• Nie Znaleziono Wyników

jsfe. 24 (1358). Warszawa, dnia 14 czerwca 1908 r. Tom X X V II.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "jsfe. 24 (1358). Warszawa, dnia 14 czerwca 1908 r. Tom X X V II."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

jsfe. 2 4 (1358). W arszawa, dnia 14 czerwca 1908 r. Tom X X V I I.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: rocznie rb . 8, kw artalnie rb . 2.

Z przesyłką po czto w ą r o c z n ie rb . 10, p ó łr. rb . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R edakcyi ,,W szechśw iata" i we w szystkich k się g ar­

niach w kraju i za granicą.

R edaktor „W szechświata'* przyjm uje ze sprawami redakcyjnem i codziennie od godziny 6 do 8 w ieczorem w lokalu redakcyi.

A d r es R ed a k c y i: K R U C Z A JsA>. 32. T elefo n u 83-14.

K. L A U E N S I E I N .

N O W A T E O R Y A P O C H O D Z E N I A D R O B N O U S T R O J Ó W .

Od czasu gdy n au k a o samorództwie bakteryj została obalona w następstwie odkryć naukowych P a ste u ra a potem in ­ nych badaczów, ustalił się tak i pogląd, że bakteryć od początku św iata istniały jako „gatunki s ta łe “, ulegające pod w p ły ­ w em czynników zew nętrznych pewnym nieznacznym zmianom. Bakterye choro­

botwórcze mogą stać się więcej lub mniej jadowitemi; pewne bakterye, np. lasecz- n ik wąglikowy, pod wpływem zmienio­

nych warunków, może tworzyć zarodniki i t. d. Co zaś dotyczę możliwości tego, by bakterye w procesie rozmnażania posiadały własność w ytw arzania kilku żywych tworów, różniących się od k o ­ mórki macierzystej (pleomorflzm), ten p u n k t widzenia był zwalczany z takąż stanowczością, ja k i pogląd, że oddzielne osobniki pod wpływem zmienionych wa­

runków otoczenia, mogą przyjmować

czasami różnorodne formy (polimorfizm).

Wprawdzie, obadwa te ty p y procesu roz­

mnażania i zmiany formy później dopusz­

czane były przynajmniej dla pleśni; lecz badanie nasunęło w tej dziedzinie pewne trudności doświadczalne, które okazały się nieprzezwyciężonemi, gdyż nie u d a ­ wało się dotychczas mieć do czynienia z „hodowlami czystemi“ t. j. z szczepion­

kami niezanieczyszczonemi. W szystkie czynione dotąd próby w kierunku w y ja ­ śnienia pochodzenia bakteryj z ju ż ist­

niejących organizmów mikroskopowych należało uważać za nieudatne. Nauka nie ustaliła dotąd żadnej ścisłej łączności pomiędzy bakteryami, pleśniami i droż­

dżami z jednej, a wyżej stojącemi zarod­

nikowymi z drugiej strony. Raczej prze­

ciwnie: istnieje w niej ścisła granica po­

między w szystkiemi zawierającemi chlo­

rofil i nieposiadającemi go tworami ko- mórkowemi. Również i czyste hodowle wodorostów jednokomórkowych pozosta­

wały dotąd poza sferą b adań bakteryo- logicznych.

Profesorowi in s ty tu tu hygienicznego w Hamburgu, Dehnbarowi, który od cza.

sów cholery w r. 1892 ciągle zajmował się badaniami naukowemi wody z Elby,

(2)

370 W SZECHŚW IAT M 24 Odry i Wisły, udało się w r. 1896 otrzy­

mać czystą hodowlę wodorostu jedn o k o ­ mórkowego z rodziny „Palmellaceae“ . W odorosty, j a k wiadomo, zasadniczo róż­

nią się od b ak tery j, pleśni i drożdży;

różnica polega przedewszystkiem n a tem, że zaw ierają one, zarówno j a k i w s z y s t ­ kie wyższe rośliny, chlorofil, podczas gdy g rzybki go nie mają. Otóż wyżej w spo­

m niana hodowla komórek wodorostów stała się p unktem w yjścia i zarazem pod­

staw ą całego szeregu badań, któ ry ch w y­

n ik i bardzo niedawno ukazały się w d ru ­ ku.

Badając wodę, D ehn b ar wpadł na do­

mysł, k tó ry z czasem coraz więcej n a ­ bierał cech pewnika: było to przypusz­

czenie, że b ak tery e należą do cyklu wo­

dorostów chlorofilowych. Znajdował on w ew n ątrz komórek wodorostu zarówno u tw o ry podobne do przecinków chole­

ry, j a k i laseczki połączone w g ru p y na podobieństwo promieni gwiazdy. N astęp ­ nie dowiódł, że pow stanie ty ch utworów odbyło się w ew nątrz danych komórek.

I oto, gdy ze swej „czystej hodowli"

zrobił dwa przesiewy: je d e n —na wodę d estylow aną a drugi n a wodę s t e r y ­ lizowaną z wodociągu w H am burgu, stwierdził, że w hodowlach z wodą w o­

dociągową po upływie określonego przecią­

gu czasu w^az z kom órkam i wodorostów ukazały się bakterye. Zanieczyszczenia naczyń w danym razie nie można było przypuszczać. Z faktów przytoczonych D eh n b ar wyprowadził wniosek, że do­

mieszki m ineralne wody z Elby podzia­

łały na komórki wodorostów w k ieru n k u tw orzenia się w nich b ak tery j. N astęp ­ nie w całym szeregu doświadczeń po­

tw ierdził otrzymane początkowo wyniki.

Z komórek wodorostów w czystej hodo­

wli pod wpływem określonych czynni­

ków w y rastały bak tery e, pleśni i droż­

dże.

Manipulacya stosowana przez D eh nb ara polega na przedsięwzięciu całego szeregu ostrożności w celu niedopuszczenia do zanieczyszczenia pożywek. Szczegóły p r z y ­ tacza on w swej rozprawie, zachęcając kolegów do spraw dzenia swego o d k ry ­ cia.

Wobec ta k subtelnych ostrożności D eh nb ar mógł zauważyć, że po dodaniu pewnych domieszek chemicznych w zie­

lonych komórkach wodorostów w czystych hodowlach ju ż po pięciu dniach lub nie­

co później, niezależnie od zmiany postaci sam ych komórek, powstają określone zmiany: ja k np. zanik chlorofilu, zjawie­

nie się jednej lub kilku silnie załamują­

cych światło kulek, rozmnażanie się ich, rozerwanie się otoczki komórek, wydzie­

lenie jej zawartości nazewnątrz i, wresz­

cie zam iana wychodzących z komórki tworów w różnorodne postaci bakteryj, kulek, krętków i sarcyn, drożdże, pleśni z ich charak tery styczn y m aparatem mio­

tełek i nóżek i z zarodnikami.

D eh n b ar używał głównie za pożywki syropu z cukru, wody z ziemniaków z cukrem lub bez niego, siarczku amonu;

ciała chemiczne, oddzielnie lub wespół z innemi dodawane do tych pożywek, składały się z alkalij, kwasów i pewnych soli, któ ry ch wpływ i działanie szczegó­

łowo są opisane w każdem z doświad­

czeń.

Hodowle starsze okazały się wogóle dogodniejszemi do powstawania bakteryj, podczas g dy młodsze były delikatniejsze i prędzej ginęły, niż pierwsze. Wogóle udało się stwierdzić, że o ile obfitszą w chlorofil była dana hodowla, o tyle mniej było danych do wytw orzenia się b a k te ­ ry j tak, że wszystkie domieszki chemicz­

ne, zamieniające zielone chromatofory w zaródź bezbarwną, powiększały przez to samo tendencyę do w ytw arzania się b a k te ry j. Przeszczepianie wodorostów z jednej pożyw ki na d ru g ą wpływało uje­

mnie na rozrost bakteryj.

Szczegółowe wyniki doświadczeń przed­

staw iają się ja k następuje. Z ogólnej liczby 53 hodowli z r. 1905 w 33 wyro­

sły bakterye, w 6 drożdże, w 14 nic nie wyrosło. Z 289 hodowli r. 1906 w 134 okazały się bak tery e, w 28—drożdże i w 118 nic nie wyrosło. Wreszcie z 142 hodowli 1907 r. tylko w 28 stwierdzono baktery e, w 3 —drożdże, pozostałe 171 nie zawierały drobnoustrojów. Na każdą ho­

dowlę komórek wodorostów z mieszaniną chemiczną stawiano dla kontroli kolby

(3)

M 24 WSZECHŚWIAT 371 z tem samem podłożem z domieszką che-

mikalij, lecz bez wodorostów. Z liczby 221 kolb do kontroli, otwieranych 497 razy, tylko 15 wykazało powstawanie drobnoustrojów: 7 razy bakteryj, 8 droż­

dży.

Opierając się n a swych doświadcze­

niach, D ehnbar je s t pewien, że nad w y­

raz częste zjawianie się bakteryj w czy­

stych hodowlach wodorostów nie może być wytłumaczone dostatecznie ani za­

pomocą hypotezy niejałowego podłoża ani zakażaniem z powietrza.

Szkoda tylko, że badacz te n nie posu­

nął się dalej w swych doświadczeniach i nie obserwował dalszego losu ty ch b ak ­ teryj, lecz poprzestał tylko na badaniu rozwoju ich formy.

Obecnie na pochodzenie i rozwój orga­

nizmów niższych należy patrzeć pod zu­

pełnie now ym kątem widzenia. Oczywi­

ście, „stałość g a tu n k ó w 11 bakteryj zu­

pełnie nie j e s t obalona przez badania Dehn- bara, lecz te ostatnie w każdym razie rzuciły nam zupełnie nieznane światło na powstawanie poszczególnych form bakteryj. Proces, polegający na tem, że jedna je d y n a komórka wyższego gatunku roślinnego wobec określonych zmian in ­ dywidualnych, który ch powstawanie za­

leży od fizycznych i chemicznych wa­

runków środowiska, daje początek całe­

mu szeregowi różnorodnych niższych g a­

tunków organizmów—proces te n dotych­

czas nie m a sobie podobnych w całej przyrodzie. Spostrzeżenia D ehnbar a za­

powiadają rad y k aln ą zmianę panujących dotąd poglądów. Gdy Virchow przez swe badania kapitalne w mikroskopii stwo­

rzył patologię komórki, D eh n b ar otwie­

ra przed nam i szerokie horyzonty fizyo- logii komórkowej, k tó rą dotąd u w aża­

liśmy za niemożliwą. Ju ż je d e n tylko związek morfologiczny pomiędzy wszyst- kiemi bakteryam i, pleśniami i drożdżami, łączność ich form, spowodowana przez pochodzenie od jednej ogólnej komórki macierzystej, rzucałaby bardzo doniosłe światło na świat organizmów niższych.

Jednocześnie dowiedzionaby została nie­

wątpliwie przynależność ty ch wszystkich form do św iata roślinnego. Jeżeli więc |

sp o strzeżen iaD ehn b arazostan ą stwierdzo ne przez specyalistów w danej gałęzi nauki, wiek dwudziesty będzie świad­

kiem nowego może kieru n k u w naukach biologicznych.

Podał K, S.

K W A D R A T U R A K O Ł A .

Huygens był przekonany o niemożli­

wości k w ad ratu ry koła, lecz w dowodzie współczesnego mu J. Gregorego zauwa­

żył błąd, przyczem nadmienił, że niewia­

domo naw et czy rc je s t liczbą wymierną.

Ów J. Gregory ujął (1667) zmodyfikowa­

ną metodę A rchimedesową w prostą for­

mę, zauważywszy, że jeżeli in oznacza wielobok wpisany, u n opisany, i n - f i wie- lobok wpisany o podwójnej liczbie bo­

ków un-fi odpowiedni opisany to in + l =

„ 7 - --- 2 i n + l Un ,

Vln Un , U n + 1 = ; — =L- r — CO do po-

T ln + 1 + U n

wierzchni. Dla nas je st rzeczą zajm ują­

cą, że Gregory, tw orząc swoję „series polynomorum convergens“ (słowo „kon- w ergencya“=zbieżność użyte tu po raz pierwszy), wprowadza też pojęcie liczby przestępnej bardzo ważne w zagadnieniu k w adratury. Dowód Gregorego przed­

staw ia się tak: J) wzory i n + ł = V in u n ,

U n + l ^ p ą ^ j pozostają w sile, jeżeli zamiast wieloboków weźmiemy pod u w a­

gę tró jk ą ty o wierzchołku znajdującym się w środku koła, a mające za podsta­

wę cięciwę lub styczną, j a k to widzimy na figurze. Otóż Gregory rozumuje: po­

nieważ powierzchnia w ycinka kołowego

A A O B = in A C O D =U n A A 'O B = in+i 'y

A C O I > = U n + l . i

2

jest, granicą nieskończonego ciągu wiel­

kości in , Un , in-j-l Un-f-1, in-j-2, U n + 2 ...

•) Z eu th en : G. d. M.

(4)

372 W SZECHŚW IAT JV« 24 więc pow staje w te n sam sposób z wiel­

kości it ut j a k z i2 i u3; gd y b y więc łuk (lub w ycinek—to wychodzi n a je d n o , bo dla prom ieniam i w ycinek łuku) był funkcyą algebraiczną wielkości ix u 1? m u­

siałby też być fun kcy ą alg. wielkości i2, u 2; w prow adzając nowe zmienne m a­

m y ij—x 2(x+y) U!=y2(x+y), i2= x y ( x + y ) , u 2= 2 x y 2. Teraz Gregory usiłuje udow od­

nić, że f (ij, u J nie może być tego s a ­ mego stopnia w x co f (i2, n2), nie po­

daje je d n a k określenia stopnia funkcyi niewymiernej. (Zeuthen sądzi, że można na tej drodze ściśle udowodnić przestęp- ność funkcyj trygonom etrycznych). L ei­

bniz zauważył słusznie, że z przestępno- ści funkcyi nie można wcale wnosić o przestępności szczególnej jej wartości, j a k ą j e s t II, co czyni Gregory. Huygens nie pojął w ywodów Gregorego i polemi­

zując z nim w Journal des Sayan ts chciał obalić i pierw szą część jeg o dowodu, b u ­ dując funkcyę, k tó ra miała ten sam s to ­ pień w x dla obu par argum entów (ii, u J , (i2 i u 2). W s p ó łcz y n n ik i tej f u n k ­ cyi były je d n a k sam e zależne od x i y w brew duchowi dowodu.

W róćm y do tw ierdzeń Huygensa. Ozna­

czając łuk przez <p, cięciwę przez s', a wsta- wę liniową przez s, w ypow iem y t w i e r ­ dzenia Huygensa:

s'—s , . s'—s 4s' + s

S- + - J - - < T < » + - 5- . 2^ + 3;

D w a inne twierdzenia:

Powierzchnia (obwód) koła j e s t większa niż powierzchnia (obwód) um iarowego wieloboku wpisanego powiększona o 73 różnicy między pow ierzchnią ( obwo­

dem, danego wieloboku a wieloboku o li­

czbie boków dw a razy mniejszej. Można- by nazwać te tw ierdzenia szczytem o k re ­ su Archimedesowego t. j. tej epoki, k tó ­ ra rozwinęła geom etryczną metodę w y ­ czerpywania. Ale i teraz p ojaw iają się

„dokładne" k w a d r a tu r y geom etryczne (Longomontanus i Pell). Do najlepszych k w a d r a tu r przybliżonych owego czasu należy ko n stru k cy a Kochańskiego, poda­

na w A cta Eruditorum w r. 1685. Mając dwie średnice prostopadłe AC i BD ry-

■Fig- 8.

sujem y sym etralną promienia OC, EP i p u n k t I, w którym przecina się ze s ty ­ czną BY, łączymy z punktem K leżącym na stycznej DX w odległości półtorej średnicy od D. I K j e s t Bproxim e“=BCD.

Otrzymujemy z tej konstrukcyi

^ = 8 , 1 4 1 5 . . . O

Przechodzimy teraz do okresu n a j­

szybszego rozwoju m atem atyki w całych jej dziejach. Rachunek różniczkowy i cał­

kowy, którego początków szukać należy u Keplera, Cavalierego, Ferm ata, H uygen­

sa i Wallisa, który je d n a k dopiero New­

ton, Leibniz i bracia Bernoulli p odnie­

śli do wysokości jednolitej metody, oka­

zał się wkrótce znakomitą bronią w wal­

ce m atem aty kó w z opornem zagadnie­

niem. Zapomocą rozważań całkowych Jo h n W allis znalazł iloczyn nieskończony 4

II “ 2.4.4.6.6.8’

J (1—

1 x2)Vadx, Wallis nie posługuje się o

znakiem całki lecz jej pojęciem), który lord Brouncker przekształcił n a ułamek

4

3 3.5.5.7.7 (r0Zpat ruj ą C całkę

1 + — 9

11 2 + 49

ciągły “ "T 2 -)-... Newton wydaje około roku 1666 Analysis per aeąuationes numero term inorum infinitas, gdzie znajdujem y szeregi potęgowe na s in x , cosx, arcsin x. Gregory obznajo- miony z m etodą N ew tona podaje w roku

* i t 3 , t 5 t 1 . 1671 szereg arc ta n g t = t — — y 1 •—

Jeżeli w ty m szeregu przyjmiemy t = l otrzym am y a rctan g l = 5 - = l — —

(5)

M 24 W SZECŚHW IAT 373

J - 1

7 T i9 J e s t to szereg Leibniza, pierwszy nieskończony szereg na tc. New­

ton zauważył jednak, że aby obliczyć II zapomocą szeregu Leibniza do 20 zna­

k u dzies., trzeb ab y dodać 5 000 000 000 wyrazów, co w ym agałoby około 1000 lat pracy, podczas gdy jeg o szereg:

1.3.5 x 7 . r - r — . 1 x 3 1.3 x

arcsin x= x -f-— — -4-

1 92 3 '2 .4 5 '2.4.6 7A I

pozwala dla x = — a zatem arcsin x = - ?

Z 4:

wyrazów; przyjm ując x = — otrzymamy osiągnąć tę samę dokładność wobec 55-

l_

2 szereg:

3 — + 5.25 ' 1 3.5 1

-60

11=6

( t + r h ł + t

' 2.4.6 ‘ 7.27

którego 32 pierwsze w yrazy dają II z do­

kładnością 20 miejsc. Praca, która ko­

sztowała Ludolpha tyle czasu i tru d u może być teraz w ykonana w przeciągu kilku godzin. Niepodobna wyliczyć w szy­

stkich szeregów przedstaw iających licz­

bę II. Ciekawe są wzory L. Eulera, po­

dane przez tego A rystotelesa m atem aty ­ ki w „Introductio in analysin infinito- ru m “ (1748) i w osobnem dziełku, poświę- conem szeregom: De summis serierum reciprocarum (1735):

1 ■ 1 ■ 1 J ł 2

~8 n 3 32

! i L J L 2 r 23 ' 3 3 ' 4 2 T '" 6 1

1 3 2

1

~52 1

9 2 33+ 53—7 31- :

24 34 2 * - i ■ 3 ^ = r

22 32

54 l l 4

54~1 52

74—1 ' 114- 1 " ‘ 72 U 2

n 4 ' 90

n 2 90

zapomocą którego otrzymywał swoje wzo­

ry na ludolfinę J). Rozpatruje on związek x 3 , x 5

y = s m x —x ——r-j-— uważając go za ró­

wnanie nieskończonego stopnia:

1 =0 : jeżeli x = arcsin y 3!y 5!y

y = A j e s t najmniejszym pierwiastkiem równania, to i II — A, — II — A, 2II + A,

—2lI-)-A, 311—A,—3H—A są pierw iastka­

mi tegoż równania a więc 0= 1- x

y “ 3!y 5!y x

+ • • = 4 - i >

Wiadomo z algebry, że sumy potęg pierwiastków można wyrazić przez współ­

czynniki równania. Tak np. oznaczmy przez Q sumę kw adratów wielkości

j , j i z j " - 1 d - > t o Q = a2 — 2 P g d z i e

a oznacza sumę tych wielkości a p sumę iloczynów po dwie z nich. Ponieważ a = —, ja k widać z lewej strony równa- nia, fc=0, w ięcQ = —r Biorąc y = l , ma-

y

my A = a r c s i n t = 2-, Q = 1 a zatem u

1 1 1

( ! ) © ( ? ) ( ? ) ( D :

• ( p + 3 ? + 5 5 '+ - )> Przeto § = p+37-H i7 +

72 Euler je s t też autorem roz-

22—1 ' 32 1 * 52—1 * 72- l ' l i 2

Euler podaje jeszcze wiele innych wzo­

rów, z k tórych najbardziej znany z po­

wodu swego wielkiego teoretycznego zna- 2 l I V = r

czenia j e s t wzór e = 1, gdzie e oznacza sumę szeregu

1 + — -4-— -4-— - — +■— ---(-••• =

~ 1 ‘ 1,2 ' 1.2.3 ' 1.2.3.4 '

= 2 , 718 281 828 459 045...

Przyjrzyjm y się postępowaniu Eulera,

kładu 5. = <2arctg i- -j- arctg — i on też podał pierwsze szeregi rozbieżne n a­

dające się do obliczenia II -). Ale k lu ­ czem do zagadki k w ad ratu ry stał się

211 V - l

wzór e = 1 . Gregory znajduje n a ­ stępców w Newtonie, k tó ry podał niedo­

stateczny dowód na niewymierność licz­

by %, i w De Lagnym, który sądził że k w ad ratura geometryczna nie może być znaleziona dlatego, że rów nania podające

') De summis serierum reciprocarum.

Comm. Ac. P etr. 1734—5.

2) Consideratio progressionum. Comm. Ac.

Petrop. 1739.

(6)

374 W SZECH ŚW IA T M 24 związek między łukiem a cięciwą, są n ie­

skończone, a więc nie-algebraiczne. Z te ­ go samego powodu liczba II nie daje się oznaczyć zupełnie dokładnie. E uler zau­

ważył, że w szystkie te dowody nie w y ­ k azują niemożliwości k w a d ra tu ry g e o m e ­ trycznej. Obliczenia liczby II przestają zwracać na siebie u w ag ę m atem atyków . Machin w r. 1706 oblicza zapomocą szyb­

ko zbieżnych szeregów 5- = 4 a r c tg i - —

—a rc tg 1 n 1 , 1 239- 4 r ,I \ 5

- ( J L

V 239 ; +

5 3.53

1

5.55 7 57

1

na 72 m.

,239 3 239* 1 5.2395 7 2397

ludolflnę na 100 m. dzies., przed nim Shorp zapomocą szeregu arctg ] ^ ~ =

o o

= y /—f 1 T - F + w - ' 3 » r + - ) o ^

dzies., po nich De L ag n y znalazł w roku 1719 127 miejsc, przyczem popełnił omył­

kę na 113 miejscu, k tó rą poprawił Vega obliczywszy 136 m. dzies. Odtąd ju ż tyl­

ko rachm istrze obliczają II n a setki zn a­

ków (Dase 1844 r. 200 m., Richter 509, S hanks 707 m. dzies.); dla m a tem aty k i te prace nie m a ją praw ie żadnego zna­

czenia *). Ciekawsze są ju ż wzory, za­

pomocą których można stosunkowo szyb­

ko takich obliczeń dokonywać: j e s t to x - f y

przew ażnie wzór arctg = a rctg x

+ arc*« (x _ ir + jr -••• M H F +

^ gdzie x i y dobiera się ta k aby były wymierne, mniejsze od 1 i aby x + y ,

1—xy

W. Glaisher podał w r. 1872 wielką ilość szeregów p rzedstaw iających II, w y ­ chodząc z rozwinięcia

2) H . S ch u b ert: M ath. M u sse stu n d e n I I I T eil (L ip sk , G oschen 1900) p rz e d s ta w ia p rz y b liż e n ie ja k ie d aje w ra c h u n k u liczb a II ob liczo n a „ t y l ­ ko" do 100-nego m. d ziesiętn e g o . Ł a tw o zdać so ­ bie z te g o spraw ę, je ż e li się z a u w a ż y , że n a j­

m iększe o d leg ło ści (np. o d leg ło ści g w ia z d s ta ­ ły c h ) m ie rz o n e n a jm n ie jsz e m i n a p o ty k a n e m i w fizyce m ia ra m i w y ra ż a ją się w trz y d z ie s tu k ilk u cyfrach.

cotg x x + x - n + x + n + x - n + x + 2 iT "

I ) — CO 2

Beltrami podaje wzór S arctg

n — l n

— , F. Lucas (1891) szybko zbieżny sze­on

reg =1 — 16

00

4 m = 0 (4m-)-l)S 2(4m-f-3)3(4m-(-5)3

W roku 1849 Grunert podał łatw ą kon- stru k cy ę dającą obwód koła z błędem mniejszym niż 000 ooo promienia.

P rzy jm u je on mianowicie 11= ^^- = 3 -j- 355 42

73—|—82 Niemal równie dokładna je st k o n stru k ey a Piochea polegająca na wzo-

501-f80Vio

rze 240 =3, 141 592 553 5 W róćm y je d n ak do naszego zagadnie­

nia zasadniczego. J a k a je s t n a tu ra licz­

b y rc? Czy liczba ta j e s t w ymierna czy niewym ierna? Czy można znaleźć kw a­

d ra tu rę koła zapomocą cyrkla i liniału?

Czy liczba rc może być pierwiastkiem rów nania o całkowitych współczynnikach i skończonym stopniu, t. j. czy liczba rc i j e s t algebraiczna czy też przestępna?

Jeżeli okres od Archimedesa do Huygen- sa był geometryczny, od Leibniza do E n lera analityczny, to druga połowa XVIII wieku i wiek X IX stanowią okres krytyczny, okres, k tó ry dał odpowiedź na wszystkie owe pytania. W r. 1767

| H. Lam bert uczynił isto tn y krok n a tem polu, podając dowód na niewymierność liczby II. W szyscy m atem atycy XVIII w ieku byli o tem przekonani, lecz do­

piero Euler, w skazując związek między fun k cy ą wykładniczą e a fu n k ey am itry - x gonometrycznemi, umożliwił dowód. L am ­ b e rt opiera się na rozwinięciu Eulera e 1 — i L \

I 2, 1 + 6 + l 1

10~^14-1-... i dowodzi, że logarytm n atu ralny liczby wymiernej ró ­ żnej od jedności je s t niewymierny. Zu­

pełnie analogicznie postępuje z równaniem 1 1

t g - = - o v 1

X 3jT j _

7x aby wykazać,

(7)

M 24 WSZECHŚW IAT 375 że styczna łuku wymiernego musi być

niewymierna. Ponieważ t g | - = l, w yni­

ka stąd niewymierność liczby II.

W rozprawie „Yorlailflge Kenntnisse fur die, so die Q uadratur des Circuls su- ch en “ Lam bert wspomina o nieudanym dowodzie J. Krzysztofa S tu rm a (f 1707).

Dowód L am b erta niezbyt je s t ścisły:

opiera się na tem, że jeżeli x je s t w y ­ mierne t. j. x = j p gdzie p i q są liczba­

mi całkowitemi, to i wartości częściowe ułamka są też liczbami wymiernemi o co­

raz większym mianowniku, przyczem licznik i mianownik są względem siebie pierwsze. Ponieważ w artość ułamków częściowych tem bardziej zbliża się do tg x, im więcej ułamków bierzemy pod uwagę, więc — wnosi L am b ert — % nie może być równe stosunkowi' dwu liczb skończonych całkowitych. Dopiero Adry- an Maryan Legendre (1752- 1833) dowo­

dzi w „Elements de geometrie", że u ła­

mek łańcuchowy m m/

n + n" + . ..

gdzie m, m', m"... n, n", n"... są liczbami całkowitemi dodatniemi lub odjemnemi a C r ) ’ ( l i " ) " ' < 1 , ^est r6wn^ liczbie niewymiernej. (Rozumowanie L am b erta można zbić następującym przykładem:

ciąg ułamków nie przywiedlnych 3 33 333

77. . r ^ c — 0 coraz większym miano-

10 100 1000 Y J

w niku ma w granicy w artość wymierną

»/,). Legendre dowiódł też, że n* je st liczbą niewymierną. Zagadnienie kw a­

d ratu ry bynajmniej nie zostało przez to rozwiązane: ja sn ą j e s t rzeczą, że można konstruować odcinki o sto sun k ach nie­

wymiernych; ta k np. można zapomocą cyrkla i liniału nakreślić k w a d ra t a więc i jego przekątnę, której stosunek do b o ­ ku = V T a więc je s t niewym ierny. Wo- góle można konstruow ać wszelkie w y­

rażenia formy x = a ^ b t J ^a ,+ b .

■j/ (a-3+bg J/ a4-f- • • • bn_ i f an ) - ) ) ) ■ , gdzie ax , bx , a2 , b2 ... an są liczbami wymiernemi. Od czasu Legendrea cho­

dziło więc o dowód przestępności liczby TT. Jeżeli bowiem liczba n je s t prze­

stępną t. j. nie czyni zadość żadnemu równaniu o współczynnikach całkowitych, to tem bardziej nie może mieć owej for­

my podanej wyżej, bo liczba x czyni za­

dość równaniu stopnia 2 n—1 o współ­

czynnikach wymiernych, kształtu:

( • " ( ( ( x - ai )2—b" a2) J —b | a3

, 2 n \ 2 2 ^

—b n—2 n a n—1) , ) —b % _ !a n = 0

(Przez pomnożenie obu stron przez n a j­

mniejszą wspólną wielokrotną mianow­

ników współczynników, można im nadać formę całkowitą). Ponieważ zaś tylko wyrażenia powyższej formy można w y ­ kreślać zapomocą cyrkla i liniału, więc k w adratura koła je s t niemożliwa, jeżeli II je s t rzeczywiście przestępne. W spom ­ nijmy o ciekawym szczególe, odnoszą­

cym się do konstrukcyi geometrycznej:

w roku 1797 ukazało się w Pavii dzieło Mascheroniego: „La geom etria del com- passo “, w której znajdujemy dowód, że wszystkie konstrukcye punktów, dokony­

wane zapomocą cyrkla i liniału, można wykonać bez pomocy l i n i a ł u 2). Ma to pewne znaczenie praktyczne, gdyż cy r­

kiel je s t przyrządem dokładniejszym niż liniał. Jeszcze Newton starał się udo­

wodnić, że Ti je s t liczbą przestępną, Euler i Legendre uważali to twierdzenie za prawdopodobne, Rufflniemu (1801) zdawało się, że znalazł dowód szukany.

') Gauss wykazał, że równanie xir—1=0 ma za pierwiastki liczby powyższego kształtu, z cze­

go wynika możliwość konstrukcyi umiarowego 17-o boku.

2) Fd. Hutt: Die Mascheronischen Konstruk- tionen (Halla 1880, H. W. Schmidt).

Wszelkie szczegóły dotyczące konstrukcyj geometrycznych, dowód twierdzenia Maschero­

niego i dowody niemożliwości kw adratury koła i t. d. znajdują się podane w sposób przejrzysty w zbiorowem dziełku; Enriquesa (niem. tłum.) Fleischer, Lipsk, Teubner 1907 „Fragen der Ele- m entar geometrie", część Il-ga.

(8)

W SZECH ŚW IA T M 24 Trzeba zwrócić uwagę na to, że do połowy

X IX wieku nie znano wcale przykładów liczb przestępnych, nie miano n aw et do­

wodu ich istnienia. Dlatego ważnem .jest w historyi k w a d ra tu ry odkrycie Liouviłlea, który pierw szy w latach 1844 i 51 podał dowód istnienia i przykłady liczb przestępnych, cowięcej, wskazał cały typ szeregów zbieżnych, których su m a je s t zawsze liczbą przestępną.

C. C antor odkrył znacznie prostszy do­

wód istnienia, w roku 1874, na podstaw ie rozważań z teoryi mnogości. Ostateczne rozstrzygnięcie k w esty i k w a d ra tu ry koła j e s t zasługą C. H erm itea i F. Linde- manna. W r. 1873 H erm ite udowodnił przestępność liczby e J) zaś w r. 1832 udało się profesorowi Lindemannowi z Monachium zapomocą relacyi między pew nem i całkami, którem i posługiwał się Hermite, w ykazać przestępność lu dolflny 2). Dowód Lindem anna opiera się n a twierdzeniach m a tem a ty k i w yż­

szej i daje szerszą odpowiedź na kwe- styę k w ad ratu ry : niem ożna znaleść k w a ­ d r a tu r y koła nietylko w razie wyłączne­

go użycia cyrkla i liniału, ale n aw et p osługując się jakiem ikolw iek krzyw em i algebraicznemi (a więc k w a d ra tu ra koła nie daje się uskutecznić zapomocą żad­

nego przyrządu, składającego się ze sztab artykułow anych t. j. połączonych ze sobą ruchomo osiami prostopadłemi do płaszczyzny r y s u n k u 3). Z astrzega się

*) C om ptes R e n d u s 77 S u r la fo n c tio n expo- n e n tie lle .

J) B e ric h te d e r B e rlin e r A kad. 1882: M ath- A n n a le n 20 pag. 213: U b e r d ie Z a b l I I .

3) Invo .sor P e a u c e llie ra . J e s t to p rz y k ła d ta k ie g o m e ch an izm u . P u n k ty A i A ' są, s ta le p rz y tw ie rd z o n e do p ła sz c z y z n y r y s u n k u A ' A =

A D , A B = A C , B D = S C = C D = S B . M echanizm te n m a ,J e d e n sto p ie ń w oln o ści", a po d czas po-

jednak, że twierdzenie to odnosi się tyl­

ko do takich systemów artykułowanych, k tó ry ch stałe odległości t. j. odległości osi, sztyftów i ołówka są algebraiczne.

Można bowiem dokonać k w a d ratu ry koła zapomocą cyrkla i liniału oznaczywszy wprzód na liniale 3 p u n k ty A, B, C tak aby AB = u). Dowód Lindemanna

-DL;

uprościł K. W eierstrass J) i podał ogól­

ne twierdzenie: lo g ary tm liczby alge­

braicznej różnej od 1 je s t przestępną (zatem tc= 1 log (—1) je s t liczbą prze-

2

stępną). Po kolei dowód Lindemanna upraszczali Hurwitz, D. Hilbert, P. Gor- dan 3) i w tej formie, w jakiej go poda­

je F. Klein w „Vortrage tiber ausge- w ahlte Frag en der Elementar-geometrie“

(Lipsk, 1895) należy go zaliczyć do m a­

te m a ty k i elementarnej. Na tem kończy się historya zagadnienia, które przez 4000 lat zaprzątało um ysły badaczów.

Nie należy je d n a k sądzić, że przecząca odpowiedź, jakiej udzieliły czasy nowsze dowodzi bezpożyteczności owych nie­

zmordowanych wysiłków: na kw estyi lu- dolflny ćwiczyły się umysły, wśród tych k tó rzy się n ią zajmowali napotykam y najw iększych matematyków, widzimy, że k w a d r a tu r a koła dała pierwszą różną od koła krzyw ą, pierwszy iloczyn nie­

skończony, pojęcie zbieżności, że dla niej stworzono m etody rachunku, które u m o ż­

liwiły szybkie i dokładne liczenie, że ona przygotow ała rachunek całkowy, tw orząc sposób wyczerpywania powierzch­

ni, ograniczonej krzywemi, zapomocą trójkątów .

L am b ert we wstępie do wyżej przez nas wspomuianej pracy usiłuje przeko­

nać czytelnika, że p arlam ent angielski nie w yznaczył wcale nagrody dla od­

k ry w cy k w a d ra tu ry i że— wbrew ogólne­

mu m n iem an iu —sposób wyznaczenia dłu­

ru sz a n ia się S o p isu je linię pro stą. W te n spo­

sób m o żn a sp ro w ad zić k o n s tru k c y ę lin ii p ro stej do w y z n a c z e n ia r ó w n y c h o dległości, co j e s t za d an iem p ro stsz em .

') B. d e r B e rlin e r Ah: Z u r L in d e m an n s Abh.

u b e r die L ud. Z ahl.

3) M ath. A n n a le n 43 216 224,

(9)

Na 24 WSZECHSWIAT gości geograficznej na morzu nie ma

wcale związku z zagadnieniem k w ad ra­

tu ry koła. Dziś chyba każdy wie, że od odawna akademie złożone z „zazdros­

nych fachowców*1 wrzucają wszelkie roz­

prawy, podające „wreszcie" k o n stru k cyę kw ad ratu ry koła, do k o s z a 1). Niestety kosze przeznaczone na te n cel b y n a j­

mniej nie są dziś jeszcze szczupłe 2).

Na zakończenie nie od rzeczy będzie wspomnieć o ciekawym sposobie wyzna­

czania ludolflny zapomocą rachunku praw ­ dopodobieństwa 3). Podzielmy wielki a r­

kusz papieru na pola kw adratowe rów­

nej wielkości zapomocą linij równo­

ległych i prostopadłych. Jakie je st prawdopodobieństwo, że cienka igła o dłu­

gości równej bokowi pola kwadratowego rzucona na chybił—trafił, upadnie tak na arkusz, że cała będzie leżała wewnątrz jednego z pól t. j , że nie będzie przeci­

nała bokow? Jeżeli przyjmiemy w sz y st­

kie k ieru n k i igły i wszystkie położenia jej środka zarówno prawdopodobne, otrzy­

mamy łatwo następujący rezultat: praw-

v J

O

(1 —sin0)(l— cos0)d6 = - 7tJi;3 • S tąd moż­

n a empiryczuie wyznaczyć tt na zasadzie prawa wielkich liczb: trzeba tylko wy­

konać wielką ilość prób rzucając igłę i notując ile rzutów odpowiada naszemu

') M em oires de 1‘A cadem ie fra n ęa ise 1775.

3) Z d aje się, że i o b e c n a epoka znalazła w t.

zw . „w ielkiom tw ie rd z e n iu F e rm a ta " zagadkę w ro d za ju k w a d r a tu ry kola, chociaż doniosłość te g o tw ie rd z e n ia , je ż e li j e s t p ra w d z iw e , j e s t z n a­

cznie m niejsza. C hodzi o dow ód, że ró w n a n iu xn _ | _ y n — z n nie m o g ą cz y n ić zadość liczby c a łk o w ite ró ż n e od ze ra x, y , z je ż e li n j e s t w ię­

ksze od 2 i ró w n ie ż c a łk o w ite . F e r m a t p o d a ł to tw ie rd z e n ie bez dow odu. R ok te m u m a te m a ty k d a rm sz ta d z k i P . W o lfsk e b l za p isa ł w sp ad k u A kadem ii U m . w G ety n d z e 100 000 m a re k n agro d y d la te g o , k tó r y ro z strz y g n ie k w e s ty ę tw . F e rm a ta . D o ty c h c z a s n ad e sła n o A kadem ii p o ­ nad 100 ro z p ra w . A u to ro w ie n ie k tó ry c h z nich g ro ż ą p ro cesem n a w y p a d e k o d m ó w ie n ia im n a ­ gro d y .. .

3) E. C zuber. G eom etrische. W ah rsch ein lich - k e ite n , L ip sk , T e u b n e r 1881.

877 warunkowi (p) a ile nie (g). Im większa będzie ilość prób tem dokładniej będzie - — - = — y — a zatem jc — 3 ? - i - ? —.

w P + g g

Próby takie robił przed 60 laty Wolft w Zurychu i otrzymał wartość ludolflny z dokładnością 3 miejsc dziesiętnych wobec 10000 rzutów. Można też wyzna­

czyć jt z błędów obserwacyi, co przed­

staw ia pewną analogię z wyżej podaną metodą.

H. Steinhaus.

LITERATURA.

M. C antor—V o rlesu n g e n iiber G esc h ic h te der M athem atik:

I tom I I I w y d a n ie 1907 (passim), I I I I 1900, Cap. 68, 73;

I I I I I 1901 (passim).

B rau n m u h l — G esch ich te d e r T rig o n o m etrie , 1900,

I , Cap. 8 § 2; I I Cap. 3 § 3, Cap. 5 § 3, Cap.

6 § 6.

H. Z e u th e n —G esch ich te d e r M a th em atik im X V I w . X V II Ja h rh u n d e s t, 1903, I I I Cap. 26.

E. R u d io —K reism essu n g : A rc h im e d es, H uy- gens, L am b ert, L eg e n d re , 1892;

J. T ro p fk e — G esch ich te d e r E le m e n ta r ■ Ma­

th e m a tik , 1902, t. I I, cz. I I I .

D o ty ch c za s je szc ze s p o ty k a m y się n iesaz z po­

glądem , że p roblem at k w a d r a tu ry koła czeka na badacza, bard ziej szczęśliw ego od w szy stk ich p o przedników , k tó re m u b y u d ało się u c h y lić z a ­ słonę z te j odw iecznej za g ad k i. To też w ciąż je szc ze z n a jd u ją się m iłośnicy zag ad n ień o d er­

w a n y c h , k tó rz y nieraz przez czas d łu ż szy za­

p rz ą ta ją sobie g ło w y tą k w e sty ą , nie zn a ją c zre ­ sz tą n ie k ie d y n a w e t je j w łaściw e g o sform uło­

w ania.

W rze czy w isto ści je d n a k , ja k w idzim y z po­

w y ższeg o w y k ła d u , pogląd, że p ro b lem at te n stoi je sz c z e o tw o rem , j e s t zasadniczo błędny. P rz e ­ ciw nie; w iad o m o obecnie, że niepodobna je s t zbudow ać, zapom ocą ty lk o c y rk la i lin ia łu , k w a ­ d ra tu o p o w ie rz c h n i ró w n e j pow ierzch n i danego koła. T w ierd ze n ie to sta n o w i p o z y ty w n e i o sta ­ te c z n e ro z w ią z a n ie k w e sty i, ja k k o lw ie k n ie to, k tó re p rze d w ie k a m i spod ziew an o się znaleźć.

J a k ie m i d ro g am i i m an o w cam i p o stę p o w ała m y śl ludzka, nim osiągnęła to z w y c ię z tw o nad je d n ą z n a jtru d n ie js z y c h k w e s ty j m a te m a ty c z ­ n y c h —o te m w łaśn ie m ów i a r ty k u ł p ow yższy.

Może tre ść je g o zapobiegnie, choc aż b y w pa­

r u p rzy p a d k ach , p łonnenra m a rn o w a n iu en e rg ii i czasu na w y b ija n ie d rz w i o tw a rty c h .

Z aznaczono pow yżej ro zw ią zan ie p ro b lem atu nie j e s t ju ż obecnie ja k ą ś ta je m n ic ą o siedm iu p ieczęciach , d o stę p n ą ty lk o d la sp e cy a lis

(10)

378 WSZECHŚW IAT Ne 24

a p rze z to sam o mogącą, bu d zić w ą tp liw o ść . B y ­ n ajm n ie j, znajom ość p o d s ta w m a te m a ty k i w y ­ sta rc z a do p rz e k o n a n ia się o p ra w d z iw o śc i te g o tw -ierdzenia. K to b y w ięc i obecnie p o ry w a ł się na p ro b le m a t w chęci z n a le z ie n ia in n e g o ro z ­ w iąz an ia, w in ie n u p rze d n io w ziąć ro z b ra t z lo ­ g ik ą , g d y ż lo g ik ą n ie p o d o b n a zw a lc z y ć te g o , co d o w ied z io n o logicznie. (P rzyp. T a. Ba).

C Z Y N N O Ś Ć O P T Y C Z N A R O P Y W Ś W I E T L E W S P Ó Ł C Z E S N Y C H

T E O R Y J C H E M I C Z N Y C H

Marcusson zgodnie z Englerem tw ie r­

dził, że optyczną czynność ropy w y w o ­ łują pochodne cholesteryny organizmów zwierzęcych oraz cholesteryny o rg an i­

zmów roślinnych, czyli t. zw. fitosteryny.

W obec zarzutu uczynionego przez Neu- berga, że trudno przypuścić, aby chole- ste ry n a sama, ja k o je d e n z n ad er licz­

nych składników tłuszczu, w organizmach zwierzęcych zawartego, stanow ić mogła o czynności optycznej ropy, Marcusson mówi, że cholesteryna w znacznych sto sunkowo ilościach (do 2, 2%) znajduje się w tłuszczu rybim; j e s t ona, prócz tego, z aw arta nietylko w tłuszczowych częś­

ciach organizmów fauny morskiej, lecz również w wielu innych organach zwie­

rzęcych, biorąc więc ogólnie, zaw artość cholesteryny w organizmach zw ierzę­

cych wcale nie j e s t ta k nieznaczna, j a k ­ by się wydaw ać mogło, je żelib y śm y nie zwracali uw agi na cały organizm z w ie ­ rzęcy, lecz tylko na tłuszczowe jeg o czę­

ści. Co dotyczę reprezentow anej głów­

nie przez W a ld e n a teoryi roślinnego p o ­ chodzenia ropy, Marcusson słusznie z a ­ uważył, że podczas o trzym yw ania w la- boratoryum ropy sztucznej z roślin w y­

dziela się znaczna ilość węgla, którego przecież nie znajdujem y n ig d y w n a tu ­ rze w zetknięciu z ropą n atu raln ą.

Zupełnie na innym gruncie stoi de Wilde 2), k tó ry je s t je d n y m z nielicz-

ł) C hem . Z e it. (1907) 419; Chem . C e n tr a lb la tt (1907 I I ) 92.

2) M o n ite u r sc ie n tif. (4) 21, 301. C hem . Cen- tra lb l. (1907 I I) 177.

nych obecnie zwolenników hypotezy nie­

organicznej powstania ropy w naturze.

Co do właściwej ropom czynności opty-

; cznej, k tó rą zwolennicy hypotezy orga­

nicznej w y su w ają jak o arg u m e n t na swoję korzyść, de Wilde zauważa, że nieznane są nam własności tej ropy „pierwotnej“

i tru d no podawać jakiekolw iekbądź te- orye w tym kierunku, ponieważ ropa w wysokiej tem peraturze (do 1110°) za-

| chodzących w naturze procesów w u lka­

nicznych m usiała utracić swą czynność I optyczną, jeżeli j ą n aw et posiadała pier­

wotnie. De Wilde stoi n a gruncie teoryi wulkanicznego pochodzenia ropy w n a ­ turze, za czem przemawia, zdaniem jego, w ykrycie nieznacznej ilości węglowodo­

rów w stałych p ro d u ktach wulkanicz­

nych, j a k to wykazali Fouąue, S ilv e s t r i1), B run 2). Podobne teorye głosi inny uczo­

ny, Papon de Lam eigne 3), k tó ry broni również hypotezy nieorganicznej p ow sta­

n ia ropy w naturze.

O statniemi czasy niezmiernie ciekawe badania, przeprowadził Potonić 4), rzu ca­

ją c nowe światło na sprawę tworzenia się ropy w naturze. U trzym uje on, że w procesie tym, prócz szczątków o rg a ­ nizmów zwierzęcych, uczestniczyły rów nież różnorodne drobne organizmy ro ­ ślinne (mikroflora). Na zasadzie licznych doświadczeń Potonie dowodzi, że ma- te ry a ł na ropę (która pow stać musiała zarówno z organizmów roślinnych, ja k też i zwierzęcych) stanowił szlam gnilny (t. z w. sapropel), który w dużej „ilości tw orzy się w wodach stojących ze szcząt­

ków wodnych drobnoustrojów oraz ich wydzielin i odpadków. Sama hypoteza Potoniego, że w sprawie tworzenia się ropy w natu rze uczestniczyły drobno­

u stroje roślinne, nie była je d n ak wcale zupełnie nową, przedtem ju ż bowiem in ­ ni uczeni (Stahl, Kraemer i Spilker) po­

dobne wypowiadali teorye.

*) G a z e tta chim . ita lia n a (1882) 9.

2) A rch. sc, p h y s. e t nat., G en e w a (4) 19, 439;

Chem . C e n trałb i. (1905 I I ) 649.

3) Y o rtra g , g e h a lte n am I I I in te rn . P e tro l.

K o n g re ss, B u k a re sz t 1907.

4) B e r. d. d e u tsc h . pharm . Ges. 17, 180—228;

P e tro le u m (1905) 73—76.

(11)

jsfo 24 W SZECHŚW IA T 379 Stahl 1) na zasadzie badań nad jezio­

rami słonemi, położonemi w pobliżu mo­

rza Kaspijskiego w stepach kirgiskich i kałmuckich, stwierdził w nich istnienie licznych drobnoustrojów roślinnych, two­

rzących t. zw. czarny ił słony; z podob­

nych substancyj, według teoryi Stahla, tw orzyć się miała ropa w naturze.

Później 2) jed n ak Stahl oświadczył się za powstawaniem ropy przeważnie z or­

ganizmów zwierzęcych.

K raem er 3) już przed laty (w r. 1885) w^yraził pogląd, że ropa j e s t produktem suchej destylacyi organizmów, istnieją­

cych w pewnych epokach geologicznych.

Później 4) jednakże Kraemer (wraz ze Spilkerem) odrzucił teoryę suchej desty­

lacyi organizmów i rozwinął samodzielnie wygłoszoną przez Stahla teoryę roślinne­

go pochodzenia ropy. Kraemer, podobnie ja k Potonie, utrzym uje, że ropa tworzyła się głównie z organizmów roślinnych, gnijących w błotach i wodach stojących.

Materyaiem na ropę mógł być, według Kraemera, t. z w. wosk górski, posiada­

ją cy własność łatwego rozkładania się na substancye, któ ry ch obecność w ro­

pach n atu ra ln y ch je s t stwierdzona. Co zaś dotyczę czynności optycznej rop, przemawiając stanowczo na korzyść or­

ganicznych teoryj powstania ropy w n a ­ turze, nie może ona jednak, zdaniem Kraemera, dowrodzić wyłącznie roślinne­

go lub też wyłącznie zwierzęcego pocho­

dzenia ropy.

Niedawno Chariczkow 5) wygłosił no­

wy pogląd na sprawę tworzenia się ropy w naturze. U trzym uje on, że niektóre rodzaje ropy powrstały w naturze, jako pro d u kt „pyrogenetycznego“ rozkładu asfaltu.

Chariczkow stosuje tę teoryę do tych gatunków ropy, które zawierają w sobie węglowodory „cykliczne", i opiera swoje wywody na badaniach nad produktam i

>) Chem . Z eit. (1899) 143.

») Chem . Z eit. (1905) 665.

3) S itzu n g sb er. d. V er. zum B efórd. d. Ge- w erb efle isse s (1885) 311.

4) B er. d. d eu tsch . ch em Ges. (1902) 1212 5) N eftia n o jo D ieło (1907) Na 21.

destylacyi asfaltu, które wykazują dużo podobieństwa z destylatam i ropy n a tu ­ ralnej. Co zaś dotyczę rop, zawierają­

cych przeważnie węglowodory z szeregu metanowego, Chariczkow twierdzi, że ro py o tym charakterze nie mogły tworzyć się w skutek rozkładu asfaltu, lecz po­

w stawały ja k ąś inną drogą, obecnie bli­

żej nie dającą się określić.

Załoziecki, którem u zawdzięczamy n a­

der wyczerpujące badania nad ropami, przed laty już x) wypowiedział pogląd, że ropa nie je s t wcale produktem d esty ­ lacyi, lecz powstawała w skutek rozkładu resztek tłuszczowych organizmów zw ie­

rzęcych; uznając więc pochodzenie ropy ze świata zwierzęcego, Załoziecki jed n ak uwzględniał i inne czynniki (prócz ciśnie­

nia i tem peratury), zachodzące podczas procesu tworzenia się ropy, jak o to:

działania wody, powietrza i tlenu, wło- skowatość kam ienistych pokładów sko­

rupy ziemskiej oraz proces fermentacyi gnilnej, który rozkładać musiał su b stan ­ cye białkowe organizmów zwierzęcych.

W edług Załozieckiego, kwasy tłuszczowe i woski uformowały początkowo wosk ziemny lub substancye doń zbliżone, k tó ­ re dopiero później, w skutek ciepła oraz ciśnienia, tworzyły ropę. Ostatniemi cza­

sy 2) Załoziecki opowiedział się za u z n a ­ niem mieszanego pochodzenia ropy (z or­

ganizmów zarówno flory, ja k i fauny), w myśl teoryi Potoniego. Badając ropy galicyjskie, Załoziecki zauważył pewien stosunek pomiędzy ich czynnością opty­

czną, a zawartością żywicowych lub po­

dobnych do asfaltu substancyj; na tej zasadzie przypuszcza, że czynność opty­

czna ropy może być zależna częściowo lub w zupełności od węglowodorów o cha­

rakterze terpenów lub koloienów. W y­

powiadając powyższe przypuszczenie, Za­

łoziecki zastrzega się, że nie uważa ich za pewnik, lecz tylko za jeden z wnios­

ków, z badań wyciągnięty, a równie prawdopodobny, ja k np. głoszona przez E nglera i innych teorya o wpływie cho-

>) D ingl. p o ly t. Jo u rn . to m 280, 5,69,85, 133;

Chem. Z eit. (1891) 1203.

2) Chem . Z eit. (1907) Na 93, 94.

(12)

380 W SZECH ŚW IA T jMś 24 lestery n y i jej pochodnych n a optyczną

czynność rop.

Ponieważ badania Pawlewskiego *) w y­

kazały początkowo nieczynność optyczną rop galicyjskich, później zaś Paw lew ski stwierdził w nich zaledwie nieznaczną zdolność skręcania płaszczyzny polaryza­

cyi, podczas g dy Englerowi 2) udało się stwierdzić w ropie galicyjskiej silnie za­

znaczoną czynność optyczną, niedawno przeto Załoziecki przedsięwziął cały sze­

reg badań nad czynnością optyczną kil­

k u n astu gatunków ropy pochodzącej z Ga- licyi. R ezultaty badań Załozieckiego, w y ­ k onanych wspólnie z Klarfeldem, w y k a ­ zały, że, ogólnie biorąc, ja sn e ropy gali­

cyjskie o nizkim ciężarze właściwym oraz d esty laty ty c h rop, otrzym ane pod zn a­

cznie zniżonem ciśnieniem (1 2 — 15 m m )

są optycznie nieczynne, ciemne zaś, cięż kie ropy m a ją w ogólności dość silnie zaznaczoną czynność optyczną, k tó ra w ła­

ściwa j e s t frakcyom o w ysokim punkcie wrzenia (powyżej 200° pod ciśnieniem

1 2 — 15 m m ); prócz tego, Załoziecki s tw ie r ­ dził, że optycznie czynne ropy galicyj­

skie zaw ierają znaczną ilość su b stan cyi 0 zbliżonym do żywicy i asfaltu c h a ra k ­ terze, co mu nasunęło powyżej wspom­

niane przypuszczenie o wpływie tych substancyj na czynność optyczną rop g a ­ licyjskich. Załoziecki badał również nie­

które inne g a tu n k i ropy, przyczem sk o n ­ stato w ał nieczynność optyczną rop po­

chodzących z Pensylw anii oraz Rumunii (Bustenari), ropa zaś z Hannoweru (Celle- Wietze) okazała się czynną optycznie.

J a k je d n a k różnorodna j e s t czynność optyczna rop, pochodzących nieraz z j e ­ dnego i tego samego kraju, dowodzi fakt, że inna ropa ru m u ń sk a (Campina) oraz pensylw ańska, w edług badań Rakuzina 3), są optycznie czynne (prawoskrętne).

W końcu 1 9 0 7 roku w yszła obszerna 1 n ad er cenna rozprawa Englera 4), za­

') C h em ik P o lsk i (1905) 337,

2) D ie n e u e re n A n sic h te n iib e r d ie E n ts te - h u n g des E rd ó le s, B j r li n (1907) 56.

3) D ie T Intersuch. d es E rd o le s u n d se in e r P r o d u k te (1006) 182—4.

4) D ie n e u e re n A n sic h te n iib e r die E n ts te - h u n g des E rd o le s (1907).

w ierająca obok rzutu oka na najnowsze teorye pow staw ania ropy w naturze, n a ­ der w yczerpujące przedstawienie teoryi Englera, której ostatnie badania przy­

sporzyły wiele nowych, a nader cennych argumentów. Engler uważa teoryę nie­

organiczną powstania ropy przez działa­

nie w ody n a węgliki metali za sprzeci­

w iającą się ostatnim zdobyczom geologii i chemii i nie dającą się uznać, pomi­

mo tych w szystkich argumentów, jakie w obronie tej teoryi wystawiali w osta­

tnich czasach jej zwolennicy (Chariczkow i inni) Rozpatrując czynność optyczną ropy, E n g ler zaznacza, że z ch arak teru czynności optycznej (prawo—i lewoskręt- ności) substancyi, powstałej drogą prze­

mian z innej substancyi pierwotnej, nie można wcale sądzić o rodzaju czynności optycznej tej su b stancy i pierwotnej. Bio­

rąc prócz tego pod uwagę, że woski ro­

ślinne są nader słabo czynne, lub zupeł­

nie nieczynne optycznie, istnieją zaś su b stan cy e zwierzęce lewroskrętne (np.

cholesteryna), które w pewnych w aru n ­ k ach tw orzą p ro du k ty prawoskrętne, E n ­ gler dochodzi do wniosku, że obserwo­

w an a praw oskrętność badanych dotąd rop (lewoskrętna ropa z J aw y i Borneo stanow ią w yjątek) nie może być w ż a d ­ nym razie użyta, jako arg u m en t na k o ­ rzyść roślinnego pochodzenia ropy, ja k to W alden pragnie ustalić.

Cały szereg badań Englera wykazał, że maximum czynności optycznej rop od­

pow iada pewnej frakcyi ropy o mniej więcej stałym punkcie wrzenia; z tego E n g ler wnioskuje, że czynność optyczna w szystkich rop wywołana je s t przez j e ­ dnę i tę samę substancyę. Odrzucając n a zasadzie danych eksperym entalnych możliwość wpływu ropy na czynność optyczną asy m etrycznych atomów siarki>

azotu oraz obecności kwasów n aften o ­ wych, E n g ler przechodzi do rozbioru przyczyn, ja k ie wogóle mogą powodo­

wać zjawisko czynności optycznej ropy, w związku z jej powstawaniem w n a ­ turze.

Co do su b stan cyj białkowych (bypote- za Neuberga) E n g ler przypuszcza, że p o ­ dobne związki w nieznacznym tylko sto­

(13)

M 24 WSZECHŚWIAT 381 pniu mogły uczestniczyć w procesie tw o­

rzenia się ropy w naturze, głównie zaś brały w nim udział tłuszcze — składniki organizmów świata zwierzęcego i roślin­

nego. Olejki eteryczne, substancye o ch a­

rakterze żywic oraz balsamów praw do­

podobnie nie miały żadnego znaczenia dla spraw y tworzenia się ropy, ponieważ wszystkie te substancye nie mają stałe­

go ch arak teru czynności optycznej: są pomiędzy niemi związki zarówno prawo- skrętne, ja k i lewoskrętne, gdy tym cza­

sem w szystkie prawie znane nam ropy są prawoskrętne. Co do czynności opty­

cznej ropy, jako w yniku tworzenia się ropy z czystych tłuszczów, przypuszcze­

nie podobne ma cechy prawdopodobień­

stwa, o ile się zarazem doda, że prócz tłuszczów właściwych w procesie t.yin uczestniczyć musiały i inne składniki substancyj tłuszczowych organizmów (np.

cholesteryna).

Hypoteza pow staw ania czynnej optycz­

nie ropy z nieczynnych optycznie sub­

stancyj tłuszczowych, w myśl nader cie­

kawych badań Neuberga !), posiada du­

żą wartość, musi być jed n ak bardziej umotywowana naukowo. Rozpatrując n a ­ stępnie przyczyny, k tóreby mogły tłu m a­

czyć to dziwne zjawisko, że prawie wszy­

stkie dotąd badane optycznie czynne ro­

py są praw oskrętne, E n g ler zauważa, że choć możliwość pow stania tej czynności optycznej w ropie w sk u tek „asym etrycz­

nych działań procesów kosmicznych “ nie je s t usunięta, brak jej je d n a k do chwili obecnej bezpośrednich dowodów. Również i hypoteza w ytw orzenia się czynności optycznej ropy, ja k o rezu ltatu działania biologicznego bakteryj n a nieczynne lub czynne optycznie substancye królestwa roślin i zwierząt, w ydaje się Englerowi nieprawdopodobną wobec tego, że trudno przypuścić możliwość działania bakteryj w tych w arunkach, w ja k ic h przebiegał w natu rze proces tw orzenia się ropy (wysoka te m p e ra tu ra i ciśnienie).

Ostatecznie, za najbardziej prawdopo­

dobną Engler uważa hypotezę wytw orze­

*) Biochem. Zeitschrift (1906) 374.

nia się optycznej czynności ropy, jako wyniku tw orzenia się ropy w naturze z czynnych optycznie substancyj orga­

nicznych. Na zasadzie obszernych badań Engler twierdzi, że ropy zawdzięczają swą czynność optyczną cholesterynie, a l­

bo fltosterynie (tej ostatniej w razie uzna­

nia za możliwe powstania ropy z orga­

nizmów roślinnych).

Cholesteryna posiada wzór C26 H43 OH lub C27 H43 OH i należy do alkoholów gromady aromatycznej. Z roztworu w chlo­

roformie krystalizuje się w igłach bez­

wodnych, z ciepłego zaś spirytusu—

w płatkach z 1 cząsteczką wody. Cho­

lesteryna nie rozpuszcza się zupełnie w wodzie, a bardzo nieznacznie w chłod­

nym, rozcieńczonym wodą alkoholu, w ete­

rze zaś, siarczku węgla, chloroformie oraz nafcie j e s t łatwo rozpuszczalna. Do w ykrycia cholesteryny służą reakcye Schulzego x), Hagera i Salkowskiego 2), Czugajewa 3), Lieberm anna 4).

Cholesteryna (oraz jej pochodna, izo- cholesteryna) znajduje się w znacznej stosunkowo ilości w tłuszczach zwierzę­

cych, ta k np. tłuszcz rybi zawiera 0,5 — 2,2% cholesteryny 5), ogólnie zaś biorąc, praw ie wszystkie części organiz­

mów zwierzęcych zawierają cholesterynę:

znajdujem y j ą w ilości 0,05% w ciałkach krwi 6), we włosach, w naskórku 7), w żółtku jaj (0,4%), w mózgu zwierząt 8) (0,4%), w śledzionie ;l), w kiszkach, ka­

mieniach żółciowych (67 — 95%) oraz w wielu produktach patologicznych (opu- chliny i t. d.). Badania nad budową cho- łesteryny przeprowadzali Reinitzer l0), Ma^

*) Jo u rn . fu r p ra k t. C hem ie 115, 164.

2) Z eitsch . fu r a n a ly t. C hem ie 11, 44; 130, 568.

3) Chem. Z eit. (1900) 542.

4) B eri. B er. 18, 1804.

5) L e w k o w itsc h —Techn. u. A n aly se d. F e tte i t. d., (1905) to m I 325.

6) H op p e-S eiler‘s-Z eitsch. f. p hysiol. C hem ie (1898), to m 21, 351.

7) L e w k o w itsc h Technol. u n d A nal. d e r F e tte i t. d., (190')), to m I 154.

8) G m elin-A nnalen, to m 41, 238:

9) Ja h re sb e r. iiber die F o rs e h ritte d. C hem ie (1860) 592.

*°) M o n a tsh efte fu r C hem ie IX 421.

(14)

382 W SZECHŚW IAT M 24 u th n e r i Suida 1), van Oordt 2), W in-

daus 3), Lifschtltz 4) Diels i Linn 5), Ab- derhalden e) i t. d., je d n a k budowa tego związku nie j e s t jeszcze w zupełności znana. F ito s te ry n a (izomeron choleste­

ryny) wchodzi w skład organizmów ro­

ślinnych; j e s t to ciało stałe, krystaliczne (szerokie g rube igły). Chemiczne w ła­

sności cholesteryny i jej pochodnych b a­

dali W indaus i Hauth 7), J a o g e r 8), Tar- bowiech i H ardy 9) oraz inni.

Roztwory zarówno cholesteryny, ja k i fltosteryny skręcają płaszczyznę pola- ryzacyi światła n a lewo.

Badania nad destylacyą cholesteryny w rozm aitych w aru n kach wykonane były przez E n g lera i współpracowników, oraz W indausa 10), Marcussona n ) i innych.

Z badań tych wynika, że przez destyla- cyę cholesteryny, zależnie od rodzaju tej destylacyi, otrzym ujem y n a d e r różnorod­

ne co do czynności optycznej produkty.

Jeżeli d esty lu jem y cholesterynę pod ci­

śnieniem zniżonem, p ro d u k ty destylacyi pozostają lewoskrętnemi, w razie zaś szybkiej destylacyi pod zw ykłem ciśnie­

niem, w pewnych w arunkach, o trzy m u ­ je m y słabo lew oskrętny produkt, k tó ry przez n astęp n ą destylacyę pod zniżonem ciśnieniem daje z początku słabo lewo- skrętne, następnie nieczynne optycznie, a w końcu silnie praw oskrętne pro du k ty destylacyi.

Na zasadzie w szystkich ty c h badań, w edług Englera, można powziąć hypo- tezę, że czynność optyczna ropy w yw o­

łana j e s t przez obecność w niej sto su n­

1) M o n a tsh e fte fiir C hem ie X V 365; X X Y I I I;

1113; X V II, 306, 423, 590.

2) U b e r C h o le ste rin . I n a u g . D is s e rta tio n , F re ib u rg i/B (1901).

3) B eri. B er. (19o7) 257; 40, 2637; Chem . Cen- tra lb l. 1907 I 626, I I 290.

4) Z eit. p h y s. C hem ie 50, 436. Chem . C e n ­ trali) 1. 1907 I 627

5) B eri. B er. (1908) 260; C hem . C e n tralb l.

(1908) 811.

6) B e ri. B er. 30, 1371.

7) B e r. d. d eu tsch . Chem . G es. (1906) 4378;

(1907) 3, 3681.

8) R ec. tra v . chim . P a y s-B a s 2(>, 311.

s) Ciiem. C e n tralb l. 1907 I I 969.

10) B er. d. d e u tsc h . Chem . Ges. 37, 2027.

11) C hem . Z e it. (1906) 788; (1907) 419.

kowo nieznacznej ilości cholesteryny, al­

bo jej pochodnych (oraz fltosteryny, o ile przyjm ujem y powstawanie ropy z s u b ­ stancyj św iata roślinnego). Za tem prze­

m awiają dane następujące:

1) Doświadczalnie wykazane zjawisko, że czynność optyczna rozmaitych rop zdaje się być wywołana przeważnie przez jed n ę i tę samę substancyę, ponieważ maximum czynności optycznej całego szeregu badanych rop zjawia się w g r a ­ nicach nader blizkich między sobą p un­

któw wrzenia.

2) Cholesteryna, k tó ra przez d e sty la­

cyę pod zniżonem ciśnieniem daje pro­

d u k ty lewoskrętne, w innych w arunkach destylacyi (normalne lub zwiększone ci­

śnienie) tworzy silnie czynny optycznie d esty lat ciekły, którego maximum czyn­

ności optycznej (praw’oskrętności) leży w tej samej tem peraturze wrzenia, co i maxima czynności optycznej rop n a tu ­ ralnych.

3) Czynność optyczna frakcyj rop n a ­ tu raln y ch j e s t zupełnie identyczna z czyn­

nością optyczną frakcyj ropy sztucznej, do której dla nadania jej czynności opty­

cznej dodany był praw oskrętny produkt destylacyi cholesteryny.

W s z y s tk ie badane dotąd ropy okazały się praw oskrętnem i, ropy zaś lewoskrętne dotąd nie były znane, choć możliwość ich istn ien ia przypuszczali uczeni (Engler, Walden, RakUzin).

Obecny stan rozwoju teoryi p o w staw a­

nia ropy można określić, ja k o stanowczą przewagę zwolenników teoryi organicz­

nych J) n ad przedstawicielami teoryi nie­

organicznych, którym w ostatnich cza­

sach śmierć w yrw ała z szeregów ta k w y b itn y c h uczonych, jakim i byli Mende- lejew, Moissan, Berthelot,

Przeciwko hypotezom nieorganicznym przem aw ia obecność w ropie połączeń azotu o ch ara k terze pochodnych p ir y d y ­ ny, nie dająca się w ytłum aczyć z pun k tu widzenia teoryj nieorganicznych (nawet wobec ostatnich dowodzeń Chariczkowa),

*) U w id o c z n ił to o g ó ln y c h a ra k te r d y sk u sy i n a o s ta tn im Z jeźd zie m ię d z y n a ro d o w y m nafciar- sk im w B u k a re sz cie w e w rz e śn iu 1907 ro k u -

Cytaty

Powiązane dokumenty

ne i podziurawione — j a k się okazało, była to robota dzięciołów, które pojawiają się w ślad za mrówkami i dobierając się do nich, niszczą, roślinę.

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

Kości udowe

Udział ją d ra w procesach wy- dzielniczych może być bądź bezpośredni, to znaczy, że ziarnka pierwotne mogą powstawać już w obrębie pęcherzyka j ą ­

padkach uleczenie to je s t tylko pozor- nem, gdyż po pewnym czasie w jego krwi znów zjawiają się trypanosomy i mogą się tak rozmnożyć, że wkrótce naczynia

nych gatunków, nie kopulują pomiędzy sobą, owady, obserwowane przez Towera, łączyły się ze sobą swobodnie.. W yniki tej kopulacyi przedstawiają się ja k

Gatunek nie może się przesiedlić, póki niema pewnej zgodności między w aru n ­ kami ogólnemi, które stara się zająć, a jego barwami, określonemi przez

stwierdził, że były one opanowane przez grzyba, tego zapewne, który znajdował się w korze­. niach