• Nie Znaleziono Wyników

Połów ryb w Siemieniu - Mieczysław Bielski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Połów ryb w Siemieniu - Mieczysław Bielski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MIECZYSŁAW BIELSKI

ur. 1926; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Siemień, I wojna światowa, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt Etnografia Lubelszczyzny, kultura ludowa, obyczaje,

rybołóstwo, staw, łódki, płaskodenki, sieci, sufaty, wiosła, popychówki, połów ryb, krypa, galary, baba, kołowrót, włok, rybak, skrzydła, orczyk, olcha, mostek, pojazdy, łodyga, kaczor, matnia, ryby

Połów ryb w Siemieniu

Na łódkach [poławiaczy ryb] były takie płaskodenki, na których rybacy [stali] z sieciami. Sieci nazywały się sufaty, a wiosła, którymi opierało o dno i popychało się łódkę do przodu – pychówki. Sufata to była siatka do wybierania ryb z jakichś takich dołków, że tak powiem. Była w ten sposób robiona, że jakbyśmy palce dwa rozkrzyżowali, na takich dwóch drągach była między nimi rozpostarta siatka i tak się łapało. Były duże sufaty do głębszego sięgania [po ryby] i małe sufatki.

Połów ryb [odbywał się na tak zwanej] krypie [przyp. red. rodzaj beznapędowego, płaskodennego statku]. Kryptą nazywam taką jakby dużą skrzynię prostokątną o bardzo niskich burtach, około czterdzieści centymetrów. Zupełnie płaska, na środku była tak zwana baba, czyli taki kołowrót do ściągania włoku. Nie bardzo powiem jakiej długości był włok.

Rybak po odłowieniu ryb przekładał je do tak zwanych galarów [przyp. red. rodzaj statku]. Galar to taka krypa podłużna, mająca niskie burty. Na środku był taki wór, tam się około tony ryb mieściło, a po bokach były tak zwane skrzydła. Skrzydła zakończone były takim poprzecznym kijem, nazwali to orczyk. Liny były grubości jak ręka moja, nie wiem z jakiegoś materiału, musiał to być jakiś zagraniczny materiał.

[Galar] stał przy brzegu trochę tak zatopiony, żeby nie gnił. Jakby się go wyciągnęło na wierch to ulegałby zniszczeniu, bo wszystko było robione z olchy. Olcha jeżeli jest zanurzona w wodzie cała to ma podobną długość żywota jak dąb niemalże, bardzo długo wytrzymuje. Na galarze był tak zwany mostek. Jak już się podciągnęło sieć blisko to mostek się opuszczało, żeby oparł się o dno. Staw siemieński był płytki, opierało się [mostek] o dno i wyciągało sieć. Wielkie wiosła na galarze, nazywały się pojazdy. [To były] kawały drewna, do których, co najmniej trzeba było trzech - czterech ludzi.

Kolejną łodzią używaną do połowu ryb była tak zwana łodyga. To była taka wielka

(2)

łódka, miała chyba około dziesięciu metrów długości i na niej też była taka baba do skręcania.

Obydwie jednostki, [galar i łodyga] wypływały z jakiegoś miejsca przy brzegu stawu i rozjeżdżały się takimi jakby półkolami. Przy brzegu dobijały, zjeżdżały się i najpierw ściągało się ten wyciągnięty włok kręcąc babami, żeby skrzydła od sieci, od tego włoka jak najbardziej ściągnąć. Już jak były blisko to wtedy na początku tego włoka była taka deska, nazywała się kaczor. Jak wołali „kaczor, kaczor idzie” to znaczyło, że już podchodzi włok. Wtedy był spuszczany tak na ukos z galaru ten właśnie mostek, na którym stawali rybacy, a dalej już się ciągnęło rękami. Robota strasznie trudna, mokra, zimna ponieważ przed wojną nie było fartuchów czy butów gumowych. Ludzie byli mokrzy do piersi niemalże i to rękami trzeba było ściągać.

Naturalnie już na skrzydłach tego włoka były ryby tak po troszku, one potem się zbierały do tego włoka, do tej matni. Matnia [była] tam gdzie się skrzydła kończyły;

wór nazywany był matnią. Wtedy podjeżdżały dwie łódki, wykładało się resztki tych sieci na łódki. Matnia była w środku i się sortowało rękami, gołymi rękami się brało rybki. Do tego do jednej łódki karpie większe mniejsze, karasie, szczupaki, liny.

Data i miejsce nagrania 2011-10-05, Parczew

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wtedy każdy się ubierał, jak chciał – jak najbardziej kolorowo, dziwnie [Wówczas] skład [wyglądał] tak: ja, Leszek Juziuk, Jurek Wezgraj i Zbyszek Makowski.. W takim

Nauka odbywała się w mieszkaniach prywatnych nauczycieli i wychowanków, a liczba wychowanków nie przekraczała nigdy dziesięciu.”O kompletach w Parczewie nie słyszałem, ale

Mieliśmy chleb, bo dawali nam mąkę, ale z Siemienia, więc trzeba było tę mąkę przewieźć, to jest około sześciu, czy siedmiu kilometrów.. Na saneczkach dostawało się

Tu właśnie był ten taki lasek [koło stawu], sosny [rosły] przywiezione jako cudo z Ameryki Południowej i tu się zupełnie nie przyjęły, coś im brakuje - grunt

Jak przyjeżdżali w lecie Augustowiczowie, przyjeżdżała prababka moja, ich babka, to oni się tu zatrzymali i te dwa dalsze [pokoje], to był taki drugi duży pokój, gdzie tam

Dalej spiżarnia, przedpokój, chyba jeszcze taki pokoik babci, tak - jadalny, rodziców, dziecinny i babci, cztery pokoje były, cztery i kuchnia piąta. Na dole to wszystko było

Są grabie takie, które zostawiają taką kupkę, i to trzeba było rękoma wziąć, zrobić powrósło, powrósło się tak trzymało pod pachą, ze słomy zrobione, i trzeba było

Komendant nazywał się Dziedzio, jeden nazywał się Słowiński, [drugi]. policjant