w pewnym momencie, kiedy chciała już pójść do domu, to wołała, ja się nazywam Sara, to wołała: „Sarusia, czas do domu”. To te matki czy bony, które siadały przy niej powiedziały: „Pani pracuje u Żydów?” I ja przyszłam [do domu] i gdzie tu jest ta Żydówka? Ja byłam jasna blondynka, niebieskie jasne oczy. Tak że one otwierały usta i nie mogły się nadziwić: „To pani jest bona u Żydów?” To moja mama odpowiedziała: „Dlaczego mam być bona? To jest moja córka”. Dzień w dzień. A moja matka była taka nowoczesna, że zimą ja sypiałam, były w Polsce okna i na górze był jeszcze taki szyba lufcik się nazywał, to ja sypiałam zimą, ten lufcik był otwarty, żebym miała świeże powietrze do oddychania. A do ogrodu zabierała [dla mnie] drugie śniadanie, żebym mogła spędzić tam więcej czasu. Jak on dzisiaj wygląda ten Ogród Saski? [Wtedy] dla mnie, dla dziecka czy dziewczynki młodej, to był bardzo ładny. Ale nie wiem jak dzisiaj. Po wojnie przyjechałam do Lublina to powiedzieli mi, że to się bardzo zmieniło. Ten ogród był ogrodzony murem dookoła. Wchodziło się pewną drogą, gdzie były trawniki, kwiaty, drzewa. I dochodziło się do takiego miejsca placu, gdzie był budynek i tam była kawiarnia na tym placu. Można było się tam napić kawy czy herbaty, czy jeszcze coś. Ja tam nie chodziłam. I tam przeważnie żeśmy się bawili, bo tam była piaskownica w pobliżu i było kilka drzew kasztanowych. I zbieraliśmy, to była taka mania dziecinna, zbieraliśmy kasztany. A później mama brała i po trochu wynosiła je, bo one gniły już, robaczywe były. I tam żeśmy się bawili.

Był dozorca [w Ogrodzie Saskim]. Zdaje się, że miał brodę. Nie? Nosił taką czapkę

(2)

specjalną. Czapkę z daszkiem, taki jakby uniform. Tak jak ci posłańcy mieli czapki takie, ci co stali przed hotelami. I były tabliczki na trawnikach „Nie deptać na trawniku”.

Data i miejsce nagrania 2006-12-05, Ramat Gan

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jarosław Grzyb

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo to było w takiej dolinie, gdzie rosły olchy, była taka zakrzaczona, i pamiętam, że ci chłopcy niemieccy, młodzi, już nie żyli.. I ci sowieccy, Rosjanie,

Tu były niemieckie restauracje tylko dla Niemców i ona bała się, a tam można było za grosze dobrze się najeść, to ona się bała pójść do tej restauracji, pomimo że miała

Jak przyjechałam do Izraela, spotykałam Lubliniaków, to się przedstawiałam nie jako Sara Zoberman, tylko przedstawiałam się jako wnuczka Abrama Magiera, bo on był znaną postacią

Tylko zawsze było jedna, dwie, trzy osoby z jakąś paczką, i przez getto, obok murów getta tramwaj jechał powoli, był tam most i w ogóle nakazali mu jechać powoli to

Nie trzeba było wyjść na ulicę ani na podwórko, kiedy odbywała się strzelanina albo bombardowanie samolotów. I któregoś dnia moja matka poszła do następnego domu

Mama wyszła wtedy do sklepu, ja byłam trochę przeziębiona, chorowałam, sąsiadka szła po wodę, pamiętam właśnie takie jakby sceny, obrazki bezpośrednio

Powiedziałem tej pani, która nas oprowadzała: „Przecież to jest waga, która kiedyś stała na placu Litewskim albo w Ogrodzie Saskim” Ona odparła: „Tak.. Uratowaliśmy ją, bo

W miejscu, gdzie stoi budynek urzędu miejskiego, była jeszcze straż pożarna. Mieściła się w narożnym budynku na rogu ulicy Świętoduskiej i ulicy równoległej do