• Nie Znaleziono Wyników

Almanach Prowincjonalny 2016, nr 24 [2].

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Almanach Prowincjonalny 2016, nr 24 [2]."

Copied!
122
0
0

Pełen tekst

(1)

anach

PROWINCJONALNY

Wewn^trz m.in.:

Leszek Dtugosz

wierszem

Wojciecn Barbara

wierszem i

(2)
(3)

JABLKA I ASTRY

Ilez razy tak samo wychodziles w pole,

Wdychale mocny zapach z juz w vgrzanej bloni!

Ten wiatr, to przeciez dawne, znane ci Eole, Ten sam co i przed laty daleki Favoni!

Tak samo bije para znad wilgotnej uzdy I szumi^ Stare klony nad kamienn^ bram^, Wielkie ptaki jesienne skacz^ poprzez bruzdy, A przeciez nie w tej chwili jüJ nie jest to samo.

I wiedz, ze kiedy wröcisz w te jedyne strony, By tarnte ujrzec liscie jak wiatr je porywa, Tak samo b^dziesz chodzil jak tu zamyslony I sluchal tej jesieni, co juz jest prawdziwa.

Co kiedys twe spojrzenie muskalo przelotnie, Tym dzisiaj si£ napiescii nie moze twe oko.

Te same möglbys kwiaty ogl^dac stokrotnie I zielen, co wciijz bardziej zda ci si§ gl^bok^.

Z odm^'tu niepami^ci jakis powiew zeni£

Dzwi^k slow na pozor blahych jak pozölkle wsUyzki, Ktörych teraz dopiero rozumiesz znaczenie Jak za wczesnie czytanej bardzo m^drej ksi^zki.

Wi^c patrzec na zniszczenie, co swi^ci swe dzielo, Na drzewa juz bez lisci i na chmury czarne,

„Wszystko - möwisz com kochal, jak wichry min^lo, Lecz przeciez nie w mym sercu nie poszto na mame”.

■_ Wokolo tvlko trwogi i troski tak liczne,

■ Ale ty si£ nie buntuj przeciw przeznaczeniu:

Spokojnie pisz do konca swe wiersze klasyezne, Ktöre wtedy s^ dobre, gdy cierpisz w milczeniu.

Jan Lechon

(4)
(5)

möw do mnie nie przestawaj möw

jak si£ möwi do smiertelnie rannego zolnierza

möw przetaczaj krew i limfij glosek^

mow do mnie

uzyi basu i blach altu i sopranu harfa mnie trzymaj za r^ke fala w m°U kulminacyjn;} podejdz podkryc knot

mow to ostatnia minuta

*

zanim si^ udlawimy qi&a

(6)

PoCO JA TO WSZYSTKO ?

Po co ja to wszystko?.. Co Rozdzielone, by sie l^czylo

Zeby si? skracal dystans Wracalo w Jedno

- Pomi?dzy ran^ a tobij w Harmonii

Zeby si? wila zielenila Zeby slad po mnie

Droga - Zeby slad po mnie...

- Pi?kniejsza zeby byla...

- Po co ja?

Szarak, uciekajqcy przed pogonia - To wszystko?

Przez chwil? dluzej Po co ja to wszystko?

Zeby mögl wierzyc: - zdqiq! - Zeby si? skracal dystans - Serce, co chcialo skakac z mostu Pomi?dzy mna a tobq By wychodzilo raczej na prostij? Zeby si? wita zielenita

(- Raczej na prost^j - Pi?knic,sza : ^by ta droga byla...

A milosc ?

I.ESZEK DtUGOSZ

A milosc - r?ki) uporczyw^

Na horyzoncie zeby znöw kladla Napis: - Jednak , pomimo...

By odlozone w k^cie skrzydla, wioslo Skrzypn?ly kiedys z mysl^ 0 mnie:

- Tego to nioslo...

Krakow, jesien 2016

(7)

Kto trafif z zaproszeniem do Tea- tru im. Juliusza Slowackiego w ponit - dzialkowy wieczör, 7 listopada, wiersz ten juz zna! Otworzyl on bowiem JU jBILEUM LESZKA DLUGOSZA, po-

swi^cone okr^glej rocznicy urodzin krakowskiego barda i poety. Pomi^dzy oficjalnymi i jakze miiymi elementami uroczystosci odbyl si^ röwniez koncert Mistrza, w nowych aranzacjach Ry szarda Borowskiego, z towaizyszeniem Sl^skiej Orkiestry Symfonicznej pod hatutq Roberta Kapary. Autorowi „Jaka szkoda’, „Takze i ty” i wielkiej liczby Lpi^knych utworöw spod znaku poe- zji spiewanej towarzyszyli takze przy- jaciele: Elzbieta Towarnicka (spiew) oraz Halina Labonarska i Jerzy Trela (recytacje). Material japrezentowany w teatrze stanowic ma zawartosc nowej ptyty Leszka Dlugosza. Szcz^sliwi arty- sci, co nie musz^ zabiegac o pomniki;

oni tworz^je wlasnym talentem, sma- kiem i stylem!

M.R.

(8)

PROWINCJONALNY KOSMOS

1.

W 1996 r. facek Knopp i Krzysztof Koehler zrealizowali ciekawy, trzycz?sciowy dokument telewizyjny Sarmacja, czyli Polska. Ukazali w nim polskiego szlachcica z XVI i XVII w. w swietle trzech najwazniejszych dla niego spraw: gl?bokiej wiary, swobody politycznej i domu rodzinnego.

Poniewaz nasz pradz.ad czul si? chroniony przez Boga, Maryj? 1 wszystkich swi?tych, zazwyczaj nie bal si? smierci. Zamiast budowac twierdze obronne, lundowal swojej rodzinie dwör szlache- cki wyposazony w szerokie drzwi, zeby mogly do niego wejsc jednoczesnie dwie osoby Sarmacka architektura sluzyla ludziom serdecznym, ktörzy prowadz^c goscia do siem, nie zamierzali re- zygnowac z poklepywania go po plecach. Znamienne, ze jesli dwör si? rozrastal, to mgdy wzwyz, a zawsze wszerz, zeby pomiescic cafy lud odkupiony.

Ta mistyka zascianka przez setki lat budowala naszej wspolnotowi) tozsamosc. Fascynuje w Panu Tadeuszu, o ktörym Pawel I lertz powiedzial, ze zamyka w sobie „cate doswiadczenie czlowieka möwigcego po polsku i wychowanego w kregu kultury polskiej" Budzi sentyment w Nad Niemnem.

Intryguje w zapomnianej gaw?dzie Wtadvslawa Syrokomli Urodzony Jan Dgborog. Wreszcie zadzi- wia i wzrusza w powiesci bloriana Czarnyszewicza Nadberezyncy, ukazuj^cej czas ksztaltowania si?

granic II Rzeczypospolitej z perspektywy szlachty zagrodowej z najdalszych wschodnich Kresow.

2.

„Polska to obwarzanek: Kresy urod ijne, centrum - nie” - prowokacyjnie mawial marszalek Jozef Pilsudski, Ale rowniez przeci?tny obywatel II RP mial swiadomosc, ze to wlasnie kresowa prowineja wydala Mickiev. cza, Slowackiego, Ujejskiego czy Fredr?. Wilno i Lwow byty silnymi osrodkami nauki i kultury W okolicach Borystawia rozwijal si? przemvsl naftowy. Nawet rolni- czy Wolyn mial swoje Liceum Krzemienieckie, a jego przyjazny klimat l krajobrazy przyciqgaly wielu Polaköw z gl?bi kraju Odrodzone panstwo nagradzalo urodzajmj ziemiy swoich bohaterow:

legionistöw, uczestniköw wojny polsko-bolszewickiej. Razem z m?zczyznami w oficerkach przy- bywaly ich mlode zony i dzieci. Pocz^tki bywaly bardzo trudne, ale w latach 30. wojskowe rodziny wspöltworzyly juz polski zywiol z zakorzenionvmi za Bugiem ziemianami i chlopami. W licznych koloniach t?tnilo zycie, mtodziez z gl?bi kraju sp?dzala tarn wakaeje, a w Röwnem powstala grupa poetycka „Wolyri”. Po zachlysni?ciu si? wielkomiejskQ przestrzeni^ przez skamandrytöw czy fu- turystöw, w latach 30. XX w. centrum polskiej poezji przesun?lo si? z Warszawy w okolice Wilna l Lublina, a stamtijd jeszcze dalej na wschod. Prowincjonalne zycie inspirowalo nie tylko poetow:

6

(9)

Jözefa Czechowicza, Jözefa Lobodowskiego, Waclawa Iwaniuka, ale i wybitnych prozaiköw: Bru- nona Schulza czy Jözefa Mackiewicza. „Byc prowincjuszem - znaczylo po prostu byc ldms, byc soba” - wspominaJa po latach Anna Kamieriska.

Kompleksy zwi^zane z prowincji pojawily siy dopiero w PRL-u. W kontekscie zaboru wschodniej Polski przez Sowietöw jakiekolwiek nawi^zywanie do kresowej tradycji stalo siy bar- dzo ryzykowne, wrycz niemozhwe. Komunisci scentralizowali kultury i uruchomili mechanizmy

„awansu spolecznego”. To wtedy zaczyly robic kariery docinki o slomie, ktöra „z butöw wylazi”.

Mieszkancy wsi i miasteczek, umieszczeni w upokarzajijcej rzeczywistosci socjalistycznego kolek- tywizmu (dos. wspomniec PGR-y), utracili godnosc i dumy. Przekonanie, ze s^ kims gorszym od mieszkaricöw duzych miast, przenioslo siy z rodzicöw na dzieci i w wielu domach trwa do dzisiaj.

3-

Deprecjacji prowincji sprzyja bez watpienia medialny obraz swiata, oparty na politycznej po- prawnosci i kulcie celebrytöw. Do niedawna sprzyjala jej röwniez strategia gospodarcza paristwa, sprowadzona do inwestowania w metropolie zwane „lokomotywami rozwoju”. Ale najwiykszym problemem jest postkomunistyczna mentalnosc przekazywana z pokolenia na pokolenie. To ona sprawia, ze mlodzi mieszkancy duzych miast wybierajq kosmopolityczny styl zycia i anglojyzycznij nowomowe. To jej wytworem jest pogardliwe okreslenie „sloiki” stosowane wobec tych, ktörzy przyjezozaja do Warszawy w poszukiwaniu „lepszego zycia”. I to ona kaze mlodziezy z prowincji poddawac siy podobnym stereotypom.

Na szczyscie sytuacja stopniowo siy zmienia. Abstrahu- jac od politycznych konkretöw, mozna postawic tezy, ze nie- dawne wybory parlamentarne okazaty siy wielkim triumfem mieszkancöw polskiej prowincji, ktörzy do tej pory byli uzna- wani przez polityköw i media za obywateli drugiej kategorii (dowodem chocby specyficzna nomenklatura: „Polska B”,

„Polska C”). Dopiero w ostatniej kampanii wyborczej zostali potraktowani powaznie, a dziyki socjalnym priorytetom no- wego prezydenta i rz^du uwierzyli we wlasntj podmiotowosc, co z kolei pozwolito im dostrzec przepasc miydzy medialnym obrazem swiata a rzeczywistosci^.

Swoje zrobiJa tez edukacja historyczna, zwlaszcza ta przy- wracaj^ca godnosc zolnierzom wyklytym. Mit niezfomnych obroncöw polskosci, wywodz^cych siy z najzwyklejszych wsi i miasteczek, znalazJ na prowincji szczegölne zrozumienie.

W duzych miastach patriotyzm wci^z jest celebrowany od swiyta, poza centrum stanowi element codziennego zycia.

Inspiruje nauczycieli, spoJeczniköw, lokalnych twörcöw, bywa zrödlem licznych uroczystosci rocznicowych i imprez kultu- ralnych, uwzglydnia siy go w dziejach niemal kazdej „malej ojczyzny”. W efekcie zamiast marzyc o wynajyciu mieszkania w Warszawie czy uczestnictwie w medialnych castingach, wie­

lu mlodych prowincjuszy z dum^ möwi dzis o swoim miejscu na ziemi, interesuje siy historiq i szuka sposobu na osi^gniycie zyciowej stabilizacji bez potrzeby zmiany miejsca zamieszka­

nia. Kto sam siebie uwaza za czlowieka znik^d, pozwala innym

„wymyslic siy na nowo. Kto ma tozsamosc, traktuje swöj los jako ci^glosc i dostrzega w nim sens.

Almariach

PROWINC JONA LN Y

(10)

4-

Mieszkaniec prowineji wyci^ga wnioski z rzeczy­

wistosci. Dostosowuj^c siy do niezmiennych praw rzap dzajcych przyrodq 1 gospodarstwem, widzi siebie jako czysc stworzenia i codziennie uczy siy egzystencjalnej pokory Jak pisze ks, Jan Twardowski w wierszu Na wsi:

„lü Pan Bög jest na serio pewny i prawdziwy/ bo tu­

taj wiedza) kiedy kury karmic/ jak krowy doic zeby me kopnyla/ jak starannie ustawic drabinky do siana/ jak odröznic lisc klonu od liscia jaworu/ tak podobne do siebie lecz rözne od spodu/ a lisci nie zrozumiesz ani nie odmiemsz".

('ata ta wiedza ksztaltowana jest przez doswiadcze- nie, a nie mediaine autorytety Nie sposob z nia) dysku- towac, chyba ze chce siy zostac kopniytym przez krowy czy spasc z drabiny. Zwlaszcza dzisiaj, w epoce agre- sywnych ideologii, ukazujajcych jako normalne zjawi­

ska „zmiany plci”, homoseksualizm, kult „singli” czy zama}zpojscie po czterdziestce, majdrosc natury moze stac siy dla czlowieka trwalym punktem oparcia. Slusz- nie powiada Jaroslaw Marek Rymkiewicz: „Kto kupuje kartofle i brukselky na milanowskim targu u pam Basi (...), ma wiycej niepodleglosci niz ktos taki, kto biega po warszawskich galeriach handlowych”. Swiadomych mieszkancöw Polski prowincjonalnej l^czy doswiadcze- nie wolnosci, ktora pozwala myslec i zyc po polsku. Twardo stajpac po ziemi, a jednoczesnie miec poczucie uezestnietwa w sztafecie pokoleri. Zachowywac siy normalnie. Cieszyc siy z narodzin dziecka, przyzwoitego utargu albo piyknej pogody. Chodzic do kosciola. Modlic siy za umarlych, plakac wobec tragec . Poszukiwac prawdy o swiecie, a nie medialnego efektu. Kto potrafi zacho- wac dystans wobec tworzonej przez media iluzji, jest w stanie kierowac siy w zyciu sumieniem 1 zmyslem metafizycznym. Ideologia „nowego wspamalego swiata" z je) praktyk^ formatowania zywnosci, opinii i wolnego czasu nie ma nad nim zadnej wladzy.

5-

We wspomnieniach wvgnancow z dawnych polskich Kresow zwraca uwagy zywa pamiyc o konkretnym pagörku, sadzie czy zakrycie rzeki. Dlaczego topografia rodzinnego Wolynia czy Wileriszczyzny jest dla nich tak wazna? Najprosciej odpowiedziec, ze przez sentyment do mto- dosci, ale to tylko czysc prawdy. Drug^ czysc dopow ,ada rumunski historyk religii Mircea Eliade, nauczaiqc, ze fundamental^ potrzeb^ czlowieka religimego jest ustanowienie w najblizszej oko- licy duchowego centrum, odpowiadajijce stworzeniu swiata przez Boga. Takim punktem sacrum moze byc kosciöl parafialny, ale tez rodzinny dom albo göra uswiycona ludowa) tradycj^. Im dalej od tego naladowanego energia) miejsca, tym mniej rzeczywistosci. Teraz latwiej zrozumiec auto- röw wspomnien. Zdanie: „Ich swiat siy zawalit’, ma znacznie glybszy sens, niz to siy powszechnie przyjmuje. Pomewaz znajomy pejzaz byl dla nich mimatura) kosmosu, musieli przeniesc go w czulej pamiyci na nowa ziemiy. I na podstawie tego wzoru na nowo „stworzyc” dla siebie rzeczywistosc.

Bez tego aktu trudno byloby im orientowac siy w dalszym zycii

Kazdy wrazliwy prowincjusz buduje wlasny kosmos w oparciu o topografiy. Nie tylko ty ofi- cjalna), rozrysowanq na gminnych mapach, ale tez ty glyboka), nicmaterialna), ukryLa; za obrazami

Almanach

(11)

widzialnego swiata. Wie, gdzie bociany zbudowaly gniazdo, ktöre jest znakiem blogoslawieristwa dla okolicznych domöw. Potrafi wskazac, w czyim sadzie zawsze jest cicho i przy ktörym przy- droznym kamieniu wierzgaj^ konie. Stara si? omijac d^b, na ktörym w ci;)gu stu lat powiesilo si?

szesciu samoböjcöw.

Ktos powie, ze to poganska wizja swiata. W sensie historycznym na pewno. Swi?tosc obja- wiala si? ludziom w naturze jeszcze przed nastaniem chrzescijaristwa. Cöz jednak robili chrzcz^cy poganskij Europa misjonarze? Bez sentymentöw burzyli drewniane balwany, ale szanowali miej­

sca zblizaj^ce do tajemnicy istnienia. Na „swietych görach” stawiali krzyze, w „swietych gajach”

zakladali klasztory, egzorcyzmowali zakatki przepelnione metalizyczn;} groz;}. Mieli swiadomosc, e - jak pisze Eliade - „za spraw;) »naturalnych« aspektöw swiata czlowiek religijny pojmuje to, co

»nadnaturalne«”. Starali si? wi?c zbudowac kontinuum od pierwotnego odczucia sacrum w natu­

rze do kontemplacji Bozego wcielenia.

Mieszkancy wielkich miast, gniezdzacy si? dzis w funkcjonalnych „maszynach do mieszka- nia” (jak okreslal wspölczesne budynki Le Corbusier), zapominaj^, ze najblizsza okolica nie jest lodöwk^ czy samochodem, ktöre mozna zmieniac kilka razy w zyciu, ale obrazem uniwersum, zbudowanym przez analogi? do najwyzszego aktu stworzenia. To spöjna struktura duchowa, de- finiuj^ca dobro i zlo, szcz?scie i groz? istnienia. W dwudziestoleciu mi?dzywojennym wspölne doswiadczenie tego uniwersum sprawilo, ze w polskich miasteczkach pokojowo zyli obok siebie przedstawiciele röznych nacji i wyznari. Ich s^sicdzk;) dbalosc o „mal;) ojczyzn?” Jözef Mackie- wicz nazywat patriotyzmem pejzazu. Aby polska kultura mogla si? odrodzic, musimy wröcic na prowincj?. Jezeli nie doslownie, to mentalnie, znajduj^c oparcie w porz^dku natury i zrzucaj^c z siebie pi?tno groteskowych ideologii.

6.

W 2002 r. wydalem tom poezji Ziemia Swiata.

Tytul byl alegoryczny, bo w zdecydowanej wi?kszosci utworöw opisywalem swöj uswi?cony kosmos: srodkowe Kaszuby z Matarni;) jako Betlejem. Krajobraz zlozony z rozpadaj^cych si?, ceglanych budynköw, cmentarzy, pöl uprawnych, maryjnych kapliczek i prostych ludzi krz^tajcjcych si? woköl codziennych spraw. Podobna mieszanka sacrum i profanum zawsze zachwycala mnie na obrazach Pietera Bruegla. Rozpoznalem j} röwniez w pejzazu Wyzyny Czesko-Morawskiej, ktör;) poko- chalem jak rodzinn^ ziemi?. Pami?tam bolesne uklu- cie pi?kna, ktöre przeszylo mnie, gdy pierwszy raz zo- baczylem pasyjne grafiki Bohuslava Reynka. Chrystus krzyzowany na pastwisku wsröd owiec, osuwajqcy si?

w obj?cia Matki w wiejskim obejSciu przy studni; na- gie krzaki w zimowym ogrodzie jak korona cierniowa.

Podczas pielgrzymki do Izraela i Palestyny prze- konalem si?, ze Kaszuby, Wyzyna Czesko-Morawska i wioski malowane przez Bruegla s^ blizniaczo podobne do Ziemi Swi?tej. Z Betlejem od Jerozolimy jedzie si? 15 minut, tyle samo co z Somonina do Kartuz. Göra Tabor nie jest duzo wyzsza niz Wiezyca, Kana Galilejska ma rnniej mieszkancöw niz Koscierzyna, a Jordan to rzeczka szerokosci Raduni. Do tego swojskosc widoczna na kaz-

PRÜWINC JONA LN ¥

Almanarh

9

(12)

dym kroku: kamieniste pola, zarastaj^ce sciezki, miejsca cudöw zaznaczone wydlubanym w murze znakiem krzyza, prowizoryczne chaly beduinöw, Stada bydla, targowiska pelne owocow 1 kiczowa- tych swiecidelek. Umilowany Syn Boga sp^dzil swoj ziemski zywot na prowincji, wsröd ubogich grzesznikow bez szköl, za to z gl^bokim przywujzaniem do rodzinnej przestrzeni. Chrzescijanski uniwersalizm wyrosl z tego, co naibardziej lokalne, konkretne i swojskie.

7-

Moj przyjaciel i tlumacz moich wierszy, Jaroslav Subrt, zdradzil mi kiedys wielki sekret ro­

dzinnej ziemi. Choc na calej czeskiej 1 morawskiej prowincji p^dzona jest sliwowica, ta najlepsza, najbardziej delikatna w smaku, a jednoczt fhie najmocniejsza, powsta|e na terenach gorzystych, gdzie sady sq. kamieniste i nieurodzajne, a ludzie musz.4 pracowac ci^zej niz inni Ziemia zna- czona potem i Izami rodzi najsmaczniejsze sliwki. Zycie trudne, pelne wyrzeczeii i bölu, wydaje nieziemskie owoce.

Nie da sie do konca pojijc Boga, czlowieka i swiata w oderwaniu od ziemi. ( hocby ze wzgl^- du na eschatologiczn^ drog£ czlowieka, ktöry by byc zbawionym, musi najpierw przetoczvc sie przez glin^. To, co przyziemne, odsyla do nieskonczonosci. Niestety, wi^kszosc wspölczesnych ludzi mieszka w sztucznym swiecie mediow, popkultury i technologii. Natura przestala byc dla nich ksi t^gq, ktorq mozna czvtac metafizycznie. Dlatego tak trudno im uporzijdkowac obraz sw a- ta i odnalezc w nim sens.

(13)

WIERSZE

STARA WISNIA

Gdy bylem dzieckiem na srodku podwörza przed naszym domem rosla stara wisnia tuz nad ziemi;} rozwidlala siy na dwa pnie po ktörych ciijgle wspinafy si(j koty

pewnego dnia przyjechali robotnicy z pify elektryczn^ i wyci^li pröchniej^ce drzewo grubsze kawalki poszly do pieca korzen sami wyrwalismy i spalilismy w ognisku

cwierc wieku pözniej do mieszkania na pfytrze wprowadzila sfy emerytowana nauczycielka dokladnie w tym miejscu gdzie dawniej rosla wisnia ustawila ogrodowe krzeslo

w cieple letnie dni pani Wisniewska potrafi tarn siedziec bez ruchu calymi godzinami slonce kruszy jej such;} skör^ wiatr lr;jca jej siwe wtosy koty wlaz^ jej na kolana

A 1

11

(14)

WIERSZ NAD WIERSZAMI

Nocq jesien urwala siy z kalendarza wpadta do sypialm 1 zostala do rana teraz rozpalam w piecu recenzjami moich pierwszych ksiazek nie trzeba bylo znosic archiwum do kotlowni z czasem kurczy si^ milosc wlasna a w domu musi byc cieplo prözna miodosc kochana prözna miodosc starosc idzie za mq jak eien kim bylismy dawmej: piyc dziewiec szesnascie lat temu dwa tygodnie po slubie chcialbym to sobie przypomniec ale gdy si^gam pamiyciq wid’/y tylko ciebie: rozswietlong usmiechem zm^ezonq sprawdzaniem klasowek spi:)c;) z odkrytym ramieniem wieszajijcij pranie jestes wierszem pisanym przez Boga w moim sercu: twöj oddech zbudowany jak rvtmiczna strofa zenski rvm twoich oczu oswietla mi drogy zmarszczka na twoim czole nadaje tej poezji metafizycznv sens

ROWINC

Almanach

12

(15)

NOCNA MODLITWA

Ty ktöry trzymasz klucz do otchlani daj mi tarn wejSc niech si? ukorzy przed Twoj^ mocij bezduszna smieic niech si? otworz^ dla mnie na chwil? zelazne drzwi jezeli tarn zotnierze jacys ehe? dotkn^c ich

wierz? ze kiedys wyschni?te kosci pozbierasz sam lecz jesli tarn jest milosc ojczyzny oddaj jq nam bymoze przelat si? kielich dziejöw - krwi bylo dose lecz jesli tarn pogr’ebano honor pozwöl go wzi^c

musz? odnalelc co zagin?to w morowy czas zeby si? siowa zakorzenily w tym jeszcze raz

niech poprowadzi mnie czarny aniol po schodach snu a kiedy misja b?dzie skonezona kaz wracac mu

(16)

Jedmj z glownych powinnosci czlowieka jest ocalic od zapomnienia. Iego aktu domaga S19 przesztosc, nasze dobre czyny oraz miejsca, w ktorym przyszto nam zyc. Zniszczonym, poranio- nym miastom moze pomoc wyt^cznie nasza pamnjc! Puste miejsca, wypetnione skwerami lub nowq, cz^sto brzydkq architektur^, wotajij o wspomnienie.

Na pomoc dawnemu Raciborzowi przychodzi grafikkomputerowy Bartlomiej Mielnik. Jego precyzyjna robota polega na inkrustacji nowych fotografii przedwojennq zabudow^, ktorq w 1945 zniszczyla - jak to sitj möwi - wojna, a naprawdy bezwzgl^dna walka hitlerowcow z bolszewikami, potrafi^cymi pake i niszczyc. Na fotogralicznych kompilacjach Mielnika na nowo odzywa to, cze­

go juz nie ma: kamiemee i swkjtynie. Puste przestrzenie wypetniajij siy piyknem dawnych stylow Metoda, ktöra zastosowano, nie jest nowa, ale niezwykle cenna.

Ta wystawa jest bardzo potrzebna. Boli i leczy. Przywraca Raciborzowi topograficzn^ praw- d<y. Wstawia plomby pami^ci.

MR

14

Almanach

(17)

Almanach

15

(18)

1

Cz?sc III: Nadzieja

„Nadzieja czlowieka i ludzkoscijest milosc - tak brzmi odpowiedz wiary chrzescijanskiej, ktöra w tym calkiem realistycznie jest zwröcona ku trzezwej praktyce codziennosci i cata jest wiarq, ot- wartq na to, co niedostypne, co nas obdarowuje daleko ponad nasze dokonania, tym, czego nie jest w stanie dac zaden czlowiek: zyciem wiecznym”.

Joseph Ratzinger

Nadzieja to jeden z najwi?kszych tematöw Josepha Ratzingera/Benedykta XVI. Wystarczy przypomniec encyklik? Spe salvi, ktöra obok Wprowadzenia w chrzescijanstwo i trylogii chrysto- logicznej jezus z Nazaretu, jest znakiem firmowym twörczosci papieza-teologa i zapewne najwy- bitniejszym dzietem sperancyjnym przetomu XX i XXI wieku, swiadectwem chrzescijanskiej 014- drosci poczijtku III tysi^clecia po Chrystusie. Kilka tez Ratzingerowej teologii nadziei zasluguje na uwag? naj wyzsz;}, tym bardziej, ze wpisaty si? one w debat? dotycz;jc;} przyszlosci naszego swiata, zwtaszcza Starego Kontynentu. O nich za chwil?.

Bo najpierw o tym, co na wst?pie röwniez zasluguje na niemal^ uwag?, a dotyczy trwaj^cych prawie pöl wieku oskarzeri Autora Spe salvi o pesymizm. Zgodny chör lewicowo-liberalnych mediöw od co najmniej publikacji Raportu o stanie wiary (1984 r., ale wlasciwie od konca lat 60., choc jeszcze wtedy nie gremialnie), powtarza piörami dziennikarzy i analityköw, komenta- toröw i interpretatoröw, filozoföw i teologöw (tych z lewej strony), watykanistöw (ze strony tej samej): cechuje go „pesymistyczne spojrzenie” na nasz modernizuj^cy si? swiat (Marco Polliti),

„niezmiennie pesymistyczne spojrzenie na zwi^zki mi?dzy Kosciotem i knltur;}” (John L. Al­

len Jr), „Spe salvi wpisuje si? w pesymistyczne diagnoz? jego poprzednika” (Stanislaw Obirek),

„rzecz fundamentalna dla zrozumienia papieza: jego pesymistyczna ocena swiata” (Miroslaw Czech). Et cetera.

J. Ratzinger/Benedykt XVI wielokrotnie rozprawial si? z tymi zarzutami, w argumentacji przeciwstawiajec plask;} i banalizujecQ rzeczywistosc opozycj? pesymizm-optymizm parze poj?c

16

(19)

znacznie gl^bszych i - co istotne - chwytaj^cych istoty rzeczy: rozpacz-nadzieja. Pisal, na przy­

klad, ze spojrzenie pozbawione wiary (w Boga, czyli tez w zycie wieczne) „rodzi osobliwq z^dz^

zycia” i chciwosc oka, ktöre wszystkiego (czyli raju) spodziewaj^ sit; po „tu i teraz”1. Ze „zauwaze- nie faktöw nie jest pesymizmem, lecz przejawem obiektywizmu; potem dopiero pojawia si<j kwe- stia znaczenia tych faktöw i sposobu podejscia do nich”2 (interpretacji). Ze „schemat optymizmu i pesymizmu” jest nieadekwatny do tego, co o rzeczywistosci ma do powiedzenia i chcialoby po- wiedziec chrzescijanstwo’. Ale najbardziej systematycznie i przenikliwie, polemicznie, a przede wszystkim siegaj;}c samych fundamentöw problemu i sporu, zrobil to w wygloszonym 1986 roku w Collevalenza wykladzie pt. „Nadzieja”4. Ponizej kilka tez tego wyst:)pienia.

Zaczyna od zjawiska z lat 60. ubieglego wieku, stanowiska wielu wobec öwczesnej sytuacji

„posoborowego” Kosciola na Zachodzie (w historii opowiedzianej podezas wykladu chodzilo dokladnie o Kosciöl w Holandii). Fakty: „puste seminaria, brak powolan” „ksi^za i zakonni- cy, ktörzy calymi grupami porzucaj^ swoje powotanie, zanik spowiedzi, dramatyczny spadek uezestnietwa we mszy swiytej i tak dalej”5. Powszechna ocena: to „wspanialy Kosciöl, gdyz nie ma w nim zadnych przejawöw pesymizmu, wszyscy patrz^ w przyszlosc z optymizmem”6. Ko- mentarz Ratzingera: „Ogölny optymizm przykrywal wszelki rozklad i jakiekolwiek zniszczenia - to kompensowalo wszelkie negatywne zjawiska”7.

fego diagnoza: „Publiczny optymizm [przy czystych prywatnych rozpaczach - J. Sz.] bylby zatem rodzajem srodka uspokajaj^eego dla ludzi wierz^cych, za pomocij ktörego w niiary spokojnie mozna by zniszczyc Kosciöl i zdobyc nad nim wladzy [!!!-/. Sz.]”8. Slepota wierz^cych prowadzi tu do „przebudowy” Kosciola, w ktörym juz wola Boza „nam nie przeszkadza i nie niepokoi naszego sumienia, a ostatnie slowo nalezy do naszej woli”9. Pycha i apostazja posluguj^ siy optymizmem (czy tylko naiwnym?), by sparodiowac Boskij enoty nadziei10.

Inaczej i nieco szerzej: wspötezesny optymizm jest odmiany liberalnej wiary w wieczny postyp, czyli „mieszczanskij namiastky utraconej nadziei wiary”11; jest form;} nowej wiary - nie w Boga, a w dzieje12. Grzechem nad grzechami jest w tej nowej, liberalno-lewicowej religii pesymizm, gdyz „wijtpicnie w optymizm, w post^p [dogmat nowej religii - J. Sz.], w utopi^ jest frontalnym atakiem na ducha czasöw nowozytnych”13 i jego böstwo - histori^. Ideologiczny optymizm (nie chodzi o optymizm jako cecht; charakteru, ktöry jest czyms pi^knym i uzytecznym!) jest wi^c liberalno-lewicowym aktem wiary w nowozytne ideologie, skutkiem sekularyzaeji nadziei - ze swej istoty - teologalnej. „Liberalno-”: wiara w post^p, ewolucj^, nauk^, rozwöj; ,,-lewicowym”:

wiara w dialektyczny ruch historii, walkt; klas, rewolucja socjologi^ (jako krölow;} nauk wyjasnia- j^cych wszystkie tajemnice zycia). Liberalizm nie jest (neo)marksizmem, ,s;} mi^dzy nimi wielkie rozbieznosci, ale i gt^boka jednosc plyn^ca ze wspölnego pnia, ktöremu tu na imit; „sekularyzaeja nadziei chrzescijariskiej”. I podmiana Boga transcendentnego na boga-histori^14.

Istota sprawy i röznicy lezy w celu i strukturze: celem optymizmu jest „Utopia swiata osta­

tecznie i na zawsze wolnego i szcz^sliwego”15; „celem nadziei chrzescijariskiej jest krölestwo Boze,

1 Bög i swiat. Wiara i zycie w dzisiejszych czasach [rozm. P. Seewald], tl. G. Sowinski, Krakow 2001, s. 34-38. Jesli nie zaznaezono inaczej, podane w przypisach publikaeje s$ autorstwa J. Ratzingera/Benedykta XVI.

2 Formalne zasady chrzescijanstwa. Szkice do teologii fundamentalnej, tl. W. Szymona, Poznan 2009, s. 496.

3 Sol ziemi. Chrzescijanstwo i Kosciöl katolicki na przelomie tysiqcleci [rozm. P. Seewald], tl. G. Sowinski, Krakow 1997, s. 21.

4 Patrzec na Chrystusa, tl. J. Merecki, Krakow 2005, s. 37-62.

5 Tamze, s. 37.

6 Tamze, s. 38.

7 Tamze.

8 Tamze.

9 Tamze.

10 Tamze, s. 39.

11 Tamze.

12 Tamze.

13 Tamze, s. 40-41.

14 Tamze, s. 43.

15 Tamze.

Almanarb

1 PROWINC1ONALNY | 17

(20)

1

BW

(21)

to jest zjednoczenie czlowieka i swiata z Bogiem poprzez akt Bozej mocy i milosci”16. Oto praw- dziwa nadzieja, jej fundamenty:

„Bög nigdy nie jest pokonany, a Jego obietnice nie przestaj^ obowi;jzywac wraz z ludzkimi porazkami, przeciwnie, staj;) si? jeszcze wi?ksze, tak jak milosc jest tym wi?ksza, im bardziej po- trzebuje jej ten, kogo kochamy. [... ]

Czlowiek nie jest jedynym aktorem dziejöw i dlatego smierc nie ma w nich ostatniego slowa.

To, ze istnieje inny aktor, jest bezpieczng kol wie;) i gwarancj;) nadziei, ktöra jest silniejsza i bardziej rzeczywista niz wszelkie obawy swiata”17.

I ostateczna, chrystologiczna puenta, Alfa i Omega nadziei, Syn-Slowo, ktöry tym, Kim jest i co dla nas zrobil/robi, zapewnia: Bög jest Emmanuelem, Bög jest z wami, blisko, najblizej, Bög jest wasz;) niezniszczaln;) pociechQ18.

*

Nadzieja jest tym rodzajem Laski, ktöry zwalcza w nas rozpacz19, czyli przeklenstwo utraty nadziei20, ktöre czlowiek na siebie i innych sci^ga bezboznosci;).

„Ideologiczny optymizm jest w rzeczywistosci czyslg (asad;) swiata pozbawionego nadziei, swiata, ktöry za t;) ztudn;) fasad;) chce ukryc swoj;) rozpacz. Tylko tak mozna wyjasnic ogromnq i irracjonaln;) obaw?, traumatyczny i gwaltowny strach, ktöry wybucha wöwczas, gdy jakies nie- powodzenie na drodze technicznego czy ekonomicznego rozwoju wywoluje watpliwosci co do slusznosci dogmatu postypu. Przerazaj;)cy i podsycany z röznych stron strach, ktörego doswiad- czylismy po Czarnobylu, mial w sobie cos irracjonalnego i upiornego, cos, co mozna zrozumiec, jesli nie mamy tu do czynienia jedynie z nieszczysliwym przypadkiem, ktöry pomimo swojej po- wagi byl przeciez ograniezony. Gwaltownosc tych przejawöw strachu jest rodzajem samoobrony przed zwgtpicniem, ktöre moze zagrozic wierze w przyszte, doskonale spoleczenstwo. Czlowiek jest bowiem ze swej istoty zwröcony ku przyszlosci i nie moze zyc, jesli ten podstawowy element jego istnienia zostanie usuni?ty”21.

„Czarnobyl” w kilka dekad pözniej ma inne twarze: choroba wscieklych kröw, ptasia grypa, wirus ebola, starzenie si?, poczycie dziecka - wszystko to rözne warianty tego samego irracjonal­

nego, upiornego strachu.

W Spe salvi Benedykt XVI kresli map? „miejsc” - jak sam okresla - „uczenia si? i cwiczenia w nadziei”22. Wymienia je i opisuje; s;j to wedlug encykliki: modlitwa („szkola nadziei”), prawe dzialanie (realizaeja dobrych zadari, dziel), cierpienie, S:)d Ostateczny, Maryja („Gwiazda nadziei”, Stella maris)23. A w calej teologicznej twörczosci zabiera glos na temat najwazniejszych i kontro- wersyjnych sperancyjnych debat posoborowego Kosciota: wiecznosci piekta, apokatastazy, sta- nowiska katolicyzmu w obr?bie relacji zbawienie-sumienie-wolnosc, takze Boskich atrybutöw wszechmoc-milosierdzie-sprawiedliwosc. Ale to mimo wszystko sg dla niego kwestie drugorz?dne (choc fascynujgco nieraz rozwijane). Poniewaz idge tropem swej jednoznacznie teocentrycznej mysli, akcentujgcej we wszystkich obszarach refleksji nad rzeczywistosci^ absolutnie decydujgcg rol? prymatu Boga, wigze nadziej? wprost z Nim - Tröjjedynym; zadnego wgtku az tak - jak ten - wyraziscie nie artykulujgc, najdobitniej nie podkreslajgc.

Bo - pokazuje to na rözne sposoby, w wielu homiliach, wykladach, pismach - czlowiek, ze swej natury, nie moze wyrzec si? „totalnej nadziei”24.1 jesli nie jest ona budowana na wierze w prawdzi­

wego Boga - bo ta si? rozpadla, wygasla, oslabla, zostala zmgeona brakiem nawröcenia, falszem,

16 Tamze.

17 Tamze, s. 48-51.

18 Tamze, s. 52-55.

19 R. Moynihan, Niech jasnieje Swiatlo Boze. Duchowa wizja Ojca Swiptego Benedykta XVI, tl. K. Sylwestrow, Krakow 2006, s. 175.

20 Benedykt XVI do osöb konsekrowanych, red. M. Saj, Krakow 2009, s. 131-132.

21 Patrzec na Chrystusa, s. 45

22 Encyklika Spe salvi (30.11.2007), nr 32-50.

23 Tamze, nr 32-50.

24 Kosciöl - Ekumenizm - Polityka, red. i tl. L. Balter i in., Poznan-Warszawa 1990, s. 197.

(22)

nie narodzila si£ - zostanie ulokowana w bozku. Pr^dzej czy pözniej, ra- czej prtj'dzej, bo z pustk;) po nadziei (rozpacz;)) zyc si£ cztowiekowi nie da.

Bozek ten moze miec wiele twarzy, ale zawsze smiercionosn;) potencj^:

polityczne mity (panstwo, post^p, rewolucja), falszywe kulty (zdrowia, pie- ni^dzy, sukcesu), awanturnicze moralizatorstwo (sami zrobimy to, czego ciemni i zacofani spodziewajq si^ po Nieistniejqcym/Niezainteresowanym nami..Wszystkie odmiany molocha maj;) jedno wspölne: z;)daj4 ofiar w ludziach. „Jesli nie chcemy sie znöw dostac w szpony totalitaryzmu, to musimy kierowac spojrzenie poza panstwo, ktöre pozostaje tylko cz^sci^, a nie catoscia. Nadzieja na niebo nie jest sprzeczna z wiernosci;) wobec ziemi - stanowi nadzieja rowniez dla ziemi” - siowa te warto zadedyko- wac uczestnikom wspölczesnej (2014/2015 r.) debaty na temat tzw. klau- zuli sumienia i jej prawomocnosci w medycynie, prawie, szkolnictwie we wspölczesnym panstwie liberalnej demokracji25. Ocalenie i prawdzi- wa nadzieja czlowieka ulokowane s;) w r^ku prawdziwego Boga26 i tylko Jego wladza jest nadziei gwarantem27. Z przemöwienia podezas wizyty na rzymskiej Gregorianie, 3 listopada 2006 roku: „Czlowiek pozbawiony odniesienia do Boga jest skazany na poczucie l^ku i osamotnienia, ktöre prowadzi do rozpaczy”28. Najmocniej w jednym z kulminacyjnych punktöw Spe salvi: „powiedzmy to teraz w sposöb bardzo prosty: czlowiek potrzebuje Boga, w przeciwnym razie nie ma nadziei”29.

