• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1934, R. 14, nr 74

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1934, R. 14, nr 74"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

K o n t o o x e k o w o P . K . O . P o z n a ń n r . 2 0 4 115. c e n « i W t e d T O e z e g o f i ? 7 o m o i o - » n i m g r o s z y .

Z D O D A T K A M I: „OPIEKUN M ŁODZIEŻY“, „NASZ P R Z Y JA C IE L “ I „ROLNIK“

„ D r w ę c a “ w y c h o d z i 3 ra z y ty g o d n . w e w to r e k , c z w a r te k i s o b o t ę ran o. — P r z e d p ła ta w y n o s i d la a b o n e n t ó w m i e s i ę c z n i e z d o r ę c z e n ie m 1 ,3 0 zL

K w a r ta ln ie w y n o s i z d o r ę c z e n ie m 3 ,8 9 z ł. p i ł

C e n a o g ł o s z e ń : W ie r s z w w y s o k o ś c i 1 m ilim e tr a n a s t r o n ie 6 - ła m o w e j 15 g r, n a s t r o m e 3 - ła m o w e j 5 0 g r, n a 1 s t r o n ie 6 0 g r. — O g ło s z e n ia d r o b n e : N a p is o w e s ło w o ( tłu s t o ) 3 0 g r k a ż d e d a ls z e s ł o w o 1 5 gr. O g ło s z e n ia z a g r a ń . 1 0 0 % w ię c e j .

P rzy jm u je s i ę o g ło s z e n ia d o w s z y s t k ic h g a z e t

\ | f § ~ /

N u m e r t e l e f o n u . : N o w e m i a s t o 8.

j t ____ 1 . 1 __________ T \ ^ . i i n n l . r ł n _Da m

ROK X IV . NOW EM IASTO-POM ORZE, CZW ARTEK, DNIA 28 CZERWCA 1934 N R . 74

Katolickie podstawy dla zmiany ustroju.

Odezwa Rady Społecznej przy Prymasie Polski.

i i.

Z ło n a s z y c h c z a s ó w .

Z y c ie g o s p o d a r c z e n ie z r e a liz o w a ło w p e łn i z a sa d k a t o lic k ie j e t y k i, a przedewszystkiem naczelnego jej praw a zaspakajania potrzeb wszy­

stkich ludzi. „Z j e d n e j s tr o n y — mówi Papież

— j e s t o lb r z y m ia lic z b a lu d z i b e z w ła s n o śc i, a z d r u g ie j m a łe k o ło j e d n o s t e k nad m ia r ę b o g a t y c n “. To zaś — w edług Papieża — „d o­

w o d z i w sposób niezbity, że b o g a c tw a ... n ie są s p r a w ie d liw ie r o z d z ie la n e i nie według zasad słuszności przydzielane poszczególnym w arstw om ”.

Temi słowy wskazuje Ojciec św. na w ad ii w o ść zarówno w obecnym r o z d z ia le w ła s n o ś c i, jak i w sposobach p o d z ia łu d o c h o d u s p o łe c z n e g o . Jej rezultatem jest niezaspokojenie potrzeb sze­

rokich warstw ludności, a także stan bezw łasno- ściowy mas pracujących, „ p r o le ta r y z m ”.

Pochodzi to stąd, że życiem gospodarczem r z ą d z i n ie z a s a d a s p r a w ie d liw o ś c i, le c z — w o ln a k o n k u r e n c ja , bądź nieskrępow ana przez żaden czynnik, bądź skrępow ana pod kątem wi­

dzenia egoistycznych interesów zarówno jednostek, jak i zorganizow anych grup społecznych. Skut­

kiem tego p r o d u k c ja skierow ana jest — n ie ku z a sp a k a ja n iu s łu s z n y c h p o tr z e b c a łe g o s p o ­ łe c z e ń s t w a , le c z — k u n a sy c e n iu ż ą d z y z y ­ sk u j e d n o s t e k , k t ó r e n ią k ie r u ją . Również i podział dochodu społecznego dokonuje się n i e ­ odpowiednio do z a sa d s p r a w ie d liw o ś c i, lecz stosownie do s iły i p o z y c ji, wywalczonej przez daną jednostkę łub grupę społeczną na rynku gospodarczym . Cierpią na tern najszersze w arstw y społeczne: robotnicy, których anarchja życia go­

spodarczego pozbawia pracy lub należnej płacy i naw et właściciele zakładów produkcji, zwłaszcza obdłużonych, w mieście i na wsi, którym dzisiej­

szy podział dochodu społecznego nie zapewnia nieraz naw et zw rotu kosztów produkcji.

Jako zatem m oralny problem pow staje w ten sposób zagadnienie przyw rócenia życiu gospo­

darczem u jego właściwego celu, którym jest za­

spakajanie potrzeb społeczeństw a i usunięcia proletaryzm u.

Pow staje n a c z e ln y p r o b le m społeczny — odnowienia pośrednich między j e d n o s t k ą a p a ń ­ s t w e m c z ło n ó w s p o łe c z n y c h , k t ó r e b y j e d ­ n o s tk o m z a p e w n iły k o n ie c z n ą s a m o d z ie l­

n o ś ć , a s p o łe c z e ń s t w u r ó w n ie k o n ie c z n ą j e d n o ś ć m o ra ln ą .

Ze aż dotąd tak nie jest, źródło tego zła widzi Pius XI w dziedzinie moralności.

P o c z ą t e k o b e c n e g o o k r e s u życia społecz­

nego i gospodarczego zszedł się z ty m p r ą d e m umysłowym, k t ó r y g ło s i n ie z a le ż n o ś ć ż y c ia z b io r o w e g o od n o rm n ie z m ie n n e j m o r a l­

n o ś c i, a ż y c ie g o s p o d a r c z e p o d d a w a ł wy­

łącznie działaniu t. zw. p ra w g o s p o d a r c z y c h , życie społeczne zaś uważał za w ypadkow ą zbio­

rowej woli społeczeństw a. Skutki tego oderw ania życia zbiorowego od niezm iennych norm chrze­

ścijańskiej m oralności były opłakane.

N a stą p ił p o w ró t d o p o g a ń sk ic h p o g lą d ó w na ż y c ie g o s p o d a r c z e . Prawo w ła s n o ś c i uzna­

no za prawo w y łą c z n o ś c i w używaniu i naduży­

waniu. P r a c ę lu d z k ą p o tr a k to w a n o ja k o to w a r . Z y c ie g o s p o d a r c z e o p a n o w a ła żąd za z y s k u w sp o só b , d o tą d n ie z n a n y . Zatracono także prawdziwy p o g lą d n a s p o łe c z e ń s t w o . Łatwo pogodzono się ze zdaniem, jakoby w a lk a k la s b y ła r e g u la to r e m ż y c ia i ustroju sp o ­ łecznego, a skutkiem tego jakoby — zgodnie z założeniem w spółczesnego pozytywizmu praw nego

— w ola z b io r o w a , t. j. w iększości liczbowej społeczeństw a, była o s t a t e c z n e m ź r ó d łe m w ła ­ d z y i p r a w a .

Proletaryzm mas i anarchja produkcji w ży­

ciu gospodarczem , a w alka klas i upadek autory-

rnBMTT

| tetu państwa w życiu społecznem — oto, jakie . i były skutki rozdziału między m oralnością chrze- ■

ścijańską, a życiem zbiorowem. \

Uwagi gazet na temat ohydnego mordu na osobie ś. p. minist a

Pierackiego.

Gazety wciąż jeszcze poświęcają wiele uwagi okolicznościom, towarzyszącym zamachowi na śp.

m inistra Pierackiego. Z tych refleksyj niejedna zasługuje na głębsze zastanowienie.

Poniżej przytaczam y najpierw nieskonfiskow a- ne wywody z samych dzienników sanacyjnych.

„Ilustrow any K urjer Codzienny44 o domu przy ul. Foksal nr, 3, gdzie mieści się klub tow arzyski, do którego zajechał na obiad m inister Pieracki, np. p is z e :

„ D o m , g d z ie m ie s z c z ą s i ę d w ie p la c ó w k i d y p lo ­ m a t y c z n e i g d z ie s c h o d z iły s i ę d o lo k a lu k lu b o w e ­ g o n a j w y b i t n ie j s z e o s o b is t o ś c i z e ś w ia t a d y p lo m a ­ t y c z n e g o , n ie m ia ł ż a d n e j o c h r o n y p o l i c y j n e j “.

Ten sam dziennik wypowiada się o św iadkach ucieczki zabójcy, jak następuje :

„N a p u s t e j u lic y S z c z y g le j m o ż n a b y ło b e z ż a d n e j o b a w y z r a n ie n ia p r z e c h o d n ió w s w o b o d n ie s t r z e la ć . J e d n a k ż e ż a d n e s t r z a ł y z a u c ie k a j ą c y m n ie p a d ły .

K ie d y n a s t ę p n i e p o k ilk u m in u t a c h o b s t a w io n o c a łą o k o l i c ę p o lic j ą , n ik t n ie p r ó b o w a ł n a w e t z a j ­ r z e ć d o n a j b liż s z e j p r z y w y l o c i e s c h o d k ó w k a m i e ­ n ic y 6 - p i ę t r o w e g o d o m u O k ó ln ik 5. A t y m c z a s e m t a m w ł a ś n i e s c h r o n ił s i ę z b r o d n ia r z n a s c h o d a c h i w d o m u t y m p r z e b y w a ł d łu ż s z y cz a s, p o c z e m n a s z ó s t e m p i ę t r z e p o r z u c ił p ła s z c z i k a p e lu s z i n a j ­ s p o k o j n i e j w y s z e d ł n a u lic ę .

W ter n m ie j s c u f a c h o w e k o ła w s k a z u j ą r ó w n ie ż n a w ie lk ą d e z o r j e n t a c j ę a k c j i p o ś c ig o w e j , g d y ż n ie k o n t r o lo w a n o p r z e c h o d n ió w , w y c h o d z ą c y c h z O k ó ln ik a , a w i ę c z m ie j s c a , g d z ie z n ik ł ś c i g a j ą ­ c y m z o c z u z b r o d n ia r z i z a m a c h o w ie c , m im o o d b y ­ w a j ą c e j s i ę o b ła w y , s w o b o d n ie w y d o s t a ł s i ę n a m i a s t o ”.

„Słowo” wileńskie rzuca takie tło, na którem rysują się wyraźnie skierow ane podejrzenia :

„ D z iw n y m t r a f e m o s t a t n i e m w y d a r z e n ie m z p r a c y z m a r łe g o j e s t n ie d a w n y j e g o p o b y t w e L w o w ie i r o z m o w y , p r o w a d z o n e z U k r a iń c a m i, j a ­ k i e s i ę t a m o d b y ły . P a m i ę t a m , r o z m o w y t e b y ły

£ r* y ję t© i z r o z u m ia n e j a k o z a p o w ie d ź z m ia n y k u r ­ ii su , j a k o d o w ó d , ż e z n a j o m o ś ć r e s o r t u , k t ó r a k i e - I d y ś n a r z u c iła m in is t r o w i p e w i e n k o n s e k w e n t n y

| k u r s p o lit y c z n y , n a r z u c a m u o b e c n i e — c z y u m o ż li­

w ia — d r u g i. N ie m o ż e m y n ic p o w i e d z ie ć o t y m j k u r s ie , k u lą p r z e r w a n y m n a w s t ę p i e ” .

!i Ten sam dziennik o zabójcy wypowiada się w te słowa :

„ T e n m ło d y c z ło w ie k , d o s k o n a le u b r a n y , o t a k i w y p r ó b o w a n y m s t r z a l e z t y łu , o d c h o d z ą c y s p o k o j ­

n i e , w r e s z c ie z n ik a j ą c y w t a j e m n ic z y s p o s ó b , — t o

| w s z y s t k o o d s u w a h i p o t e z ę z a m a c h u d y le t a n t a . T o I b y ła r o b o t a f a c h o w a , d o k o n a n a n a z im n o , z p la -

| n e m , z c e l e m . Z s z a lo n ą p e w n o ś c ią s ie b i e . M ało z n a m y p r z y k ła d ó w t a k m e t o d y c z n i e d o k o n a n y c h

| z a m a c h ó w . Ci lu d z ie n ie m ie l i p r z e c i w k o s o b i e g r u p y k o b ie t , c z y t c h ó r z ó w , a l e s t a r y c h l e g j o n o -

| w y c h b o jo w n ik ó w , k t ó r z y m o m e n t a ln ie z r o b ili

'i p o ś c ig . A j e d n a k ci lu d z ie n ie z a w a h a li s i ę z t y -

| m i b o j o w c a m i z m ie r z y ć . T o m o r d e r s t w o b y ło ś m ia łe i p r e c y z y j n e , j a k z n i k n i ę c i e K u t i e p o w a “ ,

Przytaczając powyższe wywody, toruńska

„Obrona Luduu od siebie takie dodaje u w a g i:

„Wyżej przytoczone głosy wpływowych pism sanacyjnych podajem y dlatego, aby nasi czytel­

nicy orjentow ali się, co m yślą i mówią także inni o zbrodni, a szczególnie sanatorzy. M oże p r z y j ­ d z ie w n e t cza s, ż e o t e j t r a g ic z n e j s p r a w ie b ę d z ie m o żn a w y r a ź n ie j m ó w ić i n a p e ­ w n e g o , a w t e d y n ie je d n o , d z is ia j s p o w ik ła n e t a j e m n ic z o ś c ią , p r z y b r a ć m o ż e o b lic z e c a ł­

k ie m n ie s p o d z ie w a n e .

Co jest morze?

M o r z e j e s t r ę k o j m ą m o c a r s t w o w o ś c i P o ls k i. M o r z e m ś w ia t s i ę z d o b y w a . M o r z e P o l s k ę p o w i ę k s z a . M o r z e z a p e w n ia d o b r o b y t , f l o t a w o j e n n a t o b e z p i e c z e ń s t w o .

Pod nagłówkiem

„Dręczące pytanie“

„Goniec P om orski44, zaznaczając, że padł ofiarą m ordu m inister, o którym , pisze że

„unikał wprowadzenia u nas policyjnych m etod rządzenia”,

a także, że

„w stosunku do Kościoła cechowało zm arłego nietylko szczere i serdeczne przyw iązanie do k a ­ tolicyzmu, ale i zrozumienie... lojalnej w spółpracy pomiędzy Kościołem i państw em ”, pyta :

„Kto miał zatem interes w tern, by pozbyć się tego człow ieka?

Tak wywodzi dalej rzeczone pismo.

Z d z iw ie n ie przeto wywołuje, gdy niek tó re organy prasy sanacyjnej i to w łaśnie te, k tó re są zwolennikami „drąga i k ija” w polityce w ew nętrz­

nej, a równocześnie wrogo odnoszą się do Kościo­

ła katolickiego, nazyw ając go „cza rn ą m ię d z y ­ n a r o d ó w k ą 44, z t a k ą r a d o ś c ią p r z y jm u ją w ia ­ d o m o śc i o a r e s z t o w a n ia c h w ie lu n a r o d o w c ó w na p o d s t a w ie u s ta w y o o b o za ch iz o la c y jn y c h .

Śledztwo w toku — m orderca nie schw ytany, a tu n ie k t ó r e p ism a ju ż zg ó ry , ja k b y n a k o ­ m e n d ę , w sk a z u ją n a ź r ó d ło z a m a c h u i n a ś r o d o w is k o i w ła ś n ie w s k a z u j e s ię n a ty ch , k tó r z y i w p r o g r a m ie i w d z ia ła n iu w y k a z a li, że ch cą w P o ls c e ła d u i p r a w o r z ą d n o ś c i w o p a r c iu o z a s a d y r e lig j i k a t o lic k ie j . To przed­

wczesne wydawanie w yroków jest niebezpieczne, a naw et i szkodliwe w chwili, gdy szuka się spraw ­ cy i bada przyczyny.

Opinja publiczna z niesłabnącem zaciekaw ie­

niem czeka na w ykrycie m ordercy, b o tr u d n o p r z y p u ś c ić , b y m ia ła s ię p o w ię k s z y ć lis t a n ie z n a n y c h s p r a w c ó w ?

m ^ m

Dookoła mordu

na śp. ministrze Pierackim

P rasa podaje, że śledztwo w spraw ie m o rd er­

stwa śp. min. Pierackiego jest prow adzone bardzo energicznie przy udziale najśw ietniejszych p rzed­

stawicieli p rok uratury, sądow nictw a oraz policji śledczej.

Niemal codzień obiegają W arszaw ę coraz to nowe plotki na tem at osoby m ordercy, w ym ienia­

ne są nazw iska rzekom o zatrzym anych osób itd.

W szystkie te pogłoski nie odpow iadają prawdzie.

Zrozum iałe jest, że na w yniki te czeka cały kraj w wiełkiem naprężeniu.

Stan zdrowia starszego posterunkow ego Ob- rębskiego, którego m orderca min. Pierackiego ran ił w czasie pościgu, nie budzi obaw. W naj­

bliższym czasie policjant opuści szpital.

D e le g a t m in. s p r a w ie d liw o ś c i u m a r s z a łk a P iłs u d s k ie g o .

Wilno. W Pikiliszkach u marsz. Piłsudskiego bawił jeden z wyższych urzędników min. s p ra ­ wiedliwości, który złożyć miał p. M arszałkow i rap o rt z dotychczasow ego przebiegu śledztw a w spraw ie pościgu za m ordercą śp. min. Pierackiego.

P o d z ię k o w a n ie p. p r e m je r a d la E p is k o p a tu p o ls k ie g o .

W arszawa. Urzędowo kom unikują:

P. prezes rad y m inistrów , prof. dr. Leon Ko­

złowski, złożył wizytę J. Em. Ks. K ardynałow i R akow skiem u, aby podziękować mu osobiście za kondolencję i udział w pogrzebie, jak również, aby na jego ręce wyrazić podziękow anie swoje i rządu dla księży biskupów , którzy tak licznie wzięli udział w żałobie po tragicznym zgonie śp.

m inistra Pierackiego.

Z a w ie s z e n ie „ S z ta fe ty .

Organ Obozu N arodow o-R adykalnego, dzien­

nik „S ztafeta”, k tó ry p rzestał wychodzić z powodu zam knięcia drukarni, w której był drukow any, został onegdaj decyzją Sądu O kręgow ego w W ar­

szawie zawieszony, jako pismo, zagrażające bez­

pieczeństw u publicznem u.

Z a k a z n o s z e n ia , m u n d u r ó w i k o s z u l.

W przyszłym tygodniu ma się ukazać rozpo­

rządzenie, zabraniające noszenia m undurów i koszul wszelkim organizacjom .

(2)

S a n a c y j n e p i s m a m i ę d z y s o b ą .

K łó tn ia s a n a c y jn e g o „ E k sp resu P o r a n n e g o ” z s a n a c y jn o -k o n s e r w a ty w n y m „ C zasem 44

o o b o z y I z o la c y jn e .

O statnie masowe aresztow ania na podstawie rozporządzenia o obozach izolacyjnych znalazły jedynie uznanie i zachwyt w prasie żydowskiej oraz sanacyjno-le\* ieowej. Natom iast poważniejsze organy sanacyjne w yrażają się z dużym krytycz­

nym i ze zastrzeżeniam i o nich.

Sanacyjny „Czas” krakow ski n. p. takie daje w yrazy swym poglądom na tę spraw ę :

„Nowy środek — tru d n y do zlikwidowania, otwierający drogę do nadużyć i porachunków osobistych naw et ze stro­

ny władz lokalnych, które później ciężko będzie odrobić — wydaje się nam niebezpieczny. Uprawnienia, wynikające z dekretu o obozach izolacyjnych, rząd powinien obecnie wyzyskać tylko jako zastrzeżenie, jako groźne memento.

W naszem przekonaniu samo ostrzeżenie wystarczy. Pod jego osłoną normalnemi środkami można zlikwidować wszy­

stkie bojówki, uśmierzyć wszystkie niespokojne duchy. Pod­

kreślamy wszystkie. Opozycyjne i — prorządowe.

„Skasować koszule — tak. Zlikwidować ch a rak te r m a­

sowy O. N. R. — tak. Zam knąć organizacje akademickie wT m urac h uniwersyteckich — tak. Zabronić pozdrowień hitle­

rowskich — tak. Zabronić agitacji — tak. Zabronić nawet w ydaw ania „Sztafety” — tak. Zlikwidować wszystkie bo­

jówki bezwzględnie — tak. Podkreślam y wszystkie bojówki wszystkich organizacyj, zarówno opozycyjnych jak i prorzą- dowych. Jeżeli wśród tych bojówek są teroryści — ukarać ich surowo. Jeśli są ekscesy — pociągnąć spraw ców do s u ­ rowej odpowiedzialności. Naw et rozwiązać obóz Narodowo- r a d y k a ln y — zgoda, Ale stosowTać represje masowe — nie.

Bo represje masowe są zawsze szkodliwe, zawsze nie- bezpieczne, zawsze ubolewania godne. Przed dwoma dniami umieściliśmy a rty k u ł o zadaniach nowego pokolenia. Pisali­

śmy, że zadania te są tern łatwiejsze, że życie nie wyżłobiło w naszem pokoleniu tych głębokich różnic, które w yorała w pokoleniu poprzedniem wielka wojna, spór o niepodległość, o orjentację ltd. Masowce represje w ywołałyby także prze­

paści w naszem młodem pokoleniu. — Przez dziesiątki lat dzielilibyśmy się na tych, co „siedzieli” i co nie „siedzieli.”

Chcemy z całej duszy, ze wszystkich sił, by tych przepaści nie b y ło ”.

Z w ie lk ą z j a d liw o ś e ią s a n a c y j n o - le w ic o w y

„ E x p r e ss P o r a n n y ” za t o n a p a d a na „ C za s“.

Odpowiedź „Expressu P o ra nnego” jest ch a rak te ry sty cz n ą próbką sanacyjnych rozmówek „między so b ą ”. Brzmi ona, jak n a s t ę p u j e :

„Zgrzybiały „Czas”, organ dla kilkuset konserw atystów, sklerotycznie zraętniałą rogówTką, wTodząc po obecnej polskiej rzeczywistości, przeraził się śmiałą decyzją rządu, godzącą w bezkarność szkodników i warchołów w wolnej Polsce. Radzi postępow ać z ludźmi, wytw arzającymi teror i przygoto w ują­

cymi zamachy, w rękawiczkach, trzęsie się ze strachu, sły­

sząc, że mają oni być izolowani... Powiada, że oddajemy

„fa talną rządowi i Blokowi przysługę”, domagając się „nie­

mal z en tuzjazm em ” przywrócenia ła d u w państw ie i że u nas takie oddaw anie fata ln ej przysługi „staje się już t r a ­ dycją”.

Zmusz a nas te d y „Czas“ do mówienia o tradycji. Dobrze, zaczniemy od tradycji „Czasu”, kiedy każdy najgłupszy „be­

tel z W id n ia ” był najwyższym nakazem politycznym dla tego o rg an u konserwy krakowskiej, kiedy to ”Czas ’ grzmiał prze­

ciw warchołom i błagał u stóp c. i k. biurokracji o więzienie, 0 k a j d a n y dla każdego działacza galicyjskiego, któ ry śmiał domagać się takich herezyj, jak powszechne wybory, czy...

reform a rolna. W tedy „Czas” nie „z niemal entuzjazm em ”, lecz wręcz zachwycał się każdem ostrem zarządzeniem, idą- cem z Wiednia, a wymierzonem przeciwko ludziom, zwalcza­

jącym okopy św. Trójcy obozu Stańczyków.

Czy m amy przypominać dalej te liczne demonstracje 1 bicie szyb na ul. św. Tomasza przez młodzież, gotującą się do rozprawy orężnej z Moskwą, gdy „Czas” znów na „befel z W idnia” szydził i gromił akcję niepodległościową, podjętą w Krakowie przez p a t r j o tó w ?

Czy m am y przypominać „Czasowi” jego naczelny dogmat wiary politycznej, z takim entuzjazm em w yznawany i w ypi­

s y w a n y n a pierwszych stro n ac h pod adresem cesarza Austrji:

„Przy Tobie, Panie, stoim y”...

To jest trad y c ja „Czasu”.

Nasza — stale, niezmiennie i uporczywie rozwija się po jednej l i n j i ; linji silnej w ła d z y w państw ie polakiem, l i n j i — pełni praw dla obywateli, spełniających pełnię obowiązków w państw ie. I istotnie, jesteśmy w zgodzie z naszą tradycją, gdy domagaliśmy się energicznej decyzji zdławienia warehoł- stw a w gru d n iu 1922 roku, gdy z uznaniem powitaliśmy maj 1926 ro ku, wrzesień 1930 roku, wreszcie zarządzenia ostatn io w czerwcu 1934 roku.

I niech n am o „tra d y cji” nie mówią panowie z „Czasu“, którzy w c. k. Austrji z entuzjazm em tulili się do strzemion koni austrjac kich żandarmów, broniących kilkuset obszarni­

ków przed ludowcami — a w wolnej Polsce szanują warchol- stwo, bojąc się w swem tradyc yjnem tchórzostwie każdego mocniejszego czynu władz państw owych.

I niech nie mówią o o d d aw a n iu „fatalnej przysługi rzą­

dowi i Blokowi” ci, którzy o d d aw n a są ciężką kulą u nogi rządu i Bloku!”

Wierna przyrzeczeniu, met!

P O W I E Ś Ć .

--- 106

fCiąg dalszy).

— Połóż się i okryj ciepło. Jeżeli cię to uspo­

koi, to chętnie zostanę przy tobie. I doktór i do­

zorca i ja uczynimy w szystko, co je st w naszej możności, aby cię ocalić, ale pomoc przyjść może tylko od Boga, k tó ry jest Ojcem dobrym i m iło­

siernym ... Wznieś do Niego serce, aby ci przeba­

czył twoje winy i pozwolił ci żyć, aby zadosyć- uczynić za nie.

— Bóg mnie nie usłyszy, bo wie, jak czarną była moja dusza, odkąd odw róciła się od Niego.

Pani nie możesz ,tego zrozumieć... Nie jesteś jed ­ ną z nas... Twoje miejsce nie tutaj, tak jak miej­

sce aniołów nie jest w piekle... My od pierw szej chwili, gdy usłyszeliśm y panią, śpiew ającą w k a ­ plicy, zrozum ieliśm y, że nie należysz do naszej grom ady. Ty jesteś czystą i świętą, a ja byłam

I s a n a c y jn y „ D zien n ik P o z n a ń sk i“ p r z e c iw n y o b o zo m iz o la c y jn y m .

Naw et „Dziennik Poznański“, który zawsze bez zastrzeżeń wszystko chwali, co rząd zrobi, w tym w y padku pisze:

„A opornych jest jeszcze ciągle wielu. Nie wyławiajm y ich z masy społecznej według klucza partyjnego. Są i wśród endeków, są i wśród szeregów prorządowycb. Słów A le­

k sa n d ra Prystora o ciurach obozu piłsudczyków nie wolno zapominać! Nie należy tolerować warcholstw a i sobkostwa u tych, którzy negatywnie ustosunkowali się do obecnej rzeczywistości politycznej Polski, ?ale należy tępić również warcholstwo i sobkostwo u tych, którzy, ukryci za szarą k u r ­ tk ą kom endanta, chcą robić «dobre inte resy”, nie mające nic wspólnego — z dobrem państw a, jako najwyższym celem”. !

Ż y d o w sk o - le w ic o w o - sa n a c y jn y «E k spres P o r a n n n y “ aż p ie j e z r a d o śc i na m y śl

o o b o za ch k o n c e n tr a c y jn y c h .

„Express P ora n n y ” od p8ru dni nawółuje piórem p.

Menkesa-Merwina (żyda z pochodzenia) do najsurowszych represyj. W poniedziałkowym artykule pan ten powołał się na słowa premjera Kozłowskiego, że

„Karząca dłoń sięgnąć musi nie tylko do bezpośred­

nich, ale i do pośrednich sprawców zbrodni:

Poczem wyraził p. Menkes radość z aresztowań :

«1 już nazajutrz, w niedzielę, zapowiedź tę w prow a­

dzono w czyn”.

W następnym zaś artykule wskazuje, przeciwko komu powinno się zwrócić ostrze dekretu :

„Choćby z przebiegów procesów politycznych w o s t a t ­ nich kilkunastu miesiącach jest widoczne, że istnieją w t e ­ renie pewne p u n k ty zapalne, r o z r u c h y a n ty ż y d o w s k i© ..

Teraz ju ż w i e m y : R o z r u c h y a n t y ż y d o w s k i© ! Areszcie p. Menkes-Merwin dodaje z pewnością siebie :

„Nie poto krwawili najlepsi synowie Polski na polach chwały, nie poto od 15 la t budujemy (żydzi b u d u j ą ! ! ! uw.

red.) mocarstw ową Polskę — aby jej f u n d a m e n ty p o d w a ­ żała garść ludzi złej woli i przekory, ludzi, rozzuchwalo­

nych bezkarnością, a wyzbytych wszelkiego poczucia o d ­ powiedzialności”.

Kto tu nie widzi wyraźne żydowskiej r ę k i?

Niesłychany wybryk członków

„Legjonu Młodych”.

W y b ic ie sz y b w p a ła c u b isk u p im . Kielce. „Kurjer Poznański” donosi te leg ra­

ficznie z Kielc: W nocy z niedzieli na poniedziałek wybito szyby w pałacu biskupa kieleckiego. Na skutek interwencji ks. M archewki u władz polity­

cznych wszczęto dochodzenie, w wyniku którego ujawniono sprawców czynu. Są to czołowi człon­

kowie miejscowego Legjonu Młodych: red ak to r le­

gionowej gazetki „Nowa P olska”, urzędnik woje­

wódzki, p. Chm urzyński i Mikołaj Stasiewicz, urzę­

dnik Ubezpieczalni Społecznej.

30.000.000 złotych na pomoc

d l a rolnictwa.

W związku ze zbliżającym się okresem żniw rząd uruchom i poważniejsze kredyty na pomoc rolnictwu. Bank Polski ustanow ić ma fundusz w w ysokości 30 milj. złotych na kred y ty dla rolni­

ków pod zastaw rejestrow y zboża.

Rolnicy płacić będą za to pożyczki niską staw ­ kę w wysokości 4.3 proc. Przy uzyskiwaniu k re ­ dytów w ym agane będzie wykazane spłaty należ­

ności z tytułu podatku gruntow ego

K s. k a r d y n a ł H lond w M on a ch ju m . Monachjum. Onegdaj przybył do Monachjum Prym as Polski ks. kard. Hlond. Na dworcu ocze­

kiwali m inister Lisiewicz, nuncjusz papieski i p ro ­ wincjał Salezjanów. Ks. kardynał Hlond ma wi­

zytować zakłady salezjańskie, pozatem odwiedzi stary klasztor benedyktyński i będzie obecny na w idow iskach pasyjnych w Oberam m ergau.

O jciec ś w . p r z y j ą ł amb. S k r z y ń s k ie g o . Citta del V aticano, 25. 6. Ojciec św. przyjął dziś na pryw atnej audjencji am basadora R. P.

przy W atykanie, Skrzyńskiego.

P. P r e z y d e n t n a Ś w ię c ie M orza.

W arszawa. W uroczystościach Święta Morza w Gdyni, k tó re rozpoczną się 29 bm., weźmie udział p. Prezydent. Przyjazd jego do Gdyni spodziew any jest w końcu przyszłego tygodnia.

ta k ą złą i niegodziwą!

Z ust spieczonych i drżących potoczyło się przeryw ane łzami wyznanie win, obciążających f duszę nieszczęsnej kobiety. Kiedy w godzinę po- j tem dr. Mofat w ejrzał przez zakratow ane okienko do w nętrza celi, ujrzał chorą, leżącą cicho i spo- i

kojnie, a Irenę, pochyloną nad nią, jak anioł po- : cieszyciel i opow iadającą jej cicho o bezgranicz- nem m iłosierdziu Bożem.

R O Z D Z I A Ł X X V . D u ch y.

Siedząc przed biurkiem , Dunbar darł różne listy i w rzucał je do kosza, a w tej liczbie i o sta­

tni "list Lei z Palerm o, w którym dziękując mu za opiekę, jak ą otoczył ciotkę ? a ttv , donosiła mu, że wraz z nią wyjeżdża w dalszą podróż do Egiptu i Ziemi świętej.

Niebawem w progu stanął p. C hurchill i po­

zdrowił go przyjaźnie:

— Jak się masz, Leonoxie. Kiedy żeś powrócił?

— Wczoraj wieczorem.

— I jakże ci się pow iodło ?

Dochodzenie w sprawie zaginięcia luljanny Dembieńskiej umorzone.

N o w e m ia s to . Ks. prof. D e m b ie ń s k i d n ia 25 c z e r w c a rb. o tr z y m a ł z P r o k u r a tu r y S ą d u O k r ę g o w e g o w T o ru n iu p ism o n a s tę p u ją c e j t r e ś c i :

„ S e k r e ta r ja t P r o k u r a tu r y z a w ia d a m ia , ż e p o s ta n o w ie n ie m z d n ia 8 c z e r w c a 1934 r.

P r o k u r a to r Sądu O k r ę g o w e g o u m o r z y ł d o ­ c h o d z e n ie w s p r a w ie z a g in ię c ia J u ija n n y D e m b ie ń s k ie j w o b e c n ie u s t a le n ia fa k tu p r z e s t ę p s t w a “.

Przed „Świętem Morza”.

W związku ze „Świętem Morza” Liga Morska i Kolonial­

na wydała n astępującą odezwę :

Obywatele! W dniu 29 czerwca cała Rzeczpospolita ob­

chodzi uroczyście tradycyjne „Święto Morza”. Radosny o b ­ chód odwiecznego związku narodu i p aństw a z morzem niech nam przypomni wielką prawdę, że w łasny brzeg morski —- źrenicę wolności i źródło dobrobytu Rzplitej — strzec musi silna flota wojenna.

Siła Rzplitej, gw arantując a bezpieczeństwo pracy polskiej na wybrzeżu i na morzu — oto najbliższe zadanie, jakie stoi przed Polską.

Dzień „Święta Morza” uczcijmy czynem — składaniem przez wszystkich ofiarnego grosza na F undusz Obrony Mor­

skiej — będący funduszem dobra publicznego, całkowicie przeznaczonym na rozbudowę polskiej m a ryna rki wojennej.

Pod sztandarem ofiarnej służby dla morza i na morzu stanąć musi przedewszystkiern młode pokolenie, sposobiąc się do wielkich zadań, któ rym już dziś i w przyszłości sprostać muszą obywatele p aństw a Morskiego. Każdy, kto pragnie współdziałać w utrw ale niu siły morskiej na morzu — niech w stą pi do szeregów Ligi Morskiej i Kol. jedynej w Polsce organizacji społecznej, strzegącej naszych interesów morskich i dążącej do wyrów nania wiekowych zaniedbań na Bałtyku.

tej

Przyjazd do Polski ks. biskupa z Detroit.

D etroit. W tych dniach wyjechał do E uropy J. Etn. Ks. Biskup Michał, Gallagher, ordynarjusz diecezji D etroit w Stanach Zjednoczonych, w której, jak wiadomo, zam ieszkuje kilkaset tysięcy P o­

laków. Towarzyszy ks. biskupowi w podróży osobisty sekretarz, ks. p rała t Wożnicki, Polak.

W podróży swej ks. biskup Galagher odwiedzi Rzym, Lisieux, Lourdes, poczem przybędzie do Częstochowy. Ks. Biskup żywi wielki kult dla naszej Matki Bożej Jasnogórskiej, dw ukrotnie już bowiem był w Częstochowie. W projektow anej podróży po Polsce zwiedzi ks. biskup w pierw- szv m rzędzie Kraków i złoży wizytę swemu k o ­ ledze z okresu studjów akadem ichicb, J. E. Ks.

M etropolicie Sapiesze.

D o M orza C za rn eg o o r g a n iz u je s p ły w k a ja k ó w Z w . N a u c z y c ie ls tw a P o ls k ie g o .

W arszawa. Zarząd głów ny Związku Nauczy­

cielstwa Polskiego organizuje spływ kajaków do Morza Czarnego. Drużyna 45 uczestników w yru­

sza do Sniatenia, a następnie rzekam i Prutem , Seretem i Dunajem w kierunku Morza Czarnego.

Po wypoczynku nad Morzem Czarnem uczestnicy udadzą się do K onstantynopola, gdzie nawiążą stosunki z nauczycielstwem tureckiem i zapoznają się z potrzebam i oświatow o-społecznem i tam tej­

szej kolonji polskiej.

N a z lo t d o P o z n a n ia .

Praga. Na jubileuszowy zlot w Poznania wyjeżdża specjalna delegacja Sokolstw a Czecho­

słowacji, składając^ się z trzech osób.

Również, w edług wiadomości z Beogradu, Ju- gosław ja w ysyła do Poznania specjalnych re p re ­ zentantów swego Sokolstw a.

Otrzymałem tylko w arunkow e przyrzeczenie.

Wiesz, jak gu bernator jest uparty. Kładłem n a ­ cisk na podanie, podpisane przez sędziego, wszy­

stkich sędziów przysięgłych, a zwłaszcza Princa, jako mającego rzekom o najwięcej do przebacze­

nia i na m em orjał, zredagow any przez inspektorów w ięziennych, dozorcę i lekarza, który w ysław iał ch ara k ter miss Brentano i zachowanie się jej pod­

czas całego pobytu w domu poprawczym oraz bo­

h atersk ie jej poświęcenie podczas trw ania epidemji.

Uprzytom niłem mu fak t zrzeczenia się całej fo rtu ­ ny na rzecz Pidnea, ale ten ostatni argum ent za­

miast być rozstrzygającym , najgorzej go usposobił.

Jego ekscelencja bowiem, będąc spokrew niony z Princem , lęka się, aby nie być posądzonym o despotyzm . Powiedział więc, że rozpatrzy sp ra­

wę i nam yśli się i może skróci term in kary, k tóra trw a już blisko dwa lata. Byłbym dawno robił starania u poprzednika jego Glenbeigha, ale byłem pewny, że jestem już na tropie m ordercy. Nadzie­

je moje jednak nie ziściły się dotąd, ale nie daję za w ygraną. Kiedyś jeszcze w ytropię tego łotra, a tymczasem muszę wydobyć tę nieszczęśliwą

z tego piekła. (C. d. n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pogrzeb ofiar katastrofy w kopalni węgla w Senicy, wyznaczony zrazu na wtorek, musiał się odbjć z powodu wielkich upałów w poniedziałek wieczór. Przygotowania

ścią należy sprzeciwić się wycinaniu dla tych celów Parku, który nie jest znów tak obszerny, by można w nim co jakiś czas, jak to ma dotychczas stale

b ran y kom itet zajął się ustaleniem program u, któ ry niedużo będzie odbiegał od zeszłorocznego. Skazany został na ty ­ dzień aresztu ze zaw ieszeniem oraz

osobnik, podający się za urzędnika skarb., wynajął od p. pokój, który, po przenocowaniu się, potajemnie opróżnił zapominając o zapłacie. starosta Dunin

Po zamknięciu przewodu sądowego zabrał głos prokurator, który starał się wykazać, iż zebranie byłe publiczne, a na niem oskarżeni nawoływali do

jem Stów. oraz am atorom za przysłużenie się dobrej spraw ie. Po przedstaw ieniu odbyła się zabaw a taneczna, na której baw iono się w miłym nastroju. Zaznaczyć

wisko dużo trzody chlewnej. Płacono przeciętnie za 1 ft. Do szeregu kradzieży, popełnionych ostatnio w okolicy, należy doliczyć kradzież, dokonaną przed świętami

m inister Beck udał się z m ałżonką na dworzec, odprow adzony przez przedstaw icieli kom isarjatu ludowego spraw zagr.. z kom isarzem Litwinowem, wicekom isarzem