• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 4, nr 14 (3 kwietnia 1932)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 4, nr 14 (3 kwietnia 1932)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, 3 kwietnia 1932 r.

ffi 14

Cana numtra 20 jr.

RokTv

MUCHA

i

Num er

BtyąpKMTA

P fllF fjB P * ZALEStyCN

P O D A T K O W Ą

E G I P T W P O L S C E (wiersz na *tr 2)

(2)

2 Ż Ó Ł T A M U C H A

E g i p t w P o l s c e

Tok się złożyło już po maju, 2e EGIPT m am ; w swoim kraju.

Gdy kraj nasz pod orężem chwały Stał się już całkiem „zegipciały".

Jak cała Polska, aż do Lildjr, Podatków mamy PIRA M ID Y!

I M U M JE z BeBe mamy w Sejmie, Którym nikt „sławy" nie odejmie, Co jej rozkażą, — mumja gada, Mumja na rozkaz wstaje, siada.

O A Z A również jest w Warszawie, Gdzie pułkownicy przy zabawie, Jak afrykańskie te W IELB LĄD Y, Szampanem śwSecą swe poglądy.

I BA M B U SO W E mamy pałki, Któremi Łokietkowe śmiałki W ciąż wysyłają, (to nie lama) Na łono papy A B R A H A M A .

Martelem NIL krajowy płynie, Budżet dziurawy dał — PUSTYNIĘ.

Mędrcy egipscy? — rzecz skończona.

Mamy swojego — Salomona.

W latach wesoło - twórczej ery Spotkasz w urzędach D R O M A D E R Y , A Komorników bardzo mile

Pozamieniano w KROKOD YLE.

SFINK&Y? Wszak program jest

' sfinksowy.

Kurs ekstra - ultra pro - rządowy...

I policyjne mamy PALM Y, A w Zakopanem wietrzyk halny.

Egipskie w twierdzach mamy FOSY, No i... egipskie papierosy.

Sanacji wiara? To Sachara,

FATA M O R G A N A , — wszystk;ir>

Zawody a cyrk

Każdy cyrk lubi: starsi, dzieci, Radość, zabawa i wesele.

Gdy się rozejrzeć w naszem świecie, Cyrkowców mamy wszak za wiele:

Oto redaktor popularny,

Z wpływu,- fortuny, czci' korzysta, to nie jeździec wyższej szkoły, Nie sztukmistrz i ekwilibrysta?

A ten adwokat zręczny sprytny?

Zapatrywaniem gardząc szczerem, Dzflś gani to, co wczoraj bronił,

Czy nie wytrawnym jest żonglerem?

I ten buchalter, co z fałszywych Bilansów w całem mieście słynie, To też cyrkowiec jest nielada, Po księgach chodzi, jak po linie.

Wreszcie polityk, co wygłasza Językiem ostrym i wymownym Głupie błazeństwa dla motłochu Czy nie cyrkowym jest on Klownem.

„Jurstes". •

NA P R IM A PRILIS,

►-.Łatwiej bezrobocie stworzyć, n il je zniszczyć.

,..Na czas wyjazdu marszałka P ił­

sudskiego do Egiptu — brat jego zmilenił imię na Egipc - JA N . ...Od koziego mleka można utyć, a od

„kozy" uschnąć.

...Dawniej ludzie żyli długo, a obec­

nie żyją szeroko.

...Na wzór Hiszpanji, i w Polsce zo­

stały zakazane walki z Beckiem.

...Najlepszym olim PIJCZY K IEM w stolicy jest gen. Wieniawa.

...W Polsce jest 150 miljonów miesz­

kańców, gdyż każda osoba posiada przeciętnie 5 wierzycieli.

SOWIETY.

System ankietowy w Rosji sowieckiej bardzo się rozwinął.

Wciąż (rozpisują ankiety. Jed­

na z ostatnich zawierała nastę­

pujące pytania:

1) Czy macie bratańca)?

2) Jeśli tak, — czy któryś z nich został rozstrzelamy, a gdy nie, to dlaczego?

PARADOKS

Obywatel, który nie może utrzymać równowagi (t. j. wsta­

wiony), najwięcej przyczynia się do równowagi budżetowej.

I &

*>l3sovr wspomnienie butów

T a n i e c s z k i e l e t ó w

(Wizja przyszłości).

/ - 'S . Taniec egipski, szkielety krajowe.

Jest noc ciemna, oślizgła wilgocią, wyjąca wichrem. Most Poniatowskiego. Zdaleka hen z miasta dolata bicie zegara.

Północ. Wybrzeże dziwnie nierealne, przypomina zły sen w malignie, a może piekło. Ruchliwe, fosforyczne śwłaftfe* peł­

zają wokół, powstają i nikną. W raz z ostatniem uderzeniem dwunastej, tysiące cieni odrywa się od filarów i rozpoczyna tan. K tóż to? Posłuchajmy!

Szkielet, mający na sobie . tylko i cień kapelusza!

— C óż mi .zostało z tych lał mej pracy ciężkiej, listek fi­

gowy ze szmat i butów resztki.

— „To jest urzędnik" — wołają pozostałe cienie.

Widownia zapełnia się szybko. Szkielety tańczą lekko i wdzięcznie. Słychać tylko klekot, jakby ■ wytrząsanych z worka kości.

Pod filarem stoi chłop. On jeden nie tańczy, choć go ciągną. Śpiewa:

. — Smutna, smutna, smutna jest dola ma, bo skarb za po­

datki zabrał ostatki i nie mam już z czego żyć!

Mówił, mówił, mówił mi stry wójt, „A wiedzta dziecio- ki, marne robaki, jest źle, a musi gorzej być".

Nagle na widowni zjawia się wielka butelka czsytej w asyście dwóch głów cukru. Naokoło aureola złotych pło­

mieni. Szkielety wyciągają ręce*

Chór głodomorów.

— Więc pijmy czystą przyjaciele, w powszedni dzień, oraz w niedzielę* wtedy zapomnisz, że jest źle!

Bo czysta to — nasze wyznanie, bo czysta to — jest szczęścia los, pij i jedz cukier na śniadanie, a cukier wódka krzepi nas!!

Kupiec z torbą podróżną, przerzuconą przez ramię i ki­

jem w ręku:

— Kiedy odwiedzi mnie w tę noc komornik, nie będę płakał, nie będę płakał, już nie mam nic!

Wicher wyje tango „Ostatnie Grosze", wszyscy tańczą.

Nagle spostrzegają, że jest* ktoś „bardziej" ubrany niż reszta. Głosy:

— Czy widzicie, on ma jeszcze spodnie, do góry z nim!

niech wszyscy patrzą!

Ogólny podziw, tłok.

Fabrykant śpiewa:

— Wszystko stracone, wszystko skończone, a spodnie znoszone też są pożyczone!...

Biją pioruny, błyskawice rozświetlają przestrzeń. Wśród dymu i ognia wyłania się z czeluści piekieł sekwestrator.

Czerwony płaszcz, hiszpańska bródka, lewe kopyto końskie.

Przerażone cienie kryją się w panice po kątach.

Sekwestrator śpiewa:

— Kiedy ostatnia kieszeń będzie pusta, gdy zręczność ma już cały kraj wyłuska, o cudny dniu, co czekasz mnie i wa­

bisz w swej piękności, ja wszystko zniosę do nicości...

Zaczyna świtać! Duchy i zjawy giną, pozostaje jeden sekwestrator, który stopniowo przybiera ludzką postać i z ude­

rzeniem godziny ósmej rano zabiera się do swych czynności codziennych.

Jerzy O.

(3)

1 Ó Ł T A M UiC .H A 3

M y s z y b e z k o t a

(egipcjada w 1 akcie)

O s o b y :

KSIĄŻĘ JA N U S Z NIEŚW IECKI, BRU NON K O SECK I (ideolog),, W A C Ł A W W YŚLICK I (koszerni* z B.B.), S O N A JC A (Trefąiś Sejmowy), C H ÓR A U T O M A T Ó W Z BB, D ZIA D Ó W , D ZIA D O ­

S Z Ó W O R A Z GOŚCI Z O A Z Y I A D R JI.

Goście (Chór)

Wesoły nam dziś dzień nastał, Pan do Egiptu wyjechał W zgodzie się z nami rozstał

Alleluja, alleluja, alleluja.

Brunon Kosecki

„Djabeł Zwycięzca" nządzi światem, Mnie cały naród z tego zna, Choć rządzić radbym tylko

Batem, Lecz teraz o tem cicho, sza!

Dziś cała Brygada Do mnie się przysiada,

Chce Cocktail ze mną pić I słucha, jak to słodko... żyć Nie trzeba mi od was uznania, Uznania dzisiaj mam za dwuch, Prince Janusz mi się pierwszy

kłania, Poseł Paschalski szczery druh.

Głodni robotnicy Chodzą po ulicy

I krzyczą: „Dajcie żyć",

— Poco im chleb, wystarczy pić!

Wacław Wy-Ślcki Jedzie Wacio na kasztance, Na nim Strzelca strój!

Hej, hej mój Wyślicki, Legjonisto mój!

Jak pan Kostek coś powiada, Słuchać wiaro masz,

Bo' to jest sam Benjaminelk, — Ideolog nasz.

0 moje ty Be Be rozwijaj się, Rób co każe rebe,

Bo on kocha mnie...

Starzyński, M i ńk owsiki, Przy pomocy Boskiej, Nie jest w Polsce źle!

Owoce, kartele, — Można w Polsce żyć!

Że głodnych jest wiele, Po- oo mają tyć?!

Ja tak myślę sobie,

Gdy jestem przy żłobie, ■ Reszta może zgnić!

Książę Janusz Hlond mi zakazował, Bym się nie całował Z żydami, z żydami, A ja sobie muszę, Uradować duszę Czasami, czasami!

Stiglice -Ścieżyńs-kie, Frydmany-Krzemińskie, Naglery, Buistlery,

Z niemi wciąż obcuję, Czeki podpisuję, Na... cztery Litery!

Rabin Lewin o mnie Mówi zachwycony:

„To jest żyd, dobry żyd!"

Lubi mnie ogromnie,.

Alter jeździ do mniej Ale sza, ale cyt.

Sonajca

A Banda pije, a Banda traci, A za tę bandę książę pan płaci Moszkowioz w Adrji ręce

zaciera, Gdy Kazio księcia na ginn

nabiera.

Eacyklopedja nieilustrow ana

(Ciąg dalszy).

Kradzież — formalność manipulacyj­

na..

Kretyn — potomek królewski.

Krytyka — głos na puszczy.

Kryzys — produkt radosnej twór­

czości.

Kwartet — czterej szubienioznicy.

Labirynt —- komora celna.

Lamentować — wspominać glosowa­

nie ma „1".

Lampa — słońce 'bez licencji.

Lanie — nagroda obywatela za owoc­

ną pracę w Sanacji.

Lato — wsparcie dla najuboższych.

Laury — itrzy gwiazdki z paskami.

Lecznica — magazyn zakładu p 'g rzę ­ bowego.

Letniczy — oficjalny kłusownik.

Letarg — interes w Izbie skarbowej.

Lichwa — francuska pożyczka.

Likwidacja — korzystna transakcja handlowa.

List — jawna tajemnica.

Liść figowy — mundur posła Rzeczy­

pospolitej Liberiji.

Litwa — niemieckie laboratorium.

Lojalność — przechodzenie 'koło Bel­

wederu z obnażoną... głową.

Lombard — centrala nędzy.

Londyn — mglista potęga.

Loterja klasowa — widowisko dla cierpliwej publiczności.

Lotnictwo — ruchomy sankofag.

Lufa — nakaz płatniczy.

Lunatyk — konstruktor rakiety do lotu na księżyc.

Lura — wino krajowej produkcji.

(c. d. n.)

„0N“ W EGIPCIE. E 5 Widać bardzo „Go" zmęczyło -

Życie w Be-Be bałaganie, Że odpocząć chciał w Egipcie, Wśród1 pustyni, w Helluanie.

Sprawił im tym mały zawód, Że w pustyni sam być raczy, — Przypuszczałem, że w tej spra­

wie

„On" postąpi wręcz inaczej.

Bo w historji prorok Mojrzesz, Jak są o tem w Biblji wieści, Po pustyni za pokutę

Wodził Żydów lat czterdzieści.

Gdy odbyli okres, kary Za moc grzechów im zadanej, Wtedy Bóg pozwolił Żydom Wejść do Ziemi Obiecanej.

Więc i tutaj byłem pewny, Że podobnie „On" uczyni I, zebrawszy Sanatorów, Ich zawiedzie do pustyni.

że grzechów mają dużo, Ciężkich brzydkich w swojej

treści, Więc pokuty okres trwałby Lat conajmmiej sto czterdzieści!

Teo-Re.

SZCZĘŚCIE,

— Wiesz, znalazłem dzisiaj listeik koniczyny!

— No to spotka cię szczęście.

— Jtiż spotkało bo listek 'ten był w portfelu, (kt6ry udało mi się wy­

właszczyć.

Chór Automatów typu B.B.

Nie wiadomo z jakiej racji Wciąż siedzimy w tej sanacji, Bo to już ostatnie dnie I bałagan kończy się, — Koniec (kolonieliizacji!

Różni się zabezpieczają,

Forsę za granicą mają, *3 Ale czy podniosą ją,

Różne prognostyki są, Że stąd nie powyjeżdżają...

Chór Dziadosza z dziadoszami.

W Adrji, Oazie siedzi horda

HćLSZcL,

Wciąż krzyczą won, a my mówimy nie!

Każdy z nasz żyje, jak

w haremie pasza, Przed majem zero, dziś rozbija

Szósty rok idzie, ile jeszcze się!

będzie?

Kto wie, kto może zliczyć nasze dnie?

My się tak łatwo £

rozpleniamy wszędzie, Roi7plenić łatwo nas, lecz

zgubić, — nie!

Este.

(4)

4 2 Ó L T A M U C H A

POLITECHNIKA SWEJ WARSZAWIE PODRÓŻ DO EGIPTU.

Prasa wiadomość podała za Patem, Że pan Marszałek w Egipcie już bawi, Zatem bywalcy w Ziemiańskiej i Adrji Przyczyn pobytu są wielce ciekawi.

Jedni tłómaczą, że piramidalnych Tyle Sanacja już głupstw popełniła, Iż piramidę chce ujrzeć Marszałek, Któraby sławę Bebeków zmniejszyła.

Inni natomiast mniemanie to głoszą, Że mu już zbrzydły tu mumje dokoła, Zatem się cieszy, że w Starym Egipcie Raz zasuszone zobaczyć też zdoła.' Trzeci zaś twierdzą, że chodzi o „Igłę“

Tę „Kleopatry" — największą na świecie, Aby nią zaszyć ogromne, ach! dziury, Które tak świecą w najnowszym budżecie

Co to za d) my? Czy /o zasłona od samolo­

tów nieprzyjac elskicb?

Nie, to poglądowy wykład dla przyszłych intynierów - mechaników, jak nie należy palić pod kotłami,,.

ROZM O W A Z PIRAMIDAMI.

— Piramidy! czy wy znacie różne czyny, różne trudy, Program twórczy wielkiej pracy z wynikami w formie

złudy?

— „Znamy takie złudy, znamy, — Na pustyni dość ich mamy”.

— Piramidy, czy wy macie wśród swych mężów takich łudzi, Których w pewnych chwilach życia zimna woda nie ostudzi?

— „Takich mężów my nie mamy, Obce dla nich nasze bramy.

Piramidy! czy widzicie jakieś typy na pustyni, Młodszy wiedzie dromadera, starszy kijkiem cuda

czyni?

— „Oj! widziały nasze grona Niejednego Salomona.

Piramidy! czy wy wiecie, że król Faud dał śniadanie, Że myśl'była o wszechwładzy i że było podsłuchanie?

— „Wiemy! Lecz co nas obchodzi, Gdy ktoś różne dzieła płodzi".

KO BIETA W PR ZY S ŁO W IA C H N AROD ÓW . Grecja: „Miłość jest ślepa, lecz zato małżeństwo ma do­

bry wzrok", „Kobieta — to cień: podążaj za nią, — ona ucie­

ka, — odchodź od niej — ona idzie za tobą"! Francja! „Kto bije swoją żonę, ten jest podobny do młynarza, który uderza w worek mąki: — co dobre — wylata, a co złe — zostaje", Anglik: — „Dobry mężczyzna ma złą kobietę; zły mężczyzna—

dobrą". Wiochy; — „Kobiety są albo miodem, albo octem, tylko miód zamienia się w ocet, nigdy zaś odwrotnie". Hisz- panja: „Z kobietą i osłem zyskasz więcej dobrocią, aniżeli przymusem". Holandja: „Kto kocha swoją żonę, trzyma ją w domu". Polska: „Jeżeli kobieta mówi nie — to chce, jeśli tak — to zły znaki" Niemcy: — „Radź się kobiety we wszyst­

kich wypadkach życia, postępuj jednak tylko według swego widzimisię. Wreszcie świat Mahometański utrzymuje: „Zawsze jest lepiej mieć więcej kobiet, a nie jedną: jedna kłóci się z tobą, a większa Liczba kobiet kłóci się z sobą, a wtedy ty masz święty spokój".

Zgoła inaczej, — a bodaj najtrafniej Podróż tłumaczą domyślne Nalewki:

Zbadać Marszałek chce — jaki stosował System do Żydów Faraon ów krewki, (Który to sprawił, że Mojżesz ślubował Naród żydowski z niewoli ocalić), By po powrocie, na rozkaz Marszałka, Wszystkich szkodników raz z Polski wydalić...

Elel.

Z BIBLJOTEK I.

R A Y S K I pułkow nik — „Moje walki z Kubalą". Odbite na

„Underwoodzie".

M A T U SZEW SK I redaktor — „Sport, skarbowość 1 gazeta".

Aktualne wynurzenia na temat „fortuna kołem się toczy".

ZALESKI minister — „Genewa i jej rozrywki. Spis wszyst­

kich kabaretów, dancingów i t. p.

BIERN A CK I wojewoda — „ J a i Nowogródek". Str. 142 ilu­

stracji 15 w tem lotos autora, W itosa, Kiernika, Dubois i t. d.

BOY-ŻELEŃSKI tilozoi — „Poradnia". Dziełko przedmową zaopatrzył arcb. Kowalski. Ilustracje „wielomówiące".

JAN-M INISTER — „W spółpraca w rodzinie".

ZŁUDZENIE PRIMA-APRILISOWE

D u n i k o w s k i : — Nie martw [się, ministrze, przywiozłam ci cały transport złota własnego wyrobu.

(5)

2 Ó Ł T A M U C H A 5

JA K W POLSCE P R Z Y S IĘ G A JĄ . Niektóre panie. — Ja k Boya kocham.

Mniejszość niemiecka —- Jak Borah a kocham.

Min. Zaleski. Ja k Becka kocham.

Pułk. Prystor. —i-Jaik Bebe kocham.

Kostek Biernacki, — Jaik Buga ko­

cham.

Gen. Bolesław Wieniawa. — . Jak Bolsa kocham.

Miłośnicy kart. Ja k Baka kp.cham.

Automobiliści. — Ja k Buicka k o ­ cham.-

Starzy „emeryci" — Jaik „Babę" k o ­ cham.

GEN JU SZ

' — ©jcz.e, co to znaczy: genjusz-fi nansista.

— To jest człowiek, który szybciej zarabia pieniądze, aniżeli jego rodzi' na te pieniądze wydaje.

ZŁOŚLIW A.

Dwa filmowa: Sto tysięcy dola­

rów ofiarowano mi, żebym pozostała' w Hollywood.

Przyjaciółka: — Zapewne propozy­

cja ta przyszła z Europy.

PRZYSŁOWIA Z KOMENTARZAMI.

I.

„Łysy obejdzie się bez grzebie­

nia", Nikit nie da tutaj zaprzeczenia.

Więc i Sanacja bez wątpienia Tyleż szans miała do rządzenia.

Gdyby to wcześniej zrozumiała, I władzy w ręce swe nie brała, Pokkaby ,na tem skorzystała I różnych zmartwień mmiejby

miała.

II.

„Nie będizie nigdy z psa słoniny, Tak jak i z wilka baraniny;

No i nikt także nie doczeka Bezpartyjności u „bebeka".

III.

„Ani przypiął, ani wypiął", Bardzo dobre określenie Na niejedno sanacyjne Dygnitarskie przemówienie.

IV.

„Szikoda czasu i atłasu", To się wtedy jasnem staje, Kiedy w Sejmie Opozycja Do ustaw poprawki daje.

Bo choć są nierzadko słuszne, Lecz ,je (do sprzeciwów skorzy).

Wbrew słuszności i potrzebie Odrzucają sanatorzy,

Teo-Re.

N O W I LUDZIE,

Obecne czasy dały mowę rodziny:

Prolongacjuszy, Protest owiczów, Plaj- towiczów i t. p . i t. p.

O tSś

■s

o

■i x

- o

% c

»

o* so a u

Pt

o _

IM' vO

3 0

35"

S Tj |

?* 9 O 9

•o

■d - A © 0' M CL

M OCO o>

& o o .

£ 9 o N

5' PRIM A-APRILIS

A m e r y k a (do Poltki): — ' Tak mi się wasza ostatnia re­

konstrukcja gabinetu podoba, że udzielą wreszcie pożyczki na

. : .' 700.7.0 . . ,

S ŁO W N IK SKRÓTÓW . N.I.K. Nowoczesny Instytut Kalo- techniczny.

I.K.C. — Ilustrowana Kaczka Co­

dzienna. . .

Z.U.P. — - Zakład ucinania poborów.

M S.Z. Ministerstwo Spraw Zby­

tecznych.

B.G.K. Bank Genera a Kapitalne­

go.

B. B. — „Bezimienni b oh ate ro w i".

P.K.O. Protekcyjna Kasa Oszczęd­

ności. . . . .

MARZENIE Gdybym Ghandim był, Tobym świetnie żył:

Z nosem w/górę, z miną butną, Owinięty w czyste płótno, Żyłbym w pełni sił.

Gdybym Ghandim był, Tobym mleko pił

I nie takie* jak w Warszawie, Co jest mętną wodą prawie, Lecz bym ■—v kozie pił.

Gdybym Ghandim był, — O „pace" bym śnił,

Bo tam w pace siedzą ludzie, Nie jak u nas w pieskiej budzie, Więc piękniebym żył.

Gdybym Ghandim był, Tobym fajkę ćmił,

Bo tam tytoń (może wiecie), Nie, jak u nas —• wstrętne

' śmiecie — Z rozkoszą bym-ćmił!

Lecz że Ghandim być nie mogę, Więc wciąż w sercu czuję

trwogę, Że do paki, lub pod krzaki, Albo może bilet taki

Hen w zaświatów dadzą drogę!

A PT EKA „ŻÓŁTEJ M U CHY".

CAR-ol — proszek od b ó lu głowy.

W ALERY-any — maść kojąca na po­

łamane kości.

K O W A L S K IN A — krem dla mando- Unisttk.

KOSTOSTAN — radykalny środek na... odciski, zastępujący, kurację

w Brześciu. *

Wv«wi9onOCZYf1Q/\

Entuzjastyczna manifestacja emerytów na cześć posła Pola­

kiewicza z wdziącności za przyśpieszoną podróż w zaświaty...

(6)

2 0 Ł T A M U C H A

<

W00

w N

U W

O f V ] U W ,

gw:

35:

gtf 8M<

0-,

S; ^

*» o

§ c

<J Cs a K.3

^S-*<

C C ' § o

»-*

ma. c

»

^ S c -' fc. * S e

% 3 N N

'S £ *

’S

* i - r

° ± a St

~<o

UJ M ^ CK

t: i sc S*

O l s

GDY MINISTER SIĘ RUMIENI Gdy minister się rumieni, To napewno ktoś go zmieni, Znać, że przyjdzie jakiś nowy Polityk ultra-rządowy.

*

Gdy minister się rumieni, To dymisję ma w kieszeni I nieśmiało patrzy w oczy I na portret wciąż się boczy.

*

Gdy minister się rumieni, To są zwykle obwinieni, No i jest w tym coś,., hm... tego Ciekawego, niezwykłego!

*

Gdy minister się rumieni I się boi pewnych cieni,

To gdy krzyknie znana postać, On się z teką musi rozstać.

W SZKOLE.

— Daj mi przykład koczowników, Ł. j. ludzi, którzy stale wędrują z miej' sca na miejsce?

— Nasze służące, pandę profesorze.1

Co sięl tak panu twarz wyciągnęła?

Ze zmartwienia z powo­

du wyjazdu Marszałka.

P R A W D O M Ó W N A .

OD R E D A K C JI.

Rozwiązania zagadek z pierwszego tego­

rocznego turnieju wraz jego rezultatami poda­

my w następnym numerze, który równocześnie rozpocznie drugi turniej rozrywkowy.

PARAFRAZY TEODA.

Język i do paki zaprowadzi.' Nie wszystko złoto, co u Jana.

Człowiek pracuje,.a'Bug marnuje.

Kto długo sypia, widać ma dużo czasu Mądra głowa nie stoi o BB. słowa.

Język sieje, PAT. zbiera.

Człowiek mierzy, Car uderzy.

Złe oczy bez binokli źle widzą.

Między cieniem kwitną Kadeny.

Rzecz uczciwa zwykle bez zysku bywa, Z wielkiej chmury, mały projekt.

— Dawno poniusi mąż umarł?

— A już trzeci 'rok, Bogu dzięki, jak umarł.

C W A N Y .

— Przeciwko temu wyrokowi mo­

żecie wnieść odwołanie, lub zrezy­

gnować!

— Zatem rezygnuję z wyroku/

O DUCHACH W MAGISTRACIE KRAKOW SKIM.

Wtedy skończy się Belina, kiedy go Duch opuści!

Ten Duch z Krakowa, to prawdziwy duch pusz­

czy, bowiem rządzi się jak w puszczy i ludzi z torba­

mi puszcza.

Magistrat żyje i żył bez Ducha, Duch, bez Ma­

gistratu nie, bo stale do niego z Warszawy wraca.

W Magistracie m. Krakowa panuje Duch i za­

duch. Nie wiadomo tylko, co jest gorsze. Sanatorzy twierdzą, że z powodu zaduchu jest Duch, opozycja wręcz przeciwnie. Prawdy jednak trudno dociec.

ZDANIA „MĘŻÓW OPATRZNOŚCIOWYCH"

„Mądrej głowie, dwie b ute lk i' {generał W.-Długoszowski).

„Nie pamięta socjalista, jak burżujem został" (polskie P.P.S.j

„Poznać pana... po ślubie" (dr. Boy-Żeleński).

„Nie taka kobieta straszna, jak się wymaluje" (generalski amant).

„Jak Ci płacą, tak na tobie tracą" (przeciętny poseł).

„Im kto dłużej mędrkuje, tem mniej rozumie" (Komisja Kodyfi­

kacyjna).

„Nie było nas był las, nie będzie nas — będzie las“ (pułkow­

nicy).

<0

^ | .s o i - s ; ! *

£ b-2 O o. i ?

U K Ł U C I A

Podczas pobytu ministra Zaleskiego w Genewie jeden z polityków zagranicznych zapytał go, czy to prawda, że w Polsce panuje bezrobocie i nędza.

Widocznie wprowadzono pana w błąd — odpo­

wiada min. Zaleski, — u nas obecnie panuje sanacja.

Gdyby przyznawano również państwową nagro­

dę lekarską — jej laureatem byłby niewątpliwie dyr.

teatrów warszawskich, redaktor Krzywoszewski za zasługi, jakie położył przy wyleczeniu około 10.000 widzów teatralnych, cierpiących na bezsenność.

Prasa stołeczna nazywa ostatnie zmiany w rzą­

dzie — rekiihnstrukcją gabinetu.

Podobno po wyjeździe marszałka Piłsudskiego do Egiptu, sfery sanacyjne zamierzają popierać boj­

kot prądu elektrycznego1, bowiem pragną oni, aby w czasie jego nieobecności w kraju panowały „egip­

skie ciemności".

Podobno urzędnicy magistraccy zachowywali się przed świętami, jak socjaliści. Ciągle bowiem z na­

dzieją śpiewali urywek z „Czerwonego sztandaru"...

nadejdzie jednak dzień... wypłaty.

Projektowana zwyżka cła wwozowego od towa­

rów polskich w Niemczech byłaby ze strony naszych

„miłych sąsiadów" bezcelnością.

Radny „Tasiemka" swoją działalnością wykazał, że nie wszyscy* ra3Ri są niezaradni.

„Express Poiranny'1 w Nr. 79 podaje następują­

cą depeszę imieninową: „Pierwszemu Marszałkowi Polski Naszemu Ukochanemu Wodzowi uczucie sy­

nowskiej miłości i bohaterskiego oddania, przesyła Zarząd Główny Związku Strzeleckiego".

Czyżby do składania podobnych hołdów po­

trzebne było też bohaterstwo?!

Po ostatnich uchwałach Sejmu „pełnomocni*

ctwo“ oznacza — „pełna moc“ dla rządu, a „nic"

dla sejmu.

Celem uniknięcia wstrzymania wysyłki nieopła­

conej za kwartał drugi przedpłaty, prosimy uprzejmie zawczasu przekazać należność na P.K.O. Nr. 14370

„Prasa" Administracja.

(7)

Z O Ł I A M U C H A 7

M U ZY K ALN Y .

Mały Edzio siedzi jak Piekarski na mękach podczas koncertu, ma który go ze względów wychowawczych wzięła mamusia. Wreszcie odzywa sit*

wskazując na pierwszego wio*lencze- lisitę

— Mamo, czy kiedy ten pan prze*

kraje swoje pudło, to ijuż się koncert sKonczy t

ZM A RT W IO N Y .

— Patrz, Kuba, jak strasznie się skaleczyłem! -

— Ej, nic groinego, do wesela się zgoji.

— O jej! toż to całe życie będę chodził z ranąl

— Dlaczego?

— Bo jestem żonaty.

Z A D O W O LO N Y .

— Wiesz dostałem zegarek na imieniny.

— A chodzi dobrze?

— Jeszcze jaik! godzinę w pięćdziesiąt minut!..

Z B O L SZE W JI.

— C ó i to taką smutną minę macie, towarzyszu ?

— Muszę zapłacić trzem dziewczę­

tom alimenta tak, że z pensji mie­

sięcznej prawie nic mi nie zostaje.

— W ięc ż czego będziecie żyć?

— Całe szczęście, że i moja żona również pobiera alimenta.

W SZKOLE.

Nauczyciel. Kiedy i dlaczego święty Józef uciekł do Egiptu?

Uczeń. — W 1932 roku dla pora­

towania zdrowia.

W SĄ DZIE.

— Upraszam W ysoki Sąd, by moja sprawa odbyła się przy drzwiach zamkniętych.

- C z y są aż tak drastyczne szcze­

góły?

— To nic, -— ale jestem przezię­

biony.

U F R Y Z JE R A .

— Co? u pana strzyżenie kosztuje 70 groszy, a golenie łydko 50 gr., —- więc proszę — ogol mi pan głowę!

PRZYCZYNA

— Mamiusiu, czy nie mógłbym dzi­

siaj nie iść do szkoły i zostać w do*

mu, czuję się tak źle!..

A co ci dolega, pyta zaniepo­

kojona matka.

— Szkoła mi dolega, mamusiu.

POLECENIE.

Aktor wręczył dyrektorowi teatru list, polecający swego kolegę, nastę­

pującej treści:

— Oddawna gra Hamleta, Makbeta, Mefista, i w bilard. To ostatnie naj­

lepiej.

D W A LISTY.

.D rogi pTizyjacieiluJ Czy nie mógł­

byś mi pożyczyć stu złotych? Jestem chwilowo w Irudnem położeniu".

Twój Karol.

„Drogi Karo4u! Jesteś szczęśliw­

cem, bo ija saę już od •dłuższego cza­

su znajduję w trucŁnem położeniu.“

Adam.

N A G RA N ICY.

— W paszporcie pisze, że włosy pani są jasne blond, a tymczasem pani jest szatynką!

Jeżeli o to panu chodzi, będę za chwilę blondynką, — mam na szczęście przy sobie wodę utlenioną!

D A W N E D O B R E CZASY.

— Co to za piękne czasy były dawniej, :— rozpływa się Kropelkiewicz już mocno trynknięty w gronie swych kole­

gów. — J a k człowiek wrócił późno do domu trochę zawiany, to go magnifika przywitała porcelaną, a dziś co? — zwykłym fajansem!

CZYŚCIEC.

Pewien obywatel polski, gdzieś z okolic Warszawy, znu­

żony stałą w alką z nędzą i sekwestratorami, zrezygnowawszy wreszcie z zapowiadanej przez sanację poprawy, zasnął snem wiecznym...

Biedna jego duszyczka, wprawiona do pokornego wysta­

wania w urzędach przeróżnych, stanęła grzecznie pod bramą niebieską.

„Gdzie się pchasz?!1* — pyta św. Piotr. „Przecież w czyś- cu jeszcze nie byłeś"!

— „Litości!" — szepnęła duszyczka. „ Ja z Polski... pięć lat przeżyłam pomajową radosną twórczość".

— „A, w takim razie, rzecze Klucznik niebieski, możesz wejść!"

O D P O W IE D Z I R E D A K C JI.

B. H. — Jeden tylko z nadesłanych utworów nadawał się do druku, reszta — bądź przydługa, bądź już była na ła ­ mach naszego tygodnika w innem ujęciu.

P. Franciszek Dymnicki: Brakujący numer dostaliśfhy.

Premja wysłana tydzień temu. Zapytywane ogłoszenie kosztu­

je; na miesiąc 80 zł., na dwa miesiące 100 zł., na trzy miesią­

ce 120 zł,, z czego Panu, jako naszemu stałemu Prenumerato­

rowi, dajemy 25% rabatu.

P. W ładysław W ierd a k : Z nadesłanych utworów nie mogliśmy skorzystać, może następne będą nain bardziej odpo­

wiadać.

P. Anna Olewickat —^ W ie r s z y k i 'humoreskę umieścimy w j e d n y m z najbliższych numerów.

FABRYKĘ KAPELUSZY

FILCOWYCH

SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH

W A C Ł A W A S Z U L C A

współpracownika firm

A. BERNARD1N SUCR FANFANI et STA GI W PARYŻU

W A R S Z A W A

C h m i e l n a 15 T e l e f o n 307-76

Jeżeli nie Szyller-Szkolnikf to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój charakter, zdolności i przeznaczenie, Szyller-Szkolnik jest Redaktorem pisma

„Świt" (Wiedza Tajemna) autorem wie­

lu prac naukowych, posiada szereg pro- tokułów Towarzystw Naukow. Stolicy.

Jeżeli Ci brak energj, równowagi, je­

żeli cierpisz moralnie, potrzebujesz do­

bre) rady. przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz się, jak żyć, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi.

Jeżeli wątpisz, nie masz czasu, napisz natychmiast imię rok. miesiąc urodzenia, a otrzymasz określeuie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki pocztowe i niniejsze

ogłoszenie załączyć)

PSYCHO - GRAFOLOG SZYLLER - SZKOLNIK Warszawa, ul. Żórawia Nr. 47 m. 2.

Przyjęcia asobiste płatne — cały dzień. Analiza szczegóło­

wa — horoskop — odpowiedzi słynnego medium Evigny-Rara zł. 3.

*1 JV ta c r

p 0 g O r o i B 5

£ 5' « 3 i> !L N O

• f ta 3

“ SU Bi

r.m

< • SB

i 7s i 73

I N

i tKr* n sN

i O i N i *

1 0

0

1 CON M M K

i ^

> >

25 Cd

• o ^

■ p o W

“ >

N **

"i

su o

CA

O' Ul

<0 '

0 Z s^ s *»s m s . N

C /J

*>3H

►aZ

W

o3 ' Olo

co

*4 O

™ i sO

CUO

3

CA

(8)

Z O L I A M U C H A

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): miesięcznie zł. 1.00 — kwartalnie 2.50 — półrocznie zł. 4.5C rocznie zł. 8.00. Zagraniczne i w tekście o 100% drożej. Konto w P. K. O. Nr. 14370

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) -— 300 4- l h kl. — 150 zł. Vł — 75 zł. V, —* 40 zł. Marg. 50 zł.

Adres Redakcji i Administracji, (czynnej od 10 — 16 pp.; Warszawa, Wspólna 6. Tel. 9.25-16.

Oddział Poznań, Wysoka 11, św.* Marcin 5. tel. 14-45, Godz. adm. 9-12 i 15?18, godz. red. soboty 17-18 Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński. Wydawca: „PRASA", Spótazielnia Wydawnicza,

POLSKA 1 JE J PLAGI EGIPSKIE NASZE D E D Y K A C JE .

„Nauka sławą nieśmiertelną rodzi11 — (generałowi.. Sławoj-Składk owakiemu.)

„Kto źle rozkazuje, niedługo panuje"

- .... (P. T.. Sanacji).

„Rok traci, rok bogaci"

(Min. Janowi Piłsudskiemu).

„Pańskie oko konia tuczy'1

(Ministrowi Sp, WoijsIkowycŁ).

„Chwata za cnotą idzie"

(wojewodzie K. Biernackiemu).

„Złe oczy wszystko krzywo widzą ') — (redaktorowi Matuszewskiemu).

„Pokornej głowy nożyce nie ruszą"

(p, red. Butkiewiczowi).

MĄDREJiGŁOWJE

D O SC PO SŁOM Ib

S z o f e r : — Parfdyrektor^Ru- bel przysłał po pan ą samochód.

p A skąd wiecie że jestem teściową rana dyrektora? i

Poznałem panią od^azu: — pan dyrektor objaśnił mnie, ze pani podobna do mumji egipskiej.

ę>

P o l s k a : — Obłazi mnie to robactwo! Najwyższy czas na gruntowne porządki! ..t

P R AW D OM ÓW N Y.

— Podobno powiedział pan o mnie, żc jestem osłem 1 cymbałem. Czy to prawda?

— Owszem, to jest prawda, ale ja tego nie powiedziałem.

N A RESZCIE!

Pani Lula czyta zmartwiona nekro­

log swojej przyjaciółki. Nagle woła radośnie:

— Nareszcie: już teraz wiem ile ona ma lat!

PRZEPRA CO W A N Y

— Panie dyrektorze, jak się tylko przepracuję, miewam szalone bóle głowy.

— A jak to często bywa?

— Mniej więcej raz na kwartał.

ZN A W C A .

— W ięc znalazłeś nareszcie dla swej córki męża? A któż to taki?

— Fukier —-■ właściciel winiarni'.

— Tak, rozumiem, znawcy wina zawsze wolą starsze roczniki.

/SKUTEK.

Jubiler (do kolegi po fachu): — Jak sądzisz? Czy ogłoszenia dają jakiś rezultat?

—p Oczywiście! Przedwczoraj dałem ogłoszenie, jże potrzebuję dozorcy noc­

nego, a wczoraj okradziono mnie.

N A JW A Ż N IE JS Z A P RZYCZYN A

Panie profesorze, dlaczego pan nie \vygłosił' zapowiedzianego "odczy-' tu „O wolności człowieka?"

—- Żona mi nie pozwoliła.

Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem. 2198 Druk. W, Piełtarniaka, Warszawa, Ordynacka 3.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdawałoby się, że słynne „wykresy igraficzne o uczuć&#34;, jatkie kazali wykonywać dziatwie szkolnej niepoczytalni nauczyciele polskiego, należą: już wy­..

A na zakończenie mej płomiennej pochwały, zwracam się do naszego Państwowego Monopolu Spirytusowego o należne mi honorarjum za wspaniałą reklamę jego wyrobów

Świnarski — Dąbrowica: — Życzenia Pańskiego, ze względów zasadniczych (brak odpowiedniego aparatu i sił) nie możemy uwzględnić. Natomiast list Pański

kowi Połsudskiemu przez ówczesnego premjera Bartla, codzienne rachunki p. Miedzińskiego na 3000 i więcej złotych, wydawanych przez niego w Oazie, najwymowniej

I tak, gdy obrona atakowała Brześciem, oskrżyciele bronili się Krako­X. wem, zaś na Kraków oskarżycieli obrona

Oddałbym chętnie za młodzieńcze lata Złoto Rotszyldów i sławę Woltera, Lecz dzisiaj inne jest pojęcie świata, — Nawet poeta go się nie wypiera: — Każdego pali

mi, gdyż do legendy należą te dawne dobre czasy, kiedy wystarczało zapisać się do Sanacji, by mieć preferans przy talerzu i butelce. W dodatku o lukratywny

sposób wyrzą- oddza się irekwencji lotnictwa krajowego, bo przy rozciągnięciu zniżek w lotnictwie pasażerskiem i na emerytów państwowych', ci ostatni