• Nie Znaleziono Wyników

TOM 83 NR 7WRZESIEŃ 1982 PISMO PRZYRODNICZE

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TOM 83 NR 7WRZESIEŃ 1982 PISMO PRZYRODNICZE"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

TOM 83 NR 7 W R Z ESIEŃ 1982

■ w ■wwin jWL W H in w

(2)

Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealn ych pism em M inistra O św iaty n r IV/Oc-2734/47

W ydane z pomocą finansow ą P o lsk iej A k ad em ii Nauk

T R E S C Z E S Z Y T U 7 (2223)

S e g d a Stefania, A ku m u lacja rtęci w g l e b i e ... 113 R u d e k Zofia, Z d ziejó w prym ityw n ych k on i polskich . . . . . . . 116 S z a b u n i e w i c z B , Elektrochem iczny napęd bakteryjn ych w itek . . . 119 J a k u b o w s k i J. L., N a m arginesie książki o rafach k oralow ych . . . 122 S z c z e p k a M. Z., S o k ó ł S., F la go w iec olb rzym i — n a jw ięk szy g rzyb na

św iecie, jeg o biologia i w artość u ż y t k o w a ... 123 R o g er W olcott S p erry — laureat N a grod y N ob la 1981 z zakresu fiz jo lo g ii i m e­

d ycyn y (J. V e t u l a n i ) ... 123 P rze g lą d nauk neurobiologicznych

A k tu aln e kieru nki badań neurobiologicznych (J. G. V . ) ... 129

D robiazgi przyrodnicze

„S ztu czn y” ludzki horm on wzrostu (J. G. V . ) ... 130 K o fe in a niebezpieczna dla ciężarnych m atek? (P . K osib ow icz) . . . . 131 Ferom on śladow y robotnic rodzaju M y rm ica (B. Szabuniew icz) . . . . 131

R o z m a i t o ś c i ... 132 W szechśw iat przed 100 l a t y ...134

R ecen zje

W . S t r o j n y : Nasze drzew a (T. Tacik, K . Z a rzyck i) . ' ... 135 R. R a y n e r : P ilz e erkennen — leich t gem acht (M. Z. Szczepka) . . . 136

S p i s p l a n s z

I. M Ł O D A S R O K A . Fot. J. P łotk ow ia k II. J E R Z Y K A pus apus. Fot. W . B ogdanow icz

I I I . O P R Z Ę D G Ą S IE N IC M O T Y L I z rod zin y nam iotnikow atych (H yponom eutidae).

Fot. W . Bogdanow icz

IV . F L A G O W IE C O L B R Z Y M I M erip u lu s giganteus (Pers. ex Fr.) P. Karst.

Fot. S. Sokół

O k ł a d k a : A M A Z O N K A N IE B IE S K O C Z E L N A A m azona aestiva L. (B razylia), po le w e j i kakadu różow a K akatoe roseica pilla (V icillo t), Australia, po

praw ej. Fot. W . S trojn y

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

T 0 M 8 3 w r 7 F « ;t f ń 1 Q 8 ? Z E S Z Y T 7

( R O K 1 0 1 ) W R Z E S I E Ń 1 9 8 2 ( 2 2 2 3 )

S T E F A N IA S E G D A (K raków )

A K U M U L A C J A R T Ę C I W G L E B I E

Materiałem budulcowym gleby jest skała.

W zależności od rodzaju skały macierzystej stanowiącej podłoże gleby, pod wpływem dzia­

łania najrozmaitszych czynników glebotwór- czych powstają różne gleby. Zróżnicowana zwłaszcza jest ich górna, życiodajna war­

stwa — warstwa orna. Poszczególne gleby różniią się w sposób .istotny właściwościami oraz składem zawartych w mich minerałów, związków chemiczinych i pierwiastków. Stan ten nie jest jednak stabilny, gdyż skład gleby ulega ciągłym zmianom.

Spośród minerałów w największych ilościach występuje w glebach kwarc, krzemiany, glino- krzemiainy, minerały ilaste, a ze związków che­

micznych węglan wapnia oraz związki żelaza i glinu. Oprócz wymienionych minerałów i związków chemicznych gleby zawierają rów­

nież śladowe ilości różnych pierwiastków, a wśród nich metale ciężkie. Naturalne zawar­

tości tych metali „wzbogacane” są przez ilości dostarczane do gleby na skutek działania róż­

nych czynników. Do nich należą procesy natu­

ralne oraz czynniki antropogeniczne (ryc. 1).

Procesy naturalne to wietrzenie fizyczne, che­

miczne, biologiczne, wypłukiwanie, wywiewa­

nie i przenoszenie zwietrzelin skalnych na od­

ległe niejednokrotnie tereny. Wśród czynników antropogenicznych bardzo istotną rolę odgrywa działalność gospodarcza oraz działalność byto­

wa. Do najistotniejszych elementów działalno­

ści gospodarczej należy działalność wydobyw­

cza bogactw naturalnych, działalność przetwór­

cza — przemysłowa, motoryzacja, a produkty działalności bytowej to odpady i ścieki komu­

nalne, emisja pyłów i gazów z palenisk domo­

wych oraz elektrociepłowni i kotłowni.

Gleba spełnia doniosłą rolę i posiada bardzo istotny udział w krążeniu pierwiastków ślado­

wych w biocenozie ze względu na możliwość koncentracji tych mikroelementów w mineral- no-organicznym kompleksie sorpcyjnym. Sta­

nowi ona również istotne ogniwo w łańcuchu pokarmowym. Przez wiązanie się z komplek­

sem mineralno-organicznym następuje kumu­

lowanie się różnych pierwiastków o bardzo zło­

żonym i różnorakim działaniu na środowisko przyrodnicze, które przy zaistnieniu odpowied-

N aturalne procesy geochemiczne

Rzeźbo - Biosfero- Wody głębinowe -

Czynniki klim atyczne Wody powierzchniowe Osady denne

D z ia ła ln o ś ć antro p o g en icz na

Ryc. 1. C zynniki działające na glebę i wzbogacające ją w różne p ierw iastk i i zw iązk i chemiczne

E g * . 0 |,

(4)

114

nich dla siebie warunków są stopniowo uru­

chamiane przenikając częściowo do głębszych poziomów gleby, do wód powierzchniowych i głębinowych oraz do powietrza glebowego,

a następnie atmosferycznego.

Działanie poszczególnych pierwiastków śla­

dowych na środowisko przyrodnicze jest bar­

dzo zróżnicowane. Niektóre z nich nawet w minimalnych ilościach spełniają rolę pożytecz­

ną stymulując przebieg wielu procesów w gle­

bie, organizmach roślinnych czy zwierzęcych.

Obecność innych jest dla środowiska przyrod­

niczego obojętna lub nie stwierdzono jeszcze działania pożytecznego czy szkodliwego. Część jednak, do której należy 'również (rtęć, nie ty l­

ko że nie posiada korzystnego wpływu na przebieg procesów biologicznych i na środowi­

sko przyrodnicze, ale jak już zostało stwier­

dzone lub przypuszcza się, że taka możliwość istnieje, działa destrukcyjnie na poszczególne elementy przyrody.

