• Nie Znaleziono Wyników

Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 5 (1885)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 5 (1885)"

Copied!
67
0
0

Pełen tekst

(1)

l # r - ' V p S ^ M I i

Rok III. Listopad <885. Nr. 5.

TRZECIEGO ZAKONU

Św. O. Franciszka.

Wychodzi w zeszytach m i e s i j c z s i e i kosztuje rocznie;

w K ra k o w ie 50 centów ;

przesyłką do A ustryji 65 centów , i N iemiec I m. 50 fen., do A m eryki */a dolara.

Pojedyńczy zeszyt w K rak o w ie 5 centów , z przesyłką 7 et. = 14 fen.

Redaktor i Wydawca: Dr. Władysław Miłkowski.

REDAKCYJA i ADMJNISTRACYJA

w K S I Ę G A R N I K A T O L I C K I E J

^ Dra Władysława Miłkowskiego w Krakowie.

______ ■ ■ sJSjt

iuiiiifliiiiiiliiiiiii(iniiiiiiiiii(iiHiiiiiiiiiiiiiiiąi>iii(M iiiiiikrtiłiiiifiiiiiiR iiiiiiiuiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiliniiiiiiiiipi

(2)

f

SPIS RZECZY.

Cześć Przenajśw. S a k r a m e n tu ...225

Hymn kościelny na uroczystość św. Elżbiety . 234 Skąd w czasach obecnych zagrażają wielkie niebezpieczeństwa społeczeństwa chrześcijań­ skiemu ... ... . 235

Rozmowa duchowna (C. d.) . . . . . . . 246

Patron na lis to p a d ... ... ... 249

O d p u s t y ... . 252

Najnowsze pielgrzymki i zebrania katolików . 253 K ron iczk a ... . ... 259

Rofcmaitóśei . j . . . . . . <. . . . 283

Biblijografija . . . . . . . . , . . 285

N ekrologija . . . . . ...285

Odpowiedzi Administraeyi ... ... ...288 K a len d a rzy k ...

■ ■ -

V

(3)

o><- IK

- 225 -

CZEŚĆ PRZENAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU.

A d o ra c y ja za dusze w ie rnych zm a rłych.

Sm ętny ten miesiąc, który zwyczajem Kościoła katolickiego poświęcony jest wspo­

m nieniu ukochanych zm arłych naszych, nie może być obojętnym _ dla braci naszej w tercyjarstw ie, które obowiązane jest pamię­

tać szczególnie o zmarłych członkach za­

konu swego. Iluż z nich, w ubiegłym roku świat te n ziemski opuściło! iluż czeka od nas dowodów tej miłości, jaka cechować po­

w inna wszystkie serca chrześcijańskie, a szczególnie wszystkich synów i córki sera­

fickiego zak o n u ! Niechże więe ten miesiąc ożywi w nas świata współczucie dla cier­

piącej braci naszej w Czyścu. niech pobu­

dzi do ofiarności, do pokuty, do m odlitw y,—

j

ile kto m o ż e ! A każdy niezawohnie może eóżkolwiek uczynić, choćby naw et był naj­

biedniejszym , choćby złożonym chorobą, choćby w najuciążliwszej praey, choćby zam knięty w lochu w ięziennym !

ł 7 Y

--- ->&

(4)

Jednym z najmilszych dla pobożności w iern y c h , a najskuteczniejszych środków niesienia ulgi świętym duszom czyścowym, jest A doracyja Przenajświętszego Sakramentu.

W k ra ja c h , gdzie cześć Eucharystyi Naj­

świętszej do większego już doszła rozwoju, bywają, bardzo uroczyste nabożenstwa przed w ystawionym Przenajśw iętszym Sakramen­

tem, za cierpiące dusze w Czyścu.

Oprócz Mszy świętych, przed południem odprawianych, bywa wieczorem, w kościołach od św iatła jaśniejących, uroczyste błogosła- wieńswo Przenajświętszym Sakramentem, na które codziennie, przez miesiąc listopad, lud w ierny licznie się zbiera. W kościele księży Najświętszego Sakramentu w Brukseli ist­

nieje, także za czyścowe dusze, tak zwany tydzień eucharystyczny, który przypada cztery razy do roku, a w którym z jałm użny wiernych, w tym celu ofiarowanej, całe na­

bożeństwo w ciągu tego tygodnia, to je st:

wszystkie Msze święte, Adoracyje dzienne i nocne zakonników , zasługi odmawiania brewijarza, Komuije święte, błogosławień­

stwa Przenajświętszego S akram entu, nie­

przerwanie w ystaw ionego, światło nawet

i kwiaty tron eucharystyczny zdobiące,

wszystko to ofiarowane je st za cierpiące

dusze w Czyścu.

(5)

227

Gdy nie możemy, się zdobyć na podobne hojności] względem błogosławionych więź­

niów czyścowych, starajm y się, przynaj­

mniej w ciągu tego miesiąca, ich pamięci poświęconego, odwiedzać częściej, w ich imie­

niu, Przenajświętszy Sakrament, i ofiarować, choćby raz na tydzień, godzinę, pół-godziny, albo kw adrans Adoracyi, ku czemu nastę­

pujące krótkie rozmyślanie, przeplatane od­

mawianiem Bóżańca, zbawiennie posłużyć może.

A d o ra c y ja N ajśw iętsze go S a k r a m e n t u , za dusze w C zy śc u cierpiące.

I. Uwielbiaj w Hostyi Najświętszej kry ­ jącą się Boską świętość i sprawiedliwość Pana Jezusa. Przed Jego sądem teraz m nó­

stwo dusz stanęło, a świętość ta, która nam tu na ziemi grzesznikom, choćby najwięk­

szym, taki łatwy do siebie przystęp daje, te dusze błogosławione tak przeraża bla­

skiem swoim, że się dobrowolnie rzucają w płomienie czyścowe, znieść, nie mo­

gąc , ażeby przed tą świętością ukazały się zm azane, choćby najmniejszą skazą grzechową, której pokuta jeszcze nie starła.

A sprawiedliwość Pańska w Sakramencie

związana, i największych nąwet nie karząca

zbrodni, od świętych dusz czyścowych żą-

(6)

-

2 2 8

-

<8f-£--- $► •(

l da wypłacenia długów do ostatniego sze­

lążka! I one wielbią tę sprawiedliwość, jak wielbią świętość. Uznają, że słusznie ska­

zane są na męki, nie narzekają nigdy, że kara zbyt wielka, zbyt długa, przystają na wszystko, i w pokorze najgłębszej same dobrowolnie rzucają się w ogień czyścowy, gdzie przekładają raczej tysiące lat katuszy, niż złączenie się z Bogiem w niebie, do­

póki na sobie widzą najmniejszy cień pla­

my, dopóki czują, że jeszcze nie uiściły się z długów swoich. Szlachetność w nich bez granic, bo samolubstwa już nie ma. W mi­

łości zakończyły bieg życia ziemskiego, i przed słońcem tej doskonałej miłości Bo­

skiej zupełnie już ustąpiły wszelkie mi­

łości własnej cienie. O Jezu! ja także, łą­

cząc się z n ie m i, chcę wielbić calem ży­

ciem świętość i sprawiedliwość Twoję. Przyj­

muję wszystko, cokolwiek bolesnego na mnie zesłać raczysz, aby tem cichem, po- kornem cierpieniem zadosyćuczynić spra­

wiedliwości Twojej! Uniżam się przed Twoją świętością bez skazy, a hołd Jej oddając, pragnę i obiecuję nad tem pracować wy­

trwale , aby coraz pilniej wystrzegać się grzechu, coraz odważniej starać się o po­

stęp w cnotach chrześcijańskich i powoła­

niu memu właściwych, aby tym sposobem, modlitwa moja za święte cierpiące dusze

1 t

(7)

- 229 -

--->■(

milszą była Tobie, a dla nich skuteczniej­

szą.

II. T e m u , którego wielbisz w Hostyi Przenajświętszej dzięki składaj za istnienie Czyśca, gdzie tak dziwnie jaśnieje dobroć ii miłosierdzie Boskie! Cierpliwość Boska,, nieograniczona względem biednych grzeszni­

ków na ziemi, przeciąga się jeszcze życiu w pozagrobowem, — tam się zamienia w miłosierdzie, jeszcze przebaczające, jeszcze stwarzające, środek ocalenia dusz od wiecz­

nej zguby, a tym środkiem je st Czyściec.

Gdyby go nie było, któżby się dostał do nieba, gdzie nic zmazanego w nijśónie może!?

Dziękuj i za szczęśliwy stan dusz czyśco- wych. One cierp ią, to praw da, strasznie cierpią, ale już są błogosławione, święte, utwierdzone w łasce i miłości Bożój, pe­

wne nieba, niezdolne grzeszyć, wolne od pokus, od wszystkich nędz ludzkich, które nam tak bardzo ciążą, na ziemskiem wy­

gnaniu, i narażają nas ciągle na wieczną utratę B o g a ! Już one kochają Boga swego więcej, niż święci na ziemi, tak koniecznie, jak święci w niebie, a przez tę miłość są w cierpieniu nawet niewypowiedzianie szczę­

śliwe, ciche, poddane, pokorne, w N aj­

świętszej woli Boskiej, podobające sobie jedynie, a będące także miłym przedmiotem upodobania Bożego, co do Czyśca zlewa

i y

---

(8)

przedsmak niebieskiej rozkoszy. Dzięki skła­

daj i za to, że ratowanie tych dusz błogo­

sławionych P an Bóg powierzyć raczył nam, biednym , aby ich wdzięczność była nam wzajemnie ratunkiem , wśród nędzy wygna­

nia ziemskiego, i kiedyś dla nas niebo o- tworzyła, jak my im otwieramy naszą du­

chową pomocą tę siedzibę wiekuistego szczęścia. A tak obfite, ja k łatwe, jakże skuteczne środki Pan Bóg w ręce nasze złożył, dla ratowania dusz cierpiących ! Ciało Jego Najświętsze, Krew Przenajdrożs7.a, Je ­ go wszystkie zasługi, Jego Boska oiiara, zasługi, modlitwy Matki Dziewicy, Aniołów świętych, to skarbiec nasz niewyczerpany, dla spłacania długów biednych więźniów czyścowych. O ! z jaką wdzięcznością wy­

znawać nam trzeba, u stóp Najświętszego Sakram entu, że samem miłosierdziem jest Ten, który tam się kryje, że „obfite u Niego odkupienie. “

III. Święty przestrach powinien przeni­

knąć na wspomnienie mąk czyścowych. To przedsionek piekła, gdzie dusze, oczyszczane są tym samym ogniem, jaki w piekle drę­

czy potępieńców. To zbiór mąk wszystkich, na wskroś przenikających cierpiące dusze.

To udręczenie, wobec którego wszystkie na ziemi katusze są jakoby narysowany obra­

zek cierpienia. To głód, pragnienie, gorączka

(9)

— 231 -

paląca, a zarazem lodowate zimno, i zebra­

nie wszystkich dolegliwości, jakie myśl ludzka wyobrazić sobie może, spotęgowanych w sposób niepojęty dla rozumu naszego.

To wreszcie tęsknota za Bogiem, wszelką inną mękę przewyższająca, niczem nie uko­

jona, nie ustająca ani na chwilę, nie prze­

platana żadną rozrywką, nieugaszonym pło­

mieniem paląca, dopóki dusze Boga nie uj­

rzą, Boga nie posiądą na w ie k i! To, jed- nem słowem, cierpienie w uczuciu, w zmy­

słach, we wszystkich władzach i skłonno­

ściach duszy, w jedynym przedmiocie jej miłości, a obok tego niemoc zupełna przy­

niesienia sobie ulgi najm niejszej, — oto Czyściec. A jeden dzień, owszem, jedna godzina męki, cięższa tam .jest, niż sto lat cierpienia na ziemi. Jakże więc pilnie trz e ­ ba grzechu unikać, jak się pobudzać do pokuty i cierpliwości, jak w iernie używać przeniydroższych zasług Zbawiciela i wszyst­

kich środków oczyszczania się na tym świe- cie, aby przebłagać sprawiedliwość Bożą, zanim dzień zdania rachunku nadejdzie, przerażający nawet dla św ięty ch !...

IV. Miłość twoja ku świętym duszom czyścowym, obowiązując cię jako przyka­

zanie miłości bliźniego, chociażby się na­

wet nie pobudzała kn temu skłonność wła­

snego serca, miłość ta wymaga, aby, czem

' " ^

e--5

(10)

232

tylko możesz, nieść ulgę i pociechę tym duszom , tak strasznie cierpiącym , a tak bardzo godnym politowania i współczucia!

One są. tak miłe B o g u ! Ulgę im niosąc, pocieszasz niewymownie Boskie Serce Pana Jezusa, uweselasz Najświętszą Matkę miło­

sierdzia, rozpromienasz nową radością niebo całe, a dla siebie zyskujesz obrońców i opie­

kunów w Ojczyźnie wiecznej. Ich męka, ich niedola, ich niemoc ulżenia sobie, taka ciężka! One są jakoby Łazarz zbolały, zgło­

dniały i łaknący okruszyn, które z naszych stołów spadają! One są jako paralityk nad _ sadzawką Betsaidy leżący, a nie mający człowieka, któryby wniósł go w poruszającą się za dotknięciem anielskiem i uzdrawia­

jącą wodę. Tym człowiekiem ty być mo­

żesz dla świętych paralityków czyścowych.

Ty możesz także sypać im okruszyny, któ­

rych tak bardzo są głodne ! Pan Bóg, chcąc dla nich tej przysługi od ciebie, i w twóm ręku złożył potrzebne ku temu, a nieprze­

brane skarby zasług Jezusa, Najświętszej Panny, świętych, twoje własne, choćby naj­

mniejsze, a nabierające niepojętej wartości, jeśli je połączysz z Boską ofiarą Pana J e ­ zusa w Eucharystyi Najświętszej. Korzy­

staj ! Co dziś uczynisz tym duszom błogo­

sławionym, wkrótce tobie uczynione będzie!

Przebiegnij tłumy tych cierpiących więźniów,

\ / ' * V/

i

(11)

— 283 -

---> m

A A

wybieraj, kogo chcesz, ale nie bądź ską­

pym i leniwym. Co posiejesz na tej roli, zm arnowane nie zostanie — przyniesie, ci plon błogosławieństwa na dni wygnania ziem skiego, a żniwo zasług i chwały na żywot wieczny. Amen.

Pismo peryjodyczne: L a Orociata. wy­

chodzące w T urynie dla tercyjarzów świę­

tego 0 . Franciszka, zachęcając ich, aby żarliwością i bogobojnością życia starali się zadosyćuczynic Majestatowi Boskiemu i od­

wracać od świata ciążące nad nim, dla mnóstwa zbrodni, chłosty Boże i publiczne klęski, poddaje także myśl, by tereyjarze nasi utworzyli pomiędzy sobą Ligę modli­

twy za dusze w iernych zm arłych. P onie­

waż zaś w naszych czasach, częściej niż kiedykolwiek bywało, zdarzają się sm utne katastrofy, w których wielu nieraz ludzi przez nagłą śm ierć ginie, skoro więc tereyjarze dowiedzą się o takim wypadku, niech za dusze tych nieszczęśliwych odmo wą przy­

najmniej Psalm : Z głębokości i W ieczne od­

poczywanie. Jeśli zaś mogą, niech za te same dusze ofiarują słuchanie Mszy świę­

tej, Komuniją świętą i wszystkie odpusty, jakie w ciągu dnia zyskać potrafią. Do tego samego niech zachęcają innych, a ta po-

<

§>■<---S-s

(12)

r— 234

wszechna miłość chrześcijańska ku zmar­

łym, dla żyjących pozyska błogosławieństwo Boże.

'H Y M N K O Ś C IE L N Y

n a u r o c z y s t o ś ć ś w . E l ż b i e t y , k r ó ­ l e w n y w ę g i e r s k i e j

(11 listopada.)

Dziękuj, węgierska kraino, Za wielki dar Chrystusowy;

Niech pienia wdzięczności płyną Sercem, uczynkiem i słowy.

Elżbieta w świętość bogata, Ten Anioł rodzi się z ciebie;

Nikłą wielkością pomiata, Dąży do Królestwa w niebie.

Królewna cnotą nęcąca Przed Króla niebios oczyma, Wybranego wśród t.ysiąca Szuka, znacliodzi i trzyma.

Już teraz w Anielskiem gronie Pije szczęścia, ile żąda,

Nuci pieśń przy wiecznym tronie

I światło w świetle ogląda.

(13)

- 235 -

A Dziwią się Turyngów ludy,

Ze natura łamie prawo, I błyska wielkiemi cudy Za Elżbiety świętej sprawą.

Martwym wraca życie nowe, Dobry chód posiada chromy, Chore nagle wstają zdrowe,

Skąd w czasacl obecnych zagrażają wielkie niebezpieczeństwa społeczeństw u clirześcijaii-

sM em ii?

Zgromadzeni od 19-go lutego do 2-go marca r. b. w W iedniu arcybiskupi i bi­

skupi austryjaccy, w liczbie trzydziestu trz e c h , wydali do wiernych dyjecezyj swo­

ich zbiorowy list pastersk i: o niebezpie­

czeństwach, zagrażających w obecnej chwili chrześcijańskiemu ustrojowi życia społecz­

nego, i o środkach, jakiem i niebezpieczeń­

stwa owe jedynie mogą być usunięte.

Z tego dokum entu szacownego podajemy za Przeglądem katolickim główniejsze ustępy-

Ślepym blask światła widomy.

~£3£3---

(14)

- 230 -

MJ---•>#

i

„Żyjemy, powiedziano w liście wyżej wzmiankowanym, w ciężkich, fatalnych czasach i bardzo nieszczęśliwie zdają się losy przyszłości układać. Jeżeli, w myśl upomnienia Pańskiego zwrócimy uwagę na „sn a k i czasu", |to te przedstawiają się nam w bardzo smutnem i przerażającem świetle.

Z pośród tych „znaków czasu" w pierw­

szym rzędzie wymienić należy zbytnie rozsze­

rzoną niewiarę. Jakże wiele niepoliczonyeh tysięcy znajduje się pomiędzy tymi, co są ochrzczeni w imię Zbawiciela świata, nawet między katolikami, którzy się z zasady, albo przynajmniej faktycznie odszczepili od chrze­

ścijaństwa ! Jakże dla wielu hasłem stały się te słowa: „N ie chcemy, aby ten (Chry­

stus) królował nad n a m i (Łuk. 19, 14).

Nietylko, że odrzucają „największą taje­

mnicę wiecznej miłości t. j. człowieczeń­

stwo Syna Bożego i dokonane przez Niego odkupienie, a konsekwentnie także powagę Kościoła, jako pośrednika dzieła odkupie­

nia ; lecz zarazem niewiara czasów naszych, tak daleko już sięga, że nawet zaprzecza prawdy rozumu, jak: istnienia Boga. tego po- zaświatowego i nadświatowego Stwórcy i Pana, jak niemniej duchowości i nieśmier­

telności duszy, a stąd także nie uznaje i wiecz­

nej świętości i sprawiedliwości, oraz zapła-

Y ---£-ii)

(15)

237

®-<- A

ty w swiecie drugim. I taż niewiara, za­

miast skryć się gdzieś nieśmiało w kryjów­

kach, występuje z całą zuchwałością i py­

chą publicznie, aby wyśmiać bluźnić i zwal­

czać wszystko, co dotychczas ludziom było świętem.

Ze wszystkich dziedzin wydobywa „fał­

szywie, tak zwana um iejętność" (Tim. 6, 20) broń, aby napadać na Chrystusa i Kościół.

Przeorywają ziem ię, aby dowody przeciw wierze wynaleść, jakoby chciano g ru n t jej z pod nóg u s u n ą ć ; badają świat gwiazd, jakoby chciano dach z domu z e b ra ć ; ze wszystkich stron wytężają siły, aby sztur­

mem uderzyć na Kościół Boga żywego, w ten „filar i utwierdzenie prawdy* (1 Tim.

III., 15). Wszystkie siły jednoczą się, wszystko pracuje ra z e m : fałszywa um iejęt­

ność, sztuka, prasa, aby wiarę zaczepić, a natomiast rozszerzyć niewiarę wszędzie, aż do najodleglejszej chaty.

Rozpaczliwy je st stan niewiary, i nad miarę opłakania godny los jej zwolenników i rzeczników. Bez B oga, bez Chrystusa, bez wyższej pociechy, bez nadziei żyją nie­

dowiarkowie tu n ęd z n ie , a po za grobem spodziewać się mają surowego sądu. Gdyż

„kto nie w ierzy — mówi Jezus, Syn Boży,

co stał się człowiekiem — j u z osądzony

j e s t : iz nie w ierzy w im ię jednorodzonego

(16)

— 238 -

^ $--- S y n a Bosego. A ten je st sąd, ze światłość p rzy szła na św iat, a ludzie raczej m iło­

wali ciemności, n iz światłość: bo h jły złe icli uczyn ki“ (Ew, św. Jan. III. 19, 19).

Stądto niewiara jest właśnie tem, eo Chry­

stus P an w szczególniejszy sposób „grze­

chem" nazywa (św. Ja n 15, 22, 2 4 ; lb', 8, 9 ) ...

N ie wiele lepszą od skończonej niewiary jest i: obojętność względem wiary, stawianie na równi wszystkich religij, czyli indyferen- tyzm religijny. W naszych, tak pod wzglę­

dem wiary ubogich czasach, je st wielce we wszystkich stanach rozszerzone zapatrywa­

nie, zwłaszcza wśród tak zwanych stanów ukształconych, że mało eo zależy na wie­

rze religijnej i jej treści. Moralne zachowa­

nie się — mówią — oto rzecz najgłów­

niejsza. Jeżeli człowiek, w stosunku do bliźniego, jest uczciwym i życzliwym, jeżeli obowiązki swoje, jako obywatel państwa, wiernie wypełnia, natenczas nie chodzi już wcale o to, jakie są jego religijne prze­

konania i zapatrywania. Czy on jest mniej lub więcej wierzącym, czy trzyma się tej lub owej religii, jest to rzecz zupełnie obo­

jętna.

Co sądzić o tych zasadach, które podziś dzień w rozmowach, w dziennikach i książ­

kach głośno i otwarcie jakby „na dachach"

Y

(17)

239 -

»«--- rozgłaszają? Czyż może być rzeczą obo­

ję tn ą , w przedm iotach religijnych, t. j.

w sprawach, które dotyczą najwyższych i najważniejszych interesów ludzkości, mieć to lub owo przekonanie, do tej lub owej przyznawać się religii ? P an Bóg zsyła swego jednorodzonego Syna na świat, jako świa­

tłość świata, jako jedynego Mistrza ludzko­

ści, jako jej Odkupiciela i Zbawcę od grze­

chu, nędzy i śmierci, jako założyciela Swego Kościoła, do prowadzenia dalej dzieła od­

kupienia — a czyż wobec tego ma być obojętnem, czy się przyjmuje naukę tego Bożego Zesłańca, albo nie, czy się bierze udział w tem odkupieniu, lu b , czy się ulega Jego Kościołowi, albo czy Mu się od­

mawia wiary i posłuszeństw a?

Czyż taki indyferentyzm nie je st pogardą religii Jezusa C hrystusa, krzyczącą nie­

wdzięcznością dla Odkupiciela? Tak je s t:

obojętność względem każdej religii i sta­

wianie na rów ni wszystkich religij zawiera już w gruncie rzeczy samą niewiarę w so­

bie. Albo czyż to nie jest niewiarą już, jeżeli cię Bóg łaskawie przytulił do Jezusa Chrystusa, do Jego świętego katolickiego Kościoła, ty zaś utrzymujesz : „nie, wszyst­

kie religije są sobie rów ne?" Kto śmie twierdzić, że błąd i prawda rów ną mają wartość? Indyferentyzm sprzeciwia się zdro-

ł *

(18)

240 -

m < --- ■ --- ---

A A

werau rozumowi, jeżeli się tylko jeszcze

j

jakę prawdę uznaje, albo też, przechodząc do negacyi wszystkich i każdej religii, staje się nagą niewiarą.

Moralne postępowanie —• mówią — jest rzeczą najgłówniejszą. W iele atoli zależy na te m : co się rozumie przez postępo­

wanie m oralne? Jeżeli podciąga się pod pojęcie: „m oralność8 to wszystko, co reli- gija chrześcijańska, co Kościół pod tem rozumie i czego wymaga, to w tym razie prawdziwa moralność nie może Kwitnąć bez wiary i po za nią. Budynek moralności może być postawionym tylko na fundam en­

cie wiary. W iara zaś — tak naucza Ko­

ściół — je st początkiem , jest fundam entem i korzeniem sprawiedliwości. (Conc. Trid.

sess. 6, c. 7). Spraw iedliw y z w iary ży ­ wię (Bzym. I., 17). W iara bowiem stawia nietylko wymagania, ale daje także potrzebną siłę i nadprzyrodzoną łaskę do cnotliwego postępowania. Bez wiary, nie ma moralność żadnej podstawy i żadnego trwałego uza sadnienia.

Oczywista, jeżeli moralność sprowadza się jedynie do szczupłej miary pewnej przy­

zwoitości, jeżeli się pod nią nic więcej nie rozumie, jak tylko uprzejmość w obej­

ściu i uczucie sprawiedliwości względem bliźniego i przyzwoite zachowanie się w

V ---— v

(19)

— 241 — o-S-

A

*>\«

A I oezaeh świata, albo jedynie takie tylko za- I chowanie się, któreby nie wchodziło w ko- I lizy.ją z prawem państwowem — to tego rodzaju sposób postępowania, bardzo z re­

sztą daleki od prawdziwej moralności, jest

! prawdziwie i bez wiary możliwy; wszelako mieć on może tylko miejsce u ludzi o do­

brem usposobieniu i wychowaniu, w szczę- śliwem położeniu i stosunkach. Lecz jakże ta szczupła m iara moralności wyglądać bę­

dzie, gdyż jej wspomnionych braknie wa­

runków, albo gdy na człowieka uderzy burza pokus, jeżeli nędza ubóstwo i nieszczęście wtargną, gdy już sam rzut oka na bogatych i szczęśliwych zaostrzy nam iętność nienaw i­

ści i zazdrości ? Jakże długo będzie mo­

gła siła moralna człowieka stawiać im opór, bez podstawy w iary? Czas, doświadczenie, codzienny widok dają niezaprzeczalną odpo­

wiedź na to pytanie. Spojrzyjcie tylko na na pewne, pozbawione wiary, warstwy na­

szego społeczeństw a! Co u nich za brutal- stwo, co za nieznającą wędzidła swawola i zdziczenie ? Ba, naw et zgnilizna m oralna wzięła górę w tych klasach ludności! W i­

dzimy to na własne oczy, że człowiek bez religii i wiary przekracza, bez bojaźni, wszel­

kie sz ra n k i; dla niego nie ma już nie wię­

cej świętego, nie szanuje ani czci, ani do­

bra ani życia, bliźniego, a nawet swego

vv '

(20)

242

życia w łasnego! Dynamit i naftę uważa za broń dozwoloną, aby to wszystko, co ist­

nieje, do góry nogami przewrócić. Patrz­

cież, oto jest „moralne postępowanie“ czło­

wieka bez religii i w ia ry !

Z tą, skarconą tu, niewiarą, i z tą osła­

bioną wiarą zostaje w nieszczęśliwem po­

łączeniu, wielka liczba złego i przykrych objawów czasów obecnych, które, z jednej strony, jako skutki niewiary i obojętności w rzeczach wiary uważać należy, a które także z drugiej strony są przyczyną, że wiara coraz więcej słabnie i gaśnie.

Pomiędzy teini „znakami czasu“ uwydat­

nia się następnie bardzo znacząco powszech­

nie dziś panujący tak zwany materyjalizm, praktyczny to je s t: ta zasada światowa, na mocy której człowiek, do szczęścia tyl­

ko tu na ziemi dążący, w tym krótkim przeciągu czasu, jaki mu od kolebki do grobu w ym ierzony, zadowolnić się stara popęd, jak gdyby po śmierci nie miał się niczego spodziewać, ani obawiać. Ten zmysł ziemski biegnie tylko za pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą żywota (I. Jan, II.. 16).

Człowiek zmysłowy nie pożąda tu ni­

czego in n e g o , jak tylko posiadania, bły­

szczenia i używania. W gruncie rzeczy uży­

wanie to, o ile być może, największe uży-

1 i

(21)

— 243 —

)rś--- -§H«

i i

wanie życia, je st najwyższym, je st ostatnim i jedynym celem, do którego dąży. Stąd to polowanie i ubieganie się za używaniem i rozkoszami aż do zbytku posuwającego się granic grzechu, w dziedzinie rzeczy pozwolonych, a także, z przełamaniem wszyst­

kich szranek w tejże dziedzinie, i kończą­

cego się na zaspokojeniu żądz wszystkich, nie oglądającem się na nic. W parze z tą chucią używania, idzie żądza druga, doma­

gająca się prędkich i obfitych środków do do zaspokojenia pożądań zmysłowych, czy to środkami godziwómi, czy niegodziwemi.

Jako konieczny skutek tejże żądzy uży­

wania szerzy się w naszych czasach zby­

tek, taki, o jakim przed kilku jeszcze dzie­

siątkami lat żadnego nie miano pojęcia. Aby sobie wszystko to, co zmysłom pochlebia, przysposobić, nie żałuje się wydatków ani kosztów, choćby na dnie wyraźnie widocz- nem było widmo zupełnego zubożenia.

S łow em : to co dawni epikurejczycy w czasach starożytnych tylko tu i owdzie w ypow iadali: „ Pójdźcież tedy, a używ ajm y dóbr niniejszych, a za żyw a jm y rzeczy stwo­

rzonych prędko, ja ko iv młodości. Chodźmy iv wieńcach różanych, p ó k i nic uw iędną;

żadna łą k a niech nie będzie, letórejby nie m ia ła przejść rozpustność nasza" (Ks. m^dr.

II., 6, 8), to dziś stało się hasłem czasów

(22)

- 244 - :--- ---

naszych. — O tem, według naszego sposobu mówienia, takby powiedzieć należało: „Sta-- rajm y się z rozkoszy tego świata tyle uło*

wić, ile tylko jest możebnem. Zrzekamy si«

po śmierci nieba, tu na ziemi raj sobie stwórzmy".

Jakże opłakania godnym, jakże brzemieiv nym w sm utne następstwa jest błąd taki l Co to za niepoznanie prawdziwego przeznacz®' n ia człow ieka! Głosi się dziś tyle o „go' dności człowieka" i o „godnym człowieka bycie". Nigdy nie powtarzano tych słów tak często, jak dzisiaj, a przecież może je- szcze nigdy prawdziwej godności człowieka nie szanowano mniej, jak obecnie. Albo, czyż można bardziej poniżać godność ludz­

ką, jak gdy się skazuje człowieka, przecząc jego wyższemu przeznaczeniu, jedynie tylko na używanie znikomych tego życia ziem­

skiego rozkoszy, jak gdyby on życie swoje kończyć miał tak, jak zwierzę. To zapa­

trywanie jest koniecznym niewiary skutkiem.

Ten zaś scharakteryzowany właśnie pra­

ktyczny materyjalizm je st przyczyną nie­

wiary. Dotychczas wierzący, musi w tej atmo­

sferze rozkoszy zmysłów i chciwości wcze­

śniej lub później stracić wiarę swoje. Tylko życie z wiary jest pewną twierdzą wiary.

Innym płodem naszego ubogiego w wiarę i po ziemsku usposobionego wieku jest za-

L --- ~ > I

(23)

— 245 —

® -< -

A

niedbanie przez Chrystusa Pana ustanowio­

nych środków łaski i uświęcenia. Łatwo to pojąć, że ten, co cel swój wieczny z oka stracił, uważa także ta, niepotrzebne i śro­

dki, prowadzące do tego celu. P an Bóg w młosierdziu swem otoczył życie na­

sze siedmiu Sakram entam i, jakby siedmio- ram iennym strum ieniom łask. W e wszyst­

kich czasach życia naszego ziemskiego, od kolebki aż do grobu, zapewnił nam odpo­

wiednie środki łaski. U stanow ił następnie, jako pam iątkę i pom nik śmierci swojej, Najświętszą Ofiarę Mszy świętej. Polecił nam wreszcie modlitwę, a mianowicie usta­

wiczną (Luk. 18, 1), jako szczególnie sku­

teczny środek do postępu w życiu duchowem.

Lecz jakże wielka liczba katolików zanie­

dbuje tych wszystkich zarządzeń Pańskich, unika ich i pogardza n ie m i! Jakże bardzo tyczy się to zwłaszcza Sakramentów świę­

tych! Jakże mało tak ich , coby prawdzi­

wie rozumieli ducha Mszy św ię te j! Jakże bardzo znikł duch modlitwy z serc i z domów chrześcijańskich! A tak bez użycia środków łaski, bez praktyki religii musi ży­

cie wiary więdnąć, a wreszcie i uschnąć.

Ludzie tego rodzaju, jeżeli nie są jeszcze niewiernym i, muszą stać się nim i koniecz­

nie . . . . (D o k. nast.)

®r<~ X V

(24)

246

r

Rozmowa

Ojca Krescentego, K ap ucyna z Janem, s to ­ larzem, o trzecim zakonie świętego Ojca

F ra n c isz k a Serafickiego.

(C iąg dalszy. P atrz N r. 4 „ E c h a “ z r. b).

Ja n . Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus !

Ojciec Krescenty. Na wieki wieków.

Amen. No jakże,kochany Janie, możemy już dzisiaj pomówić o Szkaplerzu zakonnym,

czy też chcesz się o co innego zapytać ? Ja n . Nie, nie mam już żadnych innych pytań, tylko chcę uważnie słuchać tego, co mi Ojciec będzie mówił o Szkaplerzu tercyjarskim.

Ojciec Krescenty. Najpierw opowiem Ci, kochany Janie, niektóre szczegóły o poiv- staniu SzTcaplerza zakonnego; mam nadzie­

ję bowiem. że to wzbudzi w Tobie szczególny szacunek dla tej sukienki i że zawsze będziesz ją nosił i z wielkim duchowym pożytkiem.

Nasz święty Ojciec seraficki niezmiernie kochał ubóstwo, poniżenie i świętą pokorę.

Nic więc dziwnego, że starał się także

wpoić w swe dzieci — członków swych

(25)

247 —

HS---^

wszystkich trzech świętych zakonów — owo niezm ierne a głębokie zamiłowanie tych cnót. Z tego powodu w ybrał na odzienie (zakonne) dla swych trzech zakonów nędz­

n ą szatę, którą za Jego czasów nosiła naj­

niższa warstwa ludu. P ierw si tercyjarze ubierali się przed i po profesyi praw do­

podobnie tak samo, jak wówczas się nosili ludzie niezamożni, z tą różnicą tylko, iż się opasywali paskiem pokutnym.

J a n . Jakżeż atoli ubierali się ludzie zna­

komici i możni, którzy wtedy należeli tak licznie do trzeciego zakonu?

Ojciec K rescenty. Otóż to właśnie chcia­

łem Ci powiedzieć. Zdarzało się bardzo często, że znakomici ludzie, wstępując do trzeciego zakonu składali swe kosztowne szaty, a kazali sobie robić ubranie zakonne według miary i kroju takiego, jak wszyscy członkowie zakonu nosili, a co oni także czynili prawie zawsze po przyjęciu do za­

konu. Gdy zaś w ciągu czasu kształt su­

kien się zmieniał, zatrzymano raz obraną formę szat zakonnych nietylko po klaszto­

rach, ale wielu także tercyjarzów, żyjących na świecie, nosiło odzienie szare lub bru­

natne, spadające im aż do stóp, przepasane paskiem pokutnym. Wiadomem jest, że tak się n o s ili: święty Ludwik, król, błogosła­

wiony Tom asucyjusz, Krzysztof Kolumb,

---

i

(26)

248

®K~ A A

który odkryj Amerykę, wielki poeta Dante, święta Elżbieta Turyngska i wielu innych.

J a n . Ale jak powstał z tego zakonnego ubrania nasz Szkaplerz ?

Ojciec Krescenty. Miej trochę cierpliwo­

ści, kochany Janie, a zaraz to usłyszysz.

Członkowie trzeciego zakonu mieli żyć na świecie, pozostać na swych stanowiskach, na jakich przedtem zostawali. Za czasów świę­

tego Franciszka wyżej wspomniany rodzaj ubrania nie odbijał od innych, chyba u bo­

gatych, którzy właśnie tem stwierdzali, że są tercyjarzami. Ze zmianą jednak mody ubrania, byłoby w sposób uderzający w oczy wpadało, gdyby ludzie świeccy chodzili w ubraniu zakonnem ; co więcej, dla wielu stałoby się powodem wystąpienia z zakonu.

Zgodnie więc zupełnie z duchem trzeciego zakonu, z uwagi na zmienione okoliczności, pozwolono tercyjarzom zatrzymać tylko m a­

łą czastlię z ich dawnego brunatnego lub popielatego odzienia, i to w kształcie szka- plerza czyli szaty, okrywającej barki (sea- p id a po łacinie łopatka, część piec) a nad­

to pozwolono im go nosić pod zwierz­

chnią oiziezą. Materyja i barwa szkaple- rza była zazwyczaj zastosowaną do odzieży członków pierwszego zakonu, którzy kiero­

wali trzecim zakonem. Wielu papieżów pochwaliło wyraźnie ten powoli powstający

-X #

(27)

- 249 -

f * ---

' /i’

zwyczaj i tak pow stał w XV. i XVI. wie­

ku do dziś dnia używany szkaplerz zakon­

ny. Otóż nasz szkaplerz zakonny powstał z pierwotnego ubioru tercyjarzów i napo­

m ina nas, byśmy, im podobni, starali się ustaw icznie ćwiczyć w pokorze i unikać wszelkiego zbytku w ubraniu. N astępnym razem zastanowimy się, kochany Janie, nad pytaniem : ja k w inien fojć zrobionym szka- p le rs za ko n n y, ażeby odpowiadał duchowi świętemu założyciela i aby członkowie mo­

gli zyskiwać odpusty, uczestniczyć i w in­

nych łaskach i przywilejach zakonu w ży­

ciu i przy śmierci.

N iech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Ja n . Na wieki wieków. Amen.

(D alszy cią g nastąpi).

Patron na listopad:

Ż y w o t b ło g o sła w io n e g o Rajneryjusza, z Fabryjano, k a p ła na p ie rw sze go zakonu św . F ra n c is z k a b raci m niejszych O b se rw a n ­

tów. Ż y ł o k o ło ro ku P a ń sk ie g o 1268.

Błogosławiony Bajneryjusz urodził się w Państw ie kościeluem we W łoszech, z ro­

dziców uczciwych i pobożnych. Od młodo-

U -

(28)

250 -

f ~ ■X#

A ści wychowany w bojaźni Bożej i wyćwi­

czony w naukach, przyjął stan duchow ny;

a gdy skończył seminaryjum i został ka­

płanem, dla skromnych obyczajów, nauki i pobożności, był uczyniony plebanem ko­

ścioła miejsca zwanego Civitas (nieopodal od Fabryjano). Tam Rajneryjusz wiódł ży­

cie wzorowe, przy trudnych powinnościach dobrego pasterza owiec parafii, swojemu do­

zorowi poruczonych. Pościł często całe dni, żadnego nie biorąc posiłku; większą część nocy trawił na modlitwie i bogomyślności;

dawał jałm użny ubogim, wspomagał biedne wdowy i sieroty opuszczone, szczupłemi swemi dochodam i; nawiedzał chorych, opa­

tryw ał ich świętemi Sakramentami, nauczał ich drogi zbawiennej, przysposabiając do szczęśliwej wieczności, i grzebał umarłych, bez wynagrodzenia za trudy.

Takiemi więc uczynkami, zasługującemi na niebo, tak uświęcił dom sw ó j, iż ten stał się godnym przyjęcia świętego gościa, jakim był Franciszek Bernardoni. Gdy bo­

wiem ten seraficki Ojciec, zwiedzając owe I strony, szedł z klasztoru, zwanego Pustynią (Eremitorium), będącego na podgórzu Ape­

ninów i wstąpił do mieszkania bł. Rajnery-

jusza, przyjął go Rajneryjusz tak miło i

uprzejm ie, iż seraficki Ojciec powziął ku

niemu wielką przyjaźń. T a m , mieszkając

w<~ Y

(29)

- 251 -

u niego, Franciszek święty zbliżył się do Rajneryjusza po kilkakroć, i odkrywał taj­

niki swojego sumienia w spowiedzi sa­

kram entalnej : a dnia pewnego, po spo­

wiedzi, klęcząc przed nim na kolanach, upew niał g o , iż m iał być bratem m niej­

szym, i że tak ścisłej przyjaźni między niemi nie ro ze rw ą: ani sposób życia, ani żadne ziemskie przeszkody. I tak się stało, jak prorokow ał sługa B o sk i: albowiem Rąj- neryjusz, skoro tylko posłyszał o sławie wielkich cudów przyjaciela swego F ra n ­ ciszka, i zaliczeniu go w poczet świętych, natychm iast opuścił owo probostwo, i roz­

dawszy wszystko, co miał, na ubogich, wstą­

pił do tegoż zakonu Braci Mniejszych, i do reguły Ojca świętego Franeiszka obyczaje swe najświęciej przystosował.

Ucieszony więc pobożny kapłan z no­

wego zakonnego sta n u , z nieopisaną g o rli­

wością jął się surowości ży c ia; na golem ciele nosił ostrą w łosiennicę, dyscyplino­

wał się często, sypiał krótko i to na go­

łej ziemi, a zamiast poduszki, kam ień kładł pod głowę. Pokora jego była tak wielka, iż spełniał nawet najniższe klasztorne po­

winności. Ubóstwo tak wysoce poważał, iż nigdy nic własnego mieć nió chciał, oprócz habitu i spodniego pokrycia. Czystość, aż do szczęśliwej śmierci, zachował nieskalana.

* ‘ I

--- >m

(30)

Przez trzydzieści lat w zakonie, święte i chwalebne prowadził życie, wsławiony wiel- kiemi od Boga cudami. Nakoniec starością na siłach zwątlony, i wycieńczony ostrą pokutą, zachorował śm iertelnie, a czując się coraz słabszym, z przykładną poboż­

nością przyjął Sakram enta kościelne, i w obecności zgromadzonych Braci, zeszedł ze świata w Fabryjano, w roku 1268. Ciało jego uroczyście przy wielkiem zebraniu ludu, złożone w kaplicy kościoła Braci M niej­

szych Konwentuałów, aż dotąd tam spo­

czywa i odbiera cześć błogosławionych.

#■€---M ?

O dpusty zupełne,

nadane wiecznemi czasy, w kościołach Braci Mniejszych św. O. Franciszka.

listop ad.

12 listopada św. Dydaka, wyznawcy.

19 „ św. Elżbiety, królowej węgier­

skiej, wdowy.

28 listopada św. Jakóba z Marchii, wyzn 29 „ W szystkich Świętych trzech

zakonów św. 0. Franciszka.

V

(31)

— 253 —

m < ---

N A J N O W S Z E

pielgrzym ki i zebrania katolików .

W ostatnich miesiącach odbyto w E u ro ­ pie kilka pielgrzymek i kongresów katolic­

kich, które ze wszech m iar zasługują na wspomnienie.

1° M onte Bcrico jest miejscowością po nad Yicenzą. z kościołem słynnym cudami.

T am to, w dniu 6 wr/,eśnia, udało się 80.000 pielgrzymów, a liczba ta na drugi dzień wzrosła do 50.000. W tym też dniu od­

byto kongres katolików włoskich, w któ­

rym wzięto udział co najm niej 1500 człon­

ków. Rozpoczął posiedzenie przemową kar­

dynał Agortini, patryjarcha wenecki, a po nim przem awiał komandor Yenturoli, prze­

wodniczący kom itetu kongresów na tę oko­

licę. Zdano spraw ę z postępu prac kato­

lickich w dyjecezyjach: weneckiej, Yicenza, Chioggia, Treviso. Po kilku inńych mowach, przyjętych z zapałem zakończył posiedzenie przemową ksiądz Callegasi, biskup padewski.

Dnia 8 września był trzeci i ostatni dzień pielgrzym ki; pomimo deszczu odwiedziło w tym dniu M onte Berico 100.000 poboż­

nych, a kardynał-patryjarcha wenecki od-

ł to>«---

(32)

prawił sumę i powiedział kazanie, które wycisnęło łzy wszystkim obecnym.

Einsiedeln, miejsce wsławione kościo­

łem i cudami Najświętszej Parmy Maryi, obrane zostało na miejsce kongresu kato­

lików szwajcarskich.

Zebrała się tu ogromna liczba katolików, których powitał członek rady narodowej Benziger, imieniem księcia Opata, władz kantonalnych i powiatowych, imieniem ludu szwajcarskiego i sekcyi miejscowej stowa­

rzyszenia kongresów. Mówca wyłożył cel i program stowarzyszenia zwanego Piusve- rein. Stowarzyszenie to ma za cel praco­

wać dla chwały Bożej; każdy członek obo­

wiązany je st sprawować się przykładnie, bronić praw Kościoła, a we wszystkiem stosować się do jego nauk i przepisów.

W dniach sm utnych doświadczeń członko­

wie stowarzyszenia znajdują w niem środki zachęty, nauki i pociechy. Piusverein zaj­

muje się urządzaniem miiyj w k raju ; czu­

wa nad wychowaniem młodzieży, i wyko­

nywa dzieła miłosierdzia i użytku publicz­

nego. Zajmuje się także kwestyjami spo- łecznemi, a stowarzyszenia robotników ka­

tolickich są jego owocem. Mówca zakończył przemówieniem o miłości ojczyzny, i za­

znaczył, że obecne zebranie je st zarazem pielgrzymką, a tu wykazał zalety świętyeh

i 'i'

(33)

(§*<“ - x § A pielgrzymek, w których odznaczają się szcze­

gólniej kantony: F ryburg i Valais.

3o W e F ryburgu, w Szwajcaryi, od 9 do 13 września odbywał się czwarty kongres stowarzyszeń eucharystycznych pod prezy- dencyją biskupa Lozanny i Gienewy. F ry ­ burg przygotował się odpowiednio na przy­

jęcie zacnych gości. Szwajcarscy biskupią Lachat, Fiala, Rampa, Ja rd in ie i Bagnond byli obecni; przybył także biskup z Caglian, na wyspie Sardynii. Ojciec św. przysłał, jako swego reprezentanta, O. Tymoteusza Rug- gieri’ego. Benedyktyna z Monte Cassino.

Z F rancyi przybyło wielu uczestników, mię­

dzy którem i był dawny deputowany Lucy- jan Brun, kilku opatów i wielu duchow­

nych. Miasto ustrojone było w łuki tryjum - falne, sztandary i girlandy, a na placach powznoszono ołtarze do procesyi, w której uczestniczyli wszyscy duchowni. Oddział fry- burgski P iusvereinu wydał do swych człon­

ków gorącą odezwę, w której pisze: „Człon­

kowie P iu sy erein u ! wy jesteście wybraną cząstką ludu naszeg o ; przybywajcie z wa- szemi sztandaram i, aby tworzyć orszak J e ­ zusowi Chrystusowi, a cudzoziemcom, któ­

rzy tu się zgromadzą, dać rzadki w naszych czasach obraz ludu głęboko wierzącego".

4° K ongres katolicki zebrany w M ona- sterse przewyższył wszystkie, jakie dotąd

V

(34)

256

A w Niemczech zgromadzone widziano. Ze­

brały się tam, między innem i, następujące korporacyje k atolickie: Katolicka szlachta niem iecka; kawalerowie maltańcy w West­

falii zam ieszkali; kółko katolicko-prawno- polityczno-społeczne; kółko dobrobytu ro­

botników ; stowarzyszenia: palestyńskie, św.

Kafała, św. Wincentego a Paulo, studentów katolickich; kółko djrjecezyjalne św. Cecy­

lii i wiele innych. Za danym znakiem otworzono kongres wystawą dzieł sztuki religijnej, w dawnym kościele dominikań­

skim. Wieczorem miała miejsce uroczystość otwarcia pośród tysiąca chorągwi, ilumina- cyj, a niezmierne tłum y ludu towarzyszyły temu. Miasto przedstawiało widok czarujący, przejmujący radością każde serce katolickie.

O godzinie 5 rozpoczęło się posiedzenie, pod prezydencyją pana Liebera. Wśród hucznych oklasków zebranej publiczności weszli do s a li: miejscowy biskup ks. Ber­

nard Jan Briekmann, M onsignor Craraer, biskup sufragan Marty, biskup tytularny Tyberyjady. Prezydujący w pięknej prze­

mowie wykazał, że celem kongresów kato­

lickich jest obudzić i wzmocnić wiarę, jako największe dobro cywilizacyi ludzkiej. „Dwie sprawy, rzeki energicznie baron Schorle- mer Alst, zajmują przedewszystkiem kon­

g r e s : stałość i jedność w wierze: żadna

Y

(35)

257 -

--- --- >-m

I potęga ziemska nie zdoła skruszyć tych A

uczuć, które stanowią siłę naszę. Użyto wszelkich środków, aby nas oderwać od Ko­

ścioła: zlóżmyż tu , wobec całych N ie­

miec, przysięgę, że pragniem y tym sil­

niej połączyć się, wytrwali w naszej wierze i zjednoczeni w sercu z Leonem X III., panem serc naszych. W iecznie złączeni z E zy m ein ! — Oto nasz program, oto sztan­

dar, który pragniem y nieść silnie i wysoko".

Znakomity naczelnik centrum parlam entar­

nego, W indhorst, w mowie swej zawołał:

„Panowie, rzućmy raz jeszcze wzrok na W atykan, w stronę czcigodnego starca, któ­

ry dwa razy nas pobłogosławił. Obiecujemy stać silnie przy Nim w życiu i przy śmierci, jakiekolwiekby trudności stawiano Kościo­

łowi i świętej osobie Jego naczelnika".

Kongres ten, między innem i, przyjął na­

stępujące rezolucyje w kwestyi sp o łeczn ej:

1) Zgromadzenie oświadcza, że je st obo­

wiązkiem każdego zwierzchnika dozwolić robotnikom spoczynku niedzielnego, uświę­

conego przez religiją, 2) Zgromadzenie wzywa zwierzników i robotników do zachowania niedzieli, co musi ułatwić każdemu chrze­

ścijaninowi spełnienie obowiązków religij­

ny ch ; przyczynić się do dobrobytu rodzin i wypoczynku ciała i um ysłu, tak potrze­

bnego do rozwoju przemysłu narodowego.

Y 8 Y

® -< --- ---

(36)

- 258 -

--->•#

Ą A

3) Zgromadzenie oświadcza, że jak robo­

tnicy słabi mają doznawać szczególnej opie­

ki , tak dla robotników zdrowych prawo powinno ograniczyć zbytnią długość pracy dziennej, co tak zgubnie wpływa na zdro­

wie i na życie rodzinne0.

5° Z Lourdes donoszą do dziennika l'U nivers: Dnia 21 sierpnia, w pierwszym dniu pielgrzymki, osobne pociągi kolei że­

laznej przywiozły 10.000 pielgrzymów. Bi­

skupi z Oranu i z Agen, tudzież pewien opat z A ustryi błogosławili przybyłych przy wejściu do groty. W śród pątników było 800 ch o ry c h ; z tych czternastu uzdrowio­

nych zostało, a pięć uzdrowień cudownysh stwierdzili lekarze. Dnia 8 września na­

pływ pielgrzymów był także bardzo wielki:

a między łaskami, otrzymanemi za wsta- wiennictem Najświętszój Maryi Panny, opo­

wiadają co następuje: „Pewien dziesięcio­

letni szwajcar, mieszkający niepodal gra­

nicy bawarskiej, był głuchoniem ym od uro­

dzenia. Eodzice dali mu jednak według swej możności wychowanie, tak, że umiał pisać. Usłyszawszy o cudach w Lourdes, głuchoniem y napierał się koniecznie iść do tego miejsca cudownego. Eodzice, jakkol­

wiek ludzie pobożni, opierali się żądaniu syna, ten więc w ybrał się sam w drogę.

Z kijem w ręku, z tabliczką na piersiach

(37)

— 259 —

A >

na której było w y p isa n e: „głuchoniemy, idę do Lourdes, pokażcie m i drogę", prze­

biegał daleką drogę, nocując, gdzie przy­

padek a raczej Opatrzność wskazywały mu miejsce. Nareszcie dnia 8 września przybył do Lourdes z kijem w ręku, obuwiem za- kurzonem i odzieniem w szm aty podartem.

Napiwszy się wody, um ył się w źródle i wmieszał się między tłum , który, już to klęcząc, już leżąc krzyżem, odmawiał wspól­

nie modlitwy. Lud zebrany zaczął śpie­

wać pieśń, używaną w L o u rd e s: A ve M a ­ ria. Nagle, przy jednej strofie, głuchy za­

czyna rozumieć a niem y wraz z innómi odpowiada: A ve M aria. Został uzdrowiony—

a w ten sposób Pan Bóg wynagrodził wia­

rę chrześcijańskiego młodzieńca.

Kroniczka.

11 III. 1 . S z p ita l ch o le r y cz n y , zb u d o w a n y w R z y m ie z p o le ce n ia i kosztem O jc a św ., zo sta ł o b ecn ie u k o ń cz o n y ; b u d o w a k o s zto w a ła m ilijo n lir ó w . Z a ­ k ła d ten zn ajd u je się p o b liżu W a ty k a n u i k o ś cio ła św ięteg o P io tr a , o b o k k o ś cio ła św iętćj M a rty i m o­

że p om ieścić do 200 ch o ry c h . U rzą d zen ie szp itala o d p o w ia d a n ajn o w szym w y m agan io m h y g ie n y . K a ż ­ d y św ić żo p r z y b y ły p acyjen t p ro w ad z o n y jest do o szk lo n e g o m atow ćm i szyb am i p ok oju , g d z ie zd e j­

m ują zeń ub ran ie, które w rzu ca ją do k a n ału desyn-

V J/

(38)

- 260 -

f e k c y jn e g o ; następnie elaw otorem h y d rau licz n y m p acyjen t w raz z p o słu g aczem unosi się na je d n o z w y żs zy ch p iętr cz te ro p ię tro w e g o b u d y n k u . Zam iast o g ó ln y ch sal szp ita ln y c h , na każd em p iętrze zn a j­

duje się p ew n a lic zb a d o b rze p rzew ietrzan ych p o k o ­ jó w n a jed n ę o s o b ę ; k a ż d y z p o k o jó w posiada o d ­ d zieln ą rurę do w p ro w a d zan ia p ary i g o rącćj w od y;

na każdćm piętrze zn ajd u je się urządzon y z kon fortem p ok ój k ą p ie lo w y . D la lć c z e n ia p acyjen ta, k tó ry p rze­

s ze d ł w stan m artw o ty, s łu ż y h erm etyczn ie za m k n ię ­ ty k lo sz szk lan n y , do k tórego w p ro w a d zać m ożna parę, i w tym celu zn ajd u je się w b u d yn ku m a ch i­

n a parow a o sile 40-stu k o n i. K a p lic a szp ita ln a sty k a się bezp ośred n io z m ieszkaniam i k a n o n ik ó w , łą cz ą cćm i się z za krystyją k o ścio ła św ięteg o P io tr a , tak , iż g d y O jc ie c ś w ię ty zapragn ie o d w ie d zić c h o ­ rych lu b u n ich o d p ra w ić M szę św ., potrzebu je z W a ­ ty k an u przejść ty lk o przez K o ś c i ó ł św ię te g o P io tr a . N a żelazn y ch kratach lazaretu um ieszczon o n ap is :

M u n ificen tia Leoiiis X I I I .

2 . Z W a ty k a n u d onosi P o lit. Corr.: O statniem i dniam i została w y staw io n ą na m ałym p la c y k u — p rzy ­ legającym do w a ty k ań sk ich o g ro d ów , zw an ym „co rtjle d e lla P ig n a “ w ie lk a k o lu m n a z afr y k a ń sk ie g o m ar­

m uru, d la u w ieczn ien ia pam ięci p ićrw sze g o e ku m e­

n iczn ego soboru w W a ty k a n ie . N a szc zy cie k o lu m n y stoi statua św ięteg o P io tr a , a p ied estał o zd o b io n o p łasko rzeźb am i z b ro n zu , przed staw iającym i rozm aite scen y soboru. U staw ien ie ko lu m n y o d b y ło się pod k ierow n ictw em arch itekta ap o sto lskich p a ła có w , M a- n u ci’ego. P a m iątk o w y słu p , sięgający w y so k o ści 25 m etrów , gó ru je nad dacham i W a ty k a n u i w id o c z ­ nym jest zdała. P ić rw o tn e m iejsce na w y staw ien ie tćj p am iątki obrane b y ło na g ó rze M ontario, ja k o na m iejscu śm ierci m eczeńskićj św ięteg o P io tra.

; L --- ---

(39)

261

#->*■

$

A

P o d m u ro w an ie pod ko lu m n ą b y ło ju ż zrobione i p ojed yn cze jć j cz ę ści zw iezio n e , g d y teraźn iejszy rząd w z b r o n ił w y staw ien ia za m ierzon ego pom nika i m iejsce to ku uczczeniu pam ięci G arib ald ieg o p rze­

z n a c z y ł !

3 M a n ife sta cy je posłuszeń stw a. „M o n ite u r de R o m e “ d o n o si, że cią g le w zrasta lic z b a n ad sy łan y ch ad resó w z ośw iad czen iem p osłu szeń stw a i w iern ości z p o w o d u listu O jca św ięteg o d o k a rd y n a ła A r c y ­ b isk u p a p a ry sk ie g o o p otrzeb ie ś cisłćj karn ości h ie ­ ra rch iczn ej a m ięd zy w iern ym i je d n o zg o d n ć j i za ­ ch o w u jącej się w szran kach s u b o rd y n a c y i w w a lce o św iętą spraw ę r e lig ii. Z początku ty lk o n ajw yżsi d o sto jn icy K o ś c i o ł a k o rzystali ze w sp o m n ian ćj oka zy i, ażeb y listo w n ie sw oje p osłu szeń stw o d la G ło w y Iv o ś c io ła w y n u r z y ć ; ale w o statn ich czasach ruch co raz w ięk sze p rz y b ić ra ł rozm iary i nieustannie, tak k a p ła n i ja k ś w ie c c y , p rze sy ła li i p rzesy ła ją takie listy do O jca św ię te g o ; sło w em sp raw a ta o b ró ciła się na fo rm aln y p le b isc y t w ie rn o ści d la L e o n a X I I I .

4 . P a p ie ż rozjem cą. W ia d o m o ść o p oddaniu spraw y k a ro liń sk ie j pod ro ztrzy g n ię c ie O jc a ś w ię ­ tego — n ie p o d le g a ju ż o b e cn ie w ą tp liw o śc i. Jest on a faktem . P ó łu r z ę d o w y organ S to lic y św iętćj O sservatore R om ano z d. 26 w rześn ia b. r. ch w ali n ad ­ zw y cz a jn ie o d w o ła n ie się H iszp a n ii i N ie m ie c do sp r a w ie d liw o śc i i m ądrości p ap ićża. F a k t, że p rote­

sta n ck ie N ie m cy , b ęd ące od la t w ie lu w o ży w io n ćj

w a lc e ze S to lic ą św iętą, o d w o ła ły się do d e cy z y i

papićża, n a z y w a Osservatore R om ano tćm w ażn iej-

szćm , — że k r ó lo w ie i lu d y p ro testa n ck ie o d z w y ­

c z a iły się ju ż b y ł y sk ła n ia ć g ło w y przed p o w ag ą

p ap ićżó w . „ W i e l k i ten i n a d z w y c za jn y w y p a d e k o k r y ­

w a n o w ym b lask iem p ap iestw o, a m ian o w icie do-

(40)

- o

stojną osobę O jca św ., k tó ry ta k zn a ko m icie odpo w iad a w y so k o ści sw e g o p o sła n n ictw a ".

— 262 —

5 . .Sprawa p ośred n ictw a O jc a św . o k tóre p ro ­ siły G o H iszp an ija i N iem cy w sw ym sporze o w y ­ spy K a r o liń s k ie zajm uje bez p rzerw y prasą tak k a ­ to lick ą ja k i z o b o zó w p rz e ciw n y c h i w szęd zie p od­

noszą d o n io sło ść tego faktu . N am przypom in ają się m im ow oli sło w a u czo n e g o L e ib n iza , k tóry w y rzekł:

„ P r a g n ą łb y m u sta n ow ić w R z y m ie try b u n ał, któ ­ r y b y ro zstr zy g a ł spo ry książąt ch rześcijań skich , a k tó re g o p rezydentem b y łb y O jc ie c św .

(>. K t o zw ie d z a ł R z y m i o k o lic e je g o przed rokiem 1869, a p rzyp om in a sobie słyn n ą m iejsco ­ w o ść, zw an ą Tre F o n ta n n ę, od trzech źró d eł, w y - tr y s ły c h w m iejscu ścięcia św ięteg o P a w ła apostoła, ten z p e w n o ścią nie p o z n a łb y jć j o b ecn ie. D o lin a w ilg o tn a n ieg d y ś, n iep łod na, n ieb ezp ieczn a z p o ­ w o d u w y z ie w ó w sw ych , n aw et d la c h w ilo w y c h g o ­ ści, zm ien iła się dziś w ro zko szn y, ży z n y , a w d z ię ­ c z n y ogró d , k ę d y o d d ych a się życiem , b ez n ajm n iej­

szej o b a w y fe b ry czy m alaryi. I czyjćm że to d zie ­

łem ? O to je d n ćj z tych n iezm iern ie zasłu żo n y ch

in sty tu cy j, k tóre przedstaw ia za k o n n o ść w K o ś c ie le

C h rystu so w y m , a m ian ow icie T ra p istó w , o siad łych

na tćm m iejscu w roku 1869, w ce lu o d rod zen ia

g o i u p ło d n ie n ia, co tćż dziś ju ż w całćm zn a cze ­

n iu s łó w ty ch sp e łn ili. P rz e d z iw n y to o w o c pracy,

w y s iłk ó w fizy czn y ch i m oraln ych , o k u p io n y n iejed ­

ną w szak że o fia r ą ! Ilu ż to b ra ci stracili zrazu ci

n iezm o rd ow an i w p ośw ięcen iu O jc o w ie ! O b ecn ie

p ośród 300 osób, zam ieszku jących m iejsco w o ść tę,

w ciąg u lata n aw et nie p on iesion o ani jed n ćj straty,

nie w id zian o ani je d n e g o ch o reg o ! K r o m p racy,

fak t ten za w d zię cza ć tćż n ale ży 125 tysiącom za-

y

(41)

sz c z e p io n y c h tu d rzew , z w a n y c h eu ka ly p tu s. O to, co p o w iad a w tćj m ierze d zien n ik w ło sk i I I D ir itto , nie p o d e jrz an y w c a le o klery ka lizm :

„ M y p rofan i, nie św iad om i ta k d ob rze ja k inni p e w n y ch stu d y jó w , o g ran icza m y się na stw ierd zen iu fak tu , iż w m iejscu, zw anćm Tre F on ta n n ę, k ę d y w tćj p orze ro ku sam iż T ra p iśc i aż do ro k u 1875 zm u szani b y li w zb ra n iać w sz y stk im n ocleg u , dziś syp ia się i ży je zd ro w o A n ie ty lk o zd ro w i są O jc o ­ w ie sam i w lic z b ie o k o ło 40, ale w sz y scy tć ż ro ­ b o tn ic y i ich ro d zin y, w y n o s zą cy społem 300 dusz.

C o do eu ka lyptn sa, p ow tarzam y to , cośm y p o w ie ­ d zie li n ie g d y ś : w zro st ich i szczep ien ie c ią g łe p o ­ skram ia in a la ry ją , p o w o d o w a n ą w y zićw a m i gruntu m o k re g o i z a n ie d b a n e g o ; d rzew o to szyb k im roz­

w ojem sw o im p och łan ia w so b ie w ilg o ć . M alaryja za le ży tć ż od w ia tró w , z w a n y c h s cir o cc o ; o w ó ż n ic sku teczn iej n ie zam yk a im przystępu i zg u b n eg o p o w ić w u , ja k e u ka ly p tu s, d rze w o potężne i o b fitu ­ ją c e w liś c ie . E u k aly p tu s n ak o n ie c n a jp o ży te czn ie j­

szym je st tćż w h an d lu , g d y ż p om ijając ju ż d o sk o ­ n a ły lik w o r , k tó r y T ra p iści w y d o b y w a ją zeń i p o ­ cz y tu ją za an tife b ry czn y , pom ijając p roszek do z ę ­ b ó w , n ied aw n o zeń p rzy g o to w a n y p rzez brata M a- ryju sza i b r. P riv a ta , p om ijając tćż n o w y ocet ar o ­ m aty czn y , na pod staw ie tćż eu kalyp tu sa d okonan y p rzez b r. G ild a s, łą c z n ie z innym i ch em ikam i z g r o ­ m adzenia, — d rzew o to d osk on ałćm je st co do u ż y tk ó w in n y c h , słu żą c do b u d o w y , o pału i w e d le ś w ić ży c h d o św ia d cze ń O jc ó w , k o ra je g o d z ie ln ie j­

szą jest je szc ze od d ęb o w ćj ku w y p ra w ie sk ó ry, g d y ż p osiad a w ię k szą ilo ść tan n in y cz y g arb n ika.

W tćj m ierze eu ka ly p tu s o szczęd z a n aw et czas i pracę lu d z k ą , g d y ż sam się latem w y z u w a z ko ry.

S k ó r a w y p ra w n a na korze d rzew a teg o w y sła n ą z o ­ sta ła na w y staw ę w A n tw e rp ii i n ie c h y b n ie o tr z y ­ ma n agrod ę. T ra p iśc i pracą sw ą i pośw ięcen iem

ł y

Cytaty

Powiązane dokumenty

parcia się Chrystusa nakłonił, albo zabił. Między ❖ chłopcami aresztowanymi znajdował się także syn kata. Ale tak on, jak wszyscy inni, woleli umrzeć, niż

gólniejszej miłości, którem jesteśmy dla niej przejęci, tein większą napełnia Nas żałością na widok te g o , co się w niej, z krzywdą religii i

jeżeli nie pracuje dla dobra bliźniego, tedy mówię, że to samolubstwo. Praca fizyczna jest pod pewnym względem tą przyczyną, której wszystko byt swój

Jeśli więc Kościół rzymski nie jest winnym herezyi, i jeśli nie popadł w schizmę, nie mając ponad sobą powagi, od którejby się m ógł był odłączyć, to

kich prześladowań. Niech się tylko pokaże jaki ksiądz lub zakonnik katolicki, natychmiast śmiercią.. Chrześcijanie bywają mordowani tysiącam i; kupcy europejscy,

Miłość jego dla Kościoła świętego była tak wielką, że nie wahał się złożyć dlań w ofierze, gdyby tego była p o trze b a, najdroższego skarbu, ideału

Nie przychodzę bawić się w politykę: nigdym się nią nie zajmował, nie znam i nie głoszę żadnego innego królestw a, krom niebieskiego; dlatego wam powiem o mych

jach, jakich wymagało przedsięwzięcie jego, wówczas jeszcze tajem ne. W róciwszy z H iszpanii, w królewskim stanie żył jako zakonnik : modlitwy pilne, posty