UKEIIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZĘŚCI JARSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
„Oczy moje podnoszę ku górom:
Skąd nadejdzie mi pomoc?
Pomoc m oja jest od Pana, Który uczynił niebo i ziemią”
(Psalm 121, 1-8).
CHRZEŚCIJANIN Bez przesady, z rozwagą!
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Nr 7-8, lipiec-sierpień 1978 r.
m
BEZ PRZESADY, Z ROZWAGĄ!
PYTANIE JANA CHRZCICIELA ON MUSI BYĆ W CENTRUM JEŚLI NIE MOGĘ...
JEZU, ZBAWCO MOJEJ DUSZY...
PIERWSZA RODZINA PRZEKROCZENIE JORDANU JOHN BUNYAN
WARTO PRZECZYTAĆ JEZUS MNIE KOCHA JONASZ
WOKÓŁ ZAGADNIEŃ
STAROTESTAMENTOWYCH (2) LISTY
ZWYCIĘZCA
Z DALEKA I Z BLISKA (3) KRONIKA
WIADOMOŚCI
Miesięcznik „Chrześcijanin” wysyłany Jest bezpłatnie; wydawanie jednak cza- sopisma umożliwia wyłącznie ofiarność Czytelników. Wszelkie ofiary na czaso
pismo w kraju, prosimy kierować na konto Zjednoczonego Kościoła Ewange
licznego: PKO Warszawa, I Oddział Miej
ski, Nr 1531-10285-136, zaznaczając cel wpłaty na odwrocie blankietu. Ofiary wpłacane za granicą należy Kierować przez oddziały zagraniczne Banku Polska Kasa Opieki na adres Prezydium Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Warszawie, ul. Zagórna 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.
Adres Redakcji i Administracji:
00-441 W arszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.
Indeks: 35462
RSW „Prasa-Książka-Rueh”, War
szawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz.
Obj. 3 ark. Zam . 762. S-21.
P ism o Ś w ięte je s t sło w em praw dy. Z aw iera w spaniałe p ra w d y o Bogu, ale ta k że zaw sze m ó w i p ra w d ę o człow ieku. J e st ono księgą, która bardzo o b ie k ty w n ie p rzedstaw ia ludzi, k tó rzy są bohateram i je j opow iadań; pod
kreśla ich silę, ale i nie u k r y w a ich słabości, p re zen tu je ich blaski, ale i cienie. W B iblii w id z im y p ię k n ą rów now agę i do te j rów now agi ducho
w e j w z y w a ona w s zy stk ic h w ierzących. C hrześcijaństw o biblijne, ew ange
liczne — je ś li chce zasługiw ać na to m iano — m u si być zaw sze chrześci
ja ń stw e m zró w n o w a żo n ym . M usi istnieć w n im d u ch o w y balans.
Na przykła d . P ism o Ś w ię te w z y w a nas do gorliwości: „bądź te d y gorliw y"
(Obj. 3,19), ale te ż — z drugiej stro n y — doskonale rozum ie, że „gazie nie m a r o z w a g i , ta m n a w e t gorliw ość nie je s t dobra” (Przyp. Sal. 19,2a), bo „pełen gorliw ości dla Boga” Saul z Tarsu „drogę P ańską prześladow ał aż na śm ierć, w iążąc i p rze ka zu ją c do w ięzie ń zarów no m ężów , ja k i ko
b ie ty ” (Dz. A p. 22,3— 4).
Pragnienie podkreślenia w ażności rów now agi w spraw ach B ożych, podkre
ślenia p o trzeb y duchow ego balansu, pow stało u m n ie w zw ią zk u z zam iesz
czo n ym na n a szych łam ach a rty k u łe m pt. „On m usi być w ce n tru m ” (patrz str. 4) pióra J. K. (n a zw isko i adres znane Redakcji). W iele m yśli w tym a rty k u le je st słu szn ych i dlatego a rty k u ł te n znalazł się w „Chrześcija
n in ie ”. A le te ż zn a jd u ją się ta m sfo rm ułow ania i w n io ski bardzo dyskusyjne.
J. K. (n a zw isko i adres znane R edakcji) pisze:
„Co w ięcej, z in n ych słóiu Jezusa w y n ik a , te zrozum ieć, k im On je s t, m ożna w y- ł ą c z n i e (podkr. autora) p rzez objaw ienie (Ł k 10,22). Nie m ożna w ięc dojść do znajom ości Jezusa ty lk o przez rozw ażania, dociekania rozum ow e, czytanie Pisma Św iętego, n a u k ę religii, ka techizm u, studia teologiczne, w ten sposób m ożna sobie przysw o ić pe w n e sform ułow ania, d efin icje czy d o gm aty i te następnie powtarzać, ale będzie to w iadom ość, a nie znajom ość, w iadom ość ze słyszenia, z drugiej ręki, nie zaś osobiste zrozum einie i p rzeżycie treści i znaczenia Osoby Jezusa, ja kie Chry
stus ta k w yso ko ocenił u P iotra”. Dalej, w n a stę p n y m akapicie, ta k c zy ta m y : „Co jed n a k należy rozum ieć pod pojęciem „objaw ienie” i w ja ki sposób m oże stać się ono czyim ś u d zia łem ? O bjaw ienie je s t pozn a n iem p o za zm y sło w ym i pozarozum ow ym , pochodzi od Boga i pojaw ia się za zw ycza j nagle, m om entalnie. D zięki działaniu B ożem u nagle niepew ność zastąpiona zostaje przez pew ność, bezradność p rzez zdecy
dow anie, pyta n ia zastąpione zostają przez odpow iedzi. Nie p o tra fim y w ytłum aczyć, w ja k i sposób to się stało, ale nagle ju t w iem y, nagle staje się w sz ys tk o jasne i zrozum iałe. A b y zilustrow ać to na znanej analogii, p o m y ślm y o uczniu, k tó r y bie
dzi się nad za daniem m a te m a tyc zn y m . N auczyciel, k o rep etyto r c zy kolega tłum aczy m u, ale te n p o to k słów, ja k i do niego dociera, tw o rzy w jego u m y śle ty lk o nie
p rzejrzystą g m atw aninę oderw anych pojęć, tu i ta m łapie ja k iś w ątek, k tó ry jednak zaraz się uryw a, w sz y s tk o to jest ta kie tw arde i niestraw ne. 1 nagle, mom entalnie pojaw ia się to, co n a zy w a m y ,,o lśnieniem ”, W u ła m k u se k u n d y ja k iś isto tn y frag
m e n t rozw ażania tra fił na sw oje m iejsce i od te j chw ili jes t w sz ys tk o zupełnie jasne, w sz ys tk o je s t na sw o im m iejscu. Teraz potrafi ju ż sam rozwiązać zadanie do końca, potra fi tłu m a czyć koledze, po tra fi n aw et w y k r y ć błąd w niepoprawnym, rozw ią za n iu ”.
A teraz nasz kom entarz. A u to r a rty k u łu z b y t uprościł pojęcie Bożego kie
row nictw a, przew o d n ictw a , a spraw ę objaw ienia ograniczył do jakiegoś bliżej nieokreślonego nagłego oślnienia. W iadom o przecież, że poznawanie Jezusa C hrystusa p rze z u czniów odbyw ało się w kontekście ich stałej spo
łeczności z N im , słuchania Jego n a u k i ( Jego katechizacji!), oglądania Jego znaków , stałego p o rów nyw ania Jego roszczeń z ty m , co m ó w i S ta ry Testa
m en t, czyli je d y n e w ów czas P ism o Ś w ięte. I ogólnie rzecz biorąc można pow iedzieć, że i w naszych szeregach, w naszych Zborach, je s t większość tych, do k tó ryc h poznanie Jezusa C hrystusa k u zb a w ien iu doszło wówczas kie d y b yli nauczani P ism a Św iętego, „religii i k a tec h izm u ”, w naszych do
m ach i Zborach. S łysza łem o p e w n yc h w ierzących rodzicach, m ieszkających daleko od Zboru, od społeczności braci, k tó rzy to rodzice, g d y kilk a ich starszych dzieci poszło w św iat, opuścili sw oje m iejsce zam ieszkania, by być bliżej Zboru, a b y ich pozostałe dzieci m o g ły być nauczane P ism a Św ię
tego, „religii i ka te c h izm u ”, w Zborze. I dzisiaj spośród te j re szty dzieci n ie k tó r zy synow ie są ka zn o d zieja m i Słow a Bożego. „I pęn iew a ż od dzie
ciń stw a zn a sz P ism a św ięte, któ re cię m ogą obdarzyć m ądrością ku zba
w ie n iu przez w iarę w Jezusa C hrystusa” (2 T ym . 3,15) — pisał kiedyś A postoł P aw eł do T ym oteusza.
A co do tego p rzy k ła d u z m a tem a ty ki, to te ż na leży pam iętać, że nagle oślnienie p rzy ro zw ią zy w a n iu zadań n aw iedza tego, k to w m a tem atyce jest dobrze zadom ow iony, zn a w zory, sposoby działań itd. itp. M atem atycznego analfabetę olśnienie nig d y nie naw iedzi.
(dokończenie na str. 18)
2
Pytanie Jana Chrzciciela
„A Jan usłyszawszy w w ięzieniu o czynach Chrystusa, w ysłał uczniów swoich i kazał im powiedzieć mu: Czy jesteś tym, który ma przyjść, czy też mamy oczekiwać innego? A Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmij
cie Janowi, co słyszycie i widzicie: Ślepi odzyskują wzrok i chromi cho
dzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą, umarli są wskrzeszani, a ubogim ew angelia jest zwiastowana; A błogosławiony jest ten, który się mną n ie zgorszy”.
(Mat. 11,2-6)
J a n Chrzciciel za pośrednictw em uczniów swoich zadaje pytanie. M inął już ok res w ży
ciu J a n a kiedy to on odpow iadał na p y tan ia i udzielał odpowiedzi. Było to podczas jego dzia
łalności n a d Jordanem .
Po w ygłoszonym k azan iu ludzie zw ykle za
pytyw ali go jak m ają dalej żyć i postępow ać.
• Jan udzielał odpowiedzi i uczył ich: Jeśli kto ma dw ie suknie, niechaj jed n ą da tem u, k tó ry jej nie posiada. Przychodzących celników pou
czał: Nie pobierajcie w ięcej cła, niż to jest u sta lone. Przychodzili żołnierze szukający m ądrej rad y i p y tali: jak m am y postępow ać? A on rzekł: „N a nikim nic nie w ym uszajcie, ani nie oskarżajcie fałszyw ie dla zysku, lecz pop rzesta
wajcie n a swoim żołdzie” .
P y ta ń było w iele, ale J a n nikogo nie zosta
wił bez odpowiedzi. D obrze jest znać zagadnie
nie i udzielać dobrych inform acji. Dobrze jest być lekarzem , nauczycielem czy radcą p raw nym.
Z dośw iadczenia jedn ak w iem y, że nie m a ludzi uniw ersalnych. W iadomo, że człowiek po
siadający w szechstronną w iedzę nie w ie jed nak wszystkiego, m usi zadaw ać p y tan ia i szu
kać w yjaśnień. Z przeczytanego tek stu dow ia
dujem y się, że J a n znalazł się w w ięzieniu a prześladow any szuka przyczyny i w yjaśnienia niezrozum iałej dla siebie sytuacji. Lecz w jego doświadczeniu blisko niego znajdow ał się Bóg.
W iadomo, że człowiek znajdu jący się w niebezpieczeństw ie zdecydow any je s t n a w szy
stko. Gotów jest podjąć tak ie kroki, na które w norm alnej sy tuacji nigdy by się nie poważył.
Wielu ludzi w tru d n y c h i niepew nych sy tu ac
jach swego życia zw raca się do astrologów, wróżbitów i przepow iadających przyszłość p ró bując w jakiś sposób przew idzieć i popraw ić swoją sy tuację życiową.
J a n w tru d n e j sytuacji swego życia był bardzo przygnębiony. Lecz najw ażniejszym b y ł fakt, że w iedział do kogo w tru d n e j sy tu acji m a się zwrócić. Lecz kim jest Ten, do którego J a n zw raca się z pytan iem ?
Drodzy Czytelnicy! W tru d n y c h sytu acjach ludzie zw racają się po w yjaśnienie ludzi kom petentnych, rzeczoznaw ców . Ale p y tan ie J a n a związane je st z jego w iarą. J a n nie zw raca się
do uczonych w Piśm ie ów czesnych teologów jerozolim skich, lecz do Jezu sa z N azaretu. Do tego, k tó ry przyszedł nad Jo rd a n w asyście celników, ry b akó w i innych podobnych im ludzi.
To przecież o Jego n adejściu opowiadał i nauczał otaczające go tłu m y i m ówił im, że J e - . zus będzie w iększy aniżeli w szyscy ludzie i że on, J a n nie będzie n aw et godzien zawiązać rze
m y ka u Jego sandałów . J a n rów nież nie czuł się godnym , aby chrzcić Jezu sa był przekonany, że lepiej by było aby on b ył n a jp ie rw przez Jezu sa ochrzczony. A kied y zdecydow ał się i przystał na prośbę Jezusa, wówczas nad C hrys
tu sem pod postacią gołębicy ukazał się Duch Św ięty a z wysokości rozległ się głos Boży „Tyś je s t Syn mój um iłow any, którego sobie upodo
bałem ” .
J a n zw raca się do P a n a Jezu sa będąc prze
konany, że odpowiedź k tó rą o trzy m a będzie praw idłow a. P y ta n ia k tó re zadaje Jezusow i są jedn ak dla nas zaskakujące. Być może, że n a to m a w pływ tru d n a sy tuacja w jakiej J a n się znalazł —• za zw rócenie uw agi H erodowi, że po
stąpił niem oralnie rozbijając m ałżeństw o swo
jem u b ratu . J a n w w ięzieniu oczekuje w yroku śmierci. Ten podporządkow any Bogu człowiek cieszący się po pularnością w śród ludzi nie czyni nic w k ie ru n k u swojego uw olnienia, nie odwo
łuje się o pomoc do lu d u ani w ładz kościel
nych. Janow i będącem u w w ięzieniu nie zale
żało już n a w łasnej osobie.
Jego nurtow ało zagadnienie dotyczące Me
sjasza. On uważał, że K rólestw o i panow anie M esjasza pow inno się wreszcie objaw ić w całej potędze i chwale. Jezus jest przecież tym z daw n a zapow iedzianym M esjaszem posiadającym moc, K rólem czasów ostatecznych. Stąd też to zaskakujące p y tan ie J a n a skierow ane z więzie
nia do Jezu sa: „Czy Ty jesteś tym , k tóry przyjść m a, czy też m am y oczekiwać innego?” .
Serce J a n a ogarnęło więc zw ątpienie. H is
to ria Kościoła m ówi o znanych ludziach, k tórzy chcieli to zw ątpienie J a n a w jakiś sposób u- spraw iedliw ić. Do nich należeli: J a n Chryzos
tom, M arcin L uter, A lfred Bengel i inni. U w a
żali, że te n popełniony przez J a n a błąd to pla
m a n a jego działalności, k tó rą należy w jakiś sposób zmyć i uspraw iedliw ić.
3
W iara nie m oże być dziełem ani zasługą ludzi, jest ona dziełem D ucha Św iętego i łaską darow aną w serce pojednanego z Bogiem czło
w ieka. Jezus C hrystus u m arł na krzyżu rów nież i za grzechy J a n a Chrzciciela, przebaczył m u też jego zw ątpienie i p rzy jął do K róles
tw a chw ały sw ojej. J a n uw ażał, że Jezus C hrys
tu s w sposób rad y k aln y uporządkuje w szystko n a ziemi, sw oją siłą i potęgą zaprow adzi now y ład i porządek.
J a n nie zdaw ał sobie spraw y, że przyjście P an a Jezu sa n a ziem ię będzie dw ukrotne, za
pew ne nie w iedział o p ow tó rn y m p rzyjściu J e zusa C hrystusa na ziem ię.
J a n w w ięzieniu doszedł do sm utnego w niosku, że sp raw y w zięły zupełnie odm ienny obrót aniżeli on sobie w yobrażał. Bóg nie po
stępuje zgodnie z naszym i najbardziej pobożny
m i życzeniam i, lecz zgodnie z odwieczną wolą Sw oją św iętą, objaw ioną w Jezusie C hrystusie k tó ra brzm i: Pow iedzcie Janow i: Ślepi odzys
k u ją w zrok i chrom i chodzą, trędow aci zostają oczyszczeni i głusi słyszą. U m arli są w skrzesza
ni, a ubogim ew angelia jest zw iastow ana, a bło
gosław iony jest ten, k tó ry się nie zgorszy. P a n Jezus idzie przez ziem ię zw iastując ew angelię
pokoju i zbaw ienia w szystkim ludziom. A tych, k tórzy go p rzy jm ą jako osobistego Zbawiciela nie tylko leczy i uzdraw ia, lecz przebacza im grzechy i pow oduje, że stają się Jego w łasnoś
cią na zawsze.
W sw ym pierw szym p rzyjściu n a ziemię Jezus nie przyszedł karać i niszczyć, lecz oka
zał sw oją miłość i łaskę, k tó re zaprow adziły Go na K rzyż Golgoty, gdzie sw ą k rew niew inną przelał, ażeby zgładzić nasze grzechy. Jezus zm artw ychw stał i żyje. On jest ostatecznym zwycięzcą i praw dziw ym M esjaszem.
My, lud Jego, om yci i oczyszczeni mocą J e go krw i św iętej oczekujem y na pow tórne przy j
ście Jezusa C hrystusa. On przyjdzie i weźmie nas do chw ały swojej. Lecz dla ty ch w szystkich niepojednanych z Bogiem, k tórzy nie przyjęli Jezusa jako swojego Zbaw iciela stanie się sę
dzią surow ym i spraw iedliw ym .
I dlatego dziś, jeśli głos Jego słyszycie nie zatw ardzajcie serc w aszych i jednajcie się z Bogiem, otw ierajcie swe serca w m odlitw ach przed Nim. Rozpocznijcie z Jezusem now e ży
cie, k tó re trw ać będzie teraz i po w ieki wieków.
Kazimierz Muranty
On musi być w centrum
Podczas Swojego p o b y tu n a ziem i P a n J e zus pew nego razu zadał Swoim uczniom p y ta nie: „Za kogo ludzie uw ażają Sy na Człowiecze
go?” Uczniowie wiedzieli, że chodzi o samego Jezusa, k tó ry często nazyw ał samego siebie S y nem Człowieczym, toteż w odpowiedzi zaczęli M u opowiadać, że k rąż ą o Nim różne pogłoski i ludzie sn u ją różne dom ysły, że jedn i uw ażają Go za zm artw ychw stałego J a n a Chrzciciela, inni za przyrzeczonego proro k a Eliasza, jeszcze inni za Jerem iasza, albo za nowego proroka, k tó ry w ejdzie w poczet znanych proroków z przeszłości. P rorocy ja k Eliasz, czy Jerem iasz byli w narodzie staw iani bardzo wysoko, toteż uczniowie Jezusa byli zapew ne dum ni z tego, że ich M istrz posiada tak w ysoką ran gę społecz
ną. P ytanie, jak ie zadał Jezus, było ważne.
Świadom ość tego, kim je s t dana osoba, jest n ie
zbędna do zajęcia właściwego stanow iska w zglę
dem tej osoby. B łędna ocena osoby może p ro wadzić do p rzy k ry ch pom yłek, a w spraw ach ważnych n a w e t do skutków tragicznych. Z w ra
cając się n a przykład ck> kogoś w jak iejś sp ra wie, m usim y mieć praw idłow e rozeznanie, czy jest o n pow ołany, zdolny i kom peten tn y , w przeciw nym w y pad k u n ie osiągniem y pożądane
go celu. P a n Jezus jest Osobą z pew ny m donios
łym posłannictw em . B łędna ocena Jego Osoby pociąga za sobą niew łaściw y stosunek do Niego i uniem ożliw ia skorzystanie z Jego posłannic
twa. Jezu s chce, aby ludzie, a zwłaszcza Jego uczniowie, m ieli w łaściw e pojęcie, kim On jest, 4
Dlatego też za pierw szym pytaniem nastąpiło dalsze, skierow ane w p ro st do uczniów : „A wy za kogo M nie uw ażacie?” W tedy zab rał głos Szym on P io tr i pow iedział: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego” . Na pozostałych uczniów te słow a podziałały ch yba jak piorun. Godność w ym ieniona przez P io tra była taka, że w po
ró w naniu z n ią wszyscy prorocy łącznie z Moj
żeszem i A braham em razem wzięci przestali się liczyć. Z zap arty m tchem wszyscy skierowali oczy n a Jezusa. Czy zap ro testu je energicznie i skarci niepoham ow anego P io tra za te pochop
ne słow a? Jezus otw iera u sta i m ówi uroczyś
cie: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jo
nasza, bo nie ciało i k rew objaw iły ci to, lecz Ojciec mój, k tó ry jest w nieb ie” . Jezus zatem w całości zaakceptow ał i potw ierdził wyznanie P iotra, podkreślając specjalnie ten fakt, że jest ono w ynikiem objaw ienia Bożego. Jezus był uradow any i w zruszony mocą i pew nością wyz
n an ia P iotra. Czyniąc aluzję do znaczenia imie
nia „ P io tr”-„S k ała ” stw ierdził, iż objawienie, że Jezus jest C hrystusem , Synem Boga żywego, jakie stało się udziałem P iotra, będzie skalis
tym fundam entem , n a k tó ry m stanie Jego Koś
ciół n a ziemi. O bjaw ienie to będzie także mocą tego Kościoła, chroniącą go przed bram am i pie
kielnym i. W podobny sposób, czyli przez obja
w ienie, poznał później Jezu sa apostoł Paweł (Gal. 1,15-16) i apostoł J a n (Obj. 1,1). Poznanie Jezusa przez objaw ienie nie było jed nak przez
naczone tylko dla apostołów. P a n Jezus powie
dział przy innej okazji: kto M nie m iłuje, te go też będzie m iłow ał Ojciec i J a m iłow ać go będę, i ob jaw ię m u sam ego S iebie” (Jan 14,21), objaw ienie to jest zatem przeznaczone dla wszystkich, k tórzy Jezu sa m iłują. Co więcej, z innych słów Jezusa w ynika, że zrozum ieć, kim On jest, m ożna w yłącznie przez objaw ienie (Łuk. 10,22). N ie m ożna więc dojść do znajo
mości Jezusa tylko przez rozw ażania, dociekania rozumowe, czytanie P ism a Świętego, n a u k ę r e ligii, katechizm u, stu d ia teologiczne. W te n spo
sób m ożna sobie przysw oić pew ne sform ułow a
nia, definicje, czy dogm aty i te n astęp n ie pow tarzać, ale będzie to wiadomość, a nie znajo
mość, wiadomość ze słyszenia, z drugiej ręki, nie zaś osobiste zrozum ienie i przeżycie treści i znaczenia Osoby Jezusa, jakie C hrystus tak
wysoko ocenił u P iotra.
Co jednak należy rozum ieć pod pojęciem
„objaw ienie” i w jak i sposób może stać się ono czyimś udziałem ? O bjaw ienie jest poznaniem pozazm ysłow ym i pozarozum ow ym , pochodzi od Boga i pojaw ia się zazwyczaj nagle, m om en
talnie. Dzięki działaniu Bożemu nagle n iep ew ność zastąpiona zostaje przez pewność, b e z ra d ność przez zdecydow anie, py tan ia zastąpione zostają przez odpowiedź. Nie p o trafim y w y tłu maczyć, w jaki sposób to się stało, ale nagle już wiemy, nagle sta je się w szystko jasne i zrozu
miałe. A by zilustrow ać to n a znanej analogii, pomyślmy o uczniu, k tó ry biedzi się n ad zada
niem m atem atycznym . Nauczyciel, k orepetytor, czy kolega tłum aczy m u, ale ten potok słów, jaki do niego dociera, tw orzy w jego um yśle tylko n iep rzejrzy stą gm atw aninę oderw anych pojęć, tu. i i tam łapie jakiś w ątek, k tó ry jed nak zaraz się uryw a, w szystko to jest takie tw arde i niestraw ne. I nagle, m om entalnie po
jaw ia się to, co n azyw am y „olśnieniem ” . W ułam ku sek u n d y jakiś istotny fra g m en t rozw a
żania tra fił n a sw oje m iejsce i od tej chw ili jest wszystko zupełnie jasne, w szystko jest na swoim m iejscu. T eraz p o trafi już sam rozw ią
zać zadanie do końca, p o trafi tłum aczyć kole
dze, p o trafi n aw et w y k ry ć b łąd w niep op raw nym rozw iązaniu.
J a n M atejko n a znanym obrazie p rzed sta
wił K opernika w chwili olśnienia. A stronom ia przedkopem ikańska byłby gąszczem niezrozu
miałych faktów , k tó re um iano zadziwiająco do
kładnie opisać, ale któ re nie poddaw ały się sen
sownem u w ytłum aczeniu. Od czasów staro ży t
nych przepow iadano zaćm ienia i koniunkcje ciał niebieskich z dokładnością sekundy, lecz nie um iano w yjaśnić przyczyny ich skom plikow a
nych dziw nych ruchów . W ielu ludzi spędziło całe życie nad zagadnieniem ty ch ruchów , niezli
czone tysiące obserw acji zap ełniały grube tom y dzieł. W szystko było jakoś dziw nie pow ikłane i wszelkie p ró by w yłow ienia w ty m jakiegoś sensu były darem ne. I oto m om ent olśnienia, przyrządy pom iarow e w y p ad ają z rąk, w zrok patrzy na niebo po raz pierw szy w zupełnie in
ny sposób.. Je d e n przebłysk m yśli, jeden m o
ment, jeden k ró tk i okrzyk: „Słońce m usi być w centrum !” — rodzi now ą erę. U kład geocen-
tryczn y zostaje obalony a jego m iejsce zajm u
je układ heliocentryczny. I od tego m om entu każda z tych tysięcy obserw acji jest jasn a i zro
zumiała. K ażde położenie któregokolw iek ciała niebieskiego w dow olnym m om encie jest jasne i logiczne. W szystko od tej chwili jest nad w y
raz przejrzy ste i dziecinnie proste. Słońce m u
si być w centrum ! Przecież to zupełnie oczy
w iste? Ja k mógł ktoś przypuszczać , że w cen
tru m pow inna być ta m ała, m roczna, zimna, zm arszczona i spękan a od starości p lan eta Zie
m ia?
Drogi Przyjacielu! Jezus C hrystus jest św iatłością św iata. Bóg, zapow iadając przy jś
cie M esjasza, pow iedział: „... dla was, którzy boicie się Mojego im ienia, w zejdzie słońce spra
wiedliwości z uzdrow ieniem na swoich skrzyd
łach” (Mai. 3,20). K iedy Jezus o bjaw ił się P a w łowi, zobaczył on „św iatłość z nieba, jaśniejszą n a d blask słoneczny” (Dz. 26,13). Oblicze Jego, jaśniejsze niż słońce, w idzieli uczniow ie na Górze P rzem ienienia (Mat. 17,2) i apostoł Ja n na w yspie Patm os (Obj. 1,16). Ludzie, k tó rzy w idzieli w Jezusie Eliasza, Jerem iasza, czy in
nego z proroków , byli w błędzie i błędny był z tego pow odu ich stosunek do Niego. Nato
m iast ci ludzie, k tó ry m objaw ił się On jako C hrystus, Syn Boga żywego, zobaczyli w Nim
(Dalszy ciąg na str. 6)
Jeśli nie mogę
dokonać niczego wielkiego ...
W książce pt. „W ohin, H err? G ebete in die Zu- k u n ft” (Dokąd, P an ie? M odlitw y w przyszłości), w ydanej przez D ru tm a ra C rem era w ro k u 1971, zn ajdujem y ta k ą m odlitw ę:
W szystko je s t dla m nie, o Panie, za w ielkie.
Jakie znaczenie m oże m ieć cala m oja działalność w obliczu z b y t w ielkich w yd arzeń naszych cza
sów?
W obliczu olbrzym ich problem ów w skali świa
to w ej brak m i po prostu odwagi, o Panie!
Panie, nie pozw ól m i ulec zw ątpieniu...
Jeśli nie mogę dokonać niczego wielkiego, spraw, a b ym byl w ie rn y w drobnych sprawach.
Pokaż m i, Panie, gdzie czekasz na m nie i czego odem nie oczekujesz.
C zekasz na m oją wdzięczność...
Z całego serca dziękuję Ci, bo przecież T y m i dałeś w szystko , ja na nic nie zasłużyłem .
Czekasz n a m nie tu ludziach, z k tó ry m i sp o ty
kam się codziennie.
Spraw , ab ym był bardziej uważający, ab ym o kazyw ał w ięcej ciepła, a m n ie j egoizmu.
T y czekasz na m nie w m o jej pracy.
P rzełam m oją niechęć do pracy i m oje len i
stwo...
Przekład: Henryk Weryński
5
Słońce i w yciągnęli z tego odpow iedni w nio
sek jeśli chodzi o swój stosunek do Niego. Jeśli On jest Synem Boga żywego, to Ty jesteś J e go stw orzeniem , a On Tw oim p raw o w ity m właścicielem i w ładcą. Słońce m usi być w cen
trum ! O bjaw ienie Jezu sa C h rystusa jako Syna Bożego prow adzi do całkow itego przestaw ienia porządku w życiu człow ieka. S y n Boży m usi być w cen trum ! J e m u m usi być w szystko pod
porządkow ane, w szystko inne m usi być u sta
wione w uzależnieniu od Niego! I w ted y nagle w życiu człow ieka w szystko u k ład a sę w łaści
wie i sensow nie. W szystko, począw szy od w łas
nych w ew n ętrznych doznań i odczuć, przez bieg w ydarzeń w otaczającym nas świecie, aż po przyszłe w ydarzen ia w nadziem skim świecie duchow ym , w szystko nagle sta je się przejrzy s
te i zrozum iałe. To jest początek now ej ery, zam iast u k ład u egocentrycznego wchodzi w ży
cie układ filioeentryczny, czyli C hrystocentrycz- ny, Słońce — Jezu s C hrysus jest w cen tru m i wszystko jest M u podporządkow ane. To p rze
cież tak ie oczyw iste. J a k m ógł ktoś p rzypusz
czać, że w c e n tru m pow inien być ten o g ran i
czony, słaby, om ylny, bezradny, grzeszny i śm iertelny człowiek?
P rzyjacielu, być m oże jesteś człowiekiem religijnym i przypisujesz Jezusow i C hrystuso
wi duże znaczenie. Ja k i je s t jed n ak układ W a
szych w zajem nych stosunków ? W ielu ludzi re ligijnych pozostaje w egocentryzm ie i dlatego sami i bezradn i p rzed zierają się przez gęstw inę skom plikow anych i niezrozum iałych dla siebie zjaw isk swego życia w nadziei, że „jakoś to bę
dzie”. Chcą, aby słońce krążyło w okół nich i służyło im. P o trzeb u ją Jezusa, aby im błogo
sławił, aby im pom agał, aby ich chronił od nie
szczęść i n a koniec, aby im darow ał życie wiecz
ne. W zam ian za to są gotow i żyć w zględnie m oralnie, chodzić do kościoła, przestrzegać pew ne zwyczaje, nie zabijać, nie cudzołożyć, a kła
mać, pić, kraść i oszukiw ać bliźnich tylko w granicach ogólnie przyjętych. P ostaw a tak a do
wodzi, że nie zostało im objaw ione, kim jest Jezus C hrystus i dlatego ich stosunek do N ie
go jest zupełnie nierealistyczny. Ż yją oni w przestarzałym i nie do u trz y m an ia układzie, k tó ry przypom ina czasy przedkopem ikańskie.
Jezus pragn ie Ciebie oczyścić, uświęcić, zalać Tw oje życie Swoim św iatłem i prow adzić Cię do wieczności. Będzie to jed n a k czynił tylko w tedy, gdy znajdzie się w c e n tru m Tw ojego życia. On nie będzie Ci służył, ani się z Tobą targow ał. To Ty m usisz się przed Nim uko
rzyć, upaść n a swe oblicze, ja k apostoł Paw eł i zapytać: „co m am czynić, P a n ie? ” (Dz. 22,10).
W tedy n a pew no objaw i Ci samego Siebie i obejm ie s te r Tw ojego życia. Czy nie sądzisz, że nadszedł czas zburzenia u k ładu egocentryczne
go w Tw oim życiu?
Być może staw iasz sobie tak ie m niej w ię
cej p y tan ie: „W szystko to je st piękne i chyba słuszne, ale czy to je s t konieczne? Czy nie m o
gę żyć dla siebie, tak jak wszyscy inni, Bogu oddaw ać to, co Mu należy, być dobrym chrześ
cijaninem i liczyć n a zbaw ienie?” — W edług k ry te rió w ludzkich być może tak, lecz według Słowa Bożego absolutnie nie! Być może ludzie zrobili z Ciebie chrześcijanina i zapew niają Cię, że będziesz zbaw iony. Lecz chrześcijanin, to n ik t inny, jak uczeń C hry stu sa (Dz. 11,26).
Jezus C hrystus zaś m ówi w yraźnie: „...Każdy z was, k tó ry się nie w yrzek nie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem M oim” (Łuk. 14,33).
Pism o Św ięte stw ierdza też: „Dążcie do... uś
więcenia, bez którego n ik t nie u jrz y P an a”
(Hebr. 12,14), „Jeśli bow iem w edług ciała żyje
cie, um rzecie” (Rzym. 8,13) oraz „Jeśli kto nie m iłuje Pana, niech będzie p rzek lęty ” (1 Kor.
16,22).
P am iętaj, że Słowo Boże, w odróżnieniu od słowa ludzkiego, jest niew zruszone, i że o Twoim zbaw ieniu decyduje Bóg, a nie ludzie. Słońce — Jezus C h ry stu s rzeczyw iście m usi być w cen
tru m ! P chnij śmiało sw oje życie n a orbitę wo
kół Słońca — Syn a Bożego Jezu sa C hrystusa!
Będzie to dla Ciebie początkiem now ej, nie koń
czącej się ery.
J.K.
Jezu, zbawco mojej duszy...
Pew nego dnia K arol W esley, w y b itn y autor pieśni chrześcijańskich pisał p rzy b iu rk u stoją
cym przy o tw a rty m oknie. Nagle n a pierś pi
sarza w padł przestraszony, ścigany przez jas
trzębia, m ały ptaszek. Przycisnąw szy do siebie trzepoczące się m ałe stw orzenie W esley obser
w ow ał jastrzębia. T en zrezygnow ał ze zdobyczy i zniknął.
W ydarzenie to pobudziło poetę do napisa
nia pieśni stanow iącej poselstw o miłości i miło
sierdzia dla tysięcy serc, śpiew ających ją na całym globie ziem skim . J e st to pieśń n r 391 ze Ś piew nika Pielgrzym a:
Jezu, Zbawco m ojej duszy, Do swej piersi p rzy tu l m nie, Coraz głośniej w ody szumią, B urze bardziej srożą się.
R efren:
O jak błogo ufać Tobie, J a się już n a Ciebie zdam;
Błogo Ciebie ujrzeć w górze, Być przy Tobie w iecznie tam .
podała R uta Cackowslca
6
Pierwsza rodzina
1 Mojż. 4: 1-16
Przytoczony w yżej fra g m en t P ism a Św ię
tego w prow adza nas w sy tuację i atm osferę pierwszej rodziny. M am y możliwość zapoznać się z jej przeżyciam i, p rzyp atrzeć się nieco oso
bom, które zam ieszkiw ały pod w spólnym da
chem. Je st rzeczą oczywistą, że poznanie p rze
żyć drugiego człow ieka i szczere współczucie lub w zajem na radość zbliżają ludzi do siebie.
Niedobrze jest, jeśli żyjem y w k ręg u tylko własnych zainteresow ań. O w ładnięci w łasnym i problemami nie zauw ażam y problem ów innych ludzi i ich potrzeb.
Częstokroć i ta pierw sza rodzina w ydaje się nam bardzo odległa, oddzielona p rzestrze
nią i czasem tysięcy lat, i dlatego nie zawsze zdobywamy się n a to, aby wczuć się w sytuację i zrozumieć ich przeżycia. A jeśli kiedykolw iek 0 nich n aw et już w spom inam y, to jesteśm y zwykle pełni oburzenia a n aw et p re te n sji za to, że za ich przyczyną cała ludzkość w prow adzo
na została pod przekleństw o grzechu. W tym samym czasie zapom inam y, ile to razy w n a szym życiu zdarzyły się upadki i pom yłki. Ile razy przez nasze nieposłuszeństw o nie w yko
naliśmy woli Bożej. G dyby Bóg chciał się z nami rozliczać m ia rą A dam a i Ewy, daw no b y libyśmy potępieni i odrzuceni. Błogosławiony niech będzie Bóg, że dane je s t nam życie w o k resie łaski, w k tó ry m k rew Jezu sa C hrystusa oczyszcza n as od wszelkiego grzechu. Bliższe za
poznanie się z przeżyciam i A dam a i Ew y powo
duje, że n ab ieram y do nich trochę w spółczu
cia. Tragedia, jak ą przeżyła to p ierw sza rodzi
na, jest niew spółm iernie w yższa od naszych nieraz w yolbrzym ionych trudności.
W praw dzie Słowo Boże nie opisuje nam co przeżywali oni po zam knięciu raju , ale p rzy puszczać możemy, że w iele łez zostało w y la
nych, w iele trudności należało pokonać, aby jakoś utrzym ać się p rzy życiu. M u sim y ' w ie
dzieć, że ludzie ci nie m ieli żadnego dośw iad
czenia, nie byli przystosow ani do takiego ży
cia, nie m ieli dom u ani żadnych narzędzi p ra cy. Z całą pew nością dokuczał im głód, żar 1 chłód a oni nie w iedzieli jak te m u zaradzić.
W takich tru d n y c h chw ilach w życiu może nastąpić dw ojakiego rodzaju reakcja. Po p ierw sze: w spólne trudności i dośw iadczenia cem en
tują przyjaźń i dodają sił do ich pokonyw ania.
Po drugie: m ogą spowodow ać w zajem ne niepo
rozum ienia i obw inianie się za zaistniałą sy
tuację. Możliwe, że i Ew a w ciężkich chw ilach usłyszała w iele cierpkich słów od Adam a, za sprowadzenie przez sw oją lekkom yślność tak ie go nieszczęścia.
Je st rzeczą bardzo ciekawą, że m im o sta
nowczego postępow ania ze stro n y Boga, Bóg
jed n ak w dalszym ciągu nie odw racał oczu od tej p a ry ludzi. To zapew ne On uczył ich życia, przeprow adzał przez dośw iadczenia i zachow y
w ał przed napaścią dzikich zw ierząt. Ju ż samo narodzenie się pierw szego sy n a je s t dowodem uznaw ania Boga. „W ydałam n a św iat m ężczyz
n ę przy pom ocy P a n a ” . S tw ierdzenie to obala jakiekolw iek spekulacje n a tem a t ojcow stw a K aina. W praw dzie A postoł J a n w 1 Liście w 3:12 mówi, że K ain w yw odzi się od złego i za
bił b ra ta swego, ale te n sam J a n w yjaśnia, co m a n a m yśli. W w ierszu 8 m ówi: „... k to po
p ełn ia grzech z d iab ła je s t”. P a n Jezus pow ie
dział do Żydów: ,,... ojcem w aszym jest diabeł”
(Jan 8:44).
Zw ykle w rodzinach b y w a tak, że rodzice w ychow ują sw oje dzieci pow ołując się n a swo
je dzieciństwo, n a czasy, w k tó ry ch żyli i przy taczają p rzy kład y z tam ty ch lat. Słyszy się p rze
cież bardzo często „za naszych czasów” itd.
M ożna przypuszczać, że i w tej rodzinie żywe b y ły jeszcze w spom nienia z ta k niedalekiej jeszcze przeszłości.
W ięcej niż m oralizow anie oddziaływ uje na dzieci przykład. Pew nej zim y po zasypanych śniegiem polach do karczm y w y bierał się oj
ciec, pozostaw iał n a śniegu głębokie ślady. Po pew nym czasie odw rócił się i zobaczył idącego za nim najstarszego syna. O bruszył się i zaczął krzyczeć. S yn niew innie usp raw iedliw iał się:
„Ja przecież id ę tw oim i śladam i, ojcze” .
Entuzjazm , jak i tow arzyszył urodzeniu się K aina, jest niezauw ażalny p rzy n aro d zen iu Ab
la. K ain jako pierw orodny, cieszył się w iększy
m i w zględam i niż Abel. Jako starszy zawsze m iał rację, był silniejszy, m iał większe w zględy u rodziców. Przyzw yczaił się do sw ojej roli. Ju ż choćby w ykonyw ane przez nich czynności w skazują n a tak i sta n rzeczy. Do pasienia owiec wyznaczano zwykle osoby n iep rzy datn e do in
nej pracy. J a k u b m iłow ał Józefa, dlatego nie posyłał go do pasienia owiec. Dawid, najm łod
szy, lisow aty, nieco w zgardzony w rodzinie pasł owce. Z resztą i dziś zaw ód p asterza nie cieszy się specjalną popularnością.
C zytając ten rozdział n ietru d n o zauważyć, że dom inującą rolę w tej rodzinie odgryw ała m atk a — Ewa. Ojciec pozostaje jak b y w cieniu.
Może z tego powodu, że zajm ow ał się spraw a
mi u trzy m an ia rodziny. Troszczył się o pokarm , polował lub pracow ał n a roli. N a barkach m at
ki zaś spoczyw ała odpowiedzialność w ychow y
w ania dzieci i prow adzenia domu. Miłość m atki je st pełna poświęceń, wyrzeczeń, ale może za
w ierać w iele skrajności. Po pierw sze: m oże być ślepa. Z apatrzona bezkrytycznie w sw oje dzie
ci m atk a może nie zauważyć u jem nych cech
dziecka i błędów ch arak teru . N ikt nie m a racji tylko jej dzieci. N a w szystko im pozwala, a w niczym nie ogranicza. Po drugie: w im ię dobre
go w ychow ania b ezustannie udziela rad czyniąc z dziecka m echanizm zdalnie kierow any. Dziec
ko pow inno wiedzieć, że m atk a je kocha, ale nie może dopuścić m yśli, że św iat obraca się dookoła niego. Za dobry uczynek w inno być pochwalone, za zły zganione. Billy G raham po
w iedział, że dzieci należy w ychow yw ać trz y m a jąc w jednej ręce Biblię a w drugiej rózgę.
T rudno jest określić jak ą m iarę postępo
w ania p rzy jęła E w a w stosunku do K aina.
Przedm iot, k tó ry zaczyna staczać się z po
chyłości, początkowo toczy się powoli, a potem coraz szybciej i szy b ciej.. Podobnie spraw a m a się z upadkiem w grzech. N a początku m a to c h a ra k te r niew inny, niegroźny, ale jeśli czło
w iek się nie upam ięta, zaczyna staczać się co
raz szybciej, coraz niżej. Z atrzym ać się, będąc już rozpędzonym , jest bardzo trudno.
K iedy o fia ra K ain a nie została przy jęta, nie szukał o n w iny w sobie, lecz w iedziony zaz
drością, nienaw iść sw oją skierow ał na swojego b ra ta Abla, W ch arak terze człowieka jest szu
k anie kozła ofiarnego. M ąż-pijak za rozbity i w nieszczęście w prow adzony -dom, nigdy w iny nie znajduje w sobie, lecz zawsze w żonie i w ten sposób broni się przed w y rzu tam i sum ienia.
Ktoś, kto odchodzi od zboru, zawsze m a kogoś, n a kogo może pokazać: to on je st w inien.
D iabeł nie oszczędzał tej pierw szej rodzi
ny, przeżyli nie tylko gorycz w ydalenia z kraju, lecz jakże głęboką tragedię bratobójstw a. Co przeżyw ał ojciec, co przeżyw ała m atka, trudno jest opisać, ale nie zapom nijm y, że byli oni ta
kim i sam ym i ludźm i ja k i my.
Diabeł nie zm ienił sw oich m etod postępo
w ania. On wie, że więzi rodzinne są bardzo czu
łe, delikatne i jego usiłow ania zm ierzają w tym k ierunku, aby je rozerw ać, rozluźnić. Wie, że podniesienie na wyższy poziom duchow y na
szych rodzin g w a ra n tu je jednocześnie przebu
dzenie w naszych zbiorach i w całej społecz
ności. J e st to oczywiście sprzeczne z jego pla
nam i i stąd bezustanne ataki n a życie rodzinne.
Rozpoczął je w pierw szej rodzinie i nie skończy aż nadejdzie k res jego egzystencji. M usim y być tego św iadom i i być zorientow ani, skąd mogą pochodzić takie lub inne trudności w naszych rodzinach.
Bóg nie zostaw ia jedn ak swoich dzieci na jego pastw ę. Ap. J a k u b dał nam rad ę: „...pod
dajcie się Bogu, przeciw staw cie się diabłu a ucieknie od w as...” (Jak. 4:7). Nie n a drodze p e rtra k ta c ji i układów , ale n a drodze bliskiej społeczności z Bogiem i ustaw icznego odporu istnieje możliwość zw ycięstw a tak w życiu oso
bistym jak i rodzinnym .
Michał Hydzik
J o n a s z
Osobiście bardzo lubię opow iadanie o J o naszu; głównie dlatego, że Jonasza został u ra tow any a nie zniszczony przez w ielką rybę. Mo
że chciałbyś m nie zapytać: Billy, czy ty n a
p raw dę wierzysz, że ry b a połknęła Jonasza?
Tak jest, w ierzę w to. A dlaczego? Dlatego, że potw ierdza to sam P a n Jezus. Jeżeli w ierzył w to Jezus, to rów nież i ja w to w ierzę. Nie po
trzebuję żadnego innego dowodu.
T utaj jest jed n ak jeszcze w iększy cud niż połknięcie człowieka. T a w y jątk o w a ry b a zna
lazła się a k u ra t w ty m m iejscu, gdzie Jonasz został w yrzucony do m orza; potem przez jakieś tajem nicze zaprogram ow anie w ew nętrznego k o m p u tera zatrzym ała Jonasza dokładnie tam , gdzie Bóg chciał go mieć.
O pow iadanie o Jo naszu je s t jed n y m z tych, k tóre w y w o łują dreszcze. Ono składa się tylko z czterech k ró tk ich rozdziałów. Możesz je p rze czytać w ciągu około 10 m inut. Rozdziały te m ów ią nam , że Słowo P a n a doszło do Jonasza i oświadczyło m u, że m a iść do N iniw y aby tam powiedzieć ludziom o sądzie Bożym.
N iniw a b yła stolicą A syrii, w olnym , bez
bożnym, m aterialistycznym i niegodziwym m iastem , zam ieszkałym przez około 120 tys. lu dzi. Bóg pow iedział Jonaszow i: „Zam ierzam zniszczyć N iniwę. Chcę abyś poszedł do tego
m iasta i ostrzegł m ieszkańców, że jeżeli się nie upam niętają, zostaną osądzeni za 40 dn i” .
A le Jonasz nie chciał pójść do Niniwy. On był w ezw any aby ogłosić zw iastow anie Boże, lecz odmówił. To co Bóg chciał było zb yt cięż
kie dla Jonasza. On nie był w stanie zaufać Bogu i zdecydow ał się uciec od obecności Bożej.
U dał się do, Ja ffy aby stam tąd popłynąć okrę
tem do Tarszyszu. Pism o mówi, że „zapłacił za przejazd” .
Diabeł ma okręt
G dybyś zaczął uciekać od Pana, diabeł od razu przygotow ał by ci okręt. Nie m iałbyś też problem ów z opłaceniem podróży. Z początku podróż by łaby łatw a. M ógłbyś powiedzieć:
„Zrobiłem dobry w ybór. W iem, że nie postą
piłem w edług woli Bożej, ale wiem, że doko
nałem dobrego w y b o ru ” . Potem jednak znalaz- byś się n a w zburzonym m orzu. Przyszły by sztorm y, hurag an y, to rn a d a i skały n a rafach.
Nikt, k to odwrócił się od Boga nie znalazł trw a
łego szczęścia, pokoju i radości. Psalm ista py
ta : „Dokąd u jdę przed duchem tw oim ? I dokąd przed obliczem tw oim ucieknę?” (Ps. 139:7).
Sztorm nadchodził. M arynarze na statku, k tó ry m p łyn ął Jonasza byli w ystarszeni i mó
w ili do siebie: „Coś je s t nie w porządku. Ktoś ze s ta tk u m usi nie podobać się bożkom ” . Za
częli więc m odlić się do sw ych bożków. God
nym uw agi jest tu ta j to, że ludzie znajdujący się w trudnościach zaczynają się modlić. Zało
ga statku pom odliła się, potem rzucili losy i los padł na Jonasza. On wyznał, że ucieka od Bo
ga. Zaptali go co m ają z nim zrobić, a on od
powiedział: „W yrzućcie m nie za b u rtę ” . Pow ie
dzieli: „Nie, może n ajp ierw spró b ujem y coś in
nego”. Zaczęli mocniej wiosłować, lecz sztorm się wzmógł i pow stało niebezpieczeństw o zato
nięcia.
W końcu w yrzucili Jonasza za b u rtę i m o
rze go naty ch m iast pochłonęło. Biblia mówi nam, że Jonasz został p ołknięty p rzez w ielką rybę. Była to ry b a specjalnie przygotow ana przez Boga aby znaleźć się tam w tym m om en
cie.
Jonasz spędził w brzu ch u tej ry b y trz y dni i trz y noce i m iał czas na rozm yślanie. Bóg przypom niał Jonaszow i, iż był w ezw any do służby P a n u aby powiedzieć ludziom o k o nieczności zm iany postępow ania, lecz on się sprzeciwił. '„T eraz Jon aszu”, pow iedział Bóg,
„jeśli będziesz żałow ał sw ych grzechów, dam ci drugą szansę” . Jonasz pokutow ał i postano
wił w ypełnić swój ślub. A Biblia powiada, Ż2 ryba w ypluła Jonasza i znalazł się on n a su chym lądzie.
Czy wiesz co się stało?
Pismo podaje: „Słowo P an a tej treści pow tórnie doszło Jonasza” (3:1). Bóg nie daje w ie lu ludziom pow tórnej szansy jak Jonaszow i.
Jak najszybciej mógł, Jonasz udał się prosto do Niniwy. Tam chodził ulicam i i wołał: „U pa
m iętajeie się, skierujcie się do Boga, sąd p rz y j
dzie za 40 dni, upam iętajeie się, up^m iętajcie się!”
Czy wiesz co się stało? M iał m iejsce jeden z najw iększych sukcesów ew angelizacyjnych w historii św iata. W całym m ieście ludzie u p a miętali się i w rócili do Boga.
D wie drogi — dwa przeznaczenia
Jonasz zw iastow ał ew angelię sądu. Je d n a rzecz była in te rsu ją ca w treści tego zw iastow a
nia. On nie oferow ał ludziom łaski. Nie mówił im też o tym , że Bóg ich kocha. J a m am teraz okazję powiedzieć tobie dużo więcej niż Jonasz mówił ludziom w N iniwie. Mogę tobie pow ie
dzieć, że Bóg cię kocha, że Bóg jest łaskaw ym Bogiem i chce ci przebaczyć. Jonasz tego nie mówił. On m ówił: „Sąd nadchodzi! Sąd n a d chodzi! U pam iętajeie się! U pam iętajeie się!” I ludzie się upam iętali.
Oto przyczyna, dla której słowa Jezusa w praw iają nas w rozterkę: „M ężowie z N ini
wy staną n a sądzie w raz z tym pokoleniem i spowodują jego p otępienie” (Mt. 12:41).
Zobacz, N iniw ejczycy upam iętali się nie słysząc nigdy Ew angelii o łasce Bożej w J e z u sie Chrystusie. Ale w ielu spośród czytających ten a rty k u ł słyszało już Ew angelię łaski w Chrystusie, ciągle jedn ak odrzucają konieczność
upam iętania. Ludzie w N iniw ie nigdy nie sły
szeli, że Jezus C hrystus będzie um ierał na k rzy
żu z pow odu ich grzechów. Oni nie byli świa
domi tego, że Bóg m iłuje ich tak bardzo, że o fiaru je za nich swojego Syna, a jednak się upam iętali. Jezu s m ówi: „Oni będą w aszym i oskarżycielam i w dniu sądu. Oni będą św iad
czyć przeciw ko w am ”.
Biblia pow iada: „Każdy, kto będzie w zy
w ał im ienia Pańskiego, zbaw iony będzie” (Dz.
Ap. 2:21). Bóg pragn ie przebaczyć. K ażdy z nas m usi uczynić w ybór. Jezus m ówi: „Są dwie drogi w życiu: szeroka i w ąska; są dw a przez
naczenia: niebo i piekło; są dw a sposoby życia i dwóch panów : m aterializm i Bóg” (por. Mt.
7:13-14). Kto jest tw oim panem ? Ja k a jest tw o
ja droga? Ty, jako indy w idu aln y człowiek, m o
żesz opierać się przed Bożym w ołaniem i co
raz głębiej pogrążać w swych grzechach; ale ty możesz też wrócić do Boga i być posłuszny J e m u i Jego woli. Czy to stało się już w tw ym życiu?
Jeszcze jedna szansa, jeszcze jeden m om:nt
Poddaj się pod wolę Bożą i pow iedz: „O, Panie, będę m aszerow ał w Tw ojej arm ii. Będę m aszerow ał pod Tw oim sztandarem . Z m iłoś
cią w sercu pójdę aby zmieniać świat. Bez w zględu na koszty, bez w zględu na to czy bę
dzie to gorąca pustynia, czy też paru jąca dżung
la, pójdę aby czynić Tw oją wolę. Pójdę, o P a nie, i będę Ci służył!” Bóg zapom ni przeszłość i da ci jeszcze jedn ą szansę, jeszcze jed en m o
m ent aby w ykorzystać go w służbie i to w arzy
szyć Jem u.
Jonasz nie chciał aby N iniw a się upam ię- tała. On był posłuszny Bożemu głosowi i p rze kazyw ał zw iastow anie, ale jego serce wciąż nie było zupełnie w porządku w stosunku do Bo
ga. On obaw iał się, że N iniw ejczycy mogą za
atakow ać jego k raj, Izrael. M usiał zapowiedzieć nadejście sądu, a poniew aż nie lubił N iniw czy- ków, dlatego chciał ujrzeć zapow iadane n ad ejś
cie sądu. Oczekiwał sytuacji, w której mógłby powiedzieć: „Widzicie, m ów iłem w am ”. Przy ty m w szystkim nie uśw iadam iał sobie m iłosier
dzia i łaski oraz miłości Bożej, k tó ra może p rze
baczyć i przekształcić ty ch złych Niniwjczyków , jeśli by tylko zwrócili się do Niego.
Tak więc Jonasz w yszedł poza m iasto i ze złą, p o nu rą tw arzą czekał aż Bóg spali całą Niniwę. Ciepły w ia tr w iał coraz mocniej, a on był zmęczony i zły. P otem Biblia mówi nam, że Bóg zasadził tam k rzew rycynow y, którego cień osłonił Jonasza p rzed upałem . N astępnego dnia zjaw ił się robak, podgryzł ten krzew i Jonasz znów znalazł się bezpośrednio pod w pływ em działania słońca i ciepłego w iatru. A Bóg po-
(Dokończenie na str. 10)
9