• Nie Znaleziono Wyników

j^-dres ZRe&a-łccyl; Klra.lcowslsie-Frzed.nciieście, 3STr SS. JVi Warszawa, d. 2 Października 1892 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "j^-dres ZRe&a-łccyl; Klra.lcowslsie-Frzed.nciieście, 3STr SS. JVi Warszawa, d. 2 Października 1892 r."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

JVi 4 0 . Warszawa, d. 2 Października 1892 r. T o m X I .

TYG O D NIK P O P U L A R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W W arszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztow ą: ro c z n ie „ 10

p ó łro c z n ie „ 5 P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta

i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

K o m i t e t R e d a kc yj n y W s z e c h ś w i a t a stanow ią panow ie:

A leksandrow icz J ., D eike K., D ickstein S., H oyer IT., Jurk iew icz K., K w ietniew ski W ł., K ram sztyk S., N atanson J ., P rauss St., Sztolcm an J . i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t *1 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h tre ś ó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz zw y k łeg o d r u k u w szp alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie r a się za p ierw szy r a z k o p . 7 '/j

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6 , za d a lsze kop. 5.

j^-dres ZRe&a-łccyl; Klra.lcowslsie-Frzed.nciieście, 3STr SS.

FMRTUCrJA GLINU

I JEGO ZASTOSOWANIE.

I.

Z dum iew ający postęp elek tro tech n ik i św ię c ił przed paru laty now e zw ycięstw o:

p o w o ła ł do życia „hutę glinow ą,”, u m o żli­

w iając otrzym yw an ie g lin u na w ielką skalę, bespośrednio z g lin k i. C hcem y zapoznać czy teln ik ó w z fabrykacyją, w łasnościam i oraz zastosow aniem tego ciekaw ego z w ielu w zględ ów „srebra z g lin y ”.

K tóż z nas ju ż dzisiaj nie w id zia ł n a j­

rozm aitszych w yrobów z glin u , które, gdy je bierzem y do rąk, zdum iew ają nas prze- dew szystkiem sw oją lekkością? T a w ła ­ ściw ość b yła bodźcem do badań nad sposo­

bem jeg o otrzym yw ania. M ów iono oddaw - na z entuzyjazm em o m etalu, który m iał sta­

now ić pośrednie ogn iw o pom iędzy szlachet- nem i i pospolitem i kruszcam i, łącząc w so ­ bie odporność p ierw szych na w p ływ y chem i­

czne z mocą oraz pospolitością pochodzenia

drugich. Sądzono, że g d y będzie w ynaleziony sposób taniego otrzym yw ania glin u z jeg o rudy— gliny, w ów czas m etal ten w yprze w szelkie inne, przew yższając m etale pospo­

lite sw ą niezm iennością na pow ietrzu, w w o­

dzie i kw asach.

I nic dziw nego, że w zbudził on takie na­

dzieje: w szak „ruda” glin ow a, tlenek glin u , czyli tak zwana g lin k a stanow i ilościow o najważniejszą część skorupy ziem skićj, bądź to w stanie czystym , bądź w połączeniu z krzem ionką i t. p. W praw dzie glinka w stanie czystym jest rzadkością; niektóre drogie kamienie: rubin, szafir, korund sk ła ­ dają się praw ie w yłączn ie z tlenku glin u . L ecz g lin k a ta w ystępuje nietylko pod tak kosztowną postacią, przeciw nie, ja k to już p ow iedzieliśm y, stanow i ona, łącznie z in- nem i towarzyszam i, najpospolitsze m inerały.

Szpat p o ln y (feldspat) i mika, przew ażna część składow a gn ejsów , granitów , porfi­

rów , są połączeniam i krzem ianów glin u z krzemianami potasow ców . P o d d ziała­

niem w od y, dw utlenku w ęg la oraz zm ian tem peratury, feld sp at roskłada się, czyli, ja k m ów ią, w ietrzeje, krzem ian sodu zosta­

je rospuszczony przez wodę, pozostaje krze­

m ian glin u , który stanow i najw ażniejszą

(2)

6 2 6 w s z e c h ś a v i a t . N r 4 0 . część składow y g lin y . T a ostatnia napo­

tyka się praw ie w szędzie, m ożem y zatem m ieć pojęcie, do ja k ie g o stopnia zw ią zk i glin u są rospow szechnione ').

N ic też dziw n ego, że oddaw na ju ż rob io­

no próby otrzym ania g lin u z tych z w ią z ­ ków. O pow iem y pokrótce historyją tego m etalu.

N azw a łaciń sk a g lin u (alum inium ) pocho­

dzi od łaciń sk iego w yrazu „alum en”, nazw y ałunu, czyli p od w ójn ego siarczanu glinu i potasoAvca. S ól ta, znajdująca się rów nież w naturze, w okolicach w u lk an ów , znana ju ż była oddaw na, a dziś ma w ielk ie zn a­

czenie w tech n ice, n ap rzyk ład w farbier- stw ie, P rzez wyprażanie ału n u am onow ego otrzym ujem y czy sty tlen ek g lin u (A l2 0 3) czy li glin k ę.

P ie r w sz e próby otrzym ania g lin u robił D avy w r. 1807 i 1808, lecz dopiero W oh ler w r. 1827 otrzym ał g lin na drodze czysto chem icznój, pod postacią szarego proszku, k tóry przy roscieraniu nabierał połysku m etalicznego. P o w ielu próbach w r. 1845 udało mu się otrzym ać g lin pod postacią stopionych k ulek. W tym celu stap iał on ch lorek g lin u z potasem m etalicznym ; tw o­

r z y ł się w ów czas ch lorek potasu oraz czy sty g lin , w ed łu g rów nania: A l 2 0 3 + 3 K 2 = 3 K 20 + A I a.

P o roku 1850 D e v ille rosp oczął d o św ia d ­ czenia w tym k ierunku. Z am iast potasu u ży w a ł o w ie le tańszego sodu. A parat D e - v illea sk ład ał się z trzech podłużnych kotłów żelazn ych , połączonych ruram i. W p ierw ­ szym z nich zn ajd ow ał się ch lorek g lin u , k tóry przy pom ocy ogrzew an ia p rzech od ził pod postacią pary do d ru giego kotła, za w ie­

rającego w ióry żelazn e. T utaj zostaw ał p o ­ ch łan ian y k w as so ln y , zan ieczyszczający chlorek g lin u . T en ostatn i p rzech o d ził n a ­ stępnie do trzecieg o k o tła , w którym znaj­

d ow ały się m iski żela zn e z sodem m etalicz- nym .

K ilogram sodu k o sz to w a ł w ow ych cza-

') P o m im o ta k ie j p o s p o lito ś c i z w iązk ó w g lin u , w r o ś lin a c h n ie z n a le z io n o ty c h o s ta tn ic h ; w y ją te k s ta n o w ią b a rd z o n ie lic z n e g a tu n k i ro ś lin .. W o r ­ g a n iz m ie z w ierz ęc y m n ie w y k ry to g lin u . B a d a n ia sp e k tro s k o p o w e w y k a z a ły , że g lin z n a jd u je się ta k ­ że w a tm o sfe rz e s ło ń c a .

sacli 2000 franków , a że do otrzym ania 1 kg g lin u trzeba było zużyć najm nićj 3 kg sodu, nic też dziw nego, że 1 kg glinu k o sz­

to w a ł w tedy około 1 0 0 0 0 fr. P om im o tak znacznych kosztów , D e v ille pracow ał n ie ­ zm ordow anie w tym kierunku, popierany

| szczególn ie przez N apoleona III, który na i koszt państwa polecił założyć fabrykę. Naj-

; ważniejszą pobudką była m yśl zastosow ania g lin u do celó w w ojskow ych, m ianow icie u życia go zam iast stali do wyrobu pancerzów k irasyjersk ich , które, przy nadzw yczajnój lekkości, nie ustępow ałyby stali pod w z g lę -

| dem mocy. D e v ille zredukow ał cenę glin u

i

do 300 fr. za kilogram , jednakże i ta była zbyt w ielką, aby g lin m ógł znaleść zastoso­

w anie w technice. N adto przyłączały się się je sz c z e tutaj inne trudności, m ianow icie zan ieczyszczan ie g lin u przez żelazo. W pra-

| w d zie w sposób zupełnie an alogiczny o trzy ­ m yw ano m etal m agnez; ten ostatni jednak m ógł być z łatw ością oddzielony od dom ię- j szek przy pom ocy d ystylacyi. Z glinem niem ożna było poradzić sobie w taki spo-

j

sób.

