• Nie Znaleziono Wyników

Rola Komitetu Obywatelskiego - Marek Ciołek-Poniatowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rola Komitetu Obywatelskiego - Marek Ciołek-Poniatowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK CIOŁEK-PONIATOWSKI

ur. 1941; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, Lublin, PRL, współczesność, Okrągły Stół, Komitet Obywatelski

„Solidarność” Województwa Lubelskiego, Biuro Poselsko- Senatorskie OKP, pomoc obywatelska

Rola Komitetu Obywatelskiego

Wydaje mi się, że dla wielu ludzi Okrągły Stół i ta cała historia renesansu

„Solidarności” to było zaskoczenie. Zaczęliśmy mocno przeżywać Okrągły Stół, doniesienia, że to się dzieje. Zaraz jak powstał Komitet Obywatelski, to koledzy mnie znaleźli i zawiadomili, że jestem tam mile widziany i tak to się zaczęło. Potem [było]

bardzo intensywnie, bo jak już w coś wchodzę, to dość intensywnie.

Przyznam, że nie znam żadnej deklaracji ideowej Komitetu. Nie wiem nawet czy była.

Dla mnie było oczywiste, że trzeba było robić to, na co było zapotrzebowanie, a na pewno było duże zapotrzebowanie na informację i propagandę, tak rzec można.

Poza tym to była trochę też i taka ściana płaczu. Tam przychodzili ludzie i się zwierzali. [Później Biuro Poselskie OKP] było miejscem, gdzie ludzie przychodzili się wyżalić, [nawet] w znacznie większej mierze niż Komitet Obywatelski. W zasadzie [tak jak wcześniej] szli do pierwszego sekretarza [PZPR] w zakładzie, województwie czy w powiecie, tak tutaj do nas przychodzili. Ale najważniejsze zadanie Komitetu, tak patrząc z perspektywy, to było zorganizowanie społeczeństwa, przekonanie na kogo trzeba głosować.

Nie było rygorystycznie ustawionej sekretarki, każdy mógł wejść. Ludzie zaczęli postrzegać coś, co było nowe, może jako zalążek nowej władzy. Jest kategoria ludzi, którzy lubią się wyżalać, a wtedy było mnóstwo ludzi, którzy potrzebowali się wyżalić.

Poziom życia był znacznie niższy, ludzie potrzebowali elementarnych rzeczy, a poza tym tłumili w sobie jakieś krzywdy rzeczywiste albo mniemane. Byli i tacy, których nazywa się na ogół nawiedzonymi. Przychodzili i z kimś chcieli porozmawiać, a ponieważ oczywiście chcieliśmy się odróżniać od typowych urzędników, więc z każdym się rozmawiało, z każdym starało się rozmawiać uprzejmie, cierpliwie i tak dalej. To się pewnie rozeszło i tych ludzi przychodziło sporo. Szczegółów nie pamiętam. Jeśli chodzi o twarze i o klimaty rozmów, to bardziej pamiętam je z okresu

(2)

Biura Poselsko-Senatorskiego. Wtedy to już było wiadomo, że to jest jakaś władza.

Przychodzili do Biura Poselsko-Senatorskiego, już do posłów, a że posłów tam zazwyczaj nie było, to ja musiałem tego wysłuchiwać. Przynosili jakieś dokumenty, różności, ale na ogół były to żale na niezasłużenie niski poziom życia, mnóstwo próśb o rzeczy, których oczywiście nie byliśmy w stanie załatwić. Takie życiowe sprawy, albo skargi na sąsiadów, że są wredni, że tacy, że tacy. Podobne sprawy, jakie są pewnie dzisiaj na dyżurach radnych.

[Przed wyborami] nie mieliśmy żadnej możliwości pomagania, nie mieliśmy żadnej władzy. [Komitet], to była przecież organizacja, która miała coś zorganizować – wybory. Ale pamiętam, że parę osób odesłałem do ratusza i tam ich sprawy jakoś załatwiali. Współpraca z ratuszem układała się nam zupełnie nieźle.

Data i miejsce nagrania 2009-06-18, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Kożuch

Redakcja Piotr Krotofil, Janka Kowalska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, PRL, cegielnia Czechówka Górna, praca w cegielni, projekt Lubelskie cegielnie..

I jak sobie pomyślałam, że wrócę do tego i [zostanę] albo laborantką w jakimś szpitalu, albo będę cały czas siedziała na etacie technicznym na uczelni i

Tak że w każdej komisji wyborczej był ktoś od nas, z tym że w mniejszości, wobec tego trudno było fizycznie być cały czas obecnym przy wyborach. Ale nie pamiętam [relacji]

Przez cały okres od stanu wojennego, a właściwie jeszcze wcześniej – bo puste sklepy zaczęły się znacznie wcześniej niż „Solidarność” – sam system wymagał tego,

W Liceum imienia Zamoyskiego (w którym prawie wszyscy nauczyciele zapisali się do „Solidarności”), kiedy wróciłem z internowania, tylko jedna nauczycielka nie podała mi ręki,

Trudno powiedzieć, żeby dom rodzinny był domem konspiratorów, ale mój dziadek ze strony matki zmarł w Uzbekistanie jako żołnierz Armii Andersa, był prawdopodobnie na zesłaniu,

[Komitet Obywatelski miał siedzibę] na Krakowskim Przedmieściu, gdzie był [Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu] w podwórku, w oficynce.. Po lewej stronie [jest]

Z ludzi bardzo aktywnych był pan Tomek Przeciechowski, który był sekretarzem Komitetu. Wiceprzewodniczącym był chyba pan [Ryszard] Setnik, też bardzo