Rok XI. W rzesień 1935 Nr. 8
nr f r
„W sz y sc y , k tó rz y b ę d ą k ło sili C udow ny M edalik, I d o s tą p ią w ielk ich ła s k , s z c z e g ó ln ie j je ż e li go b ę d ą n o s ili n a s z y ji“ ...
■ - ' Hi t 11 T ,rT~ --- TV . m y ... ... ...
W Y D A W N IC T W O X X . M ISJO N A R ZY , K R A K Ó W - S T R A D O M 4
P . K . O . 4 0 4 .4 5 0
!■ . . .i, | . |, | i i ... . . .
Opłatę pocztową niszozno ryczałtem.
się do rozwoju naszego pisma, poświęconego sprawom
~ 1 Cudownego Medalika. = = = = = = ^ ^ ^
Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:
Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.
P. K. 0. 404.450.
WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ.
R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K I f i Q O “
K R A K Ó W , STRADO M L. 4.
P ren u m era ta roczn a w k ra ju 3 zł. — za granicą 3*50 *ł.
N um er p ojed y n czy g r. 25.
Pieniądze najtaniej i najłatwiej przesiać czekiem P. K. O. 494MO.
W R ed ak cji z n a jd u ją się do nabycia i
( oprawny w płótno, brzeg czerw ony. 4-—ił.
. z ło ty . 4-50 , , w s k ó r k ę ... 6-60 , Dyplom przyjęcia do Stowarzyazenla... o*80 » M edale do przyjęć ( ‘ 8r*b r* ...»*» I
#JY \ x almnlnjum ... 0’30 ,
Wodę z cudownego Źródła w Lourdes wysyłamy wraz z Nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne przeznaczam y na cele
kościelne.
Bardzo prosimy o łaskawe nadsyłanie prenumeraty tak bardzo potrzeb
nej do ostania się naszych dzieł! Za kaidy grosz serdecznie dziękuje-
= ®y i obiecujemy stałą pamięć w modlitwach. =
CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA STOW. CUDOW NEGO MEDALIKA I DZIECI MARJI W POLSCE ROK XI. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz. Wrzesień 1935.
Matka Boska Bolesna.
C hrystus jako kapłan najwyższy i pośrednik między Bogiem a ludźmi m odli się za swych nieprzyjaciół. Jako prawdziwy Zbawca nawnaca ło tra dobrego przyrzekając mu królestwo niebieskie. Jako' nauczyciel i syn najlepszy chce jeszcze dać nam dowody swej m i
łości i troskliwości względem swych uczniów i M atki swej najdroż
szej.
Nieliczne grono serc wiernych znalazło się pod krzyżem. N ie
które pobożne niewiasty stały zdaleka. Prawdopodobnie bowiem krzyż otoczony był żołnierzami. M arja jednak przeciska się blisko krzyża, a z nią społem i M arja Kleofasowa i M arja M agdalena, a także ,,uczeń, którego umiłował Jezus“ to jest Jan św. M arji miłość i boleść największa i najgłębsza, więc i odwaga jej większa, dla
teg o nie zważając na niebezpieczeństwo grożące zbliża się do krzyża.
Za nią cisną się dusze najwierniejsze, żeby z M atką Jezusa uczest
niczyć we wzgardzie i boleści Jego. W tem ,towarzystwie dusz świętych przystąpmy i my do krzyża i przypatrzmy się boleściom M arji.
I.
pod krzyżem jest prawdziwą m atką boleści i królową m ę
czenników.
,,I stały podle krzyża Jezusowego m atka Jego“ . — Miłość prawdziwa w ierną jest i mężną, nie lęka się krzyża. — Dlatego, mówi Jan św. „stała podle krzyża" — z odwagą, męstwem praw dziwie heroicznem. Złość wrogów nie trwoży jej boleści niezłama-
nego serca. Chociaż ciężko zbolała jakby nawpół ukrzyżowana, jednak stała mężnie pod krzyżem cicho, milcząc, ani się nie żali, ani narzeka, a jednak prawie razem ze Synem Swym konająca. — Bo
leść M arji pod krzyżem jest niewysłowiona i przewyższa pojęcie ludzkie. Wszystko bowiem uderza jakby mieczem ostrym w jej serce macierzyńskie. — Miłość jej najtkliwsza, przekonanie głębokie 0 jego świętości, a oto widzi Go pomiędzy łotram i na krzyżu wzgar
dzonego od wszystkich, naigraw anego nawet w bolesnem konaniu. — Boleści Syna najdroższego, bluźnierstwa wrogów przeszywając jakby strzały ogniste aż do głębi jej serce konające, napełniają je goryczą 1 boleścią niewymowną. Czyliż nie potrzeba tu powtórzyć skargi ża
łosnej proroka: W ielkie jest jako morze skruszenie Twoje! Jak wody m orza niezgłębione i niezmierzone tak i cierpienia i boleści Marji.
Dorównały one zupełnie boleściom Serca Jezusa. O fiara jej, k tórą składa Bogu pod krzyżem, przewyższa wszystkie ofiary. Tam bowiem ofiaruje Syna swego jedynego .najdroższego, Boskiego. Pięknie powiada św. A ntoni: Męczennicy święci ofiarowali własne swe życie, męczeństwo M arji polega na tem, że ofiarowała życie Boskiego Sy
na swego, k tóre dla niej było droższem nad własne życie. Męczenni
ków świętych przedstawiają nam z narzędziami m ęczarń, które pono
sili, Kościół św. przedstawia nam Marjię jako Królowę męczenników i dlatego przedstawia ją z ciałem martwem Swego Syna, co też jest najwymowniejszym obrazem boleści. T ak mówi o niej św. Alfons Li- g o u ri: Syn jej był jedyną przyczyną jej boleści. W szystka bowiem jej boleść pochodziła z współczucia z Jezusem cierpiącym. Patrząc bowiem na głowię Jego skłutą cierniam i, odczuwała tak żywo wszy
stkie kolce jakby były na jej głowie. Patrząc na ręce Jego przybite do krzyża odczuwała taką boleść jakby jej własne ręce przeszywały gwoździe. W idząc całe ciało zszarpane odczuwała wszystkie te bo
leści jakby na własnom ciele, słowem wszystkie cierpienia Jezusa od bijały się żywo i głęboko w sercu Marji. Słusznie więc pozdrawia ją Kościół św. jako Królowę męczenników. Cierpienia bowiem Marji większe i głębsze są od boleści i cierpień wszystkich męczenników.
M arja przewyższa ich nadto odwagą i wytrwałością niezrównaną.
Syn jej najdroższy um iera wśród największej boleści. Ona pragnie g o rąco z Nim razem umrzeć, a jednak żyć musi, aby cierpieć dalej.
N adto m usi przyjąć m artw e ciało Jego w swe ram iona i złożyć je w zimnym grobie. Któż mógłby jej wyrównać w tych cierpieniach ? Oto obok przykładu poświęcenia się Syna Bożego, obok doskonałego wzoru cierpliwości i poddania się woli Bożej we wszystkiem Jezusa, staw ia nam Bóg za przykład i M atkę Jego Najświętszą. I Syn na krzyżu i M atka pod krzyżem wołają w spólnie: Kto chce być uczniem moim, kto chce być dzieckiem mojem, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Rozważ czy je
steś podobny w cierpliwości swej m atce, a z cierpliwości swej jesteś jej synem. P roś gorąco o tę łaskę poddania się w o li' Bożej! Miłość podała oi krzyż, sprawże niechaj krzyż da miłość!
