• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1949.05.08 nr 19

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1949.05.08 nr 19"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

o wszechtthonny ho zwój oświaty b czytelnictwa o

ODRODZENIE

t y g o d n i k

R o k \ I W a r s z a w a , d n i a 8 m a j a 1 9 4 9 r . 19 ( 2 8 2 )

2B:

g n

,

e w m

.

t z n e r

Redakcja:

Daszyńskiego 16 A dm inistrzcja:

Daszyńskiego 14

C e n a 2 5 z ł

CZTERY MILIONY DZIENNIE

To, co je s t n a jb liższe , to, z czym ty k a m y się najczę ściej, prze sta je Po P ew nym czasie zw ra cać naszą Uwagę. Nasze p rz e d m io ty c c d z ie n - Pogo u ż y tk u , dom m s z i nasza u li- a> n ie s k u p ia ją na sobie stałego in te r e s o w a n ia , k tó re z w ra c a m y U tem u, co je s t now e i rz a d k ie . 0 k io s k u z ga zetam i p o d c h o d z im y lernal o d ru c h o w o . P rz y n ie s io n ą flarn przez k o lp o rte ra gazetę b ie rz e - y do r ę k i, n ie z a s ta n a w ia ją c się.

Jakiej p ra c y je s t ona w y n ik ie m , i

* le często z d o b y w a m y się na za- ta n o w ie n ie og ólne nad ro lą , jaicą . ż y c iu naszym i w ż y c iu spo- ccznym w ogóle o d g ry w a prasa, a szczególności, czy m je s t prasa w

°lsce współczesnej.

. T y d z ie ń bieżą cy n a k a z u je nam

^ s ta n o w ić się n a d tą spraw ą, ,, czym p u n k te m w y jś c ia staną się Cz“ y. Są one b o w ie m w y ra z e m 16 ja k ie g o ś p rz y p a d k u czy też Pr °cesu autom atycznego, ale b s r- . z° głęboko się ga jących p rz e m ia n

Przekształceń.

N ie w ie le n ie s te ty da nych p r z y - csi w ty m z a kre sie ,,R o c z n ik s ta - ■

^ s ty c z n y “ za r o k 1948. k tó r y u k a - J*‘ się przed k ilk o m a d n ia m i.

orzej, obraz, ja k i w sposób sche- . t y c z n y „ R o c z n ik “ te n stw arza .

^ b łę d n y i z g ru n tu fa łs z y w y . edług da nych tego w y d a w n ic tw a s- Polsce w r o k u 1937 u k a z y w a ły

^ 2 692 czasopism a, w ro k u 1945 3'76. w 1946 — 723. w 1947 — 742.

go obrazu n ie z m ie n im y , je ś li na- ct d o rz u c im y je d n ą jeszcze .c y frę 877 czosopism u k a z u ją c y c h się j. p a ź d z ie rn ik u 1948 r o k u — w e - Jug da nych spisu czasopism , w y -

^Ucgo n a k ła d e m G łów ne go U rzę -

^ K o n t r o li P rasy, P u b lik a c ji i UJcwiąk. P odohny. p o z o rn ie k a ta - ' tc fa ln y spadek ilo ś c i t y tu łó w n o - uiem y ró w n ie ż na o d c in k u dzien - ] a ^ W' k tó ry c h w Polsce w r o k u 37 u k a z y w a ło się 184. w 1945 — 35,"M 946 — 551 w 1947 — 65: a w PSZciziecniku 1948 ro k u — 107, l i - w ty m 49 m u ta c ji bez c d rę b - neSo n a głów ka .

C zyżby is to tn ie n ie pozostaw ało n a m n ic , ja k t y lk o załam ać ręce nad u p a d k ie m p ra s y p o ls k ie j, s k u r ­ czeniem s.ię tr z y k r o tn y m je j ilo ś c i i ty m s am ym je j znaczenia?

A le n ie z ro b im y tego i n ie d a m y się zw ieść fa ta m o rg a n ie p rz e d s ta ­ w io n e j n a m przez s ta ty s ty k ó w . P rz e p is a n ie prze z n ic h w z o ró w ta ­ b lic z p rz e d w o je n n y c h p u b lik a c ji s ta ty s ty c z n y c h i w y p e łn ie n ie ty c h w z o ró w n o w y m i c y fr a m i — bez w y jś c ia poza ustalone prze d w ie ­ lom a la ty zasady — s tw a rz a obraz fa łs z y w y i w re z u lta c ie b łę d n y . W rz e c z y w is to ś c i b o w ie m prasa polska n ie c b u m ie ra i n ie w ię d n ie , ale p rz e c iw n ie — z n a jd u je się w sta ­ n ie ż y w io ło w e g o ro z w o ju , k tó re g o ty lk o s ta ty s ty c y n ie ra c z y li u c h w y ­ cić.

N a czym b o w ie m polega b łą d za­

sadniczy? P rzed dru g ą w o jn ą ś w ia ­ to w ą n ie is tn ia ła w Polsce s ta ty ­ s ty k a n a k ła d ó w . P rz y c z y n y tego b y ­ ły d w o ja k ie — za w styd za ją ca w y ­ sokość a ra cze j niskcść ty c h lic z b 1 k a p ita lis ty c z n a zasada, n ie po­

z w a la ją c a u ja w n ia ć w obec k o n k u ­ re n tó w i w o be c a g en tó w ogłosze­

n io w y c h s w o ic h sła bych s tro n . T o ­ też z tru d e m re k o n s tru u ją c dziś te n a k ła d y p rz e d w o je n n e , d o c h o d z im y do w n io s k u , iż w ro k u 1939 o g ó ln y n a k ła d w s z y s tk ic h d z ie n n ik ó w w Polsce w y n o s ił 1.360.000 dzien nie . Po w o jn ie zaś n a k ła d y te 'w y n o s iły : ro k 1945 — 1 118.000, r o k 1946 — 1.704.000. ro k 1947 — 2.330.000, r o k 1948 — 3.270.000. W ro k u bie ż ą c y m d z ie n n y n a k ła d p rze kracza 4.000.000.

Z e s ta w ie n ia te n a b io rą jeszcze głębszej w y m o w y , je ś li w e ź m ie m y pod u w ag ę z m n ie jsze n ie się lic z b y lu d n o ś c i k r a ju m n ie j W ięcej o 30 proc,, oraz fa k t, i ż . p o ró w n a n ia lic z b n a k ła d ó w z r o k u 1945 d o k o n y ­ w a ć b y należało racze j ze stanem

z la t 1922-24 n iż z ro k ie m 1939. W y ­ p r o w a d z ilib y ś m y w ów czas lic z b y og ólnych d z ie n n y c h n a k ła d ó w w s z y ­

s tk ic h d z ie n n ik ó w w Polsce, nie sięgające c y fr y 700.000.

W rz e c z y w is to ś c i w ię c spraw a

WIEC POKOJU W BUFALLO

* 'PUWANTE

r UFL< PCUKLACh¡PU 1 k k

p rz e d s ta w ia się w te n sposób, że n a jw ię k s z y dziś n a k ła d d z ie n n ik a w Polsce a m ia n o w ic ie „ T r y b u n y R o b o tn ic z e j“ (m arzec r o k u bieżące­

go) w ynoszący 521.744 w yż s z y je s t cd n a k ła d ó w w s z y s tk ic h tr z y d z ie ­ stu p a ru d z ie n n ik ó w u k a z u ją c y c h się w W arszaw ie w ro k u 1939, k tó ­ r y w y n o s ił w ów czas 450.000.

P od ob nie , chcć jeszcze b a rd z ie j ja s k ra w o , p rz e d s ta w ia się spra w a z in n y m i czasopism am i. O g ó ln y ty g o d n io w y n a k ła d czasopism o c h a ra k te rz e pow szechnym , z w y łą ­ czeniem zaw odow ych, fa c h o w y c h itp ., w y n o s i w 1939 ro k u 250.000.

