• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 279 (1822)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 279 (1822)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

* 8 * 2 . , N f* 2 7 9

WIADOMOŚCI BRUKOWE

f V i l n o € v S o b o t ę D n i a 8 ~ K w ie tn ifo

Ś W I A T % I l i O .Ś Ć

nc :Z T ‘ L X

Ż . Y C I E .1 P . Z L E Ł O M O I E . { C ią g dalszy).

R O Z D Z 1 A Ł E K X I I .

D a ls z y f i ą g r o z d iia lk u X I . (Ob. JSfre-k. 2.78}

PoprzecLzaiące iasne, ie ś li sobie nie p o ch le­

biam , d o w o d zen ie, u w a ln ia m ię od d łu ższeg o w s t ę p u d o r z e c z y , (O k ló r e y c z y te ln ik d o w ied zieć się c ie k a w y ; a tą cie k a w o ś cią są szp e k u ch y . I- dzie ty lk o o nadanie fo rm y , w ,ia k ie y w y s ta w io ­ ne i opisaije b yd ź nlaią, a b y i m nie i nikom u nie b y ło źle , ale d o t r z e . M a m ie p isa ć o szp eku ­ ch ach ro zp raw ę ? N ie, bo nap rzód : w zadaniach

do o trzy m an ia sto pn ió w , p ro fe sso r te y m a te r y i nie podał, a p ró in o su sz y ć g ło w ę dla w łasn ego ćw icze n ia i w p r a w y , dla ośw ie ce n ia, m niey o- św ie co n y ćh : iestto b y d ź pedantem i zb ytn ie zatop io nym , jestto p rzeszk a d zać zabaw om , k tó ­ re daleko zd ro w sze są niż nauki; pow tóre: po­

niew aż obiecałem n ap isać d w ad zieścia ro zp raw za m oich koU egów , k tó r z y sam i pisać nie m ygą, iuż z n ied ostatku czasu , iu ź dla n ie b y w a n ia n a le k cy a c h , iu ź dla tego , że m o g ą się o p łacać w y rę c z a ią c y m ich z t e y n u d n ey i dla w y ź s z e y m ło d zie ży m ało p r z y s t o jn e y p ra c y , i że im u- ch od zi cu d ze ro b o ty za sw o ie po daw ać; a n a ­ tem c h c ą c pisać rozpraw -ę o szp ek u ch ach u ią ł- bym w ie le tre ś c i ż y c ia i m o c y in n ym ro zp ra ­ w om : a to o k o llegó w , o stopnie ch o d zi. M am ­ że pisać w y w ó d sp ra w y , głos, albo replikę?

N ie, bo r z e c z o szp ek u ch ach , k tó re do d zie ła m ego w e s z ły , m u si b yd ź iaśnie, sp raw ied liw ie i po szczero -p o lsk u w y ło ż o n a i w ysta w io n a , ina- c z e y ściąg n ąłb ym n a siebie g ro z ę a d w o k a tó w , k tó r z y w zo ra m i są dla sw o ich ap p lik an tó w . Z tego ro zu m o w a n ia c z y te ln ik zap ew n e w n ie ­ sie, ze iestem stu d entem albo applikantem ; a ieżeli w n io sk ó w c z y n ić nie ch ce albo nie um ie, m o że m u p r z y ie m n ie y będzie o d g ad y w ać sza ­

ra d ę : P ie rw sz e s tu d e n t, d ru g ie a p p lik a n t, a w s z y s tk o ni student, ni applikan t. Z g a d y w a y z e m ó y m iły c zyteln ik u , ia ty m c za se m w o k o ło m oićgo pokoiu, tak dobrze w a m znaiom ego, p o ­ ch o d zę i pomyślę;! a k ied y n ik t nie p r z e s z k o ­ d zi, u ręczam s łc w łm h o n o ru z w o ln y m szu k a ­ n ie m s a ty s fa k c ji: jże ie ż e li się n ie u d a ,-ze szp e- k u c h zro b ić -madł/gału1, p r z y n a y m n ie y tr a g e d y ą 'Osnuig.

S zp e ku ch y albow iem są t o . . . P o co tu m i p r z y c h o d z is z wrasa*y t r u t n i u , k ie d y ie s te m w n a y w ię k szy m o gn iu ? — Z o ło tu c h a z d z iw io n y i przelękn iony; P an w ogniu! gdzie? có? iak?

M o że (z p łaczem ) broń Boże! w g ło w ie się P a ­ n a pom ieszało. P an nie ża rtu y ,'.c za se m t o b y ­ wa! — C zegóż t y ch ce sz? po w ied z. A z a w sze p ła c z e i ćalipie! — Z o ło tu c h a . T o P an u n ic się nie stało ? ocłi! och! dalibógże! — C ó i tam m ó y k o ch a n y ’1 — P rzy sze d łe m Panu donieść io z n a y - m ić , ż e . . . A le d a lib ó g że , P a n ie , t o nie ia;

sam Paa pam ięta, że ia o n eg d a y w y m iatS iu c, o t na tym stoliku p o ło ży łe m ; iu ź c o nie w y ­

niosłem , to nie Wjr-niosłem! m o że te n P an m a r ­ s z a łe k N aleśnik, co t o u sta w iczn ie w iersze c z y ­ ta , w z ią ł i w yn ió sł: c o to P an ie w ie r z y ć ! A o to ż i on sam; n ie ch P an r o z p y la się d alib óg- ź e . — A c z y lich o iego tu do nas pędzi?^ J3y - w a y c ie zd ro w e szp ek u ch y . —

T u b y ł koniec m oiem u ro z d z ia łk o w i; ia k o ż p o czyn am w ten czas p isać, kied y p r ó ż u u ię , a k o ń c z ę , k ie d y albo spać id ę, albo g o ści p r z y y - muię’, i dla te go m oie ro zd zia łk i są dobrze o - g ra a ic z o n e , ab y w o ln y m zo stać od sp raw w są ­ d zie norm alnym (granicznym ). P rze s ta łe m m y ­ śleć, gadać i pisać, m u siałem słu ch ać. P r z y w i­

ta łem się u przeym ie z J W , N aleśnikiem . Z o ł o ­ tu ch a zm a rszczo n y, sp ó y rza ł w e z w ie rcia d ło , z b liż y ł się do kom inka, d o b y ł papieru, k a ła m a ­ r z a i p ió ra z kieszen i, i n o to w a ł na m ó y r o z ­ k az, rozm owry nasze. Ś m ie ch y , m in y , k ie ru n e k ch odzen ia zn aczk am i, h iero g lifa m i i lin iy k a m i o zn a c za ł. D ołączam to do ro z d z ia łk u n in ie y - szego; w p rzó d ateli p rz e z tnoię c e n z u rę p r z e ­ puściłem , a ż e b y żad ney p ra w d y o d k r y w a ią c e y m oie słabości, p rze są d y i g łu p stw a nie z a w ie -

(2)

54

Brłb. P'. z n a c z y P an , to ie s t iaj N . z n a c zy 3 VV, N aleśn ik. D la te g o czy te ln ik a o tem skró«

cen iu ostrzegam , a żeb y m ię nie w z ią ł za p ó ł­

g łó w k a , a J W . N aleśnika, za n atrętn ika.

Z a c z y n a ią się notatki od ro zm aitych z n a c z ­ k ó w .. S zko d a, że ioh czyteln ik w id zieć nie bęr d zie, a to dla braku przem ysłu w naszym k ra ­ ju . W m ie ś c ie gdzie- w ię c e y k siąże k opraw uią la k c z y ta ią , żaden introligato r ie szcze się nie, n a u c z y ł, ro b ić form do w yciskan ia ozdobek. Co to będzie, iak ow ego ijjępica i o r m y , niegdyś W W iln ie odlew ane, z e trą s:ę i zepsuią.

P ie r w s z y h ie ro g lif m iał o zn aczać p o ch y le ­ n ie w ą só w na d ó ł, zm arszczen ie b rw i i całą.

s k r z y w io n ą i k w aśn ą m inę Z o ło tu e b y , k tó r y w c a le rad nie b y ł , że J W . N aleśnik p rz e rw a ł m u w ażn e i ciekaw e doniesienie. D o tego nie lu b ił o b ow iązku sp isyw a n ia ż y cia uiuie^o,-któ­

r e ma bydź- dziełem m oiem (f).

D ru g i g z y g z a c z e k , m iał o k azyw ać sztń czn ą p rzem ian ę tw a r z y zagn iew an ey, k rzjiw ey i nie- c h ę t n e y , n a u p rzeym ą , m iłą i- wesołą, kiedym - się w ita ł % J.W . N aleśnikiem . D o tak iey p rze­

m ian y t w a r z y są_zdolni P P . u rzęd n icy, P P . od- bieraiące, w i z y t y , i, P P . kok ietk i. Z t r a z na*

s tę p u ie zn ak (!) co m a z n a c z y ć - podług Złotu.- o h y : lala w aszeć!'

T r z e c i zn ak nie b y ł ani h ieroglifem ani g z y - g z a c z k ie m , le c z szk ice m lin iyk am i rzu co n ym i W y o b r a ż a ł on po stać J W . N aleśn ik a w p o ło ­ w ie n aprzód pi^zechyloną, c z ę s to p rostu iącą się,, a n ig d y nie p r o s t ą ; iedną r ę k ę tr z y m a ł w k ie ­ sze n i , d ru g ą : w zanadrzu, w obu b y ły papiery, r ę k o p is y w ła s n e y tra g e d y i i Komedyi. K o zm ai- te proste i k r z y w e lin iy k i, w s k a z y w a ły nasze r o z lic z n e r u c h y i d z iw n e o bro ty.

P . Jakże J W Panu słu ż y zd ro w ie?— N . P r z y ­ jem n ym a cz pow olnym zaw sze płynie biegiem — P . N ie zła d z iś -p o g o d a ? — N . Już śnieżne sza*

t y ziem ia u tra c iła swx>ie, a niebo c z ę s ty m p ła­

c z e m ź le w a m ieyskie b ru ki. (Na te sło w a Z o - ło tu c h a , k ilk a łe z u p u ściw szy , r z e k ł : śn ieg sp ędza , d e ś z c z p a d a !)— N . R ad iestem , w ia tr m i s p rzy ia ! c h o ć r a z w e dniach czte re c h , zna- oh o d zę m ego P an a w domu szanow nego. (T u Z o ło tu c h a p ła c z ą c p rz e g lą d a ł na sw oim arku-

*} Z aim ek dzierzaw czy* móy ze swoienri przypadkam i,’

nie iest moim, le c z w y ię t y z p och w ały nayznakom it-

•z tg o u nas gram m atyka, w którey na każdey kar­

cie n ayw n iey dw ad zieścia ied cn razjr ie s t pew tti­

r z e n y .

sżn o b ra zm o ie g o ż y cia ,.i rze k ł: praw da). P . Sżu*- kałem J W P a n a w iego m ieszkaniu!— N . C zeka*

łem długo ch w ili, w k tó reyb ym p o kazać i-p rze ­ c z y t a ć m ógł mą m u k o m e d y y k ę m ałą. Jego g u s t w y ć w ic z o n y r ę c z ę w ty m podoba; bardzo śm iesz­

na (tu zn aczek .śm iech u , k tó r y b y ł w ta k t dokoń­

czeniem w iersza ; Z o ło tu ch a z c a łe y d u szy śmiał- się i p o w tarzał: iaka śmieszna! iaka śmieszna!), J W . N aleśnik d o b yw a z zanadrza kornedyą, śm ięie się: do rozpuku i zabiera' się, do c z y ta ­ n ia .— P . S łyszałem , że J W P a n płod y swoie do- ro ztrzą sa n ia r a c z y ł-u d z ie la ć professorow i. w u- n iw e rsy te cie , k tó r y z d u szy ra d ził mu ieszcze nie d a w a ć' do druku-; p o cz e k a w sz y i- o czek iw a­

na., m oże bydź, lep ie y p r z y ię ta . — N . Proszę ty lk o posłuchać-, r ę c z ę u p odobasz , w ie rsze są z T rem b e ck ieg o łub. N a ru sze w icza ; cz e g ó ż cza- k a ć , w sz a k sław a iu ż w ielu tra g ik ó w r t r a g i- o zek napełnia litew skie k ra in y , liść b o bkow y z- plum ażem z łą c z ę , w paragonie. (Z o ło tu ch a płacze),— P . A l e te w iersze T rem b e ck ieg o i N a- cu sze w icza ta k przystaią>, i a k . . . . i a k . . . — Z o ło tu c h a ■ (po cichu). Jak kapelusz z plumażem.

do J W , N aleśn ika g ło w y . — N . Z a zd ro ść, z a ­ zdrość , posłucha-y. — P . Ja satn, ieżeli J.W P.

p o zw o li, sg o k o yn ie u siebie p rz e c z y ta m . — N . P ósłu ch ay i r o z w a ż a y iak p o czą te k śm ieszn y (tu są. zn aki n iesk o ń czo n ego śm iechu i bardzo rozm aitego ) Z o ło tu c h a p o w ta rza : Jaka śm iesz­

n a ! iaka śmieszna! śm ieszn iey sza iak Z ł o - . . - ^ ale n ie d okoń czę, chaH ch a! . . .)•

N-. c z y t a n a p rzó d * k o m e d y ą , p o tćm trag»*

dyą. Z o ło tu ch a d rze m ie , śm iech J W . Naleśni­

k a przebudza gp-; a p rze b u d zo n y zn aczk i kła- dnie; k tó re oKazuią: że P a n (Ja), B u d in , S p i - d e tm is ii Z o ło tu c h a w kom ed yi p o z ie w a ią , a J W . N a le ś n ik do ro zp u k u śm ieie się ; też same z n a c z k i w _tragedyi * d aw n iey p o ziew aią cych , z n a czą ś m ie c h y , a J W . N aleśn ik a rozczu lenie i napuszenie. — N . (po p rze czy ta n iu ) A -cóż m ó w isz k o ch an y m ó y P anie k r y t y k u ? — P . B ar­

dzo p ię k n ie .— N . (cału iąc) W e ź , p rzeczyta y.

i-p o w ie d z-, c z y m ogę d ru k o w a ć ; g d zie popra­

w ić , Łam p o p raw ; gd zie z o s ta w ić , zo staw . Czas- s p ó ź n io n y , przep raszan i i upadam do nóg. — P . N a y n iż s z y sługa J W P . B ard zo dobrze, po­

staram y się. o p rz e c z y ta n ie płodów iego g ie - niuszu.. U padam do nóg. —

Ghw ał&ż bogu r że w y s z e d ł ; ale oo tti ro«

b tć z tą bazgraniną. W ie c ie co P an ow ie, w e ź ­ cie do E rzeczy ta n ia , k a ż d y po k ilk a a rk u s z y ,

(3)

55

-

i'p o p r a w ia jc ie , w szak iednę s z t u k ę w ie lu nie ty lk o p o p r a w ia ć , ale i tłu m a czy ć ; nie tylko tłiin iączyó , ale i pisać m oże. C ó ż t y nató Z o lo tu cłja ? — W ie m Panie , źe na kotnedyi śmiać się trzeba ; otoź ubrać się i śm iać się w s z y s tk im , a n ik t nie pow ie^ źe to tragedya:

nie zem dleie D a m a .—— On sły szał o te y, która na kom edyi z rozczu lenia zem dlała'; a gdy iey oznaym iono, ź e to nie tragedya, odpowiedzia­

ła : czem uż m i w p rzó d y o tefn nie powie-1 dziano. P rzed ziw n y Z ó łb tu c h o ! tak, aże­

b y k ażd y p o z n a ł, źe to kom edya trzeb a źe*

by się a k to ro w ie śrm eli.ya w sz y se y p rzez sym*

p atyą w id zo w ie śm iać się będą: — . Z o ło tu ch a . Panie ! J-W. N aleśnik pow raca. — - N . Z apo­

m niałem Panu zostaw ić ty ra d y piękn ieysze; r a ­ zem p rze czy ta s* i tam!' gdzie potrzeba; um ie­

ścisz ; m ó w ią aktoro w ie, źe trudne do w y g ło ­ szenia , ale to kap rys: nie ma w ię c e y iak tr z y ­ naście a rk u szy. — - Ja. Już niepotrzebne, kome- dyą w k ró tk im czasie i bardzo pięknie potra­

filiśm y odm ienić. C h w ila cierp liw ości.

A k t I. Scena L O soby: f*iotr w czapce, P a w eł w kap elaszuj G aw eł p rzy szabli, A rle­

kin z x ią żk ą , Szuler z szalą, G r a f ze szklanką, Z y d z w orkiem , Baba z-m aczugą, H erkules z k ą- dzielą, a reszta- ze szklankam i, kartam ij pióra*

mi, pozw am i, i kanczukam i i t. 4 . — ■ N . Jak to?' w szystk ie razem w ied n ey scenie, b ez in­

try g i — P . N io nie' szk o d zi. -

P io tr . Cha! cha! (prym em )' P a w eł. Cha! cha! (sekundem) G aw eł. Cha^cha! (altem) A rlek in . Chs! cha! (basem) Szuler. Cha! cha!' (flauto) "

Z y d . ChaPcha! (oboiem) H erkules. Cha! cha! . . . W szy scy , Cha! - chał cha! . . .

JW '. Naleśnik zagn iew an y, odebrał kom edyą i; traged yą, i nigdy do mnie nie p rzyszed ł— A le do R o zdziałku ieszcze p rzy yd zie . N ie m ogę się długo-nad nim ro zcią g a ć, bo muszę o-szpeku- chach k o ń czy ć. W ie m albowiem iak przeno­

sin y gospodarzow i szkodzą: nie ch ciałbym rost- działku n in ieyszego do następującego przeno*

aić— S zp e k u cb y są to. . . (św ieca do butelki wp....

K o r7* e sp o n d e n c y er**

S 1-0 S A DO R a C'H £ L I.

di 2 3 ' Tamo i ' Opisałam tobie prżyiaciółko-m oia, iak okru^

thie obchodził się ze mną A ron , d rę czą c m ię nad M yszn ą i Talm udem ; W ie s z , iakem od*

b yła examen, i’ co ' się potem stało- *). O pi- s-zę ci teraz eharakter; i sposob ź y cia n au czy­

ciela moiego; zkąd przekonasz- się , źe gd y b y M yszn a i Talmud b y ły n aw et xięgam i bozkie1- m i, iak są p rzeciw nie zbiorem bała muc t-w i niepraw ości; i w tenczas tw oia biedna Siora z t W strętem ' czerpałaby naukę z ust- czło w ieka;

k tóreg o postępki nie' zgadzaią się z duchem nauki< N ie dziw ię się w ię c e y , towar-zyszko moia, źe różn o w iercy potępiaią- zakon nasz, i nas sam ych m aią w ohydzie: ś w ię ty iest za A kon- nasz,- ale obłudni- D oktorow ie Synagogi skasili pismo, a gorszącem i postępkam i hań*

bią pokolenie Izraela; M óy n au czyciel b yt naprzód spektoremy ij lat kilkanaście kiw ał się nad talmudem. N ie rozum iał on w p ra w d zie tal*

mudu , a uczniow ie nie rozum ieli iego w y k ła * dów ; przecież; za pom ocą starego^Mistrza-Cha*- sidimów-, został, saeynem oreinym .j K ie d y b y ł ty lk o spektorem, n ie u c z ę s z c z a ł zb yte czn ie do szk o ły , iadał tfzasem cu d zą w ieprzow inę i groch ze słoniną; a u siebie iusznik z -ż y w y c h świń*

Nie nosił iarm ułki albo bardzo rzadko; i po*

w iadali o nim syno w ie Izraela, iż- oh b y ł ż y ­ dowskim goim em i Z kolei starszeń stw a z o ­ stał. A ro n M istrzem ' GhassidimóW’ , i ' zu p eł­

nie się odmienił: z a czą ł codziennie' chodzić do szk o ły , i Ha sądy duchow ne, śpiew ać aż do- zerw ania gardła- A lkim boruchassy) a tak co- dzień przynosił do domu grosz' z o fia ry . Spra­

w ił sobie piękną kolorow ą iarm ułkę i nosi ią oiągle , a nawet- spi w n iey: po w iadaiąc, źe W tę y iarm ułce chow a s ię szpikanard św iąto*

bliw ości; źe ona iest A rk ą . przym ierza, przed któ rą składać pow inni Izraelici p ierw o ro d n a- o fia ry z-gęsi, b aran ów , i w szelkiego koszerne*

go mięsa, oraz pobory kahalne: i dla tego w szy*

s c y nauczni kahalni obow iązani są donosić mor kiedy i-g d zie ma bydź szlub., obrzezanie,. su

(*) W romansie Lbisjb i Siora, list X V [II i X X III;

(4)

m

,n4de w szystko pożyw aaie baranka. .W iesz.ko- ehana R achelo, że nasi bracia zaięci ciągiem szach raystw cm , n ie m a łą czasu ; odprawiać na- k azan ych postów , i m odłów; płacą w ięc R abi­

nom i ńaucznym , a ci modlą się za nich: ,m ó y n au czyciel przyym uie na siebie ty ch obow iąz­

k ó w kopajni, a potem rozdaie darmo niższym sługom S y n a g o g i, a z\yłaszcza tym , k tó rych podnosi na w y ższe stopnie i k tć rz y niedość h oyn ie zapłacili^ rra .za nie. . Takim iest A ron.

Sądź w ięc, iak iestem .nieszczęśliwa, ia, która nauczj^am się od moiego drogiego L eybele my- ślić i c z y n ić po prostu , a brzydzić się i p o ­ gard zać obłudnikam i. .K iedy to piszę do cie­

bie, m óy n au czyciel w d ał się w now ąiaciendę, któ ra dokończy rysó w .iego charakteru. Pe­

w n a w dow a m ieszkająca na Białey Rusi prze- dała Aronow i .przeszłego roku kaw ał .ziemi, aa k tó ry dłużnym iey postał k ilk a ty s ię c y zło ­ ty c h . T e ra z pisze do niego wdowa, że w d o ­ brach ie y na B iałey Rusi, i w całey gubernii, daie się cauć w ielki niedostatek; tak dalece, że beczkę ż y ta płacą po ,rubli sr. 18 , i że przym uszon ą iest sprow adzać zboże z ty-ch stron dla przekarm iania w łościan. B o w iad u . ią c się, iż za cn y M istrz .Chassidjm ów ma ru siebie zn aczn y zapas zboża, podaie mu pro- ie k t, aby zam iast go to w ych pieniędzy, zapła­

c ił ie y żytem w edług ceny m ieyscow ey, to iest: po 12 rubli sr., ,a osia w łasnym kosztem a ż na m ieysce dostaw i. „ C z y u w ie rzy sz te ­ mu, kochana Rachelo, aby A ron odrzucił ..tak sp raw ied liw y proiekt? 00 m ów ię, łatw o -uwie­

r z y s z ; bo zn asz dobrze .naszych .Synągogów . A ro n odpisał d o n ie y w w yrazach bardzo wspa­

n iałych , ubolewaiąc nad nieszczęściem tego kra- iur p r z y to c z y ł kilkanaście w yiątk ó w z M y- sz n y i Gom óry, iak potrzeba przyym ow ać sta­

łym um ysłem biedy i troski; i skończył na tćm , z e p rzez w zgląd na ludzkość, gotów ie st odstąpić dla niey beczkę ż y ta po rubli sr. 18, to iest: w cenie białoruskiey, ,6 rubli sr.

w y ż s z e y od tu tey szey . K ochana siostro, soj­

c e mi się k raie patrząc na podobne postępo­

w anie starszych; bo przew iduię upadek zako­

nu: a to iedynie przez nadużycia naczelników . R achelo moia! kiedyż w y r w ę się z te y egipt- skiey n iew oli, i p rzy yd ę m ieszkać z wami;

abym k o r z y s ta ła ,z tnądrę«ci o yca tw e g o Ałira*

bania, cieszyła się .m iłością moiego Leybele, i tw o ią przyiaźn ią.

SioKa'?

e g d o t a.

.P atrzcie W .Panow je , m ów ił pew ny "urzę­

dnik , .c o .się to .d zie ie , że m i się c i ludzie ta k z e ^swoiemi.-rekomendacyami p rzy k rzą : ten nastręcza się na s e k re ta rz a , ów n a plenipo­

tenta, inny na poradcę; słoyvem, gdzie się obró­

cę, tysiące głó w ,i rąk choiałoby p rzyiąć u mnie służbę. — JW^JPanie! odpowiedział pew ny szu b ra w ie o , nie w iedziałam długo co się to d z ie ie , że gdzie się obrócę, -tłum kusznierzy za mną pędzi nastręczając do kupna czapki i kapelusze ; dostrzegłem w k o ń cu , że mia­

łem na gło w ie bardzo lichą czapkę. A le dla czego .tysiące .rą k n astręcza się JW P an u do p&sługi, te g o ' wcale nie.To^umiem.

L i s t y G ,ońc z e.

1 . Ja n iż e y podpisany, K w a c z z Bazgru-

„nowoów G r y z m o ła , uprzyw ilejo w an y Poeta, jakich z p ew n ych w zględó w ieszcze niewielu:

a z -innych jsnowu w zglę d ó w , bardzo iest w ie ­ lu: kiedym tłu m aczył pew ny gatunek poetyc­

kiego dzicłą, dostrzegłem nakoniec, *e , nie w ie ­ dzieć iakim przypadkiem , w ciągu iney p racy ledw o nie c a ły sens z tego poem atu uciekł, i nie wiem gdzie się podział, ani gdzie się obra­

ca. K to poweźm ie iaką o nim wiadomość, niech go ra c z y .dostfcwić, za co odbierze kilkadziesiąt naw et ,exem plarzy dzieł m oich, pięknie druko­

w a n y c h , za pomierną cenę i bardzo p rzy­

stępną.

2. Ja n iżey podpisana, W iado m ość Bruko­

w a, dow iaduię się, iż w ielu m oich, przysposo­

bionych dzieci, S zu braw ców , żm ąrn otraw iw szy

i przehulaw szy w szystkie k o n c e p ta , a nadto zad łu żyw szy się w remanenta, uciekli i oczu ni£ pokazuią; ieżeli w ię c nie u iszczą się z dłu*

gu, ro zk ażę podadź do publiczney wiadomości ich im ion a, i w ym ienić m iey sca, gdzie się w czasie schadzek chow aią.

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiem nlarzy' dla m iejsc prawem wyznaczonych. *'• N . (»oiań«ki Kom. C e n in ry CiL

w W iln ie w drukarni R e d a k cji pism peryodycznycti,

Cytaty

Powiązane dokumenty

JW P a n nad mniemanie moie znalazł ieszcze v) niey niektóre wątpliwości, przy ukończeniu ptocessu kosz wina szampańskiego iest do u- słng pańskich. Ręczę, że

w i ły —» Tenże donosi, iak mu kapłani E gip scy opowiadali, że ieden z ich królów, żywcem wstąpiwszy do podziemnego mieszkania , przez Greków Tartarem

N aostatek, za- bieraiącemu się do tak ważnego przedmiotu oświaty narodowey, nie należy opuszczać z ba-... ( In ter

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu exemplarzy dla miejsc

W mówiono iin , że się tr«eba nczyć, siedzieć w domu spokoynie , pilnować rolnictw a, bawić się handlem lijb rzemiosłem. W szystko to iest dobre?} ani przeczę,

Znaionre iest zdanie , wiekopomney rfawy Kopczyńskiego. D oktor ftaibelles , ludziom tvIko przypisując własność picia Łez pragnienia. stopień doskonalenia się ro-

Odtąd w idyw ały się wpraw'dzie przez okno, ale udawały, że się nie postrzegaią nawzaiem: ani rozmowy ani ukłonów n iebyło.. W nioski z ley powieści czytelnicy

Zdarzenie to, um ieszczone w gazetach Indyyskich dla przykładu i zbudowania ludu, nie iest żadnym w ym ysłem gazeciarskini, lec-a rzetelna i autentyczną