*

Potrzebuje Boga, jesli ma sobie poradzic ze smierci^, swym glöwnym wrogiem. W tym sensie nadzieja jest eschatologiczna albo jej nie ma weale, b^dz tez jest podröbk;) jedynie - podbarwiotia optymistycznie wydniuszka. Bo - to raz jeszcze Spe salvi, niezröwnana jako kwintesencja teologii nadziei Benedykta XVI - „prawdziwym pasterzem [czlowieka, ludzkosci, stworzen - /. Sz. ] jest Ten, ktöry zna takze drogt), ktöra wiedzie przez doliny smierci”30. Bög moeniejszy od smierci; Pa­

sterz Zmartwychwstaly. W tym sensie prawdziwa - nieutopijna - nadzieja jest zawsze eschato­

logiczna albo nie ma jej weale; w zetkni^ciu ze smierci^ objawia si§ jej prawda b;)dz falsz. „Tylko ten, kto w smierci potrafi rozpoznac nadzieja potrafi tez zyc z nadzieja”31. A potrafi to tylko wiara w prawdziwego Boga.

Nadzieja, ktör;) glosi chrzescijanstwo, sprowadza si§ ostatecznie i po prostu do tego, ze möwi ona prawd^32. Wiemy to od swiadköw Zmartwychwstalego, rowniez z owocöw Jego zywej obec- nosci w Kosciele, w wielu, zwlaszcza w swi^tych. Takie tez jest przeslanie pontyfikatu Benedykta XVI: wiara w to, ze mozemy miec nadzieja na wieczn;) milosc jest prawdziwa. To tez uwaza On za jedno z najwazniejszych zadari Kosciola w naszym czasie: ukazanie swiatu chrzescijanskiego

„spojrzenia nadziei, a przez to ukierunkowanie [...] nie na kogo innego, jak na Pana”33. W adhor- taeji posynodalnej Africae munus zostalo wyrazone to szczegölnie pi^knie i na wskros biblijnie:

„W swej roli proroczej, za kazdym razem, kiedy ludy wolaj;) do niego: «Strözu, ktöra to go- dzina nocy» (Iz 21,11), Kosciöl pragnie byc gotowy do uzasadnienia tej nadziei, ktöra w nim jest (po r. 1 P 3,15), gdyz nowa jutrzenka pojawita siy na horyzoncie (po r. Ap 22,5)”34.

25 Prawda, wartosci, wladza. Kiedy spoleczeristwo mozna uznae za pluralistyczne, tl. G. Sowinski, Krakow 1999, s. 87.

26 Kosciöl - Ekumenizm - Polityka, s. 198.

27 Nowa piesn dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia dzisiaj, tl. J. Zychowicz, Krakow 1999, s. 90.

28 Mysli duchowe, tl. W. Szymona, Poznan 2008, s. 186.

29 Encyklika Spe salvi, nr 23.

30 Tamze, nr 6.

31 Obrazy nadziei. W^dröwki przez rok koscielny, tl. K. Wöjtowicz, Poznan 1998, s. 92.

32 Wyklady bawarskie zlat 1963-2004, tl. A. Czarnocki, Warszawa 2009, s. 7.

33 Glosiciele Siowa i sludzy Waszej radosci. Teologia i duchowosc sakramentu swi^ceh (Opera Omnia, 1.12), red. pol. K. Gözdz, M. Göre- cka, tl. M. Görecka, M. Rodkiewicz (wspölpraca J. Kobienia, D. Petruk), Lublin 2012, s. 243.

34 Adhortacja Africae munus (19.11.2011), nr 30.

(23)

Nadzieja styszy petne wielkanocnego realizmu wezwanie ZyjQcego na wieki, a slyszQC - zyje z niego, z wezwania, ktöre Benedykt XVI ubral w Dzien Zaduszny 2008 roku w slowa:

„«Zmartwychwstalem i teraz zawsze jestem z tob;)» - möwi Pan, a moja r?ka ci? podtrzy- muje. Gdziekolwiek upadniesz, upadniesz na moje r?ce, i b?d? nawet u wröt smierci. Tam gdzie nikt nie moze ci towarzyszyc i gdzie nie mozesz niczego ze sob;) zabrac, czekam na ciebie, by ci przemienic ciemnosci w swiatlo”35.

*

To byl, przypomnijmy, punkt wyjscia: chrzescijanstwo „od wiary prowadzi do milosci i tym samym otwiera horyzont nadziei”; jest drog;} (Dz 9,2; 19,9; 22,4; 24,22) - Boz;} (Dz 18,26), PanskQ (Dz 18,25), zbawienia (Dz 16,17); jest wst?powaniem po drabinie, po szczeblach wiary i milosci do nadziei, ku Niemu. W tym momencie refleksji quaestio spei odsyla nas raz jeszcze do synte- zy trzech Boskich cnöt, ktöre wlasnie we wzajemnej synergii osi;)gaj;) tozsamosc w autentycznie chrzescijanski sposöb. Encyklika Spe salvi zdaje si? byc kulminacj;) tych tresci i tej tezy w dorob- ku teologicznym J. Ratzingera/Benedykta XVI. Czytamy: „wiara jest nadzieja”36, „jest substancj;) nadziei”37, „ze jestem do konca kochana i cokolwiek si? zdarzy, jestem oczekiwana przez [...]

Milosc”38. W TI numerze encykliki wyrazone jest to najdobitniej:

„[...] prawdq jest, ze kto nie zna Boga, chociaz miatby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, ktöra podtrzymuje cale zycie (po r. Ef 2,12). Prawtlziw;), wielk;) nadzieja czlowieka, ktöra przetrwa wszelkie zawody, moze byc tylko Bög - Bög, ktöry nas umilowal i wciqz nas miluje «az do konca», do ostatecznego «wykonalo si?!» (po r. J 13,1; 19,30). Kogo dotyka milosc, ten zaczyna intuicyjnie pojmowac, czym wlasciwie jest «zycie». Zaczyna przeczuwac, co znaczy slowo nadziei, ktöre napotkalismy w obrzydzie chrztu: od wiary oczekuj? «zycia wieczne- go» - prawdziwego zycia, ktöre calkowicie i bez zagrozen, w calej pelni, po prostu jest zyciem”39.

Röwnac si? z tymi zdaniami moze chyba tylko ich wczesna zapowiedz, paralelna synteza z Wprowadzenia w chrzescijanstwo, powtörzona potem w Wierze i przyszlosci:

„[...] wiara nie jest systemem wiedzy, lecz zaufaniem. Wiara chrzescijanska jest znalezieniem jakiegos «ty», ktöre jest dla mnie oparciem i ktöre w calym niespelnieniu i ostatecznej niespelnial- nosci ludzkich spotkan, obdarza obietnicq niezniszczalnej milosci, ktöra nie tylko pragnie wiecznosci, ale jq zapew- nia. Wiara chrzescijanska zyje tym, ze [...] Sens zna mnie i kocha, i ze mog? mu si? powierzyc z gestern dziecka, ktöre wie, ze w matczynym «ty» zawiera si? odpowiedz na wszystkie pytania. Wiara, zaufanie i milosc sq ostatecznie czyms jednym i wszelkie tresci, wokolo ktörych wiara si?

obraca, sq tylko skonkretyzowaniem owego zwrotu, ktöry wszystko obejmuje, owego «wierz? w Ciebie», owego od- krycia Boga w obliczu czlowieka - Jezusa z Nazaretu”40.

Wiara, nadzieja i milosc sq ostatecznie czyms jednym.

Katowice, 30 czerwca 2015 r.

35 Radosc wiary, red. G. Vigini, red. wyd. pol. M. Romanowski, Cz^stochowa 2012, s. 186-187; Dlaczego wierztf Przestanie pontyfikatu 2005-2013, tl. A.M. Stefariska, Krakow 2013, s. 71.

36 Encyklika Spe salvi, nr 2-3 („Wiara jest nadzieja”).

37 Tamze, nr 10.

38 Tamze, nr 3. „Kochana” i „oczekiwana”, bo zdanie to dotyczy doswiadczenia Jözefiny Bakhita, Sudanki, kanonizowanej przez Jana Pawla II.

39 Tamze, nr 27.

40 Wprowadzenie w chrzescijanstwo, tl. Z. Wlodkowa, Krakow 2006’, s. 78-79; Wiara i przyszlosc, tl. J. Merecki, Krakow 2007, s. 22.

(24)

ROMANJANlISZKlEW1I

1 jj '

1

e «yiiiH

*4 /|i

1

■■"* st

ir i 1

JA 1 ®fe ’ • •jMPr’' ~ /X \ v

A • f ;

:/

i J

I f

jhh

i»- ■. _ B

h

I A l-A. .. - .

