• Nie Znaleziono Wyników

Udział Kazimierza Nitscha w pracach nad ortografią polską

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Udział Kazimierza Nitscha w pracach nad ortografią polską"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Saloni

Udział Kazimierza Nitscha w pracach

nad ortografią polską

Prace Językoznawcze 11, 229-236

2009

(2)

2009

Zygm unt Saloni O lsztyn

Udział Kazimierza Nitscha w pracach

nad ortografią polską*

K a z im ie rz N itsc h ’s c o n trib u tio n to e la b o ra tin g P o lish o rth o g ra p h y

Kazimierz Nitsch, an outstanding Polish linguist, in the thirties of 20th century was the president of the Orthographic Committee of the Polish Academy of Arts and Scien­ ces. In 1936 it accepted the rules of Polish orthography that have been valid until now.

Slowa kluczowe: Kazimierz Nitsch, język polski, ortografia Key words: Kazimierz Nitsch, Polish, orthography

To, że K azim ierz N itsch (1 8 7 4 -1 9 5 8 ) przyczynił się do w ypracow ania obecnego kształtu ortografii polskiej, w ied zą chyba w szyscy poloniści. B ył p rze­ cież przew odniczącym K om itetu O rtograficznego Polskiej A kadem ii U m iejętno­ ści w roku 1936, gdy uchw alono reguły w istocie obow iązujące do dziś. Języko­ znaw cy zainteresow ani histo rią ję z y k a polskiego w czasach najnow szych p am ię­ tają, że N itsch był zw olennikiem i inicjatorem zm ian, które najpierw w yw ołały niezadow olenie, potem zaś zostały odrzucone (zw łaszcza propagow ał szeroko tzw. łączn ą pisow nię). P ozostaw ił w iele prac pośw ięconych kw estiom ortogra­ ficznym , a jeszcze więcej zw iązanych z nim i tem atycznie.

N iniejszy referat je s t zatem pośw ięcony spraw om znanym , om ów ionym w publikacjach sprzed kilkudziesięciu lat, które obecnie są łatw o dostępne. M a na celu przypom nienie tych spraw. P rzystępując do jeg o przygotow ania, m iałem to poczucie. O dśw ieżając kontakt z tekstam i N itsch a i jeg o polem istów , zobaczy­ łem lepiej sylw etkę uczonego, jedneg o z najlepszych znaw ców polszczyzny, i człow ieka, obdarzonego charakterem i tem peram entem , ale um iejącego w p o ­ trzebie pow ściągnąć swe em ocje.

* R e fe ra t w y g ło sz o n y n a se sji n a u k o w e j p o św ię c o n e j p a m ię c i K a z im ie rz a N its c h a PA N , b a d a ­ c z a d ia le k tó w P ru s W s c h o d n ic h 22 p a ź d z ie rn ik a 2 0 0 8 r.

(3)

2 3 0 Zygmunt Saloni

Jako językoznaw ca nowoczesny, N itsch nie uw ażał się - ja k jeg o XIX -wiecz- ni poprzednicy - za praw odaw cę języka. U w ażał się jed n ak n a pew no za ko m pe­ tentnego i pow ołanego interpretatora zjaw isk w spółczesnego języka, m ogącego „korygow ać ję z y k drugich” . Spełniał w ym agania, które sform ułow ał w obec „ko­ rektora językow ego” : „1) głębsze oczytanie w różnych okresach dotychczasow ej literatury i jak ie takie zetknięcie się z m o w ą ludow ą” i „2) zetknięcie się z nauko­ w ym badaniem ję z y k a ” (O korektorach język o w y ch słów kilka. JP 1934, X IX , s. 18; przedruk: P olszczyzna p iękn a i popraw na. 1963; s. 489). A że um iał dobrze pisać po polsku, tezy te zilustrujm y jeg o w łasn ą w ypow iedzią: „M iano­ wicie, gdym na tablicy, umieszczonej przy Sem inarium Języka Polskiego, napisał w jakim ś ogłoszeniu egzam inacyjnym , że «ci studenci, co odbyli ju ż trzy trym e­ stry sem inarium , m o g ą ...» znalazłem w krótce to co dw ukrotnie podkreślone, a nadto opatrzone pytajnikiem i w ykrzyknikiem . Ze swej w ięc strony dopisałem tam zaraz zdziw ienie, że się znalazł polonista nie znający naw et piątego w iersza P an a T adeusza” („Panno św ięta, co jasn ej b ro n isz C zęsto ch o w y ” , ibidem , s. 488; w yróżnienia oryginalne). N itsch pom inął ostatnie ogniw o tego dialogu, które przekazała krakow ska tradycja ustna: studenci m ianow icie dopisali: „Co w olno M ickiew iczu, to nie tobie, N itschu” 1.

P o d obny m tonem w y p o w iad ał się N itsc h o k w e stiac h o rto g raficzn y ch - m ożna tu przypom nieć jeg o pełne pasji noty w „Języku Polskim ” o spraw ach zupełnie drobnych. To, że się nim i zajm ow ał, było najzupełniej naturalne. Jak pisze Stanisław U rbańczyk: „na językoznaw ców , k tó rzy działali po r. 1900, spadł obow iązek uporządkow ania ortografii. O kazało się, że nadal to nie je s t proste”2. Jednak pozycję centralną, klu czo w ą w dziedzinie ortografii polskiej (w której pam ięta go m oje pokolenie) zajął N itsch bynajm niej nie od razu. To też było naturalne: w śród uczestników dyskusji i prac był młody. C zołow i ję z y ­ koznaw cy galicyjscy Jan Łoś (1860-1928) i Jan R ozw adow ski (1 86 7-19 35 ) byli zresztą o praw ie pokolenie m łodsi od sw ego głów nego w arszaw skiego adw ersa­ rza A dam a A ntoniego K ryńskiego (1844-1932).

Przypom nijm y. W chw ili odzyskania niepodległości było w ielu w ykształco­ nych Polaków. U żyw ali oni jed n ak dw u konkurencyjnych zbiorów przepisów ortograficznych, które m ożna konw encjonalnie nazw ać krakow skim i w arszaw - skim 3. Ich ujednolicenie, przede w szystkim dla potrzeb szkolnictw a, było spra­ w ą pilną. O ficjalna, firm ow ana przez A kadem ię U m iejętności w K rakow ie (któ­ ra przyjęła w ro k u 1919 nazw ę Polskiej A kadem ii U m iejętności), P isow nia

1 Historyjka ta jest ogólnie znana (Google podaje 20, wystąpień sekwencji „nie tobie, Nitschu”). Ostatnio przypomniał ją w druku Marian Kucała, który należał do ostatniej grupy seminarzystów Nitscha (Profesor Kazimierz Nitsch - w 50. rocznicę śmierci.„LingVaria” 2008, III, nr 1(5), s. 192).

2 St. Urbańczyk: Dwieście lat polskiego językoznawstwa (1751-1950).Kraków 1993, s. 175. 3 Dokładniej przedstawiam te kwestie w artykule Z. Saloni: O kodyfikacji polskiej ortografii

(4)

p o lsk a ustalona ukazała się w ro k u 1918 p od nazw iskiem Jana Ł osia (Łoś

1918). Tak pisał o niej K azim ierz N itsch: „P isow nia z r . 1918 była p ierw szą uchw aloną n a zjeździe tow arzystw naukow ych i w ładz szkolnych całej Polski. Toteż pow szechnie j ą przyjęto: nikt nie poszedł za protestam i naw et w ybitnych jed n o stek , ja k B alzer lub K ryński. N iestety, p rzyjęcie to było teoretyczne; w praktyce stosow ano j ą źle i niedbale: nie tylko dzienniki, naw et szkoła chyba zbyt często nie uczyła np., że w pierw szej zgłosce w yrazów typu dieta nig dy nie pisze się j . Trzeba też przyznaC, że zarody złego by ły w uchw ałach, a w ykonanie jeszcze je pogłębiło” (P iso w n ia p o lska , wyd. X I, 1936, s. 3).

ChoC Pisow nia polska m iała zawieraC „uchw ały ostateczne”, redaktor czy autor czuł się upow ażniony do w prow adzania w kolejnych w ydaniach zm ian i p o ­ praw ek (uchw alanych czy też zatw ierdzanych przez PAU). Linię tę kontynuow ał K azim ierz N itsch, który przejął redakcję Pisow ni p olskiej po śm ierci Łosia. „Pod­ pisany, którem u po śm ierci poprzedniego redaktora pow ierzono now e wydania, m iał na to w yrobiony pogląd: że usterki pochodzą praw ie w yłącznie nie ze złych zasad, ale ze złego w ykonania i że je d n ą z przyczyn tego była zbyt indyw idualna m etoda pracy” - pisał „spow odu IX w ydania Pisow ni p olskiej P. A. U .”4.

W prow adził on dalsze korekty i popraw ki do w ydania IX P isow ni p o lskiej (1932), w ydanego jak o druk oficjalny PAU bez nazw iska autora n a karcie ty tuło ­ w ej, i pow tarzającego je w ydania X (1933). Jak pisał w (podpisanej) przedm o­ w ie do w ydania IX, były to „dw a ułatw ienia: 1. [...] uproszczono system dziele­ nia (przenoszenia) [...] 2. [...] złagodzono d ru g ą bolączkę, m ianow icie tru d ­ ności w pisaniu razem lub oddzielnie” (s. IV). ChoC jeg o zm iany m iały byC tylko uporządkow aniem i ulepszeniem , N itsch - z w ielu stron atakow any - m iał p o ­ czucie niezręczności. O dpierając „ataki na now e w ydanie P isow n i p o lsk ie j

PA U” , pisał: „W reszcie pew na spraw a osobista, nie przeze m nie w yciągnięta:

dlaczego przez lat 14 nie protestow ałem przeciw pew nym błędom Ł osia w w y­ konaniu Pisow ni, w ystąpiłem zaś z tem po jeg o śm ierci? [...] N ie m iałem też żadnego pow odu cofaC się przed proponow anym m i objęciem now ego w ydania, przyjąw szy je zaś, nie m ogłem zostawiaC tego, com uw ażał za złe, zw łaszcza zaś tak bezsensow nego dzielenia w yrazów i tak niekonsekw entnej pisow ni z- i s-, po części też pisania łącznie czy rozdzielnie. Oto w szystko” (X V III 1, s. 57). N ie ulega w ątpliw ości, że przepisy dotyczące dzielenia w yrazów p rzy przejściu do now ej linii zostały z inicjatyw y K azim ierza N itsch a znacznie uproszczone. Przyjęto też jeg o propozycję różnego pisania przedrostka z- (s-, ś-).

Z obaczm y jednak, ja k w ygląda w u jęciu w ydania X P isow ni p o lsk ie j spraw a pisania łącznie czy rozdzielnie: „W yrażenia, złożone z przyim ka i im ienia, p isze­ m y razem , je ż e li m a ją zn a cze n ie sam o istn y ch p rzysłó w k ów , np. p o m a łu ,

4 K. Nitsch: Pisanie łączne lub rozdzielne. Spowodu IX wydania Pisowni polskiej P A. U. „Język Polski” 1932, XVII, z. 4 s. 97. Ze względu na temat niniejszego artykułu w cytatach zacho­ wujemy oryginalną pisownię - Z.S.

(5)

2 3 2 Zygmunt Saloni

zam łodu, zbliska, zdała, nakoniec, w końcu i t. d. (ale na koniec m iesiąca, w końcu w si i t.d.)” (s. 30). I dalej:

Nieraz jednak piszemy takie połączenia razem, chociaż w części drugiej mamy formę przypadkową, używającą się w licznych połączeniach, lub imię, występują­ ce jako osobny wyraz (mające jednak w takiej grupie bardzo często inne znacze­ nie). Dzieje się to wtedy, kiedy całość ma wyraźne znaczenie przysłówka. Tu należą m. in.: zboku i nabok; wbród; wtenczas, wówczas, podówczas, czasem,

zawczasu i poniewczasie; poczęści; wdał, wdali i woddali; dodnia i nadedniem; poddostatkiem; zgóry, dogóry, wgórę i podgórę; nagwałt; pokolei i skolei; naoko­ ło, dookoła i dokoła; wkółko; nakoniec i wkońcu; nakrzyż; nakształt; wlot; spodeł- ba; zewszechmiar; wmig; napoczekaniu, wpogotowiu; wpół (dodrugiej), napół

i napoły; popołudniu i przedpołudniem; naodwrót, napowrót i powrotem, nawyw-

rót; doprawdy, naprawdę, zaprawdę i wprawdzie; wprzód, naprzód, nasamprzód

i wprzody; przód; naprzykład, np.: zrana, naraz, narazie, zrazu, odrazu, zrazu,

wraz, zaraz i zarazem; doreszty, zresztą, nareszcie i wreszcie; narówni; wskok; zeszczętem i doszczętu; pośrodku; potrochu i potrosze; wtył i styłu; nawierzch

i zwierzchu; dowoli i mimowoli; nazad. Także np. (rzecz) niedowiary, niedopojęcia,

(ból) niedowytrzymania, ale nie do sprzedania, nie do jedzenia i t. p. - Ponieważ w

wielu z tych grup możliwe jest pisanie rozłączne, mianowicie jeżeli całość nie ma wyraźnego znaczenia przysłówka, przeto dla uniknięcia wątpliwości zaleca się na­ stępujący sposób: jeżeli do wchodzącego w skład grupy rzeczownika można dodać przydawkę, to mamy do czynienia z osobnym rzeczownikiem, jeżeli nie, to całość stanowi przysłówek. A więc np.: z (tej) góry zjechać trudno, ale zgóry lub odgóry

zacieka, podnieść dogóry i tem bardziej zgóry płacić; wziąć z boku lewego i przeło­ żyć na prawy, ale stoi zboku ‘obok’ [...] (s. 32-33).

Z punktu w idzenia dzisiejszego pisow nia proponow ana przez N itscha razi, i to nie jak o archaiczna, tylko dziw aczna. R aziła ona i w spółczesnych. O n je d ­ nak był przekonany o swej słuszności. „S pow odu IX w ydania Pisow ni polskiej” w ypow iadał „kilka słów o w prow adzeniu ty ch drobnych zm ian w życie”5. O d­ pierając zaś „ataki na now e w ydanie P isow ni p o lsk ie j PA U” , pisał: „Przecie ortografja nie je s t dla tych, co przeszli gim nazjalny kurs gram atyki, z których zresztą m ało kto w ynosi na dalsze życie w iadom ość o dw u czasow nikow ych tem atach, - ale dla w szystkich”6. C hyba rzeczyw iście w yobrażał sobie, że takie zasady pisow ni łącznej i rozdzielnej, ja k ie proponuje, m o g ą być łatw o przysw o­ jo n e przez w szystkich i zaakceptow ane przez środow iska opiniotw órcze.

B ył chyba w tym zdaniu odosobniony. Bo narastało niezadow olenie, które kiełkow ało jeszc ze w cześniej. W roku 1930 II O gólnopolski Z jazd P olonistów zażądał rew izji przepisów ortograficznych. A w ydanie IX nie zostało zatw ier­

5 K . N itsc h : Pisanie łączne lub rozdzielne... 1932, X V II, z. 4 s. 103.

6 K . N itsc h : Ataki na nowe wydania Pisowni Polskiej Akademii Umiejętności. „ J ę z y k P o ls k i” 1933, X V III, z. 4 s. 57.

(6)

dzone do użytku szkolnego przez M inisterstw o W yznań R eligijnych i O św iece­ nia Publicznego. R ozległo się w iele głosów krytycznych. Tak pisał o ty ch spra­ w ach Stanisław Jodłow ski (1902-1979):

Wytworzyła się sytuacja przykra i kłopotliwa; w zakresie kultury polskiej doszło do konfliktu dwu autorytetów - naukowego (Akademii) i oświatowego (Minister­ stwa W. R. i O. P.7). Powstało zamieszanie i dezorientacja. Nie wiadomo było, czego się trzymać: czy pisowni dotychczasowej, w redakcji Łosia (na czas, na

czasie, na czczo, na czele, na darmo, na pewno, nie do pojęcia, nie do wiary, nie do wytrzymania, z powodu; zpowrotem, zczasem, zcicha itp.), czy pisowni nowej,

w redakcji Nitscha (naczas, naczasie, naczczo, naczele, nadarmo, napewno, nie-

dopojęcia, niedowiary, niedowytrzymania; spowodu; spowrotem, sczasem, ścicha

itd.). Powstał nawet wtedy dowcip: „Jeden do Łosia, drugi Donitscha”8.

W śród w ypow iedzi krytycznych na tem at propagow anych przez N itsch a za­ sad pisow ni łącznej i rozdzielnej najw ażniejszy był m em oriał W itolda D oro­ szew skiego (1 8 99-1976) „opracow any n a zlecenie W ydziału I-go Językoznaw ­ stw a i H istorji L iteratury Tow arzystw a N aukow ego W arszaw skiego” w roku 19339. A utor krytykując dążność w ydania IX i X pisow ni do pisania łącznego, gdzie tylko się da, zw racał uw agę na to, że prow adzi ona do tw orzenia „w yra­ zów ” sztucznych, niekiedy w ręcz groteskow ych (przykładów nie trzeba p rzy ta­ czać, w ystarczą te, które zaw iera oryginalny cytat z w ydania X). Trudność teo re­ tyczna je s t tu niew ątpliw a, poniew aż nie da się przeprow adzić w yraźnej granicy m iędzy jed n o lity m w yrazem a połączeniem dw u wyrazów, jed n ak podstaw ą, punktem w yjścia pow inno być założenie o sam odzielności członów k o lo k acji10. Analiza była wielostronna, słabo wyeksponowane elementy pozytywne (np. uprosz­ czenie zasad dzielenia wyrazów) ginęły w gąszczu stwierdzeń krytycznych. P row a­ dziła ona do bardzo ostrych w niosków ogólnych. D oroszew ski zarzucał „ostat­ nim w ydaniom pisow ni” : niekonsekw encję, błędy rzeczow e i niedokładności, nieścisłe, a czasem w ręcz błędne sform ułow ania, nieprzem yślanie zasad, usterki redakcyjne, w tym rażące sform ułow ania. N ie sposób odm ów ić słuszności p rzy­ najm niej niektórym z tych zarzutów. G dy czytałem część o gólną X w ydania, zgadzałem się z D oroszew skim , że robi ona bardziej w rażenie refleksji n iż p rze­ pisów. M em oriał autor zakończył w nioskiem , że częste i drobne zm iany w yw o­ łu ją tylko zam ęt (stw ierdzenia tego nie w zięli niestety do serca ludzie, którzy czuw ali nad kod yfikacją polskiej ortografii w późniejszych latach).

7 Z w ró ć m y tu u w a g ę n a d ro b n y sz c z e g ó ł: ta k (z k ro p k a m i) z a p is a ł w id o c z n ie sk ró t Jo d ło w sk i i ta k w y d ru k o w a n o w k s ią ż c e w y d a n e j p o śm ie rc i a u to ra , c h o ć j e s t w n ie j w ie lo k ro tn ie „ P A U ” .

8 St. J o d ło w s k i: Losy polskiej ortografii. W a rsz a w a 1979; s. 69.

9 W. D o ro sz e w sk i: Pisownia polska w ostatnich wydaniach. W a rsz a w a 1933.

10 T ezy te D o ro sz e w s k i ro z w in ą ł, d a le j o p ra c o w u ją c te m a t j u ż ja k o c z ło n e k K o m ite tu O rto g ra ­ fic z n e g o , por. W. D o ro sz e w sk i: Łączne i rozdzielne pisanie wyrazów. „ S p ra w o z d a n ia z p o sie d z e ń T o w a rz y stw a N a u k o w e g o W a rsz a w s k ie g o ” 1 935, X X V III, s. 1 -3 5 .

(7)

2 3 4 Zygmunt Saloni

K ryzys został jed n ak przezwyciężony. W roku 1935, w w yniku porozum ienia z M inisterstwem , Polska A kadem ia U m iejętności pow ołała K om itet O rtograficz­ ny, do którego zaprosiła szereg tow arzystw i instytucji, m ogących byC uw ażanych za kom petentne w dziedzinie pisania po polsku. Jego przew odniczącym został, chyba na zasadzie starszeństwa, profesor Jan Rozwadowski, choC w zględy m ery­ toryczne przem aw iałyby raczej za N itschem , bo on w łaśnie przejął po Łosiu re­ dakcję Pisow ni polskiej, która przez językoznaw ców polonistów m usiała byC w te­ dy traktow ana jako w ydaw nictw o ewoluujące. Przewodniczącym N itsch został dopiero po śm ierci R ozw adow skiego (14 m arca 1935). Kom itet, pow oław szy sie­ dem kom isji problem owych, analizował poszczególne problem y bardzo w nikliwie. Czas pracy w K om itecie był bardzo intensyw ny dla N itscha, a także dla w ielu innych jeg o członków, w śród których należy wymieniC D oroszew skiego, który przew odniczył kom isji grup w yrazow ych i którego analiza problem u p i­ sow ni w yrażeń przyim kow ych stała się p o d staw ą kodyfikacji z roku 1936, oraz Jodłow skiego, autora zatw ierdzonych w roku 1936 zasad interpunkcji. N itsch analizow ał poszczególne problem y, którym poprzednio pośw ięcał ju ż p ew n ą uw agę. W śród „artykułów ogłoszonych nieco w cześniej [tzn. w latach 1932­ -1 9 3 6 - Z.S.], ale w zw iązku z zam ierzon ą reform ą”, które w ym ienia opubliko­ wane ja k o w ynik prac K om itetu w ydanie X I P isow ni p o lsk ie j, je s t pięC jeg o prac autorskich oraz je d n a w spółautorska (z Jodłow skim ). A to nie w szystko, bo nie m a w śród nich pracy w tej dziedzinie bardzo w ażnej, ale opublikow anej w tym ­ że roku 1936 nieco później, ju ż po w prow adzeniu now ych przepisów , a po św ię­ conej pisow ni w yrazów typu M a ria 11.

B yła to w edług N itscha „najtrudniejsza spraw a ortograficzna” 12. W k ońcu X IX w. w K rakow ie pisano M arya, ale Julia, a w W arszaw ie M arja i Julja. Z razu w roku 1918 przyjęto pisow nię w arszaw ską. N itsch był jej zagorzałym przeciw nikiem . M iał przeciw niej argum enty przede w szystkim fonetyczne (kry­ terium fonetyczne było w edług niego dla pisow ni polskiej najw ażniejsze): n a­ rzucała ona jed n o sy lab o w ą interpretację g ło sow ą napisów typ u TjA. Przeciw niej przem aw iały nie tylko w z g lęd y historyczn e, ale i w ariantyw nośC w y ­ m ow y je m u w spółczesnej (i dziś jeszcze m ożna powiedzieC [M aryja], z czym nie kłóci się ani napis M arya, ani M aria). Sław ny je s t przytaczany przez niego p rz y k ła d trzy n a sto z g ło sk o w ca z P a n a Tadeusza, k tó ry „m o żem y [m usim y

- Z.S.] czytaC:

Gerańjum, lewkonia, astry i fijołki

11 K. Nitsch: Reforma ortografii (przedstawiona na typie „Maria").„Przegląd Współczesny” 1936, LIX, s. 263-276; przedruk K. Nitsch: Wybór pism polonistycznych. T. I. Wrocław 1954, s. 136-146.

12 K. Nitsch: Najtrudniejsza sprawa ortograficzna (typ „Maria"). „Język Polski” 1936, XXI, z. 1 s. 19-24.

(8)

albo też

Geranijum, lewkońja, astry i fijołki”13.

W tym w ypadku K om itet przyjął rozstrzygnięcie, które N itsch m ógł zaak­ ceptow ać - i m am y do dziś najw ażniejszą grupę niejednoznacznych napisów : gdy napis m oże być odczytany n a dw a sposoby (a trudność ortograficzna prze­ niosła się do przypadków zależnych: kiedy Ti, a k iedy Tii). O statecznie w roku

1936 K om itet ukończył „prace zasadnicze”, a 24 czerw ca tego ro ku przepisy zostały zatw ierdzone przez M inisterstw o WRiOP. Sw oją przedm ow ę do broszu­ ry publikującej ich tekst, datow aną 30 czerw ca 1936, N itsch zakończył zdaniem : „O by [reform a ortograficzna] przetrw ała choćby kilka pokoleń” (s. 12). O czyw i­ ście podporządkow ał się w iększości.

W w yniku dyskusji i ogólnego rozw oju sytuacji doszło do jeszcze jednego w ażnego i pożytecznego kroku: odróżniono dw a ty py w ydaw nictw a - oficjalne przepisy uchw alone przez ciało naukow e i jeg o autorytetem firm ow ane oraz podręcznikow e opracow anie ty ch przepisów dokonane przez konkretnego autora i w ydane na jeg o odpow iedzialność.

Trzeba tu pow iedzieć, że około ro k u 1930 sytuacja była rzeczyw iście k łopo­ tliw a. 30 listopada 1928 r. zm arł Jan Łoś, który figurow ał jak o autor na karcie tytułow ej ośm iu pierw szych w ydań P isow ni p o lsk ie j. Potrzeba w ydania następ ­ nego i zm ienionego była dla w ładz PAU oczyw ista. I cóż robić z autorem ?

Choć niepodpisany jak o autor, m ógł N itsch uchodzić za autora części w stęp­ nej do IX i X w ydania P isow ni p o lsk ie j, on b ow iem nadał im zasadniczy kształt, w ziąw szy za podstaw ę tekst Ł osia z poprzednich wydań. I on osobiście brał za te przepisy odpow iedzialność - dow odem tego są cytow ane w yżej jeg o w ypow ie­ dzi. Inaczej było z w ydaniem XI. N itsch kierow ał K om itetem i nadał przepisom kształt redakcyjny, je d n a k w iele istotnych fragm entów przepisów było autorstw a innych osób. Istotnie, były one dziełem zbiorow ym . P rzew odniczący K om itetu odnotow ał jak o rzecz godną uwagi, że K om itet m iał poczucie w ażności społecz­ nej sw ego działania i zobow iązał się do bezw zględnego popierania uchw alonych p rzepisów 14.

A utorski podręcznik w ydał N itsch niem al rów nolegle, notabene p od id en­ tycznym tytułem P isow nia p o lsk a i z niem al identycznym podtytułem P rzepisy

- S łow nik (oficjalne w ydanie X I m iało: P rzepisy - Słow niczek), co m ogło być

m ylące. M iało ono notę „w edług uchw ał K om itetu O rtograficznego Polskiej A kadem ii U m iejętności z roku 1936”, ale nie było przez to ciało firm ow ane. We w stępie autor, przytoczyw szy na początku dane bibliograficzne w ydania XI,

13 K . N itsc h : Z ortograficznych wspomnień o ludziach. „ J ę z y k P o ls k i” 1 956, X X X V I, z. 1, s. 7 7 ; p r z e d ru k K . N its c h : Ze wspomnień językoznawcy. W a rsz a w a 1 960, s. 157.

(9)

236 Zygmunt Saloni

pisze: „N iniejsze opracow anie różni się od tam tego, »oficjalnego«, ju ż zew nętrz­ nie znacznie w iększym i rozm iaram i. Bo chociaż i tam , tj. w sam ych uchw ałach K om itetu, w ykroczono tu i ów dzie - z konieczności - poza zagadnienia czysto ortograficzne, to tu dzieje się to częściej (o czym jeszcze niżej), w zasadzie zgodnie z żądaniam i publiczności, nie m ogącej zaw sze ściśle rozgraniczyC orto­ grafii od ortoepii czy naw et gram atyki i chcącej tu mieC ja k najwięcej pouczeń. Po wtóre, daje się tu czasem bliższe wyjaśnienia. W reszcie, o wiele, bo blisko 4 razy obszerniejszy je st słownik, zaw ierający nie tylko znacznie więcej w yrazów p o ­ chodnych i technicznych (w czym zresztą nie m ożna iśC za daleko), ale też stale te najw ażniejsze form y fleksyjne, co do których m og ą zachodziC w ątpliw ości” 15.

Przygotow anie podręcznika było spraw ą palącą. Jak w ynika z m ateriałów , K om itet m usiał działaC szybko (m ając cały czas świadomośC, że nie m oże tu wpaśC w przesadę) pod p re sją M inisterstw a, które chciało mieC w yraźne przepi­ sy ortograficzne na now y ro k szkolny, tj. 1 w rześnia 1936 r. N a ten dzień p ow in­ n y też byC gotow e podręczniki i m ateriały pom ocnicze. ŚwiadomośC tego m iał i przew odniczący K om itetu, i jeg o członkow ie. W now ym roku szkolnym u kaza­ ły się jeszc ze konkurencyjne podręczniki B ronisław a W ieczorkiew icza (1904­ -1 9 7 4 ), a przede w szystkim Stanisław a Jodłow skiego i W itolda Taszyckiego (189 8-197 9), które w krótce zyskały ogrom ną popularnośC, a w latach pow o jen ­ ny ch stały się podstaw ow ą w ykładnią przepisów ortograficznych.

P isow nia uchw alona przez K om itet O rtograficzny PAU i rozpow szechniona w p odręcznikach i słow nikach (bo przez lat z g ó rą 70 opracow ano słow ników m asę) n a pew no nie je s t doskonała. M a swoje m ankam enty, ma też punkty niedookreślone. A jed n ak posługujem y się zasadam i, które - z trudem w ypraco­ w ali ludzie z pokolenia naszych dziadów. W śród nich czołow e m iejsce zajm o­ w ał K azim ierz N itsch.

15 K. Nitsch: Pisownia polska. Przepisy - słownik. Książnica - Atlas. Lwów-Warszawa [1936], s. 5.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli masz inne zajęcia niż proponowane na karcie pracy, to w pustych polach zaprojektuj graficzne symbole tych zajęć.. Publikacja współfinansowana ze środków Unii Europejskiej

I II. 1) analizuje i rozwiązuje zadania tekstowe proste i wybrane złożone; dostrzega problem matematyczny oraz tworzy własną strategię jego rozwiązania, odpowiednią do

Ponad połowa (66%) respondentów dostrzega potrzebę informowania ro- dziców przez nauczycieli o prawach i obowiązkach rodzica w szkole, natomiast 28% badanych raczej nie

Zasada aktywności i świadomości w istotny sposób wpływa na świadome po- dejście do wykonywanych ćwiczeń; sprawia, że ćwiczący chce je wykonywać. Wy- różnia się tu

 płaszczyźnie wykształcenia umiejętności i regulowania swoich po- trzeb (umiejętności samoobsługowych) [Dąbrowski 2000, s. Dlatego właśnie ich redukcja jest tożsama

Wyróżnia się takie formy edukacji wielokulturowej jak: edukacja jako uczenia się przez całe życie oraz edukacja formalna (szkolna) i nieformalna (pozaszkolna).. Poziomy kształcenia

Authority of Educators: Essence, Structure, Forming Stages 27.. The principle of age-related mediation of authority. The authority of the teacher in the eyes of students, as

In a concrete situation of free choice, a person’s actions are always directed at a certain object (material or ideal), a person comes into a contact with other people, because he