• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1978, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1978, nr 2"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerozolim a — stare drzew a rosnące ria w zgórzu Syjon

(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 2., luty 1978 r.

PASTO R B O N U S ŻYCIE DLA JEZU SA

DLACZEGO M AM Y WIERZYC W P A N A JEZU SA

O SZ U K A N IU B O G A ...

K A Z A N IE ŚL U B N E Z CELI W IĘZIENNEJ

SZEREGOWY CHR ZEŚC IJAN IN RUT

NOTATK I A M ER YK AŃ SK IE ŚWIĘTO PIE ŚN I

K RO NIK A

M ie się c z n ik „ C h r z e ś c ija n in ” w y s y ł a n y je s t b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie j e d n a k c z a ­ s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o f ia r n o ś ć C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o f ia r y n a c z a s o ­ p is m o w k r a ju , p r o s im y k ie r o w a ć n a k o n to Z je d n o c z j n e g o K o ś c io ła E w a n g e ­ lic z n e g o : P K O w a r s z a w a , I O d d zia ł M ie j­

s k i, N r 1531-10285-136, z a z n a c z a ją c c e l w p ła t y n a o d w r o c ie b la n k ie tu . O fia ry w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć p r z e z o d d z ia ły z a g r a n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p iek i n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w e n g e lic z n e g o w W a r sz a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.

W ydaw ca: P rezydium R ady Z jedno­

czonego K ościoła E w an geliczn ego w PRL. R edaguje K olegiu m : Józef M rózek (red. nacz.), E dw ard C zajko (sekr. red.), M ieczysław K w iecień , M arian Suski, Jan T ołw iń sk i, Ryszard T om aszew ski.

A dres R edakcji i A d m in istracji:

00-441 W arszaw a 1, u l. Z agórna 10.

T elefon : 29-52-61 (w. 5). M ateriałów n adesłanych n ie zw raca się.

Indeks: 35462

RSW „P rasa-K siążk a-R u ch ”, W ar­

szaw a, S m olna 10/12. N akł. 5000 egz.

Obj. 3 ark. Zam. 1570. F-104.

P a s t o r b o n u s

„ D obry p a s te r z (po ła cin ie: p a sto r b onus) ż y c ie siuoje k ła d z ie za o w c e ’’

(J a n 10, l l b ) . T y m ba rd zo m o c n y m z d a n ie m , z a k ła d a ją c y m p o n ie s ie n ie n a jw y ż s z e j o fia r y je ś li z a jd z ie p o trze b a , P a n n a sz o k re ś la c ech y teg o ro ­ d z a ju p a s te r z y , ja k ic h Jeg o o w c e b ęd ą z a w s z e p o tr z e b o w a ły . J e s t o c z y w iś ­ cie p ra w d ą , że P a n w y p o w ie d z ia ł te sło w a p rz e d e w s z y s tk im w o d n iesien iu do sa m eg o sieb ie, ale — z d r u g ie j s tr o n y — o k re ś lił za s a d ę o b o w ią zu ją c ą k a ż d e g o d o b reg o d u sz p a ste r za ; u s ta lił reg u łę, k tó r e j w s z y s c y bo g o b o jn i p a s to r z y w e w s z y s tk ic h w ie k a c h z a w s z e p rze strze g a li. A lb o w ie m w N o ­ w y m T e s ta m e n c ie g r e c k ie sło w o , k tó r e tłu m a c z y m y : p a ste rz, o d n o si się z a r ó w n o do C h ry stu sa , ja k i do c h r z e ś c ija ń s k ic h p a sto ró w . N ie je s t to l e k ­ k ie p o w o ła n ie . T o n ie je s t za d a n ie d la k a żd e g o czło w ieka ,, k tó r y d z is ia j t e ­ go za a d n ia się p o d e jm u je , a ju tr o b e z m y ś ln ie z n ie g o re zy g n u je .

W p o w o ła n iu p a s te r z a c h rz e śc ija ń sk ie g o , pa sto ra , z n a jd u je się i p o w in ie n z n a jd o w a ć się z a w s z e p e w ie n e le m e n t p o św ię c e n ia się, o fia ry . N ic in n eg o n ie je s t b a rd z ie j o bce d u c h o w i p r a w d z iw e g o d u sz p a ste r stiu a n iż s k a z a k o ­ m e r c ja liz m u . „N ie d la b r z y d k ie g o z y s k u ” p o w o ła n i są do p ra c y p a s to rzy c h rz e ś c ija ń s c y — p o w ia d a a p o sto ł P io tr. A le z d r u g ie j s tr o n y b ib lijn a z a ­ sada głosi, że ci, k tó r z y E w a n g e lię głoszą, z E w a n g e lii m a ją ży ć . W s p a ­ n ia ła b ib lijn a ró w n o w a g a !

N ie ty l k o w d z ie d z in ie p ie n ię d z y z n a jd u je p r a w d z iw y d u sz p a ste r z ów e le ­ m e n t p o św ię c e n ia się, o fia ry ; za sa d a ta le ż y u p o d sta w całego jeg o ży c ia i c a łe j jeg o s łu żb y . M u s i o n „ kłaść sw o je ż y c ie ” c o d zie n n ie : sw o je w o ln e g o d zin y , często s w o je u m iło w a n ie ż y c ia ro d zin n e g o i d o m o w e g o , sw o je siły fiz y c z n e , s w o je d a ry , c za sem m u s i p o św ię c ić s w o ją re p u ta c ję . P ra w ie w k a ż d e j d z ie d z in ie sw e g o ż y c ia „ dobry p a s te r z ” s tw ie r d z i, że je g o p o w o ła ­ n ie je s t u s ta w ic z n y m p o św ię c a n ie m się.

P ra w d a , tr zo d a p o w in n a cen ić ta k ie g o p a ste rza i sta ra ć się w k a ż d y m o ­ ż liw y sposób u łż y ć jeg o b r z e m io n o m , ale i ta k z a w s z e b ęd ą ta je m n ic z e o fia r y ze s tr o n y p a sto ra , o fia ry , o k tó r y c h Z b ó r n ig d y się n ie d o w ie. I w se rc u p r a w d z iw e g o p a sto ra z a w s z e o w ce b ęd ą n a p ie r w s z y m m ie js c u , a on sa m — na d ru g im . D o b ry p a sto r n a ś la d u je w t y m sw e g o M is tr z a i id zie z a n im a ż do tego m ie js c a w G e tse m a n e , g d zie W ie lk i P a ste r z r z e k i do ty c h , k tó r z y p r z y s z li po n ieg o : „ jeśli w ię c m n ie szu k a c ie , p o zw ó lc ie ty m o d e jś ć ” (J a n 18,S). N a je m n ik w ta k ic h w y p a d k a c h m y ś li o w ła s n e j skó rze, u c ie k a , n ie tr o szc z ą c się o to, że o w ce m o g ą zo sta ć „ ro zp ro szo n e” lu b coś g o rszego m o że im się p r z y d a r z y ć .

M rs. H o w a r d T a y lo r w s w e j b io g ra fii c h iń s k ie g o p a sto ra H si p r z y ta c z a p e w n e w y d a r z e n ie , k tó r e je s t w s p a n ia ły m p r z y k ła d e m teg o e łe m e n tu p o ś ­ w ię c e n ia się, o fia ry , w s łu ż b ie p ra w d z iw e g o p a stora. W p e w n e j w s i d w a j c h r z e śc ija n ie n a z w is k ie m C zang t a k się p o k łó c ili, że m ło d s z y w n a p a d zie g n ie w u r z u c ił k a m ie n ie m w g ło w ę sta rszeg o . N a szczęście r z u t n ie tr a fił do celu, ale, z d r u g ie j str o n y , u d e r z y ł w p rz y p a d k o w e g o ś w ia d k a n a z w is ­ k ie m K o h , ra n ią c m u k o la n o . C ala sp o łeczn o ść, z a r ó w n o c h rz e śc ija ń sk a , j a k i p o g a ń sk a , b y ła w z b u r z o n a . W y s ła n o ta m p a sto ra H si. G d y p a sto r H si p r z y b y ł — a b yło to z im ą — z a d z iw ił n a jp ie r w w s z y s tk ic h sw o im m ilc z e n ie m . N a s tę p n ie o d m ó w ił p r z y ję c ia p o s iłk u po s w o je j d łu g ie j p o d ­ ró ży. W r e szc ie z n a la z ł m ie js c e , g d zie m ó g ł b y ć sa m , b y się m o d lić. K ie d y się p o ja w ił p o n o w n ie , n ie p r ó b o w a ł p r z e m ó w ić do p o w a ś n io n y c h stro n lub u sp o k o ić k r e w n y c h K o h a , ale p o sz e d ł ta m , g d zie z r a n io n y c z ło w ie k sied zia ł (z a p ą m n ia n y w w y n ik u ogólnego za m ie s za n ia ) i p o p ro sił, b y p o z w o lił m u o p a tr zy ć jeg o z r a n io n e ko lano. S k u te k b y ł p io r u n u ją c y i ta k z m ie n ił całą a tm o sfe rę , że s to p n io w o p a sto r H si m ó g ł zw ró c ić się do p o w a śn io n y c h osób i u ś m ie r z y ć g n ie w tłu m u . P rze z u to ż s a m ie n ie się, ja k o c h rz e śc ija n in , z w i­

ną C za n g ó w p o z y s k a ł o n serca p o gan, d z ię k i s w e j p o k o rz e , i z a w s ty d z ił z w a ś n io n y c h braci, u k a z u ją c im je d n o c z e śn ie p r a w d z iw e za s a d y ch rze śc i­

ja ń s tw a . W y d a r z e n ie osią g n ęło s w ó j s z c zy t, k ie d y p a sto r H si, zd a ją c sobie s p r a w ę z tego, ż e p o tr z e b a czegoś w ię c e j n iż ty lk o sło w a , p o sz e d ł n a ba­

za r i w r ó c ił b e z sw e g o z im o w e g o p ła szcza , k tó r y sp rze d a ł, b y p e w n ą su m ę p ie n ię d z y w r ę c z y ć r a n n e m u c z ło w ie k o w i. T e n c z y n s k r u s z y ł w s z y s tk ic h : n ie m o g li p a tr ze ć o b o ję tn ie n a to, ja k p a sto r H si u d a w a ł się w długą z im o w ą p o d ró ż b ez p a łta . O d te j c h w ili p ra ca P a ń sk a w t e j w s i zaczęła się r o z w ija ć w sposób szc ze g ó ln y . A lb o w ie m je s z c z e je d e n „ dobry p a ste rz”

p o ś w ię c ił się d la s w y c h o w iec. „Bo c h o ćb yście m ie li d zie się ć ty s ię c y n a u ­ c zy c ie li w C h ry stu sie , to je d n a k o j c ó w m a c ie n ie w ie lu ” (1 K or. 4,15).

T eg o e le m e n tu o fia r y n ie b ra k w s łu żb ie n a s z y c h p a sto ró w , n a sz y c h k a z ­ n o d z ie jó w , bo tr o szc z ą c się o o w ce, m u s z ą je s z c z e tr o szc z y ć się o sw o je i sw o ic h ro d z in u tr z y m a n ie .

E. Cz.

(3)

Ż y c i e d l a J e z u s a

„A gdy Jezus byl w B etan ii, w dom u Szym ona tr ę ­ dow atego, przystąpiła do N iego n iew ia sta , m ająca a la ­ bastrow y słoik bardzo kosztow n ego o lejk u i w y la ła go na głow ę Jego, gdy sp o czy w a ł przy stole. A u czn io­

w ie, ujrzaw szy to, ob u rzyli się i m ó w ili: N a cóż ta strata? Przecież m ożna b yło to drogo sprzedać i roz­

dać ubogim . A gdy to zau w ażył Jezus, rzek ł im : C ze­

m u w yrządzacie przykrość te j n ie w ie śc ie ? W szak dob­

ry uczynek sp ełn iła w zględ em m n ie. A lb o w iem ubo­

gich zaw sze m acie w śród sieb ie, a le M n ie n ie zaw sze m ieć będziecie. B o ona, w y la w sz y ten o lejek n a M oje ciało, u czyn iła to n a M ój pogrzeb. Z apraw dę p o w ia ­ dam w am , gd ziek olw iek n a całym św ie c ie b ęd zie z w ia ­ stow an a ta E w an gelia, b ęd ą op ow iad ać na jej p a m ią t­

kę i o tym , co on a u czyn iła”.

(Mat. 26,6-13)

Zgrom adzenie w d o m u Szym ona T rędow a­

tego, które przed staw ił nam E w angelista Ma­

teusz 'było cudow ne. Szym on nie b y ł już t r ę ­ dowatym, inaczej n ie m ógłby przyjm ow ać gości, poniew aż każdy trę d o w a ty m usiał być izolowa­

ny. Swego czasu P a n Jezus uzdrow ił Szym ona.

Tak więc gospodarzem p rzy jm u jący m gości był człowiek, skazany uprzednio na izolację i śmierć.

Od nieuleczalnej choroby i niechybnej śm ierci urato w ał go P a n Jezus. Oprócz Szym o­

na znalazł się tam rów nież Łazarz, człowiek, k tó ry przez cztery dni znajdow ał się w grobie, a ciało jego już się rozkładało. Lecz teraz Ła­

zarz cały i zdi'owy siedział w raz z innym i przy stole. To było radosne spotkanie, poniew aż wśród nich znajdow ał się rów nież P a n Jezus.

Po pew nym czasie w śród tego tow arzystw a znalazła się także M aria. K iedy usłyszała w y ­ razy podziękow ania, k tó re składano P a n u J e ­ zusowi, i ona postanow iła nie pozostać dłużną.

I ona postanow iła przynieść i złożyć Jezusow i ofiarę dziękczynną. Był już wieczór, sp raw ne ręce M arty n a k ry ły stół, posiłek był ju ż przy­

gotowany. Rozmowa toczyła .się jed n a k wokół spraw zw iązanych z życiem w iecznym . T ak jest wszędzie tam , gdzie P a n Jezus b y w a zapro­

szony.

M arii n ie w ystarczyło jed n ak słuchanie. Je j serce było całkow icie oddane Jezusow i. Życie bez Jezusa w ydaw ało srę jej p u ste i bez celu.

W dzięczna była P a n u Jezusow i, że serce jej w ypełnił niebiańską w iarą, m iłością i pewnością zbawienia. Uważała, że słowne w yrażenie swej wdzięczności Jezusow i to za mało. Przyniosła więc alabastrow y słoik bardzo drogiego olejku, pokropiła głowę i polała nogi Zbawiciela. A po­

tem nogi te o ta rła sw oim i włosam i. Podejm u­

jąc sw oją decyzję M aria postanow iła oddać wszystko, co m iała najdroższe i n ajlepsze Te­

m u, Kogo m iłow ała i Kom u zawdzięczała życie wieczne.

Drodzy P rz y ja c ie le ! A co m y przyniesiem y naszem u Zbaw icielow i? On nas w szystkich ob­

d arow ał Sw oją m iłością i w ielom a innym i bk>- gosław ieństw am i. O n z m iłością do każdego grzesznika położył życie Sw oje na k rzyżu Gol­

goty. Na głowę Jego włożono koronę z ciernia, a ręce i nogi przybito gwoździam i do krzyża.

I polała się n iew inna k rew S y n a Bożego i Zba­

w iciela n a odpuszczenie w in i grzechów na­

szych. Czyż nie w a rte są stopy Zbaw iciela po­

m azania najkosztow niejszym i ofiaram i miłości?

M aria oddała P a n u Jezusow i to, co najlep ­ sze. I m y to, co najlepsze w życiu naszym po­

w inniśm y oddać Jezusow i, a w ięc najlepszy okres sw ojej młodości. Oczywiście dotyczy to ludzi m łodych. Im dłużej będziesz zw lekał z od­

d aniem sw ojego serca Jezusow i, ty m tru d n iej Ci to przyjdzie. Jeśli oddasz Sw oje serce Jezu ­ sowi, On Tw oje życie uczyni now ym . I ochro­

ni cię przed w ielom a trudnościam i i doświad­

czeniam i. M aria żbiła szkło z olejkiem nardo- w ym . Dlaczego ta k uczyniła?

Dla siebie nie zostaw iła nic, lecz w szystko postanow iła oddać P anu. A ja k jest z Tobą?

Czy z miłości do P a n a oddałeś, czy poświę­

ciłeś M u w szystko to, co jest n ajlepsze? A jeśli nie, to uczyń ta k teraz. On p rzyjm ie Tw oją ofiarę. Wiedz, o tym , że życie bez Jezusa, to życie zgubione dla wieczności. D obry uczynek M arii szczególnie nie podobał się Judaszow i.

Ju d asz zwrócił jej uwagę, że lepiej byłoby, gdy­

by te trz y sta groszy^ k tóre w y d ała ma ow ą dro­

gocenną maść, przeznaczyła dla ubogich. Słowa Jud asza brzm iały pobożnie, lecz za nim i kryła się zazdrość i obłuda. Ju d asz b y ł fałszyw ym uczniem P a n a Jezusa i nie m iał zrozum ienia dla o fiarnej miłości, płynącej z serca.

Serce, które jest obojętne, lub m artw e dla Boga i Bożych spraw , uznaje pieniądze za n a j­

bardziej w artościow ą rzecz. M ożna by pow ie­

dzieć, że istn iał tylko jed en Judasz. T ak jednak nie jest. Ju d a sz posiada w ięcej zwolenników, aniżeli m ożem y to sobie wyobrazić. Spraw dź więc, czy postępujesz tak, ja k M aria? Czy po­

dobnie ta k ja k Judasz? Ju dasz m ówi: to trzeba rozdać ubogim. Często jesteśm y św iadkam i po­

dobnych wypow iedzi. Dlaczego składać ofiary na Zbór, Kościół, czy m isję? Lepiej rozdać ubo­

gim. Jezus m ów i: ubogich zawsze m acie po­

m iędzy sobą. K to praw dziw ie m iłuje Jezusa, ten pom aga rzeczyw iście Jego spraw ie. Oczywiście, że służba przy budow ie Jego królestw a na zie­

m i nie oznacza zapom inania o biednych.

E w angelista J a n w yjaśnia, że Judasz był skarbn ikiem w k ręg u uczniów P an a Jezusa, no­

sił też i w o rek n a ofiary, k tóre im składano n a ich potrzeby. P a n Jezus zw racał szczególną

(4)

uw agę na Judasza, O n znał jego serce, i miłość do pieniędzy, k tó ra go doprow adziła do tragedii.

Judasz przez trz y la ta chodził z Jezusem i ja ­ dał te n sam chleb, co jego M istrz. Pom im o to serca sw ego nie oddał Jezusow i. Lecz życie bez Jezu sa stało się d lań życiem zgubionym na wieki.

Życie zgodne z w olą Jezusa w nosi błogo­

sław ieństw o. M aria m ilczała przy tw ard ej i p rzyk rej dla niej m ow ie Judasza. Lecz w tę spraw ę w łączył się sam P a n Jezus. I w yjaśnił, że M aria dobrze postąpiła. W ykonując te n dob­

ry uczynek, pom azała Go na cierpienie i grób, które przed Nim stały. P a n Jezus broni i u spra­

w iedliw ia w szystkich tych, którzy sto ją po Jego stronie. K iedy M aria usłyszała słow a Jezusa, jej serce uspokoiło się. O na n aw et nie zdaw ała so­

bie spraw y, ja k w ielkie znaczenie m iał te n jej dobry uczynek dla Jezusa. P a n Jezu s przed sta­

w ił go, jako uczynek miłości, przygotow ujący Go na śmierć. Uczm y się od M arii. Otoczmy

m iłością tych, któ ry ch m am y jeszcze pom iędzy sobą. Im człow iek jest starszy, ty m szybciej ucieka czas.

Zgodnie z zapowiedzią P an a Jezusa, dobry uczynek M arii i jej imię w spom inane są zawsze i wszędzie, gdziekolw iek opow iadana jest Ew an­

gelia n a całym świecie. P a n Jezu s troszczy się, ażeby Jeg o dziecko nie zostało zapom niane.

O M arii nie zapom niano ani w niebie, an i na ziemi. Inaczej stało się z Judaszem , którego imię okryło się h ań b ą z pokolenia w pokolenie. Może św iat praw dziw ie w ierzącego człowieka nie do- oceniać, ale P a n Jezu s ocenia go wysoko.

M aria ofiarow ała P a n u Jezusow i wszystko to, co m iała najlepszego. Przybliż się i Ty do Jezusa i uczyń podobnie. Od Tw ojej postaw y tu n a ziemi, uzależniony jest Twój udział w bło­

gosław ionej wieczności z P anem Jezusem .

K azim ierz M uranty

Dlaczego mamy wierzyć w Pana Jezusa (2)

„I n ie m a w n ik im in n y m zb a w ien ia ; a lb o w iem n ie m a żadnego im ien ia pod n iebem , danego ludziom , przez k tóre m oglib yśm y być zb a w ien i”

(Dz. Ap. 4,12).

W pierw szym rozw ażaniu z tego cy k lu po­

staw iliśm y p y tan ie : dlaczego pow inniśm y w ie­

rzyć w P a n a Jezusa? O dpow iedzieliśm y ró w ­ nież n a to p y tan ie stw ierdzeniem , że czytając uw ażnie Nowy T estam en t zn ajd ujem y p rz y n a j­

m niej pięć w ażnych przyczyn, dla który ch po­

w inniśm y całym sercem w ierzyć w P a n a J e z u ­ sa. P ierw sza przyczyna jak zapew ne niektórzy z nas pam iętają, to to, że P a n Jezus b y ł i jest Bogiem, aczkolw iek jak m ówi Słowo Boże w liście do H ebrajczyków 2,9 „na m ałą chw ilę stał się m niejszym od aniołów ” . A apostoł P aw eł pow iada w liście do F ilipian 2,7, że on „w y­

p a rł się samego siebie, p rzy ją ł postać sługi i stał się podobny ludziom , okazaw szy się z po­

staw y człow iekiem ” — stąd w ielu lu d z i. błędnie rozum ie i naucza, pow iadając, że P a n Jezus nie był Bogiem, a n ie pam iętając, że P a n J e ­ zus będąc w ciele ludzkim był w pew nym sen­

sie przez to ograniczony, nie przestał jed n ak nigdy być Bogiem i n aw et za swego życia ziemskiego przyjm ow ał cześć należną Bogu.

Przytoczyliśm y w ted y szereg w ersetów z P is­

m a Św iętego potw ierdzających w yraźnie bóst­

wo P an a Jezusa. P rzy p om n ijm y je tylko, a każdy z nas niech sobie przeczyta uw ażnie ze swojej Biblii. A oto one: E w angelia św. Ja n a 1,1—3,18, 20,28; list do R zym ian 9,5; 1 list J a ­ n a 5,20, O bjaw ienie św. J a n a 1,8.

W ierzym y i w a rto w ierzyć w P a n a Jezu sa dla drugiej w ażnej p rzyczyny: On bowiem odpuszcza grzechy i zbawia.

Żaden z w ielkich ludzi, n aw et m ężów Bo­

żych Starego i Nowego T estam en tu nie ważył

się naw et pom yśleć o tym , że m ógłby kom uś przebaczyć grzechy. Oni wszyscy w skazyw ali na Boga, a w N ow ym T estam encie na Jezu sa C hrystusa jako tego, k tó ry jed y nie jest w sta ­ nie odpuścić grzechy i darow ać życie wieczne.

Oto ostatni pro rok Starego T estam entu Jan Chrzciciel ujrzaw szy Jezu sa idącego do' siebie, woła: „Oto B aranek Boży, k tó ry gładzi grzechy św ia ta ” (Ew. Ja n a 1,29). Ż aden z założycieli w ielkich religii nie obiecyw ał odpuszczenia grzechów swoim wyznaw com . Oni daw ali ty l­

ko dobre rady, nau k i i przepisy w jak i sposób człow iek' może osiągnąć szczęście i dostać się do raju . N ikt z n ich n ie pow iedział i 'zresztą nie mógł powiedzieć: „Pójdźcie do m nie wszyscy, którzy jesteście spracow ni i obciążeni, a Ja w am dam ukojenie” (Ew. M at. 11,28). Mógł to tylko powiedzieć Jezus, Syn Boży, Zbawiciel.

A postoł Piotr, stojąc przed żydow ską R a­

dą N ajw yższą oświadczył: „I nie m a w nikim innym zbaw ienia; albow iem nie m a żadnego innego im ienia pod niebem , danego ludziom, przez któ re m oglibyśm y być zbaw ieni” .

Żaden człowiek nie m oże m ieć . n aw et n a ­ dziei n a dostąpienie odpuszczenia grzechów i zbaw ienia w innym, im ieniu, poza im ieniem Jezus, gdyż w łaśnie Jezus pow iedział: „Ja je­

stem droga, praw d a i żywot, n ik t nie przycho­

dzi do Ojca tylko przeze m n ie” (Ewang. Ja n a 14,6).

P rzerażony strażnik w ięzienia w mieście F ilippi padłszy do nóg P aw ła i Sylasa py ta:

„Panow ie, co m am czynić abym by ł zbawiony?

(5)

Odpowiedzieli m u: U w ierz w P a n a Jezusa, a będziesz zbaw iony ty i dom tw ó j” (Dz. Ap. 16, 30—31).

Drogi Czytelniku! Czy rów nież w tw oim sercu kiedykolw iek pow stało podobne p y tanie?

Jeśli tak , to w iedz, że odpowiedź ja k ą dali Apostoł P aw eł i Sylas strażnikow i w ięzienia, dotyczy rów nież i ciebie. I ty możesz w te n sam sposób być zbaw iony, jeśli ty lk o całkow icie i szczerze zaufasz Jezusow i C hrystusow i, jeśli otworzysz drzw i swego serca i pozwolisz M u zamieszkać w nim . Jeśli jed n a k nie pow stało w tw oim sercu tak ie pytanie, postaw je sobie dzisiaj, w tej chwili, a uzyskasz tę sam ą od ­ powiedź: uw ierz z całego serca P a n u Jezu so ­ wi, gdyż tylko O n może cię zbawić, dać ci r a ­ dość i pewność zbaw ienia.

Sam sobie nie zdołasz poradzić. N aw et próżne są tw oje w ysiłki. Z baw ienie zostało już dawno dokonane n a ikrzyżu Golgoty, teraz m u L sisz tylko p rzy jąć je jako dar. D ar m ożna od­

rzucić lub przy jąć i dlatego do ciebie należy decyzja co zrobić ze zbaw ieniem przygotow a­

nym przez Jezu sa C hrystusa. D uch Ś w ięty za­

chęca cię do przy jęcia tego w spaniałego d aru wiarą, to znaczy z ufnością. Nie odrzucaj tej najw iększej i być może niepow tarzalnej w tw oim życiu m ożliwości (okazji) sta n ia się dzieckiem Bożym.

W ierzym y w P a n a Jezu sa jeszcze dla in ­ nej przyczyny: P a n Jezu s daje sens i cel ży­

cia już tu n a ziemi.

W ielu ludzi m a ta k zw ane „h obby” lub inaczej m ówiąc „pasje życiow e” . K ażdy czło­

w iek m a jakieś plan y i nadzieje dotyczące przyszłości. K toś powiedział, że człowiek który nie m a nadziei je s t duchowo skończonym . Żadna jed nak z ludzkich nadziei, pasji czy

planów życiow ych nie uczyniła i nie uczyni człow ieka w pełni szczęśliwym, n aw et jeśli się te plan y zrealizują, A co m ówić jeśli żadne z nich nie zrealizu ją się? Co w tedy człow iek ma robić?, jak i m a sens jego życie? W ielu naw et posuw a się do k ro k u ostatecznego, popełniając sam obójstw o. Ale czy nie jest to straszna, po­

pełniona pod w pływ em podszeptów diabelskich pom yłka? Zycie bow iem po śm ierci trw a, tylko w innym święcie, w innej rzeczywistości.

P a n Jezu s pow iedział: „ J a przyszedłem aby m iały życie i o bfitow ały” (Ew. J a n a 10,10).

O bfite życie, to życie m ające p ełną w artość i cel, to nie w egetacja z dnia n a dzień ■— tylko w tru d a c h i kłopotach życiow ych i od czasu do czasu w jakichś rozryw kach. O bfite życie

— to życie w pokoju, radości i pew ności swego przeznaczenia.

N ajw iększą radością i p asją wierzącego, oddanego Bogu człow ieka je s t służba dla Bo­

ga, Służba polegająca przede w szystkim na przyprow adzaniu in n ych ludzi do Jezu sa C h ry­

stusa. Tę służbę może i pow inien w ykonyw ać każdy odrodzony chrześcijanin, a nie tylko tzw . „zaw odow y ducho w ny ”. K to w y konuje tę służbę tylko zawodowo je st najem nikiem , a nie sługą pow ołanym przez Jezusa.

Drogi C zytelniku! W czym, a może w kim

— w idzisz sens i cel swego życia? Wiedz, że nic i n ik t nie da ci pełn i szczęścia i zadowole­

n ia w życiu ja k tylko P a n Jezus. Żadna k a­

rie ra, żadne am bicje i p lan y życiowe nie uczy­

n ią cię w pełni szczęśliwym, jeśli nie będzie w Tw oim sercu i życiu n a pierw szym m iej­

scu P a n a Jezusa. Oddaj przeto Je m u sWoje serce i życie. Uczyń to dzisiaj, w tej chwiii, przekonasz się, że w arto to uczynić.

J a n T o łw iń sk i

O szukaniu Boga, sprawiedliwości i miłosierdziu, Biblii, walce i zwycięstwie (2)

W je j oczach lś n i ja k ie ś sz a le ń s tw o czułości, ja k ie ś b o sk ie szaleństw o-. T o m a c ie rz y ń s tw o . T o m a j e s t a t m i­

łości, w z n io słe p ra w o , s p o jrz e n ie Boga., N a g le o n a u k a ­ zu je m i s ię ja k o d o w ó d is tn ie n ia . ,[...] o W y, m a tk i, k tó r e w-ciąiż sto ic ie p rz y o k n ie, a|by s p o g lą d a ć n a nas, g dy o d ch o d zim y ; o m a tk i, k tó r e u w a ż a c ie nais za n ie ­ z ró w n a n y c h i je d y n y c h ; m a tk i, k tó r e c ią g le jesz c z e chcecie n a s ohsłuiżyć, p rz y k r y ć , p o d w in ą ć n a m p rz e ś c ie ­ r a d ło p o d m a te ra c , n a w e t g d y m a m y c z te rd z ie ś c i lait;

w y, k tó r e n ie k o c h a c ie n a s m nieji, chiocia'ż je s te ś m y n ie ła d n i, n ie u d a n i, p o n iż a n i, s ła b i l u b tc h ó r z liw i;

o -m atki, kitóre c z a sa m i sp raw iacie,, że w ie rz ę w B oga.

(s. 119 naslt.).

iWo-łam do C iebie, B oże m ojej, m a tk i, mój. B oże, k tó ­ reg o k o c h a m [..,] P rz y w o łu ję G ię n a p o m oc. Z lituj, się n a d ty m o p u szczo n y m ż e b ra k ie m sto ją c y m n a k ra w ę d z i ś w ia ta . N ie m a m ju ż m a tk i, n ie m a m jiuż M a m y , j e ­ s te m z u p e łn ie sam , n ie m a m n ic i w o ła m do C ieb ie, do

którego- o n a ty le p r ó ś b z a n io sła . D aj m i w ia r ę w C ie ­

bie, S praw , a b y m u w ie rz y ł w ż y w o t w ieczn y .2 (s. 110) (A 1 b e r t - C o h e n , K siążk a o m ojej m atce, W ydaw ­ n ictw o L iterackie, K raków , 1977, s. 123)

I s tn ie j ą ksiąiżfci-m atfci o n ie p rz e lic z o n y m p o to m stw ie , j a k B ib lia [.. ] T rz e b a b y ło d łu g ic h k r u c j a t p o e ty ­ ck ich , ,aiby sp ę d z ić ze ś w ia ta s ta r y c h b o g ó w i zro b ić m ie js c e ś w ię ty m K o ścio ła I znó-w dziś w r a c a ją E d y p y , E le k try , A n ty g o n y i O rfe u sz e , (s. 148)

Ł a s k a tw o rz y pr-or-oków i ap o sto łó w . K się g i p ro ro cze S ta r e g o T e s ta m e n tu n a le ż ą do n a jw y ż s z y c h w zlo tó w sło w a T a k sa m o lis ty św . P a w ła , p rz e jm u ją c e w sw y m sitylu, k tó r y ro z s a d z a tr a d y c ję li te r a tu r y g r e ­ ckiej,, będąic gw ałtow nym !, z a c ie k ły m szam otanie-m - się m y ś li z k r n ą b r n y m sło w e m — myśłij,, k tó ra, miusi być w y p o w ie d z ia n a , c h o ć b y n a zg liszczach s k ła d n i. T en w ła ś n ie p rz y m u s, t a k p o tę ż n y , że go n ie p o d o b n a w y ­ tłu m a c z y ć , j a-k ty lk o natchnie,nie-m , ła s k ą , n a k a z e m b o żym , je s t t u is to tn y m ź ró d łe m tw ó rc z o śc i, a o n a

(6)

Bania ty lk o o d b la s k ie m w ie lk ie j d u szy . J a k i e m u sia ło b y ć b e z p o ś re d n ie o d d z ia ły w a n ie te j in d y w id u a ln o ś c i, fczym b y ło z a tk n ię c ie w s p ó łc z e s n y c h z ty m ż y w y m ogniem !

R ó w n ie w s tr z ą s a ją c e są p is m a m isty k ó w , g d z ie s ło ­ w o m a w y p o w ie d z ie ć rz e c z y n ie w y r a ż a ln e i g d zie w c h o d z i o n o w tw a r d ą słu ż b ę ty c h sta n ó w d u c h a , d la k tó r y c h n ie b y ło S tw o rzo n e i k tó r e w ła ś c iw ie m o g ą Się b e z n ie g o o b ejść. S ło w o u m istyków , j e s t n ie k ie d y ja k b y św iad ectw elm u ło m n o śc i lu d z k ie j n atu ry ,, n ie ­ zdolnej, w y rz e c się w sp ó łu c z e s tn ik ó w i słu c h a c z y . C z a ra w e z b r a n a e k s ta z ą , z a c h w y c e n ie m , w izją* p r z e ­ le w a s ię w y ra z a m i, w k tó r y c h ż a r d u s z y j u ż z a sty g ł.

I je d y n ą s z a n s ą ty c h sk rz e p ły c h p ło m ie n i je s t sp o t­

k a n ie ta k ie g o o ś ro d k a d u c h o w e g o , k tó r y zd o ła j e n a now o ro zn iecić, czyli d ru g ie j d u s z y m is ty c z n e j .1 L ecz te s p o tk a n ia są p r a w ie ta k rz a d k ie , j a k s p o tk a n ie się d w ó c h g w ia z d n a p u s tk o w iu w s z e c h św ia ta . N a co d z ie ń p o z o s ta ją k o m e n ta to r z y g rz e b ią c y s ię w p o p io ­ ła c h .3 (s. 11— 12) (J a in P a r a n d o w s k i , A lch em ia słow a, „C zytelnik”, W arszaw a 1976, w yd . V, s. 340)

*

M iecz d u c h a , k tó r y m j e s t Słoiwo B oże” (Bf 6,17)], n ie c h a j zaw sze tr w a w u s ta c h i s e r c a c h w aszych., J e ­ żeli z n a jd z ie m y się w k o n flik c ie z d u sz ą n ie m iłą , n ie z ra ż a jm y się do n ie j i n ig d y je j n ie o p u sz c z a jm y . Z a w ­ sze m ie jm y „m iecz d u c h a ” w u s ta c h , a b y p o p ra w ić je j b łę d y ; n ie p o rz u c a jm y sp ra w y , a b y z a c h o w a ć w ła s n y sp o k ó j; w a lc z y m y d a le j, c h o ć b y śm y n ie m ia ły n a d z ie i n a zw y cięstw o . N ie ch o d zi o p o w o d zen ie! B óg ż ą d a od n a s , a b y śm y n ie u le g a ły z m ę c z e n iu w w a lc e i n ie d a ły s ię zn iec h ęcić, m ó w ią c : „N ic z t ą d u sz ą n ie o sią g ­ n iem y . Z o sta w m y j ą ” . To tc h ó rz o stw o , tr z e b a s p e łn ić sw ó j o b o w ią z e k do k o ń ca. (s. 15)

*

T o n ie ś m ie rć p rz y jd z ie p o m n ie , a le Pain Bóg. Ś m ie rć n ie je s t s tra sz y d łe m , p rz e r a ż a ją c y m u p io re m , ja k ie g o w id z im y n a o b ra z k a c h . W k a te c h iz m ie n a p is a n o ,, że śm ie rć j e s t „ ro z d z ie le n ie m d u sz y od c ia ła ”, i. je s t ty lk o ty m , (s. ,18)

*

C z y ta ła m k ie d y ś , ż e Iz ra e lic i b u d o w a li rn u r y J e r o ­ zolim y, p r a c u ją c j e d n ą 'r ę k ą , a w d ru g iej, trz y m a ją c m iecz, (por. N e h 4,il7 — przyip. o.m.)„ T a k w ła ś n ie p o ­ w in n iś m y c z y n ić ; n ie o d d a w a ć się c a łk o w ic ie p r a ­ cy. (s. 80)

N ie je s te m e g o is tk ą , k o c h a m B o g a — n ie sieb ie. [.,.]

O ch n ie m a r tw się. J e ś li s ię d uszę, P a n B óg d a m i siły,. K o c h a m Go. O n m n ie n ig d y n ie o p u ści, (is. 102)

*

J a k ż e je s te m szczęśliw a w id ząc, że je s te m t a k n ie ­ d o s k o n a ła i p o tr z e b u ję ty le B o żeg o m iło s ie rd z ia w c h w ili śm ie rc i, (s. 104)

sS

J e s te m z m ęc zo n a ziem ią. M ó w ią naim p o c h w a ły , k ie ­ d y n a n ie n ie z a słu g u je m y , i ro b ią n a m w y rz u ty , k ie ­ d y n a n ie ta k ż e n ie z a słu g u je m y . W ła ś n ie t a k ... w ła ­ śn ie t a k ... (s. 105)

*

M ogę jesz c z e m ó w ić P a n u B ogu, że G o k o c h a m , i to w y s ta rc z a , (s. 107)

*

(Z ap o m n iałam o so b ie i s ta r a ła m się n ie s z u k a ć s ie ­ b ie w n ic z y m (s, 177)

*

N ie je s te m w o jo w n ik ie m , k tó r y w a lc z y b r o n ią z ie m ­ sk ą , a le „ m ieczem d u c h a , k tó r y m je s t S ło w o B o że”

(E f 6,17). C h o ro b a n ie m oże m n ie p o w a lić . N ie d a le j ja k w c z o ra j w ie c z o re m m u s ia ła m ulżyć sw eg o m iecza w d b e c jednej, z n o w ic ju s z e k . P o w ie d z ia ła m j£ j: u m r ę z b ro n ią w r ę k u (is. 133)

C ieszę się, że n ie d łu g o p ó jd ę d o n ie b a . A le k ie d y m y ślę o s ło w a c h B o ży ch : „ Z a p ła ta m o ja je s t ze m n ą, a b y m o d d a ł k a ż d e m u w e d łu g u c z y n k ó w je g o ” (O bj.

22,12), m ó w ię sobie, że z e m n ą P a n B óg b ę d z ie m ia ł kło p o ty . N ie m a m ż a d n y c h u c z y n k ó w ! N ie m oże m i w ięc o d d a ć w e d łu g m o ic h u czy n k ó w ... W ta k im razie o d d a m i „ w e d łu g S w o ic h w ła s n y c h u c z y n k ó w ” ! (s. 21)

*

C o do m n ie , to n ie z n a jd u ję ju ż n ic w ż a d n y c h k s ią ż k a c h p o za E w a n g e lią , T a k s ią ż k a ,mi w y s ta rc z a . S łu c h a m z z a c h w y te m słó w J e z u s a , k tó r y m i m ów i w sz y stk a , co m a m u c z y n ić : „U czcie się ode m n ie , że je s te m cich y i p o k o rn e g o se rc a ...” ; w te d y o g a rn ia m n ie s p o k ó j z g o d n ie z J e g o o b ie tn ic ą : „(Z najdziecie o d ­ p o czy n ek d la d u sz w a sz y c h ” (M't lil„:20); (s. 22)

*

O sta te c z n ie wlszystlko m i je d n o , czy b ę d ę żyć,, ,czy u m rę . N ie w y o b ra ż a m so b ie, a b y m m ia ła p o ś m ie rc i więceiji, niż m a m te r a z w życiu. Z o b aczę B oga, to p ra w d a . A le je ś li ch o d zi o o b c o w a n ie z N im , to ju ż tu , n a ziem i, je s te m z N im w całej, p e łn i, (s, 23)

*

•Nie p r a g n ę w ięcej śm ie rc i nilż ż y c ia . T o znaczy., g d y ­ b y m m ia ła w y b ie ra ć , w o la ła b y m u m rz e ć . A le p o n ie ­ w aż to B óg w y b ie ra za m n ie — ch cę teg o , czego O n chce. K ochaim to, co O n czyni. (s. 29)

*

... D o b rze j e s t m ie ć p rz y k r o ś c i — to c z y n i cz ło w ie ­ k a b a r d z ie j u w a ż a ją c y m i m iło sie rn y m ... (s. 64)

... O, j a k b a rd z o tr z e b a się m o d lić za u m ie ra ją c y c h . G d y b y w ied zia n o ! ... (s. 163)

*

... T o j e s t c ie rp ie n ie b e z n ie p o k o ju . J e s te m z a d o w o ­ lo n a, że c ierp ię, g d y ż B óg ta k chce. (s. 171)

*

O ch, j a k P a n B óg je s t m a ło k o c h a n y n a ziem i! ...

n a w e t p rz e z k sięży i z a k o n n ik ó w (s. 129)

*

N a sz a ro d z in a n ie z o sta n ie d łu g o n a ziem i... K ied y b ę d ę w n ie b ie , z a w o ła m w a s prędko..,.. J a k b ę d zie m y w te d y szczęśliw e! U ro d z iły śm y się ju ż z k o ro n a m i...

}s. 19)

*

K o c h a m G o (p o w ie d z ia ła p a tr z ą c n a sw ó j k rz y ż — p rzy p .) ... M ój B oże, k o c h a m C ię... (Jej. o s ta tn ie słow a n a ziem i — przyp.).{ (s. 2'10)

( T e r e s a z L i s i e u x , Ż ółty zeszyt, In stytu t W y- dawinlćzy „ P a x ”, W arszaw a 1977, w y d . II, s. 211)

#

J e s t je d n a p rz y c z y n a , d la k tó r e j p ra g n ę sam o tn o ści

— 'dla z n ik n ię c ia rz e c z o m stw o rz o n y m , d la o b u m a rc ia d la n ic h i w ie d z y o n ic h , b o o n e p rz y p o m in a ją mi m o je o d d a le n ie od C ieb ie, M ó w ią m i coś o T o b ie — m ó w ią, że je s te ś o d n ic h d a le k i, ch o cia ż je s te ś ta k ż e

(7)

i w n ic h . S tw o rz y łe ś j e i T w o ja o b ecn o ść p o d tr z y m u ­ j e ic h is tn ie n ie , a le z a s ł a n ia j ą m i C ieb ie. C h c ia łb y m żyć s a m o tn y i p o z a n im i. O, b e a ta so litu d o ! (O, b ło ­

g o sła w io n a sam o tn o ści).

W ie d z ia łe m b o w ie m , że ty lk o o p u sz c z a ją c je b ę d ę m ó g ł d o jść d o C ie b ie — d la te g o c z u łe m się ta k n ie ­ szczęśliw y, k ie d y z d a w a łe ś się s k a z y w a ć m n ie n a p o ­ z o sta n ie w ś ró d n ic h . T e ra z p r z e s ta łe m się o to tr o s z ­ czyć i ra d o ś ć z a c z y n a s ię w e m n ie b u d z ić — t a r a ­ dość, k tó r a tr w a w n a jg łę b s z y c h c ie rp ie n ia c h . Z a c z y ­ n a m ju ż coś ro z u m ie ć . O św ieciłeś m n ie i p o cieszy ­ łem m n ie i znów z a c z ą łe m u czy ć się i m ieć n a d z ie ję . S ły sz ę C ię m ó w ią c e g o do m n ie : „D am ci wszystko), czego p ra g n ie sz . P o p ro w a d z ę c ię w sa m o tn o ść , p o p ro ­ w ad zę cię d ro g ą , k tó rej, n ie p o tr a f is z a b s o lu tn ie z ro ­ zum ieć, b o chcę, ż e b y to b y ła d ro g a n a jk r ó ts z a . W szy ­ s tk ie rzeczy w o k o ło c ie b ie u z b r o ją się p rz e c iw k o to ­ b ie, a b y się w y rz e c ciebie,, a b y cię ra n ić , aiby ci s p r a ­ w ić b ó l, a p rz e z to d o p ro w a d z ić cię do o s a m o tn ie n ia . Ic h w ro g o ść s p ra w i, że p o z o s ta n ie s z w k ró tc e z u p e łn ie sam . W y rz u c ą c ię p recz, o p u szczą cię, o d r z e k n ą się ciebie i b ęd zie sz s a m o tn y . ...

'K ażd a ra d o ś ć p ły n ą c a ze ś w ia ta s tw o r z e ń s ta n ie się d la cieb ie ciertp ien iem i u m rz e sz d la w szelkiej, r a ­ dości i w sz y stk o o p u śc i cię, b y p o z o sta w ić cię sam ego.

W sz y stk ie d o b ra , k tó r e in n i lu d z ie k o c h a ją , k tó r y c h s z u k a ją i p r a g n ą , p rz y jd ą d o ciebie, a le ty lk o ja k o m o rd e rc y , a b y o d ciąć c ię od ś w ia ta i jeg o zajęć.

D u d zie b ę d ą c ię c h w a lić , a le ic h p o c h w a ły s ta n ą się dłla cietoie p ło n ą c y m s to se m — p o k o c h a ją cię, lecz to ty lk o u ś m ie rc i tw o je serce..,.

A g d y z a ż y je sz jiuż tr o c h ę sła w y i tr o c h ę m iło ści, o d b io rę w sz y stk ie tw o je d a r y i p o c h w a ły i p rz y w ią z a ­ n ia i b ęd zie sz c a łk o w ic ie o p u szczo n y i z a p o m n ia n y , aK s ta n ie s z się niczy m , rz e c z ą m a r tw ą , o d rz u c o n ą . I w ów czas d o p ie ro p rz y jd z ie s z do p o s ia d a n ia teji s a ­ m otności, k tó re j ta k d łu g o p r a g n ą łe ś . A tw o ja s a ­ m o tn o ść w y d a w ie lk ie plony, w d u s z a c h lu d zi, k tó ­

ry ch n ig d y n ie zob aczy sz t u n a ziem i.

N ie p y ta j , k ie d y a n i gd zie, a n i j a k się to sta n ie . Czy n a ja k i e jś g ó rze, czy w w ięzieniu), czy n a p u s ty n i, czy w oiboizie k o n c e n tra c y jn y m i, c z y w s z p ita lu [...] To n ie m a z n a c z e n ia . N ie p y t a j m n ie w ięc, b o ci i ta k n ie o d p o w iem . N ie b ęd zie sz w ie d z ia ł, d o p ó k i się ta m n ie z n a jd z ie sz .5

Z a k o s z tu je s z p ra w d z iw e j s a m o tn o śc i m o je j m ę k i i m o je g o u b ó s tw a i p o p ro w a d z ę cię n a w yżyny, m o ­ jej, ra d o ś c i; u m rz e s z w e m n ie i o d n a jd z ie sz w sz y stk ie rz e c z y w g łę b i M o jeg o M iło sie rd z ia , k tó r e stw o rz y ło cię w ty m c e lu i p ro w a d z iło cię [...] a b y ś m ó g ł stać się b r a te m B o g a i n a u c z y ć się p o z n a w a ć C h ry s tu s a lu d z i w y p a lo n y c h p ło m ie n ie m ” , s. 50l9—S i l

( T h o m a s M e r t o n , S ieiiłm M p ięta w a Góra, S p o ­ łecz n y In sty tu t W yd aw n iczy „Zinak”, Kraików 1973, w y d . III, s. 512).

P ar z y ip i s y

i B e r n a r d B r o , d o m in ik a n in , a u to r d z ia ła ją c y w e F r a n c j i;

* A lb e r t C o h e m, (u r. 1895 n a K o r in ) , p o c h o d z e n ia ż y ­ d o w s k ie g o , a b s o lw e n t U n iw e r s y te tu G e n e w s k ie g o , d y p lo m a ­ ta i p is a r z ; o tr z y m a ! m . in . W ie lk ą N a g r o d ę Alkaidem ii F r a n ­ c u s k ie j ;

‘ J a n P a r a n d o w is ik i, (,ur. 1895), p r o z a ik , e s e is ta , z n a w ­ ca a n t y k u i tłu m a c z lit e r a t u r y greckio-rzyjm sikiej; a u to r m .in . „ N ie b a w p ło m ie n ia c h ” i „ P o w r o tu d o ż y c i a ” ; I w y - dajniie „ A lc h e m ii sloiw a” u k a z a ło s ię w r. 1951;

4 T e r e s a z L i s i e u x , (0 1 1873 — 30 1X 1879), z w a n a M a łą T e r e s ą o d D z ie c ią t k a J e z u s , K a r m e lita n k a ; „ ż ó ł t y z e ­ s z y t ” .stan o w i za p is jetj o s ta tn ic h riozmóiw i w y p o w ie d z i p r z e d ś m ie r c ią

5 T h o m a s M e r t o n , u r. 1915, z m a r ły p r z ed k ilk u la ty , k o n w e r ty s ta z p r o te s ta n ty z m u , k a t o lic k i a u lo r w ie lu d z ie ł z z a k r e s u ż y c ia d u c h o w e g o , tr a p is ta ; n ie k tó r e je g o p r a c e z o ­ s t a ły p r z e tłu m a c z o n e n a p o ls k i, m . i n . : „ Z n a k J o n a s z a ” .

W y b ó r i o p r a ć . o .m .

Kazanie ślubne

Je st rzeczą całkowicie w łaściw ą i stosow ­ n y by narzeczeni pow itali dzień zaślubin w poczuciu try u m fu , zw ycięstw a. W szystkie tr u d ­ ności, przeszkody, w ątpliw ości, niedow ierzania, które stały n a drodze, zostały przezwyciężone.

Obie stro n y w y g rały teraz n ajw ażniejszą b it­

wę w swoim życiu. Pow iedzieliście jed n o d ru -

D ie tr ie h B o n h o e ff e r , u r. 4 U 1906 r., w e W r o c ła w iu , b y i p a - s ta r e m i te o lo g ie m e w a n g e lic k im ; s tu d ia o d b y w a ł w la ta c h 1923—I'9ia7 z d o b y w a ją c s t o p ie ń d o k to r a te o lo g ii, w tr z y la ta p o te m z o s ta ł d o c e n te m n a u n iw e r s y t e c ie w B e r lin ie . D z ia ła ł ta k ż e ja k o d u sz p a s te r z a k a d e m ic k i i k a t e c h e ta w ś r ó d m ło - d z ie z y z r o b o tn ic z e j d z ie ln ic y B e r lin -W e d d in g . o d r . 1933 s ta ł s i ę je d n y m z g łó w n y c h in s p ir a t o r ó w „ K o ś c io ła W y z n a ­ j ą c e g o ” — to z n a c z y t y c h g r u p p r o te s t a n c k ic h , k t ó r e s t a n ę ­ ły w o p o z y c ji w o b e c w ła d z III R z e s z y j a k i o f ic ja ln e g o K o ­ ś c io ła e w a n g e lic k ie g o w s p ó łp r a c u j ą c e g o z n ią . P o k il k u ­ le tn ie j d z ia ła ln o ś c i w r a m a c h „ K o ś c io ła W y z n a ją c e g o ” (k s z ta łc e n ie s t u d e n t ó w w s e m in a r ia c h k a z n o d z ie js k ic h m .in . w F m k e n w a id e — o b e c n ie : S z e z e o in -Z d r o je ) z o s t a je a r e ­ s z t o w a n y 5 IV I9f4i3 r., s k a z a n y n a ś m ie r ć i s tr a c o n y w o b o ­ z ie k o n c e n t r a c y jn y m w e F l o s s e n b u r g u (f 9 IV li94!5i).

Z oikresu p r z e d u w ię z ie n ie m p o c h o d z ą j e g o d w ie z n a k o m ite p r a c e — n a p is a n e p o n a w r ó c e n iu s ię d o P a n a J e z u s a C h r y ­ s tu s a „ N a ś la d o w a n ie ” i „ W s p ó ln o ta ż y c i a ” ; z o k r e s u w ię z ie n n e g o p o z a fr a g m e n t a m i p r a c t e o lo g ic z n y c h , z a r y s e m

„ E t y k i”, k ilk o m a u t w o r a m i p o e t y c k im i b a r d z o w y s o k ie j k la s y , n a jh a r d z ie j z n a n e s ą j e g o „ L ist y z w ię z i e n ia ” . L ec z n ie t y lk o o n e . B o n h o e f f e r n ie m o g ą c u c z e s tn ic z y ć w u r o c z y ­ s t o ś c i z a ś lu b in s w y c h n a j b liż s z y c h p r z y ja c ió ł — „ w y g ło s ił”

s w o j e k a z a n ie p r z e s y ła j ą c je g o t e k s t z w ię z ie n ia . T e k s t „ K a ­ z a n ia ś lu b n e g o z c e l i w ię z i e n n e j ’* ^ z a m ie s z c z a m y o b o k . (red .)

z celi więziennej

„A byśm y się p rzyczyn iali do u w ie l­

biania ch w a ły jeg o ” (Efez. 1, 12)

giem u: „Ś lu b u ję!”, i ty m słowem daliście św ia­

dectw o waszej dobrow olnej zgodzie i p rzekro­

czyliście k ry tyczn y p u n k t w w aszy m ' życiu.

W y wiecie bardzo dobrze o w szystkich w ą t­

pliw ościach i niedow ierzaniach, których trw a ­ jące cale życie p a rtn e rstw o dw u osób nie ską­

pi. Ale w y przezw yciężyliście te zw ątpien ia i niedow ierzenia radosnym zaufaniem i swoją w olną zgodą podbiliście now e ziemie, n a k tó ­ ry ch zamieszkacie. K ażde zaślubiny są okazją do radości, radości z tego powodu, że ludzie mogę dokonyw ać ta k w ielkich rzeczy, że dana jest im wolność i moc wzięcia ste ru swego ży­

cia w sw oje ręce. Dzieci tej ziem i są słusznie dum ne z tego, że dano im praw o k ształtow ania swego przeznaczenia. I je s t rzeczą stosowną, że narzeczeni są dum ni z tego w d niu swoich zaślubin. B yłoby błędem zbyt lekko i nieodpo­

w iedzialnie m ówić tu o woli Bożej. Nie może być kw estii co do tego, że w asza w łasna ludz­

k a w o la działa tu ta j, i że w łaśnie ona obcho­

dzi dzisiaj swój dzień zw ycięstwa. K urs, który dzisiaj obieracie, je s t ty m kursem , któryście w y sam i sobie określili. Nie je s t to coś, co ma przede w szystkim sens religijny, lecz coś całko-

(8)

wicie z tego św iata. I tylko wy, Wyłącznie wy sami, ponosicie p ełn ą odpow iedzialność za to, co dzisiaj czynicie; tej odpow iedzialności nikt z was nie zdejm ie. To w łaśnie w y, m ąż i żona, jako p a ra m ałżeńska m usicie ponosić całą od­

powiedzialność za pow odzenie w^aszęgo m ałżeń­

skiego życia z jego szczęśliwością jak ą ono przynosi. Jeśli nie możecie dzisiaj śm iało po­

w iedzieć: „To je s t nasze postanow ienie, nasza miłość, nasza droga”, znaczy to, że chcecie u k ­ ryć się za fałszyw ą pobożnością. „Żelazo i stal mogą przem inąć, ale nasza miłość trw a ć będzie n a w ieki” . Spodziew acie się znaleźć w sobie naw zajem tę ziem ską błogość, w której •— cy­

tu ją c pew n ą pieśń średniow ieczną —■ jed n a stro n a dla drugiej je s t pociechą, ciałem i du ­ szą. Taka nadzieja m a sw oje w łaściw e m iejsce zarów no w oczach Bożych, ja k i ludzkich.

W y oboje byliście obficie błogosław ieni w w aszym życiu aż do tej chwili, i m acie w szelki powód po tem u, by być wdzięcznym i. Piękno i radość życia by ły w aszym udziałem , byliście otoczeni m iłością w aszych przyjaciół. Pośród zm ienności życia m ogliście zawsze liczyć na w sparcie w aszych rodzin i w aszych przyjaciół.

A teraz znaleźliście siebie, i w reszcie osiąg­

nęliście cel w aszych pragnień. Takie życie, jak w y o tym dobrze wiecie, nie przychodzi nigdy samo przez się, nie m y je tw orzym y w łasną mocą. B yw a ono daw ane jednym , pozbaw ieni są go inni. To w łaśnie m am y n a m yśli, gdy m ó­

w im y o Bożym przew idyw aniu, Bożej o p atrz­

ności. I kiedy dzisiaj rad u jecie się, że osiągnę­

liście swój cel, bądźcie wdzięczni Bogu, że zo­

staliście tu doprow adzeni. I ja k bierzecie dzi­

siaj n a sw oje bark i pełn ą odpow iedzialność za to, co czynicie, ta k samo z ró w n ą ufnością m o­

żecie to w szystko pow ierzyć w ręce Boga.

Bóg zapięczętow ał w asze „Ś lu b u ję!”

swoim zobowiązaniem . On ukoronow ał waszą zgodę sw oją zgodą. On obdarzył w as tym tryum fem , radością i dum ą, czyniąc w ten sposób w as narzędziem swojej woli i swego za­

m iaru wobec w as sam ych i wobec innych. W swojej niezgłębionej łaskaw ości Bóg dołącza swoje „T ak” !, do „T ak!” w ypow iedzianego przez w as oboje. A czyniąc tak, tw o rzy On z waszej miłości coś, co p rzed tem nie istniało, a m ianow icie św ięty stan m ałżeński.

Bóg k ie ru je w aszym m ałżeństw em . M ał­

żeństwo jest czymś więcej niż tylk o w aszą m i­

łością w zajem ną. M a ono w iększe znaczenie i ,w yższą godność. A lbow iem jest ono Bożą św ię ­

tą instytucją, dzięki której p rzedłuża On ist­

nienie rodzaju ludzkiego aż do końca czasów.

W swojej miłości widzicie siebie jako jedn o st­

ki, jako pojedyncze istoty n a ty m świecie; w m ałżeństw ie zaś w idzicie sam ych siebie jako ogniw a w łańcuchu pokoleń, generacji, które Bóg pow ołuje n a św iat i odw ołuje do swojej chw ały i swego królestw a. W swojej miłości widzicie tylko „niebo” waszego szczęścia, przez m ałżeństw o zaś zostaliście postaw ieni n a po­

ste ru n k u odpowiedzialności wobec św iata i ludzkości. W asza miłość jest w aszą p ry w a tn ą spraw ą, m ałżeństw o zaś jest czymś więcej niż

sp raw a p ry w atn a. J e st ono stanem , instytucją.

J a k korona dopiero czyni króla, a nie sam a chęć czy gotowość panowania* ta k samo m ał­

żeństwo, a nie po p ro stu w asza miłość w zajem ­ na, czyni w as m ężem i żoną w oczach Boga i ludzi. W asza m iłość pochodzi od Was, a wasze m ałżeństw o — od Boga. T ak ja k Bóg jest nies­

kończenie w iększy od człowieka, ta k samo świętość, przyw ilej i obietnice m ałżeństw a są w iększe od świętości, przyw ilejów i obietnic miłości. Nie miłość w asza p o d trzy m u je m ał­

żeństw o, ale od tej chwili m ałżeństw o p o d trzy ­ m uje w aszą miłość.

Bóg czyni w asze m ałżeństw o nierozerw al­

nym , trw ałym . „Co Bóg złączył, człowiek n ie­

chaj n ie rozłącza”. Bóg w as łączy, to jest Jego czyn, nie wasz. Nie m ieszajcie waszej miłości z Bogiem. Bóg czyni w asze m ałżeństw o niero­

zerw alnym , On je strzeże przed w szelkim i n ie­

bezpieczeństw am i grożącym i od w ew n ątrz i od zew nątrz. Jedn ak że błogosław ioną rzeczą jest m ieć tę świadomość, że żadna siła n a ziemi, żadna ludzka słabość nie może rozłączyć tego, co Bóg łączy. Św iadom i tego m ożem y w yznać z całą ufnością i p rzekonaniem : co Bóg złą­

czył, człowiek n i e m o ż e rozłączyć. Nie trz e ­ ba więc się niepokoić, należy pozbyć się tego lęku, k tó ry ta k ściśle łączy się z miłością. T e­

raz możecie sobie pow iedzieć bez cienia w ą t­

pliw ości: „O dtąd ju ż nigdy siebie nie utracim y.

Z woli Bożej należym y do siebie aż dopóki śm ierć nas nie rozłączy”,

Bóg pow ołuje instytu cję, w której m acie żyć jako m ąż i żona. „Żony, bądźcie uległe m ę­

żom swoim, ja k p rzysto i w P anu. Mężowie, m iłujcie żony sw oje i nie bądźcie dla nich p rzy ­ k ry m i” (Kol. 3,18— 19). S w oją m iłością zakła­

dacie dom. Do tego p o trzeba in stytu cji, a ta in sty tu cja je s t ta k w ażna, że sam Bóg ją u s ta ­ naw ia. Bez niej życie znalazłoby się w chaosie.

Możecie prow dzić dom swój ja k w am się podo­

ba, z w y jątkiem jednego: ż o n a m u s i b y ć p o d d a n a m ę ż o w i , a m ą ż m u s i m i ł o ­ w a ć ż o n ę . W te n sposób Bóg obdarza m ęż­

czyznę i kobietę w łaściw ą każdem u z nich chw ałą. C hw ałą kobiety jest służba mężczyź­

nie, bycie jego „pom ocą” — ja k n azy w a ją histo ria o stw orzeniu. C hw ałą m ężczyzny jest m iłow anie żony z całego serca. „Opuści on ojca swego i m atk ę swoją, -a przyłączy się do żony sw ojej” i będzie ją „m iłow ał ja k w łasne cia­

ło ”. K obieta, k tó ra usiłuje panow ać nad swoim mężem, zniesław ia n ie tylk o jego, ale tak że sa­

m ą siebie. 'Podobnie i mąż, k tó ry nie kocha żo­

ny ta k ja k pow inien, zniesław ia zarów no ją, ja k i samego siebie. A wów czas oboje zn iesła­

w ia ją chw ałę Bożą, k tó ra m a otaczać stan m ał­

żeński. J e st źle w tedy, kiedy am bicją kobiety jest bycie podobną do m ężczyzny, i wówczaSj gdy m ężczyzna chce traktow ać kobietę jako za­

baw kę. Je st znakiem rozkładu społecznego fakt, kiedy się m yśli, że służba kobiety poni­

ża ją, i kiedy m ężczyzna w iern y swojej żonie jest tra k to w a n y jako głupiec lub niedorajda.

M iejscem jakie Bóg przew idział dla kobie­

ty, je s t dom jej męża. W ielu ludzi zapom niało

Cytaty

Powiązane dokumenty

rych nie potrafisz zrozumieć. Bóg jest miłością”. Jego pomoc z pewnością nadejdzie, naw et jeśli będzie ci się wydawało to opóźnione. Tylko On wie, kiedy

nie śmierć męczeńską na krzyżu Golgoty za mnie i za ciebie, abyśmy przez Jego zasługi pojednali się z Bogiem i żyli wiecznie... Świadomi przyszłej chwały,

N astępnego dnia zjaw ił się robak, podgryzł ten krzew i Jonasz znów znalazł się bezpośrednio pod w pływ em działania słońca i ciepłego w iatru... Bóg

Na pew no będziesz też chciał wiedzieć, czy w tej m iejscowości zgrom adzają się w ierzący ludzie, aby uw ielbiać sw ojego Pana.. CZYTAJ SW OJĄ

nym, które pojawa się jako odpowiedź Boga na naszą tęsknotę, a polega na rodosnym uświadomieniu sobie miłości Bożej ku mnie i Bożej obecności — modlitwa

ko zarodnie, zygospor zaś nie tworzą, tymczasem Zygorhynchus Vuilleminii tworzy zarodnie i bardzo nieliczne zygo­. spory. Na glicerynie 10 % zygospory i zarodnie

Na rachunku oprocentowanym 6% w stosunku rocznym znajdowała na początku się kwota 30000 zł.. Po upływie roku zaczęto pobirać z konta corocznie

[r]