N a jw y ż s z y n a k ła d p o s ia d a ł ilu s t r o ­ w a n y „ Ś w ia to w id “ , m ia n o w ic ie 56.000. Z.a n im z n a jd o w a ło się „ K i ­ n o “ o n a k ła d z ie 44.000. S zczyto­

w y m p u n k te m n a k ła d o w y m „ W ia ­ dom ości L ite r a c k ic h “ b y ła c y fr a 16.000.

T ra d y c y jn e czasopism a m ie sz­

czaństw a i d w o ró w cb s z a rn ic z y c h m ia ły : „ Ś w ia t “ c k o ło 6.000 n a k ła ­ du, „ T y g o d n ik I llu s tr o w a n y “ — 3.200. „F rz e g lą d S p o rto w y “ d ru k o ­ w a ł 16.000 egzem plarzy. N ie m ó w ią c ju ż o ep o ko w e j i h is te ry c z n e j w p ra s ie p o ls k ie j „ P r z y ja c ió łc e “ z o - be cnym je j n a k ła d e m 1.700.000, s tw ie rd z ić trzeba , że czasopism o

„H o d o w c a g o łę b i p o c z to w y c h “ ro z ­ ch o d zi s ię dziś w ilc ś c i 5 000 eg­

z e m p la rzy. L ic z b y ogólne czasopism poza d z ie n n ik a m i w n a k ła d a c h r o ­ cznych są na stępu ją ce: r o k 1945 — 74.440.000, r. 1946 — 132.724.000, 1947 r e k — 172.414.500, 1948 r o k — 221.811.000.

L o s y p ra s y z w ią z k ó w zaw odo­

w y c h o d z w ie rc ie d la ją n a jle p ie j za­

chodzący prze ło m . S ta ty s ty k a p rz e d ­ w o je n n a w y k a z u je k a ta s tro fa ln y spadek n a k ła d ó w czasopism z w ią z ­ k ó w zaw od ow ych , n ie w ą tp liw ie n ie p rz y p a d k o w y , ale z w ią z a n y z p o li­

ty k ą rz ą d ó w s a n a c y jn y c h , z szyka­

n a m i i z p rz e ś la d o w a n ie m ru c h u rob otniczego . W re k u 1928 o g ó ln y ro c z n y n a k ła d czasopism z w ią z k o ­ w y c h w y n o s ił 14.000.000. w 1930 r.

— 16.000.000, a w r o k u 1935 — ju ż ty lk o 8.000 000.

Są to je d y n e lic z b y n a k ła d ó w , k tó r e u w z g lę d n ia ła p rz e d w o je n n a s ta ty s ty k a , gd yż t y lk o p o lity k a z w ią z k ó w zaw o d o w y c h in te re s o w a ­ ła k a p ita lis tó w , a n ie ic h prasa. T u z n ó w o d no to w a ć należy, iż na si w sp ó łcze śn i s ta ty s ty c y n ie id ą c a ł­

k ie m n ie w o ln ic z o za w z o ra m i p rz e d w o je n n y m i i w n o w y m „R o c z ­ n ik u s ta ty s ty c z n y m “ p o m in ę li tę p o z y c ję znaną w ro c z n ik a c h d a w ­ n y c h . W te n sposób zręczn ie u n i­

k n ę li u ja w n ie n ia w s w o je j p u b lik a ­ c j i d y n a m ik i naszego ż ycia , gdyż w ów czas s tw ie rd z ić b y m u s ie li, iż m aklad je dn ego pism a k o le ja rs k ie ­

go w y n o s i dziś w sto su n ku rę c z ­ n y m 20.000.000, a o g ó ln y je d n o ra z o ­ w y n a k ła d w s z y s tk ic h czasopism z w ią z k o w y c h w y n o s i obecnie po­

n a d p ó łto ra m ilio n a .

T o, co piszę, to n łe są n o ta tk i o s ta tystyce , g o rz k ie u w a g i o s ta ty ­ styce, ale u w a g i na m a rg in e s ie ta ­ b lic s ta ty s ty c z n y c h , w k tó r y c h n ie u m ia n o ja k o ś z m ie ś c ić r o z w o ju ż y ­ c ia — w d a n y m w y p a d k u na w a ż ­ n y m o d c in k u p o lity c z n y m i k u lt u ­ ra ln y m . J e ś li p o d a ję te n ie z w y k le w y s o k ie c y f r y n a k ła d ó w obecnych czasopism p o ls k ic h , to m uszę

1945 n a jw y ż s z y n a k ła d d z ie n n y 0- s ią g a n y przez d w a ty lk o d z ie n n ik i w Polsce ( „ Z y c ie W a rs z a w y “ i

„ D z ie n n ik P o ls k i“ ) w y n o s ił 75 000.

N a jw y ż s z y n a k ła d ty g o d n ik a w ty m sam ym m ie s ią c u d o s ię g n ą ł c y fr y 80.000.

T ru d n o je s t zebrać te p o ró w n a w ­ cze dane; na ty m je d n a k s p ra w a się n ie koń czy. N a leży te z ja w is k a w y ­ tłu m a c z y ć , a dadzą s ię one w y t łu ­ m aczyć ty lk o w p o w ią z a n iu z całą rzecz y w is to ś c ią P o ls k i w sp ółcze­

snej; Prasa, o d g ry w a ją c a s w o ją r o ­ lę — w ie lk ą ro lę — w tw o rz e n iu się rz e c z y w is to ś c i społecznej, p o li­

ty c z n e j i k u ltu r a ln e j, s ta n o w i je d ­ nocześnie fu n k c ję te j rz e c z y w is to ś c i i je s t od n ie j ściśle zależna. Sama ty lk o do bra ro b o ta d z ie n n ik a rs k a , w y s o k i po zio m n ie może de cydo­

w a ć o w y k re ś le n iu p e w n e j g ra n ic y p o p u la rn o ś c i i ro z p o w s z e c h n ie n ia n ie z a le ż n ie c d u s tro ju , od stosun­

k ó w p o lity c z n o -g o s p o d a rc z y c h . W toczących się na te re n ie m ię ­ d z y n a ro d o w y m , w O rg a n iz a c ji N a ­ ro d ó w Z je d n o c z o n y c h d y s k u s ja c h p rz e d s ta w ic ie le p a ń s tw zachodnich, przede w s z y s tk im p rz e d s ta w ic ie le S tan ów Z je d n o c z o n y c h s ta ra ją się zacierać i z a c ie m n ia ć o b ra z f u n k c ji, ja k ą prasa o d g ry w a w ic h k ra ja c h . N ie b ę dziem y s z u k a li d la n ic h o d ­ p o w ie d z i w lite r a tu r z e m a rk s is to w ­ s k ie j, k tó r a ro lę pra sy, ja k i w o l­

ności słow a ora z w s z e lk ie j w o ln o ­ ści w u s tro ju k a p ita lis ty c z n y m o- k r e ś liła w sposób t r w a ły i ja sny.

