• Nie Znaleziono Wyników

Przedwojenne profesje - Teresa Antosz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przedwojenne profesje - Teresa Antosz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

TERESA ANTOSZ

ur. 1932; Puławy

Miejsce i czas wydarzeń Puławy, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Puławy, dwudziestolecie międzywojenne, dawne profesje, życie codzienne, dorożkarze, furmani, lód, żegluga na Wiśle

Przedwojenne profesje

Na górce, jak teraz jest Gdańska, stelmach był, taki Brzeziński, ten, co robił koła do wozów. Kto teraz robi? Nikt nie robi. Były masarskie zakłady, myślę o takich rzemieślniczych, taki pan Rodakowski [miał]. No to wiadomo, że od Rodakowskiego wędlina była super, długo ta Rodakowskich firma istniała, on i wędliniarskie i rzeźnickie robił wyroby. Poza tym szewstwo, to nie ma porównania z szewstwem, które teraz [jest], z gotowych elementów się tam wciska fleczki, [kiedyś] obcasik trzeba było wyrobić z iluś tam kawałeczków skórki, wymodelować i taki bucik zrobiony, powiedzmy, przez pana Bielawskiego, to wiadomo było, że jest solidny i na lata. Dorożkarstwo – jeździło się na stację, to jeździło się dorożką, bo pójść daleko.

Poza tym dorożkarze tacy też tam, powiedzmy, do Kazimierza jakieś zakochane pary wozili. Furmaństwo na pewno, ci furmani przewozili towary, to głównie transport był taki, jak ten mój stryj – no to do Lubartowa, do Lublina, do Wąwolnicy, jakiś towar przywieźć, to głównie był konny ten transport. Tutaj było kilku takich furmanów na naszej ulicy. Poza tym w zimie wozili lód do lodowni, na przykład pod Bristolem są takie głębokie piwnice, gdzie przechowywało się lód, który potem, w lecie służył do konserwowania czegoś, żeby przechowywać, nie było lodówek. Jak Wisła zamarzła, to oni ten lód wozili, ile się dało. Teraz Wisła tak nie zamarza, żeby był aż taki lód, żeby go rąbać. No, poza tym, tu w rejonie to wikliniarstwo [było], ludzie chodzili i wycinali te patyki. No i żegluga na Wiśle, te barki. Część ludzi z naszej ulicy to właśnie wodniacy byli. Nie to, że w Rejonie zatrudnieni przy tej żegludze, powiedzmy, pasażerskiej, ale i barki jeździły i przewoziły też towary. I gros tu takich było, ich nazywali „oryle” czy coś takiego. Oryl to taki flisak. Była studnia jedna przy bramie mostowej i każdy w wiadereczkach na nosiłkach sobie wodę nosił. Tak że tak inaczej było. No, tych rzeczy teraz – wiadomo – [nie ma]. Pomyśleć się nie chce, jaki jest postęp.

(2)

Data i miejsce nagrania 2002-09-26, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Rury Świętego Ducha, ulica Zana, ulica Nadbystrzycka, praca w cegielni, cegielnia na Rurach Świętego Ducha, praca formiarki, projekt Lubelskie

Jak do majątku przyjeżdżała, to już wtedy moja mamusia zajmowała się kuchnią, a ja już z nimi gdzieś tam [chodziłam], jak szli, to mnie zabierali, to znaczy za Wisłę

Były też takie budki, gdzie mięso sprzedawali czy coś, a tak to z furmanek się kupowało takie różne rzeczy, no i handel się odbywał taki właśnie z tymi ze wsi,

Ziemniaki były niewykopane, ale on nie zauważył tego, bo przejechali i tutaj na zakręcie na Dęblińską – może sam nie był taki odważny, pewny siebie był, ale nie był

Ja pamiętam [kino] za okupacji, ale z opowiadań wiem, że kino było [przed wojną], bo mamusia mówiła, że jak byłam mała, to mnie zostawili i poszli do kina, jakiś film był i

Obojętnie, gdzie klient kupił, czy był tam gdzieś nad morzem, kupił zegarek, była podpisana umowa z przedsiębiorstwem – były sklepy te GS-owskie, WZGS-owskie, jak wykupili

I to trwało czasami bardzo długo, bo oni tak dobrze się matematyki widocznie nie uczyli, ale za każdym razem mieli jakiś błąd i ponieważ to był błąd, brakowało im jednej,

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości