• Nie Znaleziono Wyników

Delegacje i wizyty prominentów w żydowskim sierocińcu w Lublinie - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Delegacje i wizyty prominentów w żydowskim sierocińcu w Lublinie - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZIPORA NAHIR

ur. 1930; Hrubieszów

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe Lublin, okres powojenny, Żydzi, żydowski sierociniec

Delegacje i wizyty prominentów w żydowskim sierocińcu w Lublinie

Ja byłam w tej starszej grupie, myśmy byli pierwsi, myśmy byli jeszcze przed utworzeniem sierocińca. Na samym początku przychodzili do nas najwięksi prominenci, przychodzili ministrowie, bo przecież pierwszy rząd był w Lublinie. Ja pamiętam, Emil Sommerstein u nas był. Oj, ja pamiętam te twarze. Sommerstein był wtedy z brodą. O, ile myśmy rozmawiali wtedy. Oni byli tak przyjacielscy… Myśmy przed nimi występowali. Ja byłam prawie jedyna, która znałam dobrze polski i mogłam recytować wiersze i przemawiać. I przychodzili do nas, ale kto tam był…

Sommerstein. Ja po prostu w tej chwili nie pamiętam, ale ja pamiętałam bardzo dużo, bardzo przyjaznych ludzi, którzy byli na czołowych stanowiskach i znajdowali czas przyjść do tego domu, który jeszcze nie było zupełnie zorganizowany… Do tych dzieci, żeby z nimi rozmawiać. Nawet była pani jedna, Jakubowicz, która chciała mnie adoptować. Ponieważ nas nie było tylu starszych, w tej starszej grupie, ja miałam czternaście lat wszystkiego, nie było w moim wieku tak. Dlatego może ona… Myśmy były dwie, jedna była Sonia, a druga była Fela, myśmy trochę rywalizowały i ubiegały się o jej… Ja bardzo chciałam i Sonia też, żeby nas prowadzili właśnie do szkoły.

Chciałyśmy się bardzo uczyć. I może dlatego ja byłam bliższa, bo było więcej… Małe dzieci były półdzikie. To były małe dzieci, które nie miały pojęcia o jakimś zachowaniu podstawowym. To dzieci, które były w lesie. Te dzieci, które nie miały pojęcia, nie umiały mówić, nie umiały się zwracać do kogoś. Tak że ona po prostu zwróciła na nas uwagę, bo było więcej chyba komunikacji z nami.

Ja właśnie nie pamiętam, nie mogę dać dowodu na to, ale to jest tak logiczne, że myśmy przynajmniej przez pierwsze miesiące, czy może więcej, byliśmy pod opieką Czerwonego Krzyża i że oni się interesowali nami. Może nawet i z zagranicy też przyjechali do nas. Myśmy byli wtedy bardzo sławni. Bo później było dużo domów dziecka, ale myśmy były te pierwsze dzieci, które przyszły prosto z obozu, prosto z lasu. Najwięcej przyszło z okolicy, z lasów, od chłopów. Tak że byliśmy jak gdyby atrakcją. I różne był delegacje, ja pamiętam, że przychodzili do nas ministrowie i

(2)

członkowie parlamentu. Bardzo często odbywały się imprezy, jakieś takie wiece i pokazywali nas. I wtedy ja musiałam deklamować wiersze o wolności i tak dalej. To znaczy przyjmowali nas publicznie.

Data i miejsce nagrania 2017-10-19, Lublin

Rozmawiał/a Jacek Jeremicz

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak że jeżeli jestem na tym zdjęciu, to chyba wszystkie pierwsze dzieci tam były.. Ja się postaram określić, kto jest na

Nie pamiętam dokładnie, kiedy zakończyłam pisać ten dziennik, ale pisałam go po polsku, a później pisałam go po hebrajsku, ale ja głównie pisałam jak byłam później

Żydzi, nawet ci, którzy chcieli zostać, postanowili, że my tu na tej ziemi, na której tyle krwi się przelało i jeszcze przelewać krew przez Polaków, z nimi my nie możemy

To było bardzo dziwne uczucie, bo ja już byłam wtedy zamężna, już miałam dziecko, i czułam się jak gdybym nigdy nie wyjechała z Polski.. Właściwie czułam się

Dzieciństwo moje było takie, że jak ojciec poszedł na wojnę, matka oddzieliła się od dziadka, dał jej kawałeczek pola i ona tam sobie pracowała, a tak to chodziła po

przyłożył mu serdecznie w twarz, Niemiec się przewrócił, a drugi, i to było dla nas szczęśliwe - kopnął w ten kij, na którym trzymała się gwiazda, kopnął tak ładnie,

Bo ja wiem, że moja mama była kuzynką tej ciotki później, która wyjechała i za nią wyjechał mój wujek, to znaczy brat mojego ojca.. I oni się poznali na

Znaczy to było budowane, trzeba było schodzić po schodach i tam na dole była właśnie taka wielka, olbrzymia wanna i tam trzeba było się zanurzyć poza kosmyki włosów..