• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 9, nr 11 (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 9, nr 11 (1933)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK MARJAŃSKI

...C i, k tó r z y we U n ie u f a ją , w ielu ła s k a m i ich o b d a r z ę 4*.-—Słowa Niepokalanie Poczętej do Siostry Kat. Laboure.

„W sz y sc y , k tó r z y b ę d ą .n o sili C udow ny M edalik, d o s tą p ią w ielk ich ła s k , s z c z e g ó ln ie j je ż e li go

b ę d ą n o s ili n a szyji*"...

— ' * " f f * 11 V 11 1 111111 ' * W

W Y D A W N IC TW O XX. MISJONARZY, K R A K Ó W - STRADOM 4

P . K . O . 4 04.450

(2)
(3)

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA 3TOW . C U D O W N E G O MEDALIKA 1 DZIECI M ARJSW POLSCE ROK IX. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz. Listopad 1933

Cudowny Medalik

N ietylko to wyróżnienie, ale i chluba wielka, kiedy naczelny wódz pierś dzielnych swoich żołnierzy ozdabia orderem i podnosi ich bohaterskie czyny zwłaszcza w obronie ojczyzny.

W iększym atoli zaszczytem szczycić się możemy, którzy na n a ­ szych. sercach nosim y obraz Cudowny M edalik — T ej, która jako P ani i K rólowa nieba i ziemi jest także władczynią naszych d usz!

D nia 18 lipca 1830 r. objawiła się Najświętsza P an n a w P a ­ ryżu w sem inarjum Sióstr M iłosierdzia pokornej Siostrze K atarzynie L aboure i przystanąw szy w tej szkole m iłosierdzia chrześcijańskiego pozwoliła oczom ziemskim poraź pierwszy oglądać się w chwale przywileju Swego N iepokalanego Poczęcia. N adto zapowiedziała, że nową m isją obdarzy duchowne rodziny św. W incentego a Paulo to jest XX. M isjonarzy i Siostry M iłosierdzia i w y r a ź n i e p o d ­ n i o s ł a , że a p o s t o l s t w o C u d o w n e g o M e d a l i k a u n p o ­ l e c a . — W swej gorącej prostocie ta k 1 bardzo zapragnęła pokorna S iostra ujrzeć swą niebieską M atkę i z wielką ufnością m odliła się o tę łaskę. Jakoż M arja, k tó ra za wzorem Swego Boskiego Syna zbliża się do prostych i nie w zdryga się im objawić swych tajem nic, licznemi objaw ieniam i w yróżniła tę pokorną sługę Bożą. Najważ­

niejsze objaw ienia to pierwsze z nooyi z 18 n a 19 lipcą 1830, drugie m ające m iejsce w 27 listopada, a trzecie pod koniec gru d n ia tegoż sam ego roku.

I oto 103 lat upływ a od tego dnia, ja k M arja N iepokalana za­

(4)

baw iła w tem przedszkolu M iłosierdzia wielkiego apostoła Sw. W in­

centego a Paulo i poprzez jego dzieci podała światu i skuteczną bro n i puklerz prawdziwy oraz ratu n ek n a pocieki wszystkich nie­

przyjaciół i prawdziwe lekarstw o na wszystkie choroby trapiące ludz­

kość i każdą duiszę z osobna. Ileż łask i cudów nie zdziałał ten za­

staw m acierzyńskiej opieki M a rji! Z a jego pojawieniem umilkły najuczeńsze św iata um ysły i z całą pokorą i uległością przyjęły w ielką praw dę n a nim wyrytą. „O M arjo bez grzechu poczęta: módl się za nam i, którzy się do Ciebie uciekam y". A jakaż obfitość do­

broci i szczodrobliwości B oga zwłaszcza w dziele naw racania grzesz1 ników I

Nic dziwnego, że tak niesłychanie szybko rozszedł się ten zada­

te k Opieki M arji po całym świecie. I nie od dziś dopiero znają go w ierni i niewierni. Gdziekolwiek d o tarł M isjonarz albo przybiegła ja k anioł m iłosierdzia S iostra M iłosierdzia, także i Cudowny Meda­

lik siał. złote swoje prom ienie w każdą strapioną i zbolałą duszę, a siejba ta w ydała i w ydaje przepiękne i wonne kwiaty cnót jako prawdziwy posiew lilij. I P olska zna go już ja k to stw ierdza brewe P iusa X. od dawnych la t, gdzie każdy dom XX. M isjonarzy i Sióstr M iłosierdzia jest prawdziwym N iepokalanowem (brewe L eona X III).

I dziś pomim o ciężkiej naszej doli N iepokalanie Poczętej poleca nasze wszystkie sprawy zwłaszcza w dzień O bjawienia Cudownego M edalika (dnia 27 listopada). Należymy do Stowarzyszeń Cudowne­

go M edalika albo do Dzieci M arji albo tylko nosim y na szyji i ko­

rzystam y z Jej opieki i licznych odpustów nadanych przez Kościół św. W spólnie błagajm y, aby M arja jako M atka nasza pocieszyła nas i w yjednała nam u Swego Syna życie w edług zasad wiary, pokój i jedność, aby nikt nie m ącił naszego posługiwania, ale wszyscy w bezpiecznej wolności Dzieci Bożych chroniąc dusz swoich tak skutecznym puklerzem , jakim jest Cudowny M edalik, przy pomocy łaski Bożej siejąc m iłosierdzie około siebie, skutecznie w Królestwie Chrystusowem i M arji N iepokalanej służyć mogli.

W dniu 27 listopada jako w święto N iepokalanej Królowej Cu­

downego M edalika odpraw im y uroczystą Mszę św. na intencję wszyst­

kich naszych Dobrodziejów i Czytelników naszego pism a — Człon­

ków Stowarzyszenia Cudownego M edalika, Zelatorów i Apostołów tego d aru M arji N iepokalanej. — N adto zapowiadamy, że w dniu 27 listopada wszędzie zawita K alendarz Cudownego M edalika, jako zwiastun N iepokalanej.

(5)

Dzień Zaduszny.

P osępnie b iją dzwony cm en tarn e. N a dusze ludzkie kładzie się sm utek, niby kam ień ciężki, grobowy. Najweselsze serca, n a j­

brzydsze dusze, choć n a jed n ą k róciutką chwilkę uczują dreszcz strac h u w obec te g o dnia, k tó ry i d la nich kiedyś nadejdzie.

Święto um arłych. N aszych bliskich i najbliższych, naszych m i­

łych i ukochanych nadewszystko... tych, których już praw ie zapom nie­

liśmy i tych, których n igdy nie zapominamy.

„K tokolw iek ziemi oddał skarb najdroższy I w puste kąty w racał sam uboższy O ca łą m iłość um arłą,

T en w dniu jesiennym , m glistym listopada, Bóle tęsknoty swojej wypowiada

N a cichym gro b ie cm entarza".

B iją dzwony żałośnie i wzywają nas n a cm entarz. T am na cm en­

tarzu zdaje się nam , że jesteśm y bliżej ukochanych ciał, z których odeszły dusze w k rainę szczęścia lub niedoli.

P rag n iem y i ja k pragniem y przebić oczyma m ogiły, otworzyć trum ny i spragnionem i oczyma og arn ąć najm ilsze postacie.

C m entarze pełne osieroconych... słychać łkania... każdy prze­

żywa n a nowo swój ból i swoją stratę.

Szum ią n a cm entarzu drzewa, chylą się wiotkie krzewy pod w iatru podm uchem , złote lub krwawe liście opadają zwolna h a ziemię ja k wielkie łzy. D ługie warkocze brzóz niby długie ręce rozpa­

czy bezgłośnej sp la ta ją się i rozplatają.

Szumi cm entarny las.

A długi las — las krzyżów — stoi nieruchom o. Ciem nieją n a­

grobki, złocą się napisy, szarzeją biedne krzyżyki i bogate m arm u­

rowe posągi. Duże i m ałe m ogiły to kwiecą się ostatniem i kwiatam i jesieni, to żółcą od żółtego piasku. Krzyżowy las.

P o d wysm ukłą, płaczącą żółtem i liśćmi brzozą leży m ała m ogiłka.

Z d alek a już 1 ją w idać ja k płonie czerwienią kwiatów niby żywą krw ią z m ego serca. W m ogiłce tej stoi sreb rn a trum ienka. W tru ­ m ience leży ukochane dziącię, m aleńki śliczny synek. M odra m ała głów ka leży n a "białej poduszeczce, pod powiekami o gęstych rzę­

sach k ry ją się najdroższe na świecie oczy. Prześliczne szafirowe

(6)

oczy, które tak miłościwie patrzyły na mnie, na m atkę. A na m aleń­

kiej piersi złożone ręce trzym ają krzyżyk lub obrazjd. D robne rączki śliczne różowe kwiaty, rączki ciekawe, które wszystko musiały wie­

dzieć, wszystkiego dotknąć, które um iały się zaplatać na szyji m atki i ojea. A drobne ręce trzym ają dwa obrazki. Jeden, to Marji N iepokalanej, k tó ra m iała dać m u zdrowie i długie życie', a tak wcześnie zabrała go do siebie... A drugi obrazek, tó święta T ere­

sa, ta k tó ra deszcz róż spuszcza-na ziemię, a nie chciała'pow strzy­

m ać śm ierci, któ ra bezlitośnie zważyła m aleńki pączek różany...

N igdy już, nigdy nie usłyszę tupotu tych m ałych -stóp...- nigdy już nie usłyszę najdroższego głosu, nigdy nie zobaczę oczu błyszczących i ślicznych perłowych ząbków, roześmianej buzi'.

Czy nigdy?

Czy napraw dę nigdy M atka nie odzyska dziecka7 a dziecko nie wróci do m atki? — O! gdyby tak, rozpacz nie rpiałaby granic, ból nie m iałby pociechy, serce nie znalazłoby ukojenia nigdy. Jest w iara, jedna, trw ała i cicha, któ ra m ieszka w sercu i krw ią serca się żywi, w iara, k tó ra dźwiga i wzmacnia. W iara ta wysyła nas w dzień zaduszny na cm entarz. Idziemy więc tam , aby usłyszeć ten głos i słucham y tego- głosu, który jako balsam leje się na nasze dusze zbolałe, na oczy umęczone płaczem, na ręce, które nie mają dla kogo się trudzić, które nie m ają kogo przytulić do drżącej m iłością piersi, ha serca osierocone, sam otne, serca opuszczone bez nadzieji.

Palim y św iatełka na grobach naszych zm arłych, ubieram y je w kwiaty i dajem y tem dowód m iłości i pamięci. Musimy kochać ria-szych um arłych i często- o nich dobrze myśleć. Dusze naszych um arłych są lepsze od nas, przeto przez doskonalenie się w dobroci i miłości starajm y się wznieść do nich.

A teraz w ten dzień zaduszny rozweselmy dusze naszych zm arłych jakim ś czynem dobrym . Czemże możemy je ucieszyć ? Oto otoczmy troską opuszczone w ten dzień m ogiły. T yle tych biednych opuszczonych m ogił i na cm entarzach katolickich. Choć jeden skrom ­ ny kwiat, choć m ała gałązka i najważniejsze, m odlitw a i myśl mi­

ło siern a i życzliwa niby pom ost od duszy do duszy...

A kiedy wrócimy do domu, pomyślmy o tem , że nie wiemy na kogo teraz czas, kto znowu z naszego dom u odejdzie, czyją znowu śm ierć opłakiwać będziemy. I jak potem ciężko, okropnie ciężko jeśli tej odchodzącej od nas duszy na tam ten świat nie odpuścimy z miłością.

(7)

Nabożeństwo za dusze zmarłych.

Codzień um iera przeszło sto tysięcy osób, m ódl się za nich, gdyż wiele z n ic h potrzebuje naszej pomocy.

Święta B rygida świadczy w swoich objawieniach, że z ogni czyścowych, słyszała anioła m ówiącego te sło w a :

„N iech będzie błogosław iony na świecie, ktokolwiek m odlitw a­

mi, uczynkam i dobrem i i cielesnem i cierpieniam i przychodzi w po­

moc biednym pokutującym duszom".

Święty Am broży p o w ia d a : że wszystko to, co z m iłości ku d u ­ szom w czyścu uczynimy, przem ienia się w łaski dla nas, a po śm ierci naszej, odbierzem y stąd zasługę sto razy pom nożoną".

Sam Jezus C hrystus objawił się raz św. G ertrudzie i rzeki:

„Żebyś zrozum iała, ja k m i przyjem ną jest m iłość, k tó rąś wyświad­

czyła m odlitw am i swemi duszom czyścowym, przebaczam ci od tej;

chwili to wszystko, cobyś m iała cierpieć w czyścu, że zaś obiecałem ci od tej chwili to wszystko, oddać strokrotnie, więc oprócz p rzeba­

czenia, powiększę szczodrze chw ałę tw oją i nagrodzę ci .za. m iłość,' i jaką zrzekłaś się wszystkich dobrych uczynków, ustępując je duszom w czyścu będącym ".

A k t codzienny za dusze zm arłych.

O dstępuję i ofiaruję na intencję wyswobodzenia z m ąk czyśco- wyćh dusz w iernych zm arłych, wszystkie odpusty jakich dostąpię, wszystkie d obre uczynki, jakie będę m iał szczęście Spełnić, oraz te, k tóre inni za m nie ofiarują B ogu w ciąg u życia m ego, lub po śm ierci m ojej. W szystko to chętnem sercem oddaję na większą chw ałę B oga w T rójcy Przenajświętszej jedynego, przez ręce N aj­

świętszej M atki Jezusa, dla wybawienia z czyśca szczególniej tych dusz, któ re ta m iłościwa P ani i M atka uwolnić pragnie. Amen.

Psalm 129.

Z głębokości w ołałem ku T obie Panie, Panie, wysłuchaj głos mój. N iech b ęd ą usz^ T w oje nakłonione: na głos modlitwy mojej.

Jeśli będziesz uważał niepraw ości P a n ie : P anie któż wydzierży ? Albowiem u Ciebie jest u b ła g an ie : i dla zakonu Tw ego czekałem

(8)

Cię, Panie. Czekała dusza m oja na słowo Je g o : nadzieję miała dusza m oja w Panu. Od straży porannej aż do nocy; niechaj nadzieję m a Izrael w Panu. Bo u P a n a m iłosierdzie: i obfite u N iego odku­

pienie. A On odkupi Izraela ze wszystkich nieprawości jego.

W ieczne odpoczywanie itd.

Na cmentarza!

Zdała od gwaru, zdała od ludzi,

Tu, w pośród g aju zielonych drzew, G dzie nie doleci m nie — i nie zbudzi

N i g lo s najm ilszych, n i ptasząt śpiew, Tu ziem ia-m atka dziecię przygarnie,

Sło d ko przytuli do piersi sw ej;

Da m i ko leb kę z zielonej darni — O ! jakże błogo odpocznę w niej.

Chociażeś w ty c iu cierń m i rodziła, Chociaż nie dałaś m i wieńca z róż, O ziem io! ziem io! iakżeś m i m iła.

G dy m nie otułasz, od świata burz.

T u już tęsknica serca nie zdrażni, A n i m n ie zrani żadna zła wieść, Tu nie zapragnę ludzkiej przyjaźni,

A n i dbać bede o sławę, cześć.

W szystko m i jedno — czy na m y m grobie W yrośnie oset, czy piękny kw iat, M arności św iata! cóż m i po tobie,

Tu zgniłość siostrą — a robak brat.

T u ciało m oje na proch zniszczeje, B o ta ki w szystkich śm iertelny lo s;

Lecz choć po świecie wiatr go rozw ieje — N a A rchanielski pow stanie głos.

W ierzę! choć wiele wieków upłynie.

■ Znow uż ta sama w ynijde stąd, Na Jozafata stanę dolinie

Tam , wobec wszystkich na B o sk i sąd.

(9)

75 lat pod Sztandarem Cudownego Medalika

Djamentowy jubileusz D zieci Marji w Chełmnie.

W lipcu b. r. święciły Dzieci Marji całej ziemi chełmińskiej 75-letni jubileusz. Dla nas uroczystość ta tem milsza, że chodzi o jedno z tych dzieł, które Opatrzność przez ręce Marji oddała w opiekę obydwu rodzinom św. Wincentego. To też chętnie zapisujemy kilka dat ważniejszych o po­

czątku i rozwoju tego stowarzyszenia.

W r. 1850 powstała tak zwana poznańska prowincja SS. Miłosierdzia, pod kierunkiem Ks. Marjana Kamockiego i wizytatorki S. Filipiny Stu­

dzińskiej. Zgromadzenie zaczęło się pomyślnie rozwijać i wprowadzać w życie wszystkie piękne swe dzieła. Nie mogło oczywiście braknąć’

„Dzieci Marji". W Chełmnie miała przełożona tamtejszego domu, S. Aniela Meszyńska, pod swym zarządem wyższą szkołę żeńską. Chcąc uczenice swoje na zawsze utwierdzić w dobrem, umyśliła, w porozumieniu z Ks..

Kamockim i S. Studzińską, założyć w Chełmnie Stowarzyszenie Dzieci Marji. Mimo licznych przeszkód udało się myśl tę zamienić w czyn;

dnia 11 grudnia 1855 przyjął Ks. Kamocki pierwsze „aspirantki“. Po­

trzeba jednak było zgody wyższych przełożonych. Dopiero w maju 1858 S. Meszyńska będąc w-Paryżu uprosiła u O. Etienne pisemne pozwolenie, a za staraniem kapelana Sióstr w Chełmnie Ks. Tuchółki, s dał i Ks.

biskup Jan Marwicz sw ą aprobatę dnia 8 lipca 1858. W samą uroczystość św. Wincentego, 19 lipca 1858, przyjął Ks. Tuchółka w asystencji -Ks.

proboszcza Bolakowicza, z Płochocina i Ks. Prosta, wikarego z Chełmna, pierwszych czternaście aspirantek. Sześć z nich wstąpiło później do SS. Miłosierdzia, a z cjzterecjh z nich, które jeszcze pozostały przy życiu, trzy brały udział w pamiętnym obchodzie jubileuszowym w r. 1908.

Młoda latorośl chełmińska wielkiego i po całym świecie rozgałęzio­

nego stowarzyszenia rozwijała się pięknie i wzrastała pod kierunkiem gorliwych dyrektorów. Pierwszy Ks. Kamocki rzuciwszy posiew, nieustan­

nie czuwał nad jego rozwojem. Jako dyrektor prowincji SS. Miłosierdzia, zjeżdżał corocznie do Chełmna z rekolekcjami dla nich, a przy tej sposob­

ności nie zapomniał nigdy o ukochanem Stowarzyszeniu. A oprócz tego jeszcze osobno dojeżdżał do Dzieci Marji, czy to na ich rekolekcje, czy na zebrania miesięczne, albo przewodniczenia radom, zwłaszcza, gdy chodziło;

(10)

o „wybory". Po nim niemniej gorliwie kierowali stowarzyszeniem: ks. Tu- chółka (1858—1860), ks. Gawrzyjelski (1860—1861), Ks. Stroever (1861—

1868, Ks. Binek (1868—-1869), Ks. Błock (1869—1874), Ks. Gustaw Po­

błocki, późniejszy proboszcz we Wtelnie, (1874—1887), Ks. Dąbrowski potem proboszcz w Rehwalde (1887—1889), i JE. ks. biskup Dominik (od r. 1888).

Dyrektorkami były w tym czasie Siostry: Kajsiewicz, Szubert, Zda­

nowska, Bege, Giersberg, Regina Nelke, Wincenta Omańkowska.

Pod ich kierownictwem bujnie rozwijało się stowarzyszenie, niby ziarn­

ko gorczyczne. Z protokułów rad i zapisków różnych dowiadujemy się, że w , przeciągu tych lat pięćdziesięciu razem liczba zapisanych przekro­

czyła już w r. 1908 dwa tysi|ące. Wiele z dawniejszych Dzieci Marji poświęciło się wyłącznej służbie Bożej w różnych Zgromadzeniach.

Z tych większość zostało Siostrami Miłosierdzia, inne poszły do Bene­

dyktynek, Franciszkanek, Boromeuszek, Elżbietanek, Niepokalanek, Sa- kramentek. Te z nich, które doczekały tegorocznej uroczystości, z wdzięcz­

nością łączą się w uwielbieniach Marji, że pod Jej opiekuńczemi skrzy­

dłami iskra Bożego wezwania w ich sercach rozpłomieniała i zaprowa­

dziła je tam, gdzie dziś ze spokojem wewnętrznym pracują Bogu na chwałę, ludziom na pożytek, sobie na zbawienie.

Jak wszystkie dzieła Boże, tak i chełmińskie Stowarzyszenie Dzieci Marji musiało przejść ogniową próbę cierpienia i prześladowania,

W latach 1872-1888 za dyrektorstwa ks. Błocka i ks. Pobłockiego, wybuchnęła tak zwana walka kulturalna, która i Stowarzyszeniu Dzieci Marji dobrze się dała we znaki. Trzeba się było ukrywać, na wzór pierwszych chrześcijan; uroczystych zebrań wspólnych trzeba było za­

niechać. Prywatnie tylko zagrzewały się Dzieci Marji'wzajemnie do wytrwałości we czci Matki Najśw.,' pielęgnując ducha swego Stowa­

rzyszenia i przechowując świetaą. tradycję na lepsze, da Bóg, czasy.

Doszło do tego, że nawet wzywano poszczególne Dzieci Marji lub ich dyrektorki do Sądu: wypytywano o stowarzyszeniu, o jego celu i zada­

niach, o składzie i organizacji, o zajęciach i pracy stowarzyszonych;' przeglądano protokóły rad i notatki. A choć nie znaleziono w niczem nic zdrożnego, krępowano je nad to, a przedewszystkiem nie pozwolono na wspólne" zebrania.

Dopiero Ks. Marjan Dąbrowski objąwszy jako kapelan SS. Miłosierdzia w Chełmnie .dyrekcję Dzieci Marji, zaczął zwolna myśleć o odnowieniu wspólnych zebrań. Zrazu nieśmiało schodziła się szczupła garstka po­

zostałych ; ale gorliwy ten kapłan niczem się nie zrażał: zachęcał i na­

woływał. Toteż Bóg pobłogosławił: jego usiłowaniom; burza prześladowań złagodniała zwolna, a Dzieci Marji coraz liczniej i chętniej gromadziły się u stóp Marji. I dziś, jak wspomniano wyżej, liczba ich dochodzi pięciuset, a zastęp ten z zupełnym spokojem i swobodą stoi pod sztan­

darem Niepokalanej.

Chełmińskie Dzieci Marji odznaczały się zaraz na początku wielką gorliwością i ofiarnością. Nietylko same wzajemnie dawały sobie dobry przykład i zachęcały się do służby Bożej, ale wpływ swój dobroczynny wywierały też wśród swego otoczenia, w domu rodzicielskim i u z n a j o J

(11)

N r. ' 10—11.

