• Nie Znaleziono Wyników

Z ostatnich badań nad humanizmem w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z ostatnich badań nad humanizmem w Polsce"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Z O S T A T N I C H В Л D A ľ\ N A D H U M A N 1 Z Д-l K M W ľ O L S C lí.

Ignacy Z a r c b s k i, Stosunki Eneasza Sylwiusza z Polską i Polakam i (R o zp ra w }· W yd ziału Ilist.-Fił. P -Λ. U. s. II, t. X L Y ni· 1), K ra k ów 1939, str. 150. Józef S k o c z e k, Legenda Kallim acha w Polsce (A rch iw u m T o w a r z y ­ stwa N au kow ego w e L w o w ie , Dz. II, t. X X III, z. 2), L w ó w 1939, sir. 96+ VI.

Bronisław K o c o w s k i , T rz e j Padewc.zycy. W p ły w Batorego i Zam oy­ skiego na działalność Reinholda Heidensteina, L w ó w 1939, str. XI1 + 312..

Lucjan K u r d y b a c h a , Staropolski ideał w ych o w a w czy, L w ó w 1938, str. 168.

Judyta F r e v 1 i c h ó w n a, Id eal w y ch o w a w czy szlachty polskiej w. X V I i początku X V II w., W a rsza w a 1938, str. 191.

Z w ią zk i um ysłow e m ięd zy Polską a W łoch a m i w X V w ., stanowiące jeden z najistotniejszych elem entów rozw oju naszej kultury u schyłku w ie ­ ków średnich, b y ły przedm iotem częstych rozw ażań ze strony historiografii polskiej і. obcej.. Przystępow an o do icli odtw orzenia z różnych stron: po­ dróży i studiów w głów n ych ośrodkach kultury w łoskiej, recepcji hum aniz­ mu w łoskiego, p rzyw o żen ia n ow ych idei, form literackich, sposobu życia, w p ły w ó w w dziedzinie nauki i sztuki, pozn aw an ia i od k ryw an ia Polski przez W ło ch ó w itp. D w ie zwłaszcza, karty z dziejów tych zw ią zk ó w bu­ d ziły i budzą po dziś dzień szczególno zainteresow anie: stosunki Eneasza Syl- w insza Piccolom iniego z Polską oraz ży cie i działalność Filipa K allim acha.

W historiografii polskiej spraw a stosunków Eneasza do Polski i P o la ­ ków b yła oddaw na przedm iotem dużego zaintereso\vania. 1 nic w tym dziwnego. Ze w szystkich hum anistów w łoskich X V w. — · z w yjątkiem oczyw ista Kallim acha — n ajtrw alsze, najdłuższe i najróżnorodniejsze w ę zły zesp oliły Polskę w łaśnie z Eneaszem. N ie m ożna tegc bow iem pow iedzieć ani o zw iązk ach z w yb itn ym humanistą pedagogiem ferrarskim Guarinem z W eron y, które ob racały się głów n ie około w ych ow a n ia kilku paniczów , a tym m niej o stosunkach z Poggio B racciolinim , ograniczonych głów nie do znajom ości z M ikołajem Lasockim . Z w ią zk i ze starym przedstawicielem hum anizm u w łoskiego Franciszkiem Fidelfem b y ły rów n ież epizodyczne, o gra n iczyły się do przelotnych odw iedzin K rakow a, napisania panegiryku na ślub J agiełły z Sonką, polityczn ej oceny czynu W ła d y s ła w a W a rn e ń ­ czyka, w reszcie w yk ształcen ia kilku hum anistów polskich. W tyle naw et pozostać muszą stosunki z za ło życielem A kadem ii R zym skiej, Pom poniuszem Laetusem , mimo jego ży w y c h zainteresow ań geografią i etnografią naszej o jczy zn y (a z nią. bliskiego wschodu), odbycia po niej naukowej podróży

(3)

(w r. 1480), zw ią zk ó w z M. M iechow itą, w yk ształcen ia niew ielkiego liczb ą , ale w ażkiego w rozw oju polskiego hum anizm u pocztu uczniów.

N a zw ią zk i Eneasza z Polską p ierw szy zw ró cił uwagę, podkreślając ich doniosłość, n iezapom niany .T. Szujski w sw ym studium: O d r o d z e n i e - i r e f o r m a c j a w P o l s c e , które dla rozw oju badań nad renesansem polskim m a to samo znaczenie, co k lasyczn e dzieło Burckhardta dla ren e­ sansu w łoskiego; po nim przedstaw ił je szczegółow iej jego spadkobierca i uczeń duchow y K. M oraw ski w swej św ietnej H i s t o r i i U n i w e r s y ­ t e t u J a g i e l l o ń s k i e g o . Mim o kari, jakie obaj znakom ici badacze p ośw ięcili zw iązkom Eneasza z Polską, rzecz wskutek uprzystępnienia no- w ych źródeł, a zw ła szcza podjęcia system atycznego w y d a n ia koresponden­ cji Eneasza przez austriackiego h istoryka K. W ołkan a, w y m a g a ła nowego· opracow ania. P od jął je i w yk o n a ł w sposób n iezw y k le sumienny, b ystry i m etod yczn y dopiero dr. Ign a cy Z a r ę b s k i w p racy: S t o s.u n к i E n e a s z a S у 1 w i u s z a z P o l s k ą i P o l a k a m i (R o zp ra w y W y ­ działu H ist.-Fil. P A U , s. II, t. X L V , nr 4, K ra k ów 1939).

W książce swej dał Zarębski obraz nie tylko zw ią zk ó w hum anistycz­ nych Eneasza z Polską (jak Szujski i M oraw ski), ale w ogóle zarys stosun­ ków, łączących w ykw in tn ego humanistę sieneńskiego z krajem naszym . Z estaw ił galerię znajom ości polskich Eneasza, liczebnie n iew ielką, ale pod. w zględ em nazw isk doborową. K ogóż bow iem tam nie spotykam y! .Test \vśród niej jo w ia ln y dekretysta U niw ersytetu K rakow skiego i dwukrotny je­ go rektor D ersław z B ożyn ow a, dalej biskup trydencki i k ardyn ał soborowy, ks. Aleksander M azow iecki „egregius bibulus“ , um ysłow ość nikła, pokłada­ jąca w iększą ufność w sw ej pięści, niż w argum entach rozu m ow ych , jak to pokazał w swej w alce polityczn ej jako legat d e l a t e r e do N iem iec z Ce- sarinim w r. 1443; obrotny dyplom ata i hum anista M ikołaj Lasocki, czło ­ w ie k w edle określenia Eneasza „p y s z n y i dum ny“ ; biskup kujaw ski (potem krakow ski) Lubek z B rzezia, „hom o cautus“ i za w o ła n y praw nik, którego Eneasz poznał na sejm ie B zeszy w B atyzbon ie w r. 1454, i z którym sto­ c z y ł później zaciętą w a lk ę o biskupstwo warm ińskie. Autor ustalił dalej osobiste zetknięcie się Eneasza z p rzedstaw icielam i polskiej um ysłow ości: g łów n ym w ik lefistą i husytą polskim A n drzejem G ałką z D obczyna, byłym , profesorem U niw ersytetu Krakow skiego, z którym p rzy s zły papież odbył dysputę religijn ą w okolicznościach dość n iezw y k ły ch , bo w czasie sw ej w iz y ty w głów n ym ośrodku husytyzm u-Taborze w r. 1451, oraz z n a jw ięk ­ szym historykiem polskim Janem Długoszem , „m ężem niepośledniej w y ­ m o w y i cn oty“ (w r. 1448/9 i 1450), na, którego rozw ój talentu d ziejop isar- skiego w p ły n ą ł p ow ażn ie zarów no pod w zględ em form aln ym , jak rzeczo ­ w ym .

Osobno om ów ił autor stosunki listow n e Eneasza z polskim m ężem stanu, i w y b itn y m zw olen n ik iem humanizmu, biskupem Zb ign iew em Oleśnickim, rekonstruując je z n a d zw yczajn ą ścisłością i u w ydatniając w szystkie ich fa z y , od p ierw szych n ieśm iałych prób ich n aw ią za n ia przez św ieżo u w ień ­ czonego poetę laureata w r. 1442, pragnącego pozyskać łaskę m ożnego do­ stojnika kościelnego (istotnie p oliczon y przez Oleśnickiego „in ter fam ilia res“ ) po przez ż y w ą polem ikę o W ła d y sła w a W a rn eń czy k a aż do najbardziej po­ u fałych i p rzyja zn ych zw ierzeń z lat 1448 do 1454. L is ty te stanow ią n aj­ istotniejszą treść stosunków Eneasza z Polską, ich punkt centralny, za ra ­ zem w y k w it w czesnego hum anizm u polskiego o dużym znaczeniu dla

(4)

przy--s w o jtn ia nowego w yk w in tn ego przy--stylu łacińprzy--skiego w Polprzy--sce. D zięki tej w y m ia ­ nie listow nej .w yw iązała się nie tylko za żyłość m ięd zy znakom itym hum a­ nistą a dostojnikiem polskim, ale co w ięcej w yb itn ie w p ły n ę ła na dodatnie uk sztaltoA van ie się sądu sługi cesarskiego, p olityczn ie Polsce n iep rzy ch y l­ nego, o naszym kraju, jego kulturze, charakterze narodow ym jego m iesz­ kańców. W y ra źn a w tym kierunku zm ian a u w yd atn ia się od r. 1445, p rze­ chodząc zczasem wprost w pochw ałę Polski i narodu polskiego („ P o la c y są, szlachetnym i d zieln ym narodem, a król ich m a najśw ietniejsze im ię w chrześcijaństwie, o p ły w a w bogactw a i jest u w a ża n y za n ajpotężniejsze­ go“ ). D zięki książce Zarębskiego ulec musi re w izji sąd Długosza o n iep rzy­ ja zn ym stale stanowisku Eneasza w obec Polski („A le m a n is propensum fa~ vorem gerens, in Polonos parum propitius“ ), pow tarzan y niem al po dziś. dzień w historiografii. Że sąd ten k ształtow ał się coraz korzystniej, dowodzi ew olucja w ocenie postaci W ła d y s ła w a W arn eń czyk a, z którego legendą początkow o Eneasz w a lc zy ł, by później bohaterskiego króla rehabilitować,- a naw et podnieść konieczność p oliczen ia go w poczet św iętych, cztery w różnych czasach sporządzane opisy b itw y gru nw aldzkiej ciep ły stosunek do Jagiełły, którego jeszcze w 1. 1444— 50 n a z y w a ł rozm yśln ie „n ation e T a r­

tarus in fid tlis “ , w reszcie 'znam ienna ocena roli zakonu k rzyżackiego, o którym nie za w a h a się napisać: „neque Deo grata est superbia m onacho- riim “ . Zasługą autora pozostanie w końcu um iejętne zestaw ienie w p ły w u Eneasza na piśm iennictw o polskie a naw et w zakresie znajom ości p rze­ szłości Polski na historiografię europejską.

W pracy Zarębskiego p rzy jasnym przedstaw ieniu spotyka się tu i ów- .dzie drobne niedociągnięcia iw konstrukcji, jak np, w ło żen ie do rozdziału 1, om aw iającego polskie znajom ości Eneasza, dużego ustępu o stanowisku jego w sprawie warneńskiej, pow tórzonego później w rozdziale I I p rzy przed­ staw ieniu stosunków z Oleśnickim. O dczuw a się brak krótkiej ch araktery­ styki Eneasza na początku książki, który autor próbow ał w y ró w n a ć przez w staw ien ie w kilku m iejscach najbardziej orien tacyjn ych zdarzeń z ży c ia w ielkiego Sieneńczyka, oraz zupełne pom inięcie jego zw ią zk ó w z Polską, w okresie Pontyfikatu. P raw da, że — jak słusznie podnosi autor — „n ie przynoszą one ciekaw szych m om entów dla h istoryka ku ltu ry“ (str. 50), n ie­ mniej ze w zględu na szereg doniosłych spraw, jak pozyskanie Polski dla przygotow yw an ego planu krucjaty antytureckiej, która b yła głów n ą troską Eneasza, jako papieża, problem przywrócenia. Czech husyckicli do Kościoła p rzy pom ocy K a zim ierza Jagiellończyka, aktualną sprawę pośrednictw a pa­ pieskiego w sporze polsko-krzyżackim , w końcu zatargi na tle m ieszania się papieża w w ew n ętrzn e stosunki kościelne w Polsce, ten drugi okres d zia ła l­ ności Piccolom iniego w ym aga rychłego osobnego opracowania. W pełni bę­ dzie ono m ożliw e dopiero po opublikowaniu odnośnego m ateriału, w y d o b y ­ tego przez Ekspedycję R zym sk ą P. A, U. z arch iw ó w w atykańskich.

N ieiw vn om iern ie też potraktow any został rozd zia ł ostatni, ch araktery­ zujący w p ły w Eneasza na nasze piśm iennictwo. Obok p recyzyjn ego ro z­ bioru zapożyczeń Długosza od Eneasza i szczególoAvej a n a lizy w p ły w u jego na rozw ój dziejopisarstw a polskiego i europejskiego, znajdujem y problem y tylko krótko naszkicow ane (zagadnienie w p ły w u na. rozw ój epistolografii naszej, podobnie zestaw ienie głosów i w y p o w ie d zi polskich czyteln ik ów dzieł Eneasza). Są to w gruncie rzeczy drobne usterki pracy, którą stanow i rze­ teln y i trw a ły w kład do naszej nauki historycznej a w dziejopisarstw ie pol­ skiego hum anizm u w y b ija się na jedno z czołow ych miejsc.

(5)

Obok lïneasza rzadko która osobistość z dziejów wczesnego renesansu polskiego skupiła na sobie uwagę tylu badaczy, swoich i obcych, co postać czołow ego jego przedstaw iciela: dyplom aty doradcy królów , literata i d zia­ łacza kulturalnego — K allim ach a; rzadko też która w y w o ła ła tyle sprzecz­ nych sądów w opinii publicznej, w dziejopisarstw ie od samej c h w ili jego zgonu. W id zia n o w nim „złe g o ducha króla Jana Olbrachta, w yra ziciela , i om alże nie upiora dążeń absolutnych“ . N aw et dzisiejsza historiografia w przeciw ieństw ie do daw niejszej, w sposób spokojny, rzeczo w y i bezna­ m iętny starająca się zbadać rolę K allim acha, nie zdobyła się dotychczas na jerlrołity o nim sąd, nie potrafiła dać należytego,, pełnego obrazu d ziałaln o­ ści lego ociężałego cieleśnie, ale um ysłow o ogrom nie ruchliw ego przybysza włoskiego. Stanęło U mu na przeszkodzie w pierw szym rzędzie m ew yzysk a - nie całej, bogatej spuścizny literackiej K allim ach a bez której portret jego nie I ędzie nigdy pełny. Stąd też po dziś dzień ocena tw órczości i d ziałaln o­ ści K allim acha pozostaje otwarta. N ie w yp ełn ił tej luki także ostatni ba­ dacz dr Józef S k o c z e k swą książką: „ L e g e n d a K a l l i m a c h a w Pol- s с с, (A rch iw u m T o w a rzy stw a Naukow ego w e L w o w ie , Dz. .11, t. ХХ1П , z. 2, I.w ó w 1939). P rzyzn aje to w e wstępie sam autor, podnosząc, że praca jego stanowi „ra czej próbę m onografii K a llim a ch a “ , próbę opracow ania jego d zia­ łalności politycznej ! kulturalnej, z pisarskiej zaś dotknięcie spraw y „K a lli- macli jako h istoryk“ , z zu pełn ym pom inięciem tyle w ażn ej kwestii, jak Kal- lim ach „p c e ta " (str. 2).

W y łą czen ie dorobku poetyckiego K allim ach a z obrębu badań stanowi oczyw istą w ielk ą lukę w pracy dr Skoczka. N iew iele także w gruncie rze­ c zy potrafił on w yd ob yć n ow ych źródeł biograficznych, tym w ięcej, że po­ szukiw ania arehiwali'.o biblioteczne (zw ła szcza za m ateriałem w łoskim ) prze­ prow adził drogą dość ryzyk ow n ej kw eren dy listownej. Brak nowego (w z a ­ sadzie) m ateriału autor próbował zastąpić przez odpow iedni jego dobór i ze ­ stawienie, dążąc do stw orzenia jednolitej sylw etki poety, do pokazania ze ­ w n ętrzn ych i w ew n ętrzn ych rysów jego osobowości, zh arm on izow an ia ich z całą jego działalnością. Pracę cechuje n iew ątp liw ie tendencja rew izjo n i­ styczn a: pragnienie w yk a za n ia w łaściw ej roli K allim ach a w dziedzinie po­ lityczn o dyplom atycznej, zm niejszenie do rzeczyw istych rozm iarów zn a cze­ nia jego p rzy Jagiellonach, chęć udowodnienia, że był „ra czej osobą pod­ rzędną, stojącą w cieniu“ (str. 86), słow em w ałka z legendą, która z osoby poety uczyniła sym bol tyranii i absolutyzm u. Tendencja nie n ow a: zw rot ten zapoczątkow ał w łaściw ie już Pr. Papée w swej m onografii o Janie O l­ brachcie.

Jakżeż w szczegółach przedstaw ia się portret K allim ach a w ujęciu Skoczka? llo z d z ia ły początkowe, om aw iające młodość, pobyt w R zym ie, ucieczkę i schronienie się poety na Rusi Czerw onej pod opiekuńcze skrzydła krew niaka A in o lfa Tedaldiego i G rzegorza z Sanoka (tj. do r. 1472) nie p rzy ­ noszą w zasadzie now ości: opierają się one głów nie na w yw od ach .T. Pta- śnika (K u 1 t u r a w i e k ó w ś r e d n i c h w P o 1 s c e). N ie w yzysk an o np. tak w ażnego źródła, jak akta procesu o spisek przeciw papieżow i P a w ­ io w i II z r. 1468, które w dość osobliw ym św ietle w ysta w ia ją poetę, podno­ sząc jego ,,szaleństwo i hezecność, przewrotność obyczajów , oddaw anie sie „com esalionibus, ebrietatibus et omni rerum intem perantiae“ , wspom inając szaleńcze plan y rozdaw an ia koron“ it d .1). Autor zadow ala się tylko

(6)

(lżeniem : „ch arakter K allim ach a w tym czasie zdaje się n ieszczególn y, jego poezja okolicznościow a w cale często pow staw ała pod kątem w idzenia u zy­ skania. nagrody za twórczość “ (str. 73); a dalej: „u m ysł d ojrza ły ale nie pierw ­ szorzędny, pozbaw ion y zdaje się, szerszych h oryzon tów “ . Tym czasem charak­ terystyka K allim ach a, w y szła z ust Pom ponia Laclu sa czy P latin y, być może stronnicza, nia duże dla nas znaczenie, chociażby dla psychologicznego zro­ zum ienia nadm iernych am bicyj hum anisty, jego zatargów z opinią publicz­ ną w Polsce i rzucanych przez n ią · oskarżeń o know ania i nam aw ian ie do zam achu stanu. Za mato też zostało uw ydatnione zn aczenie zw ią zk ó w z twórcą A kadem ii R zym skiej, Pom poniusem Łaetusem c zy Bessarionem. Ilolę w ych ow a w czą K allim ach a p rzy królew iczach kreśli autor na ogól za Papéem , ograniczając za nim w p ły w w łoskiego poety zarów no w zakresie p rzysw ojen ia im kultury hum anistycznej, ,c,o w yrobienia politycznego.

Szerzej zajm uje się autor dopiero działalnością polityczn ą Kallim acha zw łaszcza jego udziałem w w a żn y m dla Polski problem ie wschodnim . Stara się on ująć w pewien lo giczn y porządek dwudziestolecie pracy d yplom a­ tyczn ej Kallim acha (1474— 1496), wskazując na podstaw ow y kanon jego koncepcji polityczn ej „Jagiellońsko dyn astyczn y kąt w id zen ia “ (str. 1 9 )2), któremu podporządkował on w szystkie problem y polityczn e: turecki, w ę­ gierski, mołdawski, ,w'armińsko-pruski itd. D alszym i składnikam i m yśli poli- tyc-znoj K allim ach a są — zdaniem autora: sam odzielność i oryginalność koncepcji, umiejętność przystosow ania się do ch w ili dziejow ej, ścisły rea­ lizm . Jeśii chodzi o stosunek do Turcji, szeroko om ów ion y w literaturze naukowej, to autor podziela zdanie K. M orawskiego, że do rozw ią za n ia tego problemu dążył poeta przez długie lata; raczej na drodze pokojowej, dopiero ι-od koniec ży c ia przechylił· się do m yśli stoczenia z tym w rogiem chrześci­ jaństw a rozp ra w y orężnej. Autor silnie ogranicza też w p ły w p o lityczn y Kallim acha na Jana Olbrachta, zastrzegając się przed jego przecenianiem , zw łaszcza w dwóch pierw szorzędnych kw estiach: nieszczęśliw ej w yp ra w y węgierskiej .1490 r., a potem w y p ra w y bukowińskiej 1.497 r. Jak jednak po­ godzić — nasuwa się sam orzutnie pytanie — ten n ik ły w p ły w na króla z po­ w szech n ą niechęcią, ba naw et nienawiścią, senatu oraz opinii publicznej, зака v\ laśnie od r. 149(1 prześladuje K allim ach a, skutkiem której musiał on na jakiś czas usunąć się z dworu, a naw et schronić się do W ied n ia ?

R ozdział o kulturalnej działalności W łoch a na ogól nie przynosi w ię k ­ szych nowości. Znajom ości hum anistyczne K allim ach a w yliczo n e są tylko po nazw iska! Pobieżnie są także przedstawione jego zw ią zk i z krakow ski­ m i kołam i uniw ersyteckim i, które prosiły się o szersze rozbudow anie, np. na podstawił' M o d u s e p i s t o l a n c i i J. Aesticam piana starszego, kores­ pondencji i poezji Geltisa itd. P ew n e w ątp liw ości bu dziłaby uwaga, że Kalli- mach rozbudzał życie tow arzyskie w szlachetnym tego pojęcia „zn a czen iu “ (str. 503), ze w zględu na znaną, skłonność jego do kielicha i wspom nienie Geltisa, który chciał u niego w łaśn ie „S arm aticos potando diseere m ores“ . H istoriograľiczna działalność K allim a ch a zasłu giw ała istotnie — jak to zrobił autor — na szersze om ów ienie. Ż ałow ać tylko Avypada, że autor nie

s) Moment dynastyczny myśli politycznej Kallim acha podkreślił Plaśnik w cytow anym dziele (str. 136), po nim jeszcze silniej G iorgio A g o s t i, Un po­ litico Ualiaho cilia carle polacca nel secolo X V. II „Consilium Callimachi“ . Me- m orie d e lľ Istituto G iuridico del R. Universita di T orin o, T o rin o 1930, str. 11— 5, 22. Podobnie podkreśla Agosti jego realizm polityczny, „p olitica reali- stica, non influenzata da preconzetli reíig'iosi“ , „op ortu n istk o realism o“ (str. 16).

(7)

zajął stanowiska w znanym , do dziś nierozstrzygn iętym sporze na tem at fik cji i rzeczyw istości w Ż y w o c i e G r z e g o r z a z- S a n o k a , w szczególności nie zbadał źródeł historyczn ych Ż yw ota, a zw ła s zc za jego zależn ości od k lasyczn ej oraz \vłosko hum anistycznej biografiki. Natom iast bardzo starannie i w yczerpująco sch arakteryzow ał H i s t o r i ę W ł a d y ­ s ł a w a n a W ę g r z e c h , dochodząc do przekonania, „ iż dzieło to nie ma żadnej w artości jako źródło, dla historycznego poznania nie m ożna z nim w ogóle lic zy ć się“ (str. 72).

K oń cow e stronice pośw ięcił Skoczek rozw a ża n iu autorstwa R a d K a l­ lim acha. Ostatnio w nauce p rze w a ża ł sąd w y p o w ia d a ją cy się za ich b ez­ w zględ n ą autentycznością. W y p o w ie d zia ł go zdecyd ow an ie Ptaśnik *), pod­ trzym ał go Papée, który w m yśl sw ych d aw n iejszych pom ysłów z w ią za ł ich powstanie z pobytem K allim ach a w W iedniu, krótko „p rzed traktatem Ol­ brachta z W ła d y sła w em p rzeciw niesfornym poddanym z 5 grudnia 1492“ (m niej w ięcej na październik tr.). Z a autentycznością R a d w y p o w ied zia ł się w nieogłoszonych drukiem w yk ład ach o polskich pisarzach p olityczn ych St. Estreicher.

Ostrożnie traktuje ten problem Skoczek. P rzyjm u ją c pow stanie R a d na koniec w. X V , w y ra ż a jednak λ λ ^ Ιρ ^ ν οέό w autorshvo K allim ach a. Są­ dzi raczej, że w y d a ły je te w arstw y, które ustosunkowały się negatyw n ie do plan ów w ojennych Olbrachta (str. 88). D ecydujących argum entów prze­ ciwko autorstwu traktatu jednak nie p rzytoczył. Lektura Cyropedii Kseno- fonta, tego „w e d le auora — stylow ego s p e c u l u m p r i n c i p i s, nie za ­ w ierającego w sobie niczego, coby trąciło pojęciami... „absolu ti dom in ii“ (str. 87), której K allim ach oddaw ał się z Janem Olbrachtem , nie m oże sta­ n ow ić w ystarczającego dowodu. R ó w n ież i drugi argument, jakoby zasady m oralne K allim ach a, „zn a n e z jego pism... w y k lu c z a ły p rzecież sądy o ja ­ kiejkolw iek skłonności hum anisty do tru cizn y“ w św ietle zeznań Pompo- niusa Laetusa i P la tin y w procesie z 1468 r. nie zdają się być znow u tak niezachw iane.

W dziedzinę hum anistycznego dziejopisarstw a polskiego przenosi nas m onografia, pośw ięcona czoło\vemu jego przedstaw icielow i, R. ITeidenstei- nowi, pióra lw ow skiego historyka Bronisław a K o c o w s k i. e g o ( T r z e j P a d e w c z y c y . W p ł y w B a t o r e g o i Z a m o j s k i e g o n a d z i a ł a 1 n o ś ć R e i n h o 1 d a H e i d e n s t e i n a , L w ó w 1989). Postać w ielkiego historyka epoki batoriańskiej interesow ała oddawma now oczesną historiografię naszą od N ehringa do W . Sobieskiego i St. Łem pickiego. D o­ robek tych b adaczy jako też ogólna charakterystyka kierunków dziejopisar­ stwa batoriańskiego w ujęciu K. M orawskiego i A. Knota stały się też punk­ tem. w y jścia dla autora. Zgodnie z nim z w ią za ł K ocow ski tw órczość dziejo- pisarską Heidensteina z osobami Batorego i J. Zam ojskiego, w yp row ad zając w p ły w obydwu z głębszego nurtu uw ielbien ia i w yn iesion ych z P a d w y z a ­ m iłow ań (stąd też tytuł dzieła).

N ajm niej bodaj orygin aln e są dw a początkow e ro zd zia ły (W p ły w Bato­ rego i Zam ojskiego na współczesne im dziejopisarstw o i Młodość R. Heiden- steina). R ozd ział 1 d aw a ł pew ne m ożliw ości now ego ujęcia rozw oju balo- riańpkiej historiografii, uw ydatn ien ia zw ła szcza jej jednostronności na sku­

*) Ptaśnik kładzie powstanie „H ad“ na czas m iedz}' 23 w rześnia 1192 (p r z y ­ sięga koronacyjna O lbrachta) a 23 kw ieln ia 1193 (w y V ó r F ryderyka Jagielloń­ czyk:! na arcybiskupa gnieźnieńskiego), str. 137.

(8)

tek skrępowania przez króla su row ym i przepisam i cenzury (ed yk t z 7 lu­ tego 1580), chęcią w yzysk a n ia jej na w yłą czn ą pieśniarkę sw ych czyn ów i s ła w y wojennej..

R ze te ln y i sam odzielny w k ład b ad a w czy przyn oszą dopiero dalsze roz­ d zia ły (111— V III), przedstaw iające działalność H eidensteina od powrotu ze studiów zagran iczn ych w r. 1581: wstąpienie do kancelarii królew skiej (od r. 1582), udział w sprawach Avielkiej p o lityk i i w ży ciu publicznym jego ściślejszej o jczyzn y, Prus, ukazanie go w roli zapobiegliw ego gospodarza, gorącego k on w ertyty katolickiego· i uczonego hum anisty — dziejopisarza.

Autor stara się skrupulatnie zebrać ślady ży c ia i działalności H eidenstei­ na, choćby najdrobniejsze. W swej skrupulatności popełnia grzech częsty w pracach m łodych h istoryków : nie odróżnia faktów w a żn y ch od błahych, strając się k ażd y zu żytkow ać w m onografii. Stąd czytan ie tej skąd inąd po­ żyteczn ej książki m iejscam i jest żmudne. Z b yt duża ilość nagrom adzonego i nie zaw sze n a leżycie przetraw ionego m ateriału, p rzytłacza przedstaw ienie i zaciera w yrazistość kreślonej sylw ety. N ie za w sze też m ożna zgodzić się z autorem na jego sądy i zdanie. Z a m ałe np. przypisuje zn aczenie w ro ­ dzonemu rozw o jo w i zainteresow ań historyczn ych Heidensteina, ob ja w ia ją ­ cym i się już od w czesnej jego m łodości (w e W łoszech ). N a nieporozum ieniu polega ocena pierw szego płodu dziejopisarskiej pracy Heidensteina, dziejów nacji niem ieckiej z łat 1576— 7. U żyta w nich form a roczn ików nie b yła w cale „prastarą konstrukcją pracy h istoryczn ej“ (str. 29) — p rzeciw n ie od­ pow iadała zasadn iczym kanonom historyki starożytnej i hum anistycznej. Trudno także szukać, jak to robi autor, źródeł antagonizm ów m ięd zy nacją polską a niem iecką w P a d w ie w odm iennych przekonaniach religijnych, skoro — jak \viemy — w tym czasie, podobnie zresztą jak w okresie n ajgo­ rętszych zatargów w 1. 1565— 7, pew na ilość studentów n acji polskiej n ale­ ża ła do obozu różnowiernego. Zjaw isko to tłu m aczyć b y n ależało raczej m otyw am i narodow ym i. Jeszcze m niej prawdopodobnie w y g lą d a sprawa p rzyjęcia Heidensteina do kan celarii królew skiej. T eza, jakoby w ielk i kanc­ lerz „p ra gn ą ł pozyskać go sobie i dać mu m ożność poddania r e w iz ji n iezb yt 1- oclilebnego sądu o swej działaln ości“ (na stanowisku rektora U niw ersytetu w Padw ie, str. 36) jest zb yt sztuczna.

P o za tym i raczej drobnym i usterkam i ro zd zia ły wspom niane przynoszą bogactwo now ych, na żm udnych poszukiw aniach arch iw aln ych szczegółów b iograficznych. P rze w ija się wśród nich dręczące biografa pytan ie: jaką w ła ściw ie b yła rola Heidensteina w sprawach pruskich, c zy b y ł on „ w ie r ­ nym posłusznym poddanym i sługą“ księcia pruskiego, jak się w początkach podpisyw ał — c z y też czym ś w ię c e j: jego jurgieltnikiem i ajentem.

W a żn iejszą bodaj od szczegółów b iograficzn ych jest druga część pracy, poświęcona rozb iorow i pism Heidensteina, przede w szystkim jego tw órczości historycznej. Autor w prow adza nas niejako do pracow.ni pisarskiej huma­

nisty, p o zw a la poznać jego technikę tw orzenia, oznacza czas pow stania po­ szczególn ych dzieł, charakteryzuje dodatnie i ujemne strony jego dorobku dziejopisarskiego. N a jw ięcej m iejsca pośw ięca — idąc zresztą śladem N ehrin- g a — żm udnemu zestaw ien iu źródeł jego dzieł. R ozbiór k ry ty c zn y , acz n iew ątp liw ie interesujący i w a ż n y dla oceny w artości tw órczości dziejopi­ sarskiej Heidensteina, przesłania inne, niem niej w ażn e problem y, a przede w szystkim nie daje syn tezy dziejopisarskiej p racy Heidensteina, i nie określa jego p o zy c ji w rozw oju dziejopisarstw a batoriańskiego. A godziło b y się to

