Opięto pocztowe uiszczone ryczałtem Cena 25 zł.
CHRZEŚCIJANIN
EWANSELIA—ŻYCIE CHRZEŚCIJAŃSKIE-POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
„ID Ź CIE TEDY I C Z Y Ń C I E U C Z N IA M I W SZYSTKIE N A R O D Y , C H R Z C Z Ą C J E W IMIĘ O J C A , I S Y N A , I D U C H A Ś W I Ę T E G O “
.ALBOWIEM NIE W STYDZĘ SIĘ Z A E W A N G E L J Ę C H R Y S T U S O W Ą , P O N I E W A Ż JEST M O C Ą B O Ż Ą K U Z B A W IE N IU K A Ż D E M U W IE R Z Ą C E M U "
Ew. Ś w . M a i. 2 8 . 1 9
R z y m . 1, 1 6
Rok XX W a r sza w a , G r u d zień 19 4 8 Nr 2
TREŚĆ: Prawdziwe Boże N arodzenie 1948 — N ietykalność — „Bóg większy jest niż serce nasze i wie wszystko“ — Saul — Srebro w ykupu (dokończenie) — N azarejczyk — Z życia Kościoła — W spom nienie o Paw le F o l
warcznym — Chrzest na Śląsku Cieszyńskim — K onferencja w Żywcu — D ział Młodzieży — Odpowiedzi R edakcji — K roniką — Ofiary.
Praw dziw e Boże N arodzenie 1948
„Albow iem tak Bóg um iłow ał świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy n ie zginął, ale m iał żywot wieczny“ . (]<m 3J6).
Obchodzić mamy pam iątkę przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Jeszcze raz św iat bę
dzie m iał możność zastanowić się nad tym cu
dem miłości i łaski Bożej. Ale czy będzie chciał zastanowić się nad tym w ydarzeniem , które zapoczątkowało okres największego cudu w dziejach ludzkości jakim je st ucieleśnienie się B tga w postaci Syna — Jezusa Chrystusa.
Przenieśm y się m yślą w owe czasy, około ty siąca dziewięćset pięćdziesięciu la t wstecz.
Czasy zamętu, wojen i ucisku. Czasy upadku moralności i rozkładu społecznego.
Naród izraelski znajdował się w niewoli, traw iony w ew nętrznym i niepokojam i re lig ij
nymi, społecznymi i politycznym i. Lud izrael
ski znając swą h i.to rię z ksiąg Starego Testa
mentu, wspominał czasy św ietności i potęgi pomny swego posłannictw a, do którego był po
wołany.
Wśród togo ludu w zrastała świadomość, że w łaśnie odstępstwo od Boga i Jego słowa, za
parcie się Jego Praw dy, odstępstwo od posłan
nictwa, wywołało, ten katastro faln y stan mo
ralny i społeczny. Że chwałę należącą Bogu i służbę Bożą zastąpiły zew nętrzne jego for
m y k u ltu i pobożności nie m ające ani mocy, ani bcgosław ieństw a Bożego. Że jedynie: „bło
gosławiony lud, którego Bogiem jest P a n “ (Ps.
144, 15).
Coraz częściej zaczęto wspominać Proroków i wobec poczucia w łasnej niemocy w walce ze złem, w yglądano z coraz większą tęsknotą przyjścia zapowiedzianego Mesjasza, Mesjasz bowiem m iał w ybaw ić lud izraelski, odkupić jego grzechy, stać się jego wodzem. Oczeki
wano cudu w ybaw ienia i pomocy od Boga.
J stało się. N arodził się oczekiwany Zbaw i
ciel, obietnica Boża w ypełniła się.
Przyszedł na św iat w okolicznościach nieo
czekiwanych i naw et nie zrozum iałych dla w szystkich tych, którzy oczekiwali ucieleśnie
nia swych własnych, Judzkich m yśli i p rag nień, Jako mówi Słcwo Boże: , Boć zaiste m y
śli Moje nie są jako m yśli wasze, ani drogi wasze jako drogi Moje, mówi P a n “ (Izaj. 55,8).
Okoliczności te były jasne i oczywiste dla pro
stych i szczerych serc. w Bożych spraw ach szu
kających jedyni o w oli Bożej.
Syn Boży przyszedł na św iat w ubogiej sta
jence. Rodzice Jego nie znaleźli nigdzie sehr o-
Str. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 n ien ia w przeludnionym ponad zw ykłą m iarę
Fetlehem , N ajśw iętsza M aria P an na w żłobku jedynie mogła złożyć Dzieciątko. Jego p ierw , sze łoże było najuboższe i najskrom niejsze z tych, jak ie św iat mógł Mu ofiarować.
Otoczenie było nad w yraz ubogie i nędzne.
Z Ducha Syn Doży, wedle praw ludzkich poto
mek króla Dawida; z krw i królew skiej, Król królów i P an panów nie przyszedł na św iat otoczony blaskiem zewnętrznej potęgi, jaką da
je władza i złe to, lecz w najnędzniejszych w a
runkach, aby każdy m iał do Niego swobodny dostęp.
Nie było przypadkiem , że pierw szym i, któ rzy Go pow itali jako Zbaw iciela, byli prości i ubodzy pasterze. Oni to znajdowali się n aj
bliżej P ana Jezusa, im pierwszym Niebo zw ia.
stowało radosną wieść przez A nioła: „oto zw ia
stu ję wam radość w ielką, która będzie (zwia
stowana) w szystkiem u 1 ’dowi, iż się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus P a n “ (Fw. Św. Łuk. 2, 10-11). Jednocześnie ze zja
w ieniem się A nioła usłyszeli te n cudowny hymn: ,,Chwała na wysokościach Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli“ (Ew. Sw.
Łuk. 2, 14),
Pasterze usłyszawszy radosną wieść w cu
downy sposób im podaną, z całą prostotą ją przyjęli dosłownie i ,,spiesząc przyszli i zna
leźli M aryję i Józefa i ono niemowlątko leżące w żłobie“ (Ew. Sw. Łuk. 2, 16). Słowo Boże jest jasne, proste, niezm ienne i praw dziw e.
P asterze uw ierzyli, poszli i ujrzeli, znaleźli Dzieciątko, Jezusa Chrystusa, Zbaw iciela, i —•
„w rócili się w ielbiąc i chwaląc Boga ze wszy
stkiego co słyszeli i w idzieli, ta k jak im było pow iedzian e' (Ew. Sw. Łuk. 2, 20).
M amy obecnie wspom inać i przeżywać p a
m iątkę tego cudownego wieczoru. Zastanówm y się czy czasy obecne n ie przypom inają ta m tych, Czy nie żyjemy ha przełom ie dwu epok?
Czy nie przeżyliśm y czasów zam ętu i wojen?
Czy n ie przeżyw am y czasów powojennego upadku moralnego? Czy nie staje się zjaw is
kiem coraz powszechniejszym pragnienie w y
zwolenia się od brudu, nieuczciwości i niepo
koju sumienia?
Powszechnym jest stw ierdzenie konieczno
ści odrodzenia moralnego ludzkości. Bez wzglę
du na proponowane środki i drogi wiodące do tego celu, stw ierdzenie jest jedno — ludzkość musi się odrodzić.
Jakaż jest rola, jaki stosunek do tego zagad
nienia każdego z nas? Źle się czujemy w atm o
sferze obłudy i kłam stw a, braku elem entarnej uczciwości i takiej niezm iernie rozpowszech
nianej nienaw iści. W tej rzeczywistości rzad
kie, odosobnione w ypadki miłości bliźniego, jakże często przyjm ow ane są z niedow ierza, n.em . S traciin m y w iarę w bezinteresowność.
1 tym bardziej tęsknim y za innym życiem, jas
nym, pięknym i spokojnym. Zgodni też jesteś
my co do tego, że podstawowym w arunkiem budowy tego innego, piękniejszego ż y d a musi być debra wola. Prościej zaś mówiąc — miłość.
Gdzież więc szukać źródła miłości?
Otóż przyszła na św iat ucieleśniona Miłość.
N arodził się C hrystus Pan, i nie patrzm y w ła
śnie w ty m 1948 roku na to w ydarzenie jako na fakt, który kiedyś się stal i — jak wszyst
ko — przem inął.
My — dzieci Boże, odrodzeni chrześcija
n ie — jak ci pasterze z prostotą uw ierzyliśm y Słowu Bożemu, przyszliśm y w prost do samego Pana Jezusa, zobaczyliśmy Go i: „z radością w ielbim y i chw alim y Boga za wszystko cośmy słyszeli i w idzieli tak, jak było pow iedziane“.
Ten, K tóry się tam narodził powiedział po
tem : „oto J a jestem z Wami aż do skończenia św iata“, i my, którzyśm y poznali P an a Jezusa spraw dziliśm y, że każde Słowo Boże jest praw dą niezm ienną— dożywamy radości obcowania z Nim każdego dnia.
Od Niego bierzem y spokój i ciszę, siły do ży
cia w tym św iecie tak dla Niego niechętnym i ta k z tego w łaśnie powodu nieszczęśliwym.
My żywi chrześcijanie zw iastujem y naszym Rodakom, naszemu K rajow i „radość“ wielką, która będzie (zwiastowana) w szystkiem u ludo
w i'.' I nie przestaniem y zwiastować, bo to nasz obowiązek, nasza radość i nasze posłannictw o.
M usimy zwiastować każdemu, że Jezus Chrys
tus czeka n a to, b y się mógł znowu narodzić w sercu każdego, k to do Niego tęskni i od Nie- gc w y czek uje,— w poczuciu w łasnej niem o, cy — w ybaw ienia od ciężaru grzechu, gniotą
cego nasze słabe barki. Jeśli czujesz — ktokol
w iek jesteś — że Jezus Chrystus jest Twoim Zbaw icielem — n ie patrz, że serce Twoje jest niegodne, brudne i nieprzygotow ane na p rzy j
ście tak dostojnego Pana; Jezus w łaśnie w nie
przygotow anym i brudnym się m iejscu n aro dził, nie dbaj w ięc o to a proś, by narodził się w tw ym sercu Ten, K tóry jest źródłem M iłoś
ci a w ięc i Dobrej Woli. Zawołał do Niego, a oczyści tw e brudne serce i zamieszka w nim.
Przeżyjesz PRAWDZIWE BOŻE NARODZE- Zdzisław A. Repsz
Nr. 2 € H R Z E § C I J A N I N Str. 3
N i e i y k a l n o ś ć
.„„W iem y iż wszelki, który się z Boga narodził nie grzeszy; ale ż Boga na
rodzony, zachow uje samego siebie, a on złośnik nie dotyka się go"...
(1 Jana S,18),
Każdy obyw atel zna pojęcie t. zw. „n iety kalności poselskiej'1 zwane w języku parlam en
tarnym — „ im m u n .t-te m “. Poseł jako przed
stawiciel ludu korzysta z przyw ileju n ie ty k al
ne ści. W jeszcze większym stopniu posiada go ambasador lub poseł państw a, reprezentujący je go interesy w jakim ś innym kraju. Ś w iat ten i zamieszkująca go ludzkość jest przejściowo pod w ładzą szatana, który władzę należną Bo
gu, chwilowo sobie przywłaszczył. (2 Ker. 4, 4).
Psalm ista mówi: „Niebiosa są Pańskie, ale ziemię dał synom ludzkim “ (Ps. 115, 16). Z tego wynika, że człowiek został stworzony i posta
wiony na ziemi przez Boga, aby spraw ował rządy w Jego im ieniu, jako nam iestnik niew i
dzialnego Stw órcy i aby strzegł ziemi od w pły- • wu szatana, upadłego księcia aniołów, który je szcze ma władzę i w przestw orzach (na pow ie
trzu). (Efez. 6, 12).
Znamy dobrze z Pism a Św iętego tragedię upadku pierwszego człowieka, który nie u fa
jąc swemu Stwórcy, dał posłuch wężowi — sza- t nowi i z tą chwilą, sam popadając w niew o
lę ducha ciemności, poddał zarazem jego w ła dzy ludzkość w raz ze w szystkim stworzeniem.
W ten sposób szatan stał się do czasu bogiem i władcą tego św iata.
Jednakże nasz debry Bóg nie zrezygnował ze .swojego odwiecznego praw a do ziemi i jej mieszkańców. Przygotował w m ądrości Swej cudowne, niepojęte w ybaw ienie dla człowieka tak, aby mógł on do Boga swojego powrócić, a tym samym ujść zatracenia, które jest w yni
kiem działalności, mocy i w ładzy szatana. Na tym więc świecie, na którym chce wykonywać władzę niepodzielną duch ciemności, m iał i m a Bóg lud Swój, którem u dzięki dobrowolnemu posłuszeństwu Słowu Bożemu, powierzona jest funkcja posłannictw a woli Bożej. Specjalnie podkreślić należy kw estię dobrowolności, gdyż Pan Bóg pozostawia człowiekowi praw o wolne
go wyboru między dobrem i złem. Z nadużycia tego poszanowania wolnej woli i praw a po
wzięcia swobodnej decyzji o swoim losie, w y
nikł zarówno upadek pierwszego anioła Ś w iat
łości, jak i późniejszy — pierw szych ludzi.
P an Bóg nigdy nie narzuca siłą Swej woli żadnemu stworzeniu. Ju ż przez usta Mojżesza (5 Mojż. 30) mówi do ludu Swego w ybranego:
„...Dziś przedłożyłem przed w am i żywot i śm ierć...“, i pozostaw iając swobodę wyboru, w dobroci Swej prosi, aby obrał żywot. P ierw szego człowieka w ra ju postaw ił przed taką sa
mą decyzją: ...,,Z każdego drzewa ogrodu jeść będziesz, ale z drzewa wiadomości dobrego i złego nie, bowiem dnia któregobyś z mego jadł, śm iercią umrzesz...“ (1 Moj z. 2, 1 6 ---- 17).
Chytrość i podstęp diabła-węża, którem u udało się wzbudzić w sercu pierw szych ludzi pow ątpiew anie w słuszność i realność Boskie
go postanow ienia, oraz skłonić do nadużycia od Boga danej wolności woli, spowodowały ka- t 'Strofę. K atastrofę w prawdzie, ale z Jego łas
ki n ie beznadziejną i odwracalną. Doory Stw órca Sam przygotował w yjście z tej sytu
acji, przygotow ał w ybaw ienie oszukanemu stw orzeniu swojemu. Sam Bóg zstąpił z niebios i w osobie umiłowanego Syna swojego, w ziął konsekwencje tej katastrefy na siebie, i za w i
ny i grzechy ludzkości osobiście poniósł prze
w idzianą za te w ystępki karę — śmierć, a to śm ierć na Krzyżu. Spraw iedliw y za niespra
w iedliw ych, niew inny za w innych i św ięty za grzesznych.
Je st tajem nicą Bożej łaski, że szatan nie był w stanie, ani naw et m e m iał możności nie do
puścić do tak wielkiego aktu m iłosierdzia P ań skiego. Przez śm ierć bowiem Syna Bożego, spraw iedliw ości Bożej stało się zadość. P onie
waż zapłatą za grzech je st śmierć, może Bóg ułaskaw ić człowieka grzesznego w w ypadku przyjęcia przez niego w iarą tego dzieła zbaw ie
nia, w w ypadku nieprzymuszonego poddania swojej woli i samego siebie Bogu. Z chw ilą całkowitego i dobrowolnego oddania się czło
w ieka Bogu, m a On w yłączne praw o do niego na tej ziemi.
Od czasu kiedy pojednanie św iata z Bogiem stało się możliwe dzięki św iętej ofierze krw i Jezusa, przelanej na krzyżu, ma dobrotliw y Stw órca tu taj na ziemi swoich posłów, (przed
staw icieli) w ludziach, którzy świadomi tego drogiego odkupienia oddali swe życie Bugu, in.
itymL słowy — um arli dla grzechu przez w iarę w Chrystusow ą śm ierć za nasze grzechy ponie
sioną, biorąc w zam ian moc z nowego zm art
w ychw stałego życia Chrystusowego. Są to lu dzie z Boga zrodzeni, chrześcijanie praw dziw i,
Xtr 4 C H R Z E Ś C 1 J A N I N Nr.
chrześcjianie żywi, Tacy chrześcijanie żyją na
»wiecie choć nie są z tego św iata, żyją na ziemi fizycznie, ale sercem i duchem przebyw ają z Chrystusem na niebiosach. To są ci, o których pisze Apostoł Jan: ...„ale który z Boga się n a rodził, zachowuje samego siebie, (1 Jana 5, 18), a Apostoł Paw eł: „...wszystko mi wolno, ale ja się n ie dam zniewolić żadnej rzeczy“. (1 Kor.
6, 12). Dzieje się to n ie dzięki w łasnej sile, lecz tylko dzięki mocy łaski Bożej, tej mocy C hry
stusa P ana, k tó ry przez w iarę mieszka w ser
cach naszych. (Efez. 3, 14-21),
Takiego chrzęści tanina z Boga zrodzonego przez śmierć Syna Bożego, i pozostającego w ia
rą w stanie łaski płynącej z O fiary na krzyżu,
to jesf „zachowującego samego siebie 1 — d ia
beł (złośnik) — n ie dotyka się.
W prawdzie chodzi on: „jak lew ryczący, szu
kając kogoby pożarł, którem u opór daw ajcie mocni będąc w w ierze“ (1 P ie tra 5, 8-9).
Wierny, że jesteśm y strzeżeni mocą Bożą i że nas Bóg strzeże jako źrenicy oka swego (Zach.
2, 8). Któżby się odważył uczynić nam co złego, jeśli sami naśladujem y Jezusa Chrystusa.
Dziecię Boże! W iedz o ty m , że mocą powoła
nia Bożego, jako reprezentant K rólestw a nie
bieskiego JE ST E S N IE T Y K A L N Y . W łosy gło
w y tw ojej są policzone a bez w oli Ojca niebie
skiego nie spadnie ci z nich ani jeden.
Karol Kaleta
Bóg w ięk szy jest niż serce n asze i w ie wszystko"
x
(1 Jan a 3, 20).
„A gdy był w Jerozolim ie na W ielkanoc w święto, wiele ich uwierzyło w Im ię Jego, widząc cuda, które czynił. A le Jezus nie zw ierzał im samego siebie, przeto iż On znał wszystkie, a iż nie potrzebow ał aby Mu kto świadectwo wydawał o człow ieku; albow iem On w idział co było w człowieku“ . (Jan 2,23—25).
Zbaw iciel widzi zarówno doskonale nas i to co tkw i w ew nątrz nas obecnie, jak i wszystko co dziać się będzie z nam i w przyszłości. Widzi więc nasze życie całkowicie, od początku do kcńca. Ta wszechwiedza Boża jest fundam en
tem Jego łaski, i źródłem radosnej pociechy dla nas. W idzimy jak je st to jasno w yrażone w słowach P ana Jezusa zwróconych do P ietra:
, Szymonie! Szymonie! oto szatan w yprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę. Alem J a pro
sił za tobą, aby nie u stała w iara tw oja, a ty n ie kiedy nawróciwszy się, utw ierdzaj braci tw o.
ich" (Łuk. 22, 31.32).
Jezus w iedział dobrze, że P io tr zaprze się Go później i gdyby postępek ten m iał być podsta
wą do odrzucenia P i o t r a napewno C hrystus F an n ie w ypow iedziałby słów przytoczonych, słów w których jest łaska. Jezus znał od począt
ku całą słabość i grzeszność P io tra i nigdy nie uw ażał go za lepszego, niż był on w rzeczyw i
stości. Nonsensem je st myśleć, że Bóg spostrze
ga nasze grzechy w m iarę popełniania ich przez nas, On je w idział jak i całe życie nasze — od (początku.
Jeśliby Bóg m iał nas odrzucić z powodu uchybienia z naszej strony, nie rozpoczynałby w nas dzieła Swego zbaw ienia. Wie On n a jle piej, że jesteśm y tym samym, słabym twórefn
zarówno w jasnych jak i ciemnych chwilach życia,
W chrześcijaninie są dwie n atu ry , stale w al
czące z sobą. Gdy zwycięża duch, nie objaw ia
ją się w życiu jego słabości cielesne, natom iast widoczna jest świętość, pokój i miłość. Gdy zaś z kolei ciało zwycięża, n ie w idzim y objawów pracy ducha. Któżby mógł w momencie zapar
cia eię P ana Jezusa przez P iotra, widzieć w nim cokolwiek duchowego? A jednak w chw ilę po
tem duch zwycięża i: „P io tr wyszedłszy precz, gorzko p ła k a ł“ (Łuk. 22, 62).
Chrystus jak było już wspom niane, znając całe nasze życie i wiedząc, że jesteśm y jed n a
kowi we w szystkich m om entach życia, n ie da sic- zmylić zm ianam i naszych nastrojów. Kiedy P io tr w wieczór pojm ania Pana, w yraża z taką siłą w iarę w swoje przyw iązanie do Pana J e zusa, w ie dobrze Zbawiciel, że jeszcze tego sa
mego wieczoru P io tr upadnie, zaparłszy się Go.
I w ie zarazem, że w momencie upadku P io tr i.ie przestanie być w głębi duszy tym samym, pragnącym m iłow ać M istrza uczniem,
iW którym z tych dwóch m om entów ludzkiej słabości, w ypadałoby Chrystusow i odrzucić go?
Gdyby to wogóle było możliwe, nie nadawałby.
Jezus nowego im ienia Piotrow i.
Bóg większy jest od serca naszego i wie Wszystko. Jezus w iedział, że ten słaby Piotr,
Nr. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Str._5 który w chw ili próby zaparł się Go, jak też
i inni uczniowie, którzy w momencie pojm a
nia Jezusa przez straż św iątyni, pozostawili Go samego— będą w przyszłości przebyw ać w nie- b;osach i siedząc na dw unastu tronach, sądzić będą dwanaście pokoleń izraelskich. Chrystus ''w ie, że i my w wieczności, czyści i w chw aleb
nym ciele, pełni miłości i świętości, u w iel
biać będziemy Jego Imię. Dlatego też dołączył
bym się do słów m odlitw y jednego ze świad
ków Chrystusowych: „Drogi Panie, proszę Cię w chwili mojego upadku, p atrz na m nie ta k ie go, jakim będę w niebie, bez grzechu i słaboś
ci, chwalącego Twoje w ielkie Imię. Jeśli pa
trzeć będziesz na m nie takiego, jakim jestem na ziemi, to ujrzysz tylko grzesznika zniew a
żającego Ciebie w każdej chwili swym grze
chem. Jeżeli spojrzysz na m nie takiego jakim będę w ra ju ujrzysz m nie św iętym w wieczno
ści, nigdy nie zasmucającym Ciebie a bezustan- ku uw ielbiającym Twoje Imię. W ejrzyj na mnie w takim stan ie i nie gniewaj się jeżeli w ciągu trzydziestu, pięćdziesięciu czy sie
demdziesięciu lat, które są nic nie znaczącymi sekundami w porów naniu z wiecznością, -bę
dziesz m usiał oglądać m nie w całej mojej n ę
dzy grzechu“.
O niech umocni ta niewysłow iona łaska każ
de serce pragnące kochać pełną, silną miłością
swojego Zbawiciela, który zna całą naszą isto tę i w ie „cośmy za u lep ien ie“ (Ps. 103, 14).
Wziął On nas w Swoje ręce jak glinę, aby u le
pić z nas „naczynie ku uczciwości, poświęcone i użyteczne P anu, do wszelkiej dobrej spraw y zgotowane“ (2 Tym. 2, 21).
Je st to praca ta k w ielka, że w ydaje się nam czasem niemożliwa do w ykonania, albowiem często uciekam y w chw ilach upadku z Jego rak, lecz On zawsze na nowo p rzyjm uje nas i przeprowadza Swoje dzieło z radością, pewny Swego ostatecznego zwycięstwa.
Słowa o podwójnej naszej naturze pow ie
dziane zostały n ie dla naszej pociechy i uśpie
nia sum ienia naszego, lecz w celu zachęcenia nas do w alki z cielesną skłonnością do grze
chu, albowiem dzięki Ofierze Jezusa C h ry stu
sa i Jego Z m artw ychw staniu nie jesteśm y w ię
cej dłużnikam i cielesności, abyśmy poddani jej m usieli żyć, „albowiem jeślibyście w edług cia
ła żyli pomrzecie, ale jeślibyście Duchem spra
wy ciała um artw ili, żyć będziecie“ (Rzym. 8, 12.13), Gdy to się w ypełni, słow a o łasce P ań skiej stan ą się dla nas rzeczywiście pociechą.
z R o s e n i u s a wolny przekład St. Kr.
S A U
„Jamci je st mąż Żyd, urodzony w Tarsie Cy- licyjskim, lecz wychowany w m ieście tym u nóg Gamalijelowych, wyćwiczony dostatecz
nie w zakonie ojczystym, gorliwym będąc m i
łośnikiem Bożym, jako w y wszyscy dziś jesteś
cie“ — tak zaczyna swą charakterystykę Saul (Dz Ap. X XII r. 3 w.).
Aby ją uczynić pełniejszą w arto powiedzieć słów parę o człowieku, któ ry w edług Saulowe- . go św iadectw a był niejako- jego przew odni - . kiem duchowym. G am alijel —- to Faryzeusz, nauczyciel zakonny „zacny u wszystkiego lu du“ (Dz. Ap. 5, 34). Spotykam y go w m em en
cie, gdy P io tr i Apostołowie głosząc Słowo Boże w Jeruzalem ie staw ieni zostali przed n a j
wyższego k apłana i radę, ta k straszliw ie p o ru szonych „bluźnierezą nauką“ , i szukających
L
sposobu w jakiby ich zgładzić. Wówczas G am alijel przeciw staw ił się tej decyzji:
„Dajcie pokój ty m ludziom i zaniechajcie ich;
albowiem jeśliżeć je st z ludzi ta rada, albo ta sp raw a, wniwecz się obróci; ale jeślić jest Z Boga, n ie będziecie mogli tego rozerwać, byście snać i z Bogiem walczącymi nie byli znalezieni“ (Dz, Ap. 5, 38-39).
G am alijel by ł w ięc nietylko uczciwym czło
wiekiem , lecz i w yjątkow ym zupełnie nauczy
cielem zakonnym, którego serce nie było g łu che na głos Boży. Słowa jego są rad ą męża pam iętającego, iż „nie m a mądrości, ani rozu
mu, ani rad y przeciw ko P an u “ . (Przyp. Sal.
21, 30).
Saul szanował w praw dzie G am alijela, do
tychczasowego wychowawcę m yśli swych, lecz
S tr. 6 C E R Z E S C T J A N I N Nr, 2 wobec gwałtownego szerzenia się nauki Jezu
sa, radę tę uw ażał za niewczesną, w ynikającą z niedoceniania niebezpieczeństwa. Gorliwość młodzieńca pobudzała go do czynu, a nie ist
niał w sercu cień w ątpliw ości naw et, któryby pomógł osądzić w łasne postępowanie i ostrzec przed fanatyzm em — ślepym już nie tylko na rady Salomona, lecz i na przykazanie Pańskie:
„nie zabiiaj". D latego to następnym m em en
tem, a pierw szym gdy spotykam y się z nim bezpośrednio, je st chw ila ze wszech m iar god
na uwagi.
C to w Jeruzalem ie „Szczepan będąc pełen w iary i mocy, czynił cuda i znamiona w ielkie między ludem " (Dz. Ap. 6, 8). „I pow stali n ie
którzy z tych. którzy byli z bóżnicy... gadając ze Szczepanem. Lecz nie nw gli odporu dać m ą
drości i duchowi, który mówił... a powstawszy porw ali go i przyw iedli do rady. I staw ili fa ł
szywych świadków..." A patrząc nań piln ie oni wszyscy, którzy siedzieli w radzie, w idzieli ob
licze jego jako oblicze A nielskie (Dz. Ap. 6, 8 - 15).
Słuchali go przedstaw iciele nairozm aitszych synagog, wśród których pew nie się i Saul znaj
dował. Szczepan opierając się ściśle na S tarym Testam encie jasno i niezbicie dowodzi, „ludzie tw ardego karku i nieobrzezanego serca i uszów!
w y sie zawżdy sprzeciwiacie Duchowi Św ięte- m u jako ojcowie wasi. tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladow ali otoowie w asi i nie pozabijali tych, którzy przed ty m opo
w iadali o przyjściu tego Sprawiedliwego, któ regoście wy się teraz stali zdratoami i m or
dercam i. K tórzyście wzięli zakon przez roz
rządzenie A nielskie, a nie strzegliście go".
„Tedy słuchając tego, gniew ali się w sercach swych, i zgrzytali zębami. A on będąc pełen Ducha Swietego. patrząc p iln ie w niebo, u j
rzał chw ałę Bożą, i Jezusa stojącego po p ra
wicy Bożej. I rzekł: ,,Cto widzę niebiosa otwo
rzone. i syna człowieczego stoiącego po p raw i
cy Bożej. A cni krzyknąw szy głosem w ielkim zatulili uszy swoto, i rzucili się nań jedno
m yślnie, A wypchnąwszy go z m iasta, kamio- ncw ali; a świadkowie złożyli szaty swoje u stóp młodzieńca, którego zwano Saul. I ka
m ienow ali Szczepana, modlącego się i mó
wiącego: P anie Jezu! przyjm ij ducha mojego!
A klęknąwszy na kolana, zawołał głosem w iel
kim : Panie! nie poczytaj im tego za grzech!
A to rzekłszy zasnął“. (Dz. Ap. 7, 51-60).
M örder;tw o to jest obrazem szczególnie w aż
kim, w którym ob j aktyw ny obserw ator ma
możność ocenić w artość dwóch do dziś ściera
jących się z sobą kontrastów , różnych sposo
bów pojm owania Boga i służby Jem u. Jezus dał nam klucz do rozw iązania tego problem u w słowach: „Z owoców ich poznacie je" (Mat.
7,20).
Z jednej w ięc strony rada — posiadająca prócz faktycznej w ładzy i wszelkie pozory świetności, i historycznie uzasadniony dowód pochodzenia z narodu wybranego, każdy swój czyn tłum acząc nauką w łasną opartą o zakon dany istotnie przez samego Boga. Przeciwko nim jednak mówią czyny — w tym szczegól
nym w ypadku postaw ienie fałszywych św iad
ków, co już je st jaw nym pogw ałceniem przy
kazania (Nie będziesz m ów ił przeciwko b li
źniem u tw em u św iadectw a fałszywego) (2 Mojż. 20, 16).
Z drugtoj zaś stron y Szczepan. P io n ier na
uki nieuznanej, głodzącej P raw dy nie cm ctane baw ełną ludzkich rozumowych uzupełnień, z którego postaci bije moc czystości, a życie j- st potw ierdzeniem słów, Człowiek wreszcie, k tó ry jako owoc swej w iary może widzieć Je zusa w przeciw ieństw ie do grupy poprzedniej nie widzącej Go, i w przełomowym momencie śmierci przebaczający wrogom ich błąd. Czy
te ln ik przykładając ów klucz Chrystusowy ma zupełną świadomość, iż praw dą jest w swej istocie pojm ow anie Boga i służby Jem u przez Szczepana.
Duch ludzki tęskni za Praw dą Bożą, a ła ń cuch narastających trad y cji każdego kościoła, rozum ow ań i filozofii pragnących uzasadnić i upraw om ocnić jakiekolw iek odstępstw o (kłamstwo) od P raw dy — jest oczywistym kłam stw em , w strętn y m dla czystego serca.
Je st to potw ierdzenie i rozw inięcie tezy, 0 której w spom niał także i Szczepan w swym św iadectw ie, iż „Bóg nie m ieszka w kościołach ręką ludzką uczynionych".
'— Nie można zamknąć Go w kruche łam ią
ce się i przem ijające okowy ludzkich filozofii, nigdy nie w olnych od najróżnorodniejszego autoram entu nalotów.
Zabójcze dla ducha działanie kłam liw ej filo
zofii ludzkiej — w ystępuje u Saula Oto wczo
raj był u nóg G am alijela — sam gorąco m iłu jący Boga (tak mówi w liście do Tymoteusza) 1 pragnący Mu służyć. Zam iast słuchać Zakonu, słucha jego fałszyw ych interpretatorów .
I już pycha otrzym ała pierw szą pożywkę w m yśli przeciw staw ienia się radzie naw et Sa
lomona — którego sam jako Żyd uw ażał za
Nr. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Str. 7 króla mędrców, mówiącego (przecie, iż „nie ma
lad y przeciwko P an u “. Saul jednak chce Bo
gu pomóc, m iast przeprowadzić w nikliw ą k ry tykę swego postępku — i czyni pierwszy, acz nieświadom y krok przeciw Niemu.
Udział jego w zabójstwie Szczepana je st znam ienny — „zezwolił“ — te słowa pozwa
lają przypuszczać, iż albo mowa jest tu o czy
sto m aterialnej zgodzie wyrażonej na ten czyn, a potrzebnej widocznie by mógł być on w yko
nany, lub też o w ew nętrznym pogodzeniu się z m orderstw em dokonanym nie na przestępcy Zakonu. Tak jedno jak i drugie jest jaw nym pogwałceniem przykazania Bożego — „Nie za
b ija j“.
To stanowisko Saula wobec ukam ienow ania Szczepana, którego śmierć, na tle życia jego, znanego przecie wszystkim w Jeruzalem ie (..Będąc pełen mocy i w iary, czynił cuda i zna
miona w ielkie m iędzy ludem “ Dz. Ap. 6. 8), nabiera cech szczególnie niespraw iedliw ego aktu, m usiało więc w płynąć w jakiś sposób na jogo psychikę: tym bardziej, iż bezpośredni po
wód, wzburzenia tych z bóżnicy, był, „iż nie mogli odporu dać mądrości i duchowi, który m ów ił“.
Temu, kto jak Saul b ył zupełnie uczciwym i w dobrej w ierze działającym fanatykiem m u
siało to dać do m yślenia, jak też i fakt, iż sta
wiano fałszywych świadków; wreszcie, iż po r
wano za kam ienie po słowach któ re drażniły pychę ludzką — „ludzie tw ardego k arku !“ — wiec, że kam ionuiący powodowani byli chęcią osobiste! zemsty, dla której relig ijne spory były tylko paraw anikiem .
Cóż m yślał Faryzeusz, patrzący na śmierć, której bvł wsnółwykonawcą, widząc, że oto pow stała idea, którą zabBać trzeba w jej w y znawcach? Czy nie kojarzył tej śm ierci 7. śm iercią Innego i czy nie zapytyw ał sam siebie: ..Czy ta m ta śmierć pomogła? i czemu położyła ona kres? czy też ten dziwny, bez w ąt
pienia czysty człowiek, nie daw ał — u m iera
jąc — świadectwa, iż w nim zm artw ychw stał ów Ukrzyżowany?
A jeśli raz zm artw ychw stał, czyż nie zm ar
tw ychw stanie powtóre? czy więc ta śm ierć nie jest jego — S aula klęską, a zwycięstwem J e zusa? I napewno brzydzić się m usiał, że Szcze
pana praw da nie została zwyciężona, w ynisz
czona. a on sam zabity bvć m usiał na skutek kłam stw a fałszywych świadków?
Jakkolw iek by n ie było. Saul rozsądzał się w ew nętrznie, i dojść m usiał do dziwnych, za
iste przez szatana podsuniętych konkluzji:
w-szystkie swoje rozw ażania poczytał sobie za słabość i przestępstw o wobec Zakonu — zbyt był w iernym , fanatycznie zagorzałym Żydem, by nie ujrzeć rzekomego niebezpieczeństwa, pójścia drogą tych Faryzeuszów, co uw ierzyli w „bluźnierczą nau kę“.
Gdy człowiek czuje się słaby, często jest wówczas najniebezpieczniejszy; słaby jest mściwy, m ści się za słabość swą — na słab
szych od siebie, uw ażając ich za w innych swej słabości. Tak w łaśnie uczynił Saul: „I wszczę
ło się wówczas w ielkie prześladowanie, prze
ciw ko zborowi... a Saul niszczył zbór wchodząc w domy, a w yw lekając męże i niew iasty, poda
jąc je do w ięzienia“ (Dz. Ap. 8, 1 - 3). Sama zresztą analiza stanu Saula, bez zw iązania jej z tłem współczesnym nie byłaby w yrazista.
W łaśnie w adą naszą jest, że oddzielamy Sło
wo Boże od życia. P am iętać bowiem musim y zawsze, iż każda m yśl Słowa Bożego jest ak tu alna nie tylko na tle epoki sobie współczesnej, lecz dla każdego czasokresu i dla każdego czło
wieka. P rzeciętny niew ierzący, łatw o zgodzi się, że przeprow adzony tu schem at przeżyć w ew nętrznych Saula je st m niej więcej logicz
ny, konsekw entny i prawdopodobny. Zgodziw
szy się podum ał by chw ilę dłuższą, lub krótszą nad świętością Paw ła, i odszedł do swych co
dziennych m yśli, ani przypuszczając naw et, że może to m ieć jakikolw iek, naw et daleki z nim
związek.
M usimy w reszcie zrozumieć, iż Saul — P a w eł, to jeden z w ielu obrazów m alujących w sposób przez prostotę swą dostępny dla każde
go, w szystkie strony duchowego życia czło
w ieka.
Powyższy obraz świadczy o tym , iż spełniło się Słowo P ana Jezusa: „Jeśli was św iat nie
naw idzi, wiedzcie, żeć Mię pierw ej, aniżeli was, m iał w nienaw iści“ (Jan 15, 18).
A proces krzyżow ania Jezusa Chrystusa, w życiu człowieka odżywa bardzo często. Jeśli czujemy, że w sercu naszym dojrzewało ziar
no prawdy, że pew ne spraw y w zrastały w n s, a zastanaw iały słyszane świadectwa, tośm y byli św iadkam i słuchającym i nieodpartych a r
gum entów Szczepana.
Takim argum entem nieodpartym a pierw - . szym z brzega jest: „Musisz umrzeć.“ Drugim a: gum entem nieodpartym jest świadomość, że jednak coś musi istnieć poza m aterią. Innvm jeszcze p ytanie, poco w łaściw ie żyiemy? Wie
le je st p ytań i błyskaw icznych spostrzeżeń w
Str. 8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 tych rzadkich zresztą chw ilach świadomości
i obiektywnego stw ierdzenia, iż bankructw o dotychczasowych naszych poczynań, jest do
skonałe i zupełne, Im dłużej byśmy chcieli przysłuchiw ać się tym pytaniem , wysnuw ać z nich w nioski, ty m bardziej przestraszyła by nas nieodparta słuszność argum entów Szcze
pana.
Zw ykle czynimy to samo, co Sauk zezwala
m y ukam ienow ać ostatnie bezpośrednie przy
czyny tych m yśli i sprawcę ich — Szczepana.
Jeżeli powodowało je zmęczenie, idziemy spać jeśli nuda, idziemy się bawić, jeśli rozpacz — idziem y na wódkę; najczęściej niestety, szcze
gólnie w ostatnich pow ojennych latach, idzie
m y na wódkę, sądząc, iż nada ona sens zamro
czeniu, że ukam ienuje te coraz mroczniej ro
dzące się na dnie duszy pytanie.
I bojąc się owych straszliw ych stanów n ie
pokoju, lęku, trzeźwości, z jakąż okrutną m ści
wością tępić zaczynam y w sobie to, cośmy uw ażali za pośrednią przyczynę. Religię nazy
w am y zabobonem, ona bowiem w inna, że m y
ślim y o życiu pozagrobowym; burzym y za wszelką cenę, tkw iące w nas pierw iastki, doma
gające się jeszcze czegoś ponad zwierzęce za
spokojenie zmysłów, nazyw ając je dziecinnym i mrzonkami.
Jednym Elewem, skutecznie m ordujem y wszystko w sobie, co jest istotnie w nas dobre, sądząc, że uchronim y się w te n sposób od owej słabości, co może być przecież naszą silą, nie widząc, iż w łaśnie burzym y fundam ent nasze
go szczęścia, że depraw ujem y sami siebie, że w reszcie postępow anie to n ie je st środkiem do zabicia robaka i ugaszenia ognia, a dla w ierzą
cego jest tylko świadectwem słabości człowie
ka. S iła przeświadczona o swojej niezaprze
czalnej i Jedynej Praw dzie, z m iłcścią a nie nienaw iścią odnieść by się m usiała do błędów
—- ta k w łaśnie, jak uczynił to Szczepan.
P rzebieg procesu psychicznego w duszy Bau- la przyglądającego się śmierci Szczepana m u
siał iść podobnym szlakiem; wówczas to doj
rzała w nim i utw ierdziła, mimo początkowych w ahań, decyzia w alki z burzącą Zakon nauką Jezusa, zm artw ychw stałą z now ą n ieśm iertel
ną siłą w Jego uczniach.
Rozum w zupełności popierał tę napozór na nielogicznych w nioskach ugruntow aną decyzję.
P ow tarzał się tu splot rozumowań typowych dla wszelkiego nom inalnego kapłaństw a: Za
kon ustanow iony był przez Boga, przekazany na górze Synaj Mojżeszowi; Saul będąc jednym
z gorliw ych i praw ow iernych jego stróżów i wykonawców w ydaw ał się sobie sługą N aj
wyższego. Rozumowanie owo, fałsz którego W) stąpił dopiero po spotkaniu z Jezusem, jest szczególnie ważne dla nas, stykających się s ta le ze stekiem zarzutów cjpaitych n ie o czyste Słowo Boże, lecz o olbrzym i b alast filozofii ludzkich, źródło swe m ających w wygodnej dla ciała in terp retacji przykazań Bożych.
W S tarym Testam encie przew idziana była wszelka sytuacja w jakiej znaleźć się meże człowiek różnego pochodzenia socjalnego, róż
nej płci, w ykształcenia i t. d. — i dane w ska
zówki, jak on się m a w tedy zachować.
P am iętano o drobnych pewnie, nic nie zna
czących szczegółach tak obrządku kościelnego, jak i o jakości przedm iotów najluźniej choćby z w ykonyw aniem jego związanych.
K apłaństw u i św iątyni poświęcone zostały snecjalne kom entarze nie pozostaw iające w da
nych okolicznościach cienia choćby w ątpliw o
ści co do kroku i miejsca, na którym ma być być on postaw iony.
N ikt nie w ykonał całego Zakonu i n ik t nie mógł być przezeń zbawionym. P raw ow ierni kapłani nazw ani zostali , grob am pobielanym i“
którzy ani sami n ie posiadają żywe ta w iecz
nego, ani innym nie dozwalają w niiść doń, n a kładając na ludzi ciężary przez nich samych nie wykonywane. Jezus ustanow ił nowy Za
kon K rw i Swojej, a na wszelkie zakusy doda
n ia cokolwiek do Alfy i Omegi potrzebnych n rm wiadomości, jako ostrzeżenie przed sztucz
n ą nadbudów ką zakonu ludzkiego, dane są sło
wa z Obj. Sw. Jana: „Jeśliby kto przydał do tego, przyda m u też Bóg plag opisanych w tej K siędze“, (r. 22 w. 18).
I dwa etapy życia Paw ła, do i po naw róce
niu, pozw alają nam zrozumieć słowa Jezusa—
„z owoców ich poznacie je “ (Mat. 7,16).
Na razie n ie znając tych słów, pem ny jedy
nie na argum enty swego rozumu, postanaw ia S aul tym zacieklej walczyć z wyznawcami tak niebezpiecznej nauki, która ferm ent niejaki w nieść p o trafiła do jego faryzejskiej duszy.
„A Saul jeszcze dysząc groźbą i m orderstw em przeciwko uczniom Pańskim , przyszedł do n aj
wyższego kapłana. I prosił go o listy do D a
m aszku do bóżnic, iż jeśliby tam znalazł tej drogi (tą drogą idących), których mężów albo niew iasty, aby ich związane przyw iódł do Je- ruzalem u.“ (Oz. Ap. 9, 1 i 2).
Tu znów znam ienny dla jego psychiki jest w yraz „prosił“. Saul był tak gorliwy, iż zakres
Nr. 2 C H R Z E S C I J A N I N Str. 9 podjętej przez niego w alki, przekraczał nie ty l
ko obowiązki, lecz i upraw nienia przynależne mu jako Faryzeuszowi.
Bardzo często ludzie, szczególnie ci każdy krok życia swego uzasadniający praw am i jedy
nie rozumu, znajdują się w sytuacji, k tó rą n a.
zwać by można logiczną. Gdy wszelkie dostęp
ne teorie naukowe pozwalają na wydedukow a- rde pewnej lin ii postępowania, która, gdyby nie istniało istotnie nic poza m aterią m usiała by być słuszna. Podobne i Saul — zamknąwszy Boga w kole ściśle skontrolow anym przez ro zum, nie pow inien w konsekw entnie w ypraco
wanym postępow aniu n atrafić na jakąkolw iek niespodziankę.
Tymczasem „...gdy jechał, stało się, gdy się przybliżał do Damaszku, że z prędka oświeciła go światłość z nieba. A padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mówiący: Saulu! Saulu!
ptzeczże m ię prześladujesz? Tedy rzekł: Ktoś je st Panie? A P an rz e k ł: Jam jest Jezus, k tó rego ty prześladujesz; trudno tobie przeciw ościeniowi wierzgać. A Saul drżąc i bojąc się, rzekł: Panie! co chcesz, abym ja uczynił? A Pan do niego: Wstań, a w nijdź do m iasta, a tam ci powiedzą, cobyś ty m iał czynić" (Dz. Ap.
9, 3 — 6).
To nie w ypadek sporadyczny, k tó ry zdarzył się zbyt dawno, byśmy oczekiwać mogli po
w tórzenia się go w naszym życiu. Spotkanie siły nie objętej rozumem (której istnienia nie przew iduje się w świecie przez Nią w ybudo
wanym), nie liczącej się z nim, wobec której jest on zupełne bezradny, to przeżycie n ie b ę
dące w yłącznym udziałem Saula — ja k rów nież i sposób w jaki zareagował na nie, oraz w arunki w jakich się to stało.
Zwykle bowiem, gdy w zarozumiałości ludz
kiej w ydaje się człowiekowi, że obwarowany praw am i rozumu jest bezpieczny wobec w szel
kich niespodzianek, gdy kpi sobie w żywe oczy ze wszelkich „sił nadprzyrodzonych“, uderza
jąc się przy tym po kieszeni — w tedy (jeśli się Bóg w łasce swej chce n ad nim zlitować) — przychodzi nań niespodziany, przeraźliw y a przenikający aż do szpiku kości cios — które
go nie um iał n ik t jeszcze odparować.
P an w ybiera tak ą chwilę, i uderza w tak i sposób, iż człowiek nie m a w ątpliw ości n a j
mniejszej, iż to co spotkało go w owej logicz
nej sytuacji nic nie m a wspólnego, z siłam i m a
terialnym i» iż: „oświeciła go św iatłość z nieba"
(Dz. Ap. 9, 3), jaśniejsza niż św iatło dzienne.
1 wówczas dopiero przekonani o swej nico
ści, znajdujem y swój w łaściw y stosunek do Boga, w którym możemy oczekiwać głosu Jego:
,.padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mó
w iący" (Dz. Ap. 9, 4).
Znam ienna je st reakcja otaczających nas ludzi, zdum ionych jedynie ciosem jaki nas dotknął, ja k i naszym zachowaniem ,i zna
m ienne je st nasze wobec nich stanowisko.
Św iadkam i upadku S aula byli, w edług wszelkiego praw dopodobieństw a, w spółtow a
rzysze jego dotychczasowego życia. P rzyjacie
le, pow iernicy, druhow ie najm ilsi z którym i na pewno niejedną toczyło się dyskusję i n ie
jed en przeżyło w ielki dzień.
Lecz w chwili, gdy Bog przem aw ia, a czło
w iek słucha (chce słuchać) głosu Jego, n astę
p u je natychm iastow y przew rót w jego jestes
tw ie. Wszystko co stare w jednym oka m gnie
n iu trac i swój dotychczasowy sens, w brew ro zumowi, w brew logice, w brew najelem entar
ni ejszym praw om nauki — staje się, bo in a czej tego nazwać nie można — początek zwy
cięstwa Ducha nad ciałem, początek Z m art
w ychw stania. Rodzi się Nowy człowiek.
Jan Selm ow icz
S r e b r o w y k u p u
(dokończenie) Ścisła, określona waga srebra przynoszącego
jako okup w yraża rów nież pewną myśl, pew ne prawdy. Bóg określając wysokość tego okupu, nie pozwolił tym samym oceniać Izraelicie sa
mego siebie i regulować tej kw estji wedle własnej oceny.
Pół sykla, i to sykla poświęconego (świąt- nicy) — tak ie było postanow ienie Boże. I k a
płan Boży stojący w nam iocie zgromadzenia, nie śmiał i nie mógł by przyjąć srebra niższej próby, lub mniejszej wagi; ta spraw a nie była rów nież pozostawiona jego ocenie, m usiał p rzy jąć tyle, ile P an wyznaczył.
W yobrażam sobie, że każdy praw dziw y Izra
elita przynosił zawsze srebro czyste i praw dzi
we, o w łaściw ym ciężarze; ze spokojnym su
Str. 10 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 m ieniem mógł patrzeć jak było poddaw ane za.
równo próbie jakości, wiedząc, że zadźwięczy w ydając jasny wysoki ton, a rów nież pew ny będąc, iż waga św iątnicy wykaże w łaściw ą je go ilość.
Podobnie i dziś Bóg żąda od każdego czło
w ieka w grzechu pozostającego, złożenia okupu przez Niego ustanowionego, to jest ofiary krw i C hrystusa. Bóg nie może przyjąć i nie p rzyj
mie czegoś innego, wyznaczonego przez ciebie na o fiarę dla Niego, choćby to było najlepsze cc możesz dać ty, czy wszyscy ludzie razem wzięci.
Nie może On przyjąć twego zastępczego da
ru, gdyż waga jego nie odpowiadałaby wadze poświęconej — byłby to pieniądz fałszywy, a nie moneta praw dziw a. ,
Krew, i tylko krew Chrystusowa — oto je
dyna uznana przez Boga cena w ykupu. Jeśli je st Ona tw oją w łasnością — możesz stanąć przed Bogiem z pełną ufnością. Posiada bo
w iem Ona pełną, określoną, poświęconą wagę w oczach Bożych. Była już raz zarówno zw a
żona, jak i uznana przez Boga za ofiarę dosko
nałą.
Każdy w ięc nie w ykupiony tą pełnow artoś
ciową Ceną w ykupu — pozostaje pod przek-eń- stwem. Ten w yrok brzm i niem al identycznie z wyrokiem , który przeczytał o sobie król Ba
bilonu — B altazar. Wyrok ten, w ypisany mocą Bożą plem iennym i zgłoskami na ścianie sali pałacu królewskiego brzm iał:
, Zważony ś na wadze a znalezionyś lekk i“
(Dan. 5.27).
Nie zapom inajcie nigdy — drodzy przy ja
ciele — że przed Bogiem tyle tylko mamy w a
gi i ceny, ile wynosi przyniesiony Mu okup.
Jeśli przynosim y Mu okup pełnow artościo
wy, o cenie wyznaczonej przez Niego — bez żadnej wówczas w ątpliw ości nie sąd i gniew, lecz miłość Boża bierze nas w. Swe w ładanie.
O ile miłość Boża przewyższa możność zro
zum ienia jej przez nas, skoro nie oszczędziła życia Syna j ednorodzonego, lecz poddała Go sądowi i karze śmierci, abyśmy przez tę O fiarę zbaw ieni zestali. Czyż nie pow inna być Ona cenniejszą dla nas ponad wszystko?
W dalrzym ciągu naszego rozw ażania pod
kreślić m usim y jeszcze jedną głęboką m yśl za
w artą w ustanow ieniu ceny w ykupu. Zw róć
m y uwagę, że jednakowy wykup został ustano
wiony za każdą duszę. Jednakow y w ykup m iał być wnoszony zarówno przez bogatego, jak i biednego Izraelitę. T utaj wszyscy zostali zró
w nani do jednego wspólnego poziomu określo
nego przez Bcga, bogaty m e śm iał w nieść w ię
cej, biedny zas m niej, niz nakazyw ało prawo.
Tak samo przedstaw ia się spraw a naszego zbawienia. Wobec spraw iedliwości Bożej — wszyscy znjdujem y się na jednakim poziomie.
Biedni czy bogaci, uczeni czy niewyksztaice- ni, młodzi czy starzy, m niej czy więcej m o
raln i, dla w szystkich słowo grzesznik w yzna
cza jednakowe m iejsce, „...boć różności n ie
me sz. Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie do
staje im chw ały Bożej“. (Rzym. 3, 22-23). D la
tego też Bóg nie uznaje innej, lecz tylko jedną cenę w ykupu za każdego grzesznika, to jeist ta ką, która uspraw iedliw ia go i wyswobadza.
I cenę tę określa jasno Słowo Boże: „Będąc uspraw iedliw ieni (grzesznicy) darmo z łaski Jego przez odkupienie, k tó re się stało w Jezu
sie C hrystusie“ (Rzyną. 3,24).
Tak więc bez względu na takie czy inne ce
chy, które pozornie różnią ludzi i dzielą na lepszych i gorszych — stajem y przed Bogiem na t>m sam ym poziomie. Je st to praw da oczy
w ista, czy się nam to podoba, czy nie. A więc mój drogi szlachetny grzeszniku, który n a j
częściej myślisz, żeś lepszy od otaczających cię znajomych, ty szlachetny mężu, pełny najlep szych zam iarów — potrzebujesz krw i Jezusa Chystusa, jako ceny odkupienia tw ych grze
chów, na rów ni z zabójcą i złodziejem. I ty żono o delikatnym i m iękkim sercu, co uw a
żasz, być może za swoją zasługę, rów nież po
trzebujesz odkupienia k rw ią C hrystusa — na rów ni z godną litości w szeteczną niew iastą 0 wym alowanej i wyzywającej tw arzy. Przesz
łaś być może obok niej ze stw ierdzeniem :
„biedne, zgubione stw orzenie“. Lecz wiedz, że jedna i ta sama cena w ykupu je st potrzebna 1 tobie i jej.
Jeśli m yślicie inaczej, drodzy czytelnicy, je śli koniecznie trzym acie się tw ierdzenia, że m usi być jakieś rozróżnienie, to przedstaw ię wam takie, lecz praw dopodobnie nigdy naw et nie w yobrażaliście sobie jego treści. Posłuchaj
cie więc jakiego rodzaju rozróżnienie oznaj
mi! Jezus Chrystus kapłanem i starszym naro
du izraelskiego, którzy b yli wysokiego m nie
m ania o swojej cnocie i zasługach. Oto ono:
„... Zapraw dę pow iadam wam, że was celnicy i wszetecznice uprzedzają do królestw a Boże
go“. (Mat. 21, 31).
Dlaczego ta k pow iedział P an — zapytacie.
Oto dlatego, że ci grzesznicy wiedząc, że są grzesznym i łatw iej uchwycą się środka, który