• Nie Znaleziono Wyników

Informatorzy "Kuriera Lubelskiego" - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Informatorzy "Kuriera Lubelskiego" - Ryszard Nowicki - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

RYSZARD NOWICKI

ur. 1933; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe "Kurier Lubelski", prasa lubelska, informatorzy prasowi, restauracja "Powszechna", telefonistki

Informatorzy „Kuriera Lubelskiego”

Zaprzyjaźniliśmy się z telefonistkami z międzymiastowej. Był to czas kiedy ta telefonia działała na zupełnie innych zasadach. Telefonistki w centrali miastowej łączyły na zasadzie wtykania kabli w odpowiednie gniazdka. I miały taki dziwny obowiązek, jak już nastąpiło połączenie, żeby sprawdzać czy rozmowa trwa. I wtedy użytkownicy telefonów słyszeli w słuchawce: „Halo, mówi się?”. No to się odpowiadało, że się mówi, albo „Nic nie słychać”. Telefonistki miały zakaz podsłuchiwania rozmów z wyjątkiem tego krótkiego sprawdzania czy abonenci rozmawiają po ich połączeniu. No ale myśmy przekonali panienki z międzymiastowej, że niech trochę dłużej jednak przy tej słuchawce pozostaną. Jeśli działo się coś ciekawego telefonistki dzwoniły do nas i mówiły: „Proszę pana, dzisiaj o godzinie tej i tej w Jaszczowie zdarzyła się katastrofa kolejowa i rannych wożą autobusami”. No wtedy się dzwoniło po kierowcę, bądź po kolegę z samochodem. Jechało się na miejsce wypadku. Odwdzięczaliśmy się naszym informatorom, a zwłaszcza telefonistkom w różny sposób. W tymże pokoiku na górze w redakcji organizowaliśmy tak zwane kolacyjki. Po prostu zapraszaliśmy zaprzyjaźnionych współpracowników informatorów naszych. A telefonowaliśmy do restauracji „Powszechna”, bo to było najbliżej. Zamawialiśmy odpowiednie potrawy. Nawet szyfrem zamawialiśmy: „Sześć razy X”. Oznaczało to sześć antrykotów z borówkami, bo „X” to były zakodowane antrykoty. Po czym kelnerzy brali półmiski, na rękach mieli ręczniki białe i tak przez ulic[ę] 3 Maja wędrowali, ku wielkiej radości obserwatorów, do redakcji, żeby donieść zamówione potrawy. Taki to był wtedy catering.

(2)

Data i miejsce nagrania 2014-02-25

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Anna Jowik

Redakcja Marek Nawratowicz

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Było ambicją redakcji, żeby znajdowały się w każdym numerze informacje z wydarzeń, które miały miejsce rano, przed południem.. Otóż wyznaczano dyżury reporterów, którzy

To był taki jeden przypadek, ale oszczędzaliśmy się jeśli chodzi o kabaret, żeby nie pić alkoholu, nie używać, żeby to wszystko było sympatyczne.. Czasem tak,

I znaleźliśmy [zwłoki] przy [ul.] Staszica w takim prosektorium, które było akurat w remoncie. Nikomu do głowy nie przyszło, że tam mógł ktoś

się wprowadził, to nie zajmował całego budynku, bo na dole mieściło się przedszkole, na parterze. Miłe było to sąsiedztwo. Więc uznałem, że rzeczywiście może czas [by]

Jeśli to była czwórka, czyli jeśli to były cztery strony, na stronie drugiej były to wiadomości z województwa i tzw. przerzuty, czyli ciąg dalszy tekstów zamieszczonych na

Na nieszczęście linia oddzielająca, dosyć gruba linia, tytuł od tego zdjęcia jakoś została zbita na tej płycie drukarskiej, więc nie było tego oddzielenia wyraźnego, zdjęcia

Były zawieszone takie liny, to było bardzo ciekawe widowisko, powtarzane; jak się dowiedziałem o tym, że znowu będzie, no to udało mi się zmylić czujność mamy, pojechać i

I był to biedny chłopiec, on z ogromną trudnością przechodził tam do jakieś szkoły niemieckiej, a właściwie przemykał się, bo nie był odprowadzany przez ojca,