P ie r w sz y Bunsen zastosow ał siłę prą­

du elektrycznego do otrzym yw ania g li­

nu; w szed ł on w ten sposób na drogę, na którćj sądzonem b yło rozw iązać zadanie otrzym yw ania glin u na w ielk ą skalę. W tym celu rosk ład ał podw ójny ch lorek g lin u i so­

du. Sposób ten starano się późnićj w ie lo ­ k rotn ie ulepszyć. Z ałączam y rysunek apa­

ratu, przy pom ocy którego od b yw ał się pro­

ces otrzym yw ania glin u (fig. 1). P ie c A m ieści ty g ie l żelazny B , w którym zostaje stop ion y i rozłożony podw ójny chlorek g li­

nu i sodu. T y g ie l B je st jed n ocześn ie ka­

todą, czyli biegunem ujem nym ; rolę anody, czyli bieguna dodatniego odgryw a w ęgiel D . P odczas procesu chlorek g lin u zostaje rozłożony: g lin zbiera się przy elektrodzie, po którym strum ień prądu elek tryczn ego w ychodzi, to jest na ściankach ty g la B, chlor zaś zbiera przy elek trod zie, doprow a­

dzającym prąd, a zatem p rzy w ęglu D.

W celu odprow adzenia chloru, w ęgiel D

zn ajd u je się w żelaznym cylindrze C, p o sia ­

dającym u d o łu k ilk a otw orów f\ w ten

sposób p ły n n y ch lorek g lin u przedostaje się

do cylin d ra C, w ydzielający się zaś chlor

zbiera się w górnćj części tego cylindra,

(3)

N r 40. W SZECHŚW IAT. 627 skąd w ychodzi przez rurę r . G dyby nad

pow ierzchnią stopionćj masy w n aczyniu B znajdow ało się pow ietrze, w tedy utw orzony g lin przy tak w ysokićj tem peraturze spa­

liłb y się, tw orząc tlen ek glin u . N ależy za­

tem dla uniknięcia tego przepuszczać przez aparat ja k ik o lw ie k gaz obojętny, np. azot, wodór. G az ten w chodzi przez rurę p , w y ­ chodzi przez rurę q.

Pom im o takich ulepszeń, cena glinu była jeszcze bardzo w ysoka (w r. 1878 1 kg g l i ­ nu kosztow ał ok oło 100 fr.). Z tego p o w o ­ du nie m ógł on być zastosow any w tech n i­

ce. N iem ożna było m arzyć o otrzym yw a­

niu glin u na wielką, skalę z tak drogiego

F ig . 1. P rz y rz ą d B u n S en a d o o trz y m y w a n ia g lin u .

przetw oru ja k ch lorek glin u . T o też fa ­ bryki g lin u zaczęły p o w o li upadać.

P ostęp elek tro tech n ik i dopiero rozw iązał zadanie. D zięlu jem u można b yło ześrod- kow ać, sk on cen trow ać niejako olbrzym ią siłę na bardzo n iew ielk iej przestrzeni: teraz pow rócono do id ei D av y eg o , polegającćj, | jak o tem ju ż w spom inaliśm y, na roskładzie glin k i.

P o czą tk o w o próbow ano redukow ać g lin ­ kę przy pom ocy w ęg la , w ed łu g rów nania A la0 3-t-3C = A l2- |-3 C 0 . P od czas spalenia glin u w ytw arza się 392 tysiące jed n ostek

j

ciepła. T ak a sama ilo ść ciepła niezbędną i je st do rozłożen ia g lin k i na jój części sk ła ­ dow e. W praw dzie, ja k to w idzim y z p o ­ w yższego rów nania, podczas tego procesu

w ęgiel spala się do CO, w skutek czego w y ­ dziela się 87 tysięcy jc d n . ciepła. P ozosta­

j e różnica, w ynosząca 305 tysięcy jedn. c ie ­ pła. W id zim y zatem , że do roskładu g lin k i potrzeba olbrzym ićj pracy. T ę jed n ak o l ­ brzym ią pracę w ykonyw a z łatw ością prąd elektryczny.

A m erykanin C ow les p ierw szy zastosow ał siłę elektryczności do w yrabiania bronzu g lin o w eg o , redukując glin k ę przy pom ocy w ęgla. N ie była to jednakże w łaściw a „elek ­ troliza” glin k i. W r. 1888 IIórvou lt w y ­ nalazł sposób otrzym yw an ia alijażów g lin u przy pom ocy elek tro lizy . P raw ie je d n o ­ cześnie dr K ila n i w B erlin ie otrzym ał w taki sam sposób czysty g lin '). D w a te w ynalazki w krótce połączono. S tały się one w łasnością szw ajcarsk iego tow arzystw a akcyjnego, które od r. 1889 rospoczęło w y ­ rób g lin u na w ielką skalę w N euhausen (w pobliżu Szafuzy).

D la w p raw ien ia w ruch m achin, fabryka w N euhausen k orzysta z w odospadu na R en ie. Od m iasta Szafuzy uzyskała ona prawo użytk ow an ia z 20 m etrów sześcien ­ nych w od y na sekundę. P o n iew a ż spadek w odospadu, czy li różnica poziom ów w ody pow yżćj i poniżćj w odospadu, w ynosi 20 m etrów , łatw o m ożem y zatem pow ziąć w y­

obrażenie, jak olbrzym ią pracę m oże w y ­ konać pow yżćj przytoczona ilo ść w ody.

W y n o si ona mnićj w ięcćj 4 0 0 0 koni paro­

w ych.

D otychczas fabryka spożytkow yw a mnićj niż p ołow ę, gdyż trzy jćj turbiny (m otory w odne) posiadają razem siłę 1 500 koni p a ­ row ych, m ianow icie dw ie po 600, jed n a 300 koni par. Tama, w zniesiona w górnem ło ­ żysk u R en u , m ająca 150 m etrów długości, tw orzy kanał, który prowadzi wodę co k o l­

w iek w bok; z kanału tego w oda, przy po­

m ocy rur żelazn ych , przechodzi na turbiny.

P o n iew a ż ze w zględ ów naturalnych fab ry­

ka rosporządza stosunkow o n iew ielk ą ilo ­ ścią gruntu, zaprow adzono oszczędność pod w zględem m iejsca w ten sposób, że pionow a oś turbiny system u Jon vala dźw iga zarazem

*) S posób te n z o s ta ł w y n alez io n y ju ż p ie rw e j

(p rz e d K ilia n im ) p rz e z p. J . J . B o g u sk ie g o w W a r ­

szaw ie.

(4)

628 W SZECH ŚW IA T. Nr 40.

środkow y bęben m achiny dynam o - elek - trycznćj. W ten sposób w budynku m a­

chin dolne piętro zajmują, trzy turbiny, górne — trzy m achiny d yn am o-elek tryczn e.

T aki system ma jeszcz e tę stronę dodatnią, że. ruch m otorów w od n ych zostaje bespo- średnio u d zielon y dynam o-m achinom ; w ten sposób nie traci się n iep otrzeb n ie siły przez urządzenie transm isyi. T u rb in y zatem m u ­ szą w y k o n y w a ć w sekundę tyleż obrotów, ile w y k o n y w a bęben dynam o - m achiny.

D w ie w ielk ie turbiny mają średnicę = 100 cm i robią 225 obrotów na m inutę; m ała turbina ma 70 cm w śred n icy i w yk on yw a 350 obrotów. N a tu ra ln ie, m achiny te w y ­ m agają bardzo w ielu aparatów d o d a tk o ­ w ych. Jed n e z nich m ają za zadanie p rze­

ciw d ziałan ie szk o d liw y m skutkom , ja k ie w y w iera ła b y na łożysk a osi turbin n a d zw y ­ czaj w ielka w aga tych ostatnich w p o łą ­ czeniu z ich niezm ierną szyb k ością ob ro to ­ wą, inne mają na celu reg u lo w a n ie p rze ­ p ły w u w ody, niezbędne w sk u tek tego, że prąd elek tryczn y podczas przerw c h w ilo ­ w ych w robocie przeryw a się: w ó w cza s nad­

miar siły sp o w o d o w a łb y tak olbrzym ią szybkość obrotow ą, że w szelk ie m achiny rozleciałyb y się w kaw ałk i. D w ie w ielkie dynam o-m achiny służą do w yrabiania g lin u oraz bronzu glin o w eg o ; trzecia słu ży do w zbudzania prądu w elektro - m agnesach w ielk ich m achin, do o św ietla n ia fabryki oraz do w p row ad zan ia w ruch niektórych m achin m echanicznych.

U ży w a n e w fabryce w N euhausen d y n a ­ m o-m achiny system u C. E . L . B row n a n a ­ leżą do najw iększych m achin w św iecie.

Z ew nętrzne k oło w ielkićj m achiny, odlane w jednój sztuce, z 24 zębam i, zw róconem i nawewrnątrz, z których k ażd y rep rezen tuje b iegu n m a g n ety czn y , ma w śred n icy 360 cm i w aży 1 2 0 0 0 k ilogram ów .

K ażda z d w u w ielk ich m achin je st zb u ­ dow ana w ten sposób, że d ostarcza 1 4 0 0 0 am perów i 3 0 v o ltó w , w yk on yw a w ięc pracę, w ynoszącą '/2 m ilijona w attów ; zaś m ała m a­

china dostarcza prądu o 6 0 0 0 am perów i 65 v o ltó w , w ykonać m oże pracę, w yn oszącą i/ i m ilijona w attów . K ażd ego zw iedzającego fabrykę ogarnia przestrach w obec tych o l­

b rzym ich ilo ści prądu elek try czn eg o . J e ­ dnak prądy te m ają słab e n ap ięcie, zatem

nie grożą żadnem niebespieczeństw em . Co jed n a k zdum iew ać pow inno, to ta olb rzy ­ mia praca, w ytw arzająca się na n iew iel- kićj przestrzeni cicho i spokojnie, bez w szelk iego huku m achin.

(c. d. nast.).

K a ro l R aczkow ski.

Z DZIEDZINY

(D o k o ń c ze n ie).

III.

W łaśn ie w czasie, gdy m nich K nauer w L angheim k u ł swój „kalendarz stu le tn i”, O tto G uericke, burm istrz m agdeburski za ­ stosow ał barometr do przepow iadania po­

god y. Znakom ici od k ryw cy tego p rzyrzą­

du, G alileu sz i jeg o uczeń T o r ic e lli, p ew nie n ie przeczu w ali, że kied yś będzie on grał narzuconą sobie rolę zw iastuna pogody i sło ­ ty. O tto G uericke u rzeczyw istn ił to już w n ieca łe la t dw adzieścia po sporządzeniu pierw szego barom etru. B arom etr jed n a k G u erick ego nie b y ł podobny do naszych barom etrów rtęciow ych, gd y ż b ył w y p e ł­

niony wodą, że zaś w oda je s t 13 razy lżej­

sza od rtęci, jeg o tedy barom etr b ył 13 razy w y ższy od naszych, m iał więc 10 m w yso­

kości. N a p ow ierzchni w ody u m ieścił G ue- rieke drew nianą figurkę, która palcem w ska­

z y w a ła stan ciśnienia pow ietrza i słu żyła mu za w sk azów k ę do przepow iadania p o ­ gody. Zw łaszcza przepow iadane przez G u e ­ rickego burze m iały zaw sze się spraw dzać.

Od czasu G uerickego dośw iadczenia z ba­

rom etrem coraz się rosszerzały i szybko zd o b y ły sobie pow ażne stanow isko u w szyst­

kich narodów cyw ilizow an ych . R ezultaty tych dośw iadczeń b y ły czasem dość n aiw n e.

P rzyp om n ę tu tylk o skon statow an y niby

w p ły w ruchów barometru na trzęsienia z ie ­

mi, na rozwój roślin, lub z drugićj strony

(5)

N r 40.

w p ływ gw iazd spadających i m eteorów , zw łaszcza sierpniow ych, t. zw . P erseidów (także łzam i św. W aw rzyńca przez lud na­

zw anych) i listop ad ow ych t. zw . L eonidów na ruch barom etru.

Zam iast jed n ak dalej śledzić historyją barom etru, co n ie je s t naszem zadaniem , zastanów m y się raczej nad tem, czy i o ile z ruchu barom etru je s t uspraw iedliw ionem w yciąganie w niosków o przyszłej pogodzie, skoro w łaściw em zadaniem barometru jest m ierzenie ciśn ien ia a raczej ciężkości p o ­ w ietrza, skoro on je st tylk o wagą niejako, którą oceniam y ciężar p ow ietrza nad nami się znajdujący. Barom etr w skazuje nam, że przy jeg o stanie, np. w ynoszącym 770 m m , ja k to ła tw o ob liczyć sobie można, w iedząc, że 1 cm kub. rtęci waży 137 '/2 gram a, spoczyw a na 1 m 2 ziem i 105 tysięcy cetnarów m etryczn ych , zaś przy ciśnieniu 750 mm tylko 102 tysiące cetn. metr. po­

wietrza. P om im o tego w szystk iego, że ba­

rometr je st tylk o instrum entem fizycznym służącym do m ierzenia ciśnienia pow ietrza, przecież z zu p ełn ą słusznością używ am y go i praw dopodobnie zaw sze używ ać będziem y do w nioskow ania o nadejść mającej p ogo­

dzie, z pow odu, że w łaśn ie zm iany w ciśn ie­

niu pow ietrza w yw ołu ją zm iany pogody.

C zytam y codzień w buletynach m eteorolo­

giczn ych , że np. obszar nisk iego ciśnienia pow ietrza p rzen iósł się z A n g lii ku D anii, zaś obszar w y so k ieg o ciśn ien ia u lok ow ał się nad zachodnią częścią m orza Ś ród ziem ­ nego, pow odując w E u rop ie zachodniej u lew n e deszcze i ozięb ien ie, w E uropie zaś środkow ej i w schodniej pogodę i t. d.; w ie ­ m y dalej, że m axim um barom etryczne w E u ­ ropie środkow ćj w le c ie oznacza zw ykle trw ałą posuchę, w zim ie peryjod srogich m rozów , że m inim um , przecinające Europę k u p ołu d n iow i z rów noczesnem m axim um na p ółn ocy, lub na oceanie A tlan tyck im sprow adza na w iosnę lub w je sien i p rzy­

m rozki i t. d. M oglibyśm y ilość tych p rzy ­ k ład ów znacznie p ow ięk szyć, gd y b y była tego potrzeba, te jed n a k o w o ż w ystarczająco nas pouczają, że stosu n k ow y stan ciśnienia p ow ietrza, t. j. roskład je g o na w iększych obszarach je s t w najściślejszym zw iązku ze stanem pogody. Z ruchu jed n ak barom e­

tru na m iejscu niem ożna nic w nioskow ać;

n ie w yjątkow o, ale w przeważnej ilości w y ­ padków zmiana pogody znajduje się w sprze­

czności z ruchem barometru na m iejscu, a znaczne nieraz skoki barom etru, 5 i 10 naw et m ilim etrów przekraczające, z w y k ły często zaw odzić. Barom etr i inne p rzyrzą­

dy m eteorologiczne przez sw e gw ałtow ne, a pozornie n ieregu larn e skoki na parę naj- wyżój godzin p rzew id zieć potrafią nadejście praw dziw ej burzy, lecz tyle i człow iek p rze­

czuwa.

P rzyczyn y tego są następujące. N ajpierw , obserwując stan barom etru dzisiaj, nie w ie ­ my, jak się on jutro u kształtuje, to jednak jest mniej ważne, gd yż istotnie przyczyną tego, że stan barom etru na jednem m iejscu obserw ow any nie daje żadnych w skazów ek o p rzyszłej zm ianie pogody — są cyk lon y.

C yk lon y te w łaśnie, t. j. obszary niskiego ciśnienia, przenosząc się z gw ałtow ną s z y b ­ kością czasem 60 i więcej kilom etrów na godzinę wynoszącą, powodują na ogrom nych obszarach w łaściw y im stan niski barom e­

tru, niższy jednak w centrum cyklonu, w y ż­

szy na je g o krańcach. Skutkiem jednak szybkiego przenoszenia się cyk lon ów z m iej­

sca na m iejsce i skutkiem tego, że g łę b o ­ kość, t. j. stan barom etru w centrum c y ­ klonu ciągle p odlega zm ian ie, sprawia co­

dzień prawie, że w w ielu m iejscow ościach barom etr spada, lub podnosi się, w zględnie jed n ak do roskładu i stanu ciśnienia w c a ­ łym obszarze cyklonu w pierw szym w yp ad ­ ku stoi wyżej od dnia poprzedniego, w d r u ­ gim niżej i to jest w łaśnie źródłem tycli rozlicznych zaw odów . Może nikt z c z y te l­

n ik ów nie doznał tych zaw odów ; pochodzi to stąd, że często się pytam y barometru o pogodę, ale rzadko kontrolujem y je g o p rzepow iednie. Sądzę, że najlepiej rzecz objaśnię na dwu przykładach. B u- le ty n m eteorologiczny instytutu cen traln e­

go w W ied n iu otrzym uje cod zien n ie te le ­

graficzne w iadom ości z 56 m iejsc. W dniu

6 K w ietn ia roku bieżącego ob serw ow ano

na 43 stacyjach opadanie barom etru, na 1

stacyi stan jego się nie zm ienił, na 12

stan barom etru był w yższy w porównaniu

z dniem poprzednim . N ależałoby sądzić

w ed łu g prognozy pogody z lok aln ego stanu

barom etru, że w 43 miejscach pogoda się

p ogorszy, w 1 pozostanie stałą, w 12 m iej-

(6)

630 W 8ZEC IIŚW IA T. N r 40.

scach nastąpi piękna p ogoda, lub w ogóle w ypogodzenie. B u lety n jed n a k coś innego nam powiada: z p ierw szych 43 stacyj 13 m iało pogodę gorszą w porów n an iu z dniem poprzednim , w 19 m iejscow ościach pogoda się nie zm ien iła, a w 11 się polepszyła;

w m iejscow ości, w którćj barom etr się nie zm ien ił, n ie zm ien iła się też i pogoda, z 12 m iejsc zaś, w których barom etr się podniósł, w 5 pogoda się zm ieniła na gorsze, w 5 się n ie zm ieniła, a w 2 ty lk o się p olepszyła, czyli ogółem zam iast spodziew anego pogor­

szenia się pogod y w 43 m iejscacli, n iezm ien ­ ności w 1 m iejscu, a polepszenia w 12, na­

stąp iło pogorszenie tylk o w 18, pogoda była niezm ieniona w 25 m iejscow ościach, a p o ­ lep szyła się w 13. W dn iu 9 K w ietn ia ba­

rom etr p od n iósł się na obszarze całój pra­

wie E u rop y, m ianow icie w 49 m iejsco w o ­ ściach, opadł zaś w 7 ty lk o , pom im o tego p olep szen ie pogody nastąpiło tylk o w 31 m iejscow ościach, w 15 pozostała stalą, a w 10 się p ogorszyła. Jak tedy w idzim y, p ytający się w tych dniach barometru o po­

godę bardzo się za w ied li, a n iek tó rzy n ie­

z w y k łeg o n a w et doznali rosczarow ania.

T ak np. w K o n sta n ty n o p o lu barom etr pod­

n ió sł się dnia 8 na 9 K w ie tn ia o 6,4 mm, pom im o teg o spadł tam rzęsisty d eszcz

j

(12 m m ), podobnśj n iespodzianki doczekał się R zym , a zw łaszcza H erm a n n sta d t,w k tó ­ rym barom etr p od n iósł się o 12,1 mm (!) w tow arzystw ie u lew n eg o deszczu (19 m m ).

T oż samo spraw dzić m ożna, p orów nyw ając codzienne b u letyn y m eteorologiczn e, a w ieh braku w ystarczy zu p ełn ie ty g o d n io w y p r z e ­ gląd pogody w W arszaw ie, który W sz e c h ­ św iat um ieszcza na ostatniej stronicy k a ż­

dego num eru. P o lec a m y gorąco p o ró w n a ­ n ie tych czynników : stan barom etru (średni z dnia lub też z jed n ćj g o d z in y ) w stosunku do dnia p op rzed n iego oraz stan zachm urze­

nia nieba i opadu.

Jakże tedy m ożliw ą j e s t ja k a k o lw ie k pro­

gn oza pogody zapom ocą barom etru, je śli liczb y tak stanow czo p rzeciw tem u g ło s podnoszą. S k ło n n y je s t m oże ktoś sądzić, że te dw a przezem nie podane przypadki p rzedstaw iają stan w y ją tk o w y . N ieza w o ­ d n ie zarzut zu p ełn ie słu szn y, choć n ie m ó g ł­

bym go zu p e łn ie u n ik n ąć i w tedy, gd y b y m d w adzieścia p o d a ł p rzy k ła d ó w . O tóż, aby 1

usunąć w szelkie w ątpliw ości, podaję w k il­

ku cyfrach rezultaty z 1 5 -letnich sp ostrze­

żeń, czynionych w L ipsku.

Stan barometru:

N iski (poniżój 755 m m ) na 10 dni o takim stanie barometru przypada 5 dni z desz­

czem .

Średni (7 5 5 —765 m m ) na 10 dni o takim stanie barom etru przypada 4 dni z desz­

czem .

W ysok i (pow yżćj 765 m m ) na 10 dni o ta ­ kim stanie barom etru przypada 2,7 dnia z deszczem .

Ja k w idzim y zarów no ten, który w nioski z n isk iego stanu barom etru będzie w y sn u ­ w ał, co drugi dzień się zaw iedzie, jak też i ten, który z w ysok iego stanu barometru na pogodę je st p rzygotow an y, co trzeci dzień otrzym a deszcz. Jeszcze parę danych:

N a 10 dni z niskim barom., dni z d e sz ­ czem przy w ietrze S E lub N E —4.

N a 10 dni z niskim barom ., dni z d esz­

czem przy w ietrze S W lub N W — 7,2.

N a 10 dni ze średnim barom., dni z d esz­

czem p rzy w ietrze S E lub N E - 2,6.

N a 10 dni ze średnim barom., dni z desz­

czem przy w ietrze S W lub N W — 5,4.

N a 10 dni z w ysokim barom., dni z desz­

czem przy w ietrze S E lub N E —1,5.

N a 10 dni z w ysokim barom., dni z desz­

czem przy w ietrze S W lub N W — 3,9.

T o zestaw ien ie poucza nas, że g d y prócz

| stanu barom etru notow ać będziem y i w ia­

try, to otrzym am y znacznie lep sze rezulta- ty, gdyż przy wiatrach od w schodu, czy są : one p ółn ocn e, czy p ołudniow e, otrzym am y

| dw a razy rzadziej deszcz, niż przy wiatrach w iejących od zachodu, tak dalece, że ja k to zestaw ien ie w ykazuje przy n iskim stanie barom etru, ale przy w iejącym w ietrze w scho­

dnim otrzym am y w łaśnie ty le razy deszcz, ile razy przy w ysokim stanie barom etru tow arzyszącym w iatrom zachodnim . G d y­

byśm y kierunki wiatrówr jeszcze bardziej specyjalizow an e ob serw ow ali, o trzy m a li­

byśm y jeszcze w iększą zgod n ość. A ja k w iadom o, w iatry za w isły od roskładu w ska­

zań barom etru na w ielk ich obszarach, na

lądzie i na oceanie.