Rtęć działa toksycznie na wiele różnych mi­

kroorganizmów glebowych — bakterie, grzy­

by i pierwotniaki, wpływające w sposób istot­

ny na kształtowanie się gleby i przebieg w niej procesów biologicznych. Pobierana z gleby przez rośliny włącza się do łańcucha pokarmo­

wego, gdzie w kolejnych ogniwach tego łańcu­

cha następuje zwielokrotnienie jej zawartości, przez co zwiększa się zagrożenie i szkodliwość dla środowiska przyrodniczego.

Rtęć posiada zdolność parowania już w nis­

kich temperaturach zarówno z formy metalicz­

nej jak i różnych związków chemicznych, a zwłaszcza metylowych. W związku z powyż­

szym ulatnia się do atmosfery z zawartości

„naturalnych” jak i tych, które przedostały się do gleby na skutek procesów naturalnych oraz czynników antropogenicznych. Tu ulega ona również przemieszczaniu się w głąb profilu gle-

Ryc. 2. R tęć w skalach w g różnych badaczy: 1. Z a ­ kres zaw artości H g, 2. średnia zawartość H g; a — W in ograd ow 1962, b — T a y lo r 1964, c — Fleischer 1970, d — Segda 1979, e — Turekian, W edepohl 1961, f — W in ogradow 1962, g — G reen 1959, h — Green 1959, i — Turekian, W edepohl 1961, j — W in ograd ow

1962, k — Kabata-Pendias, Pendias 1979

bowego oraz wiąże się z mineralno-organicz- nym kompleksem sorpcyjnym. Istotną rolę spe­

łnia w glebie substancja organiczna oraz mi­

nerały ilaste, które odznaczają się znaczną po­

jemnością sorpcyjną rtęci. Sorpcja ta nie jest jednak trwała, gdyż rtęć stosunkowo łatwo ulega wyługowaniu, jalk również zredukowana dzięki działalności niektórych bakterii do for­

m y metalicznej szybko wyparowuje z gleby (Kabata-Pendias, Pendias 1979).

W przyrodzie naturalna zawartość rtęci w y­

stępuje w dużym rozproszeniu. Według Flei- schera (1970) najpospolitsze skały zawierają przeciętnie od 0,005 do 1,0 ppm rtęci, a naj­

częściej zawartość ta kształtuje się na pozio­

mie 0,2 ppm. Taylor (1964) opierając się na wynikach analiz granitów i bazaltów przyjmu­

je dla litosfery średnio 0,08 ppm rtęci. Segda w badaniach przeprowadzonych w 1979 r. na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego stwier­

dziła rtęć w slkałkach wapiennych na pozio­

mie 0,018-0,48 ppm. Kabata-Pendias, Pendias (1979) przyjmują zawartość rtęci w skałach w granicach 0,0X-0,X ppm. Wśród nich naj­

wyższą akumulacją odznaczają się łupki wę­

glanowe i bitumiczne oraz zasadowe skały k ry ­ staliczne (ryc. 2).

Rtęć w glebach kształtuje się na bardzo zró­

żnicowanym poziomie, uzależnionym nie tylko od zawartości naturalnej, ale również od wiel­

kości „dopływu” do gleby, związanego z pro­

cesami naturalnymi oraz działalnością antropo­

geniczną: produkcyjną i bytową.

Według różnych badaczy poziom rtęci w gle­

bie mieści się w granicach 0,00X-XX,XXX ppm.

Najwyższe zawartości stwierdzone zostały przez Warrena i Delavault (1969) w Anglii oraz Faassena (1973) w glebach zalewanych wodami Renu w Holandii. Najniższe zawartości znalaz­

ła Segda (1979) w glebach na terenie Bieszcza­

dów (0,014-0,027 ppm), Anderson (1976) w Szwecji i Kosta i in. (1972) w Jugosławii (ryc.

3). Według badań Dąbrowskiego i in. (1977) średnia zawartość rtęci dla gleb w Polsce kształtuje się na poziomie 0,069 ppm (w e wszy­

stkich próbach w granicach 0,019-0,155 ppm), a najwyższe zawartości znaleziono w byłych województwach: opolskim, katowickim, kra­

kowskim, olsztyńskim i wrocławskim.

Warunki glebowe są istotnym regulatorem wielkości skażenia gleb rtęcią. Od pojemności mineralno-organicznego kompleksu sorpcyjne­

go oraz kwasowości gleb uzależniona jest w znacznym stopniu akumulacja rtęci w glebie.

W środowiskach zakwaszonych substancja or­

ganiczna powoduje unieruchamianie rtęci, na­

tomiast w glebach o odczynie zasadowym przy­

spiesza jej migrację (Mechonina 1969). Znacz­

niejsze zróżnicowanie akumulacji rtęci wystę­

puje w glebach piaszczystych jak w glebach ilastych, gdyż minerały ilaste odznaczają się dużą pojemnością sorpcyjną w stosunku do rtęci, natomiast w glebach lekkich sorpcja ta jest znacznie mniejsza i rtęć ulatnia się z nich znacznie łatwiej. Podobnie z gleb suchych rtęć ulatnia się znacznie szybciej jak z gleb mo­

krych (Kabata-Pendias, Pendias 1979).

(5)

115

I ’

x 2

Ryo. 3. R tęć w glebach w g ró ż ­ nych badaczy: 1. Zakres zaw artoś­

ci Hg, 2. średnia zawartość Hg;

a — Jonasson, B oyle 1972 (K a n a ­ da), b — Kosta i in. 1972 (Jugosła­

w ia), c — Loon 1973 (Kanada — Toronto), d — Loon 1973 (A n glia — Londyn), e — Shacklette i in. 1971 (U S A ), f — US Geol. Sur. 1970 (Z S R R ), g —■ Jonasson, B oyle 1972 (N o rw egia), h — Andersson 1976 (Szw ecja), i — Wianren, D elavault 1969 (A n glia), j — Faassen 1973 (H o ­ landia), k — Faassen 1973 (H olan­

dia), 1 — Faassen 1973 (Holandia)

— za Kabata-Pendias, Pendias 1979;

m — D ąbrow ski i in. 1977 (P o l­

ska), n — Segda 1979 (Polska — Bieszczady), o — Segda (Polska —

O jcow ski P a rk N arodow y)

Na przebieg procesów chemicznych w gle­

bach wpływają drobnoustroje glebowe, które przyczyniają się do transformacji rtęci i jej związków w glebie oraz w końcowym efekcie na jej odparowanie.

Sposób użytkowania gleb ma znaczny wpływ na zdolność zatrzymywania pierwiastków śla­

dowych. Gleby terenów leśnych odznaczają się większym stopniem nagromadzania mikroele­

mentów (Kabata-Pendias 1978). Potwierdzają to badania Segdy przeprowadzone w 1978 r.

na obszarze Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie w glebach rolniczo niewykorzystanych znaleziona została wyższa zawartość rtęci (0,060— 0,065 ppm) niż w niektórych war­

stwach ornych gleb na obrzeżu Parku (w Su- łoszowej i Sąspowie — od 0,045 do 0,056 ppm).

Hg ppm 10r

10

103'

10:

10

10J -

10-3

X 2

Ryc. 4. Rtęć w stosowanych w roln ictw ie niektórych rodzajach n aw ozów (za Kabata-Pendias, Pendias 1979) i środkach ochrony roślin (Zalecenia ochrony roślin IO R na rok 1975): 1. Zakres zaw artości Hg, 2. średnia zawartość H g; a — ścieki komunalne (w suchej za­

wartości), b — naw ozy fosforow e, c — w apienie, d — obornik (w suchej masie), e — zapraw a nasienna U,

f — zaprawa nasienna R, g — Ceresan

Istotny wpływ na większą zawartość rtęci w glebach terenów leśnych ma zapewne więk­

sza zawartość w nich substancji organicznej wpływającej na pojemność sorpcyjną gleb oraz wyższy stopień zakwaszenia powodujący unie­

ruchamianie rtęci.

