WIADOMOŚCI BRUKOWE
łViifio w Sobotę Dnia 11 M ar ci.
Rozm yślania nudmka,
S i les sin g es pou ra ien t avoir de F-ennui l i s -deyiendr.aient d e s kom m es.
$ H
e l v. . v .
R ó żn im y się lu d zie od zw ierzą t rozum em i mową. Znaionre iest zdanie , wiekopomney rfawy Kopczyńskiego. Aie rozm aici autoro- wie, rozm aite mieli w te y m ierze swoie wi
dzimisię. D oktor ftaibelles , ludziom tvIko przypisując własność picia Łez pragnienia . i wad m m i tylko przyznaiąc władzy w każdcy porze roku małemu bożkowi, ło za isto-tna oe>
chę różnicy ich od zw ierząt uw.aża. H e !v .. . eas, a za nim niektórzy autorowie ekonomiki poliłyczney, nks ty lk o że w nudach, nam sa
m ym właściwych, u p a tru ją l^djmie takow a r ó żnicę, ale nadto, tem u początkowi, przypiMiią coraz w yższy . stopień doskonalenia się ro- fcumu ludzkiego. Nie ubliżając zdaniu dwóch pierw szych wielkich ludzi, .przysn n ę , y.e osta
tnie więcey pochlebia moiey miłości własney, i dlatego łatw iey do przekonania trafia. Co za piękne odkrycie, że nudy są niezawodnym po
czątkiem rozw inienia umysłu ludzkiego, i pod
nietą, k tórey winniśmy, że rozum nasz coraz Wyższych sięgaiąc szczebli, zostawił te n , tak ogrom ny przedział między' nami a iw ie rz ę ty . Sława niech będzie wielkim ludziom, k tó rzy z rzadką wdzięcznością źródło wieńczą, k tó re
mu w inni zapewne t y l i wywyższenie swoie.
Sława prowincyi naszey. k tó rey ptzyszłą św iet
ność zapewnia tak wielka liczba znudzonych próżniaków. f któż z nas naypięknieyszych ztąd dla siebie ro ić nie może nadziei? Jestźe łkarb bardziey powszechnie posiadany? A ie«
Sli w rzeczy samey tak wielkiego iest użytku;
któż z tias cieszyć się nie pow inien, że go w dosy<5 znaczney posiada ilości, aby nie po
trzebow ał zazdrościć sąsiadowi. Lecz potrze- baż na to dowodu? PrzeŁieżmy tylko myślą dni życia naszego, a postrzeżem y niechybnie:
że gdzie się kończą swawola i rospusta, tam iuż w pełnym biegu swoim opanowały nas sytość i nuda , na to właśnie aby dać przy
stęp użytecznieyszym zatrudnieniom . Dodam
jeszcze, że w iększy !uh nroieyszy stópień znu
dzenia , pobudzając nas do tym silnieyszey reakcyi, stanow i naw et ledwo nie ć a łą różni- oę w poymowaniu rozm aitych indyw iduów .
Tak u nas iak i wszędzie, dwojaki iest spo
sób wychow ania d zieci, domowy i szkolny.
W każdym mm ey lub więcey swawola w m ło - d .ii głowach, co raz to w nowe przybrana barw y, ani na moment nie daiąc przy stęp u nu
dom , przeszkadza postępowi w naukach; i dla tego wiek ten naybardziey inłereisuia«y; scho
dzi zazw yczay bez korzyści. Pospolicie z ro kiem szesnastym kończym y nauki, me d late
go, abyśmy iuż w szystkie posiedli ro zu m y, lecz że tiowy zawód przed' nami się odkryw a.
Młody człowiek, uniesiony miłością oyczyzny, podsycaney błaskiein szlify i dwiękiem pała
sza , spieszy do woyska; albo, w n iem niej burzliwym zawodzie , za pom ocą podrobionej- m etryki, ubiega się iuż o u rrą d w szrankach seymikowych. W jedoey czy w drugiey k a
ry ei'ze , pomimo naw e t caley bezczj n aa os ci , nie dozna z razu długotrw ałych nudów. W iek młody, nowość przedm iotów , a szczególnie rozpusta, oddalić ie ieszcze dosyć skutecznie potrafią. Tymczasem uoieka niepostrzeżona młodość, ieśli małe na umyśle, znacznieysze natom iast, na zdrowiu zostawuiąc siady. K.to- by się spodziewał, że ta w łaśnie okoliczność, posłuży kiedyś do poźądaney odmiany, p rzy - śpieszaiąc stanow czy m om ent nudów\ Z a rę czyć można, że każdy ich d ozna, ktokolw iek młodość swóię opisanym spędził try b e m , aie nie każdy w rów ney porze życia. Z atru d n ie
nie od lat dziecinnych, albo przeplatanie nie
mi zabaw m łodości, zdrowie samo , opóźnia- iąo lub przyśpieszając m om ent znudzenia, sta now ią razem te niezliczone odcienia ludzi pod względem umysłowym. A wieśniacy i rzem ie
ślnicy, w ciągłey żyrący pracy; iak nie zwykli doświadczać nudów, ta k też daleko pozostali od nas na drodze oświecenia. Zdaie się więc nie
zaprzeczoną rz e c z ą, że nudy są naypożądań*
szym kresem pierwszey epoki życia, iako ie*
dyny środek podniesienia umysłu naszego 'jfę-
go więc życzę wszystkim przyia*»ołóm moim,
a życzę z doświadczenia: albowiem , nie chw a
— 38 —
ląc się, iu ś nie od dziś dnia na tę natrafiłem drogę.
Jeśli kto żadnym sposobem, sam ieden. w- staii- cyi godziny w ysiedzieć nie mozej ani n a w e t długo pozostać na iednein mieyscu; powinszo
w ać m u w ypada iuż niemałego stopnia zn u dzenia. Z razu, znaydzie on nieia-ką ulgę., w odmianie- przedm iotów , ale w'krótce i ta sama ciągła odm iana nudzić go pocznie; zresztą, wszakże" i św iat ma granice, a nadew.szystko- Rozmaitość iego nie iest tak wielka , abyśmy-
za każdą naw et odm ianą m ieysca lub przed
m iotu, nie- znaleźli choć w części podobień
stwa- do r je c z y iuż nam dobrze znaiomych.
D la ty ch i ty m podobnych p rzyczyn, coraz zaw sze silnieyszych doznaw ać będzie nudów;
nigdzie od siebie uciec nie potrafi, i częstokroć- wśród< naywiększego zgiełku- sam z sobą po
zostanie. I tu iest początek, tey nader inte- ressuiącey epoki roZwinienia- um ysłu ludzkie
go. K iedy przedm ioty zew nętrzne, iedno ty l- ko na nim robić będą w ra ż e n ie , tg iest: nu
dy , wtenczas- człow iek zaczyna szukać w sobie samym resursów, i tę chyba-wyciąga ko
rz y ść ze stosunków swoioh' i ludźmi i z na
tu r ą , źe się uczy poznawać iednych i zastana
w iać nad drugą. C zytanie, t a dotąd słaba sprę.
żyna zabicia czasu', sta ie się dla niego praw dziw ą rozkoszą, a rzucając na wszystko-vrzrok, praw dziw ie filozoficzny,- oddaie się odtąd sa
mym- tylko ćw iczeniom um ysłowym i moral
nym . K to ta k kończy, tego życie, niezupeł
nie będzie • nieużytecznem . Dobieży on- może usiłow aniem , co s tia c ił przez opóźnienie. Prze- biegaiąc iednak m yślą naypięknieyszą połowę- ż y c ia , nie przestan ie nigdy żałować upłynio- nego czasu ; nie przestanie żałować młodości, przez k tó rą nie tylko że nie przysposobił sobie żyw iołu m oralnego na czas dalszy, ale nadto stracił zdrow ie i skrócił liczbę dni życia sw o
jego. O braz te n sp raw ied liw y ,, nie iestże pochw ałą nudów ? A patrząc na ogromny przed ział, różn iący człow ieka znudzonego iuż pow abam i i y c i a , od punktu roztrzepania, od którego postępow ać zaczął, czyliż nie można pow iedźcie z H e lv .. . „ ż e i m ałpy, zostałyby ludźmi , gdyby ty lk o m ogły doznawać n u dów, (*)
Jeśli panegiryk m óy nudów , z p raw d ą iest
,, A czkolw iek to zaś tu przyw odzim y, cale nie m y
ślim y naśladow ać tego au to ra, k tó ry człow ieka z.by
dlęciem rów na. ”
zgodny;- gdzież będzie-granica* wielkośei moiey?
Mówię, bez chluby- i- przysięgam na honor, (i a kr się zazwyczay- nim' zakłiriamj')., że od dawnego czasu, nio nie znam trudnieyszego nad sztukę przebycia> dnia* każdego.- D la mnie to n?eraz , godzina* rokiem; a dzień-' wiekiem się staie. I- c-zuię; że iuż' doszedłem' do tego pun
ktu* przesilenia, który- każe- mi-się spodziewać całego użytku z nudów-. Ze nudy musiały bydź początkiem) wynalazku w szystkich sztuk i unueiętnośei, że' prow adzą do nayużyteczniey- szych-zatrudnień-, w ierzę temu- z doświadcze
nia. W ieleż- to- ia sam, od nieiakiego czasu, przeczytałem xiążek, a przeczytałem z uwagą, nie inaiąc nic lepszego- do robienia? W ieleż to iuż napisałem-1 artykułów do Wiadomości B ru k o w y ch , których- uszczypliwość była za
wsze miarą- stopnia- znudzenia moiego, a nay- słabsze z nich były te, dtf napisania których oderwała- mię od zabawy koley czytania z mó
wnicy.- A- iak- ów miesaozanin szlachcic, zdzi
wił się, gdy się dowiedział, że mówił prozą;
tak i ia, kiedy naw et pomyśleć nie mogłem, abym sklecić um iał choć ieden peryod, stanąłem rów nie niespodzianie n a drodze literatów i au
torów.-
W iadomo- iest w sz y stk im , k tó ry z tych dwóch- zawodów więcey ma powabów i łatwo
ści.- To, co dawniey za sofizmat uważano, dziś dowiedzioną iest rz e c z ą: że wielu takich bie
rze się do- pisania,, k tó rzy czytać nie umieią.
Mnie samemu więcey się podoba zawód auto
rów , i z czytania t ę ty lk o nie raz odniosłem korzyść, że bardziey ieszcze znudzony, wzią
łem się do pióra.* P rzyznaię, że ie gryzę nie*
kiedy przez pół godziny,, nie wiedząc od czego zacząć. T ak to zawsze trudne są początki-. Po
mimo t a iednak, przekonany iestem, że zawód ten łatw ieyszy iest niechybnie od pierwszego.
N a wieleżto- x ią g natrafić można , których zrozum ieć niepodobna,, lubo są pisane n a po- zor w ięzyku nam nieobcym . Pisarz nie do- znaie nigdy te y niedogodności. Pi3ać wolno każdem u, co mu ty lk o myśl lub pamięć d© gło
wy przyniesie, a potrzebne do tego przygo
tow anie, ie stto praw dziw a chym era; dowodem pisma nasze peryodyczne i cały szereg auto
rów codzień się poninaźaiący. A ieśli czyteU
nik częstokroć nie znayduie w pracy naszey
ani stylu, ani zw iązk u , ani rzeczy, ty m go-
rzey dla niego. Do teoryi, łączę zaraz i przy
kład. Już oto- kilka strouic zapisałem, bez
któ ry ch literatu ra p o lsk a, w ybornieby się
— 59 —
obeyśdź mogła? Łccz-' ze ia-'obeyśdź» siei nie mo
gę bez pisania,’ przeto na nie-niezważaiąc , nie odstąpię raz przyjętego* zw yczaju , i pisaniem zabiiać będę czft-s, któryby* mię, zabił inaczey.
Jak się mówi tak-stę^pisze^w języku-polskim:
ta k przynaym niey- cheą-gram m atycy: Praw i
dła tego zawrze się trzym ałem i-nadal-trzym ać' się będę. Ja zaś mówię to ■ wszystko bez za-' stanowienia,' co mi ślina dó ust przyniesie;-ła--' tw y więc wniosek; źe i-pism a moie n-ie m uszą bydź bardziey metodyczne'. I dlatego w łaśnie daię pierw szeństw o W iadomościom Brukowym- nad- innemi* pism am i,- źe w uryw kow ych ma- te ry a c ft,■ można ganić rzecz iaką- dzisiay , a chw alić; iu tro , stosownie do zmiany-zdania na
szego. M y zaś'ludzie praiwdziwie znudzenir ni- gdy dwa dni iednostaynego zdania mieć nie m o-' źemy. Nudzie to-n as-d zisiay i gniewa , dlate
go w łaśnie; i i ' bawiło* wczoray. Podoba nam się czyn-iaki lub osoba,’ chw alim y ią szczerze:
bo tacy, iak> my, ludzie, zawiści nie znamy. Ale ta sama pochwała, tak n as doviutra znudzi, źe odwołuierny niekiedy- w nayczarnieyszych kolo
rach ,- daw ane- pochw ały , aż' póki z-wyczayna:
niestałość, albo nie zw róci myśli naszych do da
wnego kierunku-,, albo- im nie podda innego ia-- kiego przedmiotu; . . . .
Człow iek iednak, nayulubtieńszą Kywa zaw sze' m ateryą-rozm yślania* naszego , a to dla swoiey, niezliezoney odm iany i- dziwney- rozmaitości, - iakiey św iat cały o k azać'n ie iest zdolny. Nie-*
k tó rzy wielcy filozofowie: odnosząc Wszystkie' spraw y ludzkie do dwóch tylko początków ^ iakimi są: interes i miłość własna^ oparli na nieb, iakby na dwóch osiach; cały biegi świata nio-- ralnego. Ale do nas należało-w ynaleźć trzeci- poezątek ,, nam samym tylko właściwy, a tym iest lenistw o i nieczynność; tak iey częstokroć' m o c y , co zaledwie uw ierzyć można, że niszczy dwie pierw sze siły i k ieruie nami niemniey uporczyw ie, iak wiekiem mfodym rozpusta.
Zbiiaiąc daw ne zdanie-, nie myślimy wcale podnieść naszego do w ysokiey dostoyności* sy- stem atu , lękaiąc się sprawiedliwego losu T le
dw o nie ty c h w szystkich, które aż do- czasów naszych utw orzonem r były, Rzecz dziwna, źe tak k ró tk ie ich panow anie nie odstręcza do
tą d autorów od tey nieszezęsney manii system - m atyzow ania. W ieleź to ra z y początek iaki byłby rów nie praw dziw y iak lizyteczny. g d y by tylko był zaw arty we w łaściw ychsobie g ra nicach, i gdyby go nie usiłowano rozciągnąć ko
niecznie ledwo n ie d o c a łe y budowy św iata. Po
miiaiąć zatym wiek młody, przyznaieniy , ie in
teres i m iłość'własna, zostaną zawsze bodźcem dla w ielu',-lenistw o kierować będzie czynno
ściami większey'licaby1 lodzi, a niżeli rozum iano;
a'red n ak tu i ówdzie', zdarzyć się; napotkać i ta k ic h ; k tó ry ch sprawy.; pod żadne1'z e trzech prawideł podciągnąć"się - nie’ dadzą;,-
Zdaie- się' naprzykład J W o ; N . , źe się pff-- zn&ł w pew nym num erku W iadomości Bruko
wych. Wybór" artykułu okazuie w nim rzad
ką'skrom ność: albowiem w rzeczy samey, nie zbyt pochlebny do siebie zastósował p o rtre t.
D otąd mówiłoby tó na iego pochwałę; Ale co wnosić należy; z tego iż się ' dąsa n a s własne dzieło,' gniewa si^, źe znalazł iakieś podobień
stw o między sobą' a iedny m z charakterów k ry tycznego pisma,1 kiedy go nikt nie przym uszał,
•do przeyr'zenia koniecznie siebie w tern a nie w inftem zwierciadle ; a co większa, iż rozw o
dzi żale sw oie, przed-takiem i n a w e r osobami, któreby inaczey nie- wiedziały wcale; ani o pi
śmie, ani o iego podobieństwie do J W . Ni — P y tam więc, czyli takiego postępowania nie n a
leżałoby- odnieść do czw artego znowu praw idła, • którego odgadiiienie zostaw uię czytelnikowi.
(D alszy ciąg potym .)
K o r r e s p o n d e n c y a.-
M ości Panow ie Szubrawcy'.' Zyiem y w wieku nadżwyczaynych zdarzeń^
i ciekawych wypadków. Lubo trudne i c ie r
niem wysłane są drogi do gruntownego obię*
cia i posiadania iakieykolwiekbądź' um iejętno
ści ; atoli ścieźrka prow adząca-do nabycia pręd- kiey i praw dziw ey mądrości nie tak iest za- w ikłaną , iak ią sobie czysto - fałszyw ie y/yo~- brażamy,-
Moda iest' dzisiay m istrzynią wszelkich po
ruszeń' człowieka. Tem u ulubionemu bozy_
szczu, w szystkie klassy mieszkańców pokorny hołd składaią. Albowiem poeząWszy od toalety i- ćw iczeń’gim nastycznych pod okiem tanem i- strza, dla dania ksztaltn ey ciału* postaw y, ro z ciągnęła swe wielowładne panowanie' do k sz ta łt-
nieyszego ieszcze wyrabiania’* um ysłu >• a^y- młodzieniec na świat wyszedłszy b e z ' trudów- i pracy, przy ograniczone}- zdołności we w szela
kich j po w iększej części , próżniaókichf' po*
siedzeniach , za mądrego mógł uchodzić:
Pani S ta d , dla stylu płynnego i gładkicHs
h f
—— jio W yrażeń, a rie lu czytelników z a c h w y fa ią o a .d o - wieśdź usiJuie: iż nauka ięzyków obcych, ,d z i
w nie i w prędkim czasie sposobi dzjeci do po
siadania .w szelkich um iejętności.
.N ie m oią iest rzeczą, wchodzić w rozbicw .tego założenia sław ney z in n y c h względów a u to r k i; uchybiłbym celow i waszego pisma, k tó re w lekkim tonie p ro stu jąc /.drożności) u- n ik a p rz e d m io tó w . tw ardego i ciężkiego rezo - now ania w ym agających. Pow iem tylko o ie- duem z d a rz e n iu , a razem o -w p ły w ie -ia łsą y - w ey o p in ii, w szystkie stawy dzisiay ogarnia- .iącey, w e w szystkich n a ro d a c h , gównie iak i w naszym {craiu. M iasta sto łeczn e są środ- Jd e m w jększey lu d n o śc i, obfitszego p rzem y
słu ,, i ro z sz e rz o n e g o -h a rd z ie y gua±u, ;w rz e c z ach oko ludzkie -i, um ysł itrteressuiących.
Z tego, ze ta k rzek ę, ogniska, d rogą -rozm ai
ty c h zw iązków j szezegelniey prze« .pisma, W szystko z ł e 4 d o b re , otaczający m ud-ziela się p row incyom . • Z aprow adzony zw yczay uczenia dzieci nasam przód ięnyka francilzkiego przed w szelkiem i iunem i u m iejętn o ściam i, obudził z .Jetargu -w pew nym p o w iecie, -zagłębionego d o tąd w gospodarstw ie szlachcica Jurgieljsa, k tó ry m aiąc syna iedynaka Jasia , i słysząc o konieczney p o trz e b ie tegoż ię z y k a , m yślał cd- d aw n a o p rz y ię c iu dlań g u w e rn e ra . Byłby mo- jte rokiem pijerwey s p fo ^ a d z ij nauczyciela^z inia-
» t a , lecz sz czu p ły dochod folw arku u c zy n ił przeszkodę. (jd.y ,w,ięe dnja jednego po obey- rz en iu g o sp o d a rstw a , p ełen niespokoyności co ido .sw ego Jasia, przechadzał się po pokotu;, g d y m u się ro zm aite ,w m yśli o nim przesuw ały w y o b rażen ia , n a d z w y c z ay n y .p rz y p a d e k z. ta k s tra tn e g o w y w ió d ł, go położenia. W ę d r u ią c y a b szy to w an y żo łn ierz z- k o rp u su -baw arskiego, przychodzi do*dworu, p rosząc o wsparcie. Ran -Jurgielis , nie w chodząc w r z e c z , .zgóry.go z a g ad n ął : c z y doskonale um ie język francuzki?
-T ułaiący się od kilku-m iesięcy . P an L ingw ista, śm iało odpow iada: źe mu te n ię z y k iest dobrze znaiom y. W ię c w ta rg z nim o g u w eraery ą
, 2