• Nie Znaleziono Wyników

Szkółka Niedzielna. 1900, R. 5, nr 43

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkółka Niedzielna. 1900, R. 5, nr 43"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

szilt

Dodatek do „Gazety Katolickiej.4*

. Itak 5.

Hi®* 43. l@bota 27. października 1900.

Na Niedzielę 21-szą po Świątkach.

--- *HM*

---

Lekcya. Ef«. IY. 10—17.

Bracia! Wzmacniajcie się w Panu i w sile mocy jego. Obleczcie się w zupełną zbroję Bożą, abyście mogli stać przeciwko zasadzkom djabelskim. Albowiem nie mamy biedzenia przeciw ciału i krwi, ale przeciwko książętom i władzom, przeciwko rządzcom świata tych ciemności, przeciwko duchownym złościom w niebie­

skich. A przetoż weźcie zupełną zbroję Bożą, abyście mogli sprzeciwić się w dzień zły , i we wszystkiem do­

skonali stać. Stójcież tedy, przepasawszy biodra wasze prawdą, a oblókłszy pancerz sprawiedliwości, i obuwszy nogi w gotowość Ewangielii pokoju. W e wszystkiem biorąc tarczę wiary, którąbyście mogli wszystkie strzały ogniste złośliwego zgasić. I przyłbicę zbawienia weźmij- cie i miecz ducha (które jest słowo Boże).

Ewangelia. Mat. X V III. 23— 35.

Onego czasu powiedział Jezus uczniom swoim tę przypowieść: Przy podobne jest królestwo niebieskie człowiekowi królowi, który chciał kłaść liczbę z sługami swoimi. A gdy począł liczbę kłaść, przywiedziono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów.

A gdy nie miał zkąd oddać, kazał go pan jego zaprze­

dać, i żonę jego i dzieci, i wszystko co miał, i oddać.

A upadłszy sługa on, prosił go mówiąc: Miej cierpli­

wość nademną, a wszystko tobie oddam. A pan ulito­

wawszy się nad onym sługą, wypuścił g o , i dług mu odpuścił. Lecz sługa on w yszedłszy, nalazł jednego z towarzyszów swoich, który mu był winien sto groszy;

i ująwszy dusił go, mówiąc: Oddaj coś winien. A upadłszy towarzysz jego, prosił go, mówiąc: Miej cier­

pliwość nademną, a oddam ci wszystko. A on nie chciał, ale szedł i wrsadził go do więzienia, ażby oddał dług.

A ujrzawszy towarzysze jego co się działo, zasmucili się bardzo, i przyszli i powiedzieli panu swemu w szys­

tko, co się było stało. Tedy zawołał go pan jego, i rzekł mu: Sługo niecnotliwy, wszystek dług odpuściłem ci, iżeś mię prosił. Iżali tedy i ty nie miałeś się zmiłować nad towarzyszem twoim, jakom się i ja zmiłował nad tobą? I rozgniewawszy się pan jego, podał go katom, ażby mu oddał wszystek dług. Takci i Ojciec mój nie­

bieski uczyni wam, jeśli nie odpuścicie każdy bratu swemu z serc waszych.

Nauka z tej Ewangelii.

„Miej cierpliwość nademną a wszy­

stko tobie oddam.11 Mat. 18, 26.

Święty Apostoł Szymon Piotr, przystąpiwszy razu jednego do Chrystusa Pana, zapytał go

B ię

: * Panie, ile razy ja mam przebaczyć memu bratu, kiedy ten mnie obrazi? czyli siedm razy?« A Jezus, odpowia­

dając, rzekł: powiadam tobie nietylko siedm razy, ale siedmdziesiąt siedm kroć siedm razy. Siedmdziesiąt siedmkroó siedm razy, cryli czterysta dziewięćdziesiąt.

Zbawiciel nasz położył liczbę pewną za niepewną, we­

dług wschodniego sposobu mówienia. Wyrażenie to:

przebaczyć masz siedmdziesiąt siedm razy, znaczy to samo, jak gdyby powiędnął: ile tylko razy obrazi cię ktoś, tyle razy maw mu przebaczyć. Wkrótce po da­

nej tej odpowiedzi Piotrowi, przytoczył Zbawiciel przy­

powieść o królu, który chciał zrobić rachunek z swymi sługami. W całej tej przypowieści ma On na celu pokazać, jak to łaskawie, jak miłosiernie, jak cierpli­

wie obchodzi się z nami Pan Bóg i skłonić nas także, żebyśmy podobnym sposobem obchodzili się z naszymi braćmi! dla tego dwa razy powtórzone są te słowa:

»miej cierpliwość nademną, a wszystko tobie oddam.«

Temi słowy prosi sługa swego pana o cierpliwość i otrzymuje ją; prosi znów drugi sługa swego współ- sługę, a żadnego u niego nie> znajduje miłosierdzia.

W pierwszym razie oznaczył Chrystus Pan dobroć Boga, który gotów jest zawsze przebaczać grzesznikowi, byle tylko szczerze nawrócił się do Niego. W dru­

gim razie przedstawił złość tych ludzi, którzy raz bę­

dąc obrażeni, nie cbcą zaraz przebaczyć, pamiętają długo, a niekiedy nawet aż do samej śmierci, czasami odzywają się nawet, że chociażby sam Chrystus zstą­

pił z krzyża i prosił za nimi, to nie darują. My przy pomocy tego Jezusa, z którego ust wyszła dzisiejsza przypowieść, zastanówmy się cokolwiek obszerniej i nad dobrocią Pana Boga i nad złością ludzką.

Przez królestwo niebieskie rozumie się Kościół chrześcijański. Sługami, o których Ewangielia wspo­

mina, jesteśmy my ludzie, długami są nasze grzechy, przez rachunek rozumie się sąd ten, który sami czy­

nimy przed Bogiem, roztrząsając nasze sumienie, i ten, który czyni w imieniu Boga kapłan, kiedy jemu wyznajemy nasze grzeohy, i ten wreszcie, który sam Bóg uczyni z nami zaraz po odłączeniu się duszy od ciała, i przy końcu świata. Słuchacze moi! proszę was, abyście idąc spać, roztrząsali codziennie pilnie sumienie wasza, rachujcie się dobrze z niem, uważaj­

cie, ileście każdego dnia stracili i ileście zyskali. Ten codzienny rachunek sumienia nieodbicie jest potrzebny do przytłumienia w sobie złych skłonności, do zapo­

bieżenia złym nałogom, do wykorzenienia różnych wad, do postąpienia w cnoeie chrześcijańskiej. To uważali sami filozofowie pogańscy i dla tego mocno taki ra­

chunek zalecali. Sądźcie się sami i dozwólcie się są­

dzić kapłanom, abyście po śmierci mogli staaąć z więk-

szem bezpieczeństwem na sądzie Boga. Jeżeli ktoś z

was zgrzeszy, niech się nie posuwa do rozpaczy, niech

nie traci nadziei w Bogu. Dobroć i miłosierdzie Boga,

według psalmisty, o tyle przewyższają sprawiedliwość,,

(2)

170

0 ile niebo odległe od ziemi. Miłosierdzie Boskie, pisze on, zlewa się na nas tak, jak woda wylana z wiadra, a sprawiedliwość spada tylko po kropli; bo Bóg przebacza nam największe nawet grzechy, bo przebacza nam zaraz, skoro tylko szczerze za nie ża­

łujemy, i przyrzekamy więcej nie powracać do nieb.

Pod postacią długu sługi, wystawiona jest ciężkość grzechu, czyli ten dług, który zaciągitmy u Boga, od­

ważając się na grzech. Długi grzeszniks, które za­

ciąga u Boga, są w dzisiejszej Ewangielii przyrównane do 120 milionów dukatów.

Nie masz większego nieszczęścia nad popadnięcie w grzech. Miło mi jest wspomnieć w tej chwili owego wieśniaka, który tak dobrze zrozumiał dzisiejszą Ewan- gielię, że będąc zapytany przez kapłana, jak wielką poniósłby szkodę w czasie przechodu wojsk, odpo­

wiedział prosto i otwarcie: na 4000 złotych. Przy­

dał kapłan z politowaniem: nie mała to szkoda, wiel­

kie nieszczęście! E j, to nie jest jeszcze wielkie nie­

szczęście, daleko większe byłoby, gdybym choć jeden grzech śmiertelny w tym roku poptłnił. Tak powie­

dział wieśniak, który zrozumiał dzisiejszą Ewangielię, w której Chrystus Pan nieszczęście i długi grzechu wystawia nad wszystkie ludzkie nieszczęścia i długi.

Jeżeli sumienie nie wyrzuca nam żadnego przestępstwa, my wśród natłoku nieszczęść jesteśmy jednak szczę­

śliwi, bo Paweł św. mówi o sobie, że wśród ucisków miał bardzo wiele pociech.

Dług postawił królewskiego sługę w nader smu­

tnym stanie, w nader wielkiem nieszczęściu, bo pan na odpłacenie długu kazał jego samego razem z żoną 1 dziećmi sprzedać. Chrystus Pan mówi tu podług zwyczaju dawnych czasów, w których tych ludzi, co nie byli w stanie zapłacić swych długów, sprzedawano jako niewolników i musieli służyć bezpłatnie tak długo, aż póki długi nie zostały spłacone. Jednakże Chry­

stus Pan pod postacią kary, którą ponosił sługa kró­

lewski za swe długi, przedstawia kary, na które my zasługujemy u Boga przez grzechy nasze. Dłużnik swaugieliczny utraca wolność, żonę, dziatki i wszystko, co ma. Grzesznik utraca przez grzech wolność synów Boga, przyjaźń z Aniołami i Świętymi, łaskę Pana Boga i wszystkie zasługi. Dłużnik musiał służyć jako niewolnik, aż póki nie był dług jego opłacony; i grze­

sznik w niewoli czarta będzie ponosił karę przez całą wieczność, bo swych długów przez całą wieczność nie wypłaci.

Nie dziwcie się, chrześcijanie moi, że Chrystus Pan długi i karę za grzechy tak wysoko podnosi.

Jeżeli zważycie, co to jest Bóg grzechem obrażony, co to jest człowiek, który Go obraź?, gdzie, kiedy, jak często i jakim sposobem grzeszy człowiek, nie trudno będzie wam poznać, że grzech, jako obraza Boga, jest największem złem. Że człowiek, który względem Boga jest maleńkim robaczkiem, prawie nieskończonej złości dopuszcza się, kiedy targa się na Boga, jako na najwyż­

sze, nieskończenie doskonałe dobro, krzywdzi Go na tem miejscu, na którem On jest obecny i nań patrzy;

znieważa Go w tym czasie, w którym Bóg tyle już dobrego uczynił mu i jeszcze więcej czynić chce, obraża |

Go nietylko w prędkości, bez rozwag?, ale nawet z rozwagą, rozmyślnie i dobrowolnie. Gdyby Pan Bóg w tej chwili chciał się z nami rachować tak, jak ów król z swymi sługami, to wielu nie uszłoby wiecznego potępienia.

Sługa ewangieliczny, upadłszy swemu panu do nóg, prosił Go, mówiąc: *Miej cierpliwość nademną, a wszystko ci oddam.« A Pan, ulitowawszy się nad onym sługą, wypuścił go i dług mu darował. Co to za wielka dobroć, co za miłosierdzie ze strony tego króla! Za jedno upadnięcie do nóg daruje mu dług nader wielki, bo 120 milionów dukatów. Podobną dobroć i miłosierdzie pokazuje nam Pan Bóg, kiedy prosimy go z pokorą i prawdziwym żalem o przebaczenie nam naszych przewinień. Odpuszcza nam nasze nieskończone długi, z których nigdy nie byli­

byśmy w stanie wypłacić się, gdyby Jego Syn nie ofiarował za nas nieskończonej ceny krwi swojej, któ­

rej czyni nas uczestnikami przez Sakramenta chrztu i pokuty. Prawdziwie, jak postąpił król ewf.ngieliczny ze swymi sługami, tak postępuje Bóg z każdym grze­

sznikiem pokutującym. Wspomnijcie sobie na króla Dawida, na króla Manasessa, na Zaeheusza, na Mag­

dalenę, na Piotra, Pawła, łotra Dyzmasa, na Augustyna:

wszyscy byli grzesznikami wielkimi, a jednak przeba­

czył im Bóg łaskawie, skoro tylko udali się do Niego szczerze, obżałowali swoje grzechy, skropili je łzami i postanowili poprawę. Ponieważ tak dobry jest Bóg, więc żaden grzesznik, jakkolwiek ciężkie byłyby jego grzechy, nie powinien posuwać się do rozpaczy. Roz­

pacz jest jednym z najcięższych grzechów. Wielką Ci krzywdę uczyniłem, Boże, przez moje grzechy, mó­

wił do siebie Augustyn św., ale większą uczyniłbym Ci, gdybym powątpiewał o ich odpuszczeniu. Naśla­

dujmy tylko w pokucie tych, których naśladowaliśmy w grzechach, mówi św. Ambroży. Korzystajmy z czasu miłosierdzia, którego nam dobroć Boga udziela.

Miejmy się pilnie na baczności, żebyśmy go nie nad­

używali. Bóg jest miłosierny dla tych, którzy Go wzywają, ale niepokujących grzeszników czeka surowa kara Jego sprawiedliwości, bo Bóg równie jest spra­

wiedliwy w karaniu, jak dobry w przebaczeniu.

Inny sługa, o którym mówi dzisiejsza Ewangie- lia, daleko mniej winien był drugiemu słudze, niż tenże królowi. Prosił go jego towerzysz, jak i on swego pana: miej cierpliwość nademną, a oddam ci wszystko;

ale w swym współsłudze nie znalazł żadnej cierpliwo­

ści, żadnej łaskawości, żidnego miłosierdzia, i owszem został pojmany, wychłostany i do więzienia wtrącony, tak długo, ażby zapłacił. Prawdziwie, obejście się tak surowe tego sługi z swym współsługą za tak mały dług, pokazuje jego wielką złość. Ale co to za jeden jest ten człowiek? Ty sam jesteś, chrześcijaninie! któ­

rykolwiek będąc obrażony, nie chcesz darować obrazy.

Sameś obraził Boga nieraz i nawet ciężko, a Bóg, wi­

dząc twój żal, przebaczył ci. Bliźni twój obraził cie­

bie; ty w porównaniu z Bogiem jesteś maleńkim ro­

baczkiem, uchybienie bliźniego względem ciebie jest

tylko złe pojęcie rzeczy ze strony twojej, złe jej tłoma-

czenie. To uchybienie nie jest wielkie, bo ty sam

(3)

171

jesteś małym. Jednakże chwytasz twego obraziciela, dusisz go, pastwisz się nad nim, nie chcesz ani słu­

chać o zgodzie, o pojednaniu się z nim.

O złośliwym słudze czytamy dalej w Ewangielii:

»A ujrzawszy towarzysze jego, co się działo, zasmucili się bardzo i poszedłszy oznajmili panu swemu wszy­

stko, co się działo. Tedy wezwawszy go pan jego, rzekł mu: sługo złośliwy! wszystek dług odpuściłem ci, żeś mnie prosił, iżali tedy i ty nie miałeś zmiło­

wać się nad twoim towarzyszem, jakom się zmiłował nad tobą? I rozgniewawszy się pan jego podał go katom, ażby zapłacił wszystek dług.

Co się stało z tym nielitościwym sługą, toż samo stanie się z nami, jeżeli nie pojednamy się z naszymi nieprzyjaciółmi, jeżeli nie przebaczymy im z serca.

Bóg za wezwie nas do siebie, wyrzuci nam złość naszą przez nasze własne sumienie, przez spowiedników i kaznodziei. Czynić nam będzie i sam wyrzuty, gdy peśmierci zdawać będziemy musieli rachunek! Rzeknie:

ty niegodziwy człowiecze! ja z mej strony przeba­

czyłem ci tyle razy w Sakramencie pokuty twoje przewinienia, czyliż ty nie powinieneś też przebaczyć twemu bliźniemu? Bóg, który z miłosiernemi miło­

siernie postąpi, dla niemiłosiernych, dla niechcących pojednać się, okaże podobny gniew, jaki ukazał król nielitościwemu słudze. Wieczna kara, wieczne potę­

pienie czeka i nas wszystkich, jeżelibyśmy w sercu zachowywali przeciw komuś nienawiść, gniew, zemstę itd.

Chrystus Pan, nasz przyszły Sędzia, słowa swego, które nam przez Ewangielistę objawił, nie cofnie;

*tak i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeżeli nie odpuścicie każdy bratu swemu z serc waszych.« Prze­

baczajmy więc jedni drugim, a przebaczajmy szczerze, z serca. Przebaczenie jest to rzecz święta, rzecz Boska.

Św. Szczepan upadłszy na kolana, modlił się za tych, co go kamienowali: >Panie! nie poczytaj im tego za grzech.« Chrystus Pan modlił się za tych, co go krzyżowali: » Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!*

Bóg, który tak często bywa obrażany, przebacza co­

dziennie, dla czegóż My wszyscy nie mielibyśmy prze­

baczyć jedni drugim? swemu bratu, swemu bliźniemu, sąsiadowi, syn ojcu, ojciec synowi, nauczyciel uczniowi, uczeń nauczycielowi, brat sio»trze, sioatra bratu, sługa panu, pan słudze, mąż żonie, żona mężowi, duchowni świeckim, świeccy duchownym, ubodzy bogatym, bo­

gaci ubogim, starzy młodym, młodzi starym? Wszy­

scy jesteśmy braćmi i sługami w Chrystusie. Bóg przebacza wszystkim, my także dla Boga przebaczmy wszystkim, a przebaczmy z serca, nie na pozór tylko, ale w prawdzie, nie z wyjątkiem, nie pod warunkiem, ale zupełnie, bezwarunkowo, nie dziś tylko, ale na wieki, naśladując Boga, który raz przebaczywszy, już więcej nie pamięta. Jeżeli przebaczymy wszystkim z serca, wtenczas dopiero będziemy mogli mówić z ufno­

ścią do Boga: »Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.* Przebacz Panie nasze grzechy, jak i my przebaczamy naszym nieprzy­

jaciołom. Amen.

Dwa wypadki z źyeia Franc. Kalińskiego,

który ułożył pieśń: „Kiedy ranne wstają zorze."

L

U karana kradzież.

Mały Franus Karpiński miał wprawdzie dobre serce, ale przytem był wielki wisus i swawolnik.

Sprzeciwiał się w różny sposób braciszkom i innym dzieciom, płatał też różne figle, nie zważał na upo­

mnienia starszych osób, a co najgorsza, źe przestępo- wał siódme przykazanie, gdyż przywłaszczał sobie rzeczy, które nie były jego własnością. Kto kradnie, obraża Pana Boga i ciężko grzeszy.

Razu pewnego porwał Franuś swej młodszej siostrzyczce krzyżyk bursztynowy i sprzedał go ko­

biecie za kwartę jagód. Ponieważ udała mu się raz sztuka, przeto postanowił kraść dalej, jakoż niedługo potem porwał nożyk chłopu, młócącemu zboże w sto­

dole, ale wtedy źle mu poszło, gdyż kradzież się w y ­ dała, a mały szkodnik dostał rózgą takie cięgi, że r h przez całe życie nie zapomniał. Miał Franuś bardzo dobrego chociaż surowego ojca, który karał rózgą wszelkie przewinienia, a mianowicie nieposłuszeństwo, upór, kłamstwo i kradzież. Ojciec zatem Franusia, skoro się dowiedział o kradzieży, wymierzył surową karę. Ponieważ Franuś w późnym wieku opisał to zdarzenie dla przestrogi dzieci, przeto posłuchajcie, czy­

telnicy, jego własnego opisu.

>Ale niedługo udawało się moje oszukiwanie, pisze Karpiński, gdym już poprzednio mówił o kra­

dzieży krzyżyka. Kiedy młócek w naszej stodole no­

żyk swój prosty na progu położył, a jam go ukradkiem schwytał, spostrzeżony potem od ojca mojego, żem nim coś strugał i spytany: zkądbym go wziął, do zwyczaj­

nego wykrętu, żem go znalazł, udałem się. Przyznał się młócek do niego, dodając, że ja byłem przy tem w stodole, gdy on ten swój nożyk na progu położył.

Kazał najprzód ojciec mój, abym padł do nóg wieśnia­

kowi i przeprosił go, żem go zmartwił tą moją kra­

dzieżą. Rozumiałem, że się już na tem mojem upo­

korzeniu skończyło, ale kazano przynieść rózgę i su­

rowy ojciec temuż samemu młóckowi kazał mi 10 rózg wyliczyć, nad którym stał z laską, ażeby mi młó­

cek w biciu nie folgował. Potem sam wziął rózgę i za wstyd swój, jak mówił, jeszcze mi 10 rózg swą ręką przyczynił, a po skończeniu rękę sobie, która karała, całować kazał. O święta ręka ojca mojego (thociaż cię już niemasz od tak dawnego czasu), je­

szcze ja cię i teraz w myśli mojej całuję. Tem to ja surowem ukaraniem wziąłem wstręt największy w dalszem życiu co jest cudzego tykać. Karałeś ojcze każdy upór i każcie łgarstwo surowo, a że pierwsze z dziecięciem obchodzenie się największe na niem czyni wrażenie, o! jakże często, gdy na świat wyszedłem, przypominały mi się twoje nakazy."

Później oddano Franusia do szkół w Stanisła­

wowie, gdzie podczas jego pobytu tracono rozbójnika.

Opisuje to Karpiński następującemi własnemi słowy:

>Był to rozbójnik, nazwiskiem Bajurak, który na plac

U i

(4)

śmierci idąc, kazał sobie podać fujarę, otyli ulubioną piszczałkę góralską, na której smute dumy góralskie wygrywał. Ojciec mój umyślnie na to tracenie mnie przyprowadziwszy, stanął ze mną tak blizko, ażebym widział ścięcie zbrodniarza, które gdy się dopełniło, tak do mnie, tym widokiem pomięszanego, przemówił:

*Moje dziecię, Bajurak zapewne zaczął od kradzieży małych rzeczy, a że go za to wcześnie nie ukarano, postąpił do rzeczy większych, a że ludzie zwyczajnie po domach strzegą się złodzieja i widząc, że tą drogą, żyjąc między ubogimi, nie tak łatwo może się zboga- cić, puścił się na rozbój, który prędzej może spano- szyć. Moje dziecię, złe każde jest jak mała gadzina, której jad z czasem o śmierć przyprawia.*

Ojciec Karpińskiego karał surowo wszelkie wy­

bryki, bo gdy później zobaczył syna, romawiającego w kośeiele, uderzył go w twarz silnie, mówiąc: »Pu­

blicznie się karze tego, kto nie szanuj domu Bożego.*

Wspomnijcie na te słowa, jeżeli będzie brała was chętka do rozmawiania w kościele.

n.

B ło g o sła w ie ń stw o um ierającego ojca.

»Po skończonych naukach — pisze Karpiński w swych pamiętnikach, przyjechałem do domu na święta. Mieliśmy zawsze jak największe dla matki, a szczególniej dla groźnego ojca uszanowanie. Nie można było w jego przytomności siedzieć, stanąć do niego tyłem, a nawet o ścianę, ani też stojąc przed nim, oprzeć się. Pamiętałem zawsze to wszystko i chętnie sobie przykrość zadawałem, byłem ojca nie obraził. Chodził raz starzec po izbie, a ja ż kimsiś rozmawiając, wszystkie te wyżej wspomniane ostrożno­

ści względem ojca zachowałem, kiedy nagle przystą­

piwszy do mnie, ciężki mi wyciął policzek i znowu po izbie, jak przedtem, przechodził się. Nie wolno było spytać się, za co to? W milczeniu skromnem, z oczyma w ziemię spuszczonemi, czekałem końca. Wtem ojciec rzucił mi się na szyję i mówić ze łzami zaczął:

»Synu mój, jam prostak, bo czytać tylko i ledwo coś napisać umiem, a tyś już filozof. Doświadczałem cię tylko, jak też przyjmiesz policzek od ojca twego, ale kiedyś skromny i pokorny, kiedy mnie w starości szanujesz (wtem uklęknął w pośrodku izby i podniósł ręce do góry zawołał): » 0 , Boże Abrahama, Izaaka i Jakóba pobłogosław to dziecko moje, niech żyje długo zdrowe i szczęśliwe!* Padłem mu do nóg, roirze- wniony mową jego, zapomniawszy nawet o policzku, a on klęczący do klęczącego mówił rozrzewniony:

»Synu mój, szanuj ludzi, a będziesz szanowany; ten policzek, który odebrałeś od ojca, niechaj będzie ostatni.*

Niedługo potem ten srogi, ale zarazem najcno­

tliwszy ojciec, pożegnał nas. Przed skonaniem po kilka razy mówić ze mną żądał (gdyż Franciszek był podówczas nieobecnym w domu rodziców), a widząc się blizkim zgonu, matce tylko zalecił: «Powiedz tam Franciszkowi, niech prawdą idzie na świecie* i to były ostatnie jego słowa. Tak pisze Karpiński w swych pamiętnikach.

Znacie zapewne, kochane dzieci, piękne pieśni:

»Kiedy ranne wstają zorze*, > Wszystkie nasze dzienne sprawy* i >Bóg się rodzi, moc truchleje.* Pieśni te, jako i wiele innych, ułożył Franciszek Karpiński, o którym jest mowa w powyższem opowiadaniu. Był on bogobojnym, pracowitym i posłusznym rodzicom, to też udzielił mu Bóg jednego z najdroższych darów, tj. długiego życia i debrego zdrowia. Karpiński prze­

żył 84 lata. Urodził on się 1740 r. w Hołoikowis, niedaleko Stanisławowa w dzisiejszej Galicyi, a umarł we wsi Chorowczyznie na Litwie. Zwłoki jego spo­

czywają w miasteczku Łysko wie.

Kończymy to wspomnienie wierszykiem Karpiń­

skiego:

W szy stk o Cię, mój Boże chw ali, A leśm y i to poznali,

Że n a jm ils z ą C i nie zd a ła P ra c u ją c e j r ę k i chw ała!

Szlachetna zemsta.

W jednym z rządowych szpitali paryzkich wy­

dalił masoński zarząd ze służby szpitalnej wszystkie Siostry Miłosierdzia, a przyjął na ich miejsce świeckie dozorczyuie, wybrane z pomiędzy protegowanych loży.

Odchodząc rzekła do dyrektora przełożona Siósti z uśmiechem: Zobaczysz, Panie dyrektore, że my się jeszcze niebawem na was zemścimy. I wkrótce ziściła się jej przepowiednia. W dzielnicy, w której położo­

nym był szpital, wybuchła straszna epidemia tyfusu.

Dozorczynie, obawiając się zarazy, zaczęły uciekać je­

dna po drugiej. Musiano przyjmować nowe niewpra­

wne, którym płacono podwójną lub potrójną pensyą.

Wreszcie zapadli na tyfu^ sam dyrektor i jego zastę­

pca. I oto widząc, jak pielęgnują chorych płatne najemniczki, zażądali sami koniecznie opieki Sióstr Miłosierdzia. Przy troskliwej pieczy zakonnic przy­

szli wkrótce do zdrowia, a gdy zawstydzeni dziękowali im za ich poświęcenie, odrzekła przełożona wesoło:

»A widzicie panowie, i Siostry Miłosierdzia potrafią się zemścić!*

Rady praktyczne, '& r

* N a o d z i ę b l i z n ę bierze się rozczyn ałunu, który się tworzy przez rozpuszczenie pół funta ałunu w dwóch litrach wody. W rozczynie tym należy nogę lub ręką odmrożoną moczyć na gorąco.

* Z a s ł o n y z ie l one u lamp przy czytaniu są szkodliwe oczom. Kto czyta przy takiej lampie, a potem wzrok skieruje na ciemne ściany pokoju, t8mu źrenice oczu się rozszerzają, a kiedy znów patrzy w książkę, temu źrenicę znów się ściągają. Ta ciągła zmiana źrenic wpływa bardzo niekorzystnie na oczy.

Z tego powodu najlepiej czytać przy zasłonach lamp z białego mlecznego szkła lab porcelany.

Redaktor odpowiedzialny S t. C z e r n i e j e w s k i w Królewskiej Hucie. Nakładem i czcionkami Drukarni św Jaoka w Królewskiej Hucie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wając, uderzając się co chwila o stół i krzesła, spodziewając się, że mnie tem zniecierpliwi.. A ja tymczasem podnoszę się spokojnie, nic nie mówiąc,

wiście przeciwko własnej miłości; bo kto siebie nie miłuje, ten dopuszcza się rzeczy za które sam sobą brzydzić się musi.. Kłamstwo nakoniep przeciwnem jest

Jednemu przez Ducha bywa dana mowa mądrości, a drugiemu mowa umiejętności według tegoż Ducha;.. inszemu wiara w tymże Dachu, drugiemu

stusa i umrze jako męczennik!* I te słowa Świętego spełniły się d o k ład n ie; syn owej pani, którem u dano imię Filip, młodzieńcem 1 będąc ^wstąpił do

ściej bywają podrabiane, mianowicie wina południowe jak Port, Sherry, Madeira, prze- dewszystkiem zaś Samos i Muskat, nigdy nie mają osądy, naczęte zaś nie

sze ukryty zamiar, żeby ukarać nasze nieposłuszeństwo Jego świętemu prawu, aby zmienić w nas niegodziwe żądze, złe pomysły, ożywić w nas wiarę i pobudzić

Mógłżeby Jezus, który z postaci zdawał się być człowiekiem tylko, temi słowy odzywać się, gdyby nie był pospołu i Bogiem.. Grzech jest przestąpieniem

łączył od Boga, powstała wojna w jego sercu nieokiełznane namiętności wrzeć poczęły we wnętrzu jego, a człowiek stal się nieprzyja­.. cielem