• Nie Znaleziono Wyników

Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 3 (1885)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 3 (1885)"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

iiiiiinifiiiiiiiiiiniininHiiniiiiiiiiiiiiimiiii iinimniniiiimiiiiiiiiinininr.iinniiniiiinniininiiiininininininiiiimniniiiininininininiiiiniiiinininiiiininimnininimninimniinmniit;

Rok III. [Wrzesień 1885.. Nr. 3.

TRZECIEGO ZAKONU

Św. O. Franciszka.

tej

Wychodzi i zeszytach m i e s i ę c z n i e i łosztuje rocznie:

•' w K ra k o w ie 5 0 centów ;,

z przesyłką do A nstryji 65 centów , i Niem iec I m. 5 0 fen., do-A m eryki 1/2 d o lara.

P ojedyńczy zeszyt w K rak o w ie 5 centów , z przesyłką 7 ct. *== 14 fen.

Redaktor i Wydawca: Dr. Władysław Miłkowski.

REDAKCYJA i ADMJNISTRACYJA W K S I Ę G A R N I K A T O L I C K I E J

g> D r a W ł a d y s ła w a M a k o w s k i e g o w K r a k o w ie . ©J

i § l a . t __________________________ . I

iiiiiiiiiiu iiiiiiiiu i| iiit iiiiiiin iiiii[t iiiiii! iiiiiiii) iiiiiiiy in ! iii! in iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiH iń ): iiiiiiii! t R '

(2)

SPIS RZECZY.

Hymn kościelny na uroczystość odbicia ran na

ciele św. F r a n c i s z k a ... 97

Cześć Przenajśw. Sakramentu (C. d.). . . . 99

Rozmowa duchowna (C. d . ) . . . . 105

Obrazki Polaków i Polek (C. d.) . . . . . 110

Chusta św. Weroniki ( D o k . ) ... ' . 118

Patronka na w rzesień. . . . ... 130

Odpusty zupełne. ... 138

K ro n iczk a...139

Biblijografija ... 158

N e k r o lo g ija ... ...160 K a le n d a rz y k ...—

(3)

- 9? -

H y m n k o ś c i e l n y

n a uroczystość odbicia ran n a ciele świętego Franciszka.

( 1 7 w r z e ś n i a ) .

Crucis C hristi m ons A lvernae (z brew . kapucyńskiego).

G óra A lw ernu odśw ieża Krzyża tajnie i cierpienia ; Szczyt jej z niebem duszę zbliża, Daje przywilej zbawienia, Gdy czyni przy lam pie krzyża Franciszek św ięte ćwiczenia.

T a m n a urw isku mąż Boży, S am je d e n w głuchej jaskini, Modły, post, czuwanie mnoży, Z dała od św iata w pustyni, Miłość w nim się ogniem sroży Je d n em go w estchnieniem czyni.

W rozm yślaniu n a opoce, L eci w niebo po nadzieję ; Nad m ęką P a ń sk ą dnie, noce P łacząc z boleści niszczeje;

Prosząc o krzyża owoce, D uchem z p ragnienia topnieje.

I oto cudem zjawiska, W k ształt Serafa n ie b a szczyty

(4)

Rzuca P a n i przed n im błyska, Sześciu skrzydłam i o k ry ty ; Tw arz pokoju p ro m ie ń ciska, A sam do krzyża przybity.

S ługa p o zn ał sw ego Pana, W po śró d cierniow ego w ia n k a ; P o zn ał w szech w ieków H etm ana, W cichej pokorze B aranka, T ajn ia niew ypow iedziana P ieści słu c h Zbaw cy kochanka.

Cały szczyt św iatłem połyska Kraj do k o ła u w esela;

Miłość now iutkiem z ogniska S ercem F ranciszka obdziela;

W n et n a ciele jego tryska Błogich pięć ra n Zbawiciela.

Cześć Tobie, ukrzyżowany, Niech Cię wielbim , Zbaw co św iata, Z F ranciszkiem , co m ia ł T w e rany, Co m iłością tak się splata, Że z T w ym sm utkiem duszą zlany, Z m ęką T w ą ciałem się brata.

(5)

99

-> ę

A A

CZESC przenajświętszegosakramentu,

O nocnej Adoracyi.

III. Cel i zadanie nocnej Adoracyi. — Orga- nizacyja. Środki u trzy m an ia m ateryjalnej

strony.

(Ciąg dalszy. P atrz N r. 2 „ E c h a " a r . b.).

P u b liczn e stow arzyszenie nocnej A doracyi g łó w n ie i w łaściw ie postanow ione je s t ty l­

ko dla m ężczy zn , dla chrześcijan w całem B ożem i w zniosłem znaczeniu tego za­

szczytnego im ienia, dla praw dziw ych synów K ościoła katolickiego, żywą w iarę w sercu noszących, a w uczynkach pośw ięcenie bez sam olubstw a, do k tó ry c h m ożna trafn ie za­

stosow ać to słow o P ism a Bożego. „ Oto łoże

„Salomona sześćdziesiąt mężnych obstawiło,

„z najm ężniejszych w Izraelu. W szyscy trzy­

m a ją c y miecze i bardzo ćwiczeni k u bitwie, —

„każdego miecz p r z y boku jego dla strachów

„n o c n y c h ( P i e ś . Sal. I I I . 7 — 8).

Oni stanow ią rzeczyw iście straż p rzy b o ­ czną Tego, k tó ry sam , B oskiem i usty, o so­

bie pow iedział, iż „ w ię c e j'je st niż S alom on", bo „król królów i P a n n ad p a n u ją c e m i“, chociaż Sw e królow anie u k ry ł tu na ziem i w słabości, w niem ocy, w m aleńkości H o-

V r

®<r

(6)

- 100 -

ą - ^ ---3n styi N ajśw iętszej. Otóż w ięc głów nym noc­

nej A doracyi celem je s t czcią, otaczać N aj­

św iętszą osobę, k ró lew sk ą w szechw ładzę i miłość P a n a naszego Je z u sa C h ry stu sa pra­

w dziw ie i n ie u sta n n ie obecnego w P rzen aj­

św iętszym S akram encie, czcią Go otaczać przez m ężczyzn, którzy są głow ą rodzin i społeczeństw a. T ą czcią także w nocnej po­

rze sk ład an ą Tem u, k tó ry bez p rzerw y czu­

w a dla nas i n ad nam i w u kryciu Ołtarza, nocną A doracyją przez m odlitwę, czuwania, u tru d zan ia i u m artw ien ia, jak ie stąd w ypły­

wają, chce w ynagradzać n iep rzeliczo n e znie­

w agi, zbrodnie, bluźnierstw a b u n ty , jakiemi społeczeństw o tegoczesne grzeszy tak ciężko, tak pow szechnie przeciw ko Bogu, przeciw C hrystusow i Bożem u i najśw iętszej instytu- cyi Kościoła katolickiego. M a ona rów nież i to n a celu, ażeby m odlitw ą, przedłożoną u stóp T ronu m iłosierdzia, gdzie Bóg Zba­

wiciel we w łasnej Osobie ukazuje się jako w szechpotężny p o śred n ik pom iędzy niebem i ziem ią, u p ro sił pom oc p o trzeb n ą dla za­

chow ania W ia ry w śró d ludów, dla oddale­

nia klęsk św iatu grożących za nieprzeliczone zbrodnie> dla zjed n a n ia błogosław ieństw a Boskiego, bez którego szczęścia n ie może być na ziemi.

N ieskończona dobroć Boska chce koniecz­

nie, jakoby gw ałtem m iłości zbaw iać duszę,

(7)

- 101 -

i rzecz to g odna uw agi, że w ła śn ie w na­

szych czasach, kiedy bezbożność sili się, aby zniw eczyć na ty m św iecie królestw o C hrystusow e, z drugiej stro n y w ierni, p ra ­ w dziw ie godni w iern y ch im ienia, silą, się tak że , aby przez N ajśw iętszy S ak ram en t odnieść try ju m f nad w rogiem Boga i K o­

ścio ła, czego najlepszym dow odem je s t szerząca się, pom im o w szelkich przeszkód, nocna A doracyja, k tó ra „jak M ojżesz ciągle

„m ieć po w in n a ręce w zniesione ku niebu,

„dopóki nie u p ad n ie zw yciężony nieprzyja-

„ c ie l“. L ecz, aby dzielniej w alczyć bronią, d ucha i bezpieczniej odnieść zw ycięstw o, trzeba, ażeby ci „m ę ż n i“ , którzy stanow ią straż nocną. K róla N ajw yższego w S akra­

m encie N ajśw iętszym byli „bardzo ćw iczeni

„ku b itw ie “, to je s t: ażeby odznaczali się w szelką cnotą chrześcijańską. D latego też nocna A doracyja m a na celu uśw iątobli- w ien ie ludzi już przejętych zasadam i chrze- ścijańskiem i, ju ż w iernie sp ełn iający ch p rzy ­ kazania Boże i kościelne, a nadto ożyw io­

n y ch tem p rag n ien iem , k tó re każdy m ieć pow inien, a które, n i e s te t y ! św iat zostawia tylko dla księży i dla zakonów : p ra g n ie n ie m postępow ania ciągle n a drodze chrześcijań­

skiej doskonałości; i z tego w zględu szcze­

gólnie stow arzyszenie to obchodzić może tercyjarzów naszych, którzy w śród św iata ży-

(8)

102

ją.c. pow inni być jako „sól ziem i", c h ro ­ niąca od zepsucia członki pojedyncze i cale ro d zin y społeczeństw a ludzkiego. Nocna A doracyja podaje im te środki, które są najdzielniejszą pom ocą do p o stęp u na dro­

dze d o sk o n ało ści, to je s t m odlitw ą nietylko u stną, ale i w ew n ętrzn ą, i uczęszczanie do S ak ram en tó w św iętych, a razem wpaja w n ic h d u ch a pokuty, w ym agając czuw ania nocnego p rz e d N ajśw iętszym S akram entem , co tak bardzo je s t p rzeciw n e m iękkiem u i w ygodnem u życiu, będącem u po najw ię­

kszej części, niem al dla w szystkich, dom o­

w ym bożyszczem , k tórem u w dzisiejszych czasach praw ie każdy pali ofiary i kadzidło, skąd płyną, ja k ze źró d ła sw ego: m ateryja- lizm , egoizm i wolność fałszyw a, tłum iąca w szystko, co szlachetne i boże w człowieku.

S tow arzyszenie n o cn ej A d o ra c ji składa się z trojakich członków : czynnych, wspoma­

gających i dobroczynnych.

C złonkow ie czynni obow iązują się o d p ra­

wiać raz na m iesiąc g odzinę A doracyi w nocy, przed w ystaw ionym P rzenajśw iętszym S akram entem , w tym kościele, gdzie je s t siedlisko stow arzyszenia, lub w ja k im in ­ nym , gdzieby członkow ie zaproszeni byli przez zarząd parafijalny dla odpraw iania nocnej A doracyi, jak n a p rzy k ład dzieje się w archidyjecezyi paryskiej, jako też w nie-

(9)

t

103

nieje A doracyja n ieustająca P rz e n a jśw ię t­

szego S ak ram en tu , przez rok cały kolejno o d p raw iająca się po w szystkich kościołach dyjecezyi. W ta k ic h m iejscow ościach, a m ianow icie w P ary żu i w okolicach jego, c zy n n i członkow ie nocnej A doracyi używa­

ni byw ają zw ykle do każdego z p a ra f ia l­

n y ch kościołów , gdzie się odbyw a nabo­

żeństw o c z te r d z ie s to - g o d z i n n e ty m sposo­

bem A doracyja, zaczęta we dnie, ciągnie się także w nocy, i w całem znaczeniu tego w yrazu je s t nieustającą.

C złonkam i wspomagającemi są ci, którzy, dla braku zdrow ia, albo dla jakiej in n ej przyczyny nie m ogąc nocow ać przy kościele, gdzie się A do racy ja no cn a odpraw ia, biorą w niej tylko u d z ia ł raz na m iesiąc, od go­

d ziny 9-tej do 1 0 -tej, lub od 10-tej do 11 -tej w ieczór.

C złonkow ie dobroczynni u czestn iczą w d u ch o w n y ch pożytkach sto w arzy szen ia bez odpraw iania A doracyi, ale ty lk o dopom aga­

ją c o fiarnością sw oją do kosztów, ja k ie po­

ciąga za sobą u roczysta cześć P rz e n a jśw ię t­

szego S ak ram en tu , w ystaw ionego po kościo­

ła c h . O fiarują ile chcą i m ogą, albo trzy ­ m ają się tego, co naznaczone w ustaw ach, m ogących pod tym w zględem odm ienny m ieć p rzep is w każdej dyjecezyi. N a przy-

(10)

- 104 —

---

A

k ład w dyjecezyi paryskiej każdy z człon­

ków d o broczynnych m usi rocznie składać ofiarę 1 franka, — w B ru k seli w szyscy ra­

zem członkow ie dobroczyni obowiązani są do sk ład k i tw orzącej rocznie 20 franków.

Do ty ch członków należeć m o g ą wszyscy w ierni płci obojej i każdego w ieku, naw et dzieci.

Sto w arzy szen ie sk ład a się tylko z chrze­

ścijan, w iernie spełniających obow iązki reli- ligijne. P rzy łącza się zwykle bardzo chętnie do niego bogobojna m łodzież katolicka, n a ­ w et z najw yższych sfer tow arzystw a, człon­

kow ie bractw a św iętego W in ce n teg o a P au ­ lo, i rozm aitych b ractw N ajśw iętszego Sa­

k ra m e n tu , a w znacznej też liczbie tercy- ja rz e św iętego O. F ran ciszk a. Kto jednakże chce być przyjęty na członka czynnego, m usi być przedstaw iony przez dwóch in ­ n y c h członków , albo przez księdza dyre- rektora, albo przez św ieckiego prezesa sto ­ warzyszenia. P o takow em przedstaw ieniu trzeb a zostawać k an d y d atem przez trzy miesiące, a po tym upływ ie czasu następuje uroczyste przyjęcie u stóp N ajśw iętszego S ak ram en tu w ciągu nocnej A doracyi. W szy­

scy członkow ie czy n n i i w spom agający z łą ­ czeni być pow inni zw iązkiem bratniej m i­

łości i jedności, jak o słudzy i dw orzanie królewskiego P an a sw ego, p rz e d którym

i*<--- i

(11)

w szyscy są rów ni, je d n a k ż e dla u ła tw ien ia tej słu żb y św iętej, m ożna stow arzyszonych dzielić na kilka seryj, z k tó ry ch każda swoje noc A doracyi w ciągu m iesiąca odbywa.

S ery je te złożone byw ają każda z 16-tu członków .

(Dalszy ciąg nastąpi).

Ojca Krescentego, Kapucyna z Janem, sto­

larzem, o trzecim zakonie świętego Ojca Fra n ciszk a Serafickiego.

(Ciąg dalszy. P atrz N r. 2 „ E c h a “ z r. b).

Jan. N iech będzie pochw alony Je z u s C hrystus.

Ojciec Krescenty. N a w ieki wieków. A m en . Ja k się masz, kochany Ja n ie . Siadaj, pom ów ­ m y jeszcze o u b ran iu zakonnym .

J a n . Cieszy mię, że się dziś dow iem o szkaplerzu zakonnym , tak d okładnie i g r u n ­ tow nie, jak o statn im razem o pasku zakon­

n y m m iałem sposobność się pouczyć. D łu ­ go, d łu g o m y ślałem o tej pięknej i w znio­

słego znaczenia n auce.

(12)

- 106 -

>i«--- --- Ojciec Krcscenty. Z ostańm y dziś jeszcze przy pask u zakonnym a zarazem pokutnym ; lepiej sobie jeszcze rzecz tę przedstaw im y, nie p ra w d a ż ?

Ja n . D aruj, W ieleb n y Ojcze, alem my­

ślał, żeś o statn im razem u kończył naukę o pasku zakonnym .

Ojciec Krescenty. W o statn iej rozmowie zauw ażyliśm y, że nam pasek zakonny przy­

po m in a nasze najw ażniejsze obowiązki chrze­

ścijańskie i z a k o n n e ; zauw ażyliśm y, że pasek zakonny je s t przedew szystkiem sym bolem czystości bez zm azy i w stydliw ości, odpo­

w ied n iej stanow i. Podobnie, jak ustaw icznie nosim y pasek, ta k w in n iśm y zawsze czuwać n ad sobą, n ad n aszem ciałem , n ad naszem i m yślam i i zm ysłam i, aby za pomocą. Boską za­

chow ać n ien aru szo n ą tę cnotę anielską. Dziś jeszcze chciałem ci w skazać na d ru g ie zna­

czenie paska zakonnego, o którem tam w łaśnie o statn im razem w spom niałeś. Pasek zakonny p rzy p o m in a nam m ianow icie Z b a ­ w i c i e l a , z a n a s p o w r o z a m i z w i ą ­ z a n e g o i p l a g a m i b i t e g o . O mój kochany Jan ie, g d y b y śm y częściej myślili pobożnie o Zbawicielu, za n a s cierpiącym , jakże łatw oby n am przyszło znieść cierpli­

wie od bliźniego jak ąś m ałą krzyw dę, ja ­ kiś d espekt albo obrazę; jak że łatw o m ogli­

byśm y swe codzienne krzyże i c ie rp ie n ia

(13)

- 107 -

t

P a n u Bogu ofiarować, g d y byśm y o P an u Je z u s ie częściej rozm yślali, ja k Ón z m iło ­ ści ku nam , tak bardzo, i tak boleśnie cierpi, ja k n iesie ciężki krzyż n a Golgotę, a dopuściw szy na Siebie śm iertelną, trw ogę, n ie sły c h a n e m ęcz arn ie, um iera za nas w śród c ierp ień najw iększych. Otóż K ościół św ięty chce to T ercyjarzom wciąż przypom inać i daje im jako w ieczną pam iątkę gorzkich c ie rp ie ń naszego drogiego Zkaw iciela pasek zakonny, aby go ciągle nosili. „W eźm ij pasek teg o zakonu z w ezw aniem P rz e n a j­

św iętszego Im ie n ia i błogosław ionego Ojca F ra n c isz k a , a b y ś m ó g ł s o b i e p r z y ­ p o m i n a ć w i ę z y i c i e r p i e n i a P a ­ n a n a s z e g o J e z u s a C h r y s t u s a 11, tak m ów ił, w ed łu g daw nej form uły, Ojciec duch o w n y przy w kładaniu paska.

Jan. B ardzo się cieszę, żem nosząc za­

k onny pasek, p rzy n ajm n iej m y ślał o gorz­

kiej Męce Z b aw iciela; pięć w ęzłów na pa­

sku p rzy p o m in ały mi bow iem pięć św iętych ra n P a n a Jezu sa, o czern ju ż raz w łaśnie w kościele Ojców K apucynów słyszałem ka­

zanie i ta k w skutek tego m yślałem sobie sam o gorzk iej Męce.

Ojciec Krescenty. D oskonale, kochany J a ­ n ie ; postępuj tylko tak dalej wytrw ale.

N oś sw ój pasek w sposób podany, a jeżeli ci kiedy będzie p rzy k ry m , to myśl, że to

V

4

(14)

p ow inien być pasek pokutny, który mnie i w szystkich w spółbraci trzeciego zakonu n ap o m in a do ciągłej pokuty. O jakże przod­

kowie n asi byli w ytrw ali w n o szeniu paska p o k u tn eg o , jakże d o k ład n ie pojm ow ali jego g łębokie znaczenie dla życia zakonnego, dla życia św iętego, w śród za tru d n ie ń tego świata!

N a je d n e m ze sta w n y c h zebrań zakonnych, jeszcze za życia św iętego F ra n c isz k a , duch pokuty pom iędzy b raćm i zakonu b y ł tak w ielkim , że seraficki O jciec w idział się zmu­

szonym p o w strzym yw ać go i um iarkow ać.

M iasto zw ykłego paska, ja k czytam y w kro­

nikach zakonu, przeszło 500 braci nosiło ż e l a z n e p ierście n ie około ciała, w skutek czego w ielu n aw et zasłabło. D latego święty F ran ciszek rozkazał, żeby un ik ać tak wiel­

kiej surow ości. A le ja k silny d u ch pokuty ożyw iał w tedy synów św iętego F ranciszka, m ożem y się dow iedzieć z następującego opowiadania, którego treść zaszczyt przynosi św iętem u F ran ciszk o w i. Otóż te n święty, łask ą Bożą ośw iecony, w idział, ja k szatani, przeciw ni tej kapitule zakonnej, sw oje ze­

b ran ie w bliskości A syżu odbyw ali, n a któ- rem znajdow ało się ich 1 8 .0 0 0 . G dy wielu z nich podaw ało różne sposoby ja k b y zg u ­ bić mogli św iętego F ra n c isz k a i jeg o za­

kon, je d e n chytrzejszy d ja b e ł p rzed ło ży ł następujący plan, który uzyskał ogólny po-

(15)

109

§*<T

klask i u zn an ie w tem p iek ieln em zgro m ad ze­t

niu. „T en , m ów ił on, te n F ra n c is z e k i je ­ go bracia, tak unikają św iata, tak się od daja m odlitw ie, t a k u m a r t w i a j ą p r z e z p o k u t ę s w e c i a ł o , że my w szyscy ra- I zem nic przeciw ko nim n ie m ożem y wy­

m y ś lić ; ale zaczekajm y i zróbm y, żeby l u ­ dzie bez d u ch a rzeteln ej pokuty w stępow ali do zakonu a w te d y — w ygram y I w szystkim spo d o b ał się te n pom ysł szatański p raw d zi­

wie. W idzisz w ięc, ja k św ięty duch po­

kuty, k tóry n am zawsze pasek pokutny p rz y p o m in a , je s t o brzydłym szatanow i.

M ódlm y się przeto gorąco, k o ch an y Jan ie, aby znów praw dziw y d u c h p okuty n a p e ł­

n ił serca w szystkich dzieci Ojca serafickiego, m ódlm y się, żeby znow u we w szystkich tercy jarzach te św ięte w zory w d uchu p o k u ty trzeciego zakonu się odnow iły, a sta n ie się to w naszy ch czasach, co je s t życzeniem Ojca św iętego L eona X I I I ., że trzeci zakon p rz e m ie n i św iat dzisiejszy, po­

grążo n y w zniew ieściałości. D aj to B o ż e ! N o, do w idzenia, kochany J a n ie , m uszę już skończyć, bośm y się ju ż za długo za­

baw ili przy ty m przedm iocie. N iech będzie pochw alony Je z u s C hrystus.

Ja n . N a w ieki wieków. A m en.

(Ciąg dalszy nastąpi).

v

(16)

110

r A

OBRAZKI POLAKÓW I POLEK

zakonu świętego Ojca Franciszka, w obcych krajach pobożnością i św iątobliw ością życia

swego w sław ionych.

Pobożny ksiądz J a n Boguński, za­

konu O. O. Bernardynów. _ w ik ary klaszto ru Badomskiego. Życie za­

kończył w Syberyi, w nu rtach rzśk i Szyłki.

Kto tego nie w ie, czem je s t (lla księdza brew ijarz ? B rew ijarz — to je s t jeg o skarb nieoszacow any, to jego p ó ł życia, owszem to w aru n ek i źródło jeg o duchow ego ży­

cia. J a k pow ietrze dla życia fizycznego, tak dla życia d u ch o w eg o , dla u trzy m an ia się na w ysokości p o w o ła n ia , k o n iecz n ie po- tzeb n y księdzu b rew ijarz. Bez brew ijarza k siąd z, k tó ry p o w in ien być u o sobieniem m odlitw y, p rz e sta je niejako być księdzem , a przy n ajm n iej tra c i is to tn e sw e m oralne znaczenie i schodzi do rzęd u ludzi pospo­

litych. I dlatego to każdy pobożny ksiądz V,

hS-

(17)

fHŚ- V

w szczególniejszej pieczy i czci m a swój brew ijarz, i przyw iązuje się do niego w sposób praw dziw ie tru d n y do p o ję c ia ; a cóż d o p iero , gdy m u ze w szystkiego sam je d e n pozostanie, jak się to nieraz w yda­

rza oderw an y m od kościoła i od ołtarzy św iętych naszym n a S yberyi księżom w y­

g n ań co m ?

Szczególny z b rew ijarzem w y padek, któ­

ry opow iem y, m oże chociaż w części o tem n as objaśni. P o p rzed zim y go p rzy tem , dla u w y d atn ien ia rzeczy, n ie m n ie j zajm ującym w stępem .

R oku 1883, ksiądz B oguński, b e rn a rd y n z klasztoru R adom skiego w ikary, skazany do cięż­

kich robót, w ysłany został na S ybir. S zedł tam , o k u ty w k ajd an y , lite ra ln ie z brew ijarzem w ręk u . N ic bow iem z sobą nie m ia ł, tyl­

ko te n swój je d y n y i n ieo d stęp n y brew ijarz, z którego przez cały czas d ro g i, bez w zględu n a u tru d zen ie i tysiączne przeszkody, reg u ­ larn ie bez żadnej przerw y sw oje k a p łań sk ie pacierze odm aw iał. D roga zaś ta jego była praw dziw ie d ro g ą krzyżow ą i trw a ła p rze­

szło rok cały. W końcu p rzy b y ł do m iej­

sca swego p rzezn aczen ia do A l e k s a n ­ d r o w s k a n a d A n g a r ą (6 0 w erstw od Irkucka), gdzie m iał odbyw ać katorgę w g o rzeln i. T am znalazł w ielu Polaków z r.

1831 zesłan y ch , a w tej liczbie i P i o t r a V

(18)

- i i i -

MS---H I

J

W y s o c k i e g o , k tó ry , ja k w iadom o, pier­

wszy roku 1831 p o w stan ie wywołał.

K atorga sam a przez się dla wszystkich zgoła je s t s tra sz n ą m ęk ą, lecz o jakże bar­

dziej dla niep rzy zw y czajo n y ch do ręcznej p r a c y ! zw łaszcza z pow odu tow arzystw a zb ro d n iarzy i zafządu tych, którzy, mając sobie za rzem iosło dręczyć i m ęczyć ludzi, stokroć są o k ru tn iejsi od najw iększych zbro­

dniarzy. K to ty ch c ie rp ie ń sam n ie do­

św iad czy ł, n ap ró żn o b y ch c ia ł z opowia­

d ań pow ziąć ó n ic h w yobrażenie. Są rze­

czy n a d e r tru d n e do op isan ia, a jeszcze bardziej tru d n e do zro zu m ien ia przez tych, dla których są obce. B yw ają niekiedy na św iecie w ypadki szczęśliwe, k tó re podnoszą i zachw ycają człow ieka i d a ją m u jakby poczuć przed sm ak n iebieskiego szczęścia;

lecz zdarzają się też i takie, k tó re sw ą gro­

zą żdają się być w yziew am i piekła. Takie- mi są n iezaw odnie m oskiew skie katorgi.

N ie dziw tedy, że każdy, kto się tu do­

stanie i n ie chce się w yzuć z uczuć ludz­

kich, myśli o w ydobyciu się ż tej otchłani.

Owóż i ksiądz B oguński w raz z W ysockim, A ntonim L i b o r a d z k i m (synem słynnego w ojownika K l e m e n s a L i b o r a d z k ie g o , poległego pod R ajgrodem r. 1831, H i p o l i ­ t e m K o w n a c k i m , księdzem W i n c e n ­ t y m K r o c z e w s k i m i F r a n c i s z -

# r « --- Y

(19)

k i e m M a l c z e w s k i m , m ajorem sap e­

rów w ojsk polskich w r. 1836 postanow ili w ucieczce szukać dla siebie ra tu n k u . N ie­

stety , p rzy p u ścili do spółki jeszcze n ieja­

kiego K asperskiego, k tóry ich zdradził *).

J u ż się byli w ym knęli i n a czółnie puścili się z biegiem wody i oddalili się w załam y A n g ary , k tó ra , rozchodząc się w m nogie o d n o g i, zabezpieczała ich od p o g o n i; już sądzili się być bezpieczni i z rozrzew nieniem pow itali w schodzące s ło ń c e ; lecz zaledwo od etch n ę li sw obodnie, aliści zaczajeni i czy- chający n a n ich w skutek zdrady M oskale pochw ycili ich znienacka i pow iązanych z dziką radością pow lekli n a jeszcze sroż- sze katusze. Osobliwsza złośliwość! W szak w iedzieli od zdrajcy o zam iarze ucieczki i z łatw o ścią m ogli jej z a p o b ie d z ; lecz nie, woleli w ypuścić i dopiero potem po ch w y ­ cić, żeby m ieć powód do w yw arcia tem w iększego okrucieństw a. Są lu d z ie , co czują w sercu sw em g w ałtow ną konieczność n ieść pom oc d ru g im , ocierać łz y nieszczę­

śliw ym . M oskale przeciw nie. W natu rze ich je s t coś p rz e ra ż a ją c e g o : oni znajdują rozkosz, g d y m ogą kom u przykrość w yrzą-

*) K ie wiedzieli, że K asperski nie b y ł politycz­

nym więźniem. W ysłany on b y ł za rabunek w cza­

sie pożaru w Lublinie.

(20)

- 114 -

r ~ --- ;—

dzić i boleść zadać, i w łaśnie tem się róż­

n ią od ludów zachodnich, że gdy tam te dla idei w zniosłej i pięknej, dla dobra i p raw dy zaw sze m niśj więcej dają się w zru­

szyć, M oskale je d y n ie tylko dla rabunku i m orderstw w padają w entuzyjazm . W ypadek więc te n b y ł n a rękę M o sk a lo m : nadzieją krw aw ego w idow iska zasycał ich barbarzyń­

skie in sty n k ta. U cieczkę bow iem z niewoli M oskale uw ażają za je d n o z najw iększych p rzestęp stw , i nie inaczej, tylko okrutnem biciem zwykle za nią karzą. Jakoż w krótce, w sku tek w ydanego w yroku, skazującego księdza na 500 pałek, a potem n a przy­

kucie przez m iesiąc do taczki, nastąpiła straszn a egzekucyja. N a obnażone plecy wy­

liczono nieszczęśliw em u księdzu 500 mor­

derczych ud erzeń . O blany krw ią, która za pierw szym zaraz w y try sn ęła razem , ksiądz zniósł tę m ękę bez najm niejszego jęku, n a­

w et bez skrzyw ienia się. Zatopiony cały w m odlitw ie, w m odlitw ie szukał i w m o­

dlitw ie znalazł siłę do praw dziw ie cudo­

wnej w ytrw ałości, k tó rą sam ych naw et Moskali w praw ił w zdum ienie.

L ecz skądże te n ksiądz zdobyć się m ógł n a taką niezw yczajną, podnoszącą go do heroizm u m o d litw ę ? Co go do niej u sp o ­ sobiło? Oto, że zawsze b y ł w ierny w mo­

dlitw ie i nie zw alniał się od niej n ietylko

Y Y

(21)

r --- * t

dla lada błah ej p rzeszkody, lecz pom im o w szelkie przeszkody, ow szem najw iększe, ja k to w idzieliśm y, kiedy, okuty w kajdany, o dbyw ał pieszo d ro g ę na Sybir, a następnie, g d y w k ato rd ze nie m iał n aw et g d zie gło­

w y sk ło n ić , w śró d najw iększego w gorzel­

ni g w aru , p racu jąc jako p ro sty w yrobnik, n ie d a ł się n ig d y od m odlitw y odw ieść, i p o w tó re : że m odlitw a zaw sze u niego była p raw d ziw ą m odlitw ą, nie p ró żn em u s t b e ł­

k o ta n ie m , lecz zjednoczeniem się z Bogiem całej jeg o istoty, m yśli, uczuć i woli.

Zaledw o atoli skończ3rło się to o k ru tn e katow anie, i zbity, zbolały, cały we krw i, u s u n ą ł się n a ziem ię, aż oto znow u, zaraz w ślad za te m now ej, rozdzierającej serce, dotkliw ej dośw iadczyć m u s ia ł boleści, pa­

trząc na dalszą egzekucyją, d o p ełn ian ą nad sw ym i tow arzyszam i.

P rzy k u to go n a stę p n ie do taczki, z którą przez Cały m iesiąc zostaw ał, a n a w e t i w nocy tak spać m u siał. W końcu w ysłano go dalej za B ajkał, do n erczy ń sk ich kopalni, do A katui. T am praca jeszcze cięższa i n ie ­ lu d zk a srogość w obejściu się jeszcze w ię­

ksza. C ierpienia tu sw oje atoli osłodził tem , że w m in ach , w ukryciu, u rząd ził sobie oł­

tarz i M szę św iętą (pokry jo m u ) odpraw iał, niosąc sw y m braciom w ygnańcom , których ta m z a sta ł w w ielkiej liczbie, pociechę i

- 115 -

(22)

pomoc relig ijn ą. Czem zaś b y ł dla nich, ci, co nie zaznali goryczy w ygnania i n i­

gd y nie byli pozbaw ieni kościoła, oczywi­

ście pojąć n ie są w stan ie. W spom nijm y tylko, co Silwo Pellico, będąc w więzieniu, w h y m n ie sw oim do O łtarza powiedział, a w reszcie, spojrzyjm y na N ap o len a I.. z jak tkliw ą rzew nością w ita on księdza, kie­

dy do n ieg o n a w yspę św iętej H eleny przy­

był i ja k sam w łasn em i rękom a ustaw iał i urządzał ołtarz i p rzy śp ieszał odpraw ianie M szy św iętej, on, k tó ry daw niej, nieszczę­

sny w pom y śln o ści, też sam e ręce podno­

sił na Ojca św iętego i obdzierał niem i Sto­

licę P io tro w ą i cały m K ościołem z takiem lekcew ażeniem pom iatał. O ! gdzie ksiądz przybędzie, g d zie stanie O łtarz św ięty, ju ż m iejsce to, jak b y nie było w strę tn e , przy­

kre i obce, p rzestaje być takiem . W szystko się odm ienia, bo w szyitko obecność księ­

dza p rzek ształca, uśw ięca i oprom ienia łaską Bożą, któ rą w raz z sobą p rzy n o si. W ielką w ięc ks. B oguński b y ł pociechą i praw dzi- w em b ło g o sław ień stw em dla katorżników nerczyńskich *).

*) K siądz Boguński pochow ał znaną z pamię­

tników jćj męża A nielę z W iszniow skich M i - g u r s k ą.

y

(23)

— 117 —

--- ---- ---~>®

P o w ielu latach uw olniono księd za z k a ­ to rg i i w ysiano n a p o sielen ie. B ył więc tak, chociaż w obczyźnie, ja k b y n a w olno­

ści. Bądź co bądź, n a robotę ju ż nie p ę ­ dzili, żołnierz z b ag n ete m a kacap z bato­

giem n a k ark u n ie stali, u n ó g nie b rz ę ­ czały kajdany, g w ar k a to rżn y nie huczał, m ożna w ięc było teraz, w odosobnionym dom ku m ieszkając, sam em u sw obodnie i do woli się pom odlić. Z te m w szystkiem , zo­

stając sam je d e n bez sw oich, w duszy czuł wielki, przygniatający, sm utek: m elancholija go ogarniała, rad y sobie dać nie m ó g ł i tęsk n o m u było bardzo za tow arzyszam i, z k tó ry m i przez w iele la t ra z e m w p raw ­ dzie cierp iał, lecz razem też i w zajem nie się p o cieszał; w k ró tce więc p o jech ał do N erczy ń sk a, w odw iedziny do n ich .

W d rodzie m usiał się przep raw iać przez rzekę Szyłkę. R zeka ta, dość szeroka i n a d ­ zwyczaj b y stra i przep raw a na n iej, zw łasz­

cza g d y w ietrzno, bardzo niebezpieczna.

W ła ś n ie taką w ówczas była. Z tem w szyst­

kiem , gdy n ad jec h ało kilku podróżnych, chociaż w stra c h u , puszczono się n a los szczęścia. K siądz d o b y ł brew ijarza i zaczął odm aw iać p a c ie rz e ; w m iarę atoli, ja k po­

suw ali się naprzód, w iatr się wzm agał, fale szalenie w bok łodzi biły, niebezpieczeństw o rosło, niepokój, a w ślad za tem , g dy p ły - H*--- Y

(24)

--- * i

nęli na g łó w n y p rąd wody, przerażenie ogarnęło w szystkich. J u ż się ozwały byłyx głosy ro zp aczy ; przebyto jed n a k niebez­

pieczne m iejsce szczęśliw ie, i już brzeg był niedaleko, gd y w tem w ic h e r gw ałtow ny się zerw ał i w y rw ał z rąk księdza, siedzą­

cego na sam ej k raw ęd zi łodzi, b re w ija rz ; fale go ju ż u n o siły ; k siądz, jak b y najdroż­

szy skarb życia i duszy tracił, w o k am g n ie­

niu rzu cił się za b rew ijarzem w pław do w o d y ; w ydobył sw ą zdobycz d uchow ną i do zw róconej ku sobie łodzi, chcąc się łac­

niej dostać na pokład, pochw ycił rę k ą za wóz, ale nieszczęściem , źle osadzone koło zleciało i ciężarem sw ym go p rz y w a liło ; zanurzył się, w n u rta c h tej rzek i grób so­

bie znalazł, dając dow ód niezw yczajnego przyw iązania swego do brew ijarza.

E dw ard z Sulgosiowa.

Chusta św. W e ro n ik i

i P. P. Franciszkanki z Huerta Alicante.

(Dokończenie. P atrz N r. i „ E c h a “ z r. b.).

W szyscy, którzy w idzieli ch u stę św iętej

\V eroniki w R zym ie i w Jero zo lim ie, za- m

(25)

119 —

pew niają, że c h u sta z A licante je s t w każ­

dy m w zględzie z u p e łn ie po d o b n ą do tam ­ ty ch obu, pod w zględem form y, rysów i ma- tery i, lecz p rzy tem dodają, że c h u sta z A li­

c a n te je s t zn aczn ie m niejsza. R óżnica ta w ielkości da się w ytłum aczyć niew łaściw ą p o w o ln o ś c ią , k tó ra dla zadosyćuczynienia p obożności osób w pływ ow ych pozw oliła obcinać k aw ałki p łó tn a św iętego. Cięto w ięc brzegi ch u sty , a n a w e t pew n e części Tw arzy, tak, że dziś pozostała zaledw ie m a­

ła cząstka k sz ta łtu ow alnego, n a której n a ­ znaczono pędzlem nos, oczy, tw arz, w łosy i b rodę, dla zachow ania p rz y n a jm n ie j za­

rysów T w arzy N ajśw iętszej. Nie m ożna do­

syć odżałow ać tych uszkodzeń, któ re m y- b yśm y nazw ali pop ro stu św iętokradztw em p o m n ik a ta k szacow nego i ta k drogocen­

nego.

N ie pod o b n a nam było ujrzeć samej relikw ii. J e s t sta ra n n ie przechow aną m ię­

dzy dw om a szybam i krzyształow em i, na- k ry te m i zasłoną złotą, n a k tó rej odrysow a- no T w arz P rzen ajśw iętszą. D w ie te szyby są z sobą spojone kitem sre b rn y m , który trzeb ab y oderw ać i zastąpić in n y m wobec B isk u p a dyjecezyalnego i przedstaw icieli w ładzy m iejskiej z A licante, g d y byśm y chcieli zobaczyć sam ą chustę. Od czasów n ie p a m ię tn y c h k it n ie b y ł ru szan y i na-

(26)

próżno szukaliśm y m iędzy najstarszem i ka­

n o n ik am i kolegijaty w A lican te takiego, któ ry b y w idział C h u stę św . na w łasne oczy i m ógł n am ją opisać de visu. T rzeba więc było zadow olić się opisam i w iarogodnem i, któreśm y znaleźli w arc h iw a c h klasztoru S a n ta — F az. D wie szyby kryształow e, za­

m ykające św. C h u stę są um ieszczone na podstaw ie z bogatego m etalu, n a wzór sta­

ro ży tn y ch m o n stran cy j. D rogocenny ten relikw ijarz m ieści się w rodzaju wielkiego cy b o ry ju m , po n ad g łó w n y m ołtarzem , otoczonego dookół k ra tą żelazną, zabezpie­

czającą go p rzed profanacyją i pokuszeniem kradzieży.

Podaw szy te szczegóły o o becnym sta­

nie św iętej relikw ii, pow racam y do jej dzie­

jów .

M osen P ed ro M en a pow róciw szy do swej parafii, nie przyw iązując do obrazu n ied o ­ kładnego i niem al zam azanego T w arzy P rz e ­ najśw iętszej innej w a g i, krom tej, że był pam iątką po k ardynale, złożył go s ta ra n ­ nie i w łożył n a sp ó d szafy, w raz z rozm ai­

tego rodzaju sta rą bielizną, z k tó rą nie w iedział, co robić. W jakiś czas potem , otwiórając tę szafę, sp o strzeg ł C h u stę św iętą rozłożoną i leżącą n a m iejscu w idoczniej- szem, po n ad in n ą bielizną. P e d ro M ena m yślał, że to czary i w łożył obraz napo-

(27)

w ró t n a dno szafy. T rzy razy cu d te n sam się p o w tarzał, a w tedy k a p ła n te n , zrozu­

m iaw szy n akoniec wolę B o ż ą , u p a d ł na ko lan a i p o stan o w ił bardziej szacow ać tę cu d o w n ą p am iątk ę.

O g ran iczy m y się tu n a w ie rn y m p rze­

kładzie lekcyj ła c iń sk ic h starożytnego, ap ro ­ bow anego oficyjum , które zakonnice z Santa- F a z odm aw iały aż do czasu rew izyi brew i- jarza, d o k o n an ej przez św. P iu sa V.

W ro k u P ań sk im 14 9 0 zarów no m iasto jak i okolica A lican te b y ła naw iedzoną taką sp ie ­ kotą i suszą, że d rzew a oliw ne i in n e zaczęły ju ż sch n ąć i niszczećj z u p ełn ie. Gdy m iesz­

kańcy spostrzegli, że złe z d n iem każdym w iększe p rz y b ie ra ro zm iary i że grozi r u i­

n ą całej o k olicy, p rz y p isu ją c tę klęskę g rz e c h o m sw ym , postanow ili się uciec się do ła s k i Boga i M atki Jeg o N ajśw iętszej.

P roboszcz parafii św. Ja n a , k tó ra była je d ­ n ą z n ajb ard ziej dośw iadczonych, rozkazał u d ać się w pobożnej procesyi aż do klasz­

to ru B raci m n iejszy ch N ajśw iętszej Maryi P a n n y Ł ask aw ej — czego dopełniono. N a d ru g i dzień obfity deszcz zrosił należycie ziem ię i ro zradow ał całą ludność. Tedy proboszcz i m ieszkańcy postanow ili pójść p ro cesy jo n aln ie d n ia ósm ego do tegoż kla­

sztoru, dla w in n eg o podziękow ania Bogu i M atce N ajśw iętszej.

(28)

- 122 -

<5--- --- - • - — --- >i\

D n ia w ięc 17 m arca tegoż roku 1490 ks. proboszcz, trzym ając w ręk ach obraz T w arzy P rzenajśw iętszej, k tó ry był przy ­ wiózł z R zym u, u d a ł się procesyjonalnie z ludnością obu p łci z parafii św. Ja n a do klasztoru. W ielka liczba w iern y ch , która co chw ila się przyłączała do orszaku, powo­

dow ała zam ieszanie w szereg ach : proboszcz w ięc p oszedł n aprzód dla u trzy m an ia porzą­

dku i pow ierzył św ięty obraz pobożności Braci m niejszych, którzy p ostępow ali z pro- cesyją. P rz y p rzebyw aniu potoku, m ów i Loxa, zakonnik, k tóry n ió sł o b r a z , sta n ą ł na miejscu nieco w zniesionem , nad brzegiem stru m ien ia. N araz zdało mu się, że n ie­

sie ciężar tak wielki, iż zaledw ie może go u n ie ś ć ; rzek ł więc do o ta c z a ją c y c h : „N io­

sę ciężar tak w ielki, że, jeżeli m i nie dopomożecie, up ad n ę na ziem ię. Id ą c y naj­

bliżej pom ogli mu, pod trzy m u jąc go za ręce, z obawy, by nie u p a d ł z obrazem . Zw rócił się w tedy ku ludow i i u k azał C hustę św., aby, na jej widok, b łag an o ła sk i Bożej.

Gdy m nóstw o m ężczyzn i k o b iet błagal­

nie w ołało o m iłosierdzie, sp o strzeżo n o na obrazie, n a dolnej pow iece praw ego oka, łzę błyszczącą, spływ ającą, p odobną do p e r­

ły k ry s z ta łu ; a w idziano ją z bardzo da­

leka. Nie m ogła to być k ro p la d e s z c z u : niebo było bez ch m u rk i, a co więcej, ja k - fc-S--- >-(#

(29)

123

k o lw iek p o ru szan o obrazem , łza ta drżała, lecz n ie u p a d a ła n a ziem ię. L u d zrozu­

m iał, że p rz y c z y n a teg o zjaw iska nie była n a tu ra ln a , lecz c u d o w n a ; a g dy o tej n o ­ w inie się d o w ied zian o , łz y pobożności i r a ­ d o ści sp ły w ały ze w szy stk ich oczu, a g lo ­ sy w zbijały się coraz głośniej ku niebu, błagając m iło sierd zia. G dy się to dzieje, po słan o do m iasta kilka osób zaufanych, dla zd a n ia sp ra w y z tego, co się stało, d u ch o ­ w ieństw u, u rzęd o w i i m ieszkańcom . W ów ­ czas sta ł się r u c h nadzw yczajny, a w szy­

ste k lud, ożyw iony w ielk iem n a b o żeń stw em , o p u śc ił m iasto, p rz y b ie g ł n a ty c h m ia st, ł ą ­ cząc się z p ro cesy ją pod przew odem k a p ła ­ nów , ry cerzó w i w ładz m iejsk ich w piel- grs 1 isztoru B raci m niejszych.

ry i P a n n y Ł askaw ej 0 . F ra n c isz e k — Be­

n ed y k t, sław n y św iątobliw ością i nauką. W i­

dząc lu d te n gotow ym do czynienia owoców pokuty, p o stan o w ił n aty ch m iast doń przem ó­

wić. G dy je d n a k kościołek był m ały i n ie m ó g łb y pom ieścić tłum ów tak licznych, kazał n a otw artem pow ietrzu. W szyscy ze słów jego odnieśli wielki pożytek duchow y.

W końcu m ow y zachęcił obecnych i nieo­

b ecn y ch , by przyszli na to samo m iejsce w najbliższy p ią te k .'

klasztorze N ajśw iętszej Ma-

(30)

124

A A

W dn iu naznaczonym mieszkańcy z A li­

c an te , ró w n ie ja k i parafijanie świętojańscy przyszli p ro c e s y jo n a ln ie : 0 . B enedykt ka­

z ał z w ielką pobożnością i zapałem , a wresz­

cie, dla w iększego pobudzenia ludu do żalu za g rzech y , w ziął św ięty obraz, a trzym a­

jąc go w górze, u k azał go ludowi. Otóż d n ia tego pogoda b y ła tak piękną, że nie b yło an i najlżejszej c h m u r k i: gdy oto na­

gle spostrzeżono n a d w iern em i i nad ka­

znodzieją ch m u rę czarn ą i bardzo gęstą, co w szystkich zdziw iło n ie p o m a łu ; a chm ura ta, rozciągała się wciąż po nad głow ą ka­

znodziei i zdaw ało się, że chce go pochło­

nąć i zm ieść. I w rzeczy sam ej, kilka osób widziało zakonnika, w zniesionego czas ja­

kiś po n ad am boną, na w ysokość paru m e­

trów .

R ów nocześnie kilku obecnych, wznosząc oczy w niebo, w idziało w pow ietrzu dwa obrazy, n ajzu p e łn iej podobne do tego, jaki kaznodzieja trz y m a ł w ręk ach . N a widok tak wielkiego cudu zrazu uczuli strach i p rzerażen ie, a potem , przejęci radością i uciechą, błag ali o p rzebaczenie grzechów , m ieszając łzy z m odlitw am i. W ieleb n y 0.

B enedykt, przyszedłszy do siebie z ekstazy, p ro sił w szystkich słu ch aczó w , by przyszli dnia ósm ego, gdyż ro zu m iał, że mowa, ja ­ ką m iał do n ich , służyła dobrze n a chw ałę Imr

(31)

— 125 —

i T

Bożą i na pożytek ic h dusz. W te d y c h m u ­ r a ta, rozdzieliw szy się na cz te ry części, w form ie krzyża, w y lała z siebie deszcz ta k o b fity , że w szyscy obecni pow rócili do dom u bardzo zm oczeni, ale z radością w s e r c u . . . .

D n ia ósm ego m ieszkańcy m iasteczk a i wsi okolicznych przyszli procesyjonalnie, by po­

słu ch ać jeszcze, kazania 0 . B en ed y k ta i o- trzym ać b łogosław ieństw o łaskaw ego Boga.

P o n iew aż w szyscy byli, usposobieni do słu ­ ch an ia słow a Bożego, św iątobliw y zakonnik p rzem ó w ił z takiem nam aszczeniem i p rze­

ję c ie m i z takim pożytkiem dla ludu, że zap alił w szystkie serca w sposób iście c u ­ dow ny. . . .

G dy Ojciec d u chow ny po d n ió sł obraz śró d okrzyków tłum ów , błagających m iło­

sierd zia , w szyscy obecni ujrzeli niebo ja k ­ by n a poły ro ztw arte. a w ielki krzyż ko­

lorów tęczow ych pojaw ił się w pow ietrzu.

N a w idok tak potężnego cudu, zarówno przerażen i, co i ucieszeni, podw oili swe b ła ­ g aln e w ołania ku P a n u Z astępów , chw aląc w szechm oc J e g o i m iło sierd zie, a po otrzy- m a n e m b łogosław ieństw ie rozdzielili się, p o ­ w racając do siebie. K rzy i zaś pozostał wi­

d zialn y m , dopóki w szyscy nie odeszli z te ­ go m iejsca;

---

(32)

T ak w ięc cu d Ł zy św iętej potw ierdziły nie tylko cuda, k tó reśm y tu pow tórzyli w edle d o k u m en tu , k tó rem u n ie m ożna od­

m ów ić w ielkiej w artości historycznej, lecz jeszcze niezliczona liczba in n y c h cudów, któ re przytaczają k ro n ik arze klasztoru i dzie­

jopisarze m iasta, a k tó re dzieją się jeszcze dziś co d zien n ie w św iąty n i Oblicza Prze­

najśw iętszego. Od tej chw ili, obraz C husty św. W e ro n ik i w A lic a n te je s t zawsze p rzed ­ staw iony z tą łzą cudow ną.

Co m iały oznaczać dw ie św ięte Oblicza, objaw ione w obłoku, a podobne do tej, któ rą 0 . B en ed y k t trz y m a ł b y ł w sw ych rę k a c h ? A likantczycy w idzieli w n ich za­

wsze dow ód, dany przez sam ego P an a Bo­

ga, że relikw ija C husty św iętej W eroniki, znajdująca się w ich posiadaniu, je s t je d n ą z trzech Oblicza, odtw orzonych na Chuście św. W eroniki przez naszego Boskiego Zba­

wcę.

M iasto A licante zbudow ało zaraz św iąty­

nię na m iejscu cudu. P o d datą 6 sierp n ia 1490 roku, a w ięc już w pięć m iesięcy po zjawisku, znajdujem y brew e papieskie, u d zie­

lające odpustów kościołow i Oblicza P rz e ­ najświętszego w A licante. M iasto pow ierzyło go straży H ieronim itów , którzy je d n a k opu­

ścili w krótce tę fundacyją, pow ierzyw szy ją z razu kilku kapłanom , a w reszcie później

& i

(33)

p a n n o m K laryskom czyli F ran c isz k a n k o m . P o w ielu tr u d n o ś c ia c h , spow odow anych u s tro n n o śc ią m iejscow ości i sąsiedztw em m o rza, k tó re je oddaw ały na la sk ę roz­

b ó jn ik ó w m orskich m au ry tań sk ich , zakon­

n ic e zgodziły się w reszcie na w y słan ie ko­

lo n ii z dom u sw ego w G audyi dla zalu ­ d n ie n ia now ego klasztoru.

F u n d a c y ja ta m iała m iejsce 17 lip ca 1 5 1 8 . T ak w ięc P a n nasz chciał mieć, d la u sta w ic z n e j ch w ały swej O blicza P rz e n a j­

św iętszego, c h ó r dziew ie n ieb iań sk ich , a m i­

ło ść jeg o raczy ła w ybrać, do tej szczytnej m isyi, có rk i św . Ojca naszego F ra n c isz k a , teg o serafickiego P a try ja rc h y , k tó ry życie całe sp ę d z ił n a opłakiw aniu g rzech ó w lu d z ­ k ic h i m ęk i J e z u s o w e j, na pocieszaniu J e ­ go s e r c a , um artw io n eg o niew dzięcznością c h rześcijan i n a ścieraniu pobożnem ś la ­

dów policzków i plwocin, k tó rem i b ezb o ż­

ność bije c o d zie n n ie w tw arz naszego B o­

skiego M istrza.

P od opiekę Oblicza Przenajśw iętszego w A lican te chronią się liczne dusze w ybrane, k tó re p osuw ają się szybko na drodze uśw ią- tobliw ienia. B oczniki klasztoru przytaczają szczegóły życia, cnót, cudów wielu słu ż e ­ b n ic Bożych, których żyw ot skończył się, nib y lam pa gorejąca, p rzed Przenajśw iętszym Obliczem P ań sk iem .

y y

--- --- --- M Ś

(34)

12S

f D zieje C husty św. W eroniki są ta k ści­

śle zw iązane z h isto ry ją m iasta A licante, że trzebaby przytaczać w całości d łu g ą se- ryją w ypadków , które z kolei dośw iadczały lub pocieszały starożytny ten gród. Czasu klęsk, czasu g ro źn y ch niebezpieczeństw u- ciekano się do P rzenajśw iętszego Oblicza, a lu d , k tó ry długo nie pom niał był na swe(obowiązki., pada na tw arz przed świętym obrazem , w ołając z głębi serca, jak niegdyś:

„L ito ści, Boże mój, m iło sierd zia!“ Dzieci, odziane w białe su kienki, w koronach cier­

n iow ych na g łow ach, postępują przed reli- kw iją i b łag ają g ło se m dziecięcym łaska­

wości Bożej. B ła g a n ia i prośby niew inno­

ści, złączone ze łzam i pokuty i skruchy P a n Bóg zawsze przy jm u je i daje się niemi w zruszyć. D latego też A lican te widziało jak w rozm aitych epokach z n ik a ły : susza, głód, zaraza, n ap ad y rozbójników m orskich.

Ju ż w naszym stu leciu m odlitw y i proce- syje do Oblicza P rzen ajśw iętszeg o spraw iły, że sześciokrotnie ustępow ała cholera i fe­

bra żółta, któ re były dziesiątkow ały lud­

ność.

Dziś A licante uchodzi za ognisko bez­

bożności; od la t kilku zaraza M asoneryi i spirytyzm u zyskała tu g ru n t nadzw yczaj obszerny. Dwa lata tem u kilku 0 . O. Je z u ­ itów prag n ęło odpraw ić tu m is y ją ; zaburzenia

Y -M®V

(35)

- 129 -

w m ieście i n a w e t w kościele sam ym przy ­ b ra ły rozm iary tak g ro źn e, że m isyjonarze zm uszeni byli do zan ie ch an ia przedsięw zięcia sw ego. H a b it zakonny je s t tu zakazany.

P ra g n ą c się udać do kościoła P rz e n a jśw ię t­

szego O blicza zm uszeni byliśm y iść o p ło tk a ­ m i; a g d y z pow rotem w y p ad ła nam d ro ­ g a przez m iasto, m u sieliśm y ją odbyć nocą i p od esk o rtą trzech kom isarzów . S tąd nic dziw nego, że w ta k ic h sto su n k a c h na­

bożeństw o do P rzen ajśw iętszeg o Oblicza, ja k ­ kolw iek jeszcze bardzo żywe u w ielu m iesz­

kańców , sła b n ie po trosze. H an d el, s to s u n ­ ki sp o łeczn e, n ap ły w cudzoziem ców do A li­

cante przyczyniają się rów nież do zepsucia i u p adku religijnego.

Oby Oblicze P rzen ajśw iętsze raczyło w ró­

cić w yrodnym A likantczykom cuda i ła ­ ski d n i d aw nych ; obudzić te serca u śp io n e i przyw ieść je do pokuty, ukazując im na now o łask ę sw ą i m iłosierdzie.

5 Y

Cytaty

Powiązane dokumenty

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, Zmiłuj się nad nami. Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj

ciwnie, powinien być zawsze człowiek sobie równym i [w żadnej rzeczy i w żadnym trybie życia nie powinien odstępować od cnoty chrześcijańskiej. Jeśli atoli

kich prześladowań. Niech się tylko pokaże jaki ksiądz lub zakonnik katolicki, natychmiast śmiercią.. Chrześcijanie bywają mordowani tysiącam i; kupcy europejscy,

Jakże wiele niepoliczonyeh tysięcy znajduje się pomiędzy tymi, co są ochrzczeni w imię Zbawiciela świata, nawet między katolikami, którzy się z zasady, albo

Miłość jego dla Kościoła świętego była tak wielką, że nie wahał się złożyć dlań w ofierze, gdyby tego była p o trze b a, najdroższego skarbu, ideału

jach, jakich wymagało przedsięwzięcie jego, wówczas jeszcze tajem ne. W róciwszy z H iszpanii, w królewskim stanie żył jako zakonnik : modlitwy pilne, posty

(Ci;\g dalszy.. Sakramentu, jakićm odznacza się pobożne zgromadzenie, które pod duchownym kierunkiem tego sługi Bożego wzrosło i rozwinęło się w kraju

nictw em tego wielkiego sługi Bożego.. praw ianej przed Jego ołtarzem , wzywając pośrednictw a świętego Feliksa poświęca się lampka z oliwą.. W ielebne panny