A le sięgam y do w y d a n e j gdzieś w la ta c h trz y d z ie s ty c h p o ls k ie j E n c y ­ k lo p e d ii P ow szechnej G uten berg a, n ie m a ją c e j n ic w sp óln eg o a n i z m a rk s iz m e m a n i z ja k im ik o lw ie k p rą d a m i p o s tę p o w y m i, i c z y ta m y w n ie j:

„C za sop ism a w spółczesne są w znacznej m ie rz e p rz e d s ię b io rs tw a m i o p a rty m i na zasadach h a n d lo w y c h i o b lic z o n y m i na zys k ; n ie ty lk o pozostają w s łu ż b ie c e ló w p o li­

tycz n y c h , ale s ta n o w ią w p ły w o w e organy p ro p a g a n d y in te re s ó w sw o­

ic h a k c jo n a riu s z y , g łó w n ie p rz e d - . s ta w ic ie li w ie lk ie g o k a p ita łu , p rz e ­

m y s łu i fin a n s ó w . P o tę żn y w p ły w w y w ie r a ją zwłaszcza tr u s ty pra so­

we, do k tó r y c h należą s e tk i p is m ró ż n y c h o d cie n i, ja k w A m e ry c e tr u s t H e arsta lu b w N iem czech k o n c e rn H u g e n b e rg a (s k u p ia ją c y okteło 60 proc. p ra sy n ie m ie c k ie j).

S ię g a ją one czasem n a w e t poza g ra n ic e k r a ju m a c ie rz y s te g o i u ra ­ b ia ją o d p o w ie d n io do s w ych ce ló w o p in ię , p rz e m ilc z a ją c n ie w y g o d n e sobie w ia d o m o ś c i, szerząc zaś i zrę czn ie z a b a rw ia ją c te, k tó re im są pożądane. P odobną ro lę o d g ry ­ w a ją agencje te le g ra fic z n e , ja k w S tanach Z je d n o c z o n y c h w s z e c h w ła d ­ na „A s s o c ia te d Press“ , k tó ra o b ­ s łu g u je o k o ło 1.200 gazet w ró ż n y c h ję z y k a c h o n a k ła d z ie d z ie n n y m 20.000 000 eg ze m p la rzy i posiada w s w y m rę k u 100.000 m il. l i n i i te le ­ g ra fic z n y c h obok k o n t r o li nad w ia ­ d o m o ś c ia m i k a b lo w y m i i is k r o w y ­ m i“ . (T o m I I I , s tr. 217, hasło „c z a ­ sop ism a“ ). *

O c z y w iś c ie E n c y k lo p e d ia G u ­ te n b e rg a n ie p rz e k ła d a te j o g ó ln e j oce ny p ra s y w u s tr o ju k a p it a li­

s ty c z n y m na s to s u n k i p o ls k ie . Ta d z ie d z in a czeka jeszcze na swego h is to ry k a . W ie m y je d n a k dobrze, że w p ły w y k a p ita lis tó w i o b s z a rn i­

k ó w na s ło w o d ru k o w a n e n ie ’ o- g ra n ie z a ły się do ic h o fic ja ln y c h o rg a n ó w : „ K u r ie r a P o ls k ie g o “ i

„C z a s u “ . W ie m y o ty m , iż łó d z k i

„G ło s P o ra n n y “ poziostawał na u - słu ga ch obcego k a p ita łu w ła d a ją c e ­ go ta m te js z ą e le k tr o w n ią sprze da­

ją c ą s w ó j p rą d po cenach n a jw y ż ­ szych w E u ro p ie . W ie m y o ty m , iż łó d z k i k o n c e rn „ R e p u b lik i“ pozo­

s ta w a ł w rę k a c h fa b ry k a n tó w w łó ­ k ie n n ic z y c h z f ir m ą „P o z n a ń s k i“

na czele. P o tę ż n y k o n c e rn „p ra s y c z e rw o n e j“ w W a rs z a w ie , . n o m i­

n a ln ie s ta n o w ią c y sp ó łk ę a k c y jn ą , po zostaw ał p o d k o n tro lą B a n k u G o­

sp o d a rs tw a K ra jo w e g o , a w ię c ty m s a m y m s p ó łk i s a n a c y jn e j d w ó jk i, M ie d z iń s k ie g o , z p o ls k im i i za­

g ra n ic z n y m i k a p ita lis ta m i. K r a ­ k o w s k i k o n c e rn „ I K C “ b y ł p rz e d ­ s ię b io rs tw e m w y d a w n ic z y m , z w ią ­ z a n y m szere giem . b a n k ó w i

w ła ś c ic ie li fa b r y k po prze z k a m p a ­ n ie ogło szeniow e i w y m ia n ę a k c ji m ię d z y w y d a w n ic tw e m i s p ó łk a m i a k c y jn y m i p rz e m y s łu .

S a n a c y jn a cen zura i m o n o p o lic z - n y k o lp o rta ż o w y „ R u c h “ , pozosta­

ją c y z n ó w p o d b e z p o ś re d n im k ie ­ r o w n ic tw e m b iu r a d w ó jk i na u lic y B r a c k ie j — z M ie d z iń s k im i jego lu d ź m i na czele — s ta n o w iły ty lk o n a d b u d o w ę n a d s k o m p lik o w a n y m system em k a p ita lis ty c z n e g o w ła d a ­ n ia prasą, o p in ią i w o ln o ś c ią sło w a w Polsce. Te n a d b u d ó w k i p o s ia d a ły w y łą c z n ie czynności po­

lic y jn e w ykon yw an e w s to s u n k u do

rys. Jan Lenka

w s z e lk ic h p rz e ja w ó w nieza leżn ości m y ś li p o stępo w e j i m y ś li r e w o lu ­ c y jn e j. D a le j za n im i s ta ł ju ż p ro ­ k u r a to r , sąd, w ię z ie n ia i Bereza.

P rz y t a k im u k ła d z ie s to s u n k ó w n ie b y ło ż a d n ych po w o d ó w , dla k tó r y c h sło w o d ru k o w a n e m ia ło b y b y ć p ro d u k o w a n e i ro z p ro w a d z a ­ ne w m y ś l 'in n y c h zasad ń iż w y r o ­ b y p rz e m y s ło w e i ro ln e . A w ty m z a k re s ie . k a p ita liś c i n ie b y li p rz e ­ cież z a in te re s o w a n i w z w ię k s z a n iu p r o d u k c ji i spożycia; ale je d y n ie s w o ic h zysków . .N ie n a le ż y o c z y w i­

ście z b y t po cho pn ie oskarżać k a p i­

ta lis tó w o c ią g n ię c ie z y s k ó w z w y ­ d a w n ic tw p ra s o w y c h p rze d W ojną.

T rzeba s tw ie rd z ić o b ie k ty w n ie , iż n ie je d n o k ro tn ie z w ie lk im p o ś w ię ­ c e n ie m p rz y c z y n ia li się c n i do k o n ­ ty n u o w a n ia w y d a w n ic tw d e fic y to ­ w y c h , z ty m , iż o g ra n ic z a li się do c ią g n ię c ia zy s k ó w n ie m a te ria ln y c h , ale m o ra ln y c h i p o lity c z n y c h . K a m ­ p a n ia „ I K C “ p rz e c iw „P ło m y k o ­ w i “ i Z w ią z k o w i N a u c z y c ie ls tw a P o ls k ie g o m ia ła swe ź ró d ło n ie t y lk o w za m ia rze w y d a n ia przez te n k o n c e rn pism a dla d zieci, ale także w chę ci po ło żenia ta m y r o ­ snącej f a li f r o n tu lu d o w e g o w Polsce i ge ne raln eg o a ta k u w s z y s t­

k ic h s ił p o stępo w ych na re ż im sa­

n a c y jn y . F rasa w ów czesnej P o l­

sce, w o lb rz y m ie j sw ej. w iększości p o dd an a k o n tr o li b a n k ó w , k o n c e r­

nó w , „ L e w is ta n a “ , Z w ią z k u Z ie ­ m ia n i rz ą d u san acyjnego, przez swą treść i s w ó j c h a ra k te r w y p e ł­

n ia ła sw ą służbę d la ty c h w s z y s t­

k ic h c z y n n ik ó w .

