• Nie Znaleziono Wyników

Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 6 (1885)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Trzeciego Zakonu Św. o. Franciszka. R. 3, nr 6 (1885)"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

■— ---- —t*—i --- g Rok III. Grudzień 1885. Nr. 6.

E O H O

TRZECIEGO ZAKONU

Ś w . O . F r a n c i s z k a .

Wychodzi w zeszytach m i e s i ę c z n i e i kosztuje rocznie:

w K rak o w ie 5 0 centów ;

przesyłką do A ustryji 65 centów , i Niwfciec I m. 5 0 f e n ., d o Am eryki 1/2 d o lara.

Pojedyńczy zeszyt w K rak o w ie 5 centów, z przesyłką 7 ct. = 14 fen.

R e d ak to r i W ydawca: Dr. W ładysław Miłkowski.

REDAKCYJA i ADMINISTRACYJA

w K S I Ę G A M I K A T O L IC K IE J

D ra W ła d y s ła w a Milkowskiego w Krakowie. ^

*<i l I I iiul i i l i i l l i i i l i l l l I I l I I l l , I l l I l i i l i u i l l i l n i i i l i i l l i l i l

(2)

«M --- ---;--- ~r. - - » #

SPIS RZECZY.

Piętna św. Franciszka z Asyżu . . 289

Cicśe przanajśw. Sakramentu . ... 291

Skąd w czasach obecnych zagrażają wielkie nie­ bezpieczeństwa społeczeństwu chrześcijańskie­ mu (D ok). . ... ... 294

Obrazki Polaków i Polek . . . . . 308

B o n o m duchowna (D. c ) , . ... 314

Patronka na grudzień... 317

Odpusty zupełne . . . . . . . 320

Nowe modlitwy odpustowe . . . . . . 321

Pochwały na cześc Jezusa Chrystusa i Maryi Panny . . . . . . . . . . . 323

K roniczka... ... 324

B ib lijografija... .. 349

Nekrologija V . . . . . . . . . , 350 Kalendarzyk . ... —

(3)

im) A

P I Ę T N A św iętego F ra n c is z k a z A syżu.

Alwernija*) gore.... Szczyt cały w łunach!

Ależ, o dziwo! Jak krzak ognisty Niegdyś na Horeb w Bożych piorunach Lśni, a nie pali pożar przejrzysty!

Co to je st.... Nieba! jak gdyby słońce Spadłszy, prysnęło w setki promieni, I tu wylało się pałające,

Tak skał korona w jasności się mieni!

O! to nie dymny krater wulkanu, Wstrząśniony lawy ziemską, pożogą:

— To ołtarz żertwy płonącej Panu!

Tu On z Aniołów zstąpił załogą!

Cóż się tu święci?... Czy zakon nowy Bóg daje światu na dyjamencie, Z jasnych promieni pisząc go słowy, W wiecznej miłości swej Testamencie?

*) Alwernia, g óra n a którój święty Franciszek etygmat otrzymał.

(4)

— 290 -

---

a

Czy też bohater nieba pogromów Michał, zwycięzca powtórny węża, Skrzesał ten ogień z opoki łomów Błyskawicami swego oręża?

— Nie. Inna tutaj walka się zwiodła:

Walka na miłość. I ta wszechmocna, Co Chrystusowe serce przebodła, Dziś, zbrojna Krzyżem, w cuda owocna, Zadaje znowu zwycięskie ra n y :

1 w nieśmiertelnym tej krwi przymierzu Zakon Pokory przez nią jest dany Tym, co utaja — i tym, co wierzą.

Regułę żywą w Założycielu

Bóg pięcioraką stwierdza pieczęcią — A ubożuchny Pański w weselu, Zdobny tych ślubnych klejnotów pięcia, Swego zachwytu hymn rozpoczyna....

I wtórem biją blizn świętych tętna:

A szóstoskrzydlna twarz Serafina, Co mu najświętsza cisnęła piętna,

Zapala górę skrzydeł pożarem •—•

I woła do n a s : „Stójcie przy Krzyżu,

„Pod Franciszkowym, świętym sztandarem,

„I czcijcie Pana w kwiecie z Asyżu!

(5)

„Dziś świat zapalon dymem i siarką,

„Ducha zniszczenia strasznym wulkanem....

„Dzieci Franciszka! bądźcie wy arką,

„W której z Kościoła Arcykapłanem

„Po morzu z ognia, jak po wód fali

„Wnet dopłyniecie do świętej góry,

„Grdzie jak w Alwernii miłość się pali,

„Płomieniem wiecznej, Bożej purpury!

„Sternikiem waszym: święte Ubóstwo —

„Zbrojownią: Ojca Franciszka Eany —

„Żaglem: pokora — przystanią: Bóstwo —

„Nagrodą: serce Pana nad P an y !“

CZEŚĆ PRZENAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU.

O no cn e j A d o r a c y i.

IV. Zbawienne skutki, jakie Stowarzyszenie wywiera — Zygmunt Gordażewski — Brat

Jan — Antoni Ricoux.

„Z owoców ich poznacie je ,“ mówi nie­

omylny Boskiej prawdy Nauczyciel, a są­

dząc w edług tego słowa Chrystusowego, można niechybnie pow iedzieć, że świętej dzieło Adoracyi nocnej dobrem jest drze-

(6)

r --- --- -*■

| wem na polu Kościoła Bożego i w dobre

j owoce bogactw.

Ze stanowiska Wiary zapatrując się, i ' uważając rzeczy ze strony B ożej, która j zawsze i we wszystkiem powinna być pier­

wszą, a n ie ste ty ! w naszych czasach zbyt często, — oby nie zawsze! na ostatniem stawiana je st miejscu, z tej strony rzeczy biorąc, wspominamy najprzód, ze Stowa­

rzyszenie Adoracyi nocnej zadziwiająco pło­

dne jest w święty i najświętszy owoc po­

wołań kapłańskich czystych, gorącyeh, z Boga i dla B o g a !... Od początków święte, to je st: od roku 1848 do 1877, Stowarzy­

szenie wydało ośmdziesięciu pięciu świąto­

bliwych kapłanów. Przez ośm lat, które upłynęły od chwili, gdy po raz pierwszy obrachowanie to uczynione było, liczba ta wzrosła już znacznie. A cóż je st większem dla społeczeństwa ludzkiego dobrodziejstwem nad świętych kapłanów ? cóż bardziej zdolne jest podźwignąć ludzkość upadłą? Gdzie święty kapłan, tam i lud świętym będzie, a gdzie lud święty, błogosławieństwo Boże płynie obficiej, i obok dążności do wieez- I nego szczęścia, trwalszą tśż bywa i pra- j wdziwszą pomyślność doczesna, o którą tak bardzo chodzi każdemu, a która przecież ln ie celem jest naszym, lecz tylko środkiem

dojścia do c e lu !

y f

--- $»*§

- 292 -

(7)

T 1 Adoracyja nocna znaczny też udział miała w utworzeniu znanej dziś powszechnie kongregacyi księży Najświętszego Sakra­

m entu, którzy ciohą a wytrwałą działalno­

ścią swoją tyle dobrego czynią we Francyi, w Belgii, dalej nawet, jako apostołowie Eucharystyi Najświętszej. W Paryżu sa­

mym, w okolicach jego, jak również w wielu innych miastach Francyi, wśród najbardziej zepsutej ludności, członkowie Adoracyi no-

C D ej przykładem swoim i poświęceniem

najzbawienniej wpływają na um oralnienie klas ubogich i rzemieślniczych, na podźwi- gnienie ich z nędzy i z grzechu i na zbli­

żenie do Boga. W jednej parafii, pod Pa­

ryżem, kilkanaście lat temu, pasterz na jej ezele stojący, tylko pięć osób widział przy Stole Pańskim, na cały rok było tylko pięć Komunii świętych ! W roku 1877 m aleńka ta liczba doszła do 4000 Komunii świętych rocznie, a zmianę tę zadziwiającą ksiądz proboszcz zawdzięczał gorliwym i budują­

cym wpływom członków Adoracyi nocnej.

Oni również przyczynili się może naj­

skuteczniej, aby wzniecić nietylko we F ra n ­ cyi, lecz i w innych krajach, ten dziwny wśród naszych czasów ruch eucharystyczny który jak prąd zbawienia przebiega całe społeczeństwo katolickie. (C. dal. nast.).

---- ---

(8)

- 294 -

M w czasacl obecnych zagrażają wieffie liiebezpczeiistw a społeczeństwu clirześcijań-

sltiemu ?

(Dokońezenie. Patrz Nr. 5 Echa z r. b.).

W ścisłym związku z rozważanemi do­

tychczas znakami czasu pozostaje — nad czem nam jak najgłębiej ubolewać należy—

coraz więcej wzrastające znieważanie dni niedzielnych i uroczystych. Podnosimy je­

den punkt tylko, to j e s t : znieważanie dni niedzielnych, przez tak zwane roboty słu­

żebne, łatwo ominąć się dające. Jakże da­

leko, zaprawdę, doszedł już stan rzeczy na tym punkcie' W niektórych miejscowościach, zwłaszcza w większych miastach, nie prze­

strzegają już niem al żadnej różnicy mię­

dzy dniami roboczemi a świętemi. Prze­

mysł i handel prowadzi się w dniach Bogu poświęconych tak, jakby w dniach powsze­

dnich, a zwłaszcza dzieje się to w sposób szczególniejszy w godzinach przedpołudnio­

wych. Sklepy i kramy wszelkiego rodzaju stoją otworem, rzemieślnicy wykonywują publicznie swe zwykłe, nawet bardzo hała- niekiedy w samem pobliżu

V --- 5*#

(9)

295

kościołów. N aw et nie przerywają robót około t

publicznych budowli a to i w tym razie także, gdy bez żadnej szkody możnaby zanie­

chać pracy w tych dniach! Handel na kole­

jach i okrętach parowych bywa w niedzielę o wiele więcej ożywiony, niż w dniach pow szednich, choćby w wielu kierunkach ła­

two m ógł być ograniczonym. Są już i ta­

kie okolice, w których nawet wieśniacy pracują bezczelnie w polach, bez potrzeby, ku wzmagającemu się z g o r s z e n iu ....

Żeby w niedzielę zaniechać robót ciężkich, łatwo odłożyć się mających, poleca to przy­

kazanie Boże, jedno z tych dziesięciu przy­

kazali, które Pan dał ludowi swemu na górze Synaj, a które nigdy nie zostało zniesione, choć je na inny dzień przenie­

siono. Żadnego z dziesięciu przykazań nie przykazał Pan tak dobitnie, jak to właśnie, gdy rzekł te sło w a: P am iętaj, abyś dzień sobotni śicięcił (2 Mojż. 20, 8 ); o żadnem tak często nie wspominał, ledwo które za­

groził takiemi karami, jak trzecie. Czemże się to więc dzieje, że właśnie to przykaza­

nie tak bezwstydnie, tak o tw arc ie, w oczach wszystkich przekraczane bywa? Na tego rodzaju robotach, niedzielnych, zaka­

zanych , błogosławieństwo nie spoczyw a!

Jeżeli zaś P an nie zawsze widocznie spu­

szcza karę za to przekroczenie, to przecież

l

(10)

- 296 -

r

_ --- ---■

u nie należy zapominać chrześcijanom o sta­

rych grozach kar, na nie ustanowionych.

„ Zachowajcie święta m o je ___ A jeśli mnie nie usłuchacie i nie zachowacie wszystkich p r z y k a z a ń moich . . . . N aw iedze was prędko ubóstw em . . . . Próżno siać będziecie. . . . I dam w am niebo z wierzchu jako żelazo, a ziem ię m ied zia n ą “. (Lev. 26, 2, 14, 16, 19). „ Przeklęty będziesz w mieście, przeklęty n a polu. Przeklęte gumno twoje i przeklęte ostatki tw ojeu. (D eut 28 16, 17).

Dalszym skutkiem przekroczenia przyka­

zania niedzielnego je st koniecznie, to, że w ślad także inne przykazania nie mają za tern swojej w sumieniu podstawy i również bezczelnie, jak trzecie, bywają przekraczane.

Nadto, już przed stu laty, wielcy m istrzo­

wie rewolucyi francuskiej przyznali to i wy­

powiedzieli, że zniesienie święcenia niedzieli je st najprędszym i najskuteczniejszym środ­

kiem do wyniszczenia praktyki obowiązków religijnych i do wytępienia wiary chrześci­

jańskiej. Dzieci ciemności bywają właśnie w swym rodzaju roztropniejsi, niż dzieci świę­

tości . . . .

Jako smutne świadectwo osłabienia prze­

konań religijnych, przywodzimy jeszcze inne, niepocieszające zjaw isko: — mamy tu na myśli wzajemne rozjątrzenie i poróżnienie różnych narodowości i szczepów. Z pun-

(11)

m < ---

/> i

ktu widzenia chrześcijańskiego różne naro­

dowości kuli ziemskiej są tylko równo- upraw nionem i członkami, rodzeństwem je ­ dnej wielkiej rodziny Bożej. Kto tę prawdę zapoznaje, kto jej przeczy, chociażby tylko praktycznie przez swe zachowanie się, kto m iłość swego szczepu tak wygórował, że innych narodowości nienawidzi, lub niemi gardzi, kto między nie sieje niezgody i sprzecz­

ki, kto w swym bliźnim nie widzi przede- wszystkim brata, krwią Chrystusa odkupio­

nego, ale po prostu wroga narodowego, ten myśli i działa nie w duchu chrzęści jańsko- katolickim, bo przenosi narodowość nad wiarę katolicką.

Gdyż B óg uczynił, jak naucza apostoł—

z jednego wszystek rodzaj ludzki, aby m ie­

szkali p o w szystkiej z ie m i, zam ierzyw szy postanowione czasy i granice m ieszkanie ich (Dzieje apost. 17, 26). Podział więc na famiiije, szczepy i narody jest dziełem Bo­

ga- Bóżność zaś języków je st już skutkiem grzechu, odpadnięcie od Boga i rozkładu ludzkości w samej sobie. Ucywilizowani l poganie, ponieważ nie wiedzieli o wspól-

nem pochodzeniu i obrazie Boga we wszyst­

kich ludziach, uważali obce narody za bar­

barzyńców i podbijali takowe. Dla dzikiego poganina, jeszcze dzisiaj cudzoziemiec jest wrogiem śm iertelnym : zna on tylko swój

(12)

298

tszczep nieliczny, tępi każdy inny, cudzo­1

ziemca morduje, lub sprzedaje go jak zwie­

rzę; spadł więc do stanowiska zwierząt. Chry- styjanizm dopiero przywrócił ludzkości pra wdziwą jej godność. Dla chrześcijanina wszy­

scy ludzie są Boskiego pochodzenia, wszyscy dziećmi Boga, powołanemi do królestwa Bożego; wszyscy są spokrew nieni i to w podwójnem znaczeniu, bo z jednej krwi pochodzą i przez jedną krew. na krzyżu przelaną, zostali odkupieni. Albowiem „w Chrystusie, którzy niekiedy byli daleko, stali się blisko: którzy (J^zus Chrystus) oboje jed n ym u czyn ił i nieprzyjaźń, która była jako przegrodzenie średniej ściany (mię­

dzy narodami), rozw alił (Efez. 2, 13 )“;

„wszyscy zostali zjednoczeni iv jedno ciało pod jed n ą głow ą i wszyscy m ają przystęp w je d n ym D uchu do Ojca; nie masz ju z poganina i żyda, człowieka obcego i tata- rzyna, niewolnika i wolnego, ale wszgstko i we wszystkich C hrystus“ (Kolos. 3. II.), a węzłem doskonałości, który je jednoczy, jest miłość. Chrześcijaństwo, a z niem i i prawdziwa h um anitarność, o tyle tylko zezwala na przewagę uczucia narodowego i familijnego, o ile ono przyczynia się do krzewienia miłości. W prawdzie chrześcija­

ninowi bliższą jest rodzina, niż gmina, bliż­

szym jego naród i kraj, niż ludzkość cała,

i

(13)

- 299 -

#*«--- 5 ~ f

ł V

ale wypełnia on obowiązki względem wszyst­

kich, je st wszyskiein dla wszystkich, jak tego Bóg od niego żąda, gdy jego miłość od siebie zacząwszy, rozciąga się stopniowo na coraz szersze koła rodziny, gminy, na rodowości, państwa i całej ludzkości. Lecz miłość staje się brudnym egoizmem, gdy zamiast z siebie wychodzić, w sobie się za­

tapia i wszystko do siebie odnosi. W tedy rozżarza się nienawiść między indjw iduam i, jak również między rodzinami, gminami, szczepami i narodami i zuchwale targają się wszystkie wyższe węzły. Tak też bez­

bożny i bałam utny prąd dzisiejszych cza­

sów, dążący do przewrotu wszelkiego Bo­

skiego i ludzkiego ustroju, sztucznie pod­

niecił to piękne przywiązanie narodów do swych dziejów, do swego języka i tradycyi, aż do chorobliwego i gorączkowego szału, który upatrując w każdym inaczej myślącym sąsiedzie śm iertelnego wroga, swój własny dom podpala, aby zniszczyć dom sąsiada.

Zaiste, to nie postęp, juk go nazywają, ale opłakany powrót do ciemnego barbarzyń­

stwa pogańskiego; narodowość stała się złotym cielcem , a jej bałwochwalstwo w ogniu rozkiełzanych nam iętności przechodzi często w zwierzęcą walkę rasową, przynosi wstyd ludzkości i je s t straszną zbrodnią przed Bogiem.

V

(14)

— 300 -

--- '■■■■•

ł Jak wiadomo, Ojciec św ięty L eon X III., J

w ydal dnia 20 kw ietnia zeszłego roku E n ­ cyklikę przeciw tajnej sekcie wolnomularzów, gdzie napiętnow ał ich zgubną działalność, potępił ich zasady i dążności i ja sn o wy­

kazał ich ostateczne cele. S łusznie Ojciec święty stosuje do tych sekciarzów słowa Psalm isty : „ Oto nieprzyjaciele tw oi okrzyk u czyn ili; a którzy cię nienaw idzą, wynieśli głowę. F rzeciw ludow i tw em u radę złośliw ą w ym yślili i spiknęli się p rzeciw św iętym twoim. M ó w ili: Pójdźcie, a w ytrw aćm y je z n aro d u “ (P salm 82, 8, 5). W prawdzie przed ludźmi wolnomularze w ystępują w masce przyjaźni i życzliwości. „W szyscy członkowie, tak m ów ią oni, m ają się uwa­

żać za równych i braci, związani braterską miłością, wzajem ną pomocą i wiernością, mają się stać bractwem hum anitarności, fi­

lantropii, tolerancyi i tow arzyskości“ ma to być „zjednoczenie dob ry ch , szla­

chetnych i wielkich ludzi, jacy byli przed i po m ędreu z N azaretu". Lecz, „niechajze was n ik t nie zioodzi pró zn e m i sło w y “ (Efez. 5, 6). Chociażby naw et te zape­

w nienia miłości i życzliwości były zupełną praw d ą, to jeszcze i tak wolno-mularstwo nie m ogłoby nam zastąpić chrześcijan- J stwa.

Y

(15)

— 301 —

($*<---3-tt

t T

W powyższym programie podniesiono tyl­

ko stosunek wolno-m ularzów do bliźnich.

A gdzież w ich religijnym system ie je st mowa o obowiązkach w zględem Boga i jaki je s t stosunek, w edług ich etyki, człowieka do własnej osoby? Co znaczą, w ustach wolno-mularzów, słowa: „m iłość11 i „toleran- cyja“, pokazuje się z ie li postępowania wobec chrystyjanizm u i Kościoła. Co się tyczy przekonań religijnych wolno-muiarzów , to ich w yznanie wiary, pomimo, że początko­

wo mieli tolerować wszystkie religije pod swemi skrzydłam i, zeszło do tego, że nie­

dawno wszczęła się między nimi sprzeczka : czy można pozwolić na w iarę w istnienie Boga lub n ie ? O objawionej religii chrze­

ścijańskiej sekta ta nietylko nic nie chce wiedzieć, ale, owszem, stara się wszystkiem i silam i usunąć 'wszelki wpływ religii chrze­

ścijańskiej. a w szczególności Kościoła ka­

tolickiego z życia publicznego i pragnie zupełnie pozbawić charakteru religijnego państwo, jego przew odnictw o i rozporzą­

dzenia. „I nietylko niezadaw alniąją się, ja k mówi L eon X III. w swej Encyklice, u su ­ nięciem n a bok Kościoła, tego nąjznako- miszego przewodnika, ale jeszcze wrogo go zaczepiają. I rzeczywiście bezkarnie usiłują podkopać sam fundam ent Kościoła przez mowy, pism a i prelekcyje z k a te d r; nie

(16)

- 302 -

&■<--- --- s~*>

'i' , f

' szczędzą praw Kościoła, nie mają żadnej łu­

ski dla urzędów, jakie Bóg w Kościele usta­

nowił . . . . Ju ż oddaw na podwoili napaści na Stolicę Apostolską i rzymskiego Papie­

ż a . . . . I co ju ż dawno zwolennicy tej sekty między sobą ułożyli, to dzisiaj otwar­

cie w ypow iadają: Trzeba zgnieść potęgę Papieża i zgładzić samo papiestwo z obli­

cza ziem i“ .

Cóż powiedzieć teraz, gdy, przy takiem traktowaniu katolików i Kościoła, słyszy się z ust wolno-mularzów słowa miłości, to­

lerancji i braterstw a ? Czyż można im ślepo zaufać i dać się im zwabić w ich sidła, poświęcając najświętsze dobra d u s z y ? ...

Jednak, oprócz tych, co noszą masońskie oznaki, je st jeszcze wielka liczba takich, co, duchem spokrewnieni z łożami, podzielają ich zasady i są ich sprzymierzeńcami.

Liczba takich pomocników wolno-mula­

rzów przewyższa o wiele liczbę członków loży.

Właściwie sekta przoduje w walce i trzyma sztandar wrogich Kościołowi planów i dą­

żności obecnych czasów, ale razem z nią pracuje zgodnie wielkie m nóstwo ludzi tak samo, jak ona myślących i to świadomie lub nieświadomie. Do nich trzeba zaliczyć i tych katolików, co walczą przeciw swemu własnemu Kościołowi i jego interesom i przy każdej sposobności stają po stronie

(17)

303 —

r - - - * i

] nieprzyjaciół religii i Kościoła. Ci wszyscy I zostają w służbie wolnomularzów i pracują jako ich służalcy w zupełnem przeciwień­

stwie do tego, co Ojciec święty polecił swym wiernym, mianowicie: „aby ramię do ramienia złączywszy, jak jeden mąż odważ­

nie stanęli naprzeciw postępom hufców sek- ciarskich“.

Dźwignią najpotężniejszą w rękach loży i ich pomocników do spoganienia społe­

czeństwa je st obecnie znaczna część prasy, a szczególnie dziennikarstw a. . . .

Trudno zaprzeczyć, że w nowoczesnem dziennikarstwie i literaturze peryjodycznej dokładnie odzwierciedla się duch czasu;

płody tej literatury są ponajwiększej części odbiciem światła, odpadłego od Chrystusa i Pana Boga. Jaki prąd czasu, takie i też wiodące rej dziennikarstwo. Dzienniki pi­

szą to, co ludzie lubią czytać; a ludzie chętnie czytają to, co przystaje do ich przekoDań i odpowiada ich sposobowi my­

ślenia. Nowoczesna literatura, z wyjątkiem stosunkowo niewielkiej liczby książek i dzienników dobrych, podkopuje wiarę na wielkie rozmiary. Z um ysłu odwodzi serca ludzkie od wszystkiego, co wyższe, nadprzy­

rodzone i przykuwa je do ziemi. Kownie zgubnie pod względem moralnym działa prasa przez dzienniki, pamflety i książki.

i \

--- $4

(18)

---$Hf

A A

Sam obójstw o, pojedynek, cudzołóstwo i zbrodnie wszelkiego rodzaju przedstawia jako dozwolone, jeżeli ich nie apoteozuje i nie otacza aureolą cnoty. I to przeważnie w formie porywającej i mamiącej — istna trucizna w złotej czarze.

A któż zdoła policzyć ofiary, jakie co- dzień pochłania ten Moloch, kto zliczy te dusze niew inne, co zepsuły się w skutek czytania złych pism i książek, i straciły wszelki wstyd, albo kto policzy tylu mło­

dych ludzi, pełnych nadziei, co będąc pier­

wej gorliwemi katolikami, w skutek czyta­

nia złych czasopism utracili wiarę i wstą­

pili w szeregi wrogów religii ? — Nie na­

leży się łu d z ić : zła lektura je st wielce nie­

bezpieczną. Kto zgubne rzeczy czyta, zgubi się, bo mimowoli wciąga w siebię zarazę, jaka wieje ze złej książki, lub ze złego dziennika. „Kto się sm oły dotknie, pomaze się od niej, a Mo m a z p yszn ym i towa­

rzystwo, oblecze się w pychę'1. (Eccl. 13, 1). Jeżeli więc pod grzechem należy uni­

kać tego wszystkiego, co naraża na niebez­

pieczeństwo wiarę i dobre obyczaje, to grzechem je st czytanie i prenum erowanie dzienników, które kryją w sobie podobne niebezpieczeństwo. Trudno prawdziwie po­

jąć, że wielu, nawet dobrych katolików, takie czasopisma nietylko czyta, ale je na­

(19)

wet opłaca własnemi pieniędzmi. Jakżeż mogłoby być godziwem współdziałanie ku szerzeniu złego i jakże usprawiedliwi się przed Bogiem ten, kto swemi pieniędzmi opłacał dziennikarzów za ich obelgi i znie­

wagi, miotane przeciw w szystkiem u, co tylko je st świętem ? . . .

Zamiast złą, prasę popierać, zwrócić się raczej należy z pomocą ku dobrej prasie.

Słusznie mówią, że prasa w czasach teraź­

niejszych ma wielkie zadanie. Ci, co w czy­

stych zamiarach, z miłości ku prawdzie i religii, z zapałem dla wyższych ideałów, poświęcają swe siły dobrej prasie, są pew- nem znaczeniu misyjonarzami, t. j. głosi­

cielami prawdy, obrońcami wiary i Kościoła, krzewicielami najdonioślejszych spraw ludzko­

ści. Zadanie ich więc jest piękne i wielkie.

Bo dobra prasa i stojąca na gruncie, chrze­

ścijańskim może dzisiaj położyć potężną tamę przeciw prądom ducha czasu i stać się pewną zaporą przeciw kłam stwu i zasa­

dom przewrotnym. Cel jej je st wytknięty, mianowicie: aby była wyrazem prawdziwych potrzeb narodu i wpływem swym nadawała kierunek opuiii p u b lic zn e j. . . .

Przedmiotem szczególnej dla wiernych pieczy i staranności powinno być chrze­

ścijańskie życie rodzinne. Rodzina jest pod­

stawa i zawiązkiem społeczeństwa, tak pań-

Y *

9-<--- : I

(20)

i stwowego, jak i kościelnego, jest niejako społeczeństwem w m iniaturze. Jakie życie rodzinne, takie życie społeczeństwa. A pod­

stawą życia rodzinnego je st małżeństwo.

Chrystus P an podźwignął życie rodzinne, które w starożytnem pogaństw ie wyrodziło się, rozpadło, i uporządkował je według woli Boga. A w szczególności nietylko ure­

gulował i uporządkował pożycie małżeń­

skie, ale nadto w yniósł małżeństwo do go­

dności Sakram entu, ogłaszając stosunek mę­

ża do żony jako symbol i obraz, mający przedstawiać stosunek Chrystusa do Ko­

ścioła, tudzież obdarzając stan małżeński właściwą mu łaską sakramentalną. Wskutek tego nietylko małżeństwo uzyskało nowy kształt i formę, ale nadto całe życie ro­

dzinne przybrało in n y , uświęcony cha­

rakter. Chrześcijaństwo zmieniło istotnie stosunek męża do żony, rodziców do dzieci, pana do sług. Gdzie panuje duch Chrystu­

sowy , tam to życie jest pięknie uporząd­

kowane, bo na wskroś przesiąkło tym du­

chem. Z głębokim żalem przychodzi opła­

kiwać, że obecne życie rodzinne, pozba­

wione pod wielorakim względem charakte­

ru chrześcijańskiego, z małą różnicą spro­

wadzone zostało do kształtu, jaki miało w czasach pogańskich. Sm utna rzeczywistość przerażająco uderza nas ze wszystkich stron.

ih ś ---

(21)

f i< r ---

ł Równocześnie z odjęciem rodzinie chara-. . ł

| kteru chrześcijańskiego nastąpił upadek ro­

dzinny. Ci, co ustawicznie pracują nad spo- : ganieniem rodziny, pracują równocześnie 1 nad zagładą szczęścia rodzinnego. Jeden rzut oka poucza n;is o tern zgubnein dzia­

łaniu. Z owocu poznać można drzewo, Głównym punktem , około którego obraca się szczęście rodzin, je s t wychowanie dzieci—

jestto punkt, od którego zawisło powodze- j

nie i szczęście rodziny. Rodzice mają obo­

wiązek nietylko żywić swe dzieci, ale także wychowywać, aby je wykształcić nietylko na pożytecznych obywateli, lecz także na chrześcijan, to je s t: obywateli nieba. Pismo święte nowego i starego zakonu kładzie szczególny nacisk na ten obowiązek rodzi­

ców. Całe zaś dzieło wychowania streszcza Apostoł święty w dwóch sło w a c h : W y ­ chowajcie jc (dzieci) w karności i grozie Pańskiej. (Jlfez. 6, 4), to j e s t : pouczajcie je i zaprawiajcie do życia chrześcijańskiego.

Dzisiaj szczególnie potrzeba więcej nauki i karności, bo dzisiaj bez współdziałania gorliwego rodziców dziecko ani się dosta­

tecznie nauczy, a tem mniej przyzwyczai do praktyk chrześcijańskich. . . .

Przypom nieniem rodzicom chrześcijań- kim ich religijnych obowiązków względem Y§HŚ--->

(22)

SMr

— 308 —

#:■<■-- ---— -- >■'*

& , A

dzieci, kończy się streszczony powyżej do kum ent.

O B R A Z K I P O L A K Ó W I P O L E K

zakonu świętego Ojca Franciszka, w obcych krajach pobożnością i świątobliwością życia

swego wsławionych.

VI.

Św iątobliw y J a n P iotr Tarło,

z a k o n u O. O. B e rn a rd y n ó w , z m a rły w opi­

n ii św ią to b liw o śc i w Je ro z o lim ie r. 1488.

Chluba jest zapewne Polski, wiekopomna sława jej synów, jaką zdobyli ^sobie swem męstwem, swoją dzielnością i swoją odwagą i nietylko w Ojczyźnie, broniąc ją od na­

paści najezdników, lecz i na całym niemal św iecie; b a ! i na morzach naw et (A rci­

szewski A dm irał Holandyi, Wolski Admi­

rał floty papieskiej), biorąc udział w spra­

wach wielkich. I warto, żeby kto spisał wszystkie te miejscowości, pola bitew, gdzie oręż polski pozdobywał sobie wieńce lau-

(23)

- 309 —

--- ---

Ł rowe. Lecz o ile sprawa zbawienia, sprawa wieczności i sprawa świętej religii większa jest od największej doczesnej sprawy, tem większą Ojczyzny naszej ozdobą są ci, co swoją świątobliwością i swoją pobożnością uświetnili swój pobyt w wielu miejscach świata, i zjednali zaszczytne tam sobie uzna­

nie. Im iona ich zapisane są w niebie, a Kościół uczcił ich pięknem w kronikach swych wspomnieniem. W spom nienia te, atoli w wielu rozrzucone księgach. Słuszną je st rzeczą razem je ze b rać, a przynaj­

mniej o tyle, o ile one kogo bliżej obcho­

dzić powinny. Pisemko n a s z e : Echo, po­

święcone wyłącznie sprawom zakonów na­

szego Ojca świętego Franciszka spełnia we­

dle możności swój obowiązek, gromadząc to wszystko, co się dotyczy Polaków tego za­

konu, a więc i tych, którzy wsławieni zo­

stali życiem swem pobożnym w obcych krajach. I io tembardziej ma na względzie, ile że dzisiaj wspominają ju ż w Europie, jak wielki dawniej Polska brała udział w spra­

wach, jak politycznych, tak niemniej i re­

ligijnych, gdy wreszcie w innych częściach Polski zabraniają nawet zwać się Polakami, imieniem swych ojców! Owóż należy, żeby ci, co jeszcze mogą swobodnie mówić po polsku i głośno wymawiać to im ię : P ol­

ska — nie wymawiali go tylko gołosło-

(24)

310 -

r

wnio, lecz starali się poznać, ile z tem imie­

niem łączy się pięknych i w zniosłych czy­

nów, nietylko w sprawach świata, lecz, i, co nadewszystko, zostających przed Bogiem, co w łaśnie podaje temu im ieniu — Polska — tak wielkie i europejskie, niespożyte zna­

czenie.

Podajemy więc w tej myśli, w dalszym ciągu, wspomnienie o jed n y m Polaku z za­

konu 0 . 0 . Bernardynów, którzy w Jero­

zolimie w wieku XV., przez 17 lat żył tam pobożnie, oddany bogomyśności, jak o tern świadczą : znany historyk W ading (T. IV., r. 1470, num. 2 3 ); B e rn a rd S a n n ig w kro­

nice trzech zakonów (T. III., 460 M .) i N ie- siecki (Herbarz Polski T. IX ., str. 10 i 102).

Polakiem tych był J a n P io tr Tarło, na­

leżący do jednej z nąjstarożytniejszych, naj­

zacniejszych i najmożniejszych w Polsce ro­

dzin, od dóbr swych Myszkowice zwany Myszkowskim; synowiec Otona+ protoplasty Tarłów, a wnuk N a w o ja , herbu Topór, ka­

sztelana krakowskiego.

Przykładem i zachętą do poświęcenia się Bogu była mu m atka jego. Żałować należy, że piszący o nim historycy nie wymieniają jej imienia i rodziny, z której pochodziła;

wspominają tylko, że zostawszy tercyjarką świętego Ojca F ranciszka wystawiła we Lwowie, na przedm ieściu, klasztor dla ter-

i Y

§-<--->-W

(25)

-------------------------------------;-------------9*#

- 311 -

cyjarek. W ślad tedy za nią poszedł i syn jej, nasz J a n Piotr. Będąc już księdzem, i naw et kanonikiem, został tercyjarzem i opie­

kował się gorliwie zakonem 0. 0. B ernar­

dynów, który, w owym czasie, dla swej p o ­ bożności i ścisłej obserwancyi, doznawał wiel­

kiego prześladowania. Następnie wystawił im w Opatowie wspaniały klasztor, hojnie go upo­

sażył, i przy pomocy biskupa Przemyskiego, (słynnego przedtem wojownika i towarzysza Zawiszy Czarnego) pozyskał dla nich, prze­

łamawszy wiele trudności, starożytny kościół, wystawiony jeszcze roku 1040, po przenie­

sieniu stamtąd parafii do kościoła kole°;ijac- kiego. Kiedy zaś dokończył tej fundacyi, sam we Lwowie przyoblekł habit b ernar­

dyński roku 147 .

Poświęciwszy Bogu wszystko, co miał i czego się mógł spodziewać od króla Ka­

zimierza Jakielończyka, u którego w pierw był na dworze, i który go zaszczycał swemi względami, wreszcie poświęcił się i sam Bogu na służbę, pod surową regułą w ostrym zakonie, jakim był wówczas w Polsce za­

kon Bernardynów, przechowujący święcie świętego Jana K apistrana zalecenia, jako wyraz świętych przepisów świętego 0. F ra n ­ ciszka.

Niezbędnym warunkiem i podstawą praw­

dziwej pobożności, z której płynie uświę- ---$4

(26)

312

A tobliwienie, jest rozważanie Męki Pańskiej.

To zaś rozważanie Męki P ańskiej w na­

stępstw ie wzbudza i rozwija w duszy nabo­

żeństwo do Najświętszego S akram entu i do Matki Bożej, co w łaśnie stanowi głów ną ce­

chę życia religijnego. I jeśli kto nie czuje w sobie nabożeństw a do N ajświętszego Sa­

kram entu i pobożności do Matki Bożej, tem tylko dowodzi, że nie rozważał Męki P ań ­ skiej. Ja k Zbawiciel odkupił nas Przenaj­

świętszą swą męką i śm iercią, tak i wszy­

scy o tyle tylko biorą udział i korzystają z odkupienia, o ile ćwicząc się w rozważa­

niu Męki Pańskiej, wyrzekają się sami sie­

bie, dobrowolnie przyjm ują krzyż swój i na­

śladują Zbawiciela we w szystkiem . Kto zaś chociaż jeden krok szczerze uczyni w tej drodze zbawiennej, i w nagrodę otrzyma chociaż kropelkę pociechy niebieskiej, w jaką mu zwykle zam ienia się w gorycz kielicha rozważanej Męki Pańskiej, te n ju ż niesta- nie w tej drodze, aż osiągnie ze Zbawicie­

lem — zbawienie swoje. J e zu s dla niego wówczas jest, jak i dla wszystkich byćby powinien, wszystkiem , i wszystko, co się dotyczy J e zu sa , dla niego je s t nieocenio- nem. O ! jakże taki szczęśliwy, gdy może uśw ięcone przez Je zu sa pobytem Jego na ziemi miejsca odw iedzić!!

(27)

313 A

Tak się stało z naszym księdzem Janem P iotrem Tarło. W stąpiw szy do zakonu 0 . 0 . B ernardynów , w rozważaniu Męki P ańskiej znalazł on t o , do czego dusza jego tak rzew nie w zd y c h ała ; a raz oddawszy się tem u rozm yślaniu, już nie spoczął, aż w końcu udał się do Ziemi świętej, i tam ostatnie swe lata na ustawicznej modlitwie przeżył, łzam i ślady Zbawiciela oblewając, zjednoczony z tem miejscem św iętem cały swą duszą, całą swą istotą. I tam w J e ro ­ zolimie, gdy n a górze S y jo n w w igiliją św.

M arty w zachw yceniu podczas rozważania Męki P ańskiej zostawał, bez żadnej cho­

roby przeniósł się do wieczności. Tam że w roku 1488 uroczyście pochowany.

E d w a rd z Sulgostowa.

y

(28)

314 m*4~

A * 1

Rozmowa

duchowna

Ojca Krescentego, Kapucyna z Janem, sto­

larzem, o trzecim zakonie świętego Ojca Franciszka Serafickiego.

(Ciąg dalszy. Patrz Nr. 5 Echa z r. b.).

Ojciec Krescenty. N iech będzie pochwa­

lony Jezus C hrystus!

J a n . Na wieki wieków. Ainen.

Ojciec Krescenty. Ostatnim razem rozma­

wialiśmy, kochany Janie, o Szkaplerzu za­

konnym. Otóż możebyśmy dziś zastanowili się nieco nad Szkaplerzem lcarmelitańśkim?

J a n . Z największą chęcią; od dawna już należę do Bractwa Szkaplerzowego, a kilka dni temu czytałem w jednej duchownej książce, że Szkaplerz nosi się ku czci Naj­

świętszej Maryi Panny. Nie rozumiem tego d okładnie: w jaki sposób, przez noszenie Szkaplerza, M atka Boska odbiera cześć ?

Ojciec Krescenty. J a k to ! nie wiesz, ko­

chany Janie, że właśnie Matka Boska dała Szkaplerz świętemu Szymonosvi Stockowi, m ów iąc: „Weź, kochany synu, tę szatę, jaJco szczególny zn a k łaski, który uprosiłam dla ciebie i dzieci twoich z góry Karm elu*.

ySN---^

(29)

M atka Boska je st więc Założycielką tego b rac tw a; ona to przyniosła pierwszy Szka­

plerz z nieba na ziemię. A jak książęta i możni panowie lubią, by ich służba libe- ryją lub ich herby familijne i t. d. nosiła, tak i Najświętsza P anna mile widzi, gdy Jej czciciele noszą Szkaplerz, na znak, że się poświęcili na Jej służbę i że należą do Jej czeladki. I stąd to pochodzi, że Matka Najświętsza ochrania także tych wszystkich, którzy noszą tę Jej szatę poświęconą w słusz- nem m niemaniu, iż są Jej dziećmi, podo­

bnie jak książęta i możni otaczają szcze­

gólną opieką noszących ich herby i odznaki.

J a n . Teraz rozumiem już, dlaczego S z k a ­ p le rz broni od ognia piekielnego. Nieprawdaż,

że Matka Najświętsza robi wszystko, co jest w Jej mocy, żeby żadne z dzieci, nosząc Jej Szkaplerz, nie zginęło?

Ojciec Krescenty. Tak je st i dlatego wi- nieneś to, mój Janie, dokładnie zrozumieć.

Otóż Najświętsza P anna powiedziała św ię­

temu Szymonowi Stockowi, wręczając Mu Szkaplerz:.... „kto tą szatą odziany um iera, ten ujdzie ognia piekielnego11. Tego jedna­

kowoż nie można pojmować w ten sposób, jakoby człowiek, noszący Szkaplerz, otrzy­

mywał list bezpieczeństwa przed piekłem i mógł spokojnie, pogrążony w grzechach, żyć i umrzeć. B ynajm niej; kto w grzechu

(30)

— 316

śm iertelnym umiera, ten idzie do piekła, choćby i Szkaplerz nosił. Ale, kochany Ja ­ nie, kto nosi Szkaplerz, a żyje poboŻDie, ma prawo do szczególnej opieki potężnej Bogarodzicielki. Najdroższa, nasza Matka będzie wspomagała swe dzieci w czasie po- kuszeń, iż nie tak prędko w grzech ciężki popadną; pomoże im, gdy ciężko zgrzeszą, iż prędzej z grzechu pow staną: a nade- wszystko w roztrzygającej o wieczności go­

dzinie śmierci będzie im szczególną Orędo­

wniczka. I dlatego ten, co szatę Maryi po­

bożnie nosił, ma tę p e łn ą pociechy nadzieję, że nie zginie na wieki. Ze Szkaplerzem więc są związane niezwykłe, szczególne ła­

ski. Noś więc, kochany Janie, zawsze swój mały karm elitański Szkaplerz z wielką czcią i miłością ku Twej niebieskiej matce. Całuj go często, podobnie jak święty Stanisław Kostka i wołaj z głębi serca: „O Maryjo!

Matko moja, chcę jako Twe dziecko żyć i umrzeć, nie dozwól mi przeto zginąć11.

Bądź pewien, że kto w ten sposób nosi Szkaplerz, tem u tenże się staje, jakto bre- i wijarz rzymski p^d dniem 16 lipca zape- jw n ia: „Znakiem zbawienia, ochroną w nie- I bezpieczeństwie, zapewnieniem pokoju i wie­

c z n e g o przym ierza1*. Pobożne noszenie Szka- plerza jest dowodem prawdziwej, dziecięcej

! miłości Maryi i znakiem wybrania. P ra-

y y

---:---S-i i

(31)

- 317 —

|h s --- s^ęi w dziw y czciciel M a ryi jeszcze nigdy nie zg in a ł, m ówią święci. Jeżeliś sobie, kochany Janie, tę prawdę zapam iętał, toś już wiele skorzystał z dzisiejszej rozmowy i spodzie­

wam s i ę , że w ciągu całego swego życia zachowując się, jak na dziecko Maryi przy­

s to i. pod opieką Tej najdroższej, niebie­

skiej M atki, oddasz duszę w ręce Jej Sy­

na. Oby Bóg najwyższy udzielił, za przy­

czyną naszego świętego Ojca Franciszka, który czcił tak gorąco Maryją, Tobie i mnie i wszystkim nam tej wielkiej ła s k i, byśmy jako prawdziwe dzieci Maryi żyli i um ie­

rali. Na tem kończę, drogi Janie, dzisiej­

szą rozmowę. Niech będzie pochwalony J e ­ zus C h ry stu s!

J a n . N a wieki wieków. Amen.

(Ciąg dalszy nastąpi).

---

Patronka na grudzień:

Żywot błogosławionej Elżbiety z Waldsee, Panny trzeciego zakonu św. 0. Franciszka

pokutujących.

Żyła okoto Roku Pańskiego 1420.

Błogosławiona Elźbićta, dla rzadkiej świą­

tobliwości życia, pospolicie dobra zwana,

\y ---

(32)

urodziła się w miasteczku W aldsee, dyje- cezyi konstancyjeńskiej roku 1386. Rodzi­

ców miała katolickiego wyznania, Jana Ach- lera i A nnę, którzy ją do Sakramentów (kościelnych doprowadzili, i pilnie uczyli praw religii chrzścijańskiej. Pierwsze lata młodości spędziła w największej umysłu szczerości i prostocie obyczajów. Potem z rady Konrada Kugelina, wielce cnotliwego i pobożnago k a p ła n a , którem u się poru- czyła dla um ocnienia w duchownej nauce, poczęła zamyślać o przyjęciu trzeciego za­

konu świętego 0. Franciszka, i lubo wiele przeciwności doznała w onem przedsięwzię­

ciu, jednak je pokonawszy za pomocą Boską, przyjęła ustawę, w klasztorze, zwanym Reuthe.

A wszedłszy do klasztoru raz na zawsze, nigdy już z niego nie w ychodziła, dla czego więźniem była nazwaną. Matka jej Anna, po śmierci męża, naśladowała ją, wstępując do tegoż zakonu i klasztoru, z którą wespół aż do zgonu najświętobli- wiej dni życia przepędzała.

W pomienionym klasztorze zakreśliwszy sobie drogę doskonałości, tak się strzegła | wszelkich występków i brzydziła się naj- i mniejszą zdrożnością, iż często podczas sa- | kramentalnej spowiedzi zaledwie sp o w ie -) dnik mógł co znaleść, w czemby potrzeb- J nem jej było rozgrzeszenie. W miłości ku

(33)

bliźnim, w ubóstwie, posłuszeństwie, umar­

tw ieniu ciała, czystości i wstrzemięźliwości dziwnie się kochała, i krzywdy, od nieprzy­

jaznych sobie uczynione osób, z najspokoj­

niejszym um ysłem cierpliwie znosiła. Naj­

niższe powinności klasztorne z wielką po­

korą umysłu chętnie i dobrowolnie speł­

niała. Zapalona miłością Jezusa Chrystusa, we wszystkich działaniach rozważała bole­

ści Jego, cierpienia Mu zadane i śm ierć krzyżową; aż do zgonu trapił ją smutek, że w dziecinnym wieku męki Pańskiej częściej sobie na pamięć nie przywodziła.

Bóg wszechmogący świętobliwość słu­

żebnicy swojej Elżbiety raczył przez wiele darów niebieskich światu okazać; szcze­

gólnie zaś słynęła darem proroctw a przez który przepowiedziała o srożącem się stra- sznem odszczepieństwie, pokoju Kościoła i obraniu na papiestwo M arcina Y. Bliska śmierci, proszona była przez spowiednika, aby wyjawiła dane sobie od Boga dobro­

dziejstwa i ła s k i; lecz ona życzyła sobie takowe ukryć i zachować w milczeniu, twierdząc, że je st grzecham i obciążona, i że tylko gotową była do naśladow ania życia Chrystusa, Maryi Panny i innych świętych.

Nakoniec w ostatniej chorobie, świętem i Sakramentam i opatrzona, przy tych w yra­

zach Ewangielii św iętej: „I wypuścił du-

(34)

- 320 —

f> S ---$Hf

T 1

cha,“ które czytać kazała, dnia 7 grudnia 1420 wieku swego 34, najpobożniej zasnęła w Panu, którego mało co przedtem upra­

szała, aby ją. miłością świętego Ja n a apo­

stoła zapalić raczył. Zaraz ją, dla wielora­

kich cudów, publicznie czcić poczęto. A gdy się z czasem cześć ta powiększyła, dla nowych i jaw nych cudów, Klem ens XIII., najwyższy biskup rzymski, zaliczył ją w poczet błogosławionych dziewic.

K s. II. J.

Odpusty zupełne,

nadane wiecznemi czasy, w kościołach Braci Mniejszych św. O. Franciszka.

G r u d z ie ń .

8 grudnia. Solenna uroczystość, Niepoka­

lanego Poczęcia Najświętszej M aryi Panny, przez całą okta­

wę. Absolucyja gieneralna.

25 grudnia. Uroczystość Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa. Ab­

solucyja gieneralna.

(35)

r

321 A

Nnwe modlitwy odpustowe.

M O D L I T W A

tlo świętego Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny i patrona Kościoła

(z o d p u s te m 300 dni).

O błogosławiony Józefie, Tobie Bóg na­

dał imię i obowiązki Ojca względem Pana Jezusa, Ciebie dał Maryi, zawsze Dziewicy, za najczystszego Oblubieńca i Głową świę­

tej rodziny na ziemi u c z y n ił; Ciebie nako- niec obrał Zastępca Chrystusa patronem i obrońcą Kościoła powszechnego, przez sa­

mego Chrystusa P ana założonego; z naj­

większą na jaką się zdobyć mogę, ufnością żebrzę Twojej przemożnej pomocy dla tegoż Kościoła, który walczy na ziemi.

O chraniaj, p ro szę, szczególną opieką i prawdziwie ojcowską miłością, którą pałasz, rzymskiego Pasterza i wszystkich biskupów i kapłanów, ze Stolicą świętego P iotra złą­

czonych. Bądźże obrońcą wszystkich, któ­

rzy dla zbawienia dusz pracują wśród cięża­

rów i trosk życia tego i spraw , by wszyst­

kie narody dobrowolnie pod jarzmo Kościoła

(36)

322

<$*4 -

A ~>ą

się poddały, co je st przedewszystkiem ko­

niecznym środkiem do dostąpienia zbawie­

nia.

Bacz przyjąć chętnie, święty Józefie, ofiarę ze mnie samego, którą zupełnie i całkowi­

cie Tobie oddaję. Tobie się całkowicie od­

daję, ażebyś zawsze chciał mi być Ojcem, protektorem i wodzem na drodze zbawienia.

W yjednaj mi szczególną czystość serca i gorącą miłość życia wewnętrznego. Spraw, bym sam, idąc śladami Twojemi, wszystkie czynności swoje kierował ku większej chwale Bożej w łączności z uczuciami Boskiego serca Jezusa i Niepokalanego serca Maryi Panny.

Nakoniec módl się za mną, bym został uczestnikiem pokoju i radości, któremi sam, najświątobliwiej um ierając, cieszyłeś się.

Amen.

Ojciec święty Leon X III., dekretem św.

Kongregacyi odpustów i świętych relikwij, z dnia 18 lipca 1885 nadał na odmó- nie powyższej modlitwy odpust 300 dni, którego mogą dostąpić wszyscy wierni raz na dzień, gdy ją przynajmniej ze sercem skruszonem i pobożnie odmówią. Odpust ten można ofiarować za dusze w czyścu cierpiące.

¥

(37)

— 323 —

A l*o cliw a Iy n a cseeść J e / u s a C lir y -

stiisu i M a r y i P a n n y (z o d p u s te m 100 dni).

Pochwala Jezusa Chrystusa.

Niech będzie pochwalonym Jezus, Syn Boży — Prawdziwy B óg, prawdziwy czło­

wiek — Sprawca życia— M ądrość wieczna—

Bóg pokoju— Dobry Pasterz — Ojciec naj- dobrotliwszy — Zbawcai nasz — Nadzieja nasza— Miłość nasza — Życie nasze — Nasz początek — i Koniec nasz. — (Po każdem tytule dodaje s t ę : — Cześć wieczna Jezu­

sowi).

Pochwała Maryi Panny.

Niech będzie pochwalona Maryja, Ojca wiecznego Córka — Słowa wcielonego Ma­

tka — Oblubienica Ducha Bożego — Pomo- cniczka w dziele odkupienia świata — K ró­

lowa niepokalana — Łaski pełna — Ucieczka grzeszników, M atka najłaskawsza — N ędz­

nych pocieszycielka — S trapionych zbawie­

nie — Gwiazda litościwa w rzeczach tru ­ dnych — Bezpieczny port dla?podróżnych — Pociecha nasza do życia — N ad zieja nasza w śmierci. —• Po każdem w estchnieniu od- Y

Cytaty

Powiązane dokumenty

wieństwa. Ale kto poznać może, że jest rzeczywistym sługą Bożym? Jeżeli nie ma nic ponad służenie Bogu, nic też trudniejszem być nie może nad rozpoznanie,

już na długie lata przedtem pochwalił dowód miłości, jaki złożyło kilku chrześcijan, którzy, ofiarując swe osoby w miejsce innych, poddali się pod jarzmo

Wielka część ludu rzeczywiście pozbawiona jest tego wszystkiego, co się człowiekowi należy; tem bardziej więc musimy z braterską, i ochotną, miłością pra­..

Z drugiej strony, ubodzy / ci bracia pożądali gorąco, dla rodzącego | się ich zakonu, tego nabytku, o którym j się miał później święty Franciszek wyrażać:..

2° Czy ci wierni, którzy zostali przyjęci do tercyjarstw a przez takich kapłanów, mogą się uważać prawnie za tereyjarzów, czy nie ? Eedaktor naszego pisma

Jakże wiele niepoliczonyeh tysięcy znajduje się pomiędzy tymi, co są ochrzczeni w imię Zbawiciela świata, nawet między katolikami, którzy się z zasady, albo

Miłość jego dla Kościoła świętego była tak wielką, że nie wahał się złożyć dlań w ofierze, gdyby tego była p o trze b a, najdroższego skarbu, ideału

Nie przychodzę bawić się w politykę: nigdym się nią nie zajmował, nie znam i nie głoszę żadnego innego królestw a, krom niebieskiego; dlatego wam powiem o mych