(7)

N r 40. W SZECHŚW IAT. 631 T o poznanie praw dy n iew iele jednak

p raktycznie ludzkości pom ogło i notow anie w iatrów tak samo n ie ma żadnćj w artości, jak spostrzeżenia barom etryczne czynione na m iejscu, bo w iatry nie są. popi*zednikami zm iany pogody, ale jćj tow arzyszą. U b o ­ lew a ł nad tem i czuł to w szystko niejaki K auschke, p ryw atn y obserw ator z prze­

szłego w ieku w m ieście Sagan na S zląsk u .

„P rzed e w szy stkiem zdaje mi się, pisał K auschke w r. 1775, że te w szystkie szkła pogodę w różbie m ające, do tego w łaśnie celu, którem u słu żyć mają, będą dotąd nie­

przydatne, p ók i n ie zdołam y przepow iadać zm iany w ia tró w ”. „Nie u lega dla m nie w ątp liw ości, p isze nieznany dotychczas m e­

teorolog z X V I I I w ieku, że barom etry zu ­ pełnie n iesłu szn ie posiadają dobrą sław ę zw iastunów p ogody. O ne w skazują tylko ciężkość pow ietrza, z którćj, jak dośw iad ­ czen ie u czy, niem ożna z pew nością w różyć su ch ćj, lub w ilgotnój pory. T ak np. pod­

czas 10 dni S ty czn ia przeszłego roku przy c ią g le panującym w ietrze p ołu d n iow o-za­

chodnim (S W ) sp ad ły w ie lk ie śn iegi, p o ­ m im o, że barom etr przez ca ły czas stale się podnosił..." J ak w ięc w idzim y ten prze- sz ło -w iek o w y m eteorolog um iał się zupełnie u w o ln ić od zapału w ieku X V I I I do baro­

m etru, ty lk o trap iła go k w esty ja w iatrów , którćj rozw iązan ie, przeczuw ał, równa się rozw iązaniu i załatw ieniu postulatów lic z ­ nych w iek ów , p rognozy pogody. Istotn ie teoryja w iatrów je st rodzoną siostrą teoryi cyk lon ów . T eoryja ta, która już w pierw - szój p ołow ie naszego w ieku poczęła d ojrze­

wać, n ie m ogła wejść w urzeczyw istnienie, bo państw a, które je d y n ie m ogły pokryć k oszty urządzenia słu żb y m eteorologicznój, ani się w iele o nią tro sz czy ły , ani jój da­

rzyły ufnością.

W v. 1854 dnia 14 L istopada pow stała katastrofa, która do praktycznego zużytko­

w ania teoryi cyk lon ów znacznie się p rzy­

czyn iła. B y ła to ow a straszna burza, która, spustoszeniem znacząc sw e ślady, p rzep ę­

d ziła przez E u rop ę, dotarłszy aż pod K rym , rozbiła okręt „H enri I V ”, w iele innych uszkodziła i zburzyła obóz wojsk zjed n o ­ czonych w B a la k la w ie.

F ran cu sk i m inister w ojny V a illa n t za­

w ezw ał L everriera, dyrektora obserw ato-

ryjum paryskiego, aby zbadał przyczynę tego nadzw yczajnego zjaw iska. O pracow a­

nie na podstaw ie obszernego m ateryjału, L everrierow i z obszaru burzą dotkniętego n adesłanego, w ykazało, że przy połączeniu telegraficznem z K rym em m ożliw em było flotę i armiją zjednoczoną na czas u w iad o­

mić, tak, że szalona burza nie zastałaby ich nieprzygotow anych. W połow ie Marca 1855 roku L averrier z ło ż y ł akadem ii paryskićj swój elaborat, k tórego d ziałanie nie było skuteczne.

Z początkiem roku 1856 poczęły w P a ry ­ żu w ychodzić pierw sze codzienne b u letyn y m eteorologiczne, w o g ó le pierw sze na k on ­ ty n en cie E uropy. R eszta E uropy zdobyła się na buletyny i p rognozy telegraficzne dopiero przeszło we 20 lat późnićj.

E . Rom er.

(D o k o ń c ze n ie).

V .

Od tych stosunków m atem atycznych przej - dziem y teraz do opisu pow ierzchni księżyca.

O sobliw a tw arz księżyca po w szystkie czasy zw racała u w agę widzów , a w rozm ai­

tości jasnych i ciem nych plam je g o tarczy w yobraźnia różnych narodów dostrzegała ju ż to tw arz ludzką, już zająca, lub drzew o.

B y li filozofow ie starożytni, dla których k się­

życ b y ł tylk o zw ierciadłem , odbijającem w idok m órz i lądów ziem skich, ale in n i do­

m yślali się słu szn ie, że m iejsca ciem niejsze tarczy w skazują n izin y , miejsca zaś ja śn iej­

sze okolice górskie. K ep ler uw ażał plam y ciem ne za morza, rzeczyw iście bowiem i dla obserwatora zdała na ziem ię spoglądającego w ody jćj, z powodu siln iejszeg o p ochłania­

nia św iatła tw o rzy ły b y tło ciem niejsze dla jaśn iejszych lądów . M ożność w szakże po­

znania pow ierzch n i księżyca dała dopiero

luneta. G alileu sz p ierw szy dostrzegł, że

k siężyc najeżony je st góram i i naszkicow ał

pierw szą je g o kartę, istotn ie jednak p ierw ­

szym selenografem , pierw szym badaczem

(8)

632 W SZECH ŚW IA T. N r 40.

pow ierzch n i księżyca je st sław ny gd ań szcza­

nin H ew eliju sz. W czasie późniejszym m apy księżyca opracow ali T ok , M ayer, Schroter, Lohrm ann, B eer i M adler, w cza­

sach zaś ostatnich S chm idt, N eison, Nas- m yth i Carpenter.

S zczegółow a topografija księżyca zajęłaby zbyt w iele m iejsca, m ożem y tu tylk o sk reślić o g ó ln y charakter u k ształtow an ia je g o p o ­ w ierzchni.

P od czas p ełn i w yróżniam y dobrze na k siężycu m iejsca jaśn iejsze i ciem niejsze, tc ostatnie są. to morza K ep lera , chociaż nierów ności ja k ie na nich dostrzedz się dają,

przez słońce ukośnie, ja k to w skazuje obraz k w ad ry (fig. 3). W idzim y tu, że granica oddzielająca część ośw ietloną od ciemnćj je s t jak b y poszarpana, a lin ije i jasn e p u n ­ k ty zachodzą daleko w cień; łatw ozaśw n ieść, że są to szczyty gór lub stoki górskie, o św ie­

tlone prom ieniam i słonecznem i, g d y spody ich toną w cieniu, dlatego też m iejsca bar- dzićj górzyste jaśniejszem i się w ydają.—

G órzystość stanow i charakterystyczną ce­

chę pow ierzchni księżyca, postacią zaś ty ­ pową je st k ołow a. Pasm a naw et gór mają p rzebieg łukow aty, ja k A p en in y, które na dłu gości 700 kilom etrów okalają brzeg za­

chodni morza D eszczów (m are Im brium ), a w najw yższych sw ych szczytach K onon i H u ygh en s sięgają w ysokości 5 400 i 5 600

F ig . 4. K r a te r k s ię ż y c a o św ie tlo n y p rz e z sło ń c e, w s ch o d z ąc e n a d je g o p o zio m .

m etrów , w znoszą się zatem w yżćj, an iżeli M ontblanc. M niejszą ju ż rozległość zaj­

m ują pasm a K aukazu, A lp , K arpat i t. d.

Spadzistość gór tych znacznie jest m niejsza, aniżeli gór ziem skich, prawie pionow o w z n o ­ szą się tam góry do w ysokości tysiąca m e­

trów.

W łaściw ością jed n ak utw orów g ie o lo g ic z - n ych księżyca je st forma, którą określić m ożna ja k o w ał obrączkow y, o śred n icy m niejszćj lub w iększćj otaczający za g łęb ie­

nie w k lęsłe. R ysu n k i (fig. 4 i 5 ) dają jasne o fo rm ie takićj pojęcie; przedstaw iają one jed en i tenże sam utw ór ośw ietlon y przez słońce w schodzące i zachodzące, zatem po n ow iu i pr.-.ed now iem .

N ajw ięk sze z tych u tw orów nazw ano do­

linam i, posiadają one średnicę d łu g o ść1 F ig .'3 , W id o k k sig ż y ca p o d c z a s d ru g ie j k w a d r y ,

w skazują łatw o, że nie m ogą to być prze­

strzen ie przez w odę zajęte. H ew e liju sz p o ­ zo sta w ił im nazw ę m órz, które dotąd noszą (m orze Obfitości, S pokoju, P o g o d y i t. d.).

„M órz” takich, które d ostrzega ju ż oko nieuzbrojone, liczą astronom ow ie czterna­

ście, m niejsze ich „ o d n o g i” (lacus, sinus, palus) zajm ują p rzeszło p o ło w ę znanćj nam p ow ierzchni księżyca i są w o g óln ości m ię­

d zy sobą połączone. W każdym razie r o z ­ le g łe te przestrzen ie m nićj są gó rzy ste, an i­

żeli okolice księżyca, które się nam ja śn ie j­

szem i w ydają.

B u d ow a pow ierzchni księżyca w ystęp u je

w szędzie w yraźn ićj, g d y o św ietlo n y je st

(9)

Nr 40. w szechśw iat . 633 1 5 0 —300 km , m niejsze w średnicy 1 5 — 20 |

km nazyw ają się góram i pierścieniow em i, a najm niejsze krateram i. P otężne teleskopy pozwalają, w yróżnić je szc ze kratery o śre­

dnicy mnićj więcćj kilom etra.

D o lin y mają dno do3.yć p łask ie, w ały ich okazują, w yraźne znaki siln ego rospadu i zniszczenia, są to może utw ory najstarsze;

góry pierścieniow e praw dopodobnie p o ­ chodzenia now ego są mnićj poszarpane; stole ich nazew nątrz jest łagod n iejszy, niekiedy schodzą w tarasy, od strony wewnętrznćj mają spadek n a g ły . W ew nątrz nich w zno­

szą się często g óry, które w szakże niekiedy n ie dochodzą naw et poziom u otaczającego, na którym w ał się w znosi. W ysokość ich w ynosi od 1 0 0 0 do 5 0 0 0 m etrów , najw yżćj

F ig . 5. T en ż e k r a te r o św ie tlo n y p rz e z słońce z ac h o d zą ce .

zaś w znosi się C urtius na 8 8 3 0 metrów, jestto n ajw yn ioślejszy szczyt na księżycu.

D la braku w ody n ie możemy zresztą w yso­

kości tćj odnosić do stałego poziom u, jak oceniam y góry ziem skie; oznaczać tylko m ożem y, o ile się w znoszą nad sw e o to ­ czenie.

F ig . 6 i 7 dają obraz góry pierścieniow ćj, oznaczonćj nozw ą K opernika, w ed łu g ry ­ sunków Schm idta; różnice tych rysunków dają dobry p rzyk ład , ja k jed en i ten sam utw ór księżyca przez różnych obserw ato­

rów rozm aicie b yć m oże przedstaw iany.

O góln a liczba gór pierścien iow ych w yn o­

si 3 0 0 0 — 4 0 0 0 , w ystępują zw łaszcza przy b iegu n ie południow ym ; ale daleko obfitsze są kratery drobniejsze, karta Schm idta za­

w iera gór pierścieniow ych i kraterów 330 0 0 , ale, ja k on tw ierdzi, można ich przez naj­

potężniejsze narzędzia dostrzedz do stu ty ­ sięcy. N a fotografijach, otrzym anych w ob- serw atoryjum L icka na górze H am ilton w K alifornii, dostrzeżono podobno m nóstwo now ych, nieznanych dotąd szczegółów .

F ig . 6 . G ó ra p ie rś c ie n io w a K o p e rn ik , w ed łu g S e c ch ieg o .

K ratery m niejsze występują często jakby p a so izy tn ie na stokach górskich; w ogóle zaś krajobrazy księżycow e przypom inają okolice w ulkaniczne ziem i, okazują z w ła ­ szcza podobieństw o do okolic szczytu Tene-

i yfy, lub do pól F legrejsk ich w sąsiedztw ie W ezuw ijusza.

F ig . 7. G óra p ie rś c ie n io w a K o p e rn ik , w e d łu g S c h m id ta .

Na rów ninach, czyli morzach nie napoty­

kam y także przestrzeni gładkich, przeno­

szących choćby kilka kilom etrów; oprócz

liczn ych kraterów są tam n iskie pasma,

um iarkowanćj spadzistości, zw ane żyłam i

górskiem i.

(10)

634 W SZECH ŚW IA T. N r 40.

D a lsz ą osob liw ość księżyca stanow ią bróz- ily, szczelin y czyli rosp ad lin y, ciągn ące się często prostolinijnie w skroś rów nin i gór, niezm ieniając kierunku; są to w ięc u tw ory nowsze. Znam y ich około 350, z pow odu wszakże małój ich szerokości w id zialn e są tylk o przez n ajp otężn iejsze p rzyrządy i to w warunkach k orzystn ych , przy niskim s t a ­ nie słońca nad poziom em danćj ok olicy k siężyca.

O prócz nich są je szcze ja sn e sm ugi, sz e ­ rokie na k ilk a k ilom etrów i rozlew ające się prom ienisto z gór p ierścien iow ych na w szystkie stron y. Z g óry T ych o rozbiegają się praw ie na czw artej części pow ierzchni księżyca; l-oschodzą się rów nież z gór K o-

ły w ybuchow e u sy p y w a ły stożek w ew n ę­

trzny.

Z apytyw ano też już dawno, czy na k się­

życu zachodzą je szcze obecnie ja k ie zm ia­

n y, a na pytanie to odpow iedzieć m ożna, oczyw iście, jed yn ie przez zestaw ienie kart daw niejszych z nowem i. Otóż, zm ianę po­

dobną dostrzeżono w szczególn ości co do krateru L in n eu sz na m orzu P ogod y (mare Serenitatis). U tw ó r ten na rów ninie p oło­

żony, oznaczouy jest na kartach Lohrm anna i M adlera jako krater bardzo w yraźny o śre dnicy 8 km, w r. 1866 zaś Schm idt w Ate nach poznał, że krater ten jn ż nie istnieje a m iejsce jeg o zajm uje żółta plama, zaw ie rająca w ew nątrz drobniutki tylk o krater

F ig . 8 . P rz y p u s z c z a ln e p o w s ta w a n ie g ó r p ie rś c ie n io w y c h k sigżyca.

pernika, A rystarch a, K ep lera. Są to m o- | że ż y ły ja k ieg o ś utw oru g ie o lo g ic zn eg o , posiadające siln iejszą zdolność odbijania św iatła.

W ysok ość gór oceniam y z d łu gości ich cien ia, co zw ła szcza zrozu m ieć można z fig.

4 i 5. J e żeli zm ierzym y d łu g o ść cienia, a zarazem oznaczym y w sp ółczesn e p o ło że­

n ie słońca, w ysok ość g ó ry o b liczy ć można rachunkiem trygon om etryczn ym .

A b y można potrącić i o g ie o lo g iją k się ­ życa, podajem y tu je szcz e rysunek (fig. 8), w skazujący, ja k N asinyth i C arpenter ro­

zum ieją u tw orzen ie się gór księżycow ych . P r z y gw ałtow n ej z początku sile w yb u ch o­

wej w ulkanów form ow ały się w a ły gór p ie r ­ ścieniow ych; g d y w yb u ch y sła b ły , m ateryja- |

| Inną znów zm ianę zau w ażył K lein , dostrzegł bow iem w pobliżu góry H y g in u s n ow y kra­

ter, tak w yraźny, że n ie m ógł ujść uw adze daw nych selenografów . W e w szystk ich tych przypadkach pow staje w szakże w ątpliw ość, czy są to rzeczyw iście objaw y obecnie j e s z ­ cze na pow ierzch n i księżyca zachodzących przeobrażeń, czy też jed y n ie w yp ływ ają z niedokładności daw nych kart, dlatego też kw estyja ta należy do nierosatrzygniętych.

V I .

J e żeli w ięc ju ż różnice w ustroju p o ­

w ierzch n i księżyca i je g o form acyj gieolo-

giczn ych czyn ią go św iatem tak odrębnym

od naszćj b ryły ziem skiej, to bardziej jesz -

(11)

cze w yróżnia go brak atm osfery, o czem świadczą, objaw y zakryw ania gw iazd przez księżyc oraz brak w szelkiego stopniow ania na granicy, oddzielającej część je g o o św ie ­ tloną. od ciem nej. Zdania są zresztą nieco podzielone, z d w u najw ażniejszych dzieł o księżycu w ostatnim czasie ogłoszonych, jed n o, którego autorami są N asm yth i Car- penter (1874) odm aw ia mu w szelkich śla­

dów p ow łok i gazow ej, drugie Neisona, przy­

puszcza, że m oże on posiadać atmosferę, którój gęstość nie przechodzi wszakże y 4oo gęstości atm osfery ziem skiej.

B rak atm osfery św iadczy też o braku w o­

dy w stanie ciek łym , wolna bowiem od uci­

sku atm osferyczn ego bezzw łocznie prze- szłaby w stan lo tn y i u tw orzyła atm osferę pary w odnej. M u siałyb y się nadto n iek ie­

dy rozw ijać chm ury, któreby m ąciły czy ­ stość pow ierzchni k siężyca, czego w szakże nie dostrzegam y.

B rak atm osfery pow oduje zupełnie odrę­

bne w arunki ośw ietlania, brak św iatła ros- proszonego d ozw ala w idzieć gw iazd y tuż w pobliżu słońca; ośw ietlon e są tylko przed­

m ioty, na które bespośrednio padają pro­

m ienie św iatła, za każdą przegrodą ciem ­ ność panuje najzupełniejsza, jutrzenka ani zm ierzch nie rozjaśniają nieba.

Bardziej je sz c z e uderzające różnice tyczą się ogrzew ania księżyca przez prom ienie słoneczne. D n ie i noce są tam 15 razy dłuższe niż u nas, każdy punkt księżyca przez ciąg naszych dni 15 zw rócony je st ku słońcu, a przez ciąg następnych dni 15 po- mroką się nocną zakryw a. W ciągu d łu ­ g ieg o teg o dnia prom ienie słoneczne d zia­

łają na pow ierzchnię jeg o ustaw icznie w pełnem sw em , nieosłabionem przez po­

chłanianie atm osferyczne, n atężen iu , gdy znów w ciągu rów nie długiej nocy pow ierz­

chnia ta stygn ie bezustannie, sprow adzając ozięb ien ie tem siln iejsze, że nocnego tego prom ieniow ania w p ływ atm osfery rów nież nie pow strzym uje.

W ed łu g pojęć lu d ow ych księżyc n iety l- ko nie nadsyła nam zg o ła ciepła, ale jest ow szem źródłem zim na, które grozi zagładą m łodym , rozw ijającym się roślinom . B łę­

dny ten w n iosek stąd tylk o pochodzi, że w czasie n o cy pogodnych, gdy księżyc przy­

św ieca, prom ieniow anie ziem i, niepow strzy-

Nr 40. 635

manę osłoną chmur, pow oduje silne jój sty­

g n ięcie, co w niektórych porach roku spro­

w adza przym rozki nocne. W każdym ra­

zie ciep lik ow e działanie prom ieni p rzy b y ­ wających od księżyca jest tak nieznaczne, że w ostatnich dopiero czasach lord R ossę, a zw łaszcza L a n g ley zapom ocą sw ego bolo- metru, zdołali je wykazać; praw dopodobnie ciepło, ja k ie otrzym ujem y od księżyca, jest zaled w ie */,Ooooo częścią ciepła słonecznego.

T o w szakże n ie dozw ala nam w nosić bes­

pośrednio o tem peraturze panującej na k się ­ życu, w znacznej bowiem części ciepło to stanow ią prom ienie słoneczne od p ow ierz­

chni jeg o odbite i nieprzyczyniające się zg o ­ ła do jej ogrzania. Pozostała tylko część prom ieni słonecznych, która przenika do w ierzchnich warstw księżyca, podnosi ich tem peraturę i zno.wu ja k o ciepło w p rze­

strzeń jest w ysyłana. Lord Rossę przyjął, że w szystkie rodzaje prom ieni w jednakim stosunku są przez księżyc odbijane i p o ­ chłaniane i na podstaw ie przypuszczenia tego w yw nioskow ał, że pow ierzchnia k się ­ życa w ciągu dłu giego dnia ogrzew ać się może do 100° C, natom iast znow u w czasie długiej nocy księżycow ej, stygn ie rów nie siln ie i oziębia do — 200°. Tym sposobem na pow ierzchni księżyca zachodziłaby n ie­

pojęta dla nas różnica 200° do 300° m iędzy tem peraturą dnia i nocy.

L ord R ossę w szakże niedostatecznie u w zg lęd n ił brak atm osfery, którój rola w ogrzew aniu ziem i ma tak przew ażne zna­

czenie, co zw łaszcza w yjaśn ił L a n g ley . W iadom o, że im wyżej w atm osferę na- szę się w znosim y, temperatura opada coraz niżej, a z obserw acyi na górze W hitney 1881 r. w yw n iosk ow ał L a n g ley , że gdyby pow łoka atm osferyczna z ziem i usuniętą była, prom ienie słoneczne m ogłyby ogrzać ziem ię led w ie o 48° ponad tem peraturę b ez­

w zględnego zimna, czyli ponad — 273° C.

D on iosła ta rola atm osfery tłum aczy się niejednostajnem jój przecieplaniem dla róż­

nych rodzajów prom ieni, prom ienie przy­

byw ające od słońca przedzierają się przez nią w znacznej części i rozgrzew ają p o ­

w ierzchnię ziem i, dla prom ieni wszakże

ciem nych, w ysyłanych przez rozgrzew ającą

się p ow ierzchnię ziem i, p ow ietrze daleko

słabiej jest przecieplające, zatrzym uje je

W SZECH ŚW IAT.

(12)

636 w s z e c h ś w i a t . Nr 40.

i pochłania, nieprzepuszczając w przestrzeń św iatow ą. D zia ła ona ja k pokrycie szk la ­ ne cieplarni. G dyby atm osfery nie było, ziem ia sty g ła b y rów nie łatw o, ja k b y się ogrzew ała, w pełnym n aw et blasku sło n ec z­

nym pozostaw ałaby zim ną. B ez o p iek i a t­

m osfery ciep ło słon eczn e byłob y bessku- teczne. A le tego w ła śn ie rodzaju objaw y zachodzić w in n y na k siężycu , który pozba­

w iony je s t atm osfery, n iety lk o przeto nocną, pom roką osłon ięta je g o p ółk u la, ale i ta część pow ierzchni, która w potokach św ia­

tła słonecznego tonie, za w sze zim ną p o z o ­ staje.

P o g lą d zaś ten u p ow ażn ia n iek tórych ba- daczów do d alszego je sz c z e w niosku, że pow ierzchnia księżyca m usi być z lo d o w a ­ ciała. W okresie daw nym , g d y k sięży c był jeszcze bryłą siln ie rozgrzaną, w oda w y stę ­ pować na nim m ogła tylk o w postaci pary.

Jako ciało stosunkow o n ie w ie lk ie , sty g ł on szyb k o, a skraplająca się para w y tw o r z y ­ ła m orza, które z k olei ry ch ło zak rzep ły.

