• Nie Znaleziono Wyników

Pracownicy Oficyny Wydawniczej Wojewódzkiego Domu Kultury w Lublinie w PRL-u - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pracownicy Oficyny Wydawniczej Wojewódzkiego Domu Kultury w Lublinie w PRL-u - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WIESŁAW KACZKOWSKI

ur. 1950; Tomaszów Lubelski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Oficyna Wydawnicza WDK, drukarstwo, Wojewódzki Dom Kultury, pracownicy, Ryszard Tkaczyk, Andrzej Kot

Pracownicy Oficyny Wydawniczej Wojewódzkiego Domu Kultury w Lublinie w PRL-u

Kierownikiem oficyny był Franciszek Podraza, absolwent KUL-u. Był głównym projektantem i takim redaktorem techniczno-artystycznym. Projektantem graficznym był Ryszard Tkaczyk, plastyk, bardzo utalentowany, o wszechstronnych zainteresowaniach, szczególnie wybitny kaligraf, to jego uczniem jest Andrzej Kot.

Andrzej Kot coś ma właśnie z Rysia Tkaczyka w swojej kaligrafii. Jest inny, jest bardziej rozwichrzony, bardziej emocjonalny w pisaniu. Kaligrafia Tkaczyka była niezwykle precyzyjna, wręcz można by powiedzieć, że ktoś nie wiedząc, że to jest pismo ręczne, mógł powiedzieć, że to czcionka jakaś taka niesłychana zupełnie, bo potrafił robić piórkiem bardzo powtarzalne, w jednej linijce litery. On nadawał jakby kształt artystyczny wszystkim drukom i robił to do połowy lat 80.

[Pracował także], nie wiem, czy dobrze pamiętam nazwisko, ale chyba Nogal Krzysiek. Pracował króciutko i to nie był, myślę, taki drukarz z powołania, tylko to był dosyć przypadkowy chłopak, który się nauczył, który nie bał się maszyny, nauczył się drukować, to była bardzo prosta, wbrew pozorom praca. Po jakimś czasie do pracy na tej maszynie przyszedł Rysiek Jałowiec, który pracował aż do emerytury, przez kilkanaście lat. [Pracownicy drukarni] nie mieli zmienników, pracowało się na jedną zmianę, normalnie, tak, jak cała instytucja, tylko o godzinę krócej, bo wówczas był to zawód wykonywany w warunkach szkodliwych, bo farba drukarska, bo różne chemikalia, maszynę myło się naftą codziennie. Także tych oparów trochę było.

Pierwsza drukarnia była w malutkim pomieszczeniu, w którym dzisiaj jeszcze jakieś tam szczątki introligatorni są. Kiedyś była tam drukarnia i zecernia, stały dwie maszyny, typografia, zecernia i offset, wszystko w jednym malutkim pomieszczeniu.

Dopiero pod koniec lat 70. drukarnia się przeniosła do sali dużej, która wcześniej była salą wykorzystywaną na jakieś akcje artystyczne typu przedstawienie teatralne, czy spotkanie, czy występ jakiegoś solisty. Wcześniej miał tam swoją siedzibę nieżyjący

(2)

już Jurek Leszczyński.

Data i miejsce nagrania 2012-11-15, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicza

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja się opiekowałem grupą ze Lwowa, Jurek Dobosz się opiekował grupą chyba z Wilna, były jeszcze jakiś tam przyplątany chłopak z Danii z Kopenhagi, ktoś tam jeszcze, już

[Braliśmy udział w] „Wiośnie Teatralnej” i tłumy waliły do nas w [19]74, bo gdzieś w kwietniu chyba był Białystok, a „Wiosna” była zawsze w maju, na przełomie kwietnia

Szef był numerem 1, potem było chyba do 7, czyli musiało być ich tam siedmioro cenzorów. Pani Basia Koterwas miała znakomite pomysły wydawnicze [i] wymyśliła wydanie wierszy

Jak była taka potrzeba, to też sam składałem i czasami zdarzało mi się drukować na tej tak zwanej prasie dociskowej Victorii, gdzie się czcionkę dociskało do

Rękę jakąś tam miałem, ale nigdy wcześniej nie miałem styczności z drukami, z wymogami, bo drukarstwo tradycyjne, to zasady, których trzeba było się sztywno trzymać, nie

Jak się wydrukuje zaproszenie na formacie A4, trzeba je złożyć na pół, [gdy] to się ręcznie [robi to] po prostu papier marszczy, krzywo można złożyć, niewygodnie,

W [swoim] zakresie czynności miałem prowadzenie książki zamówień, robienie korekty druków i miałem na swojej głowie cenzurę, musiałem do cenzury chodzić, zanosić,

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale