• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła powszechna i gimnazjum humanistyczne - Ewa Eisenkeit - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła powszechna i gimnazjum humanistyczne - Ewa Eisenkeit - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

EWA EISENKEIT

ur. 1919; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, Lublin,

dwudziestolecie międzywojenne, szkolnictwo, szkoła powszechna, gimnazjum humanistyczna, koleżanki

Szkoła powszechna i gimnazjum humanistyczne

Była osobna szkoła wtedy [dla Żydów]. Później to się zmieniło, razem [uczyli się] i Żydzi, i nie-Żydzi, bo szkół nie było, dopiero zaczęli budować na Czwartku tę szkołę.

Jak trzeba było na przykład [uczyć] fizyki, chemii, to u nas nie było, tośmy tam poszli na lekcje. Sztatmanowa, dyrektorka szkoły, przeżyła. Też Żydówką była. Słyszałam, że ona przeżyła i jest we Francji, w Paryżu.

Ja żydowskiego, prawdę mówiąc, mało chciałam się uczyć. Nie wiem dlaczego. Ja się bardzo dobrze uczyłam. Ja jeszcze dzisiaj wszystko pamiętam. Pamiętam te książki, co ja czytałam. Te tematy, co ja pisałam z tych książek. Z matematyki to nie ma mowy – nie było drugiej, żeby się do mnie dorównała.

Miałam i polskie koleżanki, i żydowskie. Była świetlica, tworzyła się, im. Józefa Piłsudskiego. To było tylko dla dziewcząt. W innych szkołach też były. Była jedna koleżanka, która się nazywała Dora Obelerg [Oberleder]. Ona mówi: „Ewa, chodź, przejdziemy się na Krakowskie Przedmieście. Pół godziny, ty pójdziesz”. Ona mieszkała na Lubartowskiej. Ja widzę, ktoś za nami chodzi, mnie się zdaje, oni chcą się przyłączyć do nas. Ja mówię: „Dora, to są twoi znajomi?”. „O nie, skąd” – ona mówi. Ja widzę, oni chodzą, ona się śmieje. Powiedziałam: „Wiesz, ja wiem, to są nieżydowscy chłopcy. To ja nie chcę zacząć [rozmawiać]. Doprowadź mnie do rogu Krakowskiego Przedmieścia i Świętoduskiej, ja sobie pójdę do domu”. Ona nie chciała, to mówię, [że] sama pójdę. Jeden dołączył się do niej, a drugi do mnie.

Rozmawiałam kilka słów, ale ja chciałam prędko iść do domu. To jeden mówi tak:

„Dora, dlaczego ta pani ucieka?”. Ten drugi się odzywa: „Z szajgiecem nie wolno chodzić”. Żydzi mówili na polskiego chłopca „szajgiec”. Ja nie wiem nawet co to, znaczenia to ja nie [znam, chodziło o to], że nie jest Żydem. Ale chłopcy wiedzieli, Polacy. [Dora] była niska, ale ładna. To nie mogę powiedzieć, ładna dziewczynka.

Ona nie żyje, to wiem, nie przeżyła. Jedna przeżyła, ona była w Rosji, Szternówna. W jednej klasie byłam z nią.

(2)

Dla dziewcząt [gimnazjum] było na Niecałej, a dla chłopców na Radziwiłłowskiej. Ja pamiętam kilka osób. Nie skończyłam gimnazjum, bo trzeba było płacić bardzo [dużo]. Były gimnazja państwowe, co kosztowały mniej, ale Żydów nie przyjęli. Tylko polskie dzieci chodziły. Pamiętam też kilku nauczycieli, nauczycielka była. Wtedy mówili na nauczyciela „profesor”. Ja chciałam się uczyć, ale nie miałam pieniędzy, mój ojciec nie miał tyle. Uczyłam się półtora roku w gimnazjum, mój ojciec nie mógł tyle [płacić]. U nas siostra skończyła gimnazjum, brat, ale pracy nie było przed wojną, a później do wojska poszedł i wojna. Na tym się skończyło.

Data i miejsce nagrania 2010-12-10, Lake Worth

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

U Boga to jest tak – do siedemdziesięciu lat każdy może żyć, później już te lata są darowane, Bóg ci daruje te lata. Po siedemdziesięciu to są darowane

Słowa kluczowe projekt Pożar Lublina - 298 rocznica ocalenia miasta z wielkiego pożaru, Wojciechów, PRL, praca strażaka, pożarnictwo, Ochotnicza Straż Pożarna w Wojciechowie,

Później jak ta wilgoć się pojawiła, wiem że wybudowali taki murek wokół tego baraku, metr dwadzieścia i żeby się wilgoci pozbyć, to ładowali między tymi cegłami

Mówiłam: „Przyjeździe, zobaczcie do pasieki” Był moment, gdy mówili, że telefony komórkowe szkodzą i pszczoły się nie orientują.. Mówiłam: „Słuchajcie, nie

„Materiały [fotograficzne] czarno-białe”[Mikołaja Ilińskiego –red.], potem „Materiały [fotograficzne] barwne”[Edwarda Dubiela oraz Mikołaja Ilińskiego –red.] –[to]

Kiedyś trzeba było się liczyć ze słowami, niestety nie można było iść ulicą i klepać, że tak powiem. Obecnie rzeczywiście możemy mówić co chcemy i

Postawiło się jedną kopę, później się zrobiło przerwę, znowuż druga, i się liczyło ile tych kop się ukosiło.. Później dopiero pamiętam, jak jeszcze jeden kombajn przyszedł

Trzeba było uważać.Rwało się bławat, z chabru się wiło, takie boże drzewko było, z koniczynki się wiło. Jak się dziecko przestraszyło, to się brało wianuszki