• Nie Znaleziono Wyników

Warszawa, VsrszBcxaarTn3r 15 m aja 1910 Tom X X I X .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Warszawa, VsrszBcxaarTn3r 15 m aja 1910 Tom X X I X ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

W arszaw a, VsrszBcxaarTn3r

15 m a ja 1910

T o m X X I X . JSfij. 20 (1458).

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY N AUKO I PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: r o c z n ic r b . 8, kw a r ta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W sz e c h św ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r ­ n ia c h w kraju i za g ra n icą .

R e d a k to r „ W szech św ia ta '* p r z y jm u je ze sp ra w a m i r ed a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A Jsfó. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

O S T A T N I A W Y P R A W A N A U K O W A D O K R A J U R U S Z M E N Ó W

(1907 — 1909).

Do n ie d a w n a jeszcze sp o tkać się mo­

żna było w dziełach najpow ażniejszych uczo n y ch z tw ierdzeniem , że ludność A fry k i tw o r z y całość, złożoną z licznych sp o k re w n io n y c h ze sobą g ru p e tn ic z ­ nych , nie sta n o w ią c y c h obcego n a p ły w o ­ w ego elem en tu, lecz p rze d sta w ia ją c y c h je d n o litą ra s ę ludzi. W s k u te k je d n a k b a d a ń o sta tn ic h l a t k ilk u n a s tu pokazało się dowodnie, j a k błędne je s t to m n ie ­ manie, oparte je d y n ie na powierzchownej obserw acyi, nie u g ru n to w a n e j wcale n a po dstaw ie ściśle n a u k o w e j. F a k t powol­

nego p rzecho d zenia koloru sk ó ry u Egip- cyan i i n n y c h ludów wybrzeży północ­

n y c h od ja s n e g o do coraz ciemniejszego u r e s z t y ludności A fryki przy jm o w ano w ła śn ie za dowód istn ien ia zróżnicow a­

nej w p raw dzie, a jed n a k jed no litej l u ­ dności czarnego k o n ty n e n tu , nie o g lą d a ­ j ą c się n a inne znam iona odrębności p o ­ szczególnych ty p ó w etnicznych. S p ły ­ w an ie się zaś poszczególnych g ru p r a s o ­

w ych n a obszarach z e tk n ięcia się tery - toryów , z a jm o w a n y c h przez nie, pozornie tylko usp ra w ie d liw ia tw ierdzen ie o ich tożsamości lub choćby tylk o p o k rew ie ń ­ stw ie i bliżej rozp atrzo ne zniewala nas przeciw nie do rozróżniania w śród lu d n o ­ ści a fry k a ń sk ie j ras, j a k nigdzie indziej rozbieżnych od siebie i odm iennych.

W y ja ś n ie n ia n ieja sn y ch t y c h k w e s ty j podjęło się k ilk a w yp ra w nauko w y ch , które b a d a n ia sw e s kiero w ały p rze d e ­ w sz y stk ie m na ziemie, zajęte przez n a j ­ bardziej d o tych czas m g łą tajem niczości ow ianych Buszm enów na południu i lu­

dności pigm ejskiej pod zw rotnikiem . Nie­

dawno wróciła e k sp ed y c y a księcia me- ld em b u rsk ie g o z okolic wielkich jez io r (W sz e c h św ia t JV® 3), przynosząc dużo ma- te ry a łu antropologicznego do poznania karłów z n a d Itu ri, a w n e t po niej szczę­

śliwie zaw itał do E uro p y uczony w iedeń­

ski dr. Rudolf Poch, badacz w y m ie r a ją ­

cych Buszm enów i ich p u s ty n n e g o k ra ju .

W yde le g o w a n y z ram ien ia w iedeńskiej

Akadem ii U m iejętności u c zon y te n po

dłuższych przygotow aniach w y ru sz y ł dn ia

13 listo pad a 1907 roku z H a m b u rg a do

południowo-zachodniej A fryki n iem ie c ­

kiej; t u w ylądow ał w S w ak op sm un d , n a ­

(2)

306 W SZECHSW IAT AT« 20

stępnie p r z e p r a w ił się do W i n d h u k i s tą d

13

s ty c z n ia

1908

r. p o d ją ł ucią ż liw ą po ­ dróż przez w łaściw e t e r y t o r y u m B u s z m e ­ nów. N a w ozach z a p rz ę ż o n y c h w woły prz e p ra w ił się n a p rz ó d przez ś ro d e k Ka- la h a r i i

21

g r u d n i a teg oż r o k u s ta n ą ł w P a ła p y e Road, s ta c y i kolei żelaznej P r z y lą d e k —Zambezi. W ie l k a susza, pa ­ n u ją c a w t y m roku, nie dozwoliła n a r a ­ zie d zielnem u podró żnik ow i o b jąć w ię k ­ szych obszarów p u s ty n i , z m u s z a ją c go trz y m a ć się p rz e d e w s z y s tk ie m u t a r t y c h d ró g h an d lo w y c h , bardziej zaso b n y c h w z biorniki wodne. Tej w ła ś n ie okolicz­

ności zaw dzięczał j e d n a k , że m im o prze­

p ra w ie n ia się przez o b s z a ry n ajsłabiej s to s u n k o w a przez B u s z m e n ó w osiedlone m iał d o sk o n a łą sposobność s ty k a ć się z niem i w lepiej n a w o d n io n y c h okoli­

cach, j a k i e p o d o b n ie j a k i oni w y b ie ra ł dla sw oich postojów . D r o g a o d b y ta przez c e n tr a l n ą K a la h a ri w y n o s iła

2200 km.

P o c z ą tk o w e t r z y m iesiące

1909

ro k u Pó ch p rze z n a cz y ł n a o b jec h a n ie Rodezyi, zw iedzenie r u in Z im b a b w e i m alow ideł b u s z m e ń s k ic h w t y c h okolicach, tudzież n a s t u d y a w m u z e u m T ra n sw a ls k ie m w P re to ry i. N a o c z n ą o b s e rw a c y ę w cza­

sie swej p odróży p rzez K a la h a r i u z u p e ł­

nił przez z b a d an ie w m u z e u m tem ze­

b r a n y c h szkieletów, k t ó r y c h s tu d y u m upew niło go co do n ie k tó r y c h fizyczno- a n tro p o lo g ic z n y c h szczegółów, d o ty c z ą ­ cych r a s y b u s z m e ń sk ie j.

Dalsze zaś sw e b a d a n ia dr. P o c h z w ró ­ cił na południe, g d z ie w kolonii P r z y l ą d ­ kow ej z a ją ł się p r a w d z iw y m i p r z e d s t a w i ­ cielami t a m t e j s z y c h B u sz m en ó w . W ty m celu p rz e m a s z e ro w a ł k raj B eczu an ów , G riąua i w ie lk ą część s ta r e g o k r a j u Bu­

szmenów, gdzie t y c h ju ż d a w n o p o zb a­

wiono wolności, a k r a j ich podzielono m iędzy farm eró w . D ła u z u p e łn ien ia cał­

kow itego p o z n a n ia lu d n o śc i b u s z m e ń s k ie j m iędzy d a w n ie j z b a d a n e m te r y t o r y u m c e n tra ln e j K a la h ari a P r z y lą d k ie m Poch w y b r a ł się

11

lipca

1909

r. z Upington n a d r z e k ą Oranie i z p o c z ą tk ie m p a ź ­ dziernika u k o ń c z y ł tę w y p r a w ę , p r z e ­ b y w s z y przez p ia s k i p u s ty n i n ow ych

1 6 0 0 km.

S p r z y ja ją c a p o ra deszczowa p rzyszła z pom ocą w tej części p u s ty n i,

n iety lk o słabo naw odnionej, ale po k rytej p r z y te m uciążliwem i do p rz e b y c ia olbrzy- miemi w y d m a m i piaskow em i.

Tym r az e m w y p ra w a w y ruszy ła z U p in g ­ ton, naprzód w k ie r u n k u północno- w schodnim poprzez piaski p u s ty n i aż do w sch od nieg o k r a ń c a K alahari połu dnio­

wej, n a s tę p n ie k u północy do m ia s ta Beczuanów Kuis w Molopo; s tą d zaś zwróciła się na zachód k u bezw odnym okolicom Molopo i Nosob do g ra n ic t e ­ ry to r y u m niem ieckiego, od k tó re g o zw ró­

cono się w k i e r u n k u R ietfontein, położo­

nego na zach od nim b rz e g u K alahari po ­ łudniow ej i s tą d w k ie r u n k u prostym , p r ze c in a ją c znowu p u s ty n ię , z pow rotem do U pingtonu. Na p rze b y c iu w kilku k i e r u n k a c h kolonii P rz y lą d k o w e j tudzież s tu d y a c h w m uzeum i bibliotece w Kap- sta d z ie P o c h zakończył w y p ra w ę , n a d e r ce n n ą dla n a u k i z pow odu zdo b ytych n o ­ w y c h o bserw acy j i m a te ry a łó w a n tro p o ­ logicznych.

P rz ew o d n ią m y ślą tego uczonego w cza­

sie t r w a n i a całej e k s p e d y c y i było z re ­ k o n s tru o w a n ie n a p o d sta w ie p r z e s o r to ­ w a ne go m a te ry a łu na jp ie rw o tn ie jsz e g o czysteg o ty p u buszm eńsk ieg o i n a g ro m a ­ dzenie d a n y c h , k tó r e b y w yjaśnić zdołały s ta n o w is k o r a s y b u szm eńskiej w s to s u n ­ k u do in n y c h z n a n y c h ras ludzkich. Co zaś za w ie lk ą d-rowi Pochow i p o c z y ty ­ w a ć należy zasługę, to okoliczność, że nie ograniczając się je d y n ie ściśle do b a ­ d a ń antropologiczno-fizycznych, zajął się nie mniej sum ien nie z badaniem ich n a ­ rzeczy, ja k o te ż i c a ło k sz ta łtu ich życia w czasach d a w n ie js z y c h i dzisiejszych.

P om iarów antro p o lo g ic z n y ch dokonał na

200

osobnikach, a z

2000

je g o zdjęć fo­

tog raficzn ych p raw ie połowa p r z e d s ta ­ w ia prze d m io ty antropologiczne. Oprócz tego do konano zdjęć n a

1000 m

film k i­

ne m a tograficznych. tudzież u trw alo n o na p ły ta c h fonograficznych pró b k i mowy i pieśni dla a rc h iw u m w iedeńskiej Akad.

umiej., gdzie rów nież złożono w ykopane sz k ie lety bu szm eń skie. Niemało też ze­

brano odlewów gip so w y c h i odciskow r ą k i palców. Zbiory e tnograficzne p rz e ­ znaczone dla c. k. Muzeum p r z y r o d n i­

czego n a d w o rn e g o w W ie d n iu o b e jm u ją

(3)

JVe 20 W SZECHSW IAT 307

1000

okazów. Przywieziono również p r ó b ­ ki żywności, le k a r s tw oraz trucizn.

W y n ik i b a d a ń Poch a przy c z y n ią się znacznie do usu n ię c ia licznych w ą tp liw o ­ ści w d oty chczasow ych wiadomościach n a s z y c h o Buszm enach, a wogóle są to p ierw sz e bez z a rz u tu nieścisłości w ob- se rw ac y i i opisach b ad an ia, podające b a r ­ dzo wiele n o w y c h szczegółów z życia i dziejów tego ludu. S k a z a n i n a zu peł­

ne w y m a rc ie z a m ie s z k u ją oni p u s ty n n e okolice wokół K alahari, tw orząc zupełnie o d rę b n ą ra s ę od s ą sia d u ją c y c h z nimi H o te n to tó w i Negrów. N ajw ażniejszą cechą tej o d ręb n o ści j e s t ich niezw y czaj­

nie m ały wzrost: rasow i Buszm eni d o ­ ch od zą w w y ją tk o w y c h ty lk o r azach w y ­ sokości

1,45 m,

g d y k o b iety są jeszcze m niejsze. P r a w d z iw y B uszm en rzad k o ty lk o j e s t w yższy ponad

1,45

m, a n a j ­ częściej w ysokość jeg o nie dochodzi n a ­ w e t

1,40 m,

tak, że sięga E u ro p ejczy k o w i ledw ie po piersi. In n ą cechą w szy stk ich p raw d z iw y c h B uszm en ó w j e s t ich cał­

k ie m j a s n y kolor sk óry, odróżniający ich t a k w y b itn ie od s ąsiedn ich cie m n o sk ó ­ r y c h Zulów, tudzież niezw ykle k ró tk ie, a szerokie m ałżowiny uszne. T w arz w i ­ dziana z przo du j e s t szeroka, n is k a i p r a ­ wie p ro sto k ą tn a . U d e rz ają u nich ró ­ wnież w s to s u n k u do długości tułow ia n iep o m ie rn ie k ró tk ie nogi; j e s t to w ła ­ ściw o ść p ro p o rc y i ciała dziecięcego, k t ó ­ r a w rzeczyw isto ści n adaje pozór, j a k o b y n isk i w z rost B uszm en ów nie zasadzał się n a je d n o s ta jn e j red u k c y i w s z y s tk ic h w y m ia ró w ciała, lecz był n a s tę p s tw e m przedw czesnego z a n iku n a tu ra ln e g o w zra­

sta n ia .

B u szm eni różnią się zupełnie od N e­

grów ; p ołudniow ą A fry k ę zajęli jeszcze przed t y m i o statnim i. P r z e d s ta w ia ją r ó ­ w nież p ierw o tn iejszy i s ta r s z y ty p niż H oten toci i z tego powodu n iem ożna ich u w a ż a ć za zdziczałych Hotentotów , j a k to daw n iej czynili n ie k tó rz y podróżnicy.

Owszem, są oni r e s z tk a m i n a js ta rs z e j do­

ty c h c z a s jeszcze żyjącej r a s y A fry k i po ­ łudniow ej, chociaż n iek tó re szczegóły daw niej jeszcze poznane p rze m aw ia ć się z d a ją za tem , że przed Buszm enam i m ie ­ szk ała tu jeszcze in n a ra s a ludzi.

P r ó b y zestaw ienia r a s y buszm eńskiej z ja k ą k o lw ie k p o z a a fry k a ń s k ą nie do p i­

sały dotychczas, ponieważ podobieństwo do Mongołów j e s t z b y t pow ierzchow ne, a p o k rew ie ń stw o z in n y m i k a rła m i nie- a fry k a ń s k im i nie m a żadnego p raw d op o­

do bieństw a; zupełnie również odm ienny j e s t m ieszkan iec A ustralii, j a k niemniej w s z y s tk ie d oty chczas o d k ry te szczątki d y lu w ialnyc h r a s Euro py. Bardziej w e ­ d łu g d-ra P o c h a x) usp raw iedliw ionem b y ło by zestaw ienie B uszm enów z k a rła ­ mi A k k a w Afryce, co potwierdziłoby ta k ż e z innych względów praw dopodob­

n ą h ypotezę p ierw otn e g o rozsiedlenia Buszm enów po całej Afryce. U wielu szczepów buszm eńskich Poch stw ierd ził dom ieszkę e le m e n tu ho tentockiego i m u ­ rzyńskiego; zw łaszcza u Buszm enów ka- la h a r y js k ic h e le m en t m u rz y ń s k i j e s t b a r ­ dzo w ybitny. Im dalej zaś n a południo­

w y wschód tem więcej zan ika s k ła d nik m urzyń ski, a w idoczny j e s t je d y n ie ho- te n to c k i obok stosu n kow o najc z y stsz y c h jeszcze typów. W e d łu g d-ra Pocha t w ie r ­ dzenie, że E urop ejczycy w yparli B usz m e ­ nów poza rzekę Oranie, nie m a żadnej racyi, a owszem istn ieją dow ody n a to, że wiele plemion b uszm eń sk ich wyginęło w swoich te r y to ry a c h , broniąc ich przed nieprzyjacielem . Jako g ran ic ę m iędzy B uszm enam i p rzyląd ko w ym i a kalah ary j- skim i uw ażać należy Molopotal.

M atery alny dorobek Buszm enów j e s t bardzo nieznaczny. D aw niej bardzo c h ę­

tnie zam ieszkiw ali jask in ie , albo chronili się pod zw isającem i skałam i, g d y dzisiaj p osłu g u ją się szczególnem i parasolam i, plecionemi z liści i gałązek. O ile zaś b u d u ją sobie n iek ied y ulow ate c haty, to w zo rują się w te m na sw y c h sąsiadach.

Za odzienie słu ż y im je d y n ie m ały s k ó ­ rz a n y fa rtu c h , a za głów ną ozdobę n a ­ szyjnik z p ły te k , o trz y m y w a n y c h z ja j s tru sic h . Szczególnie je d n a k s ta r a n n ie spo rządzają łu ki i strzały, które n ierz ad ­ ko są praw d z iw em i arcydziełami; z a tr u te

!) Tymczasowa wiadomość o ekspedycyi d-ra P5c!ia w O esterreichische Rundschau (zesz. 5, 1910). E ine Studienreise tns Innere Sudafrikas.

Von dr. R udolf Poch str. 361—367.

(4)

308 W SZECHŚW IAT JNTo 20

j a d e m ro ślin lub w ęży k o śc ia n e ostrze t k w i ru ch o m o w r u rc e i to zw y czajn ie ostrz e m do ś r o d k a ta k , aż eb y w razie p o trz e b y u ż y c ia m o żn a było w y ją ć je i n asad zić odpowiednio n a s trz a łę , zaopa­

trz o n ą c z ęsto k ro ć piórem , p rzym ocow a- n e m w c e lu u z y s k a n ia p e w n o ś c i lotu.

W rę k a c h k o b ie t b u s z m e ń s k ic h wa- żnem n a rz ę d z ie m j e s t kij z a o strz o n y n a k o ń c u i z a h a r to w a n y w ogn iu , służący do w y g r z e b y w a n ia z ziemi k o rzo n k ó w ja d a l n y c h , s k ła d a n y c h ra z e m z in n em i ś ro d k a m i p o żyw ien ia w s k ó r z a n y c h t o r ­ bach, no szo nych t a k p rzez m ężczyzn j a k i ko biety . W y łą c z n e m ich poży w ien iem są p o k a rm y r o ślin n e tu d zie ż mięso u p o ­ lowanej zw ierzyny; nie z n a ją zaś zupeł­

n ie r o ln ic tw a i hodow li b y d ła. Nędzny swój żyw ot p ro w a d z ą w u b o g ic h w wo­

dę o b s z ara c h p u s ty n i K alah ari, gdzie c z ę ­ s to k ro ć z m u s z e n i są zap o m o c ą 'długich, r u r k o w a t y c h trz c in w y c ią g a ć u s ta m i w o ­ dę nieraz z głębokości n a w e t k i lk u m e ­ tro w ej i p rz e c h o w y w a ć j ą w szczelnie z a m k n i ę t y c h j a j a c h s tru s ic h . S z tu k ę g a r n c a r s k ą z n a ją bo w ie m ty lk o B u s z m e ­ n i południow i, k a la h a r y j s c y zaś n a b y ­ w a j ą n a c z y n ia g lin ia n e od N e g ró w . S k u t ­ k iem złych w a r u n k ó w życia w y m i e r a ją oni coraz szybciej, t a k dalece, że pro feso r b e rliń sk i F e lik s L u s c h a n , b ę d ą c w 1905 r o k u w a n g ie lsk ie j A fry ce południow ej, n a 41 w id z ia n y c h B u s z m e n ó w u żadnego n ie w idział dzieci x).

Ciekaw e j e s t j e d n a k , że lu d ten , s to ­ j ą c y n a t a k n is k im s to p n iu k u l t u r y , od ­ z n a cz y ł się w y b itn ie sw ojem i p r y m ity w - nem i, a j e d n a k n a iw n y m r ea liz m em t c h n ą c e m i tw o r a m i s z tu k i, k t ó r y c h ślady p o z o sta ły do dzisiaj w idoczne w licznych p rzezeń k i e d y ś z a m ie s z k iw a n y c h okoli­

cach. Są to j u ż d aw niej w n a u c e znane b a rw n e m alo w idła s k a ln e i w s k a ła c h r y t e r y s u n k i, t. zw. p e troglify , n iez n a n e je d y n i e w K a la h ari, gdzie n ie m a ż a d n y c h skał, a te m sa m e m m a t e r y a ł u o d p o w ie d ­ nieg o do teg o ro d z a ju p r o d u k c y i a r t y ­ sty c z n e j. R y s u n k i r y t e i m alo w id ła po-

!) Ulustrierte Volkerkunde, herausg. von dr.

Georg

Buschau. Stuttgart 1910, str, 370,

chodzą z t y c h s a m y c h czasów i b y ły w y ­ tw a rz a n e rów nocześnie przez ty c h s a ­ m y c h Buszm enów , k tó r y c h a u to r s tw o nie u le g a n ajm niejszej wątpliwości; istn ieją w p raw d zie p róby późniejszy ch i go rszych n a śla d o w n ic tw , w y k o n a n y c h przez póź­

niejsze pokolenia m ieszańców, ale nie m o g ą się ró w n a ć z o ry g in a ln e m i busz- rneńskiem i. W t y c h o s ta tn ic h rozm aite c h a r a k te r y s ty c z n e szczegóły w r y s u n ­ k a c h figur ludzkich w s k a z u ją B uszm e­

nów lub w n a jg o r s z y m razie j a k i ś lud, s p o k re w n io n y bardzo blisko z nimi. W ie ­ le s e te k l a t minęło, a r y s u n k i te i m a ­ low idła w górach i ja s k i n ia c h są wido- cznem i śla d a m i ich b y tn o śc i w okolicach, gdzie niem a dzisiaj ani je d n e g o Buszme- na. Z d a w n y c h t y c h a rty s ty c z n y c h zdol­

ności nie pozostało nic u dzisiejszych, z m a rn ia ły c h potom ków , k tó rz y nie w ie ­ dzą n a w e t o tem , że ich przodkow ie byli m is trz a m i t y c h zaby tk ó w . P r a w ie w s z y ­ scy tu b y lc y , z a p y ta n i, kto był tw órcą t y c h malowideł, o d p o w ia d a ją zgodnie:

„Eloba, d ob ry bóg, k tó ry na p o c z ą tk u n a śc ia n a c h s k a ln y c h m alow ał n a p rz ó d ja k o szkice istoty, ja k i e chciał w ów czas stwo- r z y ć “. Nie zdaje im się, iżby współple- m ie ń c y ich byli w s ta n ie czegoś podob­

n ego dokonać i o ile nie wierzą, że sam bóg j e s t s p ra w c ą tego, to p rędzej p r z y ­ p uszczają, że j e s t to raczej dzieło E u r o ­ pejczyków niż Buszm enów .

S z tu k a zasobnego k iedy ś lu d u zginęła w w a lk a c h je g o o b y t i u s tą p iła nowej z d aleka p r z y b y w a ją c e j k u lturze, pozo­

s ta j ą c ja k o j e d y n e niem al ś w ia d ec tw o is tn ie n ia ongi w ty ch s tr o n a c h silnego i szeroko ro z p o s ta rte g o plem ienia B u s z ­ menów. W ry s u n k a c h ty c h n ie k tó rz y chcieli u p a tr y w a ć w p ły w y egipskie, w s k a ­ zu ją c cały sposób p r z e d s ta w ia n ia tudzież widoczne n a n ie k tó r y c h figurach długie . włosy, okrycie g ło w y i w ysok ą postać.

Nie trzeb a j e d n a k dodaw ać, iż r z e c z y w i­

s te to n ieja k ie p odo b ień stw o nie m a nic wspólnego z h ieroglifam i E g ip c y an , lecz j e s t je d y n i e

w y p ł y w e m

ty c h sa m y c h p r y ­ m ity w n y c h upo do bań, w ła ściw y c h z re s z ­ t ą w s z y s tk im ludom p ierw o tny m . Ró­

w nie dobrze m ożnaby tw ierdzić, że d ylu-

w ia ln a lu d n o ść E u r o p y m iała p e w n e s to ­

(5)

JMs '20 WSZECHSWIAT 309

s u n k i z a fry k a ń s k im i Buszmenami, po­

niew aż nie m ożna zaprzeczyć is tn ie ­ nia p ew nych, wcale n a w e t w y b itn y c h analogij m ięd zy jask in io w e m i r y s u n k a ­ mi F ra n c y i, Hiszpanii lub Belgii oraz A fry k i południowej. Podo b ień stw o to, wcale nie uzależnione przez sto su n k i wzajem ne, p rze m aw ia je d y n i e za p e w n e m p o k re w ie ń s tw e m duchowem ludów, s t a ­ w iający ch pierw sze dopiero k ro k i na polu k u ltu r y , zarów no w Europie, A u s t­

ralii czy też w Afryce.

Również i H o te n to to m p r z y p is u ją a u ­ to rstw o ty c h malowideł, chociaż oni s a ­ mi wcale tego nie tw ierd z ą o sobie.

W rzeczyw istości je d n a k posiadają oni d a r p rz e d s ta w ia n ia isto t żyjących, a d z ie ­ ci ich lepią z gliny, jak o zabaw ki, fig u r­

ki z w ie rz ą t i ludzi, dowodzące b y s tre g o d a r u o b se rw ac y jn e g o oraz zręczności w m odelowaniu. W nauce zaś dzisiej­

szej u ciera się m niem anie, że H otentoci s ą m ie sz ań c a m i B uszm enów i Hamitów, co w y ja ś n ia ło b y po części pochodzenie ic h zdolności a rty s ty c z n y c h . Kolor m a­

lowideł j e s t przew ażnie jas n o lub ciemno czerw ony, a także fioletowy, b r u n a tn y i biały. W wodzie farb y te ledwo są rozp u szczaln e i często zdaje się j a k o b y przez ich w y trzy m a ło ść n a działania a t ­ m o sfery s am a sk ała chroniona była przed w ietrzeniem .

Co do treści to obrazy te skalne dzielą się n a podobizny ludzi i postaci zwierząt.

W fig u ra ch lu dzkich, które we w szelkich p o z y c y ac h oddane są z n a d z w y c z a jn ą żywością, dokładnie uwidoczniona j e s t b u do w a ciała. W id a ć także, z re s z tą b a r ­ dzo proste, odzienie, p rzew ażnie z m ałego f a r tu c h a skórzan ego złożone, fryzurę i obecnie ju ż nie używ ane, szczególne n a k ry c ie głowy. Podobnie dokładnie uw idocznione są łuki, s tr z a ły tudzież i n ­ ne p rze d m io ty użytku. Św iat zw ierzęcy r e p r e z e n t u ją najró żn o ro d n iejsze dziś prze­

ważnie w ty c h okolicach nie żyjące ju ż g a tu n k i zw ierząt, św ietnie pochw ycone w swej n a tu ra ln o śc i, j a k ą p rze d s taw ić może je d y n i e człowiek, pędzący cały swój ż y w o t n a łowach i z asad zk ach. N a d z w y ­ czaj ciekaw e są ry su n k i stw o rzeń pół z w ie rz ą t pół ludzi, oraz ciała ludzkie

z g łow am i z w ie rz ą t tudzież fa n ta s ty c z n e postaci niby z w ie rz ą t n i b y ludzi, zdaje się podobizny postaci baje c z n y ch , w s p o ­ m in a n y c h w opow iadaniach b u s z m e ń ­ skich.

R y su n k o m t y m i m alow idłom Poch poświęcił szczególną uw a g ę , a ogląd ał je w okolicy P ią u e tb e rg n a południu P r z y ­ lądka.

E k s p e d y c y a ta niem ało rów nież zdzia­

łała dla geografii; n a obszarze m niej w ię ­ cej wielkości m onarchii a u s tr y a c k ie j od­

b yto drogę 3 800 km, przyczem we w s z y ­ stk ic h dotychczas jeszcze nie p r z e b y ty c h o kolicach zdejm ow ano p om iary i plany.

N a k a r t a c h popraw iono k ieru n k i n i e k t ó ­ ry ch b e z w odny ch łożysk rzecznych, t u ­ dzież zebrano d o k ładn e n azw y w s z y s t­

kich m iejscow ości w j ę z y k u buszm eń- sk im i seczu ańsk im . W iele fotograficz­

n y c h zdjęć okolic, spostrzeżenia m e te o ro ­ logiczne, zbiór okazów zoologicznych i b o ta n ic z n y c h dopełn iły działalność w y ­ p raw y , k tó ra m a ju ż zapew nione jed n o z m iejsc naczeln ych w h isto ry i n a jn o w ­ szych o d k ry ć i podróży.

B. Janusz.

F. GLANGEA.UD.

A L B E R T G A U D R Y I R O Z W Ó J Ś W I A T A Z W I E R Z Ę C E G O .

N a u k a fra n c u sk a poniosła n ied a w n o s tr a tę w osobie A lb e rta Gaudryego, j e ­ dnego z n a jś w ie tn ie js z y c h jej p r z e d s t a ­ wicieli. Mój u ko c h a n y i s z an o w n y n a u ­ czyciel, k t ó r y zm arł m ają c la t 81, pozo­

s ta w ia po sobie jed n o z g o d n y i ż y w y żal n iety lk o w św iecie n au ko w ym , ale ró ­ wnież wśród ty c h w sz y stk ic h , k tó rz y się do niego zbliżyli i u trz y m y w a li z n im stosunki, a n a w e t pośród ty c h — a j e s t ich legion,—k tó rz y znali go ty lko z je g o dzieł, p rz e s ią k n ię ty c h t a k w zniosłym ideałem.

Uczony, k tó ry 60 la t życia poświęcił

w yłącznie nauce, zostaw ia w puściźnie

(6)

310 WSZECHSWIAT N» 20

r z u t św iatła, r o z ja ś n ia ją c y m ro k i dziejów św iatów d a w n y c h , j a k i e od p ię ć d z ie s ię ­ ciu m niej więcej m ilio n ó w l a t n a s tę p o ­ w a ły po sobie.

Gaudry, dopóki żył, o d d a w a ł się po­

s z u k iw a n iu p raw , rzą d z ą cy c h losam i ow ych św ia tów z a ginionych, i usiłował z pow odzeniem powiązać m iędzy sobą rozm aite o g n iw a tej p o r y w a ją c e j histo- ryi. To też m ożem y go n a z w a ć tw ó rcą nowej u m ie ję tn o ś ci, paleo ntolo gii h i s t o ­ ryczn ej albo filozoficznej.

C h c ia łb y m dać t u ta j k r ó t k ą c h a r a k t e ­ r y s t y k ę płodnej p r a c y u czo n eg o p ale o n ­ tologa. P r z e d t e m j e d n a k ż e pow iem k il­

k a słów o człow ieku, zanim z a jm ę się uczonym .

G au d ry b y ł w cieleniem n iew y c z e rp a n e j dobroci i życzliwości. W s z y s t k ic h , k t ó ­ r z y się do niego zbliżali, f ra n c u z ó w i c u ­ dzoziemców, z y s k iw ał w y tw o r n ą g rze c z ­ nośc ią i uprzejm ością. Głos dość w y so k i zw ięk szał jesz c ze ła g o d n o ś ć j e g o m owy.

D o d a jm y do tego w ie lk ą s z la c h e tn o ś ć ucz u ć oraz p raw o ść c h a r a k te r u , zawsze nieug ięteg o, a z rozum iem y, że n a zw isk o j e g o wszędzie budziło ty lk o s y m p a ty ę .

A b y zro zu m ieć znaczenie p r a c G au d ry - ego, m u sim y się cofnąć w s te c z o l a t przeszło

100

i u p r z y to m n ić sobie ro z m a ­ ite fazy, przez j a k i e p rze sz ły idee, d o t y ­ czące p o w s ta w a n ia św iató w , z a lu d n i a j ą ­ c ych ziemię w c ią g u r o z m a ity c h o k re ­ sów.

I. Cuvier i d’0rbigny.

Na po czątku X I X - g o stu le c ia , b a d a n ia daw niejsze B e r n a r d a P a lissy e g o, P a u j a s a de S a in t-F o n d s, G u e tta r d a , Buffona, a g łó ­ wnie W ilh e lm a S m ith a um ożliw iły ju ż zrozum ienie z n a cz e n ia ska m ie n ia ło śc i, na k tó ry c h zasadzie m o żna było ok reślić w iek te re n ó w o sa d o w y c h naszego globu.

P o s z u k iw a n ia C u v ie ra n a d fa u n a m i ko- p alnem i dop ro w a d z iły tego gen ialn ego p r z y r o d n ik a do w niosku, że w a r s t w y zie­

mi z a w ie ra ją s z e r e g fau n o d rę b n y c h , le ­ żący ch j e d n a n a d ru g ie j; f a u n y te m iały g inąć doszczętnie po kolei pod w p ły w e m g w a łto w n y c h w y d a r z e ń geologicznych, k t ó r e C u vier n a z w a ł rew o lu c y a m i globu ziem skiego. Nowe, od m ien ne f a u n y m iały

się pojaw iać na m ie jsc u d a w n y c h , nie s k u tk ie m now ego tw o rze n ia się, j a k to często u trz y m u ją , lecz na s k u te k emi- g r a c y i fau n z obszarów, oszczędzonych przez tak ie prze w ro ty .

Rew olucye globu w znaczeniu C uviera n ie b y ły pow szechne. Były one s k u t ­ k ie m doniosłych w y d arzeń, zm ian g łę b o ­ k ic h w r o zm ies z c ze n iu mórz i lądów, k t ó r y c h w y r a z e m było p o w s ta w a n ie no­

w y c h o bszarów m orsk ich lub łańcu chó w g ó rskic h, zm ian y w y n ik a ją c e z o c h ła d z a ­ n i a się ziemi.

D w a wielkie dzieła, s y n te z u ją c e poglą­

d y Cuviera, je d n o pod ty tu łe m „Badania n a d k o śćm i k o p a ln e m i“, d r u g a p. t. „Roz­

p r a w a o p rz e w ro ta c h globu ziem skiego", choć przeszło sto lat liczące, z o sta n ą n a zawsze w z o ra m i ja s n o ś c i opisów i intu- icyi n a u k o w e j. Pie rw sz e z t y c h dzieł pow inno się z n a jd ow ać w r ę k a c h k a ż d e ­ go p r z y ro d n ik a, zajm ującego się k r ę g o w ­ cam i w spółczesnem i i kopalnem i; d r u ­ g i e —w r ę k a c h każd ego geologa lub g e ­ ografa, k tó ry zn ajdzie t u ta j, p r z y n a j­

m niej w z arod ku , w y k ła d p r z y c z y n zm ian fizycznych, k tó re zachodziły n a naszej planecie, i praw tem i z m ia n a m i rzą d z ą ­ c ych. C uyier był zatem w sam ej rzeczy tw ó rc ą paleontologii. Dowiódł on prze­

d e w s z y s tk ie m , w b r e w m n ie m a n iu Buffo­

na, że z w ie rz ę ta kopalne są o d m ienne od w s p ółczesny ch, a pod w p ły w e m p oszuki­

w a ń in n y c h p rzy ro dn ikó w , j a k A. d ’Or- b ignyego, Al. B ro n g n ia rta , von Bucha, W . S m itha, W e r n e r a i in n y ch , k tó rz y bardziej zajm ow ali się z w ie rz ę ta m i bez- k rę g o w e m i — w yraził pogląd, że k a ż d y t e r e n p r z e d s ta w ia skam ieniało ści swoiste, odrębne.

C uvier s t w a r z a w te n sposób n iety lk o p aleontologię, czyli n a u k ę o s k a m ie n ia ­ łościach s a m y c h w sobie, ale również ga łą ź w iedzy o porządk u z ja w ia n ia się zw ie rz ą t n a ziemi. Rozszerza z a te m r a ­ m y tej nowej u m ie ję tn o ści, b ędącej nie- z b ę d n em dopełnieniem zoologii, gdyż od­

da je j ą n a u s łu g i geologii w celu rozpo­

z n a w a n ia te re n ó w osadow ych. T a k t e ­

d y n a rodziła się, dzięki C uvierow i i d ’0r-

b ig n y e m u , paleo nto log ia s tra ty g ra fic z n a ,

(7)

Ale 20 WSZECHSWIAT 311

s io s tra zoologii i podstaw a n iez b ę d na wszelkiej geologii rozumowej.

P r z y p o m n ijm y mimochodem, że d ’Or- b ig n y podzielił dzieje ziemi n a 27 o k r e ­ sów, p om iędzy k tó re porozmieszczal 18

000

m ięczaków i szkarłupni, z n a n y c h po dów ­ czas. Ogólne z a ry s y klasyfikacyi tego p r z y r o d n ik a ostały się w nauce po dziś dzień.

C uvier i d ’O rbigny sądzili, że dowiedli w s w y c h p ra c a c h niezm ienności g a t u n ­ ków, oraz ich r a p to w n e g o zja w ia nia się i z n ik a n ia w czasie, n a s k u te k k a t a k l i ­ zmów i k o lejn y c h tworzeń.

II. Geoffroy Saint-Hilaire i Lamarck.

Dwaj ci uczeni, współcześni Cuvierowi i d ’O rbignyem u, p rze c iw sta w ia ją tej te- oryi a b s o lu tu in ną teoryę, k tó ra n ie b a ­ w e m w s trz ą ś n ie ca ły m św ia te m uczonym i m y ślą c y m . Odtąd, dookoła ty ch dwu uczonych, toczyć się będ ą pod s z ta n d a ­ rem tra n s fo rm iz m u nieskończone w alki n a u k o w e i filozoficzne. I obecnie, po s tu lata ch b a d a ń i poszukiw ań, d y s k u s y a na w ielu p u n k ta c h nie j e s t jeszcze z a m ­ knięta.

W b re w Cuvierowi, d ’O rbignyem u i Bron- gn iarto w i, L a m a rc k i Geoffroy Sain t-H i­

laire, opierając się na zbad an ych przez siebie zw ierzętach współczesnych i k o ­ palnych, w y g ła s z a ją pogląd, że niem a g ra n ic y ostrej między tem i różnem i i s to ­ tam i, że owszem is tn ie je m iędzy niem i łączność. P ie rw sz e zwierzęta, j a k i e się u kazały , przeo b rażały się stopniowo pod ro zm a ite m i wpływam i; przyczem pod w p ły w e m p otrzeb lub przyzw yczajeń (L am arck) lub pod w pływ em śro do w iska (Geoffroy S aint-H ilaire) n iek tó re o rg an y się ro zw ija ją , inne zanikają.

N iem a k o lejn y ch aktó w tw órczych.

P r z y ro d a stw o rz y ła n a p rzó d is to ty p ro ­ ste, k tó re stopniowo, pod wpływ em w y ­ m ie n io n y c h wyżej czynników , p r z e o b ra ­ żały się, z a m ieniały się w istoty, usze­

re g o w a n e w sposób coraz bardziej zło­

żony i wciąż doskonalsze, od b e z k s z ta ł­

tnej, lecz ju ż żyjącej, m asy g a la r e to w a ­ tej, od pierw o tniaka do człowieka.

W swojej „Filozofii zoologiczne]“, w k tó re j figuruje n i e s t e ty bardzo mało d a ­

n ych paleontologicznych, L a m a r c k u m ie ­ ścił drzew o genealogiczne w sz y s tk ic h form zwierzęcych, od typów n a jp r o s t ­ szych aż do n a jw y ż sz y c h ssaków (z w y ­ j ą t k i e m człowieka). Ta p ró b a w s p a n ia ­ lej s y n te z y j e s t cie k a w a ty lk o ze w zglę­

du n a myśl, w niej tkw iącą, i idee, na k tó ry c h się opiera. Mija się ona z rze­

czywistością w w ielu p u n k t a c h z a sa d n i­

czych, lecz sta n o w i pierwszy szkic, na k tó ry m przyszli p rzy rod n icy um ieszczą p o gląd y bardziej ścisłe, opierając się n a większej ilości spostrzeżeń. W g run cie rzeczy L a m arc ko w i było by bardzo t r u ­ dno dokonać czegoś więcej n a d p ra c ę w stępną. A by j ą oprzeć n a p o d sta w ac h trw alsz y ch , brak ow ało L am arck o w i z n a ­ jomości większej liczby isto t s k a m ie n ia ­ łych, na d to pow inien b y ł uwzględnić w szerszym zak re sie n a s tę p u ją c e płodne prawo, w ygłoszone przez Geoffroy Sain t- Hilairea: „Rozwój e m b ry o g e n ic z n y w spół­

czesnej is to ty żyjącej j e s t k ró tk ie m s t r e ­ szczeniem faz, przez j a k i e przechodził g a tu n e k b a d a n y w sw ym rozw oju p a ­ leontologicznym".

III. Darwin.

W 40 la t później D arw in podejm uje idee L a m arc k a i n a d a je teory i tra n sfo rm iz m u św ietność taką , że odtąd wielu u czonych nazyw ać j ą będzie teo ry ą darw inizm u.

Darw in, k tó ry dużo podróżował, a z a ­ tem wiele widział, p osiadał n a d z w y c z aj­

ny da r o b s e rw a c y jn y oraz rozległą w ie ­ dzę; poparł on te o r y ę tra n sfo rm iz m u n o ­ wym w a ż n y m a rg u m e n te m , ideą konku- rencyi życiowej.

W e d łu g wielkiego uczonego a n g ie l­

skiego, to w sp ó łu b ie g a n ie się pomiędzy istotam i żyjącem i pociąga za sobą dobór n a tu ra ln y , analo g iczn y z doborem s z t u ­ cznym, stw o rz onym przez człowieka w ce­

lu o trz y m y w a n ia odm ian w świecie r o ­ ś linnym i zwierzęcym . G atu nk i, n a jle ­ piej wyposażone, u trz y m y w a ły się i g i ­ nęły z kolei w obec g a tu n k ó w jeszcze le ­ piej u o rganizo w an y ch .

Nie będziem y t u t a j w y k ła d a li „Pocho­

dzenia g a tu n k ó w " D arw in a; dzieło to

znają wszyscy. Ale trz e b a po dk reślić

d o tk liw y b r a k dowodów paleontologicz­

(8)

3L2 W SZECHSWIAT

JNJó 20

n y c h u D a rw in a , dowodów, k t ó r e p r z e ­ cież p o w in n y sta n o w ić p o d s ta w ę w szel­

kiej teo ry i t ra n s fo r m is ty c z n e j, g d y ż m ię­

dzy p a leon to logią a zoologią m u si istn ieć zw iązek niero z erw an y . Tego p o p a rc ia n iez b ę d n e g o d o s ta rc z y D a r w in o w i jego w spółzaw o dnik , w s p ó łc z e s n y m u A lb e rt Gaudry.

IV.

Prace Alberta Gaudryego.

U rodzony w r o k u 1827, w S a in t - Ger- m ain-en-Laye, G a u d ry b y ł s y n e m p r e z e ­ sa k o rp o ra c y i a d w o k a tó w p a ry sk ic h , za­

m iłow anego a m a t o r a n a u k p r z y r o d n i­

czych. M ając l a t dw ad zieścia, m łodzie­

niec, k t ó r y w to w a r z y s t w i e ojca poznał okolice P a r y ż a i zwiedził n a jw a żn ie jsz e złoża skam ien iałości, o p isa n y c h przez Cuviera, poczuł n ie o d p a r ty po ciąg do g e ­ ologii i paleo n to lo gii. W 1850 ro k u zo­

sta ł p rze z n a cz o n y do p r a c o w n i geologicz­

nej w M uzeum h is to r y i n a tu r a ln e j , gdzie pracow ał pod k i e r u n k i e m d ’O rb ign y ego , je g o s z w a g r a oraz C ordiera. W r o k u 1852 za sw e pierw sze ro zp ra w y : „O p e ­ wnej g r u p ie s z k a r łu p n i ( S te lle rid a )“ oraz

„O p ochod zen iu i tw o rz e n iu się k r z e m ie ­ ni k r e d o w y c h i trz e c io r z ę d o w y c h k a m ie ­ ni m ły ń s k ich ( m e u lie re s ) “ o trz y m a ł ty tu ł dok tora.

§ 1. Pikerm i. Pokrewieństwo światów da­

wnych ze światem dzisiejszym,.

P o d ją w s z y się pew nej m isyi n a W s c h o ­ dzie, G a u d r y zwiedza z p rzy ja cie le m sw y m D a m o u re m Grecyę, S y ryę, C y p r i E gipt. W prze jeź d z ie przez A t e n y do­

w ia d u je się, że D u v e r n o y i A. W a g n e r znaleźli w okolicy, u stóp P e n telik o n u , w m iejscow ości zw anej P ik e rm i, r e s z tk i faun k rę g o w c ó w kop aln y ch . N ap rę d ce zw iedza to złoże, poczem o trz y m u je od A k a d e m ii N a u k polecenie w y k o p a n ia z n a j ­ dującej się w n ien i faun y .

T ak t e d y do owego k r a ju , n a d k tó r y m unosi się gen iu sz s ta r o ż y tn y c h Greków, G au d ry u d a w a ł się, a b y w sk rz e s ić cały ś w ia t no w y, k t ó r y żył o k i lk a s e t w ie ­ ków przed u k a z a n ie m się człow ieka na ziemi.

„Na tej ziem i k la s y c z n e j, j e g o p o s z u ­ k iw a n ia , in te lig e n c y a , m y ś l s tw o rz y ły

ponownie, choć co p ra w d a od m ienn ą m ie j­

scowość klasy czn ą, gdyż imię A lb e rta G aud ry ego p ozostanie z fau n ą P ik e rm i połączone n a z a w s z e 1' (mowa p re z e s a k r ó ­ lew sk ie j a k a d em ii N a u k w Berlinie).

P o s z u k iw a n ia w P ik e rm i trw a ły k ilka l a t nie bez pew nego nieb e z pie c z e ń stw a (był to okres w o jny kry m skiej), w k r a ­ j u , w k tó r y m roiło się od band ytó w . Owocem t y c h p o szuk iw ań było k ilk a t y ­ sięcy skam ieniałości, sta n o w ią c y ch s z cz ą t­

ki 371 osobników.

S z kiele ty n ie k tó r y c h zw ie rz ą t k opa l­

nych d a ły się odbudow ać w całości. G au­

d r y ustalił, że ta b o g a ta ł a u n a za w ie ­ r a ł a 35 rodzajów , z k tó ry c h 20 zupełnie w ygasło, i 5 g a tu n k ó w , d o ty ch c z a s z u ­ pełnie albo praw ie zupełnie nieznany ch.

W żadnej innej m iejscow ości nie z na­

leziono n ig d y g r u p y zw ierząt olbrzym ich, podobnej do g r u p y z P ik e rm i.

J e ś li obszar, z a m iesz k a ły przez te i sto ­ ty, uchodził n ieg d y ś za siedlisko bogów, i jeśli s tą p a ły po nim najw ięk sze g e n iu ­ sze czasów s ta ro ż y tn y c h , to w sz y stk ie te isto ty, z a g rz e b a n e w jeg o ziemi pod­

czas da w n e g o o k resu geologicznego, m u ­ siały żyć na w ielkich przestrzeniach.

„Należy przy pu sz c z ać , że łą k i były n ie ­ gd y ś n iety lk o obszerniejsze, ale również bogatsze, niż za n a s z y c h czasów. Ł a ń ­ c uchy m a r m u ro w e P e n te lik o n u , H ym etu, L a u riu m , p o k ry te są najczęściej s k ą p ą tra w ą , w y s ta rc z a ją c ą je d y n i e osłom;

j e s t rzeczą praw dopodobną, że w d a w ­ n y ch czasach, obok t y c h gór n ie u ro d z a j­

nych, is tn ia ły doliny z obfitą roślin n o­

ścią, w k tó ry c h b u jn e łąk i w y s tę p o w a ły n a p rz e m ia n ze w span iałem i lasam i, gdyż obfitości p a ń s tw a zwierzęcego musiało to w a rz y sz y ć b og actw o ś w ia ta roślinne- g o “ (Gaudry). Obfitość tra w o ż e rn y c h po­

t w ie rd z a ten pogląd w sposób niezbity.

W istocie, k ra jo b ra z o m d o d a w a ły życia nosorożce dw urożne oraz olbrzym ie d z i­

ki, m ałpy (M esopithecus Pentelici, k u ­ dłacz 1), m ięso żern e z r o d zin y w iw er

P atrz rysunok 270 „Dzieje ziem i“, M. JSJeu- m ayra, przokł. polski, tom Il-g i, str. 359.

(Przyp, tłum.).

(9)

Mi 20 WSZECHSWIAT 313

(tasz), k un , kotów i hyen, k tó re z am iesz­

kiw a ły pieczary P entelik o nu ; po ró w n i­

nach zaś p rzebieg ały , s ta d a m i albo g r o ­ m a d a m i h ip a ry o n y i an ty lo p y o p o s ta ­ ciach s m u k ły c h i z g rab n ych , uposażone w rogi p ro ste, ś ru b o w a te lub s k rz y w io ­ ne w formie liry.

A t t y k a posiadała jeszcze żyrafy oraz przeżuw ające, spok rew nio n e z niemi, k t ó ­ re G audry, pod w p ływ em poezyi s ta r o ­ ż ytnej Hellady, n azw ał H ellado th eriu m a), w spaniałe zw ierzęta, które, j a k sądzono, w y g in ę ły nazaw sze; ty m c z as e m k ilk a lat te m u w y k r y t o j e w po staci mało co zmienionej na p a s tw is k a c h Kongo (F.

P e rrie r).

Ze ssaków olbrzym ich złoże w Pikerm i zawierało n astę p u jąc e : je d n e g o Szczerba- cza (E d e n ta ta ) z zakrzyw ionem i p a z u ra ­ mi (Ancylotherium ), dwa M astodonty, j e ­ dnego Mięsożernego z olbrzym iem i k łam i (Machairodus), wreszcie ogrom ne Dino- th eriu m . Oprócz ty c h zwierząt, w y m ie­

n im y jeszcze C h alicotherium , dzika z Br.y- m a n tu m , kozę a n ty lo p ę (T rag o ceru s atnal- theu s), a z p om iędzy p tak ó w i g a d ó w — k o g u t a E skulapa, żórawia P entelikoń- skiego, żółwia M arm urów i t. d.

W s z y s tk ie te z w ie rz ę ta były lądowe- mi, a złoże w P ike rm i j e s t osadem poto­

ko w ym . W okresie, kied y żyła fauna, o k tó re j mówimy, Grecya była na znacz­

nej p r z e s trz e n i złączona z A fryką i kli­

m a t je j zbliżony do k lim a tu tej części ś w ia ta . Dopiero zn acznie później dwa te obszary zostały od siebie oddzielone.

Z w ierzęta, z a g rz e b a n e w wąw ozach P i ­ kerm i, zawleczone zostały do tego m ie j­

sca przez ówczesne potoki, ob ram ow ane ro ślin n o śc ią jeszcze a fry k a ń s k ą .

In n e wnioski, w y ciąg nięte przez G a u ­ d ry e g o z b adań n a d tą fauną, są n i e ­ zm iernie ciekawe, i o nich głównie c h c e ­ my pomówić.

G a u d ry nie poprzestał mianowicie na s ta r a n n e m opisaniu ty ch okazów ta k cie­

k a w y c h , j a k to czynili współcześni mu uczeni; w sk a z u ją c różnice zachodzące m iędzy tem i okazam i kopalnem i a zw ie­

r z ę t a m i dzisiejszemi, nie zaniedbał on

2) Tamże rys. 286. (Przyp. tłum.).

zwrócić uw a g i na podobieństw a między sk am ieniałościam i z jed n e j stron y, a in- nemi okazam i kopalnem i lub zw ierzęta­

mi w spółczesnem i —z drugiej.

Szukał on związku, sto su nkó w , jakie łączą isto ty daw ne między sobą oraz z isto ta m i dzisiejszemi. Związek te n oraz stosunki, ustalone przez G audryego, s k ła d a ją się na je g o filozofię i n a d a ją j e ­ go p rac o m piętno nowości, oryginalności oraz wielkości. D ane te sta n o w ią r ó ­ wnież cenny a rg u m e n t na korzyść dok­

t r y n y tran sform istyczn ej.

Dowiódłszy, że fauna z P ik e rm i po­

chodzi z m ioeenu górnego, G au dry w y ­ kazuje, że w N a tu rz e j e s t coś bardziej wzniosłego od pozornej rozm aitości faun, je s t to jed n o ść planu, łącząca te fauny.

Oto k ilka przyk ładó w , p rzytoczonych przez autora: Małpy z P ik e rm i (Semno- p ith e c u s Pentelici) sta n o w ią ogniwo po­

średnie między małpami żyjące mi obec­

nie, m ak a k a m i a Sem n o pith ecu sem (smu- kluchem ). Do pierw szych są podobne przez członki, do d ru g ic h — przez czasz­

kę. Mięsożerny, zw any Simocyon posia­

da kły kota, zęby trzonowe przednie i ś c ie r w n e —psa, ksz ta łt zaś szczęk jeg o oraz w z g ó rk o w a ta część szere g u zębów trzonow ych przy p o m in ają niedźw iedzia.

W raz z A m phicyonem , Hemicyonem, Ark- tocyonem Sim ocyon łączy tę rodzinę z rodziną psów, ta k od niej dziś różną.

Obok z w ie rz ą t naw pół w iw e r (łasz) na- wpół h y e n w y s tę p u je h y e n a prawdziwa, stanow iąca ogniwo pośrednie między g a ­ tu n k a m i pospolitemi, ży jącem i obecnie w Afryce, h y e n ą p lam istą a h y en ą p r ą ż ­ kow aną" (Gaudry).

P o ró w n y w a ją c skam ieniałości z P i k e r ­ mi z innemi, znajdowranem i w te re n a c h s ta rs z y c h , np. w S a n sa n (Gers) lub w Owernii, G audry stw ie rd z a p o k re w ie ń ­ s tw a analogiczne i przekonyw a się, że P ik e rm i nie stan ow i je d y n e g o złoża, z a ­

w ierającego t y p y przejściowe.

„W nioskuje stąd , że ty p y organizm ów

zwierzęcych nie są o drębnem i j e d n o s t k a ­

mi, że łączą się z jed n e j stro n y z t y p a ­

mi sta rsze m i, nieja k o sw em i przodkam i,

z d r u g ie j —z typam i młodszemi, n a k tó re

(10)

314 W SZECHSW IAT JMs 20

m ożna się z a p a try w a ć j a k o na ich po- tom ków .

„Zmiany, ja k i e s tw ie r d z a G audry, p r z e ­ chodząc od j e d n e j po sta c i do sąsiedniej, s ą t a k nikłe, ogół p rz e m ia n t a k dobrze u k ła d a się w czasie, że logika zniew ala go do w y c ią g n ię c ia w nio sk u , że g a tu n k i z w ie rz ą t k o p a ln y c h nie b y ły stałem i, że przeob rażały się w inne; że p rze m ia n a sta n o w i p raw o n a jw y ż sz e rzą d z ą ce t a k samo ś w ia te m zw ie rz ę cy m , j a k i fizycz­

ny m " (Boule).

Tym s po sob em G a u d ry o b d a rz a teo ry ę rozw oju p o d s ta w ą n iez w y k łe trw ałą , tą, któ re j m u d o ty c h c z a s b rako w a ła : do w o ­ dem p a leon to logiczn y m .

I czyż nie byłoby to rzeczą d ziw n ą i p o ­ s tę p o w a n ie m n i e n a u k o w e m nie u w z g lę d ­ n iać z w ie rz ą t k o p alny ch, o b e jm u ją c y c h znacznie w ię k s z ą ilość g a tu n k ó w , niż z w ie rz ę ta żyjące?

U k a z a n ie się t e d y wielkiego i niep o ­ spolitego dzieła p. t. „ Z w ie rz ę ta k o palne i geologia A fry k i" , w k tó re m G au dry w y k ła d a s w e p o g lą d y na f a u n y tego ob­

szaru, s ta n o w i w a ż n ą d a tę w h is to r y i paleontologii ś w i a ta zw ierzęcego.

B ad an ia n a d fa u n ą z P ik e r m i u g r u n t o ­ w u ją w śró d u c z o n y ch imię n a u k o w e ich

a u to ra . Tłum. L. H.

(Dok. nast.).

S S A W C E N A D R Z E W N E .

(W edług d-ra A. Sokoloyskyego).

Do n a jc ie k a w sz y c h z a d ań zoologii współ­

czesnej n a le ż y w y s z u k iw a n ie przyczyn, k tó re w yw o łały n a d z w y c z a jn ą rozm aito ść k s z ta ł tó w zw ie rz ę cy c h . S t o s u n e k z w ie ­ r z ą t do ś w i a ta otac z a ją c e g o , o d d z ia ły w a ­ nie je g o n a nie, j a k ró w n ież w z a je m n y w p ły w ro z m a ity c h u s tr o jó w n a s ie b ie — s ta w ia ją przed n a m i niezliczone m nó stw o zagadn ień , n a d z w y c z aj c ie k a w y c h i po­

c ią g a ją c y c h do ro zw ią z a n ia . W ś ró d nich szczególnie god n e u w a g i j e s t poznanie czyn n ikó w , k tó r e w y w ołały w y tw o rz e n ie się r o z m a ity c h p o sta c i z w ierzęcych w obrębie je d n e j j a k i e j ś g ru p y .

O statecznie można je zawsze s p ro w a ­ dzić do p o trz e b y żyw ienia się, które zm u­

sza w s z y s tk ie zw ie rz ę ta do takiej zm ia­

ny bud ow y ciała zarów no w e w n ętrzn e j, j a k i z e w n ę trz n e j, aby m og ły zdobyw ać po karm w sposób n a jła tw ie jsz y i z a ra ­ zem najbezpieczniejszy. Dla bad acza j e ­ d n a k nie będzie zupełnie w y s ta rc z a ją c e takie ogólne p rze d staw ie n ie zadania, ch o ­ dzić mu powinno bowiem zawsze p rze ­ dew szystkiem o to, aby dokładnie o k re ­ ślić s p ra w ę k i e r u n k u rozwojowego, w k t ó ­ r y m poszły dane zw ierzęta, dążące do o siągnięcia najd ogo d niejszych w a ru n k ó w istn ienia.

B a d a jąc dokładnie te n k ieru n e k , do­

s tr z e g a m y często, że ciało n ie k tó ry c h zw ie rz ą t doszło w przebieg u zmian n ie­

ja k o do krańców , w s k u te k czego dane g a tu n k i w y k a z u ją nad zw y czaj s w o istą budowę, z n a jd u ją się n a ta k ie m sta d y u m , k tó re czyni dalszy rozwój i doskonalenie się zupełnie niem ożliw em albo p r z y n a j­

mniej u t r u d n i a je bardzo. Takie g a t u n ­ ki z o sta ły nieja k o w y trą c o n e w bok z drogi n o rm a ln e g o rozwoju, straciły w s k u t e k z by tnie go p rzy stoso w an ia się do szczególnych w a ru n k ó w zdolność do dalszego dosko n alen ia się i s ta n o w ią dziś tylko pozostałość d a w n y c h czasów s k a ­ zaną na zagładę, na prędsze lub później­

sze zniknięcie z pow ierzch n i ziemi.

Na takim etacie w y m iera ją c y c h z n a j ­ duje się między in nem i znaczna liczba ssaw ców n a d rz e w n y c h .

W ogóle ten dział zw ie rz ą t należy do stw o rz e ń p ro w a d z ąc y c h p r z e d e w s z y s t­

kiem życie naziem ne, dotyczę to m ia n o ­ wicie w sz y stk ic h k op yto w ców oraz p r z e ­ w ażnej części pazurow ców , je d n a k ż e wśród tej drugiej g r u p y we w sz y s tk ic h praw ie je j rzędach z n a jd u j e m y pew ną liczbę g a tu n k ó w , k t ó r y c h istn ienie z w i ą ­ zane j e s t mniej lub więcej ściśle z d r z e ­ w am i i któ re p rzy s to s o w a n e są do po­

b y tu n a nich całą budową, n iera z bardzo n a w e t dokładnie.

P r z y sto s o w a n ia te d o tyczą z je d n e j

s tr o n y uzdolnień do u t r z y m y w a n ia się

w rów n o w a d z e n a d rze w ac h , z drugiej

zaś do poruszania się na nich. Istn ieją

bowiem g a tu n k i, łażące po g ałęziach n a d ­

(11)

Ne 20 WSZECHSWIAT 315

zw yczaj zw innie i szybko, obok ogro m ­ nie ociężałych i n ie ru c h liw y c h , a j e d n a k u m ie ją c y c h doskonale u trz y m a ć się na d rzew ie bez spadnięcia.

Co zaś do z d o by w ania pokarm u, to pod ty m w zględem ssaw ce n adrzew ne m a ją prze w aż n ie ty lko przystosowania ogólnej n a tu r y : j e d n e k a rm ią się p ro d u ­ k ta m i s a m y c h d rzew —liśćmi, pączkam i, owocami; inne polu ją n a stworzenia, p r z e ­ b y w a ją c e na d rz e w a c h — w szystko zależ­

n ie od tego, do ja k ie j g r u p y należy d a ­ n y g a tu n e k , a nie od samego f a k tu po­

b y t u n a drzewie.

G a tu n k i n a d rz e w n e odzn aczają się prze­

ważnie n iez b y t wielkiem i rozm iaram i oraz m niej lub więcej z g ra b n ą i le k k ą budową, k t ó r a z re s z tą nie sta n o w i ko­

niecznego w a r u n k u w ty m sposobie ży­

cia, z n a jd u jem y bowiem wśród nich for­

m y k rę p e i ociężałe. Po zatem zaś szcze­

gólne p rzy sto so w a n ia o b e jm u ją głównie na rz ą d y ruch u , a więc odnóża, do k tó ­ rych jako o rg an pomocniczy przyłącza się odpowiednio zm ieniony ogon, a n i e ­ kiedy je s z c z e i fałdy skórne, u m ożliw ia­

j ąc e sk ok i z je d n e g o drzew a na drugie.

Ale te z m ia n y w n a rz ą d a c h ru ch u nie zawsze o d b y w a ły się w je d n a k o w y s p o ­ sób i nie wszędzie o siągnęły jed n a k o w y sto pień udoskonalenia.

U j e d n y c h ssaw ców n a d rz e w n y c h n o ­ gi b y w a j ą wydłużone i opatrzone r ó ­ w nież długiem i palcami, co pozw ala im o bejm ow ać pnie i gałęzi; u in n y ch nogi i palce są k ró tsze, ale zato uzbrojone p o tęż ne m i zagiętem i p a zuram i, k tóre mo­

żna wbić w korę albo też użyć ich do objęcia cieńszych gałęzi. Jeszcze u in­

n y c h b ardzo w ażne znaczenie m a długi i c h w y t n y ogon, k t ó r y zwierzę okręca naokoło gałęzi i zaw iesza się n a nim z zupełnem b e zp ieczeń stw em . N iekiedy ogon nie j e s t c h w y tn y , ale szeroki i p u ­ s z y sty : nie n a d a je się on wów czas do za w iesz a n ia się na gałęziach, ale zato służy dosko nale za ste r, a częściowo i za s p a d o ch ro n w chwili skoku z drzew a na d rzew o lub n a ziemię. W y łą c z n ie ja k o s p a d o c h ro n służą rozm aite fałdy skóry, błony lotne, n a c ią g n ię te po b o k ach ciała m iędzy p rze d n iem i a ty ln e m i odnóżami;

u n iek tó ry ch g atun k ów , np. u nietope­

rzy, um ożliw iają n a w e t pew ien stopień lotu.

Ssawce n a d rz e w n e z n a jd u je m y we w s z y s tk ic h rzędach pazurowców, z w y ­ j ą t k ie m n a tu ra ln ie w odnych, oraz s te ­ kowców. W praw dzie w tej najniższej grupie z n a jd u je się kolczatka, k tó ra do­

skonale um ie w drap yw ać się n a drzew a z pomocą grzob ny ch pazurów, ale całą b udow ą j e s t ona właściwie przy stosow a­

na do życia n a ziemi, n a niej też głó­

wnie p rz e b y w a i nie może być zaliczona do form na d rz e w n yc h. Poza tem je d n a k z n a jd u ją się takie g a tu n k i zarów no śród niższych g ru p (workowców i szczerba- ków), j a k i śród w yższych — gryzoniów, ryjk on osów , drapieżców, nietoperzy, mał- piatek i małp, ty lko że w różnych g r u ­ pach a n a w e t i w obrębie każdej g r u p y p rzystoso w anie się do życia n a d rz e w n e ­ go odbyło się w ro zm a ity c h k ie ru n k a c h i w n iejed nak ow y sposób.

D o tyczę to szczególnie workowców.

Grupa t a odznacza się wogóle w ielką rozm aitością sposobu życia i związanej z nim budowy, z n a jd u je m y w niej for­

my, odpowiadające w s z y s tk im in n y m rzędom ssaw ców, zarów no roślinożerne, j a k i drapieżne, a odpowiednio do tego i g a tu n k i na d rz e w n e w y k a z u ją w ielką rozm aitość budowy i p r z y s to s o w a ń do tego rod zaju życia.

Do form w y b itn ie n a d rz e w n y c h należą drapieżne dydelfy (Didelphyidae), k tó rych znaczna część posiada d łu g i ogon, nagi i c h w y tn y n a końcu; te w łaśnie g a tu n k i ogoniaste p rze b y w ają n a drze w ac h i łażą po nich bardzo z grabnie, p o m ag a jąc so­

bie ogonem, k tó r y m o w ijają się naokoło gałązki. N a jbardziej znany z nich j e s t opossuin czyli d y d e lf w irg iń sk i (Didel- phys virginiana): oprócz c h w y tn e g o ogo­

na, k tó ry j e s t całkiem nagi (z w y j ą t ­ kiem samej nasady), opossum m a jeszcze prze c iw sta w ny wielki palec na ty ln y c h nogach, co m u u ła tw ia niezm iernie c h w y ­ tanie się gałęzi. Łazi też po d rzew ach bardzo zręcznie i sto sun ko w o szybko, dla w ypoczyn ku zawiesza się ogonem na g a ­ łęziach i wisi ta k całem i godzinami.

Używ a t a k s ta le ogona, że n a w e t gdy

(12)

316 WSZECHSWIAT J\e 20

s ia d a n a gałęzi dla zje d z e n ia s c h w y t a ­ nego p t a s z k a lub innej zdobyczy, o k ręc a i w ó w czas ogon naokół niej dla tem w ięk szeg o b e z p ie c ze ń stw a . Na ziemi zaś p o r u sz a się powoli i niedołężnie. J e s t sło w em pod k a ż d y m w zg lęd em ty p o w e m zw ierzęciem n a d rz e w n e m .

W ś ró d in n y c h d rap ie żc ó w nie z n a jd u ­ j e m y p raw ie w cale form d rzew nych:

w p ra w d z ie k u n a w o r k o w a ta ( D a sy u ru s v iv e rrin u s ) i sk o c ze k w o r k o w a ty (Phasco- g a le la n ig e ra ) po trafią w razie p o trz e by w d r a p a ć się n i e z b y t w y so k o n a drzewo, nie m a j ą j e d n a k ani o g o n a c h w y tn e g o , ani i n n y c h n a rz ą d ó w do łażenia, rob ią 'też to j e d y n i e dorywczo, a p rzew ażnie p r z e b y w a j ą n a ziemi. In n e zaś drap ieżce n ie po trafią n a w e t i tego.

Dość liczne fo rm y d rze w n e z n a m y w śród w o r k o w a t y c h o w a d o ż e rn y c h i ro ślin o że r­

nych. Tu n a p ierw sz e m m ie js c u m ożna p o sta w ić m ałe i n a d z w y c z aj z g ra b n e stw o rz e n ie, w ie lko śc i n aszej m yszy do­

m ow ej, z r y jk i e m w y d łu ż o n y m k ończy- sto. Nosi ono n a z w ę T a r r i p e s i łazi b a r ­ dzo z g ra b n ie po d rze w ac h , p o m a g a ją c sobie z a k r ę t n y m ogonem; d e lik a tn a b u ­ d ow a i d rob n e ro z m ia r y po z w a lają m u u tr z y m a ć się n a n a jc ie ń s z y c h g a łą z k a c h i tem sk u te c z n ie j polow ać t a m na owady.

T a k sam o do o g o n ia s ty c h form d rz e w ­ n y c h n a le ż y k u s u cz. p a ł a n k a lisow ata (T ric h o s u ru s v u lp e c u la s. P h a l a n g i s ta vulpina), p r z e d s t a w ia j ą c a m ie sz an in ę cech w iew iórk i i lisa. P o siad a ona ogon d ł u ­ gi i pu szy sty, ale c h w y t n y , t a k p r z y te m u d o sko nalony , że sta n o w i d la z w ierzęcia j a k b y p i ą t ą łap ę i k u s u n ie robi ani j e ­

dnego r u c h u po d rze w ie bez j e g o pomo­

cy. Ł a z i t e ż b a rd z o z rę c z n ie po d rz e ­ wach, ale powoli, na le ż y bowiem do s tw o ­ rzeń n a d z w y c z aj ociężałych a mało r u ­ c hliw ych. K a rm i się też p rzew ażnie r o ­ ślinam i, chociaż p rzy s po so bn o śc i bardzo c h ę tn ie j a d a n ie ty lk o ow ady, ale n a w e t i d ro b n e k rę g o w c e .

R u c h liw szy m od niego j e s t k u s k u s ( P h a la n g e r s. C u s c u s m ac u latu s) rów nież z d łu g im c h w y t n y m ogonem . K a rm i się on tak ż e liśćm i oraz owocami, k tó re z ry wa w sposób o r y g in a ln y , z a w ie s iw s z y się n a gałęzi g ło w ą n a dół i r o z b u ja w s z y

całe ciało, co m u pozw ala d o sięg nąć do owoców n a w e t bardziej oddalonych.

I n n y typ z w ie rz ą t d rze w n ych p r z e d s ta ­ wia lotopa ła n ka (P etaurus), p rzy p o m in a ­ j ą c a z postaci p o latu c h ę z działu wie­

wiórek. Jej d łu g i ogon nie j e s t wcale c h w y tn y , to też w spinać i u trz y m y w a ć się n a gałęziach m usi ona wyłącznie za­

pomocą łapek, ale zato posiada fałdy s k ó rn e po bokach ciała m iędzy nogam i p rz e d n ie m i a tylnem i, co pozwala jej p rz e s k a k iw a ć z je d n e g o drzew a n a d r u ­ gie pomimo n a w e t dość znacznej odle­

głości. Długi, p u s z y sty ogon służy je j p r z y te m za ster. L o to p a ła n k a odznacza się ru ch liw o śc ią i zręcznością nie m n ie j­

szą od naszych wiewiórek.

W rę c z prze c iw n y c h a r a k te r pod w z g lę ­ dem o byczajów i b ud o w y p r z e d s ta w ia w o m b a t (Phascolom ys cinereus), k ręp e i n ie z g r a b n e zwierzę, p rzyp o m in ające z w y g lą d u m ałego niedźw iadka. Nie po­

siada wcale ogona, nie ma też fałdów s k ó rn y c h , j a k lo to p a ła n k a i m usi sobie d a w a ć ra d ę wyłącznie zapomocą długich, z a g ię ty c h pazurów'. Łazi j e d n a k bardzo dobrze po gałęziach, ty lk o nadzw yczaj powoli i spokojnie, zgodnie ze sw ą ocię­

żałą budow ą i tak ie m ż e usposobieniem . Ze w zględ u n a tę sw oję powolność i m a ­ łą ruchliw ość przy p o m in a n a jb a rdzie j leniw ce z in n y c h ssawców.

G a tu n k i n a d rz e w n e w dziale w o rk o ­ w a ty c h z n a jd u je m y n a w e t w rodzinie k a n g u ró w (Macropodidae), k tó ra to r o ­ dzina, j a k wiadomo, o dpow iada p rze ż u ­ waczom w śró d w y ższy ch ssaw ców. To też k a n g u r d r z e w n y w y d a je się czemś t a k n iepraw d o pod o bnem , że w p ro s t t r u ­ dno n a w e t te m u uw ierzyć, a podróżnicy, k tó rz y sam i byli ś w ia d k a m i włażenia j e ­ go n a drzewo, opowiadają, że zjaw isko ta k ie w p ro s t nie chce się pomieścić w głowie. A j e d n a k istnieje aż kilka g a ­ tu n k ó w k a n g u ró w drze w n y ch , złączonych w j e d e n rodzaj (Dendrolagus); nie m ają one rów nież ani c h w y tn e g o ogona, ani błon m iędzy odnóżami, u ż y w a ją więc do łażenia je d y n ie łap oraz pazurów. Od­

z n a c z a ją się zaś n a d z w y c z ajn ą zręczno­

ścią: dosko nale u m ie ją w d ra p a ć się na

(13)

M 20 WSZECHSWIAT 317

pień, s u n ą ć się po nim w górę lub na dół, łazić po g ałęziach i t. p.

Od sw oich najbliższych krew n iak ó w , in n y ch k an g u ró w , różnią się w y b itn ie tem, że przednie ich nogi są ty lko niewiele kró ts z e od ty ln yc h; to w łaśnie stanowi n a jw y b itn ie js z y objaw ich p r z y s to s o w a ­ nia się do życia n adrzew neg o, możliwie dalekie odsunięcie się od ty p u własnej rodziny, j a s k r a w y dowód, ja k i m zmianom u le g a b u d o w a zw ierząt pod w pływ em konieczności p r z y s to s o w a n ia się do od­

m ie n nyc h w a ru n k ó w życia.

Przecho dząc do w yższych ssawców, z a tr z y m a m y się p rze d e w sz y stk ie m na o w a d o ż e rn y c h i gryzoniach, ponieważ dw a te rzę d y zbliżone są najbardziej* do w o r k o w a ty c h i t a k samo należą do s t a r ­ szych g r u p w śród ssawców.

W dziale ow adożerców nie sp o ty k a m y zresztą dużo form drzew nych ; należy do n ich m ianowicie j e d n a ty lk o rodzina wie- w ióreczników (Tupajidae), p rz y p o m in a ją ­ ca zarów no z budowy, j a k i ze sposobu życia nasze wiewiórki: i u nich też g łó ­ w ny m n a rz ą d e m łażenia po d rzew ach są z g ra b n e łapki, a długi p u sz y sty ogon, służy t a k samo ja k o s te r do s k ak ania.

W g rup ie lato p e rz y (Galeopithecidae) o n ie ja s n e m stanow isku s y ste m aty c z- nem, zbliżonej j e d n a k pod niek tó rem i w zględam i do owadożerców, widzim y znow uż in n y ty p stw orzeń drzew nych, obd a rz o n y c h fałdem skó rn ym , k tó ry ta k samo, j a k u lo to p a ła n k i pełni czynność sp a d o ch ro n u w razie skoku. J e d y n y p rzedstaw iciel tej rodziny, k a g u a n g czyli loto kot (G aleopithecus volans) j e s t s t w o ­ rzeniem n a d rz e w n e m , a do łażenia po p n ia c h i gałęziach u ż y w a m ocnych p a ­ zurów , k tó re m i bardzo zręcznie czepia się kory.

B . Dyakowski.

(Dok. nast ).

K O M E T A H A L L E Y A W T R Z E C I E J D E K A D Z I E MAJA,

ozorami, będzie ona przez to t 6mbardziej dostępna do obserwacyj dla ogółu. Wobec tego umieszczamy szczegółowe o niej infor- macye.

Przedewszystkiem podajemy czasy zacho­

du komety oraz słońca, obliczone dla W a r­

szawy, przeciąg czasu pomiędzy zachodem kom ety a zachodem słońca, dalej odległości kom ety od Ziemi w milionach kilometrów (z efemerydy p. Smarta), i jej wielkości hy- potetyczne, wyprowadzone na zasadzie do­

strzeżeń z roku 1835. Obserwacye z końca kwietnia wykazują nieco większą jasnośó komety, niż była przewidywana na zasadzie tychże dostrzeżeń:

N a trzecią dekadę maja przypada okres najlepszej widzialności komety; świecąc wie-

'O-CC

3 ® (

o

© O

Pu

-o *H

- s a s

N T iO

A OO

CC '7 ?

N . C3

g 8

M

O

©

a

r*Io Ti‘O

OcS CS]

Ti‘O

rZOc3 tSJ

0 0 0 . 0 0 0 0

IM (M w c o c o ^ O O 0

^ l O ^ M C C D ^ N O l O O C O C O

^ C O r - H T t t h !M (M O l CO CO (M (N

rO r R R R r R s ^ k R r R

NJ

Obo

O — < < N < N C O C O C O C O C O C O C O C O C O

COI-ht^CvI^COGC-hCO^^CO

CM GVJ t—< CM —< (M (M CO CO CO CO OT

0 0 O O O •

T3 R

O bC

(M CO ^ CD

lO

1

C lO

10

lO ic o

g * R ' r r r R r » R R R R R b - !>■ | > b - t - OC 0 0 * 0 0 0 0 GO CO

T5 R R R R R R R R R R R R

ON to

R r r r R r r r r r r r

s

O O H O ] C O i O CO X 0 5 O ' H h CMCM CM C M C M C M C N C M C N C M C O C O

!) Przypom inam y, że wielkość 0,0 posiada ciato niebieskie 2,5 raza jaśniejsze od gw iazdy 1,0 wielkości; — 1,0 ciało 2,5 raza jaśniejsze od gw iazd 0,0 wielkości i t. d. Aldebaran je s t 1,1 wielkości, P rocyan wielkości 0,5, K oza—0,2 Sy- ryusz wielkości —1,4, Jow isz (obecnie) — około,

— 2,0 wielkości,.

Cytaty

Powiązane dokumenty

szej ziemi istniała nie jedna, lecz kilka epok lodowcowych. Rozwijane hypotezy musiały podledz gruntownej rewizyi. Po uporaniu się z nowo ugrupowanym ma- teryałem

nia są podzielone; według Seblatera tem podłożem byłoby .jąderko, założenie tem bardziej uzasadnione, że u niektórych istot, w stad y um spoczynkowem tam tylko

Ozł. w czasie, kiedy tylne odnóża widoczne są już na zewnątrz w postaci m ałych guzków. Rozwijają się one jako wypuklenia naczynia żylnego, vena vertebralis

Czł. Rostafiński przedstawia rozprawę własną p. Twierdzenie to jest zgoła nieprawdziwe. z Turcyi przez Wołosz­.

ne i podziurawione — j a k się okazało, była to robota dzięciołów, które pojawiają się w ślad za mrówkami i dobierając się do nich, niszczą, roślinę.

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

padkach uleczenie to je s t tylko pozor- nem, gdyż po pewnym czasie w jego krwi znów zjawiają się trypanosomy i mogą się tak rozmnożyć, że wkrótce naczynia

bi. Najczęstszą postacią depresyi — podług niego — jest stała bezpłciowość pewnych osobników, k tórych niemożna zniewolić do wydania gruczołów rozrodczych,