Na poziom rtęci w glebach rolniczo użytko­

wanych, a zwłaszcza glebach uprawnych znacz­

ne oddziaływanie posiadają stosowane w rol­

nictwie środki produkcji — ścieki komunalne, środki ochrony roślin, nawozy mineralne i na­

wozy organiczne. Zwłaszcza duże stężenie rtęci zawierają środki ochrony roślin — rtęciowe za­

prawy nasienne wykorzystywane do walki z chorobami grzybowymi roślin uprawnych, zwłaszcza zaś zbóż uprawianych w Polsce na dużym areale ziemi (ryc. 4).

Znaczne stężenie rtęci posiadają również w y­

korzystywane jako nawóz ścieki komunalne, pochodzące zwłaszcza z dużych aglomeracji miejskich. Zakres zawartości rtęci w suchej pozostałości ścieków komunalnych mieści się w bardzo szerokich granicach od 0,1 do 55 ppm (ryc. 4). Baker, Chesnin (1975) uważają, że do­

puszczalne stężenie rtęci w ściekach komunal­

nych stosowanych do użyźniania gleb może wynosić 10 ppm w suchej pozostałości. Wydaje się jednak, że poziom ten jest znaczny i może już stwarzać zagrożenie dla środowiska przy­

rodniczego.

Zawartość rtęci zarówno w nawozach mine­

ralnych, jak i organicznych kształtuje się na Zbliżonym niskim poziomie, nie stwarzając prawdopodobnie niebezpieczeństwa dla przy­

rody.

Trzeba zaznaczyć, że nie ma 'opracowa­

nych norm dopuszczalnego stężenia zawartości rtęci w glebach oraz że dotychczasowe badania nie określiły, jakie rozmiary skażenia tego śro­

dowiska przyrodniczego są dopuszczalne i nie posiadają szkodliwego działania na organizmy żywe.

Jak wynika z analizy przyczyn mających wpływ na wzrost poziomu zawartości rtęci w glebie do najistotniejszych należą: przemysł wydobywczy, przemysł przetwórczy z odpada-

(6)

116

mi poprodukcyjnymi, działalność bytowa zwią- związana ze stosowaniem środków ochrony ró­

żana zwłaszcza z dużymi aglomeracjami m iej- ślin i nawożenia ściekami 'komunalnymi oraz sfcimii, działalność produkcyjna w rolnictwie motoryzacja.

Z O F IA R U D E K (K ra k ó w )

Z D Z I E J Ó W P R Y M I T Y W N Y C H K O N I P O L S K I C H

Jesteśmy jed n ym z w ielu narodów, w których koń dom ow y jest zw ierzęciem zw iązan ym z ludźm i od początków d ziejó w państwa. P o drugiej w o jn ie św ia ­ to w ej na skutek ro zw o ju m echanizacji spadło nieco znaczenie konia ja k o zw ierzęcia użytkow ego, niem niej jednak istnieją dziedziny, w których nadal chętnie w id zim y te zw ierzęta, na przykład w sporcie czy tu­

rystyce.

E w olu cji rodzaju Equus oraz pochodzeniu koni do­

m ow ych pośw ięcono w ie le rozp raw i dzieł. Jest to dziedzina, którą szczegółow o zajm u ją się różne pod­

staw ow e gałęzie nauk biologicznych, ja k paleon tolo­

gia, anatomia, zoologia. W potocznych dyskusjach na tem at kon i podkreśla się na ogół w yb itn e cechy p o­

p u lacji bardziej znanych czy też m ających ciek a w ­ sze rodow ody. O gółem doliczyć się m ożna obecnie na św iecie ponad 250 populacji koni hodow anych dla celów gospodarczych, sportow ych czy też czysto am a­

torskich. Liczba ta m oże dość szybko zm ieniać się, gd yż w ra z ze zróżnicow aniem potrzeb człow ieka, ze zm ianam i ekonom icznym i i społecznym i, p ow staje k o­

nieczność tw orzen ia now ych populacji, nieraz z p ołą ­ czenia różnych typ ó w koni odpow iadających określo­

n ym warunkom . P rzyk ła d em tego m ogą być w o js k o ­ w e konie w ierzch ow e, czy też ciężkie konie rycerskie.

Zainteresow ani m ogą znaleźć w specjalistycznych podręcznikach opisy wszystkich populacji koni; chcę tu zw rócić uw agę na dw ie z nich, m oże nie n a jcie­

kaw sze ze w zględu na cechy zew nętrzne, a le zw iązane od dawna w łaśnie z w arunkam i klim atyczno-topogra- ficzn ym i naszego kraju. Jedną z nich jest konik p ol­

ski, drugą koń huculski. Są to populacje kon i okreś­

lane ja k o konie p rym ityw n e, ale spod p ojęcia tego należy w y łą czyć różne skarlałe mieszańce i destrukty, które oprócz m ałego wzrostu nie m ają nic w spólnego z konikiem polskim czy też koniem huculskim. P r y ­ m ityw n e konie określane są ró w n ież m ianem m ierzy- na lub m ierzyńca z powodu ich m ałego wzrostu. N a ­ zw a ta pochodzi od m ongolskiego słowa „m ó rin ” —

„koń” . Ponadto istnieje jeszcze populacja konia po­

górskiego, k tó ry stanow i ogniw o pośrednie pom iędzy dwom a poprzednio w ym ienionym i.

Zanim p rzejd ę do opisu i bliższych danych d oty­

czących konika polskiego i konia huculskiego, parę zdań na tem at obecnych poglądów dotyczących bez­

pośrednich p rzodków koni, żyjących w stanie dzikim.

Jedynym z nich, ży ją cy m do dziś, jest Eąuus P rz e - walskii, P o lj., od k ryty w 1879 roku przez P rz e w a l - skiego w Dżungarii. W edłu g danych ogłoszonych przez Ogród Z oologiczn y w Pradze, k tóry posiada n a jw ię k ­ szą ilość koni Przew alsk iego, obecniie ży je ich w n ie­

w o li na całym św iecie około 170 szt. Są to ostatnie

„d zik ie” konie na ku li ziem skiej.

Za drugiego konia, k tó ry ży ł w stanie dzikim,

uchodzi Eąuus caballus g m elin i Ant., znany pod na­

zw ą tarpana stepowego. Ż y ł on na stepach południo­

w e j R o s ji aż po okolice M orza A ralsk iego i p raw do­

podobnie dalej na wschód, aż w głąb A zji.

W reszcie trzecią i ostatnią odmianą konia żyjącego w stanie dzikim, która miała w y w rze ć w p ły w na współczesne populacje kooi, jest Eąuus caballus Ant., którym to term inem określa się wspólnie szereg zna­

lezisk kopalnych opisanych daw niej pod różnym i na­

zw am i. W edłu g w ielu badaczy w yw o d zić się m ają od niego różne populacje koni tzw . ciężkich.

