• Nie Znaleziono Wyników

Wielkość i oryginalność "Pana Tadeusza"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wielkość i oryginalność "Pana Tadeusza""

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Wielkość i oryginalność "Pana

Tadeusza"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 239-264

(2)

W IE L K O ŚĆ I O R Y G IN A L N O ŚĆ „PA N A TA D EU SZA ”

i

W tw órczości poetyckiej A dam a M ickiewicza, ilościowo n iezb y t obfitej, całość jej zam yka się przecież w czterech niedużych tom ach, jakościow o zaś zdum iew ająco bogatej, bo obejm ującej i niepospolite dzieła sztuki słowa i jej arcydzieła, „P anu Tadeuszow i“ przy p ad a — obok „D ziadów “ — jed no z dw u m iejsc szczytowych. J e st on arcydzie­ łem! Takie o kreślenie poem atu, stosow ane do tych dzieł tylko, k tó re n arod y wnoszą do sk arbca ogólnoludzkiego, a któ ry m i stoi lite ra tu ra św iatow a, nie jest czczym dźw iękiem , ani w yrazem złudnej dum y.

Bo, że „Pan T adeusz“ jest istotnie arcydziełem , dowodzą nie tylko setki w ydań p o em atu w języku polskim i nie tylk o na podziw ie op arty stosunek do niego kilku pokoleń czytelników polskich, ale i w zględy inne, podobnie ja k tylko co w ym ienione dające się obliczyć całkiem dokładnie, z p recy zją statystyczną, w zględy historyczne i geo­ graficzne. A rcydzieła m ianow icie nie znają ograniczeń, k tó re w y tw o ­ rom sztuki słowa (w przeciw ieństw ie do w ytw orów plasty ki i m uzyki) staw iają czas i przestrzeń. W przekładach k rąż ą one po całym świecie i trw a ją w nim stale, tłum aczone przez coraz to now ych m iłośników ich piękna. W ielokrotne przek ład y poem atu M ickiewicza na języki w szystkich niem al ludów E uropy (angielski, bułgarski, chorw acki, czeski, francuski, niem iecki, rosyjski, szwedzki, ukraiński, w łoski i in.) są p rzekonyw ującym , łatw o u ch w y tn ym i spraw dzalnym m ie r­ nikiem tej w ielkości dzieła literackiego, k tó rą potocznie u stalam y n azyw ając je arcydziełem .

A skoro tak, to nieodparcie, bo n a tu ra ln ie , narzuca się pytan ie: jak ie czynniki zadecydow ały i dotąd stanow ią o w ielkości i trw ałości „P ana Tadeusza“ ? A raczej (bo odpowiedź na to py tanie w ym agałaby całej księgi): k tó re z nich w y d ają się najbardziej oczywiste?

(3)

240 JU L IA N K R Z Y Ż A N O W SK I II

Spraw a ta jest ta k doniosła, iż zajm ow ała ona uw agę tych w szystkich, k tó rzy od lat siedem dziesięciu pięciu w znoszą n ie stru ­ dzenie gm ach w iedzy o „ P a n u T adeu szu“, idącej dzisiaj w dziesiątki okazałych tom ów i w setki, jeśli n ie tysiące drobnych ro zp raw i szki­ ców. P race H. Z athey a (1873), H. B iegeleisena (1884), W. Gostom - skiego (1894), St. T arnow skiego (1905), P. Chm ielow skiego (1908), St. W indakiew icza (1918), K. W ojciechow skiego (1918), w reszcie St. Pigonia (1934) i St. Łemjpickiego (1934), oraz w ydania kom entow ane, sporządzone przez R. P iła ta (1910), K allenb acha i Łosia (1921), By­ strzyckiego i Ja n ik a (1921), n a d e w szystko zaś znakom ita edycja St. Pigonia w „Bibliotece N aro d ow ej“ (1925), nagrom adziły ogrom ną ilość wiadomości, pozw alających n am dzisiaj niem al bezbłędnie orientow ać się w najrozm aitszych zagadnieniach zw iązanych z „P an em T adeu­ szem “ ; m. in. rów nież przynoszą one w iele m ateriału , dzięki k tó rem u m ożna pokusić się o odpow iedź n a postaw ione tu pytanie. Poszukując jej sform ułow ania, niepodobna odw oływ ać się każdorazow o do poglą­ dów, opatrzonych ty m czy ow ym , choćby najznakom itszym nazw i­ skiem . W ciągu lat siedem dziesięciu pięciu, dzielących nas od św ietnej

na swe czasy a i dzisiaj godnej czytania ro zp raw y Z atheya \ p rzeróżne

k o n statacje weszły w zrąb w iedzy o poem acie, i jako u stalen ia oczy­ w iste, a w sk u tek tej oczywistości anonim ow e, stały się w łasnością pow szechną każdego, k to dokładniej p oznaje św iat „P ana T adeusza“ .

W ram ach tej w iedzy dostrzec m ożna trz y w y raźn e kategorie czynników , w y raźn ie znaczących się w tekście poem atu i działających tak silnie na jego najb ard ziej w y m ag ający ch odbiorców, jego bad a­ czy, iż pośw ięcili im oni sporo w nikliw y ch rozw ażań. Są to czynniki: a) n a tu ry biograficznej, b) n a tu ry ustró jow o -estetyczn ej, c) n a tu ry u strojow o-etycznej, w reszcie d) n a tu ry histo ry cznej, czy historyczno­ literackiej.

Osobliwym zbiegiem okoliczności w zespole tym uderza b rak całej dużej kategorii czynników estetyczno-stylistycznych, k tórych zaniedbanie w studiach n ad „P an em T adeuszem “ je st dolegliw ością pow szechnie znaną. N iedom aganie to je d n a k jest, ze stanow iska tu ­

taj zajm ow anego, sp raw ą m niejszego znaczenia. A rcydzieło upo ­

w szechnia się, jak się rzekło, drogą przekładów , przełam ujących opory 1 U w a g i nad. P a n e m T a d e u s z e m (1873 w zgl. 1872). S y stem a ty czn y p rze­ gląd p od staw ow ych danych b ib lio g ra ficzn y ch w p rzytoczon ym w y d a n iu P igon ia.

(4)

W IELKOŚĆ I O R YG IN ALN O ŚĆ „PA N A T A D E U SZ A “ 2 4 1 czasow o-przestrzenne, ale opłacających to zwycięstwo drogo, bo za­ tra tą czy przy n ajm n iej zatarciem tych w szystkich jakości stylistycz­ nych, k tó re z jednego języka do drugiego nigdy nie dają się przenieść w całej pełni, k tó re tłum acze n aw et najlepsi oddają tylko w takim czy innym przybliżeniu. Tym zresztą w y jaśnia się w pew nym stop­ n iu konieczność coraz to now ych przekładów , człowiekowi bowiem, znającem u arcydzieło w jego oryginalnej szacie językow ej, jego od­ pow iednik obcojęzyczny nigdy go w całości zastąpić nie zdoła.

III

Badania biograficzno-psychologiczne, do niedaw na upraw ian e albo w yłącznie albo z uszczerbkiem dla innych zagadnień naukow o- literackich, dzisiaj z tak ą sam ą przesadą odrzucane lub przy n ajm n iej lekcew ażone, tam , gdzie opierały się na znajom ości rękopisów „Pana T adeusza“ i na popraw nej in te rp re ta c ji w yznań sam ego poety, zna­ nych z jego korespondencji, u jaw n iły ogrom ną doniosłość czynników biograficznych, k tó re zadecydow ały o ch arak terze samego poem atu. Dzięki nim dostrzegam y w jego w ierszach żywe dotąd i pełne swoistej w ym ow y przeżycia w ielkiego pisarza, rozstrzygające o jego spojrze­ niu n a samego siebie, na otaczającą go rzeczyw istość historyczną, co

razem w zięte w yznaczało sens pew nych jego wypowiedzi, bez

uw zględnienia i rozum ienia owych w yznaczników nie dających się pojąć w całej pełni.

Ogół tych w ypow iedzi, nie odszukiw any poza tekstem , nie do­ ra b ia n y doń przez kom entatorów , opierających się na dokum entach pośrednich, lecz w ystęp u jący bezpośrednio w sam ym tekście „Pana T ad eusza“, stanow iący zatem jego in teg raln y składnik, w yodrębniony zresztą przez w yznaczenie m u m iejsca w inw okacjach i parabazach lirycznych, w skazuje, że: do n ajw ażniejszych czynników tw órczych n ależała tęsknota za u traconym — ja k sądził poeta — chwilowo, jak zaś w skazuje historia — na zawsze „k rajem lat dziecinnych“, Polską, do której em ig ran t po pow staniu listopadow ym rw ał się całym sw ym jestestw em , a do k tó rej, podobnie jak olbrzym ia w iększość jego to ­ w arzyszów niedoli, nie m iał nigdy powrócić. Tęsknota, silnie zazna­ czana od początkow ych w ierszy poem atu do jego końca, zadecydow ała o podstaw ow ym zabarw ieniu uczuciow ym „P ana T adeusza“ . Ona to ukazyw ała poecie życie daw nej Polski w św ietle jakiegoś ra ju utraconego; ona to człowiekowi, zam ykającem u „okna od Europy h ałasó w “ , rzuconem u na b ru k obcego m iasta, w odm ęty pełnego „po­

(5)

2 4 2 JU L IA N K R ZY Ż A N O W SK I

tępieńczych sw aró w “ życia bez ju tra , pozw alała wznosić w w yo b raźni k rain ę tchnącą czarem baśni; ona w p ieśn i pozw alała przeżyw ać to w szystko, na co w granicach powszedniości nie było m iejsca.

Ogniskiem tęsk n oty tej była dusza tw ardego i nieustępliw ego człowieka z kresów , zahartow anego w tw a rd e j szkole życia, od m ło­ dości kroczącego o w łasnych siłach, świadom ego swej w artości, sw ych uzdolnień, wierzącego w w ielką rolę, k tó rą zam ierzał odegrać w życiu w łasnego narodu, poety, k tó ry poczytyw ał się za w odza duchowego swego pokolenia.

W ymowę czynników biograficznych, ta k w poem acie obfitych, iż obecność ich żywo przez czytelnika odczuw ana zbliża go do w izji autorskiej, budzi bow iem przekonanie, iż przedm iot jej był jego głę­ bokim przeżyciem a nie. ty lk o rozryw k ą czy w ykonaniem zam ów ienia, precy zują i potęg u ją w iadom ości o sposobie pow staw ania „P an a Ta­ deusza“, splot zaś ich z w ypow iedziam i samego poem atu w y ja śn ia kolejne falow anie w nim tem ató w tak od siebie odległych, ja k pogoda sielanki i groza posępnego d ram atu, sięgającego pogranicza tragedii.

Z w yznań m ianow icie poety w jego korespondencji i z rela cji p rzyjaciół wiem y, że w edle zam ysłów początkow ych „P an T adeusz“ m iał być sielanką, słonecznym obrazkiem z czasów jego młodości „sielskiej an ielsk iej“, że jed n a k — w m iarę rozrostu — pom ysł p ie r­ w o tn y uległ znacznem u odchyleniu i pogodny obrazek — bo to p rze­ cież w yraz „sielanka“ znaczy — zm ienił się w duży obraz, rów nież przew ażnie pogodny, ale ostatecznie um ieszczony w „krainie ulew y i grzm otów “ , tj. ro g ry w ający się w epoce tragicznych zm agań się n a ­ ro d u o przyszłe losy, słowem, u ję ty jak o epopea historyczna.

Poem at tedy, k tó ry początkow o m iał się zwać „Szlachcic“ (lub „Z egota“), w ujęciu ostatecznym otrzym ał p odtytuł: „historia szla­ checka z r. 1811 i 1812“ , sam ym sw ym brzm ieniem naw iązujący do sp raw niezw ykle doniosłych. D aty bowiem , na karcie jego naczelnej umieszczone, w św iadom ości zarów no czytelnika ówczesnego, jak ca­ łych pokoleń odbiorców późniejszych budziły bardzo żyw y oddźwięk, przypom inały olbrzym ie zm aganie się dw u potęg dziejow ych, (nie­ znane czasom daw niejszym a tak zrozum iałe dzisiaj), a m ianow icie cesarstw a francuskiego czasów N apoleona i cesarstw a rosyjskiego, zm aganie, k tó re rozgryw ało się na te ry to riu m daw nej Polski i m iało rozstrzygać o jej istnien iu lub nieistnieniu.

Z dum iew ający i je d y n y w swym ro dzaju zestrój czynników ży­ cia osobistego i zbiorowego, tęsknoty i b ohaterskiej gotowości do w alki, w spom nień z w czesnej młodości sam ego poety i w spom nień

(6)

W IELKO ŚĆ I OR Y G IN A L N O ŚĆ „P A N A T A D E U SZ A “ 2 4 3 ogólnonarodow ych, spojrzenie w przyszłość, dotkliw e poczucie, że pierw sza jest św iatem całkow icie skończonym i zam kniętym , że d rug a zaś do niego naw iązać będzie m usiała — w szystko to stało się podło­ żem, z którego w yrosła całość „P an a T adeusza“ i które rozstrzygnęło o jego ch arak terze, jako dzieła epickiego, o brazu historycznego.

IV

Na c h a ra k te r ów w płynęło rów nież dziw nie harm on ijne zestro ­ jenie całego m n ó stw a składników , nieodzow nych w każdym dziele epickim , bo stanow iących jego organizm , jego u stró j (strukturę), tak ich jak: tło historyczno-geograficzne, bogato rozczłonkow ana fabuła, za­ praw iona różn o ro d n y m i jakościam i. estetycznym i, a wreszcie ró żn o ­ rodność nastrojów , podporządkow anych jed n e m u w spólnem u tonow i, a zw iązanem u z ideologią całego poem atu. Owe składniki ustrojow e, a raczej ustrójo w o-estety czn e, bo i n aładow ane w łaściw ościam i este­ tycznym i i zespolone estetycznie, z n a tu ry rzeczy sta ją się czynnika­ mi rozstrzyg ający m i o odbiorze dzieła literackiego, o ch arak terze reakcyj przez nie w yw oływ anych.

N aw et całkiem pobieżny rz u t oka n a „P an a Tadeusza“ w sk a­ zuje, że M ickiewicz obraz stosunkow o n iezb y t dalekiej przeszłości, zrodzony w sw ej w yobraźn i, rzucił n a b ardzo rozległe a bardzo szczegółowo opracow ane tło historyczne i geograficzne, podnosząc obydw a te składniki do poziom u czynników sam odzielnych, p rz y k u ­ w ających uw agę czytelników „P an a T adeusza“ . Rozm iłowany w t r a ­ dycji ciągłych w alk o odzyskanie i u trz y m an ie niepodległości, poeta tra d y c ję tę oprom ienił blaskam i gw iazdy Napoleona, ukazując w ich św ietle zabiegi o w yw ołanie pow stania n a L itw ie, chwilowo w p ra w ­ dzie udarem nio n e, ostatecznie jed n ak zwycięskie, ich bow iem u czest­ nicy p o w racają do stro n rodzin n y ch w m u n d u rach w ojska polskiego. Dla spotęgow ania w ym ow y tej „dy p lo m atyk i“ — jak czynności em i­ sariusza nazw ał — przepoił ją bardzo silnie w spom nieniam i pow sta­ nia kościuszkow skiego, rozsiew ając w całym poem acie m nóstw o w zm ianek zarów no o sam ym „N aczelniku“ , ja k o przyw ódcy „insu­ re k c ji“ na L itw ie, Ja k u b ie Jasińskim , jak o późniejszych jej uczest­

nikach. Co w ięcej, by uprzy to m nić żyw ą obecność tła h istorycz­

nego z la t 1811— 1812, raz jeszcze zobrazow ał je, u końca poem atu, we w spaniałym koncercie Jan k iela, syntetycznie ukazującym dzieje tego dw udziestolecia od k o n sty tu cji 3 M aja po w ydarzenia r. 1812.

(7)

2 4 4 JU L IA N K R Z Y Ż A N O W SK I

Obok historycznych w prow adził m nóstw o drobiazgów obycza­ jow ych, już to szkicow anych, ju ż to m alow anych dokładnie, a stano­ w iących w całości bardzo szczegółowy i w y ra z isty obraz k u ltu ry życia codziennego N ow ogródczyzny na przełom ie dw u w ieków , oraz stro ­ jów i budow li, zajęć i zabaw , zw yczajów i obyczajów, obraź ta k bo­ gaty, iż m ówić tu m ożna o tle obyczajow ym danej epoki, dopełniają­

cym jej historię. Za pom ocą tych szczegółów obyczajow ych poeta

związał silnie tło historyczne z geograficzno-przyrodniczym . Doniosły te n składnik „P an a T adeusza“ o bejm uje kilk ad ziesiąt opisów k ra jo b ra ­ zowych, p rzedstaw iających pola nadniem eńskie, łąki, gaje i puszcze, ru in y , dwory, d w orki i karczm y, u kazane w prom ieniach słońca czy księżyca, w pełnym b lask u św iatła, w m rokach nocy, w śró d m gły czy ulew y.

Nie w dając się w szczegóły techniki opisów przyro dy w „Panu T adeuszu“ , w sposób klasyczn y p rzedstaw ione niegdyś przez W itkie­ wicza, dość w skazać choćby ty lk o n a sław ny w stęp księgi XI, obraz w iosny r. 1812; przyroda, obyczaj i h isto ria splecione tu są w całość n ierozerw alną, opis k ra jo b ra z u i życia w iosennego p rze tk an y jest w iadom ościam i o życiu lud u , jego w ierzeniach i poglądach, jedno zaś i drugie w iąże się nierozłącznie z w ydarzeniam i, określonym i pow tó­ rzeniem „Wojna! w ojna!“ . A ta k jest niem al zawsze i stale w n a j­

głośniejszych ustępach opisow ych „P an a T adeusza“ . Obecność ich

stanow i o ró w n y m i głębokim tch u epickim poem atu, k tó rem u obcy jest nerw ow y pośpiech d ra m a tu czy pow ieści now oczesnej, którego akcja — by uciec się do pospolitego porów nania — płynie powoli i m ajestatycznie, ja k w ielka rzeka, w łaśn ie dlatego, że obfitość skład­ n ik ów opisowych, w prow adzonych jako tło, h a m u je zbyt w a rtk i tok w ydarzeń, pow iązanych w żyw ą, dram atycznie zbudow aną fabułę.

Poecie epickiem u m ogą grozić niebezpieczeństw a, w ynikające z rozm iłow ania w sam ym opow iadaniu, w in teresu jący m „słow ie“ (wszak w yraz „epos“ to znaczy), co w iedzie do przew agi p ierw ia st­ ków statycznych, opisów pozbaw ionych ru chu, nad dynam icznym i, tj. w ydarzeniam i zw iązanym i z postępow aniem w yw ołujących je „bo­ h a te ró w “ , postaci literackich. M ickiewicz jednak, jako pisarz now o­ czesny, co w ięcej: dośw iadczony d ram a tu rg , niebezpieczeństw a te bezw iednie wyczuł i p o trafił ich uniknąć. O siągnął to przez w p ro­ w adzenie fabuły d ram atyczn ej, obejm ującej trz y w ątki, p o p rzerasta- n e w zajem nie, krzy żu jące się i w yw ołujące m nóstw o n ieprzew idzia­ n ych powikłań.

(8)

W IELKO ŚĆ I O R Y G IN A LN O ŚĆ „P A N A T A D E U SZ A “ 245 Pierw szym z nich są kom ediow e przygody i nieporozum ienia m iłosne postaci ty tu ło w e j, p a n a Tadeusza, postaw ionego m iędzy dw u kobietam i, T elim eną i Zosią, k tó ry c h początkow o nie odróżnia, biorąc w y traw n ą łow czynię m ęża za dziewczę, u jrz a n e na parkanie. W ąt­ kiem drugim , dram aty czn y m , są p race ojca Tadeuszowego, Ja ck a Soplicy, k tó ry jako kw estarz R obak prow adzi robotę em isariusza- w yw iadow cy, m ającą w yw ołać p ow stanie n a ty łach w ojsk rosyjskich

w chw ili w kroczenia arm ii napoleońskiej. S praw y te, głęboko się­

gające w przeszłość, w k tó re j o b ejm u ją dzieje nieszczęśliw ej m iłości i zbrodni Jack o w ej, stanow ią podłoże w ą tk u ostatniego, pow ieścio­ wego: sporu m iędzy b ra te m Jacka, Sędzią, a spadkobiercą jego ofiary, stolnika H oreszki, H rab ią, o resztk i m a ją tk u horeszkow skiego, o z ru j­ now any zam ek, któ reg o o statn i p a n padł z rę k i m ordercy. S tary klucz­ nik zam kow y, G erw azy, m szcząc się za śm ierć Horeszki, doprow adza do „zajazd u “ na dw ór Sopliców, zajazd p rzerad za się w bitw ę z b a ta ­ lionem rosyjskim , w k tó rej śm ie rte ln ą ran ę o trzy m u je Jacek, a w szyst­ ko to k rzy ż u je i niw eczy całą jego działalność polityczną.

W szystkie te trz y ró żn e w ą tk i p rz e p la ta ją się nieustan nie, tw o ­ rząc akcję w ysoce za w ik łan ą i dram aty czną, pełną napięcia, w yw oły­ wanego przez ustaw iczne niespodzianki.

Nad całością ta k zestrojonej fabuły g ó ru je w ątek środkow y: spraw a Jacka-R obaka, k tó ry staje się postacią kierow niczą i w nosi do poem atu p ierw iastk i zgoła nieoczekiw ane, p otęgujące jego w ym ow ę artystyczną. Ja ce k tedy k ieru je nie tylko a k cją polityczną, ale ró w ­ nież w pływ a n a losy swego syna, u siłu jąc w ydobyć go z pęt T elim eny i ożenić z Zosią, oórką kobiety, k tó rą kochał w młodości. Jacek usi­ łuje rów nież w pływ ać na przebieg sporu, nie przew idując, że to n a ­ stępstw o jego zbrodni tak straszliw ie na nim sam ym się pomści. Dzieje winy, p okuty i spóźnionej k a ry Jacka, w całej pełni odsłonięte w koń­ cu księgi X, wnoszą do „P ana T adeusza“ n u r t tragizm u, tre śc ią ich bowiem są losy człowieka, w którego życiu w y stąpiła jaskraw o p rze­ w aga k a ry n a d w in ą i to w chwili, gdy człow iek ten m iał pełne praw o przypuszczać, że postępow aniem sw ym daw ny postępek swój całko­ wicie odpokutow ał. D alej w y jaśn ić w ypadnie, jak to się stało, że ów n u rt tragiczny nie w yw o łu je w eposie zgrzytu czy rozdźw ięku, jak w rastając w jego pogodną całość, sam doznaje pew nego złagodzenia.

Nie p o przestając n a zaw iłościach fab uły tró jw ątk o w ej, poeta urozm aicił ją bardzo niezw ykle. W tok jej pow p latał te d y epizody, następnie — przy pom ocy anteced encji — dopełnił obraz w ydarzeń spraw am i, k tó re je poprzedziły, a w ięc przede w szystkim historią

(9)

2 4 6 JU L IA N K R ZY ŻA N O W SK I

Jack a Soplicy. A wreszcie — nie poskąpił swoistego epilogu, posło- wia, w prow adził w dw u końcow ych księgach pogodne rozw iązanie wszelkich powikłań, spełniające rów nocześnie w szelkie p ragnienia Jackow e; ukazał więc w kroczenie w ojsk napoleońskich za Niem en, zaręczyny Tadeusza z Zosią, ostateczne załagodzenie sporu o zamek, nie zapom niał naw et o spraw ach zupełnie podrzędnych, jak upolow a­ nie przez Telim enę upragnionego m ęża, czy pogodzenie się dw u p ra w ­ ników skłóconych o ulubione charty.

Bogactwo zawiłych w yd arzeń spotęgow ał przez stw orzenie dużej galerii postaci literackich, zarów no ułudnych, należących do k rain y fikcji, jak historycznych, w prow adzonych w tłu m gru p y pierw szej na zasadzie zupełnej rów ności. Postaci jed n e i drugie ujm ow ał za­ rów no jednostkow o ja k grom adnie, kolejno skupiając uw agę to na charak tery sty czny ch postaciach i ich w łaściw ościach w yróżniających, to — w scenach zbiorowych — n a całych gru pach ludzkich, tak p rzed ­ staw ionych, by w łaściw ości znam ienne dla tłum u nie przesłaniały rysów osobniczych. K ażdą z sw ych postaci uposażył w e w łaściw e jej życie w ew nętrzne i w znam ienne, jej tylko w łaściwe, życia tego przejaw y w ystępujące w słowach, gestach, postępkach. Stosując n ie ­ kiedy m etodę szkicowania, stopniow ego dorzucania cech znam ien­ nych, przenosił nad nią p o rtre to w an ie epickie, dokładny opis — czę­ sto m alarski — dopełniany d ram atyczn y m odsłanianiem osobowości ludzkiej w rozm aitych sytuacjach, ta k jednak, by p raw d a arty sty czn a i ludzka na tym nie cierpiała. N ajw ybitn iejszy m p rzykładem tej m e­ tody może być ustęp spowiedzi Jacka; K lucznik w yjaw ia u m ie rają ce ­ m u tajem nicę, k tó rej nigdy nikom u nie zdradził, że w chw ili śm ierci S tolnik zabójcy sw em u przebaczył. S tary, zakam ieniały w p rag n ie­ n iu zem sty szlachcic zdobyw a się w yznaniem sw ym na bohaterstw o duchowe, któ rem u całym sw ym życiem przeczył, a przecież b o h a te r­ stw o to jest u niego czymś zupełnie natu raln y m .

Rysem w spólnym w szystkich postaci, przem aw iających ż k a rt „P ana Tadeusza“, jest ich pospolitość, ich tk w ien ie w życiu, w k tó ­ rym w yrośli. Nie ma w nich niczego ni tea tra ln eg o ni nadludzkiego, n aw et bowiem bohaterstw o Jacka, przy całej swej niezw ykłości, nie w ykracza poza poziom codziennych spraw ludzkich. Pospolitość ta jed n ak nie ma niczego w spólnego z szarzyzną, każda bow iem z postaci poem atu odznacza się czymś odrębnym , sobie tylko w łaściw ym , każda z nich rów nocześnie posiada pew ne zadatki, k tó re — p rzy sp rz y ja ją ­ cych okolicznościach — m ogą się rozw inąć w postępki zdum iew ające. K ażda z nich w ykazuje p ierw iastk i dobre i złe, pow ażne i śm ieszne,

(10)

W IELKO ŚĆ I OR Y G IN ALN O ŚĆ „PA N A T A D E U SZ A “ 2 4 7 i ich to w łaśnie zm ieszanie stanow i cechę „bohateró w “ m ickiew iczow ­ skich najznam ienniejszą.

Płaszczyzną, na k tó rej w szystkie p ierw iastki u strojow e „P ana T adeu sza“ łączą się w doskonale zharm onizow aną w izję artystyczną, jest ogólna postaw a M ickiewicza, dająca się określić jako realizm . N a p rzy ro dę żyw ą i m artw ą, n a św iat rzeczy i ludzi spogląda poeta z precy zją obserw atora, w drożonego w przyrodnicze niem al m etody d ostrzegania w szelkich osobliwości zjaw isk w ystępujących w polu je ­ go w idzenia. Dzięki tem u jego opisy archaicznych sprzętów i b u d y n ­ ków cechuje dokładność, k tó rej m ógłby m u pozazdrościć zawodowy pracow n ik m uzealny \ Dzięki tem u mogą dzisiaj toczyć się zabaw ne spory o w ierność jego opisów zjaw isk atm osferycznych. Dzięki tem u w reszcie psycholog swe definicje zaw iłych stanów psychicznych ilu ­ stro w ać m oże w y ją tk a m i z p o rtretó w ludzkich na k a rta ch „P ana T adeusza“ . Owa postaw a realisty, zarów no w obec ludzi jak wobec ich w y tw orów , daleka jest jed n ak od surow ej oschłości kliszy foto­ graficznej, w y kazu je bowiem p ew n ą swoistą domieszkę uczuciową, w k tó rej nad ciekawością obserwal&ra w stosunku do „ostatnich egzem plarzy starodaw nej L itw y “ g ó ru je żywa dla nich (choć w ścisłe g ran ice ujęta) sym patia.

Pochodzi to stąd, że cały św iat m ieszkańców i gości Soplicowa M ickiewicz u jął od strony tej odm iany kom izmu, k tó rą nazyw am y hum orem , od stro ny budzącej śmiech w praw dzie, ale śmiech, k tó ry nie przeszkadza w ysoko cenić osób śm iesznych. Spojrzał n a nie i na spraw y ich okiem urodzonego, genialnego hum orysty. I w łaśnie d la­ tego M ickiewicz jest jed n ym z najw iększych przedstaw icieli h u m o ru w lite ra tu rz e św iata, a „Pan Tadeusz“ czymś w yjątk ow y m w śród arcydzieł epickich. P an u je w nim pogodny i w yrozum iały uśm iech w obec słabości ludzkich i wobec niedom agań życia, uśm iech płynący z głębokiego przekonania, iż pod śm iech budzącą pow łoką k ry ją się w łasności niezw ykle cenne dla życia jednostkow ego i zbiorowego.

A tm osfera hum oru, niepodzielnie p an ująca w świecie „P ana Ta­ deusza“ spraw ia, że n aw et tragiczne losy Jacka Soplicy tra c ą coś ze swej ostrości, że niepow odzenie jego „dyplom atyki“ nie zm ienia się w katastro fę, że w spaniałej w izji w ojsk Napoleona ciągnących na M oskwę nie przesłania groźna zapowiedź ich żałosnej klęski. Pogoda

1 D ok u m en tarn ość op isów M ick iew icza stw ierd zają P r o le g o m e n a W in - d a k iew icza i p rzede w szy stk im kom entarz P igon ia w w y d a n iu „B ib liotek i N a ­ ro d o w ej“.

(11)

248 JU L IA N K R Z Y Ż A N O W SK I

„P ana Tadeusza“ w yk w ita z jego h u m o ru w łaśn ie i dzięki n iem u cza­ ru je od lat stu przeszło jego czytelników . Do tego dodać w arto, iż to, co tu u jęto jako atm o sferę hu m o ru , I. C hrzanow ski w iązał z po­ jęciem wzniosłości, gdy stw ierdzał, iż w poem acie M ickiewicza „wzniosłość tragiczna p rzerad za się w e w zniosłość błogosławionego spokoju i niebiańskiej ciszy“ \

Komizm, trag izm i hum o r, epickie zainteresow anie św iatem i dram atyczne ujm ow anie jego spraw , w zniosłość w reszcie nie w y ­ czerpują jed n ak w szystkich jakości, stanow iących o ch arak terze poe­ m atu M ickiewicza. D opełnienie ich stanow i liryzm , zdolność udzie­ lania czy n arzucania czytelnikow i sw ych przeży ć uczuciow ych przez pisarza. Źródłem liryzm u, jakości w epice n ie spotykanej, były, jak wiem y, przeżycia poety-w ygnańca, jego zaś w yrazem stały się przede w szystkim inw okacje, w ypełnione tęsk n o tą za Polską, za przeszłością szczęśliwą, za nieosiągalną w olnością. Ogół zaś jakości estetycznych, przenikających całość „P an a T ad eusza“ , spraw ia, że poem at m ieni się różnorodnym i nastro jam i, zharm onizow anym i doskonale i poddanym i jednem u w spólnem u tonow i: p r ^ ś w ia d c z e n iu o pięknie św iata i u ro ­ dzie daw nej Polski, o w arto ści człow ieka i Polaka.

V

Badaczy daw niejszych żyw o interesow ało, by nie rzec — nie­ pokoiło, pytanie, czy i w jak im stopniu poem at M ickiewicza je st epo­ peją. Zainteresow anie to m iało podkład nie ty le poznawczy, ile raczej uczuciowy. K lasycystyczna p oetyka, k tó re j ojcam i byli A rystoteles i Horacy, daw no w praw dzie p rzestała obow iązyw ać, obalili ją p rze­ cież rom antycy, z ty m w szy stk im p ew ne jej poglądy utrzy m ały się u k ry te gdzieś głęboko; do n ich zaś należało przekonanie, nie pozba­ wione zresztą dużej dozy słuszności, że epos w h iera rc h ii rodzajów

literackich zajm uje jed n ą z pozycyj najw yższych. Z ajm ując takie

stanow isko, w ystarczyło stw ierdzić, iż „ P an T adeusz“ da się zaliczyć do rzędu epopei, by tym sam ym uw ażać za dowiedzione, że jest on arcydziełem , owa bow iem pozycja hierarch iczn a przeznaczona była dla arcydzieła w łaśnie.

Gdy się dzisiaj czyta bardzo w n ik liw e nieraz uw agi n a te n w ła­ śnie tem at w pracach Z ath ey a lub T arnow skiego, spogląda się z po­ 1 W zniosłość w „Panu T a d e u s z u “, P a m . L it. 1934, 31, 26. (Szkic dostępny w zbiorze C hrzanow skiego L ite r a tu r a a n a ró d , 1936).

(12)

W IELKOŚĆ I O R Y G IN A L N O ŚĆ „P A N A T A D E U SZ A “ 2 4 9 dziw em n a w ysiłek m yślow y ty ch m iłośników i w ielbicieli poem atu o Soplicow ie, n a bardzo p rzem y śln e spekulacje, przypom inające m im o w szystko przysłow iow e rozw iązyw anie k w a d ra tu ry koła. Chcąc m ia­ now icie zaliczyć „P an a T adeusza“ do klasy eqposu, przeprow adzano no rm aln e rozum ow anie ded ukcyjne, w ychodząc jako z przesłanek z ogółu jakości znam iennych dla dzieł H om era i hom erydów , docho­ dzono do w niosku, iż w ta k skonstruo w any ch ram ach poem at M ickie­ wicza nie m ieści się dobrze, i staw ano n a głowie, by uzasadnić, że to je ­ go niem ieszczenie się n ie przeczy jego c h arak tero w i epickiem u, a w ięc

w łaśnie przynależności do danej klasy. P odstaw ow ym kam ieniem

obrazy, n a k tó ry m stale p o ty k ały się dociekania n ad tą spraw ą, były pew ne znam ienne luki w tem atyce dzieła M ickiewicza. W ychodząc z założenia, że epos hom erycki, a więc w zorow y, jest pełnym obrazem danego społeczeństw a w danej epoce histo ryczn ej, nie dało się p rz e ­ m ilczeć fak tu , że obraz ta k i na k a rta c h „P ana T adeusza“ nie spełnia zakładanego postu latu , że o bejm uje tylk o szlachtę, u kazaną co p ra w ­ da w ogrom nej rozpiętości, ale ją tylko, nie zajm u je się zaś chłopem , nie w spom ina w łaściw ie o m ieszczaństw ie, a n a w e t w obrazie życia szlacheckiego pom ija m atro n ę, typ, k tó ry od czasu powieści H offm a- now ej uchodzi za in te g raln y składnik w y o brażeń o dw orach i d w o r­ kach, o środow isku zarów no m agnackim , ja k średnio ziem iańskim . Nie m a potrzeby rozw ażać tych w szystkich spekulacyj, bardzo pom ysłow ych nieraz, k tó ry m i usiłow ano obchodzić i przeskakiw ać piętrzące się tu ta j trudności, byle ocalić przekonanie o epickości

a eo ipso o arcydzielności „P an a T adeusza“ . Tak samo nie w a rto

przypom inać, jak ie to in ne jeszcze jego e lem en ty n a pow iększenie owych tru d n o ści w pływ ały i ja k to się stało, że m im o w szystko przekonanie to utrzym ało się i zapanow ało pow szechnie. W ystarczy ograniczyć się do kon statacji, iż utrzy m ało się ono dzięki tem u, że poem at m a istotnie w szelkie znam iona dzieła epickiego, choć niek o ­ niecznie p o k ry w ają się one z jakościam i spotykanym i u H om era czy W ergiliusza. K o n statacja ta w y ra sta znow uż z m nóstw a uw ag i spo­ strzeżeń, nagrom adzonych, często ubocznie, przez badaczy epickości „P ana T adeusza“ , a w całości pozw alających u jąć c h a ra k te r tych czynników , k tó re (niezależnie od danych, św iadczących o jego św iato ­ w ej popularności) stanow ią o nazw aniu go arcydziełem , tj. czynników historyczno-literackich. Ich poznanie p rzyn iesie m oże odpowiedź na w ątpliw ości co do pełni obrazu społeczeństw a w arcydziele M ickie­ wicza, choć będzie to obraz dość nieoczekiw any i m ało podobny do tego, jakiego szukali u poety polskiego ludzie m yślący k ategoriam i

(13)

250 JU L IA N KR ZYŻA NO W SK I

epiki hom eryckiej. Poznanie to w inno rów nocześnie rzucić jasne

św iatło na spraw ę oryginalności „P ana T adeusza'‘v na jego stosunek do tradycyj epickich, tych w łaśnie, w któ ry ch ram ach usiłow ano go osadzać bez powodzenia.

Studia n ad c h arak terem epickim „P an a T adeusza“, m ające swe dobre uzasadnienie ju ż choćby w fakcie, iż sam poeta, przechodzący od pierw otnej sielanki do „ogrom nych pieśni d w u n a stu “ , m usiał za­ stanaw iać się n ad form ą rodzajow ą, w ew n ętrzn ą tw orzonego dzieła, stw ierdziły domieszkę w nim sporej ilości m otyw ów, w yw odzących się z epiki staro ży tnej a św iadczących, że M ickiewicz zajm ow ał wobec niej określoną postaw ę. W arto więc na najw ażniejsze z nich rzucić tu okiem.

1. Istnienie elem entów hom eryckich w „P anu Tadeuszu“ może

z góry ju ż budzić pew ne zdziw ienie \ W iemy w praw dzie, iż uczeń Borowskiego i G roddka był doskonale obeznany z zasadam i poetyki klasycystycznej, zalecającej jak o jedno z naczelnych praw ideł sztuki pisarskiej naśladow anie w zorów , w iem y jed n a k rów nież, że z p raw i­ deł tych nie tylko rychło w yrósł, ale nadto łam anie ich uznał za pod­ staw ę program u literackiego, k tó ry w tw órczości swej rom antycznej konsekw entnie realizow ał. Tak, w szystko to jest niew ątpliw ie słuszne w odniesieniu do tw órcy „B allad i rom ansów “ czy n a w e t „K onrada W allenroda“, nie da się zaś zastosować do au tora „P an a Tadeusza“ . Na przełęczy m iędzy „D ziadów “ częścią III a „Panem Tadeuszem “ , na k tó rej poeta stanął, docierając do szczytów swej pracy tw órczej, znik­ nęły m gły i m giełki form ułek, k tó re w latach m łodszych zwalczał lub zalecał, zm alały spory i w aśni, w których brał czynny udział, oczom zaś poetyckiego w ędrow ca ukazyw ały się istotne stron y i ja ­ kości dzieł sztuki słowa, nig d y w całej pełni nie dające się w owe fo r­

m ułki zam knąć. Dzięki tak iem i syntetycznem u i u niw ersaln em u

spojrzeniu, .w nowo p o w stający m dziele znaleźć się m ogły obok siebie, h arm o nijn ie zespolone, p ierw iastk i najrozm aitsze, zarów no te, k tó ­ ry ch dom agały się przezw yciężone praw idła poprzedniej szkoły poe­ tyckiej, jak i te, k tó re b y ły o statnim krzykiem mody, budzącym po­

dziw u pogrom ców praw ideł. Dowodem tego u niw ersalizm u są

początek i koniec „P an a T adeusza“ . Rozpoczynające go uroczyste

inw okacje, „Litwo, ojczyzno m o ja“ oraz „Panno św ięta, co Jasn ej 1 B ru ch n alsk i W., R em in iscen cje w „Panu T ad eu szu “ z H om era, W ergi- liu sza i Tassa. P a m . T w a im . A. M., 2, 95; W in d ak iew icz St., P r o le g o m e n a do

(14)

W IELKOŚĆ I O R Y G IN A LN O ŚĆ „P A N A T A D E U SZ A “ 2 5 1 bronisz Częstochow y“ , i treścią i form ą m ogły w yw ołać poklask u n a j­ zagorzalszych klasycystów . D w uw iersz natom iast końcowy:

I ja tam z gośćm i b yłem , m iód i w in o p iłem , A com w id zia ł i sły sza ł, w k się g i u m ieściłem

zgorszyłby ich niew ątpliw ie jak o pogłos bajk i ludow ej, a więc tego, co pisarz staro ży tn y określał z dobrotliw ym lekcew ażeniem jako „babską b aśń “ („fabuła an ilis“). D w uw iersz te n rów nocześnie p rz y ję ­ lib y z poklaskiem m łodzi m iłośnicy poezji ludow ej, widząc w nim „zaśpiew n a sztukę n aro d ow ą“ , jak rzecz ujm ie w la t kilkanaście póź­ niej przedstaw iciel w ychow anego ju ż na M ickiewiczu pokolenia ro ­ m antycznego.

G dyby jed n ak odległość od uroczystej inw okacji epickiej do fi­ n ału bajkow ego, przezw yciężoną przez poetę z owej w yżyny, zm niej­ szyć uw agą, iż przecież w owych czasach „Iliad ę“ poczytyw ano za w y tw ó r poezji ludow ej, to i tak ostanie się fakt, iż epos hom erycki żył w świadom ości M ickiewicza w tej szacie klasy cysty cznej, w k tó rą przyodział go Dmochowski. W skazują na to stw ierdzone od daw na w iersze „Pana T adeusza“ , pochodzące z tego przekładu. W szak za­ m ach „ g ifre jte ra “ G onta na Tadeusza:

G ont odw odzi karabin, do zam ku się ch yli, W ierni go tow arzysze płaszczam i o k ry li (9, 655— 6) m a swe źródło u Dmochowskiego:

Tak łu k n apina P andar i do ziem i chyli,

W ierni go tow arzysze tarczam i okryli. (4, 111—2)

Podobnie ma się rzecz z dw uw ierszem , w k tó ry m nóż W ojskiego U derza w dno gitary, na w y lo t ją w ierci,

S ch y lił się na bok R yk ów i tak u szed ł śm ierci (9, 313—4),

którego prototyp brzm i w tym sam ym przekładzie Dmochowskiego: I z boku w e d le w n ętrza szatę m u p rzew ierci,

S ch y lił się zręcznie P arys i w y d a rł się śm ierci (3, 359).

Spierać by się można, czy w yp adk i te należą do kategorii bez­ w iednych, n a tu ra ln y c h u każdego pisarza, rem iniscencyj czy też są

(15)

2 5 2 JU L IA N K R ZY Ż A N O W SK I

wości takich nie będą nastręczały dw a w yp adk i inne, w skazujące nâ stylizację o zakroju, pow iedzm y odrazu, parodystycznym , op arte na głośnych m otyw ach epiki antycznej.

Pierw szy z nich to przezabaw ne spotkanie rom antycznego H ra ­ biego z nim fą-gęsiarką, Zosią. N astaw iony na niezw ykłość poszuki­ w acz przygód przem aw ia górnolotnie, frazesam i z w ierszy „ b o h a te r­ sk ich “ , by otrzym ać przekom iczną w swej prozaicznej prostocie rep lik ę: „I czego tu po grzędach szuka p an dobrodziej“ , znakom icie przeciw staw ioną jego te a tra ln e m u patosow i:

O ty! — rzekł — ja k im k o w iek u czczę cię im ieniem ,

B óstw em je s te ś czy nim fą, duchem czy w id zen iem ! (3, 113—4). P e ro ra modnego panicza, pow tarzającego tu form ułkę Odysseusa:

B łagam cię, czyś je s t bóstw em , czy pan n ą śm ierteln ą, J eśliś jedną z tych bogiń w n ieb iesiech ud zieln ą (6, 149— 150)

form ułkę skierow aną do N ausykai, w plecioną tu w scenę sielankow ą w praw dzie, ale u ję tą n a w skroś realistycznie, m a zakrój parodii, dw orującej sobie ze zużytego oczywiście, ale w okresie m ickiew i­

czowskim wciąż jeszcze żywego k on w enansu literackiego. Z a­

chwaszczał on i kom edie i przede w szystkim powieści. O śm ieszając go z pogodnym uśm iechem , poeta sięgnął do jego źródła, do eposu

greckiego. P ostępując tak , autom atycznie jedn ak naw iązyw ał do

tra d y c ji hom eryckiej, by u jąć ją niezw ykle pom ysłowo i ujęciu sw em u nad ać piętno oryginalności.

Podobną, może n a w e t tę sam ą, m etodę zastosował do innego, ró w n ież sław nego i niem niej zbanalizow anego m otyw u epickiego, gdy w spisie treści, poprzedzającym księgę VIII, scenę zazdrości, u rz ą ­ dzoną przez Telim enę Tadeuszow i, określał ty tu lik iem „Nowa D ydo“ . W ym ow a tego w y padku jest tym niezw yklejsza, iż przedm iotem ż a r­ tobliw ej parodii było nie dzieło H om era, „śpiew aka ludow ego“ , za jakiego od czasów teo rii W olffa poczytyw ano tw ó rcę „ Iliad y “ , lecz ideał poetów klasycystów owej epoki, poeta dw orski i tw órca „E nei- d y “ , W ergiliusz.

Ze zaś Mickiewicz, p aro diu jąc skonw encjonalizow ane pom ysły epiki antycznej, nie przeciw staw iał się im, że ich nie odrzucał, jako tw o rzy w a nie przydatnego, lecz że przekształcał je tylko, słowem, że stosunek poety do tra d y c y j eposu staroży tneg o był pozytyw ny, do­ w ieść by można, bad ając inne postaci stylizow ania w łasnego dzieła

(16)

WIELKOŚĆ I OR Y GIN ALN O ŚĆ „PA N A T A D E U SZ A “ 253 epickie (hom eryckie), elem enty te jed n a k w yelim inow ano z rozw a­ żań obecnych. Ale do ty ch sam ych w yników w iedzie rz u t oka na opisy p rzy ro d y w „ P an u T adeuszu“ .

2. Ich obecność i ich fu n kcja w poem acie soplicowskim ró w ­

nież stanow iły znaczną tru d n o ść w zaliczeniu „P ana T adeusza“ do dzieł określan y ch jako epos, ja k bowiem w iadom o, elem enty tego rzędu obce są staro żytn ej „poezji b o h a te rsk ie j“ . W yrazem ich była poezja opisow a czy dydaktyczna, zrodzona w praw dzie na ziemi grec­ kiej, ale ro zw in ięta w Rzymie, gdzie „G eorgiki“ W ergiliusza stały się

jej p rzejaw em najdoskonalszym . M odę n a nią w znow iła F ra n cja

w. X V III, D elille zdobył w niej sławę niem al że geniusza, m oda ta zaś objęła ró w n ież Polskę, by w ydać w niej zarów no Trem beckiego „So- fiów kę“ , ja k jej niew ydarzone i przez ro m antyk ów ośm ieszane po­ tom stw o, najrozm aitsze „Z iem iaństw a“ \

M ickiewicz, k tó ry w młodości zachw ycał się „T rem beckim i r y ­ m y “ , ich zaś pogłosów bynam niej nie cenił, w „P an u T adeuszu“ n ajnieoczekiw aniej naw iązał do ich linii, tra d y c ję ich podniósł i uszla­ chetnił, n ad ając już w stępnej księdze swego arcydzieła ty tu ł „Gospo­ d arstw o “ i w p latając w tok swej n a rra c ji całą serię w spaniałych opisów przy ro d y zarów no dzikiej jak przekształconej rę k ą ludzką, od m atecznika po sad i ogród w arzyw ny. W racając do stanow iska poprzednio tu zajętego, powiedzieć można, iż w zrok poety, z w yżyn w łasnych zam ierzeń tw órczych p adający na św iat poezji, dostrzegł to p okrew ieństw o epiki „b o h atersk iej“ i „opisow ej“ , k tó re najw idocz­ niej odczuwano, skoro obie te dziedziny traktow an o jako oboczne, którego jed n a k płodnych dla sztuki konsekw encyj n ik t przed „Panem Tadeuszem “ p raktycznie w yzyskać nie um iał.

Nie m a potrzeby uciekać się do zestaw ień szczegółowych, w y ­ starczy przypom nieć, iż dw uw iersz z „Sofiów ki“

K to u w ień czał Tyburu spadające w ody, K to straszne P au zylip u p rzeb yw ał w ydroże...

pow raca u Mickiewicza w deklam acji m iłośniczki obczyzny, T elim e­ ny, jako okrzyk:

O szczęśliw e nieba K rajów w łosk ich ! różow e cezarów ogrody! Wy k lasyczn e T yburu spadające w ody!

I straszne P au zylip u sk a liste w yd roże! (3, 537—8)

(17)

2 5 4 JU L IA N K R ZY Ż A N O W SK I

Uwagi dotychczasow e m ożna podsum ow ać. W ynika z nich w y ­ raźnie, iż tw órca ,,Pana Tadeusza“ w ielokrotnie i świadom ie n aw ią­ zywał do w ielkich trądycyj epiki antycznej, p rzep ajając nim i swe dzieło i nadając m u w ten sposób c h a ra k te r zbliżony do podziw ia­ nych przez w ieki arcydzieł H om era i hom erydów , że sam w rzędzie tych hom erydów dzięki tem u staw ał. Czynił to przez posługiw anie się w yrażeniam i i zw rotam i, robiącym i niekied y w rażenie niem al cy­ tatów , to znów pom ysły pow szechnie znane n aśw ietlał po sw ojem u,

przez zm ianę zabarw iających je jakości estetycznych osiągając

efekty zupełnie now e i naw skroś oryginalne. Zasadę naśladow ­

nictw a, tak cenioną przez pokolenia klasycystów , zastępow ał tu za­ sadą inną, tw órczego przekształcania m otyw ów obcych, by dostoso­ w ać je do nowego środow iska poetyckiego, w którym z w oli pisarza m iały w ieść dalszy żywot.

3. Z owej przełęczy, na k tó re j oku poety ukazała się m ożli­

w ość stopienia w now ą całość a rty sty czn ą pierw iastków epickich, w ystępujących w ró żn y ch gatu n kach eposu, i w ydobyw ania now ych efektów z pom ysłów ogranych i zbanalizow anych, w zrok jego do­ strzegł dalsze jeszcze spraw y, nieu chw y tne dla ówczesnej k ry ty k i literack iej, a i dzisiaj jeszcze w całej pełni przez nią nie w yzyskane w rozw ażaniach n ad zjaw iskiem literack im ta k pospolitym , ja k po­ wieść. Mickiewicz intu icyjn ie uchw ycił fa k t oczywisty, iż pow ieść nowoczesna, zwłaszcza historyczna, jest praw ow itą spadkobierczynią antycznego eposu, i w yciągnął stąd w nioski dla swego arcydzieła

niezw ykle doniosłe. W prow adził m ianow icie w u strój ,,Pana T a­

d eusza“ całą serię składników , k tó ry ch darem nie by szukać w t r a ­ dycji hom eryckiej, a k tó re przecież dały się z nią znakomicie zharm o­ nizow ać, w łaśnie dzięki owem u rodow em u pokrew ieństw u eposu i ro ­ m ansu. Równocześnie pierw iastki te przed stu laty z okładem były ostatnim krzykiem ogólnoeuropejskiej m ody w literatu rze, w p ro w a ­ dzenie ich tedy do poem atu epickiego, zaszczepienie ich na pniu t r a ­ dy cji epickich, w yw oływ ało autom atycznie odm łodzenie g atu n k u s ta ­ rożytnego i stw arzało now ą jego odm ianę, tru d n ą do zidentyfikow a­ nia z jego przodkam i grecko-rzym skim i. Te now e pierw iastki w iążą się z tw órczością powieściową W altera Scotta.

B adania St. W indakiew icza \ dopełnione i bardziej p rec y ­

zyjnie skontrolow ane przez K. W ojciechow skiego2, dały w yniki w y -1 W. S c o tt i B y r o n w o dnie sie niu do p o ls k ie j p o e z j i r o m a n ty c z n e j , -19-14;

P r o le g o m e n a j. w.

(18)

W IELKOŚĆ I O R Y G IN ALN O ŚĆ „PA N A T A D E U SZ A “ 255 soce sensacyjne i bardzo doniosłe dla zrozum ienia c h a ra k te ru „P ana T adeusza“ i pew nych sw oistych w łaściw ości tego poem atu. Dowiodły one, iż cechy jego znam ienne takie, jak um ieszczenie na karcie ty tu ­ łowej dzieła postaci jego drugoplanow ej, ja k skupienie uw agi na bo­ h a te rze w łaściw ym , u k ry ty m pod k ap tu rem m niszym, jak zw iązanie in try g i m iłosnej z w ątk iem sporu dw u rodów, jak rzucenie obydw u ty ch w ątków na tło trzeciego, akcji politycznej, a wreszcie całe m nó­ stw o n ajrozm aitszych innych elem entów , zarów no tem atycznych ja k technicznych — w szystko to w iąże poem at polski z głośnym i pow ie­ ściam i Scotta.

Doniosłość tych odkryć jest oczywista. W ich św ietle „P an

T adeusz“ okazuje się niezw ykle ciekaw ym eksperym entem lite ra c ­ kim, pró bą nie jed y n ą w praw dzie, ale jed y n ą w w ielkim stylu, zw ią­ zania epiki antycznej, klasycznej, z nowoczesną, rep rezen to w an ą przez pow ieść h istoryczną czasów rom antyzm u, rodzicielkę całej n ie­

m al późniejszej europejskiej powieści o przeszłości. Dzięki tem u

poem at o księdzu Robaku stał się istną „ark ą przym ierza m iędzy daw ­ nym i a now ym i la ty “ w dziedzinie epiki św iatow ej, w najszerszym rozum ieniu tego w yrazu. Dzięki też tem u dopiero dostrzega się n ie ­ zw ykle rozległe h oryzonty k u ltu ry literack iej M ickiewicza, stanow ią­ cej podglebie, z którego soki swe czerpał „P an T adeusz“ .

4. G lebą zaś bezpośrednią była tu oczywiście rodzim a tra d y c ja

literacka, początkam i sw ym i sięgająca co najm niej Kochanowskiego, i ona w łaśnie zaznaczyła się w w ierszach „P an a Tadeusza“ w sposób rów nie w y razisty, jak w szelkie inne składniki kulturow e, któ ry ch poem at je st przecież nieocenioną, encyklopedyczną w ręcz skarbnicą. Taki w łaśnie stosunek do owej trad y cji zaznacza się dobitnie ju ż n a sam ym początku poem atu, w inw okacji

L itw o, ojczyzn o m oja, ty je ste ś jak zdrow ie, Ile cię cen ić trzeba, ten ty lk o się d ow ie, K to cię stracił.

Podstaw ą tego c y ta tu czy p arafrazy jest przecież fraszka K ocha­ nowskiego (3, 54):

Ś la ch etn e zdrow ie, N ik t się n ie d ow ie, Jako sm ak u jesz, A ż sie zepsujesz.

Po K ochanow skim , w spom nianym raz jeszcze w zw iązku z lipą czar­ noleską (4, 39), i po S tryjk ow sk im (4, 352), po m im ochodem p rz y to

(19)

-256 JU L IA N K R ZY Ż A N O W SK I

czonych pisarzach barokow ych, auto rach panegiryków czy ksiąg k u ­ charskich, p rzew ijają się n a k a rta c h „P an a T adeusza“ nazw iska pisarzy w. X V III lub aluzje do ich dzieł; m am y tu w ięc i B akę, i K a r­

pińskiego, i Trem beckiego, i K rasickiego, i W ybickiego. T w órca

pieśni „Jeszcze Polska nie zginęła“ , określonej jako „sta ry D ąbrow ­ skiego m azu rek “, sześciokrotnie dochodzi tu do głosu, najzn am ien n iej chyba w p arafrazie re fre n u tej pieśni, praw iącej, jak

jen era ł D ąbrow ski Z ziem i w łosk iej stara się p rzyciągn ąć do P o lsk i (1, 918).

P rzo d u je on w ten sposób poetom , nazy w any m niekoniecznie słusznie legionistam i. Z nich dość nieoczekiw anie w spom niany je st w poem a­ cie A ntoni Górecki, drugi zaś, C yprian Godebski przem aw ia w łasnym i niem al słowy w relacji o opow iadaniach starego w iaru sa inw alidy, praw iącego o D ąbrow skim

Jak on rodaków zbiera na L om bardzkim polu, Jak K n ia ziew icz rozkazy d aje z K apitolu I, zw ycięzca, w y d a rty ch p otom kom cezarów

R zucił w oczy F rancuzów sto k rw a w y ch sztandarów . (1, 920—4)

Sam Godebski w rów nie czy n aw et bardziej jeszcze uczony sposób przedstaw iał te w ydarzenia, gdy w „W ierszu do legiów “ pisał:

Tam ok ryty lauram i na w ero ń sk im polu D zien n e rozkazy d aw ał P olak z K apitolu, Tam ob iegłszy zw y cięsk im k rok iem okolicę, Zdobił w p am iątki m ęstw a n iew d zięcz n y c h stolicę.

T u taj też n ależy J. N. K am iński, głośną bow iem jego pieśń „Serce nie sługa, nie zna co to p a n y “ (z w odew ilu „Zabobon czyli K rak o w ia­ cy i g órale“) przytacza senten cjo naln ie T elim ena (3, 490). A w reszcie „I swoich czasów śpiew ak nie obw ini“ , rzec by m ożna o tw ó rcy „P a ­ n a T adeusza“. Z głośnych tedy szerm ierzy ro m an ty zm u w szedł do poem atu „kozacki wieszcz“ , au tor „Z am ku kaniow skiego“ S ew eryn Goszczyński, z pisarzy zaś, którzy ży ją w pam ięci raczej dzięki M ic­ kiew iczow i aniżeli w łasnej sztuce, w spom nieć należy S tefan a W itw ic- kiego, unieśm iertelnionego w spółpracą w p ow staw aniu „P an a T a­ d eusza“ , jego to bowiem opis „M atecznika“ , sta ra n n ie oszlifow any, stał się ozdobą IV księgi eposu polskiego.

(20)

W IELKOŚĆ I O R Y G IN ALN OŚĆ „PA N A T A D E U SZ A “ 2 5 7 W ypadek z W itw ickim godzien jest szczególnej uw agi. W ska­ zuje on n a sw oistą technikę m ickiew iczowską w posługiw aniu się cy­ tatem , n a owo uniw ersalistyczne stanow isko wobec obcych elem entów literack ich, bardzo odległe od potocznych w yobrażeń o oryginalności, a płynące z poczucia potęgi w łasnej w yobraźni, zm ieniającej w sw ą w łasność to w szystko, co znalazło się w jakiś sposób w jej zasięgu.

5. „M atecznik“ W itwickiego prow adzi nas rów nocześnie w tę

dziedzinę składników k u ltu ry literackiej, w y stępu jącej w tekście p oem atu soplicowskiego, k tó re w yw odzą się z folkloru, a więc lite ­

r a tu ry ludow ej, przekazyw anej u s tn ie 1. Jej znaczenie M ickiewicz

zadem onstrow ał, *jak ju ż w spom niano, w wygłosie swego dzieła, um ieszczając klauzulę bajkow ą, stanow iącą klam row y rów no w ażnik d w uw iersza w stępnego, epickiej inw okacji, treścią naw iązu jącej do aforyzm u K ochanowskiego. E lem enty jej zaś w prow adził do „P an a T adeu sza“ sposobem tak im sam ym , jak inne elem enty literack ie po­ chodzenia polskiego czy obcego, a więc w postaci aluzyj, cytatów , p a ­ rafraz. Ogólny ich zasób obejm uje baśni i facecje, pieśni i przysło­ w ia, w najrozm aitszych odm ianach. Z zakresu b aśni tedy m am y tu, poza opisem m atecznika, w yposażonym w sporą ilość szczegółów w ierzeniow ych, bardzo in teresu jącą odm ianę „Ucznia czarnoksiężni­ k a “, ryw alizu jąceg o z swym m istrzem w p rzy b ieran iu coraz to n o ­ w ych postaci zwierzęcych. Odm ianę tę poeta spotkał najw idoczniej w ro syjskim folklorze żołnierskim i w yzyskał ją w opow iadaniu R y- kow a o Suw orow ie i Napoleonie. Do zakresu facecyj należy rów nie dobrze p e te rsb u rsk a anegdota T elim eny o psie uznanym za sarnę, jak opow iadanie W ojskiego o Dom ejce i Dowejce, zakończone m otyw em aitiologicznym , w yjaśnieniem nazw y karczm y N iedźw iadek. P rz e ­ pyszne opow iadanka aitiologiczne o pow staniu i nazw ach gw iazd czy gw iazdozbiorów stanow ią tre ść przedstaw ionej z hum orem „astro n o­ m ii“ W ojskiego. P oem at soplicowski w reszcie w y in k ru sto w an y jest całą serią pieśni gm innych i niegm innych, polskich i białoruskich, ju żto w spom inanych w form ie aluzyj, jużto refero w an ych w cale dokładnie, ja k owa o P ani C ybulskiej, czy in na jeszcze, „w ojsku polskiem u tak m iła“ i w folklorze naszym ty le w ykazująca odm ian

O żołnierzu tułaczu, który borem lasem Idzie z b ied y i głodu przym ierając czasem , N a k oniec pada u nóg k on ik a w iern ego,

A konik nogą grzebie m ogiłę dla niego. (12, 722—5)

1 Por. B orow y W., K s i ą ż k a Pro f. W i n d a k ie w ic z a o „P a n u T a d e u s z u “, 1918. 17 P a m i ę tn i k l i t e r a c k i XXXY1II

(21)

258 JU L IA N K R ZYŻA NO W SK I

N ad pieśniam i w reszcie obfitością i różnorodnością g ó ru ją w poem a­ cie najrozm aitsze przysłow ia, rodzim e i obce, w yznaczające m u n ie­ poślednie m iejsce w... naszych zbiorach parem iograficznych.

Rozkochany w ludow ości po eta-ro m an ty k um iłow aniom sw ych czasów wzniósł w pieśniach „P ana T adeusza“ istny pom nik.

VI

Z kolei n astępne zadanie — w ysnucie w niosków z poczynionych dotąd postrzeżeń i zestaw ień. I nie jest to zadanie trud ne. Ze stw ie r­

dzenia w w ierszach „P a n a T adeusza“ ogrom nej ilości n a jro z ­

m aitszych związków z tra d y c ja m i literackim i zarów no daw nym i jak now ym i, obcymi i rodzim ym i, z w ykazania związków zarów no z poezją epicką św iata starożytnego ja k epiką powieściową jego czasów, z poe­ zją polską od Kochanow skiego po rom an tyk ów i z naszą lite ra tu rą ludową, w ynika niezbicie, że arcydzieło M ickiewicza, nie spełniając w aru n k u , staw ianego eposowi przez poetykę klasycystyczną, k tóra od epika w ym agała uniw ersalnego obrazu społeczeństwa, dało wza- m ian coś innego, rozległy obraz trady cyj literackich czy może k u l­ tu ry literackiej, o b ejm ując nim szerokie kręgi ogólnoeuropejskie i skupiając szczególną u w agę na rodzim ej k u ltu rz e polskiej. Dzięki tem u w izja życia w „ P an u T adeuszu“ obejm uje kręgi niezw ykle roz­ ległe i budzi bezw iedne n astaw ienie u czytelnika n a h oryzonty rów nie szerokie, jak te, k tó re w innej dziedzinie roztaczają się przed czytel­

nikiem eposu antycznego. G dyby zaś takie ujęcie spraw y rów nież

przypom inało szukanie k w a d ra tu ry koła, to przyznać m u trzeba, że opiera się ono na spraw d zaln y ch spostrzeżeniach a nie na dowolnych spekulacjach in te rp re ta to rsk ic h , że liczy się z realn y m i faktam i.

F ak ty te rów nocześnie pozw alają na pop raw n e ujęcie zagad­ n ienia oryginalności „P an a T adeusza“ . Oczywiście nie oryginalności w potocznym rozum ieniu tego w yrazu, gdzie oznacza ona zrobienie z niczego czegoś, czego jeszcze nie było, lecz u jęte j w kategoriach m yślenia naukow o-literackiego. W tedy ustalenie związków „Pana T adeusza“ z naszkicow anym i tu ta j w arstw icam i k u ltu ry literackiej doprow adzi nas do przekonania, że arcydzieło M ickiewicza jest nie tylko oryginalne, ale n a w e t niezw ykle oryginalne.

Okaże się w tedy, że poeta polski potrafił w nim w znieść się nad ciasne poglądy swych w spółczesnych i dostrzec, że praw dziw a o ry ­ ginalność w sztuce, oryginalność tw órcza, polega na harm onijnym zespoleniu pierw iastków tra d y c y jn y c h i zbiorowych z osobniczymi

(22)

W IELK O ŚĆ I O R Y G IN A LN O ŚĆ „P A N A T A D E U SZ A “ 2 5 9 i jednostkow ym i, n a pokazaniu: jak — n iby w słoju w pniu potężnego dębu — pom ysły w ytw orzone przez w ieki życia k u lturaln ego , przez całe pokolenia ludzi pióra, u k ład ają się w okół rd zen ia w yrastającego z w yobraźni w ielkiego pisarza i z rd zen iem ty m stanow ią niero zerw al­ ną jedność. W poczuciu tej w łasnej, rd ze n n e j mocy poeta nie w ahał się ukazyw ać jej źródeł i związków z dorobkiem pracy sw ych po­ przedników , obcych i polskich, by z n a w a rstw ie n ia m otyw ów cudzych i w łasnych w ydobyć te w artości ideow e i estetyczne, o k tó re m u chodziło.

Dzięki tak iej postaw ie au to ra „ P a n T adeusz“ stał się pom ni­ kiem literackim , w y kazującym cechy zn am ien ne dla większości a r­ cydzieł literackich, w y k w itły ch w dorobku całych pokoleń: n aw iązy­ w anie przez ich tw órcó w do tego dorobku staw ało się św iadectw em ścisłych zw iązków zarów no danych p isarzy z środow iskam i litera c ­ kimi, k tó re ich w ydały, ja k rów nież ścisłej łączności tych środow isk z k u ltu rą litera c k ą św iata europejskiego, od czasów jego n a jd a w ­ niejszych, staroży tn y ch , grecko-rzym skich. Słow em nie k rzykliw e — a zazwyczaj jałow e — p rzeciw staw ianie się innym , lecz owocna w spółpraca z nim i, w y rażająca się w tw ó rczym zużytkow aniu tego, co ludzkość przez w ieki zdobyw ała, je st zasadą oryginalności „P ana Tadeusza“ i ta w łaśnie oryginalność czyni go pom nikiem literackim , stanow iącym ogniwo m iędzy daw nym i a now ym i laty, m iędzy d aw ­ nym i a now ym i ludźm i.

VII

Pozostaje jeszcze poświęcić p arę słów czynnikom etycznym , s ta ­ now iącym o w ielkości i niezw ykłości „ P a n a T adeusza“ , jako dopeł­

nieniu estetycznych i historycznych. M im ochodem o znaczenie ich

w ypadło potrącić przy w zm iance o k lasycystycznej h iera rc h ii ro dza­ jów i g atunków literackich, w yznaczającej w ysokie stanow isko epo­ sowi. U znanie dla takiego ujm ow ania w niej eposu płynie stąd, że epos już sam ym i sw ym i w y m iaram i za k ła d a ,.iż je st on w ynikiem znacz­ nego w ysiłku tw órczego a nie tylko p rzelotnego natchnienia, oraz że zaw iera on, podobnie ja k dram at, p ew n e składniki, naładow ane e n e r­ gią nie tylko oddziaływ ania estetycznego, ale rów nież etycznego. Tkw i ona najw idoczniej w jego istocie, skoro pew ne g atu n k i epickie od w ieków poczytyw ano za dydaktyczne, pouczające. N ależała do

(23)

260 J U L IA N K R Z Y Ż A N O W SK I

n ich m. in. d ro b n a b ajk a, k tó ra w tekstach greckich kończyła się

zw ykle fo rm u łk ą 6 Xóy°? (bajka pokazuje, poucza), po naszem u

„z tej b ajeczk i m o rał w ty m sposobie“ . T akie epim ythion, jak fo r­ m ułkę tę zw ano, zastosow ać by m ożna do każdego dzieła epickiego i d ram atycznego oraz do w ielu lirycznych, każde bow iem je s t w tym czy innym sto p n iu n astaw io n e n a w zbogacenie swego odbiorcy nie tylk o estetyczn e ale ró w n ież etyczne, na pew ne — pow iedzm y — u m o raln ienie go, p rzy czym skala m ożliw ości jest tu bardzo rozległa, sięga bow iem od zrzędnego m o ralizatorstw a po d y sk retn e odsłanianie praw d dla zw ykłego oka niezaw sze dostrzegalnych. Środkiem owego w zbogacania je s t ideologia dzieła, zespół poglądów przez pisarza w y ­ znaw anych czy u zn aw an y ch i św iadom ie lub bezw iednie przezeń p ro ­ pagow anych.

Ja k że ż w ięc w y g lą d a ideologia „P an a T adeusza“ i czym w zbo­ gaca ona czy teln ik a poem atu? S praw a to ta k zawiła, iż w yjaśnienie jej w ym agałoby p rze g ląd u w ypow iedzi kilkudziesięciu czy naw et k ilk u set osób w ra m a c h przeszło stulecia \ Nie mogąc wchodzić ani w szczegóły, an i n a w e t w dokładniejsze om ów ienie całych gru p po­ glądów m niej w ięcej jed n o ro d ny ch, poprzestać trzeb a n a w skazaniu stanow isk biegunow o odm iennych, zajm ow anych przez gorących w ielbicieli p o em atu i przez jego nam iętny ch przeciw ników , i to sta ­ now isk dzisiejszych, choć k ażde z nich odwołać by się mogło do licz­ n ych poprzedników . T ak w ięc a u to r szkicu pod w ym ow nym ty tu łem „O P a n u T adeuszu książce b u d u ją c e j“ , jego najw yższe w arto ści do­ strzega w „atm osferze etycznej p o em atu “ i głosi, że „Zdrow ie m o ral­ ne niesie po em at tym , co go będą psychicznie naśladow ali, i tym , co

go zrozum ieją i u k o c h a ją “ \ N ajbardziej znow uż zasłużony badacz

i k o m en ta to r „P a n a T ad eu sza“ w ielkość jego ideow ą dostrzega w tym , że jest on „skarbcem , gdzie się czasu zimy i m rozu przechow ują — ja k ziarna na zasiew — n ajw ew n ętrzn iejsze w ątki ducha narodow ego,

gdzie trw a u k ry ty zakład jego niepożytości“ 3. Innego zdania jest

in icjato r głośnej p rzed ćw ierćw ieczem w alki na pióra o w arto ść poe­ m atu soplicow skiego 4. O dw ołując się do cierpkiej uw agi Słow ackie­

1 P rzeg lą d w y p o w ie d z i n a jw a żn iejszy ch w k oń cow ej części k siążk i P i­ gonia, P a n T a d e u s z . — W z r o s t , w i e l k o ś ć , sława, 1934.

2 K lein er J., W k r ę g u M i c k i e w i c z a i G oethego, 1938, s. 65. 3 P a n T a d e u s z . W yd an ie lu d o w e, opr. St. P igoń, 1948, s. 17.

(24)

W IELKO ŚĆ I O R Y G IN ALNO ŚĆ „P A N A T A D E U S Z A “ 2 6 1 go, głoszącej, że „Cały Tadeusz jest ubóstw ieniem w ieprzow atości ży­ cia“ , u z n a je go za „p rzejaw naiw n ie pojętej w alki poety z „cudzow ier- stw e m “ , ogólniej biorąc w ogóle z cyw ilizacją e u ro p ejsk ą czy zachod­ n ią “ , za „sym bol nieporadności p o lsk iej“ \ Podobne rozbieżności stw ierdzić m ożna n aw et w obrębie tzw. k ry ty k i socjologicznej, której jed n i przedstaw iciele o d rzucają „P ana T ad eusza“ jako p oem at w y ­ łącznie szlachecki, przem ilczający inne klasy społeczne, gdy in n i jego ideow ą tre ś ć dostrzegają „w an ty fe u d aln e j, postępow ej te n d e n c ji“ , m o tyw ując tak i pogląd tym , że przecież Jacek, „o fiara feudalnego u s tro ju “ i „w cielone oskarżenie feudalizm u i szlacheckiej klasow ej m oralności, jest b o h aterem poety, b o h a te rem n aro d o w y m “ 3. J a k zaś zagadnienie jest tru d n e , dowodzi zabaw n a okoliczność, iż naw et zaprzysięgli m iłośnicy poem atu n ie zawsze m ogli( doszukać się w nim praw d ziw ej w ielkości ideow ej i uciekać się m usieli do d o rabian ia m u sztucznych „kopuł w zniosłości“ , może zasugerow ani przez w y rzu ty , któ re robił sobie sam jego tw órca, gdy żałow ał, iż nie dociągnął go o pół to n u *.

W iększość z przytoczonych tu ta j poglądów opiera się na ro zu ­ m ow aniu, dopuszczalnym w doraźnym a rty k u le dzienn ikarskim , lecz zaw odnym całkow icie w zastosow aniu do w ielkiego dzieła sztuki, do arcydzieła. N ieprzem ijająca bow iem trw ało ść arcydzieła, k tó re łam ie opory, staw ian e m u przez czas i p rzestrzeń, je st ja k trw ało ść drzew a- olbrzym a, k tó re korzeniam i tkw i głęboko w ziem i-m acierzy, koroną zaś szum i w ysoko ponad nią, w czasach od chw ili swego pow stania o w ieki całe odległych. W praw ne oko w jego w yglądzie p o tra fi od- poznać nie tylko jego w iek i budow ę słojów, ale n a w e t c h a ra k te r gle­ by, k tó ra je w ydała, ucho zaś, naw et n iew p raw n e, m oże zachw ycać się szum em jego gałęzi, choć rzadko dosłucha się w nim pogłosów inn ych czasów, przem aw iających na p rze k ó r w iekom i zm ienności tego, co niosą.

A tak jest w łaśnie z „P anem T adeuszem “. O b ejm u je on dwa kręg i sp raw zestaw ione w spółśrodkow o i dzięki tem u ra z jeszcze po­ zw alające m ówić o doskonałej jednolitości poem atu. Do pierw szego należy człowiek w stosunku do społeczeństw a, do drugiego człowiek wobec przyrody. W pierw szym człowiek, k tó ry przez w alk ę, pracę

1 M iller J. N., Z ara za w G renadzie, 1926, s. 19, 87.

2 Zob. sp raw ozdanie z artyk u łu P. H ofm an a w szk icu R ogow sk iego.

3 Por. m oją recen zję m on ografii P igon ia, R o c z n ik L it e r . 1934, s. 261; G ór­ sk i K., L i t e r a t u r a a p r ą d y u m y s ł o w e , 1938, s. 8.

(25)

2 6 2 JU L IA N K R ZYŻA NO W SK I

i cierpienie dochodzi do szczytów b ohaterstw a, zw iązany jest ja k n a j­ ściślej z grom adą ludzką, dzieli jej losy dobre i złe, m a lub zdobywa prześw iadczenie, że poza jej obrębem nie m a dla niego praw dziw ego

życia. Człowiek tak u ję ty je st w yrazem tego ideału społecznego,

k tó ry przyśw iecał ludzkości w jej rozw oju i n a pew no przez w ieki n ad al przyśw iecać jej będzie. Ja ce k Soplica, inaczej ksiądz Robak, je s t n ajpełniejszym w cieleniem tego ideału, którego odblaski, choćby n ieraz bardzo nikłe, w postaci gotowości do pracy i ofiar ,,pro publico bono'', dadzą się dostrzec u w szystkich niem al postaci „ P a n a T a ­ d e u s z a“ , ta k że ideał te n stanow i podstaw ę św iata w poemacie ty m stworzonego, podstaw ę ró w n ie cenną dla ludzi w kontuszach szlacheckich ja k w bluzach robotniczych. Człowiek zaś, jako jed n o­ stka i grom ada, w pieśniach poem atu żyje w jak najściślejszej łącz­ ności z przyrodą, stanow i jej w yodrębnioną w praw dzie, ale od niej nie oderw aną całość, ona w y d a je go, otacza i w chłania, a związek ten zaznacza się bardzo w y ra ź n ie u w szystkich postaci, stw orzonych przez w yobraźnię M ickiewicza.

1 te w łaśnie najw yższe, ogólnoludzkie w artości „P ana Tadeusza“ bezw iednie odczuwano i doceniano, choć nie zawsze um iano je u chw y­ cić i precyzyjnie w yrazić. G dy się m a w pam ięci p rzy ję te tu ta j ro ­ zum ienie arcydzieła, n ajp ro ściej byłoby zwrócić się do jego czytel­ ników cudzoziemskich, jako nieobarczonych całym tym balastem poglądów n a specyficznie polskie znaczenie dzieła, jako arki zaw ie­ rającej tak czy inaczej ro zu m iane św iętości narodow e. J a k zaś silnie przem aw iało ono do nich, św iadczy anegdota o przygodzie z policjan­ tem znakom itego tłum acza poem atu na język rosyjski, Siem ionow a.1 W ysoki urzęd nik sądowy, rozm iłow any w „P anu T adeuszu“ , m iał zwyczaj odczytyw ać go głośno w p ark u m iejskim i zwrócił tym uw agę carskiego stróża bezpieczeństw a, k tó ry bardzo się zdziwił, gdy czytel­ nikiem deklam ującym u stęp y z książki niecenzuralnej okazał się dyg­ nitarz. Czym zaś poem at przem ów ił do swego am erykańskiego tłu ­ macza, G. R. Noyesa, m ów i on sam we w stępie do w yboru pism

M ickiewicza: „P an T adeusz jest więcej niż arcydziełem lite ra tu ry

polskiej; przez połączenie p ro stoty dziecka z siłą m ężczyzny, przez pogodny hum or, k tó ry m pro m ienieje („uśm iech M ickiew icza“), przez urozm aiconą akcję i p rzez d ram aty czną p raw dę sw ych postaci jest najdoskonalszym poem atem n a rra c y jn y m w ieku X IX “ 2. W nieco

3) R elacja L ib row icza p rzyp om n ian a w e w stę p ie do A. M i c k ie w ic z —

Izb ra n n o je, M oskw a 1946, s. 41.

Cytaty

Powiązane dokumenty

kniętych w sobie i żyjących dla siebie, nie mogli ich też znać, nie znając zaś nie rozróżniali początkowo Chrześcijan od Żydów, różnice więc ich

o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne (tj.. o samorządzie gm innym

Przyjęty do Sekcji Wydawnictw nakład publikacji ewidencjonowany jest przez kwesturę na koncie pozabilansowym w ujęciu wartościowym na podstawie wartościowego

Samorządy gminne realizująje między innymi przez coroczne zbieranie informacji o wyrobach zawierających azbest od właścicieli nieruchomości , będących osobami

1' odsetek spraw rozpatrywanych pnez Sąd Rejonowy w Chełmie, w kt rych czas trwania postępowania pzekracza 12 miesięcy (odniesienie liczby spraw, w ktorych

W interdyscyplinarnej grupie badaczy z Norwegii, Australii, Fidżi i Francji odpowiedzialna jest za prawne aspekty formowania norm oraz nowelizację umów do- tyczących prawa morza,

^ Dotyczy kandydatów na rodziny zastępcze niezawodowe, rodziny zastępcze zawodowe, prowadzących rodzinne domy dziecka.. Organizator rodzinnej pieczy zastępczej zapewnia kandydatom,

Kiedy drzwi otworzyły się, stanęła w nich Hermiona.. Wyglądała