• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Zwierząt Domowych i Pożytecznych : organ Krakowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. 1892 [całość]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Zwierząt Domowych i Pożytecznych : organ Krakowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. 1892 [całość]"

Copied!
160
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKUN ZWIERZĄT

DOMOWYCH I POŻYTECZNYCH,

O R G A N

KRAKOWSKIEGO STOWARZYSZENIA O C H R O N Y Z W I E R Z Ą T .

»Zwierzę m yśli, czuje i pam ięta.«

Kazimirz hr. Wodzicki.

R O C Z N I K S Z Ó S T Y .

W K R A K O W I E .

Na k ł a d e m Kr a k o w s k i e g o St o w a r z y s z e n i a Oc h r o n y Zw i e r z ą t, W DRUKARNI A. KOZIAŃSKIEGO.

1892.

(2)

i.

Bądźcie ludźmi i ochraniajcie zwierzęta. Przez Stanisław a P o l a c z k a ... 3, 18 , 97, 13 8 K rzyw on os. Przez Józefa C h m ie le w s k ie g o ... 6 M ysikról. Przez Józefa C h m ie le w s k ie g o ... 26 Pam iętajm y o ptakach i innych pożytecznych zwierzętach 34 O ochronie ptactw a. Przez Józefa Chm ielewskiego . . . 39 O wściekliźnie u psów. Przez Br. G. . . . 43, 57, 67, 1 1 3 Dr. Ig n a cy F . Castelli. Przez B r. G. - ...49 C o je st źródłem dręczenia zwierząt? Przez B r. G . . . . 65 Złote praw idła tyczące się ochrony zwierząt. Przez Józefa

C h m ie le w sk ie g o ...72 O osw ojonym p u h a c z u ... 86 W yścigi m iędzy W iedniem a B e r lin e m ...1 1 5 T an iec p t a k ó w ... 1 1 9 P am iętajm y o zwierzętach w porze z im o w e j... 13 2 P ająki Antoniego W a g i ... 13 4

I I . Przyroda w pieśni.

Szczygieł. Przez J. C h m ie le w s k ie g o ...2 Ptaszki przed stodołą ...17 Ż al ptaszęcia. Przez L . S a la w ó w n ę ... 2 1 Piosnka m ysikróła. Przez J. C h m ie le w s k ie g o ... 33 M yśli Jó zefa C h m ie le w s k i e g o 6 1 , 66 L ito ść w ynagrodzona. Przez L . S a la w ó w n ę ... 1 1 0 D o ptaszków . Przez F . M a r c a ... 13 3

III.

Tow arzystw a ochrony zwierząt.

S p ra w y K rak o w sk iego Stow arzyszenia ochrony zwierząt 13 , 46 T ow arzystw o ochrony zwierząt w W ie d n iu ...23, 1 2 1 T o w arzystw o och ron y zwierząt w Frankfurcie n. M . . . 23 Tow arzystw o och ron y zwierząt w Gerze ( G e r a ) ...25 Tow arzystw o ochrony zwierząt w B u d a p e s z c ie ...12 2 T o w arzystw o och ron y zwierząt w T u r y n i e ... 12 2 Tow arzystw o ochrony zwierząt w G r a c u ...12 2

(3)

Zabijanie b y d ła w H ie t z iu g ... 64

R ozporządzenie oberpolicm ajstra warszaw skiego w spraw ie 15 2 ochrony k o n i ...

V . Z zakresu w eterynaryi i gospodarstwa.

Podskubyw anie g ę s i ...19

O chrona zwierząt w k u c h n i... 7 1 Porządek s t a j e n n y ...93

N o w y worek obrokow y dla k o n i ...94

O chrona zwierząt dom ow ych od m u c h ó w e k ... 12 5 Odezwa do pań i gospodyń w spraw ie zabijania ry b . . 1 3 1 P ojen ie b yd ła . 14 1 Jaic radzić sobie należy w przypad ku braku p aszy dla b y d ła 14 6 Zabijanie byd ła rz e ź n e g o ...

V I. Z życia zwierząt.

W iern y Becerillo. Przez M. G ... 2 1 W ierność p s a ...62

R z a d k a wierność k o t a ...63

Pudel n iecierpiący m uzyki ... 63

P ap u ga przed s ą d e m ...64

N ad zw yczajn y pies. Przez D r. J. L i m b a c h a ...75

M iłość m acierzyńska k o t a ... 84

T rz y terna przez p s a ... 82

F iluterność m y s ik r ó la ... 82

Z m yśln y n o w o fu u d la n d czy k ... 82

Pies w ybaw ca pięciu l u d z i ... 83

K o ń ocala pana s w e g o ... 83

Pies z b a w c ą ...84

P iękn y epizod z życia p s a ... 84

Pies b e r n a r d y ń s k i...85

Jeszcze pies b e r n a r d y ń s k i ...86 Zm yślność p s a ... 12 2 Pies p o s ł a ń c e m ... 12 3 Przyjaźń psa z k o t e m ...12 3 B ocianie g n i a z d o ... 12 3 Skradzion e m u ł y ... 12 4 Pies piastunem chorego k o t a ... 12 4 W ilga złodziejem b ły s k o t e k ... 12 4

(4)

Pies w służbie p o l i c y i ... 148 W iern y p i e s ... 148 Piesek n ia ń k ą ... 14 8

M edor w yb aw ca dziecka . . . . 149

O swojona dzika k a c z k a ... . . . . 15 0 G ołębie p i j a n e ... ...15 0 Przebiegłość s r o k i ...1 5 1 Zem sta k r u k a ...15 1

V II. Rozmaitości.

O dezwa ptaków na w ń o s n ę ...7o Słow o kapłan a w spraw ie ochrony z w ie r z ą t ...90 Baczcie na p sy ła ń c u c h o w e ... 9 1 Złote r y b k i ...12 6 Ja k indziej karzą dręczycieli z w i e r z ą t ... 31 Ja k karzą w A n glii za dręczenie z w ie rz ą t...12 7 K a r y za dręczenia zwierząt w W i e d n i u 59, 12 6 Skutki dręczenia z w i e r z ą t ... 12 7 L o g o g r y f y ...32 K o zice w T a t r a c h ... 12 7 K o z ic e w S t y r y i ... ... 15 4 P rzyczyn ek do historyi ochrony z w ie r z ą t ... 15 3 P rzyczyn ek do o r n i t o l o g i i ... 15 3 Z ł u d z e n i e ... 15 4 P o d k o w y z a l u m i n i u m ... 15 4 K o n ie a d y ju r n iś c i... 15 4 N azw y z w ie r z ą t ...155 Z łote m yśli i z d a n i a ... 15 5 Zdania i p rz y p o w ie ś c i... 15 5

K alen d arz m yśliw ski i r y b a c k i 48, 96, 128, 15 6 P i ś m i e n n i c t w o ... 32 N ow i członkowie . . . • ...16, 48 Od R e d a k c y i ... 1, 49 Od W y d z ia łu ... 17 , 94 D o c z ło n k ó w ... 129 P o d z i ę k o w a n i e ... 65

■ ---

(5)

! Wychodzi w Krakowie Jj co miesiąc.

\ Wkładka roczna wraz prenumeratą czyni

1 złr. 50 ct.;

£ dla nauczycieli szkół

* ludowych i uczniów J szkół średnich 1 złr.

przesyłką.

U I I M ZWIERZĄT

o

D O M O W Y C H i P O Ż Y T E C Z N Y C H . OUGAK

<3

KRAKOWSKIEGO STOWARZYSZENIA O

OCHRONY ZW IE R ZĄ T.

A DMINTSTIt A CYJ A i EXPEDYCYJA <

^ w Krakowie, ul. Smo- £ leńska, 1. 24. p. II., N ) dokąd wszystkie prze- )

\ syłki, wkładki i pre- <

numeraty adresować należy.

> Członkowie krakowsk. ‘

l Sto w. ochr. zw. otrzy- \ ) mują czasopismo bez- S

m atnie. c

„ O s ta tn ie czasy k r w a w y m nauczyły pism em , że lu dzie m u s z ą się stać lepszymi. A kto o c h r a n i a zwierzęta, będzie także d o b ry m człowiekiem. “ D om P edrn j l . , cesarz b r a z y lijs k i.

O d p o w ie d z ia ln y r e d a k t o r : P r o f . B r o n i s ł a w O n s t a w i c z .

Od Redakcyi.

W roku 1892 ,,

Opiekun zwierząt"'

będzie w ychodził w tych w arunkach i w tym form acie, co w roku ubiegłym , p rzy w sp ó ł­

udziale zasłużonych pracow ników na polu nauk p rzyrodn iczych i ochrony zwierząt, jak D ra fil.

Józefa Limbacha

, profesora gim nazyjalnego we Lw ow ie,

M ikołaja Rybowskiego,

kierow nika szko ły ludowej im. K a ro la Ludw ika we L w ow ie,

Józefa Chmie­

lewskiego

, c. k. p rofesora Sem inaryjum nauczycielskiego m ęskiego w K rak o w ie,

Stanisława Polaczka

, kierownika szk o ły ludowej w R udaw ie pod K rzeszow icam i,

Ju lija n a Baczyńskiego

z W oli R usieckiej i innych. „

Opiekun zwierząt

1 lumieści w V I. roczniku większe rozpraw ki, mianowicie:

a) Hodowla królików

przez prof.

B r. Gustawicza

, b)

Pies

przez

M . Rybowskiego

,

c) Bądźcie ludźmi i ochraniajcie zwierzęta

przez

St. Polaczka.

O prócz tego pom ie­

szczać będzie stale spraw ozdania obcych tow arzystw ochrony zwierząt, prace z w eteryn aryi popularnej i gospodarstw a, p sy ­ chologii zwierząt, poezyje przyrodniczej treści, rozm aitości i t. d.

Jeżeli stosunki pozwolą, „

Opiekun zwierząt

“ załączać będzie także ilustracyje.

R e d a k c y ja „

Opiekuna zwierząt“

uprasza Szanow nych C z y ­ telników i Członków krak. Stow. ochr. zw. o łaskaw e n ad syłanie spostrzeżeń, uwag, rozpraw, w iadom ostek z życia zwierząt. K a ż d ą p racę ja k najchętniej R e d a k c y ja umieści w „

Opiekunie zwierząt

“ . Również uprasza się najuprzejm iej Szanow nych Członków, a b y o gdziebądź dostrzeżonych dręczeniach zwierząt i przestępstw ach ustaw i rozporządzeń z dodaniem czasu, m iejsca i innych o k oli­

czności biuro Stow arzyszenia (

Kraków

,

ulica Smoleńska,

24) bądź korespondentką, bądź listem zaw iadam iać raczyli. Listów ano­

nim owych uwzględniać się nie będzie.

(6)

SZCZYGIEŁ.

(P o d a n ie w e d łu g F r. K in d a .) G d y B ó g s t w a r z a n i e m p t a k ó w się z a j m o w a ł , a b y ł o t o w d n i u p i ą t y m , j a k się z d a j e , w s z y s t k i e s t o p n i o w o w g r o m a d y s z y k o w a ł , j a k się j e d z is ia j j e s z c z e r o z p o z n a j e . G i l , z i ę b a , p l i s z k a i s i k o r a s t a ł y , o b o k n i c h o r z e ł i m y s i k r ó l m a ły .

B y ł y b e z b a r w n e ; w s z y s t k i e z n i c h p o s p o ł u m a r t w e i n i e m e s t a ł y koł o s t o ł u — j a k to w p r a c o w n i i t e r a z się z d a r z y ,

g d y je o d l e w a c z s t a w i a do s p r z e d a ż y . W r e s z c i e w z i ą ł S t w ó r c a g a r n k i i' s k o r u p y , r o z t a r ł w n i c h f a r b y w c e l u m a l o w i d ł a , p o c z y m m a l o w a ł p t a k i , j e s z c z e t r u p y , z n a c z ą c im s z y j ę , p ier ś , w o le i s k r z y d ł a . G o ł ę b i e b a r w i ł b ia ło , p o p i e l a t o ,

a o g o n p a w i a o z d o b ił b o g a t o ; g i la , b a ż a n t a p o m a l o w a ł p o te m w p i ę k n e o d c i e n i a r u b i n e m i zło te m .

L e c z w k r ó t c e w g a r n k a c h f a r b j u ż ni e s t a r c z y ł o , to t e ż d l a s z c z y g ł a p r a w i e n i c n ie b y ł o .

N a s t ę p n i e S t w ó r c a , g d y s k o ń c z y ł b a r w i e n i e , w e w s z y s t k i e p t a k i w l a ł o ż y w c z e t c h n i e n i e — i z a r a z s ł y c h a ć ś p i e w m ił y , p o n u r y ,

w s z y s t k o się z r y w a h u r m ą n a s t o k g ó r y , j a k w owej c h w ili, g d y t w a r ę k a s t r a s z y n a ż e r o w i s k u z b y t e c z n y r ó d p t a s z y . T y l k o s z c z y g i e ł e k z o s t a ł s a m n a b o k u . p a t r z ą c n a P a n a ze s m u t k ie m w sw oim o k u ; p o d n o s i s z y j k ę , do g ó r y się w s p i e r a

i do' k a ż d e g o g a r n u s z k a z a z i e r a . I r z e c z e : P t a k i s ą p r z e ś l i c z n e , z d o b n e , j a m b i e d n e p t a s z ę do ziemi p o d o b n e , l e c z t y l e , ile d l a n m i e b y się z d a ł o — d o mej o z d o b y — w g a r n k a c h p o z o s t a ł o . . . . F a r b a c z e r w o n a j e s t tu j e s z c z e — p o w i e — B ó g p e n d z l e m k l e k s a d a ł m u w n e t po g ł o w i e .

— T u t a j j e s t w g a r n k u z n o w u f a r b a b i a ł a , co od ł a b ę d z i a j e s z c z e p o z o s t a ł a .

B ó g , S t w ó i c a , z a r a z s k r z y d ł a m u m a l u j e .

— T u ż ó ł t a f a r b a s z c z ę ś c i e m się z n a j d u j e ! . . .

— O, t y ż e b r a k u , to j u ż n a t r z e j s o b ie , c ó ż b o w i e m z t w o im n a t r ę c t w e m j a z r o b i ę ?

— J e s t i e z e r n i d ł o w tej oto s k o r u p i e , coś, B o ż e , k r u k a z n a c z y ł c ia ło t r u p i e . . . .

(7)

— O , t y łiik o n icz ę, có ż się t o b ie d z ie j e ? — p r z e m ó w i S t w ó r c ę , p r z y c z y n i się r o z ś m ie j e -—- T o b i e się widsić w s z y s t k o p r z y d a ć m o ż e . . . . n i e c h a j w ię c b ę d z i e ; i to ci d o ło żę ,

b y ś w g r o n i e b r a c i o d d z is ie js z e j pory n o s it n a s o b i e z a w s z e p s t r e k o l o r y ! . . .

J ó z e f C hm ielew ski.

Przez St. Polaczka.

Towarzystwa ochrony zwierząt.

W krajach cyw ilizow anych w szystkich części ziemi istnieje dotąd przeszło 550 tow arzystw ochrony zwierząt. T a okazała liczba, ustawicznie w zrastająca jest w ym ow nym dowodem , że sp raw a, której się te tow arzystw a pośw ięcają, nie je st m ałego znaczenia. C z y w przeciwnym razie znalazłoby się tylu szlache­

tnych i zgodnie m yślących mężów w różnych krajach i częściach ziemi, k tórzyb y wspólnemu celowi służąc, jem u dobrowolnie, bez chęci zysków się pośw ięcali i do niego z całym zaparciem się siebie sam ych dążyli ?

T o w arzystw a ochrony zwierząt w ytk n ęły sobie za cel b r o n i ć z w i e r z ę t a w i c h p r a w a c h i o d b e z p r a w i , które znosić muszą od ludzi w skutek nieznajomości życia zwie­

rząt i ich znaczenia w w ielkim gospodarstw ie p rz y ro d y bożej, wskutek głu p o ty , surowości i bezbożności ludzkiej, w skutek nie­

m iłosiernej, bezw stydnej chciwości zysku i złej woli ludzi bez czucia, bez w ykształcenia, a tw ardego serca.

I zaiste, w spaniałom yślne i szlachetne usiłowania, których się te tow arzystw a podejm ują, dotąd nie ustaną, dopóki ludzie bez serca będą w sposób bezm yślny i nierozw ażny traktow ali i d ręczyli zwierzęta, dopóki zwierzę męczone i dręczone żyć będzie w ustawicznej trwodze, dopóki zwierzę cierpiące głód i chłód zanosić będzie skargę na człow ieka przed tron N ajw yż­

szego. U siłow ania te nie ustaną, dopóki niewinne zwierzęta pod tw ardą ręką i zhardziałym sercem nieludzkiego człow ieka cier­

pieć bedą, dopóki ję k boleści i cierpień zwierząt dochodzić bę­

dzie P an a wszechstworzenia.

U siłow ania tow arzystw ochrouy zwierząt są uiezaprzeczenie nader godne uwagi i zastanowienia. M ają one olbrzym ie zna­

czenie dla c y w i 1 i z a c y i, t. j. d l a w y k s z t a ł c e n i a i u o b y-

(8)

c z a j e n i a l u d z k o ś c i . O ty m właśnie znaczeniu i w pływ ie ochrony zwierząt na w ykształceuie i uobyczajenie ludzkości pragnę w sposób p rzekon yw ający kilka słów wypowiedzieć.

Człow iek powinien zawsze zachow yw ać się jak o człow iek, t. j. ja k o istota w yżej postaw iona, rozumnie postępująca, ja k o istota obyczajn a i przykazaniom bożym posłuszna. Człow iek powinien lepsze stro n y sw ojej natury w sobie starannie rozwijać i wejść koniecznie w spraw iedliw y stosunek do bliźnich sw o­

ich i innych stworzeń na ziemi, jak również i do otaczającej go p rzy ro d y . Człowiek bowiem zastał już zwierzęta na ziemi; są one zatym spółm ieszkańcam i i to uprawnionym i spółmieszkańcami własnej jeg o siedziby, t. j, ziemi. B ó g W szechm ogący, Pan świa­

ta, k tó ry człowiekowi ziemię na m ieszkanie oddał, dał ją także i zwierzętom. Człow iek widzi w tych spółm ieszkańcach ziemi również czujące istoty, które, podobnie ja k on, zdolne są i ra ­ dość i ból odczuwać. Z atym do w ykształcenia człow ieka należy, a b y takie zajął stanow isko w zględem zwierząt, by mu to szacu­

nek i błogosławieństwo zjednać m ogło.

U siłow ania tow arzystw ochrony zwierząt dążą do podnie­

sienia w yształcenia ludzkości i to w sposób o wiele potężniejszy, niż niejeden sądzi, — który dotąd na te nader szlachetne i bar­

dzo ważne dążności tow arzystw och ron y zwierząt z obojętnością, lekcew ażeniem i niedowierzaniem ja k b y z założonymi rękom a patrzał.

Ochrona zwierząt ze stanowiska moralnego.

O chrona zwierząt ważną gra rolę w w ykształceniu i uoby- czajeniu ludzkości, gd yż w p aja w człowieka świadom ość wielkie­

go, świętego obowiązku, o b o w i ą z k u w z g l ę d e m z w i e r z ą t . K s z t a ł c i b o w i e m j e g o s e r c e i s u m i e n i e .

Je st rzeczą niedouwierzenia, ja k mało ludzie m ają tego poczu­

cia obowiązku względem zwierząt. Dzieci w swej naiwności a ludzie dorośli w swej dzikości sądzą często, że m ogą sobie względem zwierząt w szystkiego pozwolić. A jeżeli takim ludziom w ytkn ie się ich niegodne postępowanie ze zwierzętami, to napo­

mnień słuchają z wielkim zdziwieniem, z czego wnosić należy, że oni nie pom yśleli nawet, jże i zwierzę m a także pewne praw a, których pogw ałcenie i znieważanie jest przestępstwem i grzechem.

Jeżeli dzieci w yry w ają chrząszczom nogi a m otylom sk rzy ­ dła, jeżeli w ybierają ptaszkom gniazda, a b y złożone tam jajeczka

(9)

bez celu zniszczyć, albo dla rozryw ki bezsilnym pisklętom chwil kilka się p rzypatrzyć, jeżeli ropuchę lub kreta kamieniam i, a jasz.czurkę kijam i zabijają, albo w ogóle jeżeli zwierzęciu spo­

kojnie przejść obok siebie nie dadzą, to czynią to bardzo często bez nam ysłu, bez rozwagi i z braku poczucia i świadom ości sw o­

jeg o 'obowiązku. B o ć przecież w idzim y, że czasami i dobrze w ychow ane dzieci dopuszczają się względem zwierzęcia czynu godnego nagan y. Nie m ówim y tu naturalnie o bezbożnych chłop­

cach, którzy dręczą zwierzęta z rozpusty i dla zaspokojenia dzi­

kich swoich nam iętności, O tych pom ów im y na innym miejscu, — bo p rzyczyn a tego nikczem nego postępowania jest u nich o wiele gorszą i straszniejszą.

A le bardzo często ludzie dojrzali mówią o zwierzęciu, ja k b y 0 istocie nader podrzędnej, dla której nie potrzeba mieć zgoła żadnej w yrozum iałości. T akim i ludźmi ow ładnął szkaradn y egoizm, którego najm niejsze tchnienie miłości nie ogrzało. D latego u nich d aleko jeszcze do tego, ab y przyszli do przekonania, że ich obowiązkiem jest się ująć za zwierzęciem. Ci ludzie traktują zwierzęta, ja k b y b y ły obojętne na ból, zimno i głód, ja k b y b y ły machinami bez czucia, których użycie zależy tylk o od ich upo­

dobania, fantazyi i hum oru; a w sw ej zatw ardziałości tak dalece zaszli, że nie m ogą się już upam iętać i p rzyjść do przekonania, że nad zwierzęciem litować się trzeba.

Z darza się nieraz, że niejeden woźnica w stąpiwszy do karczm y i znalazłszy tam tow arzystw o, używ ając spokoju i p rzy ­ jem ności, nie pom yśli nawet, iż tam pod karczm ą koń jego stoi na mrozie lub deszczu i czeka cierpliwie, aż kieliszkiem zaba­

w iającemu się panu jeg o spodoba się wspom nieć wreszcie o nim zziębniętym i zgłodniałym . A jeśli wreszcie zabaw a p rzeciągła się dłużej, niż b y ć powinno, woźnica spostrzegłszy się w ybiega z karczm y, przypada do wozu i siada nań często nietrzeźw y 1 biciem, przekleństwam i zmusza biedne zwierzę do jaz d y nad siły, a b y tylk o czas na hulatyce stracon y pow etow ać, ja k g d y b y tej opieszałości pana zwierzę b y ło powodem .

A lb o niejednokrotnie woźnica przepiw szy lub przegraw szy pieniądze w karczm ie, lub też pokłóciw szy się z tow arzyszam i, opuszcza karczm ę, ja k to pow iadają, w złym hum orze; w te d y to jego zwierzę, które nic a nic nie zawiniło, musi w ybuchy jego gniewu na sobie odczuć. A niechno mu kto to barbarzyńskie postępow anie w ytknie, to szydząc z napom nienia zaraz ci grubi- jań sk o o d p o w ie : » N a t o j e s t z w i e r z ę , a b y c i ą g ł o i b i e -

(10)

g l o ! Z r e s z t ą t o j e s t m ó j k o ń ! K t o m i t u m a r o z k a ­ z y w a ć ? Z m o i m z w i e r z ę c i e m m o g ę r o b i ć , c o m i s i ę ż y w n i e p o d o b a « .

W podobny grubijański sposób odpowie ci niejeden, gd y się ośmielisz zwrócić mu uwagę na okoliczność, że to jest nie­

sumiennie kląć i bić konia dlatego, że przeładow anego wozu na złej drodze pomimo wszelkich w ysileń i widocznej chęci uciągnąć nie może. N a napomnienie, a b y tego okrucieństw a zaniechał, usłyszysz odpowiedź stanowczą i gru bijań ską: »A c o t o k o g o o b c h o d z i ? J a j e s t e m p a n e m i w ł a ś c i c i e l e m t e g o k o - n i a«

T a c y ludzie nie są ludźm i; są to po prostu p o t w o r y . Oni nie m ają wcale poczucia ludzkości względem zwierząt. — Jeżeli w obec takich okrucieństw, o jakich wyżej wspom nieliśm y, nie zawsze karząca występuje ręka — chociaż życzyćb y sobie na­

leżało, ab y ta cy ludzie, którzy 7. jed n ym z najszlachetniejszych zwierząt tak nielitościwie postępują, którzy na najużyteczniejszym i najszlachetniejszym słudze człowieka, jak im jest koń, takich dopuszczają się niegodziwości, na miejscu najdotkliwiej za sw o­

je przewinienie b yli karani, ab y auioł spraw iedliw ości z nieba zstąpił i tych, którzy na miano ludzi nie zasługują, w ich oburza­

jących czynach pow strzym ał — to jednak ochrona zwierząt osią­

ga ten skutek, że zapobiega brakow i poczucia obowiązku ludzi względem zwierząt i poucza, że zwierzę je st upoważnione w y­

m agać od nas poszanowania swoich praw i ludzkiego obcho­

dzenia się.

Istnienie i działalność tow arzystw a ochrony zwierząt w p ew ­ nej m iejscowości lub w kilku m iejscowościach kraju pobudza jeg o m ieszkańców do zastanowienia się, iż w pewnej mierze wobec B o g a i ludzi są odpow iedzialnym i za postępowanie sw oje ze zwierzętami. Pod tym względem m ają tow arzystw a ochrony zwierząt nader wielkie znaczenie. D. c. n.

K R Z Y W O N O S .

N a p od staw ie^ artyku łu R . v. S t r e l e g o z Solnogrodu (Salcburga) spisuję kilka szczegółów o tym ptaku.

K rzyw o n o s je st prawdziwym godłem C y g a n ó w ; p tak ten i oni — wiele m ają m iędzy sobą podobieństwa. B ź e h m nazyw a krzyw onosa nawet «cyganem pom iędzy p takam i.» K r z y ­ wonos należy w edług podziału Brehm a do drugiego rzędu ziarno-

(11)

jad ó w (

Enucleałores),

do rodzaju ptaków w róblow atych

{Pass er es),

tw orzy jed n ak pod jed n y m względem przejście od p ap ug do tych ostatnich.

G łów nym znamieniem tego ptaka je st gru by dziób, którego ostre końce krzyżują się tak, że górna szczęka p rzechyla się raz w lewo, drugi raz w praw o na dolnej szczęce. S ą zatym p ra w o -i lewodzióby. B u f f o n uważa krzyw onosa za błąd n atury.

W ielu twierdzi, że praw odzióby są sam cam i, a lew odzióby sam i­

cam i, ale bez uzasadnienia. R i i c k e r t m ógł b y ć tego zdania, że «dziób praw y# tylk o sam ica mieć może, ponieważ śpiew ał:

Zwą się k rz y w o n o sa m i — — — najd ziw niejsz e z ro d zaju s k r z y d l a t e g o ; zakrzywiony dziób w lewo m a samiec, a sam icy dziób zakrzywiony w p ra w o .

G łow a tego p taka jest wielka z m ałym i oczkam i, ciało krępe, szyja odpow iednio do gło w y siln a; z wąskiego podbrzusza w yrastają mięsiste uda i silne, m ocnym i pazuram i zaopatrzone n °g i.

K rzy w o n o sy żyją w towarzystwie po najw iększej części tylk o w szpilkow ych la sa c h : k r z y w o n o s y s o s n o we p rzeb y­

w ają zw ykle w sosnow ych, ś w i e r k o w e w św ierkow ych borach, chociaż lubią także zaglądać do sadów, gdzie ziarna jab łek i gruszek dostarczają im przysm aczków pożądanych. S ta łej o jczy ­ zny nie mają nigdzie. Ż y ją to tu, to tam , a nigdzie sta le ; poli- cy ja m iałaby z nimi krzyż pański, g d y b y jej przyszło je tropić.

N a północy znachodzą się częściej, aniżeli na południu. Dzisiaj pokazują się na tym miejscu, budują chatę i w ych ow ują dzieci, a na p rzyszły rok czynią tosam o B ó g wie gdzie w której o k o ­ lic y ; tego roku w H ercyń skich lasach, w przyszłym znowu w Pirenejach.

W wielu okolicach sądzą, że p rzyb yw ają w tosam o miejsce zazw yczaj co siedm lat, lubo to tylk o jest pewną rzeczą, że tam pojaw iają się z ochotą, gdzie w zimowej porze spodziew ają się bogatych zasobów szpilkow ych nasion.

W edług G o e z e g o i przepowiedni kalendarzow ej, także i w T yrolu rozpowszechnionej, należy się spodziewać ostrej zim y, g d y krzyw on osy pokazują się zbyt wcześnie i w wielkiej masie.

Ja k o p rzyk ład przytacza G o e z e zim y w roku 1 775, 1776 , 1788 i 1789.

B r e h m w ylicza cztery gatunki europejskich krzyw onosów . K sz ta łt i upierzenie w szystkie m ają mniej więcej wspólne. D om i­

nujące b arw y są czerwono-żółta i żółto-zieloua, u sam iczki prze­

w yższa zaś szara. Im starszy jest ptak, tym więcej czerwienieje, ale tylko na w olności; w niewoli coraz bardziej żółknieje.

Ja k b y na przekór nieqp niezgrabnemu, ociężałemu w yg lą­

dowi krzyw onosów — całkiem odmiennie przedstaw ia się ich o b y ­ czaj i usposobienie; ja k wiele ludzi są one rozumniejsze, niż w yglądają. L a ta ją niechętnie, ale dobrze, spinają się po m istrzo­

w sku ; są zawsze rześkie, w esołe i ruchliwe. Ja k papugi wieszają

(12)

się zapom ocą nóg głow ą ua dół po gałęziach, pom agając sobie zakrzyw ionym dziobem.

Z pierw szym brzaskiem jutrzenki rozpoczynają już sw oje pracę, a k tob y je chciał chw ytać, musi bardzo wcześnie opuścić łoże. Gep, gep, gip, gip, albo: cok, cok brzmi w okabularz ich m ow y według B r e h m a ; S t r e l e m u zdawało się zawsze, ja k o b y s ły s z a ł: tszip, tszip, a lb o : tszop, tszok, (czyk, czyk, gip, gip, w edług S t a n i s ł a w a P i e t r u s k i ego).

Pom ijać to wszystko, śpiew ają one wcale przyjem nie, dlatego chętnie trzym ają je w klatkach. W edług B e c h s t e i n a szczególnie te b yw ają ulubieńcami, które ton keic albo kreic często w yd aw ają.

Pismo

«Tiroler Schiitzenzeitung

« z 1847 roku podaje w e­

dług postrzeżeń pew nego starego m yśliw ego dziesięć nazw krzy- w onosów, oznaczających rozm aite rodzaje śpiewu, a m ianow icie:

I. Schuaggler. 2. Heller. 3. K lingler.

Ą.

Sceperer. 5. W istler.

6. Doppler. 7. T rippler. 8. Tschapler. 9. D engler. 10. Lispler.

Gniazda budują w pobliżu tych m iejsc, gdzie najwięcej m ogą znaleść żeru. czyli gdzie najwięcej znachodzi się szyszek, w rozsochach gałęzi, z trzasek drzewnych, mchu, porostu i t d.

(w ysłane w środku korzonkam i i własnym i pióram i, P i e t r u s k i ) , ale zawsze w ten sposób, że gruby konar n akryw a je ja k b y dachem przed śniegiem i szronem.

Czas lęgu p rzyp ad a zazwyczaj w m iesiącach zim owych, a to około Bożego N arodzenia, dlatego to krzyw on osy w N iem ­ czech nazyw ają także

Christ-

albo

Weihnachtsvdgel.

P i e t r u s k i zaś pisze, że rozmnożenie tego ptaka odb yw a się we w szystkich porach roku. Zw yczajnie parzy się krzyw onos w styczniu i wysiaduje ja jk a na końcu lutego albo w marcu, u nas najczęściej w kwietniu. Co zaś uw^ażano w roku 18 19 ,. że krzyw odzióby w ysiad yw ały od stycznia aż do grudnia, jest bardzo rzadkim przykładem . W tenczas z pow odu w ielkiego uro­

dzaju jodłow ego nasienia m łode w' lutym w yleciałe — we w rze­

śniu już w ysiadyw ały.

W ł a d y s ł a w T a c z a n o w s k i m ów i: Ptaki te gnieżdżą się w różnych czasach, częstokroć w styczniu, lutym lub marcu, w śród najtęższych m rozów i śniegów. P oeta niemiecki gło si:

B u d u ją się w ś r ó d najsrożs ze go z wiatrów , który nigdy ni e zwyciężył ich ż a r u ; icli m ło d y m prz yje mnie jes t w gnieździe, choć tak sr og o m a rz n ie w całym kraju.

Lecz gdzie się leg n ą ? B óg m u s i je ochraniać,

tak, że ja, co wszystkie znajduję gniazda, nigdy w ni ch żadne go n(p znalaz łem.

S t r e 1 e donosi, że prócz znanych nazw tego p taka uży­

wane byw ają jeszcze inne, ja k : Zapfenbeisser, Zapfennager, T annenvogel, Taun eupapagei i K riin itz (Grónitz, G rien itz),

(13)

a w a rty k u le: «das V ogelgesprach», k tó ry P f e i f f e r poda w «G erm anii», stoi «crinis»; B a n r i u s ma w yraz K rau tz- Schnautz; u Francuzów nazyw a się krzyw on os: L e bec-croise ( P i e t r u s k i d o d aje: des pins), u W łoch ów : il becco incrociato, u H iszpanów : el pico cruzado; Szwedzi nazyw ają g o : K o rsn a b - bar, A n g lic y : crossbill, a P o la c y : krzywonos.

K rz y w o n o sy m ają bardzo miłosne usposobienie. Z alotn y sam czyk ukazuje się sam iczce na najw yższym wierzchołku w całej swojej piękności, w ykonuje samolubne ruchy, śpiew a i w a­

bi na w szystkie stro n y ; od czasu do czasu wznosi się ja k b y sko­

wronek w powietrze i ćw ierka ustawicznie. Sam iczka oddaje się z wielką w ytrw ałością w ysiadyw aniu ja je k , podczas gd y sam ­ czyk stara się o dostarczauie pożywienia i uprzyjem nienie p ra­

c y sw ojej połow icy. P i e t r u s k i mówi, że sam ica siedzi zaraz na pierw szym jaju , ale go nie w ysiaduje, dopóki trzeciego nie zniesie. O boje z chwalebną m iłością troszczą się o swoje m łode, uczą je i w ychow ują.

Sam iec, któremu zabito sam icę — podaje B r e h m — w pad a niekiedy w osłupienie, albo smutno siada na tejsam ej gałęzi, na której zastrzelono sam icę, alb o w raca, szukając wszędzie swojej tow arzyszki, powtórnie w to m iejsce, gdzie się nieszczęście w yd arzyło.

Głów ne pożywienie krzyw onosów stanowią nasiona sosen, jo d eł i św ierk ó w ; niektóre z nich zjadają także nasiona ow ocowe i olszowe, a uwięzione jedzą siem ię, ziarna ow sa, jało w cu i t. d.

K rzyw o n o s, jak o p tak dom ow y, ulega wielu chorobom, chociaż niektóry dochodzi późnej starości, R u d o 1 f i opow ia­

da, iż znał krzyw onosa, k tó iy m iał 27 lat wieku. Najczęściej puchną krzyw onosom nogi, lub cierpią choroby o c z n e ; niekiedy zdarzają się w ypadki ap op leksyi (udaru, porażenia) lub epilepsyi (padaczki).

Trzym an e w klatce są bardzo uieporządue; rozrzucają odpadłe ziarna lub łupinki po pokoju, w yk ręcają d ru ty klatki, lub p rzegryzają szczeble i t. p.

Ju ż w dziele o ptakach G e s s n e r a , ow ego Pliniusa nie­

m ieckiego, któ ry żył w 16. wieku, czy tam y : «Jest (krzywonos) prostackiej, szalonej natury. G d y się go zam knie w klatce, chroboce dziobem i nogam i bezustauku. G d y się do syta napoi, w yrzuca wodę swoim dziobem z naczynia, a to pewnie dlatego, że w niej widzi w łasną p ostać....» a w edług podania tyrolskich ptaszników z tego powodu, że nie chce widzieć sw ego krzyw ego dzióbka. Pomimo tych narowów niepochlebnych nie brakuje go, zwłaszcza w okolicach górskich, w żadnym domu, ponieważ uw a­

żają go m ieszkańcy tych okolic niejako za ducha opiekuńczego.

O swaja się bardzo łatw o ; jest tow arzyski i śpiew a przez c a ły rok. Głów ne zalety, dla których go trzym ają, odnoszą się do p ra k ty k lekarskich. Je st bowiem niestwierdzonym m niem a­

niem, że praw odzióby ściągają na siebie p rzypad łości i choroby m ęszczyzn, lew odzióby kobiet. Szczególnie m ają na siebie ściągać w szystkie choroby, m ianowicie dziedziczne. W izbach dziecin-

(14)

n ych dokazują cudów . W oda, z której pił krzyw onos, leczy skutecznie podagrę, według innych padaczkę.

Z K irchbuehel donosi Z i n g e r 1 e : G d y chora osoba p o ­ kropi się święconą w odą, a potym z niej napije się krzyw onos, chory w yzdrowieje, a biedny ptak nabawi się gardlan ych suchot.

U tw ór J u l i u s z a M o s e n a «V ogelsteller» umie o w szyst­

kich ptakach coś pow iedzieć:

Lecz ten przy zie lony m oknie,

p ta k p u rp urow o-czerw ony, *

z dzio bem w kształcie krzyża, ten p o m a g a ł w każdej biedzie.

Kto się uszkodził w lesie, do jego śp ie wał rany, a n a w et chorych n a febrę u z d raw ia ła jego pi osnka.

D alej chroni on przed czaram i, płoszy opętanych, a źli ludzie w tym domu, w którym przebyw a, nie m ogą żadnej w y ­ rządzać szkody. W H ercyńskich górach uważają go za odgrom ­ nika, albowiem «gdy się ma krzyw onosa w domu, piorun nie może uderzyć w n iego.»

M ięso jeg o podobno nie ulega szybko zgniliźnie, b yw a także jad an e, szczególnie dla silnego zapachu żywicznego, m a­

rynow ane lub przypraw iane. Ma b y ć bardzo zdrowe.

P tak ten jest Chrystusow i pośw ięcony, a legenda tak o nim op ow iad a: G d y Zbawiciel wisiał na krzyżu, p rz y b y ły do N iego dwa ptaki i chciały w yrw ać gwoździe, którym i b y ły przebite ręce. Jeden ciągnął w lewo, drugi w praw o, ale dzioby b y ły za słabe i zakrzyw iły się,

a. Zbawiciel rzeki łag o d n ie :

błogo sławię w a m po wszystkie czasy;

noście oznaki tej godziny — wiecznie k r e w i ozdobę krzyża.

L eg en d ę pom ienioną opracow ali p oetyczn ie: J u l i u s z M o s e n , L u d w i k a P l o e n n i e s , S c h n e r r , R u e c k e r t i E l ż b i e t a K u 11 m a n .1

W narzeczu niemieckim nazyw ają krzyw onosem prawdzi­

w ego gadułę, czyli «człowieka, k tó ry swój ję z y k ciągle puszcza na pytel»; — także tym m ianem obdarzają ludzi, m ających k rz y w y nos lub krzyw e usta. S t r e l e pisze, że uigdzie nie znalazł przysłow ia o tym ptaku, podaje tylk o , że A b r a h a m a S t - C l a r a a powiedział raz do m odn isia: « K rzyw o n o s zmienia swoje pióra co rok dw a razy, a ty' zmieniasz je praw ie codziennie.»

') L eg e n d a ta krąży tak że w uśc ieeh ludu naszego. Bocheński powia t.

Przyp . Red.

2) Sław ny pisa rz sa tyryczny i kaznodzieja, 1G44— 1709.

(15)

P i e t r u s k i w dziele sw oim : „H is to ry a n a tu ra ln a i hodowla p tak ó w“ wym ienia k r z y w o d z i ó b a m a ł e g o (

Loxia. curvirostra

L in .,

crucirostra pinetorum

B r.,

der Fichtenkreuzschnabel

), k r z y - w o d z i ó b a w i e l k i e g o (sosnowego)

(Loxia ftityopsittacus

Beclist..

der Kieferkreuzsclmabel

), który jest rzadszy, odwiedza nasze góry tylko

w

przelocie, lubi sosnowe lasy, je st w iększy i grubiej wabi, k r z y w o d z i ó b a b i a ł o s k r z y d 1 n e g o

(Loxia leucoptera

Nils.,

der Weissbindenkreuzschnabel

), którego nigdy nie miał żyw ego, spokrew nionego zaś g r u b o d z i o b a k l ę s k a (klasa) czyli pestkojada

(Loxia coccothraustes

L in .,

der Korn- beisser),

ow ego, ja k mówi, złodzieja wiśni, a przez to zgryzotę pomologów', okropnie kąsającego i nie m ającego żadnych do klatki zalet i przymiotów, opuszcza.

D r. E . J a n o t a w d ziełk u : ,,Objaśnienie trzy n a s tu ta b lic gospodarskich A H a rtin g e r a“ na str. 65 rozróżnia u nas te gatunki krzyw on osów : k l ę s k a , zjaw iającego się ty lk o w tw ardych zimach nielicznie, żyw iącego się nasionami drzew szpilkow ych, jagodam i jarzęb in y, siemieniem, k r z y w o d z i ó b a k r z y w on o s a, także m ałym krzyw odzióbem zwanego, żyw iącego się głównie nasio­

nami drzew szpilkow ych, w lecie zbierającego także m szyce z topoli, k r z y w o d z i ó b a p a p u ż k ę , p rzebyw ającego zw ykle w lasach sosnow ych, żyw iącego się nasieniem szyszek sosnow ych.

Tensam pisarz w dziełku: ,.0 p o trzebie ochraniania z w ie rz ą t pożytecznych“ na str. 6 1 tak pisze o tym p ta k u : « K rz y w o n o sy czyli krzyw odzióby żyw ią się nasionami drzew szp ilk o w ych ; w lecie zbierają one także niektóre drobne owadki po topolach.

G łupi zabobon pozbaw ia częstokroć te piękne ptaki wolności, a w klatce i zaduchu p rz y niew łaściw ym i niedostatecznym pożywieniu rych ło też i życia, bo ode L w o w a aż do K ra k o w a utrzym uje się przesąd, że resztki w od y, z której pił krzyw onos, m aczając w niej dzióbek, pite z rana i z wieczora, są lekarstw em przeciw padaczce czyli tak zwanej wielkiej chorobie. Przesąd ten podzielają cżęstokroć ludzie, u których więcej należałoby sp o ­ dziewać się zdrowego rozumu#

D r . M. N o w i c k i w d ziełk u : ,.P rz e g lą d p rac dotychczasowych 0 kręgowcach g a lic yjs kich“ na str. 40 w ylicza te rodzaje krzyw o­

nosów:

Loxia.

K rzyżodziób, krzyw onos,

Kreuzschnabel'. d) pityo- psittacus

, Beclist. K . papużka,

Kiefernkreuzschnabel,

jest ptakiem osiadłym (m iejscow ym ); podchodzi z nizin aż w górską krainę, czasem m ieszka w g ó ra c h ;

li) cumirostra

L ., K . krzy wodziób,

Kriinitz

od.

Fichtenkreuzschnabel;

jest ptakiem osiadłym i zara­

zem przelotnym , którego sposób gnieżdżenia się dotychczas poznano; dostaje się także w górską krainę;

c) leucoptera

Nils.

K . białoskrzydlak,

Weissbindiger Kreuzschnabel;

ten na ciągu przylatuje przypadkow o w okresach nieoznaczonych.

N a str. 6 1 czy tam y : K u końcu stycznia lub w lutym 1 marcu gnieździ się

L oxia ciinrirostra

w lasach czarnych, co jest bardzo osobliwe, gd y się zważy, że w tej porze panują ciężkie m rozy i śnieg grubo ziemię p okryw a. Pisklęta karm i

(16)

nasionam i cetyn iastych drzew, k tó ry to żer ma około siebie.

W lutym ściele gn iazdo:

Loxia curvirostra.

N a str. 69 sto i:

Z końcem grudnia poczynają m iejscowe ptaki śp iew ać i idą w p ary, tylko

Loxia cwruirostra

p arzy się.

P i e t r u s k i mówi, że p obyt co dopiero w ym ienionego p taka (krzywodzióba małego) stanow ią św ierkow e i jodłow e lasy całej E u ro p y . W naszych górach (zapewnie w w schodniej części kraju) przez c a ły rok je st pospolitym ptakiem . Ja zaś słyszałem od

Antoniego Kocyana

, ') dawniejszego leśniczego w K o ścielisk ach , członka kom isyi fizyjograficznej byłego c. k. T o w arzystw a nauko­

w ego krakow skiego, że krzyw odziób

L oxia curmrostra

je st w T atrach rzadkim ptakiem , przylatu je tam co 3 lub 5 lat tylk o w nasiennym roku, k ied y szyszki są na drzewach.

I g u a c y S c h a i t t e r w a rty k u le :

„Zapiski o ssakach i ptakach w okolicy Rzeszowa

“ 2) pisze: -

Loxia. curvirostra

cza­

sam i liczniej się pojaw ia. T ego roku (1867) po wielkiej powodzi w lipcu w większej ilości zleciała do nas, plądrując dojrzew ające ja g o d y na wiśniach i trześniach. D r . N o w a c k i w zołogii z 1868 roku, zeszycie II. na str. 20. mówi, że k r zyżodziób k rz y ­ wonos (

Kriinitz albo Fich/enkreuzschnabel

) żyje stadkam i (tak sam o P i e t r u s k i ) w gó rzystych lasach; w porze lęgow ej p ara­

mi. N ależy u nas do ptaków osiadłych. W jesieni schodzi w niziny, ku wiośnie wraca znowu w gó ry. Papużka przebyw a zw ykle w borach sosnow ych po nizinach; białoskrzydlak p rzyp ad ­ kow o i niekiedy tylk o w zimie zalatuje do nas stadkam i z północy.

N asiona szyszek, pąki krzewów i rozmaite ziarna służą mu za pokarm , a P i e t r u s k i podaje, że w lecie czasem zbiera m szyce z topoli

(aphis populi

), w klatce zaś, do której z łatw o­

ścią się przyzw yczaja, karm ion y piękn ym jod łow ym i św ierko­

w ym nasieniem, tudzież siem ieniem , a w lecie z dodaniem co­

dziennie m łodego, zielonego grochu, żyje 3 — 6 lat.

W ł a d y s ł a w T a c z a n o w s k i zgadza się z poprzednimi naturalistam i, podając trzy gatunki krzyw onosów u nas się p o ja­

w iających, ja k o to : krzyżodzióba św ierkow ego, krzyżodzióba papużkę i rzadko zalatującego tutaj

L . bifasciata

t. j. biało- skrzydlaka najm niejszego, z dw iem a białym i przepaskam i na skrzyd le, któ ry żyje na północy E u ro p y i A z y i i m ylnie był uw ażany za jedn o

7.

am erykań skim

L . leucoptera

Gm el., zna­

cznie m niejszym .

T a c z a n o w s k i utrzym uje, że pod względem przym iotów i obyczajów przedstaw iają krzyw on osy szczegóły niezw ykłe i cha­

rakterystyczne. M iędzy innymi, już znanym i, podaje t e : L e c ą c a grom ada ich odzyw a się nieustannie dźwiękliwym głosem , lecz skoro usiędzie i zabierze się do żerowania, ucisza się zupełnie,

') Z ajm o w ał się n a d e r gorliw ie ło w ien iem i w y p y c h an ie m ptaków , któ re w T a t r a c h pr zeb yw ają stale lu b rzadziej, lub czasa mi prz y la tu ją .

2) P a t r z : S pra w o z d an ie kom isyi flzyograficznej, w Krakowie, 1868, str.

72., dział III.

(17)

a spadające ty lk o szyszki od czasu do czasu obecność je j zdradzają.

Pod względem upierzenia przedstaw iają te ptaki bardzo ważne w łaściwości, niezupełnie jeszcze zbadane i wytłóm aczone, sam ce bowiem w każdym stadzie sp o ty k a się jednocześnie różno­

kolorowe i w różnych odcieniach. Nieznane są z pewnością p ra ­ w idła tych ró ż n ic. . . .

W końcu dodaję wiersz w łasnego utworu o krz yw o n o sie:

Patrz, ja k piękne upierzen ie m a szczególne to stw o rz en ie ; jak w ś ró d śn iegu błyszczącego wciąż się m ieni b a r w a jego!

J a k ru chli w e w swojej roli, jak szczęśliwe w tw ardej d o l i ! Czy je uczył kto poznawać, d o k ą d m a się w św ia t ud awać, gdzie d la niego po żer d r o g a ? Z op atrznośc i P a n a Boga leci w te lub owe ziemie i t u m no ży swoje plemię.

A c h o ć szumi zawierucha, m ro źn y w ich er śnie giem dm ucha, nie dokucza m u p o tr z e b a : śp ie w e m chw al i St w órc ę nieba, skacze rześko i wesoło, jakby raj był nao koło . Nieszkodliwe te istoty, to im nie t r z a ro bić p s o ty ; choć się w łóc zą ja k cygany, w o lą w olny św ia t k ochany — niż w niewoli i wygodę, bo im s k r a c a życie m ł o d e !

J ó z e f C hm ielew ski.

ZE SPRAW STOWARZYSZENIA.

i. Oddział krakowskiego Stowarzyszenia ochrony zwierząt

W

Jarosławiu

otrzym ał następujące pism o:

«L. 2 2 3 2 1. D o założycieli oddziału krakow skiego Sto w a­

rzyszenia ochrony zwierząt w Jarosław iu na ręce W go P..na A n ton iego K asp rzyckiego w Jarosław iu. — P rzy zwrocie jed n e­

go egzem plarza statutu oddziału krakow skiego Stow arzyszenia ochrony zwierząt w Jarosław iu oznajmiam , że W ysok ie c. k. N a ­ miestnictwo według reskryptu sw ego z 3 1 . sierpnia 18 9 1 L . 66043 nie ma nic do zarzucenia przeciw temu statutowi — - Jaro sław , dnia 8. września 18 9 1. — C. k. Starosta.«

Po pięcioletniej ciężkiej i cichej p ra c y naszej udało nam się zawiązać faktycznie p rzy pom ocy życzliw ych nam osób

pierwszy oddział

naszego Stow arzyszen ia w kraju naszym , a

(18)

to

w Jarosławiu,

który uzyskał aprobatę W ysok ich W ładz. Jest to dla nas pobudką i zachętą do dalszej walki z barbarzyństwem i ciemnotą ludności kraju naszego, jakoteż do p racy na polu hu- m anitarności. U siłow aliśm y w poprzednich latach założyć filije w M yślenicach, Tarnow ie, Chrzanowie i W ad o w icach : ale usi­

łow ania nasze sp ełzły na niczym. W praw dzie zawiązał się r. 1890 oddział w W adow icach, rzec m ożem y, bardzo okazale, lecz w krót­

ce usnął snem w iecznym . Skończyło się na odbyciu walnego zgrom adzenia i w yborze W yd ziału ! Ja k z jednej stro n y z p rzy­

krością notujem y ten fakt, tak z drugiej strony)

%

otw ar­

tym sercem p rzyjm u jem y w iadom ość o założeniu filii tak p o­

żytecznego tow arzystw a w mieście Jarosław iu. W dzięczni też za pam ięć o nas ży czym y powodzenia zacnym założycielom ku urzeczywistnieniu ich zam iarów i o b y w krótce filija jarosław ska stała się wzorem dla innych p rzyszłych .siostrzyc swoich, które

— m am y nadzieję w Bogu — przecież liczniej w k ra ju naszym się zawiążą.

O by więc B ó g błogosław ił uczciwej wspólnej p ra cy waszej, b y w krótce złagodniała dzicz, z którą w kraju naszym niemal na każdym kroku zetknąć się zdarza. Biedne stworzenia bez m ow y, z niemą tylko skargą wzniesioną ku niebu, niech w w as znajdą obrońców a szerokie pole W aszego działania zasłane cier­

niami niech się zamieni na łan y kwieciste. Szczęść W am Boże!

W num. 8.

„Opiekuna Zw ierząt11

z r. z. na str. 12 7 p oda­

liśm y sprawozdania z W alnego Zgrom adzenia odbytego dnia 28.

czerwca r. z. i pierwszego posiedzenia W ydziału odbytego dnia 8 sierpnia r. z. W dalszym ciągu rozwoju oddziału jaro sław ­ skiego przytaczam y następujące spraw ozdania nam nadesłane.

a)

P r o t o k ó ł z II. walnego zgrom adzenia, odbytego 25. p a­

ździernika 18 9 1 r. O becnych 8 członków.

N a wniosek W go D ra Ja h la mimo m ałej liczby człon­

ków zostało zgrom adzenie przez przewodniczącego zagajone.

W miejsce przeniesionego do L w o w a W go Profesora D ra.

L im b ach a w szedł do W ydziału W n y Jan N ow ak, profesor gim uazyjalny.

N a w niosek W go Julijusza Strizow era uchwala zgromadzenie w yd ać odezwę do m ieszkańców Jarosław ia, b y wszelkie dręczenia zwierząt skutecznie pow strzym yw ali.

N a wniosek tegoż członka uchwala zgrom adzenie, b y w szy­

stkim członkom oddziału jarosław skiego k a rty legitym acyjn e w y ­ dać, b y takow i w razie spostrzeżenia przestępstw a energicznie p rzy pom ocy w ładzy policyjnej nadużycia tyczące się dręczenia zwierząt usuwali.

N a wniosek przewodniczącego uchwala zgrom adzenie, b y posiedzenia w ydziału regularnie co drugą niedzielę każdego m iesiąca w lokalnościach k asyn a się od b yw ały, w których to p o ­ siedzeniach każd y z członków T o w arzystw a w obradach uczest­

niczyć i spostrzeżenia swe zakom unikować może.

N a wniosek M ecenasa Dr. Jah la uchwala zgrom adzę-

(19)

nie polecić w ydziałow i w ypracow anie regulam inu dla W ydziału i dla W alnego Zgrom adzenia i po wypracowaniu takow y, zwołać się m ającem u walnemu Zgrom adzeniu do zatwierdzenia przedłożyć.

b)

P r o t o k ó ł z posiedzenia W ydziału 13 . grudnia 18 9 1.

Obecni. K a sp rz y c k i, M łyuarkiew icz, N ow ak.

U ch w alon o: 1) w ykreślić z powodu nieprzyjęcia k a rty legitym acyjn ej pp. Ja n a R em bacza, M ichała W agiiew icza, Ja n a Chądzyńskiego, Ju lijan a K leczyń sk iego , M ichała M eklera i K l e ­ m ensa M aschlera, natom iast przyjęto do T o w arzystw a D ra Salo R osbergera, K azim ierza D obrow olskigo i D ra A urelego P iech a ; 2) nie drukow ać odezw y do m ieszkańców m. Jaro sław ia, b y w szelkie dręczenia zwierząt skutecznie pow strzym ali, dla braku funduszów; 3) rozlepić 20 plakatów o «W ściekliźn ie», resztę prze­

chow ać do wiosny; 4) zaprosić W go R ellingera, inspektora ok ręgo­

w ego, na członka, b y tenże sw ym w pływ em zachęcił duchowieństwo i nauczycieli ludow ych do przystąpienia do Tow arzystw a; 5) pole­

cić p. Drowi Jahlow i w ypracow anie regulaminu dla W ydziału i W al­

nego Zgrom adzenia; 6) W ydział uchwala na razie nie p o syłać K rako w skiem u Stowarzyszeniu ochrony zwierząt żadnej k w oty pieniężnej, zrobi to dopiero po ukończeniu roku sło n eczn eg o ; 7) przesłać głównem u Zarządowi K rak o w sk ie g o Stow arzyszenia odpis zezwolenia c. k. N am iestnictw a na założenie filii w Ja ro ­ sławiu, jako też odpis z księgi uchwał posiedzeń W ydziału i W al­

n ych Zgrom adzeń.

P. Mańkowski staw ia w niosek, b y W yd ział udał się do M agistratu z prośbą, iżby furm anom niewoluo było w ięcej ja k 5 centnarów ładow ać na jed n ego konia.

P. Przew odniczący wnosi, b y poprosić p Jahla, iżby pole­

cił organom policyi, ja k się m ając zachować, g d y ktoś m ęczy zwie­

rzęta z tym nadmienieniem, że gorliw y policyjant otrzym a sto­

sowną nagrodę.

II. O trzym u jem y następujące pismo.

W jed n ym z listów donosiłem Szan. W ydziałow i o barba­

rzyń skim obchodzeniu się z gęsiam i, pędzonym i pieszo kilka mil do K rako w a. A le nie lepiej dzieje się ze stworzeniam i tym i, które wiozą na wozach tak pokrępow ane i w takim ściśnięciu, że biedne stworzenia ty lk o otwieraniem dziobów i ziajaniem z go rąca i bolu na sw ych ciem iężców skarżyć się m ogą. N ajw ięcej zaś cierpią te, które pom ieszczono po bokach wozu koło sam ych literek czyli drabinek. T e bowiem w skutek trzęsienia się i ude­

rzania d rabinek dojeżdżają na m iejsce przeznaczenia z p o krw a­

w ionym i i poodbijanym i bokam i, lub niekied y w skutek nagłego w strząśnienia w yp a d ają na gościniec, narażając na stratę w łaści­

ciela który przez to ma doraźnie w ym ierzoną karę za łakom stw o i barbarzyńskie obchodzenie się.

Z trudnością przychodzi też w ykorzeniać pośród ludu wiej­

skiego niektóre p rzesądy i zabobony, szkodę i cierpienia dla

(20)

niewinnych stworzeń przynoszące. Jeżeli krow a zachoruje na rozdęcie czyli t. z. p a s k u d n i k , w ted y zn ający się na sztuce lekarskiej (?) wieśniak p rzyb yw a i — zam iast przepędzić b ydlę, lub dać mu m leka z wapnem i naftą albo w ostateczności zrobić otwór w lew ym boku, ab y gaz z rozdętego żołądka usunąć się m ógł - - zaczyna w ygn iatać t. z. z i a b y (żaby tj. nabrzm ienia na grzbiecie) a potym zabiera się do krw aw ej opei'acyi z r z y n a n i a p a s k u d n i k a n a o c z a c h b y d l ę c i a , ja k g d y b y żołądek m ógł w tym razie z oczam i mieć jak i związek. Biedne więc b ydlę, które już tak cierpi przez rozdęcie, cierpi podwójnie, gd y mu zrzynają z oczu powieki lub ż y ły nad temi się znajdujące. Jeżeli więc nie padnie w skutek rozdęcia, to kilka tygod n i a naw et m iesięcy z pokaleczonym i oczami chodzić musi.

N adchodzą św ięta Bożego N arodzenia a z nimi dzień św.

Szczepana, w którym to dniu n ad arza'się kowalom gratka t. z.

s p r a w i a n i e k o n i . Chodzą więc ci ludzie zabobonni lub ko rzystający z przesądów innych, od chaty do ch aty i s p r a ­ w i a j ą konie na lok cały , a b y się trzy m ały dobrze i nie d o stały m yszy, zołzów, zapalenia i t. p. O tw ierają więc zwierzęciu prze­

m ocą p y s k i zręczny kow al kaleczy mu dziąsła i podniebienie i niepotrzebnie upuszcza mu znaczną ilość krwi.

— D ajcie mu teraz gospodarzu m iarkę jęczm ienia ! — w oła kowal spełuiw szy swą czynność a uradow any ze s p r a w i e n i a koni, gospodarz w ykonuje uroczyście jeg o polecenie. Nieszczęśliwe stworzenia jedząc jęczm ień zapychają sobie ziarnem pokaleczone dziąsła i podniebienie, co spraw ia im ból n iesłych an y K ow al zaś zabraw szy pieniądze, chleb, słoninę i t. p. idzie dalej sp eł­

niać swoje lekarską czynność, z której jest dum ny.

W niektórych okolicach byw a też w strętny zw yczaj w ie­

szania obdartego ze sk o ry tchórza przed p ysk am i koni, w celu w yleczenia ich z t. z. zołzów. K o n ie pobudzone do ciągłego parskania m ają się pozbyw ać tej choroby. — Z poważaniem Julijan B.

W ola R usiecka w grudniu 18 9 1 r.

Pow yższą spraw ę weźmie W yd ział p o d rozwagę.

N O W I C Z Ł O N K O W IE ,

a)

w K ra k o w ie :

W ni: Grosicki Józef. — Kordecki Jan, w łaśc iciel sk ła d u fortepianów . — T o b ic zy k Szczęsny, techn ik. —

b

) Z am iejsco w i:

W ni: Dobrowolski K aźm irz, — Dr. Piecha A ureli, — Dr. Rosberg Salo wszyscy trzej w J a ro sła w iu . — Gólik Jan, nauczyciel w Dębnie (p. B iado liny szlacheckie). — C zy te ln ia ludow a, w U jso ła ch (p. Rajcza).

N a k ł a d e m k r a k . Stow. O chr. Z w i e r z ą t . — D r u k i e m A. K oziaiiskiego, w K r a k ó w .

(21)

^ Wychodzi w Krakowie co miesiąc.

| Wkładka roczna wraz prenumerata czyni

1 złr. 50 ct.;

> dla nauczycieli szkól j ludowych i uczniów

\ szkól średnich 1 złr.

z przesyłka.

OPIEKUN ZWIERZĄT

o

D O M O W Y C H i P O Ż Y T E C Z N Y C H . ORGAN

<] KRAKOWSKIEGO STOWARZYSZENIA O

OCHRONY ZW IE R ZĄ T.

ADMINI3TRACYJA i EXP15DYCYJA ^

> w Krakowie, ul. Smo- ^ I leńska, 1. 24. p. II., >

> dok^d wszystkie prze- >

\ syłki, wkładki i pre- \

numeraty adresować S

należy. \

> Członkowie krakowsk. S

ł Stow. ochr. zw. otrzy- ^

> m uja czasopismo bez- S p łatnie. ^

„Bóg nie d a ł n a m d w u serc, dobre go dla ludzi, o k ru tn eg o dl a z w ierząt.“

O d p o w ie d z ia ln y r e d a k t o r : P r o f . 1{ r o n i s ł a w G u s t a w i e / . .

Od W ydziału.

S zan ow n ych C zło n k ó w , przed cw szy stk in i za­

m iejscow ych, zalegających z w k ła d k a m i, u p r a ­ szam y n a ju siln ie j o w y ró w n a n ie należytości w jalc n a jk ró tsz y m czasie. Opieszałość ta p r z y p r a w ia to w arzy stw o o straty, k tó re r. z. doszły ju ż do tego stopnia, że sp o w o d o w a ły z w lo k ę w w y d a w n i­

ctwie „ O p ie k u n a , z w ie r z a j:.11 M y sw oich obow iąz­

k ó w , chociaż sp e łn ia m y j e h o n o ro w o , d o trzy m u ­ je m y w k a ż d y m ra z ie ; niechajże tedy C złon k ow ie,

k tó rzy przez zapisanie się do Stow arzyszen ia ośw iad czyli nas p o p ierać, n ie sta w a ją n am n a przeszkodzie i dążnościom naszym h u m a n ita rn y m nie czynią k rz y w d y i zaw odu.

PTASZKI PRZED STODOŁA.

Ś n i e ż n a i m r o ź n a n a d e s z ł a z im a , d l a p t a s z ą t w p o l u i ź d z i e b ł a ni e m u ; sile w s t o d o l e , w z im o w e j p o r z e , l u d z i e c e p a m i m łó c ą w c i ą ż z b o ż e . Z a b r a m ę p u d a n i e j e d n o z i a r n o , p t a s z k i do n i e g o e b e i w i e się g a r n ą . M ł o c k a r z e z b o ż e j u ż w y m łó eili i w ie le w o r k ó w nim n a p e ł n i li .

W l e c i e B ó g d o b r y z e s ł a ł p l o n z n ieb u , ż e b y n i k o m u n ie b r a k ł o c h l e b u .

N i e c h w i ę c i c z ł o w i e k o t y m p a m i ę t a , b y n ie c i e r p i a ł y g ł o d u p t a s z ę t a !

( W ie c zo r y ro d zin n e ).

(22)

m il ŁUDZI!

Przez St. Polaczka.

(Ciąg dalszy).

Stosunek ludzi do zwierząt.

Stosunek człowieka do zwierząt jest skromnie, a w yczer­

pująco określony w słowach pisma św iętego: « P a n u j c i e n a d r y b a m i m o r s k i m i i n a d p t a c t w e m n i e b i e s k i m i n a d w s z e l k i m z w i e r z e m , k t ó r e s i ę r u c h a na z i e m i . » T o przykazanie w ypow iedział wielki w ładca świata, dobrotliw y Bóg, k tóry się nad wszystkimi swoimi stworzeniami lituje i o wszystkich zarówno się troszczy, z tąsam ą miłością .nigdy nieustającą. Jakże pięknym i -wzniosłym jest ów obraz bib lijn y: B ó g przyprow adza przed człow ieka zwierzęta, ab y je nazwał. W szechm ocny Pan i K ró l ziemi oddaje zwierzęta człowiekowi, przedstawia mu je jako spółmieszkańców i powierza je w jego ręce, jako w ręce gospo­

darza i rządcy. Człowiek powinien nad zwierzętami panować, ale władzę tę ma nad nimi w ykon yw ać tylko jako nad lennem swo­

jego zwierzchnika, przed którym odpowiedzialnym jest za użycie swej w ładzy i w łodarstwa nad powierzonym i mu spółstwo- rzeniami.

Człowiek może i powinien nad zwierzętami panować, gdyż jest wyżej od nich postawiony i w yższym i darami z Bożej łaski obdarzony; powinien nad nimi panować rozumnie, bo uposażon rozumem, ale nigdy jako gniewliwy, niesumienny tyran, który m yśli, że mu w szystko wolno, — nie z nieograniczoną sam owolą, lecz wedle przykazania swojego Pana, pow odow any ludzkim, to jest miłości pełnym uczuciem. Powinien b yć dla zwierzęcia dobro­

tliwym panem, jak sam pragnie, ab y B ó g b ył dlań panem dobrym spraw iedliwym , litościwym i łaskaw ym .

Nie trzeba zapominać, że ja k wszystkie religije, tak i chrze­

ścijańska bierze zwierzęta w swoje obronę i nakazuje ludziom także dla zwierząt mieć serce. Izraelici mieli nakazane, aby czło­

wiekowi służące zwierzęta odpoczyw ały w siódm ym dniu, ab y zabłąkanego wołu lub osła do domu przyprow adzali; mieli zaka­

zane, ab y wołu młócącemu zboże nie zawiązywali pyska, ja k również surowo było im wzbronione, ab y wołu i osła razem do orki nie używali, — zwierzęta te bowiem m ają nierówny krok a za­

przężone razem wrzajemnie się męczą. — W przypowieściach m ądrego króla Salom ona (XII., 10.) znajdujem y wzniosłe zdanie:

(23)

o S p r a w i e d l i w y m a n a p i e c z y ż y w o t b y d l ą t k a s w e g o , a l e s e r c e u i e p o b o ż n y c h o k r u t n e j e s t» — przypo w ieść, która jest najw ybitniejszym usprawiedliwieniem ochrony zwierząt i która ja k o św ięty obowiązek stać powinna każdem u przed oczym a. K a ż d y powinien wiedzieć, że Bogu bardzo się podoba, jeżeli człowiek lituje się nad zwierzęciem.

L ito ść ta względem zwierząt powinna się głęboko w ryć w serca ludzkie.

Z b aw ca nasz m yślał również litościwie o zwierzętach. Czyż nie w ypow iedział, że i wróbel cieszy się opieką O jca niebieskiego?

Czyż nie wypaził się chwalebnie o psach, które ran y chorego Łazarza lizały, ab y głęboko zaw stydzić ludzi tw ardego serca, a szczególniej owego nielitościwego bogacza, pod którego drzwiami leżał Ł azarz, nie doznając od niego najm niejszej litości? Czyż nie nazwał sam siebie dobrym pasterzem , a ludzi, których do niebieskiej ojcz.yzny prowadzi, owieczkami i czyż tej swojej dla nas m iłości nie przedstaw ił sym bolicznie w obrazie kokoszy, która pisklęta pod swoje sk rzy d ła troskliwie chowa? A pod ową kokoszą siebie sam ego przedstaw iając, czyż nie podniósł przez to szczególniej zwierząt i czy ich przez to nie odznaczył ? W id zim y więc, że Pan B ó g zwierzęta wielce ceni i kocha, i że obowiązkiem człow ieka i chrześcijanina jest, ab y się za nimi ujm ował. Jeżeli w ięc praw dziw e w ykształcenie i uobyczajenie ludzkości na tym polega, ab y Boże p rzykazania w sercach ludzi tk w iły — ab y ludzie w ykon yw ali dobre uczynki, — jeżeli dzia­

łalność tow arzystw ochrony zwierząt i p ra k ty k a ochrony zwie­

rząt ze względu na ten niezaprzeczony, św ięty obowiązek czło­

w ieka tępe sumienia zaostrza, uśpione budzi, obojętne p o z y ­ sk u je , toć jasn ą je st rzeczą, że owa p raktyka ochrony zwierząt wielkiego musi b yć znaczenia dla w ykształcenia i uobyczajenia

ludzkości. C. d. n.

P O D S K U B Y W A N I E GĘSI,

W n a s z y m g o s p o d a r s t w i e w ie js k im is tn ie je p o w s z e c h n y z w y c z a j p o d s k u b y w a n i a g ę s i. Z w y c z a j t e n i s t n i a ł i w i n n y c h k r a j a c h , a l e d ziś u z n a n o g o t a m z a s z k o d l iw y , gdyż, p r z y n o s i z a m i a s t k o r z y ś c i t y l k o s t r a t y , d l a t e g o t e ż p r a w i e w s z ę d z i e , g d z ie c h ó w d r o b i u o d b y w a się nu w i e l k ą s k a l ę i t w o r z y waż.ną g a ł ą ź g o s p o d a r s t w a i b o g a c t w a k r a j o w e g o , p o r z u c o n o g o z u p e ł n i e . U n a s m ało j e s z c z e z w r ó c o n o n a to u w a g ę g o s p o ­ d y ń n a s z y c h . Z w y c z a j t e n n a l e ż y i u n a s w y k o r z e n i ć t a k ze w z g l ę d u p r a k t y c z n e g o , j a k i h u m a n i t a r n e g o .

Cytaty

Powiązane dokumenty

(c) Liczba całkowita jest podzielna przez 3 wtedy i tylko wtedy, gdy suma cyfr tej liczby jest po- dzielna przez 3.. (d) Jeżeli liczba całkowita jest podzielna przez 9, to

Dla macior karmiących większa a z nich stosuje się dla sztuk o pełnych miotach prosiąt, zaś' przy mniejszych miotach zbliżamy się do niższej liczby... U

Młodsze osobniki miały więcej kwasów tłuszczowych rodziny n‑3 (kwasu α‑linolenowego) i mniej kwasów tłuszczowych rodziny n‑6 (kwasu lino‑1.

Przedsta- wione wymogi są nieco łagodniejsze niż w przypadku innych zakładów przetwa- rzających produkty uboczne pochodze- nia zwierzęcego (rozdz. g)

Wyniki badań mogą być wykorzystane w wykrywaniu niekorzyst- nej stymulacji jeźdźca i siodła na okolice odcinka piersiowego kręgosłupa, a także w diagnozowaniu tych

Uwaga. My z swej strony dodajemy, że Przegląd, dziennik wychodzący we Lwowie, w num.. Choroba ta, dotykająca przeważnie woły krowy, owce i świnie, objawia się

Zięba żywi się przeróżnymi nasionami, lubi siemię lniane i konopne, nasienie sałaty, gorczycy, mak, proso, owies, pszenicę, nasiona drzew szpilkowych i

Widać zatym, że jastrząb jest największy i najzuchwalszy szkodnik ze wszystkich ptaków drapieżnych. Należy go też najstaranniej wytępiać. Najlepiej jest