P o d lodow atą p ow łoką mórz i w g łęb i lą­

dów pozostała jeszcze znaczna ilość w ody, która w zetk n ięciu z jąd rem o g rzew a ła się i przechodziła w parę o w ysokiój p rężn ości, przedzierała tedy skorupę lodow ą, a z otw o - i rów w yryw ała się g w a łto w n ie woda w rąca, | sp ływ ając zaś na boki, tw o rzy ła kratery.

D la braku atm osfery nie b yło tam w ich -

j

rów , a to tłu m aczy postać k ołow ą gór k siężycow ych . G dy napór pary b ył s i l ­ n iejszy, lód p ęk ał prom ienisto i tw o r z y ł brózdy.

W ed łu g tego zatem p ogląd u , d a w n iejsi badacze księżyca, którzy ro zleg ły m j e g o rów ninom nazw ę mórz nadali, nie m y lili się bardzo, są to rzeczy w iście morza, ale morza w lód zak rzep łe, pod w p ły w em szy b ­ k iego stygn ięcia u nieruchom ione. P r z y n i- skiój tem peraturze lód ju ż się nie u latnia, a za tem idzie, że p ow ierzch n ia księżyca żadnćj ju ż zm ianie nie u leg a . W szy stk o tam je st zakrzepłe i m artw e; są to w całun lo d o w y ujęte zw ło k i planety.

S . K .

S P R A W O Z D A N I E .

_

Stan. Jos. Thugutt. M in e ralch e m is ch e S tu d ie n . i D o rp a t, 1891, s tr . 123.

Z p rz y je m n o ś c ią w ita m y tę p ra c ę e k s p e ry m e n ­ ta ln ą naszeg o ro d a k a , p a n a S ta n is ła w a T h u g u tta z W arsz a w y . P. T h. je s t u c zn iem p r o f L e m b e rg a z D o rp a tu , k tó re g o s tu d y ja n a d tw o rz e n ie m się

| i p r z e o b ra ż a n ie m k rz em ia n ó w sta n o w ią p ra w d z iw ą s k a r b n ic ę n a d e r c ie k a w y c h i p o u c z a ją c y c h fa k tó w

j

m in e ra lo g ic z n o - c h e m ic z n y c h . P . T h . p r z e ją ł od m is tr z a sw ego n ie ty lk o m e to d ę b a d a n ia , lecz i sam p rz e d m io t sw y ch stu d y jó w , k tó re są w łaściw ie ja k - ( b y d o p e łn ie n ie m i c ią g ie m d alszy m p r a c pro f.

i

L e m b e rg a . ,

N ie ro b im y z teg o b y n a jm n ie j z a rz u tu a u to ro w i, ow szem z a lic z a m y m u to n a k a r b z a s łu g , że id ą c

j

śla d e m m is tr z a sw ego, p rz y c z y n ia się do ro z w o ju ta k w a ż n y c h d la m in e ra lo g ii b a d a ń d o ś w ia d c z a l­

n y c h , s k ie ro w a n y c h k u w y ja ś n ie n iu b u d o w y c h e ­ m ic z n e j k rz em ia n ó w . A b a d a n ia to n a d zw y c z aj m o zo ln e , w y m a g a ją c e w ie lk ie g o n a k ła d u p r a c y i c za su . P o ję c ia o b u d o w ie k rz e m ia n ó w , ja k s łu s z ­ n ie są d z i a u to r, n a b r a ć m o żem y ty lk o p rz e z o tr z y ­ m a n ie i z b a d a n ie ic h p o c h o d n y c h , co w ła śn ie j e s t rz e c z ą n a d e r t r u d n ą .

I. L w ią częśó sw ej p ra c y p ośw ięca a u to r s tu d y - jo m n a d g r u p ą s o d a litu , a m ia n o w ic ie w y ja śn ie n iu z n a c z e n ia , ja k ie m a c h lo re k so d u p o łąc zo n y w ty m m in e r a le z k rz e m ia n e m so d u 3 (N b -20 A ^O j 2S iO j) -f-2N aC l. W ty m celu a u to r o trz y m a ł s y n te ty c z ­ n ie o k o ło tr z y d z ie s tu zw iązków a n a lo g ic z n y c h , w k tó r y c h N aC l z a s tę p u ją ró ż n e sole m in e ra ln e , a n a w e t tr z y sole o rg a n ic z n e (m ró w c z a n , szczaw ian i o c ta n s o d u ), tw o rz ą c e n o w ą g ru p ę c ia ł ta k zw.

o rg an o B y lik ató w . P ró c z te g o p rz e z z a s tą p ie n ie so ­ d u w k r z e m ia n ie in n e m i m e ta la m i o trz y m a ł p. T h.

! c a ły s z e re g p o c h q d n y c h n e fe lin u , a m ia n o w ic ie :

| n e fe łin p o taso w y , lity n o w y , maDganowy i t. d. N a p o d s ta w ie ty c h lic z n y c h s y n te z a u to r d o c h o d zi do n a s tę p u ją c y c h re z u lta tó w : 1 ) c h lo r w so d alicie z w ią z a n y je s t z so d em , a n ie z g lin e m , ja k sąd zi C ia rk ę i S c h n e id e r; 2 ) w s zy s tk ie s o d a lity zb u d o - d o w a n e są w o g ó le a n a lo g ic z n ie , g d y ż p o d d z ia ła ­ n ie m 3 0 % ro s tw o ru K 2 C 0 3 d a ją je d e n i te n sam p r o d u k t— n e felin p o taso w y ; 3 ) są o n e , p ró c z te g o , z w ią z k a m i m e ta m e ry c z n e ra i, g d y ż tr a k to w a n e ro s- tw orem C aC lj, d a ją p ro d u k ty o d m ie n n e ; 4 ) c ię ż a r I c zą ste c z k o w y s o d a litu p o w in ie n b y ć z n ac zn ie w ię k ­ szy, n iż d o ty c h c z a s p rz y jm o w a n o (m ia n o w ic ie l 2 (Nr 8 20 .A ]20 3 2SiO j) n a 3 —4 c z ą ste c z k i soli), a to z te g o p o w o d u , że '/a N a w n e fe lin ie z ac h o w u je się w zg lęd em s r e b r a in a c z e j, n iż p o z o stałe 2 / 3 ‘

P ró c z ty c h g łó w n y c h w y n ik ó w , ro z d z ia ł t e n p r a ­

cy p . T h . z a w ie ra b a rd z o w iele d r o b n y c h r e z u lta ­

tó w , k tó r y c h w y s zc ze g ó ln ia n ie je d n a k z a ję ło b y za-

d u żo m ie js c a . W s z y s tk ie sy n te z y sw oje p . T h. w y ­

k o n a ł d r o g ą h id ro c h e m ic z n ą w d y g ie s to ra c h p la -

Cytaty

Powiązane dokumenty

o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji

Peter Goldmann Coaching Und Consulting Austria

Panu Janowi Zamoyskiemu 10 staroście kałuskiemu zł 15.. Suma fac[it] zł 89/21

24 Definicja wskaźnika Liczba osób pracujących 6 miesięcy po opuszczeniu programu (łącznie z pracującymi na własny rachunek), Załącznik 2b, op.. Pracujący to

Destylacja molekularna jest ważnym elementem wytwarzania wysokiej jakości i w odpowiednim standardzie półproduktów w formie ekstraktów i izolatów kannabinoidów (CBD, CBG, CBC,

Przy obecnych warunkach rynkowych wiemy, że nie jest możliwym wprowadzenie takiej ilości mieszkań, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich latach, co sprawia, że

(Dz.Urz.Woj.. Rozstrzyga się o sposobie rozpatrzenia uwag do projektu zmiany planu zgodnie z załącznikiem Nr 1 do niniejszej uchwały. Rozstrzyga się o sposobie

Osoba składająca oświadczenie obowiązana jest określić przynależność poszczególnych składników majątkowych, dochodów i zobowiązań do majątku odrębnego i