Trzechsetletni jubileusz „Miłosierdzia".

Było to w roku 1633. W skrom nem mieszkaniu panny Le G ras w Paryżu znajdow ało się kilka osób. K apłan, o natchnionem obliczu, Święty W incenty a Paulo, w ykładał pierwszym trzem czy czterem Córkom M iłosierdzia — ustawy, którem i się odtąd m iały kierować.

Cicho i bez rozgłosu pow stało to ' Zgrom adzenie, ale rozszerzało się szybko, gdyż ręk a P ań sk a była z niem.

W następnym roku już dwanaście gorliwych dusz otaczało swego duchow nego Ojca. Z zapartym oddechem zawisły niejako na ustach kap łan a, który w porywających słow ach przedstaw iał im szczęście, jakiego dostąpiły, zostając Córkam i M iłosierdzia, słu­

żebnicam i biednych chorych. O Boże! jakiż to piękny tytuł, jak wielka g o d n o ść !

Początkow o były one tylko pomocnicami, współpracownicami, córkam i pobożnych P ań M iłosierdzia, które rozszerzyły się podob­

nie, ja k skrom ne bractw o parafjalne, któ re założył Sw. W incenty a Paulo, naówczas proboszcz w C hatillon les Dombes.

T rz y sta lat m ija od tej chwili, kiedy Ludwika de M arillac pod­

d ała się pod kierownictwo duchowne św. W incentego a Paulo: Mie:

szkała niedaleko kolegjum des Bons-Enfants,: którego dyrektorem był nasz Święty. Z n ał on od lat Ludwikę le G ras, widział jej w ypró­

bow aną roztropność, pobożność, niezm ordow aną gorliwość. Powie1 rzyi jej przeto kilka dziewcząt, żeby je um ieściła w swoim domu, gdzie wspólne m iały prowadzić życie. T a k powstało Zgrom adzenie

(12)

Córek M iłosierdzia, sług ubogich. Zostawiając zajvsze pod dyrekcją synów św. W incentego a Paulo, ożywione duchem swego wielkiego fundatora, m ałe bractw o m iłosierdzia pracow ało mężnie, wytrwale a skrom nie. N iebo zlewało na nie swe obfite błogosławieństwa, tak, że wzrosło i rozszerzyło się po całym świecie. Obecnie liczy około 40.000 członków. N a przyszły rok podam y obszerne sprawozdanie z jego błogiej działalności.

Zgrom adzenie, zwłaszcza w swych początkach, podobne było do prześlicznego ogrodu, pełnego najcudniejszych kwiatów. Były to wszystko dusze wzniosłe, pełne zaparcia się i poświęcenia bez granic. T o też świętych dusz była niem ała liczba; w przyszłorocz­

nym kalendarzu pokażem y obrąz, a zobaczymy niektóre z nich...

Oto u góry „ P a n M iłosierdzia" niebieski p atro n i wzór; po prawej stronie św. W incenty, nauczający swe duchowne córki, po lewej błogosław iona Ludwika de M arillac, słuchająca n auk Pana Jezusa i Świętego W incentego; po prawej stronie W ielebna Sio­

s tra K atarzyna Laboure z Cudownym M edalikiem ; poniżej Sio­

stry : M arja, A nna i Otylja, słodkie męczennice z A n g ers; dalej S iostra Julja B usąueyburu z zielonym szkaplerzem, po lewej stro­

nie S iostra A polonja A ndriveau ze szkaplerzem Męki P a ń sk ie j; pod nią cztery błogosław ione męczenniczki z A rra s; następnie dzielna S iostra M ałgorzata R utan, święta w D ax; n a dole po prawej stro­

nie widzimy niezapom nianą Siostrę- Rozalję R endu, otoczoną róż­

nego rodzaju nieszczęśliwymi, a po lewej stronie dziesięć dziewi­

czych męczenniczek z T ien-tsin (Chiny).

„N iech będzie Bóg uw ielbiony", pow tarzał zawsze Święty W in­

centy, ilekroć się dowiedział, że B óg za pośrednictw em jego synów, lub córek dokonał jakiego dzieła. O ta k i — niech będzie B óg uwiel­

biony za wszystko, co raczył zdziałać przez Córki M iłosierdzia w cią­

gu trzech ubiegłych stuleci. N iech i n ad al raczy otaczać je swą opieką, rządzić niemi, kochać je, -na pożytek cierpiących i chwałę Kościoła świętego!

W yraz radości z jubileuszu trzechset-lecia istnienia Zgrom adzenia SS. M iłosierdzia dał Ojciec św. Pius X I. i w osobnym liście skiero­

wanym do W ikarjusza G eneralnego podniósł wielkie znaczenie ich m iłosierdzia i zapowiedział jego aktualność wobec wszelkiego rodzaju nędz trapiących b iedną ludzkość. N igdy bowiem m iłosier­

dzie św. W incentego a Paulo, jako odblask m iłosierdzia Bożego nie może być zastąpione przez teoretycznie ujęte chęci ulżenia doli ludz­

kiej ale -ogrzane być musi prom ieniam i Bożej sprawiedliwości.

(13)

Dzień Objawienia Cudownego Medalika.

Dzień dzisiejszy J e s t dniem m iłości, dniem , k tó ry corocznie o d przeszło stu la t przypom ina nam cudowne objawienie się N iepo­

kalanej pokornej córce św. W incentego S. K atarzynie Labourć.

Je st wreszcie dniem największej łaskaw ości i hojności Królowej niebios, dniem , w którym słońee ła sk najwięcej się zbliża do ziemi i do jej mieszkańców. T e g o sam ego dnia przed 103 laty M arja zeszła n a naszą bied n ą ziemię i po raz pierwszy pozwoliła się wy­

bran y m oczom ludzkim oglądać w chwale Swego N iepokalanego Poczęcia, chcąc przez to pobudzić nas do większej i gorętszej m i­

łości, do ufności bezgranicznej w Swe potężne wstawiennictwo.

W ieczorem , podczas gdy S io stra K atarzyna była pogrążona w głę- b okiem rozm yślaniu w kaplicy dom u m acierzystego Sióstr M iłosier­

dzia, objaw iła się jej po raz trzeci M atka Najświętsza w postaci niebiańsko-uroczej dziewicy, stojącej n a kuli ziemskiej, z wyciągnię- tem i po m acierzyńsku rękam i, z których ku ziemi p ad a ła złocista, wszystkiem i koloram i g ra ją c a k ask ad a prom ieni, któ re sym boli­

zowały deszcze łask, jakie m iały w net spaść z tych niepokalanych, b o g aty ch dłoni n a naszą w yschłą ziemię. N astępnie M atka N aj­

św iętsza poleciła Siostrze K atarzynie wybić m edalik, któryby przed­

staw iał to trzecie jej objaw ienie się w ludzkiej postaci n a ziemi, obiecując tym wszystkim, którzy nosić b ęd ą n a szyji ten nowy jej m edal, nieprzeliczone w prost łaski i dary niebieskie. T e obietnice Królowej N ieb a dane Siostrze K atarzynie niedługo czekały na swoje potw ierdzenie. Zaledw ie bowiem wykonano to niebieskie p o ­ lecenie M arji i rozrzucono między w iernych pierwsze egzem plarze m edalika, a już za jego przyczyną działy się nieprzeliczone cuda, któ re w net m u zjednały m iano cudownego. W szyscy, którzy go w kładali n a szyję i nosili z w iarą, doznawali przebłogich skutków niebiańskich obietnic N iepokalanej. U pusty niebieskie otworzyły się i zaczęły p ad ać całe potoki łask, użyźniając ugory serc ludzkich.

Och, jakże m iłosierną, ja k łaskaw ą okazała się nam M arja przez to objawienie C udow nego M edalika. P atrząc n a jej niebiańską postać, w y ciąg ającą do nas z m edalika Swe m atczyne, pełne łask ręce

(14)

i zapraszając nas do Siebie, nikt z nas nie może się już dalej opierać łasce bożej i pozostaw ać' zdała od M atki, od Kościoła,

N iepokalana K rólowa Cudownego M edalika.

od Boga. Każdy wierny, czy niewierny, kto tylko spojrzy na Cu­

downy M edalik, czuje w swem sercu jakieś nieznane dotąd drżenie, czuje się zmuszonym do usłuchania tego przesłodkiego wezwania,

(15)

któ re tchnie od postaci N iepokalanej, wyrzeźbionej n a nim. A wez­

wanie to wciąż z jednakow ą brzm i mocą, M arja wciąż po m acie­

rzyńsku zaprasza wszystkich do siebie: „Pójdźcie do mnie wszyscy!

Zbliżcie się dzieci do S erca m ego, ja was wszystkich p rag n ę widzieć przy moim boku, ja dla was wszystkich łaski m am , ja pocieszyć pragnę wszystkich w asi O, pójdźcie do mnie, dzieci m oje“ l

Och, jakże szczęśliwa ta dusza, k tó ra słysząc ten przesłodki głos niebios Królowej, nie opiera się jej wezwaniu, ale natychm iast, z dziecięcą ufnością biegnie do Jej białych niepokalanych stóp i oddaje się z ufnością Jej dobroci i miłosierdziu.

Rozważ także, jak wielką i drogocenną łask ę zrobiła M arja ziemi, d ając nam ten Cudowny M edalik. Że wielka to łaska z Jej strony, to świadczy o tem choćby ta okoliczność, że Ona sama osobiście raczyła zejść z nim do nas z nieba, że sam a n ajd o k ład ­ niej określiła jego wielkość, form ę, każdy najm niejszy naw et symbol, który na nim jest wytłoczony, został przez N ią sam ą z najdrobniej- szemi szczególikami podany _ Siostrze K atarzynie, k tó ra je w edług p®lecenia N iepokalanej kazała wyrzeźbić h a obu stro n ach m edalu.

N iem a tam ani jednego znaku, któryby nie był zrobiony na rozkaz M arji. W szystko zrobiono w edług Jej zlecenia. O, zaprawdę jak Ona nas m usi kochać, ta N iepokalana Dziewica, skoro nie w ahała się zejść z nieba, by nam dostarczyć ten d a r nad dary, M edal Cu­

downy, skoro tak silnie i tyle razy w yraziła nam przez usta Siostry K atarzyny Swoje najgorętsze pragnienie pom agania, błogosław ienia w życiu tym wszystkim, którzy będą nosić ten Jej m edalik z w iarą i ufnością dziecięcą przez całe życie. Ona dobrze wiedziała i wie, że pam ięć n a m atkę, na jej m iłość i poświęcenie praw ie n ieo g ran i­

czoną m a władzę n ad sercam i dzieci i może je do bohaterstw a nawet pociągnąć, dlatego też wszystko praw ie zrobiła, byle tylko to słodkie Swoje wspom nienie utrw alić w naszych sercach, ten przem iły m a­

cierzyński Swój obraz uwiecznić w pam ięci Swych ziemskich synów.

; Zeszła n a ziemię między nas, pozwoliła się ziemskim ujrzeć oczom.

Ł ask nam obiecała tyle, a co najważniejsza, pozostawiła nam na wieczną pam iątkę, n a wieczne wspom nienie duszom i sercom Swój najpiękniejszy i najwierniejszy obraz, jakiego nam jeszcze nie nam a­

lował żaden poeta,- a to wszystko dlatego tylko, żebyśmy patrząc na ten Jej w izerunek wyrzeźbiony n a Cudownym M edaliku, odświe­

żali w swych sercach i um ysłach Jej duchowny w nas obraz i pam ięć n a Jej m iłosierdzie bezgraniczne.

Ale ta M atka przebłogosław iona, nietylko, że nam d ała Swój I

101---

(16)

obraz, aby za jego pomocą utrw alić w naszych sercach Swoją m acie­

rzyńską pam ięć, ale jeszcze nauczyła nas, jak mamy się do Niej zwracać w potrzebach naszych, jakiem i słowy modlić się do Niej, jakiem i słowy m am y zaklinać Jej dobroć i miłosierdzie, abyśmy byli w ysłuchani, abyśm y jak dzieci uprzywilejowane pierwsi zostali wysłu­

chani. Bo zapraw dę, niem a piękniejszej i potężniejszej po pozdro­

wieniu anielskiem modlitwy, zaklęcia świętego, jak to przećudowne wezwanie, któ reg o nas sam a nauczyła: „O M arjo bez grzechu po­

częta, m ódl się za nam i, którzy się do Ciebie uciekam y"! Więc weź w twe, może upracow ane ręce, Cudowny M edalik i popatrz nań, choć chwileczkę tylko, zastanów się, a potem przyciśnij do ust sierocych może, ten m alutki wizerunek N iepokalanej, ucałuj go gorąco,- pobożnie, przytuł do w zgardzonego, zranionego może serca, tego m ałego zakładnika m iłości M arji i szczerze a statecznie przyrzeknij, że go nosić będziesz n a ązyji, cokolwiek się zdarzy, jako znak twej dziecięcej m iłości ku M arji.

Ależ jakie cele i zam iary skłoniły M arję do dania n^fm tego m edalika. Otóż pierwszym w edług nas, lecz nie najważniejszym celem, przyczyną, dla której nam M arja d ała ten m edalik, jest to wielkie pragnienie m iłosiernego S erca M arji, by wszystkim dobrze czynić, by n a cały ludzki ró d zlewać łaski zdrój, by ożywiać w du­

szach w iarę, pokrzepiać ufność, tę jedyną pocieszycielkę serca ludzkiego, rozpalać w sercach na nowo święty znicz m iłości i po­

ciągnąć wszystkich do stóp Jezusa-Króla, któ reg o Serce, serca nasze wzywa już od dwudziestu wieków, wciąż nadarem no.

D ru g ą przyczyną, drugim celem raczej dla któ reg o Marja kazała wybić ten m edal, była ta Jej głęboka chęć pozostawienia Swym ziemskim dzieciom jakiegoś widzialnego pośrednika, apostoła Jej niewyczerpanego m iłosierdzia, Jej ła sk nieprzeliczonych, które obiecała zlewać na cały rodzaj ludzki, a któ re usymbolizowała w tych tęczowych prom ieniach, płynących z Jej m acierzyńskich rąk n a cały glob ziemski. Oto dwa najważniejsze cele, dla których' z pole­

cenia M arji po w itał Cudowny M edalik, będący dzisiaj dla tylu dusz słońcem prawdziwem, w którem zakw itają najcudniejsze' kwiaty cnót. , ,

I jak tu nie kochać tego m ałego M edalika? ja k nie kochać tegó słoneczka serc i dusz', siejącego ta k cudne, ożywcze blaski łask. Któż dzisiaj będzie ta k ozięble głuchy na gorące wezwanie N iepokalanej i wzgardzi Jej m ałym M edalikiem ? K to dziś nie roz­

m iłuje się w tem m alutkiem nabożeństwie do Cudownego M edalika

(17)

— 103 —

i nie będzie g o uważał za jedno z najm ilszych swoich nabożeństw, któ re acz m ałe, jest jed n ak jednem z najpiękniejszych streszczeń całego m arjań sk ieg o kultu ?

Ach, jakąż m iłość, jakąż wdzięczność winniśm y N iepokalanej Matce naszej: za te n przedziwny zadatek Jej m iłosierdzia i m iłości, który sam a włożyła n am n a szyję. O, jakże w inniśm y b ła g a ć i prosić w dniu dzisiejszym N iepokalaną M atkę, ażeby nam d ała poznać wszystkie swe zam iary względem nas, ażeby nam d ała poznać wolę Swą, abyśm y m ogli w edług tej woli żyjąc, stać się godnem i, prawdzi- wemi dziećmi M arji i uczestniczyć w tych wszystkich łaskach, które przed stu laty przyrzekła swoim w iernym dzieciom przez u sta pokornej córki św. W incentego, S iostry K atarzyny, a i dziś wciąż jeszcze zlewa n a cały świat.

Pieśń do Marji Niepokalanej

Z chórem niebian zaśpiew ajm y P ieśń podzięki, pieśń wesela, Z Siostrą Laboure kochajm y Świętą M a tk ę Zbawiciela.

Z a to, co nam przez nią dala, N iech Jej będzie wieczna chwała!

Ja kież w ielkie to zlecenie, Z a m ed a lik wdzięczne pienie N iech odbiera M atka m ila.

Z e ją do nas z n im posiała, N iech J e j będzie wieczna chwała!

C hociaż przyjdą znoje, troski, I burz g ro m y, i chm ur cienie, M y po d płaszczem M a tki B oskiej S k r y te , p ó ki życia tchnienie, Śpiew ać będziem , że się stała M atką naszą, — cześć Jej chwała!

Z piersi w dzięcznych M arji D zieci N iechaj pieśń podzięki płynie, C zy nam szczęścia słońce świeci, C zy ból ściska w złej godzinie. J U ' M arji nasza ufność cała. ł Jej niech będzie cześć i chw ała! <

(18)

List X. Superjora Krauzego do X. Gaworzewskiego Dyrektora Sióstr Miłosierdzia w Krakowie.

Przew ielebny K sięże D yrektorze!

L aska P an a N aszego niech będzie z nam i I

Bóg zapłać Czcigodnemu Księdzu D yrektorow i za ofiarę 100 dolarów. Jakże one się przydadzą Księdzu Szuniewiczowi! K upił za nie trochę m ebli dla przychodni na południowem przedm ieściu. Jedna ze Sióstr tutejszych już dawniej dała trochę grosza n a początkowe wyposażenie, a dziś dzięki tej opatrznościowej pomocy, dopełniono urządzenie. A ruchliwe to miejsce. Dziennie 100 do 130 chorych i to miejscowych. Przedm ieście południowe, to centrum handlowe. D o­

tychczas m ało mieliśmy tam chrześcijan, a raczej m am y malo.

Ale da Bóg, przez tę przychodnię przyciągnie się ludzi. Może powoli i kapliczkę jak ą da się nam zbudować.

W C entrali p raca szpitalna i am bulatoryjna w pełnym rozm a­

chu. Na dwóch lekarzy roboty aż zanadto. M iejsca b ra k w szpitalu.

A praca czysto nasza, bezpośrednio m isyjna także rozwija się dobrze. Szkoły katechumtenów powiększyły się znacznie. B rak nam tylko katechistów . I to będzie jedno z pierwszych zadań. Trzebaby już przeprowadzić nowy podział adm inistracyjny, bo liczba osiedli chrześcijańskich się mnoży i księżom w dotychczasowym zakładzie trudno obsłużyć wszystkich. Młodzi przygotow ują, dzielnie uczą się języka, da Bóg, że będzie z nich pom oc i pożytek dla dusz D ru g ą palącą kwestją, to budowa kaplicy i kościołów. Skoro będzie­

(19)

105 —

m y m ogli do budowy się zabrać^ to i to będzie m iało podwójny po­

żytek: chrześcijan to podniesie, pogan pociągnie. Dziś w czasie Misji odpraw ia się Msza św. często w lepiankach równie ubogich jak sta ­ jenka betlejem ska. D efinitywny podział naszej P refektury przyniesie nam może pew ną pod tym względem ulgę- będziem y m ogli powoli zbierać m a terja ł na wykonanie tych planów. A i szuntefuska re ­ zydencją już nam za m ała. K iedy się wszyscy zjadą, pokoje akurat zajęte. A Ks. Redziński wnet do nas zjedzie, może jeszcze ktoś z E u ­ ropy, jużby się nie zmieścili. T rzeba i o tem pomyśleć. Refektarz, o ratorjum — wszystko zaczyna być za -ciasne. Ale to dobrze: skoro Bóg daje m isjonarzy, da także i dla nich miejsce. N iech się Czci­

godny Ksiądz D yrektor m odli i poleci tę intencję innym, byśmy m o­

gli kupić kaw ałek ziemi od naszego sąsiada, będziemy wtenczas m o­

g li myśleć o rozbudowie na dalszą przyszłość.

Raz jeszcze Czcigodnem u Księdzu D yrektorow i dziękuję za tę ofiarę i polecając się modlitwom, pozostaję w m iłości Jezusa i M arji

N iepokalanej. . W dzięczny sługa

X . Krauze.

List X. Szuniewicza Misjonarza w Chinach.

D ro g i K sięże D yrektorze!

Łaska. P an a naszego niech zawsze będzie z nami.

N areszcie z ustro n ia zacisznego, o kilkadziesiąt kilom etrów od C entrali, m ogę dotrzym ać obietnicy dłuższego listu. Deszcz zatrzymał m nie w K ulu n a parę dni. D ro g i rozm okły, nie do pom yślenia było wyruszyć w d ro g ę rowerem . Ale nie spraw ia mi przykrości wymu­

szona gościna w Kulu. Zawsze się tu czuję jak w sanatorjum , duch odpoczywa również zdaleka od ruchaw ki w naszej C entrali w Shun- tehfu.

Ks. Staw arski objął już po odjeździe Ks. P ai stanowisko kie­

row nika stacji m isyjnej w Kulu. I mimo, że placówka ta obejm uje przeważnie m łode gm iny, i że prowadzenie jej w ym aga wielkiego dośw iadczenia i roztropności, ła sk a boża ta k dalece w spiera nowego proboszcza, że nie odczuwa się niem al zm iana personalna i praca idzie w tem pie równie szybkiem, jak i przed rokiem . Ks. Kotliński.

który również doskonale opanował język autochtonów, pełni obo­

wiązki w ikarjusza. W czoraj naprzykład, zaledwie powrócił z dalekiej wsi, dokąd wezwano go z posługą duchowną, a już czekano n a niego

(20)

z innej wsi, o Ostatniem Namaszczeniem do ciężko c h o re j: 40 kilo- lom etrów m arnej drogi.

K ościół wybudowano w K ulu wysiłkiem jednego roku. Wysoko ponad całem m iastem wznosi się wieża kościelna, a chociaż zarzu­

cają jej m arkotni, że m a coś w sobie z pagody pogańskiej, to jednak pociąga ten kościół w iernych. Jeszcze przed rokiem w niedzielę w ka­

pliczce grom adziło się zaledwie 20 do 30 osób, teraz zaś nie "bywa mniej niż setka w nowym kościele, a kom unja św. liczniejsze dzie­

sięciokrotnie. N aturalnie, że nie same. m ury pociągają wiernych.

Gorliwość m łodych M isjonarzy, gorące ich kazania, obcowanie stałe ze swoją trzodą, udzielanie się o każdej porze dnia — a przedewszyst­

kiem wpływ osobisty przykładem na najbliższe otoczenie — całem postępowaniem swojem, nacechow anem nam aszczeniem kapłańskiem, a uzbrojonem w łaskę bożą — oto drogi, którem i m isja w Kulu zdobywa licznych, bardzo licznych sympatyków katolicyzm u, a co zatem idzie — licznych nowych chrześcijan. Znam ienne, że prote­

stanci dawniej rozwijali tu gorliw ą działalność, otworzyli dom mo­

dlitw, szpitalik, a dziś nie pokazują się wcale do Kulu, gdyż wielu z ich słuchaczy przerzuciło się do starczego obozu Chrystusowego.

W spom niałem szpitalik protestancki. T ą dro g ą, przez leczenie, wszędzie id ą oni w Chinach. W iedzą, że tu, w k raju odwiecznej wiedzy leczniczej, łatwo się zdobywa zaufanie sum iennem i trafnem leczeniem chorób. Każda ich stacja m isyjna (większa) albo stały am bulans posiada, albo też lekarz dojeżdża co pewien czas z miasta z lekarstw am i i... kazaniam i. T ak, ich lekarze praw ią kazania, za­

równo jak infirm arze,. posługacze nawet. W szpitalach cały personel k o le jn t bierze udział w propagandzie zarówno higjeny, jak wiary...

W spom nieć też muszę i o szpitaliku katolickim w Kulu, zorgani­

zowanym przez Ks. Staw arskiego. Klin klinem się wybija, nie za­

niedbał przeto i tego środka m łody proboszcz w krzewieniu praw­

dziwej wiary. W ciągu dwóch miesięcy P ani D r. S term ecka objeż­

dżała wsie i m iasta okoliczne ze skrzynką lekarską^ niosąc pomoc w chorobie. Powodzenie m iała niezwykłe. Tłumy* liczone w każdej wsi n a setki, grom adziły się n a sam ą wieść o jej przejeździe i przy pomocy najprostszych środków lekarskich, n a jakie stać było naszą u bogą Misję, wnet zdobyła zaufanie do zachodnich sposobów lecze­

nia, a co najważniejsze, załam ała w sercu wielu chińczyków odwiecz­

n ą nieufność do obcokrajowców. Podczas p orad lekarskich specjalna pomocniczka ,,sjęszen“ ka, nazwiskiem T shłej, głosiła słowo Boże, czy to w form ie kazań, czy w postaci pogaw ędek z chorym i i lód

(21)

— 107 —

niechęci do K ościoła i nieufności dla Misji Kat. topniał w sercu pogan.

O bjazd lekarski nie przyniósłby wyników trw ałych, gdybv po nim nie pozostało w Misji pomocy leczniczej. Przewidział to nasz p ro ­ boszcz i posłał zawczasu nauczycieli szkolnych do szpitala Centrali w celu wyszkolenia ich na infirm ierzy. Zbudow anie kościoła dało możność zainstalow ania w dawnej kaplicy „czen-ljaoszwo", czyli

C hleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.

,,sjęszen“ów w fartu d h ach lekarskich, dwie szafy z lekarstw am i, nieco przyrządów i przyborów, ławki, stoły — i już m am y stałą instytucję do pom ocy w cierpieniu. Myśl była zdrowa. Mimo, że le ­ karz tylko co pewien Czas dojeżdża do Kulu, frekwencja dzienna do­

wodzi żywotności m yśli: nieraz w ciągu dnia jednego, przychodnia udziela przeszło stu porad...

A skąd pieniądze n a to ? Przecież rem ont przychodni kosztował do 200 ił., szafy, stoły, przybory, bielizna i t. p. pochłonęły drugie tyle, a sjęszenom trzeba co m iesiąc płacić pobory... T u mianowicie z pom ocą przyszła zapom oga n a szpitalnictwo, nadesłana przez ręce D ro g ieg o K siędza D y re k to ra.’ Tej ofierze zawdzięczamy powstanie

(22)

tej obwodowej placówki misyjno-medycznej, a Bóg widzi i ludzie stw ierdzają, że nie napróżno zostały wydane pieniądze. Pośredni to to r do zdobycia wyznawców Chrystusowi, ale są tu możliwości i bez- pośredniogo krzewienia wiary. W lokalu przychodni mam y szafę na książki i pism a, wieczoram i m a się sposobność grom adzić chiń­

czyków1 z pobliża jak do klubu, na pogawędkę, na objaśnienie rozwie­

szonych na ścianach obrazów religijnych. A bardzo często i podczas

Błog. Jan G abrjel P erboyre, P atro n Misji w Chinach.

stosowania zabiegów leczniczych, sjęszen powie kazanko do grom ad­

ki chorych, którym założono na kw adrans okłady n a oczy.

Pewnego razu przyprowadzono dziewczę zołzowe. Obrzmiałe, zastrupiałe w argi,, guzy owrzodzonych gruczołów na szyji, oczy za­

ciekłe ropą, Istne ,,nieboskie stworzenie11. S tarannie opatrzył Sję­

szen dziecinę, a łagodne obejście nie odstraszyło dziecka od ponow­

nych opatrunków . Po m iesiącu leczenia chora popraw iła się do nie- poznania, a wdzięczny ojciec, przejęty nieznaną dotąd serdeczno­

ścią opieki w chorobie, orzekł, że m usi być prawdziwy Bóg katoli­

ków, jeżeli w ten sposób kształtuje charaktery. I ojciec, i dziecina

(23)

109

i ca ła rodzina już są w katechum encie. A zdobycz na ten raz cenna, gdyż głow a rodziny, bakalarz z dawnych szkół słynie w okolicy z u- czoności i cieszy się poważaniem ogółu. Naw rócenie swoje zawdzię­

cza łasce Bożej, co go przyprow adziła po poradę lekarską do szpi­

talika.

P odobne przychodnie obwodowe są nieodzowne w każdej stacji misyjnej naszej P refektury. Jużeśmy przystąpili do budowy am bu­

lansu w T a-Sin-T schoang (Tasinczłan) u Ks. Czapli, a ufam O patrz­

ności, że nam pozwoli mieć podobny i w H osię, i w Tapejczan, i w Szachpejczan.

Jakże serdecznie dziękuję za tą pierwszą ofiarę, z której wolno mi już było złożyć niniejsze sprawozdanie. Dusza ofiarna, od której te pieniądze pochodzą, co m iesiąc m a dwie msze św. odpraw iane za naszych współpracowników w kraju. P onadto trzy msze św. spe­

cjalnie na jej intencję odpraw ię dnia 9/8, 10/8 i 11./8 prosząc N aj­

wyższego o szczególne łaski i spełnienie aspirącyj naszej O fiarodaw ­ czyni .

N ajserdeczniejsze pozdrow ienia łączę z wyrazam i wdzięczności dla D rogiego K siędza D yrektora oddany całem sercem sługa w C hry­

stusie. X . W acław Szuniewicz C. M.

List XX. Misjonarzy do Alumnów Seminarjum Częstochow.

w Krakowie.

C zcigodny K sięże Prezesie!

Ł aska P an a N aszego niech zawsze będzie z nam i.

D łu g ą m ieliśmy podróż do Chin. Żegnając Kraków, a zarazem Polskę całą, wjeżdżaliśmy w obce kraje. Z dniem każdym podróż n a ­ sza staw ała się coraz ciekawszą. Niezapom niany będzie dzień, w k tó ­ rym nas przyjął Ojciec św. na specjalnej audjencji. Z Rzymu poprzez Paryż i L ourdes dotarliśm y do M arsylji. Ostatnie pożegnanie z k o n ­ sulem w im ieniu całej Ojczyzny naszej odbyło się u stóp potężnego okrętu francuskiego ,,A thos" II. Niebawem odbił od brzegów E u ­ ropy w spom niany okręt. W tydzień potem stanęliśm y n a ziemi A fry­

kańskiej. Poznaliśm y przy tej sposobności część E giptu. K ilka p or­

tów indyjskich dało nam możność w glądnięcia i' do Indyj. Tułaczka nasza przeszło dwum iesięczna odbyw ała się dzięki Bogu w szczęśli­

w ych okolicznościach. Z S hanghaju czterej nasi towarzysze ruszyli n a północ, a my dwaj na południe. Do W enchow, m iasta portow ego

(24)

zajechaliśmy 27 kwietnia. Górskie powietrze, chłód wiejący od morza, w spaniały widok na urocze okolice —- oto m iłe wrażenia jakieśmy odnieśli, w kraczając do naszej pięknej „winnicy pańskiej". Prze­

konaliśm y się, że żniwo tu wielkie. By jaknajprędzej powiększyć .liczbę pracowników, zabraliśm y się niezwołocznie do języka chiń-

N a usługach m iłosierdzia.

skiego. Oj! T w ardy to orzechI Kiedy go jednak zdołamy przegryźć?

K ilkanaście lat naw et nie starczy na przyswojenie sobie tajem nych znaków chińskich. Ale spodziewamy się, że za dwa la ta zajedziemy n a „głębię" m isyjną, k tó ra tu w W enchow i w jego okręgu obfituje w ławice pogan. Poprzednicy nasi zapuścili tu liczne sieci i z wiel­

ką pociechą i otuchą dla nas konstatujem y, że sieci się bardzo napeł­

n iają w ciągu dalszym. Spodziewamy się, że gdy nowych misjonarzy .będzie przybywało, .to sieci nie tylko będą coraz więcej dusz zag ar­

(25)

111

niały, ale poprostu rw ać się będą. Będziemy wtedy świadkam i naocznym i rozszerzania się K rólestw a Bożego.

N adzieję pokładam y w tej, k tórej obraz, napraw dę solidny, d o ta rł z nam i zupełnie nienaruszony, n a miejsce przeznaczenia.

P am iętać będziem y m yśl przewodnią, bogatej w reflezje, misyjne- mowy wygłoszonej w dniu pożegnania przez jednego z Księży — Członków K oła M isyjnego W aszego Sem inarjum . O braz ten n a ­ praw dę przypadł Chińczykom do gustu, ciem na twarz M atki Boskiej naprow adza ich n a myśl, że w łaśnie z Chin d ostała się do P olski —- do jakiegoś daw niejszego królestwa. Przyjdzie jednak chwila, że T a W szechm ocna P an i zaprowadzi ich do najszczęśliwszego królestw a.

My zaś jako nieudolne narzędzie w szerzeniu W iary dziękujemy se r­

decznie przez C zcigodnego Księdza P rezesa wszystkim zacnym Członkom K oła M isyjnego za ofiarow any nam cenny d ąr i za cen­

niejsze jeszcze m odlitwy, którym się poufnie polecać ośmielamy.

Z apew niając o wzajem ności, zasyłamy Najczcigodniejszym Waszym:

Księżom Przełożonym i całem u K ołu M isyjnemu najserdeczniejsze pozdrow ienia z ziemi chińskiej. - W dzięczni:

Ks. Ł ukasz S itk o , Ks. W ik to r B rzoska„

N a służbie N iepokalanie Poczętej.

(26)

Modliłam się do błogosławionej Str. Katarzyny Laboure, aby uprosiła u Matki Najświętszej dla mojego brata który znajdował się w bardzo przykrem położeniu i do tego jest. kaleką na obie nogi i rany mu się odnowiły o jakie wsparcie lub opiekę. Prośba moja została wysłuchana.

.Brat mój dostał się do zakładu kalek do Sióstr Miłosierdzia w Gjor- czynie, za co składam Matce Najświętszej i Błogosławionej Siostrze Katarzynie 'Laboure serdeczne podziękowanie. Składam skromną ofiarę

2 zł. Dziecko Marji

Poznań, zakład św. Józefa.

* * %

A postolstw o C udow nego M edalika.

O upoważnienie wkładania Cud. Medalika proszono dla: X. Kajetana Gruszeckiego, proboszcza w Złoczowie; X. Tadeusza Wacha wikarego w Złoczowie; X Joachim Nowak, o. P. w Ozortkowie; X. Paweł Boczar, katecheta w Czortkówie; X. Józef Gorczyca, wikary w Przeworsku;

X. Adam Łańcucki, proboszcz w Brzeżanach; X. Ludwik Peciak, pro­

boszcz w Kolonji; X. Stanisław Kolycbanowski, proboszcz w Ruśtem;

X. Wojciech Nykel, proboszcz w Mogielnicy; X. Jan Schneider, pro­

boszcz w Białej; X. Antoni Barć, kapelan SS. Mil. w Rohatynie; X. Bro­

nisław Ataman, kapelan SS. pilił. w Bobreku; X. Zygmunt Kałuniewicz, Kanclerz (Lwów); X. Kazimierz Słonecki, kapelan X. arcybiskupa;

(Lwów); X. Michał Orliński, prof. Sem. duch.; X. Józef Adamski, pro­

boszcz w Zaleszczykach; X. Prancipzek Wołoszczuk, wikary w Za­

leszczykach; X. Edmund Wrana, emeryt w Krzeszowicach; X. Antoni Oleksik, katecheta w N. Sączu; X. Stanisław Sionka, katecheta w Żyw­

cu; X. Wojciech Orzech, kapelan zakonnic Sacró-Coeur w Zbylitowskiej Górze.

* * *

D nia 12 listopada b. r. odbędzie się w kościele XX -' Misjdna- narzy w Krakowie na S tradom iu, uroczystość ku czci błogosławionej K atarzyny Laboure. Obiecujemy szczególniejszą pam ięć w czasie i tej uroczystości wszystkim A postołom Cudownego M edalika tak w P ol­

sce jak i na m isjach.

Z a zezwoleniem Wla.dzy Duchownej.

R ed ak to r X. Pius Pawellek, Misjonarz.

(27)

265

> a stamtąd fala ta coraz szersze zataczała kręgi. — W daw­

niejszych czasach nie obchodzono „miesiąca Marji" tak jak dziś, a tylko zwolna gdzieniegdzie wprowadzono te śliczne nabożeństwa; u Dzieci

Marji od niepamiętnych czasów miesiąc maj jaśniał gorętszą niż zwykle czcią niebieskiej ich Matki. Zbierały się codzień pod przewodnictwem swej dyrektorki w kaplicy zebrań przy kościele SS. Miłosierdzia, mo-

Cytaty

Powiązane dokumenty

W incentego a Paulo jest stosowanie się do jego zaleceń i rad, a więc czynić Iwszystjko na jego podobieństwo i stawać się naśladowcą jego,t-żeby być

wiał trzy Zdrowaś Marjo i O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Oebie uciekamy na cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marji Panny i

Na ołtarzu miłość odwieczna, w ołtarzu szczątki bohaterskie tych, którzy zrozumieli tę miłość i życie dla niej poświęcili godnie i wiernie jej odpowiadając

Zarazem serdecznie dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli za życzliwe i gorliwe serce, jakie nam w tych ciężkich czasach okazywali i bardzo prosimy, aby i w

Mały Bolesław Karliński, a syn Stanisława i Marji Karlińskich, był gwiazdą dla Ojców, a słoneczkiem dla rodziców. W młodym, bo prawie w 7-mym roku życia

Zachw iała się ich wiara, ufność upadła, zwątpienie i małoduszność ogarnęły serca wszystkich, miłość jakby nieśm iało ukryła się w głębi serca.. Nawet

W Chełmnie, prócz Akademji Akcji Katolickiej, odbyła się aka- demja dla Stowarzyszenia i członków rodzin Dzieci Marji, na dziedzińcu Klasztornym, gdzie na cel

Na początku maja zorganizował Zarząd majówkę, w której jednak ze względu na wczesną porę tylko mała liczba Dzieci Marji wzięła udział. Zebrany fundusz z