P rzy jm u ją c istnienie om ówionych dzikich przod­

k ó w koni n ależy jednocześnie zdać sobie sprawę, że w szystkie współczesne populacje i odm iany koni m o­

gą być ty lk o pochodzenia mieszanego. N iem niej je d ­ nak w edłu g badaczy i znaw ców prym ityw n ych koni polskich n ajw ięk szy w p ły w na uform ow anie się tych popu lacji m iał tarpan, Eąuus caballus gm elin i Ant.

P ierw o tn ie, w odległych epokach, konie żyjące dziko w zachodniej Europie trzym a ły się rów n in i stepów, lecz w m iarę ja k zaczęto je coraz bardziej tępić, zm u­

szone b y ły opuszczać te (tereny i przenosić się do bezpieczniejszych okolic lesistych położonych bardziej na wschód. W ten sposób kształtow ała się leśna od­

miana koni, różniąca się nieco od czystej odmiany stepow ej, konie te staw ały się stopniowo rzadką i ce­

nioną zw ierzyn ą. Szereg znanych i możnych osób ów czesnego świata opiekow ało się tym i końmi, m ię­

d zy in n ym i książę pruski A lb rech t Hohenzollern, ostat­

ni w ie lk i m istrz krzyżacki. W zbiorze praw litewskich, u stanow ionym w 1529 roku, zn ajdu jem y niezbite do­

w o d y o istnieniu i ochronie koni w lasach litewskich.

W starych książkach i dokumentach konie Polski i L itw y n azyw an o Eąui silvestres i tym podkreślano leśne ich bytow anie. K on ie te p rzetrw a ły w stanie dzikim w okolicach Puszczy Białow ieskiej m niej w ię ­ cej do 1780 roku, k ied y to ostatecznie je w yłow ion o i odstawiono do zw ierzyń ca hrabiów Zam oyskich w m iejscow ości Z w ierzyn iec koło B iłgoraja w w oj.

Lubelskim . Z w ierzyn iec hrabiów Zam oyskich znajdo­

w a ł się tuż obok lesistego, biednego i zacofanego pod w zględ em kulturalnym terenu otaczającego miasteczko B iłgora j. M iejscow a ludność utrzym yw ała najtańsze, m ałe p rym ityw n e koniki przypom inające sw ym w y ­ glądem daw ne konie żyjące w stanie dzikim. P o n ie­

w a ż w tych okolicach w 1806 roku rozdano chłopom konie ze zw ierzyńca, n ależy sądzić, że na tym w łaś­

nie terenie przechow ał się typ p rym ityw n ego konika, w yw od zą cego się od dawnych leśnych koni środkowej Europy.

C ałkiem niezależnie od koni z terenów lesistych Prus, P olsk i i L itw y , zachow ały się na stepach czar­

nom orskich w południow ej R osji konie zw ane tam tarpanam i Eąuus caballus g m elin i Ant. Do p ołow y

(7)

117

Ryc. 1. K on ik polski z Popielna w zaprzęgu

X I X wieku konie te b yły dość liczne, lecz później, w m iarę zasiedlania stepów i ich zaorywania, tępiono je usilnie, gd yż czyniły szkody na polach. W 1884 ro ­ ku odłowiono i oddano do Ogrodu Zoologicznego w M oskw ie tarpana pod nazwą cnersońskiego. P rzeżył on zaledw ie kilka lat i padł około 1887 roku. N ato­

miast dziko żyjące tarpany na stepach południowej R osji zostały doszczętnie w ytępione. Ostatnią, już zu­

pełnie samotną klacz, zastrzelono w w yniku dłuższego na nią polow ania w 1879 roku w okolicach A gajm u w chersońskiej guberni na pograniczu z K rym em .

Do roku 1927 nie zajm ow ano się badaniami czy leśne konie Prus, P olsk i i L it w y b yły identyczne z południow orosyjskim i stepow ym i tarpanami, czy też stanow iły osobną odmianę. W roku 1927 prof. T a ­ deusz V etulani ustalił na podstawie pom iarów wielu czaszek kopalnych, jak też współczesnych koników 0 w ybitnych cechach tarpanowatych z okolic B iłgo­

raja (oraz szeregu innych obserwacji), że istniała swoista odmiana żyjącego w stanie dzikim konia leś­

nego, którego nazw ał ,,tarpanem leśnym ” i ustalił dla niiego nom enklaturę zoologiczną Equus c. gm elin i Ant.

1912, subspecies silvatica V etu lan i 1927. W 1936 roku skorygow ał tę nom enklaturę na Eąuus c. g m elin i Ant., form a silvatica Vet. P o opublikowaniu prac przez pro­

fesora Vetulaniego p o ja w iły się w literaturze europej­

skiej publikacje zarów no popierające tezę o istnieniu tarpana leśnego, jak i zb ijające to twierdzenie. Ostat­

nio raczej zw ycięża pogląd profesora Vetulaniego.

W krótce po odzyskaniu p rzez Polskę suwerenności państw ow ej po pierw szej w o jn ie św iatow ej, zaczęto tw orzyć specjalne ośrodki h od ow li tarpanowatych k o­

ni, zwanych już konikam i polskim i, np. w Janowie Podlaskim , w Liceum K rzem ien ieckim na W ołyniu, w okręgu w ileńsko-now ogrodzkim .

Z ajm u jąc się nadal kwestią tarpanów prof. Vetu- lani doszedł do wniosku, że n iek tóre koniki chłopskie w okolicach B iłgoraja są tak podobne z w yglądu 1 cech ustrojow ych do dawnych tarpanów, że gdyby chowało się je na swobodzie w lesistych okolicach i selekcjonowało, to można b y jeszcze zregenerować w ytępion ego przez człow ieka „tarpana leśnego” . Z ini­

c ja ty w y p ro f. Vetu lan iego zebrano fundusze na za­

kupienie partii n ajbardziej typow ych tarpanowatych koni z okolic B iłgoraja i wpuszczenie ich do zagro­

dzonego obwodu leśnego w Pu szczy Białow ieskiej.

W edług danych sprzed roku 1933, p rzy u w zględn ie­

niu ówczesnego stanu terytorialn ego naszego państwa,

Ryc. 2. Huouł na koniu huculskim. W g Ossendow- skiego 1936

konik polski w ystępow ał jak o przew ażająca część pogłow ia w w o jew ó d ztw ie stanisławowskim, tarn o­

polskim, lw ow skim , a ponadto w północnych p o w ia ­ tach W ileńszczyzny i na Suwalszczyźnie.

Podczas drugiej w o jn y św iatow ej część koników białowieskich zabrano do ogrodów zoologicznych w Niemczech, część zginęła, tak że z początkiem 1945 było ich tylk o 15 sztuk łącznie z młodzieżą. W krótce, za zgodą w ładz okupacyjnych, pow stały nowe fa rm y koników. N ajw iększą, bo liczącą 60 klaczy, uruchomio­

no w Derażnem na W ołyniu, następną, złożoną z 40 klaczy w w oj. tarnopolskim, poza tym pow stały małe farm y pod Lublinem , R adom iem i w Puławach.

P o w yzw oleniu kraju spod okupacji h itlerow skiej ocalałe ogiery i klacze typu tarpanowatych koników polskich zaczęto grom adzić w kilku gospodarstwach rolnych i zakładach doświadczalnych, a z czasem zgru­

powano je w P ań stw ow ej Stadninie K o n i w P op ieln ie w w oj. olsztyńskim. Jesienią w 1945 roku w zn ow ił też swe badania w Puszczy B iałow ieskiej prof. Vetulani.

Jednak po je g o śmierci w 1952 roku zaniedbano pro­

wadzenia dalszych doświadczeń, a koniki przekazano ówczesnemu Z akładow i H od ow li Doświadczalnej Z w ie ­ rząt (obecnie Instytut G enetyki i H o d o w li Z w ierząt P A N ). Doświadczenie nad regeneracją „tarpana leś­

nego” wznow iono, p rzy czym warunki do tego rodzaju eksperymentu okazały się doskonałe. Obecnie w P o ­ pielnie są już rodziny koni żyjących w stanie dzikim przez 6 pokoleń. In geren cja ludzka w życie chow a­

nych na swobodzie kon ików sprowadza się ty lk o do okresowego dokarm iania .ich w zim ie oraz do usu­

wania z lasu sztuk m niej typow ych. Poza Zakładem D oświadczalnym w P op ieln ie prow adzona jest ho­

dow la terenow a w pow iecie grójeckim i w pow iecie

(8)

118

a b c a fc> c a b c a & c

£ « **

S i l

III l i i

a b z

m m

r

Y

t l i I I I i i * • I I i i i 1*1

I i # I I * f t * t f § * «• •* (R

:»* * * • # •** » mm * »% ą*9

Ryc. 3. K a rio ty p złożony z chrom osom ów trzech ras koni: a) koń arabski, b) konik polski, c) koń huculski

buskim. D ział h od ow li konika polskiego utworzono także w stadninie koni Racot w pow. Kościan.

K o n ik i polskie sprzedawane są także na eksport do k ra jó w zachodniej Europy. W m iarę in ten syfikacji rolnictw a, gd y ciężkie prace w yk on u ją m aszyny, małe i tanie w utrzym aniu kon iki stają się coraz p ożytecz­

n iejszym inw entarzem pom ocniczym i popyt na nie wzrasta. Spośród zalet koników n ależy w ym ien ić ich dużą siłę i w ytrzym ałość, doskonałe zdrow ie, odpor­

ność na surowe w aru nki w ych ow u i użytkow ania, m ałą w ybredność co do paszy i dobre je j w y k o r z y ­ stanie, w reszcie łagodny charakter i temperament.

K on ie huculskie stanowią ustaloną populację koni górskich, znanych ju ż w początkach X V I I w. Istn ieje hipoteza, że konie huculskie pochodzą od stepowych koni azjatyckich ( Eąuus caballus gm e lin i Ant.), które p rzy w ęd ro w a ły na teren wschodnich K arp a t w raz z Tataram i. Praw dopodobn ie później nastąpiło w p ro ­ w adzenie d o tej popu lacji k rw i koni noryckich i orien ­ talnych. K on ie huculskie dzięki surowemu p ółd zik ie­

mu w y ch o w o w i cieszą się żelaznym zd row iem i zahar­

towaniem , odznaczają się one zawsze bardzo dobrą kondycją. Pod w zględ em inteligencji, cechy tak w a ż­

nej w trudnych górskich warunkach, nie ustępują one koniom arabskim. N a p rzykład w czasie zadym ki śnieżnej w górach kładą się przeczekując złe w aru n ­ ki; drew nianą kładkę na potoku próbują uderzając kopytem , czy nie jest spróchniała.

K oń huculski b ył w p ierw szym rzędzie doskona­

łym koniem jucznym , u żyw an ym do transportu to ­ w a ró w i ludzi. W warunkach lepszych dróg Huculi zaprzęgali go rów n ież do m ałych w ózków . Poza tym jak o zw ierzę pociągow e, służył najczęściej p rzy z w ó ­ zce drzew a z gór. P o w yższy sposób u żytkow ania w y ­

rob ił w koniach huculskich nadzw yczajną siłę i w y ­ trwałość. D opiero jednak pierw sza w ojn a św iatowa nauczyła cenić n ależycie nasze w ytrzym a łe i n ie w y ­ bredne konie prym itywnie u m iejące bytow ać w n a j­

gorszych warunkach. O zasługach koni huculskich i k on ików polskich w czasie pierw szej w o jn y św iato­

w e j św iadczy w y p o w ied ź prof. V etu laoiego um iesz­

czona w „P rze g lą d zie H odow lan ym ” 1938 roku ...„sły­

szałem rów nież, że w austriackim m inisterstwie w o j­

ny powstała podczas poprzedniej w o jn y św iatow ej myśl, która jed yn ie z powodu ówczesnej przegranej i irozpadnięcia się m onarchii austriacko-w ęgierskiej nie doczekała się zrealizow ania, a m ianowicie, myśl postaw ienia k on ik ow i polskiem u pom nika w W ie d ­

niu, po zakończonej zw ycięsko w o jn ie ” . ...

K oń huculski, w edług danych przedw ojennych, tw o ­ rz y ł p ogłow ie końskie w kilku pow iatach przed w o­

jen n ego w o je w ó d ztw a stanisławowskiego. Spotkał się rów n ież z zainteresow aniem prof. Vetulaniego, który p ierw sze okazy konia huculskiego oddał w roku 1927 do Ogrodu Zoologiczn ego w Poznaniu. Obecnie hucuły hodow ane są w Polsce, ZSR R , Rum unii i Czechosło­

w acji. G łów ne ich ro d y w e wszystkich tych państ­

w ach w yw od zą się od o g ie ró w Górala i H robrego, pochodzących jeszcze z austro-w ęgierskiej stadniny Łu czyny, oddziału słynnej stadniny R adow ce; poło­

żonej na Bukowinie. W Polsce elitarne konie hucul­

skie zostały zgrupow ane w 1958 roku w stadninie S ia ry w w o j. rzeszowskim , gd zie utrzym yw anych jest około 30 klaczy stadnych.

P ry m ity w n e konie obu om ówionych populacji nie stanow ią fo rm korni atrakcyjn ych pod w zględem cech zew n ętrzn ych (ryc. 1 i 2). N iski w zrost (do 139 cm w kłębie) i p ew ne „w a d y piękności” sprawiają, że w gospodarstwach z powodu m ałego wzrostu i cech, 0 których w spom niałam w y że j, b y łyb y doskonałym uzupełnieniem gospodarstw rolnych, ogrodniczych, zw łaszcza w terenie górskim . Z e w zględu na duże w y siłk i w kierunku regen eracji tarpana z populacji k on ik ów polskich, w yk on u je się szereg pom iarów 1 badań. Ostatnio w ykonałam badania kariotypu k o ­ nika polskiego i konia huculskiego w porównaniu z kariotypem konia arabskiego. Badania te p rzepro­

w ad ziłam w Zakładzie Z o o lo gii System atycznej i D o­

św iadczalnej P A N w K rak ow ie. M im o zastosowania nowoczesnych metod barw ienia chrom osom ów um oż­

liw ia ją cych u chw ycenie drobnych zm ian w karioty- pie, n ie stw ierdziłam żadnych różnic pom iędzy ty m i trzem a form a m i (ryc. 3). Pom im o zatem szczególne­

g o pochodzenia konika .polskiego i konia huculskiego, dużych odrębności w budowie i w yglą d zie zew n ętrz­

n ym oraz zab iegów regen eracyjn ych konie te pozo­

stają nadal populacjam i w obrębie gatunku Eąuus caballus, podobnie ja k 250 pozostałych znanych p o­

p u lacji koni.

(9)

i i 9

B O Ż Y D A R S Z A B U N IE W IC Z (Gdańsk)

ELEKTROCHEMICZNY NAPĘD BAKTERYJNYCH WITEK

Organam i ruchu bakterii są w itk i (flagella). Spo­

sób ich napędzania pozostaje w ciąż niejasny. W itka jest mechanicznie napędzana w „ciałku podstawnym ” , którego natura nie jest jeszcze dostatecznie rozpo­

znana. K oniec proksym alny w itk i bakterii, .nazywa­

ny „pałeczką” (rod ), znajduje się w styczności z tarcz- kow atym tworem . Całość pałeczki i tarczki tkw i w mało jeszcze znanym systemie pierścieni u tw orzo­

nych przez elem enty ściany i pow ierzchniow ą błonę kom órki (ryc. 1). Jeszcze niedaw no H. C. B erg (por.

W szechświat 1976(6), 143) p rzyją ł, że tarczka jest ułożona m im ośrodkowo w obszerniejszym łożysku.

Tarczkę z pierścieniem m iał łączyć system kurczliwych włókien. Sukcesywne skurcze w łók ien tego okrężnego mięśnia m iałyby nadawać elastycznej w itce ruch, da­

ją c y się porównać do ruchu prop ellerow ego wiosła.

Struktury pierścieni c*ve „Poleczka "

w itki

Ryc. 1. Schemat funkcjowialnych elem entów proksy- m alnego końoa (ciałka podstawnego) w itk i bakterii w zorow an y na pojęciach rozw in iętych przez H. C.

B erga (1975)

Bardziej współczesne spostrzeżenia doprow adziły do ustalenia się przekonania, że nie ma ruchu mimośrod- kowego, że w itk a jest form a cją sztywną, m ającą p o­

stać śruby czy korkociąga. P rzy jm u je się obecnie, że pałeczka b akteryjn ej w itk i obraca się w łożysku utw orzonym przez pierścienie pow ierzchniow ych struktur kom órki. U w ielu bakterii kierunek rotacji ulega odwracaniu. H ydrodynam iczna śruba w itk i może

bakterię albo pociągać, albo popychać.

A b y rotacja mogła zachodzić, w itka musi być fo r ­ m acją oddzieloną od ściennego łożyska. W pewnym sensie z takim u jęciem zgodne są niektóre fakty.

W itk i b ak terii są tw o ra m i zbudowanym i z p ra w id ło ­ w o uporządkowanych elem entów , m ianow icie z czą­

steczek białka zw anego flagellin ą. Białko to jest syn­

tetyzow ane w bakterii i znajdu je się w jej cytoplaz­

mie. W iadom o, że w razie zniszczenia w itka zostaje zrekonstruowana w ciągu minut. Różne dane św iad­

czą, że w itka przypom ina swą budową inne w yrostki ściany bakterii, m ianow icie fim b rie i płciow e pilusy, W szystkie te tw o ry są m ikrotubulam i, których ściany są zbudowane z regu larnie upakowanych cząsteczek białka. Dla sytemu ich upakowania znamienna jest izom eria śrubowa (R. O. Erickson, Science 181, 1973, 705).

M echanizm y napędzające tego rodzaju form ację były dotąd trudne do zrozumienia, szczególnie dla biologów, którzy dobrze znają ruch pow odow any skracaniem się mięśni, czy kurczliw ych włókien.

W przypadku rotora w itk i doczepienie kurczliwych włókien staje się problem atyczne. P ew n e supozycje tłumaczące mechanizm rotacji dają się wysnuć z da­

nych elektrochem icznych. M yśl o istnieniu związku pom iędzy różnym i aktywnościam i kom órki a gradien ­ tem jon ow ym na poprzek je j błony pow ierzchniow ej jest przypisyw ana P. M itch ellow i, k tóry około 20 lat tem u) w różnych publikacjach, uzasadnił swą hipote­

zę chemiosmotyczną. W streszczeniu hipotezy oprzem y się na danych m onografii R. D. Sim oniego i P . W.

Postm a’y (A n n . Rev. Biochem . 44, 1975, 523).

W edług tego ujęcia, w cytoplazm ie kom órki bak­

teryjn ej zachodzą egzoergiczne przem ian y m etabolicz­

ne, jak na przykład oddychanie czy hydroliza A T P . Procesy te zasilają „elektrogeniczny transport proto­

nów ” albo inaczej „pom py protonow e” . E fektem tej aktywności jest w ydalanie protonów z w nętrza ko­

m órki do otoczenia (ryc. 2). W rezultacie, na poprzek błony pow staje potencjał, określany jak o „stan w y ­ sokoenergetyczny” (high energy state), albo ja k o „siła protonom otoryczna” (proton m otive force). Energia tego stanu może zasilać różne kom órkow e procesy, jak na przykład transport substancji pokarm owych do cytoplazm y, albo syntezę A T P .

Hipoteza M itchella stała się bodźcem dla różnych badań i uzyskała silne potw ierdzenie m. in. ze strony doświadczeń N. A. G lagoleva i V. P. Skulacheva (N a ­ turę 272, 1978, 280) z Zakładu B ioenergetyki w M o ­ skwie na Rhod ospirillum rubrum , oraz ze strony po­

m iarów dokonanych przez M. D. Mansona i w spół­

pracow ników (1980) na streptokokach. Badacze ci u zy­

skali silne, ale pośrednie argum enty za tym, że trans- m em branowa siła protonom otoryczna jest zużywana w napędzie w itek. Pom in iem y ich argumenty, a na­

tomiast przytoczym y dane uzyskane przez J. I. Shioi w raz z zespołem badaczy japońskich z Instytutu B io­

logii M olekularnej w N agoya (J. B a cteriology 144, 1980, 891), którzy w doświadczeniach na B acillus sub- tilis w yk azali bezpośrednią zależność prędkości ruchu bakterii od siły protonom otorycznej (Zip). Zrozum ienie ich badań w ym aga przedstawienia składowych ele­

m entów tej siły, które dają się odczytać z obecnie powszechnie stosowanego równania:

A p = A T — 2,3(RT/F) ZlpH

P ierw szy w y ra z praw ej strony równania, A T , jest sym bolem różn icy potencjału elektrycznego na po­

przek błony komórki. W n ętrze bakterii ma (u B. sub-

Ryc. 2. Schemat procesów kom órki bakterii p rzy czy ­ niających się do ruchu protonów (jon ów w o d oro­

wych). „P o m p y protonow e” pom pują te jon y z cy­

toplazm y do otoczenia. Proces ten jest rów now ażony przenikaniem jon ów do w nętrza: przenikanie d y fu ­ zyjn e oraz przepędzanie dodatnio naładowanych p ro­

tonów do elektroujem nego w nętrza kom órki

(10)

1 2 0

tilis ) w zw yk łych warunkach potencjał rów n y około

— 140 m V w odniesieniu do środowiska otaczającego.

W y ra z A T reprezen tu je w ięc siłę elektrom otoryczną przepędzającą jo n y H + w kierunku ujem nego elek ­ trycznie wnętrza. Sym bole R, T i F pow yższego w zo ­ ru oznaczają k olejn o stałą gazow ą, tem peraturą bez­

w zględ n ą i stałą Faradaya, od których zależy po-

Ryc. 3. D iagram oparty na w ynikach: J. I. Shioi i wsp. p rzedstaw iający zachowanie się w ielk ości A T , A p H i Ap w m iliw oltach oraz p H cytoplazm y bakterii B. subtilis um ieszczonej w środowiskach o różnym pH (p H ex). Sposób przedstaw ienia zapożyczony od A . A . G u ffan tiego i wsp. p H jn p ra w ie n ie zm ienia się. A T oraz A p H zm ieniają się w kierunkach p rze­

ciwnych. C a łk o w ity potencjał Ap zm ienia się n ie­

znacznie

ziom pH. Z kolei, od różnicy pH (zlpH) zależy d y ­ fu zja jon ów H + przez błonę. W zw yk łych warunkach cytoplazm a bakterii jest środow iskiem nieco a lk alicz­

nym , posiada w ięc stężenie jo n ó w H + niższe niż oto­

czenie. O dpow iednio do tego jo n y te dyfu ndu ją z oto­

czenia do kom órki. Jeśli, jak to często byw a, w ielkość A pH jest mała, d yfu zja jest słaba i siła elek trom o­

toryczna ( A P ) jest głów n ym czynnikiem p rzepędzają­

cym p roton y przez błonę.

Shioi i wsp., w ykorzystu jąc m ożliw ości w spółczes­

nych technik oceny różn icy poten cjałów elek trycz­

nych (AU1) i różn icy pH (ZlpH), m ierzy li obie te w ie l­

kości u B. subtilis zawieszonych w doświadczalnych środowiskach o różnych poziom ach p H (p H ex). Stąd obliczali oni Ap. Okazało się, że bakterie te łatw o adaptują się do różnych pH ex. Ich w ew n ętrzn e pH (p H in), w różnych pH cx (od 5 do 8) utrzym u je się stale na poziom ie bliskim 7,5 (ryc. 3). N atom iast skła­

dow e A T i A p H zm ieniają się w ydatnie. P r z y p H ex 4,5 (w środowisku kw aśnym ) A T m ierzy około zera.

Różnica ta rośnie w raz z p H ex po około 50 m V na każdą jednostkę pH, uzyskując poziom — 140 m V p rzy p H ex 7,5. Różnica stężeń jo n ó w w od orow ych ( — A p H na ryc. 3) m a leje ze w zrostem pH eX) uzysku­

ją c w artość bliską zera p rzy p H ex około 7,5. Różnica A T oraz ApH, a w ięc Ap, zm ienia się stosunkowo mało, w ykazu jąc m aksimum (— 160 m V ) p rzy p H ex około 6.

Istn ieje szereg doświadczalnych sposobów zm ienia­

nia poziom u Ap. Shioi i wsp. obrali od dawna w y ­ p róbow any sposób oparty na działaniu antybiotyku w alinom ycyny, która w obecności jo n ó w K + obniża ujem ny potencjał w n ętrza kom órek. Już w stężeniach KC1 1 m M A T spada do — 130 mV. W stężeniach

KC1 450 m M potencjał staje się rów n y zeru. T ym sposobem można, w sztucznych środowiskach, d ow ol­

n ie ustalić poziom A T , a co za tym idzie rów nież Ap. M etabolizm bakterii zmienia się wówczas znacz­

nie, ale zm iany te są odwracalne bez szkody dla kom órek.

B akterie zawieszone w doświadczalnym środowisku (w buforze fosforan ow ym sodow ym lub potasowym, p rzy odpowiednich p H ex) były badane na prędkość pływ ania, którą m ierzono fotograficzn ie. Prędkość ta stanowiła m iarę prędkości ruchu obrotow ego w itek.

Obok tego, w innych doświadczeniach, bakterie u nie­

rucham iano dodatkiem m ałych ilości surow icy prze- c iw w ic io w e j (an tyfla gellin ow ej). T a k unieruchomione bakterie w y k a zy w a ły ruch obrotow y w miejscu. M iarą siły ruchu w itek była prędkość ro ta cji bakteryjnej kom órki.

Oba sposoby dały podobne w yn iki. Ryc. 4 p rzed ­ staw ia zależność prędkości pływ an ia bakterii od trans- m em branow ego potencjału protonom otorycznego. P rz y

30 ■

Oj

\V]

0 -

-20

Ryc. 4. Zależność prędkości pływ an ia bakterii B. sub­

tilis od transm em branow ego potencjału protonow ego (Ap) w edłu g danych J. I. Shioi i wsp.

Ap rów n ym około — 30 m V większość bakterii była nieruchoma. N ieliczn e w y k a zy w a ły słabe ruchy obro­

to w e w miejscu. W raz ze w zrostem Ap bakterie u zy­

sk iw a ły ruchomość. Prędkość ich pływ ania rosła w przybliżeniu proporcjonalnie do zm iany Ap. P rz y Ap około — 100 m V prędkość uzyskiw ała maksimum.

D alszy w zrost siły protonom otorycznej nie powiększał prędkości pływ ania. A u to rzy dokonali jeszcze pom ia­

ró w w warunkach, w których poruszała się tylk o część w itek . D oszli oni do przekonania, że wartość A p w p ły w a n ie ty le na całość pęczka, ile na p o je ­ dyncze w itki.

R ezu lta ty w cześniejszych badań i streszczone po­

w y ż e j dop row ad ziły do poglądu, że czynnikiem do­

starczającym en ergii dla rotacji w itek bakterii jest transm em branow y potencjał protonów. W niosek ten natychm iast stw orzył pytanie, w ja k i sposób mogą poruszać się bakterie alkalofilne, w ym agające środo­

w iska silnie alkalicznego o pH ex 9 do 11. Ujem na składowa w przytoczonym w y żej w zorze jest wówczas znaczna. N a jp ie rw zbadano to jednak nie na ruchu w itek , lecz na procesach metabolicznych. M iędzy in ­ n ym i A . A . G u ffan ti i wsp. (J. B iol. Chem. 253, 1978, 708 i 253, 1979, 1033) zbadali zasilanie energetyczne dokom órkow ego transportu kwasu alfa-am inom aslo- w e g o i beta-galaktozydu u B acillus alcalophilus. O ka­

zało się, że transport pierw szej substancji zależy od w ielk ości potencjału elektrycznego ( A T ) . W ielkość j e ­ go rośnie (od poziomu — 70 do — 150 m V) w raz z ob­

niżaniem p H ex, co kom pensuje zm iany zlpH. Transport dru giego składnika okazał się zależny od h ydrolizy

(11)

. MŁODASROKA. Fot. J.Płotkowiak

(12)

» S 1

II. J E R Z Y K A pus apus. Fot. W. B ogdanow icz

(13)

121

A T P , nie zaś od A T . W tych i w innych podobnych doświadczeniach wykazano, że bakterie alkalofilne dostosowują się do środowiska, czerpiąc energię z ró ż­

nych źródeł. D otyczy to metabolizmu.

Z drugiej strony N. H irota z grupą badaczy japoń­

skich z różnych instytutów podjął badania energe­

tycznego zasilania ruchu w itek u różnych szczepów B. alcalophilus ( FE B S T e lle r 132, 1981, 278). A utorzy ci hodowali bakterie standardowym i metodam i i, po ich odsączeniu i przem yciu, um ieszczali w środowisku zaw ierającym 5 m M glu kozy jako w yłączne zasilanie pokarm owe. B akterie żyw o poruszały się. Badano prędkość ich pływ ania znanym i metodami. Wstępne badania w ykazały, że u badanych szczepów poziom Ap b ył u tych b a k terii zbyt niski, aby wytłum aczyć napędzanie ruchu w itek. Szybko dostrzeżono jednak, że ruch bakterii zależy od obecności jon ów Na+.

Ryc. 5. Zachowanie się w ielkości A T , zlpH oraz Ap u B. alcalophilus w środowiskach o różnym pH ex w edług danych A . A . G u ffan tiego i wsp. Optimum rozw oju bakterii zn ajdu je się p rzy p H cx 10,5. p H |n bakterii w e wszystloioh środowiskach utrzym uje się na poziom ie około 9. W środowisku o p H ex około 9 po­

tencjał d yfu zyjn y jest tylk o siaby ii jako protonowy napęd służyć może ty lk o A T . P r z y w yższym pH ex w nętrze bakterii staje się kwaśniejsze od otoczenia i dyfu zja wówczas odwraca się w porównaniu do stosunków u B. subtilis. W ielkość Ap spada w raz ze wzrostem pH ex i w warunkach optymalnych dla

rozw oju staje się bliska zeru

W środowiskach w cale nie zaw ierających sodu (25 mM T ris-H C l z dodatkiem glukozy) bakterie nie zm ieniają miejsca. P o d legają ruchom Browna, a n ie ­ liczne w ykazu ją pow olne obroty w miejscu. Dodatek N a + natychmiast w p raw ia bakterie w ruch, którego prędkość rośnie proporcjonalnie do stężenia tych jo ­ nów. Maksimum prędkości osiągają one p rzy stężeniu N a + pom iędzy 50 i 100 mM. E fekt ten nie zależy od rodzaju użytej soli, np. NaCl, N aN O ,, N a2H P 0 4, octa­

nu ii innych. Jonów N a + nie można zastąpić jonam i K + ani L i+ . Zm iany p H ex w p ły w a ją tylk o nieznacz­

nie na prędkość pływania. W alinom ycyna, powodująca w ym ianę jo n ó w N a + na K + , zatrzym uje ruch bak­

terii. Podobnie działa glikozyd monezyna, pow odujący wym ianę jo n ó w N a + na H + .

A u torzy publikacji dochodzą do wniosku, że napęd w itek jest zasilany energią transm em branowego p o­

tencjału stwarzanego na błonie pow ierzchniow ej przez różnicę stężeń N a + .

Tak w ię c doświadczalne fak ty w skazują, że napęd m echaniczny w itek bakterii zależy od różnicy sitężeń jon ów dodatnich (H + , N a + ) na poprzek błony ko­

m órki. Czynnikiem istotnym jest tu ładunek specy­

ficznych jonów . T en zbiornik en ergii m oże zasilać różne procesy, także metaboliczne. Jednak energia dla tych ostatnich, w różnych okolicznościach, może być czerpana także z innych źródeł, gdy ruch w itek zależy w łaśnie od potencjału jonow ego. T a okolicz­

ność jest zastanawiająca.

Różnica jonow a (ryc. 2) jest kum ulowana przez egzoergiczne procesy kom órkowe. Pod trzym u je ona zw rotn y prąd jon ów płynący poprzez błonę. W szelkie dane wskazują, że prąd ten nie płynie rów nom iernym natężeniem przez całość pow ierzchni błony, a raczej tylk o przez niektóre „kan ały” , w których zużyw a się energia prądu. Narzuca się tu, w zasadzie dowolna, chociaż naturalna, supozycja, że kanały te przechodzą przez w itkę, albo przez je j bliskie sąsiedztwo. Różnica 140 mV, albo 0,14 w olta nie jest bagatelna w odnie­

sieniu do rozm iarów w itek. W iadom o, że prąd jon ów wzdłuż przew odnika („kanału”) stw arza pole m agne­

tyczne, które w yw iera mechaniczny w p ły w ma dipole.

D ipoli zaś n ie brak w strukturach kom órki. Pow yższe dane w skazują więc, że obok napędu mechanicznego opartego na skracaniu się kurczliw ych w łókien, w k o ­ mórce m ógłby istnieć napęd elektryczn y działający

bezpośrednio na rotor witki.

Dokładniejsze w ypośrodkow anie tych m ożliw ości zależałoby od rozszyfrow ania m olekularnej struktury ciałka podstawnego. T rzeb a by p rzy tym poznać m o­

lekularną organizację „napędow ego centrum” tego ciałka z taką dokładnością, jaką uzyskano w przypad­

ku centrum aktywności niektórych enzym ów. Napęd elektryczny zabezpieczałby zapewne ruoh rotora w obu kierunkach, a to zależnie od zm iany kierunku

orientacji hipotetycznych dipoli.

Istnienie elektrycznych m otorów w ścianie bakterii może w ydać się fantazją. A le czyż fan tazją n ie w y ­ dawał się kiedyś ruch ziem i pod naszym i stopami albo d ry f kontynentów? A trzeba dodać, że supono- wane rozw iązanie byłoby mechanizmem znacznie prostszym od mechanizmu ruchu nadawanego przez ku rczliw e włókna, co zresztą rów nież jest zw iązane z pow staw aniem w ydatnych różnic potencjału elek ­ trycznego.

Z w ażm y jeszcze, że zdolność do zm iany m iejsca nadaje ruchom ym jednostkom olbrzym ią przew agę biologiczną nad jednostkam i sedentarnymi. D ecyduje to też o życiu bardzo w ielu m ikroorganizm ów. Stąd nasuwa się supozycja, że w ytw orzen ie różnicy jo n o ­ w ej na poprzek błony pow ierzchniow ej, a w ięc n i­

skiego potencjału w nętrza komórki, czego biologiczne znaczenie pozostawało dotąd zagadkowe, powstało w filogen ezie właśnie w związku z flagellarn ym przem ieszczaniem się kom órek prokariotów. G dyby tak było, m ogłoby się okazać, że sedentarne, na p rzy ­ kład roślinne, kom órki m ają m niejsze różnice ele k ­ trycznego potencjału na poprzek ich błon. W każdym razie m am y tu przed sobą frapu jący problem biolo­

giczny.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W sumie jest w niej 93.287 rekordów: Warto dodać, że stworzona baza jest otwarta, planuje się dołączyć do niej wykazy akt osobowych z gospodarstw adm inistrowania gospodarczego,

Ucze­ stnicy polemiki o ustawie antyaborcyjnej, do których zdania odwołuje się kazno­ dzieja, z pewnością nie zgodziliby się, że podają w wątpliwość zło płynące

połsko-m oskiewska pod C udnow em odprawiona za panowania króla Jana K azim ierza pod w odzą Stanisława Potockiego, wojewody krakowskiego i Jerzego Lubomirskiego,

Rezygnując z typow ych inwokacji, poeta nakierow uje uw agę czytelnika na postać zm arłego

U Twardowskiego „grzeczność” funkcjonuje rów nież jako ‘zdatność’. Którą grubym pokryła płaszczem swym prostota.. Przyw o­ łane przykłady pokazują, że

Rodzice zwracają się do dziecka z pytaniem: „Byłeś grzeczny?” w rozum ieniu: ‘po ­ słuszny spokojny’ (wyobrażamy sobie, że wcześniej m ogło być przez nich upom

oddając m u znaki zwycięstwa bitw y kluszyńskiej, więc i to, że owi, co byli w gródku, ośm tysięcy wTojska m oskiew skiego na imię królew icza jm ci chrest

Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 12, 265-273 2006.. Sarnow ­ ska-T