• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Zwierząt Domowych i Pożytecznych : organ Krakowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. 1888 [całość]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Zwierząt Domowych i Pożytecznych : organ Krakowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. 1888 [całość]"

Copied!
196
0
0

Pełen tekst

(1)

D

EKI n,m

m

DOMOWYCH I POŻYTECZNYCH,

Organ

KRAKOWSKIEGO STOWARZYSZENIA

Ochrony zwierząt.

J e ś l i c h c e s z c a ło p r z e jść m ię d z y ś w ia ­ t o w y m r o z r u c h e m , B ą d ś d la z w ie r z ą t c z ło w ie k ie m , a d la

[lu d z i d u c h e m . A d a m M ic k ie w ic z.

Rocznik w tó ry igifóiFifcPtlMstfZpfiS:

W K R A K O W I E .

Nakładem Krak. Stowarzyszenia ochrony zwierząt.

W drukarni A . Koziańskiego.

1888.

(2)

T R E Ś Ć R O C Z N I K A .

Co jest źródłem dręczenia z w ie r z ą t? ... 2

Pamiętajcie o p ta k a c h ... 3

Chłopczyk i ptaszki przez S l. P ola czk a ... 5

Opowiadania o zwierzętach pożytecznych przez Br. G. . 8

18,- 97, 132, 149, 175, 189 Męczennicy nauki (w iw ise k c y je )... 13

W pływ w iw is e k ć y i... 35

Potwory naukowe ...103

Koń ze wsi i koń z m i a s t a ... 38

Śpiew słowika przez Fr. M a r c a ... 40

O naszym gospodarstwie rybnym przez S l. Będzikiewicza . 41 62, 81 Skowronek rolny przez M . B y ko w skieg o... 46 54, 73 Powrót b o cia n ó w ... 60

Słowicze gniazdo przez J . C h m ielew sk ieg o ... 94.

Pustynnik w Galicyi i na B u k o w in ie ... 131

Legendy ludu polskiego przez M . Bykowskiego . 137, 156, 185 Jubileusz prof. Dra Maxymiliana N o w ic k ie g o ... 165

T o w arzystw a o ch ro n y zw ierząt. Sprawy krak. stow. ochr. zw... 31, 49, 65, 90, 124 Warszawskie towarzystwo opieki nad zwierzętami . . . . 140

Tyrolsko - przedarulańskie tow. ochr. zw...142

Lipskie tow. ochr. zw... 143

Tow. ochr. zw. w Norymberdze w B a w a r y i...143

P r z y r o d a w p i e ś n i . Do jaskółki przez S l. P o la c z k a ... 4

Dzieci, chrońcie ptaków ! przez M . B y ko w skieg o ... 17

Co ptaszek w klatce śpiewa? przez F . M a r c a ... 38

Nie dręczcie ptasząt przez S l. Krupę . . . ... 53

Kochajcie przyrodę przez M . B y ko w skieg o ... 61

(3)

Pies Dolmana przez L . M ły n k a ... 93

Chłopczyk na łące przez J . Chmielewskiego . . . 131

Motyl i gąsienica przez F . M a r c a ...155

Myśli Józefa C hm ielew skiego... 179 191 Miejcie litość dla ptaszyny przez M . Rybowskiego . . . . 183

Z i y c i 11 z w i e r z ą t . Pies feldmarszałka L a n g a ... 24

Pies D e re szn ia k a ... 25

Szympans M o l l i ... 25

Bohatyrskie macierzyństwo kwoczki przez X . L . B ... 105

Jak się lis pomścił za swoje osmoloną kitę przez X . L . B . . 107

R o zm a ito ści, r a d y w e te ryn a rsk ie i gospodarskie. Opieka nad zwierzętami w N o r w e g ii... 14

Hart sz k o c k i... 15

K una kamionka czyli s z o p o w k a ... 16

B ie d r o n k a ... • 28

G l i s t a ... 29

Bielinek k a p u s t n ik ... 30

Ile warte gniazdko p t a s z ę ? ... 30

Za centa dwie figi i krocie r o z t o c z ó w ...109

Użyteczność sów w ogólności a płomykówki w szczególności . 1 11 Nierozsądne tępienie j e ż ó w ... 112

Co kraj, to o b y c z a j... 112

O przyrządach głosu u o w a d ó w ... 113

P a j ą k ... 114

S t r u ś ... 115

Białe i pstre s a r n y ... 117

Tępcie c h r z ą s z c z e ... 118

Choroby k a n a rk ó w ...122

Niszczenie pędraków ch rab ąszczy... 125

Niszczenie m yszy p o ln y c h ...125

K o ty we W ło s z e c h ... 159

G r ó b a r z ...161

Zjadanie młodych i podobne z j a w i s k a ... 163

Czyn skazanego na ś m i e r ć ...179

Walka szczura z k u r a m i... 179

(4)

Świerzb u zwierzyny l e ś n e j r • . . . 180 Ocalenie koni podczas p o ż a r u ... 180 Szkodliwość żołędzi dla bydła ro g a te g o ... 180

U staw y i rozporządzenia.

Kanton Glarus . . ... 147 Kanton F r y b u r s k i ... 148 Skład W ydziału ... 70

W ykaz członków honorow ych 7, 129

W ykaz członków z w y c z a jn y c h ... 16, 36, 68, 92, 128 O d e z w y ... 1, 37 Od r e d a k c y i ...53 Z walnego Zgrom adzenia..., ... 69 Odezwa do Szan. Pań i Gospodyń w sprawie drobiu . . . 71 Odezwa do Szan. Pań i Gospodyń w sprawie ryb . . . . 1 9 2 L i s t o w n i k ... ... 92 O g ło s z e n ia ...92 Fuudusz nagród ... 127, 128 K a ry za dręczenia z w ie r z ą t ... 164 Wspomnienia p o ś m ie r tn e ... 181

1 ■(>.

(5)

W ychodzi w Krakowie ^ co m ie s ią c . >

! W kładka roczna w raz >

prenum eratą czyni ’ 1 złr. 50 ct.; $

\ d la nauczycieli szkół S

? ludowych i uczniów S

? szkół średnich 1 złr. S

\ z przesyłką. S

IPIEEUS ZWIERZĄTo D O M O W Y C H i P O Ż Y T E C Z N Y C H .

ORGAN

<3 KRAKOWSKE GO S T O W A R Z Y S Z E Ń * O

OCHRONY ZWIERZĄT.

ADMINISTRACYJA J i EXPEDYCYJA <

! w Krakow ie, ul. Pod- J zaincze, 1. 3. p. I., <.

. dokąd w szystkie prze- £

| syłki, w k ład k i i pre- <

num eraty adresować $ należy. <

! Członkowie krakow sk. <

1 Stow . ochr. zw. otrzy- <

! m ują czasopismo bez- <

p ła tn ie .

M o tto : „Z łe obchodzenie się z zwierzęciem stanowi czyn niespraw iedliw ości, a niesprawiedliw ość względem istoty żyjącej, a w ięc czującej dopro­

w adza do niesprawiedliw ości względem człow ieka.

O d p o w ie d z ia ln y r e d a k to r : B r o n i s ł a w G u s t a w i e * .

O D E X ¥ A,

Szanownych P. T . Członków krakowskiego Stow arzyszenia ochrony zw ierząt uprasza się uprzejmie:

a) o wczesne odnowienie w kładki za rok 1 8 8 8 ; b) o zyskiwanie nowych członków ;

c) o rozszerzanie tak Opiekuna zw ierząt, jako też za w a rty c h w nim wiadomości;

d) o nadsyłanie spostrzeżeń, uwag, rozpraw i wiadom ostek przydatnych do Opiekuna zw ierząt;

e) w wypadku dostrzeżenia dręczeń zw ierząt i przestępstw ustaw i rozporządzeń, tyczących się ochrony zw ierząt, o zaw ia­

domienie sekretarza korespondentką albo listem, z dodaniem czasu, miejsca i innych okoliczności;

f ) W kładka roczna czyni I z łr. 5 0 ct. — Nauczyciele szkó ł ludowych i w ydziałowych, jakoteż uczniowie płacą tylko I z łr . w. a.

g) Członkowie zamiejscowi raczą przesłać w kładkę n a jw y ­ godniej przekazem pocztowym do biura krak. Stow . ochrony zw ierząt przy ulicy Podzamcze, L. 3.

h) Szanowni Członkowie, chcący brać udział w posiedze­

niach W ydziału, raczą uwiadomić o tym sekretarza, który każde­

mu z nich na korespondentce donosić będzie czas i m iejsce każdego Posiedzenia.

i) W szelkie korespondencyje uprasza się przesyłać pod adre­

sem: B r o n i s ła w ( j u s t a w i c z , Kraków, ul. Podzamcze, L. 3 .

