• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1948, R. 20, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1948, R. 20, nr 2"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Opięto pocztowe uiszczone ryczałtem Cena 25 zł.

CHRZEŚCIJANIN

EWANSELIA—ŻYCIE CHRZEŚCIJAŃSKIE-POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

„ID Ź CIE TEDY I C Z Y Ń C I E U C Z N IA M I W SZYSTKIE N A R O D Y , C H R Z C Z Ą C J E W IMIĘ O J C A , I S Y N A , I D U C H A Ś W I Ę T E G O “

.ALBOWIEM NIE W STYDZĘ SIĘ Z A E W A N G E L J Ę C H R Y S T U S O W Ą , P O N I E W A Ż JEST M O C Ą B O Ż Ą K U Z B A W IE N IU K A Ż D E M U W IE R Z Ą C E M U "

Ew. Ś w . M a i. 2 8 . 1 9

R z y m . 1, 1 6

Rok XX W a r sza w a , G r u d zień 19 4 8 Nr 2

TREŚĆ: Prawdziwe Boże N arodzenie 1948 — N ietykalność — „Bóg większy jest niż serce nasze i wie wszystko“ — Saul — Srebro w ykupu (dokończenie) — N azarejczyk — Z życia Kościoła — W spom nienie o Paw le F o l­

warcznym — Chrzest na Śląsku Cieszyńskim — K onferencja w Żywcu — D ział Młodzieży — Odpowiedzi R edakcji — K roniką — Ofiary.

Praw dziw e Boże N arodzenie 1948

„Albow iem tak Bóg um iłow ał świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy n ie zginął, ale m iał żywot wieczny“ . (]<m 3J6).

Obchodzić mamy pam iątkę przyjścia na świat Jezusa Chrystusa. Jeszcze raz św iat bę­

dzie m iał możność zastanowić się nad tym cu­

dem miłości i łaski Bożej. Ale czy będzie chciał zastanowić się nad tym w ydarzeniem , które zapoczątkowało okres największego cudu w dziejach ludzkości jakim je st ucieleśnienie się B tga w postaci Syna — Jezusa Chrystusa.

Przenieśm y się m yślą w owe czasy, około ty ­ siąca dziewięćset pięćdziesięciu la t wstecz.

Czasy zamętu, wojen i ucisku. Czasy upadku moralności i rozkładu społecznego.

Naród izraelski znajdował się w niewoli, traw iony w ew nętrznym i niepokojam i re lig ij­

nymi, społecznymi i politycznym i. Lud izrael­

ski znając swą h i.to rię z ksiąg Starego Testa­

mentu, wspominał czasy św ietności i potęgi pomny swego posłannictw a, do którego był po­

wołany.

Wśród togo ludu w zrastała świadomość, że w łaśnie odstępstwo od Boga i Jego słowa, za­

parcie się Jego Praw dy, odstępstwo od posłan­

nictwa, wywołało, ten katastro faln y stan mo­

ralny i społeczny. Że chwałę należącą Bogu i służbę Bożą zastąpiły zew nętrzne jego for­

m y k u ltu i pobożności nie m ające ani mocy, ani bcgosław ieństw a Bożego. Że jedynie: „bło­

gosławiony lud, którego Bogiem jest P a n “ (Ps.

144, 15).

Coraz częściej zaczęto wspominać Proroków i wobec poczucia w łasnej niemocy w walce ze złem, w yglądano z coraz większą tęsknotą przyjścia zapowiedzianego Mesjasza, Mesjasz bowiem m iał w ybaw ić lud izraelski, odkupić jego grzechy, stać się jego wodzem. Oczeki­

wano cudu w ybaw ienia i pomocy od Boga.

J stało się. N arodził się oczekiwany Zbaw i­

ciel, obietnica Boża w ypełniła się.

Przyszedł na św iat w okolicznościach nieo­

czekiwanych i naw et nie zrozum iałych dla w szystkich tych, którzy oczekiwali ucieleśnie­

nia swych własnych, Judzkich m yśli i p rag ­ nień, Jako mówi Słcwo Boże: , Boć zaiste m y­

śli Moje nie są jako m yśli wasze, ani drogi wasze jako drogi Moje, mówi P a n “ (Izaj. 55,8).

Okoliczności te były jasne i oczywiste dla pro­

stych i szczerych serc. w Bożych spraw ach szu­

kających jedyni o w oli Bożej.

Syn Boży przyszedł na św iat w ubogiej sta­

jence. Rodzice Jego nie znaleźli nigdzie sehr o-

(2)

Str. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 n ien ia w przeludnionym ponad zw ykłą m iarę

Fetlehem , N ajśw iętsza M aria P an na w żłobku jedynie mogła złożyć Dzieciątko. Jego p ierw , sze łoże było najuboższe i najskrom niejsze z tych, jak ie św iat mógł Mu ofiarować.

Otoczenie było nad w yraz ubogie i nędzne.

Z Ducha Syn Doży, wedle praw ludzkich poto­

mek króla Dawida; z krw i królew skiej, Król królów i P an panów nie przyszedł na św iat otoczony blaskiem zewnętrznej potęgi, jaką da­

je władza i złe to, lecz w najnędzniejszych w a­

runkach, aby każdy m iał do Niego swobodny dostęp.

Nie było przypadkiem , że pierw szym i, któ ­ rzy Go pow itali jako Zbaw iciela, byli prości i ubodzy pasterze. Oni to znajdowali się n aj­

bliżej P ana Jezusa, im pierwszym Niebo zw ia.

stowało radosną wieść przez A nioła: „oto zw ia­

stu ję wam radość w ielką, która będzie (zwia­

stowana) w szystkiem u 1 ’dowi, iż się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus P a n “ (Fw. Św. Łuk. 2, 10-11). Jednocześnie ze zja­

w ieniem się A nioła usłyszeli te n cudowny hymn: ,,Chwała na wysokościach Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli“ (Ew. Sw.

Łuk. 2, 14),

Pasterze usłyszawszy radosną wieść w cu­

downy sposób im podaną, z całą prostotą ją przyjęli dosłownie i ,,spiesząc przyszli i zna­

leźli M aryję i Józefa i ono niemowlątko leżące w żłobie“ (Ew. Sw. Łuk. 2, 16). Słowo Boże jest jasne, proste, niezm ienne i praw dziw e.

P asterze uw ierzyli, poszli i ujrzeli, znaleźli Dzieciątko, Jezusa Chrystusa, Zbaw iciela, i —•

„w rócili się w ielbiąc i chwaląc Boga ze wszy­

stkiego co słyszeli i w idzieli, ta k jak im było pow iedzian e' (Ew. Sw. Łuk. 2, 20).

M amy obecnie wspom inać i przeżywać p a­

m iątkę tego cudownego wieczoru. Zastanówm y się czy czasy obecne n ie przypom inają ta m ­ tych, Czy nie żyjemy ha przełom ie dwu epok?

Czy nie przeżyliśm y czasów zam ętu i wojen?

Czy n ie przeżyw am y czasów powojennego upadku moralnego? Czy nie staje się zjaw is­

kiem coraz powszechniejszym pragnienie w y­

zwolenia się od brudu, nieuczciwości i niepo­

koju sumienia?

Powszechnym jest stw ierdzenie konieczno­

ści odrodzenia moralnego ludzkości. Bez wzglę­

du na proponowane środki i drogi wiodące do tego celu, stw ierdzenie jest jedno — ludzkość musi się odrodzić.

Jakaż jest rola, jaki stosunek do tego zagad­

nienia każdego z nas? Źle się czujemy w atm o­

sferze obłudy i kłam stw a, braku elem entarnej uczciwości i takiej niezm iernie rozpowszech­

nianej nienaw iści. W tej rzeczywistości rzad­

kie, odosobnione w ypadki miłości bliźniego, jakże często przyjm ow ane są z niedow ierza, n.em . S traciin m y w iarę w bezinteresowność.

1 tym bardziej tęsknim y za innym życiem, jas­

nym, pięknym i spokojnym. Zgodni też jesteś­

my co do tego, że podstawowym w arunkiem budowy tego innego, piękniejszego ż y d a musi być debra wola. Prościej zaś mówiąc — miłość.

Gdzież więc szukać źródła miłości?

Otóż przyszła na św iat ucieleśniona Miłość.

N arodził się C hrystus Pan, i nie patrzm y w ła­

śnie w ty m 1948 roku na to w ydarzenie jako na fakt, który kiedyś się stal i — jak wszyst­

ko — przem inął.

My — dzieci Boże, odrodzeni chrześcija­

n ie — jak ci pasterze z prostotą uw ierzyliśm y Słowu Bożemu, przyszliśm y w prost do samego Pana Jezusa, zobaczyliśmy Go i: „z radością w ielbim y i chw alim y Boga za wszystko cośmy słyszeli i w idzieli tak, jak było pow iedziane“.

Ten, K tóry się tam narodził powiedział po­

tem : „oto J a jestem z Wami aż do skończenia św iata“, i my, którzyśm y poznali P an a Jezusa spraw dziliśm y, że każde Słowo Boże jest praw ­ dą niezm ienną— dożywamy radości obcowania z Nim każdego dnia.

Od Niego bierzem y spokój i ciszę, siły do ży­

cia w tym św iecie tak dla Niego niechętnym i ta k z tego w łaśnie powodu nieszczęśliwym.

My żywi chrześcijanie zw iastujem y naszym Rodakom, naszemu K rajow i „radość“ wielką, która będzie (zwiastowana) w szystkiem u ludo­

w i'.' I nie przestaniem y zwiastować, bo to nasz obowiązek, nasza radość i nasze posłannictw o.

M usimy zwiastować każdemu, że Jezus Chrys­

tus czeka n a to, b y się mógł znowu narodzić w sercu każdego, k to do Niego tęskni i od Nie- gc w y czek uje,— w poczuciu w łasnej niem o, cy — w ybaw ienia od ciężaru grzechu, gniotą­

cego nasze słabe barki. Jeśli czujesz — ktokol­

w iek jesteś — że Jezus Chrystus jest Twoim Zbaw icielem — n ie patrz, że serce Twoje jest niegodne, brudne i nieprzygotow ane na p rzy j­

ście tak dostojnego Pana; Jezus w łaśnie w nie­

przygotow anym i brudnym się m iejscu n aro ­ dził, nie dbaj w ięc o to a proś, by narodził się w tw ym sercu Ten, K tóry jest źródłem M iłoś­

ci a w ięc i Dobrej Woli. Zawołał do Niego, a oczyści tw e brudne serce i zamieszka w nim.

Przeżyjesz PRAWDZIWE BOŻE NARODZE- Zdzisław A. Repsz

(3)

Nr. 2 € H R Z E § C I J A N I N Str. 3

N i e i y k a l n o ś ć

.„„W iem y iż wszelki, który się z Boga narodził nie grzeszy; ale ż Boga na­

rodzony, zachow uje samego siebie, a on złośnik nie dotyka się go"...

(1 Jana S,18),

Każdy obyw atel zna pojęcie t. zw. „n iety ­ kalności poselskiej'1 zwane w języku parlam en­

tarnym — „ im m u n .t-te m “. Poseł jako przed­

stawiciel ludu korzysta z przyw ileju n ie ty k al­

ne ści. W jeszcze większym stopniu posiada go ambasador lub poseł państw a, reprezentujący je go interesy w jakim ś innym kraju. Ś w iat ten i zamieszkująca go ludzkość jest przejściowo pod w ładzą szatana, który władzę należną Bo­

gu, chwilowo sobie przywłaszczył. (2 Ker. 4, 4).

Psalm ista mówi: „Niebiosa są Pańskie, ale ziemię dał synom ludzkim “ (Ps. 115, 16). Z tego wynika, że człowiek został stworzony i posta­

wiony na ziemi przez Boga, aby spraw ował rządy w Jego im ieniu, jako nam iestnik niew i­

dzialnego Stw órcy i aby strzegł ziemi od w pły- • wu szatana, upadłego księcia aniołów, który je ­ szcze ma władzę i w przestw orzach (na pow ie­

trzu). (Efez. 6, 12).

Znamy dobrze z Pism a Św iętego tragedię upadku pierwszego człowieka, który nie u fa­

jąc swemu Stwórcy, dał posłuch wężowi — sza- t nowi i z tą chwilą, sam popadając w niew o­

lę ducha ciemności, poddał zarazem jego w ła ­ dzy ludzkość w raz ze w szystkim stworzeniem.

W ten sposób szatan stał się do czasu bogiem i władcą tego św iata.

Jednakże nasz debry Bóg nie zrezygnował ze .swojego odwiecznego praw a do ziemi i jej mieszkańców. Przygotował w m ądrości Swej cudowne, niepojęte w ybaw ienie dla człowieka tak, aby mógł on do Boga swojego powrócić, a tym samym ujść zatracenia, które jest w yni­

kiem działalności, mocy i w ładzy szatana. Na tym więc świecie, na którym chce wykonywać władzę niepodzielną duch ciemności, m iał i m a Bóg lud Swój, którem u dzięki dobrowolnemu posłuszeństwu Słowu Bożemu, powierzona jest funkcja posłannictw a woli Bożej. Specjalnie podkreślić należy kw estię dobrowolności, gdyż Pan Bóg pozostawia człowiekowi praw o wolne­

go wyboru między dobrem i złem. Z nadużycia tego poszanowania wolnej woli i praw a po­

wzięcia swobodnej decyzji o swoim losie, w y­

nikł zarówno upadek pierwszego anioła Ś w iat­

łości, jak i późniejszy — pierw szych ludzi.

P an Bóg nigdy nie narzuca siłą Swej woli żadnemu stworzeniu. Ju ż przez usta Mojżesza (5 Mojż. 30) mówi do ludu Swego w ybranego:

„...Dziś przedłożyłem przed w am i żywot i śm ierć...“, i pozostaw iając swobodę wyboru, w dobroci Swej prosi, aby obrał żywot. P ierw ­ szego człowieka w ra ju postaw ił przed taką sa­

mą decyzją: ...,,Z każdego drzewa ogrodu jeść będziesz, ale z drzewa wiadomości dobrego i złego nie, bowiem dnia któregobyś z mego jadł, śm iercią umrzesz...“ (1 Moj z. 2, 1 6 ---- 17).

Chytrość i podstęp diabła-węża, którem u udało się wzbudzić w sercu pierw szych ludzi pow ątpiew anie w słuszność i realność Boskie­

go postanow ienia, oraz skłonić do nadużycia od Boga danej wolności woli, spowodowały ka- t 'Strofę. K atastrofę w prawdzie, ale z Jego łas­

ki n ie beznadziejną i odwracalną. Doory Stw órca Sam przygotował w yjście z tej sytu­

acji, przygotow ał w ybaw ienie oszukanemu stw orzeniu swojemu. Sam Bóg zstąpił z niebios i w osobie umiłowanego Syna swojego, w ziął konsekwencje tej katastrefy na siebie, i za w i­

ny i grzechy ludzkości osobiście poniósł prze­

w idzianą za te w ystępki karę — śmierć, a to śm ierć na Krzyżu. Spraw iedliw y za niespra­

w iedliw ych, niew inny za w innych i św ięty za grzesznych.

Je st tajem nicą Bożej łaski, że szatan nie był w stanie, ani naw et m e m iał możności nie do­

puścić do tak wielkiego aktu m iłosierdzia P ań ­ skiego. Przez śm ierć bowiem Syna Bożego, spraw iedliw ości Bożej stało się zadość. P onie­

waż zapłatą za grzech je st śmierć, może Bóg ułaskaw ić człowieka grzesznego w w ypadku przyjęcia przez niego w iarą tego dzieła zbaw ie­

nia, w w ypadku nieprzymuszonego poddania swojej woli i samego siebie Bogu. Z chw ilą całkowitego i dobrowolnego oddania się czło­

w ieka Bogu, m a On w yłączne praw o do niego na tej ziemi.

Od czasu kiedy pojednanie św iata z Bogiem stało się możliwe dzięki św iętej ofierze krw i Jezusa, przelanej na krzyżu, ma dobrotliw y Stw órca tu taj na ziemi swoich posłów, (przed­

staw icieli) w ludziach, którzy świadomi tego drogiego odkupienia oddali swe życie Bugu, in.

itymL słowy — um arli dla grzechu przez w iarę w Chrystusow ą śm ierć za nasze grzechy ponie­

sioną, biorąc w zam ian moc z nowego zm art­

w ychw stałego życia Chrystusowego. Są to lu ­ dzie z Boga zrodzeni, chrześcijanie praw dziw i,

(4)

Xtr 4 C H R Z E Ś C 1 J A N I N Nr.

chrześcjianie żywi, Tacy chrześcijanie żyją na

»wiecie choć nie są z tego św iata, żyją na ziemi fizycznie, ale sercem i duchem przebyw ają z Chrystusem na niebiosach. To są ci, o których pisze Apostoł Jan: ...„ale który z Boga się n a ­ rodził, zachowuje samego siebie, (1 Jana 5, 18), a Apostoł Paw eł: „...wszystko mi wolno, ale ja się n ie dam zniewolić żadnej rzeczy“. (1 Kor.

6, 12). Dzieje się to n ie dzięki w łasnej sile, lecz tylko dzięki mocy łaski Bożej, tej mocy C hry­

stusa P ana, k tó ry przez w iarę mieszka w ser­

cach naszych. (Efez. 3, 14-21),

Takiego chrzęści tanina z Boga zrodzonego przez śmierć Syna Bożego, i pozostającego w ia­

rą w stanie łaski płynącej z O fiary na krzyżu,

to jesf „zachowującego samego siebie 1 — d ia­

beł (złośnik) — n ie dotyka się.

W prawdzie chodzi on: „jak lew ryczący, szu­

kając kogoby pożarł, którem u opór daw ajcie mocni będąc w w ierze“ (1 P ie tra 5, 8-9).

Wierny, że jesteśm y strzeżeni mocą Bożą i że nas Bóg strzeże jako źrenicy oka swego (Zach.

2, 8). Któżby się odważył uczynić nam co złego, jeśli sami naśladujem y Jezusa Chrystusa.

Dziecię Boże! W iedz o ty m , że mocą powoła­

nia Bożego, jako reprezentant K rólestw a nie­

bieskiego JE ST E S N IE T Y K A L N Y . W łosy gło­

w y tw ojej są policzone a bez w oli Ojca niebie­

skiego nie spadnie ci z nich ani jeden.

Karol Kaleta

Bóg w ięk szy jest niż serce n asze i w ie wszystko"

x

(1 Jan a 3, 20).

„A gdy był w Jerozolim ie na W ielkanoc w święto, wiele ich uwierzyło w Im ię Jego, widząc cuda, które czynił. A le Jezus nie zw ierzał im samego siebie, przeto iż On znał wszystkie, a iż nie potrzebow ał aby Mu kto świadectwo wydawał o człow ieku; albow iem On w idział co było w człowieku“ . (Jan 2,23—25).

Zbaw iciel widzi zarówno doskonale nas i to co tkw i w ew nątrz nas obecnie, jak i wszystko co dziać się będzie z nam i w przyszłości. Widzi więc nasze życie całkowicie, od początku do kcńca. Ta wszechwiedza Boża jest fundam en­

tem Jego łaski, i źródłem radosnej pociechy dla nas. W idzimy jak je st to jasno w yrażone w słowach P ana Jezusa zwróconych do P ietra:

, Szymonie! Szymonie! oto szatan w yprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę. Alem J a pro­

sił za tobą, aby nie u stała w iara tw oja, a ty n ie ­ kiedy nawróciwszy się, utw ierdzaj braci tw o.

ich" (Łuk. 22, 31.32).

Jezus w iedział dobrze, że P io tr zaprze się Go później i gdyby postępek ten m iał być podsta­

wą do odrzucenia P i o t r a napewno C hrystus F an n ie w ypow iedziałby słów przytoczonych, słów w których jest łaska. Jezus znał od począt­

ku całą słabość i grzeszność P io tra i nigdy nie uw ażał go za lepszego, niż był on w rzeczyw i­

stości. Nonsensem je st myśleć, że Bóg spostrze­

ga nasze grzechy w m iarę popełniania ich przez nas, On je w idział jak i całe życie nasze — od (początku.

Jeśliby Bóg m iał nas odrzucić z powodu uchybienia z naszej strony, nie rozpoczynałby w nas dzieła Swego zbaw ienia. Wie On n a jle ­ piej, że jesteśm y tym samym, słabym twórefn

zarówno w jasnych jak i ciemnych chwilach życia,

W chrześcijaninie są dwie n atu ry , stale w al­

czące z sobą. Gdy zwycięża duch, nie objaw ia­

ją się w życiu jego słabości cielesne, natom iast widoczna jest świętość, pokój i miłość. Gdy zaś z kolei ciało zwycięża, n ie w idzim y objawów pracy ducha. Któżby mógł w momencie zapar­

cia eię P ana Jezusa przez P iotra, widzieć w nim cokolwiek duchowego? A jednak w chw ilę po­

tem duch zwycięża i: „P io tr wyszedłszy precz, gorzko p ła k a ł“ (Łuk. 22, 62).

Chrystus jak było już wspom niane, znając całe nasze życie i wiedząc, że jesteśm y jed n a­

kowi we w szystkich m om entach życia, n ie da sic- zmylić zm ianam i naszych nastrojów. Kiedy P io tr w wieczór pojm ania Pana, w yraża z taką siłą w iarę w swoje przyw iązanie do Pana J e ­ zusa, w ie dobrze Zbawiciel, że jeszcze tego sa­

mego wieczoru P io tr upadnie, zaparłszy się Go.

I w ie zarazem, że w momencie upadku P io tr i.ie przestanie być w głębi duszy tym samym, pragnącym m iłow ać M istrza uczniem,

iW którym z tych dwóch m om entów ludzkiej słabości, w ypadałoby Chrystusow i odrzucić go?

Gdyby to wogóle było możliwe, nie nadawałby.

Jezus nowego im ienia Piotrow i.

Bóg większy jest od serca naszego i wie Wszystko. Jezus w iedział, że ten słaby Piotr,

(5)

Nr. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Str._5 który w chw ili próby zaparł się Go, jak też

i inni uczniowie, którzy w momencie pojm a­

nia Jezusa przez straż św iątyni, pozostawili Go samego— będą w przyszłości przebyw ać w nie- b;osach i siedząc na dw unastu tronach, sądzić będą dwanaście pokoleń izraelskich. Chrystus ''w ie, że i my w wieczności, czyści i w chw aleb­

nym ciele, pełni miłości i świętości, u w iel­

biać będziemy Jego Imię. Dlatego też dołączył­

bym się do słów m odlitw y jednego ze świad­

ków Chrystusowych: „Drogi Panie, proszę Cię w chwili mojego upadku, p atrz na m nie ta k ie ­ go, jakim będę w niebie, bez grzechu i słaboś­

ci, chwalącego Twoje w ielkie Imię. Jeśli pa­

trzeć będziesz na m nie takiego, jakim jestem na ziemi, to ujrzysz tylko grzesznika zniew a­

żającego Ciebie w każdej chwili swym grze­

chem. Jeżeli spojrzysz na m nie takiego jakim będę w ra ju ujrzysz m nie św iętym w wieczno­

ści, nigdy nie zasmucającym Ciebie a bezustan- ku uw ielbiającym Twoje Imię. W ejrzyj na mnie w takim stan ie i nie gniewaj się jeżeli w ciągu trzydziestu, pięćdziesięciu czy sie­

demdziesięciu lat, które są nic nie znaczącymi sekundami w porów naniu z wiecznością, -bę­

dziesz m usiał oglądać m nie w całej mojej n ę­

dzy grzechu“.

O niech umocni ta niewysłow iona łaska każ­

de serce pragnące kochać pełną, silną miłością

swojego Zbawiciela, który zna całą naszą isto ­ tę i w ie „cośmy za u lep ien ie“ (Ps. 103, 14).

Wziął On nas w Swoje ręce jak glinę, aby u le­

pić z nas „naczynie ku uczciwości, poświęcone i użyteczne P anu, do wszelkiej dobrej spraw y zgotowane“ (2 Tym. 2, 21).

Je st to praca ta k w ielka, że w ydaje się nam czasem niemożliwa do w ykonania, albowiem często uciekam y w chw ilach upadku z Jego rak, lecz On zawsze na nowo p rzyjm uje nas i przeprowadza Swoje dzieło z radością, pewny Swego ostatecznego zwycięstwa.

Słowa o podwójnej naszej naturze pow ie­

dziane zostały n ie dla naszej pociechy i uśpie­

nia sum ienia naszego, lecz w celu zachęcenia nas do w alki z cielesną skłonnością do grze­

chu, albowiem dzięki Ofierze Jezusa C h ry stu­

sa i Jego Z m artw ychw staniu nie jesteśm y w ię­

cej dłużnikam i cielesności, abyśmy poddani jej m usieli żyć, „albowiem jeślibyście w edług cia­

ła żyli pomrzecie, ale jeślibyście Duchem spra­

wy ciała um artw ili, żyć będziecie“ (Rzym. 8, 12.13), Gdy to się w ypełni, słow a o łasce P ań ­ skiej stan ą się dla nas rzeczywiście pociechą.

z R o s e n i u s a wolny przekład St. Kr.

S A U

„Jamci je st mąż Żyd, urodzony w Tarsie Cy- licyjskim, lecz wychowany w m ieście tym u nóg Gamalijelowych, wyćwiczony dostatecz­

nie w zakonie ojczystym, gorliwym będąc m i­

łośnikiem Bożym, jako w y wszyscy dziś jesteś­

cie“ — tak zaczyna swą charakterystykę Saul (Dz Ap. X XII r. 3 w.).

Aby ją uczynić pełniejszą w arto powiedzieć słów parę o człowieku, któ ry w edług Saulowe- . go św iadectw a był niejako- jego przew odni - . kiem duchowym. G am alijel —- to Faryzeusz, nauczyciel zakonny „zacny u wszystkiego lu ­ du“ (Dz. Ap. 5, 34). Spotykam y go w m em en­

cie, gdy P io tr i Apostołowie głosząc Słowo Boże w Jeruzalem ie staw ieni zostali przed n a j­

wyższego k apłana i radę, ta k straszliw ie p o ru ­ szonych „bluźnierezą nauką“ , i szukających

L

sposobu w jakiby ich zgładzić. Wówczas G am alijel przeciw staw ił się tej decyzji:

„Dajcie pokój ty m ludziom i zaniechajcie ich;

albowiem jeśliżeć je st z ludzi ta rada, albo ta sp raw a, wniwecz się obróci; ale jeślić jest Z Boga, n ie będziecie mogli tego rozerwać, byście snać i z Bogiem walczącymi nie byli znalezieni“ (Dz, Ap. 5, 38-39).

G am alijel by ł w ięc nietylko uczciwym czło­

wiekiem , lecz i w yjątkow ym zupełnie nauczy­

cielem zakonnym, którego serce nie było g łu ­ che na głos Boży. Słowa jego są rad ą męża pam iętającego, iż „nie m a mądrości, ani rozu­

mu, ani rad y przeciw ko P an u “ . (Przyp. Sal.

21, 30).

Saul szanował w praw dzie G am alijela, do­

tychczasowego wychowawcę m yśli swych, lecz

(6)

S tr. 6 C E R Z E S C T J A N I N Nr, 2 wobec gwałtownego szerzenia się nauki Jezu­

sa, radę tę uw ażał za niewczesną, w ynikającą z niedoceniania niebezpieczeństwa. Gorliwość młodzieńca pobudzała go do czynu, a nie ist­

niał w sercu cień w ątpliw ości naw et, któryby pomógł osądzić w łasne postępowanie i ostrzec przed fanatyzm em — ślepym już nie tylko na rady Salomona, lecz i na przykazanie Pańskie:

„nie zabiiaj". D latego to następnym m em en­

tem, a pierw szym gdy spotykam y się z nim bezpośrednio, je st chw ila ze wszech m iar god­

na uwagi.

C to w Jeruzalem ie „Szczepan będąc pełen w iary i mocy, czynił cuda i znamiona w ielkie między ludem " (Dz. Ap. 6, 8). „I pow stali n ie­

którzy z tych. którzy byli z bóżnicy... gadając ze Szczepanem. Lecz nie nw gli odporu dać m ą­

drości i duchowi, który mówił... a powstawszy porw ali go i przyw iedli do rady. I staw ili fa ł­

szywych świadków..." A patrząc nań piln ie oni wszyscy, którzy siedzieli w radzie, w idzieli ob­

licze jego jako oblicze A nielskie (Dz. Ap. 6, 8 - 15).

Słuchali go przedstaw iciele nairozm aitszych synagog, wśród których pew nie się i Saul znaj­

dował. Szczepan opierając się ściśle na S tarym Testam encie jasno i niezbicie dowodzi, „ludzie tw ardego karku i nieobrzezanego serca i uszów!

w y sie zawżdy sprzeciwiacie Duchowi Św ięte- m u jako ojcowie wasi. tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladow ali otoowie w asi i nie pozabijali tych, którzy przed ty m opo­

w iadali o przyjściu tego Sprawiedliwego, któ ­ regoście wy się teraz stali zdratoami i m or­

dercam i. K tórzyście wzięli zakon przez roz­

rządzenie A nielskie, a nie strzegliście go".

„Tedy słuchając tego, gniew ali się w sercach swych, i zgrzytali zębami. A on będąc pełen Ducha Swietego. patrząc p iln ie w niebo, u j­

rzał chw ałę Bożą, i Jezusa stojącego po p ra­

wicy Bożej. I rzekł: ,,Cto widzę niebiosa otwo­

rzone. i syna człowieczego stoiącego po p raw i­

cy Bożej. A cni krzyknąw szy głosem w ielkim zatulili uszy swoto, i rzucili się nań jedno­

m yślnie, A wypchnąwszy go z m iasta, kamio- ncw ali; a świadkowie złożyli szaty swoje u stóp młodzieńca, którego zwano Saul. I ka­

m ienow ali Szczepana, modlącego się i mó­

wiącego: P anie Jezu! przyjm ij ducha mojego!

A klęknąwszy na kolana, zawołał głosem w iel­

kim : Panie! nie poczytaj im tego za grzech!

A to rzekłszy zasnął“. (Dz. Ap. 7, 51-60).

M örder;tw o to jest obrazem szczególnie w aż­

kim, w którym ob j aktyw ny obserw ator ma

możność ocenić w artość dwóch do dziś ściera­

jących się z sobą kontrastów , różnych sposo­

bów pojm owania Boga i służby Jem u. Jezus dał nam klucz do rozw iązania tego problem u w słowach: „Z owoców ich poznacie je" (Mat.

7,20).

Z jednej w ięc strony rada — posiadająca prócz faktycznej w ładzy i wszelkie pozory świetności, i historycznie uzasadniony dowód pochodzenia z narodu wybranego, każdy swój czyn tłum acząc nauką w łasną opartą o zakon dany istotnie przez samego Boga. Przeciwko nim jednak mówią czyny — w tym szczegól­

nym w ypadku postaw ienie fałszywych św iad­

ków, co już je st jaw nym pogw ałceniem przy­

kazania (Nie będziesz m ów ił przeciwko b li­

źniem u tw em u św iadectw a fałszywego) (2 Mojż. 20, 16).

Z drugtoj zaś stron y Szczepan. P io n ier na­

uki nieuznanej, głodzącej P raw dy nie cm ctane baw ełną ludzkich rozumowych uzupełnień, z którego postaci bije moc czystości, a życie j- st potw ierdzeniem słów, Człowiek wreszcie, k tó ry jako owoc swej w iary może widzieć Je ­ zusa w przeciw ieństw ie do grupy poprzedniej nie widzącej Go, i w przełomowym momencie śmierci przebaczający wrogom ich błąd. Czy­

te ln ik przykładając ów klucz Chrystusowy ma zupełną świadomość, iż praw dą jest w swej istocie pojm ow anie Boga i służby Jem u przez Szczepana.

Duch ludzki tęskni za Praw dą Bożą, a ła ń ­ cuch narastających trad y cji każdego kościoła, rozum ow ań i filozofii pragnących uzasadnić i upraw om ocnić jakiekolw iek odstępstw o (kłamstwo) od P raw dy — jest oczywistym kłam stw em , w strętn y m dla czystego serca.

Je st to potw ierdzenie i rozw inięcie tezy, 0 której w spom niał także i Szczepan w swym św iadectw ie, iż „Bóg nie m ieszka w kościołach ręką ludzką uczynionych".

'— Nie można zamknąć Go w kruche łam ią­

ce się i przem ijające okowy ludzkich filozofii, nigdy nie w olnych od najróżnorodniejszego autoram entu nalotów.

Zabójcze dla ducha działanie kłam liw ej filo­

zofii ludzkiej — w ystępuje u Saula Oto wczo­

raj był u nóg G am alijela — sam gorąco m iłu ­ jący Boga (tak mówi w liście do Tymoteusza) 1 pragnący Mu służyć. Zam iast słuchać Zakonu, słucha jego fałszyw ych interpretatorów .

I już pycha otrzym ała pierw szą pożywkę w m yśli przeciw staw ienia się radzie naw et Sa­

lomona — którego sam jako Żyd uw ażał za

(7)

Nr. 2 C H R Z E Ś C I J A N I N Str. 7 króla mędrców, mówiącego (przecie, iż „nie ma

lad y przeciwko P an u “. Saul jednak chce Bo­

gu pomóc, m iast przeprowadzić w nikliw ą k ry ­ tykę swego postępku — i czyni pierwszy, acz nieświadom y krok przeciw Niemu.

Udział jego w zabójstwie Szczepana je st znam ienny — „zezwolił“ — te słowa pozwa­

lają przypuszczać, iż albo mowa jest tu o czy­

sto m aterialnej zgodzie wyrażonej na ten czyn, a potrzebnej widocznie by mógł być on w yko­

nany, lub też o w ew nętrznym pogodzeniu się z m orderstw em dokonanym nie na przestępcy Zakonu. Tak jedno jak i drugie jest jaw nym pogwałceniem przykazania Bożego — „Nie za­

b ija j“.

To stanowisko Saula wobec ukam ienow ania Szczepana, którego śmierć, na tle życia jego, znanego przecie wszystkim w Jeruzalem ie (..Będąc pełen mocy i w iary, czynił cuda i zna­

miona w ielkie m iędzy ludem “ Dz. Ap. 6. 8), nabiera cech szczególnie niespraw iedliw ego aktu, m usiało więc w płynąć w jakiś sposób na jogo psychikę: tym bardziej, iż bezpośredni po­

wód, wzburzenia tych z bóżnicy, był, „iż nie mogli odporu dać mądrości i duchowi, który m ów ił“.

Temu, kto jak Saul b ył zupełnie uczciwym i w dobrej w ierze działającym fanatykiem m u­

siało to dać do m yślenia, jak też i fakt, iż sta­

wiano fałszywych świadków; wreszcie, iż po r­

wano za kam ienie po słowach któ re drażniły pychę ludzką — „ludzie tw ardego k arku !“ — wiec, że kam ionuiący powodowani byli chęcią osobiste! zemsty, dla której relig ijne spory były tylko paraw anikiem .

Cóż m yślał Faryzeusz, patrzący na śmierć, której bvł wsnółwykonawcą, widząc, że oto pow stała idea, którą zabBać trzeba w jej w y ­ znawcach? Czy nie kojarzył tej śm ierci 7. śm iercią Innego i czy nie zapytyw ał sam siebie: ..Czy ta m ta śmierć pomogła? i czemu położyła ona kres? czy też ten dziwny, bez w ąt­

pienia czysty człowiek, nie daw ał — u m iera­

jąc — świadectwa, iż w nim zm artw ychw stał ów Ukrzyżowany?

A jeśli raz zm artw ychw stał, czyż nie zm ar­

tw ychw stanie powtóre? czy więc ta śm ierć nie jest jego — S aula klęską, a zwycięstwem J e ­ zusa? I napewno brzydzić się m usiał, że Szcze­

pana praw da nie została zwyciężona, w ynisz­

czona. a on sam zabity bvć m usiał na skutek kłam stw a fałszywych świadków?

Jakkolw iek by n ie było. Saul rozsądzał się w ew nętrznie, i dojść m usiał do dziwnych, za­

iste przez szatana podsuniętych konkluzji:

w-szystkie swoje rozw ażania poczytał sobie za słabość i przestępstw o wobec Zakonu — zbyt był w iernym , fanatycznie zagorzałym Żydem, by nie ujrzeć rzekomego niebezpieczeństwa, pójścia drogą tych Faryzeuszów, co uw ierzyli w „bluźnierczą nau kę“.

Gdy człowiek czuje się słaby, często jest wówczas najniebezpieczniejszy; słaby jest mściwy, m ści się za słabość swą — na słab­

szych od siebie, uw ażając ich za w innych swej słabości. Tak w łaśnie uczynił Saul: „I wszczę­

ło się wówczas w ielkie prześladowanie, prze­

ciw ko zborowi... a Saul niszczył zbór wchodząc w domy, a w yw lekając męże i niew iasty, poda­

jąc je do w ięzienia“ (Dz. Ap. 8, 1 - 3). Sama zresztą analiza stanu Saula, bez zw iązania jej z tłem współczesnym nie byłaby w yrazista.

W łaśnie w adą naszą jest, że oddzielamy Sło­

wo Boże od życia. P am iętać bowiem musim y zawsze, iż każda m yśl Słowa Bożego jest ak tu ­ alna nie tylko na tle epoki sobie współczesnej, lecz dla każdego czasokresu i dla każdego czło­

wieka. P rzeciętny niew ierzący, łatw o zgodzi się, że przeprow adzony tu schem at przeżyć w ew nętrznych Saula je st m niej więcej logicz­

ny, konsekw entny i prawdopodobny. Zgodziw­

szy się podum ał by chw ilę dłuższą, lub krótszą nad świętością Paw ła, i odszedł do swych co­

dziennych m yśli, ani przypuszczając naw et, że może to m ieć jakikolw iek, naw et daleki z nim

związek.

M usimy w reszcie zrozumieć, iż Saul — P a ­ w eł, to jeden z w ielu obrazów m alujących w sposób przez prostotę swą dostępny dla każde­

go, w szystkie strony duchowego życia czło­

w ieka.

Powyższy obraz świadczy o tym , iż spełniło się Słowo P ana Jezusa: „Jeśli was św iat nie­

naw idzi, wiedzcie, żeć Mię pierw ej, aniżeli was, m iał w nienaw iści“ (Jan 15, 18).

A proces krzyżow ania Jezusa Chrystusa, w życiu człowieka odżywa bardzo często. Jeśli czujemy, że w sercu naszym dojrzewało ziar­

no prawdy, że pew ne spraw y w zrastały w n s, a zastanaw iały słyszane świadectwa, tośm y byli św iadkam i słuchającym i nieodpartych a r­

gum entów Szczepana.

Takim argum entem nieodpartym a pierw - . szym z brzega jest: „Musisz umrzeć.“ Drugim a: gum entem nieodpartym jest świadomość, że jednak coś musi istnieć poza m aterią. Innvm jeszcze p ytanie, poco w łaściw ie żyiemy? Wie­

le je st p ytań i błyskaw icznych spostrzeżeń w

(8)

Str. 8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 tych rzadkich zresztą chw ilach świadomości

i obiektywnego stw ierdzenia, iż bankructw o dotychczasowych naszych poczynań, jest do­

skonałe i zupełne, Im dłużej byśmy chcieli przysłuchiw ać się tym pytaniem , wysnuw ać z nich w nioski, ty m bardziej przestraszyła by nas nieodparta słuszność argum entów Szcze­

pana.

Zw ykle czynimy to samo, co Sauk zezwala­

m y ukam ienow ać ostatnie bezpośrednie przy­

czyny tych m yśli i sprawcę ich — Szczepana.

Jeżeli powodowało je zmęczenie, idziemy spać jeśli nuda, idziemy się bawić, jeśli rozpacz — idziem y na wódkę; najczęściej niestety, szcze­

gólnie w ostatnich pow ojennych latach, idzie­

m y na wódkę, sądząc, iż nada ona sens zamro­

czeniu, że ukam ienuje te coraz mroczniej ro­

dzące się na dnie duszy pytanie.

I bojąc się owych straszliw ych stanów n ie­

pokoju, lęku, trzeźwości, z jakąż okrutną m ści­

wością tępić zaczynam y w sobie to, cośmy uw ażali za pośrednią przyczynę. Religię nazy­

w am y zabobonem, ona bowiem w inna, że m y­

ślim y o życiu pozagrobowym; burzym y za wszelką cenę, tkw iące w nas pierw iastki, doma­

gające się jeszcze czegoś ponad zwierzęce za­

spokojenie zmysłów, nazyw ając je dziecinnym i mrzonkami.

Jednym Elewem, skutecznie m ordujem y wszystko w sobie, co jest istotnie w nas dobre, sądząc, że uchronim y się w te n sposób od owej słabości, co może być przecież naszą silą, nie widząc, iż w łaśnie burzym y fundam ent nasze­

go szczęścia, że depraw ujem y sami siebie, że w reszcie postępow anie to n ie je st środkiem do zabicia robaka i ugaszenia ognia, a dla w ierzą­

cego jest tylko świadectwem słabości człowie­

ka. S iła przeświadczona o swojej niezaprze­

czalnej i Jedynej Praw dzie, z m iłcścią a nie nienaw iścią odnieść by się m usiała do błędów

—- ta k w łaśnie, jak uczynił to Szczepan.

P rzebieg procesu psychicznego w duszy Bau- la przyglądającego się śmierci Szczepana m u­

siał iść podobnym szlakiem; wówczas to doj­

rzała w nim i utw ierdziła, mimo początkowych w ahań, decyzia w alki z burzącą Zakon nauką Jezusa, zm artw ychw stałą z now ą n ieśm iertel­

ną siłą w Jego uczniach.

Rozum w zupełności popierał tę napozór na nielogicznych w nioskach ugruntow aną decyzję.

P ow tarzał się tu splot rozumowań typowych dla wszelkiego nom inalnego kapłaństw a: Za­

kon ustanow iony był przez Boga, przekazany na górze Synaj Mojżeszowi; Saul będąc jednym

z gorliw ych i praw ow iernych jego stróżów i wykonawców w ydaw ał się sobie sługą N aj­

wyższego. Rozumowanie owo, fałsz którego W) stąpił dopiero po spotkaniu z Jezusem, jest szczególnie ważne dla nas, stykających się s ta ­ le ze stekiem zarzutów cjpaitych n ie o czyste Słowo Boże, lecz o olbrzym i b alast filozofii ludzkich, źródło swe m ających w wygodnej dla ciała in terp retacji przykazań Bożych.

W S tarym Testam encie przew idziana była wszelka sytuacja w jakiej znaleźć się meże człowiek różnego pochodzenia socjalnego, róż­

nej płci, w ykształcenia i t. d. — i dane w ska­

zówki, jak on się m a w tedy zachować.

P am iętano o drobnych pewnie, nic nie zna­

czących szczegółach tak obrządku kościelnego, jak i o jakości przedm iotów najluźniej choćby z w ykonyw aniem jego związanych.

K apłaństw u i św iątyni poświęcone zostały snecjalne kom entarze nie pozostaw iające w da­

nych okolicznościach cienia choćby w ątpliw o­

ści co do kroku i miejsca, na którym ma być być on postaw iony.

N ikt nie w ykonał całego Zakonu i n ik t nie mógł być przezeń zbawionym. P raw ow ierni kapłani nazw ani zostali , grob am pobielanym i“

którzy ani sami n ie posiadają żywe ta w iecz­

nego, ani innym nie dozwalają w niiść doń, n a ­ kładając na ludzi ciężary przez nich samych nie wykonywane. Jezus ustanow ił nowy Za­

kon K rw i Swojej, a na wszelkie zakusy doda­

n ia cokolwiek do Alfy i Omegi potrzebnych n rm wiadomości, jako ostrzeżenie przed sztucz­

n ą nadbudów ką zakonu ludzkiego, dane są sło­

wa z Obj. Sw. Jana: „Jeśliby kto przydał do tego, przyda m u też Bóg plag opisanych w tej K siędze“, (r. 22 w. 18).

I dwa etapy życia Paw ła, do i po naw róce­

niu, pozw alają nam zrozumieć słowa Jezusa—

„z owoców ich poznacie je “ (Mat. 7,16).

Na razie n ie znając tych słów, pem ny jedy­

nie na argum enty swego rozumu, postanaw ia S aul tym zacieklej walczyć z wyznawcami tak niebezpiecznej nauki, która ferm ent niejaki w nieść p o trafiła do jego faryzejskiej duszy.

„A Saul jeszcze dysząc groźbą i m orderstw em przeciwko uczniom Pańskim , przyszedł do n aj­

wyższego kapłana. I prosił go o listy do D a­

m aszku do bóżnic, iż jeśliby tam znalazł tej drogi (tą drogą idących), których mężów albo niew iasty, aby ich związane przyw iódł do Je- ruzalem u.“ (Oz. Ap. 9, 1 i 2).

Tu znów znam ienny dla jego psychiki jest w yraz „prosił“. Saul był tak gorliwy, iż zakres

(9)

Nr. 2 C H R Z E S C I J A N I N Str. 9 podjętej przez niego w alki, przekraczał nie ty l­

ko obowiązki, lecz i upraw nienia przynależne mu jako Faryzeuszowi.

Bardzo często ludzie, szczególnie ci każdy krok życia swego uzasadniający praw am i jedy­

nie rozumu, znajdują się w sytuacji, k tó rą n a.

zwać by można logiczną. Gdy wszelkie dostęp­

ne teorie naukowe pozwalają na wydedukow a- rde pewnej lin ii postępowania, która, gdyby nie istniało istotnie nic poza m aterią m usiała by być słuszna. Podobne i Saul — zamknąwszy Boga w kole ściśle skontrolow anym przez ro ­ zum, nie pow inien w konsekw entnie w ypraco­

wanym postępow aniu n atrafić na jakąkolw iek niespodziankę.

Tymczasem „...gdy jechał, stało się, gdy się przybliżał do Damaszku, że z prędka oświeciła go światłość z nieba. A padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mówiący: Saulu! Saulu!

ptzeczże m ię prześladujesz? Tedy rzekł: Ktoś je st Panie? A P an rz e k ł: Jam jest Jezus, k tó ­ rego ty prześladujesz; trudno tobie przeciw ościeniowi wierzgać. A Saul drżąc i bojąc się, rzekł: Panie! co chcesz, abym ja uczynił? A Pan do niego: Wstań, a w nijdź do m iasta, a tam ci powiedzą, cobyś ty m iał czynić" (Dz. Ap.

9, 3 — 6).

To nie w ypadek sporadyczny, k tó ry zdarzył się zbyt dawno, byśmy oczekiwać mogli po­

w tórzenia się go w naszym życiu. Spotkanie siły nie objętej rozumem (której istnienia nie przew iduje się w świecie przez Nią w ybudo­

wanym), nie liczącej się z nim, wobec której jest on zupełne bezradny, to przeżycie n ie b ę­

dące w yłącznym udziałem Saula — ja k rów ­ nież i sposób w jaki zareagował na nie, oraz w arunki w jakich się to stało.

Zwykle bowiem, gdy w zarozumiałości ludz­

kiej w ydaje się człowiekowi, że obwarowany praw am i rozumu jest bezpieczny wobec w szel­

kich niespodzianek, gdy kpi sobie w żywe oczy ze wszelkich „sił nadprzyrodzonych“, uderza­

jąc się przy tym po kieszeni — w tedy (jeśli się Bóg w łasce swej chce n ad nim zlitować) — przychodzi nań niespodziany, przeraźliw y a przenikający aż do szpiku kości cios — które­

go nie um iał n ik t jeszcze odparować.

P an w ybiera tak ą chwilę, i uderza w tak i sposób, iż człowiek nie m a w ątpliw ości n a j­

mniejszej, iż to co spotkało go w owej logicz­

nej sytuacji nic nie m a wspólnego, z siłam i m a­

terialnym i» iż: „oświeciła go św iatłość z nieba"

(Dz. Ap. 9, 3), jaśniejsza niż św iatło dzienne.

1 wówczas dopiero przekonani o swej nico­

ści, znajdujem y swój w łaściw y stosunek do Boga, w którym możemy oczekiwać głosu Jego:

,.padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mó­

w iący" (Dz. Ap. 9, 4).

Znam ienna je st reakcja otaczających nas ludzi, zdum ionych jedynie ciosem jaki nas dotknął, ja k i naszym zachowaniem ,i zna­

m ienne je st nasze wobec nich stanowisko.

Św iadkam i upadku S aula byli, w edług wszelkiego praw dopodobieństw a, w spółtow a­

rzysze jego dotychczasowego życia. P rzyjacie­

le, pow iernicy, druhow ie najm ilsi z którym i na pewno niejedną toczyło się dyskusję i n ie­

jed en przeżyło w ielki dzień.

Lecz w chwili, gdy Bog przem aw ia, a czło­

w iek słucha (chce słuchać) głosu Jego, n astę­

p u je natychm iastow y przew rót w jego jestes­

tw ie. Wszystko co stare w jednym oka m gnie­

n iu trac i swój dotychczasowy sens, w brew ro ­ zumowi, w brew logice, w brew najelem entar­

ni ejszym praw om nauki — staje się, bo in a ­ czej tego nazwać nie można — początek zwy­

cięstwa Ducha nad ciałem, początek Z m art­

w ychw stania. Rodzi się Nowy człowiek.

Jan Selm ow icz

S r e b r o w y k u p u

(dokończenie) Ścisła, określona waga srebra przynoszącego

jako okup w yraża rów nież pewną myśl, pew ne prawdy. Bóg określając wysokość tego okupu, nie pozwolił tym samym oceniać Izraelicie sa­

mego siebie i regulować tej kw estji wedle własnej oceny.

Pół sykla, i to sykla poświęconego (świąt- nicy) — tak ie było postanow ienie Boże. I k a ­

płan Boży stojący w nam iocie zgromadzenia, nie śmiał i nie mógł by przyjąć srebra niższej próby, lub mniejszej wagi; ta spraw a nie była rów nież pozostawiona jego ocenie, m usiał p rzy ­ jąć tyle, ile P an wyznaczył.

W yobrażam sobie, że każdy praw dziw y Izra­

elita przynosił zawsze srebro czyste i praw dzi­

we, o w łaściw ym ciężarze; ze spokojnym su­

(10)

Str. 10 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr. 2 m ieniem mógł patrzeć jak było poddaw ane za.

równo próbie jakości, wiedząc, że zadźwięczy w ydając jasny wysoki ton, a rów nież pew ny będąc, iż waga św iątnicy wykaże w łaściw ą je ­ go ilość.

Podobnie i dziś Bóg żąda od każdego czło­

w ieka w grzechu pozostającego, złożenia okupu przez Niego ustanowionego, to jest ofiary krw i C hrystusa. Bóg nie może przyjąć i nie p rzyj­

mie czegoś innego, wyznaczonego przez ciebie na o fiarę dla Niego, choćby to było najlepsze cc możesz dać ty, czy wszyscy ludzie razem wzięci.

Nie może On przyjąć twego zastępczego da­

ru, gdyż waga jego nie odpowiadałaby wadze poświęconej — byłby to pieniądz fałszywy, a nie moneta praw dziw a. ,

Krew, i tylko krew Chrystusowa — oto je­

dyna uznana przez Boga cena w ykupu. Jeśli je st Ona tw oją w łasnością — możesz stanąć przed Bogiem z pełną ufnością. Posiada bo­

w iem Ona pełną, określoną, poświęconą wagę w oczach Bożych. Była już raz zarówno zw a­

żona, jak i uznana przez Boga za ofiarę dosko­

nałą.

Każdy w ięc nie w ykupiony tą pełnow artoś­

ciową Ceną w ykupu — pozostaje pod przek-eń- stwem. Ten w yrok brzm i niem al identycznie z wyrokiem , który przeczytał o sobie król Ba­

bilonu — B altazar. Wyrok ten, w ypisany mocą Bożą plem iennym i zgłoskami na ścianie sali pałacu królewskiego brzm iał:

, Zważony ś na wadze a znalezionyś lekk i“

(Dan. 5.27).

Nie zapom inajcie nigdy — drodzy przy ja­

ciele — że przed Bogiem tyle tylko mamy w a­

gi i ceny, ile wynosi przyniesiony Mu okup.

Jeśli przynosim y Mu okup pełnow artościo­

wy, o cenie wyznaczonej przez Niego — bez żadnej wówczas w ątpliw ości nie sąd i gniew, lecz miłość Boża bierze nas w. Swe w ładanie.

O ile miłość Boża przewyższa możność zro­

zum ienia jej przez nas, skoro nie oszczędziła życia Syna j ednorodzonego, lecz poddała Go sądowi i karze śmierci, abyśmy przez tę O fiarę zbaw ieni zestali. Czyż nie pow inna być Ona cenniejszą dla nas ponad wszystko?

W dalrzym ciągu naszego rozw ażania pod­

kreślić m usim y jeszcze jedną głęboką m yśl za­

w artą w ustanow ieniu ceny w ykupu. Zw róć­

m y uwagę, że jednakowy wykup został ustano­

wiony za każdą duszę. Jednakow y w ykup m iał być wnoszony zarówno przez bogatego, jak i biednego Izraelitę. T utaj wszyscy zostali zró­

w nani do jednego wspólnego poziomu określo­

nego przez Bcga, bogaty m e śm iał w nieść w ię­

cej, biedny zas m niej, niz nakazyw ało prawo.

Tak samo przedstaw ia się spraw a naszego zbawienia. Wobec spraw iedliwości Bożej — wszyscy znjdujem y się na jednakim poziomie.

Biedni czy bogaci, uczeni czy niewyksztaice- ni, młodzi czy starzy, m niej czy więcej m o­

raln i, dla w szystkich słowo grzesznik w yzna­

cza jednakowe m iejsce, „...boć różności n ie­

me sz. Albowiem wszyscy zgrzeszyli i nie do­

staje im chw ały Bożej“. (Rzym. 3, 22-23). D la­

tego też Bóg nie uznaje innej, lecz tylko jedną cenę w ykupu za każdego grzesznika, to jeist ta ­ ką, która uspraw iedliw ia go i wyswobadza.

I cenę tę określa jasno Słowo Boże: „Będąc uspraw iedliw ieni (grzesznicy) darmo z łaski Jego przez odkupienie, k tó re się stało w Jezu­

sie C hrystusie“ (Rzyną. 3,24).

Tak więc bez względu na takie czy inne ce­

chy, które pozornie różnią ludzi i dzielą na lepszych i gorszych — stajem y przed Bogiem na t>m sam ym poziomie. Je st to praw da oczy­

w ista, czy się nam to podoba, czy nie. A więc mój drogi szlachetny grzeszniku, który n a j­

częściej myślisz, żeś lepszy od otaczających cię znajomych, ty szlachetny mężu, pełny najlep ­ szych zam iarów — potrzebujesz krw i Jezusa Chystusa, jako ceny odkupienia tw ych grze­

chów, na rów ni z zabójcą i złodziejem. I ty żono o delikatnym i m iękkim sercu, co uw a­

żasz, być może za swoją zasługę, rów nież po­

trzebujesz odkupienia k rw ią C hrystusa — na rów ni z godną litości w szeteczną niew iastą 0 wym alowanej i wyzywającej tw arzy. Przesz­

łaś być może obok niej ze stw ierdzeniem :

„biedne, zgubione stw orzenie“. Lecz wiedz, że jedna i ta sama cena w ykupu je st potrzebna 1 tobie i jej.

Jeśli m yślicie inaczej, drodzy czytelnicy, je ­ śli koniecznie trzym acie się tw ierdzenia, że m usi być jakieś rozróżnienie, to przedstaw ię wam takie, lecz praw dopodobnie nigdy naw et nie w yobrażaliście sobie jego treści. Posłuchaj­

cie więc jakiego rodzaju rozróżnienie oznaj­

mi! Jezus Chrystus kapłanem i starszym naro­

du izraelskiego, którzy b yli wysokiego m nie­

m ania o swojej cnocie i zasługach. Oto ono:

„... Zapraw dę pow iadam wam, że was celnicy i wszetecznice uprzedzają do królestw a Boże­

go“. (Mat. 21, 31).

Dlaczego ta k pow iedział P an — zapytacie.

Oto dlatego, że ci grzesznicy wiedząc, że są grzesznym i łatw iej uchwycą się środka, który

Cytaty

Powiązane dokumenty

7. Nie czytaj powierzchownie, nie zadając sobie trudu wnikania w każde słowo. przysiągł przez żyjącego na wieki... Dążeń a ludzi — aby wcześniej odgadnąć,

Spoglądając w Dzieje Apostolskie często spotyka się pogląd, jakoby moc i istota Ducha Świętego oraz , obecność Jegoi wśród groma uczniów Ibyła wyrażona

P rzyczyn ą odm ow y pójścia za Jezusem gd ziek olw iek On idzie, jest brak osobistej znajom ości Chrystusa i społeczności z Nim.. N aśladow anie Jego musi być

n iu braci i sióstr staruszków-pensjonariuszy, wyrażamy wszystkim ofiarodawcom serdeczne Bóg zapłać.. Niechaj w Waszych dzieżach, kochani ofiarodawcy, jak u

6. W przypadku gdy do właściwości zarządu należy wybór operacji, które mają być realizowane w ramach LSR, i ustalanie kwoty wsparcia, zgodnie z art. f rozporządzenia nr

W przypadku sumowania wartości z danego zakresu oraz wartości z pojedynczych komórek należy kliknąć przycisk Σ Autosumowanie pod zakresem komórek i trzymając wciśnięty

(głosowanie nie zostało zamknięte) Przepraszam najmocniej. Kto jest za podjęciem uchwały, a tym samym rozpatrzeniem petycji negatywnie? Proszę o podniesienie ręki i

Przewodnicząca Rady Miejskiej Beata Chrzanowska stwierdziła, że Rada Miejska w Słupsku większością głosów podjęła uchwałę w sprawie upoważnienia