• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 60 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 60 (1818)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

t 1 8 1 8. ' N tS 60!

W I A D O M O Ś C I B R U K O W E .

1 SWjLl*: , „ * 7 -

,

Wilno w Sobotę _______ Dnia 36 Stycznia

"X \ : — ' ' •' •

,'Jt ’ N IE S P O D Z IA N A P R Z E J A Ż D Ż K A .

łtąjj.

- c o E l d o r a d o

^ Wyjątek z Podróiy do wyspy NirtJ.

Wog . j p r z e

2

uttv>" " ' ■ P dna J a c k a S o b ie s{ ,a w A.

’) i jn; ' ‘

pfflfii O ty ! cóś się z d rapieżnych szpo- fęE nów Bułgarów i Abaresów szczęśliwie fe a w yśliznął! którego sromotne zajadłych H • P ortugalczyków aućo-da-fe, naytęźszym ik mii ogniem straw ić nie zd o ła ło ! o ty ! na-1

koniec , którego zach ow ały lo s y , aże­

byś dla potomności nieporównane w y ­ nalazł Eldorado / bądź uwielbion Wszę*

— dobyłski Kandydzie. -— T e b y ły p ierw ­ sze słow a, pow iada Pan Jacek, któ- tmM j-etn w yrze k ł wstąpiwszy na ziem ię ow ey ę((ł fcłotćy krainy. T a k nią byłem zach w y­

cony, tak p rzejęty nadzw yczaynem ja- kietnś uczuciem , na widok rozrzfcco-.

nych w szęd zie, Wśród złocistego pia­

sku , dyam entów , szafirów , topazów Szmaragdów i mnóstwa innych n iezn a­

nych nam , a nayśw ietnieyszem i kolo­

r y błyskających k a m i e n i ... Jakież tu bydź mtisi szczę'cie ! pom yśliłem

sam Sobie , k ie d y to , coby u nas i więdły nad strzeżeniem swych skar­

bów bogacz, obw arow ał zapew ne k il­

ką tysiącam i za m k ó w , tii kopytkam i karm azynow ych baranów gniecione, łe- i y sobie szczęśliwie. Im daley po­

stępowałem W głąb k r a ju , teiit w ię k ­ sze było moje zadziwienie. Żadnym na św iecie piórem nie mogą bydź Avy- stawione te niezm ierne bogactw a: ten p rz e p y c h , który się na domach i po­

lach postrzegać dawał: samo naw et po­

w ietrze zdaw ało się bydź złotem od n ieprzeliczon ey liczb y k o lib ró w , k tó ­ re , jak u nas b ą k i, nieustannie około nosa b r*ąkałyv P rzyznam się , źe po­

mimo Gałey inojiśy filozofii w Europie, kiedym b ył goły, nie mogłem się w strzy­

mać od ułożenia sobie planu zbogace- nia się rychłego. Byłem niecierp liw y, ce do tego argumentu ; zacząłem idąc drogą troszkę za gorąco rozm yślać wma- t e r y i , która mi się niepom ału p r z y ­ jemną bydź zdała : da 4 e y w aupełnem Zapomnieniu m ruczeć i szem rać , a i nakoniec zaśw ierzbiało mi na języku ; nuż w ięc perorow ać z całey siły sam do siebie, o wielkości moich projektów.

I gdym b ył właśnie z dziesięcią paka­

mi samych dyam entów, po tysiąc p rzy- naym niey k arató w w ażących , na je­

dnym o k rę c ie , m ojśy in lagin acyi... >

„ Milcz zuchw ały nikczem niku „ Wrza­

snęło cóś nad moją głową ; rozum iałem

natenczas, z przerażenia nagłego, źe

mię na pał w bić chciano, z rozkazu

trzytuln ego Baszy T rebizontu. Ale b y ­

ło to cóś jeszcze okropnieyszego, co się

nad urw iskiem piękn ey skały, pod któ*

(2)

rani się schronił, nieustannie szastało, Podniosłem w ięc, drżący c a ły , głowę, i miałem nieszczęście pierw szy r a z , a day Boże i o statn i, z o b a c z y ć ... po­

stać, niemiłosiernie szkaradną, w czar­

nego i czerwonego koloru szacie , i tak nadętą, jak nayw iększy m iech ko w al­

ski. Nie wiedząc sam , co z sobą ro­

bić , ośmieliłem się nakoniec spytać p o k o rn ie , spacerującego jegom ości:

ktoby b ył ta k i, i co mi ma do rozka­

zania. —r „ K to ja jestem ? „ ( rzekł du­

mnie , głosem same lam p arty i ty g ry ­ sy przestraszyć zdolnym) wprzód, nim ci o tem powiem , zad rzyy zuchwalcze 1 w iedz , źe się nazywarii, Don Smbira-' cos Malabuferz Kichoa y Suza y Capinos y Bem bo, N ay w ielm ożnićyszy i Nay- p ierw szy Grand §ciey klassy*) portu galskiego państwa, kaw aler orderu San Bento, Kom andor złotey ostrogi, etc, etc, i tam d a le y , Pan i dziedzic na Mirocua di Asinos, w łaściciel krociow ych docho­

dów, które tu mam chwalebny zam iar w e sto tysięcy ra zy przynaym niey po­

m nożyć , na m ojey wlasney godności p o ż y te k , a na chwałę m ojey P rzen ay- zacnieyszey fam ilii, św ietny swóy ród przez ^45 po m ieczu , a 358 po ką-r dzieli, herbów tyio d ącey, od Don Jose Fernando, cioteczno r rodzonego sio­

strzeńca Urszuli jęięźney Pampeluny , k tó re y wujeczna babka, jak o rygin al­

nych rękopism ów arabskich św iad czy,

* ) Grandowie portugalscy podzieleni bydź m a­

ją na Jl ldassy,>z których trzecia jest nay- aizsząr.

była M aurytanką i córką A lm a n zora , królo Kęrduby , av drugiem pokoleniu prosto idąpego od Przesław nego Oma ra , k tó ry miał hon*r zostać sławnym ' w potomne w ieki, spaliw szy bibliotekę alexan dryyską i b y d ź zięciem Maha->

meta. W id zisz w ięc, waść,. z kim masz do czynienia. Jakże śmiesz ze m ną, tak w ielkim i potężnym Gzłowiekiem , w alczyę o pierwszeństwo w zdobyciu skarbów tego kraju. M óy ścisły i ser­

deczny p rzyjaciel , dodał nadymając się coraz b a rd zie y , K ró l Jmó Eldora­

do , dał mi ten pałac i o g ró d , po kto**

rym się p rzech o d zę, i upow ażnił mię do zebrania t y l e , ile mi się podoba b ogactw , z m o c ą razem w ystraszan ia, pew nem i łagodnemi sposobami tych w szystkich , k tó rzy b y się odw ażyli por dobne m ie ć, jak J a , zam iary. W aśó w ię c , k tó ry cóś na to zakraw asz , u*

noś się natychm iast z tych k ra in , je?

śli nie chcesz doświadczyć mocy Grana­

da portugalskiego Sciey klassy.,,

N ąten pom patyczny assumpt, taka m ię w zięła skrucha , ze z w iększą, niz w przódy pokorą odpowiedziałem : „ Ja­

śnie W ielm ożn y Mości Don Bambiracos M ai ab ufer z Kichoa y Suza y Bembo y Capinosie, Grandzie, K a w a le rze , Dzie*

dzicu i Mahometa p otom ku , w którego jest m ocy, jak mi się w idzi,w sadzić każ­

dego do kozy, z zachowaniem w szyst’

kich obrządków spraw iedliw ości, któż­

b y zamyślał tak ślachetne m ieć chęci w zbieraniu d yam en tów , jak jego Ex- ce lle n ćy a : aniby mi w głowie powsta­

ło takim bydź zu ch w a lc e m , gdybym

(3)

i i i5 _

i^ w p r ió d o jego p rżew ażlićy potędze

°ięcW a ł wiadomość. T e r a z z a ś , Mości

^ ‘VG ran d zie, w yznaję m óy b łą d , ale ra ,

^ e m naypokorniey błagam , ażebyś się '^przekonał o mojem w ysokiem pow a-

!ID f c * *

M,£eniu ku W a sz ey E xcellen cyi i raczy ł

• , \tct ' r> i i • • l

miiiHU zjednać swoją powagą i m ądrem i Zćmil!(o czem nie w ątpię) radam i, niektóre

^'^objaśnienia, względem obyczajów tego j1}®!kraju' gdyż to jest właśnie celem mo- LJ‘sti jey długiey p o d ró ży , k tó re y opisanie pow róciw szy do E u ro p y , w y d a ć,m u - Ela°rt gZę.t — m Tern g o r z e y , wrzasną} .ękro- wktóf pnie Don Bcimbiracos / przeklęto niech

będzie manija bazgrania tego wszyst- ęoioba k ie g o , co się dziać może na św iecie!

MMmii Nie cierpiałem nigdy pisma żadnego , mi tyci p rzez wrodzoną m ojey familii, wyższość iżyliptjiad poziome ro zu m y ; a tern bardziey

Wiit nie cierpię w tym przypadku, w k tó rjrm pas2,i> możesz bydź mnie i w szystkim innym :ain, ]!■ m ojey klassy osobom szkodliw ym .,, —- jGr®Lecz, rz e k łe m , niech pozw oli sobie

W a sza Excellencya nayuniżeniey prze- i| | | ło ży ć', że u nas w Europie jest bar^

tsifj m dęo w iele r z e c z y , na które monopoli- ni„h- um nałożyć m ożną, w yjąw szy jednak liipcoi sam ro zu m , którem u w ogólności par- eml!»jd'on w podobnych zdarzeniach dają, B,D® A z resztą, m inąwszy tę dobrą u w agę, którejd będzie moim obowiązkiem w szystkie

w ielkie przym ioty W a sz e y Grandow- ysiflt fk ie y M ości, w całćrp św ietle praw -

ścii ^ d y , za powrótem rozsławić. T em i cli? ostatniemi słowam i dał się cokolw iek jegoEs zm iękczyć; rozmowa nasza, inny obrót powił* w zięła ; słowem , po kilku obligacyach względem jego o so b y, po k fó rych po-

ziia le m , źe Jmć pan Grand bardzo b y ł obojęt­

nym , co do artykułu m iłości w łasney, rozeszli­

śm y się' spokoynię. Szedłem daley rozm yśla­

jąc nad mojem zdarzeniem , i po półgpdzinney drodze . znalazłem się u drzw i wspaniałey św ią­

tyn i , do którey mnóstwo cisnęło się ludu. B y ł to p rzyb ytek w y ro c z n i, w ielka bardzo, sław ę w tym kraju, w a jącey. W ch o d zę , zbliżani si<g do n iiś y s c a , skąd "święty głos na pociechę lub zm artw ienie śm iertelnych w y c h o d z ił, i w idzę piękną niegdyś, Lelią. Blada i osłabiona, ch w ie­

jącym się p rzystąpiła k rok iew . „ D la czego , spytała w yroczni, córo światłości! zdrow ie tak po­

trzebne śm iertelnym opuściło mię oddawna? ,h o s go nie umiała szanować,., odpowiedziała w y r o c z ­ nia. — D la czego nic mi teraz nie jest przyje­

mne rn , a ponurość sama zaymuje ijną duszę. —- Boś w przódy zb yt hoynie szaicjWała w esoło­

ś c ią ,.^ D la czego słodki sen nie Rozlewa pokrże*

piąjaęeg.0 na me powieki balsamu,— „B o chcesas przew racać porządek natury, przez dzień w ylęga­

jąc się\ na miękkipm ło ż u , a noc na Ćzczych przepędzając rozryw kach,,.-— D la czego daw niey miałam niezliczone hufce w yd ychających za m ną adonisów , teraz n ik t na mnie spÓ3'rzyć naw et nie raczy ,;Boś ąi.mi w przódy niebacznie gard ai!aw-r - ‘ D la cze go , sło w em , dawne czasy b y ły dla mnie lepsze , niż ten w'iek że la zn y .—

,,D la te g o , odpowie w y ro czn ia , że byłaś młodą , a teraz niezbędna koley czasu 'ciężarem lat już ' cie przyw alać zaczyna,,-U- Ą h l rzek ła Letió, Có­

ro ’'. św ia tło ś ci, nic mi nie powiadasz n o w e go , dawnom już o tom wszystkiem w iedziała. — „ Ą pocóżeś do m nie z tak daleka przyszła ,, odpo­

wiedziała w yrocznia-— T am do k a ta , rzekłem w duchu, jeymość pani w y ro czn ia , ma słuszne r a c y e ; ale cokolw iek zanadto pieprzyku saty­

rycznego wrtrąca dó swry ‘ch odpowiedzi! Spodzie­

wam się jednak, że to dla m ieszkańców Eldorado tylk o , tak gorzkie podsuwa p raw d y , a dla w y ­ kw intnych Europy: m ieszkańców ocukrow ać je przynjiyinniey zechce. Zapew niony tak mocne- mi, w mojćm przekonaniu, dow odam i, odw aży­

łem się kilka zapytań przełożyć w yroczni.

Zblizam się w i ę c , i elegancki uczyn iw szy po­

k ło n , zapytuję,,: C zy jeden tylko

D o n H a m h ’ ro~

c o r ma prawo zbierać dyam enty w E ld r

„ T a k jest, rzecze głos niewidorriy, dvróch godo-

bn}rch g łu p c ó w , tak szczupły k ray , jak jest ta

.wyspa, znieśćby nie mógł.,,,— „ W i ę c u państwa

bogactwo jest niby głupstwem?,,— „B e z wątpienia,

(4)

i6 —

Cbwie się w yrocznia , jeśli go kto na podsyce­

nie' tylko dumy i niegodnych widoków poświęcaj le c z jest chwalebne i konieczne, jeżeli ma na ce- 3u nieść pomoc bliźnim..-a korzyść oyczyźnie. „— . U nas ; p rzerw ę , w cale inaczey się dzieje. Bo*

^aci , po w iększey c z ę ś c i, nie tri aj ą obowiązku inn ego, oprócz dwóch ostatecznych, a niezmier­

nie przeciw nych sobie pow inności, to je s t: al­

bo chciw ie pomnażać gnuśnością lub szalbier­

stwem nabyte sk a rb y . albo od przodków pozo­

stałe niegodnie m arnować ! — ..Jesteś i ty z tych lic z b y , odpowie w y ro c z n ia : boś ebeiał bez ża- dney p rac y i zasługi osiągnąć to* co u was zo­

w ie się skarbem .,,— Na tak śliczny komplement, odechciało mi się w ięcey pytać w y ro c z n i, któ­

ra tak ostre zęby m ia ła ; zaw inąw szy się 'w ię c zrecznie , umknąłem, co prędzey z św iątyn i , niosąc

W

sercu zal szczery z tak niegrzecznego obeyśoia się ze mną w Eldorado. K ierow ałem kroki moie prosto juz do bliskiego p o rtu , skąd łatw o b yło pow rócić znowu do w ysp y Aripu.

L ecz z ły d u c h , k tóry śm iertelnym w każdem m ieyscu tow arzyszyć m usi, skusił mię i ten raź jeszcze. B o , gdym przechodził przez jednę w ie ś , postrzegłem zdała mnóstwo d zieci, ta- czajacych w iększe od dużych jabłek kam ienie, które dziwnie pięknym niebieskim kolorem ja­

śniały. Jeszcżem się nie zbliżył, "kiedy igrające d zieci, sp rzyk rzyw szy zabawę , rzu ciły kamie­

nie i oddaliły się na inne mieysće. Ciekawością naprzód z d ję ty , co to b y ły za kam ienie, żą- czałem je oglądać ze W szystkich stron i pozna­

łe m , że są szafiry. W ahałem się d łu g o, c zy miałem je w ziąć politycznym sposobem , c z y nie ; ale

ÓW

p rzeklęty

D o n

Bambiracos stał mi zawsze na m yśli; lękałem się,- aby na ten m o­

m ent argusowego nie p o życzył w zroku. C hęt­

k a jednak zbogacćnia się , p rzy tak małym za­

chodzie , w n et wszelką bojaźń przemogła. Z a ­ cząłem pakować co ży w o do kieszeni szafiry j Z których każdy miliohowey b ył W artości, i za- ledwotn koń czył m óy-ładunek , kiedy nagłe po­

w stał w ielki k rz y k ; a tłum y dziatw y rozjątrzo-

n e y , żem ich ru?eał c a c k a , b ie g ły ' za mna W nay w iększym pędzie, sypiąc gradem kamieni S z c zę śc ie , że dobry charakter w n o gach , zbj.

w ił mię od tak niebezpieczney przygo.dy. 'l'al te d y , skarżąc się na nieprzyjazne losy, sij.

dłem na okręt , a ostatnie moje słowa w tym kraju b y ły : „P rz e k lę te niech będzie Eldorado.

w którem Grandowie portugalscy mog^ wy­

śmienicie wsadzić każdego do k ozy ; wy*

toczn ia nayw iększe w yrządzićInipertyneneye . a ćma rozhukanych chłopców ukamienować!!!

O

g ł o s z e n i a

.

P ew n y Guwerner, dta zw yezayn yeh w m ie­

ście za b a w , nie mogąc sam doyrzeć poruczonych sobie d zie ę i, potrzebuje v 'u:e g u w e rn e ra , któ- regoby obowiązkiem było:, zawsze mieć baczność na paniczów , nie puszczać ich samopas na wło- ćęgę", uczyć lek cyy z dokładnością , strzedz oby­

czajów i zd ro w ia ; resztę obow iązków , Pan Gu­

w ern er, sam spełniać b ęd zie, a za proponujące się Panu vice guw ernerow i ofiaruje W nagrodę połowę peilsyi sw o je y , dosyć znaczney, ustępuje staneya przy dzieciach, która sałnemti mniey jest potrzebna— Stół tylko dla siebie bez podzia­

łu waruje..— Jeżeli się zd arzy ż y c z ą c y mieysca tego, niech słę zgłosić ra c zy przez gazetę.

Rekomenduje się przyteiii publiczności je­

den niepospolity ekonomik, k tó ry przysięga na to : i e m iał 60.000 rubli * ) in traty z majątku ( z którego sam nie w ięcey zapłacił aren d y, jak kilkanaście tysięcy złotych. Nie koniecznie po arendach tak mu się szczęści: może 011 i na kommissaryi dadż experyment. „

* ) Nie wyraźbno jakie to tubie, jednakże wno­

sić pi-zynaymniey należy, że assygnacyynei

D o z w a la się drukować z warufikitm dostawienia do Komitetu C enzury siedmiu exem plarzy dla mieuse prawem wyznaczonych.

y F * 3 X . F N G o la rk i C i ł . Kora. Gen*.

w W ilnie w D rukarni X X . P ijarów .

Cytaty

Powiązane dokumenty

ta drobna okoliczność trochę krew zmie szala... jakiego* artyku łu

Zachow ują jednakże całą mędrców- powagę , a na okazanie niezgruntowanćy... Jeżeli zaś

A lboż kray niezyskuie na Vjpomifl*i ich ludności, ^tak przecudownie

chcicowi na Ł opacie., Szubrawcowi, juku ub- załowariemu , z drugiey , tyezący się satyr, uwag, ałlegpryy i jŁattpiw niewczesnych, tnie- - szczanych przez niego w

A tenże * drugi na jedney linii, iak na ścianie rozpostarty^, t rzym aiący w ieiiney ręce guzikiem zakończony roienek, którym do prze­. ciw nika swoiego m ierzy:

Odebtać kufel po prostu, byłaby rzec^ nay- abawiennieysza i naypożytęcznieysza ,, lecz na nieszczęście do wykonania niepodobna'; i ktoby nad tera my ślił, m ógłby bydź

Miałem potrzebę zayść do pow iatow ego

N ie spodziewałam się nigdy , żebyś nazajutrz po ślubie juź, do kogoś innego adreśsował tw oje upały.. uczułem nieźm ierną zm ianę