G d y w je d n y m z naszych p ism p rz e d k ilk o m a d n ia m i p rz e c z y ta ­ łe m w z m ia n k ę o m o ż liw o ś c ia c h w z n o w ie n ia procesu G o rg o n o w e j, stan ęła m i prze d ocza m i ta m ta p ra ­ sa z u ż y tk o w u ją c a cuch ną cy ro z k ła d je d n e j m ie s z c z a ń s k ie j ro d z in y do p o bu dza nia n a jg o rs z y c h in s ty n ­ k tó w s z e ro k ic h rzesz c z y te ln ik ó w przez d łu g ie m ie siące . P o w ie d z ie ć b y m ożna, że prasa ta m ta n ie t y l ­ k o fa łs z o w a ła f a k t y p o lity c z n e , n ie ty lk o id e o lo g ic z n ie to ro w a ła drogę h itle r y z m o w i i fa s z y z m o w i w P o l­

sce, n ie t y lk o s ta ra ła się od cią ć szero kie m asy społeczeństw a p o l­

skiego od Z w ią z k u R a d zie ckie g o przez d y ry g o w a n ą k a m p a n ię osz­

cze rs tw i k a lu m n ii, ale ro b iła , co m ogła, ab y z d e m o ra liz o w a ć społe­

czeństw o p o ls k ie , o d w ró c ić je od p ro b le m ó w is to tn y c h k u n a jo h y d ­ n ie js z e j s e n s a c ji i z b ro d n i, p rz e ­ s tę p s tw u i z w y ro d n ie n iu .

N ic d ziw ne go , że p rze ło m ,’ k t ó r y d o k o n a ł się w Polsce w la ta c h 1944— 1945, p o c ią g n ą ł za sobą za­

sadnicze k o n s e k w e n c je w zakre sie pra sy.. Choć bez o fic ja ln e g o d e k re ­ tu , ale s iłą rze czy i zda rzeń u le g ła cna n a c jo n a liz a c ji. O cala łe m aszy­

n y po częły z n ó w p ro d u k o w a ć m i­

lio n y czasopism , ale sam a prasa p rz e s ta ła b yć fa b ry k ą k ła m s tw . N ie m a w Polsce d z ie n n ik ó w i czaso­

p is m , w y s tę p u ją c y c h w in te re s ie k a p ita lis tó w i o b s z a rn ik ó w , poza ty m i n ie lic z n y m i, k tó re u k r y w a ły się po d p s e u d o n im e m P S L , a dziś

k r y ją się w c ie n iu k o ś c ie ln e j k r u - c h ty i b is k u p ic h pa ła ców .

T a o k o lic z n o ś ć w p ły n ę ła na owe z m ia n y ilo ś c io w e , o k tó r y c h m ó w i­

liś m y na' p o czątku. O kaza ło się, że n ie je s t ta k , ab y c z ło w ie k p ra c y w Polsce n ie c h c ia ł czytać gazety, ale że było. ta k ,, iż n ie .chciał bra ć d o - r ę k i gazety w r o g ie j m u, d z ia ła ­ ją c e j w im ię obcych in te re s ó w W o d rz u c a n iu p ra s y - p rz e d w o je n n e j m n ie j o c z y w iś c ie było- św iado m eg o d z ia ła n ia a w ię c e j może zdrow ego in s ty n k tu , k t ó r y n a k a z y w a ł poszu­

k iw a ć , w b r e w przeszkodom k o lp o r­

taż o w y m , pism a postępowego, re ­ w o lu c y jn e g o ,. je d n o lito fro n to w e g o , n iż b ra ć do r ę k i ła tw e do n a b y c ia , ale b ru d n e i oślizgłe, p is m o k a p ita ­ lis ty c z n e . Z tą c h w ilą , gd y prasa n a ­ sza stała się — żeby użyć o k re ś le ­ n ia E re n b u rg a — „u b o g a ale ucz­

c iw a “ — o tw o rz y ły się n ie p r z e w i- d y w a n e m o ż liw o ś c i je j rc z w o -u . G ra n ic e tego ro z w o ju n ie zosta ły o siąg nię te . N ie w ą tp liw ie p o d n ie s ie ­ n ie o ś w ia ty i p o z io m u k u ltu r a ln e ­ go s z e ro k ic h mas. lik w id a c ja a n a l­

fa b e ty z m u , p o d n ie s ie n ie step y ż y ­ c io w e j, a jednocześnie , ro z w ó j p rz e ­ m y s łu p a p ie rn ic z e g o i p o lig r a fic z ­ nego, p o d n ie s ie n ie p o z io m u k a d r d z ie n n ik a rs k ic h — to w s z y s tk o r a ­ zem w z ię te s ta n o w i dalsze elem en­

t y ilo ś c io w e g o i ja k o ś c io w e g o ro z ­ w o ju naszej p ra s y o ra z dalszego w z m o c n ie n ia je j r o li.

M a m y w ię c dziś . in n ą n iż prze d w o jn ą prasę w Polsce. N ie m ożem y zam yka ć cezu na w s z y s tk ie je j b r a k i i n ie d o c ią g n ię c ia , o c e n ia ją c je dn ocześn ie w ła ś c iw ie i s p ra w ie ­ d liw ie je j w ie lk ą ro lę w w a lc e po­

lity c z n e j i w tw o rz e n iu ś w ia d o m o ­ ści now ego c z ło w ie k a w Polsce w epoce b u d o w a n ia p o d s ta w s o c ja liz ­ m u. P rasa ta szuka jeszcze . swego w y ra z u i p o d ję c ia w s z y s tk ic h c ią ­ żących na n ie j zadań. Te zadania o- k r e ś lił L e n in w ro k u 1918, pisząc:

..M n ie j p o lity c z n e j g r y słó w . M n ie j in te lig e n c k ic h ro ztrzą sa m B liż e j do ż y c ia . W ię c e j po św ięcać u w a g i te m u . ja k m asy ro b o tn ic z e i c h ło p s k ie rz e c z y w iś c ie w sw e j co­

d z ie n n e j p ra c y b u d u ją coś n o w e ­ go“ .

S ło w a te d r u k o w a ł L e n in na ła ­ m ach „ P r a w d y “ . T o m i p rz y p o m in a , że k to ś n ie d a w n o za p y ta ł, czy is tn ie je na ś w ie c ie in n y d z ie n n ik pod tą samą nazw ą. W y d a je m i się, że w ża d n y m k r a ju k a p ita lis ty c z ­ n y m n ie w y c h o d z i, w ie lk ie p r z y ­ n a jm n ie j i znane, p ism o o t a k ie j n a zw ie .

.O znaczałoby to, że n a w e t k a p ita ­ liś c i z n a ją g ra n ic e c y n iz m u i n ie o ś m ie la ją s ię sięgnąć po słow o, ta k w ie le oznaczające. W ty m s ło w ie m ie ś c i się c a ły p ro g ra m i w s z y s t­

k ie w s k a z a n ia , ja k ie p o s ta w ić m o ­ że m y ta kże prze d naszą prasą, k t ó ­ ra w ią z a ć się m u s i ściśle z ty m w s z y s tk im , co s ię w k r a ju naszym d e k o n y w u je . G d y z ro z u m ie ona c a łk o w ic ie i do ko ń ca w ie lk o ś ć ty c h zdarzeń, s ta n ie s ię ty m , czym b y ć p o w in n a .

Z b ig n iew M itz n e r

(2)

O D R O D Z E N I E

r. ^ Nr 19

ZOFIA DEMBIŃSKA

O

„ C Z Y T E L N I K ”

sinoich planach m ydairniczuch

Plany „C zytelnika“ na rok 1948, jeśli idzie o wydawnictwo książek — są duże i wiele trudności należy poko­

nywać codziennie, żeby osiągnąć 100%

wykonania.