(9)

uczynić. Hoidenstein bowiem to p ierw szy od Długosza w w ielkim stylu hi sloryk polski niem al aż po .Naruszewicza. N ie ша on w k ażdym razie rów ­ nego sobie w X V I w. P ierw sze pokolenie historyków polskich X V I w. — M ie­ chowita, Decjusz, W apow ski, naw et zlotousty Krom er — to tylko przecież epi­ gonow ie Długosza. W y s trze la ją c y ponad nich p ra w d ziw y historyk w w ielk im stylu SI. Górski, był znakom itym zbieraczem aktów, m ateriałów , ale nie konstruktorem historycznym . Zadatki na w ielkiego historyka czasów ostat niego Jagiellona zdradzał S. Orzechowski, niestety, podjęte przezeń „ro c zn i­ ki czasów w spółczesn ych " nam iętna jego · natura zam ien iła wnet na. dzieje w łasnych w alk i bojów o legalizację m ałżeństw a. B urzliw e i w artkie dwa pierw sze bezkrólew ia w y d a ły historyka dużej m iary: Ś w iętosław a Orzel- skiego, który jednak nie zdołał się w znieść nad poziom przeciętnego m y ­ ślenia w a rstw y szlacheckiej, pozostaje w istocie swej zw y k ły m kronikarzem zjazd ów elekcyjnych. C zasy baloriańskie m iały dopiero zyskać historyka, który pokusił się o przedstaw ienie ich w ielkości. N iew ą tp liw ie dużo w tym było in icja ty w y króla, z którego rozkazu H eidenstein podjął pisanie, który kontrolow ał powstające dzieło, oraz w spółpracy w ielkiego kanclerza. N ie ­ m niej — podnieść n ależy, — iż lleidenstein dojrzał w zupełności cło p ow ie­ rzonego ifiu zadania jako ob yw atel i jako pisarz-historyk. Jako obyw atel, bo mimo obcego pochodzenia zrozum iał w ielkość pan ow an ia Batorego, prze­ wodnie dążności jego polityki zew n ętrzn ej i w ew n ętrzn ej i stal się ich w y ­ razicielem w dziejopisarstw ie, otw ierając poczet tych syn ów Prus, którzy — jak później Lauterbach ze W sch ow y, H arlknoch z Torunia, a przede w szy st­ kim Gdańszczanin J. B. Len gn ich — zasłu żyli się około rozw oju naszej hi­ storiografii. Jako historyk nie poprzestał Heidenstein na płytkim , retoryzu- jącym i m oralizującym rodzaju dziejopisarstw a; ale trafnym instynktem uro­ dzonego historyka w ied zion y, stw o rzył dzieło na rzetelnej podstawie źródło­ w ej oparte, nienaganne w ujęciu, przepojone zdrową, tendencją, duchem mo- n aivh iczn ym .

Jedyny to bodaj przed N aru szew iczem historyk m onarchista, nie schle­ biający szlachcie, nie utożsam iający racji stanu z jej program em p o litycz­ no-społecznym , i jej w yłącznością socjalną. R ozu m ieli dobrze tę tendencję dzicjopisarską H eidensteina zaraz po ukazaniu się jego pierw szego dzieła: P a m i ę t n i k ó w o w o j n i e m o s k i e w s k i e j współcześni, jak św iad­ czą w yraźn ie głosy obserw atorów zagra n iczn ych 4). W tym też bodaj stano­ wisku (a nie tylko w yłą czn ie w nienaw iści rodzin y Z borow skich) tkw iło ja­ dro g w a łto w n ych w ystąpień na sejm ie kon w ok acyjn ym 1587 r. p rzeciw P a- m i ę t n i к o m, żądanie usunięcia ich z kraju pod pozorem, że są „jak ob y jaki pasquillus, których praw o broni, że w nich naród ich obelżenie jest

4) Por. lisi humanisty w rocław sk iego Mik. R h edigera clo R. Heidensteina z 1585 r.: „Quid enim hom inis exiguo et usu et ingenio praediti iudicium tam praeclaro operi commendationis a fferre posset? nisi forte illustris... Andreae D uditii sententiam me tibi narrare vis, qui com m entarios hos і ta abs le scľip- tos esse saepissime inter fam iliäres suos a ffirm a re solet ut non eos m odo omnes qui nostro tem pore historiis scribendis laudem aliquam sunt consequnti, sed veterum eliam plerosque sive coniunctim ea sire separatim, quae ad excellen- tis historici com m endationem pertinent, spectentur largo intervallo superaveris. In quo sane Ser — mi Regis tui perpetuám felicitatem m ihi agnoseere videor, cui singulári plane atque adm irabili falo contigil, ut quas ipse res feliciter et praeclere gessit, eae non minus feliciter et praceare im m ortalitati p er te traditae et conservatae extent“ (rkpis b. B iblioteki M iejskiej w e W ro c ła ­ w iu : R 402, nr 4).

(10)

wspo.nnien i podań do lurtei, і (że ) na koniec narodow i polskiemu siła ujęło, a jedno komu w szystko p rzypisan o“ ’).

W konstrukcji samej istnieje zn aczn a różnica m ięd zy dwom a głów n ym i dziełam i historycznym i Heidensteina. P a m i ę t n i k i przynoszą, zw arte, jednolite przedstaw ienie; d z id o drugie: D z i e j e , cięższe pod w zględem sty­ lu. przeładow ane an tytezam i i skrótami m yślow ym i, nic tak sam odzielne jak pierw sze, opiera się na dorobku poprzedników, zw ła szcza na kronice Joa­ chim a Bielskiego. Kto w ie nawet, c zy ukazanie się tej ostatniej nie natchnęło dopiero I-Ieidensteina do szybszego zajęcia się w ykończeniem ciągle prze­ ryw an ej pracy nad dziejam i? M oże chciał on zastąpić tego kronikarza her­ bów szlacheckich p raw d ziw ą historią, ujętą ze stanowiska polskiej racji stanu?

A u lor nie pominął w p ływ u Heidensteina na późniejszą, historiografię polską, (głów n ie na P. Piaseckiego i St. Lubieńskiego). Odczuwa się tylko brak porównania z historykiem p ierw szych bezkrólew i Św iętosław em Orzelskim . X ie uw ypu klił też autor — poza drobną zm ianką o zaintereso­ waniu się w ielkiego historyka francuskiego Jakuba de Tłiou dziełem H eiden­ steina — znaczenia, jakie zyskał on w e w spółczesnych kołach hum anisiy- n ych za granicą. Siady źródłow e — w skazują — na duży oddźwięk, jaki P a m i ę t n i k i w y w o ła ły w kołach hum anistycznych. Św iadczą o tym np. nie zau w ażon e przez autora głosy p rzyja ció ł w rocław sk ich H eidensteina1'). O czekiw ali oni z niecierpliw ością ukazania się d zieła w druku. Jeden z p ierw ­ szych egzem plarzy, przesłany w dniu 4 października 1585 do W ro c ła w ia — data ta p ozw ala przesunąć ustalony przypu szczaln ie term in ukazania się dzieła z listopada na początek października, a m oże koniec w rześn ia — w y ­ w o ła ł tu ogromne poruszenie i podziw dla autora. „B oskie kom entarze“ po­ d aw ano sobie z rąk do rąk, pochłaniano je m om entalnie, rozkoszow ano się ich stylem , nieodbiegającym — ich zdaniem — od historyków starożytnych, głębokim ujęciem. Obok A. D udycza z entu zjastyczn ym sądem w ystąpił zn an y humanista w rocław ski M ikołaj Hhediger, z którym H eidenstem znał się zapew ne jeszcze z czasu studiów padew skich').

Dla uzupełnienia w yw o d ó w K ocow skiego w arto w końcu wspom nieć o losach pośm iertnych historii Heidensteina. P rzed zgonem przekazał ją au­ tor pieczy swego m łodszego kolegi po piórze, S tan isław a Łubieńskiego, sekretarza królewskiego, zobow iązując go, aby „T e skrypta jako najrych lej in lucern podał“ . N ad spełnieniem w o li zm arłego czu w ał sam król, któremu tendencja dzieła n iew ątpliw ie odpowiadała, przypom inając często potrzebę oddania, go do d ru k u 8). Istotnie d ow ied zia w szy się w r. 1628 (a w ięc w osiem

5) S o k o ł o w s k i A., Diariusze sejmowe r. 1587, str. 221/2, 227.

o) Por. korespondencję M. R h edigera z Hcidensteinem, m ianow icie list Ile i- densteina do R h edigera p rzy przesłaniu Pam iętników , z dnia 4. X. 1585 i odpo­ w ied ź tegoż. W ro c ła w 1585 (brak daty dziennej listu) w rkpisie b. Bibł. .Miej­ skiej w e W ro cła w iu R -102 nr 3 i 4 oraz list J. Math. W ack era do Rhedigera,. 25. X II. 1585 (tam że R 215 nr 193). P or. także lisi Heidensteina do R h edigera z 9. V. 1588 (R 402 nr 21).

' ) Rhecliger p rzyb ył z końcem sierpnia 1578 do W en ecji, a stąd bezpośred­ nio do P a d w y, poczem w yb ra ł się dla zw iedzen ia W io c h (do Neapolu i R zy ­ m u) w tow a rzystw ie sw ego krew n iaka M. Schillinga i m łodego poety P aw ła Mellisa. W ró c iw s zy do P a d w y kontynuow ał tu swe studia w r. 1579 (por. listy jego z okresu pobytu w P a d w ie w r. 1578,9 do znanego lekarza Cratona (rkpis b. Bibl. M iejskiej w e W ro cła w iu R 244 nr 248— 250).

8) St. Łubieński do T. Zam oyskiego z 28 w rześnia 1630 w rkpisie Ossol. 157 k. 197 b.

(11)

lat po zgonie autora) o zam iarze podjęcia prez Antoniego Hieratha, wpł> w ow ego w łaściciela o fic y n y drukarskiej w K olon ii opublikow ania zbioru ro z­ prószonych i niedrukow anych dotąd pism historyków polskich, zgłosił' się Ł u bieński do w y d a w c y , polecając gorąco publikację d zieła H eidensteinow ego z uwagi na jego form ę („h istorioco stylo i-leganter prosequutus“ ) oræz. treść nieznaną do tej роту nikomu *). W praktyce rzecz jednak okazała się n ie­ łatw ą do zrealizowania.. N ajp ierw trzeba było odebrać w y p o ży c zo n y T om a­ szo w i Zam oyskiem u rękopis h is to r iit0). Po w tóre nieorientujący się dobrze Λν losach spuścizny H eidensteinow ej w y d a w c a po zapoznaniu się z rękopi­

sem stw ierdził z końcem 1630 r. rzecz zn acznie gorszą: brak księgi dzie­ w iątej. Lukę tę spodziew ał się Łubieński zapełnić albo „e x repertis commen-

tariis authoris“ albo w ostatecznym razie odtw orzyć ją z pomocą Tom asza Zam oyskiego na podstaw ie zach ow an ych pism i aktów kancelarii Jana Z a ­ m oyskiego. „...T ak jakoś w szy scy b y li opuścili ręce — biadał w zw iązku z tym Łubieński, — że nie w id zę, aby kto w zm ian k ę u czyn ił in scriptis, co się przez lat podobno cztery działo, i lubo ja ab anno 1591 d osyć w m łodym w ie k u moiim b yłem u dworu, admotus etiam ids negotiis, które pod ten czas p rzych o d ziły w sprawach R zeczypospolitej, ale takie b y ły rozum ienia na on czas, że trudno było w yrozu m ieć, choć in recenti m em oria, co się w e trzech lat stało“ . Oddane przez króla trzy ostatnie księgi (tj. X — X I I ) oka­ z a ły się do tego niew ykoń czon e pod w zględ em stylistyczn ym . „L o n g e diversi a stylo authoris i podobno dictati potius quam scripti; sieta — skarżył się Łubieński — opuszczono verb i gratia, w szytk ę ekspedycją pierw szą do S zw ecji led w ie troszkę dotkniono a tam ca ły rok byliśm y. T rzeb a b y zgoła graviorem adhibexe censuram — stw ierd zał — gdyż i w w ojn ach wołoskich i kozackich m ulta secus... naw et jużern się p o w a ża ł ab initio łiibri X admo- vere manum, żeb y to beło mogło w yn iść trochę lepiej, n iżb y in isto posthu- mo pairtis zostaío“ “ ). Zdaje się, że te trudności zn iech ęciły ostatecznie Ł u ­ bieńskiego do podjętej pracy w y d a w n ic ze j; rękopis dopiero po przeszło 40 la ­ tach ujrzał św iatło dzienne (1672).

P ierw szorzędn ej w a gi tem atem : dążeniam i i ideologią w ych o-wawcizą szlach ty polskiej X V I — X V I I I wieku za ję ły się d w ie książki: docenta Lucjana. K u r d y b a c h y ( S t a r o p o l s k i i d e a ł w y c h o ­ w a w c z y , L w ó w 1938) i dr Judyty F r e y l i c h ó w n y ( I d e a ł w y c h ο­ ν a w c 'z, у s z l a c h t y p o l s k i e j w XV I i p o c z ą t k u X V II w i e k u, W a rsza w a 1938). Jakkolw iek pisane na ten sam lem at, różn ią się one za ­ sadniczo m iędzy sobą z a rtw n o w konstrukcji i fakturze opracow ania, ct w osiągniętych w ynikach. K siążka K u rd yb ach y gen etyczn ie w ią że się dość ściśle z badaniam i prof. St. Łem piokiego, jest kontynuacją i rozp row ad ze­ niem jego zasadniczych tez, w yp ow ied zia n ych w książce syn tetyczn ej o P o l s k i c h t r a d y c j a c h w y c h o w a w c z y c h , (L w ó w 1938).

Podejm ując temat, doc. Kurdybacha z góry poddał go pew nem u ograni­ czeniu przez pow zięcie a p rioryczn ych założeń odnośnie do podstaw ow ych elem entów ro zw ijającej się w społeczeństw ie ideologii w ych ow a w czej. Bu­ dzą się w ątpliw ości, czy droga obrana przez autora b yła słuszną, c z y nie historycznie pew n iejszym byłoby, jak to zrobiła Freylich ów n a, ująć

opiso-°) Por. list St. Łubieńskiego do Antoniego H ieratha z dn. 22 lipca 1628, tam że k. 37.

10) St. Łubieński do T. Zam oyskiego z 28 w rześnia 1630, tamże, k. 197. “ ) Łubieński do T. Zam oyskiego z 27 grudnia 1630 (tam że, k. 211 a).

(12)

wo jej buj : e, różnorakie kształty, an iżeli dostosow yw ać m ateriał do p o w zię­ tych założeń. N ajogóln iej biorąc autor uw ydadn ia trzy takie podstaw ow e czyn n ik ; 1) ciągłość staropolskiej m yśli w y ch o w a w czej, organiczne jakoby jej narastanie w ciągu w iek ów i konsekw entny rozw ój aż do n ajpełn iejsze­ go -jej ucieleśnienia w K om isji E dukacyjnej; 2) polskość tego ideału, zupeł­ ną odrębność i n iezależność od jakich kolw iek Obcych prądów i teorii, uzn a­ nie go za sam odzielny tw ór polskich stosunków polityczno społecznych; 3) jego an tyin telektu alistyozn y kierunek, skupienie całej uw agi na sprawie urobienia charakteru jednostki.

M ateriał, na którym autor swoje w y w o d y opiera, jest na ogół szczupły. Jeśli się porów na jego podstawę źród łow ą z pracą F rey lich ó w n y w idać, że dalekim b ył od w yczerp a n ia jego, nie zgłęb ił do swego tem atu obfitej lite ra ­ tury parenetycznej, m ającej dla tego zagadnienia ogrom ne zn aczenie, ani nie ogarnął w iększości instrukcji w y c h o w a w c zy c h , przestróg testam ento­ w ych , głosów sejm ow ych, postanow ień synodalnych. Do tego pod w p ływ em sw ych z góry p ow ziętych koncepcji przep row ad ził pew ną selekcję materiału. N ie w iem y na jakiej podstawie — bo tego autor nie w y ja ś n ia ’ — oparł się na tych, a nie in n ych pisarzach; c z y pom inięcie jednych a w yró żn ien ie in ­ nych było przypadkow e, c z y też opierało się na głębszych podstawach, dla­ czego jednym , jak np. R ejow i, Skardze, A. M. Fredrze, Ł . Opalińskiem u p rzy ­ pisał czołow e znaczenie, innych «a ś (M odrzew skiego czy M aricjusza) pom i­ nął c zy też nie docenił?

Jak w szczegółach przedstaw ia się w ujęciu doc. K u rdybach y rozw ój ideologii w ych ow a w czej, jaka b yła jej geneza i przew odnie dążenia? Z a pro­ toplastów jej u w aża autor dzieła pedagogiczne t. zw . Pseudoplutarcha, H er­ m ana Schottena, P iotra P a w ła Vergeria, иа ojca i ostatecznego tw órcę M. Reja. Już w tych antecedencjach i filiacjach duchowych uderza poświęcenie tylko kilku w ie rs zy w p ły w o w i E razm a z Rotterdam u, którego sam ooddzia- ły w a n ie pod w zględ em uszlachetnienia obyczajów , utrw alen ia tradycji kul­ tury klasycznej było doniosłe i naw et przełom ow e, pom inięcie V ivesa oraz Sturma, których znaczenie, jak gdzie indziej tak i u nas, było olbrzym ie. N iem niej jednostronne jest w dużej m ierze pasow anie R eja na w yłączn ego tw órcę polskiego ideału pedagogicznego. N iew ą tp liw ie b y ł on do pewnego stopnia przedstaw icielem części w a rstw y szlacheckiej, w yra zicielem jej po­ glądów. Jego pogląd na św iat w y p ły w a ł jednak — nie jak przypuszcza au­ tor z bezpośredniej obserw acji życia , ale w dużej m ierze rów n ież ze źródeł literackich, zarów n o hum anistycznych, jak średn iow ieczn ych z w yra źn ą przew agą tych ostatnich elem entów. Z asadn iczy zrąb poglądów w y c h o ­ w a w czych , w y ło żo n y ch w Z w i e r c i a d l e : w ysu nięcie na plan p ierw szy w y ­ chow ania charakteru, niechęć do kształcenia um ysłow ego w y p ły w a ły z mo- ralistyczn ej ideologii średniow iecza, nastaw ionej zdecydow an ie an tyintelek- tu alisłycznie. Co w ięcej, hasła te w m om encie ogłoszenia Z w i e r c i a d ł a b y ły już anachronizm em , nie p rz y ję ły się zupełnie w społeczeństwie, a prze­ de w szystkim w tej jego części, która ujęła w sw e ręce ster państwa tj. śred­ niozam ożnej w a rstw y ziem iańskiej, w łaściw ej tw ó rczy n i ustroju i ideologii dem okratycznej i republikańskiej. W a rstw ę tę ogarnia w łaśn ie około 1540 r. niespotykany zapał do kształcenia, zd ob yw a n ia w ie d z y u najlepszych m i­ strzów, zainteresow anie dla najn ow szych kierunków i zd o b yczy m yśli, który trw a — jak w skazują m etryk i u n iw e r s y t e t y zagran iczn ych , pełnych sto la t (do r. 1648). S tanow ił on zaprzeczen ie poglądu R eja, „ iż nauki

(13)

w ażn e a trudne“ nie są dla „p om iern ych “ Polaków . N ie doczekał się rea li­ zacji rów n ież drugi postulat R eja w spraw ie przysposobnienia rycerskiego m łodego szlachcica. Jak ta „zb roiczk a chędoga“ „c zło w ie k a poczciw ego, go­ towego dla swej potrzeby i R zltej posługi“ w yglą d a ła , dow odzi S a t y r K o ­ chanowskiego lub S p r a w a r y c e r s k a M. Bielskiego. Trudno tedy p rz y ­ jąć tezę autora jakoby „id e a ł w y c h o w a w c zy R eja dostosow any b y ł najści­ ślej do potrzeb szlachcica polskiego jako ziem ian in a i ry c e rza “ ,skoro jego ■dwa w ażn e składniki: sprawa kształcenia intelektualnego i stosunek do służby publicznej nie zostały w ujęciu R ejow skim przez ów czesną w arstw ę przodującą narodu przyjęte. Ó w czesna pu blicystyka oraz -w ypow iedzi na sejmach, w reszcie pojaw iające się pom ysły w y ch o w a w cze w skazują ponad w szelką w ątpliw ość, że ten ideał pedagogiczny b y ł zn aczn ie bogatszy i p eł­ niejszy. Dobre o nim pojęcie daje w ysu n ięty' na sejm ie elek cyjn ym 1587 r. projekt założen ia zakładu w ych ow a w czego dla m łod zieży szlacheckiej. „U czon e w nim b yć m ia ły nauki te, które do słu żby R zltej i p rzyk ład ów najw ięcej zam yka, w greckim i łacińskim języku..., a przytem i praw a ko­ ronnego uczono być m a“ ; jaiko dalsze stadia dopiero przych od ziła w razie w o jn y służba w ojskow a oraz praktyczne zazn ajam ian ie się na sejmach i sejm ikach z sprawam i pu b litzn ym i, wtreszcie na końcu peregrynacja z a ­ graniczna.

D alszy rozw ój m yśli pedagogicznej ujm uje autor w dw a zasadnicze ło­ żysk a: w ych ow a n ia iziemiańskiego i rycerskiego. W utrw aleniu ideologii pierw szej, ziem iańskiej, zb yt duże zn aczenie przypisuje J. Kochanow skiem u i W . Goślickiem u — temu ostatniemu z powodu w łą czen ia do programu nauczania sztuki gospodarow ania na wsi, co oczyw ista stanow iło naślado­ w an ie tylko ideału K atona starszego, a jeszcze w ięcej refleks powszechnie u żyw an ej w szkole lektury pism Arystotelesa.

Z w ycięstw o ideologii rycerskiej kładzie autor na koniec w. X V I, nie­ zupełnie słusznie. Potrzebę szkolenia rycerskiego uznaw ano już pierw ej: w ysu w an o ją w pu blicystyce pierw szego bezkrólew ia, w w spom nianym pro­ jekcie sejm ow ym 1587 r., stosowano w w ych ow an iu p ryw atn ym (ćw iczen ia w szerm ierce), podobnie jak zn acznie w cześn iej zdaw ano sobie, sprawę z niebezpieczeństw a tureckiego i potrzeby obrony kresów wschodnich (T u r с у к i Orzechowskiego, projekty obrony kresów, w ysu nięte p rzez M o­ drzewskiego). Jak przed tym rolę R eja, tak teraz autor w y o lb rzy m ia w p ły w Skargi, w id zą c w nim poprzednika S zk oły R ycerskiej S tanisław a Augusta, „m y ś lic ie la nie byłej jakiej m ia ry “ , łączącego w sw ych pom ysłach w zór p r a ­ w ego ob yw atela z ideałem praw ego rycerza chrześcijańskiego, jakkolw iek istotnych dow odów o d d ziaływ an ia w ych o w a w czego autora K a z a ń s e j ­ m o w y c h na społeczeństwo nie zd ołał zebrać.

W rozw oju idei w ych ow a n ia obyw atelskiego głów ne zn aczen ie przypi- pisuje J. Zam oyskiem u oraz W . Goślickiemu, z którego n azw iskiem łączy, nie w jem c zy słusznie, w prow adzen ia do kształcenia obyw atelskiego nauki prawa, skoro z w spółczesnych b iografii w yb itn ych osobistości wiadom o, że m łodzież szlachecka od daw na p rzysw a ja ła sobie praktycznie potrzebne z tej dziedziny w iadom ości p rzy sądach ziem skich i grodzkich, trybunale, w k an celarii królewskiej.

P r z y om aw ianiu programu w ych ow aw czego A kadem ii Zam ojskiej autor m oże zb yt głęboko sięga dla w ytłu m aczen ia p ew n ych problem ów, np. w pro­ w adzenia nauki ję zy k ó w obcych. N ie p rzeja w ił się w tym w p ły w M

(14)

ontaig-ne‘ a, ani nie b y ł to chyba w y n ik doświadczeń Zam oyskiego jako m ęża sta­ nu; po prostu — sądzilibyśm y — było to odbicie zakorzenionych od daw na u szlach ty poglądów o potrzebie znajom ości głów n ych język ów , zw ła szcza niem ieckiego i włoskiego.

Autor ze swego an tyintelektu alistycznego stanow iska ocenia szkołę jezuicką, odstępując w tym od tez prol. Łem pickiego. R zekom o jezuici nie po­ trafili, czy też nie chcieli „w y c z u w a ć potrzeb szlacheckich“ , a program ich h u m an istyczn o-w yzn an iow ej szkoły w warunkach polskich, poza w yro b ie­ niem w ład z um ysłow ych... nie przyn iósł w ła ściw ie żadn ych realnych k o­ rzy ś c i“ . D laczego jednak — nie tłu m aczy nam tego autor — b ył tak o lb rzy ­ m i mimo to n a p ływ m łod zieży szlacheckiej do kolegiów jezuickich, czemu m im o u rzeczyw istn ien ia się w łasnego ideału pedagogicznego w szkołach K om isji Edukacyjnej szlachta opierała się zniesieniu zakonu, posyłała dzieci nadal do pokątnych szkółek, prow adzonych przez eksjezuitów, i w końcu sw ym stanowiskiem w ym ogła zw ięk szen ie nauki ła c in y w szkoln ictw ie K o ­ misji. Nie zw ró cił też autor uw agi na doniosłość literatu ry polem icznej z okresu w a lk i A k ad em ii K rakow skiej z jezuitam i. G r a t i s Brożka, to nie tylko „zło ś liw e , choć z talentem napisane dziełko..., pełne nam iętności i zaw ziętej n ien aw iści“ . Obok p rzyk rych i dotkliw ych w ycieczek polem icz­ nych u tw ory te za w ierają głębokie, nieraz now oczesne poglądy w y c h o w a w ­ cze: one to przed Siem kiem c z y Staro w olskim w ystępują z postulatem w y ­ chow ania publicznego, zgodnego z potrzebam i i duchem narodu, zależnegc od w ład z świeckich.

W w ieku X V II na czoło teoretyków m y śli w ych o w a w czej w ysu n ął autor dw ie postaci: A. M. Fredrę, którego idee pedagogiczne słusznie w ysoko pod­ nosi, oraz K rzy szto fa Opalińskiego, za program naukow y przepisany gim nazjum w Sierakow ie. M am y w ątpliw ości, c z y podkreślone w tym pro­ gram ie zasady pedagogicznie b y ły istotnie nowe. Zarów no bow iem sam kie­ runek w y c h o w a w c z y gim nazjum , oparty na pow szechnie p rzyjętym haśle „pobożności i nauki“ , jako też w łączen ie do programu nauki w y m o w y z h i­ storią i praw a ojczystego już w ów cza s (1650 r.) w y w a lc z y ło sobie pełne pra­ wo ob yw atelstw a w ,n a u cza n iu szlacheckim .

W zapale nowatorskim autor za to stanow czo u m niejszył zasługi St. K o­ narskiego z tego głów n ie powodu, iż nie p otrafił ustrzec swego systemu edukacyjnego od w p ły w ó w obcych (c z y ż b y w pojęciu autora w szelkie prą­ dy um ysłowe, idące z zachodu, psuły polskość w y c h o w a n ia ? ), co w łaśnie poczytać n a leży za zasługę tegę reform atora. W sza k w szelk ie próby odcię­ cia się od tw órczej m yśli zachodu k o ń c zy ły się u nas zaw sze w y ja ło w ie ­ niem i prostacją um ysłow ą. Trudno też zgodzić się z podaną koncepcją S zk oły R ycerskiej jako w cielen ia Skargowskiego ideału obyw atelsko-rycer- skiego. Filiacje jej, jak to już od daw na stw ierdzono — · w y p ły w a ły z Krze­ w iącego się bujnie podłoża szkół rycerskich. Sam autor zresztą zdaje some sprawę ze sztuczności swej tezy, podnosząc zagraniczne pierw iastki w u rzą­ dzaniu S zk oły i brak p rzejaw ów polskiej tradycji.

Syntezę naszych dążeń edukacyjnych w id zi autor w K om isji Eduka­ cyjnej. G zy jednak istotnie K om isja — jak przedstaw ia autor — w skrzesiła ideał rycerza-szlach cica w ujęciu R eja, c z y n a w ią za ła do „n iep rzerw an ych tradycji polskich“ , nadając szkole oblicze oparte o id ea ły etyczn e przekaiza- ne przez R eja i Opalińskiego, trudno się zgodzić. S tan ow iła ona przecież w całym tego słow a znaczeniu dzieło Oświecenia, odcięła się od daw niejszej

(15)

ideologii ziem iańskiej. N ow atorstw o i śmiałość koncepcji doc. K urdybachy, jasno skonstruowanych i sugestyw nie przedstaw ionych, budzą po głębszym z a ­ stanowieniu się w ątp liw ości i sprzeciw y. Osobliwie trudno się zgodzić z trze­ m a jego podstaw ow ym i założen iam i: nieprzerw an ą ciągłością i n iezm ienno­ ścią naszego ideału pedagogicznego, zb yt silnym u w ypuklaniem jego n ieza­ leżności od zagran icy, k ied y w rzeczyw istości stan ow ił wypadko\vą s k rzy ­ żow an ia się prądów zachodnio europejskich z rod zim ym i dążeniam i, w koń­ cu podkreśleniem rzekom ego p ierw szeń stw a w ych o w a n ia m oralnego przed intelektualnym .

Przeciw ień stw em do pewnego stopnia — jeśli chodzi o ujęcie tem atu — jest książka n ieżyjącej już prawdopodobnie Judyty F reylich ów n y. Uderza w niej szeroka podstawa źródłow a i ściśle opisowe traktow anie zjaw isk h i­ storycznych. Dążąc do uw ypuklenia głów n ych lin ii rozw o jo w ych ideałów pedagogicznych i u chw ycenia zasadniczych jego składników, autorka daleka jest od tw orzen ia fik cji jego jednolitości. P rzeciw n ie na każd ym kroku z a ­ zn acza różnice, zarysow ujące się w poglądach na głów ne elem enty w y c h o ­ w aw cze, odm ienne sposoby w ujm owaniu ich przez poszczególne grupy spo­ łeczne. Autorka, idąc za n ow ym kierunkiem badań h istoryczn o-w ych ow aw - czych, stara się podejść do zagadnienia od strony socjologicznej, ująć je na tle sytuacji gospodarczo ustrojowej Polski X V I w. i początku X V II w., w y ­ odrębniania się grupy szlacheckiej. S tw ierdza np. słusznie, że „b roń szla ­ checka nie b yła w y łą czn ie technicznym narzędziem , ale przede w szystkim sym bolem p ow agi i społecznej w yższości grupy, k on ieczn ym warunkiem autorytetu w obrębie społeczeństw a“ .

Szczegółow a analiza, źródeł ideologii pedagogicznej p o zw o liła autorce stw ierdzić, że z ło ż y ły się na nią zarów no czyn n ik i obce, rzym sko hum ani­ styczne, jak w łasne dośw iadczenia i rozw ój grupy szlacheckiej. Z m orza bezw ładn ie i przypadkiem rozrzuconych okruchów m yśli i w ypow iedzeń daje szeroki obraz, św iadczący o wielostronności w ujm ow aniu zagadnień w ych o w a w czych przez ówczesne społeczeństwo. O m aw ia sprawę urabiania charakteru, kształcenia intelektualnego, problem uzdolnienia i zaintereso­ wania, poglądy na rolę domu i szkoły, wartość peregrynacji, stanowisko n au czyciela i w ych ow cy, w końcu stosunek państw a do spraw w y ­ chowania.

K ażd e z tych zagadnień autorka ro zśw ietla szczegółow o, w skazując jak m im o pozornej spoistości m yślow ej grupy istn iały duże różn ice w ujm owaniu ideału w ych ow aw czego, u w ydatniając, że obok zw olen n ik ów t e m p o r i s a c t i i w ielb icieli rodzim ości, istniał drugi kierunek zainteresow ań peda­ gogicznych, rozu m iejący znaczenie w yk ształcen ia i konieczności u trzym a­ nia zw iązk u z kulturą zachodu.

Słabą stroną książki F reylich ó w n y jest rozdział o peregrynacjach za ­ granicznych. .'.utorka nie potrafiła opanować olbrzym iego do tej kw estii m a­ teriału, ani plastycznie go odtw orzyć. N ie całkiem trafnie np. przedstaw ia p rz y c z y n y peregrynacji dowodząc, „ż e szlachta już ze w zględ u na swą po­ zy cję społeczno p o lityczn ą “ m usiała odbyw ać podróże zagraniczne, a p om i­ jając słaby stan szkolnictw a krajow ego, któremu stanow czo pośw ięca za m ało miejsca. N ie zaw sze też z bogato zebranego m ateriału autorka w y c ią ­ ga w nioski ogólniejsze. P ra ca nosi charakter w yb itn ie a n alityczn y, a w n ie­ których partiach n u ży jednostajnym p rzytaczan iem źródeł. W ogóle talen ­ tem i sposobem przedstaw iania praca K urdybachy góruje nad książką F reylich ów n y.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

To grupa, która może przyczynić się do stabilizacji rynku magazynowego dzięki stabilności funkcjonowania i wygenerowaniu dodatkowych efektów finansowych, które będą mogły

rająca ocenę „wojny z Polską nie jako odosobnionego zadania Frontu Zachodniego, ale zadania centralnego całej Rosji robotniczo-chłopskiej”77. Tak więc musiało minąć

Co roku Referat organizuje różne zbiórki na cele misyjne, które docierają do szczególnie potrzebujących.. Do ważniejszych akcji pomocy,

38. Wykaszanie traw i chwastów z pasa drogowego dróg powiatowych na terenie gminy Wilczyn oraz Kleczew za kwotę 10 000,00zł. Wykaszanie krzewów i odrostów z pasa drogowego

Przy obecnych warunkach rynkowych wiemy, że nie jest możliwym wprowadzenie takiej ilości mieszkań, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni w ostatnich latach, co sprawia, że

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby