• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 11, nr 10 (1935)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 11, nr 10 (1935)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok XI. Listopad 1935 Nr. 10

f W YDAW NICTW O XX. MISJONARZY, KRAKÓW - STRAOOM 4

P. K . O . 404.450

■ *■ - 1 ---,n, . ... ... ... lE

O jiJ^ t^ ^ o e K to w j^ n lM C E o n o j^ o M ilto m .

(2)

się do rozw oju naszego pism a, pośw ięconego spraw om Cudownego M edalika.

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.

P. K. 0 . 4 0 4 .4 5 0 .

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ.

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R I A Ń S K I E G O "

K R A K Ó W , S T R A D O M L . 4.

P r e n u m e r a ta r o c z n a w k r a ją 3 z). — za g ran ic ą 3*50 xi.

N u m er p o je d y n c z y g r . 25.

Pieniądze M ilanie] i najłatwiej przesłać czekiem P. K. O. 404.460.

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes w y sy ła m y w ra z z Nowenną do Niepokalanie P o czętej na każde żądanie. Ofiary dobrow olne p rz e z n a c za m y na cele

kościelne.

Bardzo prosim y o łaskaw e nadsyłanie p ren u m eraty ta k bardzo p o trze b ­ nej do o sta n ia się naszych d zieł! Za każdy g ro sz serdecznie dziękuje-

W R edakcji znajdują się do nabycia:

D y p lo m przyjęcia do Stow arzyszenia. . . . 0*80 . 1*20 ,

0*30 ,

my i obiecujem y sta łą pam ięć w m odlitw ach.

(3)

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA STOW. C U D O W N EG O MEDALIKA I DZIECI MARJI W POLSCE

ROK XI. R ed ak to r X. P iu s Paw ellek, M isjonarz. L isto p a d 1935.

Uroczystość Wszystkich Świętych.

P oczątek uroczystości tej jest n astęp u jący : P rzed narodzeniem C h ry stu sa P a n a w ybudow ano w Rzymie na cześć bogów pogańskich w sp an iałą św iątynię zw aną Panteon. K iedy zaś chrześcijaństw o p o k o n ało ciem ność pog ąń stw a, przeszła św iątynia ta w ręce chrze­

ścijan, a papież B onifacy IV pośw ięcił ją ku cz:ci i chw ale N ajśw ięt­

szej M arji P an n y jako K rólow ej M ęczenników i kazał tam przenieść liczne relikw ie św iętych M ęczenników. Później ustanow ił Papież G rzegorz IV w r. 834, że nietylko czci - M ęczenników św iątynia ta m a być pośw ięcona, lecz w szystkim św iętym K ościoła i całeg o chrześcijaństw a, i że pew nego d n ia w ro k u m a się obchodzić ich uroczystość. T a k więc pow stała uroczystość W szystkich Świętych.

K ościół katolicki pośw ięca je d e n dzień w ro k u ku uczczeniu w szyst­

kich P ań sk ich , k tó ry ch liczba jest ta k w ielka — jak m ówi Ja n św.,

>— że n ik t ich zliczyć nie m oże, a b y iw ten sposób oddać cześć i tym św iętym , dla k tó ry ch n iem a w roku osobnego święta. Rów nież i m y m am y jako dzieci K ościoła k atolickiego duchow ą łączność ze świę­

tym i w n ie b ie i ta k ja k dzisiaj czcimy, i m odlim y się do w szystkich Świętych, ta k też wszyscy Święci za nas m o d lić się i w staw iać się b ę d ą u B oga. Jeżeli zaś czcim y Świętych P ań sk ich i chw alim y ich, chw alim y i czcimy P a n a B o g a sam ego i Jezusa C hrystusa, k tó ry jest w zorem i głow ą w szystkich Świętych. M ódlm y się zatem przy dzisiejszej uroczystości go rąco do w szystkich Świętych i prośm y o pom oc i w staw ienie się za nam i u Zbaw iciela naszego Jezusa C h ry ­ stusa, ażeby nam dopom ógł przezwyciężyć św iat i pokusy jeg o i prze­

być wszelkie niebezpieczeństw a zbaw ienia duszy naszej, a w reszcie szczęśliwie d o stać się d o nieba.

(4)

Boski Zbaw icielu, któryś jest N a g ro d ą i K oroną w szystkich Świętych, i k tó ry dajesz nam ich n ietylko jak o wzory godne n a śla ­ dow ania, ale także jako orędow ników naszych, użycz nam , abyśm y m ocą ich zjednoczonych próśb p rzykład ich w iernie naśladow ali, a kiedyś w g ro n ie ich wiecznie cieszyć się m ogli. K tóry żyjesz i królujesz n a w ieki wieków. Amen.

Dzień Zaduszny.

W uroczystość W szystkich Świętych zw raca Kościół oczy dzie­

ci swych n,a Świętych i Spraw iedliw ych w niebie, ażebyśm y pom ocy ich wzywali i w ślad1 ich cnót wstępow ali. D zisiaj zaś przypom ina n am owe duszie, k tó re m uszą cierp ieć m ęki w czyścu, ażeby się obudziło współczucie d la nich w sercach naszych i ażebyśm y im p o ­ d łu g sił naszych przychodzili z pom ocą. Są to dusze, k tó re w praw ­ dzie w łasce Bożej i bez śrruertelnego grzechu świat ten opuściły, lecz w sta n ie g rzechu pow szedniego zm arły lub k tó re jeszcze m ają odpokutow ać k a ry doczesne za m ałe przew inienia i grzechy. P o n ie­

waż d o n ieb a nic w ejść nie m oże nieczystego m uszą tak ie dusze oczyścić się jeszcze p rzed w ejściem do n ie h a i d lateg o przechodzą n a m iejsce, gdzie ta k d łu g o pokutow ać i cierpieć m uszą, aż się zupeł- ftie. z w iny i k a ry oczyszczą. M iejsce tak ieg o oczyszczenia zowie się czyścem . Święta w iara nasza uczy nas, że duszom tym w rozm aity sposób p o m ag ać możemy. Od najdaw niejszych czasów K ościół modli się za dusze zm arły ch i odpraw ia Msze św. za nie, jak o też daje ja ł ­ m użny, d o b re uczynki i posty są ta k ą pom ocą dla dusz cierpiących w czyścu. P ism o św. p o w iad a: Jestto zbaw ienna m yśl m odlić się za u m a rłe , ażeby były oczyszczone z grzechów . Chociaż codziennie we Mszy św. pilnie m odlim y się za um arły ch , to przecież Kościół św. ustanow ił jak o praw dziw a M atka wszystkich w iernych osobny dzień, w k tó ry m cały w ojujący K ościół w spólnie m odli się za w szyst­

k ie ubo g ie dusze, n a wist i za te, o k tó ry ch się zresztą nie p am ięta, i zachęca w szystkich d o gorliw ych m odlitw i daw ania jałm użny.

U czyńm y więc zadość tdmu wezwaniu K ościoła św., tej naszej św iętej M a tk i!

(5)

Święty Stanisław Kostka

Jednym z najw iększych p atro n ó w m łodzieży jest św. S ta n i­

sław K ostka. U ro d ził się w r. pańskim 1550 'i pochodził ze znako­

m iteg o ro d u Polski, Kostków. Do 14 roku życia przebyw ał w dom u rodzicielskim , pędząc życie ta k pobożne i bo g o b o jn e, i będąc tak ła g o d n y m i m iłościw ym , że go służba nie inaczej ja k tylko A nio­

łem zwała. I rzeczywiście zasługiw ał n a to im ię <z pow odu anielskiej czystości i niew inności. Był ta k w stydliwym , że b lad ł, a naw et om ­ dlew ał, jeżeli doszło do uszu jeg o jak ieś lekkie .dw uznaczne słowo.

W spraw ach i rzeczach św ieckich nie m iał n igdy upodobania. Je ­ d yną ra d o śc ią i p rzyjem nością była m o d litw a i bo g o b o jn a rozm owa.

W 14 roku życia przybył w tow arzystw ie ochm istrzyni 'i starszego b r a ta sw ego d(o W ied n ia na dalsze stu d ja i przyjęty zositał do konw iktu szlacheckiego, sto jąceg o pod zarządem 0 0 . Jezuitów.

T u ta j b y ł Stanisław wzorem cnotliw ości, pilności i pobożności idla w szystkich współuczniów s*voich. K iedy zaś zak ład ten rozw iązano, w ynajął ochm istrz dla obu młodożeńców pom ieszczenie u pew nej rodziny p ro testan ck iej. Lecz S tanisław nie zm ienił w niczem swej pobożności i cnotliw ego sposobu ży cia; każdej niedzieli i święta przyjm ow ał św. S ak ram en ta, codziennie słu ch ał Mszy św., rozm y­

śla ł pobożnie, a ze szczególną pobożnością czcił N ajśw iętszą Pannę.

P rzytem um artw iał się surow o i znosił sierpliw ie zniew agi ;i obel­

gi sw ego lekkom yślnego starszeg o b ra ta , g o n iąceg o za przyjem ­ nościam i i zabaw am i, dla k tó re g o św iątobliw y ii cichy żywot m łodszego b ra ta b y ł ustaw icznym w yrzutem . Przez dwa lata znosił m łodzieniec rozm aite przykrości, aż wreszcie pop ad ł w ciężką ch o ­ ro b ę. W ów czas z a p ra g n ą ł K om unji św., lecz kiedy w łaściciel dom u, p ro te sta n t, nie c h ciał wpuścić żadn eg o k atolickiego k a p ła n a do sw ego dom u, zjaw ia się św. Stanisław ow i św. B a rb a ra tz aniołam i i udziela m u K om unji św. W k ró tce potem w yzdrow iał, ,a n a stę p ­ nie postanow ił w stąpić do zakonu OO. Jezuitów. Ponieważ ^ zaś w A u strji przyjętym być nie m ó g ł ze względu n a (niemożliwość o siąg n ięcia pozw olenia ojcow skiego, u d ał się potajem nie w p rze­

b ran iu do m ia sta D illingen, do św iątobliw ego P io tra K anizego.

T e n w ypróbow aw szy pow ołanie S tanisław a K ostki w ysłał go do R zym u, gdzie go św. F ran ciszek B orgjasz, g e n erał zakonu przyjął.

T a p i też czynił m łody nowicjusz wielkie postępy w św iątobliw ości i odznaczał się przed w szystkim i g łę b o k ą p o k o rą, p u nktualnem posłuszeństw em i ustaw icznem um artw ieniem , połączonem ze św ię­

tem weselem. Szczególnie w ielką b y ła jeg o m iłość B o g a; płom ienie jej p o ch łan iały go do te g o sto p n ia, że już ,'po odbyciu ro k u próby uleciała jeg o czysta i an ielsk a dusza, zw olniona od (więzów ciele­

(6)

snych, do B o g a w r. 1568. U m a rł ja k sobie życzył i uprosił, a m ia­

now icie w nocy p rzed uroczystością W niebow zięcia Najśw iętszej M arji P anny. K ró tk o przed śm iercią zaw ołał w rad o sn em zachwy­

ceniu, że widzi N ajśw iętszą P an n ę M arję, id ą c ą z an io łam i n ap rze­

ciw ko jem u.

Święta C ecylja pochodziła z bardzo zamożnej i znakom itej rodziny rzym skiej i m ia ła to szczęście, że j u ż . od pierwszej m ło­

dości w ychow ała się w re lig ji chrześcijańskiej. W zniosły i szlachet­

ny jej um ysł g a rd z ił św iatem ; id ą c za głosem łask i, postanow iła już w sam ej m łodości pośw ięcić całe swe życie B oskiem u Z baw i­

cielow i w czystości i niew inności c ia ła i duszy. D lateg o też żyła skrom nie, w ukryciu, zajm ując się tylko m odlitw ą i pobożnem rozpam iętyw aniem , ale pom im o tej skrytości nie uszła uw agi d ru ­ gich ta cnotliw a i szlachetna dziewica. Pew ien znakom ity m łodzie­

niec p o g a ń sk i im ieniem W a lerjan , u b ieg ał się o jej rękę. R odzice się już zgodzili, jednakow oż św. C ecylja w ytrw ała w nadzieji, żą- niebieski jej oblubieniec zachow a jej czystość i niew inność naw et w śród ta k ic h okoliczności. B ezustannie m o d liła się wznosząc ku niebu oczy i została też pocieszoną nicbiesldem objaw ieniem , w któ- rem d o sta ła upew nienie, .że i w m ałżeństw ie przy szczególnej p o ­ m ocy Bożej jej dziewiczość pozostanie n ietk n iętą. Co się też stało . Albow iem W a le rja n zostawszy przez m odły św. Ceeylji do pozna­

n ia w iary św. doprow adzonym , przyjął uroczyście z rą k O jca św.

U rb a n a chrzest św. 'i postanow ił również pozostać niew innym . Co więcej n a k ło n ił on jeszcze b ra ta sw ego T y burcjusza do przyjęcia chrześcijaństw a. K ie d y 'z a ś naw rócenie ta k znakom itych osób zosta­

ło głośnem , skazał n am iestn ik obydw óch b raci n a śm ierć m ęczeń­

sk ą . Również i św. Gecylję zm uszano do złożenia ofiary bogom , lecz kiedy się stanow czo o p a rła tem u, zam knięto ją w g o rącej łaźni jej w łasn eg o dom u, a b y ją g o rą c ą p a rą udusić. K iedy zaś n a d ru g i dzień znaleziono ją żyjącą, o d d an o ją katow i, aby św iętą ściął. T rzy razy uderzył k a t m ieczem , lecz nie zdołał odciąć głowy. T a k w ięc z otw artem i ra n a m i żyła jeszcze trzy dni i d o p iero d n ia 22 listo p ad a ro k u 230 o sią g n ę ła podw ójną k oronę dziewiczości i m ęczeństw a.

Święte jej c ia ło p o g rzeb an o pierw otnie w k atak u m b ach , a później przeniesiono do kościoła św. C eeylji w Rzym ie, gdzie zwłoki jej św ięte spoczywały przez d łu g ie w ieki nienaruszone. Świętą C ecylję uw aża się za p a tro n k ę muzyki.

dziewica i męczenniczka

[nołłf

(7)

Początek przygotpwania u stopni ołtarza.

„Który za dn i ciała swego m odlitw y i po­

korne prośby tem u, który go m ó g ł wybawić od i, śmierci, z wołaniem potężnem i łzam i ofiar o-

wawszy, był wysłuchan dla swej uczciwości“

(Z yd. V. 7.).

S praw y i czynności św ięte należy odbyw ać św iątobliw ie, gdyż p rzeklęty, k to spraw ę P a ń sk ą spraw uje zdradliw ie. — A 'o to przy m szy św. w szystko św ięte i czcigodne. T a czynność prawdziwie B oska w ym aga se rc a w ielkiego. — Czy nie potrzeba ^przygotować s e rc a ? K a p ła n ofiaruje i m odli się przy ołtarzu. — ''M odlitw a, to jak b y m ow a tajem nicza ofiary i d lateg o nierozłączna ona od ofiary.

Już w S tary m Z ak o n ie pośw ięcali k a p ła n i ofiary m odlitw ą. — C h ry ­ stu s sam u stan aw iając o fiarę bezkrw aw ą, wzniósł oczy swoje ku niebu, dzięki czynił Ojcu niebieskiem u i m o d lił się go rąco . — M odlitw a zaś, ab y odb y ła się z w iarą, ufnością i m iłością, w ym a­

g a p rzygotow ania pilnego. — Id ąc n a m odlitw ę przygotuj duszę T w o ją, ab y ś nie był, jak o ten, k tó ry ku si P a n a B oga — mówi D uch Boży. — O ileż więcej w y m aga przygotow ania serca i duszy ta n ajśw iętsza o fiara zanoszona w śród m odłów w zniosłych i nieustan-

* nych. D la te g o Msza św. zaczyna się od przygotow ania. — W szystko co poprzedza O fiarow anie, to przygotow anie publiczne k ap łan a w spólnie z w iernym i do w ielkiej i uroczystej chwili przeistoczenia.

C h ry stu s jest tu w zorem d la K ościoła, sam bowiem gotow ał się n a osobności trzy g o d zin n ą m odlitw ą do swej ofiary n a krzyżu. — K a p ła n ro zm o d lo n y w pokorze najgłębszej u stóp ołtarza przypo­

m in a nam żywo C h ry stu sa m od ląceg o się n a górze Oliwnej. — R ozważm y to przygotow anie, uczm y się z sercem czystem i um y­

słem skupionym przystępow ać do słu ch an ia mszy św. — O ddajm y p o k ło n g łęb o k i Jezusowi, dziękujm y Mu pokornie, za Jego m o ­ dlitw ę i pot krw aw y za nas przelany, prośm y o łaskę, abyśm y m szy św. słu ch ali zawsze z se rcem czystem i praw dziw ą poboż­

nością.

M odlitwa p okorna kapłana 1 p ub liczn e w yzna n ie swej w in y u stóp ołtarza w z y w a nas, abyśm y przystąpili czystem s er­

cem do słuchania m sz y ś w .

K a p ła n rozpoczyna m szę św. u stóp ołtarza. — Jakże odpow ied­

nie stanow isko. — P ostaw a i m odlitw a jeg o pełne g łęb o k ieg o zna­

czenia, przem aw ia żywo do serca k a p ła n a i g ło si ważne praw dy obecnym w iernym . — Rzew na m odlitw a w u stach , sk ru ch a w s e r ­

(8)

cu, p o k o ra g łę b o k a i publiczne w yznanie swej winy i niegodności ,tak wobec aniołów i św iętych n ieba, ja k i w obliczu w iernych, to o d ­ pow iednie i g odne przygotow anie do tej ofiary najśw iętszej, k tó re usta, ręce i serce teg o n ieg o d n eg o zastępcy Jezusa dokonać m ają.

Jakie u czucia i m yśli budzą się w tej *ważnej >.chwili w sercu k a ­ p łan a ? O to rozum ie, że w tej oczekuje B óg chw ały największej z tej najdroższej o fiary Syna Swego najm ilszego, kościół walczący sp ra g n io n y ła sk i błogosław ieństw a, a cierpiący oczekuje w ucisku swym i cierp ien iach pociechy i ulgi. — M iłość więc, pragnienie łask i i poczucie obow iązku p o ciąg a serce jego do ołtarza, ale znowu w spom inając n a św iętość nieskończoną czynności, n a ciężką odpow ie­

dzialność za n ią przed B ogiem , kiedy pom ni n a grzechy swoje i nie­

w ierności, m usi g łęb o k o w sercu odczuć c a łą swoją niegodność, k tó ra g o pow strzym uje od ołtarza. — „Praw dziw ie to dom Boży i b ra m a n ieb io s", w oła B óg i w iara, więc sum ienie odzywa się g ło sem B oga, „N ie przystępując, rozzuj buty twoje z nóg, bo to m iejsce, n a k tó rem stoisz, ziem ia św ięta je st“ . — W szystko więc w oła: n ie g o d n y i grzeszny, cóż poczniesz, ja k w stąpisz na m iejsce św ięte? Św. C hryzostom w poczuciu w łasnej n iegodności p y ta :

„K ied y k a p ła n wzywa D u ch a św. spraw ując najczcigodniejszą ofiarę, powiedz m i, n a jak im stopniu pow inniśm y go postaw ić ? Jakiej czystości potrzeb a w ym agać o d n ieg o ? jakiej bojaźni św .?“ K ościół św. odpow iada n a to przepisem swoim, staw ia go 'u stopni ołtarza i k aże pierw ej rpodlitw ą po k o rn ą, wyznaniem winy swej i żalem serdecznym oczyścić serce i duszę. — T o najpierw szy obow iązek i m iejsce odpow iednie d la niego. — W ięc uciśniony swą jiieg o d - nością, dręczony sprzecznem i uczuciam i, uzbraja się znakiem krzyża św., bo w krzyżu pociecha i pokój, bo z krzyża spływ a w szystka ła sk a dla grzesznika. — P rzerażającą jest bliskość B oga dla b ied ­ n ego śm ierteln ik a, tajem nicze przyjście Jego we m szy św. ale krzyż i ufność uspokoi wszystko. — W ięc już z ufnością rozpoczyna anty- fo n ę: „ In tro ib o a d A ltare D ei, ad D eum qui laetificat iuventutem m eam “ i psalm „ Ju d ic a m e D eu s“ , k tó ry budzi w fsercu p rag n ien ie i m iłość do te g o m iejsca św iętego, i nadzieję niezachw ianą, że Bóg sam odm łodzi, czyli odrodzi serce jeg o now ą ła sk ą , k tó ra czeka go przy ołtarzu. — ALe ła sk a w ym aga serca czystego, więc w poczuciu swej w iny uniża się p rzed B ogiem i wyznaje publicznie B ogu, M atce Jezusa i św iętym P ańskim , że zgrzeszył bard zo i że w ina J e g o bardzo w ielka, b ła g a ją c rów nocześnie tychże przyjaciół B oga i o rę ­ downików naszych, żeby się wstaw ili za nim i m iłosierdzie w yjednali.

P ochylony g łęb o k o , nie śm iąc naw et spojrzeć w niebo, ręce p o k o r­

nie złożone, n a d to u d erza się w piersi potrzykroć. T a k rozpoczyna k a p ła n przygotow anie się do najśw iętszej ofiary. — W m odlitw ie pokornej i żalu za grzechy w szelka nadzieja i odw aga jego. — T a k jak b y d ru g i A b rah am u stó p B oga b ła g a :< „C hociażem popiół i p roch, m ówić będ ę do C ie b ie " ; to jak b y d ru g i celnik bijący się w p ie rsi: „B oże, bąd ź m iłościw m nie grzesznem u" i d lateg o o d ­ szedł uspraw iedliw iony. — D o takiej pokory i żalu szczerego i wy­

(9)

243 -

znania winy, przyw iązane odpuszczenie g rzech ó w : S ercem skru- szoneim i upokorzq|ne|m Boże nie w zgardzisz", ale to wezwanie usilne i wymowne i do nas, abyśm y i my weszli w siebie i zrozu­

m ieli, z jakiem sercem m ożna przystąpić do słu ch an ia imszy św.

T o C onfiteor d la w szystkich, pow tarzają go też w ierni i w spólnie z kap łan em i ze św iętym i w niebie b ła g a ją B oga o m iłosierdzie i oczyszczenie serca. — W szyscy, naw et i spraw iedliw i p o trze­

b ują przebaczenia, b o któż może powiedzieć sobie w oczach B oga n ajśw iętszego: czyste jest serce m o je? a cóż dopiero grze'sznicy ? grzech k ala duszę, a to m iejsce, to praw dziw ie ziem ia św ięta jest, grzech rozłącza z B ogiem , jakże przystąpić z tym 'w rogiem w sercu do uczestnictw a w ofierze B oga ? Co za zgoda C hrystusa z Belia- lem ? Jakże usilnie wzywa Civę kościół codziennie do , rozstania się z grzechem , d o pokuty i walikji. — W sp iera go i kościół try u m ­ fu jący w niebie. Czy łączysz się calem sercem z tą m odlitw ą ? czy żatujeisz za grzechy, przystępujesz z sercom czystem ? Cze­

muż pow racasz ta k p ręd k o do grzechów , naw et dobrow olnych ? Chow aj że te n żal g łęb o k o w sercu niech co go w ydziera lek k o ­ m yślność lub św iadom ość. — T o u stó p o łta rz a 'ucz się codziennie w zrastać w duchu pokuty, on ci,ę ustrzeże od grzechu. - B łagaj C h ry stu sa p o k o rn ie : C or imundum cr, a in m e D eus e t spiritum rectum innova in y iscerib u s m eis.

Modlitwa kapłana p rzy p o m in a nam ż y w o sm u tek 1 m od litw ę Jeztisa w Ogrojcu.

D o pokory, żalu zagrzechy i pokuty za nie wzywa nas k apłan w początku m szy św. — a lb o raczej cały kościół m odlący się u stóp o łta rz a w osobie k a p ła n a ". Czy m ożemy się o ciągać Hub w ahać aby pójść sam otnie za tem wezwaniem ? Oto cały dw ór niebieski otaczający stolicę teg o sam eg o B aran k a, k tó ry chce zstąpić n a o łta ­ rze nasze i znowu zabity śm iercią m istyczną za n as (się ofiarow ać, o ddaje Mu cześć najw yższą w najgłębszej pokorze, śpiew ając ten wieczny h y m n : „Św ięty, święty, święty, P a n B óg W szechm ogący!"

a m y grzeszni m ielibyśm y tyę straszn ą odw agę zbliżyć się do tej stolicy św iętości Jego n a ziemi z sercem skalanem , (nieoczyszczo- nem żalem ? A ch! obojętność nasza nieraz tak w ielka, że zapom i­

nam y o tern, w ięc żeby ją p o konać podnieśm y serca i oczy w d u ­ chu w iary! O to ten k a p ła n pochylony g łęboko ku ziemi w yobraża i przypom ina n a m żywo Jezusa na górze Oliwnej rozpoczynającego k rw aw ą o fia rę za nas. — P ostaw a Jego jeszcze p okorniejsza

„ b o postąpiw szy tro ch ę, p a d l n a oblicze sw oje“ . — P rzypatrz Mu się pilnie okiem w iary, zbliż ku N iem u serce 1 ożywione w iarą i m i­

łością, uważ, to S tw ó rca św iata i twój, to ten, k tó ry jest wyrazem chw ały ojcow skiej ta k g łęb o k o u pokarza się p rzed Ojcem '"swoim, że p a d a n a ziem ię i oblicze Swe najśw iętsze, k tó re zachwyca a n io ­ łów i n a p e łn ia ic h szczęściem najwyższem , zamurza w p ro ch u je j f Podziw iaj t,ę p okorę Jego, o d d aj Mu cześć n ajg łęb szą, a le pytaj także, d laczeg o B óg uniża się ta k g łęb o k o ? „P raw dziw ie choroby

(10)

nasze on nosi, a boleści nasze on odnosił, (^abyśmy go poczytyw ali ja k o tręd o w ateg o , a od B o g a u b iteg o i uniżonego". — W szyscy m y ja k o owpe pobłądziliśm y, a' P a n włożył n a ń 'n ie p ra w o ś ć w szyst­

k ich n a s “ . — S am niew inny, najśw iętszy, a le grzechy św iata c a ­ łe g o p rzy jął n a się; i tw oje i one zaciężyły n a N im brzem ieniem bard zo ciężkiem i bolesnem , one Go zaw stydzają w obec O jca (naj­

św iętszego, one p o g in a ją Go ku ziemi. — U pokorzony i zaw stydzony zanurza sw ą tw arz w p ro ch u ziemi i odnaw ia C onfiteor Z baw ienia za p a łą 'lu d z k o ś ć : „ J a m ro b a k a nie człowiek, p ośm iew isko i w zg ar­

da pospólstw a". — U p a d a ją c n a ziem ię, rozpoczyna modlitwę*

m odli się n a tej górze, ja k b y k a p ła n p rz y 'o łta rz u , bo n ied łu g o n a ­ dejdzie godzina, w k tó re j n a górze G olgota w stąpi na ołtarz krzyża;

ab y złożyć k rw aw ą o fiarę i zgładzić nią grzechy św iata. -— O to' obrzydliw a, w strę tn a , p rzerażająca szata w szystkich grzechów i wy­

stępków św iata pokryw a człow ieczeństw o Jego najśw . — w tej sza­

cie grzesznego A d am a i potom stw a jego staje się niew inny p rzed ­ m iotem gniew u i nienaw iści spraw iedliw ości Bożej, więc grzechy i m iecz spraw iedliw ości, k tó ry zawisł n a d N im ta k strasznie uciska sertce Jeg o , że pow iada „sjm utna jest dusza m oja aż do śm ierci".

P ro ro k Z acharjasz w yjaśnia n am przyczynę te g o sm utku i boleści n a d p o jęcie Z baw cy n a szeg o : „ I okazał m i P a n a Jezusa, kapłana- w ielk ieg o i Jezuss b y ł obleczon w szaty plugaw e, a s ta ł przed obliczem A n io ła". — S traszn a szata dla n iep o k alan eg o , w niej sta je je d n a k w obliczu O jca najśw iętszego, a b y za nie zadość uczy­

nić spraw iedliw ości Jeg o , więc jak b y w inow ajca i dłużnik wielki u p a d a jak b y słu g a u n ó g pan a sw ego b ła g a ją c : i,,P an ie, m iej c ie r­

pliwość nadeim ną aż w szystek d łu g ci w ypłacę" — „O jcze jeźli m ożna rzeęz n iechaj odejdzie odem nie ten kielich" — a le P a n ten najśw ięt­

szy w skazuje m u G o lg o tę i krzyż n a niej i w yrok m iłości n iesk o ń ­ czonej ku nam , a b y się stało spraw iedliw ości zadość, więc p o k o rn ie o d p o w iad a: wszakże n ie ja k o ja chcę, ale ja k o T y ! Jed n ak to k ie ­ lich dziwnie g o rzk i i n a d pojęcie bolesny,, on m usi wypić z n ie g o truciznę grzeszną w szystkich serc ludzkich! B o g ate jej stru m ien ie u d erzają ta k gw ałtow nie w serce Jeg o najśw iętsze, że ,,począł się strach ać i tęsknić so b ie", boleść i trw o g a rozlew a się w całem ciele Tego, p rz e n ik a w szystkie członki Jeg o i jak b y p ra c a straszn a, w yciska z nich pot krw aw y „i sta ł się p o t Jego jako k ro p le krw i, spływ ający n a ziem ię". — Cudow ny, niepojęty ten p o t krw aw y, k tó ry zalew a tw arz Jezusa, krw aw i szaty Jego, zrasza obficie zie­

m ię, ale to kazn o d zieja wymowny. Czem są grzechy twoje w obliczu B oga, czem one były d la Zbaw cy T w ego kiedy obciążony nim i, sp ła c a ł d łu g i tw oje! A ch, nie odw racaj oczu tw oich, słuchaj te g o jęku boleści s e rc a Je g o : „ O g a rn ę ły m ię boleści śm ierci i s tru ­ m ienie niepraw ości zatrw ożyły m ię. — B oleści piekielne obtoczyły M ię, uprzedziły m ię sid ła śm ierci". — A ch! te n ciężar straszny, obrzydliw y, ta w alka św iętości z niepraw ością wyniszcza wszystkie s iły Jezusa, u d erza jak b y miecz śm ierci w ciało Jego, że bliskim jest sk o -.

n u : ęt factu s in a g o n ia ! T a k p o kutuje najśw iętszy ze w szystkich za tw e

(11)

245

żądze i p ra g n ie n ia pychy i w yniosłości, gniew u i zazdrości, sam olub- stw a i zm ysłowości, p atrz, jak b y ro b a k wije się w p rochu i krw i swej w łasnej, nie oszczędza serca sw ego, aby oczyścić serce tw oje z teg o jadu złości. —• Już k o n a i gotuje się n a skonanie i śm ierć boleśniej­

szą : Ę t factu s in ag o n ia.

„O jcze m ó j, jeśli nie może te n kielich odejść, jedno ab y m go p ił, niech się dzieje w ola T w o ja“ . — Czy nie zlitujesz się n ad N im ? czy nie godny w spółczucia serdecznego ? Codziennie ofiaruje się za ciebie, a ty je d n a k ta k obojętny i zim ny dla Jezusa. — Masz seręe, a le rozk o ch an e w sobie i m arn o ści ziem skiej, g o rą c e i skore do g rz e ­ chów , k tó ra codziennie now ą boleścią u d erzają w serce najśw iętsze Jezusa! C odziennie T w oja pycha i zm ysłowość i w szystkie ich dzie­

ci g o tu ją Jezusowi zuchw ale z zim ną krw ią nowy kielich goryczy. — S łu ch aj J a k się w yprasza o d niego I Czy nie zechcesz zaoszczędzić M u te g o sm utku i tej b oleści? Czy nie czas pocieszyć Jezusa żalem i p o k u tą, św iętością i cn o tą. — T yle już p rzecierp iał d la ciebie, ta k d łu g o c ię znosi łaskaw ie, czy nie obudzi się wdzięczność w sercu tweim obojętnielm? Czy nie m usisz z p salm istą zaw ołać: ,,Q u id re tri- b u am D o m in o ?" C alicem isalu tarisaccip iam “ . — A ch, przyjm ij te n kie­

lich pok o ry , posłuszeństw a, ubóstw a i cierpliw ości, nie o d trącaj go, weź go ze czoią i ochotą, to kielich Jezusa, on uleczy tw oją pychę, zm ysłow ość i w szystkie żądze złe! A ch, gdybyś ta k codziennie przy każdej m szy św. rozw ażał tę boleść i sm utek Jezusa, gdybyś codzien­

nie, jak b y obok N iego u p a d a ł w pokorze i żalu za, grzechy, gdybyś Go b ła g a ł o przebaczenie, ofiarow ał się do w alki z pokusam i, g d y ­ byś zorywał stanow czo z grzecham i, żeby już nie zasm ucać i nie u ci­

s k a ć ta k straszn ie Jezusa, czy nie oczyściłbyś już serca i życia ? W ięc p am iętaj co się dzieje przy ołtarzu. — W spólnie z k ap łan em staw się ob o k Jezusa n a górze Oliwnej, m sza św. będzie dla ciebie początkiem d n ia d o b reg o i p odstaw ą szczerego naw rócenia się do B oga. — P ro ś Jezusa o tę łask ę, otwórz serce n a przyjęcie jej. P r a ­ cuj z n ią w iernie.

Uroczystość P o św ięcen ia Kościoła.

P o d pośw ięceniem kościoła pojm ujem y pośw ięcenie przybytku przeznaczonego d la chw ały Bożej przez .biskupa. W dom u tym m a ją się zgrom adzać w ierni n a w spólną m odlitw ę, tam 'odpraw iają się Misze św. i udziela się S akram entów św. Piewszy przykład ta k ie g o pośw ięcenia znajdujem y u k ró la S alom ona. W sp an iała św ią­

ty n ia Jerozolim ska w ybudow ana przez niego została po pośw ięceniu o d d a n ą do użyilku publicznego i dla czci Bożej. (U roczystość ta trw a ła dni siedem i odbyw ała się z wielkim przepychem ! i 'św ietnoś­

cią. W naszych czasach p o skończeniu budow y św iątyni przy ro zm a­

itych sym bolicznych c eram o n jach i przy (m odlitw ach szczególnie n a ten cel ułożonych. W stół ołtarzow y w k ład a się święte relikw je

(12)

m ęczenników , m ur n a c ie ra się olejem świętym , a biskup (m odli się do B oga, ab y oblicze swe święte raczył zwrócić ku tem u świętemu m iejscu i ła sk a je g o zam ieszkała w tym przybytku/, i ab y p o k u tu ją­

cych i żałujących, grzeszników , którzy 'p rzy b ęd ą na to (.miejsce pośw ięcone, łaskaw ie p rzyjął i użyczył im sw ego przebaczenia.

P a m ią tk a te g o pierw szego pośw ięcenia pow tarza się z roku na rok i jest w łaśnie przedm iotem tej uroczystości pośw ięcenia kościoła.

Bóg w ysłuchał m odlitw ę S alom ona, k tó rą wznosił w pokorze do nieba, albow iem n ag le spuścił się obłok, osłonił a rk ę przym ierza i n ap ełn ił c a łą św iątynię. Lecz o wiele rychlej w ysłuchał B óg N o­

w ego Przym ierza prośby i m odlitw y, jaki'? kościół w raz. z biskupem zanosi przed tro n Jego. Jakże więc świętem i godnem szacunku i czci wielkiej pow inien być d la nas dom Boży, w k tó ry m sam Pan Jezus jest obecnym i przytom nym w N ajśw iętszym S akram encie i o d d aje się O jcu swem u niebieskiem u w ofierze! Czy może być dość wielkim nasz szacunek i cześć dla te g o św iętego m iejsca, gdzie Bóg sam w cudow ny sposób jest przytom nym Pszczodrobliw ie udziela nam swych n iep rzeb ran y ch ła sk i skarbów ? Czyż dostatecznem i m o g ą być nasze sta ra n ia i usiłow ania, ażebyśm y to m iejsce pośw ię­

cone czcili god n ie i Uszanowali, jeżeli Bóg ten Krói nad królam i, Pan nieba i ziemi, nasz Z baw iciel i P o śred n ik w ybrał je sobie na swój przybytek, a D uch św. udzieli naim w tej św iątyni iask swoich i d aró w ?

I my wkrótce pójdziemy za nimi

Cicho niknie zorza w ieczorna. T ak jak p oranek zakwitł różanem św iatłem , ta k i w ieczór kończy się w podobnej piękności. A jed n ak p o ra n e k tak bard zo si'ę różni od w ieczo ra! I życie ludzkie zaczyna s?ę p o ran k iem dzieciństw a, bez tro sk i na zabawie, ale i życie starych ludzi kończy się dzieciństw em , czasam i —: niestety nie zawsze — ta k ­ że bez k ło p o tu i n a zabaw ie, jak dzieciństw o wnuków. Lecz zorza w ieczorna ustęp u je nocy, po jutrzence p o ran n ej następuje dzień.

Lecz to p o rów nanie nie jest zupełnie trafn em , gdyż dusza chrze­

ścijań sk a nie patrzy beznadziejnie w ciem ną przyszłość, lecz w p ro ­ m ienną jasność w iecznego dnia. W ielu stary ch ludzi, którzy sam ot­

nie jak pojedyńcze drzew o sto ją w życiu, dużo m yślą i m arzą o d ro g ich zm arłych, więcej żyją z um arłym i niż z żyjącymi, ro zm a­

w iają z nim i i żyją cichą nadzieją zobaczenia się kiedyś. Otoczenie ich stało się dla nich praw ie niezrozum iałe, ta k daleko o d leg łe od w szystkich m iłych w spom nień m łodzieńczych, ż,c im się zdaje, ja k ­ by żyli z obcym i. D la te g o oczy ich o tw ierają się n a n ied alek ą przy­

szłość, dusze ich g a rn ą się do wiecznych rą k Boskich, a ich znużone usta rozm aw iają w częstych różańcach i k ró tk ich m odlitw ach z /ty­

m i, którzy już przed nim i odeszli. W sta ry c h lu dziach w yraźniej zja­

w ia się nadzieja chrześcijańska, oni na śłmierć nie p atrzą tak bezna­

dziejnie i rozpaczliw ie jak m łodzi, k tó ry ch życie się kończy w pełni sił.

(13)

247

Jakże często zastanaw iali! się n a d tajem n icą śm ierci! W jakim stosunku człowiek pozostaje do śm ierci ,w tern w yraźnie ujaw nia się jego w iara i jeg o re lig ijn a siła lub bezsilność. P rzerażającem jest, jak ie pojęcie o śm ierci p an u je dziś naw et w śród katolików . S łychać tylko n arzek an ia i sk arg i bez wszelkiej pociechy, a przytem w ielka próżność w stro jap h i uroczystościach pogrzebow ych i. ch o ­ robliw a w rażliw ość przy liczeniu listów kondolencyjnych. Z upełnie ja k u p o g a n ! G dyby nie ksiądz i m in istran t, krzyż i w oda św ięcona, przy wielu p o g rzeb ach ledw oby się dom yśleć m ożna, czy to poganin.

A je d n a k św. P aw eł m ów i, że nie pow inniśm y . się sm ucić jak p oganie, k tó rzy nadziei nie m ają. C opraw da czytam y w wielu g aze­

tach tak ie i tym podo b n e o g ło szen ia: ..B óg zab rał naszego u k o ch a­

n eg o dziadka, ojca... do siebie, do lepszego św ia ta '1, lecz takie p rz e ­ konanie nie pow inno si^ę objaw iać tylko n a papierze, .ale i w życiu.

Gdyż dopraw dy wszyscy ci, którzy w B ogu um arli, . s ą n am bliżsi, niż kiedykolw iek m o g li nam być za życia. Oni nigdy, przez ca łą wieczność nie zapom ną ja k blisko z nami. byli i jeszcze są, gdyż ojciec pozostaje ojcem przez całe wieki, a stosunek m iędzy m atk ą a dzieckiem , między jednym przyjacielem a d ru g im , między m ę­

żem i żoną nie zostaje w niebie rozw iązany, lecz uszlachetniony, po­

g łęb io n y i podniesiony do takiej ra d o śc i i tak ścisłego związku dusz, 0 ja k im nam się n a ziemi naw et nie śni. Jeżeli więc śm ierć bliskiego nam człow ieka była przez B oga błogosław ioną., jeżeli on .radośnie 1 w pokoju odszedł do sw ego Z baw iciela, to on od chw ili swojej śm ierci tyle o n as p am ięta, ile n igdy nie p am iętał w swem życiu.

Jest ion nam ta k .zupełnie b liskim , m y jesteśm y z nim ta k silnie związani, że rad o ść, k tó rą on po siad a w B ogu, m u si się jakoś na nas przelać. I naw et, o ile — jak to będzie zwykle u ludzi — przypuszczam y, że on jeszcze c ierp i w czyścu i oczekuje o g ląd an ia B oga, to jed n ak po­

w inniśm y z c a łe g o se rc a dziękow ać Panu, że u ratow ał m iłeg o nam człow ieka. T akim sposobem śm ierć chrześcijańska zawsze być m oże pow odem cichej, serdecznej radości.

Ku tem u pokojow i zbliżają się n a si starzy. P odczas, gdy m łodzi widzą śm ierć jedynie z dalekiej odległości, gdzieś n a końcu całeg o szeregu lat, to starzy często spokojnie p a trz ą jej w oczy i wiedzą, że ona p rzed drzw iam i stoi i. tylko czeka n a znak od P a n a Boga.

Już, już teraz n a d c h o d z i! O na zniesie wszystko, co zmęczone, stare i pom arszczone. Dzieci otaczać b ęd ą tru m n ę ja k kw iaty, o nic się nie troszcząc, i rad o sn e ja k kwiecie!

A tam , poza św iatem , dusza znajdzie połączenie z Bogiem . W ę ­ drów ką n ieu stan n ą jest nasze życie tu taj, lecz odpocznienie, spokój znajdziem y na owym świecie. W ęd ró w k a może być p ięk n ą; odpoczy­

n ek u celu jest jeszcze piękniejszy. Człowiek w raca jakoby do d o ­ m u. A m y m odlim y się: „W ieczny odpoczynek racz im dać, P an ie!"

a w naszem sercu zabrzm i kiedyś g ło s: „W k ró tce i ja za nim i p ó jd ę !“

---HM---

(14)

C iem na g łę b o k a noc... lodow aty w iatr wieje przez ‘puste za­

m arzn ięte pola i ulice, w irując w pow ietrzu p łatk am i ś n ie ż n e j'z a ­ m ieci... P ła tk i te p o k ry w ają tw arz i ram io n a św. E lżbiety i jej dzia­

twy, co w raz z n ią w tę p o sęp n ą noc z góry w a rtb u rsk ie g o zam ku zstępują.

T a m bow iem w ład a te ra z i panuje książę H en ry k wraz ze z g ra ­ ją przyjaciół. N ie chce o n widzieć u siebie m łodej żałosnej wdowy, płacząca ujść m u sia ła w ciem ną noc, w ypędzona... w zgardzona...

sam o tn a I

S am o tn a?... o n ie l Jej b iedne dzieci są razem) z nią, a le rów nie bezdom ne, ja k on a! dwoje dźw iga, w w ątły ch ram io n ach tuli do p ie r­

si... dwoje starszych trzy m ając się jej sukni, pop łak u jąc, idzie za m atk ą.

O! jakże zim ną je st ta noc styczniow a w ro k u 1228... jak nie- litościw ie ostre ig ie łk i lodow e sieką ich tw arze!...

Zeszli nareszcie!... O d drzwi do drzwi idzie księżna, p uka i p ro ­ si, wszędzie napróżno... P łacze więc m ło d a m a tk a ! O Boże! m oje b ied n e dzieci!

D aw niej kiedy księżna E lżb ieta z dobrodziejstw am i swemi c h o ­ dziła od dom u do dom u, w szystkie w ejścia stały 'o tw o re m !... a dziś!

lach! ja k boli!... jak b ard zo boli ta k a niew dzięczność O d b ie ra n a wza­

jem za d obroć! — za m iłość!

Z n alazła w reszcie cierpliw a m ęczennica jak ąś p u stą, opuszczoną szopę... Lepiej będzie ta m przecie, niźli na w ichrze ^wśród zawiei.

D zieci wszedłszy do w nętrza, przestały płakać... ułożone n a 'n ę d z n e m p o słan iu ze słom y, posnęły tw ardo.

T y lk o m ło d a m a tk a czuw a i pow tarza w śród łez... Śpijcie b ie ­ dactw a! śpijcie sm acznie! i śnijcie o waszym d ro g im ojcu!

O ! L u d w ik u ! L u d w ik u ! ukochany m ego s e r c a ! ja cierpię, serca ludzkie s ą tw arde! tw ardsze od skały! Ludw iku! nasze dzieci nie m a ją dzisiaj ciepłych w ygodnych łóżeczek... spoczyw ają na zimnym k am ien iu ! Ja wiem, że ty z nieba patrzysz na m nie. Ale czem u cię tu n iem a? T w oja silna dłoń nie pozw oliłaby nam wydrzeć naszych praw , a teraz tw oja m ło d a żona płacze bezsilna!

O! Ojcze, potężny królu i panie pięknych W ęg ier, tw oja 'có rk a nie zasiada już dziś n a tro n ie! nie okryw a jej p u rp u ra ! oto błądzi w śród cicm ności w ypędzona, opuszczona!

(15)

249

D zieci m o je! H enm an, G e rtru d a i to m ałe! jakie róże wy- k w itły im n a p o lic z k a c h ! pew no g o rączk a je p a li I ,

H e rm a n k u , ty widzisz dopiero czw artą zim ę! czy na p iątą już i tw ego m ło d o c ia n e g o g ro b u śn ieg nie p o k ry je? a i ja nie przeżyję te g o w m o ich dw udziestu la ta c h ! n a n a stę p n ą już w iosnę ptaszęta b ę d ą n a g ro b a c h naszych pieśn i swoje śpiewać.

O! M arjo! św ięta M atko! T y, coś nieg d y ś zam ieniła m oją ja ł­

m użnę w róże. O! M atko, pom óż! pomóż! nie Oproszę dla siebie, 0 Św ięta, ale dla m oich p is k lą t! K ró lo w o ! oto b ied n a m a tk a płacze 1 b ła g a Cię za dziećm i... okaż, w ielka P an i, swoje m iłosierdzie!

p atrz! ja k g o rączk a czerw ieni ich lica! M atko! T yś także jednej n o ­ cy m u s ia ła dom opuścić i do obcej dążyć ziemi! T y sam a p ła k a ­ ła ś i Syn Tw ój p ła k a ł. O Święta M arjo! ra tu j m o je dzieci!

I n a g le sta ł się cu d !

Ł a g o d n y powiew w iosenny i woń kw iatów w ypełniły szopę...

ściany zniknęły, tylko róże... ró ż e ! wszędzie róże... a w tym różanym ogrodzie ukazuje się M arja w otoczeniu jaśniejących aniołów ... U- śm iech a się n ieb iań sk o i mówi...

C órko!... nie trwóż się! wysłuchaniem zostało twoje b łag an ie.

O d trą ć precz zw ątpienie! nie g o rą c z k a m alu je lica tw oich dzieci!

nie... wczesne m o g iły nie p o k ry ją w as!... Twój ukochany 'w dalekiej obcej ziem i znalazł chlubny g ró b , ale dla ciebie zaświeci lepsza przyszłość 1 nie pochylaj ku ziemi m ło d eg o czoła i noś z poddaniem swój w dowi w elon! pow rócisz jeszcze n a tro n ! pokój ci córko!

I zn iknęła N ajśw . D ziew ica i róże zniknęły... jed n a tylko po­

zo stała w ręce m łodej m atki... tę zrosiły jej ftzy i przycisnęła ją do perca. W tem otw orzyły się drzw i i ukazały się dwie s łu ż e b n e .I z e n - tru d a i Ju ta. P an i!... m y zawsze pozostaniem y ci w ierne!... szuka­

łyśm y za to b ą, aż jasne św iatełko zaprow adziło nas tutaj...

Jednocześnie z p o bliskiego franciszkańskiego klaszto ru odez­

w ały się dzwony... E lżb ieta rzek ła do w iernych słu ż e b n ic : ^Pszostań- cie tu i czuw ajcie n a d snem m oich dzieci... jaSpójdę do kościoła, by

złożyć B ogu m oje uw ielbienie! »

I pospieszyła księżna-w ygnanka do dom u Bożego, k tó ry za szczęśliwych d n i sa m a ufundow ała... Tw arz jej ja śn iała p o g o d ą i w e­

selem , gdy m ów iła do zakonników : „P ro szę by odśpiew ano „ T e Deum*' n a podziękow anie B ogu za m oje cierp ien ie."!

I potężnie, co raz potężniej rozbrzm iew ały w spaniałe tony o rg a ­ nów... a na tych to n ach w śród powodzi św iateł cudne dźwięki p ieśn i poch w aln ej: try u m fa ln e „ T e D eum " wznosiły się k u górze, aż hen p o d ciem ne niebios sklepienie. N a o łtarzu zaś roztaczała \woń ślicz­

n a róża, k tó rą M arja Świętą obdarzyła! i

C ztery la ta żyła jeszcze E lżbieta na ziemi, a p o te m dusza jej zo­

s ta ła przeniesiona do niebieskiego o g ro d u , by ta m wiecznie już śpie­

w ać ra d o sn e „ T e D eu m “ ... S tało się to w ro k u 1231. U m a rła tak św iątobliw ie, ja k żyła, licząc dw adzieścia cztery lata, w M arb u rg u w H esji.

Liczne cu d a za jej przyczyną spraw iły, że Papież G rzegorz IX

og ło sił E lżbietę św iętą, j--.* y>

(16)

Ale nietylko w duchow ej p racy n ad sobą m ógł nasz b o h a te r s łu ­ żyć za wzór, albow iem i przy codziennej swej pracy daw ał swym t o ­ w arzyszom w prost n iedościgły p rzykład, zwłaszcza punktualności.

D w aj jego tow arzysze p racy św iadczą, że przez całe trzydzieści lat pracow ali z nią, a le nie pom ną, żeby się M att choć raz spóźnił do roboty. Raz tylko przez cały te n d łu g i czas, nie zdążył n a czas n a m iejsce swej p racy , ale to nie była jeg o w ina, bo b ęd ąc zajętym czem ś pi lnem , nie dosłyszał o statn ieg o sy g n ału p o ciąg u i m usiał czekać n a następ n y , ab y się udać na m iejsce 'pracy.

S a m a naw et jeg o obecność działała b u d u jąco n a w szystkich to ­ warzyszy pracy. W lata tc h poprzednich, kiedy jeszcze nie znano M atta .robotnicy, ja k zwykle, często złe i gorszące prow adzili ro z­

m owy, skoro je d n a k M att zaczął przychodzić do pracy, wszystko za­

c ię ło się pow oli zm ieniać. Nie m ógł bowiem ścierpieć najm niejszej obrazy bożej i zawsze, gdy tylko posłyszał jakieś nieskrom ne lub nieodpow iednie odezw anie się w spółpracow nika, zaraz go głośno i śm iało strofow ał, albo gdy to nie pom agało,', p ro sił o zaprzestanie złej rozm owy. T e jeg o prośby i groźby n ig d y nie pozostaw ały bez­

skuteczne. W ięcej bowiem niż słow am i, upom inał towąrzyszy swo- jem zachow aniem si,ę i n ie u sta n n ą m odlitw ą. K ażdą bowiem w olną chw ilkę podczas p ra c y pośw ięcał m odlitw ie. T ak ie w olne chwile dość często się zdarzały, zwłaszcza, gdy po w yładow aniu jed n eg o w agonu, oczekiw ano n a następ n y . S koro tylko ro b o ta się skończyła, M att, za­

m iast obr|aiqać tę w olną chw ilę n a zapalenie p ap iero sa i czczą roz­

m owy, ja k jeg o tow arzysze, szedł w ustro n n e m iejsce i zataiwszy si,ę p rzed oczym a tow arzyszy, p a d ał na k o lan a i m o d lił się, op łak u jąc swe daw ne winy. Czasem zdarzało się, że przy tak ich nieskrom nych rozm ow ach i niezepsuci na,wet rb o tn icy śm iali się i przyklaskiw ali niesk ro m n em u dow cipnisiow i, w net jed n ak i to u stało, bo M att przy najbliższej n a d arzającej się sposobności, odw oływ ał tychże r o ­ botników n a bok i ta m sam n a sam zw racał im uw agę, że niedobrze ro b ią, p o chw alając swem zachow aniem się grzeszne rozm owy współ towarzyszy i zachęcając ich przez to do dalszych pod tym w zględem w ykroczeń. N a p o m in an i w te n sposób przez M atta towarzysze, z po­

czątk u zbywali go tylko żartem i drw inkam i, a le M att niczem się nie zrażał, jeg o czysty i m ocny c h a ra k te r, połączony z w ielką o tw ar­

tością, w net zro b iły swoje. N ap o m in an ia jego w reszcie odniosły

/

(17)

251

skutek. Pow oli, z d n ia n a dzień zacięli się w spółtow arzysze M atta jakoś popraw iać i liczyć z każdem nieopatrznem słowem i wkońcu nieskrom ne i złe rozm owy przy p racy ustały zupełnie.

Podczas w olnych obiadow ych godzin, M att nie szedł do dom u, m im o, że m ó g ł zdążyć z pow rotem n a czas. On w olał ten wolny czas pośw ięcić, o ile tylko m ógł, n a m odlitw ę, k tó rej m u nigdy nie było dosyć. N a o b ie d n i posiłek nie b r a ł zrazu nic, ale później słabe zdrow ie zm usiło go, że przynosił zawsze coś nie coś ze sobą. Często bard zo , gdy się znalazł w śród d o b ran eg o k ó łk a bliżej znanych sobie tow arzyszy pracy, to zwykle opow iadał im niezm ordow anie podczas wolnych od p racy chwil, n iek tó re ciekawsze i więcej b u d u jące szcze­

g ó ły z życia Świętych. Przy tem je d n a k tak um iał zachować grzecz­

ność tow arzyską i delikatność, że nigdy słuchaczom swoim nie wydał się nudziarzem i n a trę tn y m dew otem , co tylko swoje ,,św ięte' te ­ m aty n arzu ca przy rozm owie. D uch Boży był w jego duszy n ieu stan ­ nie obecny i d ziałał w niej cu d a łaski, d lateg o też wszystko, co z tej duszy w ypłynęło, było ta k n atu ra ln e i p o ciąg ające dusze bliźnich.

Jego odnoszenie się do swoich pracodaw ców ,tak, jak i do w spółpracow ników , było zawsze d obre, wzorowe. O dznaczał się z jednej stro n y w ielkiem i głębokiem wyrozum ieniem dla ciężkiej doli ro b o tn ik a, k tó ra i jem u przypadła w udziale, a k tó rą tak bardzo p ra g n ą ł polepszyć, z d ru g iej je d n a k stro n y wciąż z pełnym nacis- skicm pow tarzał i przypom inał w spółpracow nikom ich obowiązki wzgliędem pracodaw ców . Pew nego jed n ak razu przyszło do ostrej w m iany zdań m iędzy nim , a dozorcą. M att postaw ił się ostro i tak zacięcie b ro n ił swej spraw y, że dozorca był zmuszony oddalić go.

M att, m im o, że słuszność po jego b y ła stro n ie, nie pow ied/iał więcej ni słow a n a sw oją obronę. Po kilku jednak dniach przyszedł do zdu­

m ionego dozorcy i prosił go pokornie o przebaczenie, m ów iąc, że J e ­ zus polecił mu ta k w łaśnie uczynić.

Ja k niesły ch an ie rządkiem i dojrzałem uczuciem spraw iedliw o­

ści w tru d n em zag ad n ien iu zapłaty za praqę odznaczał się nasz b o ­ h a te r, świadczy następ u jące zdarzenie. M ianowicie pew nego razu p o ­ lecono ro b o tn ik o m w yładow ać w najkrótszym możliwie czasie, okręt stojący w porcie n a kotw icy, aby z odpływ em m orza m ógł odpłynąć, dla zachęty obiecano im dodać kilkanaście szylingów więcej do c o ­ dziennej zapłaty. R obotnicy wzięli się energicznie do pracy i w net ok ręt gotow y był do odpłynięcia. Po ukończeniu pracy, wszyscy, którzy b rali w tej pracy udziat, przyszli po, przyobiecaną zapłatę z w y­

jątk iem tylko M att‘a, k tó ry z niew iadom ego pow odu nie przyszedł.

N a d ru g i dopiero dzień dozorca, k tó ry pam ię,tał o nim , m usiał mu p oprostu w cisnąć w d ło ń te k ilk a szylingów dopłaty. M att bowiem w zbraniał si,ę przyjąć, tw ierdząc, że na to nie pozwala m u jeg o su ­ m ienie.

Z początku naw et czułe jeg o sum ienie w yrzucało m u, że ma zadużo w olnych godzin w tygodniu, d lateg o też wszelkich dokładał sta ra ń i p racow ał w dw ójnasób, by n agrodzić p ra c ą , tę przym usow ą, kilk u g o d zin n ą ,jak ją sam nazw ał, bezczynność w tygodniu.

(18)

T o w ydelikacone uczucie spraw iedliw ości spraw iało, że zdaw ał się zapom inać o tern, że te w olne od p ra c y godziny w tygodniu s ą przez pracodaw ców przew idziane i że każda w olna m in u ta uw zględ­

n io n a b y ła przy zapłacie, k tó ra i ta k bardzo b y ła \m a rn a . T e sk ru p u ły je d n a k w skazują, ja k niezm iernie czułe m iał sum ienie i jak zdecydo­

w anie postępow ał za jeg o głosem .

T a jeg o spraw iedliw ość jeszcze jaśniej się objaw iła, g d y kw e­

st ja robotnicza ro zpaliła się do białości. Z decydow anie i nadzw yczaj stanow czo b ro n ił spraw y robotniczej, ale rów nie s iln ie ' w skazyw ał swym w spółtow arzyszom na ich w spólne obow iązki w zględem p ra ­ codawców. P odczas robotniczych o b rad i wieców, zawsze szedł za zdaniem wi,ększości, ale gdy chodziło o jakieś publiczne m an ifestacje, to stanow czo odm aw iał sw ojego udziału. P odczas s tra jk u zachow y­

w ał się ja k inni robotnicy. N ie odrzucał ofiarow anych mu przez r o ­ botniczy kom itet podczas teg o przym usow ego bezrobocia pieniędzy*

k tó re były dla n ieg o i siostry jedynem źródłem utrzy m an ia i życia, a le nie uw ażał ich za praw ow ity, praw em m u s^ę należący, zarobek, do k tó re g o m iałb y słuszne pretensje. W ogóle do życia politycznego m ało się m ieszał i b ra ł w niem udział raczej bierny, niż czynny, nie czy tał bow iem , ja k to już zaznaczyliśm y, gazet i nie za g lą d a ł do go- 'spod, gdzie zwykle jeg o tow arzysze politykow ali i ro zn am iętn iali si,ę naw zajem , ro ztrząsając przeróżne bolączki robotnicze. — On zwy­

k le po ukończeniu całodziennej p racy , zaraz, p rosto w racał do sw ego w ynajętego m ieszkania, spożyw ał przyrządzony przez sio strę posiłek, n astęp n ie pom odliw szy się przez pew ien czas, b ra ł do rą k jak ąś p o ­ bożną książkę i czytał aż do wieczora.

j

KALENDARZ

CUDOWNEGO MEDALIKA i ŚW. WINCENTEGO A PAULO Kalendarz jeden i drugi przynoszą wiele

artykułów treści marjologicznej oraz zwią­

zanych ze sprawami Cudownego Medalika i wypadki w Lourdes. Nadto szeroko poru­

szają sprawy Miłosierdzia Chrześcijańskie-

R O K 1936

go, wreszcie sprawy misyjne Zgromadzenia XX. Misjonarzy i Sióstr Miłosierdzia w ob-

CENA 1'00 ZŁ. fitości pomieszczają. Szczególniejszej wagi są sprawy naszej Polskiej Misji w Chinach i w Ameryce południowej — ---

A D RE S:

KRUCJATA CUDOWN. MEDALIKA, KRAKÓ W ST RAD O M 4.

(19)

N aokoło jubileuszu Dzieci Marji w T arnow ie.

Rekolekcjo przedjubileuszowe.

Cześć M arjil Rok 1934 głównym echem odbił się w naszych duszach, a pozostanie n a zawsze w pamięci. W tym ro k u upływ a ćw ierć w ieku istnienia naszego kochanego Stowarzyszenia.

Szeregiem uchodzą miesiące i lata, niedziele i św ięta, na wspólnych zebraniach w śród pogw arki, śpiewu, m odlitw i nau k , u stóp N iepokalanej, a.bvśmy podniesione n a duchu, mogły potem w racać do zwykłych zajęć sw ych z 'nową siłą i zapałem.

Lecz mimo w szystko z utęsknieniem oczekiw ałyśm y 8 i 9 grudnia w łaśnie w tym roku 1934. W szak to dni jubileuszu, d n i drogiego dla w szystkich, nas, bowiem 25 la t tem u u stopni o łta rz a przysięgę N iepoka­

lanej po raz pierw szy tu składano. >

Jubileusz to dni rac h u n k u sum ienia wszystkich' i sk u p ie n ia się w So­

bie każdej i dni opanow ania się i przyw arcia się mężniej pod sz tan d a r M arji Dziewicy. Ona nam przecież M atką, my zaś Je j dzieci. Gdzież zaś dziecko sz u k a w sparcia i schronu, jeśli nie u m a tk i? M arja Najświętsza będąc M atką nam , je st też ucieczką,*M ąrja pocieszycielką i pośredniczką.

My wszakże będąc J e j dziećmi, godnemi przez przykładne i cniotliwe życie, tem bardziej zasłużym y że nas jako M atka, wprowadzi do nieba. Nam tym czasem nie wolno opuszczać rąk. W gorę serca po zapał i czyn w im ię Je z u sa i Marji.

Nadchodzą już pierw sze dni grudnia. Dla przygotow ani# duszy w y­

znaczone rekolekcje. Z otuchą spieszym y w wieczornej porze na nauki do kościoła Księży M isjonarzy w dniu 5, 6, 7,grudnia. Po m odlitw ie do Ducha P rzenajśw iętszego Ks. D yrektor w ygłasza kazania. A. mówił o ży­

ciu N ajśw iętszej P anny oddanej do św iątyni n a służbę Bożą i n a naukę, i o życiu później w cichym dom ku w N azarecie, i o życiu do k rzyża O hrystusow ego do Je j Wniebowzięcia, a le i o tem , ja k Ona myśli a w u- czuciach i w każdym momencie sp e łn ia ła wolę Boską, bo żyje z miłości dla miłości Boga; nam zaś przykazyw ał rozważać to w szystko i w nikać W duszę, aby porównać czy może postępowanie nasze nie je st przeciwne pięknem u wzorowi Przeczystej Dziewicy a M atki naszej. I znowu z uczu­

ciem przedkładał nam ks. D yrektor, ja k Najśw. P anna ciałem żyjąc na Ziemi między ludźmi sercem i m yślą łączyła się z Bogiem w niebie a stąd i praca J e j w szy stk a była m odlitw ą; zaznaczał przytem , ta i, n^sze zajęcia przeplatane winne być modlitwtą i dobrą intencją a w tedy przy swobodzie i wesołości zachowa się pogodę ducha a k ręcić się po świecie nie będzie jako m ruk, a św iętego m ru k a on nie zna. , ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

czynić się mogły znakomicie do podniesienia na duchu i do pokrzepienia) a zachęty do nowej wytrwałej pracy. Najważniejszym był sam dzień 19 lifpca,

ła ,ta k jak M atka Dziewica trw ała u stóp krzyża, na którym umierał Jej Syn, bo wyżyny wiary wznoszą się ponad gwiazdy, tam dokąd nie sięgnie oko

W incentego a Paulo jest stosowanie się do jego zaleceń i rad, a więc czynić Iwszystjko na jego podobieństwo i stawać się naśladowcą jego,t-żeby być

wiał trzy Zdrowaś Marjo i O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Oebie uciekamy na cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marji Panny i

Na ołtarzu miłość odwieczna, w ołtarzu szczątki bohaterskie tych, którzy zrozumieli tę miłość i życie dla niej poświęcili godnie i wiernie jej odpowiadając

Zarazem serdecznie dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli za życzliwe i gorliwe serce, jakie nam w tych ciężkich czasach okazywali i bardzo prosimy, aby i w

rań, aby szeregi apostołów Cudownego Medalika Niepokalanej coraz więcej się rozszerzały i pod płaszczeni macierzyńskiej opieki Panny Możnej wal­.. cząc i

Bardzo prosim y o łaskaw e nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzebnej do ostania się naszych dziel.. Za każdy grosz serdecznie