• Nie Znaleziono Wyników

Jaskółka Śląska, nr 6, 2012

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jaskółka Śląska, nr 6, 2012"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Marsz Autonomii odbywa się corocznie, począwszy od 2007 roku. Manifesta- cja organizowana jest w okolicach 15 lipca, dlate- go że to właśnie 15 lipca 1920 roku została uchwa-

lona przez Sejm Rzeczypospolitej ustawa konstytucyjna zawierająca Statut Organiczny Województwa Śląskiego nadający Śląskowi autonomię.

Organizatorem i pomysłodawcą marszu jest Ruch Autonomii Śląska (RAŚ). Uczestnicy marszu zakładają koszulki w barwach gór-

nośląskich, czyli żółto - niebieskich. Marsz jest największą w Polsce cykliczną manife- stacją dotyczącą spraw lokalnej społeczno- ści. Uczestnicy wyrażają poparcie dla idei przywrócenia autonomii Górnego Śląska w nowoczesnej formie, wzorowanej na rozwią- zaniach hiszpańskich czy niemieckich.

SCHLESISCHE SCHWALBE SLEZSKÁ VLAŠTOVKA SILESIAN SWALLOW

ŚLŌNSKŎ SZWALBKA

MIESIĘCZNIK GÓRNOŚLĄSKICH REGIONALISTÓW 06/2012 ISNN 1232-8383 NAKŁAD 5000 EGZ.

Awantura o „przyłączenie” Historia pięciu marszów

14 lipca „burzymy

Bastylię” Po Autonomię...

MARSZ!!!

Edytorial VI Marsz Autonomii

14 lipca z Placu Wolności w Katowicach w samo południe już po raz szósty wyruszy Marsz Autonomii. Happening z roku na rok przyciąga coraz większe rzesze zwolenników autonomii. Dlatego VI Marsz skłania nas do podsumowania pięciu dotychczasowych edycji.

Przyłączenie czy powrót, a może tajny powrót albo aneksja. Czym tak naprawdę było wejście części ziem Górnego Śląska w obręb II Rze- czypospolitej. Odpowiedzi należy szukać na

str. 4 i 10

Rok temu obchodziliśmy okrągłą rocznicę organizacji Marszów Autonomii. Tegoroczna szósta edycja skłoniła nas do podsumo- wania pięciu poprzednich Marszów Autonomii. Ich krótka historię opatrzoną materiałem zdjęciowym prezentujemy na

str. 3

Najważniejszym wy- darzeniem w nadcho- dzącym miesiącu jest niewątpliwie VI Marsz Autonomii, na który już teraz serdecznie za- praszam. W czerwcu jednak śląski kalendarz zdominowały inne wy- darzenia – mianowicie 90 rocznica przyłącze- nia Górnego Śląska do Polski. Spór na temat określeń opisujących to wydarzenie rozgorzał, ponieważ radni RAŚ-u nie chcieli się zgodzić na powrót do macie- rzy. I słusznie, bowiem w dyskursie po- litycznym RAŚ wyznaje propagowanie prawdy historycznej. A prawdę dotyczą- cą tak ważnych dla Ślązaków wydarzeń opisujemy w dwóch artykułach dotyczą- cych tego tematu na s. 4 i 10. Część tego numeru poświęciliśmy istocie ślą- skiej autonomii na s. 2 i jednemu z jej elementów – Śląskiej Policji s. 4. Ale nie tylko, na s. 7 można przeczytać cie- kawy wywiad z Wojciechem Szwiecem - twórcą filmu o tegorocznym bohaterze Górnego Śląska – Konstantym Wolnym.

Śląskie odrębności porusza i tłumaczy na s. 2 wywiad z tegoroczną laureatką

„Górnośląskiego Tacyta” – prof. Joanną Rostropowicz. W stałej sekwencji na s.

6 zamieszczamy wspomnienia żołnie- rza Werhmachtu z frontu wschodniego.

W tym numerze prezentujemy nową rubrykę poświęconą ślonskij godce, w której będziemy drukować teksty po śląsku, recenzje publikacji z zakresu języka śląskiego i literatury śląskiej. Na początek wybraliśmy ponad stuletni list młodej Ślązaczki z podróży do Halle, którego pierwszą część przedstawiamy na s. 11. Nie zapomnieliśmy także o trwającym cały czas - co prawda nie w naszym regionie - Euro 2012, o którym piszemy na s. 1 i 3. Na koniec, jak za- wsze, polecam felietony na s. 8 życząc miłej lektury.

Komentarz

Euro nie dla Śląska

Niedawno dostałem sms. Wysłali mi go Polacy.

Taki przynajmniej był podpis, chociaż od razu wy- dała mi się podejrzana idea wiadomości wysyłanej przez cały naród. Przypominali mi, że wszyscy je- steśmy gospodarzami trwających piłkarskich Mi- strzostw Europy. Odkąd polskie władze centralne postanowiły, że ten historyczny turniej odbędzie się poza naszym regionem, starałem się pod- chodzić do Euro 2012 ze sceptycyzmem, jednak, skoro informują mnie, że sam jestem organizato- rem, pomyślałem, że warto sprawdzić jak rozwija się impreza. Włączyłem telewizor, akurat w studiu dziennikarz zachwycał się: „Zmienił się nasz naro- dowy charakter, staliśmy się nowocześni, mamy autostrady, nowoczesną komunikację publiczną,

mamy stadiony…” „My, czyli kto?” – próbował doprecyzować zaproszony gość. „My, Polacy” – odparł dziennikarz.

„Kibicowołech Polokom od bajtla, to i teroz byda kibicowoł. Nerwuje mie to, że zaś nos ocyganili i Euro jest bele kaj ino nie u nos na Ślonsku. Ale to nie wina fusbalorzy ino polityków” – Andrzej, lat 49, górnik z Katowic.

Rozejrzyjmy się wokół siebie. Śląskie kluby bła- gają o licencję na grę w drugiej lidze, w końcu do- stają ją pod warunkiem rozgrywania meczów na stadionie „na borg”, w którymś z sąsiednim miast.

Komunikacja publiczna kuleje, PKP-Przewozy Regionalne są na krawędzi bankructwa, nawet jeśli trafi my na nowoczesny pociąg „Flirt” lub „Elf”

to i tak pewnie zatrzyma się w polu, bo zepsuje się jadący przed nim towarowy, przypominający eksponat z muzeum kolejnictwa. Zatem coś tu nie gra. Skoro „my, Polacy” mamy to wszystko, to może nie jestem Polakiem? Przez chwilę po- myślałem, że rozmowa, na którą przypadkiem trafi łem to płatny spot reklamowy Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej lub Ruchu Autonomii Śląska, ale ani SONŚ ani RAŚ nie są partiami centralnymi, to nie PiS czy Platforma, więc nie dostają od podatników pieniędzy na fundowanie sobie spotów reklamowych w ogólnopolskiej tele- wizji. Zatem czyżby TVP przyznała, że skoro nie mamy nowoczesnych stadionów, pociągów, odno- wionych centrów miast i turystów z całej Europy,

to nie jesteśmy gospodarzami Euro 2012? A więc nie jesteśmy Polakami? Z uprzejmości chciałem odesłać sms – niestety nie dało się.

„Jak widza, że ftoś kibicuje Polokom na tym Euro, to od razu myśla sie, że trza nie mieć honoru. To som ludzie, kerym idzie napluć na gymba, a taki ci powie, że dyszcz leje. Wziynli uod nos geld z podatków, nikt nie pytoł sie nos o zgoda i zrobili sie ten turniej za nasze piyniondze. Pieron mie mo szczelić jak widza jak Ślonzoki lotajom z tymi bioło-czerwonymi fankami, to pokazuje, że my, Ślonzoki, to noród bez honoru, Polok może nos okraść a my mu jeszcze za to bydymy dziynko- wać” – Szymon, lat 23, student z Pszczyny.

Foto: mat. RAŚ

MONIKA KASSNER

redaktor naczelna

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

RAŚ dla każdego

RAŚ jest organizacją dla każdego, komu zależy na rozwoju naszego regionu.

Jeśli dostrzegasz korzyśc z wprowadzenia autonomii i nie chcesz siedzieć z założonymi rękami, przyłącz się do nas.

Wykaz terenowych kół RAŚ

str. 5

WOJCIECH MARCZYK

(2)

I MARSZ AUTONOMII

Pierwsza edycja marszu odbyła się 15 lipca 2007 roku. Uczestnicy przeszli z Rynku w Katowicach pod Urząd Wo- jewódzki. Pierwszy Marsz zgromadził kilkuset zwolenników autonomii.

Happening zakończył się wiecem. W czasie wiecu wysłano pocztówki do ów- czesnego Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego z prośbą o przy- wrócenie Górnemu Śląskowi autonomii.

Uczestnicy mieli także okazję obejrzeć w Górnośląskim Centrum Kultury fi lmy o tematyce górnośląskiej. Jednym z gości specjalnych był śląski pisarz i malarz Henryk Waniek. Po marszu Jerzy Go-

rzelik - przewodniczący RAŚ - zapewnił, że marsz będzie powtarzany co roku.

II MARSZ AUTONOMII

Druga edycja marszu różniła się nieco od pierwszej. Najbardziej zauważalną zmianą była liczba uczestników. Śląska policja zanotowała około 800 uczestni- ków. Marsz odbył się 12 lipca 2008 r.

Zmieniła się także trasa, druga edycja wyruszyła z Placu Wolności, a nie jak poprzednio z rynku.

Marsz zakończył się na Placu Sejmu

Śląskiego. Po happeningu można było wysłuchać przemówień Jerzego Gorze-

lika oraz Mariana Makuli. Zaapelowali

oni o większe zjednoczenie w sprawie odzyskania przez Górny Śląsk autono- mii utraconej tuż po II wojnie światowej dekretem władz komunistycznych z dnia 6 maja 1945 roku. Pod Górnoślą- skim Centrum Kultury ustawiono stra- gany, gdzie można się było kupić gór- nośląskie gadżety, a przed pomnikiem Wojciecha Korfantego odbył się pokaz walk rycerskich.

III MARSZ AUTONOMII

W III Marszu Autonomii 18 lipca 2009 r.

wzięło udział ponad 1000 osób, w tym Ślązacy na stałe mieszkający w Niem- czech i Wielkiej Brytanii. W pochodzie wzięły udział grupy rekonstrukcyjne, które wcieliły się w role śląskich ryce- rzy. Jak zwykle nie zabrakło tradycyjnej orkiestry. Hasłem marszu w roku 2009 było „Autonomia jest wspaniała, bo Śląsk syty, Polska cała”. Marsz autono- mii przybrał formę wspaniałego rodzin- nego świętowania, udział brały całe ro- dziny. W czasie pikiety, jaka jak co roku odbyła się pod gmachem Urzędu Woje- wódzkiego głos zabrali Alojzy Lysko i Jerzy Gorzelik. Podpisywano petycję do Donalda Tuska, przypominając mu jego własne, przychylne dla idei autonomicz- nych regionów słowa z 1994 roku:

„To stolica bałamutnie tłumaczy, że podatki z lepiej rozwiniętych regionów wspomagają bardziej zacofane, gdy w rzeczywistości pieniądze ze wszystkich regionów płyną do centrum – na jego utrzymanie i opłacenie nietrafnych z re-

guły decyzji. Pieniądze i decyzje powin- ny pozostawać jak najbliżej nas. Cen- trum rozwiązywać powinno wyłącznie problemy, z którymi w żaden sposób nie jest w stanie uporać się jednostka, gmi- na, powiat, województwo. Życie uczy, że jest ich bardzo niewiele.”

Odbył się także konkurs na „najgłupszą wypowiedź o Śląsku i Ślązakach”, w której zwyciężyła wypowiedź Jarosła- wa Kaczyńskiego dotycząca Śląskich

kibiców. Oto i ona: „Istnieje niebezpie- czeństwo, że przede wszystkim kibice mogą czuć się bardziej Ślązakami niż Polakami. To środowiska, które łatwo zmobilizować i łatwo im tożsamość przekazać. To są domysły, bo dowodów nie mam, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z działaniem przemyślanym i zorganizowanym. Gdzie są źródła tego myślenia - czy tutaj, czy na zewnątrz - tego nie wiem, ale jako polski polityk mam obowiązek podchodzić do tego, jak do wszystkich kwestii związanych z bezpieczeństwem narodowym.”

IV MARSZ AUTONOMII

Czwarty marsz odbył się 17 lipca 2010 roku. Według danych PAP-u w mani- festacji wzięło udział około 1500 osób.

Hasłem przewodnim tej edycji było

„Autonomia 2020”. Jak podają organi- zatorzy data ta, będąca jednocześnie 100 rocznicą ustanowienia autonomii Górnego Śląska, jest realnym terminem jej przywrócenia . Gośćmi specjalnymi tej edycji były stowarzyszenia Pro Lo- quela Silesiana i Danga, które promują język śląski. W IV Marszu udział wzięli przedstawiciele innych mniejszości na- rodowych i etnicznych, zrzeszonych w Wolnym Sojuszu Europejskim – Gali-

cyjczycy, Fryzowie, Flamandowie czy Walijczycy.

Przewodniczący RAŚ wspominał w swoim przemówieniu o wydaniu „Ślabi- korza” (elementarza w języku śląskim).

V MARSZ AUTONOMII

Piaty marsz obył się 16 lipca 2011 roku.

W tej edycji udział wzięło ok. 2500 osób.

Przed piątą edycją Ruch Autonomii Śląska wyemitował spot reklamujący to

wydarzenie z podkładem muzycznym w języku śląskim autorstwa zespołu 032 pod tytułem „Bez haje” (Bez awantury, przemocy)Po przejściu na plac Sejmu Śląskiego rozpoczął się I Dzień Gór- nośląski mający na celu podtrzymanie i pielęgnowanie kultury i tożsamości regionu.

Miejmy nadzieję, że z roku na rok liczba uczestników Marszów będzie wzrastać, bo Marsz Autonomii już na stałe wrósł w krajobraz lipcowych imprez w regio- nie. Ciekawe ilu uczestników zgromadzi tegoroczna edycja, która z pewnością okaże się po raz kolejny ciekawym wy- darzeniem.

Wojciech Marczyk Statuetkę „Gór-

nośląskiego Ta- cyta” otrzymała Pani za książkę

„Śląskie opowie- ści z dreszczy- kiem”. Dlaczego zdecydowała się Pani zebrać i opu- blikować te histo- rie opowiadane przez nasze babcie?

Są odbiciem naszego myślenia o świe- cie. Starałam się wybrać takie, które najbardziej ilustrują naszą duszę, na- szą specyfi czną śląską metafi zykę. Od dziecka słuchałam takich opowieści.

Myślę, że moje pokolenie w dużej mie- rze zostało przez nie ukształtowane. Do dziś tkwi we mnie głębokie przekonanie, że żadne wysiłki nie dadzą efektu, jeśli wpierw nie poprosimy Wiekuistego o błogosławieństwo. Dawniej „Boże po- mogej” mówiło się do każdego, kogo się napotkało przy pracy. Dziś młodzi chyba zapomnieli o tym pięknym po- zdrowieniu… I to głębokie przeświad- czenie o nagrodzie za dobro i karze za zło. Wszelki występek zostanie ukarany, zatem nie warto postępować niegodzi- wie. Ten, kto nie wynagradza godziwie pracownika, będzie cierpiał srogie kary po śmierci, jak ów bednarz w Opolu.

A lichwiarz po śmierci chyba nigdy nie zazna spokoju i bezskutecznie będzie żywych błagał o modlitwę, jak chciwiec z Głubczyc. Tego, kto szydzi z Boga, pochłonie piekło, jak karczmarza ze Zdzieszowic. Nie wolno rzucać słów na wiatr, bo raz dane słowo ma moc wiążą- cą, jak najbardziej uroczysta przysięga.

Natomiast za każdy dobry czyn będzie- my sowicie wynagrodzeni. Opowiastki są jakby przekazem zasad moralnych, od których nie należy odstępować, bo to zawsze kończy się źle.

Pani profesor, powiedziała Pani w jednym z wywiadów, że „Gdy 23 lata temu powiedziałam na ofi cjalnym spotkaniu, że tutaj też mieszkają Ślą-

zacy, to obrzucono mnie kamienia- mi”. Czy od tego czasu dużo zmieniło się w kwestii śląskiej w świadomości mieszkańców województwa opol- skiego i w samych Ślązakach?

Tak, zmieniło się dużo. Proszę sobie przypomnieć, ćwierć wieku temu bardzo rzadko w mediach pojawiało się słowo

„Ślązak”. Zwłaszcza „Górny Śląsk” i wszelkie słowa pochodne - „Górnoślą- zak”, „górnośląski” – nie pojawiały się wcale. A jeśli tak, to w sytuacjach wy- jątkowych, sporadycznych, i niemal za- wsze wywoływały uczucie zażenowania, tak jak gdyby osoba wypowiadająca te słowa popełniła jakiś nietakt towarzyski.

Warto zbadać ten temat, chyba wyszła- by z tego niezła praca naukowa. To tak, jak gdyby ci, którzy wówczas decydo- wali o wszystkim, co się u nas działo, chcieli nas skazać na śmierć cywilną.

Chyba wychodzili z takiego założenia:

„Nie używamy określonych słów, a więc nie istnieją osoby i pojęcia, nazwane tymi słowami”. Dzisiaj te słowa są w powszechnym obiegu. Znam wielu, któ- rzy mają korzenie daleko stąd, a śląski sposób na życie bardzo im odpowiada.

Czyli nastąpił przełom.

Niedługo ukaże się IV tom encyklo- pedii „Ślązacy od czasów najdaw- niejszych do współczesności”, którą uważa Pani za swoje najważniejsze dzieło. Która z postaci opisanych do- tąd na łamach tej publikacji jest Pani szczególnie bliska?

Jest to bardzo trudne pytanie. Nie umiem na nie odpowiedzieć. Każda z tych postaci jest mi bardzo bliska, nale- ży do wielkiej rodziny Ślązaków. Każdy z nich dokonał czegoś nadzwyczajnego.

Jak Pani sądzi, dlaczego Ślązacy mają tak wielki problem z upamięt- nianiem swoich wielkich obywateli?

Czy sedno tego problemu nie tkwi przypadkiem w braku edukacji regio- nalnej?

Odpowiednia edukacja regionalna jest podstawowym brakiem. Nie tylko lud- ność napływowa ma wyjątkowo małe,

zresztą bardzo fragmentaryczne, jed- nostronne wiadomości o Śląsku, ale i Ślązacy, przez szkoły i media odcięci od korzeni, wiedzą bardzo mało. Co wma- wiano Ślązakom i ludności napływowej przez minione lata? Że Śląsk nie wy- tworzył żadnej kultury wysokiej, jedynie tę ludową, tę niską. Tworzeniem takiego wizerunku Śląska i Ślązaków zajmowali się, o zgrozo, sami rodowici Ślązacy. Nie wymienię ich nazwisk, są powszechnie znane. Nie neguję wartości kultury ludo- wej, ale przecież Śląsk to ziemia wyjąt- kowo silnie nasycona substancją kultury wysokiej. Proszę sięgnąć do wydawanej przeze mnie encyklopedii „Ślązacy od czasów najdawniejszych do współcze- sności”. Dlaczego nigdy nie mówiono o wielkich osiągnięciach ludzi, którzy uro- dzili się i wychowali wśród nas? Przed- stawiano nas jako świat prymitywnych roboli, których interesują tylko krupniok i piwo. Wyrządzono nam krzywdę. Nigdy nie zapomnę wypowiedzi jednej z pań- -członkiń Klubu Inteligencji Katolickiej w Opolu, która na pewnym ofi cjalnym spo- tkaniu powiedziała, że przyjechała na Śląsk po 1945 r., aby tu krzewić kulturę.

Była to pani z wyższym wykształceniem.

Nie było to stanowisko wyodrębnione, ot, jedna wypowiedź nieodpowiedzialnej osoby. Niestety, taka postawa była dość powszechna… Pokutuje to do dziś. Sie- dem lat trwały zabiegi zmierzające do upamiętnienia hrabiego Michaela von Matuschki, przedwojennego starosty opolskiego, który oddał życie za swoje ideały. Był zdecydowanym przeciwni- kiem Hitlera i to było przyczyną jego zguby. Ponieważ to ja byłam inicjator- ką upamiętnienia tej postaci w Opolu, wiem, jak na ten pomysł reagowali dzi- siejsi mieszkańcy Opola, jakie wypowia- dali zdania, opinie, jakie tworzyli bariery, przeszkody. Jest to skutek edukacji.

Powoli się to zmienia, ważne, że ten proces się już zaczął.

Czy może Pani rozwinąć twierdzenie, którego użyła Pani w jednym z wy- wiadów, że „Śląsk to fenomen, który

mało kto pojmuje”?

Tak, podtrzymuję moje zdanie: „Śląsk to fenomen, który mało kto pojmuje”. Myślę o tym często, właściwie codziennie. Nie sposób jednak - w krótkim wywiadzie - w pełni rozwinąć tego twierdzenia, gdyż składa się na nie wiele aspektów. Żeby je zrozumieć w pełni, trzeba wejść w du- szę Ślązaka. Trzeba myśleć jak Ślązak, czuć jak Ślązak. Najlepiej zagłębić się w milczenie, głęboko myślące milczenie.

Milczenie, to domena Śląska. Wszak dawno temu nazwano Śląsk „Sacra si- lentii provincia” - świętą krainą milcze- nia….Lecz nie chcę tak zupełnie uciec od postawionego mi pytania, powiem tylko tyle: kraina gościnna, która przyj- mowała każdego, kto przychodził tu z szacunkiem dla wypracowanych przez Śląsk wartości. Śląsk nigdy nie pytał, skąd jesteś, lecz zawsze się bacznie

przyglądał, jaki jesteś. To jest jedna z podstawowych zasad, z niej wynika bar- dzo wiele.

Chciałabym zapytać, co Pani sądzi o zabiegach o uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną, a godkę za ję- zyk regionalny?

Dlaczego Ślązacy u siebie na Śląsku muszą o coś zabiegać? Czyżby nie byli ludźmi wolnymi? Uszanowanie wolności drugiego było na Śląsku zawsze podsta- wową zasadą życia. Dlaczego w ogóle ktoś komuś czegoś zabrania?

Jak ocenia Pani dążenia Ruchu Au- tonomii Śląska do przywrócenia odebranej Górnemu Śląskowi auto- nomii?

Przypomina mi się zdanie mojej babki:

„Grzech nie zostanie odpuszczony, póki wziątek niezwrócony”… Innymi słowy:

co się zabrało, należy zwrócić.

Przyłączenie części Śląska do odrodzonej na gruzach rosyj- skiego zaboru Polski było jak w s z c z e p i e n i e silnika współ- czesnej nam cię- żarówki do fur- manki.

Ogromne kontrasty cywilizacyjne, społeczne, kulturowe i gospodarcze nie pozwalały na szybką i bezpro- blemową integrację. Dodatkowo na spełnienie wszystkich obietnic, złożo- nych Ślązakom przed plebiscytem, po prostu zabrakłoby pieniędzy. Dlatego nadaną Śląskowi autonomię możemy postrzegać głównie w dwóch wymia- rach: z jednej strony uspokajała na- stroje tych, którzy chcieli utworzenia śląskiego państwa, z drugiej chroniła Polskę przed tym cywilizacyjnym szo- kiem i koniecznością fi nansowania złożonych obietnic. Jednak przede wszystkim autonomia dawała Śląza- kom swobodę kształtowania gospo- darki w regionie, co przekładało się na

wolność ekonomiczną i rozwój. Sejm Śląski mógł decydować między inny- mi o podziale pieniędzy z podatków, uchwalać ustawy przynoszące Śląza- kom pożytek. W roku 1928 sfi nalizo- wano udzielenie przez USA Skarbowi Śląskiemu pożyczki w wysokości 100 milionów złotych. Wbrew temu, co pisała warszawska, niechętna auto- nomii prasa – pożyczki udzielono na lepszych warunkach niż te, którymi obwarowano podobne pożyczki dla Polski i Niemiec. Po prostu Śląsk miał w oczach światowej fi nansjery bardzo wysoki rating.

Nie widzę w tym niczego dziwne- go – do Polski przyłączono maleńki skrawek jej ówczesnego terytorium, za to wyposażony w ponad 50 kopalń węgla, 22 wielkie piece hutnicze, 17 walcowni oraz 12 najnowocześniej- szych w Europie hut cynku. Pracują- cy tu ludzie w ponad 98% ukończyli szkoły – analfabetyzm w Polsce sięgał 33%. Gospodarcze informatory pękały w szwach od ogłoszeń setek dużych i małych fi rm, oraz zakładów rzemieślni- czych. Wielkość wydobycia i produkcji przemysłowej przekraczała możliwo-

ści konsumpcyjne Polski. Zbudowano więc węglową magistralę kolejową do Gdyni i gdyński port, ale ogromny impuls gospodarczy przyniosła rywa- lizacja dwóch ośrodków: rozwijanych przez Niemcy Bytomia, Gliwic i Zabrza oraz przyłączonych do Polski Katowic i Królewskiej Huty. Wspomniana wy- żej, amerykańska pożyczka pozwoliła m.in. na budowę najlepszej sieci dróg w Polsce – na Śląsk przyjeżdżały wy- cieczki, by nasze trakty komunikacyjne podziwiać. Śląskie linie autobusowe eksploatowały pojazdy marek Ursus i Lancia, od roku 1935 trzonem taboru stały się Polskie Fiaty. Od roku 1929 samoloty Śląskich Linii Lotniczych dwa razy dziennie latały do Warszawy, zaś śląscy kolejarze rozpoczęli zbiera- nie funduszy, dzięki którym powstały Polskie Linie Lotnicze LOT. Autono- miczny Śląsk amerykańską pożyczkę spłacił, a nawet udzielił kredytu Polsce (nie spłaconego po dzień dzisiejszy).

To z własnego budżetu Śląsk sfi nan- sował też budowę gmachów Urzędu Wojewódzkiego i Sejmu Śląskiego, jako prezent dla Prezydenta Mościc- kiego zbudowano też Zamek w Wiśle.

Wiceminister skarbu, prof.. Roman Rybarski stworzył wzór, pozwalający czytelnie wyliczać kwoty, odprowa- dzane do budżetu centralnego. Wzór uczciwy, bo oparty na kryteriach fi - nansowych i ludnościowych. Ponad połowa wypracowanych na Śląsku środków pozostawała na miejscu (dziś otrzymujemy może niecałe 10% jako

„dotacje”). Prof. Władysław Jawor- ski, konstytucjonalista stwierdził, że

„Gdyby nie wyraźne stwierdzenie, że Śląsk jest częścią składową państwa to można by sądzić, iż sam Śląsk ma znamiona państwowości”. Prof. Józef Kokot (krytyk autonomii) tuż przed wybuchem wojny uznał ją za wzór dla realizacji postanowień konstytucji o samorządzie terytorialnym w Polsce.

Chciał nawet rozszerzenia kompeten- cji Skarbu Śląskiego, bowiem 60 proc.

wydatków stanowiły takie, które zwy- kle ponosi skarb państwa. „Pozostałe 40 proc. wydano dotychczas na Ślą- sku z niespotykaną gdzie indziej celo- wością i zawsze z dobrym rezultatem”

– napisał w swojej publikacji o woje- wództwie śląskim. Funkcjonowanie tak doskonałego mechanizmu ustało

1 września 1939. 6 maja 1945, dekre- tem komunistycznej KRN autonomię – czyli „śląski problem” bezprawnie zlikwidowano.

KOŁODZIEJJAN

cd ze str. 1

Nie oszukujmy się, Euro 2012 to znako- mita impreza i milowy krok w cywiliza- cyjnym rozwoju dla Polski. I nie zmienią tego zaściankowe wystąpienia niektó- rych polityków i zachowanie polskich bandytów napadających na Rosjan na ulicach polskiej stolicy. Pominięcie Gór- nego Śląska przy organizacji tej impre- zy cofnęło nas cywilizacyjnie w każdym właściwie aspekcie życia. „Warszawka”

wydała wyrok i odwołania od niego nie było. Oglądając w telewizji nowocze- sne stadiony w Warszawie i Poznaniu, oraz świętujące na ulicach tych miast grupy kibiców z całej Europy, mieliśmy świadomość, że właśnie trwa wykony- wanie na nas tego wyroku. I nikt my- ślący realistycznie nie wierzy, że pań- stwo polskie odda śląskim podatnikom

prezent, który im sprawiliśmy. Chociaż jeszcze niewiele ponad dziesięć lat temu ówczesny wojewoda Marek Kempski planował piłkarskie mistrzo- stwa na śląskich i czeskich stadionach, dziś możemy zapomnieć o tak dużej imprezie. No, chyba, że przypomniany zostanie stary pomysł działaczy Ruchu Autonomii Śląska rozegrania na Sta- dionie Śląskim fi nałowego meczu Pu- charu UEFA. Nie dziwmy się zatem, że regionalną społecznością targały różne emocje.

„Jak widza ten szowinizm, ten nacjona- lizm u polskich kibiców, to odechciewo mi sie tego cołkigo Euro. Mieszanie polityki do fusbalu mi sie nie podobo, a Poloki durch to robiom. Przed szpilem z Czechami TVP puszczała ‘Ogniem i mieczem’, podobno ku pokrzepieniu

polskich serc. A wele chaupy osiedlowe elwry od rana pijom gorzoła, oczywi- ście oblecone na bioło-czerwono. Jak takie pierońskie patryjoty, to niech idom do roboty i płacom podatki” – Maria, lat 46, nauczycielka z Chorzowa.

Niektórzy mieszkańcy Śląska nie po- trafi li ukryć swojego rozgoryczenia i na znak protestu wieszali w oknach żółto- -niebieskie fl agi regionalne. Nie da się ukryć, że wielu Ślązaków z zadowole- niem przyjęło decydującą porażkę pol- skich piłkarzy z reprezentacją Republiki Czeskiej (jedynego kraju w Europie, w którego godle znajdują się śląskie symbole). Nie brakowało głosów, że rozsądniej jest kibicować reprezenta- cji Niemiec, bo Lukas Podolski i Miro Klose to jedyne realne szanse Śląza- ków na medal w tym turnieju. Wielu z

nas jednak trzymało kciuki za biało- -czerwonych, zwłaszcza za tych z nich mających związek z naszym regionem.

Część twierdziła, że nie jest winą piłka- rzy, że Euro ominęło nasz region, że w drużynie Ślązaka Smudy są inni Śląza- cy: Boenisch, Piszczek czy Sobiech, że jako obywatele państwa polskiego je- steśmy zobowiązani czuć solidarność z całą Polską. Na ulicach śląskich miast dostrzec można było biało-czerwone chorągiewki i pewnie używali ich nie tylko przyjezdni czyli „gorole”.

„Ślonzok zostanie zawsze ino Ślon- zokiem, zawsze tak było i nic sie nie zmieni. Poloki to zawsze byli te lepsze i tak durch jest. Może iks lot do tyłu da- łoby sie coś z tym zrobić, terozki to już musi być jak jest. No, chyba że mode coś zrobiom, nie wiym. Może jakby my

uzyskali ta autonomia, to coś by sie zmieniyło?” – Janina, lat 69, emerytka z Mysłowic.

Wkrótce przekonamy się jak Euro 2012 wpłynie na polityczne decyzje Śląza- ków. Pierwszy scenariusz jest taki, że pogodzimy się z rolą polskiej prowincji, zadowolimy się tym, że jesteśmy zapo- mnianą częścią państwa polskiego i je- śli zechcemy zobaczyć na co idą nasze podatki, możemy zafundować sobie wycieczkę na Stadion Narodowy do Warszawy, do Poznania lub Gdańska.

Możemy zagłosować kolejny raz na partie, na które głosujemy od dwudzie- stu lat. Można też wyrazić chęć usamo- dzielnienia się. Czy jako społeczeństwo regionalne, dojrzeliśmy już do wyraże- nia swojego własnego zdania?

Adam Papierniok

„…Myśleć jak Ślązak,

czuć jak Ślązak” Pięć lat marszu po autonomię

Ekonomiczne i gospodarcze aspekty autonomii

Euro 2012 – wszyscy jesteśmy gospodarzami?

Temat numeru

Nasze sprawy

Nasze sprawy

Foto: A. Smolak Foto: T. Wróżyna

Foto: Kris DudaFoto: Kris Duda Foto: Arnold7Foto: T. Wróżyna Foto: Ewkaa, źródło: Wikinews.org

3 TEMAT NA CZASIE

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

2 INFORMACJE

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

Wypisywanie pocztówek do prezy- denta podczas I Marszu Autonomii Żółto-niebieski pochód II edycji

Marszu Autonomii

II Marsz Autonomii - Fany jadą na motorach

W V Marszu Autonomii wziął udział znamienity gość - senator Kazimierz Kutz

Na Marszach Autonomii są też fany biało-czerwone. Oto jedna z nich

„Interesująca” sytuacja podczas V edycji Marszu Autonomii. Przeciw ponad 2,5 tys. uczestników manifestowało kilku członków Ligi Obrony Suwerenności.

Strona z dziennika „Polska Zachod- nia” z dnia 6 lipca 1928 r. ze szcze- gółową listą inwestycji Autonomicz- nego Województwa Śląskiego Profesor Joanna Rostropowicz podczas tegorocznej gali rozdania „Gór- nośląskich Tacytów”

Rozmowa z prof. Joanną Rostropowicz laureatką tegorocznej nagrody „Górnośląskiego Tacyta”

MONIKA KASSNER

(3)

Gerhard Johann Robert Haupt- mann duma Ś l o n z o k o w (Schlesierow/

Niymcow, Ślon- zokow/Ślonzo- kow, Ślązaków ee/Polaków) jedna z ikon literatury światowej umiał być dumnym ze swej śląskości. Dlaczego my - by- watele RP - mamy z tym problem?

Co prawda sporo osób anonimo- wo w trakcie spisu podało taką

„przypadłość”, wielu do mikrofonu czy kamery telewizyjnej werbalnie przyznaje się do bycia Ślązakiem, ba nawet co odważniejsi nakleja- ją naklejki na swoje samochody, niemniej mnie się marzy by przy każdej okazji, gdy łoblykomy ancug abo galantny klajd, to mieliby my w klapie szlajfka we naszych farbach.

Te moje narzekanie bierze się stąd, że po wypowiedzi do kamery nasze

„śląskie, RAŚ-owe twarze” znika- ją w tłumie. Jeszcze do niedawna działacze z dumą wpinali w klapy marynarek symbol RAŚ-u. Dziś mimo wzrostu popularności na-

szych idei ten dobry zwyczaj zanika.

Mając powyższe powody na uwa- dze proponuję by wszyscy, którzy o sobie mówią jak w tytule, zrobili sobie stosowne szlajfki (jak będzie dużo chętnych, to na pewno sklepi- ki na tych z dwoma lewymi rękami co nieco zarobią) i jak najczęściej manifestowali swą przynależność do śląskiej rodziny, a nie narzekali, jak to Poloki nie dają im żyć z po- czuciem dumy. Tak nawiasem mó- wiąc, moda na śląskość zaczyna przenikać do coraz nowych warstw naszego społeczeństwa i ostatnio w Gliwicach na zabytkowym samo- chodzie popularnego aktora Woj- ciecha Pszoniaka, urodzonego we Lwowie, powiewał śląski proporzec.

W końcu ten wybitny aktor najlep- sze lata (dzieciństwo) spędził na Górnym Śląsku i ma prawo do by- cia z tego dumnym. Nie wiem, czy w spisie deklarował jakąś ze śląskich opcji ale niewątpliwie ma prawo być dumnym ze swych śląskich związ- ków i nazywać siebie Ślązakiem, skoro swoje 70 urodziny postanowił świętować tam, gdzie nie świętuje się z zasady imienin.

Jego rodzina mieszka na Śląsku od po- koleń, a on sam urodził się w Chorzowie czterdzieści jeden lat temu. Całe do- rosłe życie związał z przemysłem cięż- kim, a ściślej z zakładem, od którego wzięła swoją nazwę Fryncita. Najpierw jako uczeń w szkole przyzakładowej, a później pracownik huty „Pokój”. Obec- nie pracuje, w spółce znajdującej się na terenie huty. Jest nie tylko prakty-

kiem, uzyskany tytuł mgr psychologii zarządzania pozwala, mimo wielu zajęć zawodowych, udzielać się także spo- łecznie. To głównie dzięki niemu, co roku Ruda Śląska, jest obecna w ogól- nośląskiej akcji „Tyta do pierszoka”. W latach 2008-2010 był członkiem senatu Wyższej Szkoły Nauk Stosowanych, oraz laureatem nagrody „Batuta Zarzą- dzania”, przyznawanej przez władze WSNS za całokształt działalności. Ro- man Kubica jest od 2007 r. przewod- niczącym koła RAŚ Ruda Śląska. Do 2011 r. był członkiem Rady Naczelnej Ruchu Autonomii Śląska. Jest zdania, że jednym z ważniejszych zadań RAŚ- -u jest wspieranie wszelkich inicjatyw propagujących historię Górnego Śląska,

jego tradycję, kulturę i język. Jest współ- organizatorem wielu przedsięwzięć Ruchu Autonomii Śląska m. in. prelekcji i spotkań z Jerzym Gorzelikiem oraz Markiem Plurą, Dni Śląskich w rudzkich gimnazjach. Dwukrotnie prowadził kam- panię wyborczą RAŚ do samorządu w Rudzie Śląskiej. Pomagał przy organi- zacji Górnośląskich Dni Dziedzictwa (m.

in. oprowadzał po wielkim piecu Huty Pokój). Zorganizował też pokazy fi lmów śląskiego reżysera Eugeniusza Klucz- nioka oraz wystawę śląskich fusbalerów w Muzeum Miejskim w Rudzie Śląskiej, jak również koncert Pastorałek w ko- ściele na Halembie. Pomaga w przygo- towaniu corocznych Marszów Autonomii i Marszów na Zgodę. Jako Ślązak od pokoleń wie, że najważniejsze jest jede- naste przykazanie „Niy gupiyj”. Zawsze starał się go przestrzegać w życiu oso- bistym i zawodowym.

Jak każdy odpowiedzialny mężczyzna, stara się być przykładnym ojcem dla syna i dobrym mężem dla żony. Każdy wolny czas stara się spędzać z rodzi- ną. Uwielbia wspólne wyprawy górskie i rowerowe, a także wypady na narty.

Wraz z synem stara się nie opuszczać żadnych meczów, które rozgrywa jego ukochana drużyna Ruch Chorzów, czternastokrotny mistrz Polski. Jak tylko pozwala na to czas, to nie tylko patrzy na fusbal, ale som loto za balem.

22 czerwca obcho- dziliśmy 90. rocz- nicę objęcia przez Rzeczpospolitą Polską wschodniej części obszaru plebiscytowego, przyznanej jej de- cyzją Rady Am- basadorów z 20 października 1921 roku. Ofi cjalne ob- chody w województwie śląskim odbyły się pod hasłem „90. rocznica przy- łączenia części Górnego Śląska do odradzającego się państwa polskie- go”. Ta opisowa forma nie wszystkim przypadła do gustu. Część polityków, wśród nich Czesław Sobierajski z PiS i wojewoda Zygmunt Łukaszczyk z PO, a także zagłębiowski historyk prof.

Zygmunt Woźniczka (dawniej z PZPR, dziś bezpartyjny), wolałaby pozostać w poetyce „powrotu do Macierzy”.

Wojewoda ujął rzecz następująco:

„Pękajcie okowy niewoli, Górny Śląsk jest wolny, armio polska wkraczaj nań i połącz go z Polską – powiedział po- wstaniec Juliusz Chowaniec, rozbija- jąc łańcuch, symbolizujący niemieckie

panowanie nad Górnym Śląskiem.

Działo się to 20 czerwca 1922 roku, w trakcie wkraczania oddziałów pol- skich pod komendą gen. Stanisława Szeptyckiego do Katowic. Szanowni Państwo, to piękne i mądre słowa, które są kwintesencją tego, co działo się w – przejętej przez Polskę – części Górnego Śląska dziewięćdziesiąt lat temu. Tak czuli to wówczas Górnoślą- zacy i tak też było w istocie. Dziesiątki bram powitalnych we wszystkich mia- stach regionu i tysiące mieszkańców witało polskich żołnierzy z radością i nadzieją”.

Z dokumentów z epoki wyłania się jed- nak zupełnie inny obraz „powrotu do Macierzy” – znacząco odbiegający od cukierkowej atmosfery szkolnej aka- demii. Oto tzw. „wyciąg z ustalonego tajnego planu polskiego”, cytowany w drugim tomie „Historii Mysłowic” pióra profesora Alfreda Sulika:

Co się tyczy przygotowań wojskowych do objęcia przyznanej Polsce części Górnego Śląska, to wyznaczone od- działy znajdują się w pogotowiu mar- szowym, bądź w centrum kraju, skąd w razie potrzeby mogą być szybko przerzucone do rejonu wyjściowego

koncentracji. Skład i wyekwipowanie wkraczających oddziałów są dosta- tecznie silne, by można w zarodku stłumić wszelkie próby oporu. Część oddziałów pozostanie poza obrębem Śląska w rezerwie i wkroczy tylko w razie istotnej potrzeby. Ugrupo- wanie wyjściowe dostosowane jest do charakteru terenu. Przewidziany jest podział na trzy grupy operacyj- ne, odpowiadające w swym składzie ważności i jakości ich stref działania.

Sprawy zaopatrzenia i działalności służb zasadniczo już uregulowane.

Rekwizycje będą wzbronione. Tak samo unikać się będzie kwatero- wania po domach prywatnych, zaś kwatery zbiorowe urządzane będą na zasadzie biwakowania. Samo przej- mowanie terenu zamierza dowódca wojsk przejmujących Śląsk Górny w następujący sposób przeprowadzić:

Formalnie przejmowanie obiektów wojskowych uskutecznią komisarze, wysłani do poszczególnych miej- scowości wojsk polskich. Wojska pierwszej linii obsadzają najważniej- sze punkty (dworce, koszary, wieże wodociągowe, mosty, skrzyżowania dróg głównych, kopalnie, fabryki itd.),

pozostaną dla osłony tyłów w ważniej- szych miejscowościach (zwłaszcza niemieckich i komunistycznych) odpo- wiednie załogi. Po osiągnięciu nowej granicy i zupełnej pacyfi kacji kraju przystąpią wojska do uregulowania tyłów (normalnego ruchu kolejowego, pocztowego, rozbrojenia za pomocą policji itd.). Po uregulowaniu tyłów i zabezpieczeniu normalnego trybu życia publicznego, część oddziałów

wojskowych zostanie wycofanych, a pozostaną na terenie Górnego Śląska jedynie oddziały mające tam stale sta- cjonować. Odnośnie zachowywania się wojska w stosunku do władz cywil- nych i miejscowej ludności otrzymały już wyznaczone do obejmowania od- działy wyraźne instrukcje, podkreśla- jące unikanie wszelkich starć. Podpi- sał Szef Sztabu Generalnego Sikorski – generał porucznik.

Dziewięćdzie- siąt lat temu zostało wydane rozporządzenie w przedmiocie organizacji Poli- cji Wojewódzkiej Autonomicznego W o j e w ó d z t w a Śląskiego, które pół roku później zostało zatwier- dzone ustawą Sejmu Śląskiego.

Przepisy te oczywiście są następ- stwem Statutu Organicznego, który nadał Górnemu Śląskowi szeroką autonomię. W komentarzu Konstan- tego Wolnego do tego statutu czy- tamy, że „Sejm Śląski może policję i żandarmerię taką zaprowadzić, jak będzie to uważał za potrzebne”.

Efektem tego było powołanie Policji Województwa Śląskiego, która zo- stała podporządkowana wojewodzie i Sejmowi Śląskiemu. Była instytu- cją całkowicie niezależną od Policji Państwowej z własnymi podstawami

prawnymi, umundurowaniem, rekru- tacją, szkoleniem i wyposażeniem.

Osobne były też zasady naboru do służby oraz wymagania, jakie musieli spełniać kandydaci. Co ciekawe, tak wielka niezależność śląskich jedno-

stek policji była według znawców te- matu podyktowana łagodzeniem ten- dencji separatystycznych na Górnym Śląsku, co świadczy o nowoczesnym podejściu, jakim wykazali się twórcy przedwojennej autonomii.

Śląska policja w całości utrzymywana była przez Górnoślązaków - w sto- sunku ¾ przez Skarb Śląski zaś w ¼ przez gminy. Dzięki temu była dużo lepiej wyposażona od Policji Pań- stwowej. Każdy policjant dyspono- wał, bronią palną i pałką. Do dyspo- zycji były także kajdanki bagnet oraz szabla. W odwodzie pozostawały pancerze kuloodporne, hełmy stalo- we, maski przeciwgazowe, karabiny maszynowe oraz auta przeciwpan- cerne. Jednak o renomie świadczyło wyszkolenie policjantów, które stało na bardzo wysokim poziomie. Rekru- tacja była rygorystyczna, długo trwało szkolenie oraz okres próbny. Liczeb- ność również była dużo większa w porównaniu do jednostek Policji Pań- stwowej. Gdy w Polsce w 1928 r. na jednego policjanta przypadało 1053

mieszkańców, na Górnym Śląsku tylko 434.

Ze względu na odmienność kulturo- wą i polityczną, oraz podział Górnego Śląska granicą państwową inna była również specyfi kacja działań Policji

Województwa Śląskiego. Poprzez przyzwyczajenie Górnoślązaków do pruskiego porządku prawnego, mniej było przestępstw pospolitych, więc działania policji skupiały się na walce z przemytem, co charakte- ryzowało się wzorową współpracą z Międzynarodową Komisją Spraw Kryminalnych, czyli odpowiednikiem dzisiejszego Interpolu oraz aferach bankowych i przestępstwach poli- tycznych. Głośnym echem odbijały się także popisy śląskich kasiarzy, które bez problemu mogłyby preten- dować do scenariusza znanego fi lmu Vabank. Wszystko to determinowało wysoki poziom działań wydziału śled- czego oraz wywiadu i rozpracowywa- nia świata przestępczego i międzyna- rodowych szajek.

Śląskich policjantów odróżniało też umundurowanie. O ile od 1923 roku określony został kolor granatowy tak jak w Policji Państwowej, o tyle reszta elementów była już zupełnie odmienna. Przede wszystkim czapki policjantów na Górnym Śląsku zdo- bił śląski orzeł piastowski. Inne były także odznaki z numerem służbowym i napisem „Policja Województwa Ślą- skiego”. Śląscy policjanci nosili gra- natowe spodnie z błękitną wypustką, co w Policji Państwowej przysługi- wało tylko ofi cerom, latem natomiast na wyposażeniu były spodnie białe.

Od 1932 r. ofi cerowie i podofi cero- wie spełniający odpowiednie kryteria mogli się pochwalić „Odznaką Pa- miątkową Województwa Śląskiego 1922-1932”.

Podobnie jak szeroka autonomia przyznana Górnemu Śląskowi była różnymi sposobami sukcesywnie ograniczana, Policja Województwa Śląskiego także nie uniknęła tego procesu. Ingerencja warszawskich władz w struktury śląskiej policji już na początku funkcjonowania dopro- wadziła do chaosu w jej szeregach.

Usilna próba reorganizacji doprowa- dziła do tego, że w latach 1922-1925 policję opuściło ponad 2 tysiące funk- cjonariuszy i jak podaje w swojej pra- cy dr J. Mikitin niepokojącym był fakt, że w większość stanowili Ślązacy.

Całe dwudziestolecie międzywojen-

ne obfi towało w próby ograniczenia niezależności struktur śląskiej policji.

Jako przyczyny podawano tenden- cje separatystyczne wśród śląskich policjantów, proniemieckość oraz szykanowanie funkcjonariuszy spoza Śląska. Mimo stosowania różnych aktów prawnych ministerstwa spraw wewnętrznych i innych organów pań- stwowych, wojewody śląskiego, a na- wet Prezydenta RP mających na celu ograniczenie tej niezależności, do całkowitego przejęcia wojewódzkiej policji nigdy nie doszło z powodu bra- ku zgody Sejmu Śląskiego, któremu takie prawo nadał Statut Organiczny Województwa Śląskiego.

Po wybuchu drugiej wojny światowej garnizony policji zostały ewakuowa- ne na wschód. Po wejściu wojsk sowieckich część policjantów wzięła udział w walkach przeciwko Armii Czerwonej, co skutkowało bezpo- średnią egzekucją. Reszta policjan- tów została zesłana do obozu NKWD mieszczącym się w byłym klasztorze prawosławnym na wyspie Stołbnyj na jeziorze Seliger. Większość z nich została objęta rozkazem Biura Po- litycznego KC WKP z dnia 5 marca 1940r. nakazującym wykonanie kary śmierci. Niestety los garstki policjan- tów, którzy przeżyli wojnę nie okazał się również łaskawy. Mimo iż po po-

wrocie na Śląsk przyjęto ich do two- rzącej struktury Milicji Obywatelskiej, to po przeszkoleniu i przekazaniu wiedzy młodym funkcjonariuszom zo- stali oni „dla dobra służby” zwolnieni.

Jedynym aktem prawnym formalnie likwidującym Policję Województwa Śląskiego była nielegalna ustawa konstytucyjna znosząca Statut Orga- niczny Województwa Śląskiego z dn.

6 maja 1945 roku, o której pisaliśmy w poprzednim numerze.

Ilekroć piszemy o niezależnych lub posiadających szeroką autonomię instytucjach na Górnym Śląsku, tyle razy słyszymy o dobrej organizacji, gospodarności, szerokich kompeten- cjach i profesjonalizmie w działaniu.

Przykładem jest opisywana powyżej działalność śląskiej policji. Zagłę- biając się w historię funkcjonowania takich jednostek zastanawiam się, dlaczego dzisiejsi politycy tak zacie- kle bronią niszczących to wszystko działań władz komunistycznych oraz sanacyjnych. Autonomiczne funkcjo- nowanie jednostek regionalnych, sa- morządowych oraz instytucji publicz- nych jest podstawowym czynnikiem rozwoju ekonomicznego i społecz- nego współczesnych państw. Polskie elity polityczne jak na razie czerpią inspirację z rozwiązań państw autory- tarnych i totalitarnych.

e-mail: sbl@autonomia.pl Przewodniczący: Dariusz Dyrda Tel. 501 411 994

e-mail: chelm@autonomia.pl Przewodniczący: Aleksander Kiszka tel. 606 932 834

e-mail: chorzow@autonomia.pl Przewodniczący: Krzysztof Szulc Tel. 603 656 197

e-mail: bytom@autonomia.pl Przewodniczący: Dawid Grabowski Tel. 505 961 076

e-mail: fl orek555@interia.pl Przewodniczący: Marian Skałbania Tel. 698 122 068

czerwionka-leszczyny@autonomia.pl Osoba kontaktowa: Andrzej Raudner Tel. 604 523 147

e-mail: klakusp@poczta.onet.pl Przewodniczący: Piotr Kłakus Tel. 604 526 733

e-mail: kluczniokowie@wp.pl Przewodnicząca: Ewa Kluczniok Tel. 797 411 494

e-mail: lubliniec@autonomia.pl Przewodnicząca: Halina Trybus Zasięg: powiat lubliniecki

e-mail: piekary@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Miler Tel. 889 625 832

e-mail: ruda@autonomia.pl

Przewodniczący: Roman Kubica Tel. 607 336 844

e-mail: pszczyna@autonomia.pl Przewodniczący: Zdzisław Spyra Zasięg: powiat pszczyński

INFORMATOR

Roman Kubica Mom w zocy...

Ruch Autonomii Śląska

Koło RAŚ Bieruń - Lędziny

Koło RAŚ Chełm Śląski

Koło RAŚ Chorzów I Koło RAŚ Bytom

Koło RAŚ Chorzów II

Koło RAŚ Czerwionka-Leszczyny

Koło RAŚ Kobiór

Koło RAŚ Leszczyny

Koło RAŚ Lubliniec

Koło RAŚ Piekary Śląskie

Koło RAŚ Ruda Śląska Koło RAŚ Pszczyna

Kto jest kim w RAŚ

Policja Województwa Śląskiego

Zdarzyło się na Śląsku

Funkcjonariusze drużyny motocyklowej z Komendy Rezerwy Policji Woje- wództwa śląskiego w Katowicach (1930 r.)

Przewodnicy psów słuzbowych z Miejskiej i Powiatowej Komendy Policji Województwa Śląskiego w Katowicach. Katowice 1936 r.

Foto: Wirtualne Muzeum IPN Oddział w Katowicach

Foto: Wirtualne Muzeum IPN Oddział w Katowicach

e-mail: gliwice@autonomia.pl Przewodniczący: Szymon Kozioł Tel. 723 728 944

e-mail: katowice@autonomia.pl Przewodniczący: Michał Kieś Tel. 507 128 894

Koło RAŚ Gliwice

Koło RAŚ Katowice

e-mail: lyski@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Gryt Zasięg: Lyski, Gaszowice, Jejkowice

e-mail: myslowice@autonomia.pl Przewodniczący: Lucjan Tomecki Tel. 605 958 499

e-mail: mikolow@autonomia.pl Przewodniczący: Karol Sikora Tel. 510 077 053

Koło RAŚ Lyski

Koło RAŚ Mysłowice Koło RAŚ Mikołów

e-mail: ras@rasopole.org

Przewodniczący: Marek J. Czaja Tel. 693 567 733

Koło RAŚ Region Opolski

e-mail: rybnik@autonomia.pl Osoba kontaktowa: Zenon Wieczorek Zasięg: powiat Rybnik

slaskcieszynski@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Szczepański Tel. 781 779 882

siemianowice@autonomia.pl Przewodniczący: Adam Korzeniowski Tel. 602 363 873

Koło RAŚ Rybnik

Koło RAŚ Śląsk Cieszyński Koło RAŚ Siemianowice Śląskie

ul. Dąbrówki 13/401 wtorki 16.00-18.00 ul. Powstańców 70/3 wtorki 17:00 - 18.00 Koło RAŚ Katowice Koło RAŚ Chorzów I

pierwszy i trzeci poniedziałek miesiąca w Łaziskach Średnich, ul. Wyszyńskiego 8 (II piętro, p. 24) w godz. 16.00-18.00

ul. 3 Maja 15a

pierwsza środa miesiąca 18.00 ul. Mikołowska 4a

wtorki 18.00-19.00 Koło RAŚ Mikołów

Koło RAŚ Pszczyna Koło RAŚ Mysłowice

5 INFORMACJE RAŚ

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

4 WYDARZENIA

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

e-mail: swierklany@autonomia.pl Przewodniczący: Andrzej Kiełkowski Tel. 507 308 792

Koło RAŚ Świerklany

e-mail: boino@centrum.cz Osoba kontaktowa: Roman Boino Tel. 605 062 700

swietochlowice@autonomia.pl Przewodnicząca: Monika Kassner Tel. 516 056 396

Koło RAŚ Tarnowskie Góry

Koło RAŚ Świętochłowice

e-mail: tychy@autonomia.pl Przewodniczący: Jerzy Szymonek Tel. 508 597 837

Koło RAŚ Tychy

e-mail: wodzislaw@autonomia.pl Przewodniczący: Adrian Wowra Tel. 502 144 446

Koło RAŚ Wodzisław/Żory

e-mail: historyk@interia.pl Osoba kontaktowa: Marek Smuda Tel. 600 350 629

Koło RAŚ Zabrze

Szczegóły dotyczące poszczegól- nych kół znajdują się na naszej stro- nie: http://autonomia.pl

ZAPRASZAMY

ZEBRANIA KÓŁ RUCHU AUTONOMII ŚLĄSKA:

ul. Niedurnego 36/409 wtorki 17.00-18.00 Koło RAŚ Ruda Śląska

ul. Kubiny 16a poniedziałki 18.00

Koło RAŚ Świętochłowice Koło RAŚ Katowice Południe

e-mail: rottenburg@poczta.onet.pl Przewodniczący: Tomasz Świdergał Tel. 790 899 146

WYDAWCA:

Ruch Autonomii Śląska Siedziba wydawcy:

ul. Dąbrówki 13/401, 40-081 Katowice

Nakład:

5000 egz.

Redaktor naczelna:

Monika Kassner Korekta:

Norbert Slenzok Skład:

Media Creative Group www.mediacreativegroup.pl

Kontakt z redakcją:

redakcja@jaskolkaslaska.eu Tel. 516 056 396 MARIUSZ

WONS

JERZY GORZELIK

SWACZYNALEON

Foto: M. Dąbek

Tajny powrót do macierzy

Historia

Wkroczenie wojsk polskich na Górny Śląsk 22 czerwca 1922 r.

„Jestem dumny,iż mogę nazywać się Ślązakiem”   

„Ich bin stolz ein Schlesier zu sein!“      

„Mom w zocy, co moga mianować sie Ślŏnzokiěm!”

(4)

Ś r ó d l ą d o w y transport wodny odgrywał na prze- strzeni wieków znaczącą rolę

w funkcjonowa- niu gospodarek o charakterze lo- kalnym, państwo- wym czy wręcz regionalnym. Tę rolę zawdzięczał szerokiemu wachla- rzowi swoich zalet.

W czasach odległych, przy braku sieci dróg lądowych i źródeł energii, ten rodzaj transportu pozwalał na przewóz ładunków masowych oraz ładunków o dowolnych gabarytach, przy małym zaangażowaniu siły mięśni. Obecnie w krajach gospo- darczo dobrze rozwiniętych gdzie do dyspozycji jest gęsta sieć dróg lądowych, transport wodny wcale nie stoi na straconej pozycji. Oferuje bowiem usługi przewozu towarów, szczególnie masowych, po cenach jednostkowych niższych, przy zde- cydowanie mniejszym szkodliwym oddziaływaniu na środowisko (emi-

sja spalin, hałas) i mniejszej wy- padkowości. Natomiast wadą tego rodzaju transportu jest możliwość obsługi tylko terenów przyległych do sieci dróg wodnych. Tam gdzie natu- ra nie stworzyła w pełni warunków do żeglugi śródlądowej, pomaga się jej

przez pogłębianie i poszerzanie koryt rzek, budowę stopni wodnych, śluz oraz kanałów. Dotyczy to również Górnego Śląska i regionów otacza- jących. Już w XV wieku powstała idea połączenia Odry z Dunajem, a od XVIII wieku prowadzono systema-

tyczne studia terenowe. Pod koniec XIX wieku rozpoczęto prace nad projektem kanałów łączących Dunaj, Wełtawę, Odrę, Wisłę i Dniestr. Rów- nież w tym czasie powstał pierwszy projekt kanału, który miał przebiegać od Bohumina przez Zebrzydowice, Oświęcim i Skawinę do Krakowa.

Prace przy jego budowie rozpoczęto 27 grudnia 1911 roku, a do wybuchu I wojny światowej wykonano wstępne prace ziemne. Po roku 1918 w wy- niku powstania nowych granic, pro- jekt kanału został zaniechany. Pod koniec lat trzydziestych XX wieku zwiększył się nacisk na idee budowy wiślanej drogi wodnej, a w Mysłowi- cach miał powstać duży port wod- ny. Na przeszkodzie realizacji tego planu stanęła II wojna światowa. W latach 1939 – 44 władze niemieckie opracowały projekt połączenia Odry z Wisłą doliną rzeki Bierawski, a na- stępnie koło Mysłowic i Chrzanowa do Krakowa. Po wojnie już w 1945 roku powstał projekt drogi wodnej Modrzejów – Kraków – Opatów wraz z połączeniem z projektowanym ka- nałem Odra – Dunaj. W ramach tego

projektu wykonane zostały trzy stop- nie wodne, które obok głównego celu żeglugowego mają do spełnienia dodatkowe zadania. W 1954 zostało opracowane przez Biuro Projektów Budownictwa Morskiego obszerne Studium Kanału Śląskiego, który po- łączyłby Odrę i Wisłę

W okresie tym rozpatrywano kilka tras Kanału Śląskiego. Pierwsza z nich – trasa północna – zaczęłaby się w porcie w Gliwicach i przebiegałaby przez centrum przemysłowe Górne- go Śląska, a dalej prowadzona do koryta Przemszy. Mysłowice leżące nad Przemszą leżałyby również nad Kanałem Śląskim. Ze względu na przebieg trasy północnej przez inten- sywnie zagospodarowane centrum i wynikające stąd szalone koszty in- westycji, trasa nie została zaakcep- towana. Kolejne trasy Kanału Ślą- skiego przesuwano coraz bardziej na południe.

Ostatecznie 8 stycznia 1973 roku w Ministerstwie Żeglugi zdecydowa- no o wyborze wariantu południowego – trasy czwartej.

cd w następnym numerze Pan Waldemar

rocznik 1924 uro- dził się i miesz- kał do 1943 roku w Czuchowie, ale często przeby- wał w Leszczy- nach, a dokład- nie w Rzędówce, gdzie mieszkali jego krewni. Jak większość ów- czesnych rodzin tak i rodzina pana Waldemara była rodziną wielo- dzietną - czterech braci i jedna siostra. Ojciec walczył na frontach I wojny światowej. Rodzina była od pokoleń wrośnięta w region śląski, co zaś w czasie II wojny światowej zaowocowało powołaniem pana Waldemara i jego młodszego brata do Wehrmachtu.

W 1939 roku miał pan już 15 lat, więc pewne wydarzenia i sytuacje z tego okresu powinien pan raczej dobrze pamiętać tym bardziej, że wszystko, co się wtedy działo było wyjątkowe i niepowtarzalne.

Przed wojną

Szczególnie lato było jakby inne niż poprzednie lata - wyjątkowo su- che i upalne obfi tujące w wiele dziw- nych zjawisk atmosferycznych, z któ- rych różni domorośli wieszcze wróżyli dramatyczne wydarzenia. Niestety akurat tym razem mieli się nie mylić.

Do budynku szkolnego w Leszczy- nach po zakończeniu roku szkolnego 1938/1939 został zakwaterowany pluton Wojska Polskiego. Nie jestem dzisiaj już pewien, ale to byli chyba saperzy. Dla takich wyrośniętych chłopców jak ja było to nie lada wyda- rzenie. Uzbrojonych żołnierzy nie wi- dywało się prawie wcale, a tu wojsko za płotem szkoły swobodnie się za- chowujące i to z bronią. Sporo czasu poświęciłem na podglądaniu zacho- wania i wyglądu tych wojaków, no i ich wyczyszczonych „giwerów”, które nosili przewieszone przez ramię. Po broni największą radość sprawia- ło nam obserwowanie nauki jazdy na rowerach, w które wyposażono cały pluton. Błyszczące nowością na dwukolorowych oponach rowery były w tamtych latach niedościgłym marzeniem każdego młodego czło- wieka. Podczas podglądania byliśmy świadkami nieudolnych prób jazdy, w trakcie której po prostu niszczono ten drogocenny sprzęt. Pod koniec sierpnia ze strachem zaczęto słuchać radia. Wiele razy słyszałem słowo

„fraikorps” (oddziały paramilitarne).

Wtedy jeszcze nie orientowałem się,

co to wszystko znaczy.

Straszne słowo

1 września 1939 roku byłem w Rzędówce i zostałem obudzony niespotykanym wcześniej zamiesza- niem, którego powodem była, jak się okazało, wojna - słowo wypowiadane przez wszystkich ze łzami w oczach.

Wybiegłem przed dom, gdzie stało już wiele osób obserwując i komen- tując bardzo nisko latające samoloty, które sprawiały wrażenie jakby chcia- ły swoimi brzuchami strząść z drzew dojrzewające jabłka. Jak dotarłem do szosy, czyli głównej drogi biegnącej do Leszczyn, okazała się cała za- pchana niemieckim wojskiem, które było częstowane owocami przez mieszkańców tłumnie zgromadzo- nych wzdłuż poboczy. Tę piknikową atmosferę, przerwały strzały kara- binowe dobiegające gdzieś z okolic kościoła leszczyńskiego. Gdy wraz z paroma najodważniejszymi kole- gami dobiegłem w okolice kapliczki, było już po walce. Okazało się, że tylko dwóch żołnierzy polskich pró- bowało walczyć. Jeden został zabity, natomiast tego drugiego żołnierze niemieccy wnieśli do domu i tam opatrywali, bo był ranny. Osobiście to widziałem. Reszta polskich żołnie- rzy uciekła dwoma zarekwirowanymi furami w kierunku dzielnicy Szczotki, wysadzając za sobą most.

Nowe porządki

Nowa władza szybko i sprawnie zaprowadziła swoje zarządzanie bez jakichkolwiek zakłóceń. Od 1940 rozpocząłem pracę na kopalni „Dę- bieńsko” równocześnie ucząc się zawodu elektryka w Rybniku, gdzie nauczycielem moim był niejaki Pupy.

W 1942 roku skończyłem 18 lat i od razu otrzymałem wezwanie do komi- sji wojskowej w Rybniku. Tam obda- rzono mnie niezwłocznie powołaniem do Wehrmachtu. Skierowanie otrzy- małem do Plauen. Odjazd z 3 peronu w Rybniku. Na dworcu okazało się, że razem ze mną wyjeżdża prawie cały mój rocznik - oczywiście w różne miejsca.

Szkolenie

W Plauen przeszedłem szkolenie piechoty w charakterze łącznościow- ca, które trwało sześć miesięcy. Jako Ślązak byłem zupełnie sam. Po tym wstępnym szkoleniu zostałem ofi cjal- nie przydzielony do 2 kompanii 512 Regimentu Grenadierów. Następnym miejscem, do którego mnie wysłano był Kalisz, gdzie odbywało się dalsze szkolenie oraz wieczorami patrolowa- nie miasta. Okres kaliski mojej służby

wojskowej był okresem spokojnym, przypominającym bardziej okres po- koju niż wojny. W Kaliszu dwukrotnie odwiedził mnie ojciec, co niewątpliwie było bardzo przyjemne. Ostatnim już

bardzo krótkim miejscem szkolenia był Kołobrzeg.

Skierowanie – front wschodni Wiosną 1943 roku wraz z całą moją jednostką macierzystą wyje- chałem na front wschodni, na którym armia niemiecka przygotowywała kontruderzenie. Naszym obszarem operacyjnym były tereny Kubania nad Morzem Azowskim, zupełnie nie- podobne do naszych, europejskich.

Jak okiem sięgnąć tylko stepy i ewen- tualnie pola najczęściej obsadzone słonecznikami. Nie było tam żadnych utwardzonych dróg czy innych oznak cywilizacyjnych. Poziom życia tamtej- szych ludzi był niewyobrażalnie niski.

Chałupy budowano z gliny wymie- szanej z zwierzęcym łajnem (kiziak).

Całe życie odbywało się w jednej izbie blisko dużego pieca, gdzie było ciepło ludziom i zwierzętom, zimą mieszkającym wspólnie. Nasze kwa- tery mieściły się w domach, dzięki czemu mieszkańcy mogli korzystać z naszej żywności, której nam wtedy nie brakowało. Nasze stosunki z lud- nością miejscową były bardzo dobre, a szczególnie z dziećmi, które dosta- wały od nas zawsze jakieś słodycze.

Działania wojenne W wyniku uporczywych walk na- sze stanowiska bojowe zostały usy- tuowane na linii rzeki Mius. Był to okres, kiedy Armia Czerwona chcia- ła za wszelką cenę odrzucić nasze wojska od rzeki Mius, blokujące jej uderzenia na innych kierunkach.

W celu przełamania naszej obrony, wojska radzieckie całymi dniami bombardowały nasze stanowiska przy użyciu możliwie wszystkich dostępnych środków ogniowych.

To z kolei powodowało, że jakiekol- wiek ruchy naszych oddziałów były możliwe tylko nocą. Nasza kompa- nia, podobnie jak inne, miała swój punkt obserwacyjny nad rzeką. Był on nad ranem zawsze opuszczany.

8 sierpnia 1943 roku, kiedy po ca- łonocnej obserwacji wczesnym ran- kiem wycofałem się z zajmowanego stanowiska, otrzymałem rozkaz powtórnego udania się na punkt ob- serwacyjny. Jak już wspomniałem, w dzień oddziały wroga ostrzeliwały nasze stanowiska bez ustanku. Tak też było i teraz. Po dojściu na wy- znaczony punkt, od razu zostałem trafi ony w prawe płuco na wylot.

Cały dzień przeleżałem w korycie rzeki. Ostrzał był tak silny, że nie mogłem liczyć za bardzo na pomoc.

Dotarł do mnie Ulke - kolega z Wro- cławia - dając mi parę bandaży. Po nastaniu nocy przetransportowano mnie na tyły do punktu opatrunko- wego, gdzie udzielono mi już facho- wej pomocy lekarskiej.

Rekonwalescencja Zostałem zakwalifi kowany jako ciężko ranny i skierowany samolo- tem transportowym Junkers do du- żego szpitala w Charkowie. Warunki szpitalne w Charkowie były bardzo dobre. Większość personelu szpital- nego to byli Rosjanie. Każdy ciężko ranny miał do dyspozycji swojego sanitariusza, który się nim osobi- ście opiekował. W Charkowie byłem dwa miesiące, a następnie zosta- łem przetransportowany do Lublina, gdzie nas wyjątkowo szczegółowo odwszawiano przed wjazdem do Rzeszy. Po leczeniu zostałem skiero- wany na dwumiesięczną rehabilitację w Górach Hartzu. Jako niezdolnego do czynnej służby wojskowej skiero- wano mnie do brygad remontowych w Berlinie. Pod koniec 1944 roku znalazłem się w Wiedniu jako elek- tryk przy zbiornikach ropy naftowej, które były wyjątkowo skrupulatnie chronione pięciotonowymi betono- wymi osłonami. Tych osłon nie były w stanie zniszczyć ciągłe bombar- dowania. Pod koniec wojny cały za- kład został ewakuowany do Bawarii, gdzie zastał mnie koniec wojny. Po wielu przygodach znalazłem się w Jeleniej Górze, skąd po półrocznym pobycie wyruszyłem na Śląsk. Do- jechałem do Świętochłowic, gdzie zachorowałem dostając się do szpi- tala. Do domu wróciłem pod koniec 1945 roku i zamieszkałem u moich dziadków do czasu ustabilizowania się sytuacji politycznej.

7 NASZE SPRAWY

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

Kanał Śląski - wsparcie transportu regionalnego

Opinie

Trasa Kanału Śląskiego

Fot. Muller. Narodowe Archiwum Cyfrowe Fot. Muller. Narodowe Archiwum Cyfrowe Fot. Archiwum prywatne

6 WSPOMNIENIE

czerwiec 2012 r., Jaskółka Śląska

Wspomnienia żołnierza

Ślązacy na frontach II wojny światowej

Żołnierze niemieccy podczas odpoczynku na froncie wschodnim.

Oddziały Wehrmachtu stacjonujące w jednej z rosyjskich wsi.

Niemieccy żołnierze na froncie wschodnim.

MARIAN KULIK

LUCJAN TOMECKI

Dlaczego zde- cydowałeś pod- jąć się realizacji fi lmu o marszał- ku Konstantym Wolnym.

Kiedy rok 2012 ogłoszono Ro- kiem Konstan- tego Wolnego uświadomiłem sobie, jak mało wiem o tej postaci.

Mimo że interesuję się historią i kul- turą naszego regionu, nie znałem dobrze życiorysu marszałka. Po rozmowie z Mariuszem Dmetreckim z Mikołowskiego Towarzystwa Histo- rycznego upewniłem się, że historię tego bohatera trzeba przenieść na ekran. Mariusz skontaktował mnie z wnukiem marszałka – jego imienni- kiem Konstantym Wolnym. I tak się zaczęło.

Co zaintrygowało Cię w postaci marszałka Wolnego?

To był synek ze śląskiej rodziny.

Dzięki nauce, pracy i determinacji stał się jedną z najważniejszych postaci w ówczesnym wojewódz- twie śląskim. To fascynujące jak syn kowala staje się marszałkiem. Spo- glądając na polską politykę, mamy raczej do czynienia z karierami polityków pokroju Nikodema Dyzmy.

Konstanty Wolny jest przeciwień- stwem takiego wizerunku. Nigdy nie zapomniał o tym, że urodził się w Bujakowie, a wychował na Dra- joku. Był człowiekiem doskonale wykształconym, co przekładało się na wysoką kulturę polityczną. Bez wątpienia potrafi ł Ślązaków łączyć, nie dzielić.

Konstanty Wolny był tytanem pracy. Uważasz, że jego misja zo- stała wykonana?

Nie mam wątpliwości. Od czasów studenckich, poprzez czas powstań, prac nad Statutem Organicznym, aż po działalność na rzecz Śląza-

ków we Lwowie po wybuchu wojny, Wolny pracował i działał na wielu płaszczyznach. W czasach, kiedy był marszałkiem świetnie zarządza- nego województwa, powstało wiele budynków i rozwiązań komunikacyj- nych. Najznamienitszym gmachem jest bez wątpienia budynek Sejmu Śląskiego. W całym województwie powstawały szpitale i sanatoria.

Marszałek stworzył bibliotekę sej- mową, która legła u podstaw Biblio- teki Śląskiej. Można metaforycznie powiedzieć, że Konstanty Wolny wytyczył drogi, po których chodzimy także dziś.

Gdzie można obejrzeć twój fi lm?

Premierę planujemy na wrzesień.

„Misja Wolnego” to fi lm niezależny - realizujemy go siłami i środkami stowarzyszenia Centrum Społecz- nego Rozwoju z Łazisk Górnych. Od niedawna wspiera nas Śląski Urząd Marszałkowski. Można go będzie obejrzeć podczas spotkań organizo- wanych z okazji Roku Konstantego Wolnego. Można również samemu zorganizować pokaz. Wystarczy na- pisać do mnie maila na adres woj- ciech.szwiec@gmail.com.

„Misja Wolnego” nie jest twoim pierwszym projektem. Powiedz coś więcej o twoich innych fi lmo- wych przedsięwzięciach.

Jestem fi lmowcem niezależnym.

Realizuję fi lmy krótkometrażowe głównie o Śląsku i po śląsku. Intere- sują mnie ludzie z pasją, poświęca- jący się bez reszty swoim zaintere- sowaniom i ideom. Jednym z takich większych projektów jest „Filmowe południe”, projekt poświęcony fi l- mom niezależnym. Zbieram stare fi l- my amatorskie, nagrywam wywiady z twórcami kina niezależnego. Jest to obszar bardzo cenny dla naszej kultury, a jednocześnie mało znany szerszej publiczności.

Górny Śląsk, a ściślej Mikołów, może pochwalić się bogatą trady- cją kina niezależnego, to temat twojej książki - prawda?

W Mikołowie istnieje najstarszy działający Amatorski Klub Filmowy w Polsce. Tu działał Leon Wojtala, jeden z najlepszych fi lmowców-ama- torów. Na Śląsku powstał pierwszy AKF „Śląsk”. To z niego wykształciła się kadra Telewizji Katowice. Napi- sałem o tym książkę „Filmowe Po- łudnie – kino amatorskie na Górnym Śląsku”. Opowiadam o początkach kina amatorskiego, w tym o wybit- nych postaciach ruchu fi lmowego:

Norbercie Boronowskim, Edwardzie Poloczku, Leonie Wojtali. Ważne miejsce zajmują w niej wciąż aktyw- ni twórcy tacy jak Franciszek Dzida – pierwowzór amatora z fi lmu Kie- ślowskiego, Józef Kłyk znany w ca- łym świecie twórca śląskich wester- nów, czy wielokrotnie nagradzany Wojciech Wikarek. Książka stanowi przekrój przez czasy kina celuloido- wego, poprzez fi lmy realizowane w technice VHS, aż po dzisiejszą tech- nikę cyfrową. Kino amatorskie na Śląsku jest ciągle żywe. W Chybiu dalej działa AKF „Klaps”, w Rybniku istnieje Klub Filmu Niezależnego, w Gliwicach klub fi lmowy „Wrota”. W Dębieńsku aktywny jest Eugeniusz Kluczniok.

Jesteś również organizatorem Konkursu Filmów Amatorskich i Niezależnych „Filmowe połu- dnie”. Co radzisz młodym twór- com?

Radzę im, żeby się nie bali i mimo trudności technicznych realizowali swoje fi lmy. Zachęcam do zapisy- wania się do klubów fi lmowych. W tych miejscach wielu rzeczy można się nauczyć. Co więcej, kluby posia- dają własny sprzęt niejednokrotnie bardzo dobry. Działają tam ludzie, którzy organizują własne przeglądy.

Młody twórca może wysłać swój fi lm

i skonfrontować go z reakcją żywej publiczności. Kluby pośredniczą również w kontaktach z profesjo- nalistami. Taka szkoła jest czasem lepsza niż lata studiów!

Czy Górny Śląsk to dobre miej- sce dla robienia kina niezależne- go?Doskonałe. Szczególnie, jeśli chodzi o miejscówki. Mamy tutaj

wspaniałe pejzaże industrialne, blo- kowiska, piękne pałace i parki. Jeśli zależy nam na przyrodzie to w nie- skończoność można fi lmować zielo- ną ziemię pszczyńską czy Beskidy.

Mamy wszystkie możliwe pejzaże w zasięgu ręki. Co najważniejsze, są tu ludzie, o których warto robić fi l- my. Ja na Śląsku znajduję wszystko, czego potrzebuję.

MAREK GOŁOSZ

Historia Marszałka

przeniesionana ekran

Foto: K. Paliński

Wojciech Szwiec podczas pracy Rozmowa z Wojciechem Szwiecem, śląskim animatorem kultury, twórcą fi lmu dokumentalnego „Misja Wolnego”

Cytaty

Powiązane dokumenty

1. Nauczyciel pyta uczniów o skojarzenia wywoływane przez temat, czy przynosi im na myśl coś, co znają. Rozmowa na temat tego, czy nauka ortografii jest trudna wraz z prośbą ze

kilkudziesięciu wolontariuszy podjęło się samodzielnego sprzątania niesłychanie brudnego dworca w Ka- towicach Ligocie, a także czyszczenia elewacji

Dzięki temu, że nasza mała Ojczyzna znajduje się niemal w samym środku Europy, na skrzyżowaniu kultur, polskiej, niemieckiej, czeskiej, słowackiej, a także żydowskiej, na

Na pewno życzy- łabym sobie, aby móc napisać, że Ślązacy zostali uznani mniejszo- ścią etniczną, godka językiem re- gionalnym, SONŚ działa legalnie, śląskie dzieci

– Okazuje się, że w Polsce jest przyzwolenie na poniżanie tego, co Górnoślązaków, obywateli Rzecz- pospolitej, symbolizuje – mówi Rafał Adamus, prezes Pro Loquela

Ponadto pragnę przypomnieć, że jest rok 2017 i musimy zająć się trudnymi kwe- stiami tu i teraz, a nie zastanawiać się, co by było gdyby.. Nie ulega wątpliwości, że

Tyle mówią recenzje; Katarzyna Szyngiera, która reżyseruje czytanie dramatu w Gdyni, zdziwiła się, że hi- storia została uznana za taką, która dzieje się na Śląsku;

Zabytkowy obiekt będący wybitnym osiągnięciem ar- chitektury i techniki w skali światowej mógł nas prowadzić w przyszłość, przy okazji stając się ikoną