(6)

2

Co jes t źródłem dręczenia zwierząt?

Z a c h o w a n ie s ię w z g lę d e m z w ie r z ą t j e s t m ia rą sz la c h e tn e g o u s p o s o b ie n ia c z ło w ie k a .

W s z e l k i e p o s t ę p o w a n i e z z w i e r z ę c i e m , s p r z e c i ­ w i a j ą c e s i ę z a s a d o m r e l i g i j n o ś c i , m o r a l n o ś c i i l u­

d z k o ś c i , j e s t d r ę c z e n i e m o n e g o ż .

Należy pamiętać, że religijność, moralność i ludzkość, ogra­

niczające się wyłącznie do człowieka, jest s a mo l u b s t we m, ma ­ j ą c y m n a o k u t y l k o w ł a s n ą w y g o d ę , p r z y j e m n o ś ć

l ub k o r z y ś ć , j e s t t o w a r e m m a ł e j w a r t o ś c i i ż a d n e j c e n y ; d o b r y m do d u r z e n i a s i e b i e i i n n y c h .

Ź r ó d ł a m i dręczenia zwierząt są:

1) B r a k c z u c i a bądź wrodzony, bądź powstały przez nie­

dostateczne, z ł e w y c h o w a n i e ;

2) Brak w y k s z t a ł c e n i a m o r a l n e g o , wyższego nad wszelkie sobkowstwo;

3) Z ł o ś l i w o ś ć ;

4) Brudne s z u k a n i e z y s k u , czasem też sławy;

5) G ł u p o t a , objawiająca się między innymi ślepym na­

śladowaniem czasów i przykładów bezecnych;

6) W s t r ę t do p o j ę ć i p o g l ą d o w n o w s z y c h , lepszych i wznioślejszych od tych,* do których się przyw ykło od mło­

dości.

Wina tego smutnego u nas stanu rzeczy 1 kwitnącego barbarzyństwa spada:

1) na W ła dz e, niedbające — z m a ły m w y ją tk ie m . — aby prze­

strzegano rozporządzeń i ustaw wydanych przeciwko dręczeniu i niszczeniu zwierząt, które ochraniać należy, albo co smutniejsza, nawet w przeciwnym działające duchu;

2) na d u c h o w i e ń s t w o i n a u c z y c i e l i , i ż — 2 m a ły m

w y ją tk ie m — nie starają się odwodzić lud i młodzież szkolną od

dzikiego obchodzenia się z zwierzętami, tymi boskimi istotami;

3) na p u b l i c z n o ś ć o ś w i e c e ń s z ą , uważającą za uchy­

bienie swojej godności, występować c z y n e m i s ł o w e m prze­

ciwko powszechnej dzikości, objawiającej się nieludzkim obcho­

dzeniem sie Z zwierzętami Przeciw nie mamy odwagę tw ie rd zić , że milczenie i zamrużanie oczu w takich przypadkach jest ubliże­

niem sobie, bo świadczy o braku wiedzy, o braku czucia wogole, a litości w szczególności.

B r . G .

(7)

P A M I Ę T A J C I E O P T A K A C H !

P u s t e ła n y i d o lin y n ie m a j a d ła d la p ta s z y n y , w s z ę d z ie ś n ie g i l ó d ! P r z e m a r z n ię ty i z g ło d n ia ły p a d a n a ś n ie g p ta s z e k m id y , bo g o z a b ił g łó d !

' Kom uż zawdzięczać mamy ochronę plonów naszych, niw i pól, łąk i ogrodów, lasów i gajów zielonych, nad których zni- sżczeniem pracują milijony szkodliwych owadów, najczynuiejszych 1 najskrzętniejszych nieprzyjaciół naszych, jeżeli nie ptakom naszym?

Bez ich pomocy nie utrzymałby się żaden listeczek, żaden kwiateczek, żaden owoc przed żarłocznością chrząszczów, gą­

sienic i wszelkiego robactwa. Jedna sikorka, nie opuszczając nas nigdy, a niemiłosiernie wytępiana przez ptaszników, sprząta W roku dwa do trzech milijonów jajek i wylęgów owadzich 1 taką sarnę ilość gąsienic!

Czyż za te przysługi, jakie nam ptaszęta w ogrodnictwie, rolnictwie i gospodarstwie wyświadczają, nie powinniśmy się także poczuwać do pewnych obowiązków niesienia im pomocy 1 ratunku w porze zimowej i chronić je od śmierci najstraszniej­

szej — bo głodowej ?

Już samo Pismo św. wkłada na nas obowiązek ratowania ptaków w czasie ich niedoli: «Sześć lat osiewać będziesz zie­

mię tw oje i będziesz zgrom adzał urodzaj jej; ale siódmego roku 2aniechasz jej i dasz jej odpocząć, aby jedli ubodzy ludu twego, a cokolwiek zbędzie, niechaj jedzą ptaki polne (Exod. XXIII, to —i i).

W e wszystkich miastach i krajach cywilizowanej Europy, Sdzie tylko powstały towarzystwa ochrony zwierząt, szczególną

°pieką otaczają ptaki, które przez zimę zostają w kraju, i urzą­

dzają dla nich nieraz znacznym kosztem regularne podawanie żywności w czasie zimy.

I my nie chciejmy pozostać w tyle za innymi. Na stale atoli żywienie ptaków Stowarzyszenie nasze nie posiada fundu­

szu. Fundusze takie otrzymują inne towarzystwa z dobrowol­

nych składek — ofiar.

Odzywam y się przeto do litościwych serc Szanownych naszych Członków, aby przyświecali dobrym przykładem i urzą­

dzali w zimie, jak najliczniejsze stoły dla naszych pierzastych Przyjaciół.

'

(8)

Takie obiady dla gości pierzastych można urządzać w sto­

sownym miejscu, ze śniegu omiecionym, w ogródkach, na bal­

konach, gankach, przyrządziwszy poprzednio deseczkę i na niej kłaść regularnie odpadki ze stołu, okruszyny z chleba, kartofle trochę ziarna, prosa, pszenicy, jęczmienia, krup, kawałki mięsa i t. p. Przez to zwabicie sobie do ogrodów stale ptaszęta, które z wiosną odpłacą się czyszczeniem z owadów drzew i kwiatów i miłą piosenką.

Szczególniej polecamy rodzicom oddanie tej małej troski dzieciom, przez co zadosyć się uczyni jednemu z najgłówniej­

szych warunków wychowania domowego, potrzebie rozwijania i kształcenia uczucia w sercach młodych.

Jakież te źródło niezamąconej dla nich radości, gdy biednym, drżącym od zimna ptakom zgłodniałym własną rączką poda­

dzą garstkę pożywienia

Dziatwo, wspomnij przy igraszkach 0 tych biednych, małych ptaszkach, które dręczy głód,

1 okruszkę chleba małą rzuć zgłodniałym ręką śmiałą na śnieg i na lód.

A ptaszeczek wdzięczny, mały za to, żeście mu nie dały umrzeć z głodu w mróz, będzie codzień za was, dzieci, gdy do Boga z piosnką wzięci, modlitewkę niósł.

P R Z Y R O D A w P I E Ś N I .

DO J A S K Ó Ł K I .

(P io s n k a w ie ś n ia k a ).

J a s k ó łk o k o c h a n a , n a s z e lu b e d z ie c ię ! M y za to b ą tę sk n im , ty b u ja s z p o św io c ie . 0 t y ś p r z y ja c ió łk ą lu d u z a w s z e b y ła , m y b ez c ie b ie , a t y b ez n a s - b y ś n ie ż y ła . G d y p r y s n ę ły lo d y i s to p n ia ł ś n ie g b ia ły , d łu g im i s z e r e g i j a s k ó łk i z le c ia ły .

J a s k ó łk i z le c ia ły , a p od s tr z e c h ą c h a tk i,

(9)

c z u ją s ię b e z p ie c z n e , j a k d z ie c i u m a tk i.

O k o c h a ją c ie b ie b a rd zo lu d z ie p r o ś c i ;

m ó w ią : „g d z i e tw e g n ia z d k o , w chacie m o ta gości.

G d z ie t y z l e p is z d o m ek , P a n B ó g b ło g o s ła w i. “ T a k z a w s z e o to b ie b o ż y lu d e k p r a w i.

W ię c j a s k ó łk o m iła , p r o śż e B o g a w n ie b ie , a b y n a ro k k a ż d y nam tu z e s ła ł c ie b ie . O bo z tw y m p r z y b y c em n ie zn a m y n ie d o li, m am y w c h a tc e s z c z ę ś c ie — s z c z ę ś c ie i n a r o li.

A g d y m in ie la to , p r z y jd z ie j e s ie ń sm u tn a , w te d y j a s k ó łe c z k o , n ie b ą d ż ż e o k r u tn a ! C h o c ia ż w o b c e k r a je o d le c isz n a zim ę, z w io sn ą p o w r ó ć , p o w r ó ć , p r o sim y w g o ś c in ę !

Stanisław Polaczek.

C H Ł O P C Z Y K i P T A S Z K I .

Mróz był kilkustopniowy. Mały chłopczyna szedł szybkim krokiem do domu, a pomimo, że miał futerko ciepłe i buciki całe, chuchał w ręce i chował je do kieszeni. Drogę miał dale­

ką, bo rodzice jego mieszkali kawał drogi za miastem. Biegł prawie do domu, czasem przystanął, popatrzył, jak inni chłopcy po rynsztokach się ślizgali, sam miałby nawet ochotę puścić się za innymi, ale przypomniał sobie, że mama zakazała mu ślizgać się na ulicach. Po drodze napotykał chłopców niedobrych, któ­

rzy pochwytawszy w siatki i na lep wróbelki, nieśli je w rękach i nie zważali na to, że biedne ptaszęta żałośnie piszczały.

— Co w y to za ptaszki macie? — spytał jednego.

— A no wróbla niecnotę l — odpowiedział zapytany.

— A cóż on ci złego zrobił?

— Mnie? nic — mówił okrutny chłopczysko — ale innym to wiele złego robi. Patrzno, co on tu w gardziołku ma zboża,

a coby to chleba z tego b y ło !

Widzisz — mówił dalej chłopczysko, przesfępując z nogi na nogę i dusząc w kieszeni wróbla — widzisz, niby to niejedne, Bi u żal go zabić, ale powiadam ci, że to niecnota, próżniak, a obżartus straszny. — To powiedziawszy pobiegł za innymi,

a mały chłopczyna szedł dalej do domu.

— Nie może to być prawdą, — myślał sobie, — co on mó­

wił; gdzieby też Pan Bóg stworzył takich szkodników, a prze­

l e ż mama mówi mi zawsze, że Bóg ptaszki stworzył! No, ale

(10)

6

ten chłopiec starszy odemnie, musi wiedzieć, że wróbel taki szkodnik! A ch nie cierpię teraz wróbla; niech mi się tylko któ­

ry nawinie, dam ja mu!»

Przyszedszy do domu, przywitał s ę grzecznie z mamusią, zjadł podwieczorek i wziął się do roboty, ale do jakiej ? Oto, za­

czął sobie robić samotrzask do chwytania ptaszków.

— Co to będzie za narzędzie? — spytała matka.

— Ho, h o ! moja mamuńciu, to będzie ogromnie morderczy przyrząd do chwytania ptaków szkodliwych!

— Ptaków szkodliwych ? — zapytała przestraszona matka — a któreż to, Stasiu, ptaki szkodliwymi nazywasz ?

— A nie wie to mamusia? pierwszy taki szkodnik, to u mnie bez wątpienia wróbel. Mama może nie wie nawet, co to za szkodnik; on przecie tosamo zboże, z którego my taki dobry mamy chlebuś, w wielkiej ilości zjada. A próżniak!! nic nie robi a je ! — o! nie daruję żadnemu wróblowi!

Matka przestraszyła się bardzo, słysząc słowa swojego je- dynaczk i.

Stasieczku ! kto ci to wszystko powiedział ? — spytała smutno.

Chłopczyna opowiedział matce swoje spotkanie z uliczni­

kami i powtórzył słowa niedobrego chłopca, który wróbla du­

sił w kieszeni.

Matka wzięła Stasia do pokoju, usiadła na krześle i posa­

dziła go przy sobie.

— Dziecię moje — rzekła — nigdy nie wierz słowom ta­

kich niedobrych ehłopców, oni mają złe serca, bo nie miał ich kto nauczyć; rodzice może im już pomarli, do szkoły nie cho­

dzili, ale słuchaj, co ja ci powiem. Oto, widzisz, mówńłam ci nie­

raz, że ptaszki stworzył Pan Bóg dla pożytku ludzi. W r ó b e l j e s t p t a s z k i e m b a r d z o p o ż y t e c z n y m ; on tępi bowiem gąsienice, muszki i inne szkodliwe dla drzew owocowych owady.

G dyby wróbla, mój Stasienku, nie było, albo gdybyśm y go zu­

pełnie wytępili, nie miałbyś w jesieni ani jabłuszka, ani gru- szeczki, ani żadnego innego owocu. Prawda, że w zimie żywi się ziarnkiem zboża, ale powiedz sam, czyż nie zasłużył na nie, 1 racując człowiekowi całe lato?

— T o ludzie, mamusiu, powinni wróbelka w zimie żywić, jeżeli cn jest taki użyteczny ? ■— zauważył chłopczyna.

— A tak, moje dziecię, odpowiedziała matka, powinni, ale tego nie czynią. Ot widzisz mam dobrą myśl. Zamiast tegó

(11)

samotrzasku, któryś tak niesłusznie zaczął robić, pomyśl, aby wróbelkom przyjść w pomoc w czasie tak, jak obecna, twardej zimy. Oto weź długą deskę, przymocuj ją na drzewie, i każdego dnia, nim wyjdziesz do szkoły, posyp na nią ziarnek lub okru­

szyn trochę. Zrobisz uczynek piękny, za który Pan Bóg błogo­

sławić ci będzie, a ptaszki także ci ładnie podziękują.

Chłopczyna w milczeniu ucałował z radości rączki zacnej matuli, pobiegł na podwórzec i wkrótce długa deska zawisła na drzewie. Na niej rozsypane b yły ziarnka pszenicy. Chłopczyk zdaleka przyglądał się swojemu dziełu; martwiło go tylko, że wróbelki widocznie boją się deski, krążą wprawdzie wokoło, ale ani jeden nie usiędzie. Niecierpliwił się Staś i poskarżył się 0 tym matce.

— Powoli, Stasiu — uspakajała go matka —- powoli; z po­

czątku bać się będą, bo sądzą, że to sąmotrzask, który miałeś zamiar robić, ale jutro, pojutrze zobaczysz, co ich tam będzie 1 niejednego od głodowej wybawisz śmierci.

Dobrze powiedziała matka; po kilku dniach roje ptasząt oblegało drzewo, było ich tak wiele, że Staś na drugim i trze­

cim drzewie (.odobne pozawieszał deski i ziarno lub okruszyny chleba na nie sypał. Cieszyło go to niezmiernie, bo ptaszęta zupełnie się go nawet już nie bały.

Zawitała wreszcie wiosna! Po tylu dniach zimna, słoty, śniegu, zajaśniało znowu wesołe słoneczko. Drzewa i rośliny pootwierały listki, balsamiczna woń napełniała powietrze.

- Mamusiu — zawołał chłopczyna wpadając wesoło do pokoju — w naszym ogrodzie mnóstwo ptasząt, a jak cudownie śpiew ają!

— A widzisz — odpowiedziała matka — ocaliłeś je w ciężkiej zimie od głodowej śmierci, więc ci się teraz odwdzięczyć chcą śpiewem.

Chłopczyk objął matkę rączkami za szyję.

— O mamusiu! — rzekł — każdej zimy tak ptaszków żywić będę.

— Daj Boże — odpowiedziała miatka i poczciwego chłop- czyne uścisnęła serdecznie.

S ta n isła w P ola czek.

Rudawa, d. 15. grudnia 1887.

(12)

O P O W I A D A N I A

O Z W I E R Z Ę T A C H P O Ż Y T E C Z N Y C H .i

W S T Ę P .

M ięd zy zwierzętami najwięcej jest owadów; poznano ich dotąd juz około 70.000 gatunków; zwierząt ssących zaś, to jest takich, które rodzą żywe młode i mlekiem je karmią, ja k człowiek dzie­

cię, poznano dotąd na ziemi tylko przeszło 2000 gatunków.

Na 1 gatunek zwierząt ssących przypada zatym 35 gatunków owa­

dów. W naszym kraju rozpoznano już przeszło 8000 gatunków owa­

dów; zwierząt ssących jest tylko 55 gatunków, ptaków około 260, nie licząc tych, co na wiosnę i w jesieni przelatują, nie zatrzy­

mując się u nas wcale, jaszczurek tylko 4, wężów 6, żab 9, sala­

mander 3 gatunki, żółw iów zaś 1 tylko gatunek. Owadów więc jest najwięcej gatunków, ja k na całej ziemi, tak też w kraju naszym.

Owady są to małe zwierzęta. Rozmnażają się one tak bardzo ja k żadne inne zwierzęta na ziemi. T ak np. jedna mszyca w piątym pokoleniu ma już do pięciu milijonów potomstwa. Z jednej pary much, co lubią siadywać na mięsie i które ścierwicami zowią, w przeciągu jednego lata może być 500 milijonów takich much. Po sosnach żyje owad nie wiele mniejszy od zwyczajnej muchy, ale o czterech skrzydłach. Owad ten zowią trądem sosnow­

cem lub borecznikiem sosnowcem. Gąsienica powstająca z jajek tego owadu ogromne robi szkody po lasach szpilkowych. Niech­

by jeden taki owad przez lato zniósł tylko 100 jajek, a młode owady powstałe z tych jajek niechajby tylko przez połowę były samiczkami, gdyby żadna z nich nie zginęła w przeciągu

(13)

nów. Już ta wielka ilość tego jednego owadu w ystarczyłab y do objedzenia wszystkich lasów szpilkowych w kraju naszym tak, iżby ani jedna nie pozostała szpileczka.

Aby zaś mieć wyobrażenie, co to jest milijon, dosyć w ie­

dzieć, że gdyby kto bez ustanku rachował przez dwanaście godzin dziennie, zawsze tylko do dziesięciu, a dziesiątki znaczył kre­

skami, dziesięć dni musiałby rachować, aby n aliczyć milijon.

Żeby zaś zrachować bilijon, musiałoby 548 osób, każda przez 50 lat, bezustannie rachować.

Skoro zatym owady tak niesłychanie się mnożą, nic w tym dziwnego, że żadnych innych zwierząt nie widzimy nigdzie tyle naraz, jak owadów. Ileto nieraz bywa gąsienic i mszyc po drze­

wach i po kapuście ? ile rozmaitego robactwa w zbożach P ile w maju chrabąszczów ? ile much i komarów przez całe lato ? ile w lasac.h korników ? ile szarańczy w Turcyi, na Podolu i na U krai­

nie? W maju 1850 r. w sosnowych lasach koło Łańcuta poja­

wiło się kilka gatunków owadu, znanego leśniczym pod nazwą trądu ogromne wyrządzając szkody; gąsienice bowiem tego owadu obżerały ze szczętem drzewa leśne. Przyszedszy do lasu, słychać było chrupaniejżrących gąsienic, a spadające bez ustanku odchody sprawiały taki szelest, jak gdyby deszcz padał. Na wiosnę 1851 r.

nazbierały najęte do tego dzieci na 140 morgach lasu 160 korcy poczwarek tych owadów. Można sobie zatym wyobrazić, ile ich to tam było

Żadne inne zwierzę nie jest też tak żarłoczne, ja k owad.

Człowiek najzdrowszy i najsilniejszy, ważący np. 65 kilogramów, nie potrzebuje więcej ja k 1 '/„ kilograma pożywienia na dobę ; koń ważący 8 do 9 cetnarów, gdy dostanie na dobę 15 kilogr.

strawy, to jest 26tą część tego, co sam waży, będzie silny i dobrze będzie w y g lą d a ł; wół ważący 10 cetnarów zje także nie więcej ja k 15 do 20 kilogramów na dobę. Tymczasem pierwsza lepsza gąsienica zje w przeciągu miesiąca 60.000 razy tyle, ile sama pierwiastkowo ważyła.

Owady nie są wcale wielkie zw ierzęta; ale że ich jest o jednę trzecią cześć więcej gatunków, aniżeli wszystkich gatunków

■wszystkich innych zw ierząt razem, potym że owady rozmnażają

(14)

10

się tak bardzo, jak żadne inne zwierzęta na ziemi, i że one są tak niesłychanie żarłoczne i niemal nie nasycone, dlatego to właśnie sprawiają one tak ogromne szkody! A szkody te staw ałyby się jeszcze daleko większymi i ani człowiek, ani żadne inne zwierzę, ani żadna roślina nie obstałyby się przed nimi, gdyby Pan Bog nie był zaradził temu. T ak jest, nie kto inny, jeno sam Pan Bog zaradził temu, bo człowiek z całą mądrością i całą wiedzą swoją nic tu nie poradzi

Prócz owadów są jeszcze inne zwierzęta szkodliwe, miano­

wicie myszy, polniki. szczury. W prawdzie i owady i inne szko­

dniki stworzył Pan Bóg, a stworzył je prawdopodobnie dlatego, aby wszystkie twory ziemskie razem przedstawiały jednę w ielką piękną całość. W szakże ażeby owady przy rozliczności i mnogo­

ści, oraz żarłoczności swojej, tudzież inne szkodniki, ja k np.

myszy, nie staw ały się szkodliwymi dla innych stworzeń, urzą­

dził Pan Bóg wiele innych zwierząt tak, że one żywią się głównie tymi szkodnikami, owadami, myszami i t. p. Te więc zwierzęta, zapobiegając zbytecznemu rozmnażaniu się owadowi innych szko­

dników, stają się nadzwyczaj użytecznymi, prawdziwymi dobro­

dziejami człowieka.

Tu właśnie widzimy niewysłowioną mądrość Boga. Czło­

wiek w żaden sposób nie podoła zapobiec dostatecznie zbytecz­

nemu rozmnażanuPsię szkodliwych owadów, myszy, szczurów i t.p.

zwierząt. Jak ma człowiek wyłowić krocie owadów, ich jajka i poczwaidd poukrywane w ziemi, w wodzie, za korą, na liściach i gałązkach wysokich drzew albo pokazujących się tylko w nocy ? Cała mądrość nasza powinna się tutaj ograniczyć do uznania i uszanowania mądrości Bożej, to jest, nie powinniśmy wytępiać zwierząt, które Pan Bóg w nieskończonej mądrości swojej stwo­

rzył dla najoczywistszego dobra naszego.

Jeżeli więc albo sami będziemy wytępiali zwierzęta pożyte­

czne, albo innym pozwolimy to czynić, prędzej czy później do­

znamy tychsamych szkód, jakich już z tejsamej przyczyny gdzieindziej doznawali i doznawają, i które już u nas się poja­

wiały. Gdy robactwo zaczyna niszczyć zasiewy, objadać ogrody, sady i lasy, daremne wtedy zachodzenie do głowy, co robić.

(15)

Pan Bóg zaprowadził pewien porządek w świecie, który i dla człowieka jest pożyteczny; myśmy powinni starać się poznać ten porządek i nie powinniśmy go psuć zuchwale. Jeżeli go zaś nadwe­

rężamy wytępianiem zwierząt, które nietylko nic nam nie zawa­

dzają, ale owszem są pożyteczne, niebawem muszą przyjść szkody takie, to owakie, pochodzące właśnie z naruszenia tego po­

rządku Bożego, boć przecież Pan Bóg nie może zezwalać, aby sobie człowiek drwił z tego, co on mądrze ustanowił. Otóż

to prawda.

Oprócz zwierząt pożytecznych stworzył Pan Bóg i takie, które jakkolwiek nie przynoszą nam żadnego jawnego pożytku, nie wyrządzają nam też żadnej a żadnej szkody. Dlaczego s a ­ dzimy w ogrodach nietylko jarzyny, które nam służą do poży­

wienia, ale też rozmaite kwiatki, nieraz nawet jadowite ? D la­

czego stawiamy w mieszkaniach naszych na oknach kwiatki, albo dlaczego zawieszamy na ścianach obrazki ? Otóż czym są te obrazki na ścianie w izbie naszej, czym są one kw iatki w ogród­

ku lub na oknie, tym niechaj będą dla nas te zwierzęta, które, chociażby nie były wręcz pożyteczne, nie są przecież szkodliwe.

Są one nieraz prawdziwą i jedyną ozdobą okolicy jakiej. T a ­ kimi zwierzętami są np. świstaki i kozice w Tatrach. Czy nam ma być wolno wytępiać je ? Uchowaj Boże! Wszakbyśmy nie ścierpieli tego, gdyby nam kto w ydzierał kwiatki w ogrodzie, tłu kł lub targał obrazki w izbie. Nie wytępiajmy zatym i tych zwierząt, które Pan Bóg stworzył na ozdobę ziemi. Nie obdzie­

rajmy jej swawolnie z tego, co ją czyni piękną, co jej dodaje życia i krasy. Nie bądźmy ja k wilki lub rysie. A wcale ohydną rzeczą wytępiać zwierzęta dla zabobonu, podłego zysku lub nik­

czemnej zabawy, jak się to miejscami dzieje.

Dzisiaj, dzięki B o g u ! coraz więcej uznajemy wszyscy po­

trzebę nauki, coraz więcej też przybywa szk ó ł; dzisiaj już nie je ­ den rozumniejszy i porządniejszy człowiek, czy on tam jest mie­

szczaninem, czy wieśniakiem, rzemieślnikiem lub rolnikiem, lubi nietylko pomodlić się na książce w kościele, ale też przeczytać so­

bie coś pożytecznego w domu w niedzielę lub święto, albo się przy­

słuchać, gdy kto inny czyta. Rzecz to bardzo dobra i niezawodnie lepsza, niż szkodzić bliźniemu, a obrażać Pana Boga plotkami, ob-

(16)

mowami i innymi złymi mowami, albo siedzieć w karczmie, psuć zdrowie i marnować grosz. Albo ja k ą z tego mamy chwałę, jaką chlubę i ja k i pożytek, iż głowę mamy próżną, ja k sąsiek na przed­

nówku, lub zgoła nabitą bredniami ? albo czy to piękniej i pożytecz­

niej dla nas, że wiemy mniej od innych ludów i że nam to w ytykają w oczy ?

Nie mało złego dzieje się nietylko przez swawolę, ale i z nie- wiadomości. T a niewiadomość pochodzi często z lenistwa. Wielu dlatego nic nie wie, bo nic nie chcą wiedzieć. Inni znowu są upar­

ci w swoich uprzedzeniach i zabobonach i nie chcą ich porzucić.

Nie chciejmy być mędrszymi od Boga, bo to pycha, zarozu- mienie i grzech; nie poprawiajmy, co on w swojej mądrości po­

stanowił. Owszem skoro wierzymy i mówimy, że Bóg jest najmędr­

szy, obejrzyjmy się za tą mądrością w świecie jego ; odrzuciwszy na bok własne urojenia, uprzedzenia, zabobony i przesądy, zasta­

nawiajmy się z rozsądkiem nad światem Bożym, nad cudownym jego urządzeniem i nad porządkiem zaprowadzonym w nim przez samego Boga. Przypatrujm y się uważnie rozmaitym zwierzętom, np. jeżom, kretom, niedoperzom, ślepuszonkom czyli reckom, p rzy­

patrujmy się ptakom, przypatrzmy się nawet jaszczurkom, Mężom, żabom, trzmielom i mrówkom ; dochodźmy tego, ja k i gdzie te zwierzęta żyją, czym się żywią, jakie ich obyczaje, jak a budowa ciała, a poznamy, na co je Pan Bóg stw orzył; poznamy, w jak wielkim byliśmy nieraz błędzie i jak wielką sobie i innym wyrządza­

liśmy szkodę, poczytując zwierzęta najpożyteczniejsze za szkodliwe i prześladując je najnierozumniej, zamiast ochraniać je starannie.

Prosimy więc 'wszystkich lepszego usposobienia, którym te opowiadania dostaną się do ręki, aby je przeczytali z uwagą i porzu­

cili uprzedzenia, jeżeli jakie w tej mierze mieli. Rodzice niechaj nie pozwalają swawoli dzieciom, a gospodarze wiejscy niechaj mają oko na pasterzów, bo to zawsze zuchwałe i rozpustne swawolniki- Po młodzieży szkolnej zasię należy się spodziewać, że pouczona będzie umiała poskromić szkodników i swawolników między nią znajdują­

cych się, a innym posiadającym mniej wiadomości dobry da z sie­

bie przykład i okaże, że nauki czynią człowieka rzeczywiście ro­

zumnym i od złego wstrzymują.

D. c. n.

(17)

M Ę C Z E N N I C Y N A U K I .

P o d p o w y ż s z y m ty tu łe m u m ie ś c ił „ D j a b e ł “ w n um . 2-t z r. 1887 n a ­ s tę p u ją c ą k o r e s p o n d e n c y ją , k tó r ą p r z y ta c z a m y :

„ S z a n o w n y D j a b le ! P od n rem 15. p rzy u lic y K o le jo w e j s p o s o b ią s ię m ło d z i p a n o w ie m e d y k o w ie n a p s a c h do le c z e n ia lu d z i. P o n ie w a ż , j a k m i to m ó w io n o , j e s t r z e c z ą k o n ie c z n ą d la d o b ra n a u k i to m ę c z e n ie z w ie r z ą t i k a ż d y m e d y k o b o w ią z a n y m j e s t p o d o b n o z a m ę c z y ć k ilk a p só w i k r ó lik ó w , za n im w e ź m ie s ię do m ę c z e n ia , t. j . c h c ia łe m p o w ie d z ie ć , do l e c z e n ia l u d z i , p r z e to n ie m am n ic p r z e c iw te m u . A le d la c z e g o m y o k o lic z n i m ie s z k a ń c y , k tó r z y s ię w c a le n a d o k to r ó w n ie k s z t a łc im y , m a m y s łu c h a ć p s ic h sk o w y c z e ń i w ą ­ c h a ć n ie m ile z a p a c h y w n ę tr z n o ś c i m ę c z o n y c h p só w , te g o d a lib ó g n ie r o z u ­ m ie m . J e ż e li m e d y c y n a d la d o b ra lu d z k o ś c i m ę c z y p sy i ro b i j e m ę c z e n n i­

k a m i n a u k i, to p o co i n a s ro b i m ę c z e n n ik a m i, g d y w c a le do t e g o o c h o ty n ie m a m y , i d la c z e g o , g d y w s z y s t k ie i n s t y t u c y j e , słu ż ą c e do z a b ija n ia z w ie ­ rzą t, w y n io s ły s ię za m ia sto , in s t y tu c y j a d r ę c z e n ia z w ie r z ą t u sa d o w iła s ię tu ż w b lis k o ś c i n a s z y c h u sz ó w i o c z ó w ?