W tym roku mamy wydrukować 260 pozycji, w nakładzie łącznym 4 m ilio­

n y egz., co ma dać w sumie 6 0 .m ilio­

nów arkuszy druku. C yfry jednak mó­

wią niewiele. Naszej działalności nie mierzy się tylko ilością. Jesteśmy jed­

nym z warsztatów kultu ry narodowej a zjąwiska kultu ry ocenia się, jak wia­

domo, bardzo różnorodnie, przede wszy­

stkim ze względu na zawartość ideową.

Te sprawy leżą nam bardzo na sercu.

Utrzym ujem y kontakt z całym świa­

towym rynkiem wydawniczym j wybie­

ram y z niego rzeczy najcenniejsze — rzeczy prawdziwie humanistyczne, prze­

pojone miłością człowieka pracy, czło­

wieka dotąd bezkarnie krzywdzonego.

Oczywiście najbardziej odpowiada nam bohater o postawie czynnej, walczący przeciw krzywdzie i to nie w pojedynkę, ale v/ solidarnej gromadzie. To jest przecież istotny nurt życia współczesne­

go na całym globie ziemskim. W ten spcsób utrzymujemy kontakt z całą w al­

czącą ludzkością. To samo dotyczy przekroju historycznego,

Jeśli o polskie zagadnienia chodzi — poszukujemy dziel wprowadzających nas już na wyższy poziom kultury, która ma stać się socjalistyczna i nauczyć:

jak żyć i współdziałać w warunkach wolności społecznej. T o są również za­

gadnienia trudne. I autorzy nasi muszą tak samo ciężkie zadania rozwiązywać jak nasi inżynierowie, których powołu­

jemy, by w błyskawicznych terminach odbudowywali lub budowali przemysł, miasta, mosty czy koleje.

Oczywiście wydajemy lub w-znawiamy też dzieła, które dają obraz postępu poprzez wieki w naszej kulturze naro­

dowej.

To jednak nie wszystko. Zjawiska kultu ry mierzy się jednocześnie innymi osiągnięciami, jak jakość formy i po­

wszechność dotarcia. Dotychczas rzadko te wartości szły w parze. M y chcemy je w naszej działalności pogodzić. W tej dziedzinie mamy również duże ambicje.

LUDMIŁA PROT5CHKE

Pracujemy nad tym, żeby radość płyną­

ca z obcowania z mądrą, piękną książ­

ką — nie była jak dotąd udziałem garstki wybrańców losu, ale jak naj­

większej ilości obywateli naszego kra­

ju. A to wzmaga jeszcze poczucie od­

powiedzialności. To powoduje, że nad każdą książką pracuje się u nas dużo więcej, niż kiedyś pracowało się nad książkami dla elity umysłowej. Pozwa­

lamy sobie tylko na oszczędności w

roku 1947 wydano 4.609 pozycji książkowych w nakładzie 50.5SS.680.

dziedzinie gatunków papieru, żeby uzy­

skać niższe ceny książek. Ale językowe opracowanie, korekta i druk są dziś w sumie dużo staranniejsze niż przed wojną. Utrzym ać tę jakość mimo sta­

łego wzrostu produkcji — to drugie z tych trudno wymiernych zadań na­

szego planu.

Po trzecie — systematycznie organi­

zujemy dotarcie do czytelników'. Z a­

pewniamy im starannie dobrane książki, systematycznie docierające do ich rąk, na dogodnych warunkach.

To są nasze kluby książki: Klub

„Odrodzenia“ , K lub Dobrej Książki przy ,p rz e k ro ju “ ; obecnie na życzenie czytelniczek „M o d y i Życia Praktycz­

nego“ organizujemy nowy klub książki kobiecej p. n. Dom i Świat.

Zaczyna - też wkrótce pracę K lub W ydaw nictw Muzycznych. Od stycz­

nia co miesiąc wychodzi naprawdę ta­

nia, tak tania jak w akcji K U K , książka w' masowej prenumeracie, zor­

ganizowanej na innych nieco zasadach niż kluby — p. n. Biblioteka w Prenu­

meracie.

Jak się orientujemy, kluby nasze spełniają doniosłą rolę,- nie tylko obniży­

ły prawie o połowę cenę książki, ale co jeszcze ważniejsze, zaspokajają głód czytelniczy oddalonej prowincji, , pod­

trzymują jej bezpośredni i najszybszy kontakt z najnowszą literaturą.

Te nowe kluby i bardzo duża, bo z 70 do 400 tysięcy czytelników roz­

budowa Tygodniowej Biblioteki Obiego­

wej, naszej największej i najcelniejszej, bo docierającej masowo do mieszkań robotniczych akcji czytelniczej — to główne zręby naszego planu upowszech­

nieniowego na ten rok.

Do tego trzeba dodać naszą działal­

ność w ramach Instytutu Kulturalno- Oświatowego, a więc pracę 1190 bi­

blioteczek ruchomych, krążących wśród 73 tys. członków naszej Spółdzielni, w połowie obsługujących kola wiejskie;

konkurs planowego czytania, obejmują­

cy -536 zespołów czytelniczych i syste­

matyczne zachęcanie do czytania przez audycje naszych Zespołów Żywego Sło­

wa, przez organizowanie spotkań auto­

rów z czytelnikami.

Z pozycji literatury pięknej przewi­

dzianej na rok bieżący, największą po­

pularnością będzie się prawdopodobnie cieszyło Narodowe W ydanie D ziel A da-

W roku 194S wydano 5.225 pozycji książkowych w nakładzie 62.626.329.

ma Mickiewicza. Poza nakładem znaj­

dującym się w ekspedycji W ydział W y ­ dawniczy przewiduje jeszcze 3 nakłady, łącznie 125 tys. czterotomowych kom­

pletów Serii I-ej. Poza tym ukończy­

liśmy właśnie i stale uzupełniamy no- wjnni nakładami zbiorowe wydanie po­

wieści Żeromskiego, kontynuujemy zbio-

jJANITŁAW TAZBIR

rowe wydanie dziel Jeża, jednego z najulubieńszych autorów naszych dziad­

ków, wydajemy kolejno — zawsze po­

pularne powieści Kraszewskiego, z tłu ­ maczeń arcydzieła Szołochowa, Tołstoja Aleksego, przygotowujemy Lwa Tołstoja

„W ojnę i pokój“ , po jednej pozycji Wellsa, Dickensa, Zoli, wybór Leskowa, Gogola.

Z nowości zagranicznych czytelnicy dostaną w tym roku tłumaczenie wyróż­

nionych Stalinowską Nagrodą powieści radzieckich Bubiennowa, G ulii, W iery Inber i znakomitą powieść chłopską W ir- ty, świetne powieści znanych już czy­

telnikom czeskich autorów Pujmanowej i Rzezacza — 3 powieści słynnej emi­

gracyjnej pisarki niemieckiej A nny Se- ghers, egzotyczne powieści Ananda (In ­ die), Amado (Brazylia), Vareli (Argen­

tyna), Prichard (Australia) i wiele in­

nych.

Zapowiadając polskie nowości.,, boję się, żeby nie spłoszyć M uzy... W przy­

gotowaniu do druku są powieści A n­

drzejewskiego, Brezy, Brandysa, opowia­

dania Kowalskiej, z najmłodszych opo­

wiadania Czeszki, Bocheńskiego. N ad resztą jeszcze autorzy pracują. Pracuje Breza, Brzechwa, Dąbrowska, Dygat, Gojawiczyńska, Iwaszkiewicz, K rzyw ic­

ka, Pogan, Putrament, Rudnicki, W a tt, Worcel, J. Żuławski.

W imieniu W ydawnictwa i przy­

szłych odbiorców życzymy im, żeby im się dobrze pisało.

Z o fia D e m b iń ska

P e w n a p r ó b a o ś w i a t o w a

c z y l i „ P a r o w ó z zaczął się likwidować 99

Książka szuka swego czytelnika

W Tygodniu Oświaty, Książki i Pra­

sy, który ma być przeglądem osiągnięć w dziedzinie słowa drukowanego, z dru­

giej zaś strony ma zmobilizować uwagę, opinię i sumienie obywateli dla sprawy k u ltu ry i oświaty, warto może wziąć za temat rozważań odbiorcę tych akcji, czytelnika. Gdy przed rokiem przeszło, przy narodzinach K U K (Kom itetu Upo­

wszechnienia Książki) robiło się obra­

chunek stan.u prac, można było wy­

ciągnąć pocieszające wnioski, jeśli idzie 0 ruch wydawniczy i spojrzeć z ufno­

ścią na m iliony złotych, przygotowane w ramach Planu Inwestycyjnego na ak­

cję biblioteczną, która już przy końcu r. ^ 1948 przyczyniła się do powstania bibliotek gminnych w 1.600 gminach.

Znak zapytania natomiast trzeba było postawić, gdy była mowa o potrzebach czytelniczych.

„G łód książki“ jest w tej chwili ter­

minem tak wytartym, że wstyd go uży­

wać — używało się go w setkach zdań, odmieniało przez wszystkie przypadki.

Te deklinacyjne zabiegi były oznaką nie czego innego, jak nieznajomości sta­

nu faktycznego. Operowało się doryw­

czymi obserwacjami, ułamkowymi dany­

mi, które jednako odpowiadały na obie alternatywy: jest czytelnik — nie ma czytelnika.

Należało jednak działać. C yfry wia­

dome, jak stosunek ijości tomów w bi­

bliotekach do ilości mieszkańców, ilość gmin wiejskich pozbawionych bibliotek, wysoka stosunkowo cena książek nagliły do podjęcia akcji. Trzeba było zmienić 1 poprawić to, co było widoczne poprzez te cyfry: zwiększyć ilość bibliotek, roz­

mieścić ¡e bardziej prawidłowo, to zna­

czy prze.Te wszystkim zakładać je w gminach. Wreszcie rozpocząć produkcję tanich książek.

Rok 1948 przyniósł w końcowym wy­

niku 1.600 bibliotek gminnych, zaopa­

trzonych w milion nowych tomów. D zia­

łalność wydawnicza K U K dala 12 ty­

tułów w 23 tomach, wydanych w du­

żych nakładach i bardzo tanio, które jednocześnie stały się podstawowym wyposażeniem 20.000 punktów biblio­

tecznych, przede wszystkim na wsi. Bi­

blioteki społeczne, w tym głównie związków zawodowych liczyły z końcem uh. r. chyha ponad dwa miliony to­

mów. W bieżącym roku tempo nie słab­

nie. obecny zaś Tydzień jeszcze mocniej zaakcentuje ważność słowa drukowa­

nego.

A że wszelkie „tygod nie" mają w so­

bie zawsze coś z rekolekcji, przez co uprawniają do natrętnych i niedyskret­

nych pytań, wolno na nowo postawić pytanie o stan czytelnictwa, o użytko­

wanie bibliotek, innymi słowy o ren­

towność tych na dużą skalę inwestycji.

I tutaj od razu okazuje się, że od­

powiedź leżałaby chyba w kompeten­

cjach wróżek, gdyby takie działały na

„niw ie oświatowej“ , i że nie można służyć niemal żadnymi ciekawymi cyfra­

mi. M ożna natomiast wyciągać wnioski słuszne, lub nie — to już rzecz przy­

padku — z bezpośrednich obserwacji.

A więc fa k t: jest spora ilość bibliotek i punktów bibliotecznych, które cierpią na brak czytelników. Jaka jest przyczy­

na tego zjawiska i jak temu zaradzić?

Problem o tyle trudny, że nie znamy wcale rozmiarów tej choroby, aby zaś zacząć jakieś planowe działanie, trzeba wiedzieć, na jaką skalę, jakim i środka­

mi rozporządzamy, zwłaszcza konieczny jest jakiś system sprawdzania celowości inwestycji bibliotecznych, a następnie przydatności ich w użytkowaniu.

N ie znam się na sprawach ekono­

micznych, na zagadnieniach produkcji przemysłowej, ale urokiem gospodarki planowej dla laika (nie wiem, czy do­

cenianym przez ekonomistów) jest to, że działa ona w wysokim stopniu na ludzką wyobraźnię przemyślanym usze­

regowaniem cyfr produkcji i konsumeji, piękną architekturą planów' rozbudowy przemysłu w określonym kierunku — w'raz z wszystkimi zawartymi w tym fascynującymi możliwościami zmian i ulepszeń w życiu ludzkim. T ylko w pla­

nowej gospodarce sprawy gospodarczo- przemyslowe mogą się stać sprawą wyo­

braźni i marzenia, a zatem oprzeć się 0 nowe i nigdy przed tym nie wyko­

rzystane siły: powszechne zainteresowa­

nie, współzawodnictwo w pracy, współ­

odpowiedzialność za wyniki. Planowa gospodarka musi być jednak zbudowana na liczbach. Żyjemy w epoce planowa­

nia i obliczeń. Robotnicy mają wyzna­

czone normy pracy, fabryki i kopalnie normy wydajności w produkcji, wiadomo nawet, jak słyszałam niedawno przez radio, że np. w pierwszej dekadzie miesiąca daje się zaobserwować niewy­

konywanie norm, co pod koniec miesią­

ca zostaje wyrównane wzmożoną wydaj­

nością pracy. Aparat kontroli produkcji pracuje bardzo precyzyjnie, zdolny jest do stawiania bardzo ścisłych diagnoz, tak że uchybienia mogą być w porę 1 należycie poprawione. Znaczy to, że planowa gospodarka nie mogłaby istnieć bez nieustannych obliczeń i kontrolo­

wania działania całego systemu gospo­

darczego.

Tymczasem dziedzina pracy oświato­

wej, w jej części nieinwestycyjnej, oby­

wa się niemal całkowicie bez iporr.iarów i liczb. Zagadnienie rentowności inwe­

stycji, takich jak biblioteki — oczywi­

ście w sensie nie gospodarczym a spo­

łecznym — nie jest przedmiotem troski i pracy odpowiednio zbudowanego apa-

CDokończenie na stronie siódmej)

1

Piszę ten artykuł z okazji Święta . Pierwszomajowego i „Tygodnia Oświa­

ty, Książki i Prasy“ . A więc — w at­

mosferze wyjątkowej w której działacze kulturalno-oświatowi powinni znajdo­

wać podnietę do pouczających obserwa- cy.j socjologiczno-psycbologicznych i do ekspiacyjnych rozważań i wynurzeń.

A jednak tak się nie dzieje: święta przechodzą, okazje mijają bez echa:

oświatowcy milczą, a jeśli zabierają glos — czynią, to nieśmiało, zbyt rzad­

ko i nielicznie, piszą tylko przyczynki i relacje, dotyczące prawie wyłącznie ich praktyki codziennej i związanych z nią doświadczeń.

N ik t, oczywiście, nie będzie twierdzić, że ten wysiłek nie jest pożyteczny. Ale żyjemy przecież w dobie przemian re­

wolucyjnych, o przełomowym znaczeniu dla ruchu kulturalno-oświatowego w Polsce. W ięc czemu tak jest? Dlaczego oświatowcy nie stawiają zagadnień sze­

roko, dlaczego nie formułują postulatów w dziedzinach podstawowych, dlaczego nie wyczuwa się u nich postawy rewi­

zjonistycznej w stosunku do zagadnień organizacyjno-oświatowych, w stosunku do metod pracy?

Czyżby jeszcze było za wcześnie, aby ten cały rozgardiasz myślowy i koncep­

cyjny w zakresie organizacji metod, do­

świadczeń, badań jakoś uporządkować?

Korzystam z okazji, aby z mnogości tematów cisnących się pod pióro, poru­

szyć jeden, który — jak sądzę — wy­

maga szybkiej i gruntownej analizy.

Obawiam się, że sporo kolegów oświatowców nie zdaje sobie jeszcze dostatecznie sprawy ze znaczenia, ja ­ kie może mieć dla pogłębienia metod pracy oświatowej zrozumienie istoty zja- wósk, które potocznie określamy sło­

wami: „masowość" i „aktyw izacja“ ru­

chu kulturalno-oświatowego.

s

O cóż chodzi?

O to, aby

1) unaocznić, że „masowość" każdego tak zwanego ruchu kulturalnego (akcji) jest w istocie pozorna, jeśli stanowi wynik tylko zabiegów od­

górnych i związanych z nimi akce­

soriów, a nie sięga do pobudzenia te­

renu,

2) wyjaśnić, że stopniowe osiąganie rzeczywistej, trwalej masowości w jakiejkolwiek szeroko zakrojonej ak­

cji kulturalnej jest możliwe tylko wówczas, gdy akcji tej towarzyszy równoległa, racjonalna aktywizacja jej uczestników,

3) wskazać, że racjonalna aktywizacja winna polegać na zlecaniu uczestni­

kom akcji — przy zastosowaniu właściwych metod — tylko takich zadań, do jakich wykonania są w większości zdolni,

4) skłonić do uznania, że dziś każde środowisko w kraju, bez względu na jego miejsce, nawet przy najniż­

szym poziomie zaawansowania umy­

słowego, może być skutecznie ak­

tywizowane przy pomocy odpowied­

nio podanego, słowa drukowanego, to znaczy: że możliwe jest szybkie zorganizowanie ogólnokrajowego, rze­

czywiście masowego ruchu czytelni­

czego, jako podstawy wszelkich in ­ nych akcyj kulturalnych.

Najlepiej sprawy powyższe wyjaśni przykład świetlic i przykład pewnej

próby oświatowej, przeprowadzonej ostatnio w przeszło 500 ośrodkach w różnych stronach kraju.

N ik t nie zaprzeczy, że rozwój róż­

nego rodzaju świetlic przybrał charak­

ter masowy. Trzeba sobie jednak po­

wiedzieć, że mimo ogromnych kosztów i wysiłków ludzkich akcja świetlic nie stała się jeszcze ruchem masowym jeśli chodzi o .element ludzki.

N ie tylko dlatego, że między świe­

tlicam i, jako placówkami, ;..nię-i mą, żadnej spójni, żadnej więzi, sąsiedzkiej, ale przede wszystkim dlatego, że w świe­

tlicach „nic się nje dzieje“ , że ich uczestników, ani jako zbiorowości wszystkich świetlic, ani jako poszcze­

gólnych grup świetlicowych nie łączy żadna, na miarę ich możliwości ob li­

czona praca; praca celowa, dająca ra­

dość z jej wykonania.

Słowem, w sensie społecznym, „m a­

sowość" ruchu świetlicowego — jak do­

tychczas — jest raczej pozorna, gdyż podpiera ją w przemożnej większości przypadków jedynie wysiłek organiza­

cyjny działaczy i kierowników, a nie wewnętrzna, własna aktywność uczest­

ników. Tym należy tłumaczyć, że tak zwane życie świetlicowe toczy się od przypadku do przypadku, od zabawy do zabawy, że się często przerywa jak s-uplasta nić albo po prostu zamiera.

Oczywiście, jak zawsze i tu nie wol­

no wszystkiego uogólniać, ale czyż w y ­ ją tki, gdyby nawet były liczne, zm ie -’

niają koloryt tego obrazu,

C zy ten obraz dalby się przemalo­

wać, czy mógłby nabrać innych barw?

Oczywiście. 1 na pewno się to stanie, gdy organizatorzy dojdą do przekona­

nia, że wiecznie organizować nie moż­

na, że trzeba odrzucić fikcję jak ta, że kierownik świetlicy po krótkoterm i­

nowym kursie przygotowawczym zdoła sam wykrzesać i podtrzymać pełne, wie­

lostronne, pulsujące życie świetlicowe.

Stanie się to, gdy uczestnikom świetlic nie będzie się prezentować naraz róż­

nych zadań, wymagających różnorod­

nych metod, nieraz trudnych w realiza­

c ji; zadań — na razie — ponad silę ogółu uczestników, a więc mało atrak­

cyjnych i łatwo zniechęcających. Stanie się to, im prędzej i konkretniej ukaże się uczestnikom zadania, którym przy pewnym wysiłku każdy podoła, zadania, oparte o zrozumiale wskazówki, proste w środkach, a bogate w treści. Wówczas łatwo rozbudzi się aktywność i na pewno zrodzą się samorzutni „przodownicy“ . Ujawnienie przez właściwą opiekę i po­

moc — łych „przodowników“ zasili na­

leżycie od wewnątrz, od dołu trud ze­

wnętrznych opiekunów, pracy a nawet może ich całkiem od tego trudu uwolnić.

Czyż na okres początkowy, nie mo­

głaby stać się takim uniwersalnym, pro­

stym środkiem książka z zasobami swej różnorodnej treści, dająca się w y­

korzystać w ty lu różnych r'--'-<-'-ch i w każdej okoliczności?

Sądzę, że ciągle jeszcze nie dość jasno widzim y to, co się dookoła nas w zakresie kulturalnym dzieje. W idzim y ogromne wkłady, czynione przez pań­

stwo, ale nie dostrzegamy w pełni dy­

namiki, kulturalnej, rosnącej od dołu.

Stwierdzamy z satysfakcją stały rozwój ruchu wydawniczego, powstawanie wiel­

kiego dzieła bibliotecznego, rozszerzają­

cy się coraz bardziej zasięg organizacyj

masowych, ale iluż jeszcze deliberuje nad tym, czy głód książki i wiedzy jest powszechny i silny, czy ograniczony i slaby.

Zastanawiamy się aż nazbyt często nad zasięgiem i jakością zainteresowań czytelniczych w różnych kręgach spo­

łecznych, zamiast uwierzyć, że w całej Polsce — jak długa i szeroka — odby­

wa się od dawna rewolucja we wszyst­

kich mózgach; płytsza łub głębsza — ale powszechna. Popełniamy jakiś błąd niedopatrzenia; mylim y się w.ocenie zja­

wisk, które powinniśmy znać, jeśli praca kulturalno-oświatowa — wszyst­

kich i każdego — ma być wydajna, ra­

cjonalnie prowadzona i coraz skutecz­

niejsza.

Przyczyny, głównej tych wszystkich niedomagań należy dopatrywać się chy­

ba przede wszystkim w stosowaniu woiąż jakże niedostatecznie zrewidowa­

nych metod pracy. Wskazuje na to nie­

pokój, jaki zdradzają często oświatow­

cy, gdy życie stawia ich przed akcjami kulturalnym i o szerszym zasięgu, albo gdy się im mówi o metodach konkur­

sowych, współzawodnictwie kulturalnym itp. „straszakach". Zdradzają w dal­

szym ciągu — jakże częste — słabość do pepiinierstwa i koronkarstwa w robo­

cie oświatowej, nie doceniając siły uak­

tywniającej, która może rodzić się i działać współcześnie w wielu środo­

wiskach, przez sam fakt, że te środo­

wiska- podejmują i prowadzą tę samą pracę kulturalną, ze świadomością, że jest to ich praca wspólna, oparta na jednakowych zasadach i pozwalająca' mierzyć i porównywać wyniki.

Nie chcę -być gołosłownym. Dlatego — na zakończenie powyższych uwag — sięgnę do przykładu z próby, o której wspomniałem w' punkcie 3 artykułu.

Właśnie zrobiono coś w rodzaju „k o n ­ kursu“ . Ale jak? Liczono na 350—400 punktów (ośrodków), przed tym nie­

tkniętych, a wiec całkiem nowych; za­

tem jakby zaskoczonych „próbą". Z a in i­

cjowano próbę dość pośpiesznie, bez przygotowań „propagandowych“ , ale w oparciu o dokładne, pisemne wskazówki.

Czas na nią przyszedł przypadkowy i dość spóźniony, zaczęła się bowiem w lutym tego roku. Zdawałoby się, że powinno ją spotkać raczej niepowodze­

nie. Tymczasem stanęło do „pró by" 524 zespoły zamiast 350-400, obejmujące 3646 osób; w tym 1258 kobiet i 2388 mężczyzn. Któż stanął? 16— 17-Iatków

— 723, 18— 20-latków 1110, 2 1 - 2 5 - letnich — 828, 26— 29-!etnich — 308, 30—-39-leinich — 183, 40— 45-letnich — 169 itd. Pięćdziesięcioletnich ludzi by­

ło — 31.

A wykształcenie uczestników? Szkoła powszechna (pełna i częściowa) była re­

prezentowana łącznie przez 2112 osób, szkoła zawodowa — przez 265 osób, szkoła średnia (pełna i częściowa) — przez 899 osób. Zdołano ujawnić wśród zcspolowiczów przedstawicieli 16 róż­

nych zawodów: rolniczego — 1079 (w tym 102 robotników rolnych), różnych pracowników fizycznych i robotników — 153, różnych niższych sil technicznych i mechaników (w tym traktorzystów) — 131, pracowników leśnych (leśników) — 50, uczniów — 980, nauczycieli (głów­

nie o niepełnych kwalifikacjach) — 183 itd.

Dano każdemu zespołowi do przej­

rzenia 30 różnych tematów (zagadnień) z prawem wyboru tylko jednego do opracowania w czasie 2— 1'A miesięcy.

Do każdego tematu objaśnionego ogól­

nie wytyczono odpowiednie dyspozycje

i wskazano książki lub broszury, kt°rt należało przeczytać i opracować, robi?*' streszczenia i dyskusje na wspólny0”

zebraniach. Do wybranego tematu d°' starczano lekturę.

Brak miejsca nie pozwala na podan;E wszystkich tematów, ani na to, j a k i cg0 wyboru doznały. W ięc kilka przykl3' dów. „O . tym, czym jest Ziemia i c°

wiemy o jej pochodzeniu" zainteres0 wato się 56 zespołów, „Dlaczego naleZ- chronić nasze lasy“ — 40, „Rola k°' biety w nowej Polsce“ była ciekawa‘

33 zespołów, „O historii 'samocho?11 i zasadach jego budowy" chciało " ' ,E.

dzieć — 22 zespoły, ale „ O histof'' statku i zasadach jego budowy"

tylko 3, „D ro gi rozwoju demokracji P f”

skiej" chciało poznać 18 zespól0"' a „Rozwój socializmu od utopii do O3,” , k i“ — 21, „Podstawowych wiadom0^ 1 z ekonomii" — szukało 15 zespołów i*«' itd.

Zespoły w ybrały przed rozpoczęci1”

pracy „przodowników", z którymi były się wojewódzkie trzydniowe koo'f rencie informacyjne, połączone z ć *1' czeniami. Zalecono przodownikom post”!

ranie się o opiekunów do czuwania n3“

biegiem pracy; przeważna część zesp0' lów miała takich opiekunów. Do zesp0' lów dojeżdżali w miarę możliwości 01 struktorzy w celach wizytacyjnych i udzielania wskazówek.

Zespoły wytrwały. Próba się uda1”' Cóż mówią o niej uczestnicy i cpiek«

nowie? Wiele. Przede wszystkim wy z11*1 ją, że chcieliby dalej pracować: „Snuli0”

nam teraz będzie, gdyż będzie nam ci?P le czegoś brakowało, a to właśnie ty0” ' ciągle czytanych i pisanych referat0", tej dyskusji i tych różnych zagadać”

poruszanych na zebraniach. Ale na dr«' gi rok staniemy znów do pracy, już 0 ' w jednym zespole, ale -postępowo, kaz<ń członek zespołu będzie miał swój zespół (Olsztyńskie). Czy zrozumieli, o co ch0^

dzi, czy trafnie podpatrzyli „metod?,1 Oto, co piszą jedni; „Przeczytać ks’41 kę nie jest trudno, wystarczy umieć cz) tać, ale poznać ją do głębi jest nie0”

trudniej... Nie zależy zatem ilość prz:' czytanych książek, czy innych ęiism, lfC*

bardzo ważpym jest jak one były czyi”

He".

A in ni: „Po zwyciężeniu wielu I I '1' ności, doszliśmy wreszcie do wyznać?^

nego celu. Zwyciężyliśmy wszystko, abf wypełnić powierzony nam obowiąz0;"

M y swoim czynem stwierdziliśmy, V.

można przy dobrych chęciach i sil«1^

woli dokonać wszystkiego". (Łódzkie)- Dajm y jeszcze glos opiekunowi — 5-’

dziemu z zawod-u: „ Z przerażeniem wiedziałem się, że opiekunem zesp'j"11 mnie wybrano. Kiedy jednak dowiedz'3 lem się, kim są członkowie zespołu n3' brałem otuchy, że obowiązkom sprosi3 my. N ie zawiodłem się. Wszyscy czloi' kowie zespołu brali czynny udział "

-pracy. Dyskusje stały na poważnym P°

ziom-ie“ .

Czy wszędzie tak było? -N ie.

czyż nic nie mówi niezgrabne s-treszcZ?_

nie chłopca, który tak tylko umiał naP1 sać: „ W tym czasie pojazd parowy z3 czai się likwidować. Do tego jesz0' władze wydały surowe przepisy dla P0..

jazdów parowych. Jak np. ażeby pojazd parowy nie wyprzedził dyliza’1-j, konnego, nie wypuskal pary z kotła, Ja widać konia... Takie to były przepj5' nie gwizdnąć, ni pisnąć- tylko leźć 1?*

żółw“ . Czego ten chłopak wiejski z kiejś „Ż ółw iej Błoci“ (Szczecińskie) s ill kat w historii samochodu, a Pr , , wszystkim — w zespole rówieśnik0 1 tak samo ja k on — „nieuczo-nych“ ?

S tanisław T»®bir

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czego pan chce.. P ow iększało to zad rażn ien ia.. S późniona niechęć do chłopa. BRONI KAROL ŚWIERCZEWSKI, GEN.. — Wydawca: Spółdzielnia Wydawnicza

Jest mi niewypowiedzianie przykro, że nie mogę być obecnym na tym kongresie, gdzie dane by m i było spotkać tych ludzi dobrej woli, którzy nie lękając się

jąca się wiosna argentyńska wszystkich nabawiła kataru, Duhamelowi chrypką odjęła głos, ja obawiałem się grypy, mnie tym bardziej martwiło, że naza­.. ju trz

Podczas zjazdu został w yśw ietlo ny film Jakubow skiej, spotykając się z bardzo życzliw

Stanął przy oknie, odwrócony plecami do Marcina, który zaczął mówić. W trawie młode szpaki mieniły się czarno złotymi odcieniami, chuda dziewczyna o starczej

Jego rówieśnicy wcale nie byli przysposobieni do tego i gdy upływały lata po roku 1848 Norwid coraz bardziej się przekonywał, że jego poczucie przynależności

Zasm arkane dzieci przez cały dzień b iją się w zajem nie.. Teraz je st koniec psiej

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie