CHRZEŚCIJANIN S ł o w o m ą d r o ś c i
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 3., marzec 1978 r.
■
SŁOW O M Ą D R O ŚC I
J E Z U S Z M A R T W Y C H W ST A Ł !
D O B R E Z W Y CZ A JE
„M A M CI Z A Z Ł E ...”
W SW IECIE C YTATÓ W
D LAC Z E G O M A M Y W IERZYC
W P A N A J E Z U S A (3)
W OKÓŁ Z A G A D N IE Ń ST . T E S T A M E N T U
W O L N A W O LA C ZŁO W IEK A
D O R E D A K C JI
M O D LIT W A I SŁ U Ż B A SŁO W A
ŚW IA TŁO ŚĆ Z W Y SO K O SC I
Z U F N O Ś C IĄ PR Z E Z W IAR Ę
Z D A L E K A I Z B L IS K A
N O T A T K I A M E R Y K A Ń S K IE
K R O N IK A
M ie się c z n ik „ C h r z e ś c ija n in ” w y s y ł a n y
j e s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie j e d n a k c z a
s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia r n o ś ć
C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o fia r y n a c z a s o
p is m o w k r a ju , p r o s im y k ie r o w a ć n a
k o n to Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e
l ic z n e g o : PK O W a r sz a w a , I O d d zia ł M ie j
s k i, N r 1531-10283-136, z a z n a c z a ją c c e l
w p ła ty n a o d w r o c ie b la n k ie tu . O fia ry
w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć
p r z e z o d d z ia ły z a g r a n ic z n e B a n k u P o ls k a
K a sa O p ie k i n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y
Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w e n g e lic z n e g o
w W a r sz a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.
W ydaw ca: P rezydium R ady Z jedno
czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R edaguje K olegiu m : Józef M rózek (red. nacz.), E dw ard C zajko (sekr. red.), M ieczysław K w iecień , M arian Suski, Jan T ołw iń sk i, Ryszard T om aszew ski.
A dres R edakcji i A d m in istracji:
00-441 W arszaw a 1, u l. Zagórna 10.
T elefon : 29-52-61 (w . 5). M ateriałów nad esłan ych n ie zw raca się.
Indeks: 35462
-
RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W ar
szaw a, Sm olna 10/12. N akł. 5000 egz.
O bj; 3 a rk . Z am . 126. S-38.
B a rd z o często, g d y je s t m o w a o c h a ry z m a ta c h czy li d a ra c h D u c h a Ś w iętego, słu c h a c z o m p rz y c h o d z ą n a m y ś l s p e k ta k u la r n e , w id o w isk o w e o b ja w y d z ia ła n ia m o cy B ożej. A to d la te g o , że te s p e k t a k u la r n e d a r y n a jła tw ie j je s t ro zp o zn ać. N ie p o tr z e b a do ic h ro z p o z n a n ia w ie lk ie g o d u ch o w eg o p rz y g o to w a n ia . N ie tr u d n o z a u w a ż y ć n p . d a r m ó w ie n ia in n y m i ję z y k a m i, d a r in te r p r e t a c ji in n y c h ję z y k ó w , c z y n ie n ie c u d ó w , d a ry u z d ro w ie ń , a szczegól
n ie n a ty c h m ia s to w y c h , c z a s e m d a r p ro r o c tw a . T ru d n ie j czasem ro zp o zn ać in n e d a r y p n e u m a to lo g ic z n e , o k tó ry c h je s t m o w a w P iś m ie Ś w ięty m . Do ta k ic h d a ró w t r u d n ie j ro z p o z n a w a ln y c h n a le ż y te ż d a r sło w a m ą d ro śc i, k tó re m u n a ty m m ie js c u ch c e m y p o św ięcić p a r ę u w ag . C o raz b a rd z ie j b o w iem się p rz e k o n u ję , że d a r te n , c h a ry z m a t te n , w ży ciu i p ra c y K o ścio ła J e z u s a C h ry s tu s a m a k o lo s a ln e z n aczen ie. I to z n a c z e n ie w w ie lu — z d a w a ło b y się — „ n ie d u c h o w y c h ” s p r a w a c h ży cia Z b o ru .
P o p a tr z m y n a p e w n ą s y tu a c ję w ży ciu p ie rw s z e g o Z b o ru . M a m n a m yśli s y tu a c ję , k tó r ą p r z e d s ta w ia ją D z ie je A p o sto lsk ie w ro z d z ia le szó sty m . C zy
ta m y ta m , ju ż w p ie r w s z y m w ie rsz u , że „g d y lic z b a u c z n ió w w z r a s ta ła ” zaczęły p o ja w ia ć się p e w n e p ro b le m y . P o d z ie ń d z isie jsz y n ie je d n o k ro tn ie t a k b y w a . G d y lic z b a u c z n ió w je s t m a ła , z b ie ra się w czy im ś m ie sz k a n iu p ry w a tn y m , j a k g d y b y p rz y o k rą g ły m sto le, g d zie k a ż d y m o że p a rty c y p o w a ć w z g ro m a d z e n iu p rz e z sw o je m o d litw y n a w e t często n a d a ją c e się r a czej do w ła s n e j k o m o ry , p rz e z p ro p o n o w a n ie do ś p ie w a n ia sw o ic h u lu b io n y c h p ie ś n i, c z a se m p rz e z z a b ie r a n ie g ło su w ra m a c h s k ła d a n ia ś w ia d e c tw a i c z y ta n ia S ło w a B ożego, p ro b le m ó w m oże b y ć m n ie j. A le s y tu a c ja n a ty c h m ia s t u le g a z m ia n ie , g d y lic z b a u czn ió w w z ro śn ie i z a c z n ą o n i z b ie r a ć się w w ię k sz e j ś w ią ty n i p rz y u d z ia le często lu d zi z z e w n ą trz . W ów czas i k a z n o d z ie ja m u s i się in a c z e j p rz y g o to w y w a ć do k a z a n ia i Z b ó r m u s i in a czej, g o d n ie j i p rz y s to jn ie j, d a w a ć w y ra z sw e j p o bożności. I w te d y w ła ś n ie s p o ty k a m y lu d zi, k tó r z y s e rd e c z n ie tę s k n ią z a o w y m i „ z e b ra n ia m i w k u c h n i sio stry K o w a ls k ie j” . A le to b y ły u w a g i n a m a rg in e sie .
O tóż w p ie rw s z y m Z b o rz e p o w s ta ł p ro b le m , a m ia n o w ic ie — ja k m ów ią D zieje A p o sto lsk ie — „w szczęło się s z e m ra n ie h e lle n is tó w p rz e c iw k o Ż y d o m ” . O p o w o d zie teg o s z e m ra n ia szó sty ro z d z ia ł D ziejó w A p o sto lsk ic h te ż m ów i. P rz e c z y ta jc ie sa m i. Go ro b ić ? M ó g łb y k to ś z ro b ić i ta k : z e b ra ć w sz y s tk ic h i s p r a w ę p rz e g ło so w a ć . I p rz y ją ć z d a n ie w ięk szo ści. W te n sposób m ie lib y śm y zw y cięzcó w i zw y ciężo n y ch . I p ie rw s z y ro z ła m w K o ściele!
I d z isia j z n a jd z ie m y w ie lu z w o le n n ik ó w te j z a sa d y , A czy n ie le p ie j, w s p r a w a c h B ożych, m ieć d w ó ch zw ycięzców z a m ia s t zw ycięzcy i zw y ciężo nego, p o k o n a n e g o ?
A p o sto ło w ie, D w u n a s tu — ja k n a z y w a ją ic h D z ie je A p o sto lsk ie, p o stą p ili in a c z e j. P o z w o lili D u c h o w i Ś w ię te m u , b y o b d a rz y ł ich c h a r y z m a t e m s ł o w a m ą d r o ś c i . S ąd zę, że to n a s tą p iło w w y n ik u u siln e j m o d litw y , bo do u siln e g o s t a r a n ia się o d a r y d u c h o w e n a w o łu je n a s Słow o Boże.
„ W te d y d w u n a s tu , z w o ła w sz y w s z y stk ic h u c z n ió w , rz e k ło : N ie je s t rzeczą słu sz n ą , ż e b y śm y z a n ie d b a li słow o B oże, a u słu g iw a li p rz y sto ła c h . U p a tr z cie te d y , b ra c ia , sp o ś ró d sie b ie sie d m iu m ężó w , cieszący ch się z a u fa n ie m , p e łn y c h D u c h a Ś w ięteg o i m ą d ro śc i, o u s ta n o w im y ic h , a b y się z a ję li tą s p r a w ą ” . R e z u lta t? „I p o d o b a ł się te n w n io se k c a ł e m u z g ro m a d z e n iu ” , je d n e j i d ru g ie j s tro n ie . A po d ru g ie : „S łow o B oże ro s ło i p o c z e t u czn ió w b a rd z o się p o m n a ż a ł”.
M a m y ró żn eg o ro d z a ju z e b ra n ia , s p o tk a n ia i n a ra d y . R ó żn e p o g lą d y i z d a n ia są p re z e n to w a n e . I n ie je s te m n a iw n y , by p o w ied zie ć, że n ig d y ż a d n e j s p r a w y n ie n a le ż y p rzeg ło so w ać. A le te ż c h c ę p o w ied zie ć, że m a m y u siln ie się s ta r a ć o d a r sło w a m ą d ro śc i, b y n a sz e p o s ta n o w ie n ia m ogły by ć p o d e j
m o w a n e p rz y n a jm n ie j p r a w i e je d n o m y śln ie . W szęd zie: w K ościele, Z borze, w śró d b ra c i, i w e w sz y stk ic h s p ra w a c h .
E. Cz.
2
W zmagające się tęskno ty i m odlitw y o m i
łość pom ogły mi ujrzeć przyczyny jej u tra ty . Zobaczyłam, że m oje serce było podzielone. Nie m iłow ałam Jezusa z całego serca mojego. Dalej widziałam in n ą w ielką barierę, jaka leżała n a m ojej drodze: sam ospraw iedliw ość. Zaczęłam więc się m odlić o to aby P a n upokorzył m nie i dał mi złam ane serce. M yślałam o kobiecie w Ew. Łuk. 7, k tó ra była w ielk ą grzesznicą. Ona płakała u stóp. Jezusa. P ełna wdzięczności za dar Jego przebaczenia, rozlała sw oją miłość.
Modliłam się o te n rodzaj u p am iętan ia i miłości.
P an odpowiedział na m oją m odlitw ę. On zawsze odpow iada na prośby, k tó re są zgodne z Jego wolą. W n astęp nych latach prow adził m nie przez w iele upokorzeń, trudności i lekcji.
Nauczyłam się płakać z powodu grzechów. Jako grzesznica byłam zarów no u stóp Boga ja k i stóp ludzi. Upokorzyłam się przed ludźm i prze
ciwko k tó ry m zgrzeszyłam. T ak jak zaakcepto
wałam Boże sądy, ta k On darow ał mi osobistą miłość do naszego Pana.
Odtąd uczyłam się kochać Jezusa, m oje ży
cie stało się niew ypow iedzianie bogate i szczęś
liwe. W Nim jest pełnia zadowolenia. Jakiż przyw ilej miłować TegO', o którego m iłości czy
tam y: „Jakże jesteś piękna i jakże p ełn a w dzię
ku, miłości przerozkoszna!” (Ps. 7,7). Ju ż żadne cierpienie nie .ma praw a m nie przygniatać, po
nieważ nauczyłam się kroczyć drogą Krzyża.
Krzyż przekształcił Jego miłość do m nie i m oją do Niego.
Wobec w zrastającej miłości do Jezusa, lu
dzie i rzeczy tego św iata stały się dla m nie nie
ważne; już nie w ciągały m nie w swe więzy. W takim też znaczeniu mogę zrozum ieć słowa ap.
Jan a: „Nie m iłujcie św iata, ani tych rzeczy, k tó
re są n a św iecie” (I J. 2,15). Coraz bardziej sta w ałam się niezależna od św iata. Jezus staw ał się dla m nie w szystkim .
B ram y niebios otw ierały się szerzej i sze
rzej. Chw ała niebios świeciła mocno. Człowiek pow inien oczekiwać tego, o czym m ówi Pism o:
„Tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi C hry
stus...” (Kol. 3,1). Jezus żyje w niebie. Jeśli Go szukasz, znajdziesz Go ta m po praw icy Bożej.
A znajdując Jego, znajdziesz całe niebiosa!
Nie tyllko niebo otw arło się przede m ną;
także ziemia, poniew aż zarów no niebo jak i zie
m ia należą do Niego. O blubienica m iłuje w szy
stko, co należy do Oblubieńca. Dusza, k tó ra ko
cha Jezusa, kocha w szystko co jest Jego — n ie bo i ziemię. T aka dusza kocha Jego stw orzenie i w szystkie Jego dzieła, szczególnie ludzkość, dla k tó rej oddał swe życie, a ponad wszystko wierzących, k tó rz y należą do Jego Ciała, Koś
cioła. Ale miłość O blubienicy nie ogranicza się tylko do tego. Ona uczy się od Jezusa m iłować także sw ych nieprzyjaciół, tych, którzy p rze
ciw staw iają isię Jem u lub nam.
„Pierw sza m iłość” —■ czy może się z nią rów nać jakikolw iek dar? Czy m ożna m ieć ja kieś w iększe życzenie ponad jej posiadanie?
Praw dziw ie w niej znajd u jem y na ziem i przed sm ak nieba. Człowiek podnosi się na skrzyd
łach miłości w k ieru n k u niebiańskiej chwały, k tó rą Bóg przygotow ał tym , k tó rzy Go m iłują
—■ W esela Barankowego.
O blubieńcza miłość do Jezusa m usi być A l
fą i Om egą naszego życia. Jakże błogosławioną rzeczą jest m iłować Jezusa!
B asilea S chlink
F rag m en t książk i: ,,Those w ho love H im ”
Dlaczego mamy wierzyć w Pana Jezusa (3)
„I n ie m a w n ik im in n y m zb aw ien ia a lb o w iem n ie m a żadnego in nego im ien ia pod n ieb em , danego ludziom , przez które m oglib yśm y być zb a w ien i”. (Dz. Ap. 4:12).
W trzecim i o statnim rozw ażaniu z cyklu
„Dlaczego m am y w ierzyć w P an a Jezu sa C hry
stusa” chcieliśm y podać dwie o statn ie przyczy
ny, dla których w arto całym sercem zaufać J e zusowi Chrystusow i. Zanim jed n a k to uczy ni
my, przypom nim y naszym Czytelnikom trzy po
przednie w ażne pow ody naszej osobistej w iary : W ierzym y w P a n a Jezusa, poniew aż jest wcielonym Bogiem, na dowód tego przytoczy
liśmy w poprzednich rozw ażaniach szereg isto t
nych fragm entów P ism a Świętego, w yraźnie stw ierdzających bóstw o i wszechmoc P an a J e zusa.
W ierzym y rów nież dlatego, że O n przeb a
cza w in y lub inaczej m ówiąc o d p u s z c z a grzechy i daje życie wieczne. N ikt z ludzi przed Nim i
po Nim żyjących nie mógł tego powiedzieć i uczynić.
I wreszcie, w ierzym y dlatego, że jedynie P an Jezus daje sens i cel życia, m ówiąc Jego słowami „daje obfite życie” (Ew. J a n a 10,10).
Teraz, jak n a początku wspom nieliśm y, chcem y podać dw ie następne przyczyny naszej w iary w P a n a Jezusa. W Liście do 'Rzymian 5,1 czytam y: „U spraw iedliw ieni te d y z w iary po
kój m am y z Bogiem przez P an a naszego Jezusa C h rystu sa” . Otóż to, przez P an a Jezusa dostę
p ujem y pokoju z Bogiem. Człowiek urodzony w grzechu i stale popełniający grzechy, zn ajdu je się „w stanie w o jn y ” z Bogiem, jest niep rzy jacielem Bożym, w swoim sercu odczuwa strach, niechęć lub dla odm iany obojętność w o
bec Boga. Poniew aż m a nieuregulow any stosu-