• Nie Znaleziono Wyników

Szkółka Niedzielna. 1903, R. 8, nr 32

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkółka Niedzielna. 1903, R. 8, nr 32"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

N I E D Z I E L

Dodatek do „Gazety Katolickiej.44

Nr. 32. Sobota 8. s ie rp n ia 1903. Roli 8.

Na Niedzielę dziesiątą po Świątkach.

Lekcya.

1 Kor. XII. 2—11.

Bracia! wiecie iż gdyście pogany byli, do nie­

mych bałwanów jako was prowadzono szliście. Prze­

to* oznajnmję wam, iż żaden w Dachu Bożym mó­

wiąc, ni« mówi przeklęctwa Jezusowi; a żaden nie moSe rzec Pan Jezue, tylko w Duchu świętym. Ró­

żności darów są, lecz tenże Duch. I są różności po­

sług, ale tenże Pan. A są różności spraw, ale tenże Bóg, który sprawuje wszystko we wszystkich. A każ łemu bywa dane okazanie ducha ku pożytkowi.

Jednemu przez Ducha bywa dana mowa mądrości, a drugiemu mowa umiejętności według tegoż Ducha;

inszemu wiara w tymże Dachu, drugiemu łaska uzdra­

wiania w tymże Duchu. Drugiemu czynienie cudów, drugiemu proroctwo; drugiemu rozeznanie duchów, inszemu rozmaitość języków, a drugiemu tlómaczenie mór. A to wszystko sptawuje jeden a tenże Duch, udzielając z osobna każdemu jako chce.

Ewangelia.

Łuk. XVIII. 9—14.

Onego czasu mówił Jezus do niektórych, którzy ufali sami w sobie, jakoby sprawiedliwi, a inszymi gardzili, to podobieństwo: Dwoje ludzi wstąpiło do Kościoła, aby się modlili; jeden Faryzeusz, a drugi Celnik. Faryzeusz stojąc, tak się sam u siebie mo­

dlił: Boże, dziękuję tobie, żem nie jest jako inni lu­

dzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako - ten Celnik. Poszczę dwakroć w tydzień, dawam dziez sięciny ze wszystkiego co mam. A Celnik stojąc z dalefc*, nie chciał ani oczu podnieść w niebo; ale bił piersi swojt1, mówią:: Boże bądź miłościw mnie grzessnemu! Powiadam wam, zstąpił ten usprawie­

dliwionym do domu swego od niego. Albowiem kto­

kolwiek się podwyższa, bidzie uniżon; a kto się uni­

ża, bijdz e podwyższon.

Choroby roślin.

W sk u tek nagłej zm iany i przejścia od upałów do zimna, ja k to nieraz byw a w le ­ tn ich m iesiącach, czepiają się ro ślin różne choroby.

Jed n a z tak ich chorób, rdza, n ap ad a ro ­ śliny kłosiste, groszkow e i rzep ak . P rz y cz y ­ ną jej je s t grzybek pasożytny, tw o rzący po ­ czątkow o plam kę żółtą, a później ciem no-bru- natną. G rzybek te n rozjada tk a n k ę k o m ó r­

kową roślin, żyje jej sokam i, i n ie d aje ty m roślinom należycie rozw ijać się i dojrzew ać.

R dza szczególniej oddziaływ a n a rze p ak i groch, gdyż wyw ołuje przedw czesne rozw ija­

nie się strąków , i osypyw anie się ziaru. Je śli rdza napadnie groch p rzed rozkw itnięciem , należy go ściąć natychm iast.

D rugim grzybkiem w yw ołującym c h o ro ­ bę je s t m urzonka. G rzybek te n rozm naża się zapom ocą d robnych nasionek, zw anych sporam i, k tó re k iełkują w ziem i i zapuszczają w rośliny bardzo długie, d e lik atn e niteczki, przenikające całą roślinę aż do kłosa, sięga­

jące aż do ziarn, k tó ry ch m leczko zam ieniają na czarną m azistą masę. C horoba ta napada kukurydzę, jęczm ień, owies i pszenicę. J e s t jeszcze drugi g atu n ek m urzonki, m niej nie­

bezpieczny, nie tw orzący m azistej m asy, lecz zam ieniający ? ię w czarny p y łek , k tó ry w iatr unosi. D a on się oczyścić przez m ły n k o w a­

nie. Tymczasem m urzonki m azistej na oko n aw et dostrzedz niem ożna, je s t bow iem zam ­ k n ięta w pow łoce ziarna, i d o piero po roz- gnieceniu ziarna o niej się dow iadujem y.

N iem a sposobu pow strzym ać ty c h chorób, gdy się raz usadowiły, b o po w iększej części są one następstw em nieprzyjaznego pow ietrza, suszy, wilgoci, nagłych przejść o d gorąca do chłodu. Można je d n a k zapobiegać ich p o w sta­

waniu. J e s t to rzecz pewna, że rozw ijają się one szczególniej na g ru n tach nizkich,

(2)

- 126 - w ilgotnych, z b y t bujnych, lu b znowu zbyt w ycieńczonych. To w łaśnie je s t wskazówka, źe złe d a się zm niejszyć przez osuszenie, p o ­ g łęb ien ie o rk i, odpow iedni płodozm ian i u- p raw ę.

S porysz czyli różki w ytw arzają się szcze­

gólniej n a życie, chociaż trafiają się też na pszenicy, ję c z m ie n ia i k u k u ry d zy . Chorobę tę w yw ołuje rów nież g rzy b ek pasożytny, p rzy ­ czepiający się do ziarna i przekształcający je w długi, nieco p o g ięty w ałeczek, zewnątrz czarny, a w ew nątrz biały. Najwięcej czepia się ro ślin w latac h gorących, w k tó ry ch czę­

stsze p rzech o d zą burze. J e s t to choroba te m nieprzyjem niejsza, że rożki tru d n o od ­ dzielić o d ziarna, a oddzielić trzeb a konieczne p rze d m ielen iem , bo są one trucizną.

Z a r a z a k a r t o f l i u k azu je się zpoczątku ja k o b iałe plam ki, k tó re się szybko rozsze­

rzają, b ru n a tn ie ją i czernieją. Jednocześnie łodyga naci obum iera, a nasienie grzybków , sp łu k an e przez deszcz, do staje się do k a rto ­ fli i niszczy je . Sposoby, jt.k ich d o tąd uży­

w ano, a b y k arto fle u ch ro n ić od zarazy, oka­

zały się m ało skuteczne. W y b ó r odm iany opierającej się zarazie ty lk o do pew nego sto ­ p n ia p o m ag a; ścięcie i oddalenie łodyg do­

tk n ię ty c h ch o ro b ą rów nież nie na wiele się przy d a, bo w ia tr przynosi nasiona choroby z pól sąsiednich, a przez ścięcie łęcin dalszy ro z ro s t k arto fli je s t w strzym any. W najno­

w szych czasach zalecają, aby zaraz w począ­

tk a c h zarazy k arto fle obsypyw ać, i łodygi

©bgarnąć ziem ią aż do czubków ; ma to nie do p u śeić przejścia grzybka do kłębów .

f „ J f C h o r o b a k ę d z i e r z a w a d o ty k a także k arto fli, a le rzadziej. N apada odm iany o d e ­ lik a tn e j sk ó rc e i d elik atn y ch liściach. D o ­ tk n ię te c h o ro b ą tą liście fałdują się i roślina nie zaw iązuje kłębów .

Utrzymanie żywiny latem.

J e ś li się trzy m a żywinę w oborze, to na t ę p o rę n ajg o rętszą należy zabezpieczyć j ą o d u p a łu i od owadów. B udynki więc p rze w ietrz ać i czysto utrzym yw ać, a okna o tw a rte pozaciągać siatką. Zw ykle w b u d y n ­ k a c h m ający ch drzw i od północy lub od

w schodu byw a o wiele chłodniej l iż w takich, k tó ry ch drzw i zwrócone są na południe. I m uch w ow ych chłodniejszych budynkach daleko mniej bywa. Je śli zaś obory będą od m uch wolne, to i w m ieszkaniach m uch nie będzie; bo najw ięcej m nożą się one w oborze, gdzie w gnoju składają jajka. — Najlepiej w ypędza m uchy z m ieszkań i ze stajeń olejek laurow y, k tó ry trzeb a rozstaw iać w m ałych naczyniach, pozam ykaw szy na jakiś czas okna. M uchy nie znoszą zapachu tego olejku. Wr kuchni, sieni i stajniach najle­

piej w ysm arow ać t j . olejkiem drzwi i okna, to m uchy w tedy daleko będą uciekały. R ó ­ wnież nie lubią one zapachu czosnku; jeżeli w ięc wodą, w k tó rej 4 do 5 dni m ókł czo­

snek, w ym yjem y stoły, stołki, szafy i t. p., to m uchy z m ieszkania się wyniosą. — K onie i bydło chodzące po pastw isku trzebią w p o ­ rze upałów przypędzać w południow e godzi­

ny do b u d y n k ó w ; a ty lk o wczesnemi ran k a ­ m i i pod w ieczór do pracy je zaprzęgać, lab w ypędzać na pastw isko.

Świnie podczas upałów letn ich trzeba tro sk liw ie pielęgnow ać. Żywić je chłodzącą paszą zieloną; dbać o to, aby m ogły k^pać się w błocie; dawać do picia czystą i świeżą wodę, aby nie były zm uszone pić w ody b ru ­ dnej i zepsutej, w yw ołującej różne choroby w ew nętrzne, w ęgry i t. p. Gdy świnie m ają osobne ko ry to , wodą zawsze napełnione, w te­

dy dopiero pokazuje się, jak one często piją, i ja k to je orzeźwia. Bardzo też należy dbać o czystość naczyń i k o ry t, z k tó ry c h jed z ą;

pozostałe bow iem resztk i karm y teraz p o d ­ czas lata najw ięcej się psują, i świnie dostają od nich zapalenia śledziony. Znający się go­

spodarz w dnie skw arne z obawą spogląda na świnię, k tó ra jeść nie chce, ciągle się p o ­ kłada, ciężko oddycha, a na różnych częściach ciała, na brzuchu, ry ju dostanie czerw onych plam . To są pierw sze oznaki tyfusu plam i­

stego. Plam y te zm ieniają barw ę na fijole- tow o-niebieską, i swinia w k ilk a godzin zdy­

cha. Świnię tak ą zaraz w początkach, póki plam niem a, należy zabić, bo m ięso można jeszcze zjeść bez obawy. J e s t to choroba nadzwyczajnie gwałtowna, i więcej należy dbać o zabezpieczenie od niej, niż o leczenie. J e s t to nic innego, jen o pow olne uduszenie się zwierzęcia od gorąca i sm rodliw ych wyziewów

(3)

127

w chlew ie m ocno od słońca na grzanym , a niem ającym należytego przew iew u, ani ta k ie ­ go urządzenia, żeby gnojów ka odpływała.

In n e zw ierzęta, gdy im je s t gorąco, pocą się m ocno, i to je ochładza. A św inie m ają naj­

częściej pod sk ó rą grubo sadła, więc nie pocą się; zb y tek ciepła w ydziela się z ich ciała ty lk o bardzo nieznacznie przez oddychanie.

.Z pow odu zaś szybkiego w chłaniania z p o ­ karm u cząstek pożyw nych, a wydalania czą­

ste k zepsutych, Świnia, aby się nie udusiła, po trzeb u je o wielu więcej pow ietrza, niż inne zw ierzęta. P o trz eb u je też dużo w ody do picia i kąpieli w błocie, k tó ra ją ochładza.

G dy kąpieli tak iej niem a, należy św inie czę­

sto spryskiw ać wodą. W chlew ach z a ś, po w tarzam raz jeszcze, należy, zachować czy­

stość i ciągły przew iew pow ietrza, bez w y­

w ołania ciągu.

A. Strzelecki.

Ochrona drzew od mrówek i mszyc.

D rzew om szkodzą nie m rów ki, ale mszy- i*e, k tó re m rów ki um yślnie hodują i na d rze­

wa zanoszą. N a m szyce należy używać em ulsji naftow ej opisanej w Gazecie num . 72. M rów kom trzeb a przeszkodzić w łażeniu na drzewa.

W ty m celu pień drzew a w połow ie w ysoko­

ści obwiązać na trz y palce szeroko dookoła pow rósłem , szm atą, albo ok ręcić grubym p a ­ pierem , i posm arow ać go z w ierzchu ja k ą k o l­

w iek k lejistą cieczą, n ap rzy k lad sm ołą, dzie­

gciem , lub czemś podobnem . Sposób te n je s t bardzo sk u teczn y tak że i na inne ow ady łażące, a szczególniej na owad zwany Przedzim - kiem (C him atobia brum ata) w yrządzający o- grom ne szkody w naszych sadach. Bardzo skuteczny też je s t „klej b ru m ata 4‘, k tó ry m robi się w p ro st na pn iu drzew a p ierścień na dłoń szeroki. D ziesięć funtów tego k leju kosztuje w W arszaw ie 75 kopiejek, p u d — 3 ruble.

Sok porzeczkowy.

B ierze się w o rek z m ocnego płótna, tak uszyty ja k do sera, napełnia się go p o rze­

czkami, i zawiązawszy u w ierzchu w kłada się w otw ór zrobiony w grubym balu, w k tó ry

razem z wózkiem po obu jeg o stro n ach wsu wa się dwie gładkie deseczki, a następni dwa k lin y z m ocnego drzewa. P o tem po w o rek podstaw ia się naczynie drew niane gliniane lub szklane, i zaczyna się ob u ch er to p o ra pom ału pobijać obydw a kliny. Wrted;

deseczki ściskają, worek, porzeczki w nin się gniotą, a sok ścieka wr podstaw ione na czynie. K liny należy pobijać wolno, aby w orek nie pękł. Jeżeli k to ma w arszta stolarski, to bala i klinów nie po trzeb u je ty lk o wro rek z deseczkam i n iech um ieści w otw orze w arsztatu i niech pom ału szrubj przykręca. Najlepsza je s t tłocznia k upna ale to rzecz dość kosztow na. Najmniejsza tłocznia do w yciskania soku z jag ó d kosztuje w W arszaw ie 8 rubli, duża zaś 27 r., a takaż duża z m łynkiem do m ielenia owoców 56 r Soku niem ożna trzym ać w naczyniu m etalo- wem, zwłaszcza niepobielanem , bo so k ma w sobie kw asy i garbnik, taninę, k tó re łącząc się z m etalem tw orzą związki szkodliw o, tru jące. Sok zlewa się w b u telk i i dobrze się

k o rk u je aby zabezpieczyć od burzenia się Soki owocowe nabyw ają w yrabiacze w in i przetw orów owocowych. R adzę porozum ieć się naprzyklad z p. Lisieckim , wryrabiąjącyn wina w Skierniew icach. W . U.

Bardzo dobre bywa z porzeczek wino na m iodzie. J a k je w yrabiać, podał L ew icki m

książce „Ul gospodarski i M iodosytnictw o“

Nie pić podczas jedzenia.

B udow a żołądka naszego wymaga, aby pokarm ów nie przyjm ow ać rów nocześnie z napój* mi. P ijąc podczas jed zen ia, rozrze­

dzam y sok żołądkow y i tym sposobem osła­

biam y jeg o w łasności traw iące. Płyn, zmię- szany z pokarm em , tw orzy w żołądku rodzaj rzadkiej k aszy , k tó ra zaczyna ferm entow ać, i w ted y uczuw am y rozdęcie żo łąd k a, k ró tk i oddech, przypływ krw i do g ło w y , na skórę w ystępują ciężkie m ęczące poty, um ysł p rze­

staje pracow ać, ogarnia nas je d n o pragnienie — rozpiąć odzież, choćby najlżej uciskająą jam ę brzuszną. Stan to bardzo przykry; na szczę­

ście, k to potrafi obyć się bez ciężkich p o ­ traw , kom u w ystarczą lek k ie pokarm y, ja k ryby, jaja świeże, m ięso pieczone, jarzy n y deli­

(4)

- 128 k a tn e , owoce -dojrzale, k to odm ów i sobie w szelkich napojów podczas p rocesu traw ienia, ten m oże być pew ny, że na zawsze zachowa zdrow y żołądek i świeżość sił.

Z tego nie w ynika, że trzeb a zalecać t. z w. d y etę suchą. P rzeciw nie dy eta taka, zwłaszcza podczas up ałó w , je s t niem ożliw a i w p ro st szkodliw a. Idzie o to , że organizm p o trze b u je dość obfitej ilości p ły n ó w , i pić trzeba, lecz w te d y , gdy żołądek je st wolny, tj. p rzed jedzeniem , lub w dw ie godziny po jedzeniu. Można popijać często czystą wodę zdrojow ą lub m in eraln ą, aby ty lk o w strzy­

m ać się od picia na pół godziny p rzed ka- żdem jydzeniem . W te d y k rążen ie krw i b ę ­ dzie praw idłow e, p o ty u m iark o w an e, a p e ty t będzie dopisyw ał.

Rozmaitości.

O s o b li w y d o w ó d n i e w i n n o ś c i . P ew ien podróżny, k tó ry niedaw no tem u po ­ w racał z M adras, opowiada, iż w In d y ach u- żywają następującego sposobu, aby się p rze­

konać o w inie lub niew inności oskarżonego.

D ają m u garść suchego ryżu do żueia na j e ­ d n o litą podobną do gum y masę. W ym aga to dużej ilości i jed n o stajn eg o poruszania szczękam i i oskarżony m usi to uskutecznić w przeciągu 10 m inut. Jeżeli jest spokojny i nie przestraszony, dokona żądanej pracy.

Przeciw nie zatrw ożony i niespokojny nie zdoła zżuć porcyi ryżu należycie, gdyż strach ma w pływ paraliżujący na gruczoły w ydzielające ślinę. Jam a u stn a osoby bardzo p rzestraszo ­ nej je s t zawsze najzupełniej sucha, w ięzień zdradzający w te n sposób zaniepokojenie, u- ważany je s t za winnego. —

B r u k z tr a w y . W n ie k tó ry ch m ia­

stach zachodniej A m eryki, leżących w śród olbrzym ich preryi, gdzie zatem traw a nie ma praw ie żadnej w artości, ta k iż nie wiedzą, co m ają robić, w padli m ieszkańcy na pom ysi robienia b ru k u . Traw ę, zmięszaną ze srrołą i dziegciem , prasują w k o stk i o 15 ctm. d łu ­ gości i szerokości. K o stk i te spajają żela- znem i sztabam i układają na ulicy. Pow staje w s k u te k teg o b ru k nadzwyczaj elastyczny i trw ały, nie dający żadnego pyłu, a co n aj­

ważniejsza, nie spraw iający żadnego hałasu przy przyjeździe wozów i powozów.

U s y p ia j ą c a tra w a . W n iek tó ry ch okolicach M eksyku rośnie traw a usypiająca zwierzęta, k tó re się na niej pasą. Niedawno podróżni zatrzym ali się w tak iej miejscowości i konie ich zjadły obficie w koło rosnącą tra ­ wię. G dy się puściii znów w drogę, konie zasnęły ta k tw ardo, iż nie mogli ich się do- budzić. Po dw óch godzinach sk u tk i n ark o ­ tycznej paszy m inęły bez żadnych szkodliw ych następstw^. —

Żarty i dowcipy. jKf*

P r z e d b ra m ą .

— Psianoga te n deszcz, pada i jeszcze m u się chce padać... praw da Jan ie!

— A dyć praw da, Józefie. T ak sam o ja k człow iek: łyknie kieliszek, i jeszcze m u się chce łykać.

* *

*

W z ią ł s ię n a s p o s ó b .

Zyd przychodzi do dłużnika, a te n się zam knął. Zyd puka a dłużnik py ta:

— K to tam ?

— Ja, wierzyciel.

— A w co ty wierzysz? — p y ta dłużnik.

— J a wierzę, że dostanę m oje pienią- dzów, — pow iada żyd.

— Idź precz, — woła dłużnik; — wierz w Boga, a nie w takie głupstwa.

* #

P o w t ó r z y ł a .

— Słuchaj, M aryjano, leć po doktora, pani przed chwilą wpadła w om dlenie.

U d o k to ia : Proszę pana, niech pan za­

raz do nas leci, pani przed chwilą w co wpadła, ty lk o nie pam iętam w co!

* *

*

C z e m u .

N ie płacz Jó z iu , ojciec cię b ije , b o szczęścia tw ego pragnie i cię kocha.

— To czemu tatu ś m am y nie bije, prze­

cież także ją kocha.

Odpowiedzialny redaktor Józef Widera w Król. H ucie. — Nakładem czcionkami drukarni św. Jacka w Król. Hucie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Urzeczywistnienie zbawczego planu Boga dokonało się w Jezusie Chrystusie, który jest jedynym Pośrednikiem zbawienia dla wszystkich ludzi. On to dla naszego

na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim odbyło się sympo- zjum naukowe zorganizowane przez Wydział Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL z okazji dwudziestej rocznicy

wając, uderzając się co chwila o stół i krzesła, spodziewając się, że mnie tem zniecierpliwi.. A ja tymczasem podnoszę się spokojnie, nic nie mówiąc,

wiście przeciwko własnej miłości; bo kto siebie nie miłuje, ten dopuszcza się rzeczy za które sam sobą brzydzić się musi.. Kłamstwo nakoniep przeciwnem jest

stusa i umrze jako męczennik!* I te słowa Świętego spełniły się d o k ład n ie; syn owej pani, którem u dano imię Filip, młodzieńcem 1 będąc ^wstąpił do

ściej bywają podrabiane, mianowicie wina południowe jak Port, Sherry, Madeira, prze- dewszystkiem zaś Samos i Muskat, nigdy nie mają osądy, naczęte zaś nie

W pierwszym razie oznaczył Chrystus Pan dobroć Boga, który gotów jest zawsze przebaczać grzesznikowi, byle tylko szczerze nawrócił się do Niego.. My przy

sze ukryty zamiar, żeby ukarać nasze nieposłuszeństwo Jego świętemu prawu, aby zmienić w nas niegodziwe żądze, złe pomysły, ożywić w nas wiarę i pobudzić