— 183 —
II.
C hrystus daje nam Marie za M atkę — iahą M atka jest '•Marja?
W pośród boleści największych Chrystus nie przestaje być Zbawcą, pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, siebie oddaje za nas, więc serce Jego nam i jest zajęte jedynie. — Już nas pojednał z Bogiem i uczynił dziećmi Bożemi, teraz z wierzchołka krzyża powagą Zbawcy przekazuje nam w osobie Jana św. M atkę Swoją jako m atkę naszą, abyśmy nie byli sierotami, lecz jako bracia jego m ieli z Nim wspólnego Ojca i M atkę wspólną. Jakże niepojęta do
broć i miłość w tej godzinie smutku i boleści, która jest godziną szczęścia naszego. Odzywa się ku nam ze szczytu "krzyża ten sam głos m iło ści: Niewiasto, oto Syn tw ó j! Potem rzekł uczniowi: Oto M atka twoja! Pam iętajm y, że to mowa Boga Człowieka, a nie mowa ludzka, że to wola Tego, który pow iedział: niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. To nie czcze słowa, ale wyraz woli Bożej, której się nic nie oprze, więc i słowa te wyryły w sercu Matki Jego prawdziwą m acierzyńską miłość ku wszystkim uczniom Jezusa tak jak i w sercu ucznia wlały synowską ufność ku Tej Matce Bożej a teraz i Matce całej ludzkości i dlatego dodaje Jan św .: I od onej godziny wziął Ją uczeń w swą pieczę! Jakże wyraźne słowa dla nas!
Nie mówi Jan św., że go M ar ja przyjęła za syna 'swego, dla niej wola Jezusa święta, lecz mówi o sobie iż on ją .przyjął za matkę, otoczył staraniem i m iłością na jaką tylko zdobyć się może syn do
bry, przyjął ją za m atkę nietylko dlatego, że tak rozkazał mistrz jego ukochany, lecz że to było i szczęściem jego prawdziwem. Przyjął fwięc ją jako d a r najdroższy Zbawcy swojego, jako skarb nieoceniony 1 spuściznę wielką po Zbawcy swoim. Przyjął ją do siebie i opiekował się nią aż do końca jej życia. O jakże zaszczytna i szczęśliwa po
sługa! Przyjął ją odtąd jako jedyną pocieszycielkę swoją w swojem ubóstwie i sieroctwie. O jakże wielkie szczęście służyć 'M atce Zbaw
cy! W edług wola Jezusa przyjął ją w im ieniu naszem jako m atkę ca
łej ludzkości. M arja jest więc twoją M atką. Słuchaj co ci poleca Je
zus: Oto M atka Twoja, a to słowo zawiera wszystko. Oto opiekunka i pośredniczka twoja, oto ucieczka i schronienie twoje. Jej porucz się we wszystkich potrzebach twoich z synowską ufnością! Uważ więc coś winien twej Matce, k tóra wśród największych boleści i w sie
roctw ie prawdziwem zostaje m atką twoją, — Pytaj także dlaczego Janowi św. poleca Jezus opiekę nad m atką? bo to uczeń ukochany i kochający, wiem y w miłości, wytrwały i mężny wspólnie z m atką aż do krzyża, a nadewszystko m iłośnik czystości. Uważ jak pozyskać
■sobie najpewniej serce Jezusa. M iłością i czystością to warunek nie
odzowny 1 żeby zostać dzieckiem godnem Matki Niepokalanej i M at
k i pięknej miłości. Chrystus um ierający woła: Oto M atka twoja daje ostatnie upomnienie: staraj się być jej podobnym a uczcisz ją (jako m atkę i będziesz prawdziwym jej synem. Zbawca więc twój przeka
zuje ći m atkę swoją jako wzór do naśladowania. Podnieś więc Tserce ku temu wzorowi i nie trać go nigdy z oczu i z j>amięcil W patruj
się pilnie w jej miłość, k tóra jaśnieje osobliwszym blaskiem u (stóp krzyża. Podziwiaj w iarą żywą i nadzieją niezachwianą! Patrz jak ochoczo podziela z Jezusem wzgardę i poniewierkę. — P okora w sercu M arji jest podstawą wszystkich jej cnót wzniosłych i za
chwycających. P okorna służebnica P ańska i dlatego i stóp krzyża wśród boleści i cierpień największych jakby skałą niezachwianą w cierpliwości i męstwie prawdziwie heroicznem. — Przepaść boleści*
widok m ąk i śm ierci ukochanego Syna, złość ludzi i piekła wysi
lając się przeciwko niej i jej synowi, nie może zachwiać jej serca pokornego a n i złamać woli w oddaniu się wiernem woli B ożej.'P o
dziwiamy jej cichość i milczenie, ust nie otwiera an i się żali tam uskarża, owszem z m iłością zwraca swój zwrok i serce ku Synowi swemu, ofiarując z Nim siebie razem i staje si,ę współodkupicielką ludzkości. W patruj się więc w to zwierciadło doskonałości, upokórz głięboko wyznając swą słabość i nędzę, a patrząc na boleści M atki Twojej stawaj się coraz lepszym uczniem Jezusa i Marji.
Ludność katolicka na modlitwie
Wielkie dnie zamknięcia Roku jubileuszu Odkupienia w Lourdes
Zakończenie. \
Niedziela 28 kwietnia (c. d.)
P rzedostatnią Mszę św. przed zakończeniem triduum przeze E. Ks. K ardynała legata, odprawił w cudownej Grocie skrom ny Ksiądz czarnej rasy, przybyły na tę uroczystość z głębi puszczy mal- gaskiej z M adagaskaru. N astępnie ukazała się subtelna sylwetka L egata, na ten widolk tłum y ozwały się niekończącemi się entuzja- stycznemi olkrzykami. Lecz kiedy przedstawiciel Ojca św. stanął u stopni ołtarza, tłum zamilkł w czci i uszanowaniu. P onad całą doliną roztoczyła się m ajestatyczna cisza, przerywana <(tylIko szmerem fal Ga wy. W skupieniu, w rozmodlonem powietrzu unosiły sitę słowa introitu, potem m ieszane chóry lourdeńsllde śpiewały Kyrie, Gloria, Sanctus i A gnus D ei ze Mszy św. o św. Bernadecie, w której au to r ks. K anonik D a rro s zamknął swe serce i nastroje Lourdes z jego odgłosam i i szmerami pobożnych modlitw. N a Credo trjumfalnym śpiewem wzniosły się w niebo głosy 300.000 katolików. •
P o Mszy św. o godz. 16 m inut 25 radjo ogłosiło'bezpośrednie połączenie z W atykanem . Tłum y skupione, wzruszone, zamilkły, a w ciszy rozległ sitę mocny uroczysty głos Białego Męża1 W atykanu.
Nia pochylone głowy spłynęło po ła c in ie : Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Ukochani bracia i synowie, wznieśmy modlitwie do- wspólnej naszej M atki: N iepokalana Królowo pokoju, zmiłuj siię nad nam i; N iepokalana Królowo pokoju, módl sitę za nam i; N iepokalana Królowo pokoju, przyczyń się za nami.
M atko litości i miłosierdzia, K tóra byłaś obecną, kiedy N ajsłod
szy Twój Syn rta ołtarzu krzyża dokonywał odkupienia rodzaju ludz
kiego, Ty, coś jest naszą W spółodkupicielką przez współudział w Je
— 135 —
g o m ęce; Ty, co raczyłaś w Twej świętej Grocie błogosławić tylu Biskupom i K apłanom całego świata katolickiego, którzy w czasie te g o Triduum świętego odnawiali ofiarę krzyżową, czy to dla wdzię
cznego uczczenia Twych łaskawych i dobroczynnych .objawień, czy dFa złożenia Bogu podziękowania za szczęśliwe zakończenie Roku świętego Odkupienia, zachowaj w nas i zwiększaj każdego dnia, błlagamy Cię, drogocenne owoce O dkupienia i Twej Boleści. O Ty, K tóra jesteś M atką nas wszystkich, wyjednaj nam tę łaskę, byśmy w czystości obyczajów, w jedności umysłów ii zgodzie serc w usta
lonym pokoju pomiędzy ludam i, moglii się bez trw ogi cieszyć daram i pokoju. Amen. I niech błogosławieństwo Boga Wszechmocnego, Ojca, Syna i D ucha św. zstąpi na was, na cały k raj, na m iasto i n a św iat cały“ . Tłumy odpowiedziały żywiołowemi okrzykami wdzięcz
ności i miłości-.
Zaledwie się uspokoiło, wstąpił na mównicę Ks. Biskup Ger- lier, by z przepełnionego wdzięcznością serca wyrazić swe podzięko
wanie. Przemawiał zarazem do wszystkich, do Jego Em inencji K ar
d y n ała Legata, do zebrlanych Kardynałów, Biskupów i do wszystkich b ra c i w Chrystusie. Po krótkim wstępie z ust jego połynęły słowa:
„ Dzięki Ci, Boże! bo tylko taki krzyk krótkiego, synowskiego po
dziękowania, zdolny jest wyjść z m ych ust. Dzięki, Ci Boże, Sprawco
■wszelkiego c'olra_. K tóry pozw olił.4 na tę w spaniałą uroczystość i rozjaśniłeś nią życie nasze w godzinie bolesnych niepokojów ludz
kości.
Dzjęki Ci, Panie Jezu, Boże Kalw arji i Ołtarzy za to, że dziś i wczoraj lepiej niż kiedykolwiek odczuliśmy, że Ty Jeden Jedyny
jesteś Zbawicielem świata. I
D zięki Ci, Królowo Niepokalana, bo silniej niż kiedy pozna
liśm y rozumem i sercem, że jesteś koniecznie i nieodłącznie zespo
lo n a z dziełem Odkupienia. M atko Jezusa naszego Zbawcy, Któtfą rtam dane pozdrawiać tem imieniem jedynem w mowie ludzkiej, im ieniem : Naszej Matki.
Dzięki Ci, Ojcze św. 1 Jakże wyrazić Ci wdzięczność całej ludz
kości!
N iech żyje Ojciec św., K tóry na przewodnika Triduum dał nam Swego nieporów nanego Legata.
Niech żyje Ojciec św .!
Ale dzięki i Tobie, Najdostojniejszy Księże K ardynale Legacie, k tó ry n a te uroczystości wniosłeś blask m ajestatu Twej misji i pro
m ieniowałeś na nas Twft wzruszającą gorliwością...
Dzięki wam Najdostojniejsi Kardynałowie, Arcybiskupi, Bisku
pi, przybyli tu w imieniu całego Chrześcijaństwa. Przełożeni G e
neralni, których obecność stwierdza ścisłtą jedność w modlitwach
•wszystkich naszych rodzin duchownych.
Dzięki wam pielgrzymi całego świata katolickiego... dzięki
■organizatorom tych dni... dzięki tej legji nieznanej dobrych pracow
ników, o których ludzie nie wiedzją i którzy poza uśmiechem Dzie
wicy Niepokalanej nie p ra g n ą innych podziękowań.
Zaiste w tej godzinie, kiedy świat niespokojny ogląda się wokół za ratunkiem i zbawieniem, kiedy ze ścieśnionego obawlą serca wyrywa się wzdychanie za pokojem tak zagrożonym, czyż nie zdaje się wam, że właśnie tu, pracowaliśmy skutecznie i dobrze nad przyj
ściem pokoju m iędzynarodowego, który pozostanie nieziszczonem m arzeniem tak długo, dopóki nie stanie się pokojem Chrystusowym.
Oto uderzający trium f sił duchowych, które dziś świat cały uznał, a które ludzkość powinna ogłosić za nieodzowny konieczność.
W reszcie dzięki Tobie m ała Bernadetko, pokorna m ała pa
sterko naszych gór pirenejskich... Mała Bernadetto, m ała B erna
detto, błądź błogosław iona, bo uczysz nas swym jasnym przykładem, że największe szlachectwo, — to pokora, że największy potęgą jest świętość, i że pewna i królewska droga wiedzie do Jezusa przez Jego M atkę, przez Marję do Jezusa. Amen“ .
Po Biskupie G erlier wstąpił na kazalnicę J. E. K ardynał Legat.
Przemawiał długo na tem at: „widziałem rzeszę wielką, której nie mógł nikt przeliczyć, ze wszech narodów i pokoleń i ludzi i języ
ków: stojiących przed stolicą i przed obliczem B aranka, przyoble
czonych w szaty białe, a palmy w ręku ich“. (Apokalipsa V II. 9).
„Jeżeli kiedy sprawdziło się powiedzenie: „kto zbytnio bada o m a
jestacie, będzie zatłum ion od chwały", to odczuwam to moi bracia w tej chwili, kiedy spoglądam w tym zakątku Pirenejów, u stóp g ro ty m asabielskiej na nieprzejrzane tłumy wszystkich narodów, m ó
wiących najrozmaitszemi językami przed tronem B aranka Bożego, K tóry gładzi grzechy świata... — — W imię Chrystusa i Jego Krzyża weseli się w niebie Kościół trium fujący; w imię Chry
stu sa i Jego krzyża cierpi, walczy i modli się tu na ziemi Kościół wojujący; w im ię C hrystusa i Jego krzyża cierpi w pokoju, w oczeki
waniu radości wiekuistych, Kościół cierpiący. Na ten potrójny sze
re g rodzaju ludzkiego odkupionego, pada boskie światło od zbaw
czego krzyża, a prom ienie jego przenikają aż do cieni pierwszego grzechu. T en krzyż od 19 wieków nie przestaje nowymi w ybra
nymi zapełniać m iejsc opróżnionych przez upadłych aniołów. On zmywa wszelkie plamy krwią, co zeń spływa. O n ; pociesza nie
szczęśliwych, wzmacniając w nich boską miłość, a potęgi piekielne napróżno się silą, by go przemóc.
Odkupienie stanowi centrum historji ludzkości.
W zam iarach poświęcenia się za nas Jedyny Syn Ojca, Słowo Boże stało się ciałem i zamieszkało pośród nas. On, Stwórca nieba i ziemi, upokarzając się i unicestwiając, że się tak wyrazimy, n aro
dził się m ałem , cierpiącem dziecięciem w stajence, i poszedł ucie
kając do ziemi obcej, poddał się w świątyni obrzezaniu jak 'jeden z pośród grzeszników. U legły był Swym stworzeniom, uchodził za syna prostego rzemieślnika. U sunął się na samotność pustyni między dzikie zwierzęta. Przez 3 lata przebiegał, nauczając drogi Palestyny.
W końcu, zanim um arł na krzyżu, który wybrał za klucz do nieba i sztandar Swego wiekuistego triumfu, w Najświętszym S akra
mencie, pam iątce Swej męki i dobrowolnej ofiary, ukrył promienną jasność Swego zm artwychwstałego i przemienionego ciała, by po
187 —
zostać z nam i aż do skończenia wieków jako K apłan i Ofiara /zara
zem, ofiarując Swemu Ojcu niebieskiemu hołd czci, dziękczynienia, przebłagania i prośby.
O głęboka, niezgłębiona tajemnico naszych ołtarzy! Zbawiciel uchylił m artw e i jałowe ofiary i obrządki starego prawa, aby Krwią Swą dopełnił, On K apłan i Ofiara, jedynej ofiary, jedynego okupu za w iekuistą wolność. Kapłan jest drugim C hrystusem . Nie mówcie mi pyszni hałwochwalcy rozumu ludzkiego, że słowo Chrystusa nie posiada dość mocy, by chleb i wino zamienić w Swe Ciało 'i Swą Krew. Chcielibyście w waszej zarozumiałej m ądrości, by Chrystus m iał zastąpić samą nicością dawne rozliczne obiaty? by Syn Boży, nowy Melchizedech nie pom yślał, lub nie zdołał w Swej władczej potędze ponad naturę, przewyższyć rzeczywiście symbolicznej ofiary starożytnego kapłana Najwyższego ? O nie, kapłan nowego prawa, kap łan Ewangelji, którego widzicie wstępującego do ołtarza nie jest podobny ani do słowiańskich druidów, ani do rzymskich fla- minów, (fLamini byli to kapłani, przeznaczeni do służby jednego tylko bożyszcza n. p. kapłani Jowisza rekrutowali się z najwyższych klas rzymskich, przyp. redakcji), lub do rzymskich augurów, wró
żących z wnętrzności zwierząt. On, jak tamci nie zabija i nie składa ofiar plugawych,, fałszywym i kłamliwym bóstwom. On nic takim jest jak lewici, Izraela, on nie pali kadzidła, nie składa całopalenia przed zasłoną, kryjącą jego oczom dowody bożego przymierza. Nie!
On jest wybranym do uczestnictwa w jedynym wiekuistym kapłań
stwie Chrystusa, by czynił na Jego pam iątkę to, co On sam uczynił.
On jest drugim Chrystusem wybranym jak A aron i więcej niż A aron, bo jeżeli wstępuje na górę, jeżeli wchodzi do przybytków, to nie jak Mojżesz na górze Sion, spowitej chm uram i wśród huku grzmotów, nie do przybytków uczynionych ze skóry kozłów, jeno w zacisze W ieczernika, w głębokie ciemności Golgoty, by ofiarować i poświęcać Bogu Boską Ofiarę, K tóra gładzi grzechy świata, zaspa
k aja sprawiedliwość Ojca, otwiera bram y niebios i sprawia, że spły
w ają stam tąd obfite zdroje m iłosierdzia i przebaczenia, oczyszcza
jące nie ciała, lecz dusze. T ak ciemności Golgoty, są ciemnościami wiary, bo dziedzina wiayy obejmuje rzeczy niewidzialne, a zasługa wiary polega na tem właśnie, że trwa niezłomnie kiedy braknie świat
ła ,ta k jak M atka Dziewica trw ała u stóp krzyża, na którym umierał Jej Syn, bo wyżyny wiary wznoszą się ponad gwiazdy, tam dokąd nie sięgnie oko ludzkie, gdzie przemieszkuje Bóg w niedostępnej światłości, gdzie Bóg jest niewidzialny dla tych, co nie przeszli przez śmierć. Gdzie Syn Boży, co był ukrzyżowan z Ran 'Swych Najświętszych uczynił słońca, a z krzyża sztandar zwycięskiego po
chodu i łup najwyższego zwycięstwa dnia ostatecznego. On jest na naszych ołtarzach. T a sama Ofiara poświęcona, zmartychpowstała, nieśm iertelna, która w stąpiła do chwały gdzie ją sławią i opiewają chóry K ościoła odkupionego i triumfującego... W krzyżu cała n a
dzieja kościoła wiernych. Ocean ludzkości szumi, ludy jak fale, pod
noszą się i ścierają. W kim złożymy nadzieje pokoju i uciszenia?
kto rozkaże wiatrom i burzom? kto pokieruje sercami, postanowię-
n ia m i mężów stan u , w tnudnej m isji pogodzenia praw narodów ? Nie obawiajmy się b ra c ia , w śród w zburzonych fal stą p a w cieniu tab er- naculum P a n n ieb a i ziemi, On nie przejdzie obojętnie o b o k naszej b a rk i rzucanej falam i. On przyjdzie i rzeknie nam : „U fajcie, nie nie b ójcie się, Jam je st“ . Czyż On nie przyrzekł, że będzie z naimi aż do skończenia wieków ? Od dziewiętnastu wieków On stoi prfzy boku Swej Oblubienicy, K o ścio ła, którty m im o burz i nawałnic, steruje do portu wieczności, do swego przeznaczenia... Krzyż stoi, wznosi się wśrlód zamieszek świata. Od dziewiętnastu wieków on łagodnie i spokojnie podbija świat. Od wschodu do zachodu im ię B oga wielkie jest : między nartodami i wszędzie m a miejsce czysta i święta ofiara czyniona ku chwale Jego Imienia. A jednak, choć na tym świecie od W schodu do Zachodu wznosi się ustawicznie głos zbawczej Krwi, słychać się d ają także gorzkie skargi, szem rania, i bluźnierlstwa zamiast, kornej, błagalnej i ufnej modlitwy, co wzbijać się powinna do krzyża i do ołtarza... W idzą krzyż, lecz go nie rozu
mieją... „Z aiste wielka, głęboka i zastrlaszająca jest nędza i bieda szerząca się wśród społeczeństw. I widzimy jak nad nią pochyla się- serce C hrystusa, serce Jego Kościoła i Jego Nam iestnika. Obyż ten krzyż przyprow adził tych biednych synów m arnotraw nych do>
stóp Ojca, K tóry jest w ni^biesiech, by Jego prosili o ten chleb powszedni, którfego nie były w stanie im na stałe zapewnić ani praca,, a n i zapobiegliwość. Niestety, samo to zabieganie o chleb powszedni, w przygnębiającej niepewności o jutro, tak bez wytchnienia, a coraz natarczywiej i zwiększą tyranją pochłania siły fizyczne i m oralne u bardzo wielu ludzi, że nie pozostawia im ani chwili .spokoju, ani odrobiny wypoczynku, by m ogli pomyśleć o swej duszy. Z czołem wiecznie pochylonem nad m aterjalnem i sprawami, nie myślą o tem, by podnieść oczy n a krlzyż. Albo, jeżeli niekiedy, jakby ukradkiem jeszcze nań spojrtzą, uszy ich pozostają po największej części głuche na jego mowę, na ten głos krlzyża, co opiewa obietnice przyszłego, żywota. Nawet, jeżeli go posłyszą, senca puste i nieczułe, nie dają się i^ozgrzać ogniem m iłości Zbawcy, ani pocieszyć Jego cierpienia
mi. Oni widzą krzyż, a le g?o nie rozumieją, nie odczuwają jego do- brfoczynnego wpływu. Co g o rsz a ! dla wielu krzyż stał się obrazą, zgfotuszeniem i głupstwem. Pow tarzają, za zaślepioną zgrają Kai- w arji: „raczyliśm y pam iętać lo Tobie i Twym krzyżu, lecz najpierw zstąp z tego krzyża, który oburza naszą pycHę! Poszlibyśmy wreszcie za Tiobą, gdyby ipiłość nie była Ci!ę ukrzyżowała dla naszego o d kupienia" !
T ragizm tej nijcchlęci dlo krzyża polega na tem, że wyrasta ona na piodłożu zaprzeczania podstawowego dogm atu o grzechu pierw o
rodnym , na odrzuceniu samej nawet itdei Odkupienia, jako krzyw
dzącej giodność ludzką. Nic to, że siję skupiają około sztandaru rewolucji socj|alnej, że przesiąkają fałszywemi pojięciami o świecie i życiu, że loplanował ich zabobon krw i i rasy. Filozofja jednych i d rugich opiera silę na zasadach z gruntu sprzeciwiających się wie
rne katolickiej i za żadnią cenię, Kościół nie zgodzi się wchodzić z nim i w ukłlady... Kościół katakom b, Kościół męczenników, Ko
— 189 —
ściół wyznawców, Kościół Pąpieży i Biskupów nieugiętych i boha
tersk ich , nie niależy tylko do przeszłości, On żyje pełnią życia — wysttartezy, by warunki, czasu teg o zażądały, a ukaże, że działa zawsze silnile, niezłomnie, nie ulegnie żladnemu pochlebstwu, nic zadrży przed żadną groźbą.
Kościół cierpi,, bo jest m atką, jest m atką, jak M arja. m atką m istycznego ciała Jezusa i każdego z Jego członków. Serce K o
ścio ła, serce m atki zwraca się do nas, synów wiernych albo tych,
•co chcą być nim i i przez u sta widzialnej swej głowy Kościół nas poprzysięgła do zespolenia w tych dniach, na ten miejscu naszych niadzi,eji, naszych błagań, z jego nadziejami i błaganiam i. By ustały nienawiści,, by przyczyny do niezgód były usunięte, by wszędzie uszanowany był ład i spo,kój, by do serc, do ludów i narodów po
wrócił prawdziwy pokój chrześcijański, ten pokój, który nam przyniósł na świat Chrystus Swem Narodzeniem głoszonem przez Aniołów, ten po.kój, którego przez Swe Zmartwychwstanie udzielił Swym uczniom i nam wszystkim, jako pewny zasiłek dla nas na chwil,ę Swego W niebow stąpienia. O niechże M arja Niepokalana, Która z łaski Boga tak wiele cudów zdziałała w tej G rocie Massabielskiej, wysłucha w Swej dobroci nasze błagalne wołania.
T riu m f M arji bracia moi, jest odblaskiem wiekuistego trium fowania, wiekuistego zwycifęstwa Chrystusa. Widzicie go tu na tle tej groty w postaci białego posągu, przypominającego nam niebieskie widzenie, dostiępne tylko oczom uprzywilejowanego dziecięcia. Na ziemi, w tem miejscu, raczyła się ukazać Niewiasta odziana w słońce z k o ro n ą gwiazd i stąd Jej zachwycający blask, jaśniejszy od słoń
c a otaczającego jej postać, słodszy od gwiazd z których uwita Jej k o rona promieniuje na świat. A świat — o nie wiem, czy był kiedy
kolwiek widownią bardziej szalonych ataków piekła, przedmiotem straszniejszych wzmagań między wężem a T ą, co starła jego gło wę, nie wiem — ale nigdy nie płynął nad nim tak potężny, tak pię
trzący się prąd wiary, nadziei i miłości.
Dziewica N iepokalana, Królowa pokoju, wstępuje na ziemię w tym zakątku Pirenejów. Przychodzi do Bernadetty, czyni ją Swą powiernicą, współpracownicą, narzędziem Swej macierzyńskiej tkli
wej m iłości i m iłosiernej wszechpotęgi Swego Syna, by odnowić w świecie C hrystusa przez nowe, nieprawdopodobne szerzenie się O dkupienia, dla wybawienia nietylko jej ojczyzny, ale z nią całego świata, z niewoli najbardziej upokarzającego i najcięższego obcego ja rz m a : z niewoli słabego i' okrutnego ciała, bezsilnego, a pysznego i zarozum iałego rozumu, z oschłości i sceptycyzmu serca.
W ielki Boże! lecz jakąże bronią, jakiem hasłem 1 Ubogie m ałe dziewczątko Soubirous, m iało wołać do lekkomyślnego lub bezboż
nego świata, do tego świata zarozum iałego i zmysłowego: „M odli
twy, pokuty, pokuty, pokuty". Cicho, Bernadetto, cicho! Zrozumie
liśmy. W twem wołaniu: pokuty, pokuty, pokuty, odbija się wyraz krzyż, krzyż, krzyż. Jesteś posłanniczką M arji i Chrystusa, Który nas uczył, że kto nie weźmie krzyża i nie idzie za Nim,, nie jest Go godzień. Ty, także niosłaś swój krzyż. Dziewica Niepokalana, Ta,
00 znała ból, nie przyrzekła Ci szczęścia na tej ziemi. Życie twe będzie usiane wszelkiego Rodzaju przykrościami, cierpieniam i ciała, umysłu i s e rta . Jak pa'sterka z Dom remy (św. Joanna d ’Arc), Ty również, słuchając wzywającego cię głosu, znajdziesz twe m ę
czeństwo, ty pasterska z Lourdes wejdziesz do historji F rancji, do hi stor ji świata, do dziejów Kościoła, do dziejów Odkupienia, do wspaniałości n ie b a : wejdziesz tam i pozostaniesz na wieki.
T tiu m f Bernadetty.
A jednak świat odpowiedział na wołanie Bernadetty. Tu .na miejscu pustkowia, którego ciszę przerywały kiedyś tylko kwilenia ptasząt i szm er płynącej Gawy, tu ponad świątynią wznosi się olbrzy
mi znak Odkupienia, (te słowa K ardynała L egata odnosić się mogą także do tego, że ponad m iastem Lourdes na górze zwanej pic de Ger, dochodzącej do wysokości 2.612 m., wznosi się olbrzymi krzyż, który w czasie wieczornych procesji ze świecami, bywa oświetlony silnie, robi to ogrom ne wrażenie, wielki promienny krzyż widnieje daleko na ciemnem tle wieczornego albo i nocnego n ieb a), a u stóp Groty sączy się jak symbol rzeka m iłosierdzia, źródło Najśw. Dzie
wicy. Czyż w trium fie krzyża i M arji nie spostrzegacie też triumfu B ernadetty, nad niedowierzaniem, powątpiewaniem i nieufnością, ndd mrzonkami urojonej wiedzy, nad podejściami krytyki, intrygam i zysku i groźbam i strachu ? Czemże one są w obliczu takiego zwy
cięstwa, jak tylko hałasem przerywającym ciszę doliny, m głą, którą słońce rozprasza, cieniem i nicością. Czemże są sarkazm y pustej 1 próżnej m ądrości, naigraw ania tych rozumów, mocnych mistrzów i kierowników ludzkości, sędziów i cenzorów myśli i planów Bo
żych, co sentencjonialnie głoszą, iż przeminęły już czasy, kiedy nie
widomi odzyskiwali wzrok, paralitycy władzę chodzenia i poruszania się, skoro ludy spragnione światła, z wysoka zbiegają się do ,tych miejsc, w których spodobało się Bogu je im okazać ?
Lecz cóż wspominać tu fałszywą Roztropność, k tó rą Bóg od
rzucił ? Oto, przed tą G rotą defilowały proporce i sztandary, p ro porce pokoju i sztandary ojczyzny niebieskiej: widziano jak po
chylały się na imię M arji i po przebaczenie Boga... N ajpokorniej
si przyszli najpierwsi, oni zdążają ciągle, chorzy, niemocni, cier
piący, opuszczeni przyszli i id ą te niedobitki ludzi, by 'wbrew nauce odnaleść siły i zdrowie. N a żadnem innem miejscu ziemi nie widziano takiego pochodu cierpienia, nie widziano podobnego prom ieniow ania pokoju, pogody ducha i radości. A dalej przybyli tu Również możni świata, lum inarze nauki, książęta i biskupi, herety
cy, a 'nawet i niewierni.
Trium f miłości.
I my tu przyszliśmy, lecz co nas tu przywiodło, jakiż m a
gnes nas tu przyciągnął. W iara i nadzieja, zapewne, ale przede- wszystkiem działała zwycięska miłość, bo ona tkwi korzeniam i w wie
dze i nadzieji, a z góry czerpie siłę najwyższą. ,,A teraz trw ają wiara, nadzieja i m iłość: to troje, a z tych największa jest m iłość".
Czyż to nie miłość spraw iła, że wierni m ają jedno serce i jedną duszę? Miłość łączy w jedno królestwo Odkupieniia niebo, ziemię
— 191 —
i czyściec. Tak! miłość niebieska, miłość ziemska, każda miłość jest zjednoczeniem; zjednoczenie to obejmuje w jednej osobie boskiej naszą natur,ę z gliny i bóstwo, do tego stopnia, że człowiek staje się pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem. Tym jjośredni- kiem jest Chrystus, który n,as ukochał i wydał Sam ego Siebie na okup nas... Jest jeden Bóg i Ojciec wszystkich, wyniesiony ponad wszystko, działający za wszystkich i obecny w nas wszystkich. Jak Bóg jest jeden tak jeden też jest pośr*ednik między Bogiem 'i ludź
m i — Jezus Chrystus. A więc odkupienie jest trium fem, zwycię
stwem m iłości boskiej i miłości człowieczej C hrystusa dla Swego Ojca i dla nas. By rozpalić na ziemi ogień tej 'm iłości, On stąpił z niebia, stał się podobny do nas, bo miłość wymaga podobieństwa.
W Sakram encie Swej miłości, dał narri świadectwo Swego umiłowania, śpiewem przedziwnej m iłości było jego ostatnie pożegnanie z uczniami, zanim poszedłtna śmierć za naS?Umiłował nas aż do końca, dając nam za M atkę Tę której krew płynęła w Jego żyłach, kiedy przelewał ją za nas.
Zgromadźmy się około krzyża z uczniem umiłowanym, piewcą miłości, z pokutującą M agdaleną, budząc i rozpalając naszą miłość. Ście- śnijmy nasze szeregi, otoczmy ramionami krzyż, ale z Ukrzyżowa
nym, bo w Tym Ukrzyżowanym jest nasze Odkupienie, naszę życie i nasze zmartwychwstanie, a ten co weń uwierzy chpćby .2 um arł żyć będzie, a ci co weń wierzą, nie um rą na w ieki....'Jesteśm y wszyscy synam i jednego Odkupienia i dziećmi boleści jednej M atki niebies
kiej, jesteśmy braćm i i powołanemi do wolności dziećmi Bożymi, dlia tej wolności Chrystus złożył za nas okup. T ak Dziewico N ie p o kalana, najłaskawsza i najpotężniejsza, Tiy jesteś naszą M atką. Ta gór*a i ta g ro ta przywodzą nam na pamięć obraz innej góry i innej groty Kalwarji i Grobu św. Tam łzy Twe i cierpienie M atki w stra
szliwej godzinie Odkupienia, łączyły się z mękami ukrzyżowanego Twego Syna. W tych dniach ciempości, o Królowo męczenników Twoja w iara, Twpja nadzieja i Tłvoja miłość nie zachwiały się, skierow,ałaś je do nieba i stałaś fueporuszenie u stóp krzyża. Tam boskie słowo Twego Syna ogłosiło Cię naszą M atką, a Krew z ran Jego Przenajświętszych okryła purpurą i uświęciła Twą dla nas m i
łość, O daj nam odwagę Twej wiary, niezłomną stałość Twej na- dzieji, gorącość Twej miłości dla Jezusa Syna Ojca i Twego Syna, naszego Zbawcy, i brata. W stawiaj sig doń za nami, ułagodź Jego sprawiedliwość... Niech przez Ciebie, Dziewico Niepokalana, Matko Zbawiciela, nasza nadziejo i nasze zbawienie, zakwitnie oliwka zgody i pokoju pa tej ziemi;, a w sercach czystość, zapał i stałość w cnociie i gotowości do o fiar w imię dobra. Niechaj zasługi Krwi Zbawcy otworzą nam podwoje nijebios i pogrążą nas w radości wiecz
nego oglądania Ciebie o M arjo i T rójcy Najświętszej w całym blasku świętości. Amen.
P o skończonem przemówieniu kardynał L egata znowu samo
rzutnie zorganizowała się procesja z Najświętszym Sakram entem . M onstrancję niósł ks. Nuncjusz M aglione, Nuncjusz Apostolski Francji. W procesji wzięli udział wszyscy Kardynałowie i Biskupi.
N a najwyższej terasie bazyliki belgijskie Stowarzyszenie mężczyzn
ze sztandarów swych ułożyli barwne sklepienie pod którem prze
szedł cały pochód. Przed błogosławiącym Chrystusem pochyliło się m orze głów, a kiedy dzwoneczki ogłosiły koniec obrządów, żywioło
wą m ocą wzniosło si|ę dziękczynienie słowami M agnifikat i Te Deum.
W ieczorem ks. Biskup G erlier podejmował dostojnych gości obiadem. A z nadejściem cieni nocy ruszyła tradycyjna procesja ze świecami. Nazajutrz 29 kwietnia ks. Biskup Gerlier urządził je-
W itaj Krzyżu! nadziejo jedyna!
sicze dla K ardynała Legata i jego świty objazd po historycznych i przepięknych m iastach i miasteczkach swej diecezji. Wszędzie ludność wylęgała tłumnie na ulice, wszędzie witały dostojnego go
ścia sztandary i chorągw ie, kościoły przybierały odświętne szaty i tonęły w kwiećiach, a w uszach brzmiały ostatnie słowa K ardy
n ała L egata wypowiedziane na obiedzie u ks. Biskupa G erlier po ukończeniu świętych dni. „N ajgorętsze moje życzenia zamykam w słow ach dzisiejszej Ew angeljl w którtej Chrystus trium fujący nas zapewnia o Swej władczej mocy dającej jak powiada „Pokój wam Alleluja".
(W yjątki z opisu zamieszczonego w dzienniku lurdeńskim z 12. V. 1935 rt).
Pięćdziesięciolecie ogłoszenia Św. Wincentego
patronem wszystkich dzieł miłosierdzia 1885 — 12 maja — 1935.
X. Freppel, późniejszy biskup z An- gers, w panegiryku wygłoszonym 19.
lipca 1858 r. w kościele XX. Misjo
narzy w Paryżu, powiedział między innemi:
„Czterysta lat przed Sw. Wincen
tym a Paulo, jeden z tych mężów, których Pan Bóg w różnyćh wie
kach wybierał na wykonawców Swych zamiarów, widział się powołanym do zreasumowania prac natchnionych przez idee chrześcijańskie w czasach od św. Pawła do św. Augustyna i od św. Augustyna do jego czasów.
Obarczony takiem zadaniem ten nie
zwykły mąż zbiera fa k ta iid e e , któ
rych dostarczyła mu tradycja chrze
ścijańska, wiąże je w całość, porząd
kuje! * [układa z nich przeróżne kom
binacje; bada je ze stanowiska rozu
mu, analizuje i zgłębia. Rozstrząsa prawdy naturalne i ustawia je w je
dnej linji, tworząc z nich jakby wspaniały perystyl wokoło świąty
ni. Potem zapuszcza się głębiej, szy
kuje prawdy objawione, niby wyso
kie kolumny, które podstawą opie
kają się na ziemi, a wierzchołkami strzelają ku niebu. Między temi na
wami rozumu krąży tchnienie Boże, które je napełnia i ożywia. I tak stopniowo wznosi się w gókę ten gmach prawdy, którego fundamen
tem jest wiara, pięknością miłość, a uwieńczeniem nadzieja. Wreszcie wychodzi z rąk jego wykończony bu
dynek, podobny do tych olbrzymich pomników średniowiecznych, które z
jednej strony każą przechodniom zaj
rzeć pod ziemię, a z drugiej spoglą
dać w obłoki. Wszyscy znają tego męża. To Sw. Tomasz z Akwinu. Ża
dne dzieło ludzkie nie okazuje w tym stopniu genjuszu organizacyjnego jak suma teologiczna Sw. Tomasza z A- kwinu.
Otóż twierdzę, że św. Wincenty a Paulo zrobił w XVII. w. dla miło
sierdzia to, co Doktor Anielski w XII. w. zrobił dla chrześcijańskiej na
uki wiary. Był on Tomaszem z Akwi
nu w sprawach miłosierdzia. To ce
cha jego dzieł. To cel jego posłannic
twa.
Tak jest. Ten mąż dziwnie prosty, a przytem wielki, obdarzony był po
dobnie jak Tomasz z Akwinu genjal- nym darem organizacyjnym i dał światu chrześcijańskiemu nową sumę, sumę wspaniałą, sumę swych wiel
kich dzieł miłosierdzia. Zgromadził w swej duszy wszystko, co chrze
ścijańskie, poświęcenie z biegiem wie
ków w swem wzniosłem natchnieniu uczyniło dla ratowania nędzy i zmniej
szenia cierpień biedaków. Ten spadek odziedziczony po minionych pokole- naich uzupełnił mistrzowskimi rzu
tami i wzbogacił nowymi pomysła
mi. Przekazał przyszłym wiekom tę organizację dzieł miłosiernych, którą Kościół katolicki może słusznie zali
czyć do najchlubniejszych dzieł, j a kie powstały w nowszych czasach.
Takie to posłannictwo przeznaczyła Opatrzność temu wielkiemu mężowi“
Takie piękne zestawienie Sw. Win
centego a Paulo ze Sw. Tomaszem, z Akwinu wszystkim się spodobało zwłaszcza biskupom francuskim, k tó rzy po ukazaniu się brewe papieskie 'go z dnia 4. sierpnia 1880, ogłasza
jącego Św. Tomasza z Akwinu patro
nem wszystkich szkół chrześcijań
skich, gorąco prosili Ojca św. aby
Sprawozdanie z Kongregacji
„Łaska, o którą prosi w swych suplikach 303 czcigodnych biskupów i prałatów Kościoła św. i pięciu ge
nerałów Zgromadzeń zakonnych, mia
nowicie, żeby św. Wincenty a Pau
lo zamianować powszechnym patro
nem wszystkich katolickich instytu- cyj miłosiernych, które jemu zawdzię
czają początek, została już przyznana dla całej Francji, z okazji pięćdzie
siątej rocznicy założenia Konferen- cyj świeckich panów, przez obecnie panującego papieża Leona X III, bre- wem Christianos heroas, zarejestro
wanym pod datą 22. czerwca 1883 r.
Następnie dekretem tej Świętej Kon
gregacji z dnia 23. grudnia 1884 r. udzielono tego samego przywileju wszystkim diecezjom Irlandji.
Obecnie rozchodzi się o to, by ten zaszczyt i tę opiekę rozszerzyć na cały Kościół' katolicki.
Na pierwszy rzut oka może się ko
mu nasunąć taki zarzut. Dlaczegóż chcemy dzisiaj zamianować powszech
nym Patronem wszystkich dzieł i instytucyj miłosierdzia Świętego, któ
ry pochodzi z nowszych czasów, bo upłynęło zaledwie półtora wieku od jego Kanonizacji, kiedy Kościół k a tolicki czcił i czci na ołtarzach tylu innych bohaterów chrześcijańskich, nie mniej świętych, a o wiele s ta r
szych, którzy wsławili się wykony- waniem chrześcijańskiego miłosier
dzia i oddali rozliczne usługi Kościo-
najłaskawiej nadać raczył analogicz
ny tytuł, jakim obdarzony został dok
tor anielski, także organizatorowi mi
łosierdzia w nowych wiekach, Św.
Wincentemu a Paulo. Także liczne Zgromadzenia Zakonne prosiły Ojca św. o tę samą łaskę dla wielkiego jał- mużnika.
Generalne] z 28. III. 1885 r.
łowi i społeczeństwu przez swe dzieła za życia, a nawet po śmierci przez swe mądre i dobroczynne instytucje?
Dla usunięcia tej trudności zdaniem referenta nie potrzeba przeprowadzać porównania między świętymi tak licz
nymi i chwalebnymi, którzy odzna
czali się wykonywaniem dzieł miło
sierdzia; wystarczy przedstawić po krotce specjalne i charakterystyczne cechy miłosierdzia Sw. Wincentego a Paulo, które praktykow ał i wszę
dzie rozszerzał.
Cechy te, a jest ich sześć, sp ra
wiają, że cnota jego nabiera w oczach całego Kościoła i świata specjalnego i zupełne odmiennego charakteru.
I. — Podziwu godna sztuka, którą przekazał jako spadek swym synom i która wycisnęła piętno na wszyst
kich jego instytucjach, ta sztuka, którą potrafi użyć zewnętrznego mi
łosierdzia, zaopatrującego potrzeby ciała, by pozyskać dusze dla Boga, by odwrócić je od złego i umoralnić całe społeczeństwo. (Bulla kanoniza"
cy jn a: „Niebieskie Jeruzalem").
II. Niesłychane mnóstwo dzieł mi
łosiernych, którym poświęcił swe ży
cie. Miał w nich zawsze na oku ten podwójny cel:wspierać bliźniego we wszystkich jego potrzebach doczes
nych, by w ten sposób poprawić go i udoskonalić pod względem religij
nym i moralnym. Sławne są w dzie
jach Kościoła ze swych wielkich
— 195 —
przedsięwzięć i obfitych owoców zba
wienne stawarzyszenia, które założył lub zreformował. Zgromadzenie Ks.
Ks. Misjonarzy, ustanowione dla wy
chowania i poprawy duchowieństwa, jak również do głoszenia ewangelji ubogim, prostaczkom i ludowi wiej
skiemu: Siostry Miłosierdzia, które pielęgnują chorych, opiekują się opu- szczonemi dziećmi, starcam i i nie
szczęśliwymi ze wszystkich warstw społecznych; Panie Miłosierdzia w miastach a Siostry Miłosierdzia po wsiach miały zaopiekować się chory
mi w publicznych szpitalach i odwie
dzać biednych chorych po domach;
Siostry Krzyża św., Opatrzności i śjW Genowefy, zajmujące się wychowa
niem i wykształceniem dziewcząt biednych, narażonych na niebezpie
czeństwo lub opuszczonych.
Prawdziwie cudowną i godną wzmianki jest fundacja tych szpitali i przytułków, które zorganizował i za
łożył niesłychanie szybko i w dosko
nałym porządku. Znajdują w nich opiekę opuszczone dzieci, niewolnicy, cudzoziemcy, więźniowie, Tzemieślnicy niezdolni do pracy, upadłe kobiety i marynarze. Całkiem słusznie Ko
ściół św. oddaje mu tę pochwałę:
Nie było żadnego rodzaju klęski, któ- rejby po ojcowsku nie zaradził. W Bulli zaś kanonizacyjnej Klemens X II powiedziały Doi servus Vincentius e- ra t veluti omnium egentium e t mi- serororum perfugium et cuiusvis ge- neris pauperes... ita largis subleva- bat eleemosynis, u t communiter pau- perum P ater nuncuparetur.
III. Trzecia jeszcze zaleta charak
teryzuje św. Wincentego a Paulo.
Był on nietylko czynnym założycie
lem, lecz także znakomitym Mistrzem i roztropnym Prawodawcą w dziełach miłosierdzia i w sztuce zastosowania zewnętrznego miłosierdzia do zbawie
nia dusz. Widzimy te przymioty w mądrych przepisach, zawartych w re
gułach Ks. Ks. Misjonarzy i Sióstr Miłosierdzia i w roztropnych sta tu tach, z pomocą których stworzył lub zreformował wiele zakładów i domów miłosierdzia zwłaszcza w Paryżu.
Atoli ta umiejętność Boża w wy
konywaniu miłosierdzia, zjednoczona z wybornym umysłem organ izacyj"
nym, który pomagał mu w urządza
niu tych instytucyj, okazała się i za
jaśniała jeszcze bardziej w wyborze środków. Albowiem z prawdziwą przenikliwością potrafił niewiernemu i zepsutemu światu przeciwstawić ze
wnętrzne heroiczne dzieła chrześci
jańskiego miłosierdzia, których sam świat ze swą filozoficzną filantropją nie byłby nigdy wprowadził. Umiał też znaleść sposób na to, żeby pobu
dzić i zorganizować nawet osoby świeckie obojga płci, z różnych warstw społecznych do wykonywania miłosierdzia .Zakładał parafjalne bra
ctw a i inne liczne stowarzyszenia mi
łosierne, przeznaczone do rozszerzenia po wszystkich miejscach dobrodziej
stwa miłości ewangelicznej. Potrafił w koiW przez ćwiczenia i skuteczne nauki dopomóc do osobistego uświęce
nia tych wszystkich, którzy pod jego sztandarem poświęcili się dziełom mi
łosierdzia wśród świata. Chociaż sty
kali się z osobami występnemi, nie splamili się jednak błotem świata ani tchnięniem występku, lecz ze
brali dla siebie liczne zasługi wobec Boga.
IV. Do charakterystycznych cech instytucyj św. Wincentego zaliczyć trzeba szybki i nadzwyczajny ich rozwój. Dzisiaj niema już takiego kraju, w którymby imienia jego nie znano lub dokądby nie dotarł zba
wienny wpływ ewanlicznej miłości dzielnych jego synów i szlachetnych córek.
V. Dalszą charakterystyczną cechą tego wielkiego apostoła miłości wi
dzimy w płodności jego umysłu i si
t
le rozszerzania jej na wsze strony.
Bulla kanonizacyjna oddaje mu tę wspaniałą pochwałę Et ąuoniam Ca
ritas mensuram non habet Servi Dei virtus Galliarum term inis, restricta non est... In remotis proyinciis ani- marum salutem expetens, corporum etiam egestatibus consulere non omit- tebat, u t per teniporalia subsidia.
carnales homines ad Deum attra- heret. Wszystkie instytucje, które powstały po nim i poświęciły się jakimś szczególnym dziełom miłosier
dzia, ukształtow ały się według je
go ducha, i na jego wzór. Niektóre zaś z nich zaraz od początku sweg*.
istnienia oddały się pod jego niei- biańską opiekę i przyjęły jego imię.
Trudno wyliczyć te wszystkie towa
rzystw a dobroczynne, które wypły
nęły z tego bogatego i obfitego źró
dła. Szczyci się niemi nasza epoka i podziwiają je nawet sami nieprzyja
ciele Kościoła św. Bardzo często bo
wiem w czasie klęsk udają się do tych towarzystw i oddają się z za
ufaniem ich pełnej poświęcenia o- piece. Z wielu wymienimy: Siostry Szpitalne, Siostry Opatrzności, Sio
stry Matki Boskiej Bolesnej, Sióstr) Wincentki, Księża Sw. Wincentego, Bracia Miłosierdzia i t. d.
Musimy jednak wspomnieć na tem miejscu o niezrównanem dziele świec
kich Konferencyj, istniejących pod imieniem Św. Wincentego a Paulo.
Skromny był ich początek. Założył je sławny Ozanam w Paryżu w r.
1833. Dwaj papieże Grzegorz XVI.
i Pius, IX. zalecali bardzo gorliwie to stowarzyszenie i obdarzyli je licz
nymi przywilejami. W kilku latach rozwinęło się ono w przedziwny spo
sób i rozszerzyło aż do najdalszych krajów, gdziekolwiek znajdują się ka
tolicy. Dzielne te stowarzyszenia po
siadają ducha Św. Wincentego, swe
go znakomitego m istrza i przejęły się jego zasadami oraz gorliwością w sze
rzeniu prawdziwego miłosierdzia chrześcijańskiego. Członkowie ich od
wiedzają domy i przytuliska przezna
czone dla tych, którzy cierpią, zakła
dają nowe dla dobra wszystkich klas- ubogich, służą im w podziwu godny sposób, by podnieść stan moralny, a tem samem przyczynić się do odro
dzenia całego społeczeństwa. Podług tego wzoru uformowali się bez w ąt
pienia szlachetni kapłani, którzy nie
dawno zawiązali się w Paryżu w to
warzystwie „Konferencji duchownej"' pod nazwą) i opieką św. Wincentego, by całkowicie oddać się na usługi biednych klas robotniczych, w ysta
wionych w dzisiejszych czasach n a tyle niebezpieczeństw.
VI. Wspomnijmy wreszcie o ostat
niej wielkiej zasłudze ogólnie dziś cenionej, którą oddaje miłosierdzie św. Wincentego a mianowicie o lecz- jiiczej i aaradęzej potędze jego przy
kładu i instytucyj wobec zarazy przewrotnych sekt. Można nawet po
wiedzieć, że są one środkiem nie tylko skutecznym do zapobieżenia, lecz także do złagodzenia klęsk, wyf rządzonych przez te sekty. To też znaj
dujemy tam je między 'fłziełami zalecaj- nemi przez Leona X III w słynnej en
cyklice: Humanum genus (de secta massonum) z dnia 20 kwietnia 1884 r. Miłosierdzie bowiem chrześcijańskie praktykowane w duchu św. Wincen
tego z imiłą prostotą, z czułą miłością dla wszystkich, z wspaniałomyślną hojnością dla nędzy i biedy wsze
lakiego rodzaju, stanowi doskonały sposób zbliżania się klas zamożnych do ubogich, bogactwa do nędzy. A mając ciągle na oku moralną poprawę tych osób i ucząc katechizmu tych, którym dostarcza się środków mater- jalnych, tem samem rozlewa się na nich balsam religjii i daje się im po
znać korzyści praktyk chrześcijań
skich oraz owoce braterstw a ewenge- licznego. Chroni się nadto prostacz-