• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1927.12.15, R. 7, nr 145 + dodatek powieściowy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1927.12.15, R. 7, nr 145 + dodatek powieściowy"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

MOS WĄBRZESKI

Środa Nikazjusza m.

Czwartek Wiktora

Piątęk Walentego m,GFEDCBA

P r z e d p ł a t a .

włęcaj. W wypadkach Biaprxawidaiaoyah, pray watray- m ania praadaUbiaratwa, ■łoienin pracy, praa tnaoikacfi, attaym ufacy a<a m a prawa iądać pozatarm i-

a-a > , Za ogiosz. pobiera »ię od wiaraza U g A O S Z e n i a • mm. (2 łam .) 10 gr, za reklam y na itr. 34am. w wiadom oiciach potocznych 30 gr na pierw­

szej str. 50 gr. Rabatu udziela się przy częstem ogła­

szaniu. „Głos W ąbrzeski" wychodzi trzy ra-y tygodft.

i to w poniedziałek, środę i piątek. Skrzynka poczto­

wa 23. Redakcja i administracja ul. Mickiewicza 0 Telefon 80. Kon‘o rek -r- P K. O. Poznań 204.251

Dziś wschód słońca o godz. 7.36 zach. 15 25

Jutro , . n 7 37 w 15.25

Dziś „ księżyca . 21.56 . 10.42

Nr. 145 Wąbrzeźno, czwartek 15 grudnia 1927 r. Rok VII

Sidno serce, dnoje oczo.!!

W i e l k i p r z e w r ó t d z i e j o w y i c u d n a j w y ż s z e g o w r ó c i ł n a m p o w i e k a c h c z ą s t k ę t e g o s a m e g o w y ­ b r z e ż a . k t ó r e g o z a c z a s ó w p i e r w s z e j R z e c z y p o ­ s p o l i t e j n i e u m i e l i ś m y w y z y s k a ć , a b y stworzyć własną potęgę morską, zbudować własny, nie zależny port i utrwalić panowanie Polski na m orzu Bałtyokiem .

P o l s k a z a c z a s ó w J a g i e l l o n ó w i B a t o r y c h s i ę ­ g a ł a z b r o j n ą d ł o n i ą p o n i e z m i e r z o n e s t e p y W o ­ ł y n i a , P o d o l a i U k r a i n y , z a p o m i n a j ą c j e d n a k ż e

o t e m , że potęga i żywotność państwa i na­

rodu leży na Zachodzie u bursztynowych wy­

brzeży m orza Bałtyckiego.

Z t e g o d o ś w i a d c z e n i a d z i e j o w e g o s k o r z y s t a ­ l i ś m y j e d n a k t r o c h ę . Dziś Polska innem i oczy­

m a patrzy na ten niewielki skrawek wybrze­

ż a morskiego, j a k i m a w s w e m p o s i a d a n i u i p r a ­ g n i e o b w a r o w a ć s i ę n a n i m j a k n a j p i l n i e j . N i e d o s z l i ś m y j e d n a k m i m o w s z y s t k o do ostateczne­

go stopnia zrozum ienia ważności posiadania własnych wybrzeży morskich, własnych wiel kich portów, własnej potężnej floty handlowej.

W s z y s c y c i , k t ó r z y s z c z e r z e m a j ą n a s e r c u s p r a w ę w y j ś c i a z w ł a s n e g o b r z e g u i z w ł a s n e g o p o r t u n a b e z k r e s n e o c e a n y , * s ą z d a n i a , ż e zbyt powoli trwa n. p. budowa portu w Gdyni.

M a j ą o n i r a c j ę o t y l e , ż e j u ż n i e k t ó r z y z n a w c y b u d o w y p o r t ó w z a c z y n a j ą t w i e r d z i ć , ż e o i l e d o ­ t y c z ą c e p r a c e s z ł y b ę d ą n a d a l w d o t y c h c z a s o -

w e m t e m p i e , port w Gdyni ani za dziesięć lat

nie będzie w zupełności ukończony.

T y m c z a s e m o b r o t y h a n d l u p o l s k i e g o n a m o ­ r z u s y s t e m a t y c z n i e s i ę z w i ę k s z a j ą i c i ą g l e j e s z c z e z w i ę k s z a ć s i ę b ę d ą , a l b o w i e m n i e t r z e b a z a p o m i ­

n a ć , ż e nasze życie gospodarcze, nasz obrót

towarowy z zagranicą nie doszedł bynajm niej jeszcze do zupełnego rozwoju.

I n i e d ł u g o p r z y ś ć m o ż e c h w i l a , ż e porty w Gdańsku i Tczewie przestaną wystarczać Polsce i b ę d z i e m u s i a ł a o n a s z u k a ć w s p ó ł p r a c y z i n n e m i o b c e m i p o r t a m i , m a j ą c s w ó j t r z e c i p o r t w G d y n i n i e u k o ń c z o n y , a t e m s a m e m niezdat­

ny jeszcze do pełnego użytku. N a c z a s i e b ę ­ d z i e t u p r z y p o m n i e ć , ż e p r z e d r o k i e m k o l e j e w k i e r u n k u T c z e w a i G d a ń s k a t a k b y ł y p r z e c i ę ź o - n e , ż e m y ś l a n o p o w a ż n i e O skierowaniu części eksportu polskiego na Królewiec. D o t e g o t r z e b a d o d a ć j e s z c z e , ż e Czechosłowacjo odda- wna m yśli o skierowaniu części swego im ­ portu przez Polskę, a Rumun ja i Ukraina pragną eksportować swe drzewo przez nasz kraj.

W s z y s t k o w i ę c p r z e m a w i a z a t e m , ż e r z ą d w s z e l k i e m i s i ł a m i przyspieszyć musi budowę portu w Gdyni. P r z y d z i s i e j s z y c h w a r u n k a c h , p r z y w i d o k a c h s t a l e s i ę p o l e p s z a j ą c e j k o n j u n k t u - r y e k s p o r t o w e j j e s t t o n i e m a l najpilniejsze za­

danie państwowo.

B u d o w ę p o r t u w G d y n i p r z y s p i e s z y ć t r z e b a z r e s z t ą c h o c i a ż b y p r z e z w z g l ą d n a G d a ń s k , k t ó ­ r y k o r z y s t a j ą c z t e g o , ż e nie rozporządzam y jeszcze w pełni własnym portem w Gdyni bogaci się coraz więcej naszym kosztom i bu­

duje nowoczesne urządzenia techniczne i por­

towe.

N i e z n a c z y t o b y n a j m n i e j , a b y ś m y n i e c h ę t n e m o k i e m p a t r z y l i n a r o z k w i t i r o z b u d o w ę p o r t u g d a ń ­ s k i e g o . G d a ń s k , p o ł o ż o n y u u j ś c i a W i s ł y m a

naturalne podstawy gospodarczej współpracy z Polską. To też rozwój Gdańska jest ściśle związany z powodzeniem ekonomicznem Pol­

ski i odwrotnie. Rzeczpospolita rozwijając coraz intenzywniej swe życie gospodarcze i eksport, musi dbać o równomierny rozkwit i zdolności przeładunkowe portów, położonych na wybrzeżu polskiem i przy ujściu W isły.

T a k w i ę c z p u n k t u w i d z e n i a n a s z y c h i n t e r e ­ s ó w g o s p o d a r c z y c h n i e m a m y ż a d n e g o p o w o d u , a b y z n i e z a d o w o l e n i e m p a t r z e ć n a d a l s z y r o z w ó j p o r t u g d a ń s k i e g o . P r z y p o m n i e ć t u w a r t o p a m i ę ­ t n e s ł o w a b . m i n i s t r a p r z e m y s ł u i h a n d l u Kwiat­

kowskiego, w y p o w i e d z i a n e s w e g o c z a s u w G d y ­ n i d o p r z e d s t a w i c i e l i p r a s y : „Tak jak człowiek posiada jedno serce a dwoje oczu, tak pań­

stwo polskie winno posiaaać obok jednej sto­

licy dwa porty.*

A l e z d r u g i e j s t r o n y im silniejszym i boga­

tszym będzie Gdańsk, tem trudniejszym bę-

R e w o l u c j a

W w i e l k i e m m i e ś c i e p o r t o w e m p o ł u d n i o w y c h C h i n — K a n t o n i e w y b u c h ł a r e w o l u c j a k o m u n i ­ s t y c z n a . K o m u n i ś c i c h i ń s c y o p a n o w a l i c a ł e m i a ­ s t o p o ł o ż o n e n a p ó ł n o c n e j s t r o n i e r z e k i S i - k i a n g . D z i e l n i c e e u r o p e j s k ą w e w s c h o d n i e j c z ę ś c i m i a ­ s t a s p i e s z n i e o p u s z c z a j ą c u d z o z i e m c y , k t ó r z y z n a ­ l e ź l i s c h r o n i e n i e n a a m e r y k a ń s k i m k r ą ż o w n i k u o r a z a n g i e l s k i m s t a t k u „ M o o r e n " .

C z ł o n k o w i e r z ą d u K a n t o ń s k i e g o s z u k a j ą s c h r o ­ n i e n i a n a p o ł u d n i o w y m b r z e g u r z e k i . G e n e r a l C z a n g - F a t - K w a i w y s y ł a ł s w o j e w o j s k a n a p o m o c r z ą d o w i k a n t o ń s k i e m u . P r z e d n i e s t r a ż e s t a r ł y s i ę j u ż z p o w s t a ń c a m i i o m a ł o n i e z d o b y ł y m i a s t a .

Z e ź r ó d e ł s o w i e c k i c h d o n o s z ą , ż e w o s t a t n i e j c h w i l i f l o t a c h i ń s k a p r z e s z ł a n a s t r o n ę k o m u n i ­ s t ó w , c o u n i e m o ż l i w i ł o o p a n o w a n i e K a n t o n u p r z e z w o j s k a w i e r n e r z ą d o w i .

S o w i e t y w y p i e r a j ą s i ę s w e g o u d z i a ł u w w y ­ w o ł a n i u p o w s t a n i a w K a n t o n i e , j e d n a k ż e ź r ó d ł a a n g i e l s k i e i c h i ń s k i e s t w i e r d z a j ą , ż e p r z e d w y b u ­ c h e m r e w o l u c j i k o n s u l a t s o w i e c k i u z b r a j a ł r o b o ­ t n i k ó w . W z w i ą z k u z t e m w ł a d z e c h i ń s k i e z a ­

Powrót marsz. Piłsudskiego

M a r s z a ł e k P i ł s u d s k i p o w r ó c i ł w e w t o r e k r a ­ n o d o W a r s z a w y . N a w y r a ź n e j e g o ż y c z e n i e o d w o ł a n o p r z y j ę c i e w o j s k o w e n a d w o r c u g ł ó ­ w n y m . J e d y n i e g e n . K o n a r z e w s k i k o m e n d a n t m i a s t a , g e n . R o ż e n , s z e f s z t a b u g e n . P i s k o r o r a z i n n i o f i c e r o w i e z M . S . W . i s z t a b u g e n . z a m e l ­ d o w a l i s i ę m a r s z a ł k o w i e n a d w o r c u . S t a w i ł s i ę c a ł y R z ą d . U d z i a ł p u b l i c z n o ś c i d o ś ć d u ż y .

Z a m k n i ę c i e s e s j i R a d y L i g i N a r o d ó w .

Ostatnie uchwały.

Genewa. W poniedziałek zamknięta zosta­

ła 28 sesja Rady Ligi Narodów. Wszyscy mi­

nistrowie, którzy brali udział w tej sesji, opuścili w poniedziałek Genewę. Min. Zaleski wraz z towarzyszącymi mu urzędnikami opuszcza Ge­

newę we wtorek o godz. 7rano.

Genewa. W poniedziałek o godz. 11 rano zebrała się Rada Ligi Narodów w celu omó­

wienia ostatnich spraw znajdujących się na

S u k c e s P o l s k i w G e n e w i e .

Ligi odrzuciła żądania Gdańska w sprawie W esterplatte.

Rada

G e n e w a . W p o n i e d z i a ł e k R a d a L i g i r o z w a ­ ż a ł a s p r a w ę W e s t e r p l a t t e . Ż ą d a n i e S a h m a , p o ­ p a r t e n a p o p r z e d n i e m p o s i e d z e n i u p r z e z S t r e s - s e m a n a , a b y p r z y j ę t o r a p o r t p r a w n i k ó w , z o s t a ł o o d r z u c o n e , n a t o m i a s t p r z y j ę t o z a p r o p o n o w a n e p r z e z p . S t r a s s b u r g e r a w y s ł a n i e k o m i s j i t e c h n i c z n e j . R o k o w a n i a w t y m k i e r u n k u r o z p o c z n ą s i ę n i e ­ z w ł o c z n i e w G d a ń s k u p o d p r z e w o d n i c t w e m w y ­ s o k i e g o k o m i s a r z a L i g i , v a n H e m m e l a .

D e c y z j a t a w y r w a ł a z r ą k n i e m i e c k i c h p e w ­ n e j u ż n i e m a l z w y c i ę s t w o , r y s u j ą c e s i ę n a p o p r z e d ­ n i e m p o s i e d z e n i u R a d y , k i e d y t o N i e m c y c h c i e l i s k o r z y s t a ć z e s u k c e s ó w P o l s k i w s p r a w i e L i t w y

dzie rozwój Gdyni. D l a t e g o t e ż w t e d y d o p i e r o p a t r z e l i b y ś m y b e z o b a w y n a r o z w ó j G d a ń s k a , gdy­

by równom iernie szedł i rozwój Gdyni.

O b o w i ą z k i e m p a ń s t w a , k ó ł p r z e m y s ł o w y c h i h a n d l o w y c h , j e d n e m s ł o w e m c a ł e g o s p o ł e c z e ń ­

s t w a j e s t oprzeć się mocno o morze w Gdyni

i stworzyć z niej jak najprędzej główne cen­

trum polskiego handlu i podstawy polskiej Żeglugi. Z G d y n i t e ż w i n n a w y j ś ć silna eks- pensja Polski w świat daleki, poprzez bez kresne oceany.

v C h i n a c h .

t r z y m a ł y d w a o k r ę t y , z k t ó r y c h j e d e n s o w i e c k i i j e d e n c h i ń s k i p o d e j r z a n e o p r z e w o ż e n i e k o n t r a ­ b a n d y w o j e n n e j d l a r e w o l u c j o n i s t ó w w K a n t o n i e . C z a n g - K a j - S z e h w w y w i a d z i e u d z i e l o n y m d z i e n n i k a r z o m o ś w i a d c z a , ż e z o w i e c k a R o s j a m u ­ s i s t a n o w c z o z m i e n i ć s w o j ą p o l i t y k ę w o b e c C h i n . J e ż e l i o n a n i e p r z e s t a n i e i n t r y g o w a ć w C h i n a c h t o r z ą d p o ł u d n i o w y z e r w i e s t o s u n k i d y p l o m a t y ­ c z n e z s o w i e t a m i , c o p o c i ą g n i e z a m k n i ę c i e w s z y s t ­ k i c h s o w i e c k i c h k o n s u l a t ó w w C h i n a c h .

G e n . C z a n g — K a j — S z e h d o t y c z a s n i e z d e c y d o w a ł s i ę j e s z c z e o b j ą ć n a c z e l n e d o w ó d z ­ t w o a r m j i p o ł u d n i o w y c h . K o m i t e t C e n t r a l n y w y k o n a w c z y K n o - m i n t a n g u p o l e c i ł m u d o p r o ­ w a d z i ć d o p o r o z u m i e n i a p o m i ę d z y p a r t j a m i i z o r ­ g a n i z o w a ć r z ą d n a r o d o w y .

Z S z a n g h a j u d o n o s z ą , ż e i t a m n a s t r ó j w ś r ó d r o b o t n i k ó w c h i ń s k i c h j e s t n i e p e w n y . Z w i ą z ­ k i z a w o d o w e w z y w a j ą r o b o t n i k ó w n a p o m o c s t r a j ­ k u j ą c y m t r a m w a j a r z o m .

G a z e t y ż ą d a j ą w z m o c n i e n i a o c h r o n y d z i e l n i ­ c y e u r o p e j s k i e j i z a k a z u r u c h u w i e c z o r n e g o n a u l i c a c h .

M arsz. Piłsudski w W iedniu.

W i e d e ń . M a r s z a ł e k P i ł s u d s k i o d b y ł w p o - i n i e d z i a ł e k p r z e j a ż d ż k ę p o u l i c a c h W i e d n i a , p o ­ c z e r ń u d a ł s i ę d o p o s e l s t w a p o l s k i e g o c e l e m w z i ę ­ c i a u d z i a ł u w ś n i a d a n i u , w y d a n e m n a j e g o c z e ś ć p r z e z p o s ł a d r . B a d e r a . O g o d z . . 1 5 . 1 5 p . M a r -

| s z a ł e k o d j e c h a ł w d a l s z ą d r o g ę d o W a r s z a w y .

porządku dziennym. Rada zajmie się prośbą rządu greckiego w sprawie krążownika Salamis sprawą kompetencji policji gdańskiej i gdań­

skich władz celnych w stosunku do polskiego składu amunicyjnego na Westerplatte, wreszcie sprawą wymiany ludności greckiej.

Decyzja Rady Ligi Narodów w sprawie prośby Bułgarji o pożyczkę została odłożona do marca.

i z w y c z a j e m s p r a w i e d l i w o ś c i l i g o w e j o s i ą g n ą ć p o ­ w o d z e n i e , m o t y w u j ą c t o w t e n s p o s ó b , ż e s k o r o P o l s k a z y s k a ł a w s p o r z e z L i t w ą , t o m o ż e s t r a ­ c i ć w z a t a r g u z G d a ń s k i e m ( ? ) . M i a ł o b y t o t a ­ k ż e w y k a z y w a ć b e z s t r o n n o ś ć R a d y .

D z i ę k i z d e c y d o w a n e m u o p o r o w i p . S t r a s s ­ b u r g e r a , s i l n i e p o p a r t e g o w r o k o w a n i a c h p r y w a ­ t n y c h p r z e z m i n . Z a l e s k i e g o , m a n e w r t e n s p a l i ł n a p a n e w c e , z w y c i ę ż y ł a s ł u s z n o ś ć a r g u m e n t ó w p o l s k i c h i n i e k o r z y s t n e s p r a w o z d a n i a p r a w n i k ó w w s p r a w i e W e s t e r p l a t t e z o s t a ł o p r z e z R a d ę o d ­ r z u c o n e .

(2)

W ielkie wrażenie wywołała na Litwie decyzja genewska.

Wśród ludności radość a w rządowych sferach popłoch.

K ow no. W zw iązku z decyzją R ady L igi N arodów w G enew ie w kolach rządow ych nastą­

piła konsternacja. „Z w iązek O sw obodzenia W il­

na” w ydal odezw ę w obw ódce żałobnej rozrzu­

coną w e w szystkich pow iatach przez aeroplany.

W przeciw ieństw ie do sfer rządow ych w śród ludności- panuje entuzjazm , że niebezpieczeństw o w ojny w ogóle znikło.

W zw iązku z tem w kościołach polskich od­

były się w dniu w czorajszym uroczyste nabożeń­

stw a. L udność polska ze łzam i w oczach odczy­

tuje depeszę z G enew y, a zabłąkane na terenie L itw y gazety polskie są rozchw ytyw ane. W śród em igracji litew skiej w W ilnie zapanow ała radość.

E m igranci litew scy w idzą, że rząd W aldem arasa uczynił to w łaśnie, do czego dąży liczba tych co zostali w ysiedleni z L itw y.

„Wilno zostało raz na zawsze dla Litwy stracone".

T ak pisze prasa kow ieńska.

K ow no. Prasa kow ieńska składa na siebie w zajem nie odpow iedzialność za stan obecny spra­

w y w ileńskiej.

„R itas", organ najw pływ ow szy chrześcijańskiej dem okracji pisze w ykrętnie, że w ynik konferencji genew skiej nie przesądza najw ażniejszej rzeczy, t. j. losu W ilna i pozostaw ia pole otw arte. N a­

leży się jednak obaw iać, że W ilno raz nazaw sze

Krótkie wiadom ości telegraficzne.

B ukareszt. R ada M inistrów w ydała urzędo­

w y kom unikat w spraw ie zajść w O radea-M are, w którym stw ierdziła, że w ładze adm inistracyjne i policyjne w O radea-M are pozw oliły się zasko­

czyć w ypadkiem i nie przedsięw zięły w porę środków zapobiegaw czych za co naczel­

nicy zostali zw olnieni ze sw ych stanow isk.

W ładze prow adzą śledztw o, aby w ykryć i uka­

rać w szystkich w innych zaburzeń studentów . K ilkudziesięciu studentów bardziej w innych sta­

nie przed sądem . W inni uczestnicy rozruchów będą pozbaw ieni urzędów i stanow isk, oraz w y­

daleni z burs. Pozatem kom unikat stw ierdza, że w czasie pogrom u nikt nie został zabity. Straty rząd zw róci poszkodow anym . N a rem ont zni­

szczonych synagog rząd rum uński przeznaczył kredyt w kw ocie pięć m iljonów lei.

*

*

Niemiecka partia gospodarcza oświadczyła, źe poprze ustawę o podwyższeniu uposażeniaurzę- dników, ale pod tym tylko warunkiem, ze nie po­

ciągnie ono zwiększenie ciężarów podatkowych (Mądre, postanowienie, ale zdaje się trudne do wy­

konania ! Red.)

Biskupi polscy nawołują do wielkiej działalności wyborczej przeciw wrogom Kościoła katolickiego.

U pom inam y w as i ostrzegam y, byście nie da­

w ali się łudzić płom iennem i obietnicam i; w szak w iecie o tem dobrze z w aszego w łasnego do św iadczenia, iż ci, co najgłośniej krzyczą i naj­

w ięcej obiecują, zaw sze najm niej dotrzym ują, nie dajcie się niczem zastraszyć i w ierzajcie nam , źe nikt i nic w as złam ać nie zdoła, skoro w ydobę-

N E L L Y L IE U T IE R

Żona R enegata.

13) (C iąg dalszy).

Scena ta rozdzierająca serce trwać nie m o­

gła długo. O baw iano się nietylko obłąkania um ysłu M arty; w ypadek ten m ógł zaatakow ać zdrow ie, a naw et życie drogiej im istoty.

Skutkiem tego posłano natychm iast telegram po braci. O baj pospieszyli na w ezw anie. D o­

m yślili się, źe coś m ającego zw iązek z m ałżeń­

stw em L ucjana, dotknęło tak fatalnie ich siostrę.

P ół dnia nie upłynęło od zaw iadom ienia, obaj bvli już przy boku M arty. H enryk był lekarzem . W innych okolicznościach m ożeby zaw ezw ał był pom ocy, którego z dośw iadczonych kolegów . T u czuł potrzebę działania w łasnenr siłam i. H enryk oddał się cały staraniom około w yleczenia bie­

dnej siostry, ale nadszedł dzień, w którym sto­

czyć m usiał w alkę z uczuciem braterskiem i pa- trjotyzm em pow ołującym go do obrony ojczyzny.

O głoszoną w łaśnie została w ojna Francji z Pru­

sam i. Jan pierw szy zaciągnął się w szeregi, H en­

ryk przebył noc bardzo niespokojną. Spał obok pokoju, który zajm ow ała M arta z W iktoryną, nie- opuszczającą już ani na chw ilę siostrzenicy sw ojej.

Jan w szedł do pokoju brata.

Przychodzę pożegnać się z tobą — rzekł, siadając na fotelu stojącym w nogach łóżka.

dla L itw y zostało stracone, a w dodatku stanie się atutem w grze politycznej N iem iec i R osji w stosunku do L itw y i Polski.

„L etuvis Z .inosM pisze: „N ajw aźniejszem jest to, że L itw a zrzekając się stanu w ojny z Polską, nic w zam ian nie otrzym a".

O rgan oficjalny „L etuvis* pisze: „Z niesienie nie istniejącego, lub dom niem anego stanu w ojny, nie oznacza jeszcze nic nadzw yczajnego. O becnie naprzykład stan w ojny m iędzy A nglją i R osją sow iecką nie istnieje, a m im o to obydw a te pań­

stw a nie utrzym ują z sobą żadnych stosunków . B ez porów nania gorszą rzeczą, aniżeli zniesienie nieistniejącego stanu w ojny, jest żądanie Polski, aby zostały naw iązane stosunki norm alne m iędzy L itw ą i Polską. N ależy zaznaczyć, że to żądanie polsko-francuskie było już sw ego czasu w zasa­

dzie podpisane przez gabinet G alw anauskasa przed podpisaniem konw encji kłajpedzkiej.

L itw a ściągaęła w ojsko z nad granicy polskjei.

K ow no. M inisterstw o w ojny w ydało polece­

nie ściągnięcia z pogranicza polskiego w ojska.

Jak się dow iadujem y, zostało to spow odow ane, w edług w szelkiego praw dopodobieństw a w skutek dem arche akredytow anych przy rządzie kow ień­

skim przedstaw icieli państw E ntenty. N a granicy pozostały jedynie oddziały policji granicznej w zm ocnione przez bezrobotnych tautininków .

Z B ukaresztu donoszą, że R ada R egencyjna przyjęła deputow anego Filderm ana i w yraziła ubolew anie nad w ypadkam i pogrom u jaki m iał niedaw no m iejsce w O radea-M are i K luj.

*

W Pradze odbyw a się konferencja kolejow a polsko-w ęgierska przy udziale delegatów kolei polskich, czeskich, niem ieckich i w ęgierskich.

M a ona na celu opracow anie taryfy w kom uni­

kacji bezpośredniej m iędzy Polską, a W ęgram i dla w ęgla i inn ych artykułów przem ysłu polskiego.

*

W L ondynie otrzym ano w iadom ość, źe m i­

sjonarzow i szkockiem u Forbesow i Focherow i u- dało się nakłonić piratów chińskich do w ydania porw anego kapitana Lalora. K siądz Focher w rę­

czył w ysłannikom piratów żądaną sum ę okupu, polegając na ich przyrzeczeniu, źe kapitan L a­

lor będzie uw olniony. C o też już nastąpiło. 0- becnie kapitan L alor znajduje się na kanonier- ce „B ee”. (Jak w idać piraci chińscy są ludźm i przynajm niej pod pew nym w zględem uczciw ym i.)

dziecie ze siebie te siły m oralne, jakie B óg w w as w łożył, a łaska B oża rozw ija.

N ie daw ajcie się też sprow adzićz pro­

stej drogi tym , którzy sieją nienaw iść klas i w arstw . D o czego to prow adzi taka nienaw iść, na to przykład m acie w R osji, pod rządam i ko­

m unizm u. T am to w ołano ustaw icznie: „lud,

O djeżdżasz ? — spytał H enryk praw ie przerażony.

N ie jestźe to m ój obow iązek! C zy po­

stąpiłbyś inaczej, gdybyś nie m usiał podtrzym y ­ w ać tych dw óch kobiet, pow ierzonych nam przez ojca?

M asz słuszność — odpow iedział sm utnie H enryk — opuszczając głow ę na poduszkę: po­

w inieneś odjechać, bo nikt prócz ojczyzny cię nie w zyw a, m nie zaś zatrzym uje tu pow inność niem niej św ięta jak tam ta. Pow iedz, cobyś uczy­

nił na m ojem m iejscu ?

Pozostałbym tu, bracie; było nas dw óch by kochać, ty kochać będziesz za dw óch. Ja bić się będę sam , lecz z podw ójną siłą, by zapom nia­

no, żeśm y się rozdzielili w im ię obow iązku i przy­

w iązania.

H enryk z uczuciem w yciągnął rękę do brata.

N iechże w ięc będzie jak tego sam żądasz,

dodał. — D la ciebie chw ała, która zabija;

dla m nie pośw ięcenie przykre i ciche, z którem się żyje dla tych, których się kocha.

O znajm isz o m oim w yjeździć nie prędzej w yjadę — rzekł Jan.

C iotka W iktoryną jest m atką dla nas bra­

cie, a M arta... ,

U ścisnę je dziś w ieczór jak m atkę i sio­

strę, które żegnam y na zaw sze...

Jutro w ięc odjeżdżasz?

— Jutro z brzaskiem w yruszę połączyć się z arm ją francuską idącą ku granicy... B ędę o- brońcą ziem i, a ty bądź obrońcą rodziny. .

lud!”, a za- nieprzyjaciela ludu poczytyw ano nie­

om al każdego, kto nie był w łościaninem , albo robotnikiem i do innej w arstw y społecznej nale­

żał; obiecyw ano też ludow i i robotnikow i raj na ziem i. A dzisiaj? D zisiaj nędza szerzy się tam tak w ielka, że setki tysięcy zdziczałych, podar­

tych i zgłodniałych dzieci w ałęsa się po w siach i ulicach m iasta, ^żebrząc lub kradnąc. Już ten sam sm utny i bolesny w idok najw ym ow niej św iadczy o tem , jak w ygląda w rzeczyw istości ów raj obiecany, zbudow any na w alce klasow ej i na nienaw iści.

Pragniem y też w as ostrzec przed dw om a niebezpieczeństw am i, które zbliżającym się w y­

borom nadać m ogą obrót niekorzystny.

T e dw a niebezpieczeństw a są: w strzym yw anie się i usuw anie od głosow ania, a następnie rozbi­

cie się głosujących, którzy stają na w spólnym program ie katolickim .

U suw anie się od w yborów okazało się już w poprzednich w ypadkach bardzo zgubnem w sw oich skutkach, gdyż dzięki tem u, iż nie zjaw i­

ło się przy urnie w yborczej i nie głosow ało bar­

dzo w ielu z tych, którzy m ieli praw o i obow ią­

zek głosow ania, sejm poprzedni nie zdołał nigdy stw orzyć silnej i stałej w iększości. D zisiaj z tem niebezpieczeństw em jakie zagraża przyszłości izb ustaw odaw czych przez usuw anie się od głosow a­

nia w yborców jest tem w iększe, gdyż w ielu jest albo na spraw y publiczne pod w pływ em w ypad­

ków zobojętniałych, lub też do głosow ania znie­

chęconych.

Pam iętajcie w ięc o tem , iż grzeszy nietylko ten, który zło popełnia, ale nie m niej też grze­

szy i ten, który dobro, jakie w inien spełnić, za­

niedbuje i opuszcza. 1 dlatego to katechizm dzie­

li grzechy na grzechy popełnienia i grzechy za­

niedbania.

A w ięc grzeszy ten w yborca, który do urny w yborczej nie idzie i głosu sw ego nie oddaje.

G dy idzie o tw ój osobisty interes, n. p. o proces, to nigdy przecież nie zaniedbasz staw ić się na rozprawę czy sam czy też przez sw ego przedstaw iciela, byś snąć, skutkiem nieobecności procesu nie przegrał.

A m iałźebyś usuw ać się od w yboru przed­

staw iciela do izb ustaw odaw czych, gdzie już nie­

tylko o tw oją w łasną spraw ę idzie, ale i o nie­

porów nanie w ażniejszą spraw ę K ościoła i Polski.

T w oja bow iem nieobecność m oże um ożliw ić prze­

graną w w ielkim procesie w ew nętrznym o przy­

szłość narodu i o jego duszę.

W końcu zaklinam y i w zyw am y tych w szyst­

kich, którzy się z tem ośw iadczają, iż stoją na program ie katólidkim , ażeby się nie dzielili, ale szli w espół i razem .

N ie potrzebujem y w am chyba tak oczyw istej praw dy tłum aczyć, że dzielenie się w takiej chw i­

li, jak obecna chw ila, tych, którzy m ają w spólny program osłabia i kurczy obóz katolicki i naro­

dow y, rozdziera jedność i skazuje przez to na zaprzepaszczenie najdonioślejszej spraw y i zaga­

dnienia życia religijnego i narodow ego, a naw et losów i przyszłości narodu i Polski.

Po tem w łaśnie poznam y, że ośw iadczenie te o katolicyzm ie są szczere, jeśli ci, co je głoszą potrafią się w yzbyć egoizm u partyjnego i w szel kiej pryw aty i pośw ięcą ją dla dobra ogólnego, dobra K ościoła i Polski. Przez to stw ierdzą oni, iż szczerze pragną napraw ić to zło, jakie poprze­

dnio zdziałała w ybujała partyjność, która nieraz kluczem partyjnym m ierzyła te sprany i zaga-

I porw ani jednem i tem sam em uczuciem bracia rzucili się sobie na szyję. T rzym ali się długo, jak gdyby przeczuw ali, że to ich uścisk ostatni.

W ieczorem przy obiedzie ciotka W iktoiryna patrzyła na nich jakby się w szystkiego (dom yśla­

ła, ale była to kobieta nie pow odująca się sła­

bością, gdy szło o spełnienie obow iązku. N aza­

jutrz, kiedy jej oddano list z śladam i św ieżych łez na nim i ona ukryła łzy spadłe jej z oczu;

do H enryka zaś siedzącego obok w sm utku rzekła,

— Postąpiliście szlachetnie, m oje dzieci, ale czuję, źe pośw ięcenie tw oje w iększe jest jeszcze od pośw ięcenia tw ego brata.

O dtąd czas w zam ku upływ ał coraz posęp­

niej i sm utniej, im dłużej bow iem trw ała w alka, tem m niejszą była nadzieja ocalenia Francji, tem trudniej było doprow adzić do jakiejś rów now agi norm alnej zachw iany um ysł M arty.

Bo jedna jak druga były to szlachetne ofiary, w ybrane na pośw ięcenie. — Pew nego dnia okro­

pna w ieść przeraziła, jak w iele innych m ieszkań­

ców . — Jan padł w potyczce z prusakam i, a ro­

dzina O llw illerów zbiedniała o jedno serce szla­

chetne. — Śm ierć ta zbliżyła jeszcze bardziej H enryka do tych kobiet biednych, opuszczonych, których odtąd staw ał się jedyną podporą. Przy­

siągł pośw ięcić im to życie, którego nie m ógł od­

dać ojczyźnie.

B yć m oże było to jeszcze szczęściem w przy­

szłości.

(C iąg dalszy nastąpi.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyłączenie wspomnianych wyżej powiatów i miast będzie miało pierwszorzędne znaczenie dla ukształtowania się stosunków ekonomicznych i uwarstwowienia społecznego

pełniłem już to głupstwo, muszę panie zapewnić, że nie jestem ani obraźliwy, ani zarozumiały i dlatego rozmowy dwóch nudzących się w drodze dam, nie biorę poważniej,

C óż kiedy po tym słom ianym ogniu zapału nastąpiła w krótce obojętność dla tej tak w ażnej spraw y i pow oli społeczeństwo nasze nasyci ­ wszy się widokiem

Nagle otwarło się jedno z okien parterowych, a w niem ukazała się głowa starca siwowłosego..

nych reflektorów przechadzały się tłumy ludzi, ciesząc się widokiem strzelających w niebo rakiet, puszczanych przez marynarzy z greckich okrętów wojennych. Byłem sam i

N a w ew nątrz, pow iększenie w sejm ie ilości posłów obcych naradow ości nie m oże się też przyczynić do polepszenia i uzdrow ienia naszego życia parlam entarnego

pać się ku okienku, ale w tej chwili otwarły się drzwi z lewej strony, a na progu ukazała się Palma z płonącą świecą w ręku.. —

jak ów bank nazywał stary Avarffy — mieściła się nadru- giem piętrze nowej, ale już dobrze zabrudzonej kamienicy na przedmieściu Przy drzwiach stał na straży policjant, a