MiH

ZI»J

«wwu. - •»» Lt a

••• - "'-■^S“^z>^==¥= ■

1 - ■

(25)

i WE

r"

(26)

WIERSZE

WlOSNA, NAD RANEM

nie lubie kiedy rano spiewaja ptaki wilgotnymi od rosy gtosami kiedy jeszcze ciemno i tylko one swieca porannym swiattem radosne jakby mialy zyc tysi^c lat zapominaj;} o tych ktöre

spiewaly przed nimi moze

cztery a moze pigcdziesi;g wiosen temu o ich beztrosce i zapamigtaniu

jakby dla tej jednej nuty tego dzwigku wznoszgcego sig w görg razem

ze wschodzgcym sloncem przyszty na swiat lezg w ciemnosci zdziwiona

ze nie ptacza) po tamtych niilczgcych dawno zwigzanych z ziemi^

jak one z powietrzem

zywioty swiata milczQ one rozspiewane switowi pozwalajg rozwijac sig z p;jczka asystujq stworzeniu dnia

jakby bylo sig z czego cieszyc z tych smierci ktöre niesie

ktadgcych trupem tysiijcc ludzi lwöw meduz pobojowisko glosöw ktörych nie ustyszg

Almanach

PROWINCJONAINY

24

(27)

S

kyatos

te male plaze jak upominki morskie fale ukladaj^ sit; przy nich na krötki odpoczynek

lezqc mysl^ o wiecznym odpoczynku

* * *

siedzimy przy biurkach przed sciany fejsbuka skad zycie si£ sypie w drazniijcych okruchach i nagle o smierci pisze ten czy öw ale to za gl^boki do przeskoczenia röw i nie ma jak zaplakac

na zimnym ekranie nie ma jak isc w kondukcie co po nas zostanie cmentarzysko ekranu laptopa zamkni^te wieko zanim ktos go otworzy by plynqc klawiszy rzek;}

rozpisanych przez tego kto juz pochowany i jalq wiecziK) cisz§

przylozysz mu na rany

Almanach

PROWINCJONALNY 25

(28)

* * *

ostry ptomyk swiecy jak nozyk otwiera listy

z przeszlosci

(29)

X- X- X-

pami^ci Stanistawa Baranczaka

rozdawac ci? kazdemu, na prawo i lewo, najlepiej brzmisz w tramwaju albo autobusie, dr^- zysz calkiem subtelnie, gdy autobus umiarkowanie zatloczony, gdy tlok olej gniecie, na szybach obowi^zkowa mgielka, ostentacyjny dowöd na istnienie nawet w takim miejscu adekwatnego pomi?dzy: w srodku znajdziemy efekt bogatego zycia, na zewnqtrz cos, po czym bazgrze smutna reszta swiata, pan kierowca przyspieszy, zagluszy lektora, odbywa si? czytanie, wstydliwy, solen- nie zakonspirowany w roli glöwnej nareszcie na ksi^zk? wygl^daj^cy zbiör wierszy, chirurgiczna precyzja ze stosem tysqca prostych prostopadlych, skosnych

klakson, gwalt hamowania, soczyste przeklenstwa, organizm zbiorowy zrywa si? do lotu oklaski mitologii, nikla struga potu, przezylismy, jak dobrze, jutro si? nam zdarzy albo my przez przypadek zdarzymy si? jutru, wymi?ta monotonia - bezwstyd tych samych widoköw b?d;j nas wzruszac blaski, refleksy, ekspozycje, cienie - lecz ekran zawsze tak samo wiernie, liturgicznie odnowi w myslach naszych nie nasze uplawy. Trzeba czytac pod skosem i pod skosem sluchac, czyli nie jak gazet?, co tamie si? w palcach. Wejsc w wiersz tam, gdzie si? rodzit. Brudny snieg za

noc nieprzespana w nas zmokni?tych brodzi.

(30)

I 1 k k

JASKÖLKA

Jaskötka na murze rozpiyta, czarny krzyz, rozzlocony, oblewa go rosy tycza.

Chrystus zas z drugiej strony:

biaty i purpurowy, stygn^cy: innymi stowy jaskötki to jest piers, i Chrystus miydzy krzyzem a murem ukryty jest w cieniu... Lecz popatrz, nagle krzyz ma kolor szaty, ktöra skrywa glowy Panny oraz cate jej odzienie.

Jaskötka: nalepia btoto na mur, popatrz: oto

w Czole czystym tkliwe ciernie, Z blota, z ktörego Effetha jak nowy ogieri zakwita, ogien ciszy, ogien domu, ciemny, biaty, purpurowy, jaskötka gniazdo juz robi, ku uciesze Tobiaszöw i Hioböw.

AlmanacT

PROWINCJONALNY

28

(31)

VLASTOVKA

Vlastovka na zdi rozepjatä, cerny kri'z v zäri zlata duhou rosy oblevany.

Kristus s druhe strany skryt je: bily a nachovy chladnouci uz: aneb slovy jinymi, to vlastovcina

hrud, a Kristus mezi kfiz ukryt jest a zed’

v stinu... Ale hled’, nähle kfiz mä barvu hävu, ktery halil, modry, hlavu Panny, vsechna roucha jeji.

Vlastovice: bläto lepi na zed’, vidis; tklive tkveji v Cele cistem trny, strepy.

Z bläta, z ktereho Efeta jako novy ohen zkvetä, ohen ticha, doniova, temnä, bilä, nachovä vlastovka si hnizdo robi, tesi Tobiäse a joby.

All ich

PROWINCIONALNY 29

(32)

KOZY

"• i'**'-' i ■ "V ’A?-' '■ ■:

Boginki, kozy moje, siwe, nieporadne, gdy zwabiony jesieni^ ruszam w stron? pola,

ze swych wnytrznosci mgielnych pragniecie odgadnsjc cel mej drogi... Zapora, t?sknota, zapora!

Pod drzwiami czekacie, gdy wychodz? z domu, ku swiattu ksiyzyca jedna z was tu kroczy, Ach, wasze rüde szyje, rami? cör z Edomu*

i iokiec buszuj^cy w kipieli warkoczy!

Cisza zalega wkoio, snieg pokrywa ziemi?, ksi?zyc posrod obloköw, gwiazdy przysloni?te.

Od bladej sciany razno odbija si? cieniem rogöw i wymion waszych zal?kniona swiytosc.

Czemu giowy zwieszone i o mur oparte, skoro slysiycie w progu szept kamienia czysty, czemu plonie ogienek spojrzenia uparty w glöw waszych görzystosci kr?tej i spadzistej?

Köz eien potröjny przed switem juz czeka, ciemnosc rogöw pochyla si? i zasklepia, nad sniegiem zastyga w niewinnosci mleka ciernista czern wymienia.

» Bdom - drugie imi<j Ezawa (brata lakuba). przodka Edomitöw oraz historyczna kraina w lzraelu i Jordanii

X

I >

(33)

KOZY

Sudicky, kozy, sive, krabate,

kdyz väben podzimem vychäzim ze dvora, z mlh ütrob osud müj zaklety hädäte cesty me... Zävora, touha a zävora!

U dveri cekäte, kdyz vychäzim z domu, vstfic zäri mesice jedna z väs vykroci.

Ach, sije rysave, räme dcer z Edomu a loket zdvizeny do varu vrkoci!

Je ticho na dvore, snih je na zäprazi, je luna v oblaku, jsou hvezdy zastrene.

Od zdiva bledeho stinem se odräa posvätnost plachä rohü avemene.

Co, hlavy svöscne, pfitiskle na zdiva, kdyz bdite u prahu, v kameni slychäte, proc päli pohledu bludicka zärivä v hlav vasi siere strme a klikate?

Koz troji stin pred rozednenim ceka, tma rohü skläni se a klene,

nad snehem trne v bezelstnosti mleka trnitä Sern vemene.

(34)

MRÖZ W OKNIE

Zastony tajemnicze

mröz nam zawiesza w oknie, wonne lasy dziewicze na nitki nam rozdrobnil, wi^c zima tka je w snöw puszcze i gaje, w jemioly i liany, w gazele i lanie, w ptaki i weze,

w brody swietych mcz.öw, wieze i winnice,

w kiscie na lonie ksi^zyca, i swiatel struny:

od sloric, zakrytych l^kiem, pokoju piesri si$ zalygnie, z dali oniesmieleni odczwi} sie anieli.

Napiyte struny szronu okna mego siegaj;j od gwiazdy ponad grot;y O zlöbku rozprawiaj;}, dzwi^'cz.4 wzgörza Betlejem, tworza meloditj koledy, to oznaki zawiei ciagntjcej az do stajenki.

I’atnicy dary przyniesli, jagni^tka lezq tam tkliwe, kozhgku jezy si§ grzywa, synogarlica wci^z spiewa o rözy piosnk^.

32

(35)

MRÄZ V OKNE

Zäclony tajemne na okna mräz näm vesi, do nitek rozemne pravüne a pralesy a zima tkä je v snü pouste a häje, liany, jmeli, lane, gazely, ptäky a hady, prorokü brady, veze a vinohrady, hrozny na lüne luny, svetel struny:

od slunci, zastrenych bäzni, z dävna a nesmele

ozvou se andele.

Nadechle struny z jini sahaji k oknu memu od hvezd nad jeskyni.

Septaji o Betlemu, zächvevy kopcü zneji, näpevy koled kresli znameni do zäveji az k släme jesli.

Poutnici dar snesli, jehnätka lezi tam tklivä, kozliku jezi se hriva, hrdlicka zpivä o rüzi znelku.

Almanach

P RO W IN C ION A LNV 33

(36)

(Ta petla od poczgtku zagrazajej gardziolku.) Kogucie grzebienie, karmazyn rozgrzany, rogaty i kre’ty krijg rzuca na sciany, pasterzom na pigty.

Wöt przed Synem Cztowieczym przyklgka i iyczy,

i eien sig nachyla, tuskowata ryba, roziskrzone mroki, tula sie do szopy.

I osiotek kleka

przed Synem Czlowieka, rykiem obecnosc oznajmia, jak oblok sloricu siy klania, oddycha jak chleba kromka ciepluterika i stodka.

Z daleka, z daröw ci^zarem, w chwale i z pospiechem Medrcy si<g zblizajg.

Kto podniesie strzechg, by weszty wielblgdy i slonie, i orszaki koni

do naszej izdebki?

Szklane czarodziejki, plytki w oknie srebrzyste, co skrywacie, co widzicie?

Uludo zaklyta w sciany, doniezko z korzonkami, kwitnacymi na pociechy, z wilgoci naszych oddechöw, gdy we snie oddychamy (sen nigdy nie zawodzi), lub przy piecu czuwamy i patrzymy na plomieri, widzgc nad plomieniami drzewo smierci rozwidlone.

34

(37)

(Ta smycka od jakziva hrozi hrdelku.) Kohoutü hrebeny, sarlat rozzäzreny, klikaty rohaty kruh metä na steny, pastyrüm na paty.

Vul k Synu Cloveka stenäje, poklekä, sti'n se shybä, supinatä ryba,

tma, s kterou jiskry vpluly, k jeslim se tuli.

A osli'k klekä k Synu Cloveka, po zahykäni

jak oblak slunci se kläni, dychä jak chleba patka teplä a sladkä.

Zdaleka, s darü tizi, v släve a spechu Mudrci se blizi.

Kdo zdvihne strechu, by vesli velbloudi a sloni, prüvody konl

k näm do svetnice?

Sklenene kouzelnice, tabulky w okne stribrite, co skryvate co vidite?

Prelude zaklety do steny, väzo s vratkymi koreny, vykvetlä na ütechu jen z vlähy nasich vzdechü kdyz ve snu dychäme (sen vzdycky nezklame) Neb, bdice u kamen, hledime na plamen, hledime nad plameny ström smrti rozvetveny.

Almanarb

PROW1NCIONALNY 35

(38)

PIETÄ

Zlote skrzydla dnia w mrokach po l’iatku zsiniaty, a krew, ktöra tryskala, jest juz na wpöt sucha.

Narzedzicm najostrzejszym przykazania Ducha wzdluz Ciala s;j wyryte na nowym Synaju.

Syn przebity juz ucichl na swej Matki lonie, ran rözaniec szkarlatny trzymaj^cej czule.

Do zrödel spokoju kroczq blydy i böle po krwi zygzakowatej i po sciezce stromej.

Do bramy serca idi); ta stoi otworem,

wejsc pozwolil klucz kopii, gdy zgiql sig plot zeber.

Id;; slady pazuröw, idzie biczöw szereg w sad, kielichem Aniota zalany wieczorem.

Spi juz slonce w ostatninr obloköw obj^ciu, na cudnej winorosli sni grono jedyne,

o nowym ztöbku ntarzy na piersiach Matczynych, ukryte i podobne do ci^zkiej piecz^ci

na bramie wypydzcnia, co juz raj przerasta.

Gakjzki nam naprzeciw wysyta bez zwtoki - spod korony cierniowej na Jezusa glowie tryska krew Ewie nowej na skronie, na usta.

36

(39)

PIETÄ

V tmäch zlatä kridla dne po Pätku sinaji, krev, kterä tryskala, je napolo uz suchä.

Nästrojem preostrym jsou prikäzäni Ducha po Tele vyryta na novem Sinaji.

Syn zbodeny se ztisil Matce na kline, tkvi v rukou prosebnice rüzenec ran rudy.

Ke zdrojüm pokoju jdou bolesti a bludy po krve klikate a strme pesine.

Przelozyl Andrzej Babuchowski Do bräny srdce jdou a ta se rozzela,

plot zeber prohnul se, vchod povolil klic kopi.

Jdou bicü pesinky a vedou spärü stopy v sad, ktery vecer zalil kalich andela.

Spi slunce v poslednim oblaku objeti, sni hrozen jediny na divotvorne reve, na prsou Matcinych po novych jeslich dreve je skryt a podobä se tezke peceti

na bräne vyhnäni, jiz räj uz prerüstä.

v üstrety näm vyslal nedockave - trnü v korune na Jezisove hlave

Eve nove v skrän a na üsta.

37

(40)

JARMARK JAGIELLONSKI

Halty tkaniny swiatki wiklina rumiane dziewczyny na szkle

zapach wosku miodu i gryczanej kaszy lirnik w zaulku blask i dzwiyk dzwonköw

Znalazlem cos dla siebie - ceramiczna misa

przywieziona przez Tatark^ z Krymu czeka na gosci z bliska i daleka

13.08.2016.

(41)

LICZEBNIKI SANTORINI

365 cerkwi z niebieskimi kopulami kilka psöw jeden chudy kot osiolköw bez liku

mnöstwo winnic pefzajqcych po lawie 15 tysi^cy mieszkancöw

3 tyskjce turystöw dziennie niepoliczone sklepiki i tawerny zebraczka z polowy nogi i cakj bied;}

nieliczni wybrani w willach za murem morze po jednej i po drugiej stronie drogi röwnanie z dwiema niewiadomymi naraz zatopiona Atlantyda i plagi egipskie bezmierne zdziwienie

ze realne i nierealne w jednym bytcm raz w zyciu wystarczy

03.09.2016

-i.-„sta*

- - X-dggj

(42)

iwr

U JANUSZA SZUBERA W SANOKU

[echalem do Sanoka przed poiow;} pazdziernika w ogromnym deszczu i niepogodzie, jakby przez czysccowe wzgörza, mroczne pejzaze, nad ktörymi p?dzity czarne zwaty obloköw, ale po czterech godzinach podrözy z radosci;) wspinalem si? juz ku centrum tego pi?knego miasta oto- czonego görami, ku rynkowi, przy ktörym mieszka poeta.

Podrözowalem przez Czertez, taki tytul nosi pierwszy z pi?ciu zbioröw wierszy Janusza Szubera, ktöry zredagowalem dziesi?c lat temu. Zatem czekato nas nie tylko swi?towanie uka- zania si? jego ksujzki najnowszej Rynek 14/1, ale takze dziesiyciolccia wspölpracy owocujtjcej tomami swietnych utworöw zamkni?tych w ksiijzkach, ktörych okladki zdobily reprodukcje znakomitych grafik i rysunköw naszych wspölnych przyjaciöl, zmartego przed rokiem Leszka Rözgi i Henryka Warika.

Nie dziwilem si?, ze mimo wieczornej zawieruchy w dolnej cz?sci sanockiego zamku sal?

wypelnilo pond sto osöb, amatoröw poezji. Wieczör prowadzila Malgorzata Sienkiewicz-Wosko- wicz, redaktor naczelny „Tygodnika Sanockiego”, przede wszystkim jednak pierwsza kompetentna doradczyni autora w sprawach sztuki, konsultantka, pomocnica, rzetelnie sekrelarzujqca twörcy unieruchomionemu na wözku, a wypowiadali si? w kolejnosci - piszqcy te siowa i przyjaciel poe­

ty z lat studenckich na warszawskiej polonistyce, Antoni Libera, pisarz, rezyser, tlumacz m.in.

Becketta i Kawafisa.

Malgorzata Sienkiewicz zdijzyta jeszcze przed spotkaniem opublikowac w swoim periodyku omöwienie tomu Szubera. Pisala w nim m.in.: „Jest w tym tomiku wszystko, co u Janusza Szubera wazne, bo - o czym wielokrotnie möwi, w wywiadach - pisze wiersze tak, jakby wznosil jeden, architektonicznie spöjny, gmach, tyle ze wzmocniony i wzbogacony przez rozliczne mansardy, przybudöwki, korytarze. S4 wyprawy w przeszlosc rodzinn^, s;j retrospektywy blahych - z pozoru - zdarzen, przeszlosc smakuje gorzkimi pointami, a z perspektywy ‘tu’ i ‘teraz’ farsowosc przydaje jej tragizmu. I wlasnie ten tragizm, zdecydowanie inaczej niz w tragedii greckiej objawiany, sta- nowi klucz do calej wypowiedzi, jak;} jest ten niewielki tomik. Tragizm utraty. Przeciekania przez palce. Tragizm klepsydry”.

Szuber to bez watpicnia artysta o slawie nie tylko lokalnej, ale ogölnopolskiej i mi?dzyna- rodowej (liczne druki za granic;}, wydanie wyboru wierszy w USA w prestizowej serii poetyckiej nowojorskiego wydawnictwa Knopf). Obok Beksinskiego - ktörego pomniczek przedstawiaj^cy postac malarza stoi przed oknami kamienicy, w ktörej mieszka Szuber - to najbardziej rozpozna- walny i glosny artysta Podkarpacia.

Tuz przed spotkaniem rozmawialem z Malgosi;) S. na intryguj^cy nas oboje temat - bogata twörczosc wybitnych pisarzy staje si? ,,nieobj?t;} ziemi;)’’, mozna jq badac na wiele röznych spo- soböw, bez konca,ale i tak znajdzie si? w niej za kazdym razem nowe elementy, z kazda lektur;) mozna dokonac prawdziwych odkryc.

Dlatego juz podezas promoeji möwilem, ze twörczosc Janusza poröwnac mozna do wielkiej budowli, ale i do mapy, na ktörej zaznaezone sa rözne obszary artystycznych penetraeji - swiat,

40

(43)

bliska okolica (Bieszczady, okoliczne miejscowosci), Sanok, i wreszcie, teraz, obecne „centrum swiata” - miejsce przy rynku miasta, adres poety. To oczywiscie nie tylko podröze „fizyczne”, ale relacje z przyjaciölmi, studiowanie dokumentöw i literatury, wspomnienia. Dlatego poezjopisarstwo sanockiego artysty mozna i trzeba pewnie czytac jako przyrastaj^cq, ciQgle ogromniejQCQ calosc, a nowe tomy jq dopdniaj^. Calosc czytac wi$c poprzez czqstk?, jak^ jest nowa ksi;)zka, nowy tom smakowac poprzez wiedz? i pamiy'c o calosci dziela.

Antoni I.ibera wygtosil pi^kny i klarowny wywöd o pami^ci jako synonimie tozsamosci.

Szuber bowiem, wedlug Libery, zajmuje si? od pocz^tku, tematem-problemem naszej cztowieczej tozsamosci, z ca,3 jej ulomnosciQ, niewiedzq, niewiar^ w to, ze potrafimy dac rzeczy odpowied- nic slowo, przetworzyc dawny obraz czy wrazenie na zgodne z prawd^(?) stowne odpowiedniki.

Przywolat Prousta z jego slawn^ magdalenlq, ciasteczkiem moczonym w herbacie, ktöry to gest niespodziewanie ewokuje klimaty dziecinstwa bohatera cyklu W poszukiwaniu straconego czasu.

A w nowym tomie Szubera natkniemy sig wlasnie na podobny „pamigci mimowolnej”, przypo- mniany dzwigk kojarztjcy sig z epok^, kiedy rozwozono butelkowane mleko i ustawiano je pod drzwiami mieszkan:

,4,

Zanimje ustawiono pod drzwiami mieszkan, obok wycieraczek, gdzie na wymianp czekaly puste z poprzedniego dnia,

zakapslowane butelki z porannym mlekiem w blaszanych kontenerach, glosnych jakby przy byle wstrzqsie mogly si$ rozleciec, z miejsca ogölnego rozladunku rozwozono na rikszach i telegach i, kiedy ranne wstajq zorze, dla kogos, kto ma wciqz dobry sluch,

tarnte blacha i szklo, bylo nie bylo, pelniq rol$ kody.

(Byloniebylo)

O kwestiach swiatopogkylu poetyckiego, swojej filozofii twörczej rzeczowo wypowiedzial sig kilka lat temu Szuber w wywiadzie, ktöry z nim przeprowadzilem dla „Kwartalnika Artystyczne- go”: „Idzie rnniej wigcej o to, ze w doskonalym z zalozenia dziele literackim rekonstruujemy swiat, Stworzenie, w gruncie rzeczy u podstaw sfuszerowane, dlatego, zeby utrzymac mit przedustawnej doskonalosci bytu, poslugujemy sig mozolnie zbudowanymi i w miarg logicznymi teodyceami, w ktörych lundamentaln;} rolg spetnia pojgcie grzechu pierworodnego. Przyjmuj^c powyzsze, trzeba by z kolei uznac za oczywistosc, ze owa fuszerka jest röwniez cecha ujawniaj^c;} sig w dzie­

le (literackim). Pytanie z Dostojewskiego - jesli Boga nie ma, to jaki ze mnie kapitan? - mozna by uzupelnic: jesli byt jest dzielem sfuszerowanym, to udawanie przed sob;} i innymi, ze takim nie jest, oznacza etycznQ i estetycznQ nieuczciwosc i nieautentycznosc. Jednoczesnie jestem swiadom, ze w rzeczywistosci gramatycznej obowi;}zuj;} inne prawa, uchylai;)ce dzialanie czasu, a dzianie sig tu jest tozsame z usmierceniem, unieruchomieniem chwili”.

Radze zwröcic uwage na drug;} czgsc umieszczonego wyzej cytatu, bo drugg cecha tak wyraz- nie charaktcryzuj;}c;} poetykg Szubera jest badanie tozsamosci, „uczciwosci” poznawczej, poprzez formy gramatyczne, jgzyk opowiesci.

Ale na spotkaniu oczywiscie nie tylko my möwilismy, Libera zreszt;} slusznie stwierdzil, ze komentowanie poezji jest w jakims sensie „nieprzyzwoite”. Sluchalismy wierszy czytanych przez poetg powoli, dobitnie, niskim wyrazistym glosem.

Almanach

41

(44)

Na zewn^trz trwala ulewa, wiatr szalal na ciemnym zamkowym wzgörzu, a tu trwalo swi?to poezji, czarodziejskie przenoszenie si? za sprawq stow w inne czasy, miejsca, w sytuacje i tajem- nice, do ktörych poeta dopuszcza sluchacza i czytelnika.

Nastepnego ranka pogoda poprawita si?, spotkalismy si? w par? osöb w mieszkaniu poety przy Rynku 14/1. Rozmawialismy serdecznie i prosto o zyciu,obowiQzkach, ogkjdal ismy pokazny zbiör grafik Leszka Rözgi na scianach mieszkania Szubera. Za chwil? przyszlo si? rozstac. Antoni jechal do Warszawy, ja do Krakowa, Jurek Sadecki chcial jeszcze popatrzec na bieszczadzkie kra- jobrazy, Malgosia wracala zaraz do swoich redakcyjnych obowi^zköw. Poeta zostawal, byc moze za chwil? zacznie zapisywac nowe pomysly, „okruchy rzeczy, chwil, slady czyjegos zycia, powidoki pami?ci” (jak to uj^l w 2015 roku Antoni Libera w laudacji z okazji przyznania Szuberowi Nagrody Orfeusza). Sanocki metafizyk, serdeczny czlowiek, przyjaciel.

42

n

(45)

P RO W INC ION A LN V

(46)

i

klnllJlw

WIERSZE

PRZEJSCIE

po sniadaniu ktöre przygotowata babcia

wyjechalem w spaceröwce na polna drog? w strong rzeki - matka sprawdzila czy dziura w smoczku jest odpowiednia ojciec podal upuszczon^ grzechotk^

coraz gtosniej szumiala woda coraz wyzej wznosity siy drzewa wrzucitem kamieri -

w nieskonczonosc tworzyl kregi oderwalem gat^z -

wrosla w dton jak kij pielgrzyma

na skraju lasu w czerwonej sukni czekala zona -

wzigtem jq za reky i poszlismy - niosla w ramionach dziecko ja drugie - na barana kiedy stanyty na ziemi byty juz hen przed nami -

oddalaty sig rosinjc z kazdym krokiem - tylko jedno wröcito - z matym chtopcem

wäge teraz biegne za nim coraz wolniej

wzdtuz znaczonego granitem muru - möj wnuk zza rogu

smieje sig do mnie - a ja zmyczotiy skrywam sig w gluchej czerni bramy nie stysze juz gdy pyta co chciatbym na kolacje

44

(47)

SPRZED DOMU

to nie ze numer si§ zgadza -

malowane cyfry urosty o trzy numery - mosi^zne i kute -

w tym miejscu jest juz inne miejsce tarn gdzie studnia na trzy kr^gi - postawiono piaskownic?

tarn gdzie dzikie wino przyklejono izolacyjne ptyty dziecko bedzie bezpieczne a w domu cieplej

nawet przestrzen otwiera si£ inaczej - tarn gdzie skrzypienie zelaznej furtki - w przöd i w tyl

szum silniezka i szuranie prowadnicy z lewej do prawej

prosciej wjechac ale trudniej wejsc

pod okapem pusto - po co komu jaskölki -

jacys chtopcy puszczajq drony - te nie narobut na podjazd i nie pobrudz^ scian -

za to obcych zauwazQ na pewno-

rottweiler w trzy sekundy bedzie przy bramie nie obslini jak burek i nie zamerda -

(kiedys wspiqlbym si£ przed nim na jablon ale teraz to przeciez rododendron)

wejde - nie wejdy -

choc przed plotem znajoma kapliczka zawstydzona zaprasza -

ta sama figurka, wazonik - te same - a moze juz sztuczne - polne kwiaty

45

(48)

I

FRANCISZEK STAL W RACIBORZU.

PRZYCZYNEK DO BIOGRAF1I

Personalien:

f des Pferde-

SAMMELGEME1N0E 7PZ / .. ■*t ; Vor und Zucais« . Wohnort... fl

Anzahl und Aller der vorhandenenBferde:

1. --'1 Jahreall A

2. ..._ Janrealt J

___ .. . z

...'-■■'--■■4 ' ‘

Befreiung- iQrunO) ZC

Od pierwszego numeru „Almanachu Prowincjonalnego” moglismy sledzic niezwykle losy nieprzeci^tnego czlowieka, kolejarza, zolnierza Armii Krajowej, podziemia niepodlegtosciowego, mieszkanca Raciborza Franciszka Stala. Za zaslugi dla Ojczyzny przyznano mu najwyzsze odzna- czenie wojskowe Order Virtuti Militari, a komunisci skazali go na 10 lat wi^zienia. Park kolejowy przy zbiegu ulic Sejmowej i Michata Drzymaly w Raciborzu nosi imi§ Kapitana Franciszka Stala, Kawalera Orderu Virtuti Militari [ 1 ]. Nasz bohater posiada oczy wiscie swöj biogram w Wikipedii [2], jednak jego zyciorys wymaga jeszcze doprecyzowania i uszczegötowienia, czasem sprostowania, a takze wypelnienia tresck) lakonicznych encyklopedycznych haset. Mam nadziej?, ze ponizszy tekst pomoze w pewniej mierze w lepszym poznaniu tej niezwyklej postaci i bedzie stanowil male uzupelnienie do wspomnien kapitana prezentowanych na lamach „Almanachu Prowincjonalnego”.

Przypomnijmy, ze Franciszek Stal urodzil si? 12 czerwca 1912 roku w Borku w powiecie bocheri- skim, wojna rzucila go na tereny Wschodniej Rzeczpospolitej, gdzie wszedl do konspiracji i zostal mianowany dowödc^ Osrodka Dywersyjnego nr 23 Inspektoratu BC Okregu Wilenskiego AK[3].

Do R

aciborza

Aresztowany i skazany na 10 lat pozbawienia wolnosci w 1949 roku przeszedl przez tortury sledztwa i wigzienia. Zly stan zdrowia zadecydowal o przerwie w odbywaniu kary i wypuszcze- niu Franciszka Stala w dniu 22 grudnia 1954 roku[4], zwolnienie podpisal szef WSR w Stalino- grodzie, jak wöwczas nazywano na czesc marszalka Jözefa Stalina Katowice, pptk Julian Wilf[5], Po opuszczeniu wi^ziennego szpitala zamieszkal u matki Marii przy ul. Pod Fortem w Krakowie.

Kontynuowal leczenie oraz ubiegal si^ o kolejny przerwg w odbywaniu kary, ktörq udalo sig mu uzyskac do 22 czerwca 1955 r.[6]. Franciszek Stal przybyl do Raciborza po uzyskaniu przerwy w wykonywaniu kary w roku 1955[7j.

AK-owiec posiadal wyksztalcenie srednie, w czasie wojny, jak wiemy, pracowal na kolei, po wojnie zamieszkal w Nysie przy ul. Ligo- nia 10, a pracg podjal w tamtejszym Urzedzie Skarbowym jako urzgdnik i takie tez okresle- nie figurowalo w licznych kwestionariuszach w rubryce zawöd wykonywany. Podobnie bylo na stacji kolejowej w Raciborzu[8], na ktörej od 16 lutego 1956 roku pracowal jako dyzur- ny ruchu I klasy[9]. Byl bezpartyjny,[ 10] choc o dziwo podjeto pröbc pozyskania go do PZPR.

Tak opisywal ten moment w „AP”: „Otöz chyba w 1963 roku, kiedy pracowalem juz „na kolei”

i przebywatem w szpitalu w Krakowie, lecz^c uszkodzon;} w sledztwie nerk$, wybrano mnie

Jahre all

♦dr

46

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy podeszliśmy bliżej chaty pierwszym obiektem, który jako pierwszy oczom naszym się ukazał było pozbawione życia ciało chłopca w wieku około czterech lat.. Leżało ono

Ponieważ wielkie, prawdziwe piękno rodzi się z wiary (źródłem piękna jest Bóg i tylko On), dlatego też spotkanie z pięknem prowadzi do wiary; piękno nie może pochodzić z

niej. Potrzebowałam czasu, żeby dojrzeć do pewnych decyzji i poczuć bezpieczeństwo na trochę innych płaszczyznach, aby móc wiarygodnie opowiedzieć historie, które zawsze we

mniej ważne że w Kaliśti urodził się Mahler ważniejsze że w pobliżu tuż przed końcem zimy gnali krowy z Humpolca do obory z sianem gospodarz i parobek - Żyd im towarzyszył

co będzie kiedy znikną ostatnie pamiątki tamtych czasów gdy z lękiem uczyłeś się chodzić kiedy zatrze się mapa czego się uchwycisz to miasto jest to jeszcze ale czy

Sprawa ta dotyczy także i mnie, bo czuję się cały czas obywatelem Raciborza i nie obojętnym jest mi wszystko, co przyczy­. nia się do pozytywnego wizerunku miasta, z nazewnictwem

bieską piosenkę”? Było wiele osób wtedy wyrokujących. Tymczasem to on i moi synowie są moim największym skarbem i staram się nad sobą pracować, bo wiem, że nic nie jest dane

Kiedy bylam dzieckiem, odbieralam Racibörz podobnie jak teraz moje dzieci. Byl dla mnie miastem kompletnym, w ktörym byto wszystko, czego potrzebowalam. Ktöre mi si? podobalo.