J e ż e li n ie ze w z g lę d ó w s ą s ie d z k ió j u p r z e jm o ś c i i lito ś c i n a d n a m i, to ze w z g lę d ó w sa n ita r n y c h rze c z p o d o b n a d z ia ć s ię n ie p o w in n a , a lb o ra c z e j d z ia ć s ię p o w in n a z w ię k s z y m p r z e s tr z e g a n ie m p r z e p is ó w fiz y k a m ia s t a 1*.

W o b r o n ie n ie s z c z ę ś liw y c h , ż y w c e m k r a ja n y c h , p ie c z o n y c h , w a r z o n y c h i z a m r a ż a n y c h z w ie r z ą t w z a k ła d z ie m e d y c z n y m k r a k o w sk im w y s tę p o w a ły w o s ta tn ic h m ie s ią c a c h r. z. r ó w n ie ż k r a k o w s k ie d z ie n n ik i. D o c h o d z iły ta k ż e o t y c h b a r b a r z y ń stw a c h w ia d o m o ś c i i lic z n e z a ż a le n ia d o t u te js z e g o to w a ­ r z y s tw a o c h r o n y z w ie r z ą t, k tó r e w s k u te k te g o w n io sło w te j sp r a w ie o d e z w ę do d z ie k a n a tu w y d z ia łu m e d y c z n e g o u n iw e r s y t e t u j a g ie llo ń s k ie g o , j a k o te ż do M a g istr a tu i c. k . D y r e k c y i P o lic y i z p r o śb ą , a b y tym b e z e c n y m b a r b a r z y ń ­ stw om i z n ę c a n io m s ię n a d z w ie r z ę ta m i w m y śl ro zp o rz. m in is t. o św . z 17.

lip c a 1885. L . 11782, k tó r e p o n iż e j p r z y ta c z a m y , p o ło ż o n o ta m ę i n ie n a r a ż a n o o k o lic z n y c h m ie sz k a ń c ó w n a w s tr ę tn y w id o k p o k r a ja n y c h i p o k a le c z o n y c h z w ie r z ą t, s k o w y c z ą c y c li i j ę c z ą c y c h c a ły m i d n ia m i i n o c a m i. W e d łu g te g o r o z p o r z ą d z e n ia d o ś w ia d c ze n ia na ż y w y ch z w ie r z ę ta c h (w iwisekcyje) m ają być p r z e d s i ę b r a n e t y lk o w celach b a r d z o po w ażn y ch b a d a ń , i gdy t e g o p o t r z e b a ko niecznie w y m a g a , t a k ż e p o d c za s w y k ła d ó w , i to t y lk o w i n s t y tu c y j a c h m edyc znyc h, p r z e z p rzełożonych t y c h i n s ty tu c y j i d ocentów . Z w ierz ęta m ają być j a k najsilniej unieczulone.**

T y m c z a se m w k r a k o w sk im p r o s e k to r y ju m w c a le n ie s to s u ją s ię do p o ­ w y ż s z e g o r o z p o r z ą d z e n ia m in is te r s tw a o ś w ia ty . P a k t a b o w ie m stw ie r d z a ją , że u c z ą c y się m e d y c y " a w ła s n ą r ę k ę m o r d u ją p r z e z c n ły ro k s z k o ln y se tk i z w ie r z ą t, j <k p s y , k r ó lik i, k o ty , g o łę b ie i t. d., b e z w z g lę d u n a to, c z y p o tr z e b a n a u k o w a te g o w y m a g a , c z y te ż n ie . T o p r a w d n , że ła t w ie j p r z y ­ c h o d z i b ie d n o z w ie r z ę ta p o w o ln y m i m ę c z a r n ia m i o śm ie r ć p r z y p r a w ia ć , n iż u c z y ć s ię c z e g o ; le c z do w iw is e k c y i p o w in ie n te n ty lk o b y ć u p r a w n io n y m , k tó r y ju ż w s z y s tk o z n a i w ie , co o w y p a d k u m a ją c y m b y ć b a d a n y m w k s ią ż ­ k a c h s ię z n a jd u je . M e k a ż d e m u w o ln o d z iw a c z n y c h m r z o n e k sw o jó j n ie w ia - d o m o śsi d o ś w ia d c z a ć n a jo k r o p n ie jsz ą m ę k ą s z e r e g u z w ie r z ą t; a d z is ia j k a ż d y P a r ta c z le k a r s k i, j a k p o w ia d a S c h o p e n h a u e r , m a s ię z a u p o w n ż n io n o g o b a - w >c s ię n a jo k r u tn ie js z y m d r ę c z e n ie m z w ie r z ą t, a b y r o z s tr z y g a ć p y ta n ia , k t ó -

(18)

14

r y c h r o z w ią z a n ie d iw tio z n a jd u je s ię w k s ią ż k a c h , do k tó r y c h w r a z ić n o s j e s t z a le n iw y i za g łu p i. P r z e c iw k o w iw is e k c y jo r a w o s ta tn ic h la ta c h w y s tą p ili z a g r a n ic ą lu d z ie k o m p e te n tn i, fa c h o w i, s to ją c y n a s z c z y c ie te g o c z e s n e g o ro ­ zw o ju n a u k le k a r s k ic h , a g ło s y ic h m a ją tę d o n io s ło ść , że c ia ła p r a w o d a w c z e z nimi' lic z y ć s ię m u sz ą i te n a d u ż y c ia u sta w a m i o g r a n ic z y ć .

P r z y to c z y m y z d a n ie prof. w ie d e ń s k ie g o J ó z e f a H y r t l a , w y j ę te z d z ie ła j e g o : „ L e h r b u c h d e r A n » t o m i e “ (w y d . 15, str. 19): „ D la w y k s z ta ł­

c e n ia le k a r z y p r a k ty c z n y c h , k tó r e j e s t b e z w ą tp ie n ia o s ta te c z n y m c e le m w s z e l­

k ic h n a u k le k a r s k ic h , b y ło b y to ty lk o k o r z y s tn e , g d y b y s z k o ły f iz y jo lo g ii w ię c e j lu d ź m i, n iż ż a b a m i, k r ó lik a m i i p sa m i s ię z a jm o w a ły i g d y b y w ię c e j z w r a c a ły u w a g ę n a u m ie ję tn e w y k s z ta łc e n ie r z e c z y w is t y c h le k a r z y i ic h p o tr z e b y . D o p ó k i to u n a s n ie n a stą p i, b ę d ą u c z ą c y s ię o b a w ia ć f iz y jo lo g ii j a k o p la g i r y g o r o z ó w , a n ie o d d a w a ć s ię je j z z a m iło w a n ie m i s z u k a ć je j ja k o w ie r n e j i p o ż y te c z n e j to w a r z y sz k i n a d ro d ze do n a u k i p r a k ty c z n e j m e ­ d y c y n y . O b y w s z y s c y p r o fe so r o w ie f iz y jo lo g ii c z ę s to p r z y p o m in a li so b ie sło w a B a k a : B ezc elowe j e s t p y s z a łk o w s t w o , gdy nie z o s t a j e w zw iązku z czy nem p o żyte cznym i o b y z w o le n n ic y o b u r z a ją c e g o i z u p e łn ie n ie p o tr z e b n e g o b a r b a ­ r zy ń stw a z e c h c ie li p a m ię ta ć , że sło w a p ism a św .: S p r a w i e d l i w y l i t u j e s i ę t a k ż e n a d z w i e r z ę c i e m , n ie o d n o sz ą s ę t y lk o do fu r m a n ó w w i e ­ d e ń sk ic h . D o t y c z ą o n e i n ie k tó r y c h p r o fe so r ó w . T o , co w id z ie ć m o żn a n a z w ie r z ę ta c h ż y w c e m k r a ja n y c h , z o b a c z y ć m o g ą z a p a le n i w iw is e k to r o w ie ta k ż e n a z w ie r z ę ta c h ś w ie ż o z a b ity c h . K to b y u tr z y m y w a ł, że n a z w ie r z ę ta c h ty g o - d n i" m i n a śm ie r ć m ę c z o n y c h i d r ę c z o n y c h d o p a tr z y ć s ię m o ż e c z e g o ś p o ż y ­ t e c z n e g o d la n a u k i, te n n ie c h to c z y n i sam m ię d z y c z te r e m a sw o im i ś c ia n a m i.

Z a jm o w a n ie z a ś w s z k o le p u b lic z n ie g a p ią c e j s ię m ło d z ie ż y o k r u c ie ń stw a m i, k tó r y c h w y n ik i z n o sz ą s ię n a w z a je m , p o w in n o b y ć u sta w ą z a b r o n io n e . G o d n o ść i lu d z k o ś ć le k a r z a , j e g o w e w n ę tr z n e u c z u c ie j a k o c z ło w io k a , s k ła d a n a ń o b o w ią z e k d o m a g a ć s ię sta n o w c z o ta k ie g o z a k a z u . K to z z im n ą k r w ią p r z y ­ p a tr y w a ć s ię m o ż e te m u , j a k p r o fe so r r o z p ię te m u n a sto le to rtu r z w ie r z ę c iu w n ę tr z n o śc i j e g o w y k r a w u je i p o d a je m u j e p od n o s, p o d c z a s g d y z w ie r z ę j ę c z y w b o le ś ć ach j i z n ie w y p o w ie d z ia n y c h h o ló w fiz y c z n y c h z w ś c ie k ło ś c i ą z ę b y Bwe w p a ja w k a w a łe k d r z e w a , t e n p o w i n i e n b y ć r a c z e j p o m o ­ c n i k i e m o p r a w c y , a n i e l e k a r z e m " . 1

G ło sy in n y c h p o w a g le k a r s k ic h w y s tę p u j ą c y c h p r z e c iw w iw is e k c y jo m p o d a w a ć b ę d z ie m y w n a s t ę p u ją c y c h n u m e r a c h .

R O Z M A I T O Ś C I .

I. Opieka nad zw ierzętam i w Norwegii. Wszystkie zwierzęta domowe w Norwegii traktowane są po przyjacielsku. Oto na- przykład, jak postępują z końmi. G dy źrebięta podrosną i mają dosyć siły do biegu, właściciel nie zabiera takowych w drogę lu­

zem, lecz zaraz swobodnie przyprzęga do matki nie po to, żeby zwierzę ciężar ciągnęło, lecz żeby od młodości przyzwyczaiło się do chomąta. Konie zaprzężne przez łagodne z nimi obcho­

dzenie się, więcej słuchają głosu powożącego niż lejców, bata zaś prawie nigdy nie używają woźnice.

(19)

wywania wozów osobliwie, jeżeli w zaprzęgu chodzą konie młode.

Dlatego też konie tam zdatne są do pracy do lat dwudziestu pięciu. Norwegskie bydło rogate jest tak oswojone i spokojne, że'z zadowoleniem i bez strachu znoszą głaskania przechodniów.

K oty nawet spokojnie podchodzą do chłopców pewne, że ich ani gonić, ani dręczyć nie będą — G o d n e n a ś la d o w a n ia .

2. H a rt szkocki, jedna z najdawniejszych ras wysp brytań- skich, pochodzi niewątpliwie od wymarłego ir y js k ie g o p s a w ilc z e g o .

B y ł on psem gończym starych Keltów ; Sasi i Normanowie za­

prowadzili ciężkiego ta lb o la i gładkowłosego harta. Z wytępieniem wilków na wyspach brytańskich stał się także iryjslci pies wilczy zbytecznym i zaginął powoli; w górzystej Szkocyi atoli przy co­

raz większym ubytku lasów używano go po rozległych górach bezleśnych i gołoborzach przy łowach ua jelenie, sarny i daniele.

Dzisiejszy hart szkocki jest zawsze jeszcze okazałym zwie­

rzęciem, ma 71 do 84 cm. wysokości. Od innych hartów tak gładkowłosych jak kudłatych różni się większą szerokością gło­

w y miedzy uszami, wielkim, czarnym okiem, silną szczęką dolną, ozdobioną naprzód wystającą bródką, co wszystko nadaje mu właściwe wejrzenia. Szyję ma długą, chuda, rozszerzającą się ku piersiom znakomicie rozwiniętym i daleko nadół sięgającym.

Grzbiet w okolicy nerek jest szeroki i lekko zagięty, tylne nogi często nadzwyczaj silnie rozwinięte. Z wyjątkiem uszów pokry­

tych krótkim, jak jedwab miękkim włosem, włos na całym ciele kosmaty, szorstki, tw ard y; na spodniej części długiego chudego ogona tworzy strzępiaste pióro. Stopa jest krótka, okrągła, z tęgą podeszwą; ubarwienie rudawo szare, piaszczysto-szare lub barwy żelezistej, często z białawym paskiem przez piersi. O kazy z czar­

nymi uszami, nosem i oczami przy odmiennym ubarwieniu reszty ciała są bardzo poszukiwane. Dobry pies kosztuje 40 — loo f. szt. (400 do IOOO złr. w. a.).

Dawniej polowano z tymi psami w następujący sposób.

M yśliwy podkradał się z dwoma spętanymi psami pod wiatr jak najbliżej ku zwierzynie. Wówczas puszczał psy, które wyprze­

dziwszy wnet jelenia, starały się go uchwycić za szyję albo poza łopatkami. Od pierwszych napadów jeleń łatwo się uwalniał, lecz przy wzrastającym znużeniu starał sie dostać się do naj­

bliższej wody, gdzie rogami łatwo psy mógł trzymać w oddaleniu od siebie. Zazwyczaj przestawały psy na okrążaniu jelenia, odzywa-

(20)

16

jąc się bezustannie, aż myśliwy przybył i jelenia bądź zabił, bądź w takim kierunku wypędził z miejsca schronienia, żeby uchodząc nie stratował psów lub rogami nie przebódł. Psy brały wówczas umykającego jelenia zazwyczaj z boku i powalały o zie­

mię, poczym go myśliwy tasakiem zabijał.

Hart szkocki idąc za zwierzyną kieruje się przeważnie okiem, używa jednak i wiatru (węchu) daleko więcej aniżeli zwyczajny hart. Krzyżowano go z szkockim psem owczarskim, zdaje się w zamiarze wykorzenienia w nim dziedzicznej skłonności napada­

nia owiec. Stutkiem tych krzyżowań czysta rasa hartów szkockich już od dłuższego czasu była prawie zupełnie zaginęła i tylko królowa i kilka starych szlacheckich rodzin szkockich posiadały ją jeszcze. Tymczasem właściciele większych posiadłości szkockich przekonali się, że zamiast obracać je jak dotąd na pastwiska dla owiec, daleko lepiej wyjdą, jeżeli rozmnażając w nich jelenie, będą je wypuszczali bogatym Anglikom za wysokie ceny na 5— 6 lat z prawem polowania. T o się przyczyniło do powtórnego rozmnożenia tego psa.

Kuna kamionka czyli szopówka (domowa) parzy się w lu­

tym i zazwyczaj w maju młode na świat wydaje. Dnia 23 marca 1876 wyszczuly jamniki hrab. Hardenberga w Dercowie w Nowej Marchii znad chlewu świńskiego dwie kuny, które hrabia zastrzelił. B yła to parka, a u samicy spostrzeżono nassane sutki, co n prowadziło na domysł, że miała młode. Jakoż psy powróciwszy na chlew i zagrzebawszy się w słomę, odkryły k ry­

jówkę kun i poczęły naszczekiwać. Po uprzątnieniu słomy zna­

leziono je przed małym otworkiem a w dziurze dwa kunięta jeszcze ślepe, które mogły mieć 10 do 12 dni.

Członkowie krak. Stowarzyszenia ochrony zw ierząt.

W n i : Cieślowski F r a n c is z e k , o b y w m K r a k o w a . — Gawor I g n a c y , m a js te r k r a w ie c k i. — Pinka lsk i F lo r y ja n , o b y w . m. K r a k o w a . — Swolkieri W ła ­ d y sła w , c. k . k o m isa r z p o lic y jn y . — S tr u z ik J a n , o b y w . m. K r a k o w a . — lir . Szem bek S a tu r n in . — Tylko J ó z e f, o b y w . m. K r a k o w a — W ieczorkow ski L e o n , ta p ic e r .

N a k ła d e m k r a k . S to w . och r. z w ie r z ą t. — W d r u k a rn i A . K o z ia ń s k ie g o . Od 18. g r u d n ia 1887. do 2. sty c z ia 1888.

w K rakow ie:

R o d a k o y ją n u m er u z a m k n ię to 2. s t y c z n ia 1888.

(21)

?Wychodzi w Krakowie co m iesiąc. 5

£ W kładka roczna w raz ; prenum eratą czyni ^ 1 złr. 50 ct.; i

$dla nauczycieli szkół ; Sludowych i uczniów S pszkół średnich 1 złr. S z przesyłką. S

OriEEUI ZWIERZĄTo

D O M O W Y C H i P O Ż Y T E C Z N Y C H . ORGAN

< KRAKOWSKIEGO S TO W A R Z Y S Z EN I A O

OCHRONY ZWIERZĄT.

i EKPEDYCYJA

> w Krakow ie, ul. Pod- zamcze, 1. 3 . p. 1., s

> dokąd w szystkie prze- J>

\ sy łk i, w k ład k i i pre- <

num eraty adresować >

należy. (

’) Członkowie krakow sk. S

> Stow . ochr. zw. otrzy- i m ują czasopismo bez- S

p ła tn ie .

M o tto : „Bóg stw orzył człow ieka z duszą n ieśm ier­

teln ą, z czuciem i rozumem, po nim stw o rzy ł zw ierzęta: czyż one ta k daleko od niego stoją?, O nie; W ie r z ę m yśli, czuje i pam ięta. O tym każdy się przekona, który cicho, cierpliwie a z w ytrw ałością zasłonę ściąga z tajem niczego życia zw ie rz ą t4*. Kaźmirz h r. W odzicki.

O d p o w ie d z ia ln y r e d a k to r : B r o n i s ł a w G u s t a w i e * .

P R Z Y R O D A w P I E Ś N I .

Dzieci, chrońcie ptaków!

S łu c h a jc ie , m e d z ia tk i lu b e , co tu p o w ie m w a m ;

kto n a p ta s z k a c z y h a z g u b ę , B ó g go sk a r z e sa m !

K to p ta s z y n ę o k a le c z y , m a k a le k ą b y ć ; 1) te g o b ie d a s ię n a ć w ic z y , w n ę d z y m u si ż y ć . K to z a b ije g o z p u sto ty , w te g o trafi g ro m ; bo ro d z ic e tej n ie c n o ty z w y k le p o ty m m rą.

Z m a m i ż y c ie b ez p o c ie c h y , c h o ć b y p r z e b ie g ł ś w ia t ; e i e zn a jd z ie "nigdzie u c ie c h y , bo on p ta s z k ó w k a t.

W ię c d z ia t e c z ld u k o c h a n e , n ie c li w a s str z e ż e B ó g , p s u ć p ta s z ę g n ia z d k a u sła n e

w śró d z ie lo n y c h sm u g .

P ta s z ę t a n a z n a k w d z ię c z n o ś c i z a n u c ą w am w ch ór

p io s e n k i p e łn e r a d o śc i, ż e aż za b rzm i bór.

Ż a d n a b r z y d k a g ą s ie n ic a n ie o s z p e c i d rzew , w o ln a od n ich o k o lic a , k a ż d y k w ia t i k rzew . Z a to, g d y j u ż la to m in ie , tam o w o c e m a sz

d la s ie b ie n a j e d z e n ie i b liź n ie m u d asz.

T o , b r a c is z k u , j e s t n a g r o d a , ż e ś sz la c h e tn y b y ł,

B ó g do p r a c y s ił c i d o d a , b ę d z ie s z s z c z ę ś liw ż y ł.

M . R y b o iu s k i.

') L u d w J a s ie ls k im w ie r z y , że B ó g k a r z e za o k a le c z e n ie p ta s z k a śp ie w a ją c e g o k a le c tw e m , a z a z a b ic ie s ie r o c tw e m .

(22)

O P O W I A D A N I A

O Z W I E R Z Ę T A C H P O Ż Y T E C Z N Y C H ,c

C ią g d a lsz y .

I. Z w ie rzę ta ssące,

I . N i e d o p e r z e c z y l i g a c k i .

Wiele szkodliwych owadów, mianowicie ciem i chrząszcze w latatylko o zmroku i w nocy. N ie złowi ich wtedy żaden ptak, żyw ią­

cy się owadami, prócz jednego kozodoja, bo ptaki wtedy już śpią, a człowiek wcaleby im nic nie zrobił. Gdyby te owady rozmna żały się swobodnie i bez przeszkody, gdyby Pan Bóg nie był stworzył żadnego zwierzęcia, któreby je wyławiało, w yrządzałyby one człowiekowi nie małe szkody w ogrodach, sadach, polach i lasach. Aby więc te owady nie rozmnażały się zbytecznie i ze szkodą roślin pożytecznych i potrzebnych dla nas i dla zwie­

rząt domowych, stworzył Pan Bóg niedoperze czyli gacki i tak je 'urządził, że latają o zmroku i w nocy i jedynie owadami się żywią. Na tym właśnie polega nieoceniona pożyteczność tych zwierzątek.

Niedoperze nie są ptakami, lecz zwierzętami ssącymi, to jest rodzą żywe młode i karmią je mlekiem. Żeby mogły latać, mię­

dzy bardzo długimi palcami drugim, trzecim, czwartym i piątym przednich nóżek, które też są daleko dłuższe Jod tylnych, potym między nogami przednimi a tylnymi, wreszcie między tymi a ogon­

kiem rozpięta jest cienka, naga i miękka błona.

Ta błona służy gackom naprzód do latania. Jest ona też nadzwyczaj czuła, taksamo ja k np. błona w uchu naszym, któ­

rej lekkie nawet dotknięcie sprawia nam boleść. Ta więc czułość błony lotnej u niedoperzów ułatwia im latanie w uocy w ten

Cytaty

Powiązane dokumenty

Konwencji o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami Gatunków Zagrożonych Wyginięciem (tzw. Konwencja Waszyngtońska – CITES). Konwencja ta ustana- wia

Wprowadzenie słownictwa dotyczącego

wiec w M anchester dla zareklam ow ania przez siebie p aszy dla koni, kazał za rządz do wozu parę koni, jed n ego w ypasionego co się zowie, drugiego chudego ja k

Uwaga. My z swej strony dodajemy, że Przegląd, dziennik wychodzący we Lwowie, w num.. Choroba ta, dotykająca przeważnie woły krowy, owce i świnie, objawia się

Zięba żywi się przeróżnymi nasionami, lubi siemię lniane i konopne, nasienie sałaty, gorczycy, mak, proso, owies, pszenicę, nasiona drzew szpilkowych i

Widać zatym, że jastrząb jest największy i najzuchwalszy szkodnik ze wszystkich ptaków drapieżnych. Należy go też najstaranniej wytępiać. Najlepiej jest

Czas już jest, ab y człow iek, uznawszy moralną godność swoje, po ludzku ze zwierzętami obchodzić się zaczął, bo dotąd h ard y z um ysłowej nad nimi

Ekologię filozoficzną można by zatem podzielić – ze względu na rozważa- ne przez nią problemy – na etykę środowiskową